Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Zbiór zabawnych, często pikantnych wierszyków, które bawią i gorszą kolejne pokolenia. Ich autor ze swadą i ironią kpi z ludzkich przywar, nierzadko „szargając świętości”, łamiąc zakazy i nakazy, występując przeciwko kołtunerii i pruderii. Wiele zabawnych sformułowań, których pełno w „Słówkach”, weszło na stałe do naszego języka potocznego, choć czasem sami nie wiemy skąd wzięło się stwierdzenie typu: „w tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało na raz”. [Iskry, 2004]
Ogromne poczucie humoru i inteligencja to coś, co robi niesamowite wrażenie i sprawia, że Boya-Żeleńskiego nie sposób nie kochać i nie podziwiać. Jeśli ktoś jeszcze nie czytał, zdecydowanie powinien! [Lilia34, empik.com]
„Słówka” to rodzaj kroniki życia Krakowa z lat 1900-1910. Widać w nich olbrzymią wrażliwość autora na zjawiska i wydarzenia współczesnego mu życia. Znajdziemy tam opis nieprzyjęcia witraży Wyspiańskiego do katedry, spór o zabytki, życie kawiarniane, kanonizację królowej Jadwigi, system gimnastyki Muellera i wiele innych ciekawostek, którymi żyło wtedy miasto. [culture.pl]
Boy-Żeleński z niebywałą lekkością bawi się słowem, maluje dowcipne portrety osób związanych ze środowiskiem artystycznym. W miejsce młodopolskiego manierycznego tonu proponuje styl potoczny, nie boi się wulgaryzmów czy erotyki. Dzięki temu powstały utwory, które bawią do dziś i pozwalają spojrzeć na okres modernizmu z perspektywy pełnej humorystycznego dystansu. [Wydawnictwo Literackie, 2016]
Absolutnie nie mamy tu do czynienia jedynie z rozrywką i ze sprawami, które już dawno przebrzmiały. Wiele z tych krótkich, świetnie napisanych wierszy nadal silnie oddziałuje, także, na emocje i intelekt współczesnego czytelnika. Które z nich? Warto to osobiście sprawdzić zapoznając się z całymi „Słówkami”. Do czego zachęca Wydawnictwo Estymator.
Nota: przytoczone powyżej opinie są cytowane we fragmentach i zostały poddane redakcji.
Projekt okładki: Marcin Labus na podstawie rysunku widniejącego na zaproszeniu na przedstawienie kabaretu Zielony Balonik, datowanego na lata 1905-1910, udostępnionego przez Bibliotekę Naukową Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk, za co Wydawnictwo Estymator składa uprzejme podziękowania. Autor tego zaproszenia: Stanisław Rzecki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 78
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tadeusz Boy-Żeleński
SŁÓWKA
Wydawnictwo Estymator
www.estymator.net.pl
Warszawa 2025
ISBN: 978-83-68384-26-0
E-book zgodny z Europejskim Aktem Dostępności EAA
Projekt okładki: Marcin Labus na podstawie rysunku widniejącego na zaproszeniu na przedstawienie kabaretu Zielony Balonik, datowanego na lata 1905-1910, udostępnionego przez Bibliotekę Naukową Polskiej Akademii Umiejętności i Polskiej Akademii Nauk, za co Wydawnictwo Estymator składa uprzejme podziękowania. Autor tego zaproszenia: Stanisław Rzecki.
SPIS TREŚCI
Słówka
O bardzo niegrzecznej literaturze polskiej i jej strapionej ciotce
Ach! co za prześliczne abecadło!
Dziadzio
Stefania
Ernestynka
Franio
Z nastrojów wiosennych
Naszym hymenografomanom
Litania ku czci P. T. Matrony Krakowskiej
Pieśń o mowie naszej
List otwarty kobiety polskiej
Replika kobiety polskiej
Jak wygląda niedziela
Nowa wiara
Krakowski jubileusz
Z podróży Lucjana Rydla na wschód – Grób Agamemnona
O tem co w Polszcze dzieyopis mieć winien
Trudno inaczej…
List prywatny do Kornela Makuszyńskiego
Gdy się człowiek robi starszy…
Spleen
Pochwała wieku dojrzałego
Zdarzenie prawdziwe
W Karlsbadzie
Polały się łzy me czyste, rzęsiste…
Spowiedź poety
Część druga – piosenki z „Zielonego Balonika”
Wiersz inauguracyjny na otwarcie piątego sezonu „Zielonego Balonika”
Nowa pieśń o rydzu
Co mówili w kościele u Kapucynów
Pochwała ojcostwa
Opowieść dziadkowa o zaginionej hrabinie
Pieśń o naszych stolicach i jak je Opatrzność obdzieliła
Z badań nad turystyką
Dzień pana Esika w Ostendzie
Pieśń o stu koronach
Opowieść dziadkowa o cudach jasnogórskich
Piosenka sentymentalna, której jednak nie trzeba brać zanadto serio
Radość życia
Kilka słów w obronie świętości małżeństwa
Piosenka w stylu klasycznym
Zielony Balonik – Muzeum Narodowemu
Mistrzowi Styce
Pobudka
Piosenka wzruszająca
Pieśń o domu malarskim
Proroctwo królowej Jadwigi
Dobra mama
Pieśń o lwowskim Rafaelu
Historia „Prawicy Narodowej”
Głos dziadkowy o restauracji kościoła parafialnego w Poręcinie
Z niewydanej „Szopki Krakowskiej” na rok 1908
Opowieść dziadkowa o cudach Rapperswylskich
Pożegnanie
Słówka
Gdy coś mnie nadto wzruszy
Lub serce mi podrażni,
Chowam się aż po uszy
Do swojej wyobraźni.
Tam, o każdziutkiej porze,
Schronienie mam zaciszne,
Gdzie myśl wyprawiać może
Przeróżne rzeczy śmiszne.
Miast czerpać próżną chwałę
W tym, że jak z książki gada,
W głupiutkie słówka małe
Calutka się rozpada.
Te słówka mi uciechy
Sprawiają nieraz mnóstwo,
Lubię ich puste śmiechy
I ducha ich ubóstwo.
Jak błazenkowie mali
Słówko się z słówkiem cacka,
To jęzor mu wywali,
To szczypnie je znienacka.
Jedno przez drugie hasa
Wydając kwik wesoły,
Niby dzieciaków masa,
Gdy wyrwie się ze szkoły.
Jednemu w tej pogoni
Pąsem nabiegną lice,
Gdy żywszy ruch odsłoni
Młodziutkich płci różnice;
Inne troszeczkę z boku
Przystanie gdzieś nieśmiele
I stoi z mgiełką w oku
Jak zadumane cielę;
Te dwa w pustocie nowej
Objęły się przyjemnie
I same w rym gotowy
Splatają się beze mnie;
Ja patrzę na niewinne
Figielki miłych dziatek
I wolę niźli inne
Ten mały, własny światek…
O bardzo niegrzecznej literaturze polskiej i jej strapionej ciotce
Jego Ekscelencji Profesorowi Doktorowi Hrabiemu Stanisławowi Tarnowskiemu poświęcam
Pełna gracji, zacna, słodka,
Żyła sobie stara ciotka.
Bez zbytków, lecz i bez braku,
Miała swój domek na Szlaku.
Oprócz cnót rozlicznych wieńca
Hodowała też siostrzeńca.
Brzydki chłopiec, z krzywą buzią
Zwał się – dajmy na to – Józio.
Ciotka była panną czystą,
A Józio był modernistą.
(Modernista – znaczy chłopak,
Co wszystko robi na opak;
Każdego się głupstwa czepi,
A zawsze chce wiedzieć lepiej).
Z tym smarkaczem ciotka stara
Miała strapień co niemiara.
Zawsze jej czymś umiał dopiec,
Taki był już brzydki chłopiec.
Próżno ciotka mu wymienia
Albo Lucka, albo Henia,
Co ich przykład wszystkim świeci
Jako grzecznych, dobrych dzieci;
On rozeprze się wygodnie,
Obie ręce włoży w spodnie,
Śmieje się i kiwa głową
Jakby mówił: gadaj zdrowo!
To rzecz nie do uwierzenia,
Co on ma za przywidzenia!
Czasem coś bez sensu maże
I mówi, że to witraże.
To znów wieczór biega nago
I rozbija wszystkich lagą.
Ciotka krzyczy: „Joseph! arrête!”
A on: „Ciociu, to kabaret!”
Wszystkie meble w domu psuje,
Mówi, że sztukę stosuje.
Wszędzie wlezie, wszędzie dotrze,
Deprawuje dzieci młodsze.
To rzecz w Polsce niesłychana:
Nie chcą wierzyć już w bociana!
Kiedyś wpada mała Hanka:
– „Ciociu, jestem rotomanka!”
„Któż cię tak nauczył?!” – „Józio”
Mówi z rozpaloną buzią.
„A ja – szepleni Ludwiczka –
Jestem święta pla-samiczka”.
Chociaż zwykle dobra, słodka,
Zawyła ze zgrozy ciotka,
Raziła ją na kształt gromu
Taka hańba w polskim domu!
Czasem dobra ciotka woła:
„Usiądźcie, dzieci, dokoła,
O hetmanach, kaznodziejach,
Potem każde z was wymieni,
Którego najwyżej ceni.”
A Józio ze śmiechu kona
I krzyczy: „Ciociu! Kambrona!”
Czasem, a najczęściej w poście,
Przychodzą do ciotki goście.
„Józiu, przywitaj się z panem!
Co ty tam za parawanem?!
Wyłaź stamtąd, puść Haneczkę
I powiedz gościom bajeczkę”.
Wylazł Józio, głową kiwa
I w te słowa się odzywa:
Bajeczka pana Jachowicza:
Staś na sukni zrobił plamę,
Oblał bowiem ponczem mamę;
A widząc ją w srogim gniewie,
Jak przepraszać, sam już nie wie.
Plama głupstwo, mama doda,
Ale ponczu, ponczu szkoda!
Skończył Józio, gość się śmieje,
A ciotkę wnet krew zaleje:
Biedaczka dostała mdłości
I ze wstydu, i ze złości.
Tak ten niegodziwy chłopiec
Zawsze ciotce umiał dopiec.
Tak się trapi dobra ciotka,
Pełna gracji, zacna, słodka,
Lecz największą ma subiekcję
Gdy rozpocznie z Józiem lekcję.
Dojdźże ładu z taką głową:
Zawsze ma ostatnie słowo!
Ciotka prawi o Trzech Psalmach:
Józio o „tańczących palmach”;
Ciotka mu o apostołach,
On jej o spermatozoach;
Ciotka uczy, kto był Gallus,
On poprawia: „Ciociu, Phallus”!
Ciotka znów z innego wątku
Baje o świata początku,
Józio się ząb za ząb kłóci,
Że świat cały powstał z chuci.
(Mruknie ciotka w pasji szewskiej:
„Wciąż ten łajdak Przybyszewski!”)
Ciotka znów o ideałach –
Józio: „ciociu, co to wałach?”
Taką ciotka ma subiekcję,
Gdy rozpocznie z Józiem lekcję.
Kiedy wieczór już zapada,
Ciotka do snu się układa:
Józiu! zostaw ten rozporek
I chodź odmówić paciorek.
Niech Józio przy łóżku klęknie
I powtarza głośno, pięknie:
„Boziu, usłysz głos chłopczyny,
Odpuść synów naszych winy!
Polska cię na pomoc woła!
Niech tradycji i Kościoła
Pozostanie sługą wierną!
Erotyzmem ni moderną
Niech się naród ten nie spodli!”
Teraz Józio się pomodli,
Za mamusię, za tatusia,
Potem grzecznie się wysiusia
I spokojnie, cicho zaśnie.
Brzydki chłopak mruknął: „Właśnie!”
Pisane w roku 1907
Ach! co za prześliczne abecadło!
Fragment zamierzonego dzieła
B
Barbara się bawiła z Bernardynem bardzo,
Lecz że taką zabawą zacni ludzie gardzą,
Teraz każde z osobna winy swoje maże,
Bernardyn beczy Bogu, a bęben Barbarze.
C
Certował się co nocy z Cecylią Celestyn,
Z ilu dań ma się składać ich miłosny festyn;
Dziś błąd swój po niewczasie pojmować zaczyna
Cesia, całując chłodne ciało Celestyna.
D
KONIEC BEZPŁATNEGO FRAGMENTU
ZAPRASZAMY DO ZAKUPU PEŁNEJ WERSJI