Ptaszki podług Arystofanesa - Johann Wolfgang von Goethe - ebook

Ptaszki podług Arystofanesa ebook

Johann Wolfgang von Goethe

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Johann Wolfgang von Goethe
Ptaszki podług Arystofanesa
tłum. Leszek Kożuchowski
Epoka: Romantyzm Rodzaj: Dramat Gatunek: Komedia

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 38

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Johann Wolfgang von Goethe

Ptaszki

tłum. Leszek Kożuchowski

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-3230-5

Ptaszki

podług Arystofanesa

Osoby
BurzyckiDudasPuchaczPapugaChór ptaków
Dolina otoczona lasem i skałami, na których szczycie ruiny.

DUDAS

z jednej strony na wierzchu skały

Och! niebezpieczna ścieżka —! o! nieszczęsna droga!

BURZYCKI

z drugiej strony skały — ukryty

Pst! znów go słyszę! Hop!

DUDAS

odpowiada

Houp!

BURZYCKI

Na jakążeś zbłąkał się1 skałę?

DUDAS

Oj! biedaż2 mi, bieda!

BURZYCKI

Cierpliwości! mój przyjacielu!

DUDAS

Utkwiłem w cierniach i głogu!

BURZYCKI

Tylko powoli!

DUDAS

O jakiż śliski, zwodniczy ten mech! zawraca mi się głowa3; spadnę w przepaść!

BURZYCKI

Tylko spokojnie! spuść się na dół! Tu widzę łączkę!

DUDAS

Spadam — lecę!

BURZYCKI

Tylko cicho! Zaraz idę!

DUDAS

Ojej! spadłem!

BURZYCKI

Poczekaj! ja cię podźwignę!

DUDAS

leżąc na ziemi

O zwodzicielu! Włóczęgo-Szyjołomie, oby cię bogowie zaprzepaścili!

BURZYCKI

Czemu wrzeszczysz?

DUDAS

Przeklinam cię!

BURZYCKI

raczkuje na szczycie skały

Otóż tu jest Muscus cyperoides politrichocarpomanidoides4.

DUDAS

Dobije mnie!

BURZYCKI

A ta Lichen canescens figerrimus5, co za nędzna figura!

DUDAS

Potrzaskałem wszystkie kości!

BURZYCKI

Widzisz, jaką pociechą i podporą jest umiejętność! I w nadpowietrznych sferach i na najszorstszej6 skale człowiek umiejętny znajdzie zabawę7.

DUDAS

Obyś na dnie morskiem8 układał zbiór muszli, a ja tam był, skąd przyszedłem.

BURZYCKI

Słabyżeś9! a przecież tak czyste, tak lekkie jest to górskie powietrze.

DUDAS

Ani je pierśmi10 zachwycić.

BURZYCKI

Zauważałeś, jaki przecudny widok?

DUDAS

Cóż mi on pomoże?

BURZYCKI

Zimnyś11 jak głaz.

DUDAS

Gdy mnie dreszcz przejmie: teraz całym12 w potach.

BURZYCKI

To zdrowo. schodząc Ręczę ci, żeśmy w właściwem13 miejscu.

DUDAS

Wolałbym, żebyśmy byli na dole.

BURZYCKI

Wszakżeśmy szli najbliższą drogą.

DUDAS

Najprostsza, ale o kilka godzin dłuższa. Z utrudzenia i bólu ani się ruszyć mogę! Ach! ojojoj!

BURZYCKI

Przecież nie rozpadłeś się w kawałki. podnosi go

BURZYCKI

Oby każdy szukający szczęścia w zmianach, takie jak ja zrobił doświadczenie!

BURZYCKI

Upamiętaj się14! Upamiętaj się!

DUDAS

Przynajmniej mieliśmy co jeść i pić.

BURZYCKI

Umhu!15 Z cudzej kieszeni lub z cudzego stołu!

DUDAS

W zimie nie zaznaliśmy chłodu.

BURZYCKI

Dopókiśmy w łóżkach leżeli16.

DUDAS

Ani trudów; a pewnym ludziom gorzej było jak nam, co jak szaleni uganiamy po świecie, by jakieś urojone dziwadła w najdziwaczniejszy sposób pochwycić.

BURZYCKI

ku widzom

Nasze dzieje w tych krótkich zawarte słowach: nie było sposobu dłużej osiedzieć się w mieście. Bo chociaż wcale skromnemi były nasze żądania, to i tych nawet nie zaspokajano; — prace nasze płacono sowicie, lecz my tem potrzeb naszych pokryć nie mogli. Żyliśmy właściwym nam trybem, a rzadko znaleźć mogliśmy odpowiednie nam towarzystwo. Słowem wzdychaliśmy do jakiej nowej krainy, kędy17 by była inna postać rzeczy.

DUDAS

A idąc tą drogą przedziwnieśmy sobie byt polepszyli18!

BURZYCKI

Skutek uwieńcza zabiegi. Wielkie zasługi w nowszych czasach rzadko już zostają w utajeniu; — są dzienniki, które bezzwłocznie każdy czyn wzniosły unieśmiertelniają. — Słyszeliśmy, że na szczycie tej niebotycznej góry puszczyk mieszka, którego wszystko19 nie zadawalnia20; dlatego mu też ogromne przyczytujem21 umiejętności. — W całym kraju słynie pod imieniem: „Krytyka”. Całe dnie przesiaduje w domu, badając to, co wczoraj inni zdziałali, a zawsze nierównie22 rzutniejszy jak każdy wracający z sali obrad publicznych. — Domniemywamy się23, że wszystkie miasta, chociaż w nocy tylko, jak ów diabeł kulawy — zapewne zwiedził, a więc będzie nam mógł wskazać miejsce, kędy by się przyjemnie żyć dało. — Patrz! patrz no tam, jakie to prześliczne mury! Istotnie! jakby je rusałki wyczarowały!

DUDAS

Już znowu się unosisz nad kupą starych kamieni?

BURZYCKI

Nieochybnie24 on tam mieszka. — He! he! puszczyku! he! he! panie puszczyku! Nie masz nikogo w domu?

PAPUGA

występuje i gada chrapliwie

Panowie! Moi panowie! Jak mam zaszczyt25? skąd przybywacie? Jakaż miła niespodzianka?

BURZYCKI

Przychodzim poznać pana Puszczyka.

DUDAS

Prawieśmy karki poskręcali, by pozyskać zaszczyt służenia mu.

PAPUGA

Czegóż się nie czyni dla poznania tak wielkiego męża? Miłem będzie panu mojemu, przybycie wasze. — Jakkolwiek tego nie okazuje, bardzo lubi, by go odwiedzano.

BURZYCKI

Czy waćpan u niego w obowiązku26?

PAPUGA

Tak to, dopóki mi się zdawać27 będzie.

DUDAS

A jakże się waćpan zowie?

PAPUGA

Zowią mnie: Postępowiczem.

BURZYCKI

Postępowiczem?!

PAPUGA

A z rodu jestem — papuga!

BURZYCKI

To bym się łacniej domyślił.

DUDAS

Kontentże waść z pana swego?

PAPUGA