3,99 zł
„Leo uśmiechnął się lekko – po raz pierwszy od wielu lat po wejściu do pubu nie spojrzała na niego ani jedna osoba. Cóż za miła odmiana.
Skierował się w stronę kontuaru i poczuł, jak jego serce przestaje bić na kilka długich sekund.
Za barem stał Caleb Blair. Cholerny Caleb Blair.
Wyglądał zupełnie inaczej niż pięć lat temu, ale brunet wszędzie by go rozpoznał. Zbyt dokładnie go obserwował przez siedem lat szkoły, żeby się pomylić. Zbyt wiele razy bił się z nim na szkolnych korytarzach. Zbyt wiele myśli mu poświęcał – tych zwyczajnych i tych, które trzymał w sekrecie przed resztą świata."
Opowiadanie erotyczne inspirowane serią książek o Harrym Potterze.
Zmęczony sławą Leo Walker zrywa z dawnym życiem i przeprowadza się z Londynu na szkocką wyspę Skye, gdzie wreszcie może liczyć na odrobinę spokoju. Nie spodziewa się, że na to samo odludzie postanowił uciec jego największy wróg z czasów szkolnych – Caleb Blair, cyniczny, arogancki i bardzo pociągający blondyn z bogatej rodziny. Ich wieloletnia rywalizacja obfitująca w regularne awantury i bójki kilka razy o mały włos nie skończyła się dramatycznie.
Krótko mówiąc, Caleb Blair od zawsze był dupkiem. Ich spotkanie po latach nie budzi jednak w Leo negatywnych emocji, wręcz przeciwnie...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 28
Sonja Belmont
Lust
Nienawiść, pożądanie i odrobina magii – opowiadanie erotyczne
Zdjęcie na okładce: Shutterstock
Copyright © 0, 2022 Sonja Belmont i LUST
Wszystkie prawa zastrzeżone
ISBN: 9788728087589
1. Wydanie w formie e-booka
Format: EPUB 3.0
Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.
W Portree deszcz padał już czwartą dobę.
Pojedynczy przechodnie przemykali ulicami, nieliczne samochody przedzierały się przez ulewę i nawet najwytrwalsi wędkarze wrócili do domów. Było szaro, ciemno, mokro i ponuro.
Leo patrzył przez okno na wzburzone fale Atlantyku i na równie granatowe co ocean niebo. Momentami trudno było dostrzec miejsce, w którym horyzont wyznaczał granicę między wodą a lądem. Wiatr targał ogromnymi, starymi wierzbami rosnącymi przy brzegu i szarpał małą łódeczką zacumowaną przy pomoście.
– Jutro już powinno się wypogodzić – próbował pocieszyć go pan Anderson, który od kwadransa chodził po mieszkaniu i sprawdzał, czy wszystko zostało przygotowane dla nowego lokatora. – O tej porze roku zwykle nie mamy tu tak intensywnych opadów.
Mężczyzna nie odpowiedział, wpatrzony w widok za oknem.
– Dla Londyńczyka dom z własną linią brzegową na szkockiej wyspie musi być miłą odmianą, prawda? – Szkot podszedł bliżej.
Leo odwrócił głowę i uśmiechnął się do niego z wdzięcznością.
– Zdecydowanie. Chyba jeszcze długo nie będę mógł w to uwierzyć. – Zaśmiał się. Uścisnęli sobie ręce.
– Klucze są na stole, w razie jakichkolwiek problemów proszę dzwonić. Niech się panu dobrze mieszka. Pogoda na pewno wkrótce się poprawi! – zapewnił pan Anderson, kierując się do drzwi wyjściowych.
– Dziękuję! I proszę się nie przejmować pogodą – dodał Leo, spoglądając znowu na zawieruchę na zewnątrz. Niebo zrobiło się jeszcze ciemniejsze, a o parapet zaczął uderzać drobny grad. Gdzieś w oddali zagrzmiało. – Tak jest idealnie – powiedział do siebie, uśmiechając się lekko.
***
Wspaniale było znajdować się z dala od Londynu.
Cudownie było odciąć się nie tylko od zgiełku i chaosu wielkiego miasta, ale przede wszystkim od cholernych paparazzi, wszelkiej maści dziennikarzy, natarczywych fanów i innych wścibskich osób, które od pięciu lat nie dawały mu żyć.
Fakt, przez pierwsze trzy lata był tak zajęty, że nie miał czasu na zamartwianie się śledzeniem i dokumentowaniem każdego jego kroku ani brakiem możliwości spokojnego pójścia na randkę, pojechania gdzieś metrem, upicia się na mieście albo wyjścia z mieszkania w dresie, bo zawsze kończyło się to jakimś artykułem w gazetach, mniej lub bardziej rozdmuchanym. Na tamtym etapie Leo traktował to wszystko jako nieodłączny, nieco zabawny element jego życia. Wtedy nawet przez myśl by mu nie przeszła wyprowadzka z Londynu. Był bardzo zaangażowany w swoją pracę, poza tym w stolicy mieszkały wszystkie najbliższe mu osoby.
Coś się jednak zmieniło, kiedy Abigail i Matt, jego najlepsi przyjaciele, przeprowadzili się do Irlandii, a on trochę przystopował z pracą. Wtedy zaczęło do niego docierać, jak bardzo jest zmęczony. Na początku próbował rozmawiać ze swoimi natarczywymi obserwatorami, ale żadne prośby ani apele z jego strony nie pomagały – nawet jeśli dziennikarze na chwilę dawali mu spokój, to wtedy atakowali go psychopatyczni fani. Zawsze któraś ze stron nie odpuszczała.
Przeczekał jakoś kolejne dwa lata, ale z miesiąca na miesiąc czuł, że to koniec. Nie był w stanie tak dłużej żyć. W pewnym momencie bez żadnej zapowiedzi zniknął z Londynu, uciekając do miejsca, które przez ostatnie tygodnie pieczołowicie wybierał na mapie Wielkiej Brytanii: na szkocką wyspę Skye.
Wziął roczny urlop w pracy, oddał swoje londyńskie mieszkanie pod opiekę zaufanym ludziom i wynajął przestronny dom nad samym oceanem.
Nie mógł tego lepiej zaplanować.
To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.
Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.