Grzech - November A. - ebook + książka

Grzech ebook

November A.

4,2

Opis

Przyjaźń Majki i Igora zostaje brutalnie przerwana przez fatalną w skutkach decyzję rodziców. Dzieci tracą ze sobą kontakt i stają się ofiarami handlu ludźmi oraz narządami. Okrutnie wyrwani z życia pełnego pasji i zabawy, zostają wciągnięci w wir amoralnego świata dorosłych, rządzonego przez przemoc, płatny seks, pedofilię i śmierć. Dorastający osobno w niewoli młodzi ludzie, aby przeżyć, muszą dokonywać strasznych wyborów i są przekonani, że dźwigają na swoich barkach najgorszy z grzechów. Aby odzyskać swoje życie, każde z nich musi zawalczyć o wolność. Igor rozpoczyna niebezpieczną grę, przez którą może stracić szansę na odnalezienie Majki.

 

Historia zawiera prawdziwe wydarzenia. To opowieść o niegasnącej nadziei, wyzwalającej odwagę w obliczu utraconej wolności.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 264

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (55 ocen)
33
9
8
2
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Wiola128

Nie oderwiesz się od lektury

ok
10
Dagmara73

Dobrze spędzony czas

ok
00
malutka1507

Nie oderwiesz się od lektury

Szokująca, pełna adrenaliny i bólu historia. polecam ❣️
00
Felunia1981

Dobrze spędzony czas

Miałam ciarki na skórze czytając tą książkę i zastanawiałam się czy dam radę przeczytać ją do końca . Mocna .
00
mater0pocztaonetpl

Dobrze spędzony czas

Czekam na dalsze części
00

Popularność




Copyright © by A. November, 2022Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2023 All rights reserved

Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.

Redakcja: Kinga Szelest

Korekta: Aneta Krajewska

Projekt okładki: Adam Buzek

Zdjęcie na okładce: © by A. November

Ilustracje przy nagłówkach: © by pngtree.com

Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]

Wydanie I – elektroniczne

ISBN 978-83-8290-335-5

Imprint Mroczne HistorieWydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]

Spis treści

Od Autorki

CZĘŚĆ I

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 11

Dla Zdzisława, mojego tatyKocham Cię

Opowieść przedstawiona w tej książce jest fikcją. Pewne zdarzenie miało jednak miejsce naprawdę. Nie użyłam prawdziwych imion i nazwisk osób oraz nazw miejsc, a nazwa miasta zostałazmieniona.

Od Autorki

Drodzy czytelnicy, temat krzywdy człowieka, którym jest handel ludźmi, zawsze będzie budził niesmak, obrzydzenie i kontrowersje. To jednak dotyczy nas wszystkich – nie tylko Polaków, ale całej rasy ludzkiej, i nie możemy udawać, że on nie istnieje. Może dziś cię to nie dotyczy, ale jutro niespodziewanie może sięzmienić.

Handel ludźmi jest zjawiskiem podlegającym dynamicznym przemianom, którego nasilenie zaobserwowano w Polsce na początku latdziewięćdziesiątych.

Obecnie Polska nie jest już tylko krajem pochodzenia ofiar, ale także krajem tranzytowym, przez który odbywa się transfer ofiar z Europy Wschodniej do Europy Zachodniej oraz krajem docelowym dla ofiar wykorzystywanych głównie w prostytucji, niewolnictwie seksualnym i pracyprzymusowej.

Handel ludźmi to przerażające przestępstwo i jawny atak na prawa człowieka oraz bezpieczeństwo i godność ludzi. Jest to również tragiczny problem, pogłębiający się zwłaszcza w przypadku kobiet i dzieci obu płci, które stanowią większość odnotowanych ofiar handlu na świecie. Zmiany klimatyczne, nierówność i ubóstwo pozostawiły dziesiątki milionów ludzi na całym świecie bez środków do życia. To sprzyja szerzeniu sięprocederu.

Wojna na Ukrainie, spowodowana barbarzyńskim atakiem na nią Federacji Rosyjskiej, trwająca od 24 lutego 2022 roku, dała nowe możliwości handlu dziećmi i spowodowała jego wzrost. Nielegalne drogi przemytu stały się pozbawionymi kontroli szlakami, które swobodnie napływają do Polski i Europy wraz z faląuchodźców.

Pandemia oddzieliła dzieci oraz młodzież od ich przyjaciół i rówieśników, powodując, że spędzały one więcej czasu samotnie w sieci. Handlarze ludźmi używają Internetu, stosując wyrafinowaną technologię do identyfikacji, śledzenia, kontrolowania i wykorzystywaniaofiar.

Niestety media społecznościowe to twór, który w rękach wielu osób może stać się niezwykle niebezpiecznymnarzędziem.

Poprzez platformy internetowe, handlarze pozwalają sobie ukryć swoją tożsamość i zwodzić ludzi za pomocą fałszywych obietnic oraz rozpowszechniają treści, przez które nakręcają popyt na wykorzystywanie seksualnedzieci.

Według danych z raportu Global Statistics For Intercountry Adoption w minionych latach z Polski wyeksportowano tysiące nieletnich, stawiając nasz kraj w czołówce światowych dostawców dzieci. Raporty rządowe w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej dowodzą, że notorycznie odbywają się oficjalnie adopcje dzieci z Polski, mimo że nie zostały one osierocone, przy czym cała procedura adopcyjna zostaje przeprowadzona w naszym kraju poprzez organizowanie płatnych adopcji i manipulowanie prawem. Należy przy tym dodać, że są to w większości adopcje, których celem jest wprowadzenie dzieci do seksbiznesu, a to jedynie mniej przerażający czubek górylodowej.

Międzynarodowa Organizacja Pracy podaje, że najczęściej dzieci są wykorzystywane jako niewolnicy seksualni. Prostytucja dziecięca ma miejsce zarówno na ulicach, jak i w domach publicznych, barach, ośrodkach turystycznych oraz w domach osób bardzo majętnych i często znajdujących się na szczycie establishmentu, gdzie są stosowane sadystyczne praktyki wobec niemowląt. Dla amatorów organizowana jest seksturystyka dziecięca. Produkuje się pornografię z udziałem dzieci. Pornografia ta rozpowszechniana jest jawnie, a osoby, które się tym zajmują, rzadko obawiają siękar.

Do roku 2010 polski kodeks karny nie zawierał definicji handlu ludźmi. Korzystano wtedy z regulacji prawa międzynarodowego. Legalna definicja tego zjawiska w polskim prawie karnym uregulowana została dopiero w nowelizacji z dnia 8 września 2010roku.

Zgodnie z nowelizacją prawa wPolsce:

art. 115 § 22 Kk – handlem ludźmi jest werbowanie, transport, dostarczanie, przekazywanie, przechowywanie lub przyjmowanie osoby z zastosowaniem przemocy lub groźby bezprawnej, uprowadzenia, podstępu, wprowadzenia w błąd albo wyzyskania błędu lub niezdolności do należytego pojmowania przedsiębranego działania, nadużycia stosunku zależności, wykorzystania krytycznego położenia lub stanu bezradności, udzielenia albo przyjęcia korzyści majątkowej lub osobistej albo jej obietnicy osobie sprawującej opiekę lub nadzór nad innąosobą.

Celem tych działań jest wykorzystanie osoby – nawet za jej zgodą – w szczególności w prostytucji, pornografii lub innych formach seksualnego wykorzystania, w pracy lub usługach o charakterze przymusowym, w żebractwie, w niewolnictwie lub innych formach wykorzystania poniżających godność człowieka albo w celu pozyskania komórek, tkanek lub narządów wbrew przepisom ustawy. W przypadku małoletniego z handlem ludźmi mamy do czynienia nawet bez użycia wymienionych metod; takich jak między innymi przemoc czy groźbabezprawna.

Nowe przepisy zawierają także definicjęniewolnictwa:

art. 115 § 22 Kk – niewolnictwo jest stanem zależności, w którym człowiek jest traktowany jak przedmiotwłasności.

W Polsce podejmowane są rozmaite formy i próby przeciwdziałania oraz ograniczania skali handlu „żywymtowarem”.

Na szczególną uwagę zasługuje La Strada – Fundacja Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu – warszawska fundacja działająca na rzecz poszanowania praw człowieka, zwalczania handlu ludźmi, niewolnictwa i pracy przymusowej oraz przeciwdziałania eksploatacji prostytucji, a także przestępstwom przeciwko wolności i zdrowiu jednostki, zarejestrowana w Polsce w 1996 roku, a do roku 2006 funkcjonująca pod nazwą Fundacja Przeciwko Handlowi Kobietami https://strada.org.pl/.

CO ZROBIĆ, GDY JESTEŚ OFIARĄ HANDLU LUDŹMI?

Pierwszym i najważniejszym krokiem, który powinna podjąć osoba będąca ofiarą handlu ludźmi jest zgłoszenie się na policję, do straży granicznej lub bezpośrednio do organizacji pozarządowej udzielającej pomocy ofiarom handlu ludźmi, jak właśnie LaStrada.

Zgłoszenie się do odpowiedniej instytucji pozwoli na podjęcie odpowiednich działań skierowanych na zapewnienie bezpieczeństwa, wsparcia i schronienia. Kontakt z policją lub z przedstawicielami straży granicznej pozwoli na udzielenie ofierze pomocy zgodnie z zasadami „Programu wsparcia i ochrony ofiary/świadka handluludźmi”.

Wszelkie porady i wsparcie podejmowane w ramach programu są realizowane przez specjalistów zaznajomionych z tątematyką.

Ofiary handlu ludźmi mają możliwość skorzystać z pomocy Krajowego Centrum Interwencyjno-Konsultacyjnego prowadzonego przez organizacje pozarządowe wybrane w formie konkursu ofert ogłoszonego przez MSWiA, którym jest Stowarzyszenie Pomoc dla Kobiet i Dzieci im. Marii Niepokalanej zKatowic.

https://www.po-moc.pl/pl

Pomoc możesz ZAWSZE uzyskać w ramach KRAJOWEGO CENTRUM INTERWENCYJNO-KONSULTACYJNEGO DLA OFIAR HANDLU LUDŹMI (KCIK), https://www.kcik.pl/k1.

Źródło – Wikipedia

Pomocnelinki:

https://www.gov.pl/web/handel-ludzmi/organizacje-pozarzadowe

https://www.gov.pl/web/handel-ludzmi/handel-dziecmi---analiza

https://www.gov.pl/web/handel-ludzmi/handel-ludzmi-w-polsce

http://www.handelludzmi.eu/

https://fundacjalighthouse.pl/

Dla tych wszystkich, którzy byli, są i – nad czym ubolewam – staną się ofiarami handluludźmi:

Strach jest częścią twojego życia i jeśli nie nauczysz się stawiać mu czoła, to pochłonie cię bezreszty.A. November

Bardziej od samego grzechu, Boga gniewa i obraża to, że grzesznicy nie odczuwają żadnego żalu za swojegrzechy.Święty Jan Chryzostom

CZĘŚĆ I

Zemsta ma potworny apetyt, jest krwiożercza i nigdy nienasycona. Człowiek nią żyjący jest zakładnikiem własnych emocji. Sądzi, że go oczyści, ale czasem dzieje sięodwrotnie.

Dlaczego? Przecież jest oznakąsiły!

Owszem, ale bardzo często jest też słabością i bezsilnością. Ona wymusza pielęgnowanie w sobie przez dłuższy czas mściwości. Jest jak ziarno rzucone na grunt przesiąknięty złością, poczuciem niesprawiedliwości i bezsilności, ale nie tej wynikającej ze słabości. Pragnienie zemsty nie tak łatwo zbagatelizować, ponieważ to jedno z najsilniejszych uczuć, stare jak świat, jak człowiek, i jest wpisane w ludzką naturę. Wszyscy jesteśmy mścicielami. Pewnych krzywd nie jesteśmy w stanie przebaczyć. Emocje wywołane krzywdą i upokorzeniem nakręcają spiralę odwetu. W pewnym momencie ziarna zaczynają kiełkować i wymykają się spod kontroli, a ofiara staje się katem i oprawcą. Myślenie o tym, co nas spotkało, podsyca ją i zemsta rośnie dziko, jak szalona. Im bardziej jesteśmy rozzłoszczeni, tym trudniej nam ją porzucić. Chcemy tylko jednego – zadośćuczynienia, a ono urasta do takich rozmiarów, że staje się czystymzłem.

Grzechem.

***

Mówi się, że dzikich plaż już nie ma. Nad Morzem Bałtyckim wciąż jednak można takie znaleźć i mnie się to udało. Miało być spokojnie, cicho i pięknie. Chciałam mieć wokół sporo zieleni, a pod stopami biały piasek. I tak właśnie było w tym miejscu. Wyszłam z domu prosto na wydmy. Szłam wolnym krokiem po piachu, który o tej porze był jeszcze chłodny. Przez ostatnie kilka dni budziłam się sama w łóżku i gdy odkryłam dlaczego, postanowiłam się przyłączyć. Widok wschodzącego słońca był przepiękny i potrafił zrekompensować poranną pobudkę. Wczesny ranek stał się dla mnie najbardziej magiczną porą dnia i doskonałą okazją, aby świetnie zaczynać każdy dzień. Gdybym jednak musiała robić to sama, bez niego, byłoby to dla mnie mniej atrakcyjne. Usiadłam blisko brzegu i czekałam, aż wyjdzie z wody po porannym pływaniu, co stawało się jego codziennym rytuałem. Morze było dzisiaj spokojne i lekka bryza wiejąca od jego strony cudownie owiewała moją twarz. Przymknęłam oczy, delektując się tym uczuciem, gdy nagle poczułam zimne kropelki wody na udach i lodowate dłonie na moich policzkach. Wzdrygnęłam się, zasysającpowietrze.

– Jesteś taka cieplutka – mruknął i pochyliwszy się, musnął moje wargi swoimi mokrymiustami.

Poczułam na nich słony smak i oblizałamje.

– Skarbie, nie rób tego – jęknął.

Pchnął mnie na piach i kładąc się na mnie, zmoczył moją letniąsukienkę.

– Teraz jestem mokra – warknęłam, udajączłość.

– Cóż, tego właśnie oczekiwałem. Zawsze wiedziałem, że na mój widok masz przemoczone majtki. – Zniżył głowę i polizał skórę w zagłębieniu mojejszyi.

– Nie to miałam na myśli, sprośnywariacie.

Zamruczałam na przyjemne uczucie języka sunącego po moimciele.

– Zawsze masz to na myśli, zbereźna dziewczyno. – Z ustami przyklejonymi do zagłębienia moich piersi, zaczął się śmiać, trzęsąc naszymiciałami.

– Nie w tym momencie – odpowiedziałam stanowczo, na co przerwał swoje pieszczoty i spojrzał mi woczy.

Zauważyłam już wcześniej, że kiedy robił się poważny, jego oczy nabierały głębszego odcienia. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie i już wiedział, że tym razem ten numer z odciąganiem tego, co mi obiecał, nieprzejdzie.

– Już czas, kochanie – wyszeptałam w jego pochyloną nade mną pięknątwarz.

Tak, był zachwycający. Uwielbiałam jego wyrzeźbione, ogromne ciało pokryte tatuażami na rękach i plecach. Było silne, dające poczucie bezpieczeństwa i moje. Cały był mój. To, co najbardziej mnie w nim zachwycało, to kolor jego tęczówek. Przypomniał mi moje ukochane morze i tonęłam w jego oczach za każdym razem, ale w momencie, kiedy pierwszy raz w nie spojrzałam, były przerażające. Nie było w nich nic próczpustki.

Zanim zaczęłam dostrzegać przedzierające się przez nią różne odcienie, minęło sporo czasu. Jeszcze gorzej było z rozróżnianiem znaczenia jegospojrzeń.

To chyba nie do końca opanowałam i nie byłam pewna, czy kiedykolwiek mi się touda.

– Chcesz tu zostać? – zapytał, schodząc ze mnie, i siadając za mną, objął mnie opalonymiramionami.

– Tu? W sensie naplaży?

– Mhm – mruknął, całując mnie w czubekgłowy.

– To zależy od ciebie. Jeśli dobrze się tu czujesz, to możemy zostać. – Umościłam się wygodnie pomiędzy jegonogami.

– Skarbie, wszędzie czuję się dobrze tam, gdzie jesteśty.

– Mam taką nadzieję. – Odwróciłam lekko głowę, uśmiechając się doniego.

– Nie kłam. – Potarł mój nos swoim. – Dobrze wiesz, że jesteś moim… – Przerwał na chwilę, spoglądając namorze.

– No czym? – ponagliłam.

– Wszystkim. – Nie przestał obserwować wody. – Jesteś i będziesz dla mniewszystkim.

– A wtedy? – zapytałam i momentalnie zaschło mi wgardle.

– Wtedy… nie chcę nawet wracać do tego. – Wsparł czoło na moimramieniu.

– Musisz. W przeciwnym wypadku nigdy nie ruszymydalej.

– Doszliśmy już tak daleko, czy nie możemy się już zatrzymać? – zapytał niewyraźnie, przyciskając usta do mojego nagiegoramienia.

– Nie możemy, ponieważ przeszłość może nasdogonić.

– Tak, masz rację. Jak zwykle. – Zatopił zęby w mojej skórze, lekko ją przygryzając, co doprowadziło moje ciało do przyjemnychdreszczy.

– Właśnie, dlatego zamieniam się w słuch – podsumowałam.

Podniósł głowę i patrzył w niebo, ale już po chwili ponownie skierował wzrok na morze i głęboko odetchnął. Złapałam go za rękę, chcąc dodać mu otuchy. Kiwnął i odezwał się tym swoim niskim, przyjemnym dla mojego serca, nieco ochrypniętymgłosem.

– Miałem dwanaście lat… – Zatkało go nachwilę.

Ścisnęłam jego dłoń i przystawiłam do swoich ust, bypocałować.

– Spokojnie. Mów – szepnęłam i tuląc swój policzek do jego ramienia, przyglądałam się uważnie twarzy pełnej sprzecznychemocji.

– Tego dnia życie opuściło moje ciało – odezwałsię.

Miał łzy w oczach. Chryste! Pomyślałam, że to nie był dobry pomysł, aby wszystko mi opowiedział. Naciskałam na niego, bo sądziłam, że musi to z siebie wyrzucić, ale w tym momencie nie byłam pewna, czy jestem gotowa, by to usłyszeć. Zwątpiłam również w to, że sama będę w stanie mu wszystko opowiedzieć. Możliwe, że on też nie był. Milczałam jednak, czekając na jegoreakcję.

– Czy można zapomnieć dzień swojej śmierci? – zapytał nagle, unosząc na mnie swoje szkliste od łez jasne, niebieskieoczy.

***

Zadałem jej to pytanie i widziałem, jaka była zdruzgotana. Rozdzierało mi to serce i nie mogłem przełknąć wielkiej guli w gardle. Nie chciałem jej tegorobić.

Nie.

Pokręciłem głową, ponieważ to nie była prawda. To samemu sobie nie chciałem tego zrobić. Nie chciałem pamiętać, kim byłem i co to ze mną zrobiło. Teraz, kiedy powinienem czerpać z życia całymi garściami i cieszyć się z wolności, znów musiałem tam wrócić. Jedyną pocieszającą rzeczą było to, że tylko w mojej głowie musiałem wejść do mojego pokoju, który ostatni raz widziałem piętnaście lat temu. Wciąż pamiętałem wszystko, jakbym był w nim cały czas i nigdy z niego niewyszedł.

ROZDZIAŁ 1

Złych wspomnień nie musisz brać ze sobą. I bez tego będą cięprześladować.

Carlos Ruiz Zafón

Katowice, 1 czerwca 2005 roku

W moje urodziny zawsze miałem pretensje, i to chyba nawet do samego Pana Boga, że wypadają pierwszego czerwca. Dostawałem wtedy prezenty urodzinowe z zaznaczeniem, że są też na Dzień Dziecka. W tym dniu również tak było. Moja rodzina obściskiwała mnie, śliniła po policzkach i czochrała moje brązowe włosy, a ja stałem z naburmuszoną miną, obrażony na cały świat. Kiedy zostawiono mnie w spokoju, zebrałem moje „dary” i poszedłem do siebie. Rzuciłem je na środek dywanu i usiadłem, żeby rozpakować. Nie zdążyłem tak naprawdę nawet do nich zajrzeć, ponieważ przez otwarte okno balkonowe dotarły do mnie piski i krzyki dochodzące od strony ogrodu. Poderwałem głowę i podszedłem do okna. Wychyliłem się zza firanki i zobaczyłem klęczącego ojca z rękami w górze, do którego mierzył z pistoletu jakiś obcy facet w kominiarce. Za nim stała moja mama, trzymana za ramiona przez zamaskowanego mężczyznę, a pozostali przerażeni goście, ściśnięci w jednym rogu tarasu, byli pilnowani przez dwóch uzbrojonych z zasłoniętymitwarzami.

W pierwszej chwili nie zdawałem sobie sprawy, co się dzieje, ale kiedy dotarło do mnie, że nas napadnięto, usłyszałem strzał. Przestraszyłem się, zaciskając oczy, i przykucnąłem, a kiedy uchyliłem powieki, mój ojciec leżał skurczony na boku, na marmurowych płytach tarasowej podłogi. Z jego głowy zaczęła wypływać gęsta, ciemna ciecz. Nie od razu wiedziałem, że to krew, ponieważ zobaczyłem na własne oczy coś, czego jako zszokowany dwunastolatek nie pojmowałem. Zapatrzyłem się w tę scenę i dopiero przeraźliwy krzyk wstrząsnął moim umysłem. Byłem sparaliżowany i nawet nie czułem, że płaczę. Moja mama, histerycznie wrzeszcząc, próbowała się wyrwać napastnikowi. Goście stłoczeni na tarasie wpadli w panikę i krzycząc, próbowali uciekać, więc pilnujący ich napastnicy przeładowali broń. Mężczyzna, który strzelił do ojca, przekroczył jego zwłoki, podszedł do mamy i wymierzył jej policzek. Zacisnąłem dłonie w pięści i dopiero w tym momencie poczułem okrutną złość. Słyszałem, jak przez zaciśnięte zęby zaczęła bluzgać mu w twarz, a ja chciałem wszystko zapamiętać, każde jej słowo, chociaż zupełnie nic z tego nierozumiałem.

– Jesteście trupami! – ryknęła poprzez łzy. – Wasze ścierwo będzie gnić wpiekle!

Mężczyzna zaczął się głośno śmiać iodpowiedział:

– Twój głupi mąż właśnie nas ubiegł. Tak kończą zdradliwe hieny, a on był największą znich.

– Popełniłeś wielki błąd. Piotr nigdy nikogo nie zdradził! Zapłacisz za to! – Zaczerpnęła powietrza i splunęła naniego.

Spojrzał na swoją pierś, gdzie dosięgła go ślina. Zbliżył się do mamy i mocno uchwycił jej twarz w dłoń, wbijając palce w zapłakanepoliczki.

– Posłuchaj, głupia suko! – warknął, pochyliwszy się. – Dubicz jest winień pieniądze ludziom, dla których twoje marne istnienie jest pyłkiem na wietrze. Mówię „jest” – spojrzał za siebie i odsłonił widok na leżącego ojca – ponieważ dług jest długiem i trzeba gospłacić!

Mama zrobiła się jeszcze bledsza i w tym momencie chciałem wyskoczyć przez balkon, żeby znaleźć się jak najbliżej niej. Zaczęła mocniej płakać, a słowa ledwo przeciskały się przez jejusta.

– O czym ty mówisz?! Piotr był uczciwymczłowiekiem…

– Nie masz pojęcia, kim był twój mąż – przerwałjej.

– Nie miał przede mną tajemnic! – Spojrzała na martwe ciało ojca i zawyła niczym zranione zwierzę, a mnie pękłoserce.

– Miał, miał. – Pokiwał głową na potwierdzenie własnychsłów.

Puścił jej twarz i ruszył w kierunku przerażonych gości. Stanął w rozkroku i skierował broń w mojego wujka, Adriana. Był wspólnikiem mojego taty i przyjacielem obojga rodziców jeszcze z czasów studiów. Mama zaczęła bardziej się szarpać i bezskutecznie błagać, aby nie robił im krzywdy. Mężczyzna, celując w niego, odezwał sięsarkastycznie.

– Obaj nie mieliście jaj, żeby się przyznać swoim kobietom, skąd macie tyle kasy? Czy może byliście zawstydzeni tym, skąd ona pochodzi? – Głośno się zaśmiał, gdy wuj wysunął się lekko w przód i uniósł ręce w geściepoddania.

– W oczach rodziny byliście uczciwie pracującymi w pocie czoła prezesami firmy deweloperskiej, budującej domki socjalne – kontynuował. – Zrobiliście z Pierwszym dobry interes, ale wam nadal było mało, prawda?

– To nie tak… – odezwał się drżącym głosem Adrian. – Ja odpowiadałem tylko za organizowanie transportu … – Nie dokończył, ponieważ mama krzyknęła głośnozdruzgotana.

– O czym wy, do cholery, mówicie?! – Przesunęła po nichwzrokiem.

– Ewa, proszę cię! – odpowiedział stanowczo, sugerując jej, aby sięuciszyła.

– Nie! Mój mąż leży pod moimi i twoimi nogami, z wielką dziurą w głowie! – Ponownie zaszlochała, ale mówiła dalej. – Nie pieprz mi tu teraz o swoich obowiązkach w firmie, bo gówno mnie one obchodzą! Co zrobiliście razem zPiotrem!?

– Jezus Maria, Ewka, błagam cię! Wszystko ci wyjaśnię. Poprostu…

– Teraz, Adrian! Powiesz mi teraz! – Uspokoiła swój głos i zwróciła się do obcego w kominiarce. – Chcę to usłyszeć i wiedzieć, za co zabiłeś mojegomęża!

Wujek odwrócił się, patrząc na swoją żonę Agatę i czworo pozostałych gości. Jeden z nich był katowickim prokuratorem, który bywał w naszym domu od zawsze, a drugi, Olaf, młodszym bratem mojejmamy.

Wszyscy stali przerażeni do granic możliwości, a blada i zszokowana ciotka wpatrywała się intensywnie w swojego męża Adriana. Odwrócił od niej wzrok i skierował namamę.

– Jesteśmy winni pewnym ludziom pieniądze. To jestprawda.

– Jakim ludziom i jakie pieniądze? – zapytała.

– Milion euro. – Opuścił głowę, patrząc podstopy.

– K-kurwa! Milion euro?! – krzyknęła, płacząc i śmiejąc się na zmianę, jakby traciła powoli swoje zmysły. – Komu?!

– To nie ma znaczenia, Ewka! – ryknął zdenerwowany. – Nie znasz i nie chcesz znać tych ludzi – wyszeptałzachrypnięty.

Musiałem wytężyć słuch, więc wystawiłem głowę dalej poza drzwibalkonowe.

– Ciebie też nie chcę już znać! – warknęła.

– Oj, to nie będzie problemem – wtrącił się mężczyzna. – Mam nawet pewien pomysł, ale… proszę, Adrianie, kontynuuj. Skoryguję ewentualne nieścisłości, gdyby coś umknęło twojej uwadze. – Trzymał w dłoni gotową do strzału broń i machnął nią, aby wujek mówił dalej. – I może powiesz teraz Ewie, za co jesteś winienkasę?

– Mów! – odezwała się mama, nie spuszczając wzroku zwujka.

– Jezus… – Przerwał i zaczął płakać. – To nie moja wina, nie moja wina, przysięgam!

– Jeśli mi nie powiesz, sama cięzabiję!

Mężczyzna się zaśmiał i z sarkazmemdorzucił:

– To mogłoby być nawetciekawe.

Mama miała mord w oczach, a wujek odwrócił wzrok gdzieś w bok, niezdolny chyba na niąspojrzeć.

Łamiącym się głosemodpowiedział:

– Nie dostarczyliśmy przesyłki. To znaczy zaginęła… Piotr sprzedał ją komu innemu. Ja nic nie wiedziałem. Przysięgam!

– Jaka przesyłka?! Prochy? Spirytus? Co to było?! – Była u kresuwytrzymałości.

– Nie, to nie to – zaprzeczył.

– To co to było?! Wyduś to w końcu z siebie, do kurwynędzy!

– Dzieci – odpowiedział i zapatrzył się w krew ojca, spływającą teraz ze schodów tarasu wprost na wypielęgnowanytrawnik.

Mama gwałtownie wciągnęła powietrze i nastąpiła zupełna cisza, jakby wessała je całe w płuca, chłonąc każdy odgłos dookoła. Kompletnie się pogubiłem i już nic nie rozumiałem. Dzieci? Takie jak ja? Które jeszcze inne mogły być? Natłok tych myśli przerwał mi znowu jejgłos.

– Co to ma znaczyć, Adrian, na miłość boską?! – Zamarła. – Jakie dzieci?! Boże mój, skąd… gdzie one… gdzie one są?! – zadawała pytania, ale jej mina wskazywała na to, że chyba już wiedziała, co miał namyśli.

– Ewa, nie wiem! Chryste Panie, ja nie wiedziałem, że on to zrobił… – Zerknął na mężczyznę w kominiarce i domyśliłem się, że wujek dobrze goznał!

– Ewo, nie dręcz mnie! – Opuścił głowę napierś.

W tym momencie usłyszałem hałas w korytarzu i dziecięcy pisk. Odwróciłem głowę w stronę drzwi i otworzyłem szerzej oczy z przerażenia, ponieważ w pokoju gościnnym naprzeciw mojego spała Majka, córka wujka Adriana i cioci Agaty. Ktoś ją zabrał i dziewczynka głośnokrzyczała:

– Igor! Mamusiu! Igor! Igooor!

Działając pod wpływem silnych emocji, złapałem mój kij hokejowy, oparty o regał obok drzwi, i wyskoczyłem nazewnątrz.

Zobaczyłem kolejnego typa, który, mocno ściskając w ramionach Majkę, szybko przemierzałkorytarz.

Kiedy zbliżył się do schodów, ruszyłem za nim, a gdy mała mnie dostrzegła, przytknąłem palec do ust, pokazując jej, aby nie zdradziła mojej obecności, krzycząc do mnie. Biła piąstkami napastnika i ciągnęła go za kominiarkę. Mężczyzna złapał jej szyję dłonią i ścisnął. Widząc jej czerwoną twarz i wywracające się oczy, sprintem podbiegłem do niego i zamachnąwszy się, uderzyłem go kijem w tył głowy. Ryknął z bólu i się zatrzymał. Trzymając omdlałą Majkę w ramionach, wściekły odwrócił się i spojrzał na mnie z mordem w oczach. Przełknąłem ślinę. Nie ruszył się, tylko nie spuszczając mnie z wzroku, krzyknął głośno, rozcierając miejsce pouderzeniu.

– Czwarty! Mam tu coś nagórze!

Stałem jak wmurowany w podłogę i trzęsąc się, ściskałem mocno kij w dłoniach. Po chwili na schodach pojawił się ten, który zabił mojego ojca. Zebrała się we mnie złość i z dzikim okrzykiem rzuciłem się na niego, po czym uderzyłem w niego kijem tak mocno, jak tylko zdołałem. O dziwo, udało mi się kilka razy celnie trafić w głowę zaskoczonego mężczyzny, ale będąc silniejszym i wyższym, naturalnie wyrwał mi kij i złamał go na kolanie. Oddychałem głęboko i byłem zmęczony, ale on najwyraźniej był rozbawiony moim atakiem, ponieważ odezwał się do mnie z wyrazem zadowolenia natwarzy.

– Doskonale, chłopcze! Tego się nie spodziewałem, choć miałem pewne oczekiwania. – Przyglądając mi się chwilę, klasnął kilka razy, jakby mnie podziwiał za mój wyczyn. – Bardzo dobrze, ująłeś mnie i wiem już, że nie myliłem się co dociebie.

W tym momencie już wiedziałem, że popełniłem błąd, za który w przyszłości przyjdzie mizapłacić.

– Teraz nie rób sobie więcej kłopotów, niż już masz – dodał opanowanym głosem i zerknął w bok na swojego kumpla stojącego z omdlałą Majką w ramionach. – Dycha nie zapomina zniewag, więc od teraz musisz mieć oczy dookołagłowy.

Zmierzył mnie wzrokiem z góry do dołu i machnął na mniedłonią.

– Podejdź do mnie i grzecznie zejdziemy do twojej rodzinki, by dołączyć do dyskusji. Mam plany wobec ciebie. Matka sięucieszy.

Chciałem coś zrobić, ale nie miałem żadnego pomysłu i nie mogłem ryzykować głupimi wyskokami. Nie miałem szans z dorosłymi napastnikami. Podchodząc do schodów, okrążyłem ich i nie spuszczając z nich wzroku, zbiegłem na dół do salonu. W kilku susach dotarłem do drzwi tarasowych. Zatrzymałem się w miejscu, kiedy jeden z mężczyzn pilnujących gości odwrócił się i wycelował we mnie swój długi karabin. Wszyscy goście patrzyli na mnie z przerażeniem w oczach. Zaskoczeni napastnicy, zobaczywszy dzieciaka, nie wiedzieli, jak się zachować i na moment straciliczujność.

Zapanowałchaos.

Moja mama, jakimś cudem kopiąc pietą w krocze zbira, wyrwała mu się, po czym przeskoczywszy nad ciałem ojca, pobiegła w moją stronę, wyciągając do mnie ręce. Wujek Adrian, widząc to, zerwał się na równe nogi i zaatakował faceta, który się na mnie zagapił. Zaczęli się szarpać, w wyniku czego mężczyzna nacisnął spust swojego karabinu i z lufy poszła seria kul, przecinając w linii poziomej okno tarasowe. Szkło pryskało we wszystkie strony, a kule trafiły znajdującego się jeszcze w salonie napastnika, trzymającego Maję. Mężczyzna, upadając, wypuścił małą z rąk, ale w ostatniej chwili, ratując przed upadkiem, złapał ją w swoje ramiona wynurzający się zza niego morderca mojego ojca. Pochylił się mocno wraz z Majką, by uniknąć zranienia, a kawałki szkieł odbijały się od jego pleców. Seria uderzyła w ścianę oraz w ściśniętych w jej narożniku ludzi. Zobaczyłem zaskoczoną minę upadającego wujka Olafa, który w ostatnim momencie chciał osłonić swoim ciałem ciotkę Agatę i swoją dziewczynę. Niestety, nie zdołał ich ocalić, a kule przechodziły przez ich ciała i pozostawiały rozpryśniętą na ścianie krew oraz wyrwane, czerwone strzępy tkanek. Prokurator stał jak sparaliżowany, a kiedy seria siekała jego ciało, runął w tył, odsłaniając stojącą za nim swoją żonę. Wystarczyła jedna kula, trafiająca w środek czoła, by pozbawić kobietę życia. Tył jej głowy przestał istnieć, a nieruchomo wpatrzone we mnie oczy zapadły się wczaszce.

Zrobiło mi się niedobrze i poczułem żółć w gardle. Nagle ręce mojej mamy objęły mnie mocno. Przycisnęła do siebie moje trzęsące się ciało i krzyknęła mi do ucha, pozbawiając mnie chwilowosłuchu.

– Igor, uciekamy! Teraz!

Szarpnęła mnie za nadgarstek i zaczęła ciągnąć w stronę ogrodu, jak najdalej od rozgrywającego się dramatu. Nie mogłem przestać patrzeć na rzeź mającą miejsce na naszym tarasie i nogi mi zesztywniały. Mój wzrok zatrzymał się na mężczyźnie, który wpadł na taras z Majką na jednej ręce. W jego drugiej ręce pojawiła się broń i zaczął strzelać w szarpiących się. Wuj Adrian zgiął się wpół, a potem upadł tuż obok mojego ojca. W tym samym czasie jego przeciwnik, trafiony w głowę, upuścił karabin i zanim padł martwy, w końcu przestałstrzelać.

Mama pociągnęła mnie mocno i prawie przewróciłem się na trawę, ale podtrzymany przez jej ramiona, odzyskałem kontrolę nad moimi nogami. Zaczęliśmy biec co sił do końca ogrodzenia, za którym rozpościerał się spory las. Słyszałem krzyki i tupot ciężkich butów wstrząsających ziemią pod trawnikiem za nami, którego blisko pół hektara zawsze było nienagannie przycięte. Myśląc o tym, uświadomiłem sobie, że nic już nie będzie takie samo. Ojciec nie żył. Wujkowie, ciocie, wszyscy byli martwi i leżeli na tarasie naszego domu, który mama bardzo kochała. Willę wybudował mój ojciec dwa lata temu, na samym odludziu w podkatowickim Zarzeczu, i teraz musieliśmy z niego uciekać. Wyciągnęliśmy ręce przed siebie, a gdy wpadliśmy na mur ogrodzenia, mama odwróciła się ikrzyknęła:

– Podsadzę cię. Przeskakuj na drugą stronę. Szybko!

Włożyłem bosą stopę w jej złączone dłonie i złapałem mocno za ramiona. Odbiłem się od trawy, a mama mnie podrzuciła. Ledwo dosięgnąłem metalowych prętów wystających z cegieł, ale uczepiłem się ich i podciągnąłem na szczyt. Przykucnąłem i zerknąłem wdół.

– A ty?! – krzyknąłem do niej, ponieważ uzmysłowiłem sobie, że jest dla niej zawysoko.

Spojrzała na mnie załzawionymioczami.

– Mamusiu?! Podam ci rękę, podciągnieszsię!

– Nie dam rady, Igorku. – Szloch wyrwał jej się z gardła. – Kocham cię nad życie, mój synku. Pamiętaj, że zawsze jestem obok ciebie. – Zapłakała. – Nigdy nie zapomnij! Jesteś moimżyciem!

Łzy zasłoniły mi oczy i nic niewidziałem.

– Nie mamusiu! Proszę, nie! Nie zostawiaj mnie! Mamusiu! – błagałem ją, płacząc.

– Igor, posłuchaj! – Spoważniała na chwilę. – Biurko taty. Podłoga pod nim. Powtórz.

– Co? – Nie byłem pewny, co do mniemówi.

– Powtórz! – ryknęła.

– Biurko taty… Podłoga podnim…

– Tak. Bądź silny. Musisz być, byprzeżyć.

Zerknęła za siebie i zawyła pokonana. Poderwałem głowę wyżej i zobaczyłem dwóch mężczyzn, w tym mordercę ojca, który stanął jakieś pięć metrów od muru i wycelował w mamębronią.

– Nie! – krzyknąłem, ale on nawet na mnie niezerknął.

– Igor, uciekaj natychmiast! – ponagliłamnie.

– Nie mogę cię zostawić, mamusiu! – wyłkałem.

– Oni nie zostawią świadków po tym, co się stało! Uciekajnatychmiast…

W tym momencie usłyszałem strzał i mama opadła na mur pode mną. Zapanowała cisza i przestałem oddychać. Wciąż wpatrzona we mnie, zjechała plecami po cegłach, pozostawiając za sobą smugę krwi. Zastygła w pozycji siedzącej, jakby usiadła na chwilę, żebyodpocząć.

– Mamusiu? – zapytałem cicho, ale doskonale wiedziałem, że już mi nie odpowie. Widziałem, jak blask w jej oczachsłabnie.

Nie patrząc na człowieka, który w pół godziny zniszczył moje życie, przełożyłem stopy, przez metalowe groty i zeskoczyłem. Udało mi się wylądować na czworakach i nie tracąc czasu, rzuciłem się prosto w las. Moja twarz, odkryte ręce i nogi poniżej szortów były targane przez krzaki. Ból rozdzierał moje stopy, które kaleczyło runo leśne usłane szyszkami i korzeniami drzew. Parłem do przodu, byłem nie tylko przerażony, ale również zdezorientowany, ponieważ nigdy nie byłem w tym lesie i nie wiedziałem, dokąd biec. Zapadał zmrok i zrobiło się jeszcze ciemniej, więc starałem się wypatrywać jakichś świateł, zabudowań lub drogi. Przystanąłem na chwilę, by odetchnąć i sprawdzić, czy ktoś mnie gonił. Padałem z nóg, więc siadłem zdruzgotany pod jakimś drzewem i zacząłem przeraźliwie wyć, powtarzając jakmantrę.

– Mamusiu, wróć! Panie Boże, oddaj mi ją! Mamusiu, wróć!

Dziwne wydało mi się to, że nie tęskniłem za ojcem, zawsze był dla mnie surowy, wiecznie niezadowolony i nigdy nie przyszedł na żaden trening czy mecz. Tylko mama mnie wspierała. Co ja mam zrobić, dokąd mam iść? Nie mam już nikogo. Dlaczego Adrian rzucił się na tego faceta? Wujek Olaf nie żyje, ciocia Agata… I w tym momenciespanikowałem.

– Boże! Majka! – krzyknąłem.

Usiadłem wyprostowany i łzy momentalnie przestały mi lecieć. Czy ją skrzywdzili? Mama mówiła, że wszystkich świadków zabiją, ale ta malutka, śliczna dziewczynka, którą uwielbiałem, przecież nic nie widziała. Serce waliło mi mocno na myśl, że mogła tam leżeć z wypływającą z głowy krwią, tak jak mój ojciec. Musiałem wrócić i ją zabrać. Szybko znalazłem się z powrotem pod murem, ale nie miałem odwagi przejść w tym samym miejscu, bo po drugiej stronie leżała mama. Broda mi drżała i zaszlochałem, ale brnąłem wzdłuż niego, obchodząc całą naszą posesję dookoła, a kiedy dotarłem do głównej bramy, przemknąłem na czworakach pod ścianę domu, unikając włączenia fotokomórek, których rozmieszczenie znałem na pamięć. Kiedy nie grałem na playu w Call of Duty, to bawiłem się, odtwarzając niektóre sceny w grze. W ten sposób udało mi się opanować to doperfekcji.

Pod domem nie stały żadne pojazdy, a w niedomkniętym garażu nadal stały auta rodziców. Dlaczego ich nie zabrali? Mogli je sprzedać, skoro chcieli od ojcapieniędzy.

Pobiegłem przy ścianie na drugą stronę domu i wspiąłem się po rynnie na piętro. Wszedłem przez okno do pokoju, w którym łóżko nadal było rozgrzebane po tym, jak jeden z tych drani wyciągnął z niego śpiącą Majkę. Zacisnąłem dłonie w pięści i po cichu przemknąłem do swojego ciemnego pokoju. Na dole ogród był dobrze widoczny dzięki światłom z salonu, które świeciły się pewnie już od jakiegoś czasu, zanim to wszystko się wydarzyło. Nie miałem również odwagi spojrzeć przez balkon na taras. Nie chciałem oglądać tego, co się tam stało, i zrobiło mi się niedobrze na samą myśl, ile martwych osób leży w jednym miejscu. Trząsłem się, ale udało mi się włożyć dres i skarpety z adidasami. Stopy piekły mnie niemiłosiernie. Złapałem mój plecak spod łóżka i zapakowałem do niego to, co wpadło mi w ręce, a mogło sięprzydać.

Kiedy niechcący zrzuciłem na podłogę kontroler od Play Station, zamarłem i usłyszałem, jak ktoś przeszedł przez taras po potłuczonych szkłach. Położyłem się płasko na podłogę, żeby nikt nie widział mnie z dołu, i nasłuchiwałem. Pod palcami wyczułem leżący na podłodze scyzoryk i złapałem go w garść, wycofując się z pokoju. Podszedłem do balustrady, obok której wciąż leżał mój połamany kij. Stawiając stopę na schodach, wychyliłem się, by zobaczyć, kto jest na dole. Dostrzegłem postać stojącą przy wyspie kuchennej, a do moich nozdrzy dotarł zapach benzyny. Cofnąłemsię.

– To jak, zostaje tutaj czy jązabierasz?

– Oszalałeś, Piąty? – Usłyszałem głos, który będę pamiętał bardzodługo.

– No wiesz… w sumie to zanim się dostaniemy do Berlina, może nam narobićprzypału.

– Człowieku, wiesz, ile ona jest warta? Mam już klienta zHolandii.

– To szybko nagrałeś ten deal. Odbiór wBerlinie?

– Raczej tak, nie mam zamiaru zapierdalać z tym bachorem aż doAmsterdamu.

– Welcome in Amsterdam! Ech! Tam to są dopiero dupy i te całe „latarnie” czycoś.

– Ulice czerwonych latarni, pacanie.

– A skąd mam to wiedzieć? Nie byłem tam, jedynie słyszałem, że to miejsce jest zajebiste! I możesz zażyczyć sobie wszystkiego, czego tylko zapragniesz! Ja niestety zaliczyłem w Amsterdamie tylko klatkę i po tym, jak pogruchotali mi kości, obudziłem się u nas na jakiejś obskurnej mecie z ruską suką przyssaną do mojego fiuta! – Zarechotał. – Nigdy w życiu nie padłem nawet od koksu, a rozjebał mnie holenderski paracetamol. Człowieku, co te wiatraki tam w niegopakują?!

– Nie wiem, ale materiał mają najlepszy. Górnapóła!

– Taa. Mają – westchnął. – Czwarty, ja mampytanie.

– Dawaj, bo zaraz trzeba sięzbierać.

– Skąd w ogóle się wzięli ci dwaj, Dubicz iZacharski?

– Konkretnie to nie wiem i wcale mnie to, kurwa, nie obchodzi. Zrobili wałek na Pierwszym. Nie dostarczyli bachorów i nie oddali kasy, którą dostali naaukcję.

– Ciekawe, co z nimi zrobili? Sprzedali?

– Możliwe, dług jednak pozostajedługiem.

– Przecież teraz nikt go nie spłaci. Leżą tam wszyscy, których można byłoprzycisnąć.

– Po pierwsze to nie przyjechaliśmy tu po tę forsę, przecież Dubicz nie trzymał jej wdomu.

Usłyszałem dźwięk otwieranej lodówki, a potem syk kapsla zbutelki.

– Po drugie to nie wszyscy sąmartwi.

– No ale jak to? Przecież… – Przerwał na moment. – Chłopak?

– Zgadza się i to jest po drugie, Piąty, mój przyjacielu. Celem naszej wizyty był Igor Dubicz. I nadal nimjest.

Zadrżałem i dotarło do mnie, że moja rodzina zginęła, ponieważ te świry przyszły po mnie. Nie wiedziałem, cozrobić.

– To po co było ich zabijać? Jaki był sens pozbawiać dzieciaka rodziców? – ciągnął Piąty. – Mogliśmy go zabrać ityle.

– Tego nie było w planie, Zacharskiego miało tu nie być, ale… trafiła nam się dodatkowo dziewczynka i tak jakoś wyszło, chujowo.

Zaczęli się śmiać, ale po chwili morderca moich rodziców wydałpolecenie.

– Dobra, Piąty, ja biorę bachora, a ty zrobisz ognisko. Pozbieraj ich wszystkich, naszych też, tylko broń i kominiarki zabierz. Będą gośćmi Dubiczów. Spal to wszystko wpizdu.

– Musimy spalić taki pięknydom?

– Musimy.

– Się robi, Czwarty.

– Czekam na ciebie przy autach. Musisz przejść szybko ten kawałek w stronę lasku. Później się rozjeżdżamy. Wklep sobie w nawigację galerię Trzy Stawy. Spotkamy się na stacji benzynowej BP z McDonaldem. Zjazd na czwórce w stronęOpola.

– A chłopak? – zapytałPiąty.

– Daleko nie ucieknie. Katowice to moje rodzinne miasto, rozpuszczę wici i na śniadanie się znajdzie. – Zaśmiał się i zobaczyłem go wychodzącego z kuchni, zabierającego z kanapy przebudzającą sięMaję.

Serce zaczęło galopować mi w piersi i wycofałem się wolno pod ścianę. Zdawałem sobie sprawę, że zaraz spalą mój dom i przypomniałem sobie o słowach mamy. Biurko ojca i podłoga pod nim. Przebiegłem na palcach cały korytarz i wszedłem do gabinetu, który był na samym jego końcu. Było tu dość jasno od światła latarni przy drodze, ale chłodno i pachniało wodą kolońską ojca, na co moje wnętrzności zacisnęły się w supeł. Rozejrzałem się po drewnianych regałach pełnych książek i segregatorów. Zakłuło mnie w klatce i łzy stanęły w oczach, ale nie traciłemczasu.

Padłem na kolana pod duże dębowe biurko. W zasadzie to nie bardzo wiedziałem, czego szukałem, ale najpewniej chodziło o jakiś schowek pod podłogą. Zacząłem naciskać parkiet, by po chwili natrafić na luźną klepkę. Wyjąłem ją i w dziurze zobaczyłem skórzaną saszetkę. Wzdrygnąłem się i chwyciłem ją szybko, bo usłyszałem trzaśnięcie drzwi na piętrze. Facet znajdował się prawdopodobnie w pierwszym pokoju, sypialni rodziców, i był coraz bliżej. Rozsunąłem suwak saszetki i szybko zajrzałem do środka. Były tam gotówka i pendrive z logo firmy ojca. Wyjąłem go i wcisnąłem w skarpetkę. Pieniądze były w plastikowym woreczku, więc schowałem je z powrotem do saszetki i wrzuciłem doplecaka.

Natychmiast podbiegłem do uchylonego okna, by wyjść na zewnątrz. Kiedy usiadłem na parapecie i spojrzałem w dół, zawahałem się w obawie, że połamię sobie kości. Usłyszałem otwieranie drzwi od gabinetu, chwila wahania zniknęła jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki i skoczyłem. Wylądowałem na ugiętych kolanach i poczułem bolesny prąd w stopach. Zasyczałem, ale zebrałem tyłek i przyczaiłem się pod najbliższym drzewem. Musiałem ukryć tę forsę, miałem obawy, czy dwunastolatek z taką gotówką przeżyje choć jeden dzień. Wykopałem palcami dół i wcisnąłem tam worek. Nie był idealnie schowany, ale dołek był pomiędzy drzewem a murem ogrodzenia i sam ledwie mogłem się tam zmieścić. Nikt nie będzie tu grzebał. Zabezpieczyłem wszystko, jak mogłem, i pobiegłem z powrotem pod dom, czając się przyścianie.

Gdy doszedłem do jej końca, wyjrzałem zza rogu. Nadal było pusto i cicho. Zrobiłem krok w przód, kiedy poczułem coś twardego przy potylicy i znieruchomiałem. Usłyszałem kliknięcie i znajomygłos.

– A kuku! Mamcię!

ROZDZIAŁ 2

Strach jest częścią twojego życia i jeśli nie nauczysz się stawiać mu czoła, to pochłonie cię bezreszty.

A. November

Berlin, 1 czerwca 2005 roku

Obudziłam się i nie miałam pojęcia, gdzie jestem ani co się dzieje. Było ciemno i zimno. Rzuciłam się w bok, żeby przytulić się do mamy, ale jej nie było. Wystraszyłam się i zaczęłam płakać. Przesunęłam się w miejsce, gdzie powinna stać szafka, a na niej lampka, ale ich również nie było. Spadłam na dywan, który śmierdział jak piwnica moich nieżyjących już dziadków. Ze strachu wpełzłam pod łóżko. Wystawiłam spod niego głowę, ale w pierwszej chwili nie mogłam niczego dostrzec. Wąski snop światła wpadł przez małe zakratowane okienko, znajdujące się bardzo wysoko na ścianie. Oświetlał niewielką część pomieszczenia i widziałam w tym miejscu unoszący się kurz. Zaschło mi w gardle. Rozejrzałam się po pokoju i nie zauważyłam niczego znajomego. Oddychałam coraz szybciej i gwałtowniej, bo to było zupełnie obce miejsce. Bałam się tak strasznie, że nie mogłam nawet otworzyć ust, by zawołaćmamę.

Może była gdzieśobok?

To dlaczego mnie tuzostawiła?

Skuliłam się w kłębek i cicho płacząc, wsłuchiwałam się w uderzenia mojego serduszka. Umierałam ze strachu w samotności, w obcym miejscu, bez żadnej świadomości, gdzie się znalazłam i co się ze mnąstanie.

Płakałam tak długo, ażzasnęłam.

Śnił mi się nieznajomy pan w wełnianej czapce na twarzy. Przez wycięte w niej otwory widziałam wyraźnie jego duże, zielone oczy, wpatrujące się we mnie z uwagą. Trzymał mnie na rękach i szedł szybkim krokiem, oddalając się od domu, który płonął. Kiedy ogień nagle buchnął w górę, rozświetlił teren dookoła i zobaczyłam innego bardzo wysokiego człowieka, również z zasłoniętą buzią, prowadzącego przed sobą chłopca. W ramionach mocno ściskał plecak. Miał opuszczoną głowę, a gdy zbliżyli się do nas, podniósł ją i spojrzał na mnie. Wyciągnęłam do niego ręce. Głośno płacząc, krzyczałam jego imię, ale poprzez szalejący odgłos płomieni nie słyszałam, jak ono brzmiało. Ja zupełnie nie wiedziałam, jak ono brzmiało. Chciał złapać moją dłoń, ale pchnięty silnie w przód, przewrócił się na kolana. Klęcząc, jeszcze raz na mnie spojrzał i wtedy go rozpoznałam. To był mój Igor, którego usta niemo wypowiadały słowa: „Odnajdęcię”.

Poderwałam się z miejsca i uderzyłam głową w spódłóżka.

Usłyszałam kroki, po czym nagle światło rozbłysło i ktoś stanął na środku pomieszczenia. Z tej pozycji widziałam tylko jego buty. Wyglądały podobnie jak te, które widziałam na nogach żołnierzy, oglądając z mamą defiladę wojskową, gdy któregoś razu tata zabrał nas do stolicy. Warszawa była piękna, a ta wizyta musiała być ważna, bo mama na ten wyjazd kupiła ojcu nowy, bardzo drogi garnitur. Człowiek powoli zbliżył się do łóżka, a ja wpełzłam pod nie jeszcze głębiej. Nagle nad moją głową zrobiło się widno i powiew z odrzuconego materaca rozwiał moje długie, skołtunione loki, zakrywając całkowicie twarz. Zachrypnięty śmiech mężczyzny rozniósł się echem, a ja zakryłam oczydłońmi.

– Hej, mała, może wyjdzieszstamtąd?

Spojrzałam na niego przez palce. Nie rozpoznałam twarzy i zamiast mu odpowiedzieć, zapytałam:

– Gdzie jest moja mama i gdzie jestIgor?

– Wyjdź spod łóżka, bo jeśli tego nie zrobisz, sam cię wyciągnę. – Kucnął, przekręcając głowę w bok i przyglądając się mi jak robakowi. Był młody, jak wujekOlaf.

– Nie. Chcę do mamy – odezwałamsię.

– Jak wolisz – mruknął pod nosem i przeszedł na drugą stronęłóżka.

Schylił się i złapał mnie za stopę, po czym brutalnie pociągnął. Ręce opadły mi na boki i uderzyłam brodą w podłogę, zdzierając z niej skórę. Okropnie szczypało i łzy podeszły mi do oczu. Chwycił moją koszulkę, zacisnął materiał w pięści, podciągnął mnie jak szczeniaka i postawił nanogi.

– Ledwo od ziemi odrosłaś, a już jesteś upartym gównem. – Szarpnął mną, odwracając twarzą dosiebie.

– Wcale nie jestem – szepnęłam i zmrużyłamoczy.

Igor zawsze mi mówił, że mam się nikogo nie bać. Wtedy nikt mi nie podskoczy. Postanowiłam się tego trzymać, bo on zawsze miałrację.

– Co powiedziałaś? – Pochylił się i przybliżył swojątwarz.

Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam te same zielone tęczówki, które mi sięprzyśniły.

– Nie jestem kupą! – krzyknęłam.

Złapał mnie za policzki, co bardzo zabolało, kiedy zgniatał jepalcami.

– Jesteś teraz gównianym bachorem, a za parę lat będziesz zwykłą małądziwką.

Zmarszczyłam brwi, bo nie rozumiałam, o czym mówi. Słowo „dziwka” raz usłyszałam z ust mamusi, kiedy się wściekła na panią w przedszkolu, gdy byłam w starszakach. Szłam do toalety, a jeden z chłopców podczas leżakowania podłożył mi nogę. Upadłam wtedy prosto na twarz i rozbiłam nos. Pani wściekła się, że nie leżałam, tylko spacerowałam i nie zwracając uwagi na mój krwawiący nos, zbiła mnie kijem od szczotki. Zastanawiałam się, co ja mam z nią wspólnego? Miałam w przyszłości bić dzieci? Ten pan był głupi i już chciałam mu o tym powiedzieć, gdy niespodziewanie pochylił się i polizał mój policzek. Odruchowo się zasłoniłam, ale on odepchnął moje dłonie od twarzy i uderzył w nie swoją wielką łapą, wywołując falę bólu, która przeszyła mnie nawskroś.

– Masz stać i nawet nie drgnąć. Rozumiesz?

Kiwnęłam głową, ale już budował się we mnie sprzeciw. Ten człowiek był odrażający pomimo tego, że miał ładną twarz. Blond włosy związane w wysoki koczek jak u dziewczynki i ten przenikliwy wzrok stwarzały pozory miłego chłopca. Był wstrętny i nie omieszkałam mu tegopowiedzieć.

– Jest pan wstrętny, obrzydliwy i ma głupie włosy. W ogóle jest pan głupi! – odpyskowałam, czekając, aż znowu mnieposzarpie.

Ku mojemu zdziwieniu, otworzył szerzej oczy i zacisnąłzęby.

Moja głowa odskoczyła nagle w bok i zaszumiało mi w uchu. Poczułam ostry ból w lewym policzku i mrowienie w nosie. Potarłam go i zaczęłam płakać, kiedy na dłoniach zobaczyłamkrew.

– I od teraz również się nie odzywasz! – krzyknął, na co wzdrygnęłam się, jeszcze mocniejpłacząc.

Zaczął mnie oglądać jak jakiś przedmiot na wystawie. Dotknął palcem moich ud i sunął nim po nagiej skórze, docierając do krawędzi nogawki krótkich spodenek. Spojrzał mi w oczy i jednym ruchem ściągnął mi je razem z majtkami. Odruchowo złapałam za gumkę bielizny i pociągnęłam w górę, zakrywając się. Byłam tak przerażona, że słyszałam w uszach własne dudniąceserce.

– Nie ruszaj się! – Zazgrzytałzębami.

– Chcę do mamusi! – załkałam.

– Nie ma jej tu. A teraz masz stać i nawet nie drgnąć. Nie waż siępisnąć!

Pogroził mi palcem, po czym szybko wsunął go za róg moich majtek, tuż przy pachwinie, i dotknął mnie między nogami. Kilka razy potarł szorstkim palcem, za każdym razem wpychając go głębiej i raniąc moje wrażliwe miejsce. Zacisnęłam oczy na ten nieprzyjemny dotyk, który przeradzał się w uciążliweszczypanie.

– Jesteśidealna.

Poczułam jego oddech na swojej twarzy i otworzyłam oczy dopiero wtedy, gdy wyjął palec. To było dla mnie tak zaskakujące, że mnie sparaliżowało. Nie maiłam pojęcia, o co mu chodzi. Przecież nie był doktorem, a może chciał wiedzieć, czy mam pampersa? Czy on myślał, że ośmiolatki, jak ja, chodzą w pieluchach? W takim razie był naprawdę głupi i byłam zła, że mnie dotykał. Gdy zabrał ode mnie swoje dłonie, szybko i niezgrabnie podciągnęłamspodenki.

– Wstydzisz się? – zapytał.

Opuściłam wzrok na stopy w brudnych skarpetkach i zagryzłamwargę.

– Przyjdzie czas, że będzie ci to obojętne – stwierdził i szarpnąwszy mnie za ramię, pociągnął w stronędrzwi.

Wyszliśmy na korytarz, który był równie obskurny jak pokój. Po obu jego stronach znajdowało się bardzo dużo drzwi, naprawdę wyglądały tak jak u dziadka w piwnicy. Nawet kłódki były podobne, ale dźwięki które docierały zza nich, spowodowały, że miałam ściśnięty żołądek ze strachu. Piski, płacz i krzyki dzieci w nieznanym mi języku. Na dodatek mężczyzna, mijając je, uderzał co jakiś czas w niektóre pięścią, powodując jeszcze większy płacz ilament.

Przycisnęłam dłonie do uszu, żeby tego nie słyszeć, bo chciałam krzyczeć razem znimi.

– Boisz się? – Usłyszałam za sobą jego głos. – To dobrze. Masz się bać. – Zaczął sięśmiać.

Nagle stanęłam w miejscu i poczułam przypływ niesamowitej złości. Odwróciłam się do niego i zapiszczałam z całej siły, najgłośniej, jak potrafiłam. Odskoczył w bok i zaskoczony, zmarszczył brwi, gdy uderzył w niego wysoki ton wydobywający się z mojegogardła.

– Zamknij pysk! – ryknął, co jeszcze bardziej mnie zmobilizowało, i złapawszy więcej powietrza w płuca, wrzuciłam najwyższy ton, jakimogłam.

– Kurwa! Ty małasuko!

Pchnął mnie na ścianę tak mocno, że uderzając w nią plecami, straciłam oddech. Zaczęłam się krztusić i przez kilka sekund nie mogłam oddychać. Ból głowy powalił mnie na podłogę, ale on, nic sobie z tego nie robiąc, znowu szarpnął mnie za rękę i podciągnął, robiąc siniaki. Moja reakcja była natychmiastowa, ugryzłam go z całej siły, aż do krwi. Krzyknął, wyrywając mi z zębów swoje przedramię, i zamachnął się, by mnie uderzyć, ale zatrzymał rękę w powietrzu, kiedy dotarł do niego donośny głos z drugiego końcakorytarza.

– Czwarty, zostawją!

Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam bardzo wysokiego mężczyznę w garniturze. W pierwszej chwili serce mocniej mi zabiło, bo myślałam, że właśnie widzę tatę. Gdy jednak się zbliżał, moje nadzieje się rozwiały. Był zupełnie obcym człowiekiem, krzyczącym na tegogłupka.

– Co ty robisz?! Chcesz ją uszkodzić?! – Spojrzał na mnie i skrzywił się z niesmakiem. – Rany boskie, jak ona wygląda? Przecież jest brudna i śmierdzi na odległość. Klient będzie za pół godziny, a ty masz ją doprowadzić doporządku.

– Tak jest, Trzeci. Robi się! – odezwał się mójoprawca.

– Idź z nią na górę, tam jest inna w jej wieku. Przypilnujesz obie, żeby byłyczyste.

Skinął głową i łapiąc mnie za koszulkę na karku, prawie podniósł i zawlókł piętro wyżej, gdzie wepchnął do niewielkiej łazienki. Wewnątrz stał jakiś łysy, wielki pan z rozpiętym rozporkiem i patrzył przed siebie dziwnym wzrokiem, mocno szarpiąc czymś, co wystawało z jego spodni. Był to wielki i napuchnięty wałek połączony z jego ciałem, a on, intensywnie nim poruszając, stęknął i nagle wyleciało z niego coś białego. Otworzyłam oczy na ten widok, a on, chrząkając, nadal patrzył przed siebie. Podążyłam za jego wzrokiem i zobaczyłam stojącą pod wyłożoną odpadającymi kafelkami ścianą nagą dziewczynkę. Podskoczyłam, gdy Czwarty ryknął nagle do stękającegofaceta.

– Kurwa, Piąty, nie mogłeś się już powstrzymać, co?!

– Spierdalaj – warknął pod nosem mężczyzna i schował to coś wspodnie.

– Masz je obie przypilnować i poczekać na klientów. Ja muszę zejść dochłopaka.

– Się wie – burknął i podszedł do mnie, mierząc mniewzrokiem.

Czwarty wyszedł, a Piąty podprowadził mnie do dziewczynki i spojrzałyśmy sobie w oczy. Była brudna na twarzy, a jej włosy miały kolor podobny do moich. Nieznacznie krótsze loki były jeszcze gorzej poplątane niż strąki na mojej głowie. Obie wyglądałyśmy jak siedemnieszczęść.

– Rozbieraj się! – ryknął.

Wzdrygnęłam się i spojrzałam na niego spodgrzywki.

– Mam ci pomóc? – Uśmiechnął sięchytrze.

Pokręciłam głową i zdjęłam z siebie ubrania. Złożyłam je tak, jak uczyła mnie mama, i położyłam na nich skarpetki. Zabrali mnie z domu bez butów, a ja nie mogłam sobie przypomnieć, jak to się stało, że zasnęłam u cioci Ewy, a obudziłam się tutaj. Mężczyzna pchnął mnie w stronę dziewczynki i przeszedłszy na drugą stronę łazienki, zniknął w małej wnęce. Przyjrzałam się uważnie dziewczynce, a kiedy na mnie spojrzała, na moment wstrzymałam oddech. Była niższa, ale bardzo podobna do mnie, nawet kolor oczu miała w zbliżonym odcieniu, choć moje były tak jasne, że przypominały morze w ciepłych krajach. Oglądałam z mamą zdjęcia rajskich miejsc, gdzie plaże były białe, a woda w oceanie przybierała turkusową barwę. Moje oczy tak właśnie wyglądały. Niebieskie, wpadające w turkus. Mój ojciec zawsze wpatrywał się w nie długo i intensywnie, co często mnie peszyło, i nie wiedziałam, jak się zachować. Dziewczynka również się we mnie wpatrywała z otwartą buzią, jakby zobaczyła ducha, a ja bardzo chciałam spytać ją o cokolwiek, ale nie wiedziałam, czy mówi w moim języku. Nagle uprzedziła mnie, zadając pytanie, jakby czytała mi wmyślach.

– Skądjesteś?

– Mówisz po polsku? – odpowiedziałam.

– No raczej! – parsknęła – Ten, co cię przyprowadził, to Polak. Ten łysyteż.

– Wiem.