Niebezpieczne żądze - Monika Hołyk-Arora - ebook + audiobook

Niebezpieczne żądze ebook i audiobook

Monika Hołyk-Arora

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Świat Madeleine Smith to świat luksusu, niezwykłych podróży i wielkich pieniędzy. To też gorący, często wyuzdany seks oraz chęć czerpania z życia pełnymi garściami. Wydaje się, że kobieta zgarnęła główną pulę w loterii przeznaczenia – odniosła niekwestionowany sukces zawodowy, spotyka się z przystojnym właścicielem kilku restauracji i spełnia kolejne, również te szalone marzenia.
Jeden niepozorny flirt z niebezpiecznym mężczyzną zmieni wszystko, narażając nie tylko ją samą, ale też ludzi z jej otoczenia. Wzgardzony niedoszły kochanek poruszy niebo i ziemię, przy okazji budząc ze snu demony przeszłości, nie tylko po to, aby się zemścić, ale również zdobyć jedyną kobietę, która powiedziała mu „NIE”.
Czy w całym tym zamieszaniu Madeleine odnajdzie prawdziwą miłość, a może ugnie się pod wpływem okoliczności, zatracając nie tylko samą siebie, ale również nadzieję na szczęśliwe zakończenie?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 300

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 43 min

Lektor:

Oceny
4,2 (6 ocen)
3
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Fiba1

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa polecam
00

Popularność




© Copyright by Monika Hołyk-Arora & e-bookowo

Redakcja i korekta: e-bookowo, Wioletta Krzyżańska

Skład i łamanie: Ilona Dobijańska

Projekt okładki: Monika Hołyk-Arora

 

 

ISBN: 978-83-8166-244-4

 

 

Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo

www.e-bookowo.pl

Kontakt: [email protected]

 

 

 

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione

Wydanie I 2021

Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa

 

 

Patronat medialny:

Rozdział 1

Jestem kobietą, którą się podziwia albo nienawidzi. I nic w tychsłowach nie jest samochwalstwem. Dlaczego? Nie wiem, ale od ostatnich dwóch lat wywołuję w ludziach jedynie skrajne emocje, zupełnie jakby nie tliła się w nich żadna iskierka wyważenia. Tak naprawdę ani mnie to ziębi, ani grzeje, więc nie zamierzam poświęcać żadnej z chwil mojego życia, aby się nad tym dłużej zastanawiać. Muszę przecież przygotować się na nadchodzący wieczór.

Bez chwili zawahania zerknęłam w kierunku ogromnego lustra, wiszącego na jednej ze ścian sypialni. Gdyby nie fakt, iż zobaczyłam w nim własne odbicie, pewnie uznałabym, że podziwiam modelkę z Instagrama albo gwiazdę Hollywood, na którą nieustannie polują żądni sensacji paparazzi. Uśmiechnęłam się lekko do wizerunku samej siebie, odbijającego się w kryształowej tafli, jednocześnie wspominając, jak daleką drogę przeszłam w swoim życiu, by znaleźć się w miejscu, w którym byłam obecnie. Nieważne, to ani czas, ani miejsce na tego typu rozważania.

Ostatni raz, bardziej dla zasady niż z potrzeby, przeczesałam szczotką, która leżała na toaletce, grube pasma sięgających łopatek ciemnych włosów. Lekko opalona skóra szyi oraz dekoltu doskonale podkreśliła ich rozjaśnione do popielatego blondu końcówki. Wielkie, niebieskoszare oczy, powiększone dodatkowo przez delikatny makijaż, zdawały się dominować nad resztą twarzy. Drobne, chociaż pełne usta, pociągnięte szminką w kolorze kawy z mlekiem, harmonijnie uzupełniły całość.

Z zadowoleniem stwierdziłam, że mała czarna o nowoczesnym kroju doskonale podkreśliła wszystkie zalety mojej sylwetki, jednocześnie idealnie maskując ewentualne niedoskonałości. Podsumowując – ten, kto stwierdził, że czterdziestka to nowa dwudziestka, z pewnością miał na myśli mnie i kobiety mi podobne.

Bez dalszej zwłoki ruszyłam w kierunku wyjścia, a odgłos obcasów odbijających się od kamiennej posadzki mieszkania, które zajmowałam, zdawał się wybijać rytm, w jakim biło moje serce.

To mój wieczór i zamierzam uczynić wszystko, co w mojej mocy, aby był niezapomniany – pomyślałam, zamykając za sobą drzwi.

#

– Tytuł „Fotografa roku magazynu Travel Lux” zdobywa... – prowadząca galę, hiszpańska aktorka Penelope Fernandez, zrobiła dramatyczną pauzę, wywołując tym samym wstrzymanie oddechów większości obecnych osób. – ...Madeleine Smith!

Cisza wypełniająca przez moment ogromną salę bankietową, przemieniła się nagle w burzę oklasków odbijających się echem od ścian oraz ogromnych okien, wychodzących na elegancki i zadbany ogród miejscowego klubu golfowego.

Przymknęłam na chwilę powieki, nie bardzo wierząc, że faktycznie wybrano właśnie mnie. Miałam ochotę śmiać się i skakać niczym mała dziewczynka, krzycząc przy tym triumfalne: „Tak! Tak! Tak!”.

Nie zrobiłam tego jednak. Jak na poważną czterdziestolatkę przystało, opanowałam tę spontaniczną reakcję. Nieświadomie jednak ujęłam twarz w dłonie, chcąc poczuć pod opuszkami palców własną skórę. Był to jedyny sposób na sprawdzenie, czy nie jest to aby sen. Zapomniałam nawet, iż mogę tak zrujnować idealny wieczorowy makijaż.

Co prawda spodziewałam się tego wyróżnienia, ba, nawet go oczekiwałam, ale czym innym było marzenie, nawet to znajdujące się niemal na wyciągnięcie ręki, a czym innym fakt dokonany!

Byłam jak sparaliżowana. Jakaś część mnie po prostu nadal nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało. Wstałam jednak z krzesła, ostatni raz ściskając dłoń mojego towarzysza, po czym ruszyłam w kierunku podium. Idąc przed siebie niepewnym krokiem, starałam się opanować ogromną falę emocji, która nagle rozszalała się w mojej duszy. Radość, niedowierzanie, ale też nadzieja i nadchodząca pewność siebie. To wszystko przeplatało się ze sobą, tworząc mieszankę wybuchową, która jak najlepszy szampan uderzyła mi do głowy.

Trudno uwierzyć, że jeszcze nieco ponad cztery lata temu przymierałam głodem, walcząc jednocześnie z depresją, a dziś moje nazwisko, co prawda po byłym mężu, miało znaleźć się na ustach wszystkich liczących się zarówno w branży turystycznej, jak i fotograficznej.

Wzięłam głęboki wdech, próbując w ten sposób opanować nieco rozszalałą akcję serca, po czym z uśmiechem wkroczyłam na pierwszy ze schodków prowadzących na scenę. W jednej sekundzie znalazłam się w świetle reflektorów, stając się obiektem fotografowanym przez innych. Pamiętając stereotypową zasadę, że kamera „dodaje” dziesięć kilogramów, w ostatniej chwili, tak na wszelki wypadek, zdecydowałam się mocno wciągnąć brzuch.

Miałam wrażenie, że brawa trwają bez końca, zagłuszając wszelkie inne dźwięki, w tym głośne gratulacje raz po raz wykrzykiwane przez znajomych z branży. Onieśmielona całą tą uwagą na moment zamarłam, wyczekując chwili, w której będę mogła wypowiedzieć kilka słów, zapobiegawczo przygotowanych nieco wcześniej.

Oklaski ucichły, a setki wpatrzonych we mnie oczu zdawały się wyczekiwać momentu, w którym zabiorę głos. Nerwowo przełknęłam ślinę, po czym opanowując nerwy, przemówiłam:

– Chcę podziękować za to ogromne wyróżnienie, ale też pokładaną we mnie wiarę oraz daną kiedyś szansę. Ta nagroda jest dla mnie spełnieniem marzeń, ale również rezultatem niezliczonych godzin spędzonych z aparatem w dłoni. Wkroczyłam w środowisko fotografów dosyć późno i wielokrotnie słyszałam, że nie uda mi się znaleźć w czołówce. Przyznany mi tytuł „Fotografa roku” zdecydowanie temu przeczy! To wyróżnienie dedykuję wszystkim kobietom, które mają skryte marzenia i boją się je zrealizować! Pamiętajcie: nie dajcie sobie wmówić, że jest za późno! Ciężką pracą i uporem możecie osiągnąć wszystko!

Uśmiechnęłam się promiennie, jednocześnie podkreślając tym gestem fakt, iż nie mam nic więcej do dodania. Brawa rozległy się na nowo, a olśniewająco piękna gwiazda hiszpańskiego kina wręczyła mi kryształową statuetkę. Ciężar tego, na pierwszy rzut oka niewielkiego przedmiotu, trochę mnie zaskoczył, ale szybko zamaskowałam ewentualne niepożądane emocje, niemal nieświadomie przywołując na twarz wyraz szczęścia.

Unosząc nagrodę nieco ponad głowę w geście wiktorii, ukłoniłam się lekko, starając się zachować równowagę mimo zdecydowanie zbyt wysokich obcasów. Cieszyłam się nie tylko z wygranej, ale też przesłania, jakie zawarłam w krótkiej mowie. Jeśli moje słowa wpłyną pozytywnie na chociażby jedną, zagubioną kobietę, to swoją misję uznam za wypełnioną. Nie od dziś wiadomo, że przedstawicielki płci pięknej powinny bardziej w siebie wierzyć. Wbrew pozorom naprawdę mało sytuacji jest bez wyjścia, a koło fortuny, przy niewielkiej nawet pomocy, może się obrócić na korzyść w mgnieniu oka.

Blask fleszy oślepił mnie na moment, ale nie przestając się uśmiechać, cierpliwie pozowałam kolegom po fachu, wiedząc, że już jutro te fotografie ukażą się w wydaniach internetowych branżowych magazynów, a później także w papierowej edycji „Travel Lux”.

Zaczęłam swobodnie oddychać dopiero w momencie, kiedy koordynatorka całej gali dyskretnie dała mi znać, iż mogę opuścić scenę i spokojnie wrócić do swojego stolika. Chociaż słowo „spokojnie” w tym przypadku byłoby zdecydowanie dużym niedopowiedzeniem. Dosłownie co krok ktoś mnie zatrzymywał, składając kolejne gratulacje, życzenia dalszych sukcesów, ale także oferując niespodziewane propozycje zawodowe. Tych ostatnich oczywiście nie odrzucałam, prosząc o kontakt z asystentką nadzorującą mój grafik.

To był mój wieczór! A co najważniejsze, dopiero się zaczynał!

Zerknęłam nieco tęsknie w stronę towarzyszącego mi Antonio Pereza, cierpliwie oczekującego mego powrotu. Jego ciepłe, brązowe oczy cały czas wpatrywały się we mnie, obiecując bezgłośnie nieziemskie rozkosze mające zwieńczyć nie tylko wieczór, ale i mój sukces.

Czując dreszczyk emocji, podniecenie, ale też siłę, którą potrafi odkryć w sobie jedynie kobieta prawdziwie pożądana przez mężczyznę, przytaknęłam bezwiednie kolejnemu już rozmówcy, skupiając się na czymś zupełnie innym. Mój wzrok, ale i myśli raz po raz uciekały w kierunku przystojnego bruneta, który kilkanaście minut wcześniej wyszeptał bezgłośnie:

– Dziś spełnię jedną z twoich fantazji, cariño.

Zrobił to z premedytacją, dosłownie ułamki sekund przed ogłoszeniem wyników plebiscytu, nie dając mi tym samym żadnych szans na zgłębienie tego jakże zajmującego tematu. Zawsze mi to robił, budując w ten sposób napięcie iskrzące między nami niemal bez przerwy.

Poświęcając tym przebrzmiałym słowom całą swoją uwagę, przestałam słuchać starszego mężczyzny, który tymczasem skończył mówić i wyraźnie oczekiwał mojej odpowiedzi.

– Przepraszam, tak dużo dzieje się tego wieczoru... Nagroda jest dla mnie ogromną niespodzianką... Mógłby pan powtórzyć? Chyba niezbyt dokładnie zrozumiałam pańską propozycję – rzekłam nieco nieskładnie i wymijająco, mając nadzieję, że chwilowe rozproszenie nie okaże się brzemienne w skutkach.

– To zrozumiałe – odpowiedział lekkim tonem, uśmiechając się przy tym. – Najlepiej będzie, jeśli po prostu skontaktuję się z panią w późniejszym czasie, kiedy emocje nieco opadną i będziemy mogli spokojnie porozmawiać.

– Dziękuję bardzo za wyrozumiałość – szepnęłam szczerze wdzięczna, marząc jednocześnie o kieliszku czegoś mocniejszego, co mogłoby, chociażby chwilowo, opanować moje rozedrgane serce.

– Ależ nie ma za co! Jeszcze raz gratuluję wyjątkowego wyróżnienia!

– Dziękuję – szepnęłam, nie wiedząc, ile razy te słowa padły z moich ust w ostatnich kilkunastu minutach.

Tak naprawdę powinnam była nagrać je na dyktafon i niemal nieustannie odtwarzać, aby zyskać szansę wyrażenia swojej wdzięczności wszystkim, którzy przez moment chcieli ze mną porozmawiać. Starałam się obdarzyć uśmiechem i miłym słowem każdego, kto postanowił osobiście mi pogratulować.

Od stolika, przy którym cierpliwie czekał mój przyjaciel, dzieliły mnie już zaledwie niecałe dwa metry i trzy osoby, z którymi musiałam wymienić chociażby grzecznościowe uprzejmości. Słuchając kolejnych gratulacji, uśmiechnęłam się lekko, po czym otworzyłam usta, by coś odpowiedzieć i właśnie wtedy poczułam, że moje struny głosowe całkowicie odmówiły współpracy. Zamiast zrozumiałych dźwięków zaczęły wydawać z siebie jakieś nierozpoznawalne skrzeki, w niczym nieprzypominające słów.

Odkaszlnęłam nerwowo, mając nadzieję, że to chociaż chwilowo przywróci mi normalny głos, ale niestety przeliczyłam się. Na szczęście Antonio szybko ruszył mi z pomocą. Już po chwili znalazł się przy mnie, usłużnie podając kieliszek wypełniony szampanem. Jeden drobny łyk szlachetnego płynu, który połaskotał bąbelkami moje podniebienie oraz kubki smakowe, wystarczył, aby nawilżyć wyschnięte gardło.

Z przepraszającą miną pożegnałam swojego ostatniego rozmówcę, po czym wsparta na ramieniu przystojnego Hiszpana, ruszyłam w kierunku krzesła, mając nadzieję na chociażby chwilę odpoczynku. Nigdy nie sądziłam, że sukces może być tak męczący. Przynajmniej w tej końcowej fazie „spijania śmietanki”, na którą pracowało się tak długo i ciężko.

– Oszczędzaj siły na później – usłyszałam tuż przy swoim uchu.

Zerknęłam w brązowe oczy mężczyzny, którego w innych okolicznościach z pewnością mogłabym pokochać miłością szczerą i prawdziwą. W końcu był jednym z najlepszych przedstawicieli tak zwanej płci brzydkiej, jakiego zdarzyło mi się poznać. Niestety, moje serce dawno temu zostało sprezentowane komuś innemu.

– Antonio, naprawdę nie powinieneś w ten sposób mnie rozpraszać! – upomniałam go pół żartem, pół serio. – Nie dziś! Nie w sytuacji, gdy niemal każdy chce ze mną porozmawiać, a od efektu tych rozmów może zależeć moja przyszłość.

Objął mnie delikatnie ramieniem, jednocześnie uśmiechając się promiennie do fotografa, który dosłownie znikąd pojawił się obok nas. Wsparta na tym silnym mężczyźnie, należącym do mnie jedynie w niewielkiej części, poczułam się szczęśliwą oraz spełnioną kobietą sukcesu.

#

Obserwowałam z niemałym zaskoczeniem, ale też dreszczykiem emocji, jak Antonio wjeżdża na podziemny parking nieznanego mi apartamentowca w okolicach Poblenou. Żadne z nas nie mieszkało w tej części Barcelony, dlatego też nie bardzo wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. Intuicja podpowiadała mi jednak, że to właśnie tutaj spełni się jedna z moich fantazji. Ciekawe tylko która.

– Nie zapytasz o nic? – Zainteresował się z zawadiackim uśmiechem na ustach, obserwując moją rekcję.

– Jeśli będziesz chciał mi coś powiedzieć, to po prostu to zrobisz. Nie mam więc wyjścia i cierpliwie czekam.

Nie przestając krążyć po parkingu, w poszukiwaniu wolnego miejsca postojowego, na chwilę spojrzał na mnie, unosząc przy tym jedną z brwi.

– To coś nowego: ty i cierpliwość. Szczerze mówiąc, zaskoczyłaś mnie.

– Chyba o to właśnie chodzi. – Zaśmiałam się lekko. – By zawsze trzymać w zanadrzu kolejną niespodziankę!

Wnętrze auta wypełniło się dobrze mi znanym śmiechem. Sam ten dźwięk spowodował, że poczułam się szczęśliwa, chociaż po wydarzeniach w klubie golfowym wydawało mi się, że nie można już być bardziej ukontentowanym. To zaskakujące, jak dwoje ludzi pokiereszowanych przez los może stworzyć własną namiastkę nieba, nie wspominając przy tym ani słowa o miłości.

Pogrążona w świecie własnych myśli nawet nie zauważyłam, że Antonio zaparkował auto i wyłączył silnik. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, chociaż była ona spowodowana odmiennymi czynnikami. Kuląc się na wygodnym fotelu pasażera, pomyślałam, że poznanie mojego towarzysza było jednym z najłaskawszych zrządzeń losu.

– Cariño, zanim wysiądziesz... – zamruczał swoim gardłowym głosem, sprawiając, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. – Ten wieczór jest moim prezentem, dlatego proszę, nie protestuj! Po prostu daj się ponieść fali i ciesz się chwilą.

Spojrzałam na niego nieco zdezorientowana. Po takim wstępie nie byłam pewna, czego powinnam się spodziewać.

– Ufasz mi? – spytał ledwo słyszalnym głosem, gładząc przy tym jeden z moich policzków.

– Co to za pytanie? – udałam oburzoną, ale nagle, pod wpływem jakiegoś wewnętrznego impulsu, zrezygnowałam z tej kobiecej gierki. – Oczywiście, że tak! – odparłam szczerze. – Inaczej by mnie tu nie było!

– Więc po prostu pozwól mi rozegrać to tak, jak sobie zaplanowałem. Proszę, otwórz schowek i wyjmij z niego to, co tam znajdziesz.

Bez chwili zwłoki wykonałam jego polecenie, zastanawiając się, co kryje się we wnętrzu aksamitnego puzderka, przypominającego eleganckie opakowania używane w sklepach jubilerskich. Czyżby zamierzał sprezentować mi jakiś drogocenny drobiazg? Miałam nadzieję, że nie, w końcu i tak rozpieszczał mnie ponad miarę. Zresztą nie miałam ochoty korzystać z jego pieniędzy – te zarabiane przeze mnie w zupełności mi wystarczały.

– Antonio – wyszeptałam niepewnie.

– To nie to, co myślisz – zapewnił mnie. – Nie znajdziesz tam ani złota, ani diamentów... Przynajmniej nie tym razem – dodał na koniec zaczepnie.

– Zatem cóż takiego tam ukryłeś?

Jego tajemniczość coraz bardziej mnie intrygowała, wzbudzając jednocześnie dreszczyk podniecenia. Intuicja napędzana jego wcześniejszą obietnicą podpowiadała mi, że dzisiejszego wieczora na pewno nie będę „grzeczną dziewczynką”. Taka wizja zdecydowanie mi odpowiadała.

– Dlaczego po prostu nie zajrzysz i sama się nie przekonasz? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie.

Lubił mnie w ten sposób prowokować, a ja za każdym razem wpadałam w tę samą pułapkę, dając się zapędzić w narożnik naszego słownego ringu.

– To by było zbyt proste, zresztą, czemu miałabym psuć ci całą zabawę? – odparowałam po chwili namysłu, dowodząc, że tym razem tak szybko ze mną nie wygra. Dla podkreślenia wagi swoich słów podałam mu trzymane przeze mnie pudełko.

Roześmiał się, co odczytałam jako akt kapitulacji.

– Skoro tak to chcesz rozegrać... Zgoda! Otworzymy je dopiero w windzie.

Mówiąc to, dosłownie wyskoczył z auta i zanim zdążyłam zareagować, obszedł samochód, otworzył moje drzwi, po czym jak zwykle podał mi swoją pomocną dłoń.

– Gentleman... – skwitowałam, wysiadając z audi i lekko się przy tym uśmiechając. – Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.

– Skoro są idealne, to po co je zmieniać?

Objął mnie lekko w talii, popychając we wskazanym przez siebie kierunku. Poczułam przyjemne ciepło wynikające z kojącego dotyku i kontaktu z drugim człowiekiem. Jednocześnie odnotowałam narastające we mnie pożądanie. Wydarzenia wieczoru, adrenalina wciąż krążąca w żyłach i przystojny mężczyzna u boku stanowiły mieszankę wybuchową.

Wsiadając do windy, bez wahania wcisnął przycisk wskazujący najwyższe piętro budynku, po czym otworzył aksamitne puzderko, ukazując czarną, jedwabną przepaskę na oczy. Szczerze mówiąc, na kilka sekund dosłownie odebrało mi mowę. Nie miałam pojęcia, jak skomentować przedmiot, który wziął do ręki, jednocześnie chowając opakowanie w kieszeni marynarki.

– Czyżbyś ostatnimi czasy nadrobił zaległości czytelnicze i chciał wypróbować kilka sztuczek Greya? – spytałam w końcu, próbując przerwać ciszę, która nagle zapanowała między nami.

– Wiedziałem, że rzucisz tego typu komentarzem – zaśmiał się lekko, udowadniając, jak dobrze zdążył mnie poznać przez niemal rok naszej znajomości. – Ale wierz mi, żadne baty, kneble, uprzęże czy kajdanki nie zostaną dziś użyte. Jednak jeśli kiedyś, w przyszłości...

– Zdecydowanie NIE! – przerwałam mu w pół zdania.

Zaśmiał się jeszcze głośniej, a był to ten rodzaj śmiechu, który kipi szczęściem i zaraża nim wszystkich wkoło. Odpowiedziałam mu tym samym, jednocześnie wyciągając dłoń po przepaskę. Nie chciałam tego powiedzieć głośno, ale coraz bardziej intrygowała mnie jego niespodzianka. Do tego stopnia, iż pragnęłam jak najszybciej przystąpić do jej realizacji.

Pokręcił przecząco głową, po czym stając za mną, po prostu sam zakrył materiałem moje oczy.

– Teraz jesteś zdana na moją łaskę – szepnął zachrypniętym głosem tuż przy moim uchu. – Dlatego jeszcze raz proszę, zaufaj mi. Jestem pewien, że ci się spodoba.

– Nie obiecuj czegoś na wyrost, bo właśnie potęgujesz moje oczekiwania!

Nie wyprowadził słownej kontry, zamiast tego złożył na mojej szyi delikatny pocałunek, który jeszcze bardziej rozpalił nie tylko narastające we mnie pragnienia, ale też wyobraźnię. Jego ciepłe, ale jednocześnie silne i wymagające usta przez ułamek sekundy pieściły moją skórę.

Doznanie to było niezwykłe. Przez stratę możliwości widzenia starałam się skupić na pozostałych zmysłach, zdających się wyostrzać bardziej niż zwykle.

Delikatny szum windy ustał, a kabina zatrzymała się. Drzwi rozsunęły się bezszelestnie. Mężczyzna stojący za mną pchnął mnie lekko w stronę wyjścia. Ponownie poczułam zapach jego wody toaletowej, którą sama dla niego wybrałam jakiś czas temu. Kojarzyła mi się ze zmysłową, korzenną nutą oraz intensywnym aromatem ambry, zachowując świeżość i tajemniczość. Z przyjemnością wzięłam głębszy wdech, rozkoszując się tą, zdecydowanie męską, wonią.

Ruszyliśmy korytarzem, a obcasy moich butów wystukiwały rytm kroków na kamiennej posadzce. Przyśpieszony oddech zdradzał, że jego podniecenie również narasta. Świadomość ta dodała mi pewności siebie. Mimo że nic nie widziałam, to ja miałam władzę.

Pokonując kolejne metry, zaczęłam lekko kołysać biodrami, chcąc jeszcze bardziej go sprowokować. Na efekty nie musiałam długo czekać. Po tym, jak na moment wstrzymał powietrze, po czym głośno wypuścił je z płuc, doszłam do wniosku, że osiągnęłam zamierzony efekt. Uśmiechnęłam się lekko do samej siebie.

Rozdział 2

Kiedy Antonio zamknął za nami drzwi, prawdopodobnie należące do jakiegoś apartamentu, poczułam jego dłonie na swoim ciele, a po chwili poszybowałam w powietrzu! I nie mam tu na myśli jakichś ulotnych metafor rodem z wiktoriańskiego romansu. On po prostu wziął mnie na ręce, idąc jednocześnie w sobie tylko znanym kierunku. Po pokonaniu kilkunastu metrów poczułam, jak trzymający mnie w objęciach mężczyzna delikatnie się pochyla. W sekundzie zetknęłam się z przyjemnym chłodem atłasowej pościeli, tak bardzo kontrastującym z moją rozgrzaną skórą. Westchnęłam cicho, demonstrując w ten sposób swoje rozczarowanie, ale również ogarniający mnie dreszcz emocji.

Nic nie odpowiedział, jedynie zaśmiał się lekko. Już miałam to skomentować, gdy poczułam jak materac lekko ugina się tuż obok mnie pod jego ciężarem.

– Myślałam, że już nigdy do mnie nie dołączysz – szepnęłam, po omacku próbując szukać znajomego męskiego ciała.

Chwycił moje dłonie za nadgarstki, po czym ułożył je nad moją głową.

– Na razie masz zakaz dotykania – szepnął, przysuwając się bliżej mnie. – Chcę, abyś w pełni skoncentrowała się na odczuwaniu.

Jego rozgrzane usta delikatnie musnęły moją szyję, zapowiadając czekające mnie rozkosze. Mimowolnie przesunęłam się w jego kierunku, ale on w odpowiedzi odsunął się lekko. Jęknęłam zawiedziona. Podekscytowanie buzujące w moich żyłach domagało się jak najszybszego spełnienia.

– Maddie, Maddie, Maddie – mruczał moje imię wprost do ucha. – Nie psuj zabawy, przecież mamy przed sobą całą noc.

Jego wargi delikatnie przyssały się do skóry tuż poniżej linii szczęki, rozpoczynając słodką torturę. Drażnił, pieścił, kusił. Pragnienie narastające przez całą drogę tutaj zaczynało być nie do zniesienia. Dzięki zasłoniętym oczom jeszcze intensywniej niż zwykle odczuwałam jego dotyk, jednocześnie irytując się, że tak wolno posuwa się naprzód. Byłam gotowa i jak najszybciej chciałam poczuć go w sobie. Zamruczałam lekko. Spragniona pocałunku nie miałam czym zająć własnych ust.

W odpowiedzi na ten cichy dźwięk, jego język niespodziewanie wtargnął między moje lekko uchylone wargi, łącząc się z moim w dzikim tańcu namiętności. Zapominając o zakazie dotykania, chwyciłam jego twarz w dłonie, aby pogłębić pocałunek, poczuć jego siłę. Wijąc się na atłasowej pościeli, bezgłośnie błagałam o więcej. Trwało to chwilę, a może całą wieczność, sama nie wiem. W pewnym momencie mój kochanek po prostu oderwał się ode mnie, jakby bojąc się, że za moment sam straci kontrolę nad całą sytuacją.

– Nie warto zaczynać tego posiłku od deseru – upomniał mnie żartobliwie, jednocześnie gładząc jedną z moich piersi, okrytych zarówno bielizną, jak i cienkim materiałem sukienki.

W odpowiedzi na tę jawną prowokację nieświadomie wygięłam ciało w łuk, pragnąc zintensyfikować doznania towarzyszące tej pieszczocie.

– Czemu by nie? Kolację jedliśmy na gali – zażartowałam, jednocześnie rozkoszując się subtelnym dotykiem jego dłoni. – Przecież wiesz, że nie lubię długo czekać...

Zaśmiał się, a materac łóżka ponownie lekko się ugiął, zapewne pod wpływem jego ruchu. Zanim zdążyłam zorientować się, co się dzieje, jego język zaczął delikatnie lizać wzgórek mojej piersi, widoczny nad materiałem kreacji nadal krępującej moje ciało.

– Zdaję sobie sprawę, że jesteś gotowa. Zawsze tak się dzieje, gdy tylko cię dotknę... – mruknął z samozadowoleniem, między kolejnymi pieszczotami, kontynuując tę nieśpieszną torturę. – Po prostu daj mi się nacieszyć tą chwilą.

– A nie możesz nacieszyć się nią, jak już przelecisz mnie szybko ten pierwszy raz? Przecież sam powiedziałeś, że mamy całą noc – jęknęłam, naprawdę marząc o tym, by wreszcie mnie wypełnił.

– Nie! – sprzeciwił się natychmiast. – Zrobimy to tak, jak zaplanowałem, a teraz przestań mnie namawiać do złego! Stawiam jeszcze jeden warunek i musisz go respektować: od teraz twoje struny głosowe mają prawo jedynie sygnalizować mi, jak bardzo podoba ci się to, co za moment się stanie.

– Ale… – zaprotestowałam słabo.

Poczułam, jak przyłożył mi palec do ust, w ten sposób symbolicznie próbując mnie uciszyć. Zrezygnowana zaniechałam dalszych prób walki i po prostu rozluźniłam spętane pożądaniem ciało, oczekując na dalszy ciąg wydarzeń.

Jego język nadal pieścił delikatną skórę piersi, starannie unikając przesunięcia się chociażby o kilka milimetrów w stronę nabrzmiałej brodawki, boleśnie krępowanej przez stanik. Jednocześnie jedna z jego dłoni sunęła powoli, bardzo powoli, od mojego kolana w stronę uda. Niestety, ku memu ogromnemu rozczarowaniu, nie wślizgnęła się pod materiał sukienki. Poruszyłam się niespokojnie, lekko podrywając w górę. Pragnęłam sprowokować go do zaniechania szatańskiego planu, który tak nieśpiesznie wcielał w życie.

– Masz rację – mruknął, przestając na chwilę pieścić moją pierś. – Jeśli usiądziemy, będzie nam zdecydowanie wygodniej.

Błyskawicznie uniósł mnie za ręce, po czym umiejscowił się za moimi plecami, stając się niejako moim żywym i bardzo napalonym na mnie oparciem. W ten sposób mogłam, chociaż w części, poczuć ciepło jego ciała. Jednocześnie z zaskoczeniem odkryłam, że nadal miał na sobie zarówno koszulę, jak i spodnie. Cóż, zdecydowanie był dziś w nastroju popychającym go w kierunku powolnego, delikatnego seksu. Jedynie nabrzmiała męskość, przez moment ocierająca się o jeden z moich pośladków, zasygnalizowała mi, jak bardzo jest podniecony.

– W ten sposób będę miał do ciebie o wiele lepszy dostęp – szepnął, odgarniając moje włosy z karku.

Tak! – ucieszyłam się w myślach, a on czytając w nich, złożył długi pocałunek na wyczuwalnych przez skórę pleców kręgach. W czasie, gdy jego usta pieściły to doskonale ukrwione miejsce mojego ciała, jedna z jego dłoni zaczęła delikatnie odpinać zamek mojej sukienki. W miarę jak odkrywał kolejne centymetry, jego usta również sunęły w dół, całując każdy kolejny fragment mojego kręgosłupa. Drugą ręką chwycił moją pierś i zaczął ją delikatnie ugniatać, jednocześnie drażniąc jej czułe zwieńczenie poprzez materiał.

Poruszyłam się nerwowo i już miałam coś powiedzieć, gdy nagle do moich nozdrzy dotarł delikatny zapach, którego absolutnie nie byłam w stanie połączyć z towarzyszącym mi mężczyzną. Jego woda toaletowa miała wyraźny, korzenny zapach, w którym wyczuwałam moją ulubioną, działającą na zmysły ambrę, natomiast ten aromat był bardziej soczysty, niemal owocowy! Po chwili woń stała się bardziej wyraźna, a w jej głównej nucie byłam w stanie rozpoznać miętę, cytrynę, a nawet jabłko. To mogło oznaczać tylko jedno! Nie byliśmy sami!

– Antonio – odezwałam się zdezorientowana, nie bardzo wiedząc co powiedzieć.

W moim głosie prawdopodobnie można było wyczuć gwałtowną panikę, ponieważ natychmiast otoczyły mnie bezpieczne ramiona kochanka.

– Nie sądziłem, że tak szybko się zorientujesz – szepnął z uznaniem. – Pomyślałem, że spełnię jedną z twoich fantazji. Uznaj to za moją osobistą nagrodę za twoje ostatnie osiągnięcia.

Zaniemówiłam, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Tak, marzyłam o seksie z dwoma mężczyznami, którzy skupią się jedynie na mojej przyjemności, głaszcząc, pieszcząc i zaspakajając mnie oralnie, ale przecież to było tylko nieszkodliwe bajdurzenie. Bez szans na realizację! Nie byłam w stanie wyobrazić sobie, by jakikolwiek facet, nie tylko tak utalentowany i pewny siebie kochanek jak Antonio, mógł zaprosić do swojego łóżka drugiego mężczyznę.

I dlatego pewnie nie jesteś w jego łóżku, tylko w jakimś bliżej nieokreślonym apartamencie – podpowiedział mi zdrowy rozsądek, próbując przebić się przez opary pożądania, a jednocześnie nieśmiałe nadzieje na coś, co jeszcze chwilę temu wydawało się nieprawdopodobne.

– Jesteś pewien?

– Przecież sam to zorganizowałem. A teraz przestań w końcu mnie rozpraszać, bo zapomnę, co chciałem zrobić – nakazał, jednocześnie ujmując w dłonie moje obie piersi.

Zaczął je ściskać, ugniatać i drażnić, za wszelką cenę próbując odwrócić moją uwagę od myślenia. Gdy jego palce wślizgnęły się w miseczki stanika i w końcu dotknęły sutków, byłam stracona. Osiągnął swój cel. Zapomniałam o całym świecie, nawet o tajemniczym mężczyźnie, którego jak na razie mogłam jedynie rozpoznać po zapachu jego wody toaletowej – Versace Eros.

Antonio, nie przerywając intensywnych pieszczot, wessał płatek mojego ucha, przez co na moment straciłam oddech. Zanim zdążyłam chociażby mruknąć, poczułam, jak jego język delikatnie drażni małżowinę. W mojej wyobraźni była to jasna zapowiedź tego, co za kilka lub kilkanaście chwil uczyni z moją kobiecością. Jęknęłam przeciągle, wypinając klatkę jeszcze bardziej, by zintensyfikować nacisk jego rąk.

I właśnie wtedy poczułam gorący, męski język delikatnie liżący moje stopy. Zajęta doznaniami serwowanymi mi przez mojego partnera, nie zorientowałam się, kiedy tamten zsunął ze mnie szpilki i przyłączył się do zabawy. Przez moment nie wiedziałam, na którym odczuciu powinnam się skoncentrować, ale po chwili po prostu odchyliłam głowę do tyłu i poddałam się, rezygnując z dalszych protestów oraz analizowania sytuacji.

Poczułam, jak materac lekko się ugina. Antonio, nadal zajęty pieszczeniem moich sutków oraz lizaniem mojego ucha, nie poruszył się nawet o centymetr. Nagły nacisk mógł zatem oznaczać tylko jedno – tajemniczy mężczyzna zdecydował się na dobre do nas dołączyć. Jego język rozpoczął powolną wędrówkę wzdłuż mojej łydki, a jego dłonie ujęły moją nogę, lekko ją przy tym unosząc. Przez chwilę zatrzymał się przy kolanie, by bez zwłoki kontynuować swoją trasę ku górze. Trącając, prawdopodobnie nosem, materiał mojej sukienki, podwijał ją coraz wyżej. Centymetr po centymetrze. Zanim dotarł do skraju mojej koronkowej bielizny, zatrzymał się i po prostu zaczął delikatnie gładzić moje nagie udo.

W tym czasie mój partner, pieszcząc mnie leniwie, zsunął górę mojej eleganckiej kreacji oraz wyswobodził mnie ze stanika. Pewnie nawet bym tego nie zauważyła, gdyby nie chłód pochodzący z szumiącej w tle klimatyzacji, który owiał moje zupełnie nagie piersi. Napięcie koncentrujące się w dole brzucha dosłownie bolało. Miałam ochotę błagać, aby wreszcie poczuć w sobie Antonia, ale przecież nie mogłam tego zrobić przy kimś obcym. Stałam się więc niewolnicą swoich własnych, rozbudzonych zmysłów.

Nagle to poczułam! Oba sutki, prawie jednocześnie, zostały zassane przez męskie usta. Pieszcząc, obdarzali mnie taką przyjemnością, że nawet nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Antonio delikatnie lizał, trącając językiem nabrzmiałą brodawkę; drugi, niemal drapieżnie drażnił, ocierając się o cienką granicę między pożądaniem a bólem. Nie mogłam już kontrolować swoich ruchów, myśli ani nawet wydawanych przez siebie dźwięków. Stałam się jednym wielkim receptorem, odczuwającym nawet najmniejszą zmianę natężenia dotyku dłoni czy też ust. Dosłownie wiłam się między nimi dwoma, jęcząc i bezgłośnie domagając się więcej. A oni, zupełnie zatraceni w tym, co zajęło ich ciała, starali się jedynie zwiększyć dawaną mi rozkosz.

Nagle poczułam dłoń rozwierającą moje uda i głaszczącą moją kobiecość poprzez zupełnie mokrą koronkę bielizny. Z ust Antonia wydobył się pomruk uznania, co jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że to on podjął się tej intymnej pieszczoty. Chociaż czy w sytuacji, kiedy dwóch facetów jednocześnie dosłownie lizało moje sutki, można jeszcze mówić o czymś takim jak intymność?

Przez moment igrał ze mną, wodząc palcem u wejścia do mojego wnętrza, chociaż nadal oddzielał go od niego materiał. Kiedy spostrzegł, że wypycham biodra, by poczuć wyraźniej jego dotyk, zlitował się wreszcie i odsunął na bok czarną, prawie transparentną materię, po czym jednym płynnym ruchem zagłębił we mnie dwa palce. Powoli, bardzo powoli, aż dokładnie poczułam je w sobie. Jęknęłam z ulgą, chwytając głowę drugiego z mężczyzn, by przyciągnąć go jeszcze bliżej rozgrzanego ciała. Musiałam poczuć jego język wyraźniej. Tajemniczy kochanek idealnie rozpoznał moje potrzeby i ściskając dłonią pierś, zaczął namiętnie całować mnie po szyi. Odchyliłam ją nieznacznie, dając mu lepszy dostęp do wrażliwych miejsc, jednocześnie szukając Antonia. Ten zamruczał lekko z zadowolenia, po czym przywarł wargami do moich. Jego język wsunął się gwałtownie, podejmując ten sam rytm, z jakim jego palce zagłębiały się w moim wnętrzu. Będąc gdzieś na obrzeżach świadomości, zarejestrowałam fakt, iż sama poruszam rytmicznie biodrami, próbując w końcu osiągnąć spełnienie. Mój partner też to chyba zauważył, ponieważ nagle przerwał tę pieszczotę.

– Nie tak szybko, cariño! – upomniał mnie między kolejnymi pocałunkami. – Nie kończ zabawy zbyt wcześnie.

Dałabym wszystko, by zobaczyć wyraz jego twarzy, ale ta przeklęta przepaska nadal uniemożliwiała mi dostrzeżenie czegokolwiek. Nie powinnam jednak narzekać, pozbawiona zmysłu wzroku mogłam bardziej intensywnie skupić się na odczuwaniu dotyku. Dwie pary ust i cztery męskie dłonie błądziły po całym moim ciele, zadając kolejne trudne do zniesienia słodkie tortury, jednocześnie trzymając mnie siłą na granicy orgazmu.

Antonio ponownie wdarł się językiem w moje usta, jednocześnie trącając kciukiem jeden z sutków, podczas gdy drugi z mężczyzn lekko odsunął się ode mnie, wywołując tym samym jęk żalu. Dopiero po chwili zrozumiałam, że po prostu zmienił pozycję tak, by znaleźć się dokładnie naprzeciw mojej nabrzmiałej pożądaniem kobiecości. Jego język delikatnie trącił niewielki guziczek, powodując u mnie chwilowe wstrzymanie oddechu. Gdy jego usta zeszły nieco niżej, delikatnie drażniąc wejście do mojego wnętrza, myślałam, że zwariuję. Nikt nie mógłby długo znosić takiej dawki przyjemności, bez możliwości osiągnięcia w końcu spełnienia.

Kwiliłam cicho, próbując za wszelką cenę sprowokować któregoś z nich do penetracji. Chciałam jedynie więcej i więcej i nie miało dla mnie żadnego znaczenia, kto ulży mi w tych mękach. Stałam się personifikacją seksu i tylko na nim mi zależało.

Nieznajomy po raz kolejny zagłębił we mnie swój język, jednocześnie gładząc kciukiem moją łechtaczkę, Antonio zaś, nie przestając mnie całować, zaczął pieścić obie moje piersi, pocierając kciukami sutki.

– Więcej... mocniej... – szeptałam w kółko, pragnąc czegoś nieokreślonego.

W końcu, tracąc zupełnie kontrolę nad własnym ciałem, zaczęłam szamotać się w ekstazie. Fala rozkoszy, zwiastująca nadejście potężnego orgazmu zalała mnie, pozbawiając ciało resztek sił.

Moi kochankowie na tym jednak nie poprzestali. Widząc, iż spełnienie pozbawiło mnie energii, po prostu zaczęli delikatnie mnie gładzić, dotykać, ofiarując w ten sposób swoiste ukojenie. Jednak czy otuchą można nazwać próby ponownego wzbudzenia we mnie pożądania? Nie byłam tego taka pewna.

#

Ponownie dotykali mnie, osiągając przy tym coś na kształt harmonii i doskonałego uzupełniania się. Ich zwinne i giętkie języki muskały moją szyję, piersi, a nawet pośladki. Ich dłonie odnajdowały każdy zakamarek ciała tylko po to, by po chwili pieścić go, obdarzając mnie kolejnymi falami niezwykłych doznań. Dosłownie władali moim ciałem, które bezwiednie poddawało się ich woli, w nadziei na kolejną falę przyjemności. Momentami nie byłam w stanie powiedzieć, kto jest gdzie i czyje palce delikatnie pieszczą moją łechtaczkę, przygotowując mnie do kolejnej rundy przyjemności.

Kiedy myśli niemal całkowicie zostały zastąpione odczuwaniem, usłyszałam dźwięk rozrywanego opakowania od prezerwatywy. Nie skomentowałam tego, a jedynie uśmiechnęłam się lekko, rozumiejąc, że prawdziwa zabawa dopiero się zacznie. Pozwoliłam sobie zatracić się w tym wszystkim, nie myśląc o żadnych konsekwencjach. Przecież takowe nie wchodziły w grę.

Po dłużej chwili wypełnionej kolejnymi pieszczotami, Antonio posadził mnie na swoich biodrach. Jednym, sprawnym ruchem dosłownie nabił mnie na swoją, pokaźnych rozmiarów, męskość. Pozycja na odwróconego jeźdźca nie była nam obca. Wielokrotnie wykorzystywaliśmy ją w naszych zabawach, jednak wtedy nie towarzyszył nam drugi mężczyzna.

Jęknęłam przeciągle, próbując wyobrazić sobie, co ta trzecia osoba może zmienić w takim układzie. Po chwili okazało się, że dużo! A nawet jeszcze więcej. Ujeżdżając mojego stałego partnera czułam, jak ten delikatnie całuje moją szyję. Ściskał moją miednicę, nadając jednostajny, ale mocny rytm. W tym samym czasie nieznajomy przybliżył się do mnie, prawdopodobnie przyklękując obok i zaczął ponownie pieścić moje piersi. Trącał jedną z brodawek językiem, miętosząc w dłoni drugą z piersi. Miałam wrażenie, że męskie ciała otaczają mnie dosłownie zewsząd. Napięcie skumulowane w lędźwiach narastało z każdą minutą. Ruchy moich bioder z sekundy na sekundę stawały się coraz bardziej wyraziste, zwiastując nadejście kolejnego orgazmu. Zanim jednak to się stało, poczułam, jak Antonio po raz kolejny zagłębia się w moim wnętrzu, a drugi z mężczyzn delikatnie pociera moją łechtaczkę, powodując w ten sposób dodatkową stymulację.

Wrzasnęłam głośno, nie mogąc dłużej wytrzymać napięcia. Natychmiast zostałam uciszona poprzez pocałunek mojego stałego kochanka. Jego język po raz kolejny tego wieczora zaczął pieścić wnętrze moich ust, tocząc ze mną walkę o dominację. Wsuwał się i wysuwał dokładnie w tym samym rytmie, w jakim jego męskość penetrowała moje wnętrze. Mocniej i szybciej. Prawie nieprzerwanie. Aż do ostatniej fali wstrząsającego mną orgazmu.

Opadłam omdlała w męskie i dające mi bezpieczeństwo ramiona Antonia, dzięki którym niemal natychmiast zasnęłam. Uśmiechałam się przy tym z zadowoleniem, wiedząc, że tego wieczoru nie zapomnę do końca życia.

Rozdział 3

Obudziłam się dopiero po dziesiątej rano, w swoim własnym apartamencie, przy czym wcale nie śpieszyłam się ze wstaniem z łóżka. Przeciągnęłam się leniwie i ponownie wtuliłam w satynową pościel, rozgrzaną jeszcze moim ciałem. Myślami wracałam do wydarzeń poprzedniego wieczora, zarówno tych na gali, jak i rozgrywających się po jej zakończeniu. Antonio i jego tajemniczy znajomy przeszli wszelkie wyobrażenia, jakie miałam względem ewentualnego trójkąta. Mężczyźni ewidentnie koncentrowali się na mojej przyjemności oraz potrzebach. I chociaż nie przyznam się do tego przed moim partnerem, to chętnie, i to nie raz, powtórzyłabym takie doświadczenie.

Przymykając oczy, z niewymowną przyjemnością przypomniałam sobie dotyk czterech silnych dłoni błądzących nieustannie po moim ciele oraz parę ust całujących każdy skrawek mojej skóry... I właśnie wtedy rozległ się dźwięk wiadomości przychodzącej na WhatsAppie. Niechętnie poruszyłam się w pościeli, aby sięgnąć po telefon leżący na jednej z szafek nocnych.

Ze zdziwienia aż uniosłam brew. Na ekranie zobaczyłam twarz Victora – mojego byłego męża! Mimowolnie uśmiechnęłam się na widok jego pięknych oczu, z których po naszym rozwodzie zniknęła radość. Przyjrzałam się ciemnym włosom przetykanym gdzieniegdzie siwymi kosmykami. Mimo że starzał się całkiem nieźle, to czas zdecydowanie nie potraktował go łaskawie. Czy go żałowałam? Nie wiem. To przez niego, przynajmniej w jakimś stopniu, znalazłam się na dnie. Przeszłam piekło depresji i myśli samobójczych, nie mogąc poradzić sobie z jego stratą. Paradoksalnie, to również dzięki niemu zdecydowałam się zawalczyć o swoje życie. Można było uznać go za mojego oprawcę, ale też wybawiciela. Był po prostu miłością mojego życia i częścią tego, co niestety się nie ziściło.

Niechaj jednak przeszłość pozostanie tam, gdzie jej miejsce. Teraz byliśmy tylko przyjaciółmi, a przynajmniej tak oboje oficjalnie to definiowaliśmy.

Gratuluję! Zasłużyłaś na to wyróżnienie!

Powiedzieć, że mnie zaskoczył, to tak jakby nie powiedzieć nic. Co prawda jakiś czas temu wspominałam mu o nominacji, ale nie sądziłam, że nie tylko zapamięta tę informację, ale też w odpowiednim momencie sprawdzi wyniki. Nie zaprzeczę, poczułam się z tym po prostu dobrze, jednocześnie przez chwilę ciesząc się trudnym do zdefiniowania uczuciem, które nagle pojawiło się gdzieś w okolicach serca.

Dziękuję!

Odpisałam jednym słowem, nie bardzo wiedząc, co jeszcze mogłabym dodać. Nie rozmawialiśmy zbyt często, po prostu raz na jakiś czas sprawdzaliśmy, czy to drugie dobrze sobie radzi. Wiedziałam, że mimo tego, co wydarzyło się między nami, nadal mogliśmy na siebie liczyć. To było ważne, zwłaszcza że poza Victorem nie miałam w swoim życiu nikogo, kogo mogłabym nazwać rodziną.

Przysiadłam na skraju łóżka, opatulając się lekką kołdrą. Z jakiegoś powodu nie potrafiłam przestać wpatrywać się w ekran telefonu. Wspomnienia sprzed lat objęły kontrolę nie tylko nad moimi myślami, ale też emocjami. W oczach całego świata uchodziłam za silną kobietę. Odnosiłam sukcesy, mogłam mieć niemal każdego faceta, na jakiego przyszła mi ochota, ale z jakiegoś nieznanego mi powodu nadal tęskniłam za kimś, przez kogo wypłakiwałam sobie w przeszłości oczy. Oczywiście, nigdy bym się do tego otwarcie nie przyznała!

Dźwięk przychodzącego połączenia głosowego wyrwał mnie ze świata wspomnień. Zerknęłam ponownie na ekran i zaniemówiłam. To Victor próbował się do mnie dodzwonić. Czym innym była wiadomość napisana na szybko, a czym innym rozmowa, podczas której mogłam usłyszeć jego głos, rozpoznać nastrój, kłębiące się w nim uczucia lub ewentualne troski.

Niepewna swojej decyzji kliknęłam ikonkę zielonej słuchawki i przyłożyłam telefon do ucha.

– Cześć, Victor, jak się masz?

Po trwającej nieznośnie długo ciszy usłyszałam lekkie chrząknięcie.

– Hej, wszystko w porządku. Alaina przylatuje do mnie najprawdopodobniej za dwa tygodnie. Może w końcu uda nam się złożyć komplet dokumentów potrzebny do wyrobienia jej prawa pobytu w Europie – poinformował mnie lekkim tonem. – Ale nie w tej sprawie dzwonię...

Nie usłyszałam reszty jego wypowiedzi. Przed oczami stanęło mi zdjęcie kobiety, która pojawiła się w życiu mojego byłego męża kilka miesięcy temu. Nie miałam nic przeciwko jego nowemu związkowi, ale z jakiegoś powodu nie podobała mi się ta kobieta. Mówiąc tak po ludzku: po prostu źle jej z oczu patrzyło i bałam się, że mogą z tego wyniknąć takie same problemy, jak z jego poprzednią „narzeczoną” – Marie-Anne.

– Madeleine, mówię do ciebie!

Te cztery, dosyć ostro wypowiedziane słowa przedarły się w końcu przez zasłonę spowitą z refleksji i przywołały mnie do rzeczywistości.

– Przepraszam, jeszcze dobrze się nie obudziłam. Nie miałam nawet okazji napić się kawy – wytłumaczyłam szybko swoją nieuwagę. – Możesz powtórzyć?

– Jak zawsze bujasz w obłokach. Chciałem jedynie osobiście ci pogratulować, tworzysz naprawdę piękne fotografie. Już w czasie naszego małżeństwa chwytałaś za aparat, ale teraz to po prostu mistrzostwo. Widziałem też filmik z gali, wyglądałaś naprawdę dobrze.

– Dziękuję. Wiesz, trochę to trwało, ale w końcu się ogarnęłam.

– Chyba lepiej niż ja – stwierdził nieco zagadkowo. – A kim był ten przystojniak u twojego boku? Nie mówiłaś, że spotykasz się z kimś.

No tak, niemal zapomniałam, że do tej pory nie przyznałam się Victorowi do tej znajomości. Cóż, lepiej późno niż wcale.

– To mój kochanek – rzekłam spokojnym i opanowanym tonem, oczekując reakcji mojego rozmówcy.

Zapanowała cisza. Dosyć długa, myślałam nawet, że po prostu rozłączył się bez słowa.

– Kto?

– Kochanek. Facet, z którym regularnie uprawia się seks, ale nie planuje się wspólnej przyszłości. Mam wrażenie, że ten termin nie powinien być ci obcy – dodałam na koniec lekki żart, aby nie wyczuł w moim tonie irytacji.

– Nie sądziłem, że podchodzisz do tego tematu w ten sposób – przyznał lekko zmieszany. – Zawsze byłaś dość konserwatywna.

Zaśmiałam się w myślach. Jeśli słowo kochanek i fakt, iż mogę go mieć, tak bardzo go zaskoczyły, to co powiedziałby, wiedząc o wczorajszym wieczorze? Pewnie wysłałby mnie do jakiegoś lekarza, najlepiej takiego od głowy.

– „Byłaś” jest tu słowem–kluczem! – odpowiedziałam dość ostro. – Doszłam do wniosku, że bycie miłą, spokojną i kochającą daleko mnie nie zaprowadzi.

Znowu cisza. Niewyjaśnione sprawy między nami oraz tlące się w zgliszczach naszego związku uczucia ponownie wzięły górę. Awantura dosłownie wisiała w powietrzu. Z tego też powodu wolałam wymieniać z nim wiadomości tekstowe.

Po co było wywoływać wilka z lasu? Przecież oboje zaczęliśmy nowe życia.

– Przepraszam... – szepnął niespodziewanie. – Gdybym mógł, to wróciłbym i naprawił wszystko. Niedawno zrozumiałem, że żałuję naszego rozstania.

Nie, nie, nie! Nie teraz, kiedy wreszcie udało mi się całkiem skutecznie zamknąć za sobą drzwi do bolesnej przeszłości.

– Tak? A co na to Alaina?

Ponownie zapanowała cisza. Przedłużała się nieznośnie, podkreślając jednocześnie każdą mijającą sekundę. Najwidoczniej zadałam zbyt trudne pytanie.

– Nie zostawię jej, ale pewnego dnia wrócę do ciebie, zobaczysz.

Przymknęłam oczy, nakazując sobie nie wierzyć w te kłamstwa. Nie mogłam mu pozwolić na to, by zranił mnie ponownie. Bo chociaż Victor z pewnością wierzył w to, co mówił, to zdawałam sobie sprawę, że już raz uwierzyłam w jego obietnice składane pod wpływem chwili. Dwa lata po rozwodzie, kiedy Marie-Anne zostawiła go na lodzie, wcześniej położywszy dłonie na większości jego pieniędzy, zarzekał się, że do mnie wróci. I co? I nic! Po drobnej sprzeczce, którą można było z łatwością wyjaśnić, znalazł pocieszenie w ramionach jakiejś napompowanej botoksem Barbie, a ja przypłaciłam to nieudaną, całe szczęście, próbą samobójczą.

– Zajmij się swoją nową kobietą – poradziłam mu. – Sam twierdziłeś, że jesteś z nią szczęśliwy. A mi daj się cieszyć moim partnerem.

– Dba o ciebie? Opiekuje się tobą? Pomaga? – zapytał ze szczerą troską w głosie.

– Dobrze wiesz, że sama potrafię o siebie zadbać. A przynajmniej powinieneś – rzuciłam, przywołując echo wydarzeń z przeszłości. – On jedynie musi sprawiać mi przyjemność i doskonale się z tego zadania wywiązuje – stwierdziłam z satysfakcją.

– Cóż, skoro ci to wystarczy...

– Mam pracę, swoją karierę, która dopiero nabiera tempa, cudownych przyjaciół i faceta umiejącego mnie zaspokoić. Victor, daję ci słowo, nic więcej mi nie potrzeba do szczęścia.

– Kiedyś ja byłem twoim szczęściem...

– Ale doszedłeś do wniosku, że pozwolisz mi odejść, nawet nie walcząc o to, co było między nami. Wtedy nie wydawałam ci się ważna. Proszę cię, nie wracajmy do przeszłości i po prostu pozostańmy przyjaciółmi. Jak do tej pory.

– Dobrze – zgodził się raczej przez grzeczność niż z prawdziwej potrzeby. – Ale uważaj na tego faceta, nie podoba mi się.

– Mi nie podobała się Marie-Anne, ale gdy cię przed nią ostrzegałam, to stwierdziłeś tylko, że jestem zazdrosna. Gdybym była wredna, teraz powtórzyłabym ci to samo. Zresztą, Antonio nie potrzebuje moich pieniędzy, ma wystarczająco dużo swoich własnych.

– Skoro tak mówisz – podsumował, wcale nie przekonany co do prawdziwości mojego stwierdzenia. – Po prostu uważaj na siebie i odzywaj się do mnie częściej – poprosił jeszcze raz.

– Dobrze, postaram się – rzuciłam na odczepnego, wcale nie zamierzając zacieśniać luźnych więzów trzymających go gdzieś na orbicie mojego życia. Tak, kochałam go, ale musiałam żyć bez niego. – Ty też na siebie uważaj i powodzenia z papierami Alainy.

– Dzięki, przyda się. Biuro migracyjne nie daje nam spokoju. Do widzenia.

Połączenie zostało zakończone.

Poczułam narastającą we mnie złość i irytację. Victor po prostu musiał wdepnąć w sam środek mojego życia. W momencie, gdy udowadniałam sobie i całemu światu, że wcale go nie potrzebuję. Dobrze, że przynajmniej nie mieszkam już w Wielkiej Brytanii. Szanse na nasze spotkanie w prawdziwym życiu były dzięki temu bliskie zera.

Odrzuciłam telefon na szafkę nocną, wcześniej wyciszając dźwięki i przyłożyłam głowę do miękkiej poduszki. Emocje, które jeszcze nie opadły po wczorajszym ogłoszeniu wyników w konkursie fotografa roku oraz namiętnej nocy z Antoniem, dodatkowo zostały pobudzone przez mojego byłego męża. Musiałam ochłonąć, a raczej na chwilę odciąć się od całego świata. Zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam w krainę snu.

#

Chciałam przejrzeć ostatnie doniesienia z branży turystycznej, dlatego z ogromnym kubkiem gorącej kawy zasiadłam na tarasie. Było to nieco ryzykowne posunięcie. Wiosna dopiero nieśmiało zaznaczała swoją obecność. Lekka bryza wiejąca od strony Morza Śródziemnego dodatkowo chłodziła moją skórę. Wolałam jednak opatulić się pledem, niż zamknąć w pokoju i tylko przez szyby zerkać na skąpane w słońcu niebo.

Sporą część wiadomości zajmowały doniesienia z wczorajszej gali. Kilka portali internetowych przybliżyło swoim czytelnikom moją osobę i drogę do sukcesu. Niektórzy nawet przedrukowali moje krótkie przemówienie, co niezwykle mnie cieszyło. Inni podkreślali, że stałam się niekwestionowanym wzorem dla kobiet, które boją się podążać własną drogą.

Westchnęłam ciągle zmęczona, upijając kolejny łyk mojego ulubionego napoju. Zdawałam sobie sprawę, że powinnam stworzyć dziś coś kreatywnego, cokolwiek, aby cały dzień nie poszedł na marne, ale po prostu mi się nie chciało. Może wieczorem, przed kolacją z Antoniem, uda mi się pospacerować po Ramblas i zrobić kilka ciekawych ujęć.

Ponownie upiłam łyk kawy i zauważyłam, że moja wyciszona wcześniej komórka wibruje.

– Halo?

– Witaj, nadziejo kobiecej fotografii! – wrzasnęła do słuchawki moja przyjaciółka, Wilhelmina. – Właśnie widziałam filmiki na stronie Travel Lux. Wyglądałaś wczoraj obłędnie!

– Obłędnie to ja dzisiaj padam, nawet nie mam ochoty chwycić za aparat.

– Wyluzuj, nie musisz z marszu wracać do pracy. Odpręż się, spotkaj z Antoniem, pozwól mu na małe figo–fago...

– Nie martw się, korzystając z tego, że wynajął nianię dla dziewczynek, skradliśmy nieco czasu z wieczoru po gali.

– Było bzykanko? A przynajmniej porządne? Zdradzisz chociaż trochę? Jakiś drobny szczegół. Nic ci z tego powodu nie ubędzie! Piotr znowu jest w delegacji, a mój przyjaciel na baterie już nie wyrabia.

– Matko, a ty tylko o jednym!

– No co? Głodnemu chleb na myśli! Gdyby nie mąż i synowie, gdybym tak jak ty mieszkała w słonecznej Hiszpanii, nawet nie wyobrażasz sobie, ilu chłopa bym tam zaliczyła.

Roześmiałam się lekko. Chociaż moja najlepsza przyjaciółka brzmiała jak rasowa erotomanka, to tak naprawdę była cudowną i ciepłą osobą, która oddała całe swoje życie rodzinie. Poznałyśmy się na forum fotograficznym dla kobiet, dosłownie kilka dni po tym, jak się na nim zarejestrowałam. Coś, pewnie przeznaczenie, postawiło ją na mojej drodze. Byłam wtedy w szpitalu, lekko oszołomiona po płukaniu żołądka, jakie zafundował mi lekarz po celowym przedawkowaniu leków antydepresyjnych.

– Naczytałaś się zdecydowanie za dużo erotyków, chociaż większość z nich zwykle dotyczy włoskich i rosyjskich mafiosów, a nie hiszpańskich, przeciętnych wyjadaczy chleba – upomniałam ją szybko.

– Przeciętnych? – powtórzyła za mną. – W jaki sposób tworzysz tak piękne fotografie, skoro jesteś całkiem ślepa?

Być może w moim krwiobiegu krążyło zbyt mało kofeiny albo po prostu mózg nie zregenerował się po potężnej dawce orgazmów, ale naprawdę nie zrozumiałam, co moja znajoma miała na myśli.

– Słucham? – mruknęłam w celu sprowokowania jej do rozwinięcia tej enigmatycznej myśli.

– Przecież w Hiszpanii jest takie zagęszczenie przystojniaków na kilometr kwadratowy, że kilkukrotnie przewyższa to średnią całej Unii Europejskiej. Jak możesz ich wszystkich nie zauważać?

– Yyy, nie wiem. Chyba po prostu wystarcza mi Antonio.

– Czyli jednak to coś więcej? Pan Bzykanko awansował i ma szansę na związek?

– Mina... Chyba tylko tobie na tym zależy – stwierdziłam, wywołując tymi słowami jej ogromne rozczarowanie. – Jest nam dobrze tak, jak jest. On nadal kocha swoją zmarłą żonę, a ja... No cóż, ja nie jestem gotowa zaufać żadnemu mężczyźnie.

– Raczej nie jesteś gotowa całkowicie zapomnieć o swoim byłym. Dam sobie rękę uciąć, że lada moment zadzwoni i znowu zacznie pieprzyć od rzeczy, wzbudzając twoją nadzieję...

Wstałam gwałtownie z fotela nie spodziewając się, że zachowanie mojego byłego może być aż tak przewidywalne. I to dla obcych!

– Stracisz rękę, nie zadzwoni – szepnęłam, opierając się o barierkę tarasu. Miasto w dole tętniło swoim własnym życiem, na które składali się wiecznie śpieszący się przed siebie ludzie, szum morza oraz gorące rytmy rozbrzmiewające z odbiorników radiowych w autach, głośników w kawiarenkach i telewizorów domów prywatnych.

– Obyś się nie zdziwiła...

– Nie zadzwoni, bo już to zrobił!

– Wiedziałam! Ten padalec znowu chce ci o sobie przypomnieć! Pewnie widział twoje zdjęcia z przystojnym panem Perezem i zrozumiał, że ostatecznie wymykasz mu się z rąk.

– Czy możemy nie mówić tak o moim byłym? Nadal jest ważną osobą w moim życiu, chociaż faktycznie staram się ograniczyć nasze kontakty do minimum.

– W takim razie powiedz mi o twojej następnej wyprawie. Wiem, że nie usiedzisz długo w Barcelonie. Gdzie tym razem jedziesz na sesję zdjęciową?

Uśmiechnęłam się, słysząc te słowa. Praca była dla mnie tematem rzeką. Zawsze dawała mi poczucie bezpieczeństwa, jednocześnie gwarantując spokój.

– Niedługo lecę na tydzień, może dziesięć dni, do Egiptu. Nic specjalnego... Obfotografuję kilka hoteli, pojadę na kilka wycieczek, zrobię relację, jednym słowem – nudy.

– Zabierz mnie ze sobą! – poprosiła błagalnie kobieta. – Jeszcze chwila i po prostu zwariuję w tym naszym małym mieszkanku w Katowicach.

Podobna wymiana zdań miała miejsce przed każdym moim wyjazdem, więc szczerze mówiąc, spodziewałam się takiego obrotu spraw. Tym razem jednak zamierzałam zaskoczyć swoją przyjaciółkę – złożyć jej prawdziwą propozycję nie do odrzucenia, jakby to stwierdził ojciec chrzestny włoskiej mafii.

– Spytaj mamę, czy posiedzi przez tydzień z chłopcami, weź urlop i przyleć do mnie. Moja asystentka zarezerwuje ci bilet, jeśli tylko się zgodzisz. Pomyśl tylko, siedem dni w luksusowym hotelu, oczywiście w systemie ultra all inclusive i to całkiem za friko. Wpuszczę to sobie w koszty – dodałam, zapobiegliwie wiedząc, że ma kłopoty finansowe, ale jest zbyt dumna, by cokolwiek ode mnie przyjąć. – Będziemy miały okazję wreszcie spotkać się na żywo, a nie jedynie rozmawiać przez Messengera czy WhatsAppa.

Chyba pierwszy raz, w czasie trwania naszej przyjaźni, Wilhelmina wyraźnie zaniemówiła. Cisza, która zapanowała po moich ostatnich słowach, stała się niemal surrealistyczna w swej głośności.

– Ale... Jak to? To za dużo! – wyjąkała w końcu kilka słów bez składu i ładu, po czym ponownie zamilkła.

– Normalnie. Mam ochotę spędzić trochę czasu ze swoją przyjaciółką! Kto mi zabroni?

– Dziękuję, ale...

– Nie ma żadnego „ale”! Zapytaj swoją mamę, czy podejmie się opieki nad chłopcami i jeśli tylko wyrazi zgodę, to przylatujesz do Hurghady. Na pewno odwiedzimy Luksor i świątynię, której nazwy nie pamiętam...

– Madziu – odezwała się, jako jedyna z moich znajomych nazywając mnie polską, czyli oryginalną, wersją oficjalnie zmienionego imienia. – Naprawdę, bardzo bym chciała, ale ja nawet nie mam paszportu! Piotr zabrał mnie jeden jedyny raz zagranicę i pojechaliśmy nad Balaton.

Houston, mamy problem. Chociaż stanęłabym na głowie, to nie wyczaruję jej paszportu w kilka dni. Będę musiała zmienić tę egipską przygodę na jakiś bliższy i koniecznie europejski kraj.

– Ok, to argument, z którym nie mogę dyskutować – mruknęłam zrezygnowana. – Ale jak tylko potwierdzę datę wylotu na Rodos, to tak łatwo się nie wywiniesz! Do Grecji nie potrzebujesz nic, z wyjątkiem dowodu osobistego.

– Piotr nie pozwoli mi jechać, zresztą wiesz, kto da mi urlop tak na zawołanie? Może praca na kasie w markecie nie jest szczytem moich ambicji, ale uwierz mi, doskonale radzi sobie z opłacaniem rachunków.

– Jeszcze pięć lat temu zmywałam naczynia w najgorszych mordowniach w Londynie – przypomniałam jej. – Wiem, jak to jest, nie rozumiem jednak, dlaczego w końcu nie pomyślisz poważnie o fotografii. Jesteś utalentowana, dobra w tym, co robisz. Możesz zacząć od sesji plenerowych... To praktycznie nie generuje żadnych kosztów początkowych. Przecież sama wiesz, że dzieci w ujęciu twojego obiektywu wyglądają jak postacie żywcem wyciągnięte z bajek. Niejedna twoja koleżanka czy mama z przedszkola Antka prosiła cię o zrobienie kilku zdjęć.

– Boję się...

– Każdy się boi! Byłam przerażona, publikując pierwsze zdjęcia hoteliku, który za darmo sfotografowałam, by w ogóle mieć cokolwiek w swoim portfolio. Powiedziałam sobie, że muszę. Ćwiczyłam, obrabiałam, poprawiałam, uczyłam się na błędach. Ty teorię masz opanowaną w jednym małym palcu.

– Pomyślę o tym, obiecuję – rzekła nieco speszona moim komplementem, a ja zdawałam sobie sprawę, że po prostu chce zakończyć niewygodny dla niej temat. – Powiedz mi lepiej, jakie masz plany na najbliższą przyszłość. Zamierzasz zaskoczyć swoich zleceniodawców czymś nowym?

Przysiadłam ponownie na wygodnym fotelu-leżance, przymykając przy tym oczy. Ból głowy, który pojawił się zaledwie kilka chwil wcześniej, zaczął gwałtownie narastać.

– Zastanawiam się, czy nie skusić się na kupno drona. Wyobrażasz sobie kadry, jakie mogłabym uzyskać z pomocą takiego sprzętu?

– Zwłaszcza na Saharze albo wybrzeżu... Już widzę te piękne kontrasty kolorystyczne i kompozycje, jakie będziesz mogła dzięki temu osiągnąć. – Moja przyjaciółka rozmarzyła się natychmiast, planując ujęcia, których sama z własnej woli niestety nie będzie miała szansy wykonać.

– Mina, nie nauczę się pilotować drona w tydzień. Nawet jeśli kupiłabym go jeszcze dziś. Zresztą boję się tego całego pilotowania, a jak to ustrojstwo gdzieś się rozwali? Chyba zostanę przy sprawdzonych metodach.

– Kto się nie rozwija, ten po pewnym czasie zostaje w tyle – przypomniała mi natychmiast przyjaciółka.

– Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli. Mogłabym powiedzieć ci dokładnie to samo!

Zanim zdążyłam usłyszeć reprymendę, którą z pewnością miałam otrzymać, doszedł do mnie głośny huk oraz następujący po nim jęk przepełniony rezygnacją.

– Muszę kończyć, Antek właśnie wywalił na siebie całą miskę z mąką, którą naszykowałam na ciasto na pierogi.

– Trzymajcie się! – rzuciłam w nicość, zanim Wilhelmina rozłączyła się na dobre.

Upiłam kolejny łyk kawy, która zdążyła całkowicie wystygnąć, przez co przestała sprawiać przyjemność moim kubkom smakowym. Znużenie, które odczuwałam od rana, zaczęło brać górę nad rozsądkiem i silną wolą. Chwilę później zasnęłam na tarasie.

W marzeniach sennych wróciłam w objęcia Antonia, jednocześnie czując delikatny dotyk nieznajomego mężczyzny. Wszystko inne przestało się liczyć. Uśmiechnęłam się lekko przez sen i usadowiłam wygodniej w miękkim oraz dużym fotelu.

Rozdział 4

Zaszyliśmy się w rogu przytulnej restauracyjki, do której zaczęliśmy przychodzić kilka miesięcy temu. Dzięki niesamowitemu usytuowaniu jest ona położona na tyle blisko nabrzeża, iż dojście do niej nie stanowi żadnego problemu, a jednocześnie jest schowana na tyle, by zapewnić przyjemny spacer wąskimi uliczkami dzielnicy Barri Gotic. Atmosfera przywodząca na myśl czasy średniowiecza inspirowała mnie nieustannie, dlatego w każdej wolnej chwili przychodziłam tu w poszukiwaniu interesujących kadrów, chociaż prawdopodobnie obfotografowałam każdy centymetr kwadratowy tego miejsca.

– Maddie, coś nie tak? – spytał zaniepokojony Antonio zaraz po tym, jak kelner, który przyjął zamówienie, odszedł od naszego stolika. – Jesteś jakaś przygaszona, mrukliwa...

Ujął przy tym moją dłoń, ściskając ją lekko. Jakby ten gest mógł przekazać mi nieco energii, której faktycznie tak bardzo aktualnie mi brakowało.

Zerknęłam na niego i uśmiechnęłam się promiennie, wkładając w to całą sympatię, jaką żywiłam względem jego osoby.

– Tak. Nie. Nie wiem – odpowiedziałam lekko zrezygnowana. – Po prostu, ostatnio zbyt dużo wydarzyło się w moim życiu. Wiesz, ta nagroda, przygotowania do wyjazdu do Egiptu, dziwna rozmowa z moim byłym, a na dodatek męczy mnie jeszcze straszny ból głowy...

Antonio ze zrozumieniem pokiwał głową, po czym dostrzegłam w jego spojrzeniu iskierkę humoru. Mogłam więc założyć się o wszystkie obiektywy, jakie posiadam, że zaraz diametralnie zmieni mi nastrój.

– Ból głowy? Cariño, dziś nie planujemy seksu. Nie musisz szukać żadnych pretekstów, by... – rzekł, lekko całując moją dłoń.

Jego brązowe oczy wpatrywały się we mnie z taką intensywnością, że poczułam pierwsze dreszcze podniecenia, przeszywające moje ciało. Ten niezwykły mężczyzna zasługiwał na szczęście i wszystko, co najlepsze, a skończył ze złamanym sercem, żałobą spowijającą jego duszę po tragicznej śmierci żony oraz kochanką, która nie potrafiła obdarzyć go uczuciem...

– Ależ to nie jest żadna wymówka, a jeśli mi nie wierzysz, zawsze możemy pojechać na deser do mnie i chętnie ci to udowodnię! – prowokowałam go, po cichu mając nadzieję, że się zgodzi.

– Mała kusicielka! – zrugał mnie żartobliwie. – Niestety, dziś niania chce wyjść nieco wcześniej, więc muszę wracać do dziewczynek. Zresztą, ostatnio je zaniedbałem, muszę odpokutować, oglądając z nimi po raz setny „Krainę Lodu”. Tak bardzo wkręciły się w tę bajkę, że chyba wywiozę je do Norwegii.

– Fiordy latem wyglądają imponująco.

– Z pewnością, ale ty cariño jesteś dużo bardziej interesująca. Cały czas wspominam wczorajszą noc.

Zaśmiałam się wiedząc, że faktycznie ostatnie wydarzenia z całą pewnością rozpaliły nie tylko moją wyobraźnię. Wczoraj, kiedy wchodził we mnie raz po raz, czułam zmianę w sposobie, w jaki mnie dotykał. Bardziej dbał, zabiegał, dopieszczał.

– To raczej ja powinnam ją wspominać. Podarowałeś mi coś, o czym nawet nie śmiałam marzyć. No dobrze, śmiałam – dodałam, widząc jego karcące spojrzenie. – Ale nie sądziłam, że to kiedykolwiek się ziści.

– To był prezent dla nas obojga. Ale... – Zrobił małą pauzę. – Chyba jestem zbyt zazdrosny, by drugi raz coś takiego zorganizować.

Ha! Wiedziałam, że jego natura macho nieco ucierpiała podczas wczorajszego wieczora, nie sądziłam jednak, że się do tego otwarcie przyzna.

– Obiecuję, że nie będę nawet prosić – szepnęłam, delikatnie dotykając jego gładko ogolonego policzka. – Lecz zanim zakończymy ten temat, musisz mi powiedzieć jedną rzecz, ponieważ inaczej z pewnością pogubię się w domysłach.

– Jasne, pytaj...

– Kim był ten mężczyzna? Przepaska na oczach uniemożliwiała mi widzenie, więc nawet nie miałam szansy sprawdzić kto to.

Pokręcił lekko głową, odmawiając w ten niewerbalny sposób udzielenia jakichkolwiek informacji.

– Powiedz mi, jestem strasznie ciekawa! – nalegałam.

– Czy to takie ważne? Magia wczorajszego wieczoru opiera się właśnie na tajemnicy, niedopowiedzeniach...

– Po prostu nie chciałabym wylądować na pierwszej stronie magazynu plotkarskiego jako news dnia.

– Nie masz się czego obawiać – zapewnił mnie natychmiast. – To profesjonalista, nie zdradzi niczego, zresztą nie wie, kim jesteś.

– Wynająłeś dla mnie męską dziwkę?

Zaśmiał się lekko.

– Czy koniecznie musimy wszystkiemu nadawać powszechnie używane nazwy? Jeśli tak, to ja wolałbym określić tę profesję mianem „czasoumilacza”!