Nie sposób zapomnieć - Imogen Clark - ebook

Nie sposób zapomnieć ebook

Imogen Clark

4,5

Opis

Romany jest w ostatniej klasie szkoły średniej, kiedy umiera jej matka. Ostania wola Angie zaskakuje najbliższych. Przez kolejny rok wychowaniem nastolatki ma się zająć czworo przyjaciół kobiety. Troje z nich zna się ze studiów. Głównym opiekunem zostaje Tiger, zapalony podróżnik. Maggie, prawniczka i najbliższa przyjaciółka matki, powinna wspierać Romany w kwestiach prawnych i urzędowych. Rolą Leona, inżyniera, jest dbanie o rozwój kulturalny Romany. Hope, była modelka, ma wspierać Romany w kwestiach dotyczących relacji międzyludzkich.

Kiedy list z wolą zmarłej zostaje odczytany, wszyscy obecni w kancelarii prawnej są wstrząśnięci. Najbardziej oburzony jest Tiger, wolny duch, którego przeraża perspektywa zamknięcia na rok „w klatce” z córką Angie. Pozostali także nie są zachwyceni obowiązkami, jakie na nich spadły, ale i tak najbardziej zaskoczona ze wszystkich wydaje się być Romany.

Czy ten niezwykły układ ma szansę zadziałać? Czego cała piątka dowie się o sobie, swojej przeszłości i o kobiecie, która ich połączyła?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 448

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (36 ocen)
20
14
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
magdala36

Dobrze spędzony czas

Człowiek nie jest samotna wyspą. Matka i córka, Angie i Romany, miały tylko siebie, żadnej bliskiej rodziny. Tę zastępowała grupa przyjaciół. Kiedy Angie umiera, opiekę nad nastoletnią córką przekazuje czwórce przyjaciół. Każdy dostaje zadanie nauczenia jej czegoś innego. Nie jest łatwo niemal z dnia na dzień zmienić życie, przecież trzeba zamieszkać z dziewczyną. Jest pełnoletnia, dobrze się uczy, ale przeżywa żałobę. Dorasta emocjonalnie. Ale to też opowieści o przyjaźni rodzącej się w l. 80, o wsparciu jakie sobie dajemy otwierając się na relacje. Świetna książka!
20
Bozena_1952

Nie oderwiesz się od lektury

To jest historia jedyna, niepowtarzalna. Jedna z ciekawszych jakie czytałam. Polecam serdecznie ❤️
20
coolturka

Dobrze spędzony czas

Mówi się, że przyjaciele to rodzina, którą wybieramy sami i właśnie o tym jest powieść "Nie sposób zapomnieć" Imogen Clark. Angie umiera i ku zdumieniu wszystkich zainteresowanych opiekę nad swą nastoletnią córką powierza czwórce swoich najlepszych przyjaciół. Każdy z nich ma odpowiadać za inną sferę rozwoju dziewczyny. Ostatnia wola budzi szok i początkowe protesty, ostatecznie zwycięża jednak lojalność i przywiązanie. Wraz z upływem czasu okazuje się, że plan kobiety ma długofalowe pozytywne konsekwencje, których zupełnie się nie spodziewano. Więź łącząca piątkę przyjaciół umacnia się, a oni sami ulegają niesamowitej transformacji. Dzięki retrospekcjom dowiemy się, w jaki sposób narodziła się przyjaźń między tak odmiennymi osobowościami, jak: kochająca ludzi socjolożka, wielbiąca porządek prawniczka, zakochany w sztuce inżynier chemiczny, niepotrafiący zagrzać jednego miejsca globtroter i zamknięta w sobie modelka. Nie była to jakoś bardzo ekscytująca historia, a jej największ...
10
zaczytana_kociara87

Nie oderwiesz się od lektury

,Nie sposób zapomnieć,, jest powieścią obyczajową. Historia czwórki przyjaciół z odmiennymi charakterami i zupełnie innym podejściem do życia. Historia o budowaniu relacji, poznawaniu się I zawiązywaniu więzi.O dylematach I rozterkach.Problemach i kłopotach.Podejmowaniu trudnych I czasem błędnych decyzji.Ponoszeniu konsekwencji.Pogodzeniu się ze stratą bliskiej osoby.O chwilach zwątpienia I powracających wspomnieniach.O tajemnicach i sekretach sprzed lat.O przyjaźni wielokrotnie wystawionej na próbę, która przerwała lata.O budowaniu rodzinnych relacji pomimo braku więzi krwi.O próbie zrozumienia podjetych decyzji, odnalezienia się w zupełnie nowej sytuacji i jej sprostaniu.Otaczaniu się ludźmi, którzy są wsparciem, drogowskazem i dodają otuchy na gorszy czas.Historia o ludziach ,którzy dojrzewali do stworzenia niesamowitej przyjacielskiej więzi.Historia ,w której znajdziemy powrót do przeszłości co skutkuje lepszym zrozumieniem powieści i idealnym połączeniem jej w całość. Ciepła, war...
10
Asiadud

Nie oderwiesz się od lektury

Niesamowita historia pokazująca prawdziwą przyjaźń... i miłość rodzicielską. Nie da się jej zapomnieć.....
10

Popularność




Tytuł oryginału: Impossible To Forget

Projekt okładki: Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART.DESIGN

Redakcja: Grażyna Muszyńska

Redaktor prowadzący: Agata Then

Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Elżbieta Steglińska, Kornelia Dąbrowska

© 2022 by Blue Lizard Books Ltd

© for this edition by MUZA SA, Warszawa 2023

© for the Polish translation by Anna Pliś

ISBN 978-83-287-2787-8

Wydawnictwo Akurat

Wydanie I

Warszawa 2023

–fragment–

Ludzie, po których najmniej się tego spodziewamy, skrywają aureole pod kapeluszami.

ANONIM

Sierpień 2018

Drodzy Przyjaciele,

skoro czytacie ten list, znaczy to, że ja już nie żyję. (Zawsze chciałam powiedzieć te słowa – to takie w stylu Agathy Christie! Leonie, nie płacz. Mnie to nawet trochę bawi. :*)

Jednak już tak serio chciałam Wam wszystkim podziękować za to, że byliście przy mnie przez te ostatnie miesiące. Nie było łatwo, ale świadomość, że mam Was przy sobie, bardzo mi pomagała. Szczerze mówiąc, nie wiem, co bym bez Was zrobiła. Nie mogłabym sobie wymarzyć lepszej paczki przyjaciół.

Ale jest jeszcze jedna, ostatnia przysługa, o którą muszę Was poprosić.

Oczywiście najbardziej martwię się o moją piękną córkę, Romany. Nigdy nie zrozumiem wszechświata, który pozwala rodzicowi umrzeć, zanim ten zdąży przygotować do życia swoje dziecko. To wszystko jest złe. Ale jest, jak jest.

Beze mnie Romany zostanie całkiem sama. Wiem, że wkrótce skończy osiemnaście lat, jednak wciąż jest dzieckiem, które musi się jeszcze wiele nauczyć o świecie, o tym, co dobre i złe. Potrzeba jej kogoś, kto będzie przy niej, będzie jej stróżem. Będzie jej opiekunem, jeśli wolicie, który ją poprowadzi, dopóki nie stanie pewnie na swoich nogach. To nie będzie trwało wiecznie, tylko do czasu, aż zda egzaminy i dostanie się na studia. Nie mogę znieść myśli, że sama radzi sobie ze szkołą. Ja musiałam i nie chcę, żeby historia się powtórzyła.

I tu zaczyna się właśnie Wasza rola. Zlecam Wam, moi najdrożsi i najbardziej zaufani przyjaciele, niezwykle ważne zadanie poprowadzenia jej przez nadchodzące, pełne wyzwań, miesiące jej życia.

Wiem, że nie byłoby w porządku, gdybym poprosiła o to jedno z Was, dlatego postanowiłam poprosić wszystkich, byście użyli swoich mocnych stron.

Maggie – jako moja niezwykle doświadczona i pragmatyczna przyjaciółka, pomóż, proszę, Romany w kwestiach formalnych i prawnych, a także naucz ją, co musi przeczytać, zanim pod czymkolwiek się podpisze. Nigdy nie byłam w tym dobra i wiem, że Ty lepiej sobie z tym poradzisz.

Leonie – dla Ciebie rezerwuję jej potrzeby związane z kulturą. Dopilnuj, żeby słuchała różnych gatunków muzycznych, a nie tylko tego szajsu, które leci na listach przebojów. Powinna dużo czytać i pisać, jeśli będzie mieć natchnienie. Chciałabym, żeby stała się bywalczynią kin i teatrów. Galerii sztuki też. Zasadniczo chodzi o wszystko to, co wyniesie jej codzienne życie na wyższy poziom, ponad prozaiczne problemy, i ją zachwyci.

Tigerze – chciałabym, żebyś zadbał o poszerzanie jej horyzontów. Niech podróżuje, gdy tylko będzie mogła, i chłonie różne style życia, tak jak skóra pochłania promienie słoneczne. Pomóż jej mieć oczy i serce otwarte.

I w końcu Ty, Hope. Może się zastanawiasz, czemu się tu znalazłaś. Wiem, że znałyśmy się stosunkowo krótko, ale wydaje mi się, że poznałam Cię na tyle dobrze, że mogę Cię prosić o pomoc, i coś mi mówi, że będziesz idealną kandydatką, by zadbać o związki, przyjaźnie i sprawy sercowe Romany. Proszę, pokaż jej, jak trafnie i sprawiedliwie oceniać ludzi, by potrafiła wybaczać im ich słabości.

A zatem, mimo że moja córeczka wyrusza w wielką życiową podróż bez mamy u boku, będzie miała Waszą czwórkę, aniołów stróżów, którzy będą ją chronić. Wiem, że zostawiam ją w dobrych rękach.

Z całą swoją miłością, na wieki

Angie :*

1

Notariuszka zdjęła okulary, płynnym ruchem zatknęła je na czubku głowy i podniosła wzrok na zebranych. Cała czwórka opiekunów siedziała z otwartymi ustami, starając się pojąć to, co właśnie usłyszeli. Wyglądało na to, że utrata przyjaciółki to mało. Teraz muszą pójść dalej i wziąć odpowiedzialność za jej córkę, przynajmniej częściowo. Trudno się dziwić, że nieco pobledli.

Prawniczka czekała, dając każdemu szansę na przyswojenie treści listu, w tym czasie przyglądała się im z ciekawością. Zastanawiała się, kim byli dla Angie i jak to się stało, że otrzymali takie nieoczekiwane i raczej niełatwe role.

Na wprost niej siedziała Romany. Dziewczyna była drobniutka, byle powiew wiatru mógłby ją porwać niczym babie lato, ale w jej nie do końca brązowych oczach było coś, co wskazywało, że była silniejsza, niż mogłoby się wydawać. Miała ledwie osiemnaście lat i już musiała się zmierzyć z nieuleczalną chorobą i śmiercią jedynego rodzica. Nie da się tego przeżyć bez załamania się, chyba że ma się jakąś wewnętrzną siłę, z której można czerpać. A ona nie wyglądała na kogoś, kto by się załamał. Obyło się bez dramatów czy histerii. Słuchała odczytywanego listu spokojnie i bez reakcji.

Notariuszka wiedziała, że życzenie jej klientki będzie zaskoczeniem dla całej piątki. Podczas ich spotkania kilka tygodni wcześniej Angie wyraźnie podkreśliła, jak ważne jest dla niej zachowanie tajemnicy, wręcz napawała się tym.

– Nie zamierzam im mówić, co planuję – wyznała.

Już wtedy jej wyraźnie napięta na kościach policzkowych skóra była żółtoblada, przez co rysy twarzy stały się kanciaste i ostre.

– Jestem pewna, że wszyscy by się zgodzili, gdybym ich teraz poprosiła, ale wolałabym nie dawać im wyboru. Kiedy nie będą się tego spodziewali, będą mniej skłonni do szukania wymówek lub odmowy.

Notariuszka czuła się niezręcznie wobec takich dziwactw, więc chciała zaprotestować, nakłonić Angie, żeby zapis był bardziej konkretny. Ale z drugiej strony Romany skończyła już osiemnaście lat, więc nie było potrzeby wyznaczania dla niej opiekuna, a tym bardziej czterech. Natomiast to, czy wybrane osoby były gotowe podjąć się wyznaczonych zadań, nie należało już do zakresu czynności prawnych, a zatem dla niej, jako notariuszki, nie było podstaw, by się tym zajmować. Miała jednak wrażenie, że w grę wchodziło tu coś jeszcze, jakiś wyższy cel, którego nie potrafiła zdefiniować.

Jednak nie płacono jej za to, żeby rozszyfrowywała wskazówki od klientów. Sporządziła testament, odczytała list zgodnie z wytycznymi i na tym kończyły się jej obowiązki w tej sprawie.

Romany wyjęła w tym momencie chusteczkę z kieszeni i trzymała ją w dłoni, spodziewając się łez, ale nie uroniła ani jednej. Tego samego nie można było powiedzieć o Leonie. Łzy płynęły strumieniami po jego policzkach, a on wycierał je hałaśliwie zaprasowaną w równy kwadrat niebieską bawełnianą chusteczką do nosa. Był z wyglądu dość pospolitym mężczyzną o przeciętnych rysach. Ciemne włosy czesał na bok z przedziałkiem, tak jak pewnie mama czesała go na rozpoczęcie roku szkolnego. Angie wspominała, że ukończył inżynierię chemiczną, co wyraziła z pewną nutą wzgardy, jakby wybór takiej kariery był śmieszny, choć dla notariuszki wydawał się zupełnie zrozumiały, bo sama miała ugruntowane i najpewniej staromodne wyobrażenie o tym, co znaczy mieć dobrą pracę.

Maggie, przyjaciółka, która właśnie została odpowiedzialna za kwestie formalne, już otworzyła usta, by się odezwać, ale notariuszka, spodziewając się potoku prawniczych uwag, wyprzedziła ją.

– Mam również testament Angie, każdy z was otrzyma jego kopię. Wyznacza całą waszą czwórkę na wykonawców… – Zobaczyła, jak Maggie unosi idealnie wymodelowaną brew. – Zdaję sobie sprawę, że taka liczba wykonawców to niestandardowe rozwiązanie i odradzałam to Angie. Jednak ona czuła, że w tych okolicznościach ważne jest, by każdy z was ponosił taką samą odpowiedzialność za jej majątek. A skoro o tym mowa, macie możliwość podpisania zrzeczenia, jeśli chcecie zrezygnować z tej roli.

Opiekun nazywany Tigerem (notariuszka pomyślała, że to śmieszny pseudonim jak na mężczyznę po pięćdziesiątce) nieco skrępowany wiercił się na swoim miejscu, rzucał ukradkowe spojrzenia pozostałym osobom w pomieszczeniu, ale nie spotkawszy się z żadną reakcją, odwrócił się i bez słowa znów spojrzał na nią.

Uwagę notariuszki przykuła kobieta o imieniu Hope. Była wyjątkowo piękna i robiła hipnotyzujące wrażenie. Notariuszce przypomniała się świecąca meduza umieszczona w wysokim zbiorniku, którą kiedyś widziała w oceanarium. Piękna i jednocześnie groźna. Kobieta zerkała na innych, marszcząc przy tym brwi. Tiger wyglądał na poirytowanego całą sytuacją, natomiast Hope była raczej skonsternowana.

– A teraz przejdźmy do bardziej praktycznych kwestii – podjęła notariuszka. – Oczywiście Romany jako osoba pełnoletnia może mieszkać sama. Jednak w związku z tym, że jest w ostatniej klasie szkoły średniej, Angie bardzo zależało na tym, żeby ktoś wprowadził się do niej i pomógł w utrzymaniu mieszkania.

Wyraźnie zaniepokojeni, siedzieli z zaciśniętymi ustami i rzucali ukradkowe spojrzenia, zapewne w myślach rozważając możliwe opcje. Notariuszka widziała wręcz, jak ich głowy parują, gdy starali się wymyślić wymówki. Kusiło ją, żeby przetrzymać ich tak jeszcze chwilę. Praca w biurze dłużyła jej się i zwykle nie obfitowała w ciekawe wydarzenia, więc obserwowanie tych ludzi, wobec których nie miała żadnych zobowiązań, dodawało smaczku. Ale z drugiej strony żal jej było tej biednej dziewczyny. W końcu chodziło o jej życie.

– Angie poprosiła, żeby to Tiger przez rok mieszkał z Romany, do czasu ukończenia przez nią szkoły. Miała nadzieję, że jej córka we wrześniu dostanie się na studia i potem nie będzie już potrzeby, żeby ktoś z nią mieszkał. Nieruchomość będzie zwolniona z opłat, bo Angie pozostawiła fundusze na pokrycie rat kredytu. Zostawiła również pieniądze na podstawowe środki, jedzenie i inne wydatki domowe dla Romany, z których także pan, jako lokator, może korzystać.

Wyraz twarzy Maggie zdradzał, iż uznała to za świetną okazję dla Tigera, on jednak najwyraźniej myślał inaczej.

– Chwila – odparł, prostując się na krześle, nagle przytomniejąc. – Co Angie powiedziała? Że ja się wprowadzę? Cóż, to raczej kiepski pomysł. Nie ma takiej opcji… To znaczy, co ona sobie w ogóle myślała? Ja nie mogę tego zrobić. Oczywiście, że nie mogę.

Błądził wzrokiem po pokoju, rozpaczliwie szukając u innych wsparcia, ale pozostali siedzieli w milczeniu. Notariuszka pomyślała, że niewątpliwie cieszą się, że nie na nich padło.

– Ja mam różne sprawy do załatwienia, wiecie o tym, prawda? – protestował dalej. – Miejsca, gdzie muszę być. W przyszłym miesiącu jadę do Gwatemali, żeby się tam spotkać z kumplami, a potem planowałem wyruszyć na południe, do RPA na Boże Narodzenie. Czy ona naprawdę oczekuje, że rzucę wszystkie swoje plany, żeby niańczyć jej córkę? I to przez ROK! To absurdalne! – Odchylił się na oparciu krzesła, zakładając ręce na piersi, jakby to było ostatnie słowo w tej sprawie.

Romany siedziała nieruchomo, wyraźnie starając się nie ściągać na siebie uwagi. Córeczka, którą trzeba niańczyć. Pozostali zaczęli kolejno przypominać sobie, że dziewczyna tu jest. Maggie wymieniła spojrzenia z Leonem, po czym mężczyzna zabrał głos.

– Przestań, Tiger – rzekł cicho. – Pomyśl, gdzie jesteś. To nie jest czas na to.

Przez chwilę Tiger wyglądał na wkurzonego, ale zaraz złagodniał.

– Słuchaj, Romany, przepraszam. Wiem, że to nie twoja wina, ale widzisz, jak jest. To nie najlepsze rozwiązanie. Ja jestem wolnym duchem, sama wiesz. Nigdy nie miałem swojego miejsca tu, w Anglii. Przyjeżdżam i wyjeżdżam, w zależności od tego, jak mi humor dyktuje. Zawsze tak było. Twoja mama o tym wiedziała. Myślałem, że to rozumiała.

Romany pokiwała głową, ale wzrok nadal miała utkwiony w swoich butach. Notariuszka zaczęła się zastanawiać, czy to na pewno mądre, żeby córka Angie uczestniczyła w tym spotkaniu, jednak klientce bardzo na tym zależało.

– W porządku – odparła dziewczyna ledwo słyszalnym głosem. – Poradzę sobie sama. Tak jak pani notariusz powiedziała, skończyłam osiemnaście lat, a mama zostawiła pieniądze na moje potrzeby. Naprawdę. Proszę, nie martw się o mnie. Możesz wpaść, jak będziesz w pobliżu, żeby sprawdzić, czy wszystko u mnie okej. I opowiesz mi o swoich podróżach. Chętnie posłucham, gdzie byłeś. – Uśmiechnęła się dziarsko do Tigera.

Och, ta mała to naprawdę twarda sztuka.

– Dzięki, kochanie – odparł, jakby decyzja została podjęta. Ulga biła od niego jak smród potu od biegacza po wyścigu.

Notariuszka się zamyśliła. Kiedy rozmawiała z klientką o możliwości odmówienia jej prośbie, Angie była tak przekonana, że to się nie stanie, że nawet nie przygotowały żadnego planu awaryjnego. Teraz zaczęło się w niej budzić lekkie, ale narastające poczucie niepokoju. Cała ta sytuacja była tak nietypowa, że naprawdę notariuszka nie wiedziała, jak najlepiej postąpić. Romany była pełnoletnia, więc w praktyce nie byłoby problemem, gdyby Tiger nie zgodził się przeprowadzić, ale to też sprawiało, że cały testament Angie stawał się nieco zbędny.

Miała już coś powiedzieć, kiedy odezwał się Leon:

– To jednak chyba nie jest w porządku, Tiger – zauważył ostrym tonem, który nie pasował do jego mysiego wyglądu. – Angie chciała, żebyś zamieszkał z Romany, więc mógłbyś przynajmniej spróbować. To tylko rok, dopóki nie pozdaje egzaminów, a nie zobowiązanie na całe życie.

– Tak? Jakoś nie widzę, żebyś proponował, że to ty się wprowadzisz – odgryzł się Tiger.

– Zrobiłbym to bez wahania – odparł Leon – ale to nie takie proste w moim przypadku. Dużo i długo pracuję. Nie byłoby to zbyt praktyczne. Ty nie masz pracy, partnerki, żadnych zobowiązań. Sam zawsze powtarzasz, że możesz być tam, gdzie cię wiatr zaniesie.

Notariuszka dostrzegła, jak Maggie przewraca oczami.

– A w obecnym momencie – ciągnął Leon – tym miejscem powinien być York, mieszkanie Angie.

– Ale o to właśnie chodzi! – odpowiedział Tiger. Frustracja sprawiała, że brzmiał bardziej jak dziecko niż mężczyzna po pięćdziesiątce. – Muszę być wolny, żeby podróżować. Taki już jestem.

– Do jasnej cholery! – rzuciła pod nosem Maggie.

– Posłuchajcie – wtrąciła się Hope. – Wiem, że w tej wesołej gromadce jestem osobą z zewnątrz, ale czy mogłabym coś zasugerować?

Wszyscy skierowali na nią wzrok, jakby w ogóle zapomnieli, że tu była. Notariuszka nie rozumiała do końca, jak Hope się wśród nich znalazła. Sądząc po dezorientacji na twarzy kobiety, sama zainteresowana też tego nie wiedziała. Była młodsza niż pozostała trójka. Ona po trzydziestce, oni po pięćdziesiątce. Odznaczała się taką urodą, że przykuwała spojrzenia, i ludzie gapili się na nią, jakby zobaczyli zebrę przemierzającą ze stukotem kopyt główną ulicę miasta. Każdy szczegół jej wyglądu zdawał się przemyślany i świetnie zaplanowany – jej oczy miały idealną wielkość i kształt, nos był lekko spiczasty, ale nie za bardzo, włosy wyróżniał zdrowy blask, a skóra była tak promienna, jakby miała nałożony jakiś filtr z Instagrama.

Siedziała nieco z boku. Notariuszka zastanawiała się, czy to dlatego, że nie była jedną z nich, czy może wcześniej doszło do jakiejś sprzeczki? A może to właśnie jej uroda ich dzieliła? Notariuszka czytała kiedyś w gazecie, że ludziom obdarzonym niezwykłą urodą często trudno jest zawierać przyjaźnie. Biedni, bardzo im w sercu współczuła. Być może właśnie o to tu chodziło. Teraz jednak cała uwaga skupiona była na niej.

– Powiedział pan… Tigerze… – Hope najwyraźniej zawahała się przy jego imieniu, jakby tak samo jak notariuszce wydawało jej się nieco śmieszne. – Powiedział pan, że w przyszłym miesiącu spotyka się pan ze znajomymi za granicą. Więc może wprowadzi się pan do mieszkania Angie na razie na ten krótki okres? Potem, kiedy będzie pan musiał wyjechać, my sprawdzimy, jak się sprawy mają, i zdecydujemy, co dalej.

– To dobry pomysł – stwierdził Leon. – Dziękuję, eee… – przerwał, próbując sobie przypomnieć jej imię. – Hope?

A więc się nie znają, pomyślała notariuszka. To rzeczywiście wyjątkowo dziwny układ.

Tiger przygryzł dolną wargę, zastanawiając się nad propozycją Hope, po czym, nie mając powodu, by się nie zgodzić, skinął głową.

– Okej – odparł. – Może tak być. W zasadzie tak będzie lepiej, niż spać po znajomych. W porządku. Zrobię tak.

– Jasne, nie ma problemu – mruknęła Maggie pod nosem.

Tiger chyba jej nie usłyszał, a nawet jeśli, to zdecydował się zignorować jej uwagę.

Notariuszka pomyślała, że ta kobieta była bystra, i z tego, co zauważyła po spotkaniach z Angie, zupełnie inna od jej znacznie bardziej niefrasobliwej klientki. Prawniczka zastanawiała się przez chwilę, jak to możliwe, że te dwie osoby stały się sobie na tyle bliskie, że Angie poprosiła ją o tak wiele. W zasadzie jej prośba to coś dużo więcej niż zwykła przysługa. Angie przydzieliła każdemu z tej czwórki część odpowiedzialności za to, co dla niej było najcenniejsze na świecie – za swoją córkę, Romany. To ogromna prośba, jakkolwiek by na to nie patrzeć.

– Czy ktoś ma jakieś pytania? – odezwała się notariuszka.

Leon sprawiał wrażenie, jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.

– Kiedy mam się wprowadzić? – dopytał Tiger.

– To już kwestia do ustalenia między panem a Romany – odparła notariuszka. – Moim zdaniem może to być nawet dzisiaj.

Romany posłała Tigerowi wątły uśmiech i skinęła głową, że dla niej to również akceptowalne.

– Zatem, jeśli to wszystko, sekretarka wyda państwu przy wyjściu kopie dokumentów. Gdyby później pojawiły się jeszcze jakieś kwestie, proszę dzwonić.

Notariuszka wstała, dając tym samym znak, że spotkanie dobiegło końca, i opiekunowie poszli jej śladem, po czym kolejno zaczęli wychodzić, kłaniając się na do widzenia.

Gdy wychodziła Romany, notariuszka położyła dłoń na jej ramieniu.

– Twoja matka była wspaniałą kobietą – powiedziała.

Zwykle nie czyniła takich osobistych wyznań i sama była zaskoczona swoimi słowami, ale Angie Osborne naprawdę była zaskakującą osobą.

Przygotowując salę na kolejne spotkanie, notariuszka zastanawiała się nad tym, jak dziwne było to, do czego tu przed chwilą doszło. Zaraz potem spojrzała na zegarek i już więcej nie poświęciła tym wydarzeniom żadnej myśli.

2

– Poszukamy jakiejś kawiarni? – zapytała Maggie, kiedy cała piątka wyszła od notariusza na ulicę. – Nie wiem, jak wy, ale ja chętnie porozmawiałabym o tym, co się właśnie stało.

– Po cholerę nam kawa – odezwał się Tiger. – Potrzebujemy pubu i czegoś mocniejszego.

Leon pokiwał głową i Maggie zauważyła, że drży mu dolna warga, jakby starał się opanować wzruszenie. Zawsze miał skłonność do płaczu, już od czasów gdy byli nastolatkami. Chwilami bywało to irytujące, ale teraz wydawało jej się to ujmujące i chętnie by go pocieszyła, gdyby nie to, że obok był Tiger. Sama czuła się dziwnie spokojna, a łzy, przynajmniej na razie, postara się powstrzymać. Nikomu by to nie pomogło, gdyby jeszcze ona się rozkleiła.

– W zasadzie – oznajmiła Romany – to ja muszę wracać do szkoły. Już i tak opuściłam dwie chemie.

Tiger pokręcił głową z niedowierzaniem.

– A jakie to ma znaczenie, Romey? Potraktują cię ulgowo. Twoja mama dopiero co zmarła.

Maggie odwróciła się gwałtownie i spojrzała na niego surowo. Jeszcze tego brakowało, żeby Tiger zaczął wpajać Romany swoje wątpliwe wartości, a ich czwórka odniesie porażkę, zanim w ogóle zaczną.

– No co? – Tiger uniósł brwi i wyciągnął przed sobą dłonie w obronnym geście. – Przecież zmarła! Nie powinni w szkole oczekiwać, że Romey wróci tam szybko.

– Ale ja chcę iść – zaprotestowała dziewczyna. – Już i tak dużo opuściłam. A mamie naprawdę zależało, żebym dobrze zdała egzaminy. Wrócę do domu późno, jeśli ktoś z was by mnie szukał.

– W takim razie do zobaczenia na miejscu, współlokatorko – odparł Tiger i wyciągnął rękę, żeby przybić dziewczynie piątkę.

Romany zignorowała jego gest.

– Niech cię szlag, Tiger – rzuciła Maggie. – Romey, na pewno wszystko w porządku? Wiesz, że jak coś, to jesteśmy przy tobie, prawda? – Posłała Tigerowi piorunujące spojrzenie. – Wystarczy, że powiesz.

Romany pokiwała głową.

– W porządku, ciociu Maggie – odparła. – Do zobaczenia później.

Wydawało się dziwne, że Romany wciąż zwraca się do niej „ciociu”. Maggie nie była jej ciocią, nie była z nią jakkolwiek spokrewniona, a posługiwanie się takimi staroświec­kimi etykietkami nigdy nie pasowało do swobodnego podejścia do życia jej matki. A jednak Angie nalegała na taki zwrot, jakby nazywanie Maggie „ciocią” miało dać jej córce coś, czego jej brakowało – dalszą rodzinę. Maggie, która sama była jedynaczką, nie miała własnych dzieci, a Romany była dla niej jak siostrzenica, której nigdy nie miała.

Znaleźli jakiś pub i weszli do środka. Było to coś raczej w stylu baru niż pubu, znacznie bardziej oświetlone i w większości z miejscami do stania niż siedzenia, ale im wystarczało.

– Co bierzecie? – zapytał Leon, gdy usiedli przy jednym z niewielu stolików.

Zerkali jedni na drugich przed złożeniem zamówienia, jakby szukali przyzwolenia od pozostałych.

– Mnie chyba przydałaby się brandy – stwierdziła Maggie, a gdy tylko to powiedziała, poczuła, jak Tiger obok niej się odpręża.

– Mnie też – rzucił szybko. – Trochę jestem w szoku.

Nastała cisza. Maggie nie zamierzała jako pierwsza proponować, że podejdzie do baru, bo to oznaczałoby, że stawia kolejkę. Tak to już bywa z ludźmi, których się zna prawie całe życie. Zawsze wychodzi ich stara natura. Tiger jak zwykle był bez grosza przy duszy. Maggie nie miała pojęcia, jak on przeżył te minione trzydzieści lat. I znowu to samo, nawet się nie ruszył. Odliczała w myślach: jeden, dwa, trzy…

– Ja pójdę – zaproponował Leon, dokładnie tak jak przewidywała.

– Nie, ja stawiam pierwszą kolejkę – odpowiedziała. To nie było fair wobec Leona, żeby wikłać go w jej potyczki z Tigerem. – Co dla was? Leon? Hope?

– Dla mnie małe shandy – odparł Leon. – Muszę potem wracać do pracy – dodał, sprawdzając godzinę na zegarku.

– Woda mineralna – powiedziała Hope i Maggie poczuła lekką urazę. Musiała się przyzwyczaić do myśli, że w najbliższej przyszłości Hope będzie z nimi w kontakcie. Ale czy naprawdę tak trudno powiedzieć „proszę”?

Maggie kupiła napoje, rozdała wszystkim ich zamówienia i usiadła z powrotem przy stole. Każdy z nich upił trochę, ale nikt nie chciał się odezwać pierwszy. Tiger wziął drugi łyk, a potem jednym haustem dopił resztę brandy.

Maggie wydęła usta.

– Cóż – zaczęła, odchylając się na oparciu. – Nie spodziewałam się tego, a wy? Niech Bóg błogosławi Angie, ale do jasnej cholery, wiedziała, jak wsadzić kij w mrowisko.

– Rzeczywiście – zgodził się Leon, kiwając powoli głową. – I nie do końca rozumiem, czego od nas oczekuje, to znaczy tak konkretnie. Ja mam pomóc Romany z czytaniem, chodzeniem do kina i tak dalej, ale jak mam to zrobić? Mam jej wysyłać książki albo listy tytułów do przeczytania? To brzmi bardzo urzędowo. Przecież to nastolatka. Nawet nie wiem, czy nasze gusta się w ogóle pokrywają. A może powinienem dopilnować, żeby czytała wybrane książki, na przykład w ramach ogólnej edukacji? Szkoda, że Angie nie dała nam więcej wskazówek.

– Cóż, cała Angie – skwitowała Maggie. – Nieprecyzyjna. Pamiętacie, jak wzięła nas wszystkich na magiczną tajemniczą wycieczkę i okazało się, że ona też nie ma pojęcia, dokąd jedziemy?

Przy stole rozległ się serdeczny śmiech.

– A jej gotowanie? – dodał Tiger. – Kończyło się na tym, że niektóre rzeczy jedliśmy tylko dlatego, że to było jedyne, co miała. Pamiętacie, jak dodała banany do sosu do makaronu, bo nie mieliśmy żadnych warzyw?

Przeczesał palcami rozjaśnione słońcem włosy. Maggie zauważyła, że zaczyna siwieć, ale te jaśniejsze pasma dobrze się jeszcze kryły wśród blond włosów. I łysiał też na czubku głowy. Jeśli nie będzie uważał, wkrótce przestanie wyglądać jak opalony bywalec plaż, a bardziej jak podstarzały hippis. Pomyślała jednak, że wciąż ma w sobie to coś. Odsunęła od siebie nieproszone myśli.

Siedzieli tak przez chwilę, każdy zanurzony we własnych wspomnieniach. Hope przycupnęła na skraju krzes­ła i wciąż spoglądała na zegar nad barem gotowa lada chwila wstać. Okej, pomyślała Maggie, nie mogła dołączyć do ich wspomnień, nie była częścią ich grupy, ale czy musiała aż tak ostentacyjnie wyrażać swój brak zainteresowania? Maggie czuła, że jej niechęć nabiera realnych kształtów. Jeszcze chwila, a urosną jej różki i cała reszta. Dlaczego Angie w ogóle wciągnęła w to Hope? Nie mogła po prostu ograniczyć się do swoich starych przyjaciół, gdy rozdzielała zadania? Wtedy wszystko byłoby dużo prostsze. A teraz, nie dość, że muszą jakoś zorganizować się przy Romany, będą mieli do tego jeszcze na głowie Hope. To była dodatkowa komplikacja, której wcale im nie było trzeba.

– Ja też nie wiem, co mam robić – stwierdził Tiger. – Każe mi ją zabierać w podróże, a potem prosi, by zamieszkać w jej mieszkaniu! Przecież to bez sensu. Nie mieszkałem w stałym miejscu, odkąd opuściłem dom, kiedy byłem w wieku Romany.

To nie była prawda, Maggie dobrze o tym wiedziała. Oczywiście, że mieszkał. Chodziło mu raczej o to, że nie był w stanie osiąść w jednym konkretnym miejscu. Ale miał rację. To zakrawało na ironię, że miał podróżować, a potem poprosiła go, żeby został na miejscu.

– Jeśli tak o tym pomyśleć – wtrącił cicho Leon – to ma to wiele sensu. Możesz się tam wprowadzić ot tak. Wszystkie swoje rzeczy masz w tym swoim plecaku i nie musisz nic ani nikogo zostawiać, żeby to zrobić.

– Może i racja – odpowiedział Tiger – ale jakoś nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek z was musiał wstrzymać na jakiś czas swoje życie, by wypełnić ostatnią wolę Angie. Możecie robić to, co do tej pory. To ja muszę przeorganizować swoje plany. Chodzi mi o to, że popatrzcie… jak na to tak spojrzeć, to nie jest uczciwe.

Teraz odezwała się Hope. Mówiła wyraźnie, ale unikała kontaktu wzrokowego z kimkolwiek.

– Tak, ale to pan dostaje za darmo mieszkanie na rok. Jak dla mnie to całkiem wygodna opcja – zauważyła.

Tiger otworzył już usta, by zaprotestować, ale zaraz je zamknął. Co by jej odpowiedział? Miała zupełną rację.

– Jedno, o czym musimy pamiętać – powiedziała Maggie – to fakt, że Romany jest już dorosła. Może samodzielnie podejmować decyzje. My jesteśmy tu tylko po to, żeby pomóc i pokierować nią, dopóki nie nabierze pewności. Będzie mnóstwo rzeczy, przy których będzie potrzebowała pomocy. Musi wiedzieć, że wystarczy nas poprosić.

– Maggie ma rację – odparł Leon. – Nikt z nas nie wie, jak to się naprawdę potoczy. Więc wydaje mi się, że musimy po prostu się dostosować do Romany i podążać za jej potrzebami.

Pozostała czwórka pokiwała energicznie głowami, ale Maggie nie mogła się oprzeć wrażeniu, że przede wszystkim chodziło o to, żeby się wzajemnie przekonać.

– Dobra, to ja się wprowadzę i zajmę się tymi codziennymi sprawami – stwierdził Tiger. – A wy możecie wpadać, kiedy będzie trzeba.

– Chyba tak – odparł Leon.

– To raczej proste – powiedział Tiger ze zrezygnowanym uśmiechem. – No bo co mogłoby pójść nie tak?

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Wydawnictwo Akurat

imprint MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz