Janulka, córka Fizdejki - Stanisław Ignacy Witkiewicz - ebook

Janulka, córka Fizdejki ebook

Stanisław Ignacy Witkiewicz

0,0

Opis

Janulka, córka Fizdejki bliska jest Nienasyceniu. Wielki Mistrz uosabia problemat sztucznego przebudowania własnej psychiki na potrzeby tytanicznego zadania, zmuszonej, by zapanować nad światem rozpadającym się, zbydlęconym społeczeństwem. Władza jawi się tu jako wcielenie Czystej Formy, a Janulka poważnie podchodzi do obowiązków demonicznej femme fatale.

W scenografii, która rozkosznie znęca się nad wyobraźnią widza (a co dopiero czytelnika!), rozgrywają się kolejne dramaty, i każdy z nich odsłania następny. Męka tworzenia siebie z niczego, wyniszczające wyrywanie się z własnej zwykłości, a więc i z prawdziwego ja, bolesne dociąganie siebie przemocą do roli tyrana zdziczałej, zbolszewizowanej tłuszczy, obrazuje proces twórczy taki, jakim widziała go epoka i jaki ogniskował się szczególnie w Witkacym, a zarazem i jego lęki społeczne czy neurozy. Postaci umierają po wielekroć, za każdym razem bardziej — i okrutniej, w przerwach dyskusji absolutnych. A nad tym wszystkim ciąży jeszcze potworna tajemnica, tajemnica Potworów, z których jeden wreszcie okazuje się być… ale znowuż drugi…

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Stanisław Ignacy Witkiewicz
Janulka, córka Fizdejki
Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne Rodzaj: Dramat Gatunek: Dramat współczesny

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 77

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Stanisław Ignacy Witkiewicz

Janulka, córka Fizdejki

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-4007-2

Janulka, córka Fizdejki1

Tragedia w czterech aktach

Motto:  
Oder bin ich ein Genie, oder ein 
Hanswurst. Hanswurst oder Genie — 
ich muss leben.2
Bewegungsstudien 
Graf Friedrich Altdorf  
Poświęcone 
Żonie  
OSOBY:
Eugeniusz (Gienek) Pafnucy Fizdejko — kniaź Litwy i Białorusi. Starzec siedemdziesięcioletni. Bardzo wysoki. Broda ogolona. Duże siwe wąsy i siwa czupryna. Czasem wkłada okrągłe okulary.Elza Fizdejkowa — z domu baronówna v. Plasewitz. Matrona lat 55. Potężna i sucha. Siwe włosy. Żona Fizdejki.Kniaziówna Janulka Fizdejkówna — ich córka, lat 15. Bydlądynka (bydlątko + blondynka), dość wysoka i szczupła. Ładna i dość uduchowiona, ale ma coś potwornawego w twarzy, ale to „coś” jest zaakcentowane subtelnie. Może trochę za wyłupiaste, rybie oczy, może za ukośne brwi, nos prosty, niezadarty, ale może zanadto trochę w kierunku równoległym do poziomu przesunięty; może za wąskie i zanadto skrzywione usta.Bernard baron v. Plasewitz — ojciec Elzy. Starzec lat 85. Łysy, z pierścieniem siwych włosów naokoło głowy. Tłusty, krępy i bardzo poczciwy. Fabrykant gazów bezwonnych i niewidzialnych, wywołujących szaloną depresję psychiczną.Alfred książę de la Tréfouille — młody bubek. Blondyn bardzo elegancki. Wąsiki małe. Bez brody. Emigrant francuski.Księżna Amalia de la Tréfouille — jego żona. Czarna — typ hiszpańsko-rumuńsko-węgierski. 30 lat. Demon I klasy. Wcale nie jest „z domu”.Joël Kranz — Semita typu internacjonalnego. Mały, czarny. Bródka w szpic. Oczy latające. Szalony niepokój w każdym ruchu. 38 lat. Pilot, kupiec w wielkim stylu, syjonista transcendentalny. Mówi gorączkowo, tak szybko, że aż się dławi i zapluwa.Haberboaz i Rederhagaz — jego pomocnicy, chasydzi. Po 40–50 lat. Jeden rudy, drugi czarny. Z brodami. Ubrani w stroje żydowskie w czarne i białe pasy.Gottfried reichsgraf von und zu Berchtoldingen — Wielki Mistrz Neo-Krzyżaków. Twarz rycerska. Nos orli. Duży, barczysty i świetnie zbudowany.Dwie Postacie bez nóg — na rozszerzających się podstawach jakby flakowatych. Twarze ptasie z krótkimi, zakrzywionymi dziobami jak u gilów. Porosłe różnokolorowym pierzem (czerwone, zielone i fioletowe barwy). Jedna bez prawej, druga — bez lewej ręki.Naczelnik Seansów — czarownik z bajki. Nazywa się Der Zipfel3. Starzec z siwą brodą w szpic. Kryza. Strój czarny, holenderski, z XVII wieku. Szpiczasty kapelusz z szerokim rondem. Na piersiach złoty łańcuch.Dwunastu Bojarów Litewskich — dzikie chłopy w kożuchach i czapach. „Brody ich długie, wąsione kręciska, włos długi i pluga sukniawa, a w rękach buły ogromniawe i siekiery”.4Małpigiusz Glissander5 — wytarty po wszystkich śmietniskach, „pan od wszystkiego”, bon pour tout6. Lat 45. Brudny blondyn, nie ogolony, z wąsami. Poeta-improduktyw.Cztery Panny z Fraucymeru7Mistrza — młode i ładne. Czarne sukienki, białe fartuszki.
Rzecz dzieje się na Litwie, przy pewnym chronologicznym pomieszaniu materii.
Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

AKT PIERWSZY

Ogromna sala, przedzielona na ścianie wprost i na podłodze zygzakowatą linią, o szerokich, piorunowych załamaniach (trzy na ścianie, dwa na podłodze). Na lewo małe okno z kratami, dość wysoko umieszczone, na prawo — duże okno z firankami. Drzwi wprost, przedzielone zygzakiem, z lewa na prawo. Lewa strona zrobiona jest z obdrapanego, wilgotnego, spleśniałego, miejscami wyrwanego muru. Na ścianie olbrzymie (ceylońskie) karaluchy, wypukło odrobione, lśniące. Mogą się nawet ruszać. Na środku lewej połowy sceny stoi ukośnie, z prawa na lewo, nogami ku widowni, ohydne, krzywe, drewniane łóżko z potwornie brudną pościelą. Kołdra łatana z czerwonych, brunatnych i żółtych kawałów. Na łóżku pod kołdrą leży konająca Elza Fizdejkowa, z rozpuszczonymi siwymi włosami, które spływają aż do ziemi. Przy łóżku, na prawo, na wpół rozwalona szafka nocna i olbrzymie, obrzydliwe, przydeptane pantofle. Na szafce pali się bardzo jasna elektryczna lampa bez klosza, oświetlając wszystko jaskrawym światłem. W lewym rogu sceny piec na wpół rozwalony, biały, w którym pali się czerwony ogień. Na prawo od zygzakowatej linii zaczyna się piekielny przepych w stylu „rokoko”. Czerwono-pomarańczowe obicia ścian i mebli białych, złoconych. Dywan w czerwonawych tonach. Lustra rokoko i obrazy stare stłoczone na ścianie. Stoliki pełne bibelotów. Miniatury w kosztownych ramach i inne, nie znane bliżej autorowi (chyba w młodości w muzeach widziane) przedmioty zbytku najwyższego z XVIII wieku. Przy stoliku, oświetlonym kandelabrem z kilkunastu świecami, siedzą przy kartach księstwo de la Tréfouille, ubrani w stroje z XVIII wieku, v. Plasewitz, w czarnym anglezie8 i białej kamizelce, i Glissander w wytartym stroju marynarkowym. De la Tréfouille siedzi twarzą wprost widowni i wprost ma Glissandera, po prawej ręce swojej v. Plasewitza, po lewej — księżnę. Fizdejko ubrany jest w długi, tabaczkowy surdut z lat trzydziestych, fatermerder9 i czarny halsztuch10, gallifety11 pepita i długie buty czerwonawego koloru. Przechadza się po całej scenie na froncie, paląc długą na metr fajkę. Wkłada i zdejmuje okulary dość często i bez powodu; poprawia ogień w piecu, czasem zagląda w karty grającym. Ci ostatni mruczą niewyraźnie różne tajemnicze terminy kartowe, grając b. szybko (bridge, wint lub wynaleziona przez autora gra hazardowo-komercjalna: kumpoł12). Trwa to tak długo, że publiczność — o ile takowa ma jaki temperament — powinna nareszcie zacząć się niecierpliwić. Na najlżejszy sygnał tego rodzaju rozlega się piekielny huk armatniego wystrzału i przez okno z lewej strony widać jaskrawy, krwawy błysk. Na scenie nikt nie drgnął. Wszyscy mówią bardzo głośno, aż do odwołania.

FIZDEJKO

spokojnie poprawiając ogień w piecu

A więc Wielki Mistrz ucztuje dziś znowu z mymi bojarami. Ciekawy jestem, co te chamy myślą sobie o tym wszystkim.

v. PLASEWITZ

od kart

Na pewno akurat tyle samo co twoje niedźwiedzie, Gienku. Czy Janulka znowu będzie na tej uczcie?

FIZDEJKO

Nie wiem. Poszła tam jak zwykle, ale czy będzie — nie wiem. Do ostatniej chwili nic nie było wiadomym. Straciłem już poczucie czasu w tym wszystkim. Nie wiem, ile dni trwa ta cała bachanalia.

Tamci grają dalej. Mruczenie kartowe nie ustaje. Fizdejko odchodzi od pieca i zbliża się powoli do grających.

ELZA

Boję się tylko, czy Janulka nie za dużo pije w ostatnich czasach. A propos, daj mi wódki, Gienku.

FIZDEJKO

przechodząc

Myśl więcej o sobie. Janulka ma głowę po mnie. Jestem pijany pięćdziesiąt pięć lat bez przerwy. Ale czy tobie ta wódka dobrze robi na raka w żołądku — to jest wielkie pytanie.

Wydobywa z tylnej kieszeni od spodni litrową butelkę i daje żonie, która pije chciwie i stawia butelkę na podłodze przy łóżku. Fizdejko zbliża się do grających.

v. PLASEWITZ

Może zastąpisz mnie, Gienku, i pograsz z księstwem. Ja pomówię z moją biedną Elzą.

Przechodzi na lewo. Fizdejko siada na jego miejscu. Stolik stoi trochę ukośnie, tak że twarz Fizdejki wypada na 3/4 z prawej strony do widowni; v. Plasewitz siada w nogach łóżka córki z prawej strony.

Elza, ostatni raz cię proszę: wytłumacz mi tajemnicę twego ubóstwa. Przecież ja jestem miliarderem, a Gienek, pan z panów, żyje jak król i wkrótce zostanie pewno królem naprawdę. Co to znaczy? Czyż ja nie mogę dać szczęścia ukochanej córce, pracując jak wół przez lat sześćdziesiąt?

ELZA

Tak być musi. Jeśli tylko próbowałam żyć inaczej, wszystko obracało się przeciw mnie. To nie są żadne czynności pokutne ani przesąd. To jest konieczność. Wiem, że żyjąc dostatnio, nawet nie bardzo luksusowo, przyzwyczaję się do rzeczy, których ciągle mieć nie będę mogła. Już raz spróbowałam i....

v. PLASEWITZ

Wtedy jak on miał zostać królem po raz pierwszy? Tak?

ELZA

Tak — i pamiętasz, ojcze, co się stało? Błąkałam się potem po lasach, z Janulką u piersi, jak głodna wilczyca.

v. PLASEWITZ

Ale czyż sama tego nie chciałaś? Robiłaś wszystko, co mogłaś, aby tak było.

ELZA

Cyt — wszystkie nieszczęścia sprowadzamy na siebie sami. Nie ma różnicy między tym, co robiłam ja, a tym, że jakiś człowiek podstawia się pod cegłę, która mu przypadkiem na głowę spada. Przypadek! Cha, cha, cha! Czy znasz, papo, teorię prawdopodobieństwa? — Zasada Wielkich Liczb. Cha, cha!

v. PLASEWITZ

Nie śmiej się tak dziko. Nie ma z czego.

Gwar za sceną.

Ależ ucztują tęgo. Zdaje mi się, że słyszę głos Janulki z balkonu.

Słychać piski dziewczęce, z lewej strony, jakby o jakie pięćdziesiąt metrów od zakratowanego okna.

ELZA

Nieszczęsna Janulka! Ileż nacierpieć się musi, nic sama o tym nie wiedząc, i co za szczęście ją czeka wtedy, kiedy to właśnie szczęście uważać będzie za szczyt cierpienia! Czyż najgorszym nie jest cierpienie nieświadome? Czyż nie tak cierpią niższe stworzenia? Dlatego to źli ludzie mają takie współczucie dla zwierząt.

Znowu straszliwy huk armatniego wystrzału i wiwaty, na tle których słychać głos dziewczęcy.

FIZDEJKO

rzuca z wściekłością karty i wstaje

A, do pioruna!! Dosyć mam już tych wszystkich niejasności! Dziś musi się rozwiązać wszystko...

ELZA

Pamiętaj, że dziś dopiero wszystko się zaczyna. Za chwilę w tej sali odsłonią ci się nieskończone perspektywy życiowej twórczości. Musisz bezwzględnie uwierzyć Mistrzowi.

FIZDEJKO

O ile słyszałem, ten pyszałek tak jest zakochany w Janulce, że można zwątpić zupełnie w jego zdrowy rozsądek. To jest, według Glissandera, jakiś aparat tylko w jej rękach.

v. PLASEWITZ

Ale przez niego przemawia duch epoki. Jest to człowiek konieczny. Nasz pierwszy występ z królestwem nie udał się, bo nie mieliśmy odpowiednich mediów. Wskaż mi kogoś innego, Gienku.

FIZDEJKO

Znałem ja innych, znałem...

v. PLASEWITZ

Może twoich pierwszych wspólników przy królewskim zamachu? Wtenczas nie mieliśmy na widowni Semitów, a problem stworzenia sztucznej jaźni nie był tak jadowity jak obecnie. Dziś w równanie weszła nieznana liczba niewiadomych. Epoka nasza...

FIZDEJKO

Przestań, papa, mówić o „naszej epoce”. To nie jest epoka, tylko jakieś spiętrzenie anachronizmów. Ja sam nie wiem, w którym wieku żyję: w XIV czy XXIII.

v. PLASEWITZ