Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Te walentynki Konstancja Oleksy musiała spędzić sama. Jedynym pocieszeniem był bukiet róż i czekoladowe serduszka, które za pośrednictwem kuriera otrzymała od przebywającego w delegacji męża. Gdy następnego dnia mężczyzna wraca do domu i odnajduje w wannie martwą żonę, wszyscy są przekonani, że podczas kąpieli kobieta miała zawał serca. Jednak sekcja zwłok ujawnia, że Konstancja Oleksy została otruta. Komisarz Oczko musi ustalić kto i dlaczego w tak podstępny sposób zamordował kobietę.
To cykl opowiadań kryminalno-sensacyjnych, których akcja rozgrywa się na Pomorzu. Polecamy kolejne części o śledztwach komisarza Oczko, i również cykl o komisarzu Andrzeju Papaji i cykl o detektywce Róży Wielopolskiej.
Tomasz Wandzel – Autor, który ma na swoim koncie powieści sensacyjne, kryminalne, obyczajowe oraz historyczne. Jest wielokrotnym stypendystą różnych instytucji, wspierających rozwój kultury m.in. Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mieszka w Prabutach, które często pojawiają się w jego twórczości. Zawodowo pracuje jako copywriter.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 98
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tomasz Wandzel
Zatrute serca
Tom 19. Komisarz Oczko
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o.
LIND & CO
@lindcopl
e-mail: [email protected]
Tytuł oryginału:
Zatrute serca
Tom 19 Komisarz Oczko
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Wydanie I, 2025
Projekt okładki: Daniel Rusiłowicz
Grafika na okładce: robert_em © Unsplash
Copyright © dla tej edycji:
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2024
ISBN 978-83-67978-25-5
Opracowanie ebooka Katarzyna RekWaterbear Graphics
Najpierw usłyszała ciche trele. Po chwili dołączył do nich delikatny szum, jakby przez korony drzew, w których skryła się ptasia orkiestra, przemknął powiew wiatru. Zwieńczeniem tej dźwiękowej uczty był narastający plusk leśnego strumienia. Konstancja znała na pamięć każdą nutkę i wiedziała, że za kilka sekund wszystko ucichnie, a w sypialni znowu zapanuje cisza. Cierpliwie doczekała do tej chwili i dopiero wtedy otworzyła oczy. Uwielbiała, gdy budził ją jakiś łagodny dzwonek budzika, a ten nazwany leśnym świtem należał do jej ulubionych. Sięgając po leżący na nocnej szafce smartfon, wiedziała, że kolejny kwadrans może poświęcić na sprawdzenie tego, co przez ostatnie kilkanaście godzin wydarzyło się w wirtualnym życiu rodziny, przyjaciół oraz znajomych. Gdzieś przeczytała, że ponad siedemdziesiąt procent ludzi w między piętnastym a pięćdziesiątym rokiem życia zaczynało dzień od przywitania się ze smartfonem. Czy był to dobry nawyk? Tego nie wiedziała. Jednak zdawała sobie sprawę, iż weszło jej to w krew tak mocno, że gdyby zrobiła psychotest pod tytułem: „Czy jesteś uzależniona od nowoczesnych technologii”, wynik sugerowałby konieczność konsultacji ze specjalistą od uzależnień. Kiedy ekran jej składanej motoroli, która zaskakiwała wszystkich, począwszy od współpracowników, a kończąc na kasjerkach zdumionych, że coś takiego w ogóle istnieje, a co więcej pozwala płacić zbliżeniowo, rozjaśnił się feerią barw, od razu zobaczyła SMS od męża. Tomek życzył jej miłego dnia i jakby przy okazji wspomniał, że święty Walenty ma dobrą pamięć.
No jasne, że ma – pomyślała, przypominając sobie dziesiątki prezentów, jakie przez pięć lat małżeństwa dostała od męża. Najczęściej były to ogromne bukiety krwistoczerwonych róż i pudełka jej ulubionych czekoladek z nadzieniem migdałowym. Nieco rzadziej bielizna, perfumy czy biżuteria. Tomek wręczał je przy okazji imienin, urodzin, rocznicy ślubu, walentynek, a czasami również bez powodu. Prócz wiadomości od przebywającego w delegacji męża otrzymała kilkanaście powiadomień z Instagrama i Facebooka. Przeważały te o tematyce walentynkowej, co nie było zaskakujące. W końcu dzień zakochanych świętowali wszyscy i na wszelkie sposoby. Nawet w jej firmie dział komunikacji zorganizował akcję „Podaruj walentynkę”. Do specjalnie przygotowanej urny, oczywiście w kształcie serca, można było wrzucać walentynki, które dzisiaj miały zostać doręczone do adresatów. Idea była banalna, ale pomysł musiał się spodobać, bo przeźroczysta urna z każdym dniem wypełniała się kopertami oraz laurkami. Konstancja uznała tę zabawę za dość prymitywną. Sama nie zamierzała brać udziału w tej komedii. Dlatego, kiedy cztery godziny później w progu jej biura pojawił się walentynkowy kurier w osobie Iwony z działu komunikacji, Konstancja nie potrafiła ukryć zaskoczenia. Przede wszystkim zdziwił ją strój koleżanki, która zamiast regulaminowego ubrania w stonowanych kolorach, miała na sobie różowy uniform amorka, ozdobiony dziesiątkami małych czerwonych serduszek, przebitych złotymi strzałami. Mimo dziwacznego przebrania Konstancja uznała, że Iwonę sprowadzają sprawy służbowe. Od kilku tygodni firma wprowadzała na rynek nowy produkt, więc ich kontakty na gruncie zawodowym znacznie się zacieśniły. Jednak te przypuszczenia bardzo szybko zostały rozwiane.
– Tobie też ktoś przysłał walentynkę – z tajemniczą miną oświadczyła Iwona, wyciągając z czerwonego pudełka niepozorną białą kopertę. Położyła ją na blacie biurka i bez słowa ruszyła dalej spełniać swój kurierski obowiązek.
Zdumiona Konstancja pomyślała, że doszło do nieporozumienia. Tym bardziej że w firmie pracowała jeszcze jedna dziewczyna nosząca takie imię, lecz jeden rzut oka na przesyłkę uświadomił jej, że o pomyłce nie może być mowy. Adresatem tajemniczego listu bez wątpienia była ona, o czym dobitnie świadczyło wydrukowane obok imienia nazwisko. Konstancja niechętnie sięgnęła po kopertę i przez dłuższą chwilę obracała ją w palcach. Czegoś podobnego się nie spodziewała. Lista potencjalnych utajonych wielbicieli, którzy w ten sposób chcieliby przekazać jej wiadomość, ograniczała się wyłącznie do jednej osoby. Tylko dlaczego ona miałaby to robić? Przecież wspólne ustalenia były takie, że zapominają o wydarzeniach z ostatniej integracyjnej imprezy, zorganizowanej w pałacu niedaleko Kościerzyny. Gdyby nie alkohol, a raczej jego nadmiar, nigdy nie doszłoby do tego incydentu. Nawet teraz na wspomnienie zwariowanej zabawy, której finałem była szalona noc w hotelowym pokoju, Konstancja nie potrafiła uwierzyć, że mogła posunąć się do czegoś takiego. Zawsze uważała siebie za kogoś twardo stąpającego po ziemi. Jednak kilkanaście kieliszków wina pokazały, że czasami rozsądek przegrywa ze zmysłami. Kiedy w tamten zimny, słoneczny, grudniowy poranek obudziła się z potwornym bólem głowy, kacem i wstydem, zrozumiała, że to, do czego doszło, nigdy więcej nie może się powtórzyć. Te kilka szalonych chwil zapomnienia mogło zrujnować jej uporządkowane życie, a ona nie miała zamiaru pozwolić, aby ta dzika erotyczna przygoda rozpieprzyła budowaną przez wiele lat rzeczywistość. Właśnie dlatego przy wspólnej kawie, wypitej w kilka dni po feralnym wyjeździe, zapadła decyzja, by tamtą grudniową noc wymazać z pamięci, a na pewno ukryć na samym dnie kufra zawierającego wspomnienia. Początkowo Konstancja zamierzała zniszczyć przesyłkę, nawet jej nie otwierając. Jednak w każdym człowieku zaszczepiony jest gen ciekawości. Gdyby wierzyć przysłowiu, to musiał on pochodzić od diabła, bo przecież ciekawość prowadziła do piekła. O tym, że tak jest, Konstancja przekonała się kilka chwil po rozdarciu koperty. W środku nie było żadnej laurki w serduszka, amorki czy złączone dzióbkami gołąbki, ale zwyczajna biała kartka firmowego papieru, do jakich w Farmopolu każdy miał dostęp. Jednak i ona nie zawierała wyznań, których Konstancja tak bardzo się obawiała, lecz coś znacznie gorszego. Prześlizgując się wzrokiem po kolejnych linijkach tekstu, czuła jak na jej czole i karku pojawiają się kropelki potu. Ktokolwiek był nadawcą tego listu, wiedział o wszystkim.
O kurwa mać – zaklęła w myślach, a słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości, przeniosła wzrok na swój smartfon. „Wpadnij do mnie na chwilkę” – przeczytała SMS od szefa.
No dobra, sprawy prywatne trzeba odłożyć na później – pomyślała, chowając kartkę do szuflady biurka. Następnie wyjęła z torebki małe lusterko, poprawiła makijaż i wyszła z biura. Kilkanaście sekund później zdecydowanym krokiem weszła do gabinetu dyrektora działu sprzedaży, usiadła na fotelu i posłała swojemu szefowi wyczekujące spojrzenie. Mocno wierzyła, że już wkrótce będzie to jej gabinet, jej fotel i jej biurko. Od pewnego czasu szeptano po kątach, że Piotr Gulbiński ma awansować na wiceprezesa, a wtedy ona zajmie jego miejsce. Za takim obrotem spraw przemawiał jej korporacyjny przebieg kariery. Zaczynała od specjalisty, a obecnie, choć pracowała w firmie dopiero cztery lata, była już kierownikiem działu.
– No dawaj Piotrek, bo mam jeszcze sporo rzeczy do ogarnięcia – ponagliła przełożonego, próbując zapomnieć o anonimie, którego treść przyprawiła ją o szybsze bicie serca. Teraz musiała skupić się na pracy, a niezapowiedziane wezwanie do miejsca, którego większość pracowników zwyczajnie się bała, nie wróżyło niczego dobrego. Co prawda ona nie odczuwała strachu przed Gulbińskim, więc w tej chwili nie towarzyszył jej lęk, ale ciekawość.
– Ty jak zwykle pragmatyczna – skwitował szef, dyskretnie zerkając na smartwatcha, który krótko zawibrował.
– Do konkretnych świat należy.
– Dobra, w takim razie przejdźmy do rzeczy. Podobno zdecydowałaś o nieprzedłużeniu umowy Magdalenie Kruczkowskiej?
No tak, mogłam się spodziewać, że ta leniwa glista poskarży się swojemu opiekunowi – pomyślała Konstancja.
– Magda ma najsłabsze wyniki z całego działu. W ostatnich trzech miesiącach nie przekroczyła nawet minimum dla swojego regionu – wyjaśniła spokojnie, wytaczając przeciwko kochance dyrektora najcięższe działa. O tym, że dziewczyna nagminnie spóźniała się do pracy, a zamiast ogólnie przyjętego dres codu wkładała na siebie klubowe ciuchy, nawet nie wspomniała. Doskonale zdawała sobie sprawę, że to od wyników sprzedaży zależał byt firmy. Dlatego każdy maleńki trybik odpowiedzialny za upłynnianie ich produktów musiał działać na pełnych obrotach, a Magda wyraźnie odstawała od pozostałej części zespołu.
– Wyniki są oczywiście najważniejsze – przyznał Gulbiński – lecz nie możemy zapominać o człowieku – dodał tonem miłosiernego samarytanina.
Konstancja miała wielką ochotę powiedzieć, że nie są żadną pieprzoną fundacją ani Caritasem, tylko firmą produkującą leki, więc biblijne przypowieści nie zwiększą sprzedaży. Jednak zamiast jałowej polemiki zdecydowała się na rzeczową dyskusję.
– Rozmawiałam z Magdą wiele razy, wskazując sposoby, które pozwoliłyby jej poprawić wydajność, ale mimo moich chęci pomocy, ta dziewczyna nie kiwnęła nawet palcem, aby zastosować którąś z moich rad. Dlatego dla dobra firmy postanowiłam nie przedłużać z nią umowy. Na szczęście wygasa ona z końcem miesiąca, więc mam jeszcze dwa tygodnie na znalezienie kogoś, kto ją zastąpi. Aplikacji jest sporo, zatem z wytypowaniem następcy nie powinno być problemu.
– Rozumiem twoje stanowisko, lecz chciałbym cię prosić o danie jej jeszcze jednej szansy – wtrącił Gulbiński. – Jej ojciec i ja znamy się jeszcze z czasów studiów i jesteśmy dobrymi przyjaciółmi – dodał, jakby ta okoliczność miała usprawiedliwić fakt zatrudniania kogoś, komu w głowie były wyłącznie imprezy, a pracę traktuje jako dodatek do życia.
– Dobrze – skapitulowała Konstancja, wiedząc, że odmawiając szefowi, może i wykaże się troską o kondycję firmy, ale z pewnością jej osobiste notowania w walce o jego fotel spadną o kilka dobrych punktów, a na to nie mogła sobie pozwolić. – Ale jeśli w marcu jej wyniki sprzedaży wciąż będą na tym samym poziomie, wtedy będziemy musieli się rozstać – dodała, nie zamierzając pozwolić, aby Gulbiński ograł ją do zera.
– To jest dla mnie oczywiste – zapewnił dyrektor.
Opuszczając gabinet szefa, Konstancja zastanawiała się, czy ojciec dziewczyny, o której przed chwilą rozmawiali, ma świadomość, że załatwiając córeczce pracę, niejako wepchnął ją do łóżka swojego przyjaciela, który w tych kwestiach kierował się zasadą hedonizmu, czego nawet specjalnie nie ukrywał, podrywając wiele swoich podwładnych. Rzecz jasna nie stosował żadnego mobbingu ani tym bardziej molestowania. Jego zachowanie zawsze cechowała wysoka kultura osobista, która w połączeniu z urodą i wrodzonym wdziękiem powodowała, że część z adorowanych kobiet traciła głowę. Z kolei, gdy któraś jasno dawała do zrozumienia, że nie ma ochoty na żadne romanse, wtedy Gulbiński odpuszczał.
Po powrocie do siebie Konstancja wysłała Magdalenie Kruczkowskiej e-mail z informacją o przedłużeniu umowy na kolejny miesiąc, a następnie zajęła się analizowaniem raportów z poprzedniego tygodnia. Musiała sprawdzić, czy rosnący trend sprzedażowy wciąż pnie się w górę. Na szczęście szybujące wykresy jasno pokazywały, że rozpoczęta kilka tygodni wcześniej kampania reklamowa przynosi oczekiwane efekty. Pojawiła się zatem szansa na zamknięcie kwartału nowym rekordem. Tak spektakularny sukces mógł jej pomóc w awansie, za którym szedł nie tylko tytuł dyrektora, ale również wzrost wynagrodzenia, choć to ostatnie nawet teraz było na bardzo satysfakcjonującym poziomie. Rozmyślania o przeszłości przerwał cichy dzwonek telefonu stacjonarnego. Widząc, że telefonuje Hania z recepcji głównej, Konstancja od razu domyśliła się, że kurier dostarczył zapowiadany przez męża prezent. Recepcjonistka potwierdziła te podejrzenia, pytając jednocześnie, co ma zrobić z kwiatami.
– Bądź tak dobra i postaw je w pokoju socjalnym. Wezmę je, gdy będę wychodziła z pracy – poprosiła Konstancja. Nigdy nie przynosiła prezentów od Tomka do swojego biura, uważając, że wprowadziłyby w jej zawodową przestrzeń element prywatności, może nawet intymności, a tego po prostu nie chciała. Swoją pracę traktowała z wielkim profesjonalizmem i starała się nie dopuszczać do niej życia osobistego. Dawniej, gdy dzieliła biuro z innymi osobami, nie było to łatwe, bo współpracownicy co rusz rozmawiali o tym, gdzie jadą na weekend czy na jakim byli filmie. Jednak odkąd została kierownikiem, miała własny gabinet i nie musiała słuchać prywatnych wynurzeń innych ludzi, a tym bardziej brać w nich udziału.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tomasz Wandzel
Chłopiec z Kresów – historia prawdziwa
Hycel
Dom w chmurach
Blanka L – Sława, pieniądze i seks
Kłamstwa i sekrety – historia Róży Wittelsbach
Chwila prawdy – niewiarygodna historia Krystyny Górskiej
Chłopiec, który przeżył Auschwitz – historia prawdziwa
Grzeczna dziewczynka
Żółty długopis
Córka zakonnika
Zwłoki przy molo.
Cykl Komisarz Andrzej Papaj
Dotrzeć do prawdy
, tom 1
Uciec od prawdy
, tom 2.
Cykl Róża Wielopolska
Czyste zło
, tom 1
Święte zło
, tom 2.
Cykl Sopockie tango
Sopockie tango
, tom 1
Ostatnie tango w Sopocie
, tom 2.
Cykl Komisarz Oczko
Pierwsza sprawa
, odcinek 1
Skutek śmiertelny
, odcinek 2
Przerwać milczenie
, odcinek 3
Córka milionera
, odcinek 4
Świąteczny wampir
, odcinek 5
Śmierć na służbie
, odcinek 6
Ostatni samobójca
, odcinek 7
Czas śmierci
, odcinek 8
Śmiertelny turnus
, odcinek 9
W obronie własnej
, odcinek 10
Krwawe party
, odcinek 11
Człowiek z koneksjami
, odcinek 12
Sowica
, odcinek 13
Oko za oko
, odcinek 14
Cukierek albo śmierć
, odcinek 15
Dziwny wypadek
, odcinek 16
Zgon Świętego Mikołaja
, odcinek 17
Kasjerka
, odcinek 18
Zatrute serca
, odcinek 19
Śmierć podcastera
, odcinek 20
Sacrum
, odcinek 21
Ostatni skok
, odcinek 22
Najwyższa wygrana
, odcinek 23
Dwa strzały
, odcinek 24
Dowody winy
, odcinek 25
Martwa panna młoda
, odcinek 26
Ostatnia sprawa
, odcinek 27