Świadomy dyskomfort - Jason Van Camp - ebook

Świadomy dyskomfort ebook

Jason Van Camp

5,0

Opis

Świadomy dyskomfort czyli rzecz o tym, że umysł rezygnuje dużo wcześniej niż ciało

 

Siła mentalna kształtuje się w mrocznych czasach. Musisz walczyć, gdy czujesz, że już przegrałeś. Lekcje, jakie odebraliśmy na polu bitwy, mają ogromne znaczenie w świecie biznesu. Tu małe wyjaśnienie: podpisanie umowy z nowym klientem nie jest kwestią życia lub śmierci. Błąd popełniony w sali konferencyjnej nie będzie miał skutków w polityce zagranicznej. Nie oznacza to jednak, że doświadczenia z pogranicza życia i śmierci nie mogą nas nauczyć, jak być lepszym handlowcem, agentem ubezpieczeniowym czy przywódcą. Lepszym rodzicem, małżonkiem, przyjacielem, coachem, członkiem społeczeństwa.

 

Co cię powstrzymuje? Strach. Strach zabija więcej marzeń, niż zdoła ich zniszczyć jakakolwiek porażka. Świadomy dyskomfort buduje silnych ludzi.

 

*   *   *

 

Lubię czuć się niekomfortowo. Lubię oswajać się z dyskomfortem – gdy przesuwam granice i obserwuję reakcje ludzi, którzy byli tu przede mną i nie chcieli tego zrobić. LeBron James

Odnajdujemy komfort wśród tych, którzy się z nami zgadzają – i rozwój wśród tych, którzy tego nie robią. Frank A. Clark

To nie pora na spokój i wygodę. To pora, by się odważyć i przetrwać. Winston Churchill

Wyjdź ze swojej strefy komfortu. Możesz rozwijać się tylko wtedy, gdy próbując czegoś nowego, czujesz się dziwnie i nieswojo. Brian Tracy

Życie zaczyna się na końcu twojej strefy komfortu. Jeśli więc czujesz się teraz niekomfortowo, wiedz, że zmiana, która ma właśnie miejsce w twoim życiu, jest początkiem, nie końcem. Neale Donald Walsch

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 379

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




ty­tuł ory­gi­nału

De­li­be­rate Di­scom­fort: How U.S. Spe­cial Ope­ra­tions For­ces Over­come Fear and Dare to Win by Get­ting Com­for­ta­ble Be­ing Un­com­for­ta­ble

Co­py­ri­ght © 2020 by Ja­son Van Camp

Co­py­ri­ght © for the Po­lish trans­la­tion by LE­THE, Biel­sko-Biała 2021

Pu­bli­ca­tion by LE­THE, Biel­sko-Biała 2021

tłu­ma­cze­nie Alka Ko­nieczka

pro­jekt okładki Ju­styna Grubka, ani­mi2

re­dak­cja Ma­rzena Kwiet­niew­ska-Ta­lar­czyk

ko­rekta Ju­styna To­mas

pro­jekt ma­kiety i skład Ja­ro­sław Ja­błoń­ski, jjpro­jekt.pl

re­dak­tor na­czelna Mał­go­rzata Ja­siń­ska

wy­dawca

LE­THE Ja­kub Chmiel­niak

ul. Czaj­kow­skiego 15

43-300 Biel­sko-Biała

isbn 978-83-66303-24-9

Ani­mi2 jest im­prin­tem wy­daw­ni­czym Fun­da­cji LE­THE

Na­sze książki znaj­dziesz na animi.pl

Z de­dy­ka­cją dla Tony’ego Spa­rano

Wspa­nia­łego przy­ja­ciela i zwo­len­nika Mi­sji Sześć Zero.

Tę­sk­nimy za Tobą, ko­lego.

Spis treści

Od au­tora

Wpro­wa­dze­nie

Roz­dział 1: Do­wódca

Roz­dział 2: Dru­żyna

Roz­dział 3: Ja

Roz­dział 4: Czło­wiek

Roz­dział 5: Mgła wojny

Roz­dział 6: Dra­gu­now

Roz­dział 7: Dy­le­mat

Roz­dział 8: Za­ma­cho­wiec sa­mo­bójca

Roz­dział 9: Osta­teczna bi­twa

Roz­dział 10: Długi spa­cer

Roz­dział 11: Za­wod­nik

Roz­dział 12: Po­czą­tek

Bi­blio­gra­fia

Słow­ni­czek Sił Ope­ra­cji Spe­cjal­nych Ar­mii Sta­nów Zjed­no­czo­nych

Li­sta war­to­ści

Ci, któ­rzy wy­bie­rają dys­kom­fort

Nota wy­dawcy – Bal­last Bo­oks

Od au­tora

To jest książka otym, jak spra­wić, by dys­kom­fort prze­stał być nie­kom­for­towy.

Gdy po­dej­mu­jesz od­ważną de­cy­zję, by świa­do­mie wy­brać dys­kom­fort, udo­wad­niasz so­bie, że nie sa­tys­fak­cjo­nuje cię obecny stan rze­czy i nie bę­dziesz go dłu­żej to­le­ro­wać. Je­steś go­towy na zmianę, na roz­wój. Je­steś go­tów za­ak­cep­to­wać i przy­jąć cier­pie­nie, po­nie­waż pra­gniesz lep­szego ży­cia dla sie­bie, swo­jej ro­dziny, biz­nesu.

Co cię po­wstrzy­muje? Strach. Strach za­bija wię­cej ma­rzeń, niż zdoła ich znisz­czyć ja­ka­kol­wiek po­rażka.

Czego się w ta­kim ra­zie oba­wiasz? Sły­sza­łeś za­pewne o stra­chu przed nie­zna­nym, ale to nie­pre­cy­zyjne okre­śle­nie. Strachjest tym, co nie­znane. Bo­isz się tylko tego, czego nie znasz. Czego nie wi­dzisz albo nie ro­zu­miesz. Gdy coś do­brze po­znasz, prze­sta­jesz się tego bać. Nie oba­wiasz się prze­szkód, ale nie­zna­nych re­zul­ta­tów, ja­kie przy­niosą próby ich po­ko­na­nia. Mu­sisz mieć od­wagę, by do­bro­wol­nie wy­brać kon­fron­ta­cję z nie­zna­nym, czym­kol­wiek ono bę­dzie.

Wy­stą­pie­nie pu­bliczne, udział w waż­nym me­czu, za­ło­że­nie firmy sta­no­wią wy­zwa­nia, któ­rych efek­tów koń­co­wych nie znamy. Nie bo­isz się sa­mej czyn­no­ści. To nie­pew­ność tego, co sta­nie się póź­niej, przy­pra­wia cię o bez­sen­ność.

Twoim nie­zna­nym może być ob­ję­cie po­sady w dziale sprze­daży w start-upie. Nie bo­isz się pod­jąć pracy ani na­wet wy­ko­ny­wać pracy. Oba­wiasz się nie­zna­nego, które po­ja­wia się wraz z po­zo­sta­wie­niem za sobą sta­bil­no­ści bez­piecz­nej firmy z re­gu­larną pen­sją i fun­du­szem eme­ry­tal­nym dla nie­pew­no­ści start-upu. Wy­god­nie by­łoby po­zo­stać w obec­nej fir­mie i za­in­ka­so­wać czek. Ale dys­po­nu­jąc od­po­wied­nimi na­rzę­dziami, mo­żesz na­uczyć się za­ak­cep­to­wać ten dys­kom­fort i po­ra­dzić so­bie z nie­zna­nym.

Mu­sisz świa­do­mie wy­brać mało kom­for­tową sy­tu­ację i zmie­rzyć się ze swo­imi lę­kami. Świa­domy dys­kom­fort bu­duje sil­nych lu­dzi. Nie­stety, obec­nie spo­łe­czeń­stwo uczy zu­peł­nie in­nej po­stawy. Pie­lę­gnuje obu­rze­nie i sta­wia­nie się w roli ofiary. Za­chęca się nas, by­śmy wy­bie­rali dla sie­bie śro­do­wi­sko, w któ­rym nie bę­dziemy na­ra­żeni na kry­tykę, od­mienne opi­nie czy szkody emo­cjo­nalne.

Ma to zgubny wpływ na nasz roz­wój. W taki spo­sób ani się nie uczymy ani nie roz­wi­jamy. Uczymy się bo­wiem po­przez do­bro­wolne sta­wie­nie czoła swoim oba­wom, a nie po­przez ich uni­ka­nie. Na­sza chęć skon­fron­to­wa­nia się z wła­snymi lę­kami jest sil­niej­sza niż sam strach. Nie roz­wi­jasz się, gdy się ukry­wasz i uni­kasz tego, co nie­znane. Roz­wi­jasz się, gdy wy­ka­zu­jesz się od­wagą, zdo­by­wasz się na kon­fron­ta­cję, po­ko­nu­jesz prze­szkody.

Gdy wpro­wa­dzisz sys­tem Świa­do­megodys­kom­fortu, prze­ko­nasz się, że twoje ży­cie zmieni się w nie­zwy­kle po­zy­tywny spo­sób. Za­miast się za­sta­na­wiać, dla­czego przy­tra­fiają ci się złe rze­czy, bę­dziesz je po­strze­gał jako bło­go­sła­wień­stwo. Za­miast na­rze­kać na ból, który mu­sisz zno­sić, zro­zu­miesz i do­ce­nisz to, że on po­maga ci stać się sil­niej­szym. Do­ce­nisz ta­kie zda­rze­nia, po­nie­waż sta­no­wią one oka­zję do roz­woju, po­prawy i sta­nia się naj­lep­szą wer­sją sie­bie. Bę­dziesz się śmiał z tego, jak ogrom­nie nie­kom­for­towe było to do­świad­cze­nie, za­miast na­rze­kać i uża­lać się nad sobą. Że­nu­jące chwile? Żale? Za­czniesz je po­strze­gać jako do­świad­cze­nia, z któ­rych wy­cią­gasz na­ukę. Nie wy­grasz na­prawdę, póki nie na­uczysz się prze­gry­wać.

Ta książka po­służy ci jako mapa, by zdo­być w ży­ciu to, czego pra­gniesz, po­przez świa­dome, ostrożne i me­to­dyczne wy­bie­ra­nie dys­kom­fortu.

Twój po­korny sługa

Ja­son B.A. Van Camp

ma­jor w sta­nie spo­czynku, Siły Spe­cjalne Ar­mii Sta­nów Zjed­no­czo­nych

Wpro­wa­dze­nie

Pod­czas mo­jej ka­riery woj­sko­wej słu­ży­łem u boku nie­zwy­kle sil­nych i in­spi­ru­ją­cych przy­wód­ców. Po za­koń­cze­niu służby po­pro­si­łem, by do­łą­czyli do mo­jej firmy, którą na­zy­wamy Mis­sion Six Zero. Oto ge­neza jej na­zwy:

Mis­sion – Mi­sja: ja­sno okre­ślone za­da­nie, które na­daje po­szcze­gól­nym oso­bom i/lub ze­spo­łom sens, kie­ru­nek i mo­ty­wa­cję do osią­gnię­cia wspól­nego celu. Wie­rzymy w ha­sło: Naj­pierw Mi­sja, Za­wsze Lu­dzie. Choć mi­sja stoi na pierw­szym miej­scu, in­we­sty­cja w lu­dzi jest pod­stawą zre­ali­zo­wa­nia mi­sji ze­społu.

Six – Sześć: okre­śle­nie „mam twoją szóstkę” na­wią­zuje do cy­fer­blatu ze­gara, gdzie 12 jest przed tobą, a szóstka z tyłu. W walce tył jest naj­bar­dziej na­ra­żony, więc po­wie­dze­nie ko­muś, że masz jego szóstkę, ozna­cza, że bez względu na wszystko bę­dziesz go chro­nił. To okre­śle­nie stało się de­fi­ni­cją praw­dzi­wego za­ufa­nia, lo­jal­no­ści, sza­cunku i po­świę­ce­nia, któ­rych każdy z człon­ków jed­nostki ocze­kuje w trak­cie mi­sji od po­zo­sta­łych. Sześć jest też li­czeb­ni­kiem wska­zu­ją­cym przy­wódcę jed­nostki lub do­wódcę.

Zero – Zero: praw­dziwa pół­noc na kom­pa­sie ma­gne­tycz­nym. Zero ozna­cza punkt od­nie­sie­nia, spo­sób mie­rze­nia po­stępu pod­czas mi­sji. W kon­cep­cji ca­ło­ścio­wej pracy nad oso­bo­wo­ścią zero sym­bo­li­zuje har­mo­nię i dą­że­nie do rów­no­wagi we wszyst­kich aspek­tach ży­cia.

M60 – krótko mó­wiąc, to broń, z któ­rej za­sły­nął zie­lony be­ret John Rambo.

Mis­sion Six Zero zo­stała stwo­rzona przez świet­nych fa­chow­ców, zde­cy­do­wa­nych dać na­szym kon­tra­hen­tom siłę, by żyli peł­nią ży­cia. Iden­ty­fi­ku­jemy, oce­niamy i roz­wi­jamy za­cho­wa­nia tak, by po­móc na­szym kor­po­ra­cyj­nym klien­tom i pro­fe­sjo­nal­nym spor­tow­com w osią­ga­niu jak naj­lep­szych wy­ni­ków. Ta książka przed­sta­wia szcze­gó­łowy plan, jak do tego do­cho­dzimy.

Na jej stro­nach przed­sta­wimy za­rys na­szego planu na­uki – mo­delu To­tal War­rior. Sku­pia się on na cią­głym i zrów­no­wa­żo­nym roz­woju w sze­ściu ob­sza­rach: umy­słowym, fi­zycznym, du­chowym, spo­łecznym, emo­cjo­nal­nym ipro­fe­sjo­nalnym. Mo­del ten zo­stał oparty na szko­le­niach, dzięki któ­rym zo­sta­li­śmy zie­lo­nymi be­re­tami, człon­kami Navy SE­ALs, ran­ger­sami i tak da­lej. Kła­dzie przy tym na­cisk na „ca­ło­ściową” kon­cep­cję osoby i służy temu, by zmie­nić tych, któ­rzy sto­sują roz­wią­za­nia si­łowe, w wo­jow­ni­czych dy­plo­ma­tów zdol­nych pro­wa­dzić ne­go­cja­cje na naj­wyż­szym szcze­blu, bu­do­wać do­bre re­la­cje i pro­wa­dzić nie­kon­wen­cjo­nalne dzia­ła­nia wo­jenne w naj­bar­dziej stre­su­ją­cych oko­licz­no­ściach, ja­kie je­ste­ście so­bie w sta­nie wy­obra­zić.

Lek­cje, ja­kie ode­bra­li­śmy na polu bi­twy, mają ogromne zna­cze­nie w świe­cie biz­nesu. Tu małe wy­ja­śnie­nie: pod­pi­sa­nie umowy z no­wym klien­tem nie jest kwe­stią ży­cia lub śmierci. Błąd po­peł­niony w sali kon­fe­ren­cyj­nej nie bę­dzie miał skut­ków w po­li­tyce za­gra­nicz­nej. Nie ozna­cza to jed­nak, że do­świad­cze­nia z po­gra­ni­cza ży­cia i śmierci nie mogą nas na­uczyć, jak być lep­szym hand­low­cem, agen­tem ubez­pie­cze­nio­wym czy przy­wódcą. Lep­szym ro­dzi­cem, mał­żon­kiem, przy­ja­cie­lem, co­achem, człon­kiem spo­łe­czeń­stwa.

Do­bra wia­do­mość jest taka, że ekipa Mis­sion Six Zero – ci, któ­rzy „zo­ba­czyli, zwy­cię­żyli” – po­każe ci, jak to zro­bić. W opar­ciu o klu­czowe sce­na­riu­sze, przez które prze­szli­śmy, wy­ja­śnimy, jak to, czego na­uczy­li­śmy się na polu walki, za­sto­so­wać w świe­cie biz­nesu. Wy­ko­rzy­stamy na­ukę i psy­cho­lo­gię, by na­sze do­świad­cze­nia po­słu­żyły jako pod­stawa za­dań dla cie­bie, abyś mógł po­dej­mo­wać lep­sze de­cy­zje za­równo w ży­ciu za­wo­do­wym, jak i oso­bi­stym.

Jako zie­lony be­ret z dumą mogę się na­zwać „ci­chym pro­fe­sjo­na­li­stą”. Jed­nak nie mo­żemy być mil­czą­cymi pro­fe­sjo­na­li­stami. Mu­simy po­wstać, mó­wić gło­śno i dzie­lić się prawdą z tymi, któ­rzy jej szu­kają. Tym wła­śnie jest ta książka. Uka­zuje praw­dziwe hi­sto­rie człon­ków eli­tar­nych jed­no­stek woj­sko­wych (wszy­scy są czę­ścią ro­dziny Mis­sion Six Zero) i wy­ko­rzy­stuje ich do­świad­cze­nia na plat­for­mie edu­ka­cyj­nej. Na­sza ekipa ob­naży swoje serca, na­razi się na dys­kom­fort, na­razi się na atak i od­po­wie na py­ta­nie: jak było na­prawdę?

Przy­go­tuj się. To praw­dziwe hi­sto­rie. Po­ka­zują praw­dziwą wojnę. Mo­men­tami ta książka jest mroczna i bru­talna. Mo­men­tami – za­bawna i nie­sto­sowna. Ale przede wszyst­kim: wszystko, co opi­sa­li­śmy, wy­da­rzyło się na­prawdę. Je­śli wktó­rym­kol­wiek mo­men­cie pod­czas czy­ta­nia tej książki po­czu­jesz się nie­kom­for­towo, ozna­cza to, żeosią­gnę­li­śmy nasz cel. Taka mi­sja przy­świe­cała nam w trak­cie prac nad nią – chcemy cię za­in­spi­ro­wać do my­śle­nia i roz­mowy.

Po­ka­żemy ci, jak oswoić nie­kom­for­towe sy­tu­acje – po­lu­bić ten syf – i jak spra­wić, by bo­le­sne mo­menty zmie­nić w ko­rzy­ści pod­czas ry­wa­li­za­cji. Je­śli nie masz do­świad­cze­nia w ar­mii, to też w po­rządku – to w isto­cie książka biz­ne­sowa. Za­mie­ści­li­śmy jed­nak na jej końcu krót­kie wy­ja­śnie­nie, jak dzia­łają Siły Ope­ra­cji Spe­cjal­nych Sta­nów Zjed­no­czo­nych, a także ob­ja­śni­li­śmy ter­miny i akro­nimy w niej użyte.

Mis­sion Six Zero to na­sza firma, a ta książka przed­sta­wia plan na­szego szko­le­nia. Nie mamy ce­lów po­li­tycz­nych, ta książka nie za­wiera oceny po­li­tyki za­gra­nicz­nej. Nie jest na­szym za­mia­rem łech­tać ni­czy­jego ego ani ni­kogo skrzyw­dzić. Chcemy po pro­stu po­dzie­lić się na­szym do­świad­cze­niem z tymi, któ­rzy do­strze­gają war­tość lek­cji, które ode­bra­li­śmy w wa­run­kach szcze­gól­nego stresu, gdy czę­ścią two­jej co­dzien­nej ru­tyny jest po­dej­mo­wa­nie de­cy­zji, od któ­rych za­leży ludz­kie ży­cie. Ta książka przy­na­leży do li­te­ra­tury faktu w tym sen­sie, że wszyst­kie opi­sane w niej sy­tu­acje wy­da­rzyły się na­prawdę (mniej wię­cej). Au­ten­tycz­ność jest dla nas nie­zwy­kle ważna. Jed­nak ze względu na wagę na­szych mi­sji nie­które wraż­liwe dane, ta­kie jak na­zwi­ska, na­zwy jed­no­stek, miej­sce iczas ak­cji, zo­stały zmie­nione lub po­mi­nięte wcelu ochrony bez­pie­czeń­stwa na­ro­do­wego albo pry­wat­no­ści kon­kret­nych osób. Za­miesz­czone w książce roz­mowy się od­były, przed­sta­wi­li­śmy je tak, jak je za­pa­mię­ta­li­śmy. Po­nadto chro­no­lo­gia książki nie za­wsze do­kład­nie od­zwier­cie­dla re­alne wy­da­rze­nia. Trudno było spro­stać tym pro­ble­mom tak, by na­dal móc na­zy­wać na­szą książkę li­te­ra­turą faktu, ale wie­rzę, że nam się udało.

Każdy roz­dział sku­pia się na in­nym ele­men­cie mo­delu To­tal War­rior. Za­chę­camy, byś po­dą­żył za radą Bruce’a Lee: „Przy­swój to, co uży­teczne. Całą resztę od­rzuć. Do­daj to, co jest wy­jąt­kowe i tylko twoje”. W każ­dym roz­dziale ko­lejni człon­ko­wie eli­tar­nej jed­nostki woj­sko­wej po­wie­dzą ci, ko­rzy­sta­jąc z wła­snego do­świad­cze­nia, jak oswoić to, co po­wo­duje dys­kom­fort. Po każ­dym roz­dziale je­den z na­szych uty­tu­ło­wa­nych spe­cja­li­stów – na­ukow­ców, eks­per­tów, ba­da­czy – wy­ja­śni, jak wdro­żyć tę wie­dzę w ży­cie za­wo­dowe i oso­bi­ste. Póź­niej po­ka­żemy przy­kłady, jak nasi klienci za­sto­so­wali ją w swo­ich ze­spo­łach i fir­mach. Wresz­cie – na­uczymy was, jak my­śleć, a nie, co my­śleć. Na­sta­wie­nie po­le­ga­jące na Świa­do­mym Dys­kom­for­cie po­może wam po­dej­mo­wać lep­sze de­cy­zje. To właś­nie od pod­ję­cia wła­ści­wej de­cy­zji w od­po­wied­nim mo­men­cie za­leży, czy osią­gnie­cie suk­ces, czy po­nie­sie­cie po­rażkę.

Jako istoty roz­wi­nięte pra­gniemy pew­no­ści i prze­wi­dy­wal­no­ści. Ła­twiej nam zro­zu­mieć świat, gdy czu­jemy się kom­for­towo. Pro­blem z ta­kim za­ło­że­niem jest pro­sty: świat nie za­wsze da się zro­zu­mieć. Je­dy­nym spo­so­bem na to, by na­prawdę po­jąć świat, jest ak­cep­ta­cja cha­osu i po­go­dze­nie się z obec­no­ścią dys­har­mo­nii. Je­śli je­steś w sta­nie przy­wyk­nąć do tego dys­kom­fortu, dasz so­bie świet­nie radę.

Mam na­dzieję, że na­sze ma­te­riały będą dla was war­to­ściowe nie dla­tego, że opi­sane w nich pro­cesy za­cho­dziły na polu bi­twy, ale dla­tego, że to­czyły się w świa­do­mo­ści każ­dego z nas. Motto zie­lo­nych be­re­tów brzmi: De op­presso li­ber, co po ła­ci­nie ozna­cza mniej wię­cej: „Wy­zwo­lić ucie­mię­żo­nych”. Męż­czyźni i ko­biety z Mis­sion Six Zero wie­rzą, że ta książka może dać siłę wszyst­kim, któ­rzy bo­ry­kają się z pro­ble­mami w ży­ciu oso­bi­stym i za­wo­do­wym, by wy­zwo­lić się z ich we­wnętrz­nej opre­sji.

DOL

– Ja­son Van Camp

1. Do­wódca

Z per­spek­tywy Ja­sona Van Campa

Ja­son jest eme­ry­to­wa­nym ofi­ce­rem Sił Spe­cjal­nych Ar­mii Sta­nów Zjed­no­czo­nych (zie­lo­nych be­re­tów). Zo­stał od­zna­czony Brą­zową Gwiazdą z li­terą V za za­sługi bo­jowe i mę­stwo, a także dwiema in­nymi Brą­zo­wymi Gwiaz­dami za udział w trzech kon­tyn­gen­tach woj­sko­wych na Bli­skim Wscho­dzie i w Afryce. Stu­dio­wał w Aka­de­mii Woj­sko­wej w West Po­int i MBA na Uni­wer­sy­te­cie Bri­ghama Younga.

Czu­łem się nie­swojo.

Nie było sensu temu za­prze­czać. By­łem wy­trą­cony z rów­no­wagi, ze­stre­so­wany, pod pre­sją, jak­kol­wiek chcesz to na­zwać. Oczy­wi­ście było to ce­lowe.

Sta­łem na skrzy­żo­wa­niu drogi mię­dzy: „Jak, do cho­lery, się tu­taj zna­la­złem” i: „Co się te­raz sta­nie?”. To był je­den z tych waż­nych mo­men­tów w ży­ciu, gdy ro­bisz krok do tyłu i uświa­da­miasz so­bie, że nie masz po­ję­cia, jak do­tar­łeś do tego punktu. Wie­dzia­łem za to na pewno, że to spo­tka­nie sta­nie się po­cząt­kiem po­dróży, która na wiele lat okre­śli moje ży­cie. Moje i tych męż­czyzn, któ­rych kie­dyś po­pro­wa­dzę do walki. Wró­ci­łem my­ślami do po­czątku mo­jej drogi: ukoń­cze­nia sześć lat wcze­śniej West Po­int, po któ­rym zo­sta­łem mia­no­wany ofi­ce­rem Ar­mii Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Mia­łem za sobą kurs ran­ger­sów, nie­zli­czone szko­le­nia z za­kresu do­wódz­twa, umie­jęt­no­ści strze­lec­kich i tre­ningi fi­zyczne, któ­rych kul­mi­na­cją był Q Co­urse – trzy­letni Kurs Kwa­li­fi­ka­cyjny Sił Spe­cjal­nych w Fort Bragg w Ka­ro­li­nie Pół­noc­nej. Zda­łem eg­za­min koń­cowy za­le­d­wie dwa ty­go­dnie wcze­śniej, ofi­cjal­nie sta­jąc się zie­lo­nym be­re­tem i no­wym do­wódcą Od­działu A zło­żo­nego z do­świad­czo­nych, wy­kwa­li­fi­ko­wa­nych żoł­nie­rzy Sił Spe­cjal­nych, któ­rzy ocze­ki­wali, że będę ich przy­wódcą. Było to z pew­no­ścią onie­śmie­la­jące wy­zwa­nie.

Jak do tego do­szło w tak szyb­kim cza­sie? Ni­gdy się nie za­trzy­ma­łem, by cie­szyć się drogą. A te­raz zna­la­złem się tu, w Fort Car­son w sta­nie Ko­lo­rado, i cze­ka­łem na swo­jego no­wego szefa, do­wódcę kom­pa­nii ma­jora Briana Pe­tita, le­gendę w śro­do­wi­sku Sił Spe­cjal­nych.

Zja­wi­łem się kwa­drans przed cza­sem. Mu­sia­łem zro­bić do­bre wra­że­nie. Mój mun­dur wy­glą­dał do­brze. A ra­czej: le­piej niż zwy­kle. Uwa­ża­łem się za żoł­nie­rza z „ubło­co­nymi bu­tami”. Usły­sza­łem tę na­zwę, gdy by­łem no­wym ka­de­tem w West Po­int, i uzna­łem, że pa­suje do mnie, bo po pro­stu nie­na­wi­dzi­łem pa­sto­wać bu­tów.

Swoją teczkę z do­ku­men­tami za­wo­do­wymi ści­ska­łem tak mocno, że aż zbie­lały mi knyk­cie. Była to książka typu „ko­cham sie­bie”, wy­peł­niona punk­tami ozdo­bio­nymi w pro­sty, dys­kretny spo­sób, tak cha­rak­te­ry­styczny dla woj­ska, ostro od­dzie­la­jący prawdę od fan­ta­zji. W na­szym świe­cie, w któ­rym kiep­sko na­pi­sany ra­port z oceną mógł spra­wić, że ktoś albo awan­so­wał, albo zna­lazł się na czar­nej li­ście, było to złem ko­niecz­nym.

Usia­dłem ze swoją książką „ko­cham sie­bie” i cze­ka­łem.

Obec­ność za­nie­po­ko­jo­nego ofi­cera, który przy­siadł na jed­nym po­śladku wśród żoł­nie­rzy przy­go­to­wu­ją­cych się do wojny, nie za­kłó­ciła ich dzia­łań. Ko­le­sie z Od­działu B1 cią­gnęli wa­lizki ochronne i pu­dła ma­rek Pe­li­can i Con­tico, pa­lety ze sprzę­tem do nie wia­domo czego, na prze­mian przy tym gło­śno na­rze­ka­jąc i po mi­strzow­sku so­bie do­ci­na­jąc. My­śla­łem, że te żarty mu­szą się skoń­czyć bójką, ale tak się nie stało. Go­ście mnie nie za­uwa­żali albo nie ob­cho­dziła ich moja obec­ność. Cie­szyło mnie to. Już i tak czu­łem się wy­star­cza­jąco nie­kom­for­towo.

1 Od­dział B Sił Spe­cjal­nych, znany rów­nież jako Od­dział Ope­ra­cyjny Sił Spe­cjal­nych Bravo, sta­nowi ele­ment kwa­tery kom­pa­nii Sił Spe­cjal­nych (je­śli nie za­zna­czono ina­czej, przy­pisy po­cho­dzą od tłu­maczki).

– Ka­pi­tan Van Camp?

Pod­sko­czy­łem i sta­ną­łem twa­rzą w twarz z ma­jo­rem Bria­nem Pe­ti­tem. Na pierw­szy rzut oka wy­da­wał się ra­czej nor­malny, ale gdy mu się przyj­rza­łem, do­strze­głem pewną ce­chę, od­nio­słem wra­że­nie, że jest wni­kliwy i pro­sto­li­nijny. Nie by­łem za­sko­czony, sły­sza­łem o nim różne hi­sto­rie. Za­sa­lu­to­wa­łem ener­gicz­nie, spoj­rza­łem mu w oczy i po­wie­dzia­łem gło­śno:

– Tak jest, pa­nie ma­jo­rze!

Kilku pod­ofi­ce­rów po­pa­trzyło na mnie z po­gar­dli­wym uśmiesz­kiem i z dez­apro­batą po­krę­ciło gło­wami.

Do­strze­głem to.

– Le­piej się do tego przy­zwy­czaj – sko­men­to­wał ma­jor, wska­zu­jąc mi, że­bym wszedł do jego ga­bi­netu.

– Przy­zwy­czaj do czego, sir?

– Do tego dys­kom­fortu – po­wie­dział rze­czowo.

Nic nie od­po­wie­dzia­łem.

– Wejdź. Usiądź.

We­szli­śmy do skrom­nego ga­bi­netu z pod­wie­sza­nym su­fi­tem i ostrymi ja­rze­niów­kami. Był dużo mniej­szy, niż ocze­ki­wa­łem. Za­czą­łem się roz­glą­dać za dy­plo­mami, od­zna­kami, zdję­ciami – wszyst­kim, dzięki czemu mógł­bym na­wią­zać do­bry kon­takt. Ale wi­dzia­łem tylko tył mo­ni­tora i stertę pa­pie­rów na biurku. Mia­łem wra­że­nie, że ma­jora nie ob­cho­dzą pier­doły, że jest mi­ni­ma­li­stą, który sku­pia się na sed­nie sprawy.

– Miło cię po­znać oso­bi­ście – po­wie­dział, bio­rąc do ręki moje CV i po­ka­zu­jąc, gdzie mam usiąść. – Je­stem ma­jor Brian Pe­tit. Wi­tam w od­dziale.

– Dzię­kuję, sir. Ogrom­nie się cie­szę, że tu je­stem.

Ma­jor Pe­tit nie usiadł za biur­kiem, jak się spo­dzie­wa­łem, ale po­sta­wił swoje krze­sło obok mo­jego. Wy­pro­sto­wał się i spoj­rzał mi w oczy.

– Na po­czą­tek po­wiem ci, ka­pi­ta­nie, że ce­nię każ­dego, kto prze­stąpi ten próg i jest wy­kwa­li­fi­ko­wa­nym zie­lo­nym be­re­tem. Chcę, że­byś wie­dział, że je­steś war­to­ściowy i ja to do­ce­niam. By­łeś w pie­kle i z niego wró­ci­łeś i za to, czego to wy­ma­gało, za­słu­gu­jesz na sza­cu­nek. Ro­zu­miem, że nie mam do czy­nie­nia z ama­to­rem. Mam do czy­nie­nia z za­wo­dow­cem. Jesz­cze cię nie znam, ale wiem, gdzie by­łeś.

Ta­kie wpro­wa­dze­nie nieco mnie zdzi­wiło. Z całą pew­no­ścią nie spo­dzie­wa­łem się en­tu­zja­stycz­nego przy­wi­ta­nia w kom­pa­nii, zwłasz­cza że by­łem tu nowy. Nie opu­ści­łem gardy, ale po­czu­łem ostrożny opty­mizm.

– Pierw­szą lek­cją, jaką mu­sisz przy­swoić – cią­gnął – jest to, że róż­nica mię­dzy do­brym zie­lo­nym be­re­tem a wspa­nia­łym zie­lo­nym be­re­tem po­lega na umie­jęt­no­ści słu­cha­nia. Gdy mó­wisz, po­wta­rzasz tylko to, co już wiesz. Ale je­śli słu­chasz, mo­żesz na­uczyć się cze­goś no­wego. Naj­pierw chcę cię po­słu­chać. Opo­wiedz mi o so­bie. Wi­dzisz, przed nami dłu­go­ter­mi­nowy zwią­zek. Chcę cię po­znać, chcę się do­wie­dzieć, kim je­steś. Co tobą kie­ruje?

Cho­lera. Znów po­czu­łem ukłu­cie dys­kom­fortu. Nie zno­si­łem mó­wić o so­bie. Za­wsze wy­da­wało mi się to nie­zręczne i aro­ganc­kie. Ale za­py­tał, więc za­czą­łem opo­wia­dać. Mó­wi­łem o moim ro­dzin­nym mie­ście, o gra­niu w fut­bol w West Po­int, o mo­jej ro­dzi­nie. Mia­łem wra­że­nie, że ga­dam zde­cy­do­wa­nie za dużo. Gdy z mo­ich ust wy­try­ski­wała wer­balna sraczka, za­uwa­ży­łem, że ma­jor Pe­tit skru­pu­lat­nie prze­gląda moją teczkę.

Spu­ści­łem wzrok za­wsty­dzony.

– Prze­pra­szam. By­wam tak do­kładny, że aż nudny.

Przyj­rzał się mi.

– Ja­son, opo­wie­dzia­łeś mi o tym, co ro­bi­łeś, ale kim je­steś?

– Nie je­stem pe­wien, czy ro­zu­miem, sir.

– Ujmę to tak: gdy nie mu­sisz o ni­czym my­śleć, o czym my­ślisz? – za­py­tał.

Ma­jor wi­dział, że na­dal mam pro­blem z udzie­le­niem od­po­wie­dzi na jego py­ta­nie.

– OK, spró­buję wy­tłu­ma­czyć na przy­kła­dzie, o co mi cho­dzi – po­wie­dział. – Był pe­wien młody czło­wiek, który pra­gnął zo­stać fi­zy­kiem. Jego oj­ciec był fi­zy­kiem, a on uznał, że pój­dzie w jego ślady. Gdy ten młody czło­wiek przy­go­to­wy­wał się do waż­nego eg­za­minu, czę­sto cho­dził do ojca i za­da­wał mu różne py­ta­nia. W końcu któ­re­goś dnia oj­ciec po­wie­dział: „Synu, omó­wi­li­śmy tę kwe­stię już kilka razy. Ty jej po pro­stu nie ro­zu­miesz. Je­steś nie­zwy­kle in­te­li­gentny, po­wi­nie­neś już ro­zu­mieć. Czy w ogóle nad tym nie pra­co­wa­łeś?”. Te słowa zra­niły syna tak, jak mogą zra­nić tylko słowa ro­dzica, któ­rego się sza­nuje. Chło­pak ze wsty­dem po­krę­cił głową. Wtedy oj­ciec za­py­tał: „Gdy idziesz ulicą, gdy bie­rzesz prysz­nic, gdy nie mu­sisz o ni­czym my­śleć, czy my­ślisz o fi­zyce?”. Młody czło­wiek za­prze­czył. Oj­ciec za­milkł na chwilę, po czym po­wie­dział: „W ta­kim ra­zie nie po­wi­nie­neś stu­dio­wać fi­zyki. Po­wi­nie­neś zna­leźć coś, co ko­chasz tak bar­dzo, że my­ślisz o tym, gdy nie mu­sisz o ni­czym my­śleć” (Lund, 1995). Gdy po raz pierw­szy usły­sza­łem tę hi­sto­rię – koń­czył ma­jor Pe­tit – bar­dzo do mnie tra­fiła. Kim je­stem? – Głos ma­jora stał się bar­dziej do­nio­sły, głę­boki. – Szu­ka­łem w so­bie od­po­wie­dzi i uświa­do­mi­łem so­bie, że pra­gnę słu­żyć oj­czyź­nie. Wie­dzia­łem, że to jest moim po­wo­ła­niem, i taki wła­śnie je­stem.

Ro­zu­mia­łem już, o co mnie py­tał. Nie by­łem w sta­nie ukryć eks­cy­ta­cji, więc wy­krzyk­ną­łem:

– Pa­nie ma­jo­rze, to z pew­no­ścią jedno z naj­głęb­szych py­tań, ja­kie mi kie­dy­kol­wiek za­dano. – Za­mil­kłem, żeby się upew­nić, że moja od­po­wiedź pły­nie z głębi serca. – O czym my­ślę? My­ślę o mo­jej ro­dzi­nie. Mar­twię się o nią. My­ślę o dru­ży­nie z mo­jego ro­dzin­nego mia­sta. My­ślę o mo­ich by­łych żoł­nier­zach, za­sta­na­wiam się, jak im się żyje. O cza­sie, który spę­dzi­li­śmy ra­zem w walce i na szko­le­niach. To głę­bo­kie py­ta­nie, za które bar­dzo dzię­kuję.

Ma­jor Pe­tit się uśmiech­nął.

– Naj­waż­niej­sze to wie­dzieć, kim je­steś. Fun­da­menty suk­cesu leżą przede wszyst­kim w po­zna­niu i zro­zu­mie­niu sie­bie. W sa­mo­świa­do­mo­ści. Ja­son, je­steś te­raz ka­pi­ta­nem Służb Spe­cjal­nych. Do­łą­czasz do or­ga­ni­za­cji, która szczyci się tym, że jej żoł­nie­rze ro­bili wspa­niałe rze­czy. I pa­mię­taj, po­trze­bu­jemy cię. Po­trze­bu­jemy cię w od­dziale A. Wi­dzisz, starsi pod­ofi­ce­ro­wie chcą sil­nego ofi­cera. Le­piej so­bie ra­dzą, gdy mają do­brego, so­lid­nego do­wódcę. Gdy ma­cie bar­dzo do­bry dzień, twój od­dział może mieć wy­nik 10:2, ale je­śli je­steś do­brym ka­pi­ta­nem, spra­wisz, że bę­dzie to 12:0. Przy­wódz­two ofi­cera to do­wo­dze­nie od­dzia­łem, nie pro­wa­dze­nie od­działu. Od­działy A ra­dzą so­bie naj­le­piej, gdy mają sil­nych ka­pi­ta­nów, któ­rzy nimi do­wo­dzą.

Coś w jego sło­wach mnie ude­rzyło.

– Ma­jo­rze, co ma pan na my­śli, mó­wiąc: ofi­ce­ro­wie do­wo­dzą od­dzia­łem, a nie go pro­wa­dzą? – spy­ta­łem.

Ma­jor po­pra­wił się na krze­śle, po czym od­po­wie­dział:

– Ja­so­nie, rzecz w tym, że bez względu na to, do­kąd się uda­cie, nikt nie po­wi­nien mu­sieć py­tać, kto tu do­wo­dzi. Twoja po­stawa, twoje na­sta­wie­nie, ję­zyk ciała nie po­winny po­zo­sta­wiać wąt­pli­wo­ści, kto tu rzą­dzi. Je­śli kie­dy­kol­wiek bę­dziesz mu­siał przy­po­mi­nać żoł­nie­rzom, że to ty do­wo­dzisz, to zna­czy, że so­bie nie ra­dzisz. By­cie do­wódcą ozna­cza, że mu­sisz wyjść przed sze­reg, pod­jąć od­po­wie­dzial­ność i prze­ka­zać ja­sną wi­zję tego, do­kąd chcesz iść. Nie cho­dzi o to, żeby zmu­sić in­nych, by zro­bili to, co im ka­żesz, z po­wodu two­jego stop­nia. Pa­mię­taj: aby być do­wódcą, mu­sisz naj­pierw być przy­wódcą. Jako przy­wódca mu­sisz ko­chać tych, któ­rzy za tobą idą, ina­czej nie bę­dziesz sku­teczny. Gdy za­pra­cu­jesz na za­ufa­nie swo­ich żoł­nie­rzy i wiesz, że pójdą za tobą wszę­dzie, wtedy mu­sisz skie­ro­wać tę ener­gię i po­świę­ce­nie i do­ci­snąć pe­dał gazu. Gdy dzia­łasz na tym po­zio­mie, na­prawdę je­steś do­wo­dzą­cym. To ty usta­na­wiasz kul­turę or­ga­ni­za­cji i jej wi­zję. To ty wpro­wa­dzasz stan­dardy dzia­ła­nia. Je­śli po­zwo­lisz im się ob­ni­żyć, od­kry­jesz, że stają się no­wymi stan­dar­dami. Wiem, że bę­dziesz zu­peł­nie nowy w od­dziale. Mo­żesz po­czuć, że je­steś PNK (pier­do­lo­nym no­wym ko­le­siem). Mo­żesz czuć się nie­kom­for­towo, ale je­śli po­zwo­lisz na za­cho­wa­nia, które są nie­le­galne, nie­etyczne, nie­mo­ralne, wiesz, co się sta­nie? Ku­pi­łeś to. Sam je­steś so­bie wi­nien. Wy­ka­za­nie się od­wagą na polu bi­twy to jedno. Po­sia­da­nie od­wagi mo­ral­nej, by po­sta­wić się swo­jemu od­dzia­łowi, to inne, czę­sto trud­niej­sze wy­zwa­nie. Od razu mu­sisz po­ka­zać, że je­steś wia­ry­godny i godny za­ufa­nia. Je­śli zo­ba­czysz, że coś jest nie tak, bez względu na to, jak nie­kom­for­towo byś się z tym czuł, mu­sisz mieć od­wagę, by za­re­ago­wać. Po­wiedz swo­jemu od­dzia­łowi, co ce­nisz. „Ej, może przy po­przed­nim do­wódcy ta­kie za­cho­wa­nie było ak­cep­to­wane, ale u mnie nie przej­dzie z kilku po­wo­dów”. To jest dla mnie ważne.

Po­ki­wa­łem głową z uzna­niem i sta­ra­łem się ze wszyst­kich sił zro­zu­mieć, co ma­jor do mnie mó­wił. Było ja­sne, że te­mat bar­dzo go pa­sjo­nuje, a ta­kie in­for­ma­cje będą dla mnie bar­dzo ważne, gdy obejmę do­wódz­two od­działu.

Ma­jor do­strzegł, że jego słowa zro­biły na mnie wra­że­nie, i był go­tów przejść do na­stęp­nego punktu.

– Ukoń­czy­łeś West Po­int. Czego na­uczyła cię aka­de­mia o przy­wódz­twie i do­wódz­twie?

Za­śmia­łem się ci­cho, nie wie­dząc, czy szcze­rość (albo wy­mą­drza­nie się) była na miej­scu.

– Cóż, sir, na­wet nie wiem, od czego za­cząć…

Ma­jor Pe­tit nie był w na­stroju do żar­tów, więc uści­ślił:

– Do­brze, ujmę to ina­czej: jaką radę na te­mat przy­wódz­twa dał­byś świeżo upie­czo­nemu ka­de­towi, któ­remu nadano wła­śnie sto­pień pod­po­rucz­nika?

Od­po­wie­dzia­łem nie­zwłocz­nie:

– Przy­cho­dzą mi do głowy trzy rze­czy. Po pierw­sze, ofi­ce­ro­wie je­dzą ostatni. Za­uwa­ży­łem, że abyś mógł co­kol­wiek osią­gnąć, twoi żoł­nie­rze mu­szą wie­dzieć, że o nich dbasz. Gdy już to wie­dzą, zro­bią dla cie­bie wszystko. Ważne jest to, że nie mo­żesz uda­wać. Albo o nich dbasz, albo nie. Jed­nym z naj­prost­szych spo­so­bów oka­za­nia tro­ski jest upew­nie­nie się, że wszy­scy zje­dli, za­nim ty za­czniesz. Po­ka­zu­jesz wtedy, że sta­wiasz ich po­trzeby po­nad swo­imi.

– Po dru­gie?

– Po dru­gie, i to jest praw­do­po­dob­nie naj­waż­niej­sze: wszystko, co twój ze­spół osią­gnie albo co za­wali, to twoja od­po­wie­dzial­ność. Ob­wi­nia­nie in­nych albo wska­zy­wa­nie ich pal­cem jest naj­szyb­szym spo­so­bem na to, by lu­dzie stra­cili do cie­bie za­ufa­nie. Cza­sem to twardy orzech do zgry­zie­nia. Mu­sia­łem wziąć od­po­wie­dzial­ność za jed­nego z mo­ich żoł­nie­rzy, który stra­cił amu­ni­cję pod­czas noc­nych ma­new­rów. Gdy pod­czas roz­li­cza­nia się ze zu­ży­cia na­bo­jów sprawa wy­szła na jaw, by­łem nie­stety ranny i le­ża­łem w szpi­talu. Choć nie było mnie na miej­scu, to ja od­po­wia­da­łem za jego dzia­ła­nia. Po­wi­nie­nem był stwo­rzyć lep­szy sys­tem i lep­szą prag­ma­tykę, żeby za­po­biec utra­cie amu­ni­cji.

– Jaka jest trze­cia lek­cja przy­wódz­twa? – za­py­tał szybko ma­jor.

– Chyba taka, żeby ufać swoim pod­ofi­ce­rom. Gdy ukoń­czy­łem West Po­int, za­da­wa­łem każ­demu ofi­ce­rowi, któ­rego mia­łem oka­zję po­znać, to samo py­ta­nie: jaką radę dał­byś pod­po­rucz­ni­kowi, który po raz pierw­szy po­pro­wa­dzi żoł­nie­rzy. Każdy z nich bez wa­ha­nia od­po­wie­dział od­ru­chowo: ufaj swoim pod­ofi­ce­rom.

Ma­jor po­chy­lił głowę i za­py­tał spo­koj­nie:

– I jak to się spraw­dziło?

Za­sta­no­wi­łem się przez chwilę.

– Nie tak do­brze, jak się spo­dzie­wa­łem.

Po­ki­wał głową ze zro­zu­mie­niem.

– Ja­so­nie, w ar­mii są do­brzy pod­ofi­ce­ro­wie i źli pod­ofi­ce­ro­wie, tak samo jak są do­brzy i źli ofi­ce­ro­wie. Nie­stety prze­ko­nasz się, że tak samo jest w Si­łach Spe­cjal­nych. Są do­brzy i źli pod­ofi­ce­ro­wie. Mam dla cie­bie na­stę­pu­jącą radę: nie ufaj swoim pod­ofi­ce­rom.

By­łem w szoku.

– Chyba po­trze­buję do­dat­ko­wego wy­ja­śnie­nia, sir. Za­leca pan, abym nie ufał swoim pod­ofi­ce­rom?

– Tak jest. Ufaj, ale spraw­dzaj. Ufaj, że twoi pod­ofi­ce­ro­wie ro­bią, co na­leży, ale spraw­dzaj, czy na pewno tak jest. Aby za­pra­co­wać na za­ufa­nie i zo­stać nim ob­da­rzo­nym, ktoś musi w nas wie­rzyć.

My­śla­łem o tym.

– Ja­so­nie, dla­czego miał­byś ślepo po­dą­żać za kimś tylko z tego po­wodu, że ma na na­szywce trzy szew­rony i parę łu­ków? To nie­do­rzeczne. Nie ufaj ko­muś tylko dla­tego, że ma przed na­zwi­skiem sto­pień sier­żanta. Twoi pod­ofi­ce­ro­wie mu­szą za­pra­co­wać na twoje za­ufa­nie tak samo jak ty na ich za­ufa­nie. W któ­rymś mo­men­cie za­wie­rzysz Mike’owi Da­niel­sowi, po­nie­waż znasz go jako czło­wieka, wy­ka­zał się i na to za­pra­co­wał. I vice versa. Do­piero gdy za­ufasz mu jako czło­wie­kowi, za­czniesz na­prawdę ufać mu jako sier­żan­towi Da­niel­sowi. Ale by roz­po­cząć pro­ces ob­da­rza­nia za­ufa­niem, mu­sisz pod­jąć ry­zyko. Mu­sisz uwie­rzyć w tego czło­wieka, mu­sisz uwie­rzyć, żemo­żesz mu za­ufać. Te­raz ro­zu­miesz?

Po­czu­łem się pew­nie. Po­do­bał mi się kie­ru­nek, w któ­rym zmie­rzała ta roz­mowa. Po­czu­łem się na tyle kom­for­towo, by sa­memu za­da­wać py­ta­nia.

– Ma­jo­rze, co jest naj­waż­niej­sze dla pana jako do­wódcy?

Za­nim udzie­lił od­po­wie­dzi, oparł się na krze­śle, ale ja­sne było, że zna od­po­wiedź.

– Więk­szość ka­pi­ta­nów przy­cho­dzi do mo­jego ga­bi­netu i stara się mi za­im­po­no­wać. Mó­wią o swo­ich osią­gnię­ciach, mi­sjach, od­zna­cze­niach. Ale na­prawdę im­po­nują mi ci, któ­rzy uświa­da­miają so­bie, że ja mu­szę im udo­wod­nić swoją war­tość tak samo, jak oni mu­szą się wy­ka­zać przede mną. Do­ce­niam to, że ka­pi­tan za­daje mi py­ta­nia. Naj­waż­niej­sza dla mnie jako do­wódcy jest ko­mu­ni­ka­cja. Nie cho­dzi o żadne: „Wy­daję ci roz­kaz, a ty odejdź, by go wy­peł­nić”. Tu­taj roz­ma­wiamy o wszyst­kim. Wspól­nie oma­wiamy pro­blemy i roz­wią­za­nia. Ra­zem je de­fi­niu­jemy. Czy to zro­zu­miałe?

– Tak są­dzę, sir.

– Ja­so­nie, twoim za­da­niem jest do­star­cze­nie mi in­for­ma­cji po­trzeb­nych do pod­ję­cia naj­lep­szych de­cy­zji. Po­dej­mo­wa­nie de­cy­zji wy­maga za­ufa­nia, ko­mu­ni­ka­cji, ja­sno­ści. A ko­mu­ni­ka­cja od­bywa się w dwóch kie­run­kach.

– Ro­zu­miem, pa­nie ma­jo­rze.

– Bę­dziemy się po­ru­szać w sza­rych, nie­kom­for­to­wych, za­mglo­nych prze­strze­niach. Je­dy­nym spo­so­bem na efek­tywne dzia­ła­nie jest za­ufa­nie so­bie na­wza­jem. Mu­simy za­pra­co­wać na to za­ufa­nie, je­śli chcemy mieć na­dzieję na suk­ces. Mu­simy bez­u­stan­nie prze­ka­zy­wać so­bie fe­ed­back. Je­śli wiesz, kiedy włą­czyć mi­kro­fon, uak­tu­al­nić sta­tus, ra­por­to­wać, prze­ka­zać mi ob­raz sy­tu­acji, i je­śli po­tra­fisz mi to wszystko ja­sno za­ko­mu­ni­ko­wać, może to za­de­cy­do­wać o wy­gra­nej, a nie o po­rażce. Kla­row­ność prze­kazu po­zwala mi się do­wie­dzieć, z czym wal­czysz. Mogę ci wtedy po­móc, za­pew­nić środki, sta­nąć w two­jej obro­nie. Mu­sisz mi umoż­li­wić spoj­rze­nie na świat two­imi oczami, że­bym mógł po­cią­gnąć za sznurki tak, byś od­niósł suk­ces. Wiem tylko tyle, ile mi prze­ka­żesz. Chcę cię wy­słu­chać. Re­gu­lar­nie. Ja­so­nie, mu­szę cię wy­słu­chać i ocze­kuję, że tak bę­dzie.

– Lima Char­lie2. Ja­sno i wy­raź­nie, sir.

2 W slangu woj­sko­wym ter­min ozna­cza­jący: ja­sno i wy­raź­nie.

– Wiesz co? Od te­raz przez na­stępne dwa­na­ście mie­sięcy bę­dziesz po­peł­niał błędy, obie­cuję ci to. Błędy są w po­rządku, je­śli wy­ni­kają ze zde­cy­do­wa­nego dzia­ła­nia. W za­sa­dzie cza­sem błędy po­ka­zują, że je­steś w sta­nie pod­jąć ry­zyko. Bar­dziej mi za­im­po­nu­jesz, je­śli bę­dziesz go­tów wy­ka­zać się ela­stycz­no­ścią. Nie je­steś w sta­nie za­rzą­dzać struk­turą, która nie po­zwala na błędy. Będę po­błaż­liwy i ocze­kuję, że ty bę­dziesz po­błaż­liwy wo­bec swo­ich lu­dzi. Jed­nak nie wszyst­kie błędy są so­bie równe. Twoje czyny i za­miary będą oce­niane nie tylko przez two­ich lu­dzi, ale i przeze mnie. Mu­sisz uni­kać ta­kich błę­dów jak nie­przy­go­to­wa­nie, dą­że­nie do oso­bi­stej ko­rzy­ści czy wszyst­kiego, co ro­bisz w złych za­mia­rach. Nie będę to­le­ro­wał błę­dów wy­ni­ka­ją­cych z za­nie­dbań: nie­do­pa­trzeń, le­ni­stwa, głu­poty. Przy­mknę oko na błędy, je­śli sku­pisz się na trzech rze­czach: walce, prze­trwa­niu, wy­gra­nej w tych oko­licz­no­ściach.

Pa­sja ma­jora mocno mnie po­ru­szyła. Wresz­cie uświa­do­mi­łem so­bie re­al­ność tej sy­tu­acji. Jego prze­wod­nic­two bez­po­śred­nio wpły­wało na zdol­ność do po­zo­sta­nia przy ży­ciu nie tylko moją włas­ną, ale i mo­jej jed­nostki.

– Jed­nym ze wspa­nia­łych efek­tów walki jest po­ka­za­nie w spo­sób wy­raźny, jak po­ważny jest nasz za­wód. W cza­sie bi­twy świat jest tak skon­den­so­wany, że sprawy nie­istotne się roz­myją. Je­śli pod­jęte przez cie­bie dzia­ła­nia są tech­nicz­nie i tak­tycz­nie wła­ściwe, za­wsze będę stał mu­rem za tobą. Ostu­dzę sy­tu­ację we wszyst­kich po­zo­sta­łych aspek­tach; nie przej­muj się dro­bia­zgami. Nie chcę, że­by­śmy w dniu star­cia oglą­dali się na sie­bie na­wza­jem i zdali so­bie sprawę, że zbyt wiele czasu stra­ci­li­śmy, sku­pia­jąc się na spra­wach nie­istot­nych. Je­ste­śmy od­po­wie­dzialni za przy­go­to­wa­nie na­szych lu­dzi do walki. W dniu walki bę­dziemy wolni tylko wtedy, je­śli bę­dziemy mieli świa­do­mość, że zro­bi­li­śmy wszystko, co w na­szej mocy, żeby wy­grać. W końcu motto zie­lo­nych be­re­tów brzmi: „Wy­zwo­lić ucie­mię­żo­nych”. Chcę, że­byś od­niósł suk­ces, Ja­so­nie. Dam ci moż­li­wość, środki, men­to­ring, który ci w tym po­może. Je­śli ci się nie uda, bę­dzie to na­sza wspólna po­rażka. Je­śli ci się nie uda, gdzieś na­stą­piło za­ła­ma­nie. Nie do­sta­łeś wy­star­cza­jąco dużo albo men­to­ringu, wspar­cia, in­for­ma­cji, albo wła­dzy. Je­śli ci się uda, bę­dzie to ozna­czać, że ci w tym po­mo­głem. Je­śli so­bie nie po­ra­dzisz, po­rażka jest na­szą wspólną po­rażką. Mamy małe okienko, za­nim wy­ślą nas do Iraku. Te­raz stanę z boku i będę ci się przy­glą­dał, po­mogę ci się za­do­mo­wić, zna­leźć rów­no­wagę i wy­ka­zać swoją war­tość. Być może po­my­ślisz: „Czy je­stem na to go­towy? Czy nie bra­kuje mi umie­jęt­no­ści?”. Wie­rzę, że je­steś go­towy. Wie­rzę w cie­bie.

By­łem na­bu­zo­wany. Wła­śnie ta­kich słów po­trze­bo­wa­łem. Wie­dzia­łem, że zde­cy­do­wa­nie naj­le­piej so­bie ra­dzę, gdy mam do­wódcę, przy­wódcę czy tre­nera, który we mnie wie­rzy. Wie­dzia­łem, że taki wła­śnie był ma­jor Brian Pe­tit. By­łem zmo­ty­wo­wany i go­towy do pracy – aby udo­wod­nić ma­jo­rowi, że jego wiara we mnie była słuszna. Ale on jesz­cze nie skoń­czył.

– Chcę, że­byś mi po­ka­zał, że ro­zu­miesz, ja­kie trzeba mieć na­sta­wie­nie, by być wspa­nia­łym do­wódcą Sił Spe­cjal­nych. Je­steś go­towy?

– Tak jest, sir.

– Do­brze. Uwa­żam, że jest parę osób, z któ­rymi po­wi­nie­neś po­roz­ma­wiać, za­nim przy­dzielę ci od­dział. Mu­sisz zro­zu­mieć, Ja­so­nie, że mó­wię bar­dzo po­waż­nie. Po­pro­wa­dzisz lu­dzi do walki. Nasz wróg jest mą­dry i zrobi, co w jego mocy, by za­bić cie­bie i two­ich lu­dzi. Mu­sisz być uważny, słu­chać i za­da­wać in­te­li­gentne py­ta­nia lu­dziom, z któ­rymi chcę, że­byś się spo­tkał. Po­sta­raj się ze wszyst­kich sił zro­zu­mieć ich spo­sób my­śle­nia. Gdy uznasz, że je­steś go­towy, chcę, że­byś mi za­ra­por­to­wał, czego się na­uczy­łeś o ich spo­so­bie my­śle­nia, bo je­śli masz od­nieść suk­ces w na­szej kom­pa­nii, mu­sisz my­śleć po­dob­nie. Pa­mię­taj, o czym roz­ma­wia­li­śmy, i je­śli kie­dy­kol­wiek bę­dziesz po­trze­bo­wał po­roz­ma­wiać, drzwi do mo­jego ga­bi­netu za­wsze stoją otwo­rem.

Za­sa­lu­to­wa­łem ma­jo­rowi Pe­ti­towi, on od­dał mi moją książkę „ko­cham sie­bie”, po czym wy­sze­dłem za nim z ga­bi­netu.

W taki oto spo­sób za­częło się moje do­świad­cze­nie z Si­łami Spe­cjal­nymi i to, co na­stą­piło póź­niej, jest zbyt wspa­niałe, by się tym nie po­dzie­lić.

Z perspektywy eksperta Andy’ego Riisa, dyrektora ds. kształcenia

Andy jest pod­puł­kow­ni­kiem Ar­mii Sta­nów Zjed­no­czo­nych z po­nad­dwu­dzie­sto­let­nim do­świad­cze­niem w do­wo­dze­niu w walce, w tym dwu­krot­nie z udzia­łem jed­no­stek Sił Spe­cjal­nych Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Stu­dio­wał w Aka­de­mii Woj­sko­wej Sta­nów Zjed­no­czo­nych w West Po­int i uzy­skał ty­tuł ma­gi­stra psy­cho­lo­gii sportu i wy­daj­no­ści.

Za­ufa­nie jest nie­zbędną wa­lutą dla wszyst­kich osób i ze­spo­łów osią­ga­ją­cych wy­so­kie wy­niki. Przy­zwy­cza­je­nie się do za­pra­co­wy­wa­nia na sza­cu­nek i ob­da­rza­nia nim ko­goś jest roz­wi­jane po­przez re­gu­larną, ce­lową prak­tykę.

Roz­mowa ma­jora Pe­tita i ka­pi­tana Van Campa pod­kre­śla zna­cze­nie za­ufa­nia w bu­do­wa­niu i roz­wi­ja­niu efek­tyw­nej kul­tury ze­spo­ło­wej. Zwróć­cie uwagę, że pod­czas pierw­szej roz­mowy Pe­tit po­wie­dział do Ja­sona: „Wie­rzę w cie­bie”. W oce­nie Pe­tita Ja­son speł­niał wszyst­kie stan­dardy i po­sia­dał wszyst­kie kwa­li­fi­ka­cje nie­zbędne do ob­ję­cia sta­no­wi­ska za­równo w ar­mii, jak i w Si­łach Spe­cjal­nych. Jed­nak Pe­tit nie znał jesz­cze Ja­sona ani oso­bi­ście, ani za­wo­dowo. In­nymi słowy – nie ist­niały wcze­śniej­sze do­świad­cze­nia ani do­wody su­ge­ru­jące, że Ja­son był go­dzien za­ufa­nia Pe­tita. Osta­tecz­nie Pe­tit pod­jął świa­domą de­cy­zję, żeby za­ufać za­równo so­bie, jak i in­sty­tu­cji, któ­rej sam był ab­sol­wen­tem, oraz rów­no­cze­śnie uwie­rzyć w do­wódcę, który miał być jego no­wym pod­wład­nym. Ta­kie de­cy­zje po­dej­mu­jemy każ­dego dnia, gdy wcho­dzimy w in­te­rak­cje z in­nymi ludźmi. W tam­tej chwili Pe­tit po­sta­no­wił zwięk­szyć za­ufa­nie w swo­jej kom­pa­nii po­przez to, że uwie­rzył w Ja­sona. Po­stę­pu­jąc tak, dał Ja­so­nowi oka­zję, by ten nie tylko za­pra­co­wał na jego za­ufa­nie, ale też we wła­ściwy spo­sób zre­wan­żo­wał się za­ufa­niem swo­jej jed­no­stce.

Co z tego wynika?

1. Za­ufa­nie za­czyna się od sie­bie

Za­ufa­nie za­czyna się od za­in­we­sto­wa­nia w sa­mego sie­bie po­przez we­wnętrzną wiarę we wła­sne zdol­no­ści. To jest pod­stawa wiary w sie­bie. Ist­nieją dwie uzu­peł­nia­jące się po­stawy albo spo­soby my­śle­nia, znane jako szko­le­nie i za­ufa­nie, które po­zwa­lają oso­bom i dru­ży­nom być u szczytu moż­li­wo­ści, gdy są pod pre­sją, i to li­czy się naj­bar­dziej (Ro­tella, 1995).

Szkolenie i zaufanie

My­śle­nie szko­le­niowe po­zwala po­szcze­gól­nym oso­bom wy­ko­rzy­stać swoje umie­jęt­no­ści. Wy­nika to z wyż­szego po­ziomu wy­siłku, ana­lizy, re­flek­sji, osądu. To tra­dy­cyjne spo­soby, dzięki któ­rym sta­jemy się w czymś lepsi. W kul­tu­rze za­chod­niej, zwłasz­cza w Sta­nach Zjed­no­czo­nych, je­ste­śmy bar­dzo do­brzy w my­śle­niu szko­le­nio­wym, po­nie­waż wie­rzymy, że po­przez ciężką pracę mo­żemy osią­gnąć wszystko. My­śle­nie szko­le­niowe samo w so­bie ma ogra­ni­cze­nia w po­staci słab­ną­cych wy­ni­ków, zwłasz­cza gdy nie wi­dzimy na­tych­mia­sto­wych efek­tów na­szych wy­sił­ków (Ro­tella, 1995).

Uzu­peł­nia­jące my­śle­nie po­le­ga­jące na za­ufa­niu po­zwala uczest­ni­kom uwol­nić swoje umie­jęt­no­ści po­przez wol­ność, sku­pie­nie i za­bawę w da­nej chwili. Ufne na­sta­wie­nie jest obecne w na­szych naj­cen­niej­szych wspo­mnie­niach, aneg­do­tach, wy­ra­zi­stych do­świad­cze­niach. Jed­nak samo za­ufa­nie bez planu, przy­go­to­wa­nia i wie­dzy także ma swoje ogra­ni­cze­nia. Zbyt wiele za­ufa­nia bez wie­dzy może do­pro­wa­dzić do sa­mo­za­do­wo­le­nia.

Opty­malne osiągi albo chwile, gdy wspa­niale so­bie ra­dzisz w naj­bar­dziej eks­tre­mal­nych sy­tu­acjach, wy­ma­gają po­łą­cze­nia my­śle­nia szko­le­nio­wego i na­sta­wio­nego na za­ufa­nie przed ak­cją, w jej trak­cie i po niej. Uła­twie­nie wsz­czę­cia gry ofen­syw­nej, stany prze­pływu czy też in­dy­wi­du­alne strefy opty­mal­nego funk­cjo­no­wa­nia wy­ma­gają umie­jęt­no­ści okieł­zna­nia obu spo­so­bów my­śle­nia w od­po­wied­nich mo­men­tach i sy­tu­acjach.

2. Za­ufa­nie po­zwala ci dzia­łać na peł­nych ob­ro­tach

Na po­zio­mie ko­mór­ko­wym w mó­zgu na­sta­wia­nie na­kie­ro­wane na za­ufa­nie uwi­dacz­nia się pod­czas funk­cjo­nal­nego ob­ra­zo­wa­nia ma­gne­tyczno-re­zo­nan­so­wego w po­staci niż­szych po­zio­mów ak­tyw­no­ści. Z ko­lei na­sta­wie­nie szko­le­niowe cha­rak­te­ry­zuje się wyż­szą ak­tyw­no­ścią. Po­przez na­sta­wie­nie oparte na za­ufa­niu mózg się wy­ci­sza, po­wo­du­jąc roz­luź­nie­nie ciała i szyb­sze re­ak­cje, co zwięk­sza praw­do­po­do­bień­stwo wy­stą­pie­nia wyż­szych po­zio­mów pew­no­ści sie­bie i po­dej­mo­wa­nia lep­szych de­cy­zji w da­nym mo­men­cie. Za­nim na­prawdę bę­dzie­cie w sta­nie za­ufać po­zo­sta­łym człon­kom ze­społu, mu­si­cie się na­uczyć ufać so­bie (Csik­szent­mi­ha­lyi, 2008).

3. Przy­wódcy są ban­kami za­ufa­nia

Aby użyć me­ta­fory, która po­ka­zuje za­ufa­nie nie tylko do sie­bie: efek­tywni przy­wódcy są jak banki za­ufa­nia. Jed­nym z głów­nych obo­wiąz­ków przy­wódcy jest uży­czyć za­ufa­nia i za­pew­nić je swoim pod­wład­nym. W prze­ci­wień­stwie do po­życzki go­tów­ko­wej uży­cze­nie za­ufa­nia jest pro­ce­sem in­ter­per­so­nal­nym, a nie trans­ak­cyj­nym. Po­nie­waż za­ufa­nie jest z na­tury in­ter­per­so­nalne, ma skład­niki za­równo ko­gni­tywne (my­śle­nie), jak i afek­tywne (emo­cje) (Ban­dura, 1977). To ozna­cza, że lu­dzie bez­u­stan­nie oce­niają, czę­sto pod­świa­do­mie, czy ktoś jest go­dzien za­ufa­nia, uży­wa­jąc do tego za­równo serca, jak i głowy. Nie ma do­brej ani złej od­po­wie­dzi, po­nie­waż za­ufa­nie jest czę­sto za­leżne od sy­tu­acji, jest nie­ustan­nie zmie­nia­ją­cym się pro­ce­sem, który wy­maga ce­lo­wej uwagi oraz ener­gii, by się roz­wi­jać i utrzy­mać.

4. Lu­dzie są waż­niejsi niż sprzęt

In­ter­per­so­nalna na­tura za­ufa­nia skła­nia do tego, by in­we­sto­wać w in­nych lu­dzi i wie­rzyć im, a nie in­sty­tu­cjom i sys­te­mom. Pio­nier­skie ba­da­nia dok­tora Paula Zaka wy­ka­zały, że gdy lu­dzie otrzy­mują lub prze­ka­zują do­wód za­ufa­nia albo wia­ry­god­no­ści, w mó­zgu uwal­nia się neu­ro­prze­kaź­nik o na­zwie oksy­to­cyna, który w in­nych sy­tu­acjach nie ma wiel­kiego zna­cze­nia. Po­przez setki eks­pe­ry­men­tów po­wie­lo­nych w róż­nych kul­tu­rach na ca­łym świe­cie Zak od­krył, że ze­społy z pod­wyż­szo­nym po­zio­mem oksy­to­cyny, a co za tym idzie – za­ufa­nia, miały wyż­sze wy­niki, lep­szą pro­duk­tyw­ność i ogólną sa­tys­fak­cję z pracy (Zak, 2018).

5. Za­ufa­nie to umowa z kon­kret­nymi wa­run­kami

Po­dob­nie jak po­życzka, za­ufa­nie staje się nie­pi­saną umową po­mię­dzy przy­wód­cami a do­wo­dzo­nymi. Po­życzki te wiążą się z wa­run­kami w po­staci ocze­ki­wań i stan­dar­dów, za­wie­rają wa­runki spłaty, kary umowne i in­for­ma­cje o od­set­kach. Za­ufa­nie, jako ro­dzaj umowy mię­dzy ludźmi, jest środ­kiem, dzięki któ­remu wy­płaca się i z cza­sem spłaca po­życzkę. Umowy te mu­szą być ko­mu­ni­ko­wane w spo­sób efek­tywny, a wszyst­kie za­an­ga­żo­wane strony mu­szą je do­brze ro­zu­mieć. W woj­sku umoż­li­wia to fi­lo­zo­fia do­wo­dze­nia mi­sją i pro­ces do­radz­twa (De­par­ta­ment Ar­mii, 2012).

6. Za­ufa­nie wy­maga wła­ści­wie ro­zu­mia­nej od­po­wie­dzial­no­ści

Czę­sto po­wta­rza­nym re­fre­nem wśród przy­wód­ców woj­sko­wych jest za­sada „ufaj, ale spraw­dzaj”. Ozna­cza to, że przy­wód­com naj­ła­twiej wy­ma­gać od­po­wie­dzial­no­ści za okre­ślone wa­runki czy ocze­ki­wa­nia po­przez re­gu­larne spraw­dza­nie pod­wład­nych i ich pracy. Nie spro­wa­dza się to do mi­kro­ma­na­ge­mentu, kiedy to przy­wódcy mó­wią swoim pod­wład­nym, co i jak mają ro­bić. Kiedy, gdzie i jak spraw­dzać ich pracę, to po tro­sze sztuka, po tro­sze na­uka.

7. Gdy za­ufa­nie zo­sta­nie nad­szarp­nięte

Gdy przy­wódcy albo pod­władni nie do­trzy­mają wa­run­ków uży­cze­nia za­ufa­nia, apli­ko­wa­nie o nową po­życzkę i od­zy­ska­nie za­ufa­nia mogą stać się bar­dzo trudne. W nie­któ­rych przy­pad­kach nie­do­trzy­ma­nie wa­run­ków umowy i nad­uży­cie za­ufa­nia mogą być szkodą nie do na­pra­wie­nia. Na przy­kład zła­ma­nie prawa, umyślne kłam­stwo, oszu­stwo czy po­zy­ska­nie nie­spra­wie­dli­wej prze­wagi są przy­kła­dami ta­kich „czer­wo­nych li­nii”. Ważne jest, aby za­równo przy­wódcy, jak i ich pod­władni wie­dzieli, jak wy­gląda skala ma­le­ją­cego za­ufa­nia, je­śli cho­dzi o ak­cep­to­walne błędy, po­wody do nie­po­koju czy za­cho­wa­nia nie do przy­ję­cia. Po­nie­waż lu­dzie nie są do­sko­nali i po­peł­niają błędy, przy­wódcy i ich na­śla­dowcy mu­szą się na­uczyć, kiedy i jak wy­ba­czać i od­na­leźć drogę do od­bu­do­wa­nia za­ufa­nia.

8. Aby za­pra­co­wać na za­ufa­nie i zo­stać nim ob­da­rzo­nym, ktoś musi w nas wie­rzyć

W prze­ci­wień­stwie do tego, co głosi obie­gowa opi­nia, do­brzy przy­wódcy mu­szą za­równo ob­da­rzać za­ufa­niem, jak i na nie pra­co­wać. Je­śli wszy­scy są so­bie równi, to przy­wódcy mu­szą zdać się na wiarę i w pierw­szej ko­lej­no­ści uwie­rzyć w ko­goś. Dla nie­któ­rych to nie­zwy­kle trudne, po­nie­waż wy­maga od­sło­nię­cia się i pod­ję­cia ry­zyka. Przy­wódcy, któ­rzy chcą i po­tra­fią uwie­rzyć w kon­kret­nego czło­wieka, mają dwa razy więk­sze szanse na to, że ich pod­władni także w nich uwie­rzą i im za­ufają. Przy­wódcy mogą czuć się kom­for­towo w nie­kom­for­to­wych sy­tu­acjach, je­śli z do­brą wolą uwie­rzą w ko­goś na­wet po­mimo świa­do­mo­ści, że ich wiara i za­ufa­nie mogą nie zo­stać od­wza­jem­nione przez pod­wład­nych.

Co teraz?

1. Wróć my­ślami do sy­tu­acji, w któ­rej twoja praca była na naj­wyż­szym po­zio­mie. Wy­obraź so­bie, że ten wspa­niały mo­ment był fil­mo­wany i ka­mera zdo­łała uchwy­cić za­równo to, co się działo na ze­wnątrz cie­bie, jak i w twoim wnę­trzu. Za­pisz wszyst­kie słowa, które opi­sują, jak wy­glą­dała praca i jak się wtedy czu­łeś.

2. Czy opi­sana po­wy­żej sy­tu­acja bar­dziej jest zwią­zana z my­śle­niem szko­le­nio­wym, czy z za­ufa­niem? Przy­pisz pro­centy obu spo­so­bom my­śle­nia (nie prze­kra­cza­jąc stu pro­cent). Jak wy­ko­rzy­sta­łeś swoje umie­jęt­no­ści przed tym wy­da­rze­niem i po nim? Jak sko­rzy­sta­łeś z nich w trak­cie wy­ko­ny­wa­nia tego za­da­nia?

3. Po­dob­nie jak ma­jor Pe­tit po­stą­pił wo­bec Ja­sona, po­myśl o re­la­cji albo ze­spole, w któ­rych do­brze pie­lę­gno­wano za­ufa­nie wśród li­de­rów i człon­ków. Za­pisz czę­ste za­cho­wa­nia i na­sta­wie­nia, które po­mo­gły zbu­do­wać i wzmac­niać za­ufa­nie.

4. Wróć my­ślami do chwili, gdy twoje za­ufa­nie zo­stało nad­szarp­nięte przez ko­goś, kogo znasz, lub przez członka two­jego ze­społu. Je­śli udało się w końcu od­zy­skać utra­cone za­ufa­nie, co ty albo ta druga strona zro­bi­li­ście, żeby to się stało? Je­śli ni­gdy nie na­pra­wi­li­ście swo­ich re­la­cji albo nie wró­ciły one do po­przed­niego stanu, co zro­bi­li­ście albo czego nie zro­bi­li­ście?

5. Co mo­żesz zro­bić jako przy­wódca lub/oraz jako pod­władny, aby świa­do­mie bu­do­wać za­ufa­nie wśród człon­ków swo­jego ze­społu?

Zastosowanie w praktyce z Jasonem Van Campem

W Si­łach Spe­cjal­nych pa­nuje kli­mat, w któ­rym do­sto­so­wa­nie się do nie­kon­wen­cjo­nal­nych oko­licz­no­ści jest obo­wiąz­kowe. Za­chęca się do za­da­wa­nia py­tań, po­szu­ki­wa­nia prawdy i do kre­atyw­no­ści. W ta­kiej at­mos­fe­rze przy­wódcy mu­szą mieć ogromne za­ufa­nie do swo­ich lu­dzi, a ci z ko­lei mu­szą mieć ogromne za­ufa­nie do swo­ich zwierzch­ni­ków.

Naj­więk­szą róż­nicę mię­dzy eli­tar­nymi jed­nost­kami woj­sko­wymi a fir­mami sta­nowi kul­tura, jaką dzielą. Ta kul­tura jest zbu­do­wana na za­ufa­niu. W kor­po­ra­cyj­nej Ame­ryce nikt nie mówi o za­ufa­niu.

Za­ufa­nie za­czyna się, gdy efek­tyw­nie wi­tamy no­wego ce­nio­nego członka w ze­spole, ja­sno przed­sta­wiamy ocze­ki­wa­nia i bu­du­jemy sku­teczną, otwartą ko­mu­ni­ka­cję. A co naj­waż­niej­sze, po­ka­zu­jemy no­wemu pra­cow­ni­kowi, że go ce­nimy i w niego wie­rzymy. Za­ufa­nie bu­duje się w cza­sie, pie­lę­gnuje za po­mocą cier­pli­wo­ści i wzmac­nia po­przez wy­ko­rzy­sta­nie sze­ściu fi­la­rów:

Ko­mu­ni­ka­cja – za­ufa­nie bu­duje się po­przez szczerą i ja­sną ko­mu­ni­ka­cję. Umie­jęt­ność słu­cha­nia i efek­tyw­nej ko­mu­ni­ka­cji, jaką po­siada przy­wódca, ma praw­do­po­dob­nie naj­sil­niej­szy wpływ na lo­jal­ność i za­an­ga­żo­wa­nie pra­cow­nika. Po­święć czas na zro­zu­mie­nie róż­nych spo­so­bów ko­mu­ni­ka­cji swo­ich pra­cow­ni­ków i od­najdź puls swo­jej dru­żyny.

Re­la­cje – przy­wódca, który bu­duje or­ga­ni­za­cję opartą na za­ufa­niu, two­rzy ple­mię. Twoi pra­cow­nicy na­wiążą re­la­cję z tobą i z in­nymi człon­kami ze­społu. Uwie­rzą w cie­bie, po­nie­waż po­ka­żesz im, że trosz­czysz się nie tylko o sie­bie. Lu­dzie, któ­rzy mają w pracy przy­ja­ciół, rzadko z wła­snej woli od­cho­dzą.

Pra­wość – lu­dzie za­uwa­żają, co ro­bisz. Zwra­cają uwagę na twoje opo­wie­ści i roz­mowy. Lu­dzie ufają przy­wód­com uczci­wym i sil­nym.

Wy­trwa­łość – za­ufa­nie bu­duje się de­ter­mi­na­cją i wy­trwa­ło­ścią. Przy­wódcy będą wy­sta­wiani na próby, będą po­peł­niać błędy, pró­bu­jąc zbu­do­wać za­ufa­nie. Mu­szą wy­trwać w dzia­ła­niach, nie zwa­ża­jąc na ne­ga­tywne emo­cje i zwąt­pie­nie. Przyj do przodu. Po­ko­naj prze­ciw­no­ści.

Od­po­wie­dzial­ność – czyny mó­wią wię­cej niż słowa. Przy­wódcy, któ­rzy po­no­szą od­po­wie­dzial­ność za osią­gnięte re­zul­taty, za­pra­co­wują na za­ufa­nie swo­ich ze­spo­łów. Twoi pra­cow­nicy za­re­agują na efekty.

Kon­se­kwen­cja – przy­wódca two­rzy pro­ce­dury, za­rzą­dza ocze­ki­wa­niami i na­daje roz­pęd. Kon­se­kwen­cja jest pod­stawą za­cho­wań bu­du­ją­cych na­wyki i re­pu­ta­cję. Prze­wi­dy­wal­ność pro­wa­dzi do za­ufa­nia. Je­śli je­steś kon­se­kwentny, utrzy­masz za­ufa­nie, na które za­pra­co­wa­łeś.

W Mis­sion Six Zero pra­cu­jemy za­równo z fir­mami z li­sty For­tune 500, jak i z za­wo­do­wymi dru­ży­nami spor­to­wymi. Nasz pierw­szy klient, dru­żyna fut­bo­lowa New York Jets, za­wsze bę­dzie wy­jąt­kowy. Głów­nym tre­ne­rem New York jet­sów był wów­czas Rex Ryan. Sły­nął mię­dzy in­nymi z tego, że jako tre­ner był wy­ra­zi­sty, zu­chwały i od­ważny. Do­wie­dzia­łem się, jak bar­dzo ko­chają go gra­cze i tre­ne­rzy. Jego lu­dzie tak bar­dzo go ko­chali i byli mu tak od­dani, po­nie­waż na­prawdę w nich wie­rzył. Jed­nak aby ta wiara prze­ro­dziła się w za­ufa­nie, trzeba było jej po­świę­cić na­le­żytą uwagę i ją pie­lę­gno­wać.

Gdy Rex nas za­trud­nił, usie­dli­śmy w jego ga­bi­ne­cie i roz­ma­wia­li­śmy o tym, co pra­gnął osią­gnąć.

– Ja­so­nie – po­wie­dział – my­śla­łem, że trzy­mam rękę na pul­sie dru­żyny, szatni. Ale po ze­szło­rocz­nych fi­na­łach nie je­stem pe­wien, czy da­lej tak jest.

W po­przed­nim se­zo­nie Ryan po­wo­łał San­to­nia Hol­mesa, by­łego MVP Su­per Bowl, na ka­pi­tana jet­sów. Ale pod­czas ostat­niego me­czu w se­zo­nie Hol­mes zo­stał wy­klu­czony z na­rady przed ak­cją przez całą li­nię ofen­sywną. Wcze­śniej w trak­cie me­czu sko­men­to­wał, że ofen­sywa nie dała roz­gry­wa­ją­cemu Mar­kowi San­che­zowi dość czasu na rzut. Te uwagi spo­wo­do­wały kłót­nię z pra­wym skraj­nym obrońcą Wayne’em Hun­te­rem. Hun­ter krzyk­nął do Hol­mesa:

– Je­śli, do cho­lery, nie chcesz grać, to wy­pier­da­laj!

Wtedy li­nia ataku wy­klu­czyła Hol­mesa z na­rady. Na bo­isku. W trak­cie me­czu NFL.

Hol­mes nie chciał eska­lo­wać kon­fliktu, więc usiadł na ławce, nie zła­paw­szy ani jed­nej piłki w me­czu. W prze­szło­ści wy­gła­szał po­dobne ko­men­ta­rze, które gra­cze ofen­sywni opi­sy­wali jako „ma­jące nisz­czący wpływ w szatni” i „coś, czego ka­pi­tan nie robi”. Roz­gry­wa­jący Greg McEl­roy po­wie­dział, że na­strój w szatni był „w ru­inie” ze względu na „eks­tre­mal­nie sa­mo­lubne osoby”. Ko­lega z dru­żyny, po­wo­łany do Hall of Fame za­wod­nik ofen­sywny La­Da­inian Tom­lin­son, sko­men­to­wał sy­tu­ację sło­wami: „Fa­ce­tom trudno jest iść za ka­pi­ta­nem, który za­cho­wuje się w ten spo­sób. Mu­sisz grać swoje ze wszyst­kich sił do ostat­niego me­czu” (Wine, 2012).

Jako przy­wódca or­ga­ni­za­cji Rex mu­siał za­dać so­bie py­ta­nie o puls dru­żyny, od­da­nie gra­czy i za­ufa­nie, które w nich po­kła­dał.

Omó­wi­li­śmy z nim pro­blem, który nie po­le­gał na tym, że Rex nie wie­dział, jak od­po­wied­nio prze­kształ­cić wiarę w za­ufa­nie. Miał za­ufa­nie do po­szcze­gól­nych gra­czy, nim oni na nie za­słu­żyli. Za­ło­żył, że wiara prze­łoży się z cza­sem na za­ufa­nie bez dal­szych in­we­sty­cji. Ufał, ale nie spraw­dzał. Ufał, że tre­ne­rzy i gra­cze wdrożą i wy­rażą jego stan­dardy; jed­nak część tre­ne­rów i za­wod­ni­ków nie zo­stała od­po­wied­nio prze­szko­lona do efek­tyw­nego i sa­mo­dziel­nego wy­ra­ża­nia i wdra­ża­nia tych stan­dar­dów. Myl­nie za­ufał nie­któ­rym oso­bom, które nie zro­biły nic, by na­prawdę na to za­ufa­nie za­pra­co­wać.

Roz­wią­za­niem była od­po­wie­dzial­ność i kon­ty­nu­acja dzia­łań. Po tym, jak uwie­rzy­łeś w daną osobę, mu­sisz dać so­bie czas, by roz­wi­nąć tę wiarę po­przez sy­tu­acje i dzia­ła­nia bu­du­jące za­ufa­nie. Prze­kształć wiarę w za­ufa­nie za po­mocą mie­rzal­nych, kon­kret­nych za­dań. Działa to w dwie strony – i u przy­wód­ców, i u ich pod­wład­nych – zi­den­ty­fi­kuj oka­zję, do­pro­wadź ją do końca i wy­każ się.

W cza­sie, który spę­dzi­li­śmy ra­zem, po­dzi­wia­łem Rexa za go­to­wość do od­sło­nię­cia się. Był skłonny zro­bić coś nie­kom­for­to­wego i uwie­rzyć w każ­dego ze swo­ich tre­ne­rów i za­wod­ni­ków. Rex po­wie­dział prawdę. Zbu­do­wał za­ufa­nie na praw­dzie. Bez względu na to, jak nie­wy­godna lub bo­le­sna była prawda, jego tre­ne­rzy i za­wod­nicy sza­no­wali go za to, a na­wet ko­chali. Bez skrę­po­wa­nia był sobą, a to fun­da­ment war­to­ścio­wego przy­wódz­twa.

W świe­cie biz­nesu pra­cow­nicy szu­kają u prze­ło­żo­nego po­mocy i wspar­cia, ale czę­sto kie­row­nicy nie przy­go­to­wują do tego swo­ich lu­dzi. W naj­lep­szym przy­padku nowi pra­cow­nicy otrzy­mują krótki wy­kaz obo­wiąz­ków, ale ni­gdy nie zo­stają prze­szko­leni, więc nie są przy­go­to­wani do kie­ro­wa­nia, chyba że ktoś ma wcze­śniej­sze do­świad­cze­nie w prze­wo­dze­niu. Oka­zja, by wy­po­sa­żyć ko­goś w kom­pe­ten­cje nie­zbędne do prze­wo­dze­nia lu­dziom, po­zo­staje nie­wy­ko­rzy­stana. Ta­kie nie­for­tunne po­dej­ście czę­sto pro­wa­dzi do po­ra­żek w kul­tu­rze or­ga­ni­za­cyj­nej i w efek­cie do po­rażki w biz­ne­sie.

Rex był bar­dzo pew­nym sie­bie tre­ne­rem i za­szcze­piał tę pew­ność sie­bie w swo­ich za­wod­ni­kach. Mó­wił im, że są naj­ostrzej­szymi ko­le­siami, jacy kie­dy­kol­wiek stą­pali po po­wierzchni ziemi, i chciał, żeby tak się za­cho­wy­wali. To było wspa­niałe, ale byli też za­wod­nicy, któ­rzy ni­czego nie zy­skali, ku­pu­jąc tę bra­wurę. Ko­le­sie, któ­rzy za­ło­żyli, że są li­de­rami, bo Rex im tak po­wie­dział. Ale je­śli weź­miesz czło­wieka, który ni­gdy wcze­śniej nie był przy­wódcą, i zro­bisz z niego ka­pi­tana, wy­sy­łasz dru­ży­nie zły sy­gnał. Po­ka­zu­jesz jej, że jest to de­cy­zja po­li­tyczna. I wtedy wła­śnie tra­cisz dru­żynę.

Po­mo­gli­śmy Re­xowi zro­zu­mieć, że sta­wiał Hol­mesa na prze­gra­nej po­zy­cji, za­kła­da­jąc, że bę­dzie przy­wódcą, po­nie­waż był uta­len­to­wa­nym za­wod­ni­kiem.

Kiedy za­koń­czy­li­śmy ostat­nią se­sję szko­le­niową z jet­sami, wszy­scy byli emo­cjo­nal­nie wy­czer­pani. Od­sło­ni­li­śmy na­sze serca. Zro­bi­li­śmy wszystko, by się upew­nić, że szko­le­nie nie tylko za­pa­dło im w pa­mięć, ale też za­pewni im do­bry zwrot z in­we­sty­cji. Było to pierw­sze szko­le­nie Mis­sion Six Zero i nie by­łem pe­wien, jak za­re­agują za­wod­nicy i tre­ne­rzy jet­sów. Gdy do­wo­dzisz, za­uwa­żasz wszyst­kie błędy i upusz­czone piłki. Nad­szedł czas na szczery fe­ed­back.

Przy­po­mi­nało to oglą­da­nie za­pisu spo­tka­nia po każ­dym me­czu fut­bolu w col­lege’u. Mia­łeś ja­kieś wra­że­nie do­ty­czące swo­jej gry, ale ni­gdy nie wie­dzia­łeś, co po­wie twój tre­ner po­zy­cyjny po obej­rze­niu na­gra­nia. Cza­sem uwa­ża­łeś, że zdo­mi­no­wa­łeś grę, ale po obej­rze­niu za­re­je­stro­wa­nego ma­te­riału tre­ner ata­ko­wał cię i wy­ty­kał wszyst­kie po­peł­nione przez cie­bie błędy. In­nym ra­zem oba­wia­łeś się oglą­dać na­gra­nie, po­nie­waż czu­łeś, że gra­łeś słabo, po czym by­łeś za­sko­czony, gdy otrzy­ma­łeś po­zy­tywny fe­ed­back. Pa­mię­tam, jak pe­wien tre­ner po­wie­dział: „Ni­gdy nie gra­łeś tak źle, jak ci się wy­da­wało, ani tak do­brze, jak ci się wy­da­wało”.

Za­uwa­żyw­szy mnie w kom­plek­sie jet­sów we Flor­ham Park, Rex ru­szył w moją stronę. Wie­dzia­łem, że to chwila prawdy. Bę­dzie do­sadny i po­wie, co są­dzi o na­szym szko­le­niu.

– Ja­so­nie – ode­zwał się Rex – po two­jej pierw­szej pre­zen­ta­cji wie­dzie­li­śmy, że dasz radę, ale ty cał­ko­wi­cie roz­wa­li­łeś sys­tem.

Oznaj­mił, że chce, aby­śmy co roku or­ga­ni­zo­wali coś, co na­zwał „Pod­sta­wo­wym szko­le­niem jet­sów”. Pa­mię­tam, że po­my­śla­łem: „Rex we mnie wie­rzy”. Po­czu­łem się do­ce­niony i war­to­ściowy. Chcia­łem po­dą­żać za przy­wódcą, który wie­rzy w naj­lep­szą wer­sję mnie. Po­my­śla­łem: „Po­szedł­bym za Re­xem na pole bi­twy”.

Wielu klien­tów biz­ne­so­wych przy­cho­dzi do nas z ta­kim sa­mym py­ta­niem: Jak uzy­skać po­par­cie pra­cow­ni­ków? Chcą wie­dzieć, jak skło­nić lu­dzi do po­pie­ra­nia firmy na ta­kim sa­mym po­zio­mie za­an­ga­żo­wa­nia i pa­sji, ja­kie prze­ja­wiają oni sami.

Dla­czego ktoś tak robi? Lu­dzie nie wspie­rają w taki spo­sób idei czy wi­zji. Po­pie­rają czło­wieka. Je­śli wal­czysz u czy­je­goś boku w praw­dzi­wej bi­twie, nie my­ślisz o fla­dze, kon­sty­tu­cji czy wol­no­ści. My­ślisz o oso­bach, które masz po le­wej i po pra­wej stro­nie. Nie chcesz ich za­wieść. Nie idziesz wal­czyć dla­tego, że są­dzisz, że plan jest so­lidny, a po­li­tyka mo­ty­wa­cyjna do­ty­cząca tej ope­ra­cji zgodna z two­imi war­to­ściami. Idziesz za przy­wódcą. Wie­rzysz jemu lub jej.

Aby uzy­skać po­par­cie, mu­sisz je dać. Je­śli pra­gniesz za­ufa­nia, lo­jal­no­ści i za­an­ga­żo­wa­nia, mu­sisz się po­sta­wić w nie­kom­for­to­wej sy­tu­acji, w któ­rej ty ufasz, oka­zu­jesz lo­jal­ność i za­an­ga­żo­wa­nie. Ten świa­domy nie­kom­for­towy pro­ces za­ufa­nia za­czyna się od wiary.

Za­ufa­nie za­czyna się od wiary, ale pro­ces wy­maga do­pro­wa­dze­nia sprawy do końca. Nie po­peł­niaj tego sa­mego błędu co Rex – nie za­kła­daj. Po­trze­bu­jesz planu, aby prze­kształ­cić wiarę w praw­dziwe za­ufa­nie. Ma­jor Pe­tit wzbu­dzał wiarę i bu­do­wał fun­da­menty za­ufa­nia. Po­ka­zał, jak efek­tyw­nie po­wi­tać no­wego pra­cow­nika w or­ga­ni­za­cji, po­przez ja­sne wy­ar­ty­ku­ło­wa­nie, jak bar­dzo mnie ceni i jak dużą war­tość mogę wnieść do or­ga­ni­za­cji. Kiedy przy­wódca, który chce, że­byś był człon­kiem ze­społu, wy­raża wiarę w cie­bie, twoja lo­jal­ność i twoje za­an­ga­żo­wa­nie za­równo wo­bec li­dera, jak i wo­bec firmy wzra­stają wy­kład­ni­czo. Kiedy wiesz, że ktoś w cie­bie wie­rzy, nie chcesz ni­gdy tej osoby roz­cza­ro­wać. Twoja praca i mo­ty­wa­cja są opty­malne.

Ma­jor Pe­tit sku­pił swoją uwagę na mnie i po­ło­żył na­cisk na moją zdol­ność słu­cha­nia, po­su­wa­jąc się przy tym aż do stwier­dze­nia, że róż­nica mię­dzy do­brym zie­lo­nym be­re­tem a wspa­nia­łym zie­lo­nym be­re­tem za­leży od tej kon­kret­nej ce­chy. On nie tylko to po­wie­dział, ale też to zro­bił. Za­da­wał mi py­ta­nia i uważ­nie słu­chał mo­ich od­po­wie­dzi. Chciał, że­bym uwie­rzył w jego kom­pa­nię. Aby mnie do tego skło­nić, uwie­rzył naj­pierw we mnie.

Wresz­cie ma­jor Pe­tit kon­ty­nu­ował pracę na tym fun­da­men­cie, przy­go­to­wu­jąc mnie do przy­wódz­twa za po­mocą kon­kret­nego za­da­nia. Ka­zał mi po­roz­ma­wiać z kil­koma ofi­ce­rami i pod­ofi­ce­rami zwią­za­nymi z kom­pa­nią. Ko­niec koń­ców wie­dzia­łem, że mój do­wódca, Brian Pe­tit, chce, że­bym osią­gnął suk­ces. Na­tych­miast spra­wił, że do­strze­głem cel i po­czu­łem się czę­ścią spo­łecz­no­ści.

Za­równo Rex Ryan, jak i Brian Pe­tit wy­ka­zali się nie­zwy­kłym ta­len­tem przy­wód­czym, bu­du­jąc or­ga­ni­za­cję opartą na wie­rze i war­to­ści. Róż­nica mię­dzy nimi po­le­gała na tym, że Brian Pe­tit ak­tyw­nie kon­ty­nu­ował dzia­ła­nie po­przez wy­da­nie kon­kret­nego po­le­ce­nia, które po­mo­gło mi roz­wi­nąć zdol­no­ści przy­wód­cze i ugrun­to­wać fun­da­menty za­ufa­nia, które zo­stały już zbu­do­wane.

Pa­mię­taj:

✓Na­tych­miast daj swoim lu­dziom od­czuć, że w two­jej or­ga­ni­za­cji są cenni oraz do­ce­niani.

✓Na za­ufa­nie się pra­cuje i ob­da­rza się nim z wiarą.

✓Po­łóż na­cisk na umie­jęt­ność słu­cha­nia.

✓Bądź do­wódcą. Do­wódca to przy­wódca, który ma bli­zny, do­świad­cze­nie i za­ufa­nie swo­ich lu­dzi.

✓Je­śli nie od­nie­siesz suk­cesu, po­rażką się po­dzie­lisz.

2. Dru­żyna

Z per­spek­tywy Steve’aMu­el­lera

Steve jest eme­ry­to­wa­nym ofi­ce­rem Sił Spe­cjal­nych Ar­mii Sta­nów Zjed­no­czo­nych (zie­lo­nych be­re­tów). Słu­żył też jako ran­ger w 75. Pułku US Army Ran­gers, a wcze­śniej w Navy SE­ALs. Stu­dio­wał na Uni­wer­sy­te­cie w Il­li­nois na Wy­dziale Ki­ne­zjo­lo­gii.

Sie­dzia­łem przy kom­pu­te­rze na pierw­szym pię­trze sali od­działu, gdy otwo­rzyły się drzwi i wszedł ma­jor Pe­tit, a za nim młody i spe­szony ofi­cer. Nie mo­głem po­wstrzy­mać uśmie­chu. Czyli to był nowy do­wódca, Van Camp. Świeżo upie­czony ab­sol­went Q Co­urse, który miał ob­jąć do­wo­dze­nie wła­snym od­dzia­łem. Mia­łem na­dzieję, że ma twardy ty­łek.

Chwilę wcze­śniej wy­głu­pia­łem się z Pa­tem, sier­żan­tem na­szego ze­społu, gdy on wy­peł­niał pa­piery. Do­ci­nał mi, po­nie­waż moi Dal­las Cow­boys znów prze­grali w play-of­fach, ale by­łem przy­zwy­cza­jony do tego za­dzior­nego, ro­dzin­nego kli­matu Ope­ra­cji Spe­cjal­nych. W trak­cie swo­jej ka­riery by­łem w wielu jed­nost­kach Ope­ra­cji Spe­cjal­nych, poza tym mia­łem star­szych braci, któ­rzy mi do­ku­czali i za­wsty­dzali mnie przy każ­dej oka­zji. Te za­czepki w osta­tecz­nym roz­ra­chunku po­zwo­liły mi od­nieść suk­ces w woj­sku.

.

.

.

...(fragment)...

Całość dostępna w wersji pełnej.