Mistrzowie pokera (Światowe Życie) - Rice Heidi - ebook

Mistrzowie pokera (Światowe Życie) ebook

Rice Heidi

3,8

Opis

Edie Trouve musi spłacić dług szwagra, jeśli chce zachować rodzinny zamek. Postanawia wykorzystać swój talent matematyczny i zagrać w pokera. Przychodzi jej zmierzyć się z wytrawnym graczem, właścicielem kasyna Dantem Allegrim. Gdyby chodziło tylko o karty, Edie dałaby sobie radę, lecz pocałunek Dantego sprawia, że traci głowę i przegrywa partię. Wydaje się, że teraz już nic nie uratuje Edie przed utratą domu. Tymczasem Dante, który docenił jej talent i urodę, składa jej pewną propozycję… 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 142

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (50 ocen)
16
16
12
6
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Mgm25

Dobrze spędzony czas

Słodka historia
00

Popularność




Heidi Rice

Mistrzowie pokera

Tłumaczenie: Zbigniew Mach

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020

Tytuł oryginału: Claiming My Untouched Mistress

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2019

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2019 by Heidi Rice

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-5196-9

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Z całych sił powstrzymywałam ogarniającą mnie falę paniki. Przed sobą, na górze fasady okazałego osiemnastowiecznego pałacu, widziałam ogromny neon: „Witamy w Inferno”.

Wchodziłam do prawdziwego piekła – kasyna należącego do Dantego Allegriego, położonego w samym sercu Monako.

Na tle śródziemnomorskiego nocnego nieba skąpana w światłach ogromna budowla robiła wrażenie jakby wprost wyjętej z dziecięcej baśni. W kupionej w sklepie z używaną odzieżą eleganckiej sukni i równie niewygodnych, co niebotycznie wysokich szpilkach – moja siostra Jude wyszukała je w internecie – czułam się w takim otoczeniu bardziej jak oszustka.

Nie pasowałam do tego świata przepychu.

Ale stałam przed zadaniem, które miało rozstrzygnąć o losach mojej rodziny.

Wóz albo przewóz.

Żeby tylko Allegriego nie było dziś w kasynie!

Przygotowując się do tej wizyty, przejrzałam jego zdjęcia. Pochłonęłam dziesiątki artykułów. Obawiałam się go jako gracza, ale przerażał mnie też jako mężczyzna.

Słynął z bezwzględnego charakteru. Dorastał w slumsach Neapolu. Stworzył warte miliardy dolarów imperium hazardu. Jego kasyna działały w Europie i obu Amerykach. Miałam zagrać z nim w pokera. Jeśli przejrzy system gry, który opracowałam, będzie mi grozić śmiertelne niebezpieczeństwo.

Allegri nie zna litości.

Bryza od morza musnęła niesforny kosmyk włosów z mojej pieczołowicie długo układanej przez siostrę fryzury. Wstrząsnął mną dreszcz. Ale to nie ciepły śródziemnomorski wieczór, lecz strach sprawił, że nagle zrobiło mi się lodowato zimno.

Nie stój jak manekin! Rusz się!

Uniósłszy rąbek sukni, weszłam na marmurowe schody prowadzące do głównego wejścia. Z trudem szłam naprzód i utrzymywałam wyprostowaną pozycję.

Kurczowo ściskałam w dłoni ręcznie zdobioną kopertówkę, gdzie spoczywał czek bankierski na milion euro pożyczony od znanego lichwiarza. Niestety, mój szwagier miał zobowiązania wobec tego szemranego typa.

„Gra to twój wybór, panno Trouve, ale jutro – bez względu na wszystko – wpadam po pieniądze”.

Te słowa Brutusa Severina, mięśniaka, cyngla i pierwszego przybocznego Jeana-Claude’a Carsoniego, wciąż brzmiały mi w głowie.

Stałam przed ostatnią szansą uwolnienia nas od gróźb i ciągłego zastraszania oraz możliwości utraty rodzinnej posiadłości Belle Riviere – a także szacunku do siebie i godności. Czegoś, co Jason, mąż siostry, pozbawił nas rok temu przegrywając fortunę przy stole z ruletką w kasynie… Allegriego.

Nie mogę dziś przegrać.

Za nic w świecie.

Pokazałam stojącemu przy wejściu ochroniarzowi identyfikator, modląc się w duchu, by nie odkrył, że jest sfałszowany. Zapłaciłyśmy za tę robotę mnóstwo pieniędzy fałszerzom z kręgu Carsoniego. Obejrzał go dokładnie i oddał mi z powrotem, ale uczucie paniki nie opuszczało mnie ani na chwilę.

A jeśli mój system nie zadziała? Lub zawiera więcej niewiadomych, niż sądziłam? Nie byłam pewna, czy miałam wystarczająco dużo czasu, by go dokładnie sprawdzić. Nigdy nie testowałam go też na pokerzystach klasy Allegriego. Byłam cudownym matematycznym dzieckiem, a nie pokerzystką.

Wpisowe na dzisiejszą grę wynosiło milion euro – suma, której nawet nie umiałam sobie wyobrazić. I właśnie jej nie mogłam stracić.

Jeśli Allegri się zjawi i postanowi zagrać – co zdarza mu się od czasu do czasu – i wygra ze mną, nie tylko na zawsze stracimy Belle Riviere, ale będę też winna Carsoniemu dodatkowy milion, którego nie dam rady spłacić. Bo sprzedaż całej nieruchomości starczy tylko na wyrównanie strat zrobionych przez Jasona i astronomicznych odsetek, jakich po jego zniknięciu zażądał stary lichwiarz. Już zresztą zaciągnęłyśmy kredyt hipoteczny pod jej zastaw i sprzedaliśmy wszystkie cenne przedmioty oraz meble.

Boże, spraw, żeby tylko nie było Allegriego!

Ochroniarz ledwie widocznym skinieniem głowy dał znak stojącemu przed wejściem do głównej sali wysokiemu i przystojnemu mężczyźnie, który szybko do nas podszedł.

– Witam w Inferno, panno Spencer. Joseph Donnelly, dyrektor kasyna. Wpisaliśmy panią na listę graczy wieczoru. – Spojrzał na mnie zagadkowym wzrokiem kogoś nienawykłego do widoku tak młodej osoby biorącej udział w cotygodniowym turnieju pokerowym. W dodatku kobiety,

Kiwnęłam przyzwalająco głową, starając się zachować godną i dostojną postawę dziedziczki rodzinnej fortuny, za którą się podawałam, a którą oczywiście nigdy nie byłam. Choć moja matka była wnuczką francuskiego hrabiego.

– Słyszałam, że dzisiejsza gra stanowi ostre wyzwanie. Miałam nadzieję, że i pan Allegri zaszczyci nas swoją obecnością – kłamałam jak z nut, grając rozpieszczoną do granic możliwości bogatą jedynaczkę. Jeśli przykład życia matki nauczył mnie czegoś, to umiejętności pokazywania pewności siebie, gdy w środku umierasz ze strachu.

„Najważniejsze są pozory, moje słoneczko. Gdy wezmą cię za swoją, nie możesz przegrać”.

Szef kasyna posłał mi niewymuszony uśmiech. Czekałam, że potwierdzi uzyskane przeze mnie niepewne informacje, że Allegri jest dziś wieczór w Nicei, jedząc kolację z pewną supermodelką, z którą prasa brukowa łączyła go od kilku tygodni.

– Pan Allegri jest dzisiaj w kasynie. Z przyjemnością weźmie udział w grze. – Z początku nie zrozumiałam jego słów, ale po chwili poczułam, jakbym dostała obuchem w głowę.

Przylepiłam do twarzy sztuczny uśmiech. Ten sam, jakim, ukrywając jednocześnie dręczący mnie ból i żal, uśmiechałam się po pogrzebie matki, przyjmując kondolencje od dziennikarzy, którzy przedtem bez litości polowali na nią przez całe życie. Gdy Donnelly uprzejmie podprowadzał mnie do kasy, gdzie miałam zdeponować czek, poczułam, że ogrania mnie paraliż. Pożyczka była oprocentowana na dwa tysiące procent! Nie mogłam pozwolić na stratę tych pieniędzy.

Gorączkowo przebiegałam w myślach swoje możliwości. Wycofać się? Udać, że źle się poczułam, co zresztą było prawdą, bo żołądek naprawdę skurczył mi się ze strachu?

Dante Allegri był jednym z najlepszych pokerzystów na świecie. Wygrał wiele zawodowych turniejów. Mogłam nie tylko stracić wszystkie pieniądze. Gdyby odkrył mój system, mógłby sprawić, że dostałabym zakaz wejścia do wszystkich renomowanych kasyn. Wtedy nigdy nie spłaciłabym długów zaciągniętych przez Jasona.

Jednak chociaż mój rozgorączkowany umysł pospiesznie analizował wszelkie możliwe scenariusze, wiedziałam, że nie mogę się wycofać. Miałam nadzieję, że Allegriego nie będzie. Trudno. Ryzykowałam. Ale i tak muszę dotrwać do końca.

Zanim jeszcze zdążyłam się uporać z instynktownym lękiem związanym z grą z nim o tak wysoką stawkę, dobiegł mnie głęboki głos, który przeszył mnie nagłym dreszczem.

– Joseph, Matteo mówi, że wszyscy gracze już dotarli.

Obróciłam głowę i zobaczyłam mężczyznę, którego postać – gdy tylko zaczęłam opracowywać plan uwolnienia nas od długu – prześladowała mnie od całych miesięcy nie tylko za dnia, ale i w nocy.

Miał dopiero trzydziestkę, jednak twarde i kanciaste rysy twarzy oraz widoczna nawet pod obcisłym, drogim smokingiem silna i muskularna budowa ciała zdradzały, że dawno już zostawił za sobą młodzieńczą łagodność charakteru i brak doświadczenia. Jeśli kiedykolwiek w ogóle posiadał takie cechy. Emanował poczuciem pewności siebie, siły i porażającej arogancji. Nie. Nie arogancji, a raczej niezachwianej wiary, że wolno mu o wiele więcej niż innym. Ten mężczyzna był w pełni świadomy swoich możliwości i gotów wykorzystywać je z całkowitą bezwzględnością.

Na chwilę uniósł brwi i spojrzał na mnie żywymi niebieskimi oczyma. Głębokim spojrzeniem szybko przebiegł całą moją sylwetkę tak, że miałam wrażenie, że rozbiera mnie z sukni, która pod wpływem tego wzroku staje się rodzajem żelaznej zbroi uciskającej mi żebra i odbierającej oddech.

Jednak inaczej niż w wypadku Carsoniego i jego ludzi, którzy odwiedzając nas, nigdy nie spuszczali ze mnie wzroku, przenikliwe spojrzenie Allegriego nie wywołało we mnie uczucia odrazy, lecz coś znacznie bardziej niepokojącego. Poczułam gęsią skórkę na całym ciele, jakby ktoś raził mnie prądem. Jego skierowane na mnie uważne spojrzenie sprawiało mi zarazem ból i przyjemność. Ekscytowało, ale i osłabiało. Zdumiała mnie ta reakcja. Tym bardziej, że wymykała się spod mojej kontroli. Z wielkim trudem udało mi się odzyskać równowagę. Jednak taka mimowolna reakcja całego ciała nie wróżyła nic dobrego.

– Tak, Dante, są już wszyscy – odpowiedział Donnelly. – To Edie Spencer – dodał, wybijając mnie z transu, a raczej opresji, bo tak odbierałam obecność jego szefa. – Pani właśnie przyjechała. Weźmie udział w wieczornej grze.

Wzdrygnęłam się, słysząc w jego głosie lekki ton rozbawienia. Poczucie paniki wcale nie ustępowało. Jakby nie wystarczało, że sama weszłam do jaskini lwa, to jeszcze postanowiłam szarpnąć go za wąsy!

Allegri wpatrywał się we mnie intensywnym wzrokiem, nie zwracając uwagi na słowa dyrektora kasyna.

– Właściwie to ile ma pani lat, panno Spencer? – zapytał, po raz pierwszy zwracając się wprost do mnie. Mówił idealnym angielskim z lekkim akcentem środkowoatlantyckim. Tylko wprawne ucho mogłoby rozpoznać delikatny ślad jego ojczystego włoskiego. – Nie wiem, czy ma pani prawo tu być.

Zirytował mnie ten protekcjonalny ton. Od dawna nie czułam się dzieckiem. Nikt mnie też tak nie traktował.

– Dwadzieścia jeden – rzuciłam wyzywająco. Może nie postępowałam rozsądnie, ale sposób, w jaki na mnie patrzył – jakby wiedział, kim jestem – i reakcja mojego ciała na to spojrzenie, sprawiły, że poczułam się ośmielona.

Wciąż przeszywał mnie wzrokiem, jakby chciał zajrzeć w głąb mojej duszy.

Z głównego parkietu kasyna doszły nas odgłosy rozmów przybyłych właśnie członków europejskiej elity miliarderów pragnących spróbować swego szczęścia w pokerze i Black Jacku.

– Od kiedy gra pani w Texas Holdem? – zapytał w końcu, wymieniając ulubiony rodzaj pokera wszystkich profesjonalnych graczy.

Texas Holdem wymaga największych umiejętności i zręczności, gdy chodzi o ocenę ryzyka i kalkulacje możliwych układów. Występuje tu pięć odkrytych kart wspólnych i dwie karty własne znane tylko graczowi. Może użyć jednej, dwóch lub żadnej ze swoich kart, żeby stworzyć najmocniejszy pokerowy układ. Ten, który go stworzy, wygrywa. Mocniejszy układ bije słabszy. Nie ma co czekać na szczęście. Trzeba liczyć i kalkulować.

Opracowałam własny system – matematyczną formułę oceny licytacji potencjalnych graczy, co wraz z rozwojem gry dawałoby mi przewagę. Jednak gdyby pracownicy kasyna odkryli, że posługuję się takimi obliczeniami, wpadłabym w kłopoty.

Podobnie jak gracze, którzy liczą karty przy Black Jacku. W takich wypadkach dostaje się dożywotni zakaz wstępu do kasyna, a wygrana wraca do kasy, chociaż, ściśle mówiąc, nie dokonali oni oszustwa.

Nie mogłam ryzykować takiej możliwości.

– Wystarczająco długo – odparłam, patrząc mu w oczy z udawaną pewnością siebie.

W jednym moja matka miała rację. Pozory są wszystkim. Jeśli chcę wygrać z tym mężczyzną, nie mogę okazać najmniejszej słabości. Sprawić wrażenie, że jesteś pewna siebie i opanowana to rzecz tak samo ważna jak samo posiadanie tych cech. Na moją korzyść mogłoby działać nawet pokazywanie, że jestem zbyt pewna siebie, bo wtedy Allegri mógłby wpaść w inną pułapkę – zlekceważenie mnie jako gracza.

Mocny podwójny blef.

Nie dostrzegłam na jego twarzy żadnej emocji, ale żywy blask oczu i lekko zaciśnięte szczęki – miał niewielką bliznę na górnej wardze – wskazywały, że ta śmiała odpowiedź wywarła zamierzony skutek.

Triumf byłby pełen, gdyby nie moje ciało, które wciąż mimowolnie reagowało na jego obecność.

Co się dzieje? Nigdy nie reagowałam w ten sposób na żadnego mężczyznę!

– Pewnie się o tym przekonamy, panno Spencer – odpowiedział z nieco drwiącym uśmiechem. – Joseph odprowadzi panią na miejsce i przedstaw pozostałym graczom. Muszę jeszcze coś załatwić. Będę za pół godziny. Wtedy zaczniemy.

– Dołączysz do gry? – spytał wyraźnie zdziwiony dyrektor.

– Tak. Nigdy nie unikam wyzwań. Zwłaszcza ze strony tak pięknych kobiet – odpowiedział tym samym głębokim i zmysłowym głosem, który już przedtem zwrócił moją uwagę.

Gdy jednak szliśmy w stronę wind, nie mogłam oderwać wzroku od oddalającego się Allegriego. Zebrani rozstępowali się przed nim z szacunkiem.

Bez względu na cenę muszę dziś wygrać. Od tego zależy przyszłość moja i siostry. Wciąż jednak nie mogłam się pozbyć niewytłumaczalnego – wywołanego tym krótkim spotkaniem – poczucia ciepłego dreszczu przenikającego całe moje ciało.

Gdzieś we mnie kiełkowało dręczące podejrzenie, że już przegrałam…

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
ROZDZIAŁ JEDENASTY
ROZDZIAŁ DWUNASTY
ROZDZIAŁ TRZYNASTY
ROZDZIAŁ CZTERNASTY
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
ROZDZIAŁ SZESNASTY
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY