Pomiędzy biciem serca - Ewa Grzechnik - ebook

Pomiędzy biciem serca ebook

Ewa Grzechnik

4,5

Opis

Adrianna – młoda kobieta, która dzięki przeszczepowi serca przeżyła nieuleczalną chorobę, poświęca swoje życie, aby dać innym taką samą szansę. Jako lekarka codziennie walczy o „małe cuda” dla tych, którzy najbardziej tego potrzebują. W morzu obcych twarzy cały czas poszukuje tej jednej…

Michał – zdruzgotany tragiczną śmiercią swojej siostry bliźniaczki pogrążył się w ciemności, topiąc swój ból w narkotykach i alkoholu. Dzięki dyscyplinie armii odnalazł odkupienie i cel. Uwierzył, że jest godny miłości, której kiedyś pozwolił się wymknąć…

W świecie, w którym drugie szanse są rzadkie, a miłość nie zna granic, ścieżki Ady i Michała ponownie się krzyżują. Spotkanie pośrodku afgańskiej pustyni wznieca płomień, który tym razem płonie jaśniej niż kiedykolwiek wcześniej. Gdy istotna informacja przypadkiem wychodzi na światło dzienne, Michał staje w obliczu prawdy, która uderza w samo sedno istoty jego poczucia winy.

W tej niebanalnej opowieści o odzyskanej miłości, stracie i odkupieniu oboje muszą podążać nieznaną ścieżką, na której przeszłość zderza się
z teraźniejszością i gdzie każde uderzenie serca jest jednocześnie błogosławieństwem i przekleństwem.

Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 376

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (16 ocen)
10
4
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karedt

Całkiem niezła

Mam bardzo mieszane uczucia co do tej książki. Spora część jest jak wyjęta z innej książki, która znajduje się na Wattpad. Szybko się czyta, ale moim zdaniem dużo wątków zostało uciętych, natomiast niektóre mógłby być krótsze bądź całkowicie wycięte ( nic nie wnoszą do książki)
00
MagdalenaSzary

Nie oderwiesz się od lektury

"Nasze dusze są jednakowe, niezależnie od tego co w nich tkwi."(E.B.) ⬇️ "Pomiędzy biciem serca" Ews Grzechnik @latajaca_autorka Adrianna i Michał. To bohaterowie debiutanckiej powieści, która skradła moje serce. Poznajemy dwoje młodych ludzi, których los, rzucając im kłody pod nogi ukształtował. Ich historię chwytają za serce. On,złamany po śmierci siostry bliźniaczki, znalazł się na dnie. Samotny, z poczuciem winy, z ciężarem, który pomimo upływu lat, nie zmniejsza się. Ona, Dzięki przeszczepowi serca dostała drugą szansę, stara się odwdzięczyć i Poświęca się dla innych. Życie jest nieprzewidywalne. Po latach Ada i Michał spotykają się na końcu świata. Afganistan. To tu ich ścieżki ponownie się krzyżują. Kapitan Rysiak i Doktor Wiernicka; dorośli, którzy odkryją,iż ich nastoletnia miłość nigdy nie zgasła. Powieść poprowadzona jest dwutorowo. Przeszłość przeplata się z teraźniejszością, dzięki czemu mamy pełny wygląd Do najważniejszych wydarzeń,gdzie poznajemy bohaterów ich his...
00
IzaNow1971

Nie oderwiesz się od lektury

„Pomiędzy biciem serc” to debiutancka książka autorki. Książkę czyta się szybko, jest napisana przystępnym językiem. Wzbudza mnóstwo emocji od radości przez podekscytowanie, po niepokój, strach, ból i łzy. Jej akcja ukazana jest na dwóch płaszczyznach czasowych, przeplatanych w opowieści. Ale wszystko jest spójne i czytając nie traci się wątku w żadnym z czasów. To książka o miłości tej pierwszej, prawdziwej, w tym wypadku można rzec, że jedynej, która potrafi przezwyciężyć mnóstwo przeszkód i przeciwności. Jest to historia o młodej kobiecie Adriannie, lekarce, która bardzo ciężko chorowała i jedynym ratunkiem dla niej był przeszczep serca. Drugim głównym bohaterem jest Michał, żołnierz, kapitan grupy wojskowej stacjonującej w Afganistanie. Michał dzięki wojsku wyszedł na prostą, pokonał nałogi ale wciąż walczy z demonami przeszłości gdyż wciąż obwinia się za śmierć swojej ukochanej siostry. Adrianna dzięki przeszczepowi pokonała śmiertelną chorobę i została lekarzem aby pomagać ...
00
2323aga

Całkiem niezła

Dużo tu negatywnych emocji. No i temat trudny - misja w Afganistanie. Mam mieszane uczucia na temat tej książki.
00
majdzia2000

Dobrze spędzony czas

Niegdyś Ada przekonała się, jak cenne jest ludzkie życie. Mając niewydolność serca, z każdym dniem coraz bardziej traciła nadzieję na przeszczep. Kiedy więc los się do niej uśmiechnął, wiedziała, że i ona chce ratować ludzkie istnienia. Z czasem staje się cenioną i niezwykle ambitną lekarką, która niezwykle empatycznie podchodzi do każdego pacjenta. Można powiedzieć, że właśnie to emocjonalne podejście spowodowało lekkie wypalenie zawodowe. Wówczas decyduje się wyjechać do Awganistanu, aby jako lekarz cywilny, wspierać walczących tam żołnierzy. Odkrywa, że jednym z nich jest Michał – wielka miłość ze studiów, która zostawiła ją z dnia na dzień. Mężczyzna przed laty stracił w wypadku siostrę, i choć winowajcą okazał się pijany kierowca, rodzina obwinia tylko jego. Po tym traumatycznym wydarzeniu Michał pogrążył się w ciemności, tłumiąc ból używkami. Wierzył, że Ada zasługuje na kogoś lepszego – kogoś, kto nie jest nim. Tymczasem serce kobiety nigdy nie przestało bić dla niego. Czy ponow...
00

Popularność



Podobne


Adamowi.

Bez ciebie ta historia nigdy by nie powstała

Playlista

Like I’m Gonna Lose You – Jasmine Thompson

Don’t Give Up On Me – Andy Grammer

Before You Go – Lewis Capaldi

Falling Like The Stars – James Arthur

Hold My Hand – Lady Gaga

Only Love Can Hurt Like This – Paloma Faith

Wish You The Best – Lewis Capaldi

Till Forever Falls Apart – Ashe & Finneas

Hold my girl – George Ezra

Would You Come Home – Tyler Blackburn

Locksmith – Sadie Jean

Forever And Ever And Always – Ryan Mack

Rescue – Lauren Daigle

Chasing Cars – Snow Patrol

You Are The Reason – Calum Scott

If You Love Her – Forest Blakk

Ghost Of You – 5 Seconds of Summer

Hold Me While You Wait – Lewis Capaldi

Come Back Home – Sofia Carson

I

Gorzkie powroty

Wrzesień 2013

Michał przełknął gorzki szot whisky i odstawił szkło na blat. Ten dzień nie należał do najlepszych. Z całego serca wierzył, że po tej misji będzie inaczej. Przez cały jej okres żył w przekonaniu, że w końcu ma do czego – albo raczej: do kogo – wracać. Kiedy jednak zrzucił worek w przedpokoju swojego mieszkania, brutalnie zderzył się z rzeczywistością.

Na kanapie, w salonie, leżał obcy mężczyzna, na którym okrakiem siedziała drobna blondynka i ujeżdżała go. Odrzuciła głowę do tyłu, a jego ręce zaciskały się na jej biodrach. Oboje dosyć głośno jęczeli, więc nie przerwali stosunku, nawet gdy Michał głośno odchrząknął, stanąwszy w progu salonu. Dopiero metaliczny zgrzyt przeładowywanej broni sprawił, że obrócili się w popłochu. Dziewczyna nieudolnie próbowała się ubrać, schodząc z nieznajomego.

– Michał! Wróciłeś! – pisnęła, udając radość, ale z jej oczu dało się wyczytać przerażenie, jak u łani wpatrzonej w światła reflektorów. Ubrana tylko w szlafrok podeszła do niego, aby się przywitać, ale gwałtownie odepchnął ją od siebie.

– Do wieczora ma cię tu nie być – warknął, starając się trzymać nerwy na wodzy.

– Ale Michaś, skarbie, przepraszam, to nie tak, jak myślisz – wyjęczała, złapawszy go za ramię.

Zacisnął oczy i wyszarpał rękę. Nie mógł znieść jej dotyku.

– Wynoś się stąd, dopóki jeszcze mam cierpliwość! – Odwrócił się na pięcie i wyszedł z mieszkania, trzaskając za sobą drzwiami.

Tym sposobem trafił do pobliskiego baru, gdzie zamówił właśnie trzeciego szota. Z jednej strony ulżyło mu, że dowiedział się o zdradzie Julii w taki sposób, ale z drugiej prawie dwa lata związku wyryły się w jego sercu. Istniała spora szansa, że tylko on traktował tę relację poważnie. Dla niego był to pierwszy związek, na który świadomie się zdecydował od czasów Adrianny. Imię kochanej na studiach dziewczyny wpadło do jego umysłu i zalało go obrazami. Wspomnienia, które schował głęboko, domagały się powrotu na powierzchnię. Skrzywił się na dzwonek telefonu i zrzucił kolejne połączenie od dziewczyny, gdy usłyszał obok znajomy głos.

– Ładnie to tak pić beze mnie, Resiak?

Michał prychnął, unosząc lekko kąciki ust w uśmiechu, i zbił piątkę z Arturem – swoim najlepszym kumplem i partnerem z jednostki.

– Co jest, stary? Myślałem, że od razu pobiegniesz do swojej kobiety – rzucił mężczyzna, po zamówieniu whisky.

– Zastałem ją, jak się pieprzyła na mojej kanapie z jakimś fagasem. Mało brakowało, a odstrzeliłbym mu jajca – wymamrotał Michał i opróżnił stojący przed nim kieliszek.

Artur wciągnął głośno powietrze. Nigdy nie lubił dziewczyny przyjaciela. Od momentu, kiedy ją poznał, czuł jakiś zgrzyt, ale nie potrafił dokładnie określić, co mu nie pasowało.

– Naprawdę mi przykro, stary.

– Ej, liczyłem chociaż na jakieś „a nie mówiłem”. Myślałem, że będziesz szczęśliwy.

– Nie tym razem. Jakie masz teraz plany?

– Upić się. A potem zmienić zamki. I kupić nową kanapę.

– Z tym mogę pomóc. – Artur zamówił następną kolejkę whisky.

Posiadanie mieszkania w stolicy miało swoje plusy. Michał miał gdzie zrzucić sprzęt po powrocie z misji. Nie musiał się z tym wszystkim tłuc do Gdańska. Kiedyś na czas wyjazdów wynajmował lokal staremu koledze ze studiów, ale odkąd zamieszkał z Julką, to ona się nim zajmowała. Mieszkanie stało się wtedy znacznie przyjemniejsze i takie… domowe. Myśl o tym, ilu mężczyzn mogło się przewinąć przez jego progi, przyprawiała go o mdłości. Na czas następnej tury będzie musiał poszukać kogoś, kto je wynajmie. Najpierw popyta wśród znajomych. Wynajem obcej osobie to ostateczność.

Razem z Arturem nieco zabalowali i kiedy Michał następnego dnia zwlókł się z własnego łóżka, znalazł swojego przyjaciela śpiącego w slipach na kanapie. Koniecznie musiał ją wymienić. Gdzieś między kolejkami whisky zadzwonił do znajomego sąsiada, któremu pomagał jakiś czas temu w remoncie. Mężczyzna z zawodu był ślusarzem i obiecał zająć się jego drzwiami. Zostało tylko kupno nowego mebla. Doczłapał się do kuchni, gdzie rozgrzebawszy szufladę z lekami, wrzucił w siebie dwie tabletki przeciwbólowe. Chwycił butelkę wody i zaniósł zestaw ratunkowy do salonu.

– Zrobiłbyś chociaż śniadanie – wymamrotał Artur, kiedy Michał obudził go lekkim kopniakiem.

– Wstawaj. Musimy kupić nową kanapę.

– O Boże! – Artur gwałtownie się zerwał i spojrzał na Michała zniesmaczonym wzrokiem. – Mogłeś mi powiedzieć.

– Obawiam się, że wczoraj nie byłeś w stanie sprzyjającym przyswajaniu informacji. – Michał prychnął i poklepał kolegę po ramieniu.

– Muszę się wymyć. Najlepiej szczotką drucianą.

II

Ostre światła

Wrzesień 2002

Młody chłopak wyszedł przed bar, żeby zapalić papierosa. Gorące powietrze uderzyło go w twarz. Właśnie wyciągał zapalniczkę z tylnej kieszeni spodni, gdy usłyszał chichot. Podniósł głowę i spojrzał na dwie pijane dziewczyny w towarzystwie równie nietrzeźwych facetów. Jedna z nich w szczególności zwróciła jego uwagę.

– Kinga? Co, do kurwy nędzy, tutaj robisz? – krzyknął, idąc w jej kierunku.

Niska, urocza blondynka, bliźniaczo podobna do niego, spojrzała w jego stronę z przerażeniem.

– A co cię to obchodzi? – warknął facet, na którego ramieniu była uwieszona.

Chłopak zacisnął dłonie w pięści i zrobił kolejny krok w ich stronę.

– Obchodzi mnie, bo to moja siostra. A teraz zjeżdżaj, zanim przestawię ci buźkę. – Chwycił dziewczynę za ramię i pociągnął w przeciwną stronę.

– Jaki jest twój problem, Michał?! – wrzasnęła, wyrywając się z jego uścisku.

– Mój problem? Taki, że upijasz się w jakimś podrzędnym barze, ślinisz do faceta, który bez zastanowienia zdarłby z ciebie ten kawałek materiału i wypieprzył na podłodze w łazience, po czym nawet by się nie obejrzał, a już obracał następną!

– Pieprzony hipokryta! Przecież jesteś tutaj po to samo!

– Dlatego wiem, że zasłużyłaś na coś lepszego. Chodź, wracamy do domu. – Michał ruszył w kierunku samochodu, ale dziewczyna nawet nie drgnęła.

– Daj mi spokój. Wrócę sama – warknęła, patrząc na niego wściekłym wzrokiem. Jej oczy otoczone zbyt wyzywającym makijażem zupełnie nie pasowały do tego, kim była na co dzień.

Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. Wiedział, że jest cholernie uparta i trudno ją odwieść od czegoś, co sobie umyśliła.

– Nie wygłupiaj się i wsiadaj. Jest późno. Mam ci pomóc? – Pomimo zmęczenia nie dawał za wygraną.

Kinga prychnęła ze złością, ale zajęła miejsce pasażera i skrzyżowała ręce na piersi. Michał usiadł za kierownicą. Nie odezwała się do niego podczas jazdy. Brat spoglądał na nią co chwilę, ale cały czas wpatrywała się w okno.

– Chcesz włączyć radio? – zapytał, próbując nawiązać jakikolwiek kontakt z siostrą. Bezskutecznie. Specjalnie nastawił jedyną stację, której Kinga nie znosiła, ale nawet to nie zadziałało. Westchnął cicho.

– Jesteś kretynem. Nie będę z tobą rozmawiać.

– Jednak to robisz. Guśka… – zaczął, używając jej przezwiska z dzieciństwa – …nie chcę się kłócić. – Kinga jedynie wystawiła język w odpowiedzi. Zacisnął dłonie na kierownicy. – Zachowujesz się jak dziecko.

– Skoro tak mnie traktujesz…

– Jezus! To źle, że… – Właśnie odwracał głowę, żeby na nią spojrzeć, kiedy oślepiły go niesamowicie jasne światła zmierzające prosto na nich. Nagle nastała ciemność.

Drażniący zapach i stłumione głosy zaczęły powoli do niego docierać. Uniósł ciężkie powieki i zamrugał. Ostre światło jarzeniówki raziło go w oczy. Chciał się rozejrzeć po pomieszczeniu, ale kołnierz ortopedyczny mu to uniemożliwił. Białe i sterylne ściany świadczyły tylko o jednym. Był w szpitalu, ale dlaczego, do cholery, się tutaj znalazł? Zmarszczył czoło, próbując sobie przypomnieć, ale zaraz tego pożałował, bo niesamowicie rozbolała go głowa. Ostatnie, co pamiętał, to jak wsiedli do samochodu… Kinga! Z daleka dochodziły do niego stłumione dźwięki, więc pomimo dyskomfortu odwrócił głowę w ich stronę. W progu sali dostrzegł swojego ojca, który ściszonym głosem rozmawiał z pielęgniarką.

– Tato… – wychrypiał – …co się stało? Gdzie jest Kinga? – Mężczyzna potarł dłońmi zmęczoną twarz. Smutek, który Michał zobaczył w jego oczach, zaczął napawać go strachem.

– Mieliście wypadek. Od razu zabrali ją na salę operacyjną. Twoja mama czeka na wieści.

– Ale jak to? Wracaliśmy do domu i… – wyjęczał. – Co z nią?

– Mieliście odrobinę szczęścia, ale mimo to nie jest dobrze. Kinga przyjęła większość uderzenia. Ma sporo obrażeń – wychrypiał ojciec, próbując opanować drżenie w głosie.

Szczęście. To słowo odbiło się pustym echem w umyśle Michała, kpiąc z jego roztrzaskanej rzeczywistości. Nie było w tym absolutnie nic szczęśliwego. Nie wtedy, gdy jego bliźniaczka walczyła o życie. W jego głowie zaczęły rozgrywać się mroczne scenariusze, każdy bardziej wstrząsający od poprzedniego. A co, jeśli ją straci? Co będzie, jeśli zostanie sam, dryfujący w świecie, który nagle wydał się zimny i pusty? Sama ta myśl była nie do zniesienia. Miażdżący ciężar przygniatał jego klatkę piersiową. Łzy napłynęły mu do kącików oczu, gdy desperacko trzymał się tlącej w nim iskierki nadziei.

– Muszę… – Zaczął się niezdarnie podnosić na łokciach, co sprawiło, że aparatura zwariowała.

– Leż. – Mężczyzna położył rękę na ramieniu Michała, by go powstrzymać. – Masz wstrząs mózgu, nie powinieneś się ruszać. Lekarze się nią zajmują. Musimy czekać.

– Wstanę z twoją pomocą lub bez niej. Muszę ją zobaczyć.

Ojciec westchnął głośno, chwycił syna pod ramię, pomógł mu wstać i usiąść na wózku. Udali się pod blok operacyjny, gdzie na plastikowym krzesełku siedziała zgarbiona kobieta.

– Mamo? – wyszeptał Michał, podjeżdżając do niej.

Kobieta podniosła głowę i przytuliła się do syna, szlochając. Trudno powiedzieć, ile czasu spędzili w takiej pozycji.

– Państwo Resiak? – Lekarz wyszedł z sali, a rodzice Michała poderwali się z krzeseł.

– Co z Kingą? Możemy ją zobaczyć?

– Zrobiliśmy, co w naszej mocy, niestety w wyniku odniesionych obrażeń doszło do nieodwracalnych uszkodzeń mózgu. Oddycha za nią respirator, a aktywność fal mózgowych zanikła.

– Co to znaczy, doktorze?

– To znaczy, że się nie obudzi. – Michał odpowiedział cicho, chowając twarz w dłoniach.

To był koniec. Jego siostra właśnie umierała, a on nie mógł z tym nic zrobić. Ucisk w piersi coraz bardziej uniemożliwiał mu oddychanie. Czuł się tak, jakby wycieli mu narząd, bez którego nie potrafił funkcjonować. Głośny szloch matki docierał do niego mocno stłumiony. Kobieta wtulała się w swojego męża, który również nie powstrzymywał łez.

– Przykro mi. Wiem, że to dla państwa trudny moment, ale musimy porozmawiać na temat…

– Jesteście bezdusznymi potworami! To moja córka, a wy ją chcecie wypatroszyć jak rybę! – Kobieta zaczęła wrzeszczeć i rzuciła się z pięściami na lekarza, ale mąż zdążył ją powstrzymać i zamknąć w swoim uścisku.

Serce Michała podeszło mu do gardła a niepokój czaił się jak cień. Od chwili, kiedy dowiedział się o wypadku, najbardziej obawiał się tej chwili. Decyzji, która miała zaważyć na reszcie ich życia.

– Powinniśmy posłuchać – wtrącił Michał głosem niewiele głośniejszym niż szept.

Oczy zebranych zwróciły się w stronę chłopaka, a on wziął głęboki oddech, czując, jak poczucie winy osiada na jego ramionach. To była jego wina. Na ułamek sekundy oderwał wzrok od drogi i ta jedna chwila rozproszenia kosztowała go wszystko. Lekarz pokiwał głową ze zrozumieniem, a jego wyraz twarzy wyrażał współczucie.

– Rozumiem, że jest to niezwykle trudna decyzja. Państwa córka w chwili wypadku miała przy sobie oświadczenie woli.

Na słowa lekarza z ust kobiety wydobył się cichy szloch. Przycisnęła dłoń do piersi. Oczy ojca natomiast wyrażały niedowierzanie. Michał dobrze wiedział, że to, co mówi lekarz, jest prawdą. Kinga zawsze była osobą troskliwą i dającą wiele od siebie.

– Powiedziała mi o tym ostatniej zimy – zaczął Michał drżącym głosem. – Gdyby coś jej się przydarzyło, chciała pomóc innym, dać im szansę na życie.

– Zostawię teraz państwa, później o tym porozmawiamy. – Lekarz się oddalił, a oni całą trójką przeszli do sali.

Sterylne białe pomieszczenie zdawało się przeraźliwie zimne, co stanowiło wyraźny kontrast w porównaniu z ciepłym, wrześniowym dniem na zewnątrz. Michał trzymał się z tyłu, podczas gdy rodzice podeszli do łóżka, na którym leżała Kinga. Miała posiniaczoną twarz i bandaż oplatający jej głowę. Była podłączona do różnego rodzaju maszyn, które utrzymywały jej funkcje życiowe.

– Moja mała dziewczynka. Wszystko będzie dobrze. Obudzisz się i będziesz miała całe życie przed sobą.

– Gosiu, jej już nie ma. Musimy się z tym pogodzić. – Ojciec położył rękę na ramieniu kobiety, która przytulała nieprzytomną dziewczynę.

– Nieprawda! Nie zgadzam się. Ona wyzdrowieje!!!

– Mamo… Nie możemy zmienić tego, co przydarzyło się Kindze, ale możemy spełnić jej życzenie. Dać komuś innemu nadzieję. Uszanujmy to, w co wierzyła – Gdy tylko słowa opuściły usta Michała, ten oniemiał, że w ogóle przeszły mu przez gardło. Patrzył na twarz siostry, tak bardzo podobną do swojej, i rozdzierało go to od środka. Byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby to on tutaj leżał.

– Och przestań! Znam moją dziewczynkę. Nie ma mowy, żeby… – zaczęła kobieta, głaszcząc córkę po policzku.

– Małgosiu, ona już od dawna nie była małą dziewczynką. O wielu rzeczach nie wiedzieliśmy.

– To się nie może tak skończyć. Marek, błagam. Zrób coś.

– Nie możemy już nic zrobić, skarbie. – Ojciec Michała ścisnął ramię swojej pogrążonej w rozpaczy żony i wyszedł z sali, aby zawołać lekarza.

Kiedy we dwójkę wrócili do pokoju, lekarz trzymał w dłoni przygotowane dokumenty. Ojciec przejrzał je pobieżnie i złożył kilka podpisów. Lekarz dał subtelny znak zespołowi pielęgniarek, które przełączyły aparaturę i zabrały pacjentkę z powrotem na salę operacyjną.

– Serce państwa córki trafi do dziewczyny z wrodzoną niewydolnością serca. Nie zostało jej więcej niż kilka dni. To będzie dar zarówno dla niej, jak i dla innych osób.

– Panie doktorze. Dostał już pan to, czego chciał, więc proszę sobie iść. – Zmęczony głos ojca przerwał ciszę w sali.

Lekarz wyszedł, a dwie pary zrozpaczonych oczu skierowały się prosto na Michała.

– Zadowolony jesteś? – odezwała się kobieta zachrypniętym głosem. – Nie chcę cię więcej widzieć. – Głos matki ociekał jadem i wściekłością. Zupełnie jakby stała się inną kobietą.

Michał wpatrywał się w podłogę. Poczuł, jak coś zimnego toczy się po jego policzkach. Ze złością otarł twarz dłonią i cicho poprosił krzątającą się obok pielęgniarkę, aby pomogła mu wrócić do jego sali. Tam niezdarnie wstał z wózka i założył na siebie ubrudzone w wypadku jeansy i bluzę. Kobieta próbowała go przekonać, by położył się do łóżka, ale Michała pochłonęły złość i bezradność, przez co pozostał nieugięty. Wymógł na pielęgniarce wypis na żądanie i zabrawszy resztę swoich rzeczy, wyszedł na korytarz. Musiał jak najszybciej zniknąć z tego miejsca.

Jego noga podskakiwała nerwowo, kiedy siedząc na plastikowym krześle przed dyżurką, czekał na swój wypis, który musiał podpisać lekarz. Ostre światła fluorescencyjne nad głową zdawały się zwiększać poczucie winy i zamęt, które nosił w swoim sercu. Gdy tępo patrzył na sterylne białe ściany, przez automatyczne drzwi przesuwane weszło na oddział dwóch umundurowanych policjantów. Z zamyślenia wyrwał go stukot ich ciężkich butów na szpitalnej podłodze. Podniósł wzrok, a jego oczy rozszerzyły się ze zdziwienia. Ich obecność wywołała dreszcz wzdłuż kręgosłupa Michała, zwiększając jego niepokój.

– Michał Resiak? – zapytał jeden z funkcjonariuszy. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.

– Tak, to ja. – Michał skinął głową, czując ze strachu ucisk w gardle.

– Starszy sierżant Marciniak, a to aspirant sztabowy Banasik. Komenda Miejska Policji. Chcielibyśmy zadać kilka pytań na temat wypadku – oznajmił starszy z nich, zdejmując z głowy czapkę.

Michał z trudem przełknął ślinę, próbując w myślach poskładać w całość wydarzenia prowadzące do wypadku.

– Niewiele pamiętam. Wszystko stało się tak szybko… – wymamrotał. Funkcjonariusz Banasik skinął głową ze zrozumieniem.

– W porządku. Co w takim razie pamiętasz?

– Wracaliśmy z imprezy, pokłóciliśmy się. Kinga była na mnie obrażona. Spojrzałem na nią na sekundę, może pół sekundy, przysięgam. – Michał się zawahał, a jego głos drżał, gdy mówił dalej: – Rozległ się głośny huk, a potem wszystko pociemniało.

Serce waliło mu w piersi, a fragmenty wspomnień zaczęły się składać w całość. Jaskrawe reflektory, pisk opon, ogłuszające uderzenie – wszystko to powróciło w chaosie. Jeden z policjantów zapisywał odpowiedź Michała, a drugi przyglądał mu się bez słowa.

– Spożywałeś alkohol?

– Nie.

– W porządku. – Funkcjonariusz Banasik wymienił porozumiewawcze spojrzenie ze swoim partnerem. – Z naszych wstępnych ustaleń i zeznań świadków wynika, że kierowca drugiego pojazdu był pod wpływem alkoholu. Zjechał ze swojego pasa, powodując zderzenie czołowe z waszym samochodem. Sprawca uciekł z miejsca wypadku. Prowadzimy aktywne poszukiwania.

– On się pojawił znikąd… – wyjąkał Michał łamiącym się głosem. – Nie miałem czasu na reakcję.

Starszy policjant westchnął cicho, patrząc na młodego mężczyznę.

– To nie była twoja wina. Ślady wskazują, że zrobiłeś, co mogłeś, aby uniknąć kolizji – zapewnił go mężczyzna.

Łzy na nowo zakłuły go pod powiekami. Nie przyjmował słów funkcjonariusza. Może nie była to całkowicie jego wina, ale jego chwilowa nieuwaga odegrała rolę w tym druzgocącym wypadku.

Gdy policjanci wyszli, Michał został sam na korytarzu. Jego smutek potęgował złość i zamęt. Świat, który kiedyś znał, rozpadł się na milion kawałków, a obok nie było nikogo, kto pomógłby pozbierać te fragmenty.

Krótko po pogrzebie Michał wyjechał na studia. Atmosfera w domu była nie do wytrzymania. Rodzice, a zwłaszcza matka, obwiniali go o śmierć Kingi, pomimo policyjnego śledztwa, które jasno wykazało, że sprawcą wypadku był pijany pięćdziesięcioletni mężczyzna. Ojciec pogrążył się w pracy, praktycznie zamieszkał w swoim biurze, natomiast matka przestała pracować, wychodzić z domu i zaczęła coraz częściej zaglądać do kieliszka.

Michał też się obwiniał. Razem z siostrą zamierzali się przenieść do Wrocławia, gdzie dziewczyna planowała studiować historię sztuki, a on – anglistykę. Wybrali już nawet mieszkanie blisko kampusu, które Kinga niedługo miała zacząć urządzać. Kiedy jednak stanął w jego progu, wydało mu się tak boleśnie zimne i puste, że nie był w stanie wytrzymać tam nawet kilku chwil.

Uniwersytet Warszawski nie był jego pierwszym wyborem, ale dzięki stypendium sportowemu mógł zmienić szkołę w ostatnim momencie. Tym razem wybrał akademik. Mieszkania były trzy­osobowe. Każdy ze studentów miał swój pokój i dzielili tylko łazienkę i kuchnię. Dopisano go do dwójki innych pierwszoroczniaków, którzy uwielbiali długie imprezy w klubach. Zepchnął więc wszystkie myśli i uczucia dotyczące swojej siostry w najdalszy kąt umysłu.

III

Okruchy życia

Wrzesień 2013

Oddział ratunkowy buzował oczekiwaniem i niepewnością, gdy Ada szybko przechodziła od jednego pacjenta do drugiego. Chaotyczny rytm pogotowia był dla niej znajomą symfonią. Kobieta utkwiła wzrok w ratownikach wiozących młodą dziewczynę w brudnym ubraniu i o twarzy naznaczonej wyczerpaniem. Blada cera i rozczochrany wygląd pacjentki chwyciły lekarkę za serce. Przywitała się z ratownikami i przejęła dowodzenie.

– Co się z nią stało? – westchnęła.

– Znaleźli ją nieprzytomną na ulicy. Tutaj są jej rzeczy, ale nie ma dokumentów ani telefonu.

Ada chwyciła za materiałową torebkę, a jej wzrok odzwierciedlał empatię, gdy spojrzała na nieprzytomną dziewczynę. Wiedziała, że za każdym pacjentem kryje się historia, która czeka na wysłuchanie. Skierowała ich do wolnego pokoju, gdzie sanitariusze przenieśli poszkodowaną na szpitalne łóżko. Dziewczyna powoli odzyskiwała przytomność, więc Ada podeszła do niej z ciepłym uśmiechem.

– Cześć, jestem doktor Wiernicka. Jesteś teraz bezpieczna. Czy możesz mi powiedzieć, jak się nazywasz?

Dziewczyna zamrugała, jej oczy wypełniły się mieszanką zmieszania i bezbronności.

– Zosia – wyszeptała słabym głosem.

Empatia Ady promieniowała, gdy delikatnie złapała Zosię za rękę.

– Jesteś w szpitalu. Jesteśmy tutaj, aby ci pomóc. Powiedz mi: jak się czujesz?

– Od jakiegoś czasu mi słabo. Boli mnie brzuch i mam mdłości.

– Zaopiekujemy się tobą. – Lekarka zaczęła się krzątać razem z pielęgniarką, która podłączyła kroplówkę do wkłucia zrobionego w karetce. Przypadkiem zobaczyła książkę wystającą z odłożonej na bok torebki Zosi. Egzemplarz Dumy i uprzedzenia wyglądał na mocno zużyty. – Widzę, że lubisz czytać – skomentowała, próbując odwrócić uwagę Zosi od dyskomfortu.

Dziewczyna zdobyła się na słaby uśmiech i skinęła głową.

– Tak, bardzo. Pomaga mi to uciec od rzeczywistości. – Ada, czując natychmiastowe połączenie, kontynuowała rozmowę.

– Czytałaś ostatnio coś dobrego? Potrzebuję nowych rekomendacji.

Oczy Zosi nieco rozbłysły i na chwilę zapomniała o bólu. Zaczęła opowiadać o swoich ulubionych książkach i autorach. Obie wciągnęły się w dyskusję o literaturze. Pobierając krew, Ada podtrzymywała rozmowę. Tematem były nie tylko książki, ale także ich filmowe adaptacje. Wreszcie lekarka skończyła badania, a niepokój Zosi powrócił.

– Muszę powiadomić twoich rodziców. Czy możesz mi podać ich numer telefonu?

– Nie pamiętam. Zresztą i tak nie przyjdą.

Kobieta zmarszczyła brwi. Wiedziała, że dziewczyna nie była z nią szczera, ale postanowiła na razie nie drążyć. Wpadła na pomysł, co zrobić, aby umilić jej pobyt. Przeprosiła na moment i po kilku minutach wróciła z książką w dłoni.

– Pomyślałam, że to ci się spodoba – powiedziała, podając pacjentce egzemplarz Wichrowych wzgórz. – To jedna z moich ulubionych książek i zawsze mam ją przy sobie. Możesz ją pożyczyć na czas oczekiwania na wyniki.

– Dziękuję, pani doktor.

Lekarka uśmiechnęła się przyjaźnie.

– Nie ma za co, Zosiu. Możesz mi mówić Ada. Jeśli będziesz chciała porozmawiać o tej historii lub o czymkolwiek innym, jestem obok.

Zosia pokiwała głową i od razu otworzyła powieść na pierwszej stronie.

Ada siedziała w dyżurce i wypełniała stos dokumentów z dzisiejszej zmiany, kiedy jedna z pielęgniarek zapukała do pokoju.

– Pani doktor, wyniki, o które pani prosiła.

Lekarka wzięła kartki i przeleciała je wzrokiem. Potwierdziły się jej podejrzenia – Zosia była w ciąży. Ta wiadomość uderzyła Adę mieszanką troski i empatii. Sytuacja dziewczyny ewidentnie była daleka od ideału. Kobieta myślała, jak przeprowadzić tę trudną rozmowę. Wzięła głęboki oddech, zebrała się w sobie i skierowała do pokoju, w którym odpoczywała Zosia. Zastała ją pogrążoną w literaturze.

– Mam wyniki twoich badań, Zosiu.

Dziewczyna odłożyła książkę i ze spuszczonymi oczami i smutkiem wyrytym na twarzy usiadła na brzegu łóżka.

– Jesteś w ciąży. Chciałam przedyskutować dostępne opcje, aby pomóc ci przejść przez tę trudną sytuację.

Oczy dziewczyny rozbłysły. Widać w nich było targające nią emocje.

– Ja… nie wiem, co robić, pani doktor.

– Czy ktoś cię skrzywdził? – Ada dotknęła ramienia Zosi, aby okazać jej wsparcie.

– Nie. Ja po prostu… – urwała zawstydzona.

– Masz wybór. Ważne jest, aby się zastanowić, co jest dla ciebie odpowiednie i co twoim zdaniem byłoby najlepsze dla twojej przyszłości. Myślę, że czas porozmawiać z twoimi rodzicami.

Twarz Zosi wykrzywiła się z bólu, łzy napłynęły jej do oczu i odparła niemal niesłyszalnie:

– Nie mam wyboru. Nie mam dokąd wrócić. – Dziewczyna spuściła wzrok na swoje dłonie. Skubała skórkę przy kciuku. – Naprawdę nie chcę o tym rozmawiać – odezwała się głośniej. Lekarka pogładziła ramię dziewczyny, na którym cały czas trzymała swoją dłoń.

– Rozumiem. Nie śpiesz się. Kiedy będziesz gotowa, mogę udzielić ci potrzebnych informacji. Otrzymasz wsparcie.

Zobaczywszy, że Zosia potrzebuje chwili samotności, kobieta wyszła z pokoju. Postanowiła zebrać kilka niezbędnych rzeczy, które wspomogą zdrowie dziewczyny. Poszła po kroplówkę zawierającą kwas foliowy i niezbędne witaminy, tak ważne w opiece prenatalnej. Gdy z pełnymi rękami wróciła do sali, zastała puste łóżko. Wybiegła na korytarz, rozglądając się w poszukiwaniu jakichkolwiek śladów obecności dziewczyny. Wypytując personel, spotykała się jedynie ze wzruszaniem ramion i zdziwionymi minami. Gdy wyszła przed szpital, ulica powitała ją kakofonią dźwięków i krzątających się tłumów. Westchnęła cicho, pocierając ramiona, i wróciła do środka.

Martwiła się o Zosię. Wiedziała, że świat na zewnątrz potrafi być okrutny i bezlitosny, zwłaszcza dla tych, którzy nie mają się do kogo zwrócić. W głowie dudniły jej ostatnie słowa dziewczyny, po których odniosła wrażenie, że pomoc rodziny może w tym przypadku nie wchodzić w grę. Obiecała sobie, że kiedy tylko Zosia będzie gotowa stawić czoła rzeczywistości, udzieli jej wsparcia.

Szpitalny korytarz rozbrzmiewał echem odgłosów zanikających kroków, gdy Ada kończyła swoją zmianę. Wyszła na chłodne wieczorne powietrze, a wydarzenia z całego dnia wciąż tkwiły w jej myślach. Chociaż fizycznie opuściła szpital, jej umysł wciąż wracał do historii Zosi. Nie mogła się pozbyć obrazu oczu pełnych łez. Myślała o trudnych decyzjach spoczywających na tak delikatnych barkach. Troska o dziewczynę wchodziła w każdy zakamarek umysłu lekarki.

Ada otworzyła drzwi do domu rodziców i wślizgnęła się do środka. Na szczęście nikogo nie było. Znajoma przestrzeń oferowała ukojenie, schronienie przed chaosem świata zewnętrznego. Nawet w zaciszu własnego domu nie mogła jednak uciszyć echa niepokoju, które w niej rezonowało. Przeszła do salonu i zapadła się wygodnie w swoim ulubionym fotelu. Nastrój kobiety wahał się między nadzieją a zmartwieniem. Zastanawiała się, czy Zosia znalazła wytchnienie, czy szukała pomocy, czy może wycofała się głębiej w cień.

Lekarka dobrze wiedziała, że nie może kontrolować życia dziewczyny ani zmusić jej do podejmowania decyzji. Mogła jedynie trzymać się promyka nadziei i być latarnią, wsparciem, kiedy dziewczyna będzie gotowa, by znaleźć drogę powrotną.

Od spotkania z Zosią minęły tygodnie, ale Ada w dalszym ciągu o niej pamiętała.

Kobieta założyła wyprasowany fartuch, przygotowując się do kolejnej zmiany na szpitalnym oddziale ratunkowym i czekając na nowe wyzwania. Przyjmowała pacjenta za pacjentem. Lata szkolenia medycznego kierowały jej rękami i umysłem.

Wśród chaosu szczytu dnia przez drzwi wpadli ratownicy medyczni. Na ich noszach leżała osoba, której nadgarstki nosiły bolesne ślady desperackiego aktu. Ada rzuciła wszystko na blat rejestracji i podbiegła do nich. Jej oczy się rozszerzyły i wciągnęła powietrze, kiedy rozpoznała twarz Zosi.

Czas zwolnił. Serce waliło w piersi kobiety, a zmysły zostały zalane mieszanką emocji – szok, smutek i determinacja, by ocalić życie, które teraz wisiało na włosku. Na zmianę prowadzili resuscytację na środku korytarza, obserwowani przez wścibskie spojrzenia oczekujących pacjentów. Ada wydawała polecenia swojemu zespołowi, skupiając się na przywróceniu Zosi życia, ale pomimo ich wysiłków minuty uciekały, a puls, który kiedyś słabo bił na nadgarstku dziewczyny, ucichł. Otoczenie wypełniło się wysokim piskiem maszyn.

– Czas zgonu: szesnasta czterdzieści pięć – powiedziała cicho lekarka, zdejmując jednorazowe rękawiczki.

Drobne ciało zostało zabrane, a Ada wróciła do swojego gabinetu. Pokój wypełnił się przytłaczającą ciszą. Ogarnął ją smutek. Rozbijał się o ściany, które zbudowała, by chronić swoje emocje w tej pracy. Tragiczna śmierć Zosi przytłoczyła kobietę. Zastanawiała się, czy mogła zrobić coś więcej, ale wszystko sprowadzało się do przekonania, że nie mogłaby zapobiec tej tragedii. Przez resztę dnia przyłapywała się na kwestionowaniu każdej decyzji, którą podjęła. Zastanawiała się, czy aby na pewno zrobiła wszystko, co mogła. Z trudem skupiała się na pracy, a jej umysł nieustannie błądził.

– Pani doktor, następny pacjent. – Pielęgniarka podała jej kartę.

Ada założyła kolejną parę rękawiczek i skierowała się do sali. Na szpitalnym łóżku leżał chłopak o bladej twarzy i z trudnościami z oddychaniem. Szybko przejrzała jego kartę, odnotowując w pamięci historię alergii, w szczególności ciężką reakcję na penicylinę. Poprzedni lekarz podejrzewał grypę, ale ona stawiała raczej na zapalenie płuc.

Pomimo najlepszych intencji jej umysł pozostawał zamglony przez tragiczne wydarzenia dnia, a jej ręce drżały, gdy przygotowywała strzykawkę z lekarstwem.

– Wszystko w porządku? – zapytała ją Magda, pielęgniarka, która towarzyszyła Adzie również przy Zosi.

– Nic mi nie jest – odpowiedziała lekarka, a jej głos lekko się załamał. Nie sprawdziwszy po raz drugi etykiety, wstrzyknęła lek do wenflonu. Oddała Magdzie fiolkę, a oczy kobiety rozszerzyły się ze strachu.

– To penicylina – wymamrotała.

Ada zamarła, serce waliło jej w piersi, gdy uświadomiła sobie, co się stało. Zerknęła na trzymaną w dłoni strzykawkę i ogarnęło ją przerażenie. Poczuła, jak uginają się pod nią kolana, i zatoczyła się do tyłu, a strzykawka wyślizgnęła jej się z ręki i upadła na linoleum.

Pacjentowi natychmiast podano leki przeciwdziałające reakcji alergicznej. Pokój zaszumiał, gdy pielęgniarki rzuciły się do łóżka, aby ustabilizować chłopaka. Czas wydawał się rozciągać, gdy zespół medyczny walczył o uratowanie kolejnego życia. Oddech pacjenta powoli się stabilizował, a kolor na jego twarzy zaczął wracać do normy.

Serce lekarki ścisnęło się z powodu ulgi i poczucia winy, gdy zdała sobie sprawę, że tym razem się udało.

Kiedy chaos został opanowany, Magda podeszła do Ady z wyrazem troski i współczucia na twarzy. Położyła jej rękę na ramieniu i powiedziała:

– Może powinnaś sobie zrobić przerwę.

– Może – jęknęła Ada, wyrzucając rękawiczki, i wyszła z pomieszczenia. Potrzebowała zaczerpnąć świeżego powietrza. Pochyliła się, oparła dłonie na udach i zaczęła ciężko oddychać. Nie zwracała uwagi na to, że padał deszcz i że zaraz będzie przemoczona. Przenikające zimno przynosiło jej chwilową ulgę. Mało brakowało, a ten chłopak by nie żył. Nie mogła się pozbierać. Cały czas miała w głowie obraz martwej nastolatki. Przez to, że tak ją pochłaniał, przeoczyła w karcie zapis o uczuleniach pacjenta.

– Dobrze się pani czuje? – usłyszała męski głos i poczuła, jak ktoś delikatnie dotyka jej ramienia.

Wyprostowała się i zobaczyła swojego dawnego przyjaciela ze studiów.

– Janek! Co tutaj robisz? – pisnęła, na co oczy chłopaka rozszerzyły się ze zdziwieniem.

– Ada! Nie wierzę, że cię spotkałem. Wróciłem z zespołem z misji w Sudanie. Mam badania okresowe. Na pewno dobrze się czujesz?

– Ja… Potrzebowałam trochę świeżego powietrza. Sudan?

– Tak. Pracuję dla Lekarzy bez Granic. Wejdźmy do środka. – Wskazał ręką budynek szpitala. – Masz czas na herbatę? – zapytał, zdejmując marynarkę i okrywając nią zmoczoną dziewczynę.

– Jestem w trakcie dyżuru, ale przyda mi się chwila przerwy.

Udali się do kawiarni. Dopiero kiedy weszli do budynku, Ada zorientowała się, jak bardzo było jej zimno. Chłopak zamówił dwie owocowe herbaty w największych kubkach, jakie mieli. Kobieta z wdzięcznością przyjęła w zmarznięte ręce ciepły napój.

– Cieszę się, że cię spotkałam. Zawsze się zastanawiałyśmy, dlaczego tak nagle zniknąłeś. Martwiłyśmy się. Weronika dzwoniła nawet do twojej mamy, ale ta powiedziała, że potrzebujesz trochę czasu. A potem życie potoczyło się dalej – wyrzuciła z siebie. Wciąż trudno jej było ogarnąć, kogo spotkała.

Janek uśmiechnął się smutno i spuścił wzrok na swój napój.

– Przyznaję, nie była to miła zagrywka z mojej strony, ale miałem swoje powody.

– Byliśmy nierozłączną trójcą. Cokolwiek by to nie było, mogłeś nam powiedzieć.

– To nie była moja rzecz do opowiedzenia. Może kiedyś do tego wrócimy. Wyglądasz na zmartwioną. Mogę jakoś pomóc? – Mężczyzna szybko zmienił temat.

Ada się uśmiechnęła. Janek był zawsze najbardziej empatyczny z całej ich trójki. Nic dziwnego, że teraz ratował świat.

– Miałam ciężki przypadek. Jeszcze nigdy nie czułam się tak bezsilna i tak zła na to, w jakim świecie żyjemy. Popełniłam błąd. Prawie zabiłam człowieka – wyszeptała.

Kolega milczał, skubiąc brzeg papierowego kubka. W końcu spojrzał na nią ze zrozumieniem, jakie okazywali sobie lekarze.

– Jesteśmy tylko ludźmi. Choćbyśmy nie wiadomo jak próbowali się odciąć i brać wszystko na zimno, trafi się ten jeden przypadek, który zostanie z nami na zawsze. Może powinnaś sobie zrobić przerwę – odpowiedział.

Ada wzruszyła ramionami. Może Janek miał rację.

– Mam pomysł! – powiedział nagle mężczyzna. – Za dwa miesiące lecę do Afganistanu. Dołącz do nas. – Wyszczerzył się, a Ada spojrzała na niego, zdziwiona propozycją, która z każdą chwilą robiła się coraz bardziej interesująca. – Każda para znających się na medycynie rąk jest nam potrzebna. Szczerze mówiąc, dopiero na swojej pierwszej misji zrozumiałem, co to znaczy być lekarzem. Tutaj ten zawód wypala. Tam dodaje skrzydeł.

Janek wyciągnął z plecaka laptop i zaczął pokazywać koleżance zdjęcia z Sudanu. Pracował w ośrodku dla uchodźców, leczył ludzi z wirusem HIV. Pochwalił się nawet zdjęciem z dumnie trzymanym przez siebie noworodkiem, którego pomógł sprowadzić na świat.

– Zastanowię się nad tym.

– Tylko nie za długo. Musisz mieć komplet badań i szczepień oraz przejść moje ulubione szkolenie: „Zachowanie w sytuacjach ekstremalnych”. No wiesz: strzelanina, wzięcie zakładników i inne akcje.

– Nie boisz się? – Ada dopiła swoją herbatę i odstawiła kubek.

– Co ma być, to będzie. Afganistan to mój piąty wyjazd. I nie sądzę, że ostatni.

– Porozmawiam z moim lekarzem i dam ci znać. Ale teraz powinnam już wracać. Muszę się dowiedzieć, co z tym pacjentem, któremu podałam zły lek. – Ada westchnęła cicho i podniosła się z krzesła. – Miło było cię zobaczyć, Janku.

– Ciebie też. – Mężczyzna delikatnie przytulił Adę i odsunął się z uśmiechem na ustach. – Do zobaczenia.

Myśli dotyczące wyjazdu długo nie dawały Adzie spokoju. W zasadzie nic jej tutaj nie trzymało. Nie miała męża, dzieci, a swoją jedyną paprotkę niestety dawno ususzyła. Zanim jednak podjęła ostateczną decyzję, postanowiła skonsultować się ze swoim lekarzem prowadzącym.

Doktor Jabłoński widocznie się postarzał od ich pierwszego spotkania ponad piętnaście lat temu. Był już siwiejącym mężczyzną z małym brzuszkiem, ale jego humor pozostawał w dalszym ciągu taki sam.

– Ada! Miło cię widzieć! – powiedział, kiedy wsadziła głowę do jego gabinetu po skończonym dyżurze.

– Dzień dobry, doktorze, mogę zająć chwileczkę?

– Siadaj, dziecko, siadaj. Nie mam jeszcze pacjentów. Czy coś się stało? O ile mnie pamięć nie myli, coroczne badania miałaś w zeszłym miesiącu. Źle się czujesz? Połóż mi się tutaj. Zaraz to sprawdzimy.

– Nic się nie stało, czuję się dobrze. Przyszłam tylko po opinię medyczną. – Ada usiadła na kozetce i spojrzała na lekarza.

– Ale mi napędziłaś strachu. To w czym problem?

– Dostałam propozycję wyjazdu na misję. Mój znajomy pracuje dla Lekarzy bez Granic. Potrzebują tam ludzi.

Doktor Jabłoński zdjął okulary, położył je na stoliku i odchylił się w fotelu. Westchnął cicho, spoglądając z ciekawością na kobietę.

– Sama dobrze wiesz, że powinnaś unikać stresujących sytuacji, ale z drugiej strony masz silniejszy organizm niż niejeden młody człowiek, który do mnie przychodzi. Połóż się, to zrobię ci echo, skoro już tutaj jesteś.

Ada zdjęła z siebie fartuch i podkoszulek i ułożyła się na leżance, a doktor przysunął maszynę do USG. Wycisnął trochę zimnego żelu na jej klatkę piersiową i po chwili na ekranie ukazało się jej bijące serce. Lekarz w ciszy przyglądał się obrazowi z każdej strony, po czym wyłączył maszynę i podał kobiecie papierowy ręcznik, by mogła zetrzeć z siebie resztkę żelu.

– Serce masz jak dzwon. Nie wiem, jak ty to robisz, ale rzadko spotykam takie przypadki. Wszystkie badania w porządku, wyniki w normie. Nie widzę przeszkód. Tylko nie zapomnij o lekach.

Słowa lekarza sprawiły, że całe przedsięwzięcie stało się realne. W jej zasięgu. Poczuła, jak robi jej się lekko na sercu.

– Dziękuję, panie doktorze.

– Rozmawiałaś już z rodzicami?

– Jeszcze nie. Najpierw chciałam przyjść z tym do pana, żeby w razie czego podeprzeć się opinią medyczną.

Lekarz roześmiał się głośno.

– Wystawiłem ci zaświadczenie o braku przeciwwskazań. Po powrocie natychmiast chcę cię widzieć w gabinecie. Jakby się coś działo, możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy. A teraz zmykaj, bo mam zaraz pacjenta.

Ada jeszcze raz podziękowała lekarzowi i wyszła z gabinetu. Będzie musiała jakoś porozmawiać o tym z rodzicami. Zanim jednak to miało nastąpić, czekała ją jeszcze jedna poważna rozmowa.

W powietrzu unosił się sterylny zapach środka antyseptycznego. Ada wzięła głęboki oddech, próbując odzyskać panowanie nad sobą. Zapukała w lekko uchylone drzwi i weszła, gdy usłyszała głos doktora Chojnackiego zapraszającego ją do środka.

– Ordynatorze, chciał się pan ze mną widzieć. – Głos kobiety lekko zadrżał, ujawniając wrażliwość.

– Adrianno, proszę, usiądź. Musimy porozmawiać. – Mężczyzna podniósł głowę znad biurka, a na jego twarzy malowały się troska i surowość. Dziewczyna usiadła na krześle naprzeciwko ordynatora i splotła drżące dłonie. Unikając wzroku przełożonego. – Wiem, że miałaś trudny dzień – zaczął spokojnym, ale niezachwianym głosem. – Każda strata pacjenta, a zwłaszcza dziecka, jest traumatycznym przeżyciem.

Ada skinęła głową, czując ucisk w gardle na wspomnienie Zosi, która mimo największych wysiłków lekarki wymknęła się jej z rąk.

– Ale – kontynuował mężczyzna – poinformowano mnie, że później miał miejsce incydent. Pomyłka w leczeniu pacjenta, który jest uczulony na konkretny lek. Zapoznałem się z raportem o zdarzeniu. Błędy się zdarzają, szczególnie w stresującym środowisku takim jak oddział ratunkowy. Ale kiedy te błędy mogą kosztować życie pacjenta, to zupełnie inna sprawa.

Kobieta ponownie skinęła głową, a jej oczy napełniły się łzami.

– Wiem, doktorze. Nie potrafię nawet wyjaśnić, jak to się stało. Byłam tak skupiona na dziewczynie, której nie udało się uratować, i po prostu… straciłam koncentrację.

Ordynator pochylił się do przodu, a wyraz jego twarzy złagodniał.

– Rozumiem, że przechodziłaś przez traumę, Adrianno, ale nawet w najgorszych chwilach musimy dać z siebie wszystko. To duży ciężar, który dźwigamy jako pracownicy służby zdrowia. Nie wezwałem cię tu po to, żeby cię upominać, tylko żeby przypomnieć, że wszyscy popełniamy błędy. Definiuje nas dopiero to, jak się na nich uczymy.

– Wiem, że powinnam być bardziej skupiona i uważna. To się więcej nie powtórzy.

Doktor Chojnacki westchnął. Widać było jego zaniepokojenie.

– Adrianno, wierzę w twoje umiejętności jako lekarza. Widziałem, jak radzisz sobie pod presją. Widziałem troskę i poświęcenie, jakie okazujesz swoim pacjentom. Ale chcę, żebyś zrozumiała, że twoje samopoczucie emocjonalne jest równie ważne jak twoje umiejętności medyczne. SOR bywa wymagającym miejscem i w razie potrzeby możesz zwrócić się o pomoc.

Ada otarła łzę i wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.

– Dziękuję, doktorze.

Opuściła gabinet ordynatora z mieszanką emocji, ciężarem swoich błędów i stratą, ale w obliczu dramatu wciąż miała osoby, które w nią wierzyły, a ona była zdeterminowana, aby wyjść z tej ciemnej nocy jako silniejszy i odporniejszy lekarz.

Zabrała swoje rzeczy z dyżurki i po odbiciu karty wyszła ze szpitala. Chciała jak najszybciej znaleźć się w domu i zostawić dzisiejszy dzień za sobą. Pod domem rozdzwonił się jej telefon. Wygrzebała go z torebki w ostatniej chwili.

– Cześć, Wera. – Ada ucieszyła się, gdy spostrzegła, kto dzwoni, jednak w jej głos słychać było wyczerpanie emocjonującym dniem.

– Hej, w porządku? Brzmisz jakoś słabo – zmartwiła się dziewczyna.

– Tak, trudny dyżur – odparła Ada zdawkowo, nie chcąc obarczać przyjaciółki ciężarem.

– Rozumiem. Między pracą a tymi dwoma małymi draniami ostatnio ledwo mam czas na porządną rozmowę. – Głos Weroniki był zabarwiony zmęczeniem.

Ada zachichotała.

– Mogę sobie tylko wyobrażać. Skoro mowa o pracy, zgadnij, na kogo dzisiaj wpadłam.

– Na kogo? – Wera pisnęła. Jej zaciekawienie wzrosło.

– Janka. – Głos Ady stał się ponury.

Weronika w końcu się odezwała, przerywając tym samym krępującą chwilę ciszy:

– Żartujesz! Po tylu latach? Co on robił?

– Teraz pracuje dla Lekarzy bez Granic. Był na badaniach kontrolnych. Wyglądał na zmęczonego, ale spełnionego.

– Zawsze się zastanawiałam, dlaczego tak zniknął. – Wera zamyśliła się na moment.

– Nie mówił o tym, ale… – Ada się zacięła, przypomniawszy sobie wyraz twarzy przyjaciela. – Widać, że wciąż go to dręczy.

– Dziwne. Ale Lekarze bez Granic? To do niego bardzo podobne. Chciał naprawiać świat.

Ada pokiwała głową, mimo że przyjaciółka nie mogła tego zobaczyć.

– Tak, pod tym względem się nie zmienił. Złożył mi propozycję. – Lekarka przygryzła wargę, rzuciwszy słowa w eter.

– Bierz! – Przyjaciółka krzyknęła tak głośno, że Ada musiała odsunąć telefon od ucha.

– Nawet nie wiesz, o chodzi. A jakby to było coś nieprzyzwoitego? – prychnęła Ada zdziwiona reakcją Weroniki.

– Jaaasne. Ale niech ci będzie. Co to za propozycja?

– Żebym poleciała do Afganistanu z nim i Lekarzami bez Granic – niemalże wyszeptała. Zdała sobie sprawę, że stawało się to coraz bardziej realne.

– Jedź! Jedź! Jedź! – W samochodzie rozległ się kolejny pisk.

Jeszcze kilka i z pewnością ogłuchnę – stwierdziła w myślach Ada.

– Nie sądzisz, że powinnam to lepiej przemyśleć?

– A o czym tutaj myśleć? Jestem przekonana, że byłaś już nawet u lekarza zapytać o zgodę. Podświadomie podjęłaś już decyzję, tylko jeszcze to do ciebie nie dotarło. – Słowa Weroniki zabrzmiały tak poważnie i dorośle, że Ada uśmiechnęła się szeroko.

– Naprawdę tak uważasz?

– Uważam, że to propozycja nie do odrzucenia. Ale nie moje zdanie się tutaj liczy. Cokolwiek zdecydujesz, masz moje wsparcie.

– Dzięki, Wera.

– Kiedy wrócisz, koniecznie chcę o wszystkim usłyszeć! A teraz muszę kończyć, bo zaraz rozniosą mi dom. Buziaki! – Weronika pożegnała się z Adą, po czym zakończyła połączenie.

Kobieta oparła głowę o zagłówek i prychnęła, śmiejąc się. Rozmowa z przyjaciółką dodała jej skrzydeł, ale najtrudniejsze wciąż było przed nią.

Nadal siedziała w samochodzie zaparkowanym pod domem i próbowała odnaleźć w sobie siłę, żeby wejść do środka i powiedzieć rodzicom o swoich planach.

– Kochanie, zaraz korzenie zapuścisz. – Ojciec wyrwał ją z zamyślenia, stukając w szybę.

Jęknęła cicho i zabrawszy swoje rzeczy z siedzenia pasażera, udała się za ojcem do domu.

W środku jak zawsze pachniało świeżym ciastem drożdżowym. Rozkoszowała się przez chwilę zapachem unoszącym się przed wejściem do kuchni.

– Adusia! Siadaj, zaraz będzie obiad, na pewno jesteś głodna. – Matka ucałowała ją w oba policzki, oderwawszy się na moment od mieszania potrawy w garnku.

– Wykąpię się po dyżurze i za chwilę przyjdę.

Lekarka nie tylko chciała odwlec rozmowę w czasie, ale też cholernie potrzebowała zmyć z siebie miniony dzień. Najchętniej zrelaksowałaby się podczas gorącej kąpieli, ale matka z niecierpliwością wyczekiwała jej na obiedzie, więc musiała się zadowolić szybkim prysznicem. Zawinęła mokre włosy w koka na czubku głowy, ubrała miękkie dresy i zeszła na dół. Matka postawiła przed nią miskę parującego rosołu.

– Jak się czujesz? Kiepskie ciśnienie dzisiaj. Nic cię nie boli?

– Wszystko jest w porządku. Badania kontrolne też są w normie. Możemy porozmawiać o czymś innym? Chciałam wam o czymś powiedzieć. – Ada odłożyła łyżkę na stół i wzięła głęboki oddech.

– Jesteś w ciąży? – pisnęła matka, a ojciec opluł się zupą.

– Nie, mamo. Nie jestem w ciąży.– Kobieta schowała twarz w dłonie, bezgłośnie jęcząc.

– Nie wiemy nic o twoim życiu, nie poznaliśmy żadnego twojego chłopaka. Zaszyłaś się w swojej skorupce. Tylko praca i praca.

– Mamo!

– Kasiu, daj dziewczynie dojść do głosu. – Ojciec lekko ścisnął dłoń żony leżącą na stole.

– Dzięki, tato. Spotkałam dzisiaj Janka. Mojego przyjaciela ze studiów.

– Pamiętam Janka. Świetny chłopak, mogłabyś coś zadziałać, młodsza się nie robisz.

– Mamo!

– Dobrze, już. – Kobieta uniosła w ręce w geście poddania.

– Pracuje dla Lekarzy bez Granic. Zaproponował mi współpracę. Za dwa miesiące wyjeżdżam do Afganistanu, żeby pomóc w tamtejszych szpitalach – wyrzuciła z siebie Ada na jednym oddechu i zaczęła wypatrywać reakcji na twarzach rodziców.

Przez chwilę siedzieli w kompletnej ciszy, dopóki matka nie wstała od stołu, odsuwając krzesło ze zgrzytem.

– Po moim trupie – oznajmiła i wyszła z kuchni.

Ada odetchnęła głęboko i potarła twarz dłońmi.

– Wiesz, co robisz? – zapytał cicho ojciec, spoglądając na córkę zatroskanym wzrokiem.

– Tak. Potrzebuję tego. Muszę to zrobić.

– Dobrze. Dokończ zupę. Porozmawiam z mamą. – Mężczyzna wstał i udał się za swoją żoną.

Ada skończyła jeść i umyła po sobie talerz. Tata wrócił sam po dłuższej chwili.

– Mama potrzebuje chwili, żeby to przyswoić. Trudno jej zaakceptować to, że jesteś dorosła i samodzielna. Twoja choroba odcisnęła na niej piętno. W pewnym momencie zaczęła tracić wiarę w to, że będziemy mogli zobaczyć, jak dorastasz.

– Tato, mam prawie trzydzieści lat. Od dziesięciu jestem zdrowa. Nie chcę być już niewolnikiem swojej choroby. Przechodzę wszystkie testy i badania. Pracuję i wiodę normalne życie. Nawet doktor Jabłoński wydał zgodę na mój wyjazd. – Położyła na stole zaświadczenie, które wcześniej schowała do kieszeni dresów.

– Wiesz, że nie o to tutaj chodzi.

– To wytłumacz mi, proszę, o co. Bo to ja miałam chore serce. Ja musiałam się pogodzić z tym, że prawdopodobnie nie pójdę na studia, nie będę podróżować, że się nie zakocham czy nie założę rodziny. Ale dostałam od losu, od Boga, drugą szansę i chcę ją wykorzystać, a przede wszystkim chcę być dla tych ludzi tym, co sama otrzymałam. Darem, szansą. Czasami jedyną, wyproszoną.

– Musisz nas zrozumieć.

– Staram się. Mimo wszystko zrobię to tak czy inaczej.

– Zawsze byłaś uparta. – Ojciec uśmiechnął się nostalgicznie do wspomnień, jednak przez jego twarz przemknął cień bólu.

– Ciekawe, po kim to mam – odparła Ada. Zabrała torebkę wraz z kluczykami i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.

Kręciła się po mieście bez celu. Trudno kłócić się z rodzicami, z którymi się mieszka. Późnym wieczorem wróciła do domu z kilkoma torbami zakupów i niezdrowym jedzeniem. W pomieszczeniach panowała cisza. Przemknęła więc do swojego pokoju, by przygotować się na jutrzejszy dyżur.

Od następnego ranka zaczęły się ciche dni. Ojciec udawał, że nic się nie wydarzyło. Rozmawiali z Adą na błahe tematy, nie poruszając tematu wyjazdu. Matka natomiast wyraźnie się obraziła. Nie odpowiedziała na powitanie córki i nie zamieniła z nią ani słowa. Dziewczyna jednak nie miała zamiaru tego zmieniać. Czegokolwiek by nie powiedziała, i tak niczego by to nie zmieniło.

– Ado, ktoś na ciebie czeka w rejestracji. – Jedna z pielęgniarek zajrzała do dyżurki lekarzy, by przekazać informację.

– Jasne, już idę.

Lekarka skończyła uzupełniać ostatnią kartę pacjenta i wyszła na korytarz. W rejestracji czekał na nią starszy mężczyzna w mundurze wojskowym.

– Cześć, wujku. – Ada uśmiechnęła się na widok brata swojej mamy, ale momentalnie zbladła. – A co ty tutaj robisz? Źle się czujesz? – zapytała, oglądając mężczyznę z każdej strony.

– Nic mi nie jest – odpowiedział, chwytając ją za ręce. Interwencja. Mogła się tego spodziewać. – Przyszedłem się z Tobą zobaczyć. Twoja matka od kilku dni płacze, krzyczy i grozi, że jeśli nie wybiję ci z głowy tego wyjazdu, mam jej się więcej na oczy nie pokazywać. Na miłość boską, dziecko, Afganistan?

– Podjęłam już decyzję. Lekarze bez Granic potrzebują ludzi do nowego szpitala. Wszystko już załatwione. Muszę tylko potwierdzić datę wyjazdu.

– Kochanie, to nie jest miejsce dla ciebie. Jesteście zdani tylko na siebie. A Lekarze bez Granic owszem, robią dużo dobrego, ale tam wydadzą was za kromkę chleba. Nie mówię tego, bo uważam, że nie dasz sobie rady. Już wiele razy nam udowodniłaś, że jesteś silna. Chodzi o to, że już raz prawie cię straciliśmy. Nie wiem, czy twoi rodzice mają siłę na więcej.

– Wujku…

– Wiem, że jesteś uparta jak twoja matka. Jak sobie coś postanowisz, to tak będzie i koniec. Ale czasem warto posłuchać starszych.

– Potrzebuję tego. Oni potrzebują mnie, a ja potrzebuję ich.

Ada liczyła na to, że jej wyjaśnienia trafią do wujka. Nie mogła mu zdradzić prawdziwego powodu swojej nagłej decyzji. Gdyby wujek Grzesiek dowiedział się o Zosi i o tym, jak ta sytuacja wpłynęła na jego siostrzenicę, zrobiłby wszystko, żeby wybić jej ten wyjazd z głowy.

– W porządku. Zostawiłem sobie to na koniec, jakby żaden z moich poprzednich argumentów nie zadziałał. Kompromis. Za kilka tygodni wysyłam oddział wspierający do amerykańskiej bazy w Ghazni, mogłabyś lecieć z nimi jako lekarz cywilny. Nasi żołnierze często współpracują z zespołami miejscowych medyków. Zaopatrujemy lokalne szpitale, szkolimy personel. Przynajmniej dostaniesz dach nad głową i będziesz bezpieczna. – Mężczyzna popatrzył na nią błagalnym wzrokiem.

– Dobrze. Zgoda – odpowiedziała.

Widać było, że wujkowi wyraźnie ulżyło, kiedy to usłyszał.

– Przyjdź do mnie w tygodniu, jak znajdziesz chwilę. Ustalimy szczegóły. A teraz już cię nie zatrzymuję. Na pewno masz dużo pracy. – Pożegnał się z Adą buziakiem w policzek, po czym wyszedł ze szpitala.