Ten jeden moment - 10 opowiadań erotycznych SheWolf - SheWolf - ebook + audiobook

Ten jeden moment - 10 opowiadań erotycznych SheWolf ebook i audiobook

– Shewolf

3,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Zbiór opowiadań o cielesności, zmysłach, zaspokojeniu i nienasyceniu.

O seksualności i odkrywaniu jej tajemnic, które niejednokrotnie zaskakują. O poszukiwaniu dopełnienia w drugim człowieku. O pożądaniu i różnych jego odcieniach.

Zbiór składa się z 10 opowiadań erotycznych autorstwa SheWolf:

Uczyń mnie swoją

Zdrada kontrolowana

Trójkąt jak ze snu

Domek w górach: Córka przyjaciela

Bieguny – dzienniki dominy

Szkolenie z rozwoju osobistego

Rubensowska Maria

Nauczyciel geografii

Ten jeden moment

Ostatnia noc z nieznajomym

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 168

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 23 min

Lektor: Joanna Derengowska

Oceny
3,3 (4 oceny)
2
0
0
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


SheWolf

Ten jeden moment - 10 opowiadań erotycznych SheWolf

Lust

Ten jeden moment - 10 opowiadań erotycznych SheWolf

Zdjęcia na okładce: Shutterctock

Copyright © 2022, 2022 SheWolf i LUST

Wszystkie prawa zastrzeżone

ISBN: 9788728304945 

1. Wydanie w formie e-booka

Format: EPUB 3.0

Ta książka jest chroniona prawem autorskim. Kopiowanie do celów innych niż do użytku własnego jest dozwolone wyłącznie za zgodą Wydawcy oraz autora.

Uczyń mnie swoją – schadzka z wykładowcą

Ta relacja była inna niż te, które dotąd budowała. Weronika czuła, że nie zdoła w żaden sposób powstrzymać rodzącej się fascynacji i namiętności. Paweł uderzał w jej dawno zapomniane struny, teraz rozbrzmiewające całą gamą dźwięków. Odkopał w niej to, co spoczęło w zgliszczach pragnień. W pewnym momencie uświadomiła sobie, że nie potrafi bez niego żyć. Bez słów i wyobrażeń. Bez całej otoczki zamykającej ich we własnym świecie. Bo to, że mieli swój świat, własną przestrzeń, stało się naturalne i mocno zagnieżdżone w relacji, jak gdyby istniał od zawsze. Świat, w którym nie potrafili się wcześniej odnaleźć, teraz stał się ostoją.

Wdarł się do jej głowy z impetem. Poznał zamiłowanie do słów. Używał języka, by niemal codziennie wprawiać ją w nieustanną ekstazę. Penetrował słowami każdy zakątek jej mózgu. Dosięgał najczulszych granic. Przekraczał je, nie wiedząc, czego w niej dokonuje. Nauczył słuchać siebie. Odgadywać, czego pragnie. Stał się przewodnikiem, mentorem. Dotąd jeszcze jej nie dotknął, nie pocałował, ale czuła się mu w pewien sposób oddana.

Znali się rok. Czas intensywnego pisania ze sobą, rozmów, często nocami, gdy mogli być tylko dla siebie. Rok, w ciągu którego ani razu się nie spotkali, chociaż marzyli o tym nieustannie. Planowali, fantazjowali, co zrobią, gdy w końcu uda się spełnić to marzenie. Dotąd ciągle ktoś lub coś stawało im na przeszkodzie. Ich długoletnie związki skutecznie tłamsiły chęć i możliwość spotkania. Rozmowy z nim bywały trudne. Czasami padało z jej strony pytanie, a w odpowiedzi on milczał. Milczał długo i intensywnie. Miała wrażenie, że ta cisza nie będzie miała końca, ale nie mogła jej brutalnie przerwać. Nie mogła go ponaglać. Nie mogła z tym milczeniem nic zrobić, bo każda próba wtargnięcia w tę martwą strefę bezsłowia groziła wybuchem. On w ten sposób budował z nią więź. Z początku kruchą i nikłą, ale rodziła się między nimi każdego dnia i w każdej takiej próbie. Scalała ich coraz bardziej. Początkowo nie rozumiała tego zabiegu, ale z czasem wiedziała, że to, co między nimi powstało, jest silne, że czekanie już tak bardzo nie boli.

Był ucieleśnieniem jej pragnień, perwersji i kinków. Przy nim odpływała w emocjonalnym haju. Jednym zdaniem doprowadzał do erupcji w podbrzuszu. Gwałcił jej mózg. W końcu pojawiły się nowe fantazje. Treść wyobrażeń stanowiły sceny i momenty, które kreśliły głęboko skrywane potrzeby. On pragnął młodej kobiety, dziewczynki, córeczki. Lolitki, prowokującej i jednocześnie delikatnej, potrzebującej ojcowskiej opieki i miłości. Ona odpływała, wariowała, gdy nazywał ją swoją małą dziewczynką. Lubiła mówić do niego „tatusiu”, chociaż nie utrzymywali tej konwencji na stałe. Czasami go prowokowała, kusiła niczym kocica, pyskowała. Wtedy była dla niego małolatą, ale zwykle mówił: „kochana”. Z czasem dodawał: „moja”. Mentalnie należała do niego od dawna. Wzbudzał w niej skrajności i mimo całej swojej seksualnej świadomości bywała wobec niego niesamowicie bezbronna. On potrafił wpływać na jej nastroje jak nikt inny. Czuli, że nie zdołają w żaden sposób powstrzymać fascynacji i namiętności. Stało się to oczywiste, gdy ich zmysły szalały podczas rozmów i wyobrażeń. Nie mogła przestać myśleć o jego dotyku. O tym, że on, mężczyzna dotąd poukładany, kontrolujący, poddaje się żądzy. Uniesieniom. Wiedziała, że seks nie jest celem samym w sobie, a jedynie dopełnieniem. Pewnym zwieńczeniem, kwintesencją. Pożądanie jest czymś tajemniczym, obejmującym przecież nie tylko ciało drugiej osoby, ale też duszę. To nierozerwalny splot.

***

Miała słabość do starszych mężczyzn. Przepełniało ją pragnienie schronienia się w kimś, niczym mała, bezbronna dziewczynka. Odczuwała również pewien rodzaj przyciągania i potrzeb w kontekście seksualnym, by dotykał, gładził i całował. Całkiem nie jak dziewczynkę, ale kobietę, która mimo swojej dziewczęcości prowokuje seksualnie. Dosyć szybko zaczęła fantazjować o bliskości ze starszym mężczyzną. Kumulowała wszystkie pragnienia w fantazjach. Jej wyobraźnia działała doskonale jako substytut budowania normalnych relacji. Do czasu były wystarczające. Do czasu…

Miała kilku partnerów, zawsze starszych. Najmniejsza różnica wieku to piętnaście lat, największa trzydzieści pięć. Każdy z tych związków coś jej dawał, ale nigdy nie poczuła pełni. Tego, co ogarnie do cna i da satysfakcję na najwyższym poziomie. Zawsze czegoś brakowało. Po latach rozczarowań i braku zgody na półśrodki chciała się ustatkować. W małżeństwie schowała tę część siebie bardzo głęboko i nie pozwalała jej wychodzić na światło dzienne. Była szczęśliwa i spełniona. Na tamtą chwilę, na tamten czas.

Aż pojawił się on. Profesor wyższej uczelni, filozof, myśliciel, ale przede wszystkim wrażliwy, ciepły mężczyzna, który bynajmniej nie planował romansu z młodszą kobietą. Spotkali się przy okazji wykładu gościnnego na uczelni, na której sama od czasu do czasu wykładała. Wykład był nieobowiązkowy, ale zafascynowana tematyką postanowiła skorzystać. Spóźniła się i wpadła do auli, zwracając jego uwagę. Zaprosił, by usiadła bliżej, więc udała się do pierwszych rzędów, płonąc ze wstydu. Całe wystąpienie czuła dziwne podekscytowanie, rozedrganie i podniecenie. Wpatrywała się w wykładowcę, wsłuchiwała zaciekawiona, ale dotarło do niej, że nie potrafi skupić się na tematyce, a jedynie na nim. Wywarł na niej ogromne wrażenie. Podczas wykładu na sali panowała cisza. Wszyscy słuchali niemal z otwartymi ustami. Niecodzienny widok. Nieczęsto spotyka się osoby, które w zgrabny, przystępny sposób potrafią zaciekawić niebudzącymi dotąd zainteresowania tematami. On swoim sposobem mówienia zachwycał. Był czarujący, zabawny i uroczo seksowny. Niezbyt wysoki, mógł mieć niewiele ponad sto siedemdziesiąt pięć centymetrów, z lekkim brzuszkiem. Miał piorunująco świdrujące spojrzenie. Czarne oczy, zarost i ciemne włosy poprzecinane seksowną siwizną. Na oko dobiegał pięćdziesiątki. Zauroczył ją do cna. Ubrany w granatową marynarkę i koszulę. Wyobrażała sobie, jak ją z niego zdejmuje. Siedziała blisko i wielokrotnie ich spojrzenia się spotykały. Nie mogła zapanować nad swoim ciałem, gdy patrzył jej prosto w oczy. Miała wrażenie, że przeszywa ją na wskroś. Rzucał jej nieme wyzwanie, a jednocześnie jakby chciał z jej głowy wydrzeć to wszystko, o czym myślała. A głowa podpowiadała obrazy, których sama przed sobą zaczęła się wstydzić. Poczuła strach i euforię. Obrazy układały się w niebezpieczną fantazję. Aula pustoszeje, światła gasną, zostaje niewielka łuna w korytarzu i mała lampka na biurku. Ona podchodzi niepewnie, by pod pretekstem zadania pytania przez chwilę z nim porozmawiać. On doskonale wyczuwa, co się z nią dzieje. Nie czeka długo. Nie zastanawia się. Odwraca ją tyłem do siebie i przyciska do biurka. Silną dłonią rozchyla nogi i sprawdza, jak bardzo jest wilgotna. Rozpina pospiesznie rozporek i pieprzy ją dziko. Wyobraźnia na tyle mocno spłatała figla Weronice, że ta nie spostrzegła, iż wykład dobiegł końca. Oddychała szybko, a oczy zaszły jej mgłą. I wtedy podszedł zapytać, czy dobrze się czuje. Zastanawiała się, czy dostrzegł, co się w niej działo. Zamienili dwa zdania i uciekła czym prędzej, pewna, że i tak więcej go nie zobaczy. Nie mogła długo dojść do siebie po tym spotkaniu. Wywoływał w niej tak silne odczucia, że nie potrafiła oprzeć się pokusie, by sprawdzić, czy to się powtórzy. Wiedziała, że ryzykuje, ale nie była w stanie zrezygnować. Tak zaczęła się ich znajomość. A właściwie pchnęła ją, by go odnaleźć w czeluściach Internetu, napisać do niego, podziękować mu i zachwycić się jego osobą. Mądrością, sposobem mówienia i przekazywania wiedzy. W sieci również zachwycał, a przynajmniej dla niej miało to taki wydźwięk. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że komplementy, na jakie sobie wobec niego pozwoliła, traktował nieco z przymrużeniem oka. Zresztą początkowo ich znajomość przypominała raczej zabawną wycieczkę. Doszukiwał się podstępu albo zabijania nudy z jej strony i bardzo długo nie mógł uwierzyć, że po prostu chciała go poznać. Była go ciekawa. Fascynował ją. Chciała rozmawiać i zainteresować go sobą. Odkrywali stopniowo swoje pasje, ulubione książki, muzykę. Był czarujący. Opowiadali sobie, co ich zachwyca, wzrusza oraz deprymuje. Z zaskoczeniem uzmysłowili sobie, że różnica wieku w żaden sposób nie tworzy przepaści. On oczywiście twierdził, że jest starym dziadem i nie ma w nim nic interesującego, szczególnie dla młodej kobiety. Zmienił nieco zdanie, gdy odważyła opowiedzieć o swoich związkach. Po tym wyznaniu rzadko wracał do tego tematu. Co więcej, zaczął się coraz bardziej otwierać.

Ich spotkania online zwykle trwały kilka godzin. Czasami całe dnie, z przerwami na pracę, ale pisali nieustannie. Wieczorami, gdy była ku temu sposobność, otwierali wino i słuchali tej samej muzyki. Każde w swoim domu, oddaleni o setki kilometrów. I mimo odległości i szklanego ekranu zamiast żywej istoty czuli niewyobrażalną bliskość. Czekali na siebie. Weronika wzrastała po zwilżeniu rozmową z nim, a Paweł pozwalał sobie na coraz śmielsze uwagi. Słowami pieścił jej rozgrzane od wina ciało. Dotykała się w sposób, w jaki chciała, by on to robił. Wtedy znajomość zaczęła przybierać inny wymiar. Przesyłali sobie zdjęcia. Początkowo jedynie fragmentaryczne, by bardziej zaciekawić, pobudzić. Była oczarowana, zauroczona i totalnie bezkrytyczna wobec niego. Coraz częściej pojawiał się temat spotkania. Coraz częściej mówili sobie o pragnieniach. Oboje chcieli siebie, mimo że nie powinni. Sam fakt, że to zakazany owoc, potęgował apetyt. Świadomość przekroczenia pewnych granic sprawiała, że jeszcze bardziej dążyli do spotkania. Marzyli o wspólnej kawie i spacerze. Wyobrażali sobie momenty zatracenia i ucieczki w swoje ramiona. To, jak przestawali się zastanawiać nad konsekwencjami i dawali się ponieść chuci. Bez barier, bez namysłu. Przy nim uśpiona i zepchnięta w niebyt część duszy Weroniki się odradzała.

***

Nie mogła tego tak zostawić. Zbyt długo zwlekała. Za dużo czasu minęło. Za dużo ważnych słów padło. Nie chciała już czekać. Musiała sprawdzić. Upewnić się. Potwierdzić lub boleśnie rozczarować. Ryzykowała wszystkim, ale nie widziała innego rozwiązania. On był jej powietrzem. Nie wyobrażała sobie życia bez niego i nie mogła znieść oczekiwania. Oczekiwania, aż wspólnie zdecydują się na ten krok. Musiała podjąć decyzję za nich oboje. Teraz albo nigdy.

Chciała go skosztować. Posiąść. Zdobyć. Na ten jeden, jedyny moment. Oszalała ze szczęścia i strachu gnała samochodem na spotkanie z jej zatraceniem, ale również na spotkanie w głębi siebie. Miała czas pomyśleć, zastanowić się. W ciszy. W spokoju i samotności. Jednak ani przez moment się nie zawahała. Nie chciała uciec. Może odrobinę od siebie. Myśli kłębiły się w głowie niczym rozszalała wichura. Na co dzień kurczyła się duchowo w sposób prawie niezauważalny, ale na dłuższą metę uciążliwy. Jakby poddawała się powolnej hibernacji. I miała przeczucie, że ten stan mógł prowadzić do depresji w większym stopniu niż lękowe myślenie o tym, co będzie. Niż wyrzuty sumienia. Jadąc na spotkanie, czuła, że się odradza.

Dotarła do hotelu późnym wieczorem, ale miała jeszcze czas, by coś zjeść, odświeżyć się i odrobinę odpocząć. Miał przyjechać po wykładach. Czekała. Nerwowo przechadzała się po niewielkim pokoju. Półmrok w pomieszczeniu i gra świateł z ruchliwej uliczki tworzyły kaskady iluminacji na ścianach i suficie. Momentami miała wrażenie, że igrają z nią, potęgując strach. Nie mogła znaleźć sobie miejsca. Wpatrywała się w bordowe, zamszowe pledy na łóżku. Dotykała ich miękkiego materiału. Myślała o tym, co jej mówił, że podobno czekanie wzmaga pożądanie. Wierzyła, że można czerpać przyjemność z odwlekania zaspokojenia, ale w momencie, gdy coś okazuje się nieodwracalne, ten luksus się kończy. Weronikę przepełniały sprzeczne emocje, które zapierały dech w piersiach. Zaczęła wątpić. Najbardziej w siebie. Bała się, że nie podoła. Że wyobrażenie w zderzeniu z rzeczywistością zniszczy cały bezpieczny filar, którego kurczowo się uchwyciła. Nie chciała rozczarować siebie, a najbardziej nie mogła znieść myśli, że on poczuje się oszukany. Wzbierała w niej niepewność, jak gdyby grunt osuwał się spod nóg. Na moment zamroziła w sobie prawdziwe uczucia.

Nie zarejestrowała chwili, gdy przysnęła na łóżku. Obudziło ją pukanie do drzwi. Przez moment nie mogła dojść do siebie i odgadnąć, gdzie się znajduje. Miała poczucie, jakby cała droga, cała historia okazała się jedynie snem, magią, której była świadkiem. Po chwili zorientowała się, że jest w pokoju hotelowym i czeka na Pawła. Szybko wstała i ruszyła otworzyć drzwi. Gdy ich spojrzenia się spotkały, pierwszy raz na żywo, prawdziwie, wiedziała, że nie będzie odwrotu. Nie chciała niczego ani nikogo innego. Oniemiała z zachwytu stała niczym słup soli. Przyglądał się jej, jakby wyczekiwał dalszego kroku. Nie mogła odgadnąć, co nim powoduje, co czuje i dlaczego nie potrafi zrobić tego jednego, jedynego kroku w jej stronę. Zdradzały go jednak kruczoczarne oczy. Czaił się w nich blask i coś zupełnie nieokreślonego. Jakby dzikość, pierwotność. Rozognienie oraz błądzący, łobuzerski uśmiech. Usta niczym księżyc. Widziała je wielokrotnie na zdjęciach, ale pozostawały tajemnicą utkaną z gry cieni i świateł.

Weronice wydawało się, że stoją tak całą wieczność. Nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia i czując w sobie rozedrganie, zaryzykowała i wyciągnęła rękę w jego kierunku, dając mu sygnał, że go chce i jest gotowa. Nie czekał ani chwili. Ujął jej dłoń i swobodnym, ale pewnym krokiem ruszył do pokoju, niemal wpychając ją przed sobą. Na moment przymknęła oczy, rozkoszując się pierwszym dotykiem. Chłonęła doznania, zaciągała się podnieceniem niczym narkoman na głodzie. A on dla niej stał się jedynym wybawieniem i spełnieniem w każdym możliwym calu. Zakazany owoc. Obiekt pożądania.

Gdy zamknął drzwi i ponownie ich spojrzenia się spotkały, omal nie upadła. Przyciągnął ją do siebie, chwycił w ramiona i przytulił. Natarczywie, mocno. Gładził jej plecy, kark. Wciągał zapach skóry, włosów. Oddechem łaskotał szyję. Czuła, jak napawa się jej zapachem. Trzymał ją w swoich ramionach niczym dziki zwierz zdobycz, którą zresztą chciała być. Szeptał jakby z niedowierzaniem: „Jesteś, naprawdę jesteś…moja mała…”, by dać wyraz temu, że w końcu jest przed nim, prawdziwa ona, nie żaden wyimaginowany obraz, i że ma ją całą tylko dla siebie. Drżała, dygotała. Nie mogła zapanować nad swoim ciałem. Oczy zachodziły mgłą, dudniło jej w uszach. Pragnęła go niewyobrażalnie. Nie tylko fizycznie. Aż bolało. Chciała mu pokazać, że jest tutaj dla niego. Oddana. Usiadła na łóżku i sięgnęła po dłoń kochanka. Stał nad nią, górujący. Władczy. Ujęła dłoń i pocałowała jej wierzch. To był jej akt oddania. Naznaczenie. Patrząc mu prosto w oczy, całowała opuszki palców. Muskała. Kciukiem gładził jej rozchylone, wilgotne i gorące usta. Złapał za brodę, uniósł i pociągnął, zmuszając tym samym, aby wstała. Przyciągnął jej twarz do swojej. Dotykał brwi, nosa, by w końcu niespiesznie gładzić usta. Kreślił ich kształt. Podążył w dół, muskał skórę szyi. Odchyliła głowę. Dotykał ramion i obojczyków. Kreślił mapę jej ciała, by nauczyć się każdego fragmentu, poznać najbardziej delikatne miejsca i te, których dotyk wywoływał dreszcze. Materiał sukienki zsunął z ramion, bardziej odkrywając piersi. Uśmiechnął się, widząc jej dorodny biust. Musnął go jedynie. Zostawił na później, wiedząc, że poświęci im znacznie więcej czasu. Złapał za pośladki i docisnął do siebie. Spoglądał w sposób jednoznaczny. Okazywał to każdym zakamarkiem ciała. I męskości, która uwierała i ocierała się o krocze Weroniki.

– Wiesz, że nie powinniśmy, moja mała. – Jego drżący głos wlał w kobietę kolejne pokłady podniecenia. Ich gra nadal trwała, mimo że oboje wiedzieli, jak się potoczy.

– Przecież… przecież… oboje tego chcemy… – Zrobiła słodkie oczy, zatrzepotała rzęsami i oblizała mięsiste, nabrzmiałe usta, rozpinając pierwszy guzik jego koszuli. Od zawsze lubiła to robić. Męskie koszule… W pewnym sensie to jeden z najbardziej elektryzujących momentów. Sensualny. Niezwykle erotyczny.

– Pozwól mi, proszę… – dodała, wbijając wzrok intensywnie i natarczywie w jego czarne węgielki. Pozwolił. Przymknął oczy na moment i wypuścił ciężkie powietrze. Nie odrywał już wzroku. Objął ją w pasie i przycisnął do siebie.

Guzik po guziku. Powoli, by rozkoszować się każdym dotykiem. Spoglądała niewinnie, ale na tyle zdecydowanie, by się nie zawahał. Prowokowała. Grała z nim. Kusiła. Jego oddech musnął jej twarz. Miarowy, ale drżący. Towarzyszyło im ciche pojękiwanie i mruczenie. Chłonął ją całym sobą, delektował się wszystkim, co mu serwowała. Każdym muśnięciem skóry. Palce przebiegały po szyi. Delikatnie znaczyła linię prostą od zarostu w dół. Między odpiętymi guzikami, po klatce piersiowej. Czuła ciepło, delikatne włoski łaskotały, skóra się napinała. Tak, chciała, by drżał. Rozchyliła koszulę na boki i położyła na nim dłonie. Przyglądała się jego ciemnym niczym otchłań oczom. Płonęły ogniem. Czaiła się w nich niecierpliwość. Ustami przywarła do jego szyi. Odchylił głowę i wplótł palce w jej włosy. Pierwszy pocałunek. Drugi. Trzeci. Pieściła go, lizała i smakowała. Pachniał obłędnie. Męskie perfumy, których marki nie potrafiła odgadnąć, świeżość i naturalność. Następnie językiem sunęła w dół. Zbliżyła się do sutków. Były małe i zaczynały sterczeć pod wpływem pieszczot. Jak długo wytrzyma, zanim przygwoździ ją do ściany? Zsunęła koszulę z jego silnych ramion. Błądziła palcami po ciepłej i napiętej skórze, miarowo schodząc w dół. Jego wzrok stawał się dziki i nieokiełznany. Ujął gwałtownie jej twarz i wpił się w usta niczym wygłodniały zwierz. Przybił ją do ściany. Oboje na to czekali… Już same pocałunki doprowadzały na skraj szaleństwa. Ustami wnikał w jej ciało. W jej głowie rozszalała wichura, mieszała zmysły. Dotyk, zapach, skóra, oddech… Uczestniczyli w czymś zakazanym, co potęgowało doznania. Dźwięki nienasycenia unosiły się w powietrzu, pełne drżenia. Elektryzujące pożądanie, gęstość chuci, której nie mieli zamiaru zatrzymać. Dzikość w każdym ruchu, jęki i niecierpliwość, co nastąpi dalej. Męskość próbująca wydostać się ze spodni i wbić między uda. Gorące dłonie błądzące po ciele, nieznoszące sprzeciwu i oporu ubrań. Niecierpliwe usta na szyi i dłonie miętoszące jej piersi. Zakleszczona w uścisku, zamknięta w nim. Bez reszty, bez pytań. Wolna w zniewoleniu. Należąca do niego. Weronika czuła, że za moment eksploduje, w głowie huczało tylko jedno.

– Chcę cię, natychmiast… – wydyszała ledwie słyszalnie przez zaciśnięte i wysuszone gardło. Odwrócił ją tyłem do siebie i docisnął do ściany. Dłonią rozszerzył uda.

W końcu usłyszała dźwięk rozpinanego paska, rozporka, zsuwanie spodni, niespokojny ruch i upadek ciężkich dżinsów gdzieś w oddali. Natarczywe dłonie szukały zagłębienia między udami. Gdy natrafił na wilgoć, usłyszała tylko warknięcie, a zaraz później wtargnął w nią, rozpychając pulsującą, obolałą i niezaspokojoną dotąd kobiecość. Byli jak wygłodniałe zwierzęta rzucające się na zdobycz. Dźwięków, które wydawali z siebie, nie sposób do niczego porównać. Niczym obsesja ogarniająca ciała. Nie mogli jej w żaden sposób wyhamować, okiełznać. Jakby mieli umrzeć za własne pragnienia, mimo że otrzymali coś najważniejszego w życiu, coś, na co czekali i co powoduje, że nic i nikt inny nie istnieje. Wypięła się usłużnie, torując więcej miejsca dla niecierpliwego penisa. Pochłaniała go najgłębiej, jak mogła. Złączyli się we wspólnym rytmie uderzeń i gnali, pchani rozszalałą namiętnością ku spełnieniu. Rżnął ją w szaleńczym tempie, zupełnie nie panując nad swoją chucią. Ona sięgnęła dłonią do tyłu i złapała go za pośladek, łapczywie wbijając paznokcie, wciągając go na siebie, by poczuć go jeszcze głębiej. Chciała, by wypełnił ją całą, aż po kres wytrzymałości, na granicy bólu, obijając się do dna, powodując ten szalony spazm rozkoszy. Jego ruchy, początkowo szybkie i głębokie, stały się miarowe, wolniejsze. Przez chwilę miała wrażenie, że nie dosięgnie spełnienia, ale przyspieszył gwałtownie, sięgając głębiej i mocniej. Wiedziała już, że zbliża się do końca. Chwycił ją za brzuch, obejmując mocno i zachłannie. Przyciągnął do siebie i wbijał się z całej siły. Przyjmowała go najgłębiej, jak tylko mogła, nie powstrzymując rodzącego się w gardle krzyku. Nie miała zamiaru dławić go w sobie.

– Moja mała dziewczynko… – wycharczał i trysnął w nią kaskadą spełnienia. Drżała na całym ciele, ruszając jeszcze na nim biodrami. Krzyczała z rozkoszy, przyjmując ich spełnienie, wypełniona jego nasieniem. W przeciągłym westchnieniu wysunął się z niej i odwrócił, biorąc w silne, czułe ramiona. Była tylko tym, co czuła. Jednym, wielkim doznaniem. A on był jej zatraceniem. W tamtej chwili oddała mu wszystko.

***

Obudził Weronikę, masując jej uda od zewnętrznej strony. Wkradał się pod materiał zwiewnej, koronkowej halki, zawadzając o fragment pośladków. Zamknęła oczy i poddała się jego pieszczotom. Chciała wszystko czuć i chłonąć. Był delikatny, ale stanowczy. Jego dłonie rozpoczęły bardziej śmiałą wędrówkę ku cielesnemu poznaniu. Ustami przywarł do wzgórka łonowego, wciągając w nozdrza jej zapach. Oszołomiony doznaniem wsiąknął w nabrzmiałą już łechtaczkę. Początkowo muskał ją ustami, by po chwili delikatności dać się ponieść namiętności. Tańczył językiem, kreśląc spirale i zlizując wszystkie soki, jakie z niej wypływały. Zasysał, przygryzał, ugniatał. Zagarniał ją, by ponownie posiąść. Wniknąć w ciało. Nikt dotąd nie pieścił jej z takim zaangażowaniem. Uwielbiała jego sprawny i zadziorny język. Bawił się jej podnieceniem, doprowadzając na skraj orgazmu, by nagle przerwać pieszczotę lub zmienić kierunek. Jego zabiegi powodowały, że wiła się niczym osika w pościeli. Jej ciałem wstrząsały spazmy rozkoszy, wyginając ją w łuk. Pragnęła go poczuć w sobie, ale jednocześnie nie chciała, by przerywał. Nabrzmiała i mięsista kobiecość pod pieszczotą stawała się ich obopólnym zatraceniem. Jej jęki wypełniły cały pokój. Dłońmi dociskała i manewrowała jego głową między swoimi udami z coraz większą zapalczywością. Balansowała na granicy zatracenia i pełnego oddania, a tym samym chciała ten moment odwlec. Zatonął między udami w szale pieszczot i podniecenia. Była pewna, że nie zdoła zatrzymać zbliżającego się spełnienia. Krzyczała długo i przeciągle, nie mogąc opanować spazmów, jakich doświadczyła. Obłąkanie pełne niewypowiedzianej żądzy. Paweł nie zwlekał zbyt długo. Zsunął bokserki, nie odrywając od niej wzroku. Dyszeli oboje. Ujrzała nabrzmiałą męskość tylko przez moment. Zbliżył się, nakierował penisa i wszedł niecierpliwie między płatki jej mokrej szparki. Torował drogę w pełną wilgoci, ale ponownego niespełnienia kobiecość. Był przy tym stanowczy, ale nad wyraz delikatny. Napawał się każdym milimetrem kobiecego wnętrza, każdą miękkością, wypukłością. Wysuwał się cały, by po chwili wbić się do środka. Trzymał ją za zgięcia kolan, by móc wchodzić jak najgłębiej. Jego ruchy stawały się szybsze, ale po chwili wrócił ponownie do niespiesznego napawania się tym, co mu ofiarowała. Stali się dwoma ciałami, które pragnęły zatrzymać każdą sekundę. Zapamiętać każdy moment, każdą chwilę. Ich jęki zwiastowały, że oboje są u kresu. Chciała patrzeć na niego, gdy dochodzi. Dać mu spełnienie. Uszczęśliwić. Nie odrywali od siebie wzorku. Zacisnął dłonie na jej udach i po kilku szybszych ruchach wbił się z impetem do końca, by się zatrzymać i wykrzyczeć jej imię… Masowała łechtaczkę, by dołączyć do niego w krainie spełnienia. Dyszeli szaleńczo. Pochylił się i wtulił między piersi. Gładziła go po głowie, czując niewypowiedzianą więź i bliskość.

***

Zatrzymała samochód gdzieś na poboczu. Zapadł zmierzch, lampy gdzieniegdzie oświetlały drogę. Przymknęła oczy i czuła delikatny powiew na policzku. Przyjemny powiew jego istnienia. I zapach, który na niej pozostawił. Uczynił ją swoją.

Zdrada kontrolowana – opowiadanie erotyczne

– Jeszcze jedno piwko? – Z zamyślenia wyrwało mnie pytanie rozbawionego przyjaciela, który stukając palcami o kufel, wczuwał się w rytm klubowych brzmień i rozglądał zaborczo, szukając kolejnej panienki na noc.

– Dzięki, mam jeszcze. – Uśmiechnąłem się, pokazując prawie pełne szkło i próbując całą mimiką twarzy potwierdzić, że wszystko jest jak najbardziej okej. Nie był usatysfakcjonowany moją odpowiedzią, ale nie wnikał. Po chwili dopił resztkę piwa i ruszył tanecznym krokiem w głąb sali. Impreza rozkręcała się w najlepsze i osiągała punkt kulminacyjny. Alkohol zdążył już zadziałać i wydobył pełną swobodę ruchów oraz zachowań, wyzwalając pragnienie niezapomnianej zabawy. Za chwilę miały się zacząć pierwsze odloty, urwane filmy i szybkie numerki, gdzie popadnie. Teraz jeszcze wszyscy byli w jako takiej formie.

To niestety koniec bezpłatnego fragmentu. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.

Przepraszamy, ten rozdział nie jest dostępny w bezpłatnym fragmencie.