Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Kiedy dziadek Matyldy zachorował, dziewczynka i jej nowy szczeniak Tobi musieli zamieszkać u cioci, w domu nad rzeką. W końcu udaje im się zadomowić w nowym miejscu. Pewnego dnia ulewny deszcz zalewa okolicę, a Tobi zostaje uwięziony w domu. Czy ktoś zdoła go uratować na czas?
„Zaopiekuj się mną” to bestsellerowe książki autorstwa Holly Webb, które pokochały dzieci na całym świecie! Znajdziecie w nich wzruszające opowieści o przyjaźni między dziećmi a zwierzętami. To nie tylko przyjemność z czytania, ale również nauka empatii, wrażliwości i odpowiedzialności za zwierzę.
Cykl „Zaopiekuj się mną” to dobry pomysł na pierwsze samodzielne czytanie. Tytuły skierowane są do dzieci w wieku 6-8 lat i charakteryzują się prostym tekst i dużą czcionką. W środku znajdują się czarno-białe ilustracje, które z pewnością uatrakcyjnią lekturę każdemu dziecku.
To seria obowiązkowa dla każdego małego fana czworonogów!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 58
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tytuł oryginału: The Hero Puppy
Tekst: Holly Webb
Ilustracje: Sophy Williams
Przekład: Agnieszka Kasprzyk
Redaktor prowadzący: Katarzyna Kosiek
Redakcja: Katarzyna Malinowska
Korekta: Aleksandra Dąbała
Opracowanie graficzne okładki i skład: Monika Nowicka
Text copyright © Holly Webb, 2024 Illustrations copyright © Sophy Williams, 2024 Author photograph copyright © Charlotte Knee Photography
First published in Great Britain in 2024 by Little Tiger, an imprint of the Little Tiger Press Limited 1 Coda Studios, 189 Munster Road, London SW6 6AW
© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o., Warszawa 2025 All rights reserved
Wydanie I
Wszystkie prawa zastrzeżone. Przedruk lub kopiowanie całości albo fragmentów książki możliwe są tylko na podstawie pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-8388-302-1
Wydawnictwo Zielona Sowa Sp. z o.o. 00-807 Warszawa, Al. Jerozolimskie 94 tel. 22 379 85 50, fax 22 379 85 [email protected]
Konwersja do formatu ePub 3: eLitera s.c.
Dla Molly
– A to jest Tobi...
Matylda westchnęła. Na stronie internetowej schroniska było tyle psów, w różnym wieku i różnej wielkości, że trudno było wybrać jednego, ale Tobi natychmiast przyciągnął jej uwagę. Wydawało jej się, że na każdym zdjęciu spogląda z wielką nadzieją w obiektyw aparatu. Zupełnie jakby czegoś szukał. Matylda poczuła, że bardzo chce, aby to właśnie jej szukał Tobi.
– Mówiłaś, że to on ci się podoba? – Pani Joanna, pracowniczka schroniska, uśmiechnęła się do nich i zachęciła dużego, długonogiego szczeniaka do przejścia przez drzwi.
Tobi ostrożnie wyjrzał na zewnątrz. Matylda widziała, jak uważnie przygląda się wszystkim. Pomyślała, że przerażające musi być takie wejście do pomieszczenia, w którym jest pełno obcych ludzi. Pani Joanna wyjaśniła im, że lepiej byłoby, gdyby siedzieli, kiedy Tobi do nich podejdzie. Chodziło tu zwłaszcza o tatę Matyldy, ponieważ był wysoki i mógłby przestraszyć szczeniaka.
– Pamiętaj, pozwólmy mu, żeby sam się do nas zbliżył – przypomniał tata, a Matylda pokiwała głową.
Bardzo chciała podejść do Tobiego, pogłaskać go i okazać mu zainteresowanie, ale zachowała ciszę i spokój.
Pani Joanna prowadziła szczeniaka na smyczy, pozwalając mu, aby obwąchał każdą osobę.
– Cześć, Tobi – szepnęła Matylda.
Tobi obwąchiwał właśnie spodnie taty, ale rozpoznał swoje imię, dlatego odwrócił się i spojrzał na nią, a potem podszedł, żeby ją obwąchać. Miał na pysku miękkie futerko, z którego wystawały ostre wąsiki. Matylda nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem, gdy Tobi szturchnął ją nosem w kolana.
– Lubi cię, kochanie – szepnął tata i uśmiechnął się szeroko.
A Matylda zapytała panią Joannę z nadzieją:
– Czy mogę go pogłaskać?
– Oczywiście. Jest bardzo przyjazny. Pozwól mu, żeby najpierw obwąchał twoją dłoń. Daj mu trochę czasu, aż oswoi się z tym, co chcesz zrobić.
Matylda wyciągnęła dłoń do Tobiego i zdała sobie sprawę, że znowu wstrzymała oddech. Tak bardzo jej zależało, żeby piesek ją polubił.
Tobi spojrzał na nią.
Dziewczynka zauważyła, że szczeniak ma duże, ciemne oczy. Na jego pysku malowała się ta sama nadzieja, co na zdjęciach ze strony schroniska. Ze spojrzenia Tobiego można było odczytać: „Proszę, zaopiekuj się mną. Bądź moim człowiekiem”. Szczeniak cały czas na nią patrzył, a po chwili polizał jej palce wielkim, różowym językiem. Matylda ponownie zachichotała.
– Jesteś taki słodki – szepnęła. – Chciałbyś być naszym psem?
Rodzice też potraktowali Tobiego serdecznie i pokazali małemu braciszkowi Matyldy, Leonkowi, jak może ostrożnie pogłaskać szczeniaka po łebku.
– Możecie się z nim pobawić – zasugerowała pani Joanna. Przysunęła bliżej koszyk z zabawkami i podała Leonkowi piłkę. – Chcesz rzucić piłkę Tobiemu?
Braciszek Matyldy zgodził się z promiennym uśmiechem, a potem rzucił piłkę tak, że mało brakowało, a wylądowałaby jego tacie na głowie. Leonek miał tylko trzy lata. Matylda przewróciła oczami. Tobiemu to jednak w ogóle nie przeszkadzało. Szczeknął rozemocjonowany, co spowodowało, że Leonek pisnął i zakrył uszy rączkami. Tobi skoczył za piłką i ją złapał, ale prawie się przy tym przewrócił o swoje łapy.
Mama Matyldy parsknęła śmiechem, a tata pokręcił głową.
– Tobi zachowuje się tak samo jak Leonek. Potyka się o własne nogi!
– Nie, Leonek nie! – zaprotestował rozgniewany chłopiec.
– Oczywiście, że nie – uspokoiła go mama. – Po prostu rośniesz, tak jak Tobi.
Rzucali teraz piłkę Tobiemu, a szczeniak prawie zrozumiał, że musi ją oddać, zanim ktoś będzie mógł ją znowu rzucić. Musiał tylko się do tego przekonać. W końcu wypuścił piłkę z pyska tuż przy nogach mamy i położył się obok, ziewając.
– Zmęczyliście go. – Pani Joanna się uśmiechnęła. – Jest jeszcze bardzo młody, więc energia pojawia się u niego i znika.
Matylda uklękła obok Tobiego i zaczęła głaskać ostrożnie jego wielkie, miękkie uszy. Szczeniak ziewnął ponownie i oparł się o jej nogę. Dziewczynka czuła, jak piesek się odpręża z przymkniętymi oczami.
– Jest wspaniały – powiedziała mama z uśmiechem. – I taki przyjazny!
– Z pewnością bardzo dobrze się przy was czuje – odparła powoli pani Joanna. – Jednak wydaje nam się, że gdy dorośnie, będzie naprawdę duży. Jest mieszańcem owczarka niemieckiego z jakimś innym, nieznanym psem. Dostał imię od jednej z naszych wolontariuszek.
Pracownica schroniska popatrzyła z zamyśleniem na rodziców Matyldy, a zwłaszcza na Leonka, który siedział na kolanach taty, przyglądając się drzemiącemu szczeniakowi szeroko otwartymi oczami.
– Trudno jest oszacować, jak wielki będzie pies, gdy dorośnie. Tobi został znaleziony jako maleńki szczeniak. Nie mam pojęcia, jak wyglądali jego rodzice. Wiem, że teraz jest słodki i puszysty. Ale czy jesteście państwo pewni, że poradzicie sobie z wielkim mieszańcem owczarka niemieckiego?
Matylda zerknęła zmartwiona na mamę i tatę. Tobi był taki kochany. Mimo swojego dużego rozmiaru, zachowywał się bardzo ostrożnie. Nawet spokojniej, niż myślała. Jednak widziała, jakie ma wielkie łapy, a jego klapnięte, aksamitne uszy też wyglądały na spore. Tata mówił, że szczeniaki wyrastają na duże psy, jeśli mają duże łapy. Może rodzice uważają, że Tobi jest dla nich za duży.
Tata kiwnął głową.
– Wiem, co ma pani na myśli, zwłaszcza przy tak małym dziecku jak Leonek. Jednak nasz ostatni pies był właśnie owczarkiem niemieckim – wyjaśnił. – To była suczka, olbrzymia, ale bardzo, bardzo cierpliwa. Myślę, że to są wspaniałe, mądre psy. Wiemy, że musimy być ostrożni. Nie możemy zostawić Tobiego sam na sam z Matyldą i Leonkiem, ale bardzo nam zależy na tym, aby zamieszkał z nami pies. Gdy podrośnie, będziemy wszyscy chodzić razem na długie spacery.
– Doświadczenie z owczarkiem niemieckim to dobra rzecz – odpowiedziała cicho pani Joanna. – Widzę też w notatkach, że wizyta przedadopcyjna u państwa w domu wypadła pomyślnie. Macie duży ogród. Tobi na pewno będzie potrzebował przestrzeni... Oczywiście, jesteśmy gotowi pomóc, jeśli pojawią się jakieś problemy. Wolelibyśmy, żeby w ostateczności Tobi wrócił do nas. Nie szukajcie mu samodzielnie nowego domu.
– Ale my go nie będziemy chcieli oddać! – odezwała się przejęta Matylda.
Dorośli się zaśmiali. Jednak dziewczynka powiedziała to, co myślała i czuła.
Jeśli zabiorą ze sobą do domu tak cudownego psa, to dlaczego mieliby kiedykolwiek zechcieć go oddać?
Tobi siedział w bagażniku auta, drżąc i wyglądając przez pręty podróżnej klatki. Miał w niej miękki kocyk, na którym mógł się położyć, dostał też swój ulubiony gryzak ze schroniska. Nie umiał się jednak uspokoić ani zająć linką z zawiązanymi na niej supłami. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek w życiu tak podróżował. Samochód trząsł się tak dziwnie, było w nim głośno, dookoła unosiło się tyle zapachów! Ludzie, dym z rury wydechowej i wiele innych rzeczy, których nie potrafił rozpoznać. Tobi położył płasko uszy i zapiszczał. Chciał wrócić do swojego bezpiecznego, małego kojca w schronisku.
– Tato, on się boi! Nie podoba mu się jazda autem. Czy możemy jechać wolniej?
– Możemy. Ale jeśli Tobi nie lubi jazdy samochodem, to powinniśmy jak najszybciej dojechać do domu i go wypuścić. Jestem pewien, że się przyzwyczai, kochanie. Nie martw się. Porozmawiaj z nim! Może to, co powiesz, pomoże mu poczuć się lepiej.
– Hej, Tobi... – Matylda, na której kolanach Tobi zasnął, odwróciła się teraz na tylnym siedzeniu i spojrzała na niego. – Nie płacz, kochany. Zaraz dojedziemy do domu. Tata cię wypuści z bagażnika, a potem pojedzie do dużego sklepu zoologicznego i kupi wszystko, czego potrzebujesz. Posłanie, miski i jedzenie! Specjalne jedzenie dla szczeniaków. Bardzo zdrowe!
Tobi, słuchając dziewczynki, wysunął nos przez pręty klatki i położył go na oparciu siedzenia.
Lubił dźwięk jej głosu. Mówiła szybko, jakby się czymś martwiła (tak samo jak on), ale jej głos brzmiał miękko i delikatnie.
Matylda sięgnęła w jego stronę, żeby mógł powąchać jej dłoń. Tobi polizał ją ostrożnie. Dziewczynka się zaśmiała i to też był dobry dźwięk. Tobi poczuł, że jego uszy nie są już tak płasko przyciśnięte do głowy, przestał się bać i dyszeć. Auto nie wydawało się już takie okropne i pełne hałasu oraz różnych zapachów jak wcześniej.
Matylda mówiła nadal, a w jej głosie było słychać radość.
– I smycz! Musimy ci kupić nową obrożę i smycz, prawda? Pani Joanna powiedziała, że nie możesz jeszcze chodzić na długie spacery, ale na krótkie już tak. Będzie super. Zabierzemy cię do parku, pójdziemy przez las nad jezioro. Może odwiedzimy ciocię Karolinę i pójdziemy nad rzekę. To nie jest tak daleko od nas. Założę się, że ci się spodoba...
Tobi pacnął ogonem w kocyk, gdy słuchał spokojnej opowieści dziewczynki.
Może wszystko będzie dobrze?
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu
Ten rozdział jest dostępnytylko w pełnej wersji książki.
Zapraszamy do zakupu