39,90 zł
Felek zakochuje się na zabój w koleżance z klasy Marysi Myśli taty Felicjana zaprząta jeden temat – jak odzyskać miłość żony. Dziadzio Feluś zakochuje się w interesującej pani doktor. I nie waha się udawać chorego, byle ją zobaczyć. Te trzy historie miłosne trzech mężczyzn w różnym wieku trafią wam prosto do serca! A po lekturze romansu wykorzystajcie przepisy zawarte w książce, by oczarować swoją sympatię.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 59
Nie bez powodu rozpoczynam tym właśnie słowem – bo któreż lepiej pasuje do książkowego romansu?! Pomysł na jego napisanie podsunęli mi chłopcy z klasy szóstej. Znali mnie jako autora książek o uczuciach i emocjach kierowanych do przedszkolaków, zapytali zatem, czy nie napisałbym podobnej dla nich.
– O uczuciach? – upewniłem się.
– O tym, jak podrywać dziewczyny – sprecyzowali.
– A cóż ja mogę o tym wiedzieć? – Skromnie przewróciłem oczami.
– Ma pan żonę? – spytał któryś (Felek, jak się zaraz okazało).
– Mam…
– To coś pan jednak wie!
Co prawda, to prawda.
Chłopcy zasugerowali, że w książce mogliby, a wręcz powinni wystąpić Felek, Artur, Ignacy oraz Marysia (koniecznie!) – i że byłoby miło, gdyby pojawiły się w niej przepisy na dania, które olśnią panie w każdym wieku.
Wymyślanie książki to pestka, ale opracowywanie przepisów? Tu musiałem zwrócić się o pomoc do przyjaciół! I tak powstał Romans palce lizać – książka napisana na prośbę chłopaków, którą chętnie czytają dziewczyny. Jej kolejna część nosi tytuł Serce i inne podroby, a jeszcze następna… – sza, to na razie tajemnica!
Smakowitej lektury, Grzegorz Kasdepke
Niektórzy dziedziczą po rodzicach wzrost, urodę i majątek, a Felek odziedziczył jedynie imię po tacie i skłonność do nieszczęśliwego zakochiwania się po mamie. I jeszcze łakomstwo – ale to już po dziadku.
– Nie mogłem mieć jakiegoś normalnego imienia? – jęknął, stając przed lustrem. – Dajmy na to Maks, najlepiej przez iks? Albo Ronaldo?
– To są normalne imiona? – zdziwił się tata.
Bo tata miał zwyczaj dziwić się wszystkiemu. Dziwił się, że pada deszcz, że świeci słońce, że chleb jest czerstwy, że Felek rośnie, że znowu minęły święta. Ale najbardziej był zdziwiony, gdy mama odeszła.
– Normalne czy nienormalne – wzruszył ramionami Felek – ważne, że nikt się z nich nie wyśmiewa. A ja ciągle słyszę „Felek-serdelek”.
– Serdelek – zachichotał tata. – Super, muszę zapamiętać.
– Przecież na ciebie też tak wołano – przypomniał Felek.
Tata zamrugał. Wyglądał teraz jak wychudła sowa z zatkniętymi na dziobie szkłami powiększającymi.
– Istotnie – mruknął ze zdziwieniem. – Ja też mam na imię Felicjan.
Felek popatrzył na niego z politowaniem. Nie bardzo rozumiał, jakim cudem tak roztrzepana osoba mogła być szefem poważnego naukowego projektu. A tata zajmował się przecież astronomią, konkretnie – radioastronomią. Innymi słowy – nasłuchiwaniem gwiazd. Gdyby mamy słuchał z równą gorliwością, może nie doszłoby do separacji.
– Felek-serdelek – powtórzył tata w zamyśleniu. – Rzeczywiście, pamiętam. Ciekawe, czy i z dziadka tak żartowano?
Bo i dziadek Felka miał na imię Felek. Rodzinna tradycja. W odróżnieniu od wnuczka (Felka) i syna (Felicjana), dziadka nazywano dziadziem Felusiem. Siedział właśnie w swoim pokoju nad kolejną krzyżówką – ale nie rozwiązywał jej, tylko układał. Był podporą pisma „Szaradzista”.
– Serdelek? – dziadek zamrugał. – Nie przypominam sobie. Ale chętnie coś bym przekąsił, czemu nie.
Oto cały dziadek – nie przepuści okazji, żeby czegoś nie przekąsić.
– Mogą być i serdelki – oświadczył wspaniałomyślnie. – A nawet i paróweczki. Mamy jakieś?
– Już jesteś głodny? – zdziwił się tata. – Po obiedzie?
– Jakie już?! – huknął dziadzio Feluś. – Obiad był z godzinę temu.
Co oznaczało, że czas na podwieczorek. Dziadzio Feluś był zwolennikiem zdrowego trybu życia. Uważał, podobnie zresztą jak dietetycy, że trzeba jeść często, ale niezbyt dużo – jedyne co zmodyfikował, to liczbę zalecanych posiłków. Dziewięć zamiast pięciu. Ograniczył też aktywność ruchową do niezbędnego minimum – żeby nie nabawić się kontuzji. A mimo to był szczupły. Tak samo jak tata. Tak samo jak Felek. Kiedy stali całą trójką obok siebie, trudno było powstrzymać uśmiech. Przywodzili na myśl Muzeum Historii Naturalnej, dział „Człowiek”, eksponat o nazwie „Trzy fazy rozwoju osobnika męskiego – od dzieciństwa, poprzez dojrzałość, do jesieni życia”. Różniły ich tylko wzrost, ubranie i kształt okularów.
– Cud, że jesteś szczupły. – Tata pokręcił z niedowierzaniem głową. – To aż podejrzane. Może powinieneś pójść do lekarza?
– Byłem – zasapał dziadzio Feluś.
– I co?
– Jutro znowu idę.
Tata z Felkiem wymienili zaniepokojone spojrzenia.
– Dlaczego? – wykrztusił wreszcie tata.
– Czuję, że muszę – wyznał dziadzio Feluś.
– Ale coś cię boli?
Dziadzio Feluś westchnął i pokiwał posępnie głową. Potem przyłożył rękę do piersi i zrobił tragiczną minę.
– Serce? – przestraszył się tata. – Może to zawał? Nie ma co czekać do jutra. Felek, dzwoń po karetkę!
Felek już chciał sięgnąć po telefon, ale tubalny głos dziadzia Felusia osadził go w miejscu.
– Zwariowałeś?! – zagrzmiał dziadek. – Mam robić z siebie durnia?! Co ona o mnie pomyśli?!
– Kto? – chciał wiedzieć tata.
– No ona, pani doktor – wyjaśnił dziadzio Feluś. – Co za kobieta, mówię wam! – I aż mlasnął.
No tak. Być może skłonność do nieszczęśliwego zakochiwania się Felek odziedziczył nie tylko po mamie, ale i po dziadku. Odkąd pamięta, dziadzio Feluś na zmianę to zakochiwał się, to zrywał z kolejnymi narzeczonymi, twierdząc, że żadna z nich nie dorównuje nieboszczce żonie. Czyli babci Felka, której Felek nie zdążył poznać, niestety.
– To coś poważnego? – zapytał ostrożnie tata.
– O tak! – zapewnił dziadek. – Tym razem czuję, że tak. Cóż, kiedy ona mnie ignoruje, i to zupełnie. Woli schorowanych starców – dodał zgryźliwie.
– A jak trafiłeś do tej pani doktor?
– Udając schorowanego starca.
Tata przewrócił oczami. Felek uśmiechnął się mimo woli.
– I co?
– Uważa, że jestem zdrów jak rydz – poskarżył się dziadzio Feluś. – I niepotrzebnie zawracam jej głowę.
Zapadło milczenie.
Być może na mężczyznach z tej rodziny ciążyła jakaś klątwa.
– Tym chętniej coś bym przekąsił – ożywił się nagle dziadek. – Nie ma to jak zagryźć smutki! Kto ze mną idzie?
Wstał i spojrzał na nich wyczekująco.
– Ja – mruknął po chwili tata, obracając nerwowo obrączkę.
– I ja – wymamrotał Felek, spoglądając tęsknym wzrokiem za okno.
– Moja krew! – ucieszył się dziadzio Feluś. – Serce i żołądek na swoim miejscu! Naprzód, panowie!
I ruszyli do kuchni.
Słone półkruche ciasto to podstawa:
1½ szklanki mąki pszennej
1½ szklanki mąki kukurydzianej
½ łyżeczki soli
¼ kostki masła
⅓ szklanki zimnej wody
• Obie mąki wsyp do miski. Dodaj sól oraz masło pokrojone na drobne kawałki.
• Wlej wodę.
• Wyrób ciasto aż do uzyskania jednolitej masy.
• Uformuj kulę, zapakuj ją w foliowy woreczek i włóż do lodówki na minimum 20 minut.
• Formę tortową lub żaroodporne naczynie wyklej cienką warstwą ciasta. Pamiętaj, by ciasto zachodziło co najmniej dwa centymetry na ścianki formy. Rozwałkowane ciasto nakłuj widelcem.
• Nastaw piekarnik na 200oC.
• Piecz ciasto przez 5–7 minut. Po tym czasie ostrożnie wyjmij formę na deskę.
• Weź:
4 duże jajka
400 gramów śmietany
½ łyżeczki gałki muszkatołowej
½ łyżeczki soli
• Mieszaj składniki, używając tradycyjnej trzepaczki lub miksera – aż do uzyskania jednolitej masy.
• Zalej masą wyjęte z piekarnika ciasto.
• W zależności od wysokości formy piecz 40–45 minut w 200oC.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Grzegorz Kasdepke
© by Grzegorz Kasdepke © by Wydawnictwo Literatura
Okładka i ilustracje: Joanna RusinekKorekta: Lidia Kowalczyk, Joanna Pijewska
Wydanie elektroniczne I w Wydawnictwie Literatura Łódź 2025
ISBN 978-83-8208-769-7
Wydawnictwo Literatura
91-334 Łódź, ul. Srebrna 41 [email protected] tel. (42) 630-23-81 www.wydawnictwoliteratura.pl
Plik przygotował Woblink
woblink.com