Umowa stoi - Daniel Geey (przedmowa: Gianluca Vialli) - ebook

Opis

Otwiera oczy na sprawy, o których nigdy nie myślałeś!

Odszkodowanie za zwolnienie trenera. Zatrudnienie nowej gwiazdy. Negocjacje sprzedaży praw telewizyjnych. Wielomilionowe przejmowanie klubów. Daniel Geey ma wszystkie te zagadnienia w małym palcu. Jako jeden z czołowych piłkarskich prawników na co dzień współpracuje z największymi klubami z Premier League i piłkarzami ze światowego topu, dbając, by nikomu nie stała się finansowa krzywda.

Umowa stoi pozwala nam poznać angielską ligę piłkarską od nieco innej strony. Mniej liczą się tutaj piękne bramki i efektowne parady, możesz się za to dowiedzieć, który piłkarz musiał zapłacić 80 tysięcy funtów za to, że przez chwilę było mu widać majtki, któremu Szwedowi zakazano w kontrakcie latania w kosmos albo który zawodnik wymagał w swojej umowie zapisu o sfinansowaniu lekcji gotowania dla jego żony.

Wielkie pieniądze, kontraktowe zawiłości i wierność barwom klubowym będąca tylko kwestią ceny – tak wygląda świat współczesnego futbolu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 325

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (36 ocen)
15
15
4
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
TBekierek

Dobrze spędzony czas

Kulisy piłki nożnej o ktorych-oprócz kwoty transferowej-czesto nie wiemy. Polecam
00

Popularność




Dla Issie i Livi.

Patrzcie w gwiazdy i twardo stąpajcie po ziemi

Gianluca VialliWprowadzenie

Mój pierwszy zawodowy kontrakt podpisałem w 1980 roku. Miałem 16 lat, związałem się z klubem Cremonese. Po radę mogłem się wtedy zgłosić jedynie do AIC, włoskiego odpowiednika Professional Footballers’ Association. W tamtych czasach piłka nożna tworzyła samowystarczalny ekosystem: pieniądze zostawały w naszym środowisku, nie było żadnych prawników, banków ani agencji − nawet agenci stanowili względną rzadkość. Ponad dziesięć lat później, w 1992 roku, przeszedłem z Sampdorii do Juventusu. Znów w transferze tym nie uczestniczył żaden agent ani prawnik. Paolo Mantovani, prezydent Sampdorii, zapytał, na czym mi zależy, a potem w moim imieniu negocjował bezpośrednio z Juventusem. To on załatwił mi kontrakt, na mocy którego odszedłem z jego klubu.

W połowie lat 90. angielska Premier League przecierała szlaki − tworzyła z piłki produkt medialny typu premium i sprzedawała go na cały świat. Wtedy popłynęły pieniądze. Wielu moich kolegów podpisało umowy z agentami i prawnikami, by ci negocjowali w ich imieniu kontrakty komercyjne oraz transfery. W 1996 roku miał miejsce mój ostatni transfer w karierze, do Chelsea. Wtedy też po raz pierwszy korzystałem z pomocy agenta. Dla nas, piłkarzy, to była zupełnie nowa rzeczywistość, w której musieliśmy szybko nauczyć się odnajdywać. Musieliśmy zacząć postrzegać samych siebie w zupełnie nowy sposób: jako marki, produkty, towar, który można kupować i sprzedawać.

Od tamtej pory minęło nieco ponad 20 lat i futbol zmienił się nie do poznania. Dzięki przychodom ze sprzedaży praw transmisyjnych w piłce nożnej jest więcej pieniędzy niż kiedykolwiek wcześniej, a to winduje kwoty transferów, zarobki piłkarzy, kwoty umów sponsorskich oraz przychody komercyjne. W tym nowym świecie trudno sobie wyobrazić, żeby młody piłkarz miał podpisać kontrakt − z nowym lub dotychczasowym klubem − bez pomocy agentów, prawników, a czasem również doradców marketingowych i specjalistów ds. PR. Jeszcze trudniej wyobrazić sobie 28-letniego napastnika z 59 występami w reprezentacji narodowej na koncie, jak zawierza kwestię negocjowania warunków swojego transferu prezydentowi dotychczasowego klubu.

Na najwyższym poziomie dzisiejszej piłki agenci, prawnicy, banki, agencje marketingowe i PR-owe odgrywają istotną rolę. Wprowadzenie tych specjalistów do świata futbolu przyniosło korzyści samej dyscyplinie, jak i zawodnikom: zwiększyły się standardy, jeśli chodzi o rzetelność finansową, dobre praktyki komercyjne oraz ochronę prawną sportowców, których kariera jest przecież krótka. Oczywiście przy okazji każdego kolejnego okna transferowego w prasie pojawiają się artykuły o tym, kto tak naprawdę korzysta na tych olbrzymich kwotach obecnych w futbolu − media zastanawiają się, co dzieje się za kulisami i czy wszystkie podejmowane tam działania na pewno są zgodne z prawem.

Daniel został mi przedstawiony przez naszego wspólnego znajomego. Poprosił mnie, bym zaangażował się w działalność Football Aid, organizacji charytatywnej, którą wspiera. Od tamtej pory dobrze poznałem Daniela i darzę go wielkim szacunkiem jako autorytet w kwestiach prawnych i biznesowych związanych z piłką. Ta książka stanowi dowód nie tylko jego obszernej wiedzy, ale także tego, że potrafi nawet najbardziej złożone kwestie przedstawić w sposób jasny i ciekawy. Nie znam nikogo, kto lepiej ukazałby tę fascynującą branżę od kuchni.

− Luca Vialli

Gra, która się zmienia

W minionych latach drastycznie zmieniło się to, w jaki sposób konsumujemy piłkę nożną. Dorastałem w latach 80., gdy transmisje meczów na żywo stanowiły wielką nowinkę. W telewizji pokazywano futbol tylko raz na jakiś czas, a w gazetach też się o nim nie rozpisywano. Oznaczało to, że moim głównym źródłem informacji była lokalna prasa, na przykład „Liverpool Echo” i „Daily Post” – dwie strony na co dzień, kilka dodatkowych w dniu meczu i nazajutrz. Nic dziwnego, że pochłaniałem wszelkie doniesienia piłkarskie, jakie wpadły mi w ręce.

Coś takiego jak plotki transferowe w zasadzie wtedy jeszcze nie istniało. Później pojawiła się telegazeta, telewizyjna usługa informacji tekstowych, dzięki której zyskałem dostęp nawet do dziesięciu stron wiadomości piłkarskich dziennie. W ten sposób w moim życiu narodziła się nowa tradycja. Zaraz po szkole pędziłem do domu, chwytałem pilota i oddawałem się lekturze stron 302–312, by dowiedzieć się, że chodzą słuchy o zainteresowaniu Liverpoolu konkretnym piłkarzem i ile miałby on kosztować. Dla mnie było to coś wspaniałego. Szczególnie mrocznie wspominam dzień, w którem wróciłem do domu i dowiedziałem się, że Roy Keane podpisał kontrakt z Manchesterem United. To był internet mojego pokolenia, moje pierwsze doświadczenia z epoką cyfrową.

W tamtych latach niezwykłą popularnością cieszyły się mistrzostwa świata w piłce nożnej. Możliwość odkrywania nowych piłkarzy i poznawania ich umiejętności na tych turniejach otworzyła mi oczy na szeroki świat futbolu, na egzotycznych zawodników i egzotyczne ligi.

W okresie, gdy bywałem na większości meczów, które Liverpool rozgrywał u siebie, pojawił się kolejny sposób pozyskiwania najnowszych plotek transferowych, a mianowicie specjalne infolinie, za połączenia z którymi płaciło się określone stawki. Jestem przekonany, że dzięki temu, ile kosztowały połączenia z tymi numerami, mój tata należał do pierwszej fali użytkowników internetu. Zainstalowano nam w domu modem telefoniczny, który był powolny i wydawał dziwne piski, ale dawał też dostęp do aktualizowanych na bieżąco wiadomości piłkarskich oraz forów poświęconych futbolowi.

Nagle piłka nożna znalazła się wszędzie. Stała się sednem naszych rozmów przy kolacji, gdy najsensowniej wypowiadała się mama (a czasem tata!). Dyskutowaliśmy o taktyce, menedżerach, piłkarzach, meczach, rywalach i historii.

Potem poszedłem na studia, gdzie dzienną dawkę wiadomości piłkarskich przyjmowałem za pośrednictwem agregatora treści NewsNow. Udało mi się nawet napisać pracę dyplomową na temat zmian w systemie transferowym FIFA oraz przypadku belgijskiego piłkarza Jeana-Marca Bosmana (więcej o nim piszę na s. 73). Tak oto po raz pierwszy pomyślałem, że moje dwie największe życiowe pasje – futbol i prawo – da się połączyć.

Wkrótce znalazłem się w sytuacji, której wielu mogłoby mi pozazdrościć. Zamiast ograniczać się do konsumowania piłki (która zdążyła już stać się ważnym elementem światowej branży rozrywkowej), mogłem też publikować własne przemyślenia na jej temat. Zacząłem pisać bloga, a moje uwagi i opinie były przekazywane dalej za pośrednictwem wyszukiwarek, Twittera, Facebooka i Instagrama.

Odkąd zostałem prawnikiem, dostałem szansę pracy przy licznych dużych przejęciach w świecie piłkarskim, transferach i sporach. Przy okazji poznałem wielu fantastycznych ludzi z tego środowiska. Oczywiście w praktyce wygląda to tak, że życie prawnika specjalizującego się w futbolu rzadko bywa ekscytujące. Owszem, umowy finalizuje się w sali posiedzeń zarządu i tam też robi się oficjalne zdjęcia dla mediów, ale większość drobiazgowych negocjacji prowadzona jest na WhatsAppie. Wymieniam górę e-maili, dzwonię do mojego klienta 40 razy dziennie, a potem i tak ostatnie szczegóły ustala się w późnych godzinach nocnych, żeby nie powiedzieć, że nad ranem. Zdarzało się, że pomagałem klientowi negocjować transfer, jednocześnie odbierając dzieci ze szkoły. Zdarzało mi się być na wakacjach i musieć wrócić do pracy, bo transfer został mniej więcej dogadany i piłkarz nazajutrz miał się zjawić w swoim potencjalnym nowym klubie. Pracowałem przy negocjowaniu umów na plaży, w śniegu, na jachtach oraz w górach (gdzie co chwila gubiłem zasięg). Ktoś może myśleć, że te negocjacje mają charakter rutynowy, ale to rzadko tak wygląda, za to poczta elektroniczna i smartfony sprawiają, że dzisiaj coraz trudniej o fizyczne przeszkody uniemożliwiające finalizację jakiejś umowy.

Mimo to do dziś nie przestaje zadziwiać mnie nieco delikatny charakter tej branży. Wystarczy pechowa kontuzja kolana albo agresywny wślizg rywala, by kariera piłkarza dobiegła końca. Wystarczy jeden nieodpowiedni tweet, by zawodnik został zawieszony na określony czas. Wystarczy kilka nieudanych meczów, by menedżerowi pokazano drzwi. Agenci żyją w ciągłym strachu, że stracą swoje największe gwiazdy, choć w budowanie relacji z nimi włożyli wiele lat ciężkiej pracy. Właściciele, którzy nierzadko uratowali swój ukochany klub z dzieciństwa przed bankructwem, później muszą radzić sobie z falą krytyki, gdy zespół nie gra najlepiej.

Awans, spadek, zwycięski gol strzelony w ostatniej minucie, brak awansu do finału, przegrana w serii rzutów karnych na mundialu, kontuzje, rehabilitacja, negocjowanie kontraktów, prośby piłkarzy o transfer, kluby wypychające zawodników gdzie indziej – oto codzienność definiująca branżę futbolową. Tutaj nic nie jest czarne albo białe. Liczą się niuanse i kontekst.

To, dlaczego dany artykuł został napisany, jest dokładnie tak samo ważne jak jego treść. Każdy dąży do realizacji jakichś swoich celów. Agent zawodnika chce wynegocjować nowy, bardziej atrakcyjny kontrakt, a klub chce tonować oczekiwania fanów. Ilość dostępnych informacji, artykułów, reportaży publikowanych w sieci potrafi być naprawdę przytłaczająca, ale z tego wszystkiego rodzi się nowa branża tworzenia treści, która zmienia oblicze piłki nożnej, świata i rozrywki jako takiej.

Netflix, YouTube czy SkySports oferują nam wielokrotnie więcej treści, niż mieliśmy do dyspozycji kiedyś. Dawniej najważniejszy był konkretny sport i tyle. Dzisiaj wybierasz sobie ulubiony program telewizyjny, masz ulubionego vlogera na YouTubie, a gdy nie obejrzałeś meczu na żywo, bez problemu znajdujesz jego skrót w sieci. W sferze rozrywki sportowej konkurencja jest dziś tak duża, że nawet gdy ktoś ogląda cały mecz na żywo, zwykle równocześnie korzysta z drugiego urządzenia, by śledzić wiadomości na WhatsAppie, Twitterze czy Snapchacie. Skraca się dostępny nam czas maksymalnego skupienia, zmieniają się nawyki konsumpcyjne. Piłka nożna nie jest już dobrem tak trudno dostępnym jak kiedyś. Dzisiaj każdy ma do wyboru niemal nieskończoną ilość sportowych treści rozrywkowych. Rywalizacja o odbiorcę jeszcze nigdy nie była tak zacięta jak teraz.

Opinia publiczna nieustannie skupia na piłce nożnej dużą uwagę. Część fanów chciałaby, żeby piłkarze byli aniołami i zawsze zachowywali się idealnie. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, wszyscy popełniamy błędy. Dotyczy to również zawodników. Błędy się zdarzają i będą się zdarzać. Czytając nagłówki, należy koniecznie pamiętać, że w życiu piłkarzy, menedżerów czy właścicieli klubów jeden błąd, jedna kontuzja czy jedna konferencja prasowa mogą zadecydować o wielkim sukcesie lub wielkiej tragedii. Futbol jest pod tym względem szczególnie trudny, zwłaszcza jeśli spojrzeć na Twittera po przegranym meczu jakiegoś zespołu. Wszelkie pozytywne aspekty giną zwykle w morzu krytyki. Bardzo ważny jest kontekst, ale niestety niezwykle łatwo jest o nim zapomnieć. Dramaty i kontrowersje są nam przecież fundowane co tydzień.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że jednym z najważniejszych aspektów tego pięknego sportu są fani, dzisiaj jednak jeszcze bardziej niż dotąd ważne jest to, by zajrzeć za kulisy i dowiedzieć się, jak to wszystko działa. Celem tej książki jest przedstawić odrobinę kontekstu i piłkarskich niuansów. Chciałbym też na podstawie własnych doświadczeń opisać boiskowe i pozaboiskowe sprawy dotyczące lig, klubów, piłkarzy i kibiców – sprawy kształtujące oblicze nowoczesnej piłki.

Rozdział 1 Piłkarski ekosystem

Piłka nożna to skomplikowana sprawa. Na szczęście przedstawię ją w tej książce w dość szczegółowy sposób. Na początek chciałbym, żebyś zobaczył, jakie wzajemne relacje zachodzą między poszczególnymi elementami tego ekosystemu. Dlatego kawałek dalej znajdziesz specjalny diagram. Musisz rozumieć, w jaki sposób pasują do siebie różne elementy futbolowej układanki, by móc zagłębić się w szczegóły i pojąć, jak to wszystko naprawdę działa.

Ta książka to przewodnik po zależnościach i interakcjach zachodzących pomiędzy najważniejszymi postaciami w piłce klubowej i reprezentacyjnej. Istotę futbolu stanowią kluby i drużyny. To one zatrudniają piłkarzy, to one biorą udział w różnych rozgrywkach krajowych i międzynarodowych, to one płacą agentom za finalizowanie wszelkich umów, to one dostają pieniądze od nadawców za prawa do transmitowania meczów na cały świat, to one podpisują lukratywne kontrakty sponsorskie z największymi markami, wreszcie to one pobierają pieniądze od kibiców za wstęp na mecze oraz za klubowe produkty. Wspomniany wcześniej wykres przedstawia przepływ pieniędzy trafiających do świata piłki nożnej i z niego odpływających.

Weźmy jako przykład Liverpool FC. Jak wynika z dokumentów finansowych za sezon 2016/17, opublikowanych w 2018 roku, klub zainkasował 73,5 miliona funtów z tytułu działalności w dniach meczowych; 136,4 miliona funtów z tytułu umów komercyjnych z firmami zewnętrznymi, takimi jak Standard Chartered (30 milionów funtów na sezon), New Balance czy BetVictor; a także 154,3 miliona funtów z tytułu sprzedaży praw transmisyjnych (są to głównie przychody z Premier League). Zyski ze sprzedaży praw do transmisji meczów Premier League są niemałe. Szacuje się je na ponad osiem miliardów funtów, z czego ponad pięć miliardów za wyłączne prawo do transmitowania tych spotkań na terenie Wielkiej Brytanii płacą brytyjscy nadawcy Sky i BT Sport. Stacje telewizyjne mogą sobie pozwolić na tak wysokie opłaty dzięki sprzedaży płatnych abonamentów. Fani płacą za to, by móc co tydzień oglądać występy swojej ulubionej drużyny. Chelsea, triumfatorzy Premier League w sezonie 2016/17, za ten jeden sezon zainkasowała 150,8 miliona funtów. Nadawcy z całego świata są gotowi zapłacić naprawdę olbrzymie sumy za prawa transmisyjne.

Różne stacje telewizyjne wpłacają również olbrzymie sumy do UEFA, dysponenta praw transmisyjnych do Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o Wielką Brytanię, to firma BT Sport zapłaciła 1,18 miliarda funtów za wyłączne prawo do transmitowania meczów Ligi Mistrzów i Ligi Europy do 2021 roku. Szczegółowe informacje o sprzedaży praw transmisyjnych i płaceniu za nie, a także o podziale wpływów z tego tytułu, znajdziesz w rozdziale 9.

Wróćmy jednak do Liverpoolu. Całkowite obroty tego klubu sięgnęły 364,2 miliona funtów. Tak dla porównania dodam, że przychody Manchesteru United wyniosły 581 milionów funtów, w Realu Madryt było to 580 milionów funtów, a w Barcelonie 557 milionów funtów. Zysk netto Liverpoolu wyniósł 40 milionów funtów. W sezonie 2016/17 dochód operacyjny udało się wypracować 18 klubom Premier League. W tym samym sezonie Leicester City, ubiegłoroczni zwycięzcy, wypracowali zysk na poziomie 92 milionów funtów. Szczegółowe informacje o tym, w jaki sposób kluby maksymalizują przychody, zawarłem w rozdziale 4.

Jeśli chodzi o wydatki, Liverpool przeznaczył 207,5 miliona funtów na wynagrodzenia, wyasygnował również 76 milionów funtów na transfery (szczegółowe informacje na temat prawnych aspektów transferów, ich finansowania i księgowania znajdziesz w rozdziale 2). Kluby wypłacają także prowizje agentom w wysokości 5–10% zarobków piłkarzy. Z danych za letnie i zimowe okno transferowe w sezonie 2016/17 wynika, że agentów najbardziej wynagrodził właśnie Liverpool: 26,7 miliona funtów. Łącznie wszystkie kluby grające w Premier League przeznaczyły na takie prowizje 211 milionów dolarów.

Gdy klub zwalnia menedżera, wypłaca mu zwykle odszkodowanie z tytułu rozwiązania obowiązującej umowy (zwykle obejmuje ono również asystentów i innych członków sztabu szkoleniowego menedżera). Brendan Rodgers, były menedżer Liverpoolu, i jego ludzie mieli rzekomo dostać 16 milionów funtów. Klub, który chciałby zmienić menedżera zatrudnionego na długim kontrakcie, może ponieść z tego tytułu spore koszty.

Kluczowe znaczenie ma przepływ pieniędzy. Różne regulacje finansowe (takie jak UEFA Financial Fair Play) co do zasady zabraniają klubom wydawania większych sum, niż wynoszą ich wpływy. Więcej szczegółów na ten temat znajdziesz w rozdziale 4. Takie podejście spowodowało, że kluby dążą dziś do maksymalizacji przychodów, bo tylko to gwarantuje możliwość bezpiecznego pokrycia wynagrodzeń i premii dla piłkarzy oraz sfinansowania transferów.

Coraz bardziej złożony ekosystem piłkarski, w którym kluby, piłkarze, agenci i organizacje wchodzą ze sobą we wzajemne interakcje, skutkujące wymianą usług i praw w zamian za przychody. Pieniądze krążące w samej Premier League sięgają wielu miliardów funtów.

Połączenie rekordowo wysokich przychodów z praw transmisyjnych i praw komercyjnych spowodowało, że milionerzy i miliarderzy zaczęli się aktywnie interesować posiadaniem klubów na własność. W minionej dekadzie kluby tak legendarne jak Inter Mediolan, Manchester City, Liverpool, AC Milan, Monaco czy Paris-Saint Germain zostały kupione w ramach kontraktów opiewających na wiele milionów funtów. Szczegółowe informacje o formułowaniu takich umów oraz pracy niezbędnej do tego, by przejęcie klubu było możliwe, znajdziesz w rozdziale 4.

Obecnie pracodawcą piłkarza jest klub, który ma obowiązek zwolnić go, gdy ten dostanie powołanie do reprezentacji. Kiedyś ta kwestia okazywała się niezwykle problematyczna. Toczono istotne spory o to, czy dany piłkarz może występować w reprezentacji danego kraju, kto powinien wypłacać wynagrodzenie zawodnikowi, który nabawi się urazu w występie reprezentacyjnym, wreszcie – czy klub powinien otrzymywać rekompensatę za umożliwienie swojemu piłkarzowi występów w drużynie narodowej (bardziej szczegółowo opisuję to w rozdziale 8). Trzeba mieć jednak świadomość, że międzynarodowe turnieje organizowane przez FIFA i UEFA to dla niektórych piłkarzy szczytowe osiągnięcie w karierze. Udany występ na mundialu albo na mistrzostwach Europy może spowodować, że w najbliższym oknie transferowym zawodnikowi zostanie zaproponowany lukratywny kontrakt.

Właściciele marek takich jak Coca-Cola, Budweiser, Hyundai czy Visa płacą miliony funtów za to, by kojarzyło się je z tymi ważnymi turniejami. Pieniądze zainkasowane z tego tytułu przez międzynarodowe federacje piłkarskie są następnie dzielone między federacje krajowe.

Pieniądze krążą w najlepsze. W ostatecznym rozrachunku piłkę nożną finansują sami kibice, kupując bilety na mecze i wykupując płatne abonamenty telewizyjne. Pełne stadiony, fanatyczny doping i nieustanne zainteresowanie ze strony mediów – to wszystko powoduje, że futbol kroczy od sukcesu do sukcesu.

Ta książka wyjaśnia, jak działa ta branża, daje wgląd w kilka najistotniejszych aspektów tego sportu, a także rzuca światło na to, co dzieje się z wieloma milionami funtów i jaki mają one wpływ na zawodników, kluby i stacje telewizyjne.

Done Deal. An Insider’s Guide to Football Contracts, Multi-Million Pound Transfers and Premier League Big Business

Copyright © Daniel Geey 2019

This translation of Done Deal is published by Wydawnictwo SQN by arrangement with Bloomsbury Publishing Plc and Macadamia Literary Agency, Warsaw

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo SQN 2019

Copyright © for the Polish translation by Bartosz Sałbut 2019

Redakcja – Piotr Królak

Korekta – Aneta Wieczorek

Opracowanie typograficzne i skład – Joanna Pelc

Adaptacja okładki – Paweł Szczepanik / BookOne.pl

All rights reserved. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.

Wydanie I, Kraków 2019

ISBN EPUB: 978-83-8129-508-6ISBN MOBI: 978-83-8129-507-9

 wsqn.pl WydawnictwoSQN wydawnictwosqn SQNPublishing WydawnictwoSQN E-booki Zrównoważona gospodarka leśna Panta rhei
Spis treści
Okładka
Strona tytułowa
Gianluca Vialli. Wprowadzenie
Gra, która się zmienia
1. Piłkarski ekosystem
2. Transfery i kontrakty zawodników
3. Agenci
4. Kluby
5. Szkolenie młodzieży
6. Menedżerowie
7. Nieodpowiednie zachowania piłkarzy i menedżerów
8. Sport globalny
9. Transmisje piłkarskie
Dogrywka
O autorze
Podziękowania
Strona redakcyjna