Zemsta - Aleksander Fredro - darmowy ebook + audiobook + książka

Zemsta ebook i audiobook

Aleksander Fredro

3,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

18 osób interesuje się tą książką

Opis

Niezapomniana komedia Aleksandra Fredry “Zemsta” dostępna za darmo w Legimi w formie ebooka, zarówno w formacie epub jak i mobi.

 

Całość komedii osnuta jest wokół sporu jaki toczą między sobą sąsiedzi Cześnik Raptusiewicz i Rejent Milczek. Gdy pierwszy raz wystawiano utwór we Lwowie opatrzono go tytułem “Zemsta na mur graniczny”. Jest to główne zarzewie konfliktu między Cześnikiem i Rejentem. Jeden chce mur naprawić, drugi nie wydaje na to zgody. Obaj mieszkają w jednym zamku. Różnice w ich charakterach powodują dodatkowe komiczne sytuacje.

 

Zemsta” to także prawdziwa komedia pomyłek. Cześnik wychowuje swoją bratanicę Klarę, w której zakochuje się syn Rejenta - Wacław. Młodzi kochają się, ale Klara nie chce działać wbrew woli swojego stryja. Natomiast młody Milczek chce za wszelką cenę i mimo przeciwności poślubić swoją ukochaną. Prowadzi to do niezwykle zabawnej intrygi miłosnej w którą zamieszani będą wszyscy bohaterowie.

 

Prawdziwą gwiazdą komedii jest Papkin. Żołnierz, samochwała, fircyk. Postać o niezwykle bogatej bibliografii literackiej. U Fredry stanowi skupienie wszystkich cech zmanierowanej szlachy. Zapatrzony na zachodnie kraje nagminnie używa różnych stylizowanych powiedzonek.

 

Zemsta” to niewielki utwór przepełniony ponadczasowym humorem. Fredro piętnuje ludzkie ułomności, z których cały czas możemy się śmiać i powinniśmy wystrzegać. “Zemsta” to także małe arcydzieło języka. Każdy bohater ma swoje ulubione, zabawne bon moty, a całość napisana została w specyficznym rytmie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 84

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 57 min

Lektor: ALEKSANDER FREDRO

Oceny
3,5 (205 ocen)
71
41
43
25
25
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Antoni1234

Nie polecam

jest do dupy.
30
Agulasta

Nie polecam

Nic nie zrozumiałam, daję jedną gwiazdkę bo to była lektura👌
kkfelicita

Nie oderwiesz się od lektury

jedna z najfajniejszych lektur szkolnych, fajnie do niej wrócić po latach
21
Wonyoung1stan

Całkiem niezła

trudne sprawy vibe trch
10
jermiko

Nie polecam

Nudna
10

Popularność




Strona tytułowa

Alek­san­der Fre­dro

Ze­msta

Ze­msta

Nie masz nic tak złe­go, że­by się na do­bre nie przy­da­ło. By­wa z wę­ża dry­ja­kiew1, złe czę­sto do­bre­mu oka­zy­ją da­je.

And. Maks. Fre­dro2
OSO­BY:
Cze­śnik Rap­tu­sie­wiczKla­ra – je­go sy­no­wi­ca3Re­jent Mil­czekWa­cław – syn Re­jen­taPod­sto­li­naPap­kinDyn­dal­ski – mar­sza­łek Cze­śni­kaŚmi­gal­ski – dwo­rza­nin Cze­śni­kaPe­reł­ka – kuch­mistrz Cze­śni­kaMu­la­rze, haj­du­ki, pa­choł­ki etc.
Sce­na na wsi.

AKT PIERW­SZY

Po­kój w zam­ku Cze­śni­ka, drzwi na pra­wo, le­wo i w środ­ku, sto­ły, krze­sła etc., gi­ta­ra an­giel­ska na ścia­nie.

SCE­NA PIERW­SZA

Cze­śnik, Dyn­dal­ski
Cze­śnik w bia­łym żu­pa­nie4, bez pa­sa i w szlaf­my­cy5 sie­dzi przy sto­le po pra­wej od ak­to­rów stro­nie, oku­la­ry na no­sie, czy­ta pa­pie­ry6 – za sto­łem, tro­chę w głę­bi, stoi Dyn­dal­ski, rę­ce w tył za­ło­żo­ne.

CZE­ŚNIK

jak­by do sie­bie
Pięk­ne do­bra w każ­dym wzglę­dzie –
La­sy – gle­ba wy­śmie­ni­ta –
Do­brą żo­ną pew­nie bę­dzie –
Co za czyn­sze! – To ko­bi­éta7!…
Trzy fol­war­ki!

DYN­DAL­SKI

Mi­ła wdo­wa.

CZE­ŚNIK

Ar­cy­mi­ła, ani sło­wa.
kła­dzie pa­pie­ry
Cóż, po­lew­ki8 dziś nie da­cie?
Dyn­dal­ski wy­cho­dzi.
Dłu­goż na czczo bę­dę cze­kać?
po krót­kim mil­cze­niu
Nie – nie trze­ba rze­czy zwle­kać –
Dyn­dal­ski, spo­tkaw­szy we drzwiach haj­du­ka9 nio­są­ce­go na ta­cy waz­kę, ta­lerz, chleb itd., od­bie­ra od nie­go i wra­ca, za­wią­zu­je ser­we­tą10 pod szy­ję Cze­śni­ko­wi, po­tem po­da­je ta­lerz z po­lew­ką, co wszyst­ko nie ta­mu­je roz­mo­wy.
Qua opie­kun11 i qua krew­ny,
Miał­bym z Kla­rą suk­ces pew­ny;
Ale Kla­ra mło­da, pło­cha,
Cho­ciaż dzi­siaj i po­ko­cha,
Któż za ju­tro mi za­rę­czy!

DYN­DAL­SKI

na­bie­ra­jąc na ta­lerz
Nikt ro­zum­ny, ja­śnie pa­nie,
Rzecz to śli­ska.

CZE­ŚNIK

ob­ra­ca­jąc się ku nie­mu
Tu sęk wła­śnie!
Na toż bym się, mo­cium pa­nie,
Ka­wa­ler­stwa dziś wy­rze­kał,
ude­rza­jąc w stół
By kto… niech go pio­run trza­śnie!
Dłu­go bę­dzie na to cze­kał,
po krót­kim mil­cze­niu, bio­rąc ta­lerz
Ma do­cho­dy wpraw­dzie znacz­ne –
Pod­sto­li­na ma znacz­niej­sze;
Z wdów­ką za­tem dzia­łać za­cznę.
po krót­kim mil­cze­niu
Ba­wi z na­mi – w do­mu Kla­ry,
Bo krew­niacz­ka jej da­le­ka,
Ale mnie się wszyst­ko zda­je…

DYN­DAL­SKI

Ona cze­goś wię­cej cze­ka.

CZE­ŚNIK

par­ska­jąc śmie­chem
Ona cze­goś… wię­cej… cze­ka…
A bo­daj­że cię, Dyn­da­lu,
Z tym kon­cep­tem! – Cze­goś cze­ka!
śmie­je się
Tfy!… jak­żem się uśmiał szcze­rze!
Cze­ka! – bar­dzo te­mu wie­rzę.
je­dząc i po krót­kiej chwi­li
Jesz­czeć mło­da jest i ona,
Ależ wdo­wa – do­świad­czo­na –
Zna pro­por­cją12, mo­cium pa­nie,
I nie ka­że fir­cy­ko­wać13,
Po ku­li­kach14 ba­lan­so­wać15.
po krót­kiej chwi­li
No – nie se­kret, żem nie­mło­dy,
Alem tak­że i nie­sta­ry.
Co?

DYN­DAL­SKI

nie­ko­niecz­nie przy­sta­jąc
Tać…

CZE­ŚNIK

ura­żo­ny
Mo­żeś młod­szy?

DYN­DAL­SKI

Mia­ry
Z me­go wie­ku…

CZE­ŚNIK

koń­cząc roz­mo­wę
Dam do­wo­dy.
Chwi­la mil­cze­nia.

DYN­DAL­SKI

skro­biąc się po­za uszy
Tyl­ko że to, ja­śnie pa­nie –

CZE­ŚNIK

Hę?

DYN­DAL­SKI

W mał­żeń­skim cięż­ko sta­nie:
Pan zaś, mó­wiąc mię­dzy na­mi,
Masz pe­do­grę16.

CZE­ŚNIK

nie­kon­tent
Ej, cza­sa­mi.

DYN­DAL­SKI

Kurcz żo­łąd­ka.

CZE­ŚNIK

Po prze­pi­ciu.

DYN­DAL­SKI

Ru­ma­ty­zmy17 ja­kieś łu­pią.

CZE­ŚNIK

znie­cier­pli­wio­ny
Ot, co po­wiesz, wszyst­ko głu­pio. –
Ten man­ka­ment18 nic nie zna­czy:
Wszak i u niej, co w ukry­ciu,
Bóg to tyl­ko wie­dzieć ra­czy;
I nikt pew­nie się nie spy­ta,
By­le tyl­ko w dal­szym ży­ciu
Mię­dzy na­mi by­ła kwi­ta19.

SCE­NA DRU­GA

Cze­śnik, Dyn­dal­ski, Pap­kin
Pap­kin po fran­cu­sku ubra­ny, przy szpa­dzie, krót­kie spodnie, bu­ty okrą­głe do pół łyd­ki; tu­pet20 i har­copf21, ka­pe­lusz sto­so­wa­ny22, pod pa­chą pa­ra pi­sto­le­tów; za­wsze pręd­ko mó­wi.

PAP­KIN

Bóg z wasz­mo­ścią, mój Cze­śni­ku.
Pę­dząc cwa­łem na roz­ka­zy
Za­mę­czy­łem szkap bez li­ku;
Wy­wró­ci­łem się sto ra­zy,
Tak że z no­wej mej ko­la­ski23
Gdzieś po dro­dze tyl­ko trza­ski24.

CZE­ŚNIK

A ja za to rę­czyć mo­gę,
Że mój Pap­kin tu pie­cho­tą
Przy­wę­dro­wał ca­łą dro­gę;
A na po­dróż da­ne zło­to
Gdzieś zo­sta­wił przy la­be­cie25.

PAP­KIN

po­ka­zu­jąc pi­sto­let
Patrz, Cze­śni­ku – po­znasz prze­cie…

CZE­ŚNIK

Cóż mam po­znać?

PAP­KIN

Wy­strze­lo­ny.
Wy­pa­lo­ny!

DYN­DAL­SKI

na stro­nie, od­cho­dząc
Gdzieś na wro­ny.

PAP­KIN

Gdzie, do ko­go, mil­czeć mu­szę,
Lecz nie kar­ty są przy­czy­ną,
Żem się w dro­dze spóź­nił nie­co.
Ani ziew­nął, na mą du­szę!
Tak z mej rę­ki wszy­scy gi­ną!

CZE­ŚNIK

po­pra­wia­jąc w mo­wie
Wszyst­kie.

PAP­KIN

Wszyst­kie?

CZE­ŚNIK

Ćmy, ko­ma­ry.

PAP­KIN

Wasz­mość ni­g­dy nie dasz wia­ry.

CZE­ŚNIK

Bom nie­głu­pi, mo­cium pa­nie.

PAP­KIN

Ach! co wi­dzę, tu śnia­da­nie.

CZE­ŚNIK

Ha, śnia­da­nie.

PAP­KIN

Ach! Cze­śni­ku!
Już to sześć dni i sześć no­cy
Nic nie mia­łem na ję­zy­ku.

CZE­ŚNIK

Jedz i słu­chaj!

PAP­KIN

Tak się sta­nie.
sia­da po dru­giej stro­nie sto­łu, jak do sie­bie
Strze­lam grac­ko26, rzecz to zna­na.

CZE­ŚNIK

Rzecz to zna­na, iż w mej mo­cy
Ka­zać za­mknąć wasz­mość pa­na
Za wia­do­me daw­ne spraw­ki.

PAP­KIN

za­stra­szo­ny
Za­mknąć! po co?

CZE­ŚNIK

Dla za­baw­ki.

PAP­KIN

Czyż nie znaj­dziesz lep­szej so­bie?

CZE­ŚNIK

Ci­cho! ci­szej! Ja to mó­wię,
By od­świe­żyć w twej pa­mię­ci,
Nim po­wie­rzę mo­je chę­ci,
Coś mnie wi­nien, a ja to­bie.

PAP­KIN

Ach, co ka­żesz, wszyst­ko zro­bię.
Był­bym za­raz do­padł ko­nia…
Bom jest jeź­dziec do­sko­na­ły:
Nie­chaj bę­dzie wzię­ty z bło­nia27,
Dzik to dzi­ki, lew to śmia­ły –
W mo­im rę­ku jak owiecz­ka,
Bom jest jeź­dziec do­sko­na­ły.

CZE­ŚNIK

A bo­daj­żeś!…

PAP­KIN

Tyl­ko po­zwól…
Kła­dłem na­wet w strze­mię no­gę,
Kie­dy na­gle wiel­ka sprzecz­ka
Przed­się­wzię­tą spaź­nia28 dro­gę;
A ta by­ła w tym spo­so­bie:

CZE­ŚNIK

Słu­chaj!…

PAP­KIN

Za­raz… Sze­dłem so­bie;
Mi­na tę­ga, włos w pier­ście­nie,
Gło­wa w gó­rę – a wej­rze­nie! –
Niech tru­chle­je płeć zdra­dziec­ka!

CZE­ŚNIK

Słu­chaj!…

PAP­KIN

Za­raz… Idę so­bie;
A wtem ja­kaś księż­na grec­ka;
Anioł! bó­stwo! zerk z ka­re­ty –
Gi­ną za mną te ko­bie­ty! –
Zerk więc na mnie – zerk ja na nią,
Ko­niec koń­cem po­ko­cha­ła,
Za­wo­ła­ła et ca­ete­ra…
Ksią­żę, ty­grys, lu­dzi zbie­ra…

CZE­ŚNIK

ude­rza­jąc w stół, aż Pap­kin pod­sko­czył w krze­śle
Ależ ci­cho!

PAP­KIN

Nad­toś ży­wy.

CZE­ŚNIK

A bez­boż­ny ty ję­zy­ku!
I tyr­kot­ny29, i kłam­li­wy.

PAP­KIN

Nad­toś ży­wy, mój Cze­śni­ku.
Gdy­bym tak­że, rów­nie to­bie,
Na­mięt­no­ści nie brał w ry­zy,
ude­rza­jąc w rę­ko­jeść szpa­dy
Ostrze mo­jej Ar­te­mi­zy30…
uprze­dza­jąc ude­rze­nie w stół Cze­śni­ka
Pro­szę mó­wić.

CZE­ŚNIK

po krót­kiej chwi­li
Oj­ciec Kla­ry
Ku­pił ze wsią za­mek sta­ry…

PAP­KIN

Fiu! – mój oj­ciec miał ich dzie­sięć.

CZE­ŚNIK

ude­rza w stół i mó­wi da­lej
Tu miesz­ka­my, jak­by so­wy;
Lecz co gor­sza, że po­ło­wy
Dru­giej zam­ku – czart dzie­dzi­cem.
Prze­strach Pap­ki­na.
Czy ina­czej? – Re­jent Mil­czek –
Słod­ki, ci­chy, z kor­nym li­cem,
Ale z dia­błem, z dia­błem w du­szy!

PAP­KIN

Jed­nak zgod­nie, jak są­sia­dy…

CZE­ŚNIK

Je­śli nie ja my­mi pso­ty,
Nikt go stąd już nie wy­ru­szy31.
Nie ma dnia bez sprzecz­ki, zwa­dy –
Lecz po­trzeb­ne i ukła­dy.
Pi­sać? – nie chcę do nie­cno­ty.
Iść tam? – śli­sko, mo­cium pa­nie:
Mógł­by otruć, za­bić skry­cie.
A mnie jesz­cze mi­łe ży­cie,
Więc dla­te­gom wy­brał cie­bie:
Bę­dziesz po­słem tam w po­trze­bie.

PAP­KIN

Za ten ho­nor ści­skam no­gi!
Wiel­ki czy­nisz swe­mu słu­dze,
Ale na­zbyt je­stem sro­gi:
Za­miast zgo­dy, woj­nę wzbu­dzę,
Bo do ry­cer­skie­go dzie­ła
Mat­ka w ło­nie mnie po­czę­ła;
A z po­wi­cia ślub unio­słem32,
Ni­g­dy w ży­ciu nie być po­słem.

CZE­ŚNIK

Czym ja ze­chcę, Pap­kin bę­dzie,
Bo mnie Pap­kin słu­chać mu­si.

PAP­KIN

Lecz po­ryw­czy w każ­dym wzglę­dzie,
Jak są­sia­da Pap­kin zdu­si,
Jak mu ku­lą łeb prze­wier­ci,
Jak na bi­gos go po­sie­ka –
Któż na­ten­czas spraw­cą śmier­ci?
Ko­góż za to ka­ra cze­ka?

CZE­ŚNIK

Bio­rę wszyst­ko na su­mie­nie.

PAP­KIN

Chciej roz­wa­żyć.

CZE­ŚNIK

Już się sta­ło.
Te­raz in­ne dam zle­ce­nie:
Mo­ści Pap­kin – ja się że­nię.

PAP­KIN

Ba!

CZE­ŚNIK

prze­drzeź­nia­jąc
Cóż to: ba?

PAP­KIN

Tak się cie­szę!
I w tę spra­wę chęt­nie spie­szę.
Po­wiedz, gdzie mam bły­snąć chwa­łą;
Mam­że zo­stać dzie­wo­słę­bem33?
Mam­że zmu­sić zbyt zu­chwa­łą?
Mam­że skło­nić zbyt nie­śmia­łą?
Mam­że, je­śli cu­dzą żo­ną,
Jej ty­ra­na prze­szyć ło­no?…

CZE­ŚNIK

Cóż, u dia­bła, za sza­leń­stwo!

PAP­KIN

Znasz, Cze­śni­ku, mo­je mę­stwo.

CZE­ŚNIK

Słu­chaj: mó­wiąc mię­dzy na­mi,
Bez mej chlu­by, twej ura­zy,
Wię­cej niż ty, mój Pap­ki­nie,
Mam ro­zu­mu ty­siąc ra­zy.
Pap­kin chce prze­rwać, co Cze­śnik zna­kiem wstrzy­mu­je.
Lecz roz­pra­wiać z nie­wia­sta­mi,
Owe ja­kieś ba­ła­mut­nie34,
Afek­to­we35 świe­go­ta­nie –
Niech mi za­raz łeb kto utnie,
Nie po­tra­fię, mo­cium pa­nie.
Ty więc mu­sisz swą wy­mo­wą…

PAP­KIN

Jest już two­ją – da­ję sło­wo –
Chcesz, przy­się­gnę – masz już żo­nę,
Bo ja szczę­ście mam sza­lo­ne:
Tyl­ko spoj­rzę, każ­da mo­ja,
A na każ­dą spoj­rzeć umiem.
Idę.

CZE­ŚNIK

Do­kąd?

PAP­KIN

Praw­da, nie wiem.

CZE­ŚNIK

Pod­sto­li­na…

PAP­KIN

Już ro­zu­miem.

CZE­ŚNIK

za­trzy­mu­jąc go
Tu ją cze­kaj.

PAP­KIN

Ani sło­wa!
Za go­dzi­nę jest go­to­wa.

CZE­ŚNIK

od­cho­dząc
Ja po­tra­fię ci od­wdzię­czyć.

PAP­KIN

Za Cze­śni­ka moż­na rę­czyć.

SCE­NA TRZE­CIA

PAP­KIN

sam
Cze­śnik wul­kan36 – aż nie­mi­ło.
Gdy­bym krót­ko go nie trzy­mał,
Nie wiem, co by z świa­tem by­ło.
po krót­kim my­śle­niu
Lecz nie bę­dę ja tu drzy­mał
I w po­dzie­le tak się zwi­nę:
Je­mu od­dam Pod­sto­li­nę,
Ma­lo­wi­dło nie­co sta­re;
So­bie we­zmę ślicz­ną Kla­rę.
Już od daw­na mam na­dzie­ję,
Że jej ser­ce mnie się śmie­je.
Już by pa­ra z nas do­bra­na
Za­lud­nia­ła Pap­ki­na­mi,
Gdy­by Cze­śnik, jak­by ścia­na,
Nie stał za­wsze mię­dzy na­mi.
po chwi­li
Znak dać mu­szę, że tu je­stem;
Nie­chaj lu­bym śpiew sze­le­stem
W lu­be, dro­gie uszko wpad­nie –
Ach, jak anioł śpie­wam ład­nie!
śpie­wa przy an­giel­skiej gi­ta­rze
„Có­ruś mo­ja, dzie­cię mo­je, co u cie­bie szep­ce?
Pa­ni mat­ko do­bro­dziej­ko, ko­tek mle­ko chłep­ce;
Oj kot, pa­ni mat­ko, kot, kot,
Na­ro­bił mi w po­ko­iku ło­skot.
Có­ruś mo­ja, dzie­cię mo­je, co u cie­bie stu­ka?
Pa­ni mat­ko do­bro­dziej­ko, ko­tek mysz­ki szu­ka;
Oj kot, pa­ni mat­ko, kot, kot,
Na­ro­bił mi w po­ko­iku ło­skot.
Có­ruś mo­ja, dzie­cię mo­je, czy ma ten kot no­gi?
Pa­ni mat­ko do­bro­dziej­ko, i srebr­ne ostro­gi;
Oj kot, pa­ni mat­ko, kot, kot,
Na­ro­bił mi w po­ko­iku ło­skot.37.”

SCE­NA CZWAR­TA

Pap­kin, Pod­sto­li­na ze drzwi pra­wych.

POD­STO­LI­NA

Wszak mó­wi­łam – al­bo ko­ty38,
Al­bo Pap­kin nam się zja­wił.

PAP­KIN

Żar­to­bli­wej peł­na we­ny39,
Pod­sto­li­no! pół anio­ła!
Ko­lo­sal­ny wzo­rze cno­ty
Po­śród he­mis­fer­nej sce­ny40,
Stroj­ny w mi­łość, lu­bość, wdzię­ki!
Po­zwól kor­nie ugiąć czo­ła
I na śnie­gu two­jej rę­ki
Zło­żyć ustek wy­ci­śnie­nie.
ca­łu­je w rę­kę
Słu­ga, służ­ka uni­żo­ny.

POD­STO­LI­NA

Cóż spro­wa­dza w na­sze stro­ny?

PAP­KIN

Mi­łe wszyst­kim nam zda­rze­nie.

POD­STO­LI­NA

Tym zda­rze­niem?

PAP­KIN

Twe za­mę­ście.

POD­STO­LI­NA

Mo­je?

PAP­KIN

Wła­śnie mia­łem szczę­ście
Mieć u sie­bie na wie­cze­rzy
Lor­da Pem­brok41, kil­ku pa­nów,
Ca­ły tu­zin szam­be­la­nów,
Dam nie­wie­le, ale ja­kich!

POD­STO­LI­NA

Któż z kim swa­ta?…

PAP­KIN

Szmer się sze­rzy:
Za mąż idzie pięk­na Han­na.
Ten za­pew­nia, ów nie wie­rzy,
Ale każ­dy z ócz mych czy­ta.
Wtem mi­le­di42, bóg-ko­bie­ta,
Lecz w za­zdro­ści dia­blik ma­ły,
Wciąż mnie szczy­piąc pod ser­we­tą,
Na pół z pła­czem dwa­kroć py­ta:
„Skąd masz stycz­ność z Han­ny lo­sem?”
Ach, spo­koj­ną bądź w tej mie­rze –
Szep­nę w uszko wdzięcz­nym gło­sem –
Przy­ja­cie­la Han­na bie­rze.

POD­STO­LI­NA

Ależ ko­go? po­wiedz, ko­go?

PAP­KIN

Wszy­scy wy­bór chwa­lą zgod­nie…
Bo nie chwa­lić jak­że mo­gą!

POD­STO­LI­NA

na stro­nie
Ha, ro­zu­miem…

PAP­KIN

Czło­wiek grzecz­ny43
I ma­jęt­ny, i sta­tecz­ny.

POD­STO­LI­NA

na stro­nie
Od Cze­śni­ka ma zle­ce­nie
I za­cho­dzi tak z da­le­ka
Tam, gdzie go się daw­no cze­ka.
Głu­pi mę­drek.

PAP­KIN

na stro­nie
Tam do li­cha!
Ona zer­ka, ona wzdy­cha –
Czy nie my­li się w oso­bie?
Mo­że we mnie… dał­żem so­bie!
A to pla­ga, bo­ska ka­ra:
Do mnie mło­da, do mnie sta­ra.
Jesz­cze zer­ka… czy sza­lo­na!
Tu żar­to­wać nie ma cze­go –
Zjadł­bym śle­dzia44 z rąk pa­tro­na45,
A mnie po co, na co te­go!
To już dłu­żej trwać nie mo­że.
do Pod­sto­li­ny
Po­zwól pa­ni: Cze­śni­ko­wi
Gra­tu­la­cję nie­chaj zło­żę.

POD­STO­LI­NA

Więc to je­go mam być żo­ną?

PAP­KIN

Ja­kież czy­nisz za­py­ta­nie?
Baj­kęż by to roz­gło­szo­no?

POD­STO­LI­NA

Baj­kę do­tąd…

PAP­KIN

Lecz się sta­nie
Wkrót­ce praw­dą – czy się my­lę?

POD­STO­LI­NA

Cie­ka­wo­ści skąd­że ty­le?

PAP­KIN

Gdy­by Cze­śnik roz­ognio­ny,
Wskroś prze­ję­ty twy­mi wdzię­ki,
Drgnął mi­ło­ścią i rzu­co­ny
Do nóg two­ich, bła­gał rę­ki?

POD­STO­LI­NA

Cie­szył­by się z od­po­wie­dzi.
od­cho­dzi w drzwi pra­we

PAP­KIN

sam
A że w każ­dej dia­blik sie­dzi,
Co pu­sto­ty roz­po­czy­na,
Je­no wspo­mnisz za­po­wie­dzi!
Bo kto mą­dry, niech mi po­wié:
Po ka­du­ka46 Pod­sto­li­na
Da­je rę­kę Cze­śni­ko­wi?

SCE­NA PIĄ­TA

Pap­kin, Cze­śnik wy­cho­dzi ze drzwi le­wych już ubra­ny.

CZE­ŚNIK

Cóż u czar­ta! ty spo­koj­ny,
Kie­dy Re­jent mnie na­pa­da
I otwar­tej żą­da woj­ny?
Lecz god­ne­go ma są­sia­da!
Da­lej żwa­wo! – niech, kto ży­je,
Bie­gnie, pę­dzi, zga­nia, bi­je!

PAP­KIN

Cóż się sta­ło?

CZE­ŚNIK

Mur na­pra­wia!
Mur gra­nicz­ny, trzech mu­ra­rzy!
On roz­ka­zał! on się wa­ży!
Mur gra­nicz­ny! – Trzech na mu­rze!
Trzech wy­bi­ję, a mur zbu­rzę!
Zbu­rzę, znisz­czę, aż do zie­mi. –

PAP­KIN

zmie­sza­ny, nie­chcą­cy po­wta­rza
Zbu­rzę, znisz­czę…

CZE­ŚNIK

Da­jesz sło­wo?
Zbierz więc lu­dzi – ru­szaj z nie­mi!
I je­że­li nie na­mo­wą,
To prze­mo­cą spędź z ro­bo­ty –
Ty się trzę­siesz?

PAP­KIN

To z ocho­ty.
Ale cze­kaj – słu­chaj wprzo­dy
Mo­jej szczyt­nej, pięk­nej ody.

CZE­ŚNIK

Co?

PAP­KIN

Tak, ody do po­ko­ju –
A je­że­li żą­dza bo­ju
Nie umilk­nie na głos Mu­zy…

CZE­ŚNIK

gro­żąc
Zo­stań. – Ale!…
od­cho­dzi

PAP­KIN

idzie za nim ze spusz­czo­ną gło­wą
Pew­ne gu­zy!

SCE­NA SZÓ­STA

Od­mia­na sce­ny. Ogród, ka­wał mu­ru ca­łe­go, od le­wej stro­ny ku środ­ko­wi pro­sty, od środ­ka w głąb sce­ny za­ła­ma­ny i w po­ło­wie zbu­rzo­ny, przy tej czę­ści mu­la­rze pra­cu­ją. Po le­wej stro­nie zu­peł­nie w głę­bi za czę­ścią ca­łe­go mu­ru basz­ta al­bo róg miesz­ka­nia Re­jen­ta, z oknem. Nie­co na przo­dzie po pra­wej stro­nie po­dob­ny róg miesz­ka­nia Cze­śni­ka. Al­ta­na po le­wej stro­nie na przo­dzie. Kla­ra prze­cho­dzi sce­nę. Wa­cław, wszedł­szy wy­ło­mem, skra­da się wzdłuż mu­ru i po­ka­zu­je się po­wtór­nie w al­ta­nie przy Kla­rze.
Kla­ra, Wa­cław

WA­CŁAW

Bli­skie na­sze po­miesz­ka­nia,
Bliż­sze ser­ca – ach, a prze­cie
Tak da­le­ko na tym świe­cie.

KLA­RA

Ja­kież no­we dziś żą­da­nia
Chmu­rzą ja­sność twe­go czo­ła?
Nig­dyż gra­nic, nig­dyż mia­ry –
Nic­że wstrzy­mać cię nie zdo­ła,
Na­wet mi­łość two­jej Kla­ry?

WA­CŁAW

Wi­dzieć cie­bie jed­ną chwi­lę,
Po­tem spę­dzić go­dzin ty­le
Bez twych oczu, twe­go gło­su –
I mam chwa­lić hoj­ność lo­su?

KLA­RA

Wspo­mnij, wspo­mnij, mój ko­chan­ku,
Ja­kie by­ły twe wy­ra­zy,
Gdy za­le­d­wie pa­rę ra­zy
Ze­szli­śmy się na kruż­gan­ku47.
„Po­zwól, dro­ga, ko­chać sie­bie,
O nic wię­cej łzy nie pro­szą;
Z mą mi­ło­ścią sta­nę w nie­bie
Bo­giem, bę­dę żył roz­ko­szą!”

WA­CŁAW

Co mó­wi­łem, nie wie­dzia­łem.

KLA­RA

Ko­chaj – rze­kłam – ja nie bro­nię;
Ale wkrót­ce, gdyś z za­pa­łem
Ci­snął w swo­ich mo­je dło­nie:
„Ko­chasz ty mnie, dro­ga Kla­ro?” –