39,99 zł
Finalistka nagrody Tolkien Society Best Book Award
Niezwykle oryginalna i dająca do myślenia literacka podróż po świecie wykreowanym przez J.R.R. Tolkiena
Co sprawia, że Śródziemie i jego mieszkańcy zawładnęli wyobraźnią milionów na całym świecie? Skąd bierze się to, że wizjonerskie dzieło Tolkiena wciąż nas fascynuje i inspiruje, i to niemalże dziewięćdziesiąt lat po jego premierze?
Tolkien w XXI wiekuto wciągające, zaskakujące i świeże spojrzenie na twórczość tego genialnego pisarza. Nick Groom śledzi życiorys Tolkiena, wydobywając z jego kluczowych momentów genezę i inspiracje jedynych w swoim rodzaju książek Profesora. Bada ich społeczny odbiór na przestrzeni lat oraz analizuje wpływ, jaki wywarły one na naszą kulturę. Omawia i interpretuje późniejsze adaptacje filmowe (w tym filmy Petera Jakcsona i nowy serialPierścienie Władzy), muzyczne i literackie oraz dzieła inspirowane Śródziemiem, które ugruntowały reputację tej fantastycznej krainy jako niekwestionowanego i ponadczasowego fenomenu kulturowego.
Zagłębiając się w tematy takie jak przyjaźń, różnorodność, środowisko czy eukatastrofa, Groom zabiera nas w pełną niespodzianek podróż przez Śródziemie i udowadnia, że twórczość Tolkiena jest dziś bardziej aktualna i żywa, niż sam autor mógłby kiedykolwiek przypuszczać.
Doskonała, pełna wyjątkowych spostrzeżeń i świetnie przygotowana analiza, jak w naszym nieustannie zmieniającym się świecie rezonują dzieła Tolkiena. Oszałamiające osiągnięcie. – Brian Sibley, autor Shadowlands
Każdy rozdział demonstruje mistrzowską znajomość wszystkich omawianych dzieł – zarówno książek, jak i adaptacji – a także ogromnego dziedzictwa Tolkiena. Prowokująca, w wielu miejscach genialna książka. – „Literary Review”
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 620
Tytuł oryginału
Twenty-First-Century Tolkien
Copyright © Nick Groom 2023–2025
First published in hardback in Great Britain in 2022 by Atlantic Books,
an imprint of Atlantic Books Ltd.
Przekład
Jakub Radzimiński
Redakcja i korekta
Joanna Rozmus, Piotr Mocniak, Pracownia 12A
Skład i przygotowanie do druku
Martyna Potoczny, Tomasz Brzozowski
Opracowanie wersji elektronicznej
Karolina Kaiser,
Ilustracje
Leo Nickol
Copyright © for this edition
Insignis Media, Kraków 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone
ISBN 978-83-68352-21-4
Insignis Media, ul. Lubicz 17D/21–22, 31-503 Kraków
tel. +48 12 636 01 90, [email protected], insignis.pl
Facebook: @Wydawnictwo.Insignis
X, Instagram, TikTok: @insignis_media
Nick Groom przeczytał dzieła J.R.R. Tolkiena po raz pierwszy ponad czterdzieści lat temu. Przez wiele lat prowadził jedyne w Wielkiej Brytanii zajęcia uniwersyteckie dotyczące jego twórczości. Ponadto wydał wiele istotnych pozycji tolkienistycznych. Poza badaniem życia i twórczości Tolkiena najbardziej słynie z prac nad ekologizmem kulturowym i gotykiem – temu ostatniemu polu zainteresowań zawdzięcza nadany mu przez media przydomek „Prof of Goth” – „Profesor od Gotyku”. Aktualnie zajmuje stanowisko profesora literatury angielskiej na Uniwersytecie Makau. Wcześniej pracował na uczelniach w Bristolu, Chicago, Stanfordzie i Exeter, gdzie przyznano mu honorowy tytuł profesorski.
Dla Joanne, Matildy i Dorothy: dziękuję za opiekę nade mną
Każda pieśń jest nowa, każdą od nowa się śpiewa
Każda pieśń jest prawdziwa, dopiero się rozpoczyna
Każda nuta wybrzmiała czysto i słodko
Każde słowo z każdym uderzeniem
Każda opowieść – kompletnym światem
Kiedy każda pieśń była nowa,
kiedy każda pieśń była nowa
Mick Ryan When Every Song Was New (2013)
Żeglujemy po szerokim przestworzu, zawsze niepewni i chwiejący się, popychani od jednego krańca ku drugiemu. W jakimkolwiek punkcie chcielibyśmy się uczepić i umocnić, wraz chwieje się i oddala; a jeśli podążamy za nim, wymyka się naszemu chwytowi, wyślizguje się i ulata w wiekuistej ucieczce. Jest to nasz stan naturalny, a wszelako najbardziej przeciwny naszym skłonnościom; pałamy pragnieniem znalezienia oparcia i ostatecznej stałej podstawy, aby zbudować na niej wieżę wznoszącą się w nieskończoność; ale cały nasz fundament trzaska i ziemia roztwiera się aż do otchłani.
Nie szukajmy tedy pewności i stałości. Rozum nasz zawsze pada ofiarą zwodności pozorów, nic nie zdoła ustalić skończoności między dwiema nieskończonościami, które zamykają ją i umykają się jej.
Blaise Pascal Myśli (1670)[1]
Dokąd uleciał błysk jasnowidzenia?
W co się ta świetność, w co sen poprzemieniał?
William Wordsworth Oda o przeczuciach nieśmiertelności ze wspomnień wczesnego dzieciństwa (1807)[2]
Na wstępie pragnę podziękować moim studentom, doktorantom i uczestnikom zajęć letnich na uniwersytetach Exeter i Makau za możliwość omawiania tych pomysłów przez wiele lat z inteligentnymi, dysponującymi bogatą wiedzą czytelnikami i miłośnikami twórczości Tolkiena: to była przyjemność i zaszczyt. Spośród badaczy Tolkiena największy dług mam u Marka Athertona, Andoniego Cossia, Dimitry Fimi, Lynn Forest-Hill, Petera Gillivera, Andrew Higginsa, Stuarta Lee, Toma Shippeya, Martina Simonsona, a przede wszystkim u Willa Sherwooda. Chciałbym podziękować moim kolegom z Uniwersytetu Exeter, gdzie wykładałem przez kilka lat: Henry’emu Bartholomew, Jo Esrze, Karrie Anne Grobben, Eddiemu Jonesowi, Timowi Kendallowi, Joanne Parker, Esther Raamsdonk, Debrze Ramsay, Mike’owi Rose’owi i Andrew Ruddowi. Parę słów, sformułowań i pomysłów zaczerpnąłem ze swoich wcześniejszych publikacji tolkienistycznych, aczkolwiek starałem się tu zawrzeć przede wszystkim nowy materiał, niekiedy wręcz niepasujący do moich dotychczasowych prac, z których czasem czerpię ten czy inny zamysł[1].
Moi obecni koledzy, w tym Man Yin Chiu, Josh Ehrlich, Rhett Gayle, Matthew Gibson, Victoria Harrison, Damian Shaw i Syn Yifeng, pomogli mi na wiele sposobów, za co jestem im bardzo wdzięczny, chociaż z powodu wrodzonej wielkoduszności mogą nie zdawać sobie sprawy, jak bardzo mi się przysłużyli. Podobnie bardzo cennym wsparciem obdarzyli mnie dziekan wydziału sztuk pięknych i nauk humanistycznych, profesor Jie Xu, oraz prorektor, profesor Michael Hui. Bardziej niż ktokolwiek w trudnym okresie powstawania tej książki wspierał mnie mój dobry przyjaciel i kolega William Hughes – dziękuję ci, Bill, i mam nadzieję, że pewnego dnia będę mógł się odwdzięczyć. John Goodridge gorąco mnie zagrzewa do pracy już od jakichś trzydziestu lat i z przyjemnością odkryłem, że w tym projekcie schodzą się zainteresowania nas obu. John jak zwykle uprzejmie przeczytał kilka rozdziałów wstępnego szkicu, za co jestem mu ogromnie wdzięczny. Otrzymałem też różnoraką pomoc od Nicholasa Allena, Iago Elkina-Jonesa, Jonathona Greena i Susie Ford, Ronalda Huttona, Alana Lee, Siobhán McElduff, Andrew McNeillie’ego, Micka Ryana, wielebnego Paula Seatona-Burna, Lubnej Speitan, Fiony Stafford oraz Michaela Suareza SJ.
Jestem szczególnie wdzięczny Shaunowi Gunnerowi i The Tolkien Society (do którego dołączyłem wiele lat temu, a ostatnio odnowiłem członkostwo i przekonałem się, że nadal jest to środowisko bardzo życzliwe, entuzjastyczne i kompetentne). Doświadczyłem niebywałego zaszczytu uczestniczenia w dorocznym zgromadzeniu walnym stowarzyszenia w roku 2022 jako gość honorowy. Po wygłoszonej prelekcji otrzymałem wiele miłych uwag i wiadomości, z których kilka było bardzo wnikliwych i oferowało świeże spojrzenie na niektóre tematy, co miało wpływ na późniejszy kształt tej książki. W szczególności miałem przyjemność korespondować z członkami The Tolkien Society Jennifer Booker, Chrisem Walshem i Jessicą Yates, ze wszystkimi na zbliżone tematy. Booker błyskotliwie wskazała mi hasła z czasów pierwszej wojny światowej, które powinienem był wziąć pod uwagę – wszak „przyjaciel” był standardowym odzewem na alianckie zapytanie: „przyjaciel czy wróg?”. Walsh dodał wyrazisty kontrapunkt (często w harmonii) do wielu moich sugestii. Z kolei Yates, jak zwykle spostrzegawcza, znająca Śródziemie od podszewki, bardzo mi pomogła z pająkami[2]. Cała trójka stanowi doskonały przykład wsparcia, jakiego można się spodziewać po członkach The Tolkien Society.
Książka ta swoje powstanie zawdzięcza jednak głównie dwóm osobom, które od dawna wywierają trwały wpływ na moje życie pisarza: Jamesowi Nightingale’owi, mojemu redaktorowi w Atlantic Books, oraz Davidowi Godwinowi, mojemu agentowi. Bez nich nie byłoby Tolkiena w XXI wieku. Ponadto wydawnictwo przydzieliło mi najbardziej skrupulatną i uczoną korektorkę – Tamsin Shelton. Jestem jej niezmiernie wdzięczny za niebywałą dyscyplinę na etapie przygotowania książki do druku. Za wszelkie błędy, które mogły jej umknąć, odpowiedzialność ponoszę oczywiście ja. Ufam, że moja nieprzemijająca wdzięczność względem rodziny jest wyraźnie widoczna w dedykacji.
Chciałbym też wspomnieć o tych, z którymi dzieliłem pierwsze lata obcowania z twórczością Tolkiena. Moi rodzice, Elisabeth i Michael, wykazali się wielką wyrozumiałością, kiedy ich nastoletni syn nagle doznał zauroczenia tymi dziełami, i którzy poświęcali niezliczone godziny, bym mógł uczestniczyć w grach na żywo, które obecnie nazywa się LARP-ami, a które musiały być dla nich wtedy całkowicie niepojęte. Kupili mi też wiele książek napisanych przez Tolkiena oraz traktujących o nich, które wciąż bardzo sobie cenię. Ale była również ze mną grupa osób, które towarzyszyły mi na „froncie” Śródziemia (z niektórymi, co piszę z przyjemnością, wciąż utrzymuję kontakt): David Bennett, Mike Cattell, Martin Deacon i Andy Morgan, jak również Jules Cowley, Michael Goodwin oraz Neil Roberts. Dziękuję wam za te wszystkie wspomnienia, które po przeszło czterdziestu latach ożywiła praca nad tą książką.
Na koniec pragnę podkreślić, że pomimo moich uwag w posłowiu to nie jest „książka lockdownowa” – to książka o Tolkienie, której pomysł zakiełkował w mojej głowie wiele lat temu, a do której napisania pchnęły mnie wreszcie ostatnie, trudne okoliczności. Niemniej wpływu pandemii COVID-19 nie da się uniknąć i mam nadzieję, że koniec końców posłużyła ona za okazję do pokazania, w jaki sposób twórczość Tolkiena dotycząca Śródziemia pozostaje niebywale aktualna.
Nick Groom
Séipéal Iosóid
Występujące w książce nazwy najważniejszych ludów Śródziemia autor zapisywał tak, jak zapisuje się nazwy grup narodowych lub etnicznych: Duńczycy, Rzymianie, Goci. W polskim przekładzie nazwy gatunków konsekwentnie zapisywane są małą literą, zgodnie z zasadami polskiej ortografii. W zamyśle autora poczynione przez niego w tekście angielskim rozróżnienie miało wskazywać na posługiwanie się odrębnymi językami i znajdowało zastosowanie do krasnoludów, elfów, entów, hobbitów, ludzi, a także orków (a w przypadku odwołań do Hobbita także do goblinów). Nie znaczy to jednak, że ludy te stanowią odrębne rasy; są one odrębnymi gatunkami[1]. Inteligentne gatunki w Śródziemiu, takie jak smoki, orły, pająki i trolle, również są przez Grooma zapisywane wielką literą – sam Tolkien zazwyczaj pisał w ten sposób, choć nie był konsekwentny. Zdecydował się też na zapis wielką literą w przypadku koni, ponieważ wyraźnie mają one świadomość i wpływ na fabułę, ale już nie w przypadku jeleni, psów czy mniejszych stworzeń. Ponadto autor używa słowa Humans, a nie Mankind, ponieważ – jak zauważa – to ostatnie w języku angielskim jest obecnie uznawane za patriarchalne (z uwagi na cząstkę Man, oznaczającą zarówno człowieka, jak i mężczyznę), nawet jeśli w czasach, gdy Tolkien pisał swoje dzieła, słowo Mankind nie było świadomie kojarzone z konkretną płcią. W tekście polskim „rasa ludzka” jest zazwyczaj nazywana po prostu „ludźmi”.
W większości przypadków autor stosuje przymiotnik „anglosaski” (który pojawił się po raz pierwszy w łacinie w VIII wieku naszej ery, a w angielskim przed rokiem 1602), a nie „staroangielski”, ponieważ w jego odczuciu lepiej oddaje hybrydowy charakter tożsamości angielskich w okresie przed podbojem normańskim, a także żeby stawić opór zawłaszczeniu tego określenia przez grupy skrajnie prawicowe[2].
Pierwsza wojna światowa jest zazwyczaj nazywana Wielką Wojną, ponieważ to określenie zapewne było lepiej znane Tolkienowi. Druga wojna światowa, która w czasach powstawania Władcy Pierścieni była różnie nazywana, zachowuje swoje najczęstsze miano – chociaż autor najchętniej nazywałby ją „wojną sześcioletnią”, jak zrobił to Tolkien w jednej ze swoich powieści kontrfaktycznych[3]. Tytuł Silmarillion (pismem pochyłym) odnosi się do książki wydanej w roku 1977, zaś określenie „Silmarillion” (czasem „Quenta Silmarillion”) – do nieopublikowanych szkiców tekstu pisanego przez Tolkiena.
Aby pomóc w odróżnieniu książek od najważniejszych filmów, trylogia Władca Pierścieni Petera Jacksona będzie nazywana zbiorowo Pierścienie, a jego filmy na podstawie Hobbita – Hobbity. Tytuł serialu Pierścienie Władzy emitowanego przez Amazon Prime Video analogicznie skrócono do Władzy.
Choć wychowałem się na starych przekładach Władcy Pierścieni i Hobbita Marii Skibniewskiej, dostępnych w księgarniach w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku, w pracy nad tą książką z różnych przyczyn (merytorycznych i praktycznych) postanowiłem korzystać z uwspółcześnionego przekładu Władcy Pierścieni autorstwa Marii Skibniewskiej (wydawanego obecnie przez wydawnictwo Muza) oraz przekładu Hobbita autorstwa Pauliny Braiter, która korzystała z poprawionego wydania angielskiego[4].
W przypadku Listów posługuję się wydaniem Prószyńskiego i S-ki z roku 2010, ponieważ Agnieszka Sylwanowicz korzysta w nim z nazw i cytatów z przekładów Marii Skibniewskiej. Żeby jednak ułatwić korzystanie z innych wydań, oprócz numeru strony podaję też numer cytowanego listu.
Jako że w Polsce nie ukazały się jeszcze wszystkie tomy Historii Śródziemia, cytaty z książek wciąż niewydanych zostały ustalone we współpracy z osobami odpowiedzialnymi za ich tłumaczenie (Agnieszką Sylwanowicz „Evermind” w przypadku Ludów Śródziemia, Pauliną Braiter w przypadku Wojny o Klejnoty, Marią Gębicką-Frąc i nieodżałowanym Cezarym Frącem w przypadku Powrotu Cienia, Zdrady Isengardu i Wojny o Pierścień oraz Ryszardem „Galadhornem” Derdzińskim w przypadku Saurona pokonanego), którym pragnę w tym miejscu serdecznie podziękować za okazaną pomoc. Może się jednak okazać, że w wyniku dalszych prac nad przekładami brzmienie przytaczanych tu fragmentów będzie nieco inne po ukazaniu się tych pozycji na rynku. Jednocześnie w przypisach bibliograficznych strony ww. fragmentów podawane są według wydania angielskiego.
Jakub Radzimiński
Miłość, która nie waży się wypowiedzieć swego imienia.
Lord Alfred Douglas, Two Loves[1]
Książka ta nie przypomina innych poświęconych Tolkienowi i jego wizjonerskiej kreacji Śródziemia. Ale od początku: Władcę Pierścieni po raz pierwszy przeczytałem w wieku trzynastu lat i Śródziemie całkowicie mnie urzekło. Najlepszą analogię do swoich odczuć znalazłem w słowach ukochanego i nieodżałowanego Terry’ego Pratchetta, który opisał swoje pierwsze zetknięcie z Władcą Pierścieni słowami pełnymi szacunku (książkę przeczytał jako nastolatek, opiekując się w noc sylwestrową dziećmi): „jeszcze nigdy nie czułem się tak mocno wciągnięty w sam środek opowieści”[2].
Niniejsza książka opowiada o byciu w samym środku opowieści – szalonej opowieści. Nie jest to (naturalnie) proste wprowadzenie do świata Tolkiena – nie tylko istnieje już mnóstwo takich przewodników, elementarzy i encyklopedii, ale też zwykle szybko grzęzną one w najdrobniejszych szczegółach „legendarium” czy „mitologii” Tolkiena (stworzonej przez niego złożonej hierarchii bogów i bogiń, misternej historii wielu ludów Śródziemia oraz ich splątanych opowieściach i podaniach z wielu tysięcy lat). Po kilku stronach ich autorzy zaczynają nawracać już nawróconych i zatracają się w arkanach Ainurów i Majarów, przedstawiają wymyślone bóstwa zdezorientowanym czytelnikom, zamiast robić to, co powinni, czyli zwyczajnie wyjaśnić, jaką wartość przedstawia twórczość Tolkiena. Ale niniejsza książka nie jest też naukowym omówieniem wyzwań, jakie rzeczona twórczość stawia przed czytelnikami, takich jak choćby zawiłości wymyślonych języków i alfabetów czy śladów teologii katolickiej. Taka ekstremalna erudycja przytłacza i utrudnia rozkoszowanie się dziełami Tolkiena na poziomie literackim. W szerszym odbiorze kulturowym dzieła te mogą zostać uznane za godne szacunku, ale nie lektury; przedstawiające niewątpliwą wartość naukową, ale ciekawe wyłącznie dla wtajemniczonych.
Ja podchodzę do sprawy inaczej: za punkt wyjścia przyjąłem dzisiejszy fenomen Tolkiena: multimedialny miszmasz literatury, grafiki, muzyki, radia, kina, gier, fandomu i kultury popularnej – niekończącego się Śródziemia. Nie możemy wrócić do czysto literackiego Śródziemia niezależnie od (głównie) nadzwyczajnych filmów Petera Jacksona. Powinniśmy zatem pogodzić się z tym, że jakiekolwiek oceny nowo wydanych dzieł wyciągniętych z Tolkienowskich archiwów (a także nowe adaptacje jego opowieści i wymyślonych historii) będą nieodłącznie głęboko zabarwione wieloaspektowym, dwudziestopierwszowiecznym – z braku lepszego określenia – „przemysłem” tolkienowskim.
Przynajmniej pod tym względem Tolkiena można porównać do Szekspira: to już nie tylko autor ze swoimi dziełami, ale rozległe, z każdym rokiem coraz większe pole aktywności kulturowej i coraz to nowych produktów. Ten „dyskurs” – postaram się już więcej nie używać tego słowa – łączy najwcześniejsze źródła inspiracji Tolkiena (od Beowulfa po Piotrusia Pana), szczegóły jego biografii (dwie wojny światowe i pół wieku polityki uniwersyteckiej, głównie w Oksfordzie) oraz zdumiewająco różnorodne teksty (poezję, dramaty, fikcję, krytykę literacką, prace filologiczne i tak dalej) z oszałamiającym bogactwem adaptacji, które rozpoczęły się jeszcze za jego życia, ale od tamtej pory urosły do niebotycznych rozmiarów. Jeszcze przed opublikowaniem ostatniego tomu Władcy Pierścieni (który sam w sobie jest jedną z najlepiej sprzedających się książek wszech czasów) Tolkien otrzymał od BBC propozycję stworzenia adaptacji radiowej. Szał adaptowania widać jednak oczywiście najwyraźniej w sześciu filmach, które w ostatnich dwudziestu latach zarobiły blisko miliard dolarów każdy[3]. Ten stratosferyczny wzlot nastąpił zadziwiająco szybko. W przypadku Szekspira reputacja nieśmiertelnego Łabędzia z Avonu wzleciała dopiero wiek po jego śmierci, a kolejne stulecie musiało upłynąć, by wielki bard został międzynarodową ikoną i podwaliną globalnego rynku. U Tolkiena wszystko to stało się jeszcze za jego życia i zostało utrwalone w ciągu trzydziestu lat od jego śmierci. Od tego czasu sprawy toczą się coraz szybciej: na osiągnięciebezprecedensowego ogólnoświatowego sukcesu, w tandemie z serią filmów na podstawie dzieł Tolkiena, cykl o Harrym Potterze potrzebował ledwie pięciu lat. Już nigdy nie będziemy świadkami podobnego fenomenu. Nigdy.
Wydanie niniejszej książki zbiega się w czasie z kolejnym znacznym wkroczeniem do tego świata artystycznego, który stanowi obiekt gorących debat i który jest żarliwie broniony – i chroniony. Przy budżecie wynoszącym, jeśli wierzyć pogłoskom, okrągły miliard dolarów serial Pierścienie Władzy na Amazon Prime Video jest najdroższym serialem w historii telewizji. Jego premiera odbyła się 2 września 2022 roku. Fabuła Pierścieni Władzy została osadzona w Drugiej Erze, zatem poprzedza wydarzenia z Władcy Pierścieni o kilka tysięcy lat, a jednocześnie wykorzystuje część tych samych nieśmiertelnych postaci – głównie zbuntowaną władczynię elfów, wojowniczkę Galadrielę. Materiał źródłowy to dodatki do Władcy Pierścieni (które mają łącznie sto pięćdziesiąt stron) oraz poboczne wzmianki w samym tekście (a także, w mniejszym stopniu, w Hobbicie), na przykład w piosenkach czy wspomnieniach dawnych wydarzeń. Warto przy tym zaznaczyć, że niektóre epizody z powieści nie zostały sfilmowane (ani zaadaptowane do gier), zatem wciąż istnieje możliwość wykorzystania także ich.
Widzowie tego nowego serialu – a także zdecydowana większość tych, którzy lubią książki Tolkiena, słuchowiska radiowe, filmy, gry oraz obrazy i grafiki inspirowane dziełami Profesora – są co najwyżej luźno zainteresowani jego wiedzą o czasach anglosaskich oraz ogólnie średniowieczu, kompozycją jego dzieł, opracowanymi z obsesyjnym pietyzmem językami czy faktem, że autor książek był katolikiem. Każda popularna książka na temat Tolkiena musi się z tym zmierzyć: nie jest on tylko dla akademików, fanów czy samozwańczych ekspertów, ale dociera do zdecydowanie szerszej publiczności. Prosty przykład: wśród „rozbitków” w programie Desert Island Discs BBC Radio 4, którzy umieścili Władcę Pierścieni obok Biblii i dzieł Szekspira, były osoby tak różne jak prymatolożka doktor Jane Goodall, himalaista sir Edmund Hillary, botanik David Bellamy i wokalistka folkowa Mary O’Hara – żadne z nich nie było filologiem specjalizującym się w staroangielskim[4].
Najlepiej zatem zwiększyć atrakcyjność Śródziemia poprzez odejście od zakurzonego antykwariatu i wysoce specjalistycznych komentarzy, a zbliżenie się do bardziej współczesnych sposobów postrzegania niebywałej kreatywności dzieł Profesora. Jego proza jest zniewalająco misterna, sugestywna i zajmująca. To właśnie przemawia do nas współcześnie. Otwarte i eksperymentalne podejście Tolkiena może pokazać, jak uderzająco aktualne są jego stwierdzenia w odniesieniu do najważniejszych problemów stojących przed ludzkością w XXI stuleciu. Piszący głównie w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku Tolkien nie mógł oczywiście przewidzieć obecnych kryzysów, ale za sprawą często zaskakująco proroczych opowieści, a zwłaszcza odkrywania postaci i historii na nowo w różnych formatach, jego twórczość staje się papierkiem lakmusowym współczesnych trosk. Coraz częściej zaczynamy myśleć przez pryzmat Tolkiena.
O ile zatem zawsze będzie miejsce dla tolkienistycznych purystów – tym bardziej że z uwagi na opasłe tomiszcza opracowań na temat stworzonego przez Profesora świata i rozliczne specjalistyczne strony internetowe spuścizna Tolkiena przerodziła się w kulturę wymagającą przenikliwych kustoszy, kuratorów i krytyków – o tyle nawiązania do Tolkiena, Śródziemia czy Władcy Pierścieni nie są już zakorzenione wyłącznie w książkach. Książki stanowią źródło fundamentalnej typologii postaci, miejsc i wątków, które można odkrywać na nowo poprzez film, telewizję, gry komputerowe, a także sztukę i muzykę, LARP-y (gry fabularne na żywo), turystykę i na wiele innych sposobów[5]. Wpisanie słowa „Hobbit” w wyszukiwarce na stronie DeviantArt, internetowej galerii sztuki, daje ponad sto tysięcy wyników[6].
Olbrzymia potencjalna widownia serialu Amazona na całym świecie może zatem skorzystać na książce o Tolkienie, sięgającej do osiemdziesięciu pięciu lat, które minęły od pierwszego wydania Hobbita, i pokazującej, dlaczego dzieła Profesora oraz ich rozmaite adaptacje cieszą się tak wielką popularnością. Przyczyna zdecydowanie nie tkwi w tym, że Tolkien wynalazł, dajmy na to, niesamowicie złożony system języków elfów (chociaż ma to pewne ciekawe implikacje), lecz, według mnie, raczej w tym, że jego twórczość jest kreatywnie otwarta, ludzka (a jednocześnie głęboko świadoma innych niż ludzka perspektyw), a także wyczulona na kwestie dotyczące środowiska naturalnego. Słowem: Tolkien oferuje nam w wielu postaciach ogromnie satysfakcjonujące przywrócenie magii światu – coś, czego rozpaczliwie potrzebujemy po globalnej pandemii, powtarzających się krajowych i międzynarodowych lockdownach i postępującej izolacji społecznej, a także w szerszych, apokaliptycznych kontekstach politycznego ekstremizmu i niepewności, zmian klimatycznych oraz katastrof ekologicznych, takich jak choćby gwałtownie przyśpieszające wymieranie gatunków. Spojrzenie Tolkiena jest współcześnie coraz bardziej cenione: to teraz, bardziej niż kiedykolwiek dotąd, nastał Tolkienowski moment.
Dlatego też niniejsza książka będzie poruszać takie tematy, jak niepewność i nieokreśloność, porażka, przyjaźń, sprzeczności w wyobraźni ekologicznej Tolkiena, znaczenie bytów i obiektów (zarówno nieożywionych, jak i ożywionych), elementy dziwne i niesamowite w książkach, filmach i grach (a także, szerzej, w pozostałych pracach Profesora), jak również rola Tolkiena w epoce pocovidowej. Zaczynam od wielu Tolkienów, którzy istnieli, następnie przechodzę do jego często szaleńczej kariery zawodowej i prób publikowania na łamach prasy, pochylam się nad zamiłowaniem do źródeł anglosaskich i średniowiecznych, po czym przechodzę do problematycznych zagadnień kompozycji jego najważniejszych dzieł.
Dalej wypływam na bardziej zdradliwe wody: adaptacji radiowych i filmowych oraz niektórych gier komputerowych. Pragnę przy tym z całą stanowczością podkreślić, że nie stawiam wydanych drukiem kanonicznych tekstów w uprzywilejowanej pozycji względem późniejszych reinterpretacji. Obecnie większość czytelników (jeśli w ogóle czyta te książki) dociera do nich poprzez filmy Jacksona czy gry komputerowe, a wkrótce będą docierać do ekranizacji Jacksona (a może ostatecznie i do powieści) poprzez serial Pierścienie Władzy na Amazon Prime Video. W tej książce podchodzę do tego „wieloplatformowego” Tolkiena bez hierarchizacji oraz – mam nadzieję – bez uprzedzeń. Ale choć właśnie napisałem „bez hierarchizacji”, nie sposób uciec od oryginalnych tekstów, mają one bowiem przeogromną, nieodpartą siłę przyciągania. Komentarze zawarte na kolejnych stronach mają na celu poszerzanie pola interpretacji i zrozumienia dzieł Tolkiena, a nie zawężanie go; chodzi o wprowadzanie niespodziewanych kontekstów i lektur wynikających z nieuporządkowanych i chimerycznych metod pracy Profesora, a także bogactwa późniejszych adaptacji. Dlatego też, chociaż moim podstawowym celem jest udzielenie odpowiedzi na pytanie: „dlaczego Tolkien teraz?”, żywię ogromną nadzieję, że osoby, którym podobały się filmy, ale które jeszcze nie poznały ich pierwowzorów, po przeczytaniu Tolkiena w XXI wieku zechcą sięgnąć i po nie. Jak siedemnastowieczni drukarze John Heminges i Henry Condell wyrazili się o wcześniejszym pisarzu (obecnie dość znanym): „Czytaj go więc i czytaj wciąż na nowo: a jeśli ci się nie podoba, najpewniej istnieje niechybne niebezpieczeństwo, że go nie rozumiesz”[7].
Z uwagi na ogrom materiałów, które powstały z inspiracji Śródziemiem od końca lat sześćdziesiątych, kiedy to nagły wzrost popularności tego świata na uczelniach powiązał go z muzyką rockową i kontrkulturą – od genezy powstania gry fabularnej Dungeons & Dragons po przełomowe filmy Petera Jacksona – musiałem się bardzo ograniczać w liczbie przytaczanych przykładów, zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę popularną (i, co przyznaję, nie tak znowu popularną). Można na ten temat napisać całe tomy, a ja dysponuję ledwie kilkoma akapitami. Mam jednak nadzieję, że postąpiłem sprawiedliwie, że udało mi się dobrać przykłady reprezentatywne i że w ostatecznym rozrachunku moje ogólne spostrzeżenia brzmią przekonująco. A jeśli pominąłem czyjeś ulubione pozycje – tu lub gdzie indziej – proszę o wybaczenie, ale ta książka ma niestety skończoną objętość. Wracając jednak do meritum: po prostu posłuchajcie tej muzyki, dowolnej.
Podczas pisania wielokrotnie stawałem wobec niebywałego problemu: wiele osób niestety czytało Władcę Pierścieni z zamkniętymi oczami i odebrało go jako prostą baśń o walce dobra ze złem, w której zło nieuchronnie triumfuje. Ten odbiór jest powszechny nie tylko w najniższym kręgu niedouczonych komentatorów robiących podstawowe błędy w opisie fabuły, ale też wśród najgorętszych miłośników Śródziemia. Jedyna rzecz, o jaką Was, czytelnicy i potencjalni czytelnicy, proszę, to przeczytanie słów na stronie, a następnie obejrzenie (uważne) filmów. Tylko wtedy powinno się je oceniać i interpretować po swojemu. Jeśli jednak mam być szczery, gdyby Śródziemie było płytką dychotomią dobra i zła, nie czytalibyście tej książki, a ja nie zawracałbym sobie głowy jej pisaniem. Napisanie książki na temat Tolkiena w XXI wieku nie byłoby wręcz możliwe…
I smell a man of middle earth.
William Shakespeare Wesołe kumoszki z Windsoru (1597)
Zacznijmy:
HWÆT!
WĒ GĀR-DEna
in geārdagum
þēodcyninga
þrym gefrūnon,
hū ðā æþelingas
ellen fremedon.
[1]
Tak brzmią pierwsze wersy Beowulfa (ok. 650–800), od którego Tolkien zwykł rozpoczynać swoje wykłady. Kiedy po raz pierwszy wkroczył do sali i wypowiedział te słowa, poemat miał już sporo ponad tysiąc lat, ale i dziś mogą brzmieć dziwnie znajomo z tym tolkienowskim tembrem: tajemnicze litery „þ” oraz „ð”, wyrazy þēodcyninga i æþelingas. Ich znaczenie gdzieś tam jest, lecz tuż poza naszym zasięgiem[2].
Można przetłumaczyć te wersy następująco:
Zaprawdę! [albo „Spójrzcie!”, albo „Słuchajcie!”, albo „Co!”, albo nawet „Hej!”] Poznaliśmy chwałę królów duńskich w dawnych czasach, o bohaterskich czynach tych książąt…[3]
Posłuchajcie…
John Ronald Reuel Tolkien, John Ronald, Ronald, Philip, J.R.R.T. (a czasem JRkwadrat), Gabriel, Home Secretary[4], porucznik Tolkien, profesor Tolkien, Tollers, Fisiologus, N.N., Kingston Bagpuize, Oxymore, John Jethro Rashbold (J.J.R.), Spurius Vectigalius Acer (albo T. Portorius Acer Germanicus), Eisphorides Acribus Polyglotteus, Ruginwaldus Dwalakōnis, Rægnold Hrædmoding, Arcastar Mondósaresse[5]. Został ochrzczony w obrządku anglikańskim, powszechnie znany był jako Ronald (imię, co z zachwytem odkrył, pochodzące ze staronordyckiego), a na katolickim bierzmowaniu przyjął imię Philip. Dla najbliższych znajomych w szkole (T.C.B.S., patrz niżej) był Gabrielem albo Home Secretary, dla bliskich kolegów (Inklingów) Tollersem, a w częściowo fabularyzowanej autobiografii – Rashboldem. Po łacinie nazwał się Vectigalius Acer, w starożytnej grece Eisphorides Acribus (vectigal acer i eisphorides acribus to gra słowna oparta na znaczeniu angielskich wyrazów toll i keen, które razem wypowiada się tak jak nazwisko Tolkien), w gockim i staroangielskim zaś, bardziej dosłownie, odpowiednio Dwalakōnis i Hrædmoding – to ostatnie zaczerpnął z anglosaskiego wiersza, który napisał w roku 1967 na sześćdziesiąte urodziny poety W.H. Audena (Auden był wówczas już członkiem Tolkien Society of America i przybrał imię Gimli)[6]. Wcześniej (w latach 1910–1937) publikował poezję pod pseudonimami Fisiologus, N.N., Kingston Bagpuize i Oxymore. Tolkien wywiódł pochodzenie swojego nazwiska, stwierdzając w jednym z listów, że pochodzi ono z Niemiec, a dokładniej z Saksonii, i dawniej brzmiało Tollkühn, co znaczy „brawurowy” (stąd Rashbold[7]). Zaraz potem szybko nadmienił, że uważa się bardziej za Suffielda (panieńskie nazwisko jego matki) i że to właśnie tej gałęzi rodziny zawdzięcza swoje zamiłowanie do filologii i średniowiecznych romansów[8]. Zasadniczo sam siebie określał jako Anglosasa z West Midlands[9] ze słabością do Welsh Marches[10] i Walii[11]. Jest zatem wielu Tolkienów (tudzież Suffieldów), żeby nie wspomnieć o jego samozwańczych artystycznych spadkobiercach. Tolkienowie, tolkienowcy i tolkieniści zasługują być może na własny rzeczownik zbiorowy: gramarye[12].
Najciekawsza w tym wszystkim jest obfitość różnych określeń Tolkiena. Wszyscy mamy jakieś przezwiska, ale on ma ich mnóstwo, zdaje się rozmyślnie je mnożyć i pozostają one w opozycji do nazwiska Suffield. To samo obserwujemy w prozie Tolkiena[13]. Aragorn jest nazywany różnie: Estel, Thorongil, Obieżyświat, Aragorn, dziedzic Isildura, Odnowiciel, Długonogi, Kamień Elfów, Skrzydlaty i Elessar Telcontar – miana te, przynajmniej początkowo, często niewiele znaczą dla innych postaci czy też dla nas, czytelników, poza przydaniem mu majestatu i zagadkowości. Gandalf z kolei ma tak wiele imion, że jednego razu zapomniał wręcz, że nazywa się Gandalf: jest Olórinem, Mithrandirem, Szarym Wędrowcem, Szarym Pielgrzymem (a także Szarym Głupcem dla zgryźliwego Denethora), Tharkûnem, Incánusem, Szarym, Zwiastunem Burzy, Láthspellem i w końcu Białym Jeźdźcem[14]. Inne imiona są mniej stabilne: pełne imię Drzewca wciąż rośnie, czy też się rozwija[15]. Wszystkie one są po części konsekwencją wielości języków, którymi posługiwano się w Śródziemiu, ale wiążą się też z płynnymi tożsamościami i zmieniającą się pozycją postaci. Różne osoby są definiowane i nazywane przez innych, przez okoliczności, przez kontekst sytuacyjny. Nie przyjmują jednej tożsamości, ale są pluralistyczne, nieustannie się kształtują i przekształcają bądź też są określane na nowo przez siły zewnętrzne. Najwyraźniej to widać, kiedy Gandalf Szary staje się Gandalfem Białym, ale nawet takie postacie jak Frodo noszą różne miana: pan Underhill, Przyjaciel Elfów czy Powiernik Pierścienia. Jest to zjawisko aż nazbyt znajome we współczesnej epoce nicków i awatarów w serwisach społecznościowych: własna osobowość nie jest już czymś stałym, ale z gruntu płynnym. Wielu Tolkienów widać również w różnorodności jego kreatywnych dokonań: wykładowca i nauczyciel, badacz i krytyk literacki, filolog, redaktor, tłumacz, poeta, grafik, autor książek dla dzieci, powieściopisarz, dramatopisarz, kartograf, okazjonalny (i zapadający w pamięć) aktor, lingwista spekulatywny, a także – trzeba to powiedzieć – pisarz eksperymentalny[16]. Nawet działalność naukowa Tolkiena pobrzmiewa konkurującymi ze sobą głosami: słynny wykład na temat Beowulfa, Beowulf. Potwory i krytycy, zawiera wyrażenia w językach anglosaskim, islandzkim i średnioangielskim, a także neologizmy z Dżabbersmoka Lewisa Carrolla. Pomimo zdeklarowanej niechęci Profesora do alegorii esej ten zawiera nie jedną, ale dwie alegorie dotyczące traktowania wierszy przez krytyków i komentatorów.
Konstelacja płynnych postaci u Tolkiena wywodzi się z jego biografii, warto zatem streścić najważniejsze wydarzenia z jego życia, by pokazać, jak zmieniające się imiona i tożsamość znajdują odzwierciedlenie w jego różnych rolach i doświadczeniach[17]. Przyszedł na świat 3 stycznia 1892 roku w Bloemfontein w Wolnym Państwie Orania (obecnie prowincji Republiki Południowej Afryki). Rodzina pochodziła z Birmingham, ale jako że ojciec był przedstawicielem Bank of Africa, mały Ronald od początku był przesiedleńcem[18]. Właśnie w Bloemfontein został ukąszony przez solfugę i pamiętał – jak później twierdził, choć to mało prawdopodobne – ucieczkę przed pająkiem przez trawę i płynięcie przez fale Oceanu Indyjskiego[19]. Miał wtedy jednak najwyżej trzy lata, więc wspomnienia te są zapewne przykładami późniejszego nieustannego wyobrażania siebie na nowo: ucieczka przez ogród Edenu, chwila dziecięcej niewinności skąpana w zalanym słonecznym blaskiem morzu. Sprawy wyglądały tak, że jemu oraz jego matce intensywne upały dawały się we znaki tak bardzo, że w roku 1895 kobieta wróciła do Birmingham, a wraz z nią obaj synowie, Ronald i młodszy Hilary. Sam Tolkien utrzymywał, że pamięta fragmenty z trzytygodniowej podróży do Anglii: spoglądanie z pokładu na morze i przybycie do portu, za którym znajdowało się wielkie miasto (Lizbona) – ta wizja mocno kojarzy się z jego późniejszymi opisami Krainy Elfów czy też Faërie jako magicznej wyspy, do której można dotrzeć tylko zaczarowaną łodzią.
W Birmingham był wychowywany przez matkę i jej dziadków ze strony Suffieldów. Ojciec Tolkiena miał do nich dołączyć tak szybko, jak tylko będzie mógł opuścić bank. W lutym 1896 roku Ronald podyktował list, w którym opisywał ojcu, że jest już „dużym mężczyzną”, ponieważ ma męski płaszczyk[20]. List nie został wysłany. Arthur Tolkien zmarł następnego dnia wskutek krwotoku spowodowanego gorączką reumatyczną albo tyfusem.
Jeszcze w tym samym roku rodzina pozbawiona ojca przeprowadziła się do wioski Sarehole na obrzeżach Birmingham. Życie na idyllicznej angielskiej wsi bardzo mocno wpłynęło na kształtowanie się osobowości Ronalda. Na matczynych kolanach opanował łacinę i język niemiecki, a także podziwiał jej piękne kaligraficzne pismo. To ona czytała mu książki o Alicji Lewisa Carrolla oraz serię Fairy Books Andrew Langa, gdzie znalazła się opowieść o wikińskim bohaterze Sigurdzie i smoku Fafnirze[21]. W tym czasie niespodziewanie dokonała konwersji na katolicyzm, co doprowadziło do rozłamu w rodzinie.
Warto się na chwilę zatrzymać przy opowieści o Sigurdzie i Fafnirze, The Story of Sigurd, zawartej w The Red Fairy Book. Jest to jeden z najważniejszych epizodów w trzynastowiecznej staronordyckiej sadze rodu Völsungów (Völsunga saga), którą Tolkien później przetłumaczył zwięzłym wierszem. Gdy wspomina, jak matka czytała mu tę historię na głos, przedstawia to jako inicjalną scenę swojego pierwszego spotkania ze smokami. Wersja Langa zaczyna się od śmierci króla na polu bitwy z powodu złamanego miecza. Ciężarna żona władcy zachowuje ułomki, by wykuć broń na nowo dla ich syna. Przebiera się za służącą, aby wymknąć się wrogom męża, lecz wpada w ręce Danów, którzy uznają, że wygląda zbyt szlachetnie jak na zwykłą służkę. Prowadzą ją przed oblicze króla, a on pozwala jej zostać w pałacu. Kobieta jest dobrze traktowana i ostatecznie wydaje na świat Sigurda, który dorasta na dworze królewskim. Z czasem nauczyciel młodzieńca, Regin, opowiada mu o smoku Fafnirze. Fafnir był bratem Regina, ale zabił ich ojca i przejął skarb zawierający przeklęte złoto (w innych wersjach Fafnir zmienia się w smoka przez swoją chciwość, zwaną też smoczą chorobą). Regin szuka zemsty i przekonuje Sigurda, by zabił Fafnira. Z ułomków ojcowskiej broni wykuwa mu ostry miecz. Sigurd ukrywa się w jamie i dźga smoka, gdy ten przechodzi nad nim, a konający Fafnir ponownie przeklina złoto. Regin prosi Sigurda, by ten wyciął serce smoka i upiekł je dla niego. Kiedy młodzieniec spełnia jego życzenie, oblizuje palce, a tym samym kosztuje smoczego serca, dzięki czemu zdobywa moc rozumienia mowy ptaków. Te zaś cały czas świergoczą o złocie Fafnira i zamiarach Regina, który planuje zdradzić Sigurda. Młodzieniec odcina swemu nauczycielowi głowę, po czym ptaki wyśpiewują mu, że w pobliżu leży pogrążona w magicznym śnie wojowniczka Brynhilda. Sigurd wkłada znaleziony w skarbie Fafnira „hełm grozy”, który obdarza noszącego go niewidzialnością, wskakuje na konia i pędzi na ratunek Brynhild, uwięzionej w zamku otoczonym pierścieniem ognia. Po tym, jak ją uwalnia, oczywiście zakochują się w sobie, a Sigurd daje jej pierścień znaleziony w przeklętym skarbie i odjeżdża do innego królestwa. Tam poznaje księżniczkę Gudrun, której matka przygotowuje magiczny napój; po jego wypiciu Sigurd zapomina o Brynhild i żeni się z Gudrun. Gunnar, brat księżniczki Gudrun, postanawia ożenić się z Brynhild, ale nie potrafi przedostać się przez pierścień ognia, więc używa magii, by Sigurd wyglądał jak on, i poleca przyszłemu szwagrowi uratować Brynhild po raz drugi. Wymieniają się pierścieniami i Sigurd wręcza ten przeklęty Gudrun. Na weselu odzyskuje jasność myśli i przypomina sobie wszystko, ale zachowuje spokój. Między Brynhild i Gudrun wybucha sprzeczka. Brynhild rozpoznaje w pierścieniu na palcu Gudrun ten, który otrzymała od Sigurda, a który – jak sądziła – oddała Gunnarowi: „i wtedy zrozumiała, zrozumiała wszystko, i pobladła tak, że przypominała martwą”[22]. Oskarża Gunnara o zwiedzenie jej i odurza jego młodszego brata jadem węża i mięsem wilka; ten wpada w obłęd i zabija Sigurda we śnie, a wtedy Brynhild pęka serce. Ciała Brynhild i Sigurda (oraz jego potężnego ogiera) spoczywają na okręcie, który zostaje podpalony i uniesiony przez fale odpływu. Tak oto dopełnia się klątwa złota.
Opisałem dość dokładnie wersję Langa, by zasugerować, jak mogła zawładnąć wyobraźnią młodego Tolkiena, a także by pokazać analogie z jego późniejszymi dziełami oraz twórczością jego następców. Miłośnik Tolkiena rozpozna pewne elementy tragicznej opowieści o Túrinie Turambarze. Túrin atakuje straszliwego smoka Glaurunga, gdy ten nad nim przechodzi. Analogicznie potem we Władcy Pierścieni Sam unosi Żądło nad głową, stojąc pod Szelobą, a wielka pajęczyca nabija się z impetem na ostrze. Podobnie skomplikowane relacje miłosne zostały odzwierciedlone w życiu Túrina, chociaż w jego wypadku są one – katastroficznie – kazirodcze, co jest nawiązaniem do opowieści o Kullervo zawartej w fińskim eposie narodowym Kalevala. Pieczenie serca, zabicie Regina, trójkąt miłosny Sigurd–Brynhild–Gudrun i przebranie Sigurda za Gunnara to dość mroczne wątki jak na opowieść dla dzieci, ale wszystko to łączy ogólny motyw maskowania się, zmiany wyglądu, posiadania wielu tożsamości, ukrywania się i podstępu. Trzon opowieści stanowią odkrywanie i rozpoznawanie – choćby poprzez dziwny, niesamowity język ptaków – oraz konsekwencje zabicia smoka. Kluczowym elementem jest przeklęty pierścień ze smoczego skarbu: zarazem cenny łup i obrączka ślubna, przedmiot sprowadzający nieszczęście na każdego, kto go włoży, tak jakby sam posiadał nieprzyjazną świadomość. Długi cień opowieści Langa o Sigurdzie sięga nie tylko przytulnego Bag End, ale też autodestrukcyjnej smoczej choroby Thorina Dębowej Tarczy w filmie Bitwa Pięciu Armii (2014). Te wspomnienia o czytanej przez matkę opowieści były przez Tolkiena filtrowane i pielęgnowane: to świadoma, rozmyślnie stworzona osobista historia języka, krajobrazów, zapisów i legend – stenograficzny skrót stanowiący bazę rozwoju jego charakteru. Nie chcę w ten sposób powiedzieć, że są to wspomnienia fałszywe, lecz raczej że jest to wybiórcza (nawet jeśli wybaczalna) automitologizacja.
W roku 1900 Tolkien zdał egzamin wstępny do King Edward’s School, funkcjonującej wtedy w imponującym neogotyckim budynku zaprojektowanym przez Charlesa Barry’ego – autora projektu Pałacu Westminsterskiego, który został odbudowany w latach 1840–1870[23]. Z domu do szkoły Ronald miał cztery mile, w związku z czym Tolkienowie z żalem przeprowadzili się z Sarehole do Moseley, dzielnicy Birmingham położonej przy linii kolejowej. Po czterech latach spędzonych na wsi było to traumatyzujące wydarzenie. Potem nastąpiły niespokojne lata przeprowadzki, zmiany szkoły z okresem nauczania domowego prowadzonego przez matkę, zakończone powrotem do King Edward’s na stypendium. Tolkien zapamiętał z tego czasu stymulujący wpływ nieznanych języków, które wkroczyły do jego życia: pierwszą komunię przyjmował w asyście łaciny, rozmyślał o walijskich nazwach wymalowanych na przejeżdżających po torach kolejowych wagonach z węglem, a w szkole zapoznał się z greką: „Urzekła mnie płynność greckiego, podkreślona przez jego twardość i błyski na powierzchni. Język ten pociągał mnie jednak częściowo dlatego, że był starożytny, obcy i odległy (dla mnie): nie miał nic wspólnego z domem”[24]. A zatem ponownie wysiedlenie i destabilizacja połączone z powabem enigmatycznych znaczeń.
Na początku 1904 roku matka Tolkiena zachorowała na cukrzycę i zmarła w listopadzie. Dla dwunastoletniego Ronalda był to druzgocący cios. Razem z Hilarym trafili pod opiekę ojca Francisa Xaviera Morgana – tryskającego energią pół Walijczyka, pół Anglo-Hiszpana, pastora w parafii Birmingham – i zamieszkali z ciotką ze strony Suffieldów[25]. Większość czasu bracia spędzali w kościele, gdzie prawie każdego ranka usługiwali do mszy, po czym dostawali śniadanie od ojca Francisa i bawili się z kościelnym kotem.
W szkole Tolkien zanurzył się w świat języka i literatury. Przeczytał Opowieścikanterberyjskie Chaucera i arturiański poemat Pan Gawen i Zielony Rycerz, a nauczyciel angielskiego zapoznał go z językiem anglosaskim oraz poematem epickim Beowulf. Tolkien samodzielnie nauczył się też staronordyckiego, żeby móc przeczytać opowieści o Sigurdzie i Fafnirze, o Brynhild i Gudrun w języku oryginalnym. Uważał, być może pod wpływem fantazji, że język anglosaski (a zwłaszcza późniejsze poematy Pan Gawen i Zielony Rycerz oraz Perła) był częścią jego literackiego dziedzictwa Suffieldów z West Midlands – oczywiście był młodym sierotą szukającym własnej tożsamości (lub wielu własnych tożsamości) i zdawało się, że odnalazł znaczną pociechę w słowach i językach. Słowa miały dla niego znaczenie magiczne – były cennymi pozostałościami po minionych epokach, niosły ze sobą historię regionu, były nasycone dawną kulturą i dawnymi wartościami, a jednocześnie stanowiły najbardziej wyrafinowany współczesny nośnik myśli i komunikacji. Ponadto jego wspomnienia o matce były zakorzenione w nauce języków.
W czasie gdy jego najbliższy przyjaciel Christopher Wiseman zgłębiał tajniki egipskich hieroglifów, Tolkien w roku 1908 albo 1909 dzięki podręcznikowi A Primer of the Gothic Language Josepha Wrighta odkrył język gocki. Do naszych czasów przetrwała niewielka część tej dawnej mowy, nie ostał się choćby jeden wiersz, niemniej język ten zdołał wzbudzić w Tolkienie „zachwyt co najmniej równy pierwszemu spojrzeniu na Homera Chapmana”[26]. Pokochał on też gocki alfabet i lubił tworzyć inskrypcje podobnym krojem pisma, a ponadto – niezrażony utraconym słownictwem i kulturą literacką – zwyczajnie wymyślał brakujące słowa i ostatecznie sam zaczął tworzyć poezję w tym języku. W King Edward’s co roku odbywała się debata prowadzona po łacinie, aczkolwiek Tolkien zwracał się do zebranych także w językach: greckim, anglosaskim oraz gockim, wykazując się przy tym niebywałą biegłością lingwistyczną. A potem, nie zadowalając się językami starożytnymi i współczesnymi, zaczął wymyślać własne. Pierwszym przykładem był bodaj trzystronicowy list napisany kodem obrazkowym, zaadresowany do ojca Francisa. Tolkien pracował też ze swoją kuzynką Mary nad językiem nevbosh, „nowym nonsensem”, a potem nad mową opartą na łacinie i hiszpańskim, którą nazwał naffarin. W ostatnich miesiącach nauki w King Edward’s odkrył język fiński oraz fiński epos narodowy Kalevalę. To właśnie mowa Finów stała się fundamentem innego wymyślonego języka, który nazwał qenya i który doskonalił przez całe życie.
W szkole Tolkien lubił męskie koleżeństwo, jakiego doświadczał w niewielkich klubach. Był współzałożycielem Tea Club and Barrovian Society[27], zapisywanego też skrótowcem T.C.B.S., nazwanego na część jego ulubionej pijalni herbaty w domu towarowym Barrow’s, gdzie spotykał się z trójką najbliższych przyjaciół. Wspólnie debatowali i urządzali odczyty – Tolkien zazwyczaj zapoznawał kolegów z Beowulfem, Panem Gawenem i Zielonym Rycerzem oraz Sagą o Völsungach. Był też kapralem w szkolnym korpusie szkolenia oficerów (podchorążych). Cieszył się tam na tyle dużym uznaniem, że został jednym z ośmiu kadetów z King Edward’s, którzy dostąpili zaszczytu uczestnictwa w koronacji Jerzego V. W ostatnim roku nauki Tolkien był prefektem, bibliotekarzem, kapitanem i sekretarzem drużyny futbolowej (rugby), sekretarzem stowarzyszenia dyskusyjnego, redaktorem szkolnej kroniki oraz aktorem w licznych szkolnych przedstawieniach (wcielił się między innymi w rolę pani Malaprop w The Rivals Sheridana po pierwszym semestrze uniwersyteckim). Otrzymał też wiele nagród. Był nadzwyczaj pilnym uczniem, do tego niesamowicie zaangażowanym w życie szkoły. Wszelki wolny czas, którego nie poświęcał na wymyślanie języków, spędzał na malowaniu i tworzeniu poezji. Jego najwcześniejszy wiersz powstał w marcu 1910 roku. Zainspirowały go wiersze Francisa Thompsona, ze względu na uzależnienie od opium przez pewien czas marginalizowanego poety katolickiego, którego wielce uwielbiał, a także sztuka teatralna Piotruś Pan, którą obejrzał w kwietniu 1910 roku i o której pisał: „nie zapomnę przedstawienia do końca życia”[28]. Część jego dzieł została opublikowana w szkolnej gazetce obok sprawozdań z wydarzeń szkolnych i sportowych.
Inny rodzaj pociechy znalazł w przyjaźni z Edith Bratt, która również była sierotą i przez pewien czas zajmowała pokój u pani Faulkner, w tym samym domu, w którym zamieszkali bracia Tolkienowie. Przyjaźń wkrótce rozwinęła się w romans, z konieczności utrzymywany w tajemnicy, choć ojciec Francis dość szybko dowiedział się o ich potajemnym związku. Tolkien pobierał wtedy korepetycje przygotowawcze do ubiegania się o stypendium na naukę greats (klasycznej greki i łaciny) w Oksfordzie – dla kogoś w jego położeniu stypendium pokrywające opłaty i wydatki było koniecznością. Ojciec Francis był wielce rozczarowany zachowaniem podopiecznego, uznawał bowiem, że romans niepotrzebnie odciąga jego uwagę od nauki, w związku z czym przeniósł braci do nowego lokum. Niezrażeni tym Tolkien i Edith dalej się spotykali, w wyniku czego ojciec Francis zabronił im jakichkolwiek kontaktów aż do dwudziestych pierwszych urodzin chłopaka. Młodym zakochanym udawało się jednak czasem aranżować „przypadkowe” spotkania.
W roku 1910 (przy drugim podejściu) Tolkien otrzymał Open Classical Exhibition to Exeter College, Oxford – stypendium zapewniające skromniejsze wsparcie finansowe, ale dzięki dodatkowym pieniądzom zapewnionym przez szkołę i pomocy ojca Francisa wystarczające do rozpoczęcia nauki. W mury uczelni wkroczył w roku 1911 i przystąpił do studiowania greats (czy też literae humaniores, jak zwą filologię klasyczną w Oksfordzie). Poza wykładami i fakultetami ze starożytnej greki i łaciny, literatury, historii oraz filozofii pobierał jeszcze nauki z językoznawstwa porównawczego u Josepha Wrighta, autora podręcznika do języka gockiego, który tak oczarował młodego Tolkiena. Regularnie też uczestniczył we mszy, dalej pisał wiersze (z których część doczekała się publikacji w czasopismach), nauczył się jazdy konnej w miejscowym pułku kawalerii, a także rozpoczął samodzielną naukę języków fińskiego i walijskiego. Towarzyski jak zawsze, założył stowarzyszenie literackie Apolausticks, którego był pierwszym prezesem, zanim grupa przekształciła się w Chequers Clubbe[29]. Tymczasem został wybrany do klubu eseistów kolegium Exeter (na trzecim roku został jego prezesem) oraz stowarzyszenia Stapledon (był to JCR – Junior Common Room, czyli klub studencki – którego prezesem został na drugim roku, a sekretarzem na trzecim). Czasem brał udział w radosnych studenckich eskapadach, jak choćby przejęcie autobusu i jeżdżenie nim, pełnym podekscytowanych studentów, po centrum Oksfordu albo zabawienie pewnego wieczoru stowarzyszenia Stapledon, którego członkowie „słuchali z zapartym tchem odpowiednio figlarnych, frywolnych i strasznych przygód, jakie spotkały państwa Tolkienów, Robinsonów i Whewayów”[30]. Zdobył też w roku 1914 nagrodę pieniężną Skeat Prize for English, za którą nabył The House of the Wolfings Williama Morrisa (zbiegiem okoliczności Morris uczył się w Exeter sześćdziesiąt lat wcześniej). W czasie wakacji malował, a w święta Bożego Narodzenia pisał i grał w drobnych świątecznych przedstawieniach. Czasem też podróżował: latem 1913 roku został zatrudniony, by towarzyszyć dwóm młodym, uczącym się w Anglii Meksykanom w drodze do Paryża, gdzie czekała na nich rodzina, a także by udzielać im w tym czasie korepetycji. Niestety podróż okazała się bardzo traumatyczna, jako że jedna z ciotek tych chłopców zginęła w wypadku samochodowym i Tolkien, niezbyt płynnie posługujący się francuskim czy hiszpańskim, musiał załatwić formalności niezbędne do przewiezienia jej zwłok do Meksyku. Po tym doświadczeniu nie darzył Francuzów ani francuskiej biurokracji szczególną sympatią.
W połowie drugiego roku czteroletnich studiów Tolkien przystąpił do egzaminów uniwersyteckich (Honour Moderations), które nie tylko musiał zdać, by móc pozostać w Oksfordzie, ale i potrzebował na tyle dobrego wyniku, żeby dalej otrzymywać stypendium. Zasadniczo poszło mu kiepsko i trafił do drugiego przedziału studentów, uratowała go jednak wyjątkowo udana praca z językoznawstwa porównawczego. Władze kolegium zasugerowały mu zmianę kierunku na język angielski i literaturę angielską, co pozwoliłoby mu skoncentrować się na językoznawstwie, języku angielskim, staroangielskim i średnioangielskim. Mógł też dalej pobierać stypendium. Miał teraz zajęcia z literatury anglosaskiej, średnioangielskiej, Chaucera, Szekspira, historii literatury angielskiej, filologii gockiej i germańskiej oraz fakultatywne z filologii skandynawskiej (która obejmowała jego ukochaną Sagę o Völsungach).
W roku 1913 skończył dwadzieścia jeden lat, a tym samym osiągnął pełnoletność, uniezależnił się od ojca Francisa i oświadczył się jak należy zagorzałej anglikance Edith. Żeby mogli się pobrać, musiała dokonać konwersji na katolicyzm. Rozpoczęła więc stosowne nauki, podczas gdy Tolkien kontynuował studia i odwiedzał ją, kiedy tylko miał taką sposobność. Wtedy nadeszło najważniejsze doświadczenie jego pokolenia. Był rok 1914. 28 czerwca austriacki arcyksiążę Franciszek Ferdynand Habsburg został zastrzelony, a 5 sierpnia Wielka Brytania była już w stanie wojny[31].
Tolkienowi pozwolono przed wstąpieniem do armii ukończyć studia, chociaż to opóźnienie było wielce niezręczne i spotkało się z rodzinną i publiczną dezaprobatą. Panowało powszechne przeświadczenie połączone z oczekiwaniem, że wszyscy mężczyźni zdolni do służby powinni wstąpić do wojska. W pierwszych tygodniach po wybuchu wojny mundur włożył brat Tolkiena, Hilary, jak też wielu jego kolegów z uczelni, niejeden zapewne w odpowiedzi na napastliwe propagandowe żądania, by młodzi mężczyźni służyli swojemu krajowi. Ostatecznie Tolkien mógł w oczekiwaniu na wstąpienie do wojska po uzyskaniu dyplomu ćwiczyć z korpusem szkoleniowym oficerów i uczestniczyć w kursie sygnalizacji, choć życie uniwersyteckie – zwłaszcza spotkania klubów i stowarzyszeń, na których otwierał przed innymi swój wieloaspektowy umysł – zostało mocno ograniczone. Niezrażony, od października 1914 roku zaczął tłumaczenie opowieści o Kullervo z Kalevali, a także odczytał pracę na temat tego fińskiego eposu na spotkaniu stowarzyszenia Sundial w kolegium Corpus Christi (na zaproszenie swojego kompana z T.C.B.S., Geoffreya Bache’a Smitha), a w roku 1915 zrobił to ponownie na spotkaniu klubu eseistów w kolegium Exeter. Przekładu historii Kullervo nigdy nie ukończył, ale później stanowiła ona, w połączeniu z legendą o Sigurdzie, serce „Wielkiej Opowieści” Śródziemia o Túrinie Turambarze[32]. Czwórka członków Tea Club and Barrovian Society starała się podtrzymać działanie klubu do końca nauki i Tolkien spędził razem z nimi weekend przed Bożym Narodzeniem, podczas którego dyskutowali o swoich nadziejach oraz ambicjach pisarskich i artystycznych. W obliczu wojny i prawdopodobieństwa, że któryś z nich albo i wszyscy na niej zginą, jedność grupy, stanowiącej swoisty katalizator dla kreatywnej wyobraźni, zaczęła być postrzegana w kategoriach świętości, zwłaszcza przez Geoffreya Bache’a Smitha. U Tolkiena było podobnie, a to przedostanie spotkanie być może pomogło w skrystalizowaniu się powstającego w jego głowie literackiego świata.
W 1914 roku Tolkien napisał rozpoznawalne wiersze ze Śródziemia, chociażby Morską pieśń z dawnych czasów, a 27 listopada odczytał w klubie eseistów kolegium Exeter poemat Podróż Éarendela, Gwiazdy Wieczornej (patrz niżej). Wszystko wskazuje na to, że do roku 1915 poza esejami pisanymi w ramach zajęć regularnie tworzył lub redagował poezję i malował – bywało, że codziennie. Warto też pamiętać, że w pierwszych latach Wielkiej Wojny Oksford był jednym z centrów kształtowania się wczesnego modernizmu, kipiał zatem nowatorskimi środkami artystycznymi. Równolegle z Tolkienem studiował tam między innymi niesamowicie wysoki i niemal niewidomy pisarz Aldous Huxley, który swój pierwszy tom wierszy wydał w roku 1916. Tolkien spotkał też Thomasa Wade’a Earpa – ujmującego, egzaltowanego estetę i zarazem rozwiązłego homoseksualnego bywalca salonów, który już obracał się w elitarnych kręgach i znajdował się na dobrej drodze do zostania wybitnym krytykiem sztuki. Earp był wtedy swego rodzaju żywiołem w świecie kultury, w związku z czym spotkanie tych dwóch studentów było nieuniknione: w listopadzie 1914 roku, kiedy Tolkien odczytał Podróż Éarendela, Gwiazdy Wieczornej, Thomas był prezesem klubu eseistów; tego samego wieczoru zjedli razem kolację. Prowadzili też wspólne debaty[33]. Ponadto Earp był prezesem Psittakoi (Papug, założonych w roku 1912 przez radykalnego klasycystę E.R. Doddsa), gdzie w maju 1915 roku Ronald odczytał swoją krytykę literacką. W latach 1914–1915 w Oksfordzie przebywał także T.S. Eliot, który podobno odczytał na spotkaniu Psittakoi Pieśń miłosną J. Alfreda Prufrocka, chociaż nie wiadomo, czy Tolkien był wtedy obecny[34]. Z pewnością jednak miał osobistą styczność z obrazoburczymi wczesnymi przedstawicielami awangardy. Do tego Earp był jednym z pierwszych wydawców przyszłego ojca Śródziemia: w zredagowanej przez siebie antologii Oxford Poetry 1915 zawarł poemat Stópki goblinów. Antologia ukazała się drukiem, kiedy Tolkien opuścił już Oksford i odbywał podstawowe przeszkolenie wojskowe.
Chociaż był to niestety raczej słaby wiersz baśniowy, którego sam autor później się wyrzekał, Stópki goblinów doskonale uchwyciły panujące wówczas nastroje i szybko zyskały grono zwolenników. Wiersze baśniowe stanowiły odskocznię od wojny. W maju 1916 roku organizacja charytatywna Good Fairies for Unfortunate Fighters (Dobre Wróżki dla Nieszczęśliwych Bojowników) wysłała jeńcom wojennym paczki z żywnością, wyjaśniając, że „żołnierze, którzy walczyli i cierpieli za swój kraj, zwracają się do nas, jak dzieci, po jedyną drobną przyjemność, na jaką im zezwolono. Pod mało romantycznym sznurkiem i szarym papierem paczki dla jeńców kryją całe światy marzeń i wspomnień”[35]. W roku 1916, kiedy wprowadzono pobór do wojska, reprodukcje obrazu Estelli Canziani zatytułowanego Piper of Dreams, or Where the Little Things of the Woodland Live Unseen, przedstawiającego siedzącą na ziemi i opartą plecami o drzewo postać przypominającą Toma Bombadila, grającą na fujarce i otoczoną tańczącymi wokół wróżkami, sprzedały się w liczbie ćwierć miliona egzemplarzy[36].
Moda ta miała się dobrze również po zakończeniu konfliktu. W latach 1920–1925 co roku pojawiało się nowe wydanie Fairies and Chimneys Ruth Fyleman dla szkół, a wznowień doczekały się zbiory baśni pod redakcją Andrew Langa, braci Grimm czy Hansa Christiana Andersena[37]. Pierwsza książka Cicely Mary Barker, Flower Fairies of the Spring, ukazała się w roku 1923. W tym samym roku wydano zbiór wierszy Enid Blyton The Real Fairies, a rok później The Enid Blyton Book of Fairies. Tymczasem Stópki goblinów zostały włączone do antologii Book of Fairy Poetry (1920) wydawnictwa Longman w imponującym towarzystwie autorów wierszy uznawanych za kanon angielskiej literatury – Szekspira, Miltona, Keatsa, Tennysona i Yeatsa – a także do popularnego zbioru Fifty New Poems for Children (wydanego po raz pierwszy przez Basila Blackwella w roku 1922). Jeśli zaś chodzi o T.W. Earpa, jak później wspominał Tolkien, być może z powściąganą niechęcią, jego nazwisko i zachowanie dały początek nieco pogardliwemu określeniu twerp („palant”, „niedołęga”), które wzięło się prawdopodobnie z irytacji jemu współczesnych, że ten z jakiegoś powodu nie był zdolny do służby wojskowej[38].
Nauka Tolkiena w kolegium została zwieńczona egzaminami końcowymi, z których ostatni zdawał 15 czerwca. Natychmiast potem zaczął gromadzić osobiste wyposażenie wojskowe, a 28 czerwca zgłosił się do Lancashire Fusiliers jako oficer kontraktowy na okres wojny – chciał służyć u boku przyjaciela z T.C.B.S., Geoffreya Bache’a Smitha. Wyniki egzaminów zostały ogłoszone 2 lipca: Tolkien zdał z najwyższym wyróżnieniem. Potem wrócił do poezji i malowania, aż otrzymał informację o przyjęciu do oddziału w stopniu podporucznika i udał się na przeszkolenie do Bedford, w wyniku czego drugi etap studiów musiał odłożyć do marca 1916 roku. Specjalizował się w sygnalizacji, co obejmowało kilka różnych urządzeń i umiejętności, od operowania flagami sygnałowymi przez odpalanie rac po naukę kodu Morse’a i obchodzenia się z gołębiami pocztowymi. W trakcie szkolenia cały czas pisał poezję i planował wydać tom baśniowych wierszy. Przeniósł się na kwaterę w Lichfield w Staffordshire, gdzie został współwłaścicielem motoru, by móc odwiedzać Edith w Warwickshire. Wtedy też członkowie T.C.B.S. spotkali się po raz ostatni. W czasie szkolenia w Brocton Camp w pobliżu Lichfield 22 marca 1916 roku Tolkien i Edith wzięli pośpieszny ślub. Potem para udała się na tydzień miodowy w Somerset. Warwickshire i Oksford były już wtedy wplecione w złożony, nieustannie ewoluujący gobelin wyobraźni twórczej Tolkiena, a kiedy nowożeńcy odwiedzili Cheddar Gorge, także i ono dołączyło w jego głowie do pozostałych, na wskroś angielskich miejsc.
Tolkien wyruszył do Francji 6 czerwca 1916 roku. Nie miał zbyt wiele czasu ani okazji na pisanie, chociaż zabrał ze sobą kilka notesów. Powiedział później: „Możesz naskrobać coś na odwrocie koperty i wsunąć do tylnej kieszeni, i to wszystko. Nie można było pisać. Trzeba by usiąść w kucki wśród pcheł i brudu”[39]. Ale to nie do końca wszystko, bo napisał kilka wierszy, poza tym mógł przecież roztrząsać i przygotowywać w myślach swoje legendarne historie, dzięki czemu kiedy zasiadł do ich spisania, miały już mnemoniczne kontury często powtarzanych opowieści.
Przed upływem miesiąca od przybycia na kontynent jednostka Tolkiena została wysłana na front, a 1 lipca rozpoczęła się bitwa nad Sommą. Pierwszego dnia zginęło blisko dwadzieścia tysięcy alianckich żołnierzy. Sam Tolkien znalazł się na obszarze najbardziej intensywnych działań i często spał w ziemiankach i okopach. Potem dotarły do niego wieści, że zginął Robert Quilter Gilson, jeden z członków T.C.B.S. Chociaż Tolkien nie został ranny, to 27 października chorował już na gorączkę okopową (wyniszczającą chorobę przenoszoną przez wszy, wywoływaną przez bakterie Bartonella quintana) i został odesłany na tyły do szpitala Czerwonego Krzyża, po czym w listopadzie wrócił do Wielkiej Brytanii, gdzie trafił na prowizoryczny oddział na Uniwersytecie Birmingham (który został wyznaczony na I Południowy Szpital Ogólny). W ciągu miesiąca Geoffrey Bache Smith zmarł z powodu ran odłamkowych i w ten sposób klub T.C.B.S. został zredukowany do dwóch osób: Christophera Wisemana, który służył w marynarce wojennej, i Tolkiena.
Tolkien bardzo powoli dochodził do siebie i prawdopodobnie jeszcze w szpitalu w Birmingham zaczął pisać Księgę zaginionych opowieści, swój pierwszy legendarny cykl, a także przerobił język qenya poprzez przeniesienie jego korzeni do innego wymyślonego przez siebie języka, prymitywnego eldarinu. Z tego ostatniego wywodził się też trzeci język, goldogrin (który później nazwał sindarinem), z rozbudowaną gramatyką i leksykonem. Tolkien zaczął tworzyć obszerne notatki, by wzbogacić wymyślane krainy, opowieści i kultury. Kiedy jego legendarium rozrosło się i zyskało na złożoności, Edith zaczęła mu pomagać poprzez przepisywanie szkiców Zaginionych opowieści do postaci czystopisu[40]. Tolkien był wielokrotnie przenoszony w różne części kraju, ale często udawało im się pozostawać razem. W czerwcu 1917 roku młodzi małżonkowie udali się wspólnie do lasu, a Edith zaczęła tańczyć wśród szaleju. Scena ta wywarła na Tolkienie wielkie wrażenie: odtworzył ją później w kluczowej „Wielkiej Opowieści” o Berenie i Lúthien, w nieziemskiej historii miłosnej, która zawsze była najbliższa jego sercu. Często się zapomina, że Edith spodziewała się wtedy ich pierwszego dziecka. Zbliżała się do końca pierwszego trymestru, więc jej brzuch mógł już być zauważalnie zaokrąglony. Na tle Wielkiej Wojny i przewlekłej choroby Tolkiena czyni to tę scenę niebywale przejmującą, pełną nadziei na przyszłość.
Ich pierwszy syn, John, przyszedł na świat w listopadzie. Tydzień później Tolkien otrzymał awans na porucznika. Kolejny rok wyglądał tak samo: lżejsza służba, częste przenosiny, ale też powtarzające się nawroty choroby i niekiedy wstrząsające okresy pogorszenia stanu zdrowia (choćby w sierpniu 1918 roku stracił na wadze ponad dziesięć kilogramów). Mimo to dalej pisał i malował, przygotował przedmowę do wierszy Geoffreya Bache’a Smitha (wydanych w czerwcu bądź lipcu 1918 roku pod tytułem A Spring Harvest), rozpoczął naukę rosyjskiego i szlifował swoją znajomość włoskiego i hiszpańskiego. Poza dwoma miesiącami, kiedy został uznany za zdolnego do regularnej służby i stacjonował w garnizonie Humber, Tolkien resztę wojny spędził w Wielkiej Brytanii na rekonwalescencji lub lżejszej służbie i szkoleniu, aż w końcu został uznany za zdolnego wyłącznie do pracy za biurkiem. Powrócił z Edith i Johnem do Oksfordu, gdzie w roli leksykografa dołączył do zespołu odpowiedzialnego za Oxford English Dictionary. Kilka dni później, 11 listopada 1918 roku, wojna dobiegła końca.
W ramach opracowywania słownika oksfordzkiego (czym zajmował się do maja 1920 roku) przygotował wpisy dla słów wake oraz walrus, ale przede wszystkim powrót do świata akademickiego językoznawstwa skłonił go do wznowienia prac nad językiem qenya oraz Księgą zaginionych opowieści[41]. Przed upływem pół roku zarzucił jednak pracę nad książką, która była pierwszym zorganizowanym i długotrwałym podejściem do stworzenia legendarium. Odpowiadać za to mogło po części przeczytanie po raz pierwszy proroczych książek Williama Blake’a, bo zastosowana w nich kaligrafia, ilustracje oraz rozmach mitycznej narracji musiały mu się jawić jako uderzająco zbliżone do jego własnych ambicji, a także wyznaczyły poziom, do którego mógł – musiał – aspirować. Poza pracą nad słownikiem Tolkien udzielał korepetycji na uniwersytecie, często studentkom, które trafiały pod jego pieczę z racji tego, że był żonatym mężczyzną mającym za sobą służbę wojskową (co ciekawe, w roku 1909 bronił w szkolnej debacie wojujących sufrażystek). W rzeczy samej do czasu demobilizacji w lipcu 1919 roku zwykł nosić na co dzień oficerski mundur, ale przejawiał także elegancki gust, jeśli chodzi o ubrania i meble, być może w odpowiedzi na modny w okresie powojennym modernizm – akwarele Tolkiena z tego okresu cechowała świetlista abstrakcyjność silnie przywodząca na myśl prace Kandinsky’ego. Stopniowo wracał także do dawnych zajęć, jak choćby uczestniczenie w spotkaniach klubu eseistów kolegium Exeter.
Zaniedbanie Księgi zaginionych opowieści wynikało też zapewne z poważnej szansy akademickiej, którą dostał gdzieś w połowie 1919 roku: możliwości przygotowania słowniczka średnioangielskiego do antologii Kennetha Sisama Fourteenth Century Verse & Prose. Sisam był jednym z opiekunów naukowych Tolkiena w kolegium, okazało się to więc nie tylko prestiżowym zleceniem, ale i jednoznacznym poparciem dla jego potencjalnej kariery uniwersyteckiej. Pod koniec roku Tolkien wrócił jednak do pisania poezji oraz do Podróży Éarendela, Gwiazdy Wieczornej. 10 marca 1920 roku doszło do przełomowego wydarzenia: na spotkaniu klubu eseistów kolegium Exeter Tolkien odczytał Upadek Gondolinu. Był to opis oblężenia miasta elfów, którego wczesna wersja znalazła się w Księdze zaginionych opowieści i który był potem wielokrotnie przepisywany w różnych odsłonach „Silmarillionu”. We wczesnych wersjach widać było wyraźne piętno pozostawione przez przeżycia Tolkiena na froncie. Publiczny odczyt Upadku Gondolinu świadczył o rosnącej pewności siebie w przedstawianiu swoich baśniowych legend innym, chociaż poprzedzony był dość długimi przeprosinami[42]. Utwór został przyjęty ciepło, sekretarz opisał to „odkrycie nowego tła mitologicznego” jako tekst „niezwykle pouczający” i wpisujący się w tradycje Williama Morrisa, George’a Macdonalda oraz Friedricha de la Motte Fouquégo, a także stwierdził, że „walka przeciwstawnych sił dobra i zła […] została opowiedziana bardzo obrazowo i w zdumiewający sposób [w połączeniu z niesamowitą dbałością o niebywale ciekawe szczegóły]”[43]. Być może zachęcony taką reakcją Tolkien zaczął przerabiać Księgę zaginionych opowieści, koncentrując się wokół postaci anglosaskiego żeglarza Ælfwine’a z Anglii[44].
Akademicka kariera twórcy Śródziemia nabrała rozpędu w lipcu 1920 roku, kiedy został starszym wykładowcą literatury angielskiej na uniwersytecie w Leeds. Edith z początku została wtedy w Oksfordzie, by wydać na świat ich drugiego syna, Michaela (urodził się 22 października), a Tolkien praktycznie od razu złożył podania o pracę na uniwersytetach w Liverpoolu i Kapsztadzie (ta druga uczelnia zaproponowała mu objęcie katedry De Beers, ale odmówił). Na uczelni prezentował niebywałą pracowitość, która go wyróżniała w następnych dziesięcioleciach, i niestrudzenie łączył obowiązki wykładowcy i administratora z własnymi, pełnymi energii ambicjami twórczymi. Opracował kursy języka angielskiego w ramach programu nauczania na uniwersytecie w Leeds, przepisał na nowo większość Zaginionych opowieści i udoskonalił język qenya, a kiedy w grudniu wrócił do Oksfordu, napisał dla swoich dzieci pierwsze „listy od Świętego Mikołaja”, które z miejsca stały się nową coroczną tradycją[45].
Cała rodzina Tolkienów przeniosła się do Leeds w kwietniu 1921 roku. Było to jedno z najbardziej zanieczyszczonych miast przemysłowych w całym kraju: unoszące się w powietrzu tony sadzy i smoły zmniejszały nasłonecznienie o siedemnaście procent, hamowały rozwój drzew, a kwaśny deszcz i cząsteczki arsenu zatruwały trawę i uprawy roślin[46]. Mogło się to przyczynić do ciężkiego zapalenia płuc, na które Tolkien zapadł w roku 1923. Niemniej następne cztery lata przepracował na uczelni – w kolejnym neogotyckim budynku. Zarekomendował E.V. Gordona, studenta podyplomowego, na stanowisko asystenta, z którym potem blisko współpracował aż do jego przedwczesnej śmierci w roku 1938. W celu zwiększenia popularności zajęć z języka staroislandzkiego założyli dla studentów Klub Wikingów, w którym pili piwo, czytali sagi i śpiewali piosenki żartobliwie przetłumaczone na wczesne języki północne, jak choćby Éadig Béo Þu! na melodię Twinkle, Twinkle, Little Star[47]. Wspólnie też zredagowali dla Oxford University Press przeznaczone dla studentów wydanie Pana Gawena i Zielonego Rycerza. W tym samym czasie, na początku roku 1922, Tolkien oddał zaległy słowniczek staroangielskiego, który szczęśliwie został wydany w maju w jednym tomie, a potem ponownie jako część Fourteenth Century Verse & Prose. Kontynuował prace nad swoim legendarium, pisał żartobliwe i poważne wiersze do wydawanych w Leeds czasopism „The Gryphon” oraz „The Microcosm”, antologii wydziałowych i uczelnianych, a także do zbioru Yorkshire Poetry. Żeby zarobić więcej jakże potrzebnych pieniędzy, zaczął oceniać egzaminy kończące szkołę średnią, czym zajmował się cierpliwie w każde wakacje przez kilka następnych lat.
Do roku 1923 Tolkien przystał na propozycję zredagowania wyboru poezji i prozy Chaucera, znanego jako „Clarendon Chaucer” – Clarendon Press było akademickim imprintem wydawnictwa Oxford University Press[48]. Pod koniec roku otrzymał pierwsze odbitki korektorskie. Sprawdzanie kolejnych arkuszy przeciągnęło się do roku 1924, równolegle z odbitkami jeszcze nieskończonego Gawena. Tolkien pracował nad Chaucerem przez cały rok i w nagrodę w październiku otrzymał awans na nowo utworzone w Leeds stanowisko profesora języka angielskiego. Jego trzeci syn, Christopher, przyszedł na świat 21 listopada, a w grudniu Tolkien skończył wreszcie glosariusz do Chaucera – tuż przed napisaniem dwóch nowych listów w roli Świętego Mikołaja. W tym czasie część wieczorów zajmowało mu wymyślanie niestworzonych historii dla swoich dzieci (z tego okresu pochodzi Orgog, patrz s. 63). Jednocześnie rozpoczął prace nad własnymi przekładami Beowulfa (wersja prozatorska była gotowa wiosną 1926 roku, zaś tej pisanej wierszem aliteracyjnym nigdy nie zdołał ukończyć) i został egzaminatorem zewnętrznym na wydziale języka angielskiego w Oksfordzie (to jest gościnnym egzaminatorem zapraszanym z innej instytucji w celu nadzorowania standardów oceniania prac dyplomowych). Pracował też wytrwale nad swoim legendarium i wymyślonymi językami – teraz głównie nad noldorinem. Niestety, wśród tych wszystkich wydarzeń pod koniec roku 1923 dom Tolkienów został okradziony.
W roku 1925 twórcza płodność weszła Tolkienowi w nawyk i w rezultacie sumiennie oddawał się szerokiemu spektrum różnorakich zajęć, od opowiadania historyjek dzieciom, poprzez erudycyjne adnotacje do staroangielskich tekstów, aż po kreatywną mitografię. Tłumaczył więc średnioangielski poemat alegoryczny Perła, pochodzący z tego samego manuskryptu (a więc prawdopodobnie autorstwa tego samego poety) co Pan Gawen i Zielony Rycerz, i sam wyrósł na wytrawnego twórcę wiersza aliteracyjnego. Kontynuował pracę nad Gawenem i Chaucerem dla Clarendon, współpracował przy przeglądzie akademickim „The Year’s Work in English Studies”, a także opublikował krótki artykuł naukowy na temat próchniaczków czarniawych[49]. Pan Gawen i Zielony Rycerz w redakcji Tolkiena i Gordona ukazał się w Dniu Świętego Jerzego (23 kwietnia) 1925 roku. W połowie roku sprawdzanie wydruków próbnych Chaucera dobiegło wreszcie końca, chociaż Tolkien musiał jeszcze dodać przypisy, a był wówczas zajęty aplikowaniem na katedrę (profesorską) języka staroangielskiego imienia Rawlinsona i Boswortha na Uniwersytecie Oksfordzkim, która akurat się zwolniła, oraz przepisywaniem wierszem opowieści ze swojego legendarium. Stanowisko w Oksfordzie zdobył dość szybko, bo już w lipcu, o włos wyprzedzając Kennetha Sisama – swojego dawnego opiekuna naukowego, a w tym czasie kolegę i doradcę redakcyjnego w Oxford University Press. Sisam najwyraźniej przyjął porażkę z rąk byłego studenta ze spokojem. Przed objęciem nowej katedry przez Tolkiena cała jego rodzina udała się na wczasy do Filey w hrabstwie Yorkshire, gdzie zainspirowany szeregiem wypadków – zgubieniem zabawkowego psa przez Michaela oraz gwałtownym przybrzeżnym sztormem – Tolkien wymyślił skupiającą się na zabawce opowieść, która z czasem przekształciła się w ilustrowaną książeczkę dla dzieci Łazikanty (patrz s. 63–64). Zgodnie ze swoimi kontraktami jesienią roku 1925 musiał wykładać zarówno w Oksfordzie, jak i w Leeds, ale mimo to znalazł czas na dalszą pracę nad przypisami do Chaucera. Finalnie, ku jego zadowoleniu, E.V. Gordon zastąpił go jako profesor języka angielskiego w Leeds. Cała rodzina przeprowadziła się do Oksfordu na początku stycznia 1926 roku i poza okazjonalnymi wyjazdami do Leeds, by pomóc w prowadzeniu wykładów, Tolkien oddał się życiu wykładowcy w Oksfordzie.
[1] Blaise Pascal, Myśli, tłum. Tadeusz Boy-Żeleński, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań–Warszawa 1921.
[2] William Wordsworth, Oda o przeczuciach nieśmiertelności ze wspomnień wczesnego dzieciństwa, tłum. Stanisław Kryński, [w:] Angielscy „poeci jezior”, wybór i tłum. Stanisław Kryński, Biblioteka Narodowa. Seria II, nr 143, Ossolineum, Wrocław 1963, s. 85.
[1] Były to zasadniczo: The English Literary Tradition: Shakespeare to the Gothic, [w:] Stuart Lee (ed.), A Companion to J.R R. Tolkien, Blackwell, Oxford 2014, s. 286–302; „The Ghostly Language of the Ancient Earth”: Tolkien and Romantic Lithology, [w:] Julian Eilmann, Will Sherwood (eds), The Romantic Spirit in the Works of J.R.R. Tolkien, Walking Tree, Zurich [planowane]; Nazgûl Taller Than Night: Tolkien and Speculative Realism, [w:] Will Sherwood (ed.), Twenty-first Century Receptions of Tolkien: Proceedings of the Tolkien Society Winter Seminar 2021, Luna Press, Edinburgh 2022, s. 38–57; Tolkien and the Gothic, [w:] Lynn Forest-Hill (ed.), The Return of the Ring: Proceedings of the Tolkien Society Conference 2012, dwa tomy, Luna Publishing, Edinburgh 2016, II s. 25–34; Tolkien y la literatura gótica, [w:] Martin Simonson, José R. Montejano (eds), J.R.R. Tolkien y la Tierra Media: Once Ensayos sobre el Mayor Mito Literario del Siglo XX, Jonathan Alwars, Aces de Candamo 2021, s. 269–310; The Vampire: A New History, Yale University Press, New Haven–London 2018; oraz Viral Vampires, „Critical Quarterly”62 (2020), nr 4, s. 7–14; przy czym wszystkie te pozycje można rozwinąć dalej według przyjętej w nich linii argumentacji.
[2] Patrz Jennifer Brooker, Language Re-Imagined in Middle Earth and Hundred-Acre Wood: Jokes, Rhymes, & Riddles in Works of J.R.R. Tolkien and A.A. Milne, Oxonmoot Online 2020; Chris Walsh, Gildor, Frodo and Bilbo: A Tolkien Puzzle, „Amon Hen. Bulletts of the Tolkien Society”, nr 285/2020; oraz Jessica Yates, korespondencja. Serdecznie dziękuję całej trójce za ich uwagi.
[1] Patrz Konkluzja; określenie „Roma” (Romowie) jest aprobowane przez European Network Against Racism: www.enar-eu.org/frequently-asked-questions-1167.
[2] Patrz Billy Bragg, The Progressive Patriot: A Search for Belonging, Bantam Press, London 2006, s. 55: „Dywiz w określeniu Anglo-Saxon symbolizuje nasze wielowiekowe wielokulturowe tradycje” (pozostaje to bez wpływu na pisownię polską – przyp. tłum.); podobnie zauważają inni autorzy, jak choćby Jeremy Paxman, The English: A Portrait of a People, Penguin, Harmondsworth 1999; patrz też aeon.co/essays/why-we-should-keep-the-term-anglo-saxon-in-archaeology.
[3]Sauron Defeated, s. 157.
[4] W tekście oryginalnym Groom ze względów sentymentalnych korzysta głównie z trzeciego wydania The Lord of the Rings i z Silmarillionu wydanych przez wydawnictwo Unwin w roku 1979 (w miękkich oprawach), zaś preferowanym przez niego wydaniem Hobbita jest The Annotated Hobbit z wprowadzeniem i adnotacjami Douglasa A. Andersona z roku 1988 (ze względu na zawartą w nim istotną dodatkową treść).
[1] Tłum. własne (przyp. tłum.).
[2] Terry Pratchett, Cult Classic, [w:] Karen Haber (ed.), Meditations on Middle-Earth, Earthlight, London 2003, s. 78.
[3] Poziom sprzedaży książek trudno jest oszacować z uwagi na amerykańskie pirackie wydanie wydawnictwa Ace Books w miękkiej oprawie, ale można chyba rozsądnie przyjąć, że zarówno Władca Pierścieni, jak i Hobbit przekroczyły sto milionów sprzedanych egzemplarzy. Pierwszą adaptację radiową zaproponował w sierpniu 1955 roku Terence Tiller (patrz Chronology, s. 499 i dalej; i poniżej w rozdziale piątym).
[4] Patrz archiwum Sounds BBC; wśród tych osób był także dżokej Richard Dunwoody, pływak Duncan Goodhew oraz wielu innych; Will Carling z kolei zabrałby Hobbita.
[5] W sprawie „fundamentalnej typologii” patrz Laurence Coupe, Mythology, drugie wydanie, Routledge, London–New York 2009, s. 169–175.
[6]www.deviantart.com/search?q=hobbit.
[7] John Heminges, Henry Condell, To the Great Variety of Readers, [w:] S. Wells, G. Taylor, J. Jowett, M. William (ed.), The Complete Oxford Shakespeare, Commendatory Poems and Prefaces, s. XLV.
[1]Beowulf: An Edition with Relevant Shorter Texts, oprac. Bruce Mitchell, Fred C. Robinson, wydanie zmienione, Blackwell Publishing, Malden (Massachusetts)–Oxford–Melbourne–Berlin 1998, s. 45.
[2] Litera „þ” to thorn i odpowiada angielskiej bezdźwięcznej spółgłosce „th”; litera „ð” nazywa się eth lub edh i odpowiada angielskiej dźwięcznej spółgłosce „th”.
[3]Beowulf and the Finnesburg Fragment, tłum. John R. Clark Hall, przedmowa J.R.R. Tolkien, red. i wpr. C.L. Wrenn, George Allen & Unwin, London–Boston–Sydney 1950, s. 20.
[4] Angielskie określenie ministra spraw wewnętrznych (przyp. tłum.).
[5] Część wymienia Garth w Pierwszej wojnie, s. 45; w sprawie przydomka Arcastar Mondósaresse patrz www.tolkienbooks.net/php/details.php?reference=72920.
[6] Richard Plotz, The Society, „Tolkien Journal” 1 (1965), nr 2, [1]; przedrukowane przez Mythopoeic Society, patrz dc.swosu.edu/tolkien_journal/vol1/iss2/1.
[7] Zlepek angielskich słów rash („pochopny”, „zapalczywy”) i bold („śmiały”, „zuchwały”) (przyp. tłum.).
[8] Carpenter, Biografia, s. 36.
[9] Hrabstwo w środkowo-zachodniej Anglii (przyp. tłum.).
[10] Pogranicze angielsko-walijskie (przyp. tłum.).
[11]Listy, s. 356–357 [list nr 165].
[12] Średnioangielskie słowo odnoszące się zarówno do nauki, jak i do magii (OED).
[13] W Biografii Carpenter sugeruje, że tak duża liczba imion wywodzi się z wielu wymyślonych przez Tolkiena języków. Z kolei później przyznaje, że „w praktyce jednak postępował bardziej arbitralnie” (s. 144).
[14] Patrz Robert Foster, The Complete Guide to Middle-Earth, Unwin Paperbacks, London–Boston–Sydney 1978.
[15] WP II, s. 68: jego imię jest jak Λόγος z filozofii antycznej Grecji i teologii wczesnego chrześcijaństwa – na początku było Słowo, które powołało do życia Stworzenie i rozwija się w czasie w postaci historii ludzkości.
[16] Trzeźwo myślący biograf Tolkiena Humphrey Carpenter przyznaje, że w latach młodości Ronald był dwiema różnymi osobami (Biografia, s. 54).
[17] Za te biograficzne szczegóły jesteśmy winni wdzięczność Carpenterowi, a także Chronology autorstwa Scull i Hammonda. Numery stron podaję wyłącznie w przypadku zamieszczania bezpośredniego cytatu. Co charakterystyczne, Tolkien wyrażał się lekceważąco o badaniu biografii, uważając to za „całkowicie czcze i fałszywe podejście do jego [autora] dzieł” (Listy, s. 673 [list nr 329]).
[18] Tolkiena zasadniczo nazywam Ronaldem do czasu rozpoczęcia nauki w King Edward’s, gdzie zwracano by się do niego już po nazwisku (patrz Chronology, s. 1).
[19] Tolkien twierdził później, że ten pająk był tarantulą, ale jak zwraca uwagę Rateliff, była to solfuga, solifugae