Słówka - Tadeusz Boy-Żeleński - ebook + audiobook + książka

Słówka ebook i audiobook

Tadeusz Boy-Żeleński

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Zbiór zabawnych, często pikantnych wierszyków, które bawią i gorszą kolejne pokolenia. Ich autor ze swadą i ironią kpi z ludzkich przywar, nierzadko „szargając świętości”, łamiąc zakazy i nakazy, występując przeciwko kołtunerii i pruderii. Wiele zabawnych sformułowań, których pełno w „Słówkach”, weszło na stałe do naszego języka potocznego, choć czasem sami nie wiemy skąd wzięło się stwierdzenie typu: „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”. [Iskry, 2004]

 

Ogromne poczucie humoru i inteligencja to coś, co robi niesamowite wrażenie i sprawia, że Boya-Żeleńskiego nie sposób nie kochać i nie podziwiać. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, zdecydowanie powinien! [Lilia34, empik.com]

 

„Słówka” to rodzaj kroniki życia Krakowa z lat 1900-1910. Widać w nich olbrzymią wrażliwość autora na zjawiska i wydarzenia współczesnego mu życia. Znajdziemy tam opis nieprzyjęcia witraży Wyspiańskiego do katedry, spór o zabytki, życie kawiarniane, kanonizację królowej Jadwigi, system gimnastyki Muellera i wiele innych ciekawostek, którymi żyło wtedy miasto. [culture.pl]

 

Boy-Żeleński z niebywałą lekkością bawi się słowem, maluje dowcipne portrety osób związanych ze środowiskiem artystycznym. W miejsce młodopolskiego manierycznego tonu proponuje styl potoczny, nie boi się wulgaryzmów czy erotyki. Dzięki temu powstały utwory, które bawią do dziś i pozwalają spojrzeć na okres modernizmu z perspektywy pełnej humorystycznego dystansu. [Wydawnictwo Literackie, 2016]

 

Absolutnie nie mamy tu do czynienia jedynie z rozrywką i ze sprawami, które już dawno przebrzmiały. Wiele z tych krótkich, świetnie napisanych wierszy nadal silnie oddziałuje, także, na emocje i intelekt współczesnego czytelnika. Które z nich? Warto to osobiście sprawdzić zapoznając się z całymi „Słówkami”. Do czego zachęca Wydawnictwo Estymator.

 

Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.

Projekt okładki: Marcin Labus na podstawie rysunku widniejącego na zaproszeniu na przedstawienie kabaretu Zielony Balonik, datowanego na lata 1905-1910, udostępnionego przez Bibliotekę Naukową Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk, za co Wydawnictwo Estymator składa uprzejme podziękowania. Autor tego zaproszenia: Stanisław Rzecki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 78

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 38 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Jan Marczewski

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tadeusz Boy-Żeleński

SŁÓWKA

Wydawnictwo Estymator

www.estymator.net.pl

Warszawa 2025

ISBN: 978-83-68384-26-0

E-book zgodny z Europejskim Aktem Dostępności EAA

Projekt okładki: Marcin Labus na podstawie rysunku widniejącego na zaproszeniu na przedstawienie kabaretu Zielony Balonik, datowanego na lata 1905-1910, udostępnionego przez Bibliotekę Naukową Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk, za co Wydawnictwo Estymator składa uprzejme podziękowania. Autor tego zaproszenia: Stanisław Rzecki.

SPIS TREŚCI

Słówka

O bardzo niegrzecznej literaturze polskiej i jej strapionej ciotce

Ach! co za prześliczne abecadło!

Dziadzio

Stefania

Ernestynka

Franio

Z nastrojów wiosennych

Naszym hymenografomanom

Litania ku czci P. T. Matrony Krakowskiej

Pieśń o mowie naszej

List otwarty kobiety polskiej

Replika kobiety polskiej

Jak wygląda niedziela

Nowa wiara

Krakowski jubileusz

Z podróży Lucjana Rydla na wschód – Grób Agamemnona

O tem co w Polszcze dzieyopis mieć winien

Trudno inaczej…

List prywatny do Kornela Makuszyńskiego

Gdy się człowiek robi starszy…

Spleen

Pochwała wieku dojrzałego

Zdarzenie prawdziwe

W Karlsbadzie

Polały się łzy me czyste, rzęsiste…

Spowiedź poety

Część druga – piosenki z „Zielonego Balonika”

Wiersz inauguracyjny na otwarcie piątego sezonu „Zielonego Balonika”

Nowa pieśń o rydzu

Co mówili w kościele u Kapucynów

Pochwała ojcostwa

Opowieść dziadkowa o zaginionej hrabinie

Pieśń o naszych stolicach i jak je Opatrzność obdzieliła

Z badań nad turystyką

Dzień pana Esika w Ostendzie

Pieśń o stu koronach

Opowieść dziadkowa o cudach jasnogórskich

Piosenka sentymentalna, której jednak nie trzeba brać zanadto serio

Radość życia

Kilka słów w obronie świętości małżeństwa

Piosenka w stylu klasycznym

Zielony Balonik – Muzeum Narodowemu

Mistrzowi Styce

Pobudka

Piosenka wzruszająca

Pieśń o domu malarskim

Proroctwo królowej Jadwigi

Dobra mama

Pieśń o lwowskim Rafaelu

Historia „Prawicy Narodowej”

Głos dziadkowy o restauracji kościoła parafialnego w Poręcinie

Z niewydanej „Szopki Krakowskiej” na rok 1908

Opowieść dziadkowa o cudach Rapperswylskich

Pożegnanie

Słówka

Gdy coś mnie nadto wzruszy

Lub serce mi podrażni,

Chowam się aż po uszy

Do swojej wyobraźni.

Tam, o każdziutkiej porze,

Schronienie mam zaciszne,

Gdzie myśl wyprawiać może

Przeróżne rzeczy śmiszne.

Miast czerpać próżną chwałę

W tym, że jak z książki gada,

W głupiutkie słówka małe

Calutka się rozpada.

Te słówka mi uciechy

Sprawiają nieraz mnóstwo,

Lubię ich puste śmiechy

I ducha ich ubóstwo.

Jak błazenkowie mali

Słówko się z słówkiem cacka,

To jęzor mu wywali,

To szczypnie je znienacka.

Jedno przez drugie hasa

Wydając kwik wesoły,

Niby dzieciaków masa,

Gdy wyrwie się ze szkoły.

Jednemu w tej pogoni

Pąsem nabiegną lice,

Gdy żywszy ruch odsłoni

Młodziutkich płci różnice;

Inne troszeczkę z boku

Przystanie gdzieś nieśmiele

I stoi z mgiełką w oku

Jak zadumane cielę;

Te dwa w pustocie nowej

Objęły się przyjemnie

I same w rym gotowy

Splatają się beze mnie;

Ja patrzę na niewinne

Figielki miłych dziatek

I wolę niźli inne

Ten mały, własny światek…

O bardzo niegrzecznej literaturze polskiej i jej strapionej ciotce

Jego Ekscelencji Profesorowi Doktorowi Hrabiemu Stanisławowi Tarnowskiemu poświęcam

Pełna gracji, zacna, słodka,

Żyła sobie stara ciotka.

Bez zbytków, lecz i bez braku,

Miała swój domek na Szlaku.

Oprócz cnót rozlicznych wieńca

Hodowała też siostrzeńca.

Brzydki chłopiec, z krzywą buzią

Zwał się – dajmy na to – Józio.

Ciotka była panną czystą,

A Józio był modernistą.

(Modernista – znaczy chłopak,

Co wszystko robi na opak;

Każdego się głupstwa czepi,

A zawsze chce wiedzieć lepiej).

Z tym smarkaczem ciotka stara

Miała strapień co niemiara.

Zawsze jej czymś umiał dopiec,

Taki był już brzydki chłopiec.

Próżno ciotka mu wymienia

Albo Lucka, albo Henia,

Co ich przykład wszystkim świeci

Jako grzecznych, dobrych dzieci;

On rozeprze się wygodnie,

Obie ręce włoży w spodnie,

Śmieje się i kiwa głową

Jakby mówił: gadaj zdrowo!

To rzecz nie do uwierzenia,

Co on ma za przywidzenia!

Czasem coś bez sensu maże

I mówi, że to witraże.

To znów wieczór biega nago

I rozbija wszystkich lagą.

Ciotka krzyczy: „Joseph! arrête!”

A on: „Ciociu, to kabaret!”

Wszystkie meble w domu psuje,

Mówi, że sztukę stosuje.

Wszędzie wlezie, wszędzie dotrze,

Deprawuje dzieci młodsze.

To rzecz w Polsce niesłychana:

Nie chcą wierzyć już w bociana!

Kiedyś wpada mała Hanka:

– „Ciociu, jestem rotomanka!”

„Któż cię tak nauczył?!” – „Józio”

Mówi z rozpaloną buzią.

„A ja – szepleni Ludwiczka –

Jestem święta pla-samiczka”.

Chociaż zwykle dobra, słodka,

Zawyła ze zgrozy ciotka,

Raziła ją na kształt gromu

Taka hańba w polskim domu!

Czasem dobra ciotka woła:

„Usiądźcie, dzieci, dokoła,

O hetmanach, kaznodziejach,

Potem każde z was wymieni,

Którego najwyżej ceni.”

A Józio ze śmiechu kona

I krzyczy: „Ciociu! Kambrona!”

Czasem, a najczęściej w poście,

Przychodzą do ciotki goście.

„Józiu, przywitaj się z panem!

Co ty tam za parawanem?!

Wyłaź stamtąd, puść Haneczkę

I powiedz gościom bajeczkę”.

Wylazł Józio, głową kiwa

I w te słowa się odzywa:

Bajeczka pana Jachowicza:

Staś na sukni zrobił plamę,

Oblał bowiem ponczem mamę;

A widząc ją w srogim gniewie,

Jak przepraszać, sam już nie wie.

Plama głupstwo, mama doda,

Ale ponczu, ponczu szkoda!

Skończył Józio, gość się śmieje,

A ciotkę wnet krew zaleje:

Biedaczka dostała mdłości

I ze wstydu, i ze złości.

Tak ten niegodziwy chłopiec

Zawsze ciotce umiał dopiec.

Tak się trapi dobra ciotka,

Pełna gracji, zacna, słodka,

Lecz największą ma subiekcję

Gdy rozpocznie z Józiem lekcję.

Dojdźże ładu z taką głową:

Zawsze ma ostatnie słowo!

Ciotka prawi o Trzech Psalmach:

Józio o „tańczących palmach”;

Ciotka mu o apostołach,

On jej o spermatozoach;

Ciotka uczy, kto był Gallus,

On poprawia: „Ciociu, Phallus”!

Ciotka znów z innego wątku

Baje o świata początku,

Józio się ząb za ząb kłóci,

Że świat cały powstał z chuci.

(Mruknie ciotka w pasji szewskiej:

„Wciąż ten łajdak Przybyszewski!”)

Ciotka znów o ideałach –

Józio: „ciociu, co to wałach?”

Taką ciotka ma subiekcję,

Gdy rozpocznie z Józiem lekcję.

Kiedy wieczór już zapada,

Ciotka do snu się układa:

Józiu! zostaw ten rozporek

I chodź odmówić paciorek.

Niech Józio przy łóżku klęknie

I powtarza głośno, pięknie:

„Boziu, usłysz głos chłopczyny,

Odpuść synów naszych winy!

Polska cię na pomoc woła!

Niech tradycji i Kościoła

Pozostanie sługą wierną!

Erotyzmem ni moderną

Niech się naród ten nie spodli!”

Teraz Józio się pomodli,

Za mamusię, za tatusia,

Potem grzecznie się wysiusia

I spokojnie, cicho zaśnie.

Brzydki chłopak mruknął: „Właśnie!”

Pisane w roku 1907

Ach! co za prześliczne abecadło!

Fragment zamierzonego dzieła

B

Barbara się bawiła z Bernardynem bardzo,

Lecz że taką zabawą zacni ludzie gardzą,

Teraz każde z osobna winy swoje maże,

Bernardyn beczy Bogu, a bęben Barbarze.

C

Certował się co nocy z Cecylią Celestyn,

Z ilu dań ma się składać ich miłosny festyn;

Dziś błąd swój po niewczasie pojmować zaczyna

Cesia, całując chłodne ciało Celestyna.

D

KONIEC BEZPŁATNEGO FRAGMENTU

ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI