Ślub milionera - Miranda Lee - ebook

Ślub milionera ebook

Miranda Lee

3,9

Opis

Milioner Ryan Armstrong, wielbiciel kobiet i szybkich samochodów, współpracuje z prawniczką Laurą Ferrugią. Laura irytuje go swym chłodem i niedostępnością, lecz jednocześnie silnie pociąga. Gdy pewnego dnia spostrzega, że jest wyraźnie rozkojarzona, zaprasza ją na drinka, by opowiedziała mu, co ją dręczy. Jego zdumienie jest wielkie, kiedy dowiaduje się, że problem, który Laura musi rozwiązać, ma ścisły związek z nim samym…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 146

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (181 ocen)
77
36
43
17
8
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Dalia00

Nie oderwiesz się od lektury

polecam
00

Popularność




Miranda Lee

Ślub milionera

Tłumaczenie: Jan

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Ryan Armstrong z zasady oddzielał przyjemności od pracy zawodowej.

Jego przypadek stanowił doskonałą ilustrację przysłowia, że kto się na gorącym sparzył, ten na zimne dmucha. W kontaktach towarzyskich był ostrożny, ale swobodny i pewny siebie.

Ostrożność była reakcją obronną na konsekwencje łączenia pracy z relacjami pozazawodowymi.

W młodości ulegał kobiecym wdziękom. Na widok ładnej dziewczyny rzucał się w pogoń za zdobyczą. Był wysoki i muskularny, co umożliwiło mu błyskotliwą karierę zawodowego bramkarza. Grając w pierwszoligowych klubach w Europie, zaliczył więcej dziewczyn niż udanych interwencji.

Z powodu fatalnej kontuzji w wieku trzydziestu lat przeszedł na sportową emeryturę, ale nie skończył ze sportem. Założył agencję marketingu sportowego w Sydney. Jednak gorąca natura odezwała się szybko i boleśnie. Wylądował w pokoju hotelowym z atrakcyjną klientką. Dziewczyna pozornie skupiała się na karierze, więc Ryan nie przewidywał kłopotów.

Po drugiej randce zrozumiał, że się pomylił. Sportsmenka objawiła mu plany matrymonialne związane z jego osobą. Natychmiast zerwał znajomość, ale dziewczyna postanowiła zniszczyć mu reputację. Do mediów wyciekły poufne informacje, które zawsze stanowią łakomy kąsek dla popularnych czasopism.

Niefortunnie usunął z pamięci telefonu większość wiadomości, które ujawniłyby prawdziwy charakter relacji z byłą klientką. Ostatecznie zdołał się oczyścić, ale niewiele brakowało, żeby na dobre pożegnał się z biznesem. Długo odczuwał skutki afery medialnej, ale teraz zdecydowanie oddzielał seks od pracy.

Od tamtego czasu spotykał się z kobietami, które nie miały nic wspólnego z agencją marketingu sportowego Win-Win. Jego aktualna dziewczyna pracowała na kierowniczym stanowisku w reklamie. Erica była rozwiedzioną, bezdzietną oraz chorobliwie ambitną blondynką.

Oprócz fascynacji cielesnej łączyły ich poglądy na małżeństwo. Erica miała atrakcyjną powierzchowność, wyróżniała się inteligencją i była wymarzoną partnerką seksualną. Szybko pojął, że kobiety nakierowane na sukces są doskonałe w łóżku, a kiedy się je porzuca, nie robią z tego dramatu.

Dziewczyny zmieniał regularnie co parę miesięcy. Reagował natychmiast, gdy zwietrzył problem. Miał trzydzieści siedem lat i większość jego rówieśników założyło już rodziny. Nawet najbardziej zagorzali zwolennicy wolnych związków w końcu doczekali się żony i dzieci.

Ryan podobał się kobietom, bo nie rozpamiętywał przeszłości. Ale dziewczyny nie były jego świadome decyzji, którą podjął przed laty. Obiecał sobie, że nigdy nie zostanie mężem ani ojcem.

Głośne pukanie do drzwi gabinetu wyrwało go z zamyślenia. Wskazówki zegara tworzyły kąt prosty. Była trzecia po południu. Precyzyjnie i na czas, pomyślał z niewytłumaczalną irytacją. Dlaczego złościł się na kogoś, kto w piątkowe popołudnia niezmiennie dotrzymywał terminu?

– Wejdź, proszę, Lauro – rzucił przez zaciśnięte zęby.

Jej wygląd był tak samo nieznośnie profesjonalny jak przewidywalny. Miała na sobie dopasowaną ciemną garsonkę, a czarne włosy zaplecione w nienaganny francuski warkocz. Zero pudru, ani grama biżuterii czy kropli perfum.

Dlaczego Laura sobie szkodzi? – pomyślał. Dlaczego, jej zdaniem, kobieta prawnik powinna być twarda, agresywna i bezpłciowa?

Gdyby zechciała, mogłaby się przeobrazić w bardzo atrakcyjną dziewczynę. Miała nienaganną figurę i ciekawe rysy. Szare, delikatnie wydłużone oczy zdradzały dalekich azjatyckich przodków, ale wzrok był lodowaty niczym arktyczne niebo.

Kiedy ich spojrzenia się spotkały, ujrzała na jego twarzy żal. Zafrapowało ją to.

– Co jest? – mruknął, nie spuszczając z niej wzroku.

– Nic takiego – odburknęła.

Usiadła na krześle i z przesadną skromnością założyła nogę na nogę. Po czym sięgnęła po pierwszą umowę ze stosu papierów, który piętrzył się na brzegu biurka.

Było to kontrakt na obsługę promocyjną dobrze zapowiadającego się tenisisty, którego agencja Win-Win wstępnie zakontraktowała w ubiegłym miesiącu. Brakowało prawnej ekspertyzy, którą miała wykonać Laura.

Jego agencji nie było stać na zatrudnienie prawnika na pełny etat. Laura pracowała w kanadyjskim oddziale amerykańskiej kancelarii prawnej Harvey, Michaels i Spółka, która skupiała elitę prawniczą Sydney. Kancelaria mieściła się w tym samym budynku co agencja Ryana.

Kiedy rozpoczął współpracę z kancelarią, przysłano prawnika, który okazał się równie bystry, co nieodpowiedzialny. Wkrótce z powodu zawadiackiego stylu jazdy rozbił nowiutkie porsche. Wtedy kancelaria przysłała kobietę. Z początku Ryan się wahał, ponieważ pani prawnik okazała się trzydziestoletnią singielką. Szybko jednak doszedł do wniosku, że na potencjalny romans nie ma szans ani z jego, ani z jej strony.

Coś jednak nie dawało mu spokoju. Nie przywykł, żeby kobieta traktowała go z ostentacyjną obojętnością. Chłodny brak zainteresowania graniczył z jawną niechęcią. Podejrzewał, że było to wynikiem jej wrodzonej nienawiści do mężczyzn. Równie dobrze niechęć mogła wynikać z nieszczęśliwych doświadczeń z mężczyznami. Nie znalazł się nikt, kto skruszyłby pokłady lodu zalegające w jej niedostępnym sercu.

Parę tygodni wcześniej była szczególnie wyniosła, wtedy poczuł nieoczekiwane pragnienie pochwycenia jej w ramiona i pocałowania w usta dla żartu.

Oczywiście obył się smakiem. Gdyby dał upust żądzy, znalazłby się w opałach szybciej niż najlepszy napastnik zdobywa gola.

Panował nad swoją naturą tylko na zewnątrz. Nie potrafił poskromić wyobraźni. Całe popołudnie oddawał się marzeniom z piekielnie irytującą kobietą w roli głównej.

Uśmiechnął się kącikiem ust na myśl o tym, co jej zrobił w wyobraźni.

– Co cię tak śmieszy?

Zjadliwe pytanie wytrąciło go z nastroju samozadowolenia. Nigdy nie podnosiła wzroku, zanim nie skończyła czytać. Tymczasem zatrzymała się na drugiej stronie obszernego dokumentu.

– To nie dotyczy ciebie, Lauro – skłamał gładko. – Myślałem o weekendzie. Planuję wypad z przyjaciółmi na żagle.

Co było zgodne z prawdą, ponieważ Erica wyjechała służbowo na konferencję do Melbourne.

– Niektórym się wiedzie. – Laura westchnęła z zazdrością.

– Chcesz dołączyć? – Zaproszenie wypowiedział szybciej, niż zdążył pomyśleć.

– Przykro mi, ale mam inne plany – rzuciła szorstko.

Brak stanowczej odmowy przyjemnie go połechtał. Spojrzał na jej długie i zgrabne nogi. Lubił kobiety, które nie miały dużych stóp. Przy jej wzroście Laura miała filigranowe stópki. Jednak, o zgrozo, buty nosiła zupełnie niedobrane.

Ciemne bujne włosy rozrzucone na poduszce komponowałyby się bajecznie…

Znowu złapał się na seksualnych fantazjach w godzinach pracy. Musi koniecznie z tym skończyć. Obrócił fotel i spojrzał za okno, gdzie rozpościerał się widok na zatokę i port. Podobna panorama z morzem w tle roztaczała się z okien jego mieszkania.

Od zakończenia kariery sportowej najbardziej brakowało mu aktywności na świeżym powietrzu. Wkrótce polubił sporty wodne, chociaż młodzieńczych wakacji nie spędzał na plaży. Pływać nauczył się jako nastolatek, przy okazji ćwiczeń rehabilitacyjnych po jednej z licznych kontuzji. Po powrocie do Sydney wynajął biuro i kupił apartament w bezpośredniej bliskości zatoki. Pokochał żeglarstwo i planował zakup własnego jachtu pełnomorskiego. Na falach kołysały się żaglówki, co zwiastowało koniec zimy i początek sezonu. Ulewne zimowe deszcze kończyły się, a morze przyciągało żeglarzy bezkresem błękitu. Wyłuskał jeden z jachtów, który minął Bennelong Point i kierował się na otwarte morze. Był wspaniały, stanowił doskonałą zabawkę dla kogoś, kto cierpiałby na nadmiar gotówki.

Może kupię coś takiego, zamyślił się.

Agencja Win-Win nie była jedynym źródłem jego dochodów. Jeszcze jako wzięty bramkarz część zarobków ulokował w nieruchomościach. Zanim przeszedł na sportową emeryturę, był właścicielem sporej powierzchni mieszkalnej i użytkowej w centrum miasta.

Ryan nie afiszował się bogactwem ani nie rozmyślał nad liczbą zer na koncie. Wiedział, że pieniądze wywołują zazdrość. Miał grupkę sprawdzonych przyjaciół. Każdy osiągnął sukces, ale żaden nie był multimilionerem jak on. Mieli rodziny, ale wciąż spotykali się na meczach i wyścigach samochodowych. Żaden nie posiadał pełnomorskiego jachtu. Lecz przyjaciele, z którymi miał żeglować w weekend, nie byli prawdziwymi przyjaciółmi, tylko zawodowymi żeglarzami, których wynajął, żeby się uczyć żeglarskiego rzemiosła.

– Niczego nie znalazłam – oznajmiła Laura.

Ryan obrócił się z fotelem o sto osiemdziesiąt stopni.

– Na pewno? – Zawsze chciała coś zmienić, zmodyfikować albo ulepszyć.

– Może jeszcze raz ją sczytam? – zaproponowała po namyśle.

Dzisiaj nie była sobą. Coś poważnego odwracało jej uwagę.

– Nie warto – zdecydował Ryan. – Umowa jest w porządku. Może rzucisz okiem na pozostałe dwa aneksy? A potem pójdziemy na drinka do Opera Baru?

Gdyby się tylko zgodziła, mógłby coś z niej wyciągnąć.

Nie odrzuciła propozycji, chociaż jej też nie przyjęła.

– Nie zapraszam cię na randkę, tylko na drinka – wyjaśnił z naciskiem. – Ludzie odwiedzają bary po pracy.

– Nie musisz mi tego przypominać – prychnęła.

– To w czym rzecz?

Zawahała się, więc miał cień szansy.

– Oboje wiemy, że za mną nie przepadasz. – Postanowił kuć żelazo póki gorące. – Nie zaprzeczaj. Również nie darzę cię uczuciem, ale nawet taki gruboskórny facet jak ja widzi, że coś się stało. Niech zabrzmi to niedorzecznie, ale martwię się o ciebie. Może przy kieliszku powiesz, co ci leży na sercu.

A przy okazji wyjawisz, co sprawiło, że przy pierwszym spotkaniu obdarzyłaś mnie dziwnie niespokojnym spojrzeniem, pomyślał.

– Nawet jeśli, to nic mi z tego nie przyjdzie.

– Nie przekonasz się, jak nie sprawdzisz.

– Założę się, że długo nie wytrzymasz – zażartowała ze smutkiem.

– Teraz już nie możesz się wycofać – zawołał triumfalnie.

Nieoczekiwana propozycja schlebiała jej, ale Laura wiedziała, jak złudne to uczucie. To, że się zgodziła, było błędem. Opera Bar jako miejsce spotkania też było niedobrane. W każdy wieczór w barze zbierali się pracownicy okolicznych biur. Z okien otwierał się wspaniały widok na miasto: opera na prawo, Circular Quay na lewo i Harbour Bridge na wprost. Jeśli pojawi się w towarzystwie Ryana Armstronga, nic nie powstrzyma lawiny plotek.

Dlaczego się zgodziła?

To pytanie dręczyło ją, kiedy szli do restauracji.

Gdy dotarli na miejsce, wciąż nie znalazła logicznej odpowiedzi. Jednak szczęśliwym trafem było wystarczająco wcześnie, więc szanse, że ktoś ich zobaczy, zmniejszyły się.

Alison powiedziałaby, że Laura od dawna podkochiwała się w Ryanie. Ale Alison uwielbiała melodramaty, w których główna bohaterka z początku nie znosi ukochanego, żeby w końcu zakochać się w nim beznadziejnie i bezsensownie. Laura, jeśli kogoś nie lubiła, to faktycznie go nie lubiła. Nie było w tym nic z magii ani romantycznego przeznaczenia.

Dziesięć lat temu zadurzyłaby się w Ryanie po uszy, ale teraz była nieczuła na przystojniaczków, którzy używają kobiet do zaspokojenia męskiej chuci, w zamian dając wątpliwą przyjemność wynikającą z ich towarzystwa. Takie typy nie oferują nic ani emocjonalnie, ani finansowo. Wrodzona chciwość zmusza ich do osiągnięcia niemożliwego: posiadania ciastka i zjedzenia go jednocześnie. Laura wyrobiła sobie szósty zmysł, który ostrzegał ją w razie niebezpieczeństwa.

Od pierwszego spotkania Ryan sprawił, że włączyły się w niej sygnały ostrzegawcze i dlatego podczas cotygodniowych spotkań była oziębła i profesjonalna. Nie kokietował jej, wręcz przeciwnie, okazywał wyraźną niechęć. Dlatego zaskoczył ją nieoczekiwanym przyjacielskim gestem. Tak skutecznie się broniła, że wspólnie wypiją drinka. Było w tym coś perwersyjnego.

– Usiądziemy na zewnątrz? – zaproponował i wskazał na ogródek skąpany w pełnym słońcu. – Czego się napijesz? – szarmancko odsunął krzesło i Laura zajęła miejsce przy stoliku stykającym się z barierką, za którą rozciągał się widok na nabrzeże i zatokę.

– Dla mnie bourbon z colą.

Ryan wszedł do wnętrza baru. Tymczasem Laurę nurtowały wątpliwości. Nie z powodu jej domniemanej podatności na urok osobisty Ryana, ale z powodu tego, co miało nastąpić.

Kiedy Ryan wrócił z kieliszkami w ręku, przypomniała sobie, dlaczego właśnie o nim nakłamała babci. Uosabiał idealnego chłopaka. Babcia zawsze powtarzała, że lubi, żeby mężczyzna wyglądał jak mężczyzna. Doradzała, żeby unikać pięknych chłopców, którym brakuje kręgosłupa i bicepsów. W dodatku pięknisie szybko łysieją, mawiała.

Babcine rewelacje dotyczące mężczyzn nie wywierały na Laurze wrażenia, ale może powinna była ich słuchać, bo dwaj faceci, którzy złamali jej serce, byli ładnymi chłopcami.

Ryan nie był ładny. Twarz miał dużą i męską. Szerokie czoło współgrało z orlim nosem i mocną szczęką. Sympatyczny dołeczek w brodzie zupełnie nie odbierał męskości. Ciemnobrązowe włosy były krótko przystrzyżone. Nic nie wskazywało na niebezpieczeństwo wczesnego łysienia.

Babcia lubiła u mężczyzn błękitne oczy.

Ryna miał niebieskie oczy, ale były tak głęboko osadzone, że z daleka wydawało się, że są czarne. Z bliska mieniły się błękitem chłodnego nieba. Ten typ spojrzenia przydawał się w twardych negocjacjach.

Budowa jego ciała też wzbudziłaby aprobatę babci. Był wysoki, miał szerokie ramiona i w odpowiednich miejscach dobrze rozwinięte mięśnie. Laura nie widziała go w innym stroju niż garnitur, ale kiedyś zdjął marynarkę. W koszuli z podwiniętymi rękawami prezentował się imponująco.

Kiedy zbliżył się do stolika, Laura pomyślała, że Ryan jest marzeniem każdej kobiety nie tylko z powodu męskiego wyglądu, ale też dlatego, że zapewniał bezpieczeństwo finansowe.

Babcia mawiała, że kobieta nigdy nie powinna wychodzić za mężczyznę w swoim wieku.

– Pamiętaj, że mężczyźni dojrzewają później niż kobiety. Ustatkują się dopiero wtedy, gdy doświadczą uroków życia.

Kiedy przy łóżku babci Laura rozwodziła się nad przymiotami Ryana, pominęła jego szerokie doświadczenie w zakresie „uroków życia”. Domyślała się, że osoba hołdująca tradycyjnym wartościom nie doceni kogoś, kto w życiu miał więcej partnerek niż dni w roku.

Na swój sposób fascynowało ją, dlaczego kobiety lgnęły do Ryana, dobrze wiedząc, co je czeka. Przez ostatnie dwa lata nasłuchała się pikantnych opowieści o jego niezliczonych podbojach.

Z czarującym uśmiechem postawił na stoliku kieliszki z napojami.

– Dla siebie wziąłem to samo. – Podniósł kieliszek. – Na zdrowie.

Laura ujęła swój kieliszek, trącili się brzegami, po czym upiła spory łyk. Skrzyżowali spojrzenia. On zdawał się bardziej rozluźniony, ona była spięta, ale poczuła, że jej serce mocniej zabiło.

Czyżby mimowolnie ulegała jego urokowi?

Szybko przesunęła wzrok na port. Łodzie i jachty kołyszące się na falach zatoki, monumentalny most oraz charakterystyczny budynek opery przyciągały tłumy turystów.

– Sydney jest fascynujące – oznajmiła Laura z dumą w głosie.

– Zgadza się – przytaknął skwapliwie. – Trzeba pomieszkać za granicą, żeby to docenić.

– Mówisz z doświadczenia? – Zwróciła wzrok ku niemu.

– Absolutnie – odparł. – Ale o czym to rozmawialiśmy? Co sprawiło, że byłaś rozkojarzona?

– Wcale nie byłam rozkojarzona.

– Pragnę przypomnieć, że siedzimy tu i popijamy drinka. To świadczy o tym, że coś ewidentnie wytrąciło cię z równowagi. Nie zaprzeczaj. To musi dotyczyć twojego życia osobistego, bo w sferze zawodowej jesteś perfekcyjna. Przedziwnym trafem stałem się twoim powiernikiem.

– Nie da się ukryć.

Było oczywiste, że Ryan nie odpuści. Musiała opowiedzieć mu całą historię.

– Ostrzegam, że to potrwa, więc proszę o wyrozumiałość.

Cierpliwość nie była mocną stroną Ryana, więc wolała się zabezpieczyć. Nie domyślał się, że jego osoba odegra niebagatelną rolę w opowieści.

– Jakieś dwa tygodnie temu w Newcastle moja ukochana babcia nieszczęśliwie upadła i nie odzyskując przytomności, trafiła do szpitala John Hunter. Była w stanie krytycznym. Lekarze nie dawali nadziei, więc całą noc czuwałam przy jej łóżku, opowiadając, jaka jestem szczęśliwa, bo znalazłam chłopaka, który doskonale pasował do obrazu, który przez lata babcia wbijała mi do głowy. Ale sama wiadomość to było za mało. Musiałam podać szczegóły. A że nigdy nie umiałam zmyślać, więc wykorzystałam jednego znajomego z pracy, który doskonale pasował do babcinych wyobrażeń.

Laura znacząco spojrzała na Ryana.

– Pomyślałaś o mnie?

– Wiedziałam, że się domyślisz – potwierdziła z niepokojem.

Ryan zaśmiał się nerwowo.

– Przepraszam, że się śmieję. Bardzo kochałem swoją babcię. Ale nie rozumiem, w czym problem. Postąpiłaś słusznie.

Laura westchnęła ciężko.

– Sęk w tym, że babcia, na szczęście, wyzdrowiała. To twarda kobieta. Ale nie dość, że ma się lepiej, to jakimś cudem pamięta każde słowo z tego, co jej opowiadałam, kiedy leżała nieprzytomna. Zapamiętała, że spotkałam wymarzonego chłopaka, który nazywa się Ryan Armstrong. Babcia wypisała się ze szpitala i zażyczyła sobie, żebym ją jutro odwiedziła w towarzystwie ukochanego.

– Ma się rozumieć. – Ryan zaśmiewał się do rozpuku.

– To wcale nie jest zabawne. Lekarze mówią, że przyczyną upadku był udar, który może się powtórzyć. Co gorsza, grozi jej kolejny zawał. W szpitalu przeprowadzono komplet badań i zdiagnozowano chorobę wieńcową i zatory tętnicze. Bajpasy bardzo by pomogły, ale ona nie zgadza się na operację. Twierdzi, że szpital jest dla chorych, a ona czuje się doskonale.

– Wpadłaś jak śliwka w kompot – podsumował ze współczuciem.

– To moje zmartwienie. Opowiedziałam całą historię, bo nalegałeś.

– Co teraz zamierzasz?

– Twoją nieobecność wytłumaczę nagłym wyjazdem służbowym albo chorobą. W końcu będę zmuszona wyznać prawdę, ale babcia tego nie zrozumie. Lepiej będzie, jak powiem, że się nam nie udało.

– Powiedz, że się nie zgadzam na ślub, co jest zgodne prawdą. – Ryan chciał dowcipem rozładować napięcie.

– Umieram ze śmiechu.

– Właściwie żadna z nas para.

– Ale babcia nie ma o tym zielonego pojęcia.

Ryan zamyślił się.

– Pozostało jedno wyjście – wypalił. – Pojadę z tobą i będę udawał twojego chłopaka.

ROZDZIAŁ DRUGI

Czemu miałby to robić? Dlaczego miałby tracić cenny weekend? Czyżby alkohol uderzył mu do głowy?

A może bawiła go wizja, że zobaczy Laurę w roli swojej dziewczyny?

Oczywiście nie powiedział tego na głos.

– Bardzo kochałem moją babcię. Była cudowna. Gdyby nie ona, nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie. – Dzięki niej pierwszy raz w życiu Ryan oglądał mecz piłkarski na żywo. Chociaż jako trzynastolatek dość późno zainteresował się sportem, to został zawodowym bramkarzem. Babcia nauczyła go wiary we własne siły i tego, że marzenia się spełniają.

– Bardzo żałowałem, że umarła, zanim się jej odwdzięczyłem za wszystko, co dla mnie zrobiła – ciągnął. Kiedy odeszła, odczuwał bardziej wyrzuty sumienia niż żal. Dopiero wtedy zrozumiał, ile dla niego znaczyła. Nikomu się do tego nie przyznał. Był zarozumiałym dwudziestodwulatkiem, który podpisał pierwszy duży kontrakt ze znanym angielskim klubem. Nie pojechał na pogrzeb babci, czego nie mógł sobie darować.

Poruszył go obraz Laury czuwającej całą noc przy umierającej babci.

– Domyślam się, że jesteś silnie związana z babcią? – spytał.

– Wychowywała mnie po tym, jak rodzice zginęli w katastrofie lotniczej.

– To co powiesz na moją propozycję? – Chciał natychmiast poznać odpowiedź.

– Jest kusząca. Widzę jednak zasadniczą trudność. Jak mamy udawać zakochanych, skoro się nawet nie lubimy?

– Tu mnie masz. – Miała zdolność stawiania trafnych pytań, pomyślał.

– Właściwie co ci się we mnie nie podoba?

Uśmiechnął się szeroko.

– Przyznaj, że nie chcesz tego usłyszeć.

– Wręcz przeciwnie.

– Sama się prosiłaś. Po pierwsze, wygląd.

– Co jest z nim nie tak?

Ryan spojrzał na nią wymownie, a Laura spąsowiała.

– Po drugie, jesteś sztywna.

– Wcale nie jestem sztywna.

– Będzie lepiej, jak powiem, że przypominasz sopelek lodu. Dałabyś się namówić na rozpuszczenie włosów?

– Nie ma sprawy. Odpicuję się według życzenia – oznajmiła z obrazą w głosie.

– Ale główną przyczyną tego, że cię nie lubię, jest to, że czujesz do mnie to samo.