Ja I mój pies granice wytrzymałości - Emilia Piłko - ebook

Ja I mój pies granice wytrzymałości ebook

Emilia Piłko

5,0

Opis

Kontynuacja perypetii Leona i Harry'ego. Harry jest wyjątkowo mądrym, krnąbrnym i ciekawym świata huskym syberyjskim. Nie boi się wyzwań, a wręcz je uwielbia. Czy to polowanie na gołębie, czy to stanięcie na podium, czy to ucieczka ku wolności - zawsze znajdzie sposób, żeby zrealizować swoje marzenie.

To książka oparta na prawdziwych wydarzeniach w myśl zasady, że najlepsze scenariusze pisze życie. To również pełna emocji opowieść o przyjaźni, która przetrwa wszystko, a także lekcja o tym, jak cieszyć się każdą chwilą.

Zapraszam Cię do świata Leona i Harry'ego!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 18

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (3 oceny)
3
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Lalka11

Nie oderwiesz się od lektury

Książeczka jest podzielona na rozdziały, które opowiadają o przygodach naszego niesfornego psiaka. Niektóre opowiadają nam o tym, jak Harry musiała nauczyć się nowych warunków i mieszkania w bloku. Oj nie było to proste i bezproblemowe ale wiele rzeczy ucierpiało. Harry budził na osiedlu także zainteresowania i jednocześnie strach nie tylko wśród ludzi ale i innych czworonogich kumpli. Nic dziwnego kiedy ma się wygląd pasa i naturę dzikiego wilka, a to powoduje nie tylko zabawne ale i kłopotliwe momenty. Kiedy nasz kochający wolność psiak dorasta wcale nie robi się spokojniejszy i bardziej ułożony. Owszem zna zasady i zachowuje się czasem poprawnie ale czasem wystarczy chwilka nieuwagi i Harry zażyje kąpiel próbując zapolować na dzika kaczkę. Sprawia także problem swojemu przyjacielowi Leonowi, który nie ma już tyle sił, by utrzymać swojego pupila na smyczy. Leona musi korzystać z pomocy rodziców póki nie dorośnie sam. To powoduje także więcej obowiązków opieki na nim, które spadaj...
00



© Emilia Piłko, Dąbrowa Górnicza 2024

ISBN 978-83-68054-02-6

Wydanie pierwsze

Redakcja: Paulina Zyszczak – Zyszczak.pl

Korekta: Natalia Kocot – Zyszczak.pl

Projekt okładki, opracowanie graficzne,

skład i łamanie: Agnieszka Lenart Rera Design

Zdjęcia: Adobe Stock, Freepik

Kontakt do autorki: [email protected]

Wszelkie prawa zastrzeżone. Książka ani jej części nie mogą być przedrukowywane ani w żaden inny sposób reprodukowane lub odczytywane w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody autorki.

Cześć, jestem Leon.

Nie wiem, czy zdążyliśmy się już poznać. Możesz kojarzyć mojego psa.

Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że jest taki znany. Wszyscy na moim osiedlu rozpoznają Harry’ego. Zawsze mi się wydawało, że mam szczególnego psa, lecz nie sądziłem, że wyróżnia się spośród innych aż tak bardzo. Powiecie pewnie, że każdy właściciel mówi tak o swoim pupilu, ale zaczekajcie z osądem do ostatniej strony.

Harrki ma już dwa lata, jest z nami od kilkunastu miesięcy i wraz z rodzicami właściwie nauczyłem się koczować. Koczownik to ktoś, kto spędza większość życia na zewnątrz.

Część z Was ma pewnie czas na obejrzenie czegoś w telewizji, granie na komputerze czy scrollowanie na telefonie. A ja? Niestety – bądź stety – prawie nie mam takich zajęć. Często odnoszę wrażenie, że całe moje życie kręci się wokół Harry’ego. W najważniejszych momentach zawsze jest gdzieś obok.

Czasem myślę, że jest moim aniołem stróżem…

Mieszkam z rodzicami na trzecim piętrze w bloku.

Gdy Harrki wprowadził się do nas i był malutkim szczeniaczkiem, musiał wychodzić na zewnątrz siedem razy na dobę. Tak – na dobę, nie na dzień, a więc również w nocy.

Mama wielokrotnie mówiła, że chyba łatwiej byłoby mieć drugie dziecko. Gdy się wstaje w nocy do maluszka, nie trzeba przynajmniej wkładać kurtki zimowej ani butów czy wychodzić na siarczysty mróz.

Któregoś późnego wieczoru na życzenie Harry’ego mama z ociąganiem wstała z ciepłego łóżka, zapięła mu smycz i wyszła, marząc o tym, by tata miał jak najmniej nocnych zmian w pracy.

Zjechała windą na parter, otworzyła drzwi i wtedy zza rogu wyskoczyła bestia, która z otwartym pyskiem i zębami na wierzchu chciała zaatakować naszego szczeniaczka.

Sąsiedzi z drugiego piętra mają labradora. Ta rasa kojarzy się raczej z przyjaznym usposobieniem, ale ten konkretny zwierzak stanowi wyjątek. Uwierzcie mi.

Fakt, że Harrki jest huskym syberyjskim, czyli krzyżówką wilka i psa, nie sprzyja zawieraniu nowych znajomości. Na większość psów z osiedla działa jak płachta na byka, to znaczy budzi w nich agresję, nawet w tych najłagodniejszych.

Harrki długo nie potrafił zaakceptować swojego nowego miejsca zamieszkania. W hodowli miał olbrzymie podwórko, obok mamę, tatę i rodzeństwo. Tu został ograniczony ścianami i na każdym kroku okazywał niezadowolenie: gryzł nas, płakał (tak, to wycie na pewno stanowi formę płaczu), niszczył nasze rzeczy i meble, a nawet swoje posłanie.

Nie mógł dłużej spać pod gwieździstym niebem, nie mógł przekopywać ogródka. Musiał się przystosować do nowego otoczenia, a my robiliśmy wszystko, żeby mu w tym pomóc. On jednak wcale nam tego nie ułatwiał.

Zamiast swobodnie pójść pod krzaczek i załatwić swoje potrzeby fizjologiczne, musiał nauczyć się płakać tak długo i tak głośno, żeby obudzić któreś z moich rodziców, a potem poczekać, aż wstanie, ubierze się i wyprowadzi go na zewnątrz.