Totem i Tabu - Zygmunt Freud - ebook + audiobook

Totem i Tabu ebook i audiobook

Zygmunt Freud

5,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

We wszystkich epokach niemoralność znajdowała w religii nie mniejsze wsparcie niż moralność

Zbiór esejów opublikowany w 1913 roku uznawany za przełomowy. Freud podjął w nim próbę rozszyfrowania tajemnic ludzkiego zachowania, dokonał analizy konfliktu między prymitywnymi uczuciami a wymaganiami cywilizacji, czyli staraniem pogodzenia nieświadomych pragnień ze społecznym, akceptowalnym zachowaniem. W tej pracy ojciec psychoanalizy po raz pierwszy, a zarazem najszerzej, ukazał rolę kompleksu Edypa. Opisał także różne tabu społeczne: ojcobójstwa i kazirodztwa (dwa najsilniejsze jego zdaniem), a także tabu wrogów, władców, zmarłych itp., rysując tym samym genezę kształtowania pierwotnych form religii oraz najbardziej podstawowych zasad moralnych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 166

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 23 min

Lektor: Tomasz Budyta

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa autora

PRZED­MOWA AUTORA

Te trzy eseje uka­zały się przed wyda­niem w for­mie książki Totem i tabu w pierw­szych nume­rach reda­go­wa­nego przeze mnie perio­dyku „Imago”. Pre­zen­tują one moje próby zasto­so­wa­nia psy­cho­ana­lizy w kwe­stiach nie­wy­ja­śnio­nych pro­ble­mów psy­cho­lo­gii ludów pier­wot­nych. Pod wzglę­dem metody badaw­czej książka ta kon­tra­stuje z pra­cami W. Wundta1 i Szkoły Psy­cho­ana­li­tycz­nej w Zury­chu.

Jestem w pełni świa­domy bra­ków w tych ese­jach. Nie będę poru­szał tych, które są oczy­wi­ste dla począt­ko­wych prób docho­dze­nia prawdy. Inne jed­nak doma­gają się choćby słowa wyja­śnie­nia. Trzy zebrane tutaj eseje będą inte­re­su­jące dla sze­ro­kiego kręgu wykształ­co­nych ludzi, ale mogą być wła­ści­wie zro­zu­miane i oce­nione tylko przez tych, któ­rzy są naprawdę zazna­jo­mieni z psy­cho­ana­lizą jako metodą badaw­czą i tera­peu­tyczną. Należy mieć nadzieję, że mogą one słu­żyć jako ele­ment badań zarówno dla stu­den­tami etno­lo­gii, filo­lo­gii, etno­gra­fii i nauk pokrew­nych oraz psy­cho­ana­li­ty­ków. Nie mogą jed­nak zapew­nić obu gru­pom iden­tycz­nych warun­ków współ­pracy inter­dy­scy­pli­nar­nej. Nie zapew­nią tym pierw­szym wystar­cza­ją­cego wglądu w nową metodę psy­cho­lo­giczną, z dru­giej strony psy­cho­ana­li­tycy nie uzy­skają poprzez ich lek­turę odpo­wied­niej kon­troli nad mate­ria­łem badaw­czym. Obie grupy będą musiały zado­wo­lić się jaką­kol­wiek uwagą, jaką uda im się wzbu­dzić w śro­do­wi­sku nauko­wym, oraz nadzieją, że czę­ste spo­tka­nia mię­dzy nimi nie pozo­staną bez­pro­duk­tywne dla nauki jako cało­ści.

Dwa główne tematy, totem i tabu, które dały nazwę tej nie­wiel­kiej pracy, nie są przeze mnie trak­to­wane jed­na­kowo. Pro­blem tabu jest przed­sta­wiony bar­dziej wyczer­pu­jąco, a do próby jego roz­wią­za­nia pod­cho­dzę z cał­ko­witą pew­no­ścią mate­rii. Bada­nie tote­mi­zmu można skrom­nie stre­ścić sło­wami: „Do tego ogra­ni­cza się na obec­nym eta­pie badań psy­cho­ana­li­tycz­nych wie­dza na temat tote­mi­zmu”. Ta róż­nica w trak­to­wa­niu tych dwóch pod­mio­tów wynika z faktu, że temat tabu wciąż jest żywy w spo­łe­czeń­stwie. Wpraw­dzie jest odbie­rany nega­tyw­nie i obej­muje różne aspekty życia spo­łecz­nego, ale zgod­nie ze swoją psy­cho­lo­giczną naturą to jed­nak nic innego jak Kan­tow­ski „impe­ra­tyw kate­go­ryczny”, który ma ten­den­cję do dzia­ła­nia kom­pul­syw­nego i odrzuca wszel­kie świa­dome moty­wa­cje. Z dru­giej strony tote­mizm jest zacho­wa­niem reli­gijno-spo­łecz­nym, obcym naszym obec­nym odczu­ciom. Dawno już został porzu­cony i zastą­piony nowymi for­mami zacho­wań.

W reli­giach, oby­cza­jach i zwy­cza­jach ludów cywi­li­zo­wa­nych tote­mizm pozo­sta­wił jedy­nie nie­znaczne ślady, a nawet wśród tych ludów, w któ­rych jesz­cze się zacho­wał, musiał przejść dra­styczne prze­kształ­ce­nia. Jeżeli zaś cho­dzi o tabu, to spo­łeczny i mate­rialny postęp w histo­rii ludz­ko­ści mógł oczy­wi­ście wpro­wa­dzić zmiany w znacz­nie mniej­szym stop­niu niż w przy­padku tote­mi­zmu.

W tej książce podej­mu­jemy też próbę zro­zu­mie­nia pier­wot­nego zna­cze­nia tote­mi­zmu poprzez jego infan­tylne ślady, to zna­czy poprzez oznaki, w któ­rych prze­ja­wia się ponow­nie w roz­woju dzieci. Ści­sły zwią­zek mię­dzy tote­mem a tabu daje nam argu­menty do pod­trzy­my­wa­nej tu hipo­tezy. I choć pro­wa­dzi ona do nieco nie­praw­do­po­dob­nych wnio­sków, nie ma powodu, by odrzu­cać moż­li­wość, że zbliża się ona mniej wię­cej do tak trud­nej do odtwo­rze­nia rze­czy­wi­sto­ści.

Strach przed kazirodztwem

Strach przed kazi­rodz­twem

Czło­wiek pier­wotny jest nam znany dzięki eta­pom roz­woju, przez które prze­szedł, to zna­czy z mate­rial­nych pozo­sta­ło­ści dzia­łań ludz­kich, które po sobie pozo­sta­wił, dzięki naszej zna­jo­mo­ści jego sztuki, reli­gii oraz sto­sunku do natury, które odzie­dzi­czy­li­śmy bez­po­śred­nio lub prze­ję­li­śmy za pośred­nic­twem legend, mitów i podań. Pozo­sta­ło­ści spo­so­bów myśle­nia czło­wieka pier­wot­nego prze­trwały też w naszych wła­snych zacho­wa­niach i zwy­cza­jach. Co para­dok­salne, do pew­nego stop­nia na­dal jest on nam współ­cze­sny: ist­nieją ludzie, któ­rych na­dal uwa­żamy za bar­dziej spo­krew­nio­nych z czło­wie­kiem pier­wotnym niż z nami i widzimy w nich potom­ków w linii pro­stej czło­wieka z cza­sów pre­hi­sto­rycz­nych. W ten potoczny spo­sób roz­po­zna­jemy tak zwane ple­miona dzi­kie i półdzi­kie, a ich życie psy­chiczne budzi w nas szcze­gólne zain­te­re­so­wa­nie, możemy bowiem roz­po­znać w ich stylu życia świet­nie zacho­wany wcze­sny etap roz­woju Homo sapiens.

Jeśli przyj­miemy to zało­że­nie za słuszne, porów­na­nie „psy­cho­lo­gii ple­mion pier­wot­nych” zgod­nie z poję­ciami etno­lo­gicz­nymi, z psy­chiką neu­ro­ty­ków, jaką badamy za pomocą psy­cho­ana­lizy, ujawni nam wiele punk­tów zgod­no­ści pomię­dzy nimi i rzuci nowe świa­tło na tematy, które są przy obec­nym sta­nie wie­dzy bar­dziej lub mniej znane.

Z wielu powo­dów wybra­łem do tego porów­na­nia ple­miona, które etno­gra­fo­wie uznali za naj­bar­dziej zaco­fane i biedne: tubyl­ców naj­młod­szego kon­ty­nentu, czyli Austra­lii, któ­rej fauna wciąż pozo­staje wyjąt­kowo archa­iczna, i posiada wiele aspek­tów ende­micz­nych.

Austra­lij­scy Abo­ry­geni są uwa­żani za oso­bliwą rasę, która nie wyka­zuje ani fizycz­nego, ani wer­bal­nego pokre­wień­stwa z sąsia­dami: ple­mio­nami mela­ne­zyj­skimi, poli­ne­zyj­skimi i malaj­skimi. Nie sta­wiają domów, czy nawet sza­ła­sów; nie upra­wiają ziemi ani nie posia­dają żad­nych zwie­rząt domo­wych z wyjąt­kiem psów; nie przy­swo­ili sobie nawet sztuki garn­car­stwa. Odży­wiają się wyłącz­nie mię­sem wszel­kiego rodzaju zwie­rząt, które zabi­jają pod­czas polo­wań, oraz korze­niami, które wyko­pują. Insty­tu­cja kró­lów czy wodzów nie jest im nie­znana, a wszel­kie sprawy wspól­noty są roz­strzy­gane przez doro­słych męż­czyzn w trak­cie zgro­ma­dze­nia. Należy wąt­pić, czy znają jakie­kol­wiek formy reli­gii w postaci choćby kultu istot wyż­szych. Ple­miona żyjące w głębi lądu, które z powodu braku wody muszą zma­gać się z naj­więk­szymi pro­ble­mami, wydają się być pod każ­dym wzglę­dem bar­dziej pry­mi­tywne niż te, które zamiesz­kują wybrzeża.

Z pew­no­ścią nie spo­dzie­wa­li­by­śmy się, że ci biedni, pozba­wieni odzieży kani­bale będą zgod­nie z naszymi ide­ami zacho­wy­wać się moral­nie (z naszego punktu widze­nia) w kwe­stii zacho­wań sek­su­al­nych lub że narzucą jakąś formę ogra­ni­czeń swoim sek­su­al­nym popę­dom. A jed­nak docie­rają do nas infor­ma­cje, że Abo­ry­geni uwa­żają za swój obo­wią­zek zacho­wy­wa­nie naj­do­kład­niej­szej tro­ski i naj­więk­szego rygoru w wystrze­ga­niu się kazi­rod­czych sto­sun­ków sek­su­al­nych, a nawet wydaje się, że cała ich orga­ni­za­cja spo­łeczna służy temu celowi lub jest zwią­zana z jego prze­strze­ga­niem.

Wśród Abo­ry­ge­nów tote­mizm zastę­puje wszyst­kie znane nam insty­tu­cje reli­gijne i spo­łeczne. Ple­miona zamiesz­ku­jące Austra­lię dzielą się na mniej­sze rody lub klany, z któ­rych każdy przyj­muje nazwę odno­szącą się do czczo­nego totemu. Czym jest totem? Zazwy­czaj jest to zwie­rzę, albo jadalne i nie­szko­dliwe, albo nie­bez­pieczne i wzbu­dza­jące strach. Rza­dziej spo­tyka się totem jako uoso­bie­nie rośliny lub sił natury (deszcz, woda), które pozo­stają w szcze­gól­nym związku z całym kla­nem. Totem jest przede wszyst­kim ple­mien­nym przod­kiem rodu lub klanu, a także jego duchem opie­kuń­czym i obrońcą. Potrafi prze­wi­dzieć przy­szłość, i choć z zało­że­nia jest nie­bez­pieczny, totem zna i nie krzyw­dzi swo­ich „potom­ków”. Człon­ko­wie wspól­noty mają zatem święty obo­wią­zek, aby nie zabi­jać (nisz­czyć) swo­jego totemu, powstrzy­my­wać się od jedze­nia jego mięsa lub czer­pa­nia jakiej­kol­wiek innej przy­jem­no­ści z niego pły­ną­cej. Każde naru­sze­nie tych zaka­zów jest surowo karane.

Cha­rak­ter totemu jest wła­ściwy nie tylko kon­kret­nemu zwie­rzę­ciu, ale wszyst­kim człon­kom jego gatunku. Od czasu do czasu odby­wają się święta, pod­czas któ­rych człon­ko­wie klanu przed­sta­wiają lub naśla­dują w cere­mo­nial­nych tań­cach ruchy i cha­rak­te­ry­styczne cechy czczo­nych tote­mów.

Totem jest dzie­dzi­czony po kądzieli lub po mie­czu (dzie­dzi­cze­nie po matce zapewne było pierw­sze i dopiero póź­niej został wyparte przez dzie­dzi­cze­nie po ojcu). Przy­wią­za­nie do totemu jest pod­stawą wszyst­kich spo­łecz­nych zacho­wań Abo­ry­gena: z jed­nej strony wykra­cza poza sto­sunki ple­mienne, z dru­giej jest sil­niej­sze niż więzy rodzinne.

Totem nie ogra­ni­cza się do kon­kret­nego miej­sca lub miej­sco­wo­ści, zaś człon­ko­wie wspól­noty tote­micz­nej mogą żyć oddziel­nie i w przy­ja­znych sto­sun­kach z czci­cie­lami innych tote­mów.

Przy­szedł wresz­cie moment, by roz­wa­żyć uni­ka­to­wość sys­temu tote­micz­nego, istotną z punktu widze­nia psy­cho­ana­lizy. Nie­mal wszę­dzie tam, gdzie czczony jest kon­kretny totem, obo­wią­zuje rów­nież prawo, wedle któ­rego człon­kom tej samej wspól­noty tote­micz­nej nie wolno utrzy­my­wać ze sobą sto­sun­ków sek­su­al­nych – nie mogą też zawie­rać mał­żeństw. Cho­dzi tu więc o egzo­ga­mię, która jest powią­zana z tote­mem.

Ten ści­śle prze­strze­gany zakaz ma kilka nie­zwy­kłych cech. W naszej wie­dzy na temat kon­cep­cji totemu lub z któ­re­go­kol­wiek z jego atry­bu­tów nie znaj­du­jemy żad­nych infor­ma­cji o jego pocho­dze­nia, nie wiemy więc, jak doszło do jego inkor­po­ra­cji w sys­tem tote­miczny. Nic dziw­nego zatem, że nie­któ­rzy bada­cze zakła­dają, że pier­wot­nie egzo­ga­mia — zarówno co do swego pocho­dze­nia, jak i zna­cze­nia — nie miała nic wspól­nego z tote­mi­zmem, lecz że została do niego zaim­ple­men­to­wana w pew­nym momen­cie bez głęb­szego związku, w sytu­acji kiedy konieczne oka­zały się ogra­ni­cze­nia w zawie­ra­niu mał­żeństw. Jak­kol­wiek była tego przy­czyna, zwią­zek tote­mi­zmu oraz egzo­ga­mii ist­nieje i pozo­staje bar­dzo silny.

Pochylmy się nad zna­cze­niem tego zakazu:

a) Zła­ma­nie zakazu nie jest pozo­sta­wione, by tak rzec, ruty­no­wemu uka­ra­niu, jak ma to miej­sce w przy­padku innych naru­szeń zaka­zów zwią­za­nych z tote­mem, ale zostaje bar­dzo spon­ta­nicz­nie i zawzię­cie wyeg­ze­kwo­wane przez całe ple­mię, tak jakby cho­dziło o odpar­cie nie­bez­pie­czeń­stwa zagra­ża­ją­cego całej spo­łecz­no­ści lub zmy­cie z niej winy, która ciąży na wszyst­kich. Kilka zdań z książki Tote­mism and Exo­gamy Fra­zera2 poka­zuje, jak poważ­nie takie wykro­cze­nia są trak­to­wane przez „dzi­ku­sów”, któ­rzy według naszych stan­dar­dów są zupeł­nie nie­oby­czajni.

„W Austra­lii stan­dar­dową karą za sto­su­nek sek­su­alny z osobą z zaka­za­nego klanu jest śmierć. Nie ma zna­cze­nia, czy kobieta należy do tej samej grupy lokal­nej, czy też została schwy­tana pod­czas wojny przez inne ple­mię; męż­czy­zna z zaka­za­nego klanu, który wyko­rzy­sta ją jako swoją żonę, będzie ści­gany i zosta­nie zabity przez człon­ków swo­jego klanu. Podob­nie dzieje się z kobietą, cho­ciaż w nie­któ­rych przy­pad­kach, jeśli uda jej się unik­nąć schwy­ta­nia przez pewien czas, kara może zostać zła­go­dzona. W ple­mie­niu Ta-ta-thi w Nowej Połu­dnio­wej Walii, w rzad­kich przy­pad­kach, męż­czy­zna zostaje zabity, ale kobieta jest tylko bita lub raniona dzidą, lub jedno i dru­gie, pra­wie na śmierć. Powo­dem, dla któ­rego nie jest zabi­jana, jest zało­że­nie, że praw­do­po­dob­nie została do prze­stęp­stwa zmu­szona. Nawet w przy­padku prze­lot­nego romansu zakazy kla­nowe są ści­śle prze­strze­gane; wszel­kie naru­sze­nia tych zaka­zów oce­niane są z naj­wyż­szą suro­wo­ścią i karane śmier­cią”

b) Ponie­waż rów­nie surowa kara jest wymie­rzana za prze­lotne romanse, które nie skoń­czyły się ciążą, roz­pa­try­wa­nie innych moty­wów, być może natury prak­tycz­nej, staje się mało praw­do­po­dobne.

c) Ponie­waż poprzez zawar­cie mał­żeń­stwa nie można zmie­nić totemu (jest dzie­dziczny) skutki zakazu, na przy­kład w przy­padku dzie­dzi­cze­nia po kądzieli, są trudno dostrze­galne. Jeśli na przy­kład męż­czy­zna należy do klanu Kan­gura i poślubi kobietę z klanu Emu, wszyst­kie dzieci, zarówno chłopcy, jak i dziew­czynki, będą nale­żeć do wspól­noty Emu. Zgod­nie z pra­wem tote­micz­nym, dla syna z tego mał­żeń­stwa kazi­rod­cze sto­sunki z matką i sio­strami, które są Emu, podob­nie jak on, są surowo zaka­zane.

d) Musimy zdać sobie sprawę, że egzo­ga­mia zwią­zana z tote­mem ma na celu coś wię­cej niż zapo­bie­ga­nie kazi­rodz­twu z matką lub sio­strami. Ta egzo­ga­mia unie­moż­li­wia rów­nież męż­czyź­nie utrzy­my­wa­nie związku sek­su­al­nego ze wszyst­kimi kobie­tami z jego wła­snej grupy, a zatem z wie­loma kobie­tami, które nie są z nim spo­krew­nione, trak­tu­jąc wszyst­kie te kobiety jak bli­skich krew­nych. Psy­cho­lo­giczne uza­sad­nie­nie tego nie­zwy­kłego ogra­ni­cze­nia, które znacz­nie więk­szym stop­niu prze­wyż­sza zakazy obo­wią­zu­jące rasy cywi­li­zo­wane, nie jest na pierw­szy rzut oka oczy­wi­ste. Istotne jest przede wszyst­kim tylko to, że rola totemu (zwie­rzę­cia) jako przodka wspól­noty jest trak­to­wana bar­dzo poważ­nie. Wszy­scy wywo­dzący się z tego samego totemu są spo­krew­nieni; to zna­czy pocho­dzą z jed­nej rodziny; w tej rodzi­nie naj­bar­dziej nawet odle­głe stop­nie pokre­wień­stwa unie­moż­li­wiają utrzy­my­wa­nie kon­tak­tów sek­su­al­nych.

W ten spo­sób „dzicy” ujaw­niają nie­zwy­kle wysoki sto­pień stra­chu przed kazi­rodz­twem lub wraż­li­wo­ści na kazi­rodz­two, połą­czony z nie­zwy­kłym pro­ce­sem, pole­ga­ją­cym na zastę­po­wa­niu pokre­wień­stwa opar­tego na związ­kach krwi pokre­wień­stwem tote­micz­nym. Nie wolno nam jed­nak prze­ce­niać tej sprzecz­no­ścią i pamię­tajmy, że tote­miczne zakazy obej­mują praw­dziwe kazi­rodz­two jako szcze­gólny przy­pa­dek.

W jaki spo­sób doszło do zastą­pie­nia rze­czy­wi­stej rodziny grupą tote­miczną, pozo­staje zagadką, któ­rej roz­wią­za­nie jest praw­do­po­dob­nie zwią­zane z wyja­śnie­niem zna­cze­nia samego totemu. Oczy­wi­ście należy pamię­tać, że przy pew­nej swo­bo­dzie obco­wa­nia płcio­wego, wykra­cza­ją­cej poza gra­nice mał­żeń­stwa, pokre­wień­stwo, a wraz z nim także zapo­bie­ga­nie kazi­rodz­twu, staje się tak nie­pewne, że konieczne wydaje się zna­le­zie­nie innej pod­stawy tego zakazu. Dla­tego należy zauwa­żyć, że zwy­czaje Abo­ry­ge­nów uznają warunki spo­łeczne i uro­czy­sto­ści, pod­czas któ­rych cza­sowo nie obo­wią­zuje wyłączne prawo mał­żeń­skie męż­czy­zny do kobiety.

W tym kon­tek­ście zwy­czaje języ­kowe tych ple­mion, jak rów­nież więk­szo­ści ple­mion tote­micz­nych, ujaw­niają oso­bli­wość, która nie­wąt­pli­wie jest dla nas istotna. Okre­śle­nia sto­sunku, któ­rymi się posłu­gują, uwzględ­niają bowiem nie sto­su­nek mię­dzy dwiema jed­nost­kami, ale mię­dzy jed­nostką a grupą. Należą one, zgod­nie z wyra­że­niem L.H. Mor­gana3, do sys­temu „kla­sy­fi­ku­ją­cego”. Ozna­cza to, że męski czło­nek ple­mie­nia nazywa „ojcem” nie tylko swo­jego bio­lo­gicz­nego ojca, ale także każ­dego męż­czy­znę, który zgod­nie z prze­pi­sami wspól­noty mógł poślu­bić jego matkę i tym samym zostać jego ojcem, zaś „matką” nazywa nie tylko kobietę, która go uro­dziła, ale także każdą kobietę, która mogłaby zostać jego matką bez naru­sza­nia praw ple­mien­nych. W kon­se­kwen­cji „braćmi” i „sio­strami” nazywa nie tylko innych potom­ków swo­ich rodzi­ców, lecz także dzieci wszyst­kich osób, które mogłyby być jego rodzi­cami. Nazwy rodza­jów pokre­wień­stwa, któ­rym posłu­gują się Abo­ry­geni, nie­ko­niecz­nie wska­zują na fak­tyczne pokre­wień­stwo mię­dzy nimi i okre­ślają bar­dziej rela­cje spo­łeczne niż fizyczne. Odle­głe echo tego sys­temu kla­sy­fi­ka­cji można odna­leźć w naszym spo­so­bie wycho­wy­wa­nia, kiedy dziecko jest zachę­cane, by zwra­cało się do przy­ja­ciół rodzi­ców per „wujek” lub „cio­cia”, albo w sen­sie prze­no­śnym, kiedy mówimy o „Sio­strach w Chry­stu­sie”.

Wyja­śnie­nie tego zwy­czaju języ­ko­wego, który wydaje się nam tak dziwny, jest pro­ste, jeśli spoj­rzy się na niego jako na pozo­sta­łość i istotę insty­tu­cji mał­żeń­skich, które wie­lebny L. Fison4 nazwał „mał­żeń­stwami gru­po­wymi”, cha­rak­te­ry­zu­ją­cymi się pewną liczbą męż­czyzn wyko­nu­ją­cych czyn­no­ści mał­żeń­skie z wie­loma kobie­tami. Dzieci z tego gru­po­wego mał­żeń­stwa słusz­nie uwa­ża­łyby się wtedy za braci i sio­stry, cho­ciaż nie zro­dziły się z tej samej matki, i uwa­ża­łyby wszyst­kich męż­czyzn z grupy za swo­ich ojców. Cho­ciaż wielu auto­rów, jak na przy­kład B. Wester­marck5 w swo­jej Histo­rii mał­żeństw ludz­kich, sprze­ci­wia się wnio­skom, które inni wycią­gnęli z ist­nie­nia nazw zwią­za­nych z powią­za­niami gru­po­wymi, czo­łowi znawcy austra­lij­skich dzi­kich ple­mion są zgodni, że nazwy pokre­wień­stwa kla­sy­fi­ka­cyj­nego należy uznać za prze­żytki z okresu mał­żeństw gru­po­wych. A według Spen­cera i Gil­lena można mówić o pew­nej for­mie mał­żeństwa gru­po­wego, która na­dal ist­nieje wśród ple­mion Ura­bunna i Dieri. Mał­żeń­stwa gru­powe poprze­dzały zatem mał­żeństwa indy­wi­du­alne wśród tych ple­mion i nie znik­nęły bez pozo­sta­wie­nia wyraź­nych śla­dów w ich języ­kach i oby­cza­jach.

Ale jeśli zało­żymy, że to indy­wi­du­alne mał­żeń­stwa zostały zastą­pione gru­po­wymi, możemy bez trudu zro­zu­mieć nad­gor­li­wość w uni­ka­nia kazi­rodz­twa, które spo­tka­li­śmy wśród tych ras. Egzo­ga­mia tote­miczna, czyli zakaz współ­ży­cia sek­su­al­nego mię­dzy człon­kami tego samego klanu, wyda­wała się naj­od­po­wied­niej­szym spo­so­bem zapo­bie­ga­nia zbio­ro­wemu kazi­rodz­twu. Egzo­ga­mia ta następ­nie utrwa­liła się i prze­trwała w oby­cza­jach ple­mien­nych, mimo iż stra­ciła swój pier­wotny sens. Cho­ciaż wie­rzymy, że rozu­miemy motywy ogra­ni­czeń mał­żeń­skich wśród Abo­ry­ge­nów, musimy jesz­cze pojąć, że rze­czy­wi­ste motywy ujaw­niają jesz­cze bar­dziej zdu­mie­wa­jącą zło­żo­ność. Ist­nieje bowiem tylko kilka ple­mion w Austra­lii, które nie sto­sują żad­nego innego zakazu poza ogra­ni­cze­niami tote­micz­nymi. Więk­szość z nich jest tak zor­ga­ni­zo­wana, że dzielą się na dwie czę­ści, które nazwano kla­sami mał­żeń­skimi (fra­triami6). Każda z tych grup mał­żeń­skich jest egzo­ga­miczna i obej­muje więk­szość grup tote­micz­nych. Zwy­kle każda grupa mał­żeń­ska jest ponow­nie podzie­lona na dwie pod­klasy (sub­fra­trie), a więc całe ple­mię dzieli się na cztery klasy, zaś pod­klasy zaj­mują miej­sce pomię­dzy fra­triami a gru­pami tote­micz­nymi. Dwa­na­ście grup tote­micz­nych dzieli się na cztery pod­klasy i dwie główne klasy. Wszyst­kie klasy są egzo­ga­miczne.

Powią­za­nia klas mał­żeń­skich, któ­rych w niektó­rych ple­mio­nach jest aż osiem, pozo­stają nie­wy­ja­śnione. Widzimy tylko, że te układy dążą do osią­gnię­cia tego samego celu, co egzo­ga­mia tote­miczna, a być może do cze­goś wię­cej. Ale pod­czas gdy egzo­ga­mia tote­miczna spra­wia wra­że­nie świę­tego sta­tutu, który powstał w nie­znany spo­sób, i dla­tego jest zwy­cza­jem, skom­pli­ko­wane insty­tu­cje klas mał­żeń­skich, z ich podzia­łami i zwią­za­nymi z nimi warun­kami, wydają się wyni­kać z pra­wo­daw­stwa mają­cego na celu okre­ślony cel. Być może podej­mo­wały one na nowo próbę zli­kwi­do­wa­nia kazi­rodz­twa, ponie­waż wpływ totemu słabł. A więc pod­czas gdy sys­tem tote­miczny jest, jak wiemy, pod­stawą wszyst­kich innych zobo­wią­zań spo­łecz­nych i moral­nych ogra­ni­czeń ple­mie­nia, zna­cze­nie fra­trii na ogół ogra­ni­cza się do regu­la­cji wyboru mał­żeń­stwa na niej opar­tej.

W dal­szym roz­woju kla­sy­fi­ka­cji sys­te­mów mał­żeń­skich wydaje się poja­wiać ten­den­cja do wycho­dze­nia poza zapo­bie­ga­nie kazi­rodz­twu natu­ral­nemu i gru­po­wemu oraz do zaka­zy­wa­nia zawie­ra­nia mał­żeństw mię­dzy bar­dziej odle­głymi związ­kami gru­po­wymi, na wzór Kościoła kato­lic­kiego, który roz­sze­rzył zakazy zawie­ra­nia mał­żeństw zawsze obo­wią­zu­jące dla rodzeń­stwa do kuzy­nów i wymy­ślił dla nich stop­nie pokre­wień­stwa ducho­wego. Naszym celom raczej nie przy­słu­ży­łoby się wcho­dze­nie w nie­zwy­kle skom­pli­ko­waną i nie­roz­strzy­gniętą dys­ku­sję doty­czącą pocho­dze­nia i zna­cze­nia klas mał­żeń­skich lub głęb­sze wcho­dze­nie w ich zwią­zek z tote­mem. Dla naszych potrzeb wystar­czy zwró­cić uwagę na wielką tro­skę Abo­ry­ge­nów, jak rów­nież innych dzi­kich ple­mion, aby zapo­biec kazi­rodz­twu. Wygląda na to, że ci dzicy ludzie są bar­dziej wraż­liwi na kazi­rodz­two niż my, być może dla­tego, że są bar­dziej podatni na pokusy.

Jed­nak strach przed kazi­rodz­twem tych ple­mion nie ogra­ni­cza się do two­rze­nia opi­sa­nych insty­tu­cji, które w więk­szo­ści wydają się być skie­ro­wane głów­nie prze­ciwko kazi­rodz­twu gru­po­wemu. Musimy dodać do tego sze­reg „zwy­cza­jów”, które chro­nią przed sto­sun­kami mię­dzy bli­skimi krew­nymi (w naszym zna­cze­niu tego słowa), które są prze­strze­gane z nie­mal pury­tań­ską suro­wo­ścią i któ­rych cel nie może budzić żad­nych wąt­pli­wo­ści. Te zwy­czaje lub zakazy można nazwać „naka­zami uni­ka­nia”. Roz­prze­strze­niły się daleko poza austra­lij­skie klany tote­miczne.

Takie restryk­cyjne zakazy skie­ro­wane są w Mela­ne­zji prze­ciwko sto­sun­kom chłop­ców z mat­kami i sio­strami. Na przy­kład na Wyspie Trę­do­wa­tych, jed­nej wysp z archi­pe­lagu Nowych Hebry­dów, chło­piec opusz­cza rodzinny dom w okre­ślo­nym wieku i prze­nosi się do „klubu”, gdzie regu­lar­nie sypia i spo­żywa posiłki. Na­dal może odwie­dzać swój dom, aby popro­sić o jedze­nie. Jed­nak jeśli jego sio­stra jest w domu, musi odejść przed posił­kiem; jeśli w pobliżu nie ma sio­stry, może usiąść przy drzwiach i zjeść posi­łek. Jeśli brat i sio­stra spo­tkają się przy­pad­kowo na otwar­tej prze­strzeni, ona musi uciec lub odwró­cić się i ukryć. Jeśli chło­piec roz­po­zna na pia­sku ślady stóp swo­jej sio­stry, nie może ich śle­dzić, ani ona nie może podą­żać za jego śla­dami. Nie może wymie­niać nawet jej imie­nia i będzie strzegł się przed uży­ciem jakie­go­kol­wiek słowa, jeśli sta­nowi ono część jej imie­nia. To „uni­ka­nie”, które zaczyna się wraz z cere­mo­nią doj­rze­wa­nia, jest ści­śle prze­strze­gane przez całe życie. Rezerwa w sto­sun­kach mię­dzy matką a synem wzra­sta wraz z wie­kiem i na ogół jest bar­dziej obo­wią­zu­jąca po stro­nie matki. Jeśli przy­nosi mu coś do jedze­nia, nie podaje mu do rąk, ale sta­wia przed nim i nie zwraca się do niego poufale, jak matka, ale bar­dzo for­mal­nie. Podobne zwy­czaje panują w Nowej Kale­do­nii. Jeśli brat i sio­stra się spo­tkają, ona ucieka w zaro­śla, a on prze­cho­dzi obok, nie odwra­ca­jąc głowy w jej stronę.

Na Pół­wy­spie Gazelle w Nowej Bry­ta­nii sio­stra po zawar­ciu mał­żeń­stwa nie może już roz­ma­wiać z bra­tem lub wypo­wia­dać jego imie­nia, może jedy­nie opi­sy­wać jego osobę. W Nowej Meklem­bur­gii nie­któ­rzy kuzyni pod­le­gają podob­nym ogra­ni­cze­niom, które doty­czą rów­nież braci i sióstr. Nie mogą się do sie­bie zbli­żać, poda­wać sobie rąk ani wrę­czać sobie pre­zen­tów, cho­ciaż mogą roz­ma­wiać ze sobą z odle­gło­ści kilku kro­ków. Kazi­rodz­two z sio­strą jest tu karane śmier­cią przez powie­sze­nie. Te zasady uni­ka­nia są szcze­gól­nie surowe na Wyspach Fidżi, gdzie doty­czą nie tylko sióstr spo­krew­nio­nych, ale także sióstr „gru­po­wych”. Sły­sząc, że te dzicy urzą­dzają święte orgie, w któ­rych osoby o wła­śnie tych zaka­za­nych stop­niach pokre­wień­stwa dążą do obco­wa­nia płcio­wego, nie powin­ni­śmy się dzi­wić ist­nie­niu tego zakazu.

Wśród Bata­ków z Suma­try te prawa uni­ka­nia doty­czą wszyst­kich bli­skich powią­zań. Na przy­kład byłoby wyjąt­kowo obraź­li­wym, gdyby Batak towa­rzy­szył wła­snej sio­strze na wie­czor­nym przy­ję­ciu. Brat będzie czuł się bar­dzo nie­swojo w towa­rzy­stwie sio­stry, nawet jeśli będą tam obecne inne osoby. Jeśli któ­reś z nich wej­dzie do domu, dru­gie woli wyjść. Ojciec też nie zosta­nie sam w domu z córką, a matka z synem. Holen­der­ski misjo­narz, który rela­cjo­no­wał te zwy­czaje, dodał, że nie­stety musi je uznać za zasadne. Ple­miona te bez wąt­pie­nia zakła­dają, że męż­czy­zna i kobieta pozo­sta­wieni sami sobie będą odda­wać się naj­bar­dziej intym­nym czyn­no­ściom, a ponie­waż spo­dzie­wają się za to wszel­kiego rodzaju kar i złych kon­se­kwen­cji, postę­pują cał­kiem słusz­nie, uni­ka­jąc wszel­kich pokus za pomocą takich zaka­zów.

Wśród Baron­gów w zatoce Maputo w Afryce naj­bar­dziej rygo­ry­styczne środki ostroż­no­ści są skie­ro­wane, co cie­kawe, prze­ciwko szwa­gierce, żonie brata wła­snej żony. Jeśli męż­czy­zna spo­tyka tę osobę, która jest dla niego tak nie­bez­pieczna, z całych sił jej unika. Nie śmie jeść z nią z tego samego naczy­nia; mówi do niej tylko nie­śmiało, nie odważa się wejść do jej chaty i pozdra­wia ją tylko drżą­cym gło­sem.

Wśród Akamba (lub Wakamba) w bry­tyj­skiej Afryce Wschod­niej obo­wią­zuje prawo uni­ka­nia, któ­rego wystę­po­wa­nie – jak się wydaje – powinno być bar­dziej powszechne. Dziew­czyna musi za wszelką cenę uni­kać wła­snego ojca mię­dzy okre­sem doj­rze­wa­nia a ślu­bem. Ukrywa się, gdy spo­tyka go na poza domem i ni­gdy nie pró­buje usiąść obok niego, zacho­wu­jąc się tak aż do zarę­czyn. Po ślu­bie jed­nak nie ma już żad­nych prze­szkód na jej dro­dze do kon­tak­tów towa­rzy­skich z ojcem.

Naj­bar­dziej roz­po­wszech­nio­nym i naj­su­row­szym naka­zem uni­ka­nia, być może naj­bar­dziej inte­re­su­ją­cym dla ludzi cywi­li­zo­wa­nych, jest ten ogra­ni­cza­jący kon­takty męż­czy­zny z teściową, obo­wią­zu­jący także wśród ple­mion mela­ne­zyj­skiej, poli­ne­zyj­skiej i ludów murzyń­skich w Afryce. Sięga on wszę­dzie tam gdzie wystę­pują ślady tote­mi­zmu i rela­cji gru­po­wych, a praw­do­po­dob­nie jesz­cze dalej. Wśród nie­któ­rych z tych ple­mion ist­nieją podobne zakazy doty­czące sto­sun­ków spo­łecz­nych żony z teściem, ale nie są one tak stałe ani tak poważne. W nie­licz­nych przy­pad­kach oboje teścio­wie są obiek­tami uni­ka­nia.

Ponie­waż mniej inte­re­suje nas roz­po­wszech­nie­nie etno­gra­ficzne niż istota i cel uni­ka­nia teścio­wej, ogra­ni­czę się tutaj rów­nież do kilku przy­kła­dów.

Na Wyspach Banksa te zakazy są bar­dzo surowe i nie­zwy­kle dokład­nie okre­ślone. Męż­czy­zna będzie uni­kał bli­sko­ści teścio­wej, tak jak ona będzie uni­kać jego. Jeśli przy­pad­kowo spo­tkają się na ścieżce, kobieta odsu­nie się na bok i odwróci ple­cami, dopóki on jej nie minię, lub odwrot­nie.

Na Vanua Lava męż­czy­zna nawet nie pój­dzie za teściową plażą, dopóki przy­pływ nie zmyje śla­dów jej stóp. Mogą jed­nak roz­ma­wiać ze sobą z pew­nej odle­gło­ści. Jest zupeł­nie wyklu­czone, aby kie­dy­kol­wiek męż­czy­zna wymó­wił imię swo­jej teścio­wej, a ona jego.

Na Wyspach Salo­mona, począw­szy od momentu zawar­cia mał­żeń­stwa, męż­czyź­nie nie wolno widy­wać się ani roz­ma­wiać ze swoją teściową. Jeśli ją spo­tka, zacho­wuje się tak, jakby jej nie znał i ucieka tak szybko, jak tylko może, aby się ukryć.

Wśród zulu­skich Kafrów zwy­czaj naka­zuje męż­czyź­nie wsty­dzić się swo­jej teścio­wej i robić wszystko, by uni­kać jej towa­rzy­stwa. Nie wcho­dzi do chaty, w któ­rej ona prze­bywa, a kiedy się spo­ty­kają, odcho­dzi na bok, być może schowa się za krza­kiem, pod­czas gdy ona zasła­nia twarz tar­czą. Jeśli spo­tka­nia nie da się unik­nąć, a kobieta nie ma się czym zakryć, przy­naj­mniej zawiąże wokół głowy wiązkę trawy, aby speł­nić cere­mo­nialne wyma­ga­nia. Komu­ni­ka­cja mię­dzy nimi musi odby­wać się albo za pośred­nic­twem osoby trze­ciej, albo za pomocą krzyku ze znacz­nej odle­gło­ści, jeśli dzieli ich jakaś bariera, jak na przy­kład ogro­dze­nie. Żadne z nich nie może wyma­wiać imie­nia dru­giego. Wśród Busoga, murzyń­skiego ple­mie­nia miesz­ka­ją­cego w rejo­nie źró­deł Nilu, męż­czy­zna może roz­ma­wiać z teściową tylko wtedy, gdy jest ona w innym pokoju domu i nie widzi jej. Co wię­cej, rasa ta brzy­dzi się kazi­rodz­twem do tego stop­nia, że jest ono zabro­nione nawet wśród zwie­rząt domo­wych. Pod­czas gdy wszy­scy obser­wa­to­rzy inter­pre­to­wali cel i zna­cze­nie „uni­ka­nia” bli­skich krew­nych jako środki ochrony przed kazi­rodz­twem, róż­nie inter­pre­to­wano te zakazy, które doty­czą rela­cji z teściową. Jest zupeł­nie nie­zro­zu­miałe, dla­czego wszyst­kie te ple­miona prze­ja­wiały tak wielką obawę przed ewen­tu­al­nym zbli­że­niem męż­czy­zny z kobietą w pode­szłym wieku, która mogłaby być jego matką.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Wil­helm Maxi­mi­lian Wundt (1832 –1920) – nie­miecki psy­cho­log i filo­zof, jeden z twór­ców psy­cho­logii eks­pe­ry­men­tal­nej (przyp. red.). [wróć]

2. James Geo­rge Fra­zer (1854–1941) – szkocki antro­po­log spo­łeczny, filo­log i histo­ryk reli­gii. [wróć]

3. Lewis Henry Mor­gan (1818–1881) – ame­ry­kań­ski antro­po­log kul­tu­rowy i histo­ryk, jeden z przed­sta­wi­cieli ewo­lu­cjo­ni­zmu w naukach spo­łecz­nych (przyp. red.). [wróć]

4. Lori­mer Fison (1832– 1907) austra­lij­ski antro­po­log i dzien­ni­karz (przyp. red.). [wróć]

5. Edvard Alek­san­der Wester­marck (1862–1939) – fiń­ski socjo­log i etno­log (przyp. red.). [wróć]

6. Ter­min wpro­wa­dzony przez L.H. Mor­gana na ozna­cze­nie związku rodów skła­da­ją­cych się na ple­mię (przyp. red.). [wróć]