Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców - Mirosław Oczkoś - ebook

Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców ebook

Mirosław Oczkoś

3,5

Opis

Książka Mirka Oczkosia pokazuje, jak ważna jest mowa, sposób mówienia w życiu każdego człowieka. Ale pokazuje coś jeszcze. Pokazuje, że człowiek dorosły, który nigdy nie miał okazji ćwiczyć się w przemawianiu, mówieniu, zabieraniu głosu publicznie, może się tego nauczyć przez zabawę! Autor w lekki sposób omawia poszczególne głoski, proponuje ćwiczenia o różnym stopniu trudności, ale też zamieszcza teksty, które sprawiają, że ćwiczący śmieje się w głos. Jeśli zamierzasz dobrze wypaść na prezentacji w pracy, na egzaminie w szkole, na spotkaniu z wyborcami, ta książka jest dla Ciebie. Jeśli chcesz oczarować ukochaną osobę, być mistrzem wygłaszania toastów i opowiadania dowcipów, ta książka Ci pomoże. Jeśli chcesz zostać aktorem, dziennikarzem, politykiem lub mistrzem mowy polskiej, sięgnij po tę publikację. Trzymam kciuki za sukcesy ćwiczących!

 

Gorąco polecam.

Iwona Schymalla, TVP (Mistrz Mowy Polskiej)

 

Powiedzieć wszystko, co pomyśli głowa!

Od dziś każdy może zostać mistrzem mowy polskiej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że trzeba nad tym popracować. Ale z tym podręcznikiem, to przyjemność i świetna zabawa. To wymarzony "osobisty trener" do ćwiczenia dykcji. Giętkość języka wszak jest nie mniej ważna niż giętkie ciało, że o giętkim umyśle nie wspomnę.

Krystyna Czubówna

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 125

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (2 oceny)
1
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców

Mirosław Oczkoś

Copyright © 2013 Wydawnictwo RM All rights reserved

Wydawnictwo RM, 03–808 Warszawa, ul. Mińska 25 [email protected], www.rm.com.pl

Żadna część tej pracy nie może być powielana i rozpowszechniana, w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób (elektroniczny, mechaniczny) włącznie z fotokopiowaniem, nagrywaniem na taśmy lub przy użyciu innych systemów, bez pisemnej zgody wydawcy. Wszystkie nazwy handlowe i towarów występujące w niniejszej publikacji są znakami towarowymi zastrzeżonymi lub nazwami zastrzeżonymi odpowiednich firm odnośnych właścicieli. Wydawnictwo RM dołożyło wszelkich starań, aby zapewnić najwyższą jakość tej książce, jednakże nikomu nie udziela żadnej rękojmi ani gwarancji. Wydawnictwo RM nie jest w żadnym przypadku odpowiedzialne za jakąkolwiek szkodę będącą następstwem korzystania z informacji zawartych w niniejszej publikacji, nawet jeśli Wydawnictwo RM zostało zawiadomione o możliwości wystąpienia szkód.

ISBN 978–83–7243–851–5 ISBN 978-83-7773-103-1 (ePub) ISBN 978-83-7773-104-8 (mobi) ISBN 978-83-7773-105-5 (PDF)

Redaktor prowadzący: Justyna MrowiecRedakcja: Joanna NiczyjNadzór graficzny: Grażyna JędrzejecProjekt graficzny książki i okładki: Grażyna JędrzejecZdjęcie na IV stronie okładki: Paulina MiroszPrzygotowanie wersji elektronicznej: Marcin FabijańskiRedaktor techniczny: Anna NieporęckaSkład: Wojciech Ochocki

W razie trudności z zakupem tej książki prosimy o kontakt z wydawnictwem: [email protected]

„Wszyscy wielcy mówcy byli najpierw złymi mówcami”

Ralph Waldo Emerson

Napisałem kiedyś tekst piosenki. Na papierze wyglądało nieźle. Gorzej było, kiedy po raz pierwszy próbowałem to zaśpiewać:

Pamiętał, że miał braci dwóch, Że jeden mieszkał w Soczi, drugi w Lourdes (czyt. Lurd) Ten młodszy miał na imię Zdzich, Starszemu na cześć dziadka dali Kurt.

Nie mogłem przebrnąć przez „Zdzich Star”, leżałem przy „cześć dziadka”.

Gdybym wtedy miał taki poradnik, to albo bym czegoś takiego nie napisał, albo wiedziałbym, jak sobie z tym poradzić.

Nie ukrywam, że troszkę się speszyłem, kiedy zobaczyłem, że jeden z moich tekstów został tutaj wykorzystany do ćwiczenia. Speszenie szybko przeszło w dumę. Wymienię tylko kilka nazwisk cytowanych w podręczniku koleżanek i kolegów poetów, mówców, naukowców: Chotomska, Osiecka, Grechuta, Tuwim, Boy, Młynarski, Przybora, Waligórski, Dalajlama, Sokrates (albo Platon), Wałęsa, Obama, Churchill, Schopenhauer… I wśród nich ja. Nie ma żartów, trzeba zacząć się szanować i odnosić do siebie z większym niż dotychczas szacunkiem. Życzę miłej lektury i wyraźnych ­postępów.

/Artur Andrus (Członek Grupy Literackiej „Cytowani”)/

Książka Mirka Oczkosia pokazuje, jak ważna jest mowa, sposób mówienia w życiu każdego człowieka. Ale pokazuje coś jeszcze. Pokazuje, że człowiek dorosły, który nigdy nie miał okazji ćwiczyć się w przemawianiu, mówieniu, zabieraniu głosu publicznie, może się tego nauczyć przez zabawę! Autor w lekki sposób omawia poszczególne głoski, proponuje ćwiczenia o różnym stopniu trudności, ale też zamieszcza teksty, które sprawiają, że ćwiczący śmieje się w głos.

Jeśli zamierzasz dobrze wypaść na prezentacji w pracy, na egzaminie w szkole, na spotkaniu z wyborcami, ta książka jest dla Ciebie. Jeśli chcesz oczarować ukochaną osobę, być mistrzem wygłaszania toastów i opowiadania dowcipów, ta książka Ci pomoże. Jeśli chcesz zostać aktorem, dziennikarzem, politykiem lub mistrzem mowy polskiej, sięgnij po tę publikacje. Trzymam kciuki za sukcesy ćwiczących.

Gorąco polecam.

/Iwona Schymalla TVP (Mistrz Mowy Polskiej)/

Kocham nasz język. Lubię się nim bawić, czasem nawet wymyślam nowe słowa. Ale najważniejsze jest, żeby używać go poprawnie. Irytuje mnie poznańskie wypowiadanie „piosenki”. Drażnią Kasja i Joasja… Nic na to nie mogę poradzić. Znaczy mogę! Wszyscy, którym zależy na pięknie naszego języka, powinni przeczytać tę książkę. Sięgać do niej, kiedy nie są pewni, co i jak. Ja będę sięgał na pewno!

/Marek Niedźwiecki – Trójka/

Powiedzieć wszystko, co pomyśli głowa! Od dziś każdy może zostać mistrzem mowy polskiej. To dobra wiadomość. Zła jest taka, że trzeba nad tym popracować. Ale z tym podręcznikiem, to przyjemność i świetna zabawa. To wymarzony „osobisty trener” do ćwiczenia dykcji. Giętkość języka wszak jest nie mniej ważna niż giętkie ciało, że o giętkim umyśle nie wspomnę.

/Krystyna Czubówna (Mistrz Mowy Polskiej)/

Oczkoś, z racji nazwiska, powinien zająć się ewentualnie ortografią, a nie gramatyką czy fonetyką. Optyk byłby idealnym dla niego zawodem, jak dla tego górala co to był optykiem, bo dachy optykał. Do tego, co inni mówią, idealny byłby Uszoś. Jednak w kraju, gdzie wziąść zastępuje wziąć, a członka do komisji się włancza, a nie włącza, Oczkoś da radę. Jest wporzo kolesiem.

/Tomasz Sianecki, „Szkło kontaktowe”/

Mówimy nie tyle po to, by nas słuchano, ile po to, by nas słyszano. Od sposobu wymawiania zdań, słów i głosek zależy, jak nas słyszą. A ćwiczenie się w sprawnym i wyrazistym mówieniu jest nie tylko niezmiernie ważne – może być też, jak to pokazuje książka Mirosława Oczkosia, po prostu przyjemne i wesołe. Polecam.

/Jerzy Bralczyk/

SPIS TREŚCI

Wstęp

ALFABET DYKCYJNY

A

B

C

D

E

F

G

H

I

J

K

L

Ł

M

N

O

P

R

S

T

U

W

Y

ĆWICZENIA ARTYKULACYJNE

ŁAMAŃCE JĘZYKOWE

POEZJA DYKCYJNA

TYLKO DLA BARDZO DOROSŁYCH

MOWY I PRZEMÓWIENIA WARTE WSPOMNIENIA

ĆWICZENIE HYDE PARK

LITERATURA

OŚWIADCZENIE

Bardzo przepraszam głoski ą, ę, ć, dź, ń, ó, ś, z, ź, ż

za niedostateczne zainteresowanie nimi lub całkowite ich pominięcie i obiecuję, że w następnej publikacji to się zmieni.

Z poważaniem Mirosław Oczkoś

WSTĘP

Co sprawia, że niektórych ludzi słuchamy z przyjemnością, innych z zainteresowaniem, a są tacy, których po prostu nie da się słuchać?

Jeśli spojrzymy na stary Mehrabianowski schemat przedstawiający wpływ poszczególnych kanałów komunikacyjnych na ogólną interpretację przekazywanej informacji, to łatwo zauważymy, że kanał wokalny, czyli sposób mówienia, akcentowania, artykułowania itp., zajmuje ok. 38% naszej uwagi lub też, inaczej mówiąc, wpływa na nasze postrzeganie innych w 38% w stosunku do całości odbioru.

Oczywiście, ktoś może powiedzieć, że człowieka nie da się aż tak dokładnie zmierzyć, zważyć i opomiarować, bo dlaczego nie 37,5 albo 38,9%? Zgadzam się i dlatego za A. Mehrabianem podkreślam: około 38%. Co nie zmienia faktu, że jest to bardzo dużo i ma znaczący wpływ na relacje międzyludzkie.

Niestety, współcześnie do pięknego czy poprawnego mówienia nie przykładamy zbyt wielkiej wagi. Wychodzimy z założenia, że jeśli mówimy, a ktoś nas słyszy, to jakość komunikatu jest nieważna i... „o so hozi”, czyli o co chodzi?

O co właściwie chodzi w mówieniu?

Większość ludzi na pytanie, co to jest mowa, odpowiada, że jest to wypowiadanie słów i że to ona między innymi odróżnia nas od zwierząt. To oczywiście prawda, ale zanim powstało słowo, my, homo sapiens, nie byliśmy niemowami. Komunikowaliśmy się za pomocą dźwięków nieartykułowanych. Jeśli ktoś oglądał film „Walka o ogień”, to zapewne pamięta, że poza wymachiwaniem różnymi częściami ciała, takimi jak ręce, nogi, poza mimiką twarzy, przewracaniem oczami itp., czyli mową ciała, ludzie pierwotni wydawali również dźwięki. I chociaż nie były to pełne zdania, czy nawet pojedyncze wyrazy, człowiek stopniowo wyodrębniał je i nadawał im konkretny sens. Tak właśnie kształtowała się mowa, która wyróżnia nasz gatunek ze świata zwierząt.

Niestety, cywilizacja zatoczyła koło i obecnie niekiedy powraca do pisma obrazkowego oraz dźwięków nieartykułowanych. Wystarczy obejrzeć np. program dla młodzieży na kanale MTV czy obrady komisji śledczej. Nie poddawajmy się, walczmy o kulturę słowa, o piękno mowy!

Jest kilka definicji mowy podawanych przez różnych autorów. Zainteresowanych szerzej tym tematem zachęcam do przeczytania kilku pozycji zawartych w bibliografii.

Jak kształtuje się mowa?

Jeśli ktoś miał możliwość obserwacji rozwoju dziecka, to na pewno zauważył, że zanim powie ono pierwsze słowo typu „mama”, „tata”, „kasa”, „komputer”, „w tym zakresie”, „poproszę o kaszkę”, to najpierw gaworzy, gulgocze, płacze, nieporadnie układa usta do artykulacji, mówi „swoim językiem”, czyli przechodzi przyspieszoną drogę naszych przodków od nieartykulacji do artykulacji. Zamiast kilku tysięcy lat – kilka miesięcy. Co ciekawe, dziewczynkom przychodzi to szybciej niż chłopcom. Parytet w tej sprawie nie obowiązuje.

Dzieci uczą się ze słuchu. Pamiętajmy: do dziecka należy mówić wyraźnie, zrozumiale i nie za szybko. Dobrze jest czytać na głos i odtwarzać piosenki z melodią i wyraźnym tekstem zawierającym więcej niż jeden wyraz typu ujeeeujeee.

I uwaga do wszystkich aktualnych i przyszłych rodziców: odradzam robienie z siebie idiotów i mówienie do dzieci jak do istot niespełna rozumu! Dziecko też człowiek i swoje wie. Wystarczy obejrzeć film „I kto to mówi”.

Dzieci, podczas procesu kształtowania się aparatu mowy, jak to się ładnie i naukowo mówi, niektóre trudniejsze głoski mogą artykułować niepoprawnie bądź zastępować je innymi, łatwiejszymi. Np. często nie wymawiają R, zamieniając je na J, wtedy rower zostaje jowejem, ryba ijybą, a rebus... wiadomo czym. W przypadku głoski K następuje zamiana na T, czyli zamiast koń dziecko wymawia toń, a zamiast kusza pojawia się tusza. Do czwartego roku życia dziecka nie należy się zbytnio przejmować tą sytuacją. Jeśli jednak nie ulega ona poprawie, wskazana jest wizyta u logopedy. W większości przypadków takie wady wymowy można skorygować.

Pogarszanie się wymowy i inne kłopoty z nią związane zaczynają się, gdy dziecko trafia do zerówki bądź pierwszej klasy, czyli w otoczenie rówieśników. Wielu rodziców ze zdziwieniem obserwuje wtedy uwstecznianie się procesu mowy u swojej pociechy, która do tej pory mówiła w miarę starannie np. „Mamo poproszę kanapkę”. Po kilku tygodniach/miesiącach codziennego przebywania z kolegami to samo zdanie brzmi mniej więcej jak „amo aj napie”, wymawiane z dużą nosowością. Kto z dorosłych rozumie swoje starsze dzieci, które np. skracają wszystko i mówią „nara”, „siema”, „zara” itp.? Obyśmy tylko nie znaleźli się w sytuacji pewnego katechety, który przed swoją pierwszą lekcją religii w pewnym gimnazjum nasłuchał się tych skrótów na korytarzu szkolnym, i pod wpływem impulsu i chęci trafienia do młodzieży ich językiem rozpoczął lekcję słowami „pochwa” z równoczesnym znakiem krzyża. Oczywiście miał na myśli „niech będzie pochwalony...”.

Żarty żartami, ale w czasie kiedy piszę te słowa, mam świadomość, że już na pewno obowiązuje inny język młodzieżowy, a w czasie, kiedy to czytacie – znowu inny. Ale to akurat nic nowego – każde pokolenie ma własny kod dostępu. Przypomnijcie sobie, jak się mówiło „za waszych czasów”! Kiedyś szczytem ekstrawagancji i znakiem, że jest się na topie, było stwierdzenie „rzuć wapno na druty”, co w młodzieżowym slangu znaczyło ni mniej ni więcej „poproś rodziców do telefonu”. Oczywiście w czasach telefonów komórkowych, Facebooka czy komunikatorów typu Skype i Gadu-Gadu taki „slang” jedynie rozśmiesza współczesnych nastolatków. Ale pamiętajcie, ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Was też to czeka za parę/paręnaście lat, wasze dzieci dadzą wam szkołę.

Co jest pocieszające? Że mimo zmieniających się możliwości komunikowania się, cały czas mówimy jednak o mowie. Bo mowa, w tej czy innej formie, przetrwa, przynajmniej mam taką nadzieję.

Kto myśli, że mowę zniekształcają i kaleczą jedynie nastolatki, ten się myli.

Później jest jeszcze gorzej, bo starsze dzieci w końcu dorastają. A dorosły nauczyciel, lekarz, kierowca, dziennikarz, polityk i – o, zgrozo – coraz częściej aktor, fafluni, bełkocze, zacina się, mamrocze i robi jeszcze wiele straszliwszych rzeczy, o których tu przez grzeczność nie wspomnę. I są przypadki, proszę pani, a w zasadzie „som przypdki pre paniom”, że jeden z wyżej wymienionych nie wie, dlaczego jego wypowiedź jest niezrozumiała, nieatrakcyjna, nudna i, co najważniejsze, nieskuteczna. A wszystko zaczyna się od tego, by być zrozumiałym, słyszalnym oraz mówić we właściwym, zmiennym rytmie. Do tego potrzebny jest sprawny aparat artykulacyjny. Zacytuję naszego wieszcza Juliusza Słowackiego, „chodzi o to, aby język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa”.

Bo w mówieniu chodzi o to, by być zrozumiałym, interesującym i umieć przekonać ludzi do swoich racji, odwodzić od błędnych decyzji, a często po prostu bawić. Oczywiście czasem trafi się zburzenie Bastylii, ale nie liczyłbym na to w każdy weekend.

Słowem i mową można porwać tłumy, obalać rządy, wygrać wybory, mową można zmienić bieg historii. Świadczą o tym wielkie postaci w historii świata i ich wielkie mowy: od Sokratesa poprzez rzymskich cesarzy, Winstona Churchilla, Jana Pawła II do Baracka Obamy. Widać, jak wielkim orężem, jak olbrzymią siłą jest słowo. Jednocześnie widać też, że słowo, aby było skuteczne, musi być WYPOWIEDZIANE, i to w odpowiedni sposób. I ta książka może ci w tym pomóc. Zapraszam do świata artykulacji i zabawy słowem.

Podręcznik ten przeznaczony jest dla już dorosłych i dla tych, którzy dorosłymi zamierzają się stać w przyszłości. Jest zbiorem ćwiczeń artykulacyjnych, czyli takich, które poprawiają mowę na co dzień i od święta. Jest książką pierwszej pomocy i pakietem ratunkowym. Jeśli w najbliższym czasie masz prezentację, wystąpienie publiczne, rozmowę kwalifikacyjną czy pierwszą randkę, ta publikacja zwiększy twoje szanse na sukces.

Jeśli chciałbyś bardziej zgłębić temat i poćwiczyć inne elementy poprawnego mówienia, np. swój aparat mowy – język, podniebienie, żuchwę, wargi itd., sięgnij po inne publikacje dostępne na rynku. Ich lista znajduje się na końcu książki.

Jak to z tą mową jest?

Człowiek ze swoją mową zrośnięty jest ciaśniej

Niż drzewo z ziemią. Jakże więc nie słuchać baśni

Twego dzieciństwa, mowo, nad której kołyską

Szumiały wieki księgą lasów świętokrzyską.

Gdzie słowa formowały się, dźwięczały głoski,

Rdzeń wyrazów odrastał w zielone odrostki,

I ten język szlachecki, mieszczański i chłopski

Twardą korą okrywał się, oblekał w dzieje –

I długo pracowali prości kołodzieje

I stroiciele luteń w gwarze gospodarstwa

Słowotwórczego, zanim dźwięk, sztuka drukarska

Przełożyła na znaki odciśniętych liter.

Tak rósł potoczny język Rzeczpospolitej,

Tak ustalał akcenty, znaczeniami błyskał,

W aktach grodzkich, duchownych, w sądowych zapiskach.

M. Jastrun

Dykcja to sposób wypowiadania się, polegający na sprawnej artykulacji. Edward Skorek w Podręcznym słowniku logopedycznym zaznacza, że dykcję można rozpatrywać i oceniać w następujących kategoriach:

• WYRAZISTOŚĆ, czyli precyzja artykulacji,

• SŁYSZALNOŚĆ, czyli nośność rozumiana jako techniczna wytrzymałość,

• GIĘTKOŚĆ, czyli swoboda artykulacji trudnych grup spółgłoskowych.

Ważna jest również poprawność rozłożenia akcentów logicznych, frazowanie, przejrzystość i sugestywność przestankowania słuchowego, melodyjność oraz dyskrecja i funkcjonalność pozagłosowych środków ekspresji.

Wiele osób słyszało o niejakim Demostenesie, który, aby poprawić swoją dykcję, ćwiczył mówienie z kamieniami w ustach. Z kolei znany polski aktor Zbigniew Zamachowski zamiast kamieni używał korka od wina. Obydwaj osiągnęli sukces, zaczęli mówić lepiej, poprawniej. Sposób Zamachowskiego jest mi bliższy niż Demostenesa, ale wybór należy do ciebie. Co jest ważne? To, że pierwszy etap pracy nad poprawną wymową to ćwiczenia, a przez nie – osiągnięcie sprawności mechanicznej i pewnego automatyzmu.

Dykcję trzeba ćwiczyć!

I tu ujawnia się cały kłopot i nieszczęście związane z dykcją. Dykcja nie jest dana raz na zawsze. A szkoda. Pewien turysta w Wiedniu, mocno zdyszany po długim i wyczerpującym biegu, rozglądając się nerwowo na wszystkie strony świata, złapał za klapy marynarki pierwszego napotkanego wiedeńczyka. Pokazując ręką na zegar ratuszowy, na którym wybiła właśnie godzina za trzy dziewiętnasta, dramatycznym głosem zakrzyknął: „Jak dostać się do opery”?! Po chwili milczenia wiedeńczyk oderwał zaciśnięte dłonie turysty od swojej garderoby i spokojnym, poważnym tonem odpowiedział: „Ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć”, po czym oddalił się spokojnie w swoją stronę.

I dokładnie tak jest z naszą dykcją i sprawnością mówienia. Nie ma rady – trzeba ćwiczyć. I nie mówię tu (jak Z. i H. Szletyńscy) nawet o dykcji estetycznej, która jest piękna, sugestywna i wykonywana rzetelnie, np. u aktorów czy dziennikarzy informacyjnych, ale mówię o dykcji sprawnej, która przynajmniej nie razi uszu słuchaczy. Niestety, ostatnimi czasy i z tą jest krucho. Zatem do dzieła.

Żeby mówić po polsku prawidłowo pod względem dykcyjnym, należy we właściwy sposób oddychać i artykułować przede wszystkim samogłoski, które są elementem śpiewnym naszego języka. Nie powinno się jednak zapominać o spółgłoskach, które są szkieletami słów, swoistą pięciolinią, na której mieszkają nuty.

Muszę zmartwić kobiety – w oddychaniu mężczyźni mają łatwiej. Wiem, nie tylko w oddychaniu, ale w tym przypadku ustawowo nic się nie wskóra. Wynika to z budowy anatomicznej, bowiem wbrew tak zwanym drugorzędnym cechom płciowym, to mężczyźni posiadają dwa zbiorniki na powietrze, a nie kobiety. I żadna w tym „zasługa” facetów, tak po prostu jest. Dziewczyny gromadzą powietrze tylko w klatce piersiowej, a chłopaki w klatce piersiowej i dodatkowo jeszcze w brzuchu, zwanym czasami (złośliwie) mięśniem piwnym. A ponieważ o sile głosu decyduje właśnie zgromadzone powietrze, przeważnie głosy męskie są mocniejsze, bardziej donośne, często (chociaż nie zawsze) dźwięczniejsze. Doskonale wiedzą o tym kobiety, które kiedykolwiek uczyły się np. śpiewu operowego. Do silnego głosu potrzebne jest podparcie oddechowe, które go wzmacnia.

Dlaczego powietrze jest tak ważne?