Stoliczku, nakryj się! - Jacob i Wilhelm Grimm - ebook

Stoliczku, nakryj się! ebook

Jacob i Wilhelm Grimm

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Ech, gdyby na świecie istniał magiczny stoliczek… Gdyby mieć niewyczerpane źródło jedzenia lub pieniędzy… To nie znaczy, że żyło by się nam całkiem beztrosko.

Baśń o tym, jak sobie radzić z nieuczciwością otoczenia. Najpierw bracia padają ofiarą oszczerstwa kozy, ponieważ ojciec wierzy jej bardziej niż dzieciom. A potem podstępny karczmarz kradnie im czarodziejskie przedmioty, które zdobyli ciężką pracą. Na szczęście trzeci chłopak dostał od swojego mistrza coś niepozornego i okazuje się, że zdolność do obrony znaczy więcej, niż pozyskane przez braci bogactwa.

Można by powiedzieć, że sprawiedliwość zatriumfowała, a jednak w baśni utrwalony został dawny, patriarchalny porządek ludzkich spraw: ojciec, który tak surowo i niesprawiedliwie potraktował swoich synów, nie ponosi żadnej kary, jest przez nich nadal traktowany z szacunkiem i obdarowywany wszystkim, co chłopcy zdobyli w czasie wygnania.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Jacob i Wilhelm Grimm
Stoliczku, nakryj się!
tłum. Marceli Tarnowski
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Epika Gatunek: Baśń

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 16

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Jacob i Wilhelm Grimm

Stoliczku, nakryj się!

tłum. Marceli Tarnowski

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-3278-7

Stoliczku, nakryj się!

Przed laty żył sobie krawiec, który miał trzech synów, a tylko jedną jedyną kozę. Ale że wszyscy żywili się jej mlekiem, więc dbali, aby koza miała dość paszy, i synowie co dzień po kolei paśli ją na łące.

Pewnego dnia najstarszy z braci zaprowadził kozę na cmentarz, gdzie pełno było bujnej trawy. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:

— Najadłaś się, kózko?

Kózka zaś odparła:

Ach, mój drogi, ach, mój miły, 
tak najadłam się! 
Nie zjem więcej ni ździebełka, 
me, me, me!  

— Chodź więc do domu! — zawołał chłopiec, ujął ją za postronek i zaprowadził do obory.

— Czy dobrze się dziś koza napasła? — zapytał krawiec.

— O! — odparł syn — ani ździebełka już zjeść nie może.

Ale ojciec chciał sam się przekonać, czy to prawda, poszedł więc do obory, pogłaskał stworzenie i zapytał:

— Najadłaś się, kózko?

Kózka zaś odparła:

Me, me, me, 
Nie najadłam się! 
Po rowach skakałam, 
I trawki szukałam, 
Lecz nie było ni ździebełka, meee...  

— A cóż to znowu! — zawołał krawiec oburzony, pobiegł do izby i przywołał syna: — Kłamco! Powiedziałeś, że koza już syta, a ona nic nie jadła! — Po czym w srogim gniewie chwycił ze ściany drewniany łokieć1, wygarbował chłopcu skórę i wygnał go za wrota.

Nazajutrz przyszła kolej na średniego brata. Ten wyszukał jeszcze piękniejszy kawałek łąki za ogrodem i poprowadził tam kozę. Wieczorem, gdy czas już było wracać do domu, zapytał chłopiec kozy:

— Najadłaś się, kózko?

Kózka zaś odparła:

Ach, mój drogi, ach, mój miły,