Przymierze ciemności - Anne Bishop - ebook + książka

Przymierze ciemności ebook

Anne Bishop

4,7

Opis

"Dena Nehele leży w gruzach. Okrutne królowe rządzące tym terytorium zginęły podczas burzy mocy, która przetoczyła się przez Królestwa, oczyszczając je ze skazy Dorothei SaDiablo. Po latach walk z plebejuszami zostało tu zaledwie stu Książąt Wojowników - bez przywódcy i bez nadziei.

Theran Szary, ostatni potomek rodu Jareda i Lii, ma tylko jeden cel – podnieść z ruin Dena Nehele. Jednak najpierw musi znaleźć Królową, która zna Protokół, przestrzega kodeksu honorowego Krwawych i żyje wedle Starych Obyczajów.

Cassidy to opuszczona przez cały dwór Królowa. Jest nieatrakcyjna i uważa się za niewystarczająco silną. Kiedy jednak zostaje wybrana na władczynię Dena Nehele, ponownie musi przekonać zgorzkniałych mężczyzn, by zechcieli jej służyć.

Jednym z nich jest Gray, kuzyn Therana i Książę Wojowników, którego umysł i ciało zostały złamane torturami przez zepsute królowe Dena Nehele. Coś w nowej Królowej sprawia jednak, że mimo traumatycznych doświadczeń Gray pragnie jej służyć – odzyskując jednocześnie wiarę w to, że znów potrafi być silnym mężczyzną. Tylko Cassidy może przekonać Graya – i samą siebie – że nawet najgłębsze rany można uleczyć, czasami wystarczy tylko iskierka nadziei."

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 484

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (133 oceny)
100
26
6
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Asiorek71

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




Anne Bishop

Przymierze ciemności

Czarne Kamienie – KSIĘGA VII

Przełożyła Monika Wyrwas-Wiśniewska

Kraków 2011

Dla Cass, Maggie, Cheryl i Dee

Tytuł oryginału: The Shadow Queen

Copyright © 2009, Anne Bishop

All rights reserved

www.annebishop.com

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo INITIUM

Cover illustration by Larry Rostant

Represented by Artist Partners Ltd

Tłumaczenie z języka angielskiego: Monika Wyrwas-Wiśniewska

Redakcja: Anna Płaskoń-Sokołowska

Korekta: Anna Płaskoń-Sokołowska, Katarzyna Wróbel

Ilustracja na okładce: Larry Rostant

Współpraca organizacyjna: Barbara Jarząb

Zamówienia hurtowe:

Firma Księgarska Olesiejuk Sp. z o.o. S.K.A.

tel. (22) 721 70 07 lub 09

e-mail: [email protected]

Ogólnopolski System Dystrybucji Wydawnictw Azymut Sp. z o.o.

tel. (42) 680 44 12 do 22

e-mail: [email protected]

Platon Sp. z o.o.

tel. (22) 329 50 00, (22) 631 08 15

e-mail: [email protected]

Wydanie I

ISBN 978-83-62577-27-9

Podziękowania

Dziękuję Blairowi Boone’owi za to, że wciąż jest moim pierwszym czytelnikiem, Debrze Dixon za to, że jest drugim, Dorannie Durgin za opiekę nad moją stroną internetową, Anne Sowards i Jennifer Jackson za ich entuzjazm, Pat Feidner – tak po prostu – oraz wszystkim Przyjaciołom i Czytelnikom, którzy odbyli ze mną tę podróż.

Hierarchia Krwawych

Mężczyźni:

Plebejusze – przedstawiciele wszystkich ras, którzy nie są Krwawymi

Krwawy – ogólny termin oznaczający wszystkich mężczyzn Krwawych; odnosi się także do wszystkich mężczyzn Krwawych nienoszących Kamieni

Wojownik – mężczyzna noszący Kamień, równy statusem czarownicy

Książę – mężczyzna noszący Kamień, równy statusem Kapłance lub Uzdrowicielce

Książę Wojowników – niebezpieczny, niezwykle agresywny mężczyzna noszący Kamień; ma status nieco niższy niż Królowa

Kobiety:

Plebejuszki – przedstawicielki wszystkich ras, które nie należą do Krwawych

Krwawa – ogólny termin oznaczający wszystkie kobiety Krwawych; najczęściej odnosi się do kobiet Krwawych nienoszących Kamieni

Czarownica – kobieta Krwawych, która nosi Kamienie, ale nie jest przedstawicielką żadnego z pozostałych szczebli hierarchii; oznacza także każdą kobietę noszącą Kamień

Uzdrowicielka – czarownica, która leczy rany i choroby, równa statusem Kapłance i Księciu

Kapłanka – czarownica, która opiekuje się ołtarzami, sanktuariami i Ciemnymi Ołtarzami, prowadzi ceremonie składania ofiar, równa statusem Uzdrowicielce i Księciu

Czarna Wdowa – czarownica, która leczy umysł, tka splątane sieci snów i wizji, jest wyszkolona w dziedzinie iluzji i trucizn

Królowa – czarownica, która rządzi Królestwem; uważana jest za serce kraju, moralną ostoję Krwawych i centralny punkt ich społeczeństwa

Miejsca akcji

Terreille

Dena Nehele

góry Tamanara

Szara Przystań – posiadłość rodzinna i miasto

Ebon Askavi (Czarna Góra, Stołp)

Hayll

Zuulaman

Kaeleer (Królestwo Cieni)

Askavi

Ebon Askavi (Czarna Góra, Stołp)

Ebon Rih – dolina leżąca na terytorium Stołpu

Riada – wioska Krwawych w Ebon Rih

Dea al Mon

Dharo

Pole Tkaczek – wioska Krwawych

Bhak – wioska Krwawych

Wełnista Skóra – wioska plebejuszy

Dhemlan

Amdarh – stolica

Halaway – wioska w pobliżu Pałacu SaDiablo

Pałac SaDiablo

Nharkhava

Tajrana – stolica

Scelt (czyt. Szelt)

Maghre (czyt. Ma-gra) – wioska

Piekło (Królestwo Ciemności, Królestwo Zmarłych)

Ebon Askavi (Czarna Góra, Stołp)

Pałac SaDiablo

Uwaga autorki:

„Sc” w nazwach Scelt, Sceval i Sceron należy wymawiać jak „sz”.

Kamienie

Biały

Żółty

Oko Tygrysa

Różowy

Letnie Niebo

Purpurowy Zmierzch

Opal*

Zielony

Szafir

Czerwony

Szary

Szaroczarny

Czarny

Składając Ofiarę Ciemności, dana osoba może otrzymać Kamień o trzy poziomy niższy od Kamienia otrzymanego na mocy Przyrodzonego Prawa.

Przykład: Biały otrzymany na mocy Przyrodzonego Prawa może obniżyć się do Różowego.

Im niższy poziom, tym większa moc.

PROLOG

Terreille, dwa lata wcześniej

Zbiegowie, nadal wstrząśnięci burzą mocy, która zaledwie kilka dni temu pochłonęła połowę Krwawych w Dena Nehele, zjechali ze swych obozów, położonych wysoko w górach Tamanara, w doliny, by stawić czoła nieoczekiwanemu wrogowi.

Plebejusze, przez wieki terroryzowani przez „opiekunów Królestw”, szybko zorientowali się w sytuacji. Gdy tylko uświadomili sobie, jak bardzo Krwawi, którzy ocaleli, są porażeni nagłą utratą królowych i ich dworów, zbuntowali się, uznając, że śmierć tysięcy powstańców to akceptowalna cena za pozbycie się Krwawych z Dena Nehele.

Umierali więc od pierwszych dni swego buntu. O, jakże umierali!

Umierali jednak również Krwawi.

Krwawi mężczyźni ginęli, kiedy wyczerpywała się moc, czyniąca z nich tych, kim byli. Nawet ci, którzy nosili Kamienie i posiadali rezerwuary mocy, zużyli ją do cna, próbując ocalić kobiety i dzieci, które nie miały dość siły i umiejętności, by bronić się samodzielnie.

Kiedy wyczerpali swą moc, walczyli dalej zwykłą bronią, jak plebejusze. Do wiosek Krwawych wciąż jednak napływali buntownicy, wciąż walczyli – wobec ich przewagi liczebnej Krwawi nie mieli szans na ocalenie.

Wraz z mężczyznami ginęły kobiety i dzieci. Plebejusze, zajadli w swej nienawiści do Krwawych, podpalali domy, zmieniając całe wioski w pogrzebowe stosy.

Wtedy z gór zeszli zbiegowie, wyszkoleni wojownicy, którzy odmawiali służby na dworach. Wojna o Dena Nehele zaczęła się na dobre.

Jechał na czele oddziału zbiegów. Pragnął ocalić resztki swego ludu, masakrując zastępy przeciwników, ale kiedy w drodze do stolicy Dena Nehele dotarli do ogrodzonej murem posiadłości, zawrócił konia i popatrzył przez żelazne pręty podwójnej bramy na wielką, kamienną budowlę.

Szara Przystań.

Posiadłość jego rodziny.

Nigdy nie mieszkał w tym domu, ponieważ królowe, które rządziły Dena Nehele, uczyniły z niego własną rezydencję i właśnie stąd sprawowały władzę. Podobnie jak reszta terytorium jego dom i ziemia popadały w ruinę pod rządami suk oddanych Dorothei SaDiablo, Najwyższej Kapłance Hayll.

Dorastał w górskich obozach zbiegów, ponieważ był ostatnim ze swego rodu, ostatnim potomkiem w pierwszej linii Lorda Jareda i pani Lii, Królowej, która – jak niegdyś jej babka – nazywana była Szarą Panią. A jeśli w opowieściach rodzinnych tkwiło choć źdźbło prawdy, był też ostatnią osobą zdolną odnaleźć klucz, który ujawni skarb dość wielki, by można było odbudować Dena Nehele.

Lord Jared powiedział swoim wnukom o skarbie, który Szara Pani i Thera, zaprzyjaźniona z nią Czarna Wdowa, ukryły w okolicach Szarej Przystani. Kiedy ród Szarych zamieszkiwał jeszcze tę posiadłość, wszyscy mężczyźni usiłowali odszukać skarb, a opowieści o nim dotarły do uszu zaufanych doradców, słynących z tego, że nie należało im ufać. Gdy nadszedł taki czas, że ród nie wydał na świat nawet słabej Królowej, królowe poddane Dorothei rzuciły się na Dena Nehele jak ścierwojady na jeszcze ciepłego trupa. Ostatni z rodu porzucili wtedy Szarą Przystań i wspominali o swym pochodzeniu jedynie w wielkiej tajemnicy.

Cierpienie naznaczyło wiele kolejnych pokoleń, ale w końcu nad Terreille przeszła burza mocy. Szybka, dzika i okropna burza, która porwała Dorotheę SaDiablo i wszystkich, którzy nosili jej skazę, a z ocalałych Krwawych uczyniła ofiarę nienawiści plebejuszy.

– Theranie! – krzyknął któryś z wojowników. – Wróg podłożył ogień w południowej części miasta!

Chciał przejechać przez tę bramę, chciał chronić ostatnią rzecz, jaka pozostała z jego dziedzictwa, ale nauczono go walczyć. Urodził się po to, by zawsze w gotowości stawać do bitwy. Odwrócił się więc od domu i ziemi, które chciał odzyskać.

Odjeżdżając, obiecał sobie jednak, że po wygaśnięciu płomieni buntu wróci do siedziby swoich przodków.

Jeśli coś z niej pozostanie.

JEDEN

Terreille, współcześnie

Dotarłszy do zwalonego kamiennego muru i dwuskrzydłowej bramy, częściowo zerwanej z zawiasów, Theran Szary stanął dokładnie w miejscu, w którym zatrzymał się dwa lata temu. Wreszcie udało się stłumić bunt plebejuszy i Krwawi – ci, którzy pozostali przy życiu – mogli zająć się pracą nad ocaleniem tej ziemi i tego ludu.

O ile w ogóle można było jeszcze coś ocalić.

– Skoro zaprosiłeś tutaj wszystkich Książąt Wojowników, wyjdziesz na głupca, tkwiąc pod bramą, kiedy oni przybędą.

Theran obejrzał się przez ramię. Nie usłyszał kroków mężczyzny, nie wyczuł jego obecności. Jeszcze miesiąc temu taką nieostrożność przypłaciłby życiem.

– Nie powinieneś wychodzić przed zachodem słońca – powiedział. – Tracisz wtedy zbyt wiele sił.

Starzec patrzył ze zmarszczonymi brwiami na mur, bramę i inne oznaki zniszczenia.

– Poradzę sobie.

– Będziesz dziś potrzebował krwi.

Mężczyzna skrzywił się.

– Poradzę sobie – powtórzył.

– Talonie…

– Nie mów do mnie takim tonem, chłopcze. Nadal mogę ci wbić nieco rozsądku do tej upartej głowy.

Talon był stary, brakowało mu dwóch palców u lewej ręki i połowy prawej stopy – to cena, jaką zapłacił kiedyś za pewną wygraną potyczkę. Należał do kasty Książąt Wojowników i nosił Szafirowy Kamień. Theran, który również był Księciem Wojowników, nosił Zielony, więc Talon był jedyną w Dena Nehele osobą dość silną, żeby „wbić” mu do głowy „nieco rozsądku”.

Mógłby jednak zrobić to jedynie po zachodzie słońca, ponieważ był żyjącym demonem. Gdyby musiał uczynić to za dnia, jego moc wyczerpałaby się błyskawicznie.

– Zastanawiałeś się kiedykolwiek, czy było warto? – spytał Theran, odwracając wzrok od człowieka, który go wychował.

Nie znał swojego ojca. Mężczyzna, który przyczynił się do przedłużenia linii Szarych, został schwytany, złamany i całkowicie zniszczony jeszcze przed jego urodzeniem.

Kiedy miał siedem lat, matka zaprowadziła go do górskiego obozu, by zabezpieczyć ród Szarych przed królowymi podległymi Dorothei.

Nigdy więcej jej nie zobaczył.

Talon spojrzał na dom i pokręcił głową.

– Prowadzę tę walkę od około trzystu lat. Znałem Lię, a wcześniej znałem Gryzellę. Stawałem u boku Jareda i Blaeda, kiedy wszyscy byliśmy jeszcze wśród żywych – i u boku innych, kiedy stałem się żyjącym demonem. Nie, nigdy nie zastanawiałem się, czy przywrócenie Dena Nehele do świetności z czasów, w których władały nim Szare Panie, warte jest krwi i bólu, i tylu ofiar. Jestem jednak przekonany, że to jest warte tej ceny.

– Nie wygraliśmy, Talonie – powiedział cicho Theran. – Ktoś inny wyeliminował wroga, a my mimo wszystko nie wygraliśmy.

– Przedstawiciel rodu Szarych znów stoi na rodzinnej ziemi. To jakiś początek. I mamy w rękawie jeszcze jednego asa.

Asa, o którym Talon powiedział mu zaledwie kilka dni temu.

– Zakładając, że człowiek, który winny jest nam przysługę, nadal żyje.

– Żeby wygrać, trzeba ryzykować – powiedział Talon. – Chodź, wprowadzimy Wóz na teren posiadłości i dzisiaj w nim zanocujemy. Jutro obejrzysz dom i stwierdzisz, co trzeba zrobić, żeby doprowadzić go do porządku.

– Będziemy mieli szczęście, jeśli cokolwiek ocalało – parsknął Theran z goryczą. – Nie chce mi się wierzyć, żeby suki, które tu rządziły, nie próbowały znaleźć skarbu.

– Ale klucz nie znajdował się w domu – odparł Talon. – Tak głosi legenda. A bez klucza, który zdejmie zaklęcia, mogły z powodzeniem zrywać podłogi i rozwalać kominki. Nie zobaczyłyby skarbu, nawet gdyby patrzyły prosto na niego.

– Co nie oznacza, że znajdziemy choć jedną nienaruszoną podłogę czy działający kominek – mruknął Theran.

– Wiesz co? Później będziesz się wściekał i biadolił – powiedział Talon. – Zaraz będziemy mieć towarzystwo. Wprowadzę Wóz, a ty łaskawie kopnij się w dupę i idź do domu.

– Tak jest.

Talon, zastępczy ojciec i obrońca rodu Szarych, przytulał go zawsze, kiedy płakał, i nie wahał się przyłożyć mu, kiedy uważał, że na to zasłużył. Cała wiedza Therana o Krwawych, o honorze i Protokole oraz o tym, jaki powinien być Książę Wojowników, pochodziła od tego człowieka, który pamiętał dawne Dena Nehele. Który pamiętał, co znaczy honor. Co to znaczy, jak to ujmował, nosić Niewidzialny Pierścień.

Szykując się do czekającego go spotkania, Theran ruszył w stronę domu.

Czy gdzieś w ogrodach nadal rośnie miodowa grusza? Czy drzewo może przetrwać tyle wieków? W jednym z obozów zbiegów rosło kilka miodowych grusz, a jak słyszał, na południu, w jednym z rezerwatów Shaladorczyków, był nawet cały ich zagajnik. Znał opowieść o tym, jak matka Jareda zasadziła miodowe grusze dla swoich synów, a Jared podarował jedno drzewko Lii, a drugie Therze i Blaedowi. Sam poczuł jednak wielkie rozczarowanie, kiedy wreszcie skosztował ich twardych owoców. Talon twierdził, że górski klimat nie sprzyjał gruszom, że czegoś im tutaj brakowało i to dlatego smak owoców jest inny, niż być powinien.

Cóż, nie tylko drzewa miały potrzeby, które nie zostały spełnione.

Talon ustawił Wóz na trawniku przed domem, a Theran obserwował, jak Książęta Wojowników zeskakują przy bramie posiadłości z Wiatrów, tych psychicznych ścieżek, które pozwalają Krwawym podróżować przez Ciemność. Dopiero kiedy Talon, kulejąc, podszedł do Therana, pierwsi Książęta Wojowników przeszli przez bramę i ruszyli parami przez zarośnięty podjazd – najpierw ci z najjaśniejszymi Kamieniami.

Naliczyłem około setki – powiedział Talon na psychicznej nici.

To zapewne wszyscy, jacy ocaleli w Dena Nehele – odparł Theran.

Zapewne. I tak jest ich więcej, niż się spodziewałem.

Żaden z nich nie wspomniał o tym, że tylko kilku z tych mężczyzn nosiło Opal, uważany za jeden z Ciemnych Kamieni. A więc on i Talon, z Kamieniami Zielonym i Szafirowym, byli najsilniejszymi mężczyznami, którzy pozostali na terytorium. Wszyscy inni nosili Jaśniejsze Kamienie.

Książęta Wojowników ustawili się przed nimi półkolem, a ci z Jaśniejszymi Kamieniami pozostawili między sobą przejścia, by silniejsi mogli zająć miejsca z przodu.

Wszyscy, oprócz jednego Księcia Wojowników z Opalem, który stanął z dala od innych. Jego złocistobrązowa skóra wskazywała, że pochodzi z rodu Shaladorczyków. Być może jest nawet Shaladorczykiem czystej krwi.

Jak Lord Jared.

Theran w ostatniej chwili powstrzymał chęć spojrzenia na własną rękę. Jego skóra miała podobny odcień.

– Czy zechcesz się do nas przyłączyć, książę Ranonie? – spytał Talon.

– Stąd słyszę wystarczająco dobrze – zabrzmiała chłodna odpowiedź.

Talon kiwnął głową, jakby to niezbyt grzeczne warknięcie nie miało dla niego znaczenia.

Naprzód wystąpił książę Archerr, również noszący Opal.

– Wezwałeś nas tutaj, a my przybyliśmy na twoje wezwanie, ale żaden z nas nie może zostać długo. Plebejuszy trzeba trzymać krótko, a niektórzy z nas są jedynymi wyszkolonymi wojownikami w swoich stronach.

Theran kiwnął głową.

– Zatem przejdę od razu do rzeczy. Potrzebujemy Królowej.

Chwila pełnej niedowierzania ciszy, a potem szydercze prychnięcia.

– Powiedz nam coś, czego jeszcze nie wiemy – rzucił Spere.

– Mamy przecież jakieś królowe, jeśli można je tak określić – stwierdził Archerr.

– Służyłbyś którejś z nich? – spytał Theran.

– Prędzej słońce zaświeci w Piekle.

Dały się słyszeć pełne zaczajonego gniewu pomruki.

– Rzeczywiście, mamy królowe – zgodził się Theran. – Staruszki, które niegdyś uznano za zbyt słabe, by stanowiły zagrożenie dla suk oddanych Dorothei SaDiablo, albo dziewczynki, ledwie wyrośnięte, by mogły zacząć szkolenie w podstawach Fachu. No i garść nastolatek.

– Jedna ma piętnaście lat i robi się z niej taka suka, że może nie dożyć szesnastu – prychnął Archerr z goryczą.

– Potrzebujemy Królowej, która wie, jak nią być – ciągnął Theran. – Potrzebujemy Królowej, która będzie rządzić Dena Nehele zgodnie z tradycją Szarej Pani.

– Nie znajdziesz takiej w naszych granicach – stwierdził Spere. – Myślisz, że nie szukaliśmy? A jeśli zwrócimy się do innych terytoriów, tamtejsi mężczyźni nie oddadzą nam takiej, która jest coś warta. Zresztą mieszkam w wiosce tuż przy zachodniej granicy i mogę cię zapewnić, że na sąsiednich terytoriach wcale nie dzieje się lepiej.

– Wiem – odparł Theran.

– Więc gdzie niby mamy znaleźć Królową? – spytał Archerr.

– W Kaeleer.

Ucichły nawet pokasływania i szuranie butami.

– Do Królestwa Cieni można się dostać tylko przez targi służby – powiedział Shaddo. – O ile chce się pozostać przy życiu dość długo, by wyjaśnić, o co ci chodzi.

– Jest jeszcze inna droga – powiedział Theran, ciesząc się, że wcześniej rozważyli z Talonem tę możliwość. – Ktoś musi udać się na Czarną Górę.

Dziewięćdziesięciu ośmiu mężczyzn w milczeniu wbiło w niego wzrok.

– Po co? – spytał cicho Archerr.

Theran spojrzał na Talona, a ten porozumiewawczo kiwnął głową.

– Mieszka tam Książę Wojowników, który jest winien przysługę mojej rodzinie. – Talon ujął to trochę inaczej. Powiedział: Ze względu na Jareda być może zgodzi się wyświadczyć przysługę twojej rodzinie. – Jeśli go odnajdę…

– …to pomoże nam sprowadzić Królową z Kaeleer? – spytał z powątpiewaniem Shaddo. – A niby kto ma takie wpływy i władzę?

Theran odetchnął głęboko.

– Daemon Sadi.

Dziewięćdziesięciu ośmiu Książąt Wojowników zadrżało.

– Sadysta jest winien przysługę twojej rodzinie? – upewnił się Archerr.

Theran kiwnął głową.

– Na ognie piekielne, Matko Noc, niech Ciemność zlituje nad nami – mruknęło kilka głosów.

– Przedyskutowaliśmy tę sprawę z Talonem i uznaliśmy, że najprościej będzie zapytać w Stołpie, czy ktoś wie, gdzie przebywa Sadi.

– Może już nie żyć – powiedział Spere, a w jego głosie pobrzmiewała nuta nadziei. – Jego brat zniknął wiele lat temu, prawda? Może Sadiego pochłonęła burza, jak resztę Krwawych?

– Może – zgodził się Talon. – Może nie chodzi już wśród żywych, ale nawet jeśli jest żyjącym demonem, nadal potrafi nam pomóc. A jeśli jako żyjący demon udał się do Ciemnego Królestwa, Stołp daje najlepszą nadzieję na jego odszukanie.

– Załóżmy, że dostaniemy Królową z Kaeleer. I co dalej? – spytał Shaddo.

– Wówczas dwunastu mężczyzn musi zgodzić się jej służyć i sformować Pierwszy Krąg – wyjaśnił Theran. – Musimy stworzyć dwór, a to oznacza, że niektórzy z nas będą musieli służyć. – Kolejne słowa utknęły mu w gardle, choć i co do tego zgadzali się z Talonem. – Jej rezydencją będzie Szara Przystań.

– Mówisz, że musimy stworzyć dwór – powiedział chłodno Ranon. – Czy Shalador zostanie zaproszony do służby, czy też krew, która płynie również w twoich żyłach, książę Theranie, pozostanie w rezerwatach, aż wybuchnie kolejna wojna i staniemy się potrzebni?

Talon uniósł rękę, żądając uwagi, nim ktoś przekroczyłby granicę i rozpoczął starcie, które musiałoby się zakończyć czyjąś śmiercią.

– To będzie decyzja Królowej, Ranonie – powiedział cicho. – Wszyscy będziemy musieli odłożyć broń i nadstawić gardła.

– Mając nadzieję, że nie trafi nam się ktoś, kto zniszczy resztę tego, co jeszcze w nas zostało? – spytał Ranon.

– Dokładnie tak – odparł Talon.

Zapadła długa cisza. Ranon cofnął się o krok, zawahał się.

– Jeśli Królowa z Kaeleer przybędzie do Dena Nehele, część ludu Shaladoru podda się jej.

Talon, podobnie jak pozostali, patrzył w zamyśleniu, jak Ranon zmierza w stronę bramy. Nikt nie powiedział ani słowa, póki Książę Wojowników z Shaladoru nie złapał Wiatrów i nie zniknął.

– Jeśli sprowadzisz Królową z Kaeleer… – Archerr urwał.

– Prześlę wiadomość – obiecał Theran.

Książęta Wojowników ruszyli ku bramie. Nie zbili się w grupki, nie rozmawiali między sobą. Niektórzy oglądali się na Therana i Talona.

– Wygląda na to, że udajesz się do Stołpu – stwierdził Talon.

Theran kiwnął głową, patrząc, jak znikają ostatni goście.

– Jak sądzisz, co martwi ich bardziej? To, że mogę nie znaleźć Daemona Sadiego, czy może to, że go odnajdę?