Facet na wakacje - Adam Grodzki - ebook

Facet na wakacje ebook

Adam Grodzki

3,9

Opis

Nietuzinkowy romans, powieść erotyczna, obyczajowa i psychologiczna w jednym. Akcja rozgrywa się na plaży nudystycznej nad Bałtykiem. Para bohaterów odkrywa z zaskoczeniem, iż oprócz więzi rodzinnych poczynają łączyć ją nieprzewidywalne emocje oraz zmysłowe pieszczoty prowadzące do seksualnego spełnienia. Stopniowo rodzi się… uczucie. Lecz zgodnie z obowiązującymi kanonami, nie ma na nie miejsca między krewnymi. Czy sytuacja okaże się patowa i bez wyjścia? Sądzę, że warto się o tym przekonać…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 486

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (28 ocen)
13
5
7
1
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Zibik54

Nie oderwiesz się od lektury

nie oderwisz się od tej pozycji
00

Popularność




Adam Grodzki

Facet na wakacje

(czyli Bóg Rozkoszy)

Powielanie, odczytywanie czy zamieszczanie w mediach publicznych lub zapożyczanie w jakiejkolwiek formie zawartych w książce tekstów, zarówno w całości, jak i we fragmentach, bez pisemnej zgody autora, stanowi naruszenie praw autorskich i podlega bezwzględnej penalizacji. Dotyczy to również tłumaczeń, wykonywania mikrofilmów, reprodukowania metodami cyfrowymi, elektronicznymi oraz wszelkimi innymi sposobami, o których tu nie wspomniano.

Wydanie: I

Redakcja, korekta i opracowanie całości: Adam Grodzki

Okładka: Adam Grodzki

Książka jest wyłącznie fikcją literacką. Ewentualna zbieżność imion, nazw, osób, zdarzeń czy miejsc, może być jedynie czysto przypadkowa.

© Adam Grodzki, 2020

Nietuzinkowy romans, powieść erotyczna, obyczajowa i psychologiczna w jednym. Akcja rozgrywa się na plaży nudystycznej nad Bałtykiem. Para bohaterów odkrywa z zaskoczeniem, iż oprócz więzi rodzinnych poczynają łączyć ją nieprzewidywalne emocje oraz zmysłowe pieszczoty prowadzące do seksualnego spełnienia. Stopniowo rodzi się… uczucie. Lecz zgodnie z obowiązującymi kanonami, nie ma na nie miejsca między krewnymi. Czy sytuacja okaże się patowa i bez wyjścia? Sądzę, że warto się o tym przekonać…

ISBN 978-83-8189-611-5

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Motto życiowe:

„Praca jest ucieczką dla ludzi, którzy

nie mają nic lepszego do roboty…”

Oscar Wilde

„Uczony w piśmie zdobywa mądrość

w czasie wolnym od zajęć, i kto ma

mniej działania, ten stanie się mądry.”

Mądrości Syracha; Syr 38,24—39,11

Prolog

— Masz ochotę na loda? — dotarł do mnie piskliwo-infantylny głosik dziewczyny z sąsiedniego grajdołka.

— W twoim wykonaniu? Zawsze — zapewnił rechocząc, męski, przyjemny dla ucha lekki baryton.

— Nie świntusz. W dodatku na plaży, przy ludziach. I nie świruj kretynie, bo całkowity szlaban na seks ci nałożę — dziewczyna wydawała się nieco oburzona.

— Oj, tylko nie to. Błagam, kotku. Dla faceta przymusowe powstrzymywanie się od tego, jest bardzo niezdrowe. Pamiętaj.

— Taki prozdrowotny się nagle zrobiłeś, piwożłopie?

— Nerki browarem tylko przepłukuję. Profilaktycznie podchodzę do sprawy, by nie mieć kiedyś problemów z piaskiem i kamieniami, jak mój ojciec — wyjaśnił.

— Mam rozumieć, że pieprząc się ze mną, dbasz wyłącznie o dobrą kondycję własnej prostaty na starość?

— No co ty. Jesteś cudowna. Strasznie cię przecież kocham, cipciu. Wprost przepadam za tobą — zapewnił.

— Tego ci nie zabraniam. Ale na razie, zdecydowanie zapomnij o bzyknięciu mnie na plaży. Przepadło.

— Nie bądź świnką. Obiecywałaś szybki numerek, gdy wczoraj pod wieczór jakaś parka migdaliła się przy nas za nieco przykusym parawanem. Pamiętasz?

— Owszem. Przypomniało mi się, jak twój poprzednik puknął mnie kiedyś niemal w centrum miasta. Przy swoim kumplu, w krzakach, za ławką w parku. Rozmarzyłam się niepotrzebnie i zbyt spontanicznie zareagowałam. Trzeba było od razu wykorzystać sytuację, zamiast zwlekać. Ale tobie jak zwykle zabrakło refleksu, flegmatyku.

— Przy nich miałem cię przelecieć?

— A co ci przeszkadzało? Leżałam na brzuszku. Wystarczyło odsunąć mi paseczek stringów i zrobić swoje od tyłu. Tamci byli zajęci sobą, a w najbliższej okolicy nie zauważyłam nikogo innego. Nakręciła mnie ździebko nietypowa scenka. Mówiłam kiedyś, cenię i lubię urozmaicenia w seksie. Lecz ty, jak zwykle zmarnowałeś nadarzającą się okazję, fajtłapo.

— Z tego co mówiłaś zrozumiałem, że chcesz abyśmy zrobili to dzisiaj, pod wieczór.

— Na przyszłość uważniej słuchaj wszystkiego, co sugeruję subtelnie, głucha pało.

— Ojej, cipciu, przed wieczorkiem, jak ludzie już pójdą, dzisiaj też zrobi się tutaj intymniej, więc…

— Zapomnij — przerwała mu.

— Kiciu, co ty wygadujesz? Nastawiłem się. Byłem pewien, że…

— Ale ja się rozmyśliłam, egoisto — ponownie mu przerwała.

— Czemu?

— Nie mamy parawanu.

— Wczoraj też nie mieliśmy…

— Jest również inny powód. Istotny. Zapewniam.

— Jaki?

— Koniecznie chcesz go poznać?

— Tak, bo nie mam pojęcia o czym myślisz.

— O tobie, niestety.

— W jakim sensie?

— Bardzo prozaicznym, złotko.

— Czyli?

— Chciałam być delikatna. Lecz skoro nalegasz, nie będę dłużej ukrywała sprawy.

— Jakiej?

— Nieco przykrej dla ciebie. Dla mnie również, bo smutno mi z tego powodu. Pechowo trafiłam.

— Naprawdę nic nie rozumiem…

— Więc słuchaj. Tamta dziewczyna, w przeciwieństwie do mnie, przynajmniej miała się wczoraj czym pobawić. Widziałam konkret faceta. W pewnym momencie odniosłam nawet wrażenie, że chciała zademonstrować mi jego kutasa, w pełnej okazałości. To była naprawdę przyzwoita, sękata, solidna i dorodna wajcha, a nie marnowata, krzywawa i licha kutasinka, jak u ciebie. Jądra również wyglądały okazalej. I w ogóle wszystko było jak trzeba, po opuszczeniu gatek u chłopa. U ciebie jest niestety inaczej. Taka prawda. Sorry.

— Kiciu, gadaj ciszej, błagam — syknął.

— I wiesz co jeszcze ci powiem? Na pewno nie zasługujesz na podobne wyróżnienia, czy przyjemności, jakie ona, na naszych oczach, chętnie mu buźką fundowała.

— W pewnym momencie chyba zorientowała się, że patrzymy, ale nawet wówczas nie przerwała zajęcia — przyznał z uznaniem.

— Z mojej strony nie doczekasz się więcej miłych zabaw i wrażeń, póki się nie poprawisz.

— Dlaczego? O co ci znowu idzie? — jęknął.

— O to, że w łóżku dbasz wyłącznie o siebie, wstrętny egoisto.

— Nieprawda. Przecież cię całuję i pieszczę…

— Za mało. A dymasz, zbyt leniwie.

— Lubię tak…

— Ale ja wolę szybciej. No i przez kolejne trzy dni pod rząd, cmoknąłeś mnie od niechcenia, a zaraz potem wepchnąłeś się, zrobiłeś swoje i bezczelnie zasnąłeś. Wczoraj, nieomal na mnie. Nic a nic cię nie obchodziło, że nie miałam orgazmu i własnoręcznie musiałam go siebie zafundować, gdy chrapałeś — wyraził swą frustrację damski dyszkant.

— Kurwa, musisz obwieszczać wszystkim dokoła wszelkie detale i intymne szczególiki z naszego życia? Hamuj paskudny jęzor, wiecznie galopujący bez umiaru i opamiętania — warknął facet.

— Do nieszczęsnego losu, do twego marnego fiuta i do ciebie, łóżkowy niezguło, zgłaszam reklamacje — odparła, wyraźnie nadąsana.

— Zgłaszaj sobie. Tylko gadaj o połowę ciszej, do cholery.

— Wtedy udasz, że nie słyszałeś. Znam cię. I nie klnij publicznie. Wychodzisz na prymitywa. Wstyd mi za ciebie.

— Zarąbię cię kiedyś kobieto, jeśli mnie jeszcze raz z równowagi wyprowadzisz. Zaraz kupię w necie toporek, zobaczysz.

— Póki żyję, a ty nie siedzisz w pierdlu za morderstwo, przynieś mi loda. Chcę teraz. Idź! — poleciła.

— Po drodze przejrzę oferty siekier i noży, na Allegro — zapowiedział ze złością.

— Skup się raczej na trutkach na szczury. Mdlejesz przecież na widok odrobiny krwi. Zapomniałeś? — spytała drwiąco.

— Spoko. Na twoją juchę nie zareaguję. W szczytnym celu, dam radę — zapewnił.

Zapadła błoga cisza. Słychać było wyłącznie lekki szum spokojnego morza, który po dłuższej chwili zakłócił melodyjny dzwonek komórki, dolatujący z tej samej strony, co wcześniejsze głosy. Obróciłam się na brzuch i rozejrzałam wokół.

Od czasu gdy przednio leżałam w tej samej pozycji, po prawej stronie nic się nie zmieniło. Dwie, mocno przeciętne, rude, ryczące czterdziestki starały się maksymalnie uatrakcyjnić promieniami UV, lejącymi się z błękitnego nieba, swe ciała wyraźnie błagające o zwiększoną dawkę kolagenu. Za to w grajdole po lewej, w międzyczasie zagnieździł się nowy obiekt. Na ciemno kwiecistym pledzie, leżał biały szkielet młodej blondynki, zajętej smartfonem. Dziewczyna nie miała ciała. Jej chorobliwie jasna skóra oplatała kości, zaznaczając ich wszelkie uwypuklenia, gdzie się da. Istny raj i zapewne niezły rarytas dla osteologa, względnie studenta medycyny wkuwającego budowę kośćca i nazwy ludzkich gnatów. Żywą ściągę miałby zawsze pod ręką. Tylko czy coś aż tak szkaradnego może w ogóle podobać się mężczyźnie? Widać może. Przynajmniej temu łóżkowemu egoiście, który wraz ze swym skromnym przyrodzeniem, został przed chwilą wydelegowany po lody.

Nie zwykłam przechwalać się, lecz w towarzystwie najbliższych współplażowiczek, byłam zdecydowanie najatrakcyjniejszym żeńskim obiektem, na którym męskie oko mogło by się zawiesić na dłużej. Nadal jeszcze młoda, 27-letnia, szczupła, zgrabna, długonoga brunetka, ze stale jędrnymi cycuszkami akuratnej wielkości. Takie ni za duże, ni za małe piersiątka. W sam raz. W dodatku cholernie wrażliwe na samczy dotyk, a czasem nawet na gwałtowne podmuchy wiatru. Z charakteru, ideał? Tu, już raczej nie. Inaczej nie byłabym po raz kolejny sama. Ale byłam, cholera. I to od blisko pół roku. Nie licząc kilkuminutowej przygody z… maturzystą, na imieninach naszej księgowej. Czyli jej młodym i apetycznym, lecz mocno nadpobudliwym i napalonym synem. Nie wiem co mi wtedy odbiło. Chyba alkohol. Po szampanie czasem naprawdę dziwnie reaguję…

Pamiętam, że po przytulanym tańcu i nachalnym zwiedzeniu mych piersi pod bluzką, wylądowałam z młodym na pięterku, w jego łóżku. Zaniósł mnie tam. Niestety, na marne. W dodatku, poniosłam drobne straty. Tak się ogierek spieszył, że podarł na mnie nowiutkie, koronkowe majteczki. Lecz mimo to, nie zdążył. To znaczy on, zdążył mieć swoją przyjemność. Za to ja, musiałam oddać do pralni spódnicę obficie upaćkaną jego lepkim eliksirem. Nie tracąc nadziei na dalszą akcję, ściągnęłam z amanta gatki do końca. Lubię to! Kręci mnie rozbieranie do rosołu faceta, leżącego przede mną na wznak. Nie wiem czemu. Po prostu tak mam i już. Następnie zasiadłam pomiędzy jego rozłożonymi udami i ciekawsko przestudiowałam samczą anatomię. Szału nie było, ale dramatu, również nie. Przeciętny ekwipunek. Zajęłam się nim intensywnie, łapką. Szybko zaskoczył. Mocno i śmiało pochwyciłam usztywniony organ, zamierzając ubrać go w gumkę zanim się we mnie wpakuje. Najwyraźniej przedobrzyłam sprawę, bo ponownie wypalił. I znów, wprost na mnie. Na rozpiętą lecz nie zdjętą jeszcze bluzeczkę. Totalna katastrofa, zawód, pomyłka, frustracja oraz kolejne, nadprogramowe wydatki. W tym także na mini wibratorek sterowany pilotem. Niepozorna lecz nawet miła w użyciu zabawka, rekomendowana przez kogoś w żartach, na owych imieninach. Poszukałam w necie, kilka kliknięć i mam. Bzykacz szybko dotarł do paczkomatu. Ale sprawdził się tylko częściowo. Moim zdaniem, maszynkę znacznie przereklamowała nieco ubzdryngolona znajoma księgowej. Znam lepsze i milsze rozwiązania, w zbliżonej cenie. W końcu nie pierwszy raz ponownie jestem sama i muszę sobie jakoś radzić. Nie tylko w łóżku…

Samancie, mojej świeżo rozwiedzionej i nieco starszej koleżance (ze średniej wielkości nowym biustem, wspaniałomyślnie wyremontowanym przez nieźle nadzianego, lecz również byłego już sponsora), od pewnego czasu także poczęła doskwierać samotność oraz ewidentnie źle dobrane dildo. Podobnie jak jej były mąż, nie spełniało oczekiwań w sferze seksu. Osamotnione, rada w radę, obie wzięłyśmy urlop w tym samym terminie i wyruszyłyśmy na letnie, wakacyjne łowy. Początkowo planowałyśmy zastawić miłosne wnyki na Mazurach. Ale Sam przypadkowo natrafiła w necie na tańszą ofertę, nad morzem. Ja, mobilnie zaklepałam miejscówki w pociągu i tak wylądowałyśmy nad Bałtykiem. Ku naszemu zaskoczeniu, wcale nie okazał się w tym roku przeraźliwie zimny. Zaś słońce, w pierwszych dniach, prażyło niczym na Florydzie, Riwierze albo w Hiszpanii tudzież Kalifornii. Przynajmniej pod tym względem Polska przypadkowo zaczęła doganiać cywilizowany świat. Kiedy z zarobkami tak wreszcie będzie? Wątpię, czy jeszcze za mego doczesnego żywota.

Przyjechałyśmy na północ kraju na niecałe dwa tygodnie, z nadzieją na fajną zabawę i typowo wakacyjną przygodę erotyczną. Sęk, że Sam przypadkowo przedobrzyła z… chemią. Odkąd pamiętam, korzystając z porad w Internecie, wiecznie manipulowała miesiączkami za pomocą prochów służących do antykoncepcji. Sterowała menstruacją tak, by nie przeszkadzała jej w realizacji istotnych, życiowych przedsięwzięć. Tym razem zaplanowała okres dopiero po powrocie z nad morza, lecz jakimś cudem niespodziewanie pojawił się wczoraj. W dodatku, na plaży. Rozgrzała się dziewczyna na słoneczku i poleciało przedterminowo. Sam, w przeciwieństwie do mnie, krwawi krótko za to obficie, wiec nie wszystko ma jeszcze przerąbane. Lecz najbliższych kilka dni z pewnością zaliczy do bezpowrotnie utraconych. Dlatego dziś opalam się samotnie, leżąc blisko cichutko szumiących fal, nad brzegiem niemal spokojnego morza. Wiało słabiutko, jak gdyby od niechcenia, dla subtelnej ochłody.

Zaczęłam obserwować ludzi snujących się po pisaku. Niestety, nie było na kim zawiesić oka. Same grubasy obojga płci. Bachory, w większości również zapasione. Ten naród stanowczo za dużo żre i ma wyraźny wstręt do jakiegokolwiek wysiłku fizycznego. W pewnym momencie mój zdegustowany wzrok wyłowił wreszcie pośród przechadzających się nad wodą plażowiczów, całkiem przystojnego faceta. Zapowiadający się ciekawie obiekt, zmierzał prosto w moją stronę. Łakomie poczęłam taksować oczyma jego fizyczne przymioty, wady i ewentualne… walory ukryte w mocno opiętych kąpielówkach. Był wysoki, szczupły, nieco już opalony i mile umięśniony. Nogi proste, mocne, chód zdecydowany, choć jakby ździebko leniwy. Włosy krótkie, twarz sympatyczna, wzbudzająca zaufanie. Ale… zaraz… O nie… Odpada!

Miałam ów męski obiekt nieco pod słońce. Dopiero gdy się znacznie przybliżył dostrzegłam coś, czego nie lubię i raczej nigdy nie zaakceptuję u faceta. Tym bardziej tego, z którym planuję wylądować w łóżku. Choćby był i najprzystojniejszym supermenem. Nie. Zdecydowanie, nie. Nie lubię tatuaży. Wiem, że kolorowe ozdóbki na ciele stają się coraz bardziej modne. Ale jestem najwyraźniej staroświecka. Mam własne poczucie piękna, atrakcyjności i samczej estetyki. Nie podążam na oślep za lansowaną przez bezmyślne media, czysto populistyczną modą. Po prostu nie byłabym w stanie tulić się do obrazka. Zdecydowanie nie chciałabym również mieć czegoś podobnie paskudnego w pościeli tuż nad sobą, ani tym bardziej w sobie. A całowanie upstrzonych, nawet ładnie umięśnionych malunków, w ogóle odpada. Masakra. Znika ponętność, męski seksapil i ochota na seks. Dla mnie taki chłop, to istny koszmarek. Na samą myśl o przejechaniu wargami czy językiem po kiczowatym malunku, odczuwam niesmak w ustach. Okropieństwo. Po prostu, fuj! Stracony chłop i tyle. Szkoda, psia krew, bo wokół straszna posucha w stadzie obleśnych, wszędobylskich grubasów.

Atrakcyjny na pierwszy rzut oka, lecz niestety bezsensownie wytatuowany, samczy obiekt, zatrzymał się tuż przede mną. Szczęśliwie zwrócił się wyłącznie do blond szkieletu, zalegającego po mojej lewej stronie:

— Zbyt dobry dla ciebie jestem, cipciu. Doceń. Proszę — rzekł, podając kościotrupce niewielką, białą reklamówkę w skąpe, żółto-zielonkawe paski.

— Waniliowe? — spytała dziewczyna, odkładając telefon.

— Wszelkie możliwe rodzaje włożyli do pudełeczka — wyjaśnił.

— Pistacjowe, również?

— Pewnie też — wzruszył ramionami.

— Przecież wiesz, że nie lubię! — pisnęła z oburzeniem.

— Sorki słonko, zapomniałem — przyznał.

— Więc za karę, sam zjesz pistacjowe, sklerotyku — zapowiedziała sycząc.

— Okay, nie ma sprawy, kotku — człowiek najwyraźniej był z natury raczej spolegliwy.

W ustawieniu w jakim facet obecnie się znajdował, bez przeszkód mogłam ocenić jego tyłek. Nie powiem, całkiem miły damskiemu oku obrazek. Opięte, czerwone kąpielówki okalały dobrze rozwinięte, masywne mięśnie pośladkowe, pracowicie wytrenowane pewnie w fitness klubie. Gdyby należały do mojego faceta, z przyjemnością klepnęłabym w nie, by poczuć opór, sprężystość i sympatyczną moc muskulatury. Miewam czasami podobny odruch, choć wiem, że większość mężczyzn nie przepada za podobnymi wyrazami uznania, czy sympatii dla tylnego aspektu swej osobowości. Ale co mi tam, walę w nie czasem, gdy ochota mnie najdzie. Trudno.

— W międzyczasie, również coś dla ciebie zrobiłam — powiedziała zabiedzona blondynka, zlizując lody z małej łyżeczki.

— Naprawdę? Specjalnie dla mnie? Miła jesteś, przecudowna cipeńko — człowiek wyraźnie się ucieszył.

— Także doceń mnie wreszcie — poleciła.

— Wisz, że cię kocham. I zawsze doceniam, kiciuniu — zapewnił.

— Nie jestem tego aż taka pewna — odparła.

„Litości! — przemknęło mi przez myśl. — Całkiem przystojny, atrakcyjnie zbudowany i umięśniony, seksowny facet (minus paskudne tatuaże, niestety), zakochał się w infantylnym, kompletnie bezcyckowym blond szkielecie, o nieciekawej twarzy? W dodatku ze srebrnym kolczykiem w górnej wardze i z czarnym, w garbatym nosie? Boże, przecież to się wydaje całkiem niemożliwe, a jednak jest realne. Oczu facet nie ma? Oślepł albo pryszczaty jest na któreś oko? Toż ta dziewczyna, to istna masakra. A on pieje nad nią z zachwytu? Oszalał czy rozum mu nagle odebrało? Nie wierzę…” — zwątpiłam w myślach.

— Zdradź słoneczko, jaką niespodziankę dla mnie przygotowałaś? — poprosił.

— Umówiłam cię. A właściwie, nas. Na dzisiaj.

— Z kim? Ktoś znajomy napatoczył się tu w międzyczasie?

— Nie. Zdalnie pokierowałam wszystkim — odparła, wskazując telefon.

— Mamy się z kimś zobaczyć?

— Owszem. Z dwiema dziewczynami z „Body Art’u”. Już wróciły. Przyszedł sms w twojej sprawie.

— W mojej? Powiedz jasno, w czym rzecz — wydawał się zaskoczony.

— Zapomniałeś? No, nie. Nawet nie pamiętasz na czym mi ostatnio zależało? Oszaleć z tobą można!

— Wybacz kochanie. Chodzi o kolejny… tatuaż? — zapytał niepewnie.

— Nie! — nieomal krzyknęła.

— Przypomnij, proszę — jęknął błagalnie.

— O piercing chodzi, baranie. Mamy być dziś, o ósmej wieczorem. Zapamiętaj wreszcie!

— Mówiłem, nie chcę więcej tandetnych ozdóbek na sobie. Tym bardziej takich.

— Wyluzuj. Na razie wyłącznie na fiuta ci błyskotkę założą. Nie będzie widać na ulicy. Pokażesz jedynie mojej młodszej siostrze. Jest ciekawa jak coś takiego wygląda. Już jej obiecałam, że zobaczy.

— Niczego nie będę jej pokazywał.

— Pokażesz. Ten problem rozwiążemy później — odparła, machając lekceważąco ręką.

— Zrozum uparta kobieto. W ogóle nie chcę żadnego kolczyka. Nigdzie. Tym bardziej w wacku — zareagował nerwowo, ściszając głos z opóźnieniem.

— Ale ja chcę żebyś go w nim miał. Rozumiesz? Nie masz wyjścia, musisz się zgodzić. Nagrałam już sprawę i nie zamierzam niczego odwoływać. Jasne?

— Kociczko…

— Nie marudź — przerwała mu. — Wiem, że ulegniesz. Musisz. Inaczej wieczorem poproszę o pomoc dziewczyny z sąsiedniego namiotu. Chcesz?

— Jaką znowu pomoc? I po czorta jakieś dziewczyny? Nie rozumiem.

— Prościutka sprawa, a ty jak zwykle niczego nie kumasz, matołku.

— Czego niby?

— Ojej, drobna babska przysługa koleżeńska nastąpi. Będzie potrzebna w stanie wyższej konieczności. Sama uczestniczyłam w podobnej, przed niespełna rokiem. Poskutkowało szybciej niż się spodziewałam, sądząc po opisach w sieci.

— Możesz jaśniej?

— Mogę. Zwiążemy cię biedaczku linkami od tropiku. Mocne są, więc się nie wyplączesz.

— Po co chcesz mnie krępować?

— Aby dziewczynki ściągnęły ci majteczki i tak długo boleśnie pieściły jąderka, aż zmiękniesz, zmienisz zdanie i spełnisz moje zamarzenie. Jajeczka masz tylko dwa. Laseczek, licząc ze mną, będzie czwórka. A więc łapek osiem, czyli czterdzieści damskich paluszków brutalnie międlących i bezlitośnie ściskających bezbronne kuleczki. Jajeczniczka murowana, niestety. Pamiętaj, jeśli zbyt długo będziesz trwał przy swoim, jąderka mogą potem nadawać się już wyłącznie do amputacji. A w państwowym szpitalu kolejki są długaśne. Będziesz cierpiał całkiem niepotrzebnie. Oczywiście możesz tego uniknąć, lecz wszystko zależy wyłącznie od ciebie. Więc jak, wolisz siłą, czy dogadamy się po dobroci? Wybieraj póki masz czas. Śmiało.

— Dziewczyno, oszalałaś chyba.

— Nie. Gadam poważnie.

— Nie wierzę. Byłabyś zdolna mnie torturować?

— Nie zamierzam cię torturować, a jedynie nakłonić do zmiany zdania w kwestii apki.

— Kpisz sobie ze mnie?

— Bynajmniej. Słuchaj, uzgodniłam wszystko. Rzecz ma być dokładnie taka, jak u mojego poprzedniego faceta. Wysłałam dziewczynom fotkę jego elegancko przyozdobionego fiuta. Przyszła odpowiedź, że mają wyłącznie jeden podobny egzemplarz, więc zaklepałam z myślą o tobie. Zwykle bywają w srebrnym kolorze, twój będzie w złotym. Trudno. Reszta zgadza się z tym, co miał Bobi.

— Dorcia…

— Spokojnie — nie dała mu dojść do słowa. — Nie zakłada się tego na stałe. Ten model jest rozkręcany. Jeśli się rozstaniemy i nie będziesz chciał dłużej nosić apki, po prostu wyjmiesz sam, albo nowa laseczka ci w tym chętnie dopomoże. Proste.

— Kochanie, ale ja nie…

— Cicho — ponownie przerwała mu bez ogródek. — Wszystko dokładnie ustaliłam kiedy ciebie, baranie, nie było. Spóźniłeś się. Nie masz już absolutnie nic do gadania. Przepadło.

— Przecież poszedłem specjalnie po lody dla ciebie. Sama mnie wysłałaś.

— Wybrałeś zły moment. Właśnie wtedy przyszedł sms z ważną wiadomością, więc ostatecznie i nieodwołalnie ustaliłam co trzeba. Musisz się podporządkować. Nawet jeśli ci coś nie pasi. Trudno.

— Chyba przeginasz — warknął.

— Ty zdrowo przeginasz egoisto, nie dbając o mnie w łóżku — podkreśliła.

— Dorka skarbie, przyrzekam, poprawię się. Daj mi ciuteńkę czasu. Znajdę jakiś sposób. Poćwiczę, by tobie było lepiej. Poszukam porady w necie. Z kumplami pogadam. Z pornosów wiem, że facet może dłużej. Mnie w końcu może kiedyś także się tak przytrafi.

— Marzyciel. Nie trudź się, smętny porno erotomanie. Nie musisz buszować w sieci w poszukiwaniu pomocy. Sama ci wspaniałomyślnie rozwiązanie pod nos podsuwam, abyś się intelektualnie zbytnio nie przemęczał. Aktywnie poszukuję ratunku dla twego nader skromnego, szybkostrzelnego, samczego wyposażenia. Musisz tylko rzecz wykorzystać w praktyce i po krzyku. No, może troszeczkę pokrzyczysz przy dziewczynach podczas zabiegu. Ale trudno, przeżyjesz.

— Kutas bardzo wrażliwy jest. Zakładanie ozdoby zapewne straszliwie zaboli — jęknął.

— Skąd mam wiedzieć. Jeśli tak, być może będą musiały cię najpierw do czegoś przywiązać. Nie wiem. Jeżeli będzie trzeba, pomogę im. Ale jakby co, nie złość się potem na mnie zanadto. Dla nas obojga to uczynię.

— Jezu, Dora…

— Tylko pamiętaj, nie przynieś mi wstydu przy obcych kobietach. Musisz okazać się mężczyzną, a nie rozhisteryzowaną babą, mdlejącą na widok grubej, końskiej igły tuż przy penisku. Nie wypada przecież.

— Dziewczyno, czy ty naprawdę nie rozumiesz, że…

— No dobrze, znaj me serce. Poproszę aby starały się być delikatne i maksymalnie humanitarne przy zabiegu, choć pewnie z autopsji wiedzą, że niemal każdy chłop, to popieprzony histeryk.

— Boże, najpierw kazałaś mi się wszędzie wytatuować. Głupio się z tym czuję, ale trudno. Potem zaciągnęłaś do jakiegoś pedzia, który masując mi fiuta, umieszczał twoje imię na sztywnym wacku. W trakcie porobiłaś zdjęcia i, nie bacząc na moje protesty, rozesłałaś wszystkim koleżankom, a któraś idiotka wrzuciła wszystko do sieci. Teraz chcesz na żywca dziurawić mi kutasa i kolczykować jak świnię, owcę, dojną krowę albo inną ogólno unijną gadzinę? Dziewczyno, zlituj się. Błagam.

— Za późno na litość. Powiedziałam, już postanowione.

— Ale…

— Zrozum, mówiłam. Założą ci takiego samego apadravya, jakiego miał Bobi na wacku. Z nim niemal zawsze miałam orgazm. Nawet przy szybkim numerku, w porzeczkach, w ogrodzie u jego babci raz doszłam. O samochodzie, nie wspomnę — wyliczała bez zahamowań.

— Kolczyk tkwiący w penisie zagwarantuje ci szczytowanie podczas seksu ze mną? — wyraźnie niedowierzał.

— Przynajmniej, mam taką nadzieję.

— Co? Z powodu twojej nadziei, jakieś baby mają mi kutasa przekłuwać? Bez jakiegokolwiek znieczulenia nawet? — jęknął.

— Ojej, prosiłam. Choć raz bądź mężczyzną. Takim prawdziwym, z jajami. Skoro Bobi wytrzymał, też dasz radę. Spoko. Ale wiesz… — zawiesiła głos.

— Co znowu?

— Właśnie mi się przypomniało. On chyba mówił, że wszystko boli jak jasna cholera.

— O rzesz kurwa mać! — zajęczał głośno.

— Trudno. Najwyżej zagryź zęby i nie wrzeszcz za bardzo. Będę przy tobie, a jestem aż nazbyt wrażliwa na ludzki krzyk, ból, rozpacz, nieszczęście i głośne cierpienie. Ulituj się więc nade mną i nie jęcz, do cholery.

— Dora, kocham cię, kotku. Ale ciebie chyba totalnie porąbało.

— Eee tam. Pieprzysz bez sensu — machnęła ręką.

— Nie. Mówię serio. Boję się bólu i ewentualnego, przypadkowego zakażenia podczas zabiegu. Poza tym nie chcę dobrowolnie demonstrować klejnotów ani wacka babom, które zamierzają mi go na żywca podziurawić. I szczerze wątpię czy kolczyk w chuju rzeczywiście ułatwi ci osiąganie orgazmu.

— Owszem, jest szansa, że pomoże.

— Wyłącznie szansa? Nie masz nawet najmniejszej pewności?

— No dobra, częściowo mam. Mówiłam już kiedyś. Bobi miał co prawda większego ptaka, ale przy bzykaniu, właśnie głównie apa tkwiąca w główce sztywnego fajfusa, dotykała we mnie wszystkich czułych i wrażliwych miejsc. I to raz, za razem. Uparcie raz, za razem. I tak, aż do skutku. Dwie niewielkie kuleczki potrafiły wyczyniać cuda. Im szybsze, bardziej zamaszyste i zdecydowane były ruchy oraz dźgnięcia Bobiego, tym było mi lepiej. A jak dobrze i ostro zaszalał we mnie, z mety odlatywałam pod niebiosa. Pamiętam.

— Kurwa, daruj sobie detaliczne opowieści o tym jak się z nim kiedyś pieprzyłaś. Chociaż szczegóły jego akcji pozostaw wyłącznie dla siebie. Wiem, że niejeden cię miał. Zrozumiale, atrakcyjna jesteś. Ale nie relacjonuj mi teraz wszystkiego, bo zwariuję.

— Spoko, przykład jedynie spontanicznie podałam, a nie streszczałam ci akcję Bobiego. Wyluzuj, ponury sztywniaku.

— Dołujesz mnie.

— Luzik. Jeśli chcesz, też potrafisz posuwać szybciutko. Jak cię popędzę, a ty uczciwie przyłożysz się do roboty, momentami nawet szybszy bywasz w bioderkach aniżeli twoi poprzednicy. Czasem dymasz, niczym rasowy królik. Lubię tak, serio. Tylko dopychaj się zawsze do końca. Przyjemniej mi się wówczas robi. A jeżeli będziesz miał dodatkowo apkę w kutasku, może i z tobą nareszcie dojdę. Myśl perspektywicznie paskudny, męski egoisto, któremu bozia wspaniałomyślnie orgazm z natury, za friko podarowała. Dziewczyny, jak zwykle mają ze wszystkim trudniej i gorzej. Nawet w seksie tak jest, niestety — westchnęła, nieco bezradnie.

— Sądzisz, że ja jestem egoistą?

— Przecież chyba nie ja. Staram ci się pomóc, jak potrafię najlepiej. Sprawić, abyś był wreszcie lepszy i przydatniejszy w łóżeczku.

— Myślisz wyłącznie o sobie — podkreślił.

— Oczadziałeś? O ciebie się martwię i o twoją przyszłości płciową, baranie z mierną kutasiną. Seks i przyjemność z niego, to bardzo istotna sprawa w życiu. Twoim, również. Jeśli chcesz posuwać laseczkę tak uroczą jak ja, obowiązkowo musisz zadbać o jej przyjemności przy bzykaniu. Inaczej wypad.

— Okrutna bywasz…

— Celowo. Zrozum, nauczysz się przy mnie, a później na pewno zacznie ci sprawa procentować. W końcu znudzisz mi się kiedyś i autentycznie dostaniesz kopa. Będziesz musiał poszukać nowej cipeczki do prozdrowotnego ciupciania. Wtedy kutasek z apką na pewno zwiększy twoje szanse. Już przy wstępnych zalotach, macankach i oględzinach przeprowadzonych przez nową dupencję, twoje konotacje z mety pójdą w górę. Zapewniam — rzekła z przekąsem.

— Powiedz, rzeczywiście wszyscy twoi dotychczasowi faceci byli lepsi w te klocki ode mnie? Ilu ich było?

— Przed chwilką nie chciałeś przecież pikantnych szczególików. A tu nagle zamierzasz mozolnie zliczać kutaski, które w przeszłości mnie nawiedzały — zaśmiała się.

— Nie. Ale szczerze przyznaj, czy ja naprawdę jestem całkowicie do…

— Pełny luzik — nie pozwoliła mu dokończyć. — Nie dramatyzuj straszniście. Mieścisz się w podstawowej normie. Jęzorek masz całkiem sprawny. Z paluszkami gorzej. Poćwiczyć powinieneś. Postaraj się, by ogólnie było mi lepiej i milej. Chcę tego. No i kutaskiem musisz we mnie wytrwalej pracować. Zrozum wreszcie, kobieta woli dłużej, a nie ciach, ciach, poleciało i po sprawie. I nie zasypiaj na mnie tak od razu.

— Postaram się, obiecuję. Ale ten kolczyk…

— Przestań — przerwała mu błyskawicznie. — Naprawdę, wyłącznie dla twojego dobra umówiłam nas dzisiaj na zabieg, więc nie marudź wreszcie. Mam tego dosyć!

— Raczej nie dla mojego dobra, a na mą rychłą zgubę. Do tego ból i publiczny wstyd przed cholernymi babsztylami — westchnął.

— Aż tak bardzo wstydzisz się klejnociki przypadkowym kobitkom pokazać? Na wszelki wypadek załóż gatki z rozporkiem. Może wystarczy, jak wyłącznie wystawisz na wierzch samczy interes, a jajeczka pozostaną w ukryciu. Zobaczymy.

— Odłóżmy sprawę o kilka dni. Przemyślę wszystko.

— Wtedy przez calutki czas będziesz miał całkowity szlaban na seks ze mną. Chcesz tego?

— No co ty, Dorcia…

— Zaznaczam, też mam swoje potrzeby. Jak podczas twojej przymusowej abstynencji, najdzie mnie nagle na pieprzenie się, zyskasz szansę by ujrzeć swą ukochaną w objęciach innego. A raczej pod nim. Bzyknę się z kimkolwiek na twoich oczkach, obiecuję. Z nóżkami na maksa szeroko, abyś dobrze widział, co i jak się dzieje. Nakręca cię taka fikuśna perspektywa? — zaśmiała się szyderczo.

— O boże, Dora. Nie rób tego. Błagam.

— Więc…

— Słonko, naprawdę daj mi nieco więcej czasu na oswojenie się z problemem.

— Mowy nie ma. Zrozum gamoniu, te dziewczyny stale mają mnóstwo chętnych do kolczykowania. Zwykle czaka się długo. Ale specjalnie dla nas zostaną dziś po godzinach. Zgodziły się, gdy smsowo obiecałam podwójną stawkę za ekspresową usługę.

— Kto zapłaci podwójnie?

— Ty, oczywiście. Przecież twoja matka nie wyłoży kasiorki na tak niecny cel. Podejrzewam, że gdyby się dowiedziała co planujemy, padła by z wrażenia.

— Również zaraz padnę.

— Nie przesadzaj. Mówiłam, pójdę z tobą. Być może trzeba ci będzie fiuta na baczność postawić, by babeczki grubość nabrzmiałej główki dokładnie wymierzyły przed przekłuciem.

— Jezu, przy ludziach zamierzasz mi wacka obrabiać? Nie chcę.

— Jejku, nie palę się do tego, ale przeżyjesz jakby co. Szkolne imprezy z młodzieńczych lat najwyżej ci się ździebko przypomną — zachichotała.

— Dorcia, nie jestem aktorem porno.

— Ja też nie. Lecz jeśli zajdzie wyższa konieczność, trudno. Z musu, wezmę się przy obcych za robotę. Przeżyję, ostatecznie nic strasznego. W akademiku nie takie rzeczy na co dzień się dzieją. Nieraz widziałam. Nawet wczoraj na biwakowisku, jakaś laska rozładowała ręcznie chłopaka na moich oczach. Smażyłam dla nas jajecznicę na kuchence pomiędzy namiotami. A ona przy podniesionych drzwiach, bez krępacji spuściła tamtego do pustej paczki po papierosach. Tym razem, dla naszego wspólnego dobra, najwyżej oboje będziemy musieli przełamać drobny wstyd. Na moje wprawne łapki i buzię dość szybko reagujesz. Postawię ci w minutę.

— Po co, do cholery?

— Mówiłam, o dokładne rozmiary może chodzić. Sztanga musi być dobrze dopasowana do wielkości kutaskowej główki. Wtedy moja przyjemność będzie przy seksie większa. Kulki same trafią w cipce dokładnie w punkt „G” i swoje zrobią. Tobie również będzie przy dymanku milej. Przekonasz się.

— Kurwa, drobna przesada. Mam zaprezentować jakimś babom ustne stawianie mi wacka na baczność?

— Nie wiem. Może się tak zdarzyć. Zobaczymy. Bobi musiał sztywniaka pokazać. Suwmiarką dokładnie miał wymierzane co potrzeba.

— Też mu przy ludziach kutasa postawiłaś?

— Nie, wtedy jeszcze się nie znaliśmy. Z opowiadań wiem, że poszedł z kumplem, który chciał zobaczyć jak taki zabieg wygląda. Ponoć zastanawiał się, czy sobie podobnego gadżeciku nie zainstalować.

— I kumpel mu…?

— No co ty. Z Bobiego jest wyłącznie typowy heteryk. Mówił, że sam ręcznie usiłował sprzęt postawić, aby zaprezentować rozmiar. Lecz w niecodziennych okolicznościach, przy publice, sporej tremie i bez odpowiedniego bodźca na zajawkę, nic z tego nie wychodziło. Totalny zwis. W końcu facet, który miał robić zabieg, specjalną próżniową pompką, na siłę mu ptaka usztywnił do pomiarów. Ty będziesz miał mnie do tego, pod ręką. Jeśli zaistnieje podobna konieczność, pomogę. Spoko, nie dasz przy dziewczynach plamy. Już ja się o to postaram. Mam wprawę.

— Jego podjaraną goliznę oglądali przynajmniej wyłącznie faceci. Wstyd na pewno mniejszy — westchnął.

— A twoją, ujrzą jakieś dwie przypadkowe dupencje. Znowu mi wielka rzecz. Ja się przecież nie liczę, znam sprawę. Dla ciebie naprawdę aż taka wielka różnica, kto patrzy? Nie przypuszczałam, że jesteś staroświecki niczym prapradziadek.

— Pojmij kobieto. Jasne, ciebie się nie wstydzę. Ale nikomu obcemu nie chcę sztywniaka demonstrować. A jakimś babom, tym bardziej — jęknął.

— Ciągle tylko nie chcę i nie chcę. Przestań w końcu marudzić.

— Nie marudzę. Nie jestem ekshibicjonistą. Głupio mi stać na golasa z rozochoconym kutasem na wierzchu. Intymna sprawa. Nie rozumiesz?

— Wyluzuj. Z tego co wiem, przekłuwa się wiotkiego, więc sztywny będzie musiał być oglądany zaledwie przez moment. Wyłącznie do pomiarów.

— Ale jednak.

— Przeżyjesz. A jak znam życie, ze strachu szybko ci pewnie opadnie. Później, gdy bez majtek, będziesz już leżał na stole, mogę cię nawet trzymać za rękę. Będzie ci raźniej.

— Zrozum, w ogóle wstydzę się klejnoty publice pokazywać.

— Przełam się.

— Łatwo ci mówić.

— Bez przesady. Odrobina silnej woli wystarczy.

— Nie zawsze.

— Jest coś istotnego na rzeczy?

— Owszem. Jeszcze w szkole, dziewczyny rozebrały mnie kiedyś podstępem na wycieczce. Obejrzały, obmacały, a potem śmiały się bezczelnie. Mam uraz.

— A, oto ci chodzi. No fakt, nawet licealistki mogły poczuć się zawiedzione. Szału w gaciach nie ma, przyznaję. Lecz nie wpadaj niepotrzebnie w nadmierne kompleksy. Drobiażdżek, także bywa przydatny i zabawny.

— Spróbuj zrozumieć człowieka.

— Nie martw się, rozumiem. Ale te babeczki, przy robocie, którą wykonują na co dzień od kilku lat, zapewne i mniejsze fajfusy już oglądały. Nie musisz się zbytnio krępować, że nieśmiało opuszczając spodenki, skromniaczka zaprezentujesz. Ostatecznie nie twoja wina, że taki jest. Zapewne geny przodków zawiniły.

— Tyle, że to ja mam teraz problem, a nie oni.

— Uwierz mi, on wydaje się czasem nawet całkiem słodziutki. Szczególnie, gdy bezbronny dynda sobie beztrosko nad woreczkiem z niewielkimi jajeczkami — rzekła ze śmiechem.

— Dora, przestań mnie w kółko dołować i dobijać — jęknął.

— Sorki, może nieco źle zabrzmiało i ździebko przesadziłam. Ale intencje miałam dobre. Kutasek, ogólnie nie jest najgorszy. A z apką, naprawdę bardzo wiele zyska. Przekonasz się.

— Kochanie…

— Też cię chyba kocham. I podkreślam, pamiętaj abyś nie wrzeszczał zbytnio podczas przekłuwania peniska. Wytrzymaj drobne torturki. Nie przynieś mi wstydu. Naprawdę, chociaż raz okaż się prawdziwym mężczyzną. Bądź dzielny. Proszę.

— Dorcia, nie zmuszaj mnie do koszmarnego zabiegu.

— Nie zmuszam — wzruszyła ramionami. — Mówiłam wcześniej, masz wolną rękę i wolę. Wyłącznie szukam najprostszego rozwiązania naszego istotnego, łóżkowego problemu. Zbyt często nie mam z tobą orgazmu. A z penisem w sobie, nie miałam chyba nigdy.

— Raz miałaś.

— Pamiętam. Udawałam.

— Dlaczego?

— Nieważne. Ostrzegam, skoro inni radzili sobie w łóżeczku z moimi potrzebami, ty też powinieneś. Postaraj się. Właśnie daję ci kolejną szansę. Módl się, aby nie ostatnią.

— Dora, ale…

— Słuchaj, sprawa jest prosta lecz i brutalna zarazem.

— Co masz znowu na myśli?

— Dziś przekłuwamy kutasa i montujemy co trzeba. Jeśli apa nie poskutkuje, pozostanie nam wyłącznie wizyta u seksuologa, względnie rozstanie lub częste zdrady z mojej strony, bo nie zapominaj, że swoje potrzeby mam. Pierwsze jest drogie, gdyż popieprzone, katolickie państwo nie refunduje żadnych wydatków powiązanych z seksem i trzeba fachowcowi nieźle sypnąć własną kasiorą. Na dodatek kilka razy chodzi się do łóżkowego specjalisty i za kolejną opłatą, bardzo dokładnie spowiada z bzykalnej działalności. Średnio mam ochotę na podobne sprawozdania czy zwierzenia. Drugiego, ani trzeciego rozwiązania zapewne byś nie chciał.

— Dora, nie przeżyłbym gdybyś…

— Właśnie. Ale pocieszę cię. Póki co, nie mam jeszcze zamiaru cię porzucać ani otwarcie zdradzać. Staram się być uczciwa. Doceń. Z tym, że tak jak powiedziałam. Mam własne potrzeby i preferencje łóżkowe. Nie ukrywam niczego i jasno stawiam sprawę. Bzykanie, ma się równać orgazm. U mnie oczywiście, dla pełnej jasności. Twój, od dziś jest na drugim planie. Zapamiętaj.

— Do bólu bywasz czasami szczera — przyznał.

— OK., niech ci będzie. Przypominam, dla wspólnego dobra proponuję wypróbować apadravya umieszczonego w wacku. Koszty oczywiście są, lecz twoja kieszeń swobodnie je wytrzyma. Zaś ciało powinno przetrzymać ból. Ale ostateczna decyzja należy wyłącznie do ciebie. Wybieraj. Teraz! — podkreśliła.

— Okrutna i bezlitosna jesteś — jęknął.

— Nie. Jedynie wytrwale i nieugięcie walczę o swoje prawa. Rozumiesz?

— Jakie znowu prawa?

— Do orgazmu. Ty stale i szybko przy mnie wytryskujesz. Za szybko nawet. Zawsze masz orgazm. Ja z tobą, niestety nie. Pamiętaj, nie jestem plastikową lalką do bezdusznego dymania, czy przelatywania dla rozrywki kiedy ci się zachce. Jestem żywą, bardzo atrakcyjną, szczuplutką kobietą, na widok której aż ślinią się faceci w różnych klubach.

— Bo zajebista i przesłodka jesteś, kociczko.

— Wiem. Ale jestem dziewczyną, której także się coś od twego sztywnego, nawet i niewielkiego kutasa należy. Chcę wreszcie poczuć, że dobrze, mozolnie i wytrwale oraz uczciwie wykonuje we mnie prawdziwie męską robotę. A nie wyłącznie fuszerkę odstawia. Pojmij tę prostą sprawę. Jeśli nie, inny cię niedługo w łóżku zastąpi. Trudno.

— Dora, posłuchaj…

— Zatkaj się. Dość mam twojego ciągłego biadolenia i użalania nad sobą. Rozumiesz?

— Ale…

— Powiedziałam, postanowione. Śmiało ściągasz dzisiaj majtki i nie marudzisz więcej o strachu, wstydzie, lęku, bólu i czym tam jeszcze, bo zwyczajnie przynudzasz. Jasne?

— Boże, znowu koniecznie musisz wygrać? — jęknął bezsilnie, sadowiąc się obok wrednej szkieletnicy na ciemno kwiecistym pledzie.

— Jeżeli mnie kochasz, zgodzisz się. Oczywiste chyba.

— Dora, kocham przecież. Dobrze wiesz, szleję za tobą. Nie zniósłbym wieści, że zdradzasz mnie z byle kolesiem. Na twoich przecudnych oczkach związałbym i wykastrował drania, a jego kutasa i jajka posiekał toporkiem w drobny mak, a potem złożył na podłodze, u twych prześlicznych stópek, słonko.

— I w rezultacie zgniłbyś w pierdlu za okaleczenie jakiegoś przypadkowego biedaka lub nawet mord z wykrwawienia. Mądre?

— Trudno, dla mnie było by to już całkiem bez znaczenia.

— Nie szalej zanadto.

— Na twoim punkcje, cudowna laleczko, oszalałem już od pierwszego wejrzenia.

— Nie mydl mi teraz oczu. Pytam poważnie, jaka jest twoja ostateczna decyzja? Słucham — spytała ze stanowczym wyczekiwaniem w głosie.

— Dobrze, ponownie wygrałaś, kochanie. Przełamię strach i wstyd. Niech już będzie ta cholerna dziura i kulkowa sztanga w wacku. Skoro wyłącznie z nią można ci zrobić dobrze, spróbuję. Poświęcę się dla ciebie. Uczynię wszystko czego żądasz. Trudno.

— Wiedziałam, że się zgodzisz! Też cię teraz kocham, marudny wstydliwcu. Z kolczykiem na czubku peniska będziesz wyglądał jak prawdziwy mężczyzna. U Bobiego, gdy się mocno rozochocił, strasznie kręciła mnie taka kulkowa ozdóbka. W oralu nieco przeszkadzała, ale spoko, mam wprawę, nie odczujesz problemu. No i twojego wacka z apką, też chętnie uwiecznię w telefonie — zapewniła, cmokając go z wdzięcznością w policzek.

— Nie chcę kolejnych fotek z kutasem na wierzchu — jęknął.

— Takie drobiażdżki, jak zwykle ustalimy później — odparła, z głębokim przekonaniem.

„Cholera, facet chce się okaleczyć dla pokręconej idiotki? Przebiją mu kutasa i przyozdobią kolczykiem, bo ona ma aktualnie takowe zamarzenie? Zwariował? Boże, co on widzi w totalnej kretynce? Czyżby aż tak ślepo wielbił i bezkrytycznie kochał infantylne blondynki? Prócz długich włosów, cała reszta tej kościstej, zabiedzonej dupci z niby mózgiem, jest naprawdę beznadziejna. Na dodatek kompletnie wyprana z logicznego myślenia. Rozumu i urody nawet z lupą się nie odnajdzie. Wyłącznie skóra, szkielet i galopująca durnota. Istny koszmarek i totalna masakra” — westchnęłam w myślach.

Zniesmaczona i całkiem zdruzgotana, ponownie przekręciłam się na wznak i celowo wyłączyłam myślenie. Chciałam w spokoju, swobodnie rozkoszować się ciepłymi promieniami palącego słońca. Po pewnym czasie, bezwiednie zasnęłam.

Objawienie

Ocknęłam się, gdy nagle zabrzęczał mój telefon. Przetarłam półprzytomne oczy i sięgnęłam po smartfona.

„Co słychać?” — smsowała Sam.

„Plażowa nuda. Wokół beznadziejne towarzystwo. Atrakcyjnego samca brak. Nie masz czego żałować” — wystukałam pocieszająco w odpowiedzi.

Klęcząc na piasku przy kocu, mocowałam się z suwakiem niewielkiej torby, w której trzymałam podręczne drobiazgi oraz picie. Wreszcie pokonałam opór złośliwej materii. Sięgnęłam po orzeźwiający napój. I właśnie wtedy…

— Klaudi? — usłyszałam za sobą męski głos.

Odkąd przestałam być dzieckiem, rzadko ktokolwiek używał tego zdrobnienia w stosunku do mnie. Klaudyna, raczej kiepsko wypada przy próbach jakichkolwiek spieszczeń, w odniesieniu do dorosłej baby. Owszem, zdarza się Kla, względnie Klaudka, lecz w kontaktach towarzyskich najczęściej pada podstawowa forma mego imienia. Zdziwiłam się z nagłej, niespodziewanej zmiany. W dodatku tu, na plaży? Szybkie odwrócenie głowy w kierunku, z którego dobiegł głos, niewiele pomogło. Patrząc pod oślepiające słońce, widziałam jedynie cień stojącej z boku postaci. Niewątpliwie męskiej. W dodatku atrakcyjnie i dość potężnie zarysowanej w swych ciemnych konturach. Nie miałam jednak pojęcia, któż może to być.

— To ty, Klaudyno? — męski głos chciał się najwyraźniej upewnić.

— Tak, ja. O ile akurat o mnie ci chodzi. A kim ty, jesteś? — spytałam w odpowiedzi.

— Nie poznajesz? Nie dołuj mnie, Klaudi. Aż tak się zestarzałem? — jęknął głos.

— Sorry, mam cię pod światło. Jesteś po prostu wielkim cieniem. Głos jakby znajomy… Ale…

— Dobra, obejdę cię. Spójrz teraz — rzekł, stając po chwili z drugiej strony.

Klęcząc, zerknęłam w górę, przykładając jednocześnie obie dłonie do brwi i czoła, by uchronić oczy przed nadmiarem oślepiającej jasności.

— Naprawdę nie wiesz kim jestem? Nie poznajesz? Klaudi… — jęknął z rezygnacją.

— Daniel? — zdziwiłam się.

— Uff, a już sądziłem, że kiepsko ze mną, skoro nie jesteś w stanie mnie rozpoznać.

— Co tu robisz? — spytałam zaskoczona.

— Podejrzewam, że to samo co ty — odparł.

— Fakt, niezbyt mądre pytanie… zważywszy na miejsce i… okoliczności — wzruszyłam ramionami.

— Nie przejmuj się. Zaskakująco wypiękniałaś. Stałaś się super laską. Ciałko pierwsza klasa. Tyłeczek.. nogi… Jestem pod wrażeniem.

— Banał. Ale miło cię wreszcie widzieć. Niemal zapomniałam o twoim istnieniu. Cholera, ciacho z ciebie, wujaszku.

— Starawe już nieco, niestety. Jeszcze trochę, a stanie się czerstwym zakalcem.

— Ile właściwie masz lat?

— Zawsze pięć więcej od ciebie.

— Czyli… trzydzieści…. dwa? — obliczyłam błyskawicznie.

— A podobno kobiety nie lubią publicznie informować wszystkich o swoim wieku? — zaśmiał się.

— Mówiłam o tobie… OK., zmieńmy temat — zaproponowałam, nieco zmieszana.

— Sama przyjechałaś? — zapytał, rozglądając się wokół.

— Z koleżanką, ale dziś miała dość słońca. Została na kwaterze.

— A facet?

— W planach. Ponownie zmieńmy temat — westchnęłam.

— Również jestem sam. I przez przypadek, także przyjechałem ze znajomymi.

— Są gdzieś w okolicy?

— Opalają się w tamtej części plaży — machnął ręką, za siebie.

— Daleko?

— Stąd, będzie pewnie z pięćset metrów, albo i lepiej.

— Tam jest już chyba plaża dla golasów — zdziwiłam się.

— Zawsze opalam się wśród nich, jeśli przyjeżdżam nad Bałtyk w tę okolicę — wyjaśnił bez skrępowania.

— Zostałeś nudystą? Naturystą? Jak się w zasadzie o golasach mówi?

— Nie za bardzo wiem, co oba terminy oznaczają. Nie wyznaję żadnej, durnowatej ideologii. Po prostu uwielbiam opalać się bez gaci. Ot, cała filozofia. Proste.

— Od dawna tak masz?

— Bo ja wiem. Pamiętam, że po raz pierwszy byłem na nagiej plaży jeszcze w ogólniaku. Wodecki w piosence zachwalał i reklamował miejsce, więc stopem pojechaliśmy z chłopakami, aby sprawdzić w czym rzecz. I tak mi zostało.

— Nigdy nie opalałam się całkiem nago.

— Żałuj. Naprawdę bardzo fajna i przyjemna sprawa.

— Choć nie, raz wygrzewałam się w słońcu na golasa. W ogrodzie, u koleżanki. Odbiło nam. Po kilku wypitych w samotności piwach, sfrustrowane, w akcie desperacji, obie pościągałyśmy z siebie wszystko. Szczęśliwie, nikt nie widział — zaśmiałam się.

— Jakie były wrażenia?

— Raczej bez znaczenia, bo niewiele pamiętam. Ale na publicznym, gołym plażowisku nigdy nie byłam. Nawet do głowy mi nie przyszło, by kiedykolwiek udać się w takie miejsce.

— Więc chodź ze mną teraz — zaproponował beztrosko.

— Co? — oniemiałam, robiąc wielkie oczy.

— Nie widzieliśmy się bardzo dawno, chyba kilka lat. Będzie okazja pogadać.

— Wystarczy jak tym celu przysiądziesz na moim kocu. Zapraszam.

— Klaudi, prócz gaci, wszystkie rzeczy, łącznie z kluczykami do samochodu zostawiłem tam pod opieką znajomych. Grubo, ponad godzinę temu. Pomyślą, że się utopiłem, jeśli w miarę szybko nie wrócę. Poza tym, dzisiaj planują krócej się opalać. Spiekli się wczoraj zanadto.

— Są nadzy?

— Oczywiście. Przenieś się ze mną. Po co mamy leżeć samotnie, pół kilometra od siebie. We dwoje, milej spędzimy dzień — zaproponował.

— Zwariowałeś? — żachnęłam się.

— Czemu? Mówię serio. Chodź ze mną. Odwiozę cię potem na kwaterę. Nie będziesz musiała sama wracać taki kawał — zapewnił.

— Nie w tym rzecz.

— A w czym?

— Naprawdę nie kojarzysz?

— Przysięgam. Nie.

— Nie będę się publicznie rozbierała. Tym bardziej, przy tobie. Nie zobaczysz mnie nagiej. Zapomnij, podstępny świntuchu.

— Masz ładne piersi. Zgrabny tyłeczek. Nie musisz się wstydzić.

— Niby skąd wiesz, jakie mam cycki?

— Nie pamiętasz? Widziałem cię parę lat temu. U matki, pod prysznicem. U was była awaria wody i przyszłaś do babci się wykąpać.

— A ty, bezczelny wieprzu, bez pukania wlazłeś oczywiście cichaczem do łazienki. Fakt, było tak. Przypominam sobie.

— Widok był super, naprawdę. Nawet rąsia mi później parę razy popracowała na twój temat — zaśmiał się, naśladując ruchy dłoni, jakie faceci wykonują podczas masturbacji.

— Przestań, prosiaku przebrzydły. Nawet nie chcę tego słuchać. Jesteś moim wujkiem, potworze. To istne kazirodztwo i mentalne molestowanie nieświadomej niczego, bezbronnej istoty.

— Nie przesadzaj. Zawsze mi się podobałaś. I tylko częściowo jesteśmy spokrewnieni.

— Ale jednak.

— Nie nasza wina, że będąc tuż przed 40-tką, twoja babcia puściła się potajemnie na wakacjach.

— Naprawdę jesteś jej pamiątką z Francji?

— Skoro ty, także wiesz o sprawie, widać coś musi być na rzeczy. Oficjalnie nigdy nie wspominała mi o tym.

— Moja mama przypadkowo kiedyś się wygadała. Ale potem, w cztery oczy, poprosiła mnie o dyskrecję. Ze względu na dziadka.

— Ślepy by musiał być, żeby nie widzieć różnicy. On, drobniutki blondyn. Matka, niewielka i też ponoć kiedyś jasnowłosa seks-bombka. Twoja matka, czyli moja znacznie starsza siostrzyczka, blondyna. A ja wielki, nieomal kolorowy, ciemnooki szatyn, o nieco kanciastych rysach twarzy. Obca rasa, w porównaniu z oficjalnymi, krajowymi protoplastami. Wiem jedynie, że na pewno nie pochodzę z adopcji. Pozostałe tajemne wieści, to wyłącznie rodzinne szeptanie po kątach.

— Ale jako wielorasowa krzyżówka, wyszedłeś super. Samiec, pierwsza klasa. Wprost idealne trofeum na udane wakacje. Z ciebie naprawdę jest całkiem apetyczne, czekoladowe ciacho — kłapnęłam szczękami, mrużąc szelmowsko oczy.

— Kundle często bywają atrakcyjniejsze, od rodowodowego stadka — odparł ze śmiechem.

— Niestety, przez to stadko, jako samczy obiekt, odpadasz. Przynajmniej w moim przypadku. Zbyt bliskie koligacje, wujaszku.

— Szkoda. Warta jesteś grzechu, siostrzenico.

— Żaden czort mnie nie podkusi, aby grzeszyć z tobą, niecnoto.

— Cóż, przyjdzie mi to uczynić jedynie w marzeniach. Zapewne nad ranem…

— Znalazł się poranny marzyciel. I jak zwykle, niepoprawny erotoman z ciebie. Nigdy ci nie przejdzie?

— Pojęcia nie mam.

— Akurat u ciebie, ta przypadłość nie przeraża mnie aż tak, jak u wielu innych facetów.

— Wytrzymasz?

— Spróbuję. Jak długo tu będziesz?

— Nie wiem. Może jeszcze z tydzień. Zależy od pogody. Jestem wolnym człowiekiem.

— Czym się obecnie zajmujesz?

— Oficjalnie tym, czym zwykle.

— Masażem i fizjoterapią?

— Zgadza się. Ale dorywczo, miewam również atrakcyjniejsze boki. Lecz o tym, cicho-sza. A ty?

— Po studiach, przysiadłam chwilowo w państwowej firmie i rozglądam się za czymś lepiej płatnym i ciekawszym do roboty. Ale kiepsko idzie.

— Na państwowej posadzie nigdy nie będziesz miała kokosów.

— Jestem realistką, wiem o tym. Ale w Polsce, w ogóle brak perspektyw na cokolwiek. Do tego totalna chała, pod każdym względem. Pewnie wyjadę w końcu do Holandii, Irlandii, albo gdziekolwiek na zachód. Jeszcze się nie zdecydowałam. Stale węszę w necie za czymś intratnym.

— Póki co, ponawiam propozycję wspólnego spędzenia reszty dnia, w tamtej części plaży. Zbieramy twoje klamoty i idziemy spacerkiem do mnie?

— Daniel, zrozum. Naprawdę nie mam najmniejszej ochoty, ani zamiaru rozbierać się do golasa przy kimkolwiek. Widziałeś mnie raz u babci i wystarczy. Sorry, nie jestem ekshibicjonistką. Zupełnie nie moje klimaty. Wybacz.

— Wyluzuj. Nikt ci się nie każe rozbierać.

— Sam powiedziałeś, że tam jest goła plaża.

— Ale nie mówiłem, że musisz od razu ściągać majtki. Cycki również mogą pozostać w ukryciu. Spoko.

— Nie bardzo rozumiem — przyznałam.

— Klaudi, jeśli chcesz, możesz założyć nawet grubą kurtkę, watowane, narciarskie spodnie i w tym siedzieć na kocu. Tylko wątpię czy długo wytrzymasz w pełnym słońcu. A i w wodzie będzie ci w czymś takim pływać ciut niewygodnie.

— Nie rób sobie ze mnie jaj, cholerny wujaszku.

— OK., urocza siostrzenico. Najwyraźniej należy ci się drobne wyjaśnienie.

— Niby jakie?

— Otóż na polskich plażach dla nagusów, nie ma pełnego równouprawnienia. Tym razem mężczyźni miewają gorzej.

— Czemu?

— Samotny facet krążący nachalnie i uparcie w gaciach, bywa wypraszany z rewiru. Ale babeczka, szczególnie młoda i zgrabna, może robić co zechce. Praktyka wykazuje, że i tak, wcześniej czy później, częściowo lub całkiem, w końcu się rozbierze. Widać powolność pod tym względem macie zakodowaną w genach. Stali bywalcy dawno przyzwyczaili się do podobnych zachowań kobiet. Spokojnie możesz pozostać w tym, w czym jesteś aktualnie. Jasne?

— Nie do końca.

— W czym dostrzegasz kolejny problem? — westchnął.

— Zapowiada się, że kiedy tam dotrzemy, pozbędziesz się majtek. Będziesz stał i chodził przy mnie kompletnie nagi, z dyndającym penisem i jądrami na wierzchu. Tak?

— Dokładnie. Również golutki, zlegnę obok ciebie na kocu i pogadamy tak, jak czynimy to teraz. Nic strasznego się nie wydarzy. Zapewniam.

— Naprawdę się nie wstydzisz? Ani troszkę? Nawet własnej siostrzenicy? Bez krępacji zademonstrujesz mi klejnoty? Nie wiem, pewnie głupio mi będzie patrzeć. Nigdy nie znalazłam się w podobnej sytuacji z żadnym kuzynem.

— Moment. Zakładam, że jesteś normalną, zdrową dziewczyną, a nie dewotką lub zakonnicą i nie przeżyjesz szoku na widok dyndających swobodnie samczych ozdób. Chyba widziałaś już kiedyś na żywo, faceta pozbawionego majtek? Ale pozory czasem mylą, więc…

— Spokojnie, niejednego sobie obejrzałam. Niektórych nawet z bliska, szczegółowo i bardzo dokładnie. Ale…

— Klaudi mówiłem, od czasów ogólniaka opalam się na kompletną gółkę. Z piętnaście lat będzie. Nie umiem już inaczej. Nie nawykłem wygrzewać w słońcu odzienia, tylko ciało. Proste.

— Więc naprawdę nie będziesz się wstydził, ani miał mi za złe, gdy zerknę na twoje przyrodzenie? Masz pecha wujaszku, akurat w tej kwestii jestem niestety ciekawską babą. W dodatku kompletnie nieobytą z twoją golizną. Skusi mnie, jak nic.

— Spokojnie. Będziesz miała okazję aby ów stan zmienić.

— Nie jestem do końca pewna, czy rzeczywiście mam ochotę na podobne doświadczenia, okazje i zmiany.

— Co ci szkodzi spróbować?

— Nie wiem. Pewnie zahamowania kulturowe i obyczajowe…

— Przełam je.

— Tobie wszystko, zawsze wydaje się nad wyraz proste?

— A może ty niepotrzebnie komplikujesz życie.

— Kurczę, Daniel, jesteś przystojnym, apetycznie zbudowanym facetem. Naprawdę nie wiem czy powstrzymam oczy, by odruchowo nie ześlizgnęły się, gdzie nie powinny. Nie mogę ci obiecać. Ze zwykłej, babskiej przekory pewnie tak zrobię. Pojęcia nie mam. I nieco mi głupio pogodzić się z podobną perspektywą, zrozum.

— O, i to mi się podoba.

— Co niby?

— Nie wstydzisz się otwarcie i uczciwie przyznać, że baby również chętnie zerkają sobie na to i owo, u chłopa. Z reguły wyłącznie facetom się podobną skłonność przypisuje.

— Czyli…

— Czyli zerkaj sobie lub patrz całkiem jawnie, na co i gdzie tylko chcesz. Nawet godzinami. Me calutkie ciało jest do twojej dyspozycji. Wyłącznie twoja chęć, potrzeba, wola i zdrowe zaciekawienie. Dla mnie, bez znaczenia. Idziemy?

— Boże, gdyby się babcia dowiedziała do czego mnie, łotrze, namawiasz…

— Jesteś już dużą dziewczynką. A ona od dawna wie, że opalam się głównie na gołych plażach. Jeśli ci się sprawa spodoba, sama będziesz ją mogła poinformować, że dzięki mnie, również polubiłaś tę atrakcyjną formę wypoczynku.

— Zwariowałeś? Jeszcze palpitacji serca staruszka dostanie. A zgorszy się, na bank. Do tego najprawdopodobniej powie, że mnie zdeprawowałeś i podstępnie sprowadziłeś na złą drogę, nikczemniku.

— Masz rację. Lepiej oboje przemilczmy wieść o tym, co zrobiliśmy.

— Jeszcze niczego nie zrobiliśmy — zaznaczyłam.

— Ale zrobimy.

— Boże, na co ty mnie namawiasz?

— Wyłącznie na długi spacer brzegiem polskiego morza.

— I oglądanie golasów.

— Przy okazji.

— Męskich, również.

— W całej Unii obowiązuje równouprawnienie. Stale i wszędzie ględzą o parytetach oraz równych prawach kobiet i mężczyzn.

— W kontekście golasów na plaży, też? Jakoś nie słyszałam.

— Klaudi, nie przedłużaj. Idziemy?

— Sama nie wiem…

— Ale ja wiem. Ruszamy.

— Niech ci będzie. Raz kozie śmierć. Wygrałeś, paskudny bezwstydniku — poddałam się, mimo licznych obaw.

— Cenię dziewczyny nie stroniące od nietypowych dla nich przygód czy rozrywek.

— A ja się obawiam, że idąc z tobą popełniam błąd.

— Klaudi, jaki błąd? Umówmy się, idziesz na gołą plażę jeden, jedyny raz. Wyłącznie po to, abyśmy mogli dłużej ze sobą pogawędzić. Przy okazji zobaczysz, jak się cała sprawa przedstawia. Nic strasznego.

— Ale na pewno się nie rozbiorę — podkreśliłam stanowczo.

— W porządku. Będziesz przez cały czas w kostiumie, względnie w innym, dowolnym opakowaniu, które pozwoli ci się poczuć swobodnie. Jeśli ci się miejsce nie spodoba, jutro ponownie opalasz się samiutka tu, gdzie teraz jesteśmy. No problem.

— A co, jeśli nie daj boże, pozytywnie odbiorę dzisiejszy kompletny brak publicznej moralności?

— Wtedy jutro rano podjadę po ciebie i wspólnie udamy się na tamtą plażę. Razem będzie przyjemniej, sympatyczniej i zapewne weselej. W końcu jesteśmy na wakacjach. Nie warto marnować czasu na niezdrowe zahamowania czy ponuractwo. Proste?

— Może nie snuj jednak nazbyt odległych planów, póki co.

— OK. Na wszelki wypadek zapamiętaj. Jutro również możesz opalać się przy mnie w kostiumie, jeżeli tak będziesz wolała. Nie masz przymusu ściągania z siebie stanika ani majtek. Mnie nie przeszkadzają twoje przepaski. Innym, pewnie podobnie. Nie rób niczego na siłę. Nie zmuszaj się do pełnej nagości, skoro nie sprawia ci frajdy. Nie warto.

— Aż tak bardzo troszczysz się o moją psychiczną równowagę, wujaszku? — zaśmiałam się.

— Po prostu przekazuję ci doświadczenia innych. W tym moje własne, sprzed lat.

— Za pierwszym razem, ściągając majtki przy ludziach, też się w ogóle nie wstydziłeś?

— Szczerze?

— Tak, jeśli możesz.

— OK. Miałem pewne opory.

— Więc dawniej poczucie wstydu nie było ci jednak obce?

— Nie chodziło o wstyd.

— A o co?

— Raczej o obycie się z całkowitą nagością, przy ludziach.

— Jak do tego doszedłeś?

— Przed pierwszym wyjazdem do Chałup, robiliśmy próby z chłopakami i ćwiczyliśmy przez jakiś czas.

— Co ćwiczyliście?

— Rozbieranie się przy innych i chodzenie nago, w różnych sytuacjach.

— W domu?

— Nie tylko.

— Obnażaliście się publicznie? Gdzie?

— Nie obnażaliśmy się, niczym ekshibicjoniści w parkach. W szkole po wf-ie, klubie kajakowym, albo nad rzeką, pozbywaliśmy się ubrania wśród swoich. Wiedzieli o co nam chodziło. Nie wadziło im.

— Dziewczyny również was oglądały?

— Pływaliśmy przy kilku bez majtek. One, pozostały w kostiumach.

— Na imprezach też się rozbieraliście?

— Raz się zdarzyło.

— Ilu was było?

— Początkowo sześciu. W końcu pozostało jedynie trzech.

— Połowa odpadła, czy zrezygnowała?

— Jedno i drugie.

— Czemu tak się stało?

— Zbyt często mieli problem.

— Jaki?

— Prawie każdy nastoletni chłopak ma ten sam.

— Czyli?

— Nie panuje nad zachowaniami penisa. Miewa nagłe wzwody, a tego nie da się ukryć, chodząc bez gaci. Mój wacek wzbudzał jeszcze dodatkową sensację. Będąc pierwszy raz na plaży, prawie cały dzień przeleżałem na brzuchu, przypalając sobie paskudnie plecy.

— A twoi współtowarzysze wyprawy?

— Podobnie. Dopiero późnym popołudniem, gdy znacznie ubyło ludzi, odważyliśmy się na szybki sprint, na golasa, do wody i długą kąpiel. Wyszliśmy z morza wówczas, gdy wokół było już zaledwie paru facetów. Przy nich mogliśmy wreszcie poczuć się bardziej swobodnie.

— Wasze wacki beztrosko dyndały?

— Po kąpieli w zimnym Bałtyku, zachowywały się nad wyraz przyzwoicie — odparł ze śmiechem.

— A twój dodatkowy problem wzbudzający sensację?

— Przez lata przyzwyczaiłem się. Nie ma już dla mnie znaczenia. Przeminęło.

— Powiesz na czym polegał?

— Sama się zorientujesz — westchnął, machając lekceważąco ręką.

— Tajemnica?

— Nie, zobaczysz przecież.

— Kusisz mnie diable bym poszła z tobą i poznała ów dawny, skryty w majtkach problem? — zapytałam ze śmiechem.

— Nie to miałem na myśli — zaznaczył.

— Łobuzie, podkreślam otwarcie, jeśli zwodząc mnie i zachęcając na wszelkie sposoby do poznania ludzkiej niemoralności w masowym wykonaniu, podstępnie i potajemnie liczysz na rewanżowy striptiz z mojej strony, jesteś w totalnym błędzie.

— Klaudi, wyluzuj. Nie robię żadnych podjazdów pod ciebie. Serio.

— Więc czemu usilnie nakłaniasz mnie na wycieczkę w teren, na którym w ogóle nigdy nie planowałam przebywać? Nawet nie brałam pod uwagę podobnej przygody z ludzką nagością i totalnym bezwstydem. Wiem, że gołe plaże istnieją nawet w tym chorym na przewlekły katolicyzm kraju, lecz nie rozumiem podobnych potrzeb, zainteresowań, czy tego, o co w tym wszystkim chodzi.

— Dziewczyno, nie komplikuj niepotrzebnie życia. Nie warto. Powtarzam, jesteśmy dorośli i przebywamy na wakacjach. Przez czysty przypadek, obydwoje przyjechaliśmy na wypoczynek w to samo miejsce i w tym samym czasie. Korzystajmy beztrosko z tego sympatycznego zbiegu okoliczności. Proste.

— I to ma być prawdziwy powód twych namów?

— Wyłącznie. Po prostu cię lubię. Dawno się nie widzieliśmy. Miło będzie pogadać, spędzając ze sobą nieco wolnego czasu. Nie sądzisz? Przynajmniej ja, tak sprawę odbieram.

— Cóż, dobra, powiem szczerze. Wygrałeś. Dziwnym cudem sprawiłeś, iż pomimo rozterek i sporych wahań pójdę z tobą na tę, niby rajską, plażę. Przeżyję twój striptiz, mam nadzieję. Lecz lojalnie powtarzam i ostrzegam, mam swój słaby punkt w kontaktach z nagimi mężczyznami.

— Jaki?

— Wspominałam. Gdy sami stwarzają okazję, lubię zerknąć w co wyposażyła ich matka natura. Więc wiedz, iż na pewno pogapię się na twoje samcze przymioty. Skoro się nie wstydzisz, tym bardziej nie będę się krygowała. Powiem nawet więcej, babska ciekawość zaczyna mnie wprost zżerać, jaki dawny problem skrywasz w obszernych, kolorowych gatkach, mój egzotyczny co nieco, a do tego seksowny, wujaszku.

— Miło, że wreszcie się zdecydowałaś — rzekł, wyraźnie zadowolony.

— Chyba na własną zgubę. Ale powtarzam, zapamiętaj raz na zawsze, nie ściągnę z siebie majtek ani biustonosza. Nie będę się rozbierała do naga przy tobie, czy stadzie bezwstydnych, obcych ludzisk. Nie namawiaj mnie na totalnie niemoralny wyczyn. Najlepiej od razu wybij sobie z głowy podobną rzecz. I to na amen.

— Zrobione — odparł z uśmiechem, stukając się kilkakrotnie pięścią w bok czaszki.

— Wariat — parsknęłam, szturchając go w kosmatą klatkę piersiową.

*****

Daniel pomógł mi zwinąć koc, po czym zarzucił go sobie na ramię. Założyłam słomkowy kapelusz z wielkim rondem, włożyłam przeciwsłoneczne okulary, spakowałam niewielką, plażową torbę z drobiazgami i ruszyliśmy wzdłuż brzegu.

Początkowo byłam ciutkę niepewna i spięta. Nie wiem czemu, ale lekkie skrępowania i onieśmielenie szybko minęło. Może obecność i nieco specyficzne poczucie humoru, nietuzinkowego, niewiele starszego ode mnie wujka sprawiły, że wkrótce poczęłam się czuć znacznie swobodniej. W pewnym momencie pożałowałam nawet, że Daniel jest moim bliskim kuzynem, zaś mnie nie udało się dotychczas spotkać w życiu mężczyzny, który choć trochę by go przypominał. Mijane trzy dziewczyny, z wyraźnym zachwytem otaksowały go wzrokiem. Dyskretnie zerknęłam na niego z profilu. Na pierwszy rzut oka, naprawdę przystojny, męski, atrakcyjny i pociągający samiec. Do przypadkowego, wakacyjnego seksu, niemal ideał. Nic tylko lądować z takim w łóżku. I to migiem, bo inna może cię zaraz ubiec, więc szkoda każdej chwili. W końcu w takim celu wyruszyłyśmy z Sam na tegoroczne wakacje. Ale jak dotąd, trafiałyśmy wyłącznie na palantów, niegodnych zbytniej uwagi ani czasu. Niby facetów wokół było pełno, a jednocześnie panowało totalne pustkowie. Jak dotąd, wyłącznie nieudane łowy. Pech?

Mniej więcej po piętnastu minutach wędrówki po sypkim piasku, ze zdziwieniem stwierdziłam, że nawet w dalekiej perspektywie nie widać żadnego muru, płotu, czy innego przepierzenia, które odgradzałoby od świata zbereźną, nagą plażę, od normalnej.

— Daleko jeszcze? — jęknęłam, czując lekkie pobolewanie lewej łydki.

— Widzisz samotną kępę krzaków, na wydmie? — zapytał.

— Widzę.

— W tamtej okolicy mam grajdołek — wyjaśnił.

— A gdzie płot? — zapytałam zdziwiona.

— Jaki płot? — wydal się zaskoczony.

— Coś, co odgradza wasz pradawny raj, od współczesnej, ludzkiej cywilizacji.

— Nigdy tu niczego takiego nie było — stwierdził ze śmiechem.

— Skąd mam więc wiedzieć, że wędrując niewinnie wzdłuż brzegu, nagle wlazłam na obce terytorium? W dodatku na bezwstydną plażę, dla niemoralnych dziwaków — odparłam z konsternacją.

— Niecałe sto metrów przed nami, stoi wbity w piach kołek. Ktoś przyczepił do niego w tym roku kawałek tektury, z rysunkiem przekreślonych majtek. Ale poprzednio, ani dwa lata temu, żadnego obrazka nie było. Po prostu pojawia się w zasięgu wzroku jakiś golas i wiadomo, że zaczyna się naga plaża.

Jakby w odpowiedzi, z płytkiej wody sięgającej do połowy ud, niemal tuż koło nas, wynurzył się z morza facet bez kąpielówek i ruszył w kierunku brzegu. Oniemiałam wlepiając w niego gały. Byłam święcie przekonana, że nudyści, naturyści czy jak ich tam zwą, to wyłącznie młodzi, ładni, zgrabni, przystojni, estetycznie zbudowani ludzie, na których miło jest zawiesić oko. A ten… Szkoda gadać! Mniej więcej pięćdziesięcioletni, niski, zapewne piwosz z dużym stażem oraz potężnym kaloryferem na przedzie i… Zaraz, czy on w ogóle ma cokolwiek w ociekających, nie wygolonych, rzadkich krzaczorach na dole? Eunuch? Raczej nie. Normalnie zapewne coś niewielkiego, dynda mu pod pokaźnym brzuszyskiem. Lecz teraz, świeżo po morskiej kąpieli, wszystko się zapewne skurczyło i ze wstydu zniknęło gdzieś w falujących połciach tłuszczu. Do tego nogi krzywe i grube jak cholera. Gęba też otłuszczona i szpetna. Na łbie prawie łysy. Istna masakra.

Z niesmakiem odwróciłam wzrok od wybitnie nieestetycznego obiektu i zdegustowana, poczęłam uważniej lustrować najbliższą okolicę. Kawałek dalej, na kocu, siedziała para emerytów zajadających kanapki.

„Jezu, co najmniej siedemdziesiątka na karku, a opalają się publicznie całkiem na golasa? Polski emeryt, w pruderyjnym, katolickim kraju, zatracił nagle poczucie wstydu i przyzwoitości? A może stypendium z ZUS’u mają zbyt niskie, by zafundować sobie kostiumy kąpielowe? Albo zachłanny klecha coraz większe, przymusowe datki na remont dachu lub dzwonnicy od biedaków pobiera i na odzienie pieniążków dziadkom zabrakło? Cholera, a co, jeśli skleroza spowodowała, że staruszkowie po prostu zapomnieli się ubrać?” — moje myśl rozpaczliwie poszukiwały logicznego uzasadnienia, totalnie zaskakującego widoku.

Pięćdziesiąt metrów dalej, przeżyłam kolejne zaskoczenie. W wodzie po kostki, stał odwrócony tyłem nagusieńki facet, a tuż przed nim, na oko 10-letnia dziewczynka. Również bez skrawka ubranka na sobie. Gdy zbliżyliśmy się do nich, usłyszałam:

— Tato, chodź ze mną popływać, bo mamusia samej mi nie pozwala — poprosił dzieciak, zwracając się do rozebranego mężczyzny.

„Boże, co tu się dzieje? Tata, mama i małoletnia córeczka wspólnie baraszkują w słońcu, kompletnie na golasa? Rozumiem, ostatecznie gdyby mama przy córce opalała się topless, w końcu nic strasznego. Ostatecznie dzieciakowi też kiedyś cycki wyrosną. Ale ojciec bez majtek, stojący frontem do małej dziewczynki? Byłam pewna, że w tym kraju tatusiowie nie demonstrują własnym pociechom siusiaków, którymi je zmajstrowali. No chyba, że przez przypadek. Przynajmniej w mojej rodzinie tak się zdarzyło. Ale żeby jawnie? Owszem, coś podobnego występowało dawno temu, u plemion pierwotnych. Ale teraz? Sądziłam też, ba byłam nawet pewna, że bezwstydne plaże, podobnie jak filmy porno, oficjalnie są przeznaczone wyłącznie dla dorosłych. Cholera, jestem w błędzie, czy może przypadkowo natrafiłam wyłącznie na odosobniony, wysoce patologiczny przypadek?” — przemknęło mi przez myśl.

— Wiesz, dopiero teraz zorientowałam się, że rzeczywiście pojawia się coraz więcej nagusów. Wcześniej wzrokiem poszukiwałam w perspektywie płotu, albo wysokiego muru. Dużo osób przyjeżdża wspólnie z dzieciakami? — zapytałam, zwracając twarz w stronę Daniela.

— W niektórych miejscach sporo ich, niestety. Ganiają sypiąc piachem, piszczą, wrzeszczą. Jeśli towarzystwo staje się zbyt upiorne, przenoszę się kawałek dalej, gdzie jest spokojniej — wyjaśnił.

— Nie lubisz dzieci?

— Raczej nie. Za bardzo hałasują. Jakie pierwsze wrażenia odnosisz z tego miejsca?

— Szczerze?

— Po co masz kłamać? Wal.

— Jestem zaskoczona.

— Czym?

— Najwyraźniej naiwnie sądziłam, że nagie plaże są dostępne wyłącznie dla osób pełnoletnich.

— Bzdura. Co mieliby zrobić rodzice z bachorami, chcąc przyjść się tu poopalać? Zostawiać w samochodach na parkingu lub pozamykać w namiotach, czy w wynajętych kwaterach? Te dzieciaki są szczęśliwsze od przeciętnych berbeci. Nierzadko mają mniej kompleksów i więcej biologicznych informacji, od większości rówieśników. Od małego wiedzą i widzą, czym anatomicznie różni cię tatuś od mamusi. Nawet nie pytają o to. Dla nich jest normalne, że u taty dynda sobie siusiak, zaś u mamy cycuszki. Nie wszyscy na świecie wstydzą się własnych ciał, skoro nie ma czego.

— To kolejne zaskoczenie. Myślałam, że publicznie rozbierają się wyłącznie młodzi, zgrabni i ładni ludzie, którzy mają co zademonstrować otoczeniu. Tacy, którzy w dodatku nie wstydzą się intymnych partii ciała i pragną swe wyjątkowe piękno, bez ogródek, zaprezentować światu. A tu…

— Ujrzałaś takich, którzy nie różnią się niczym od tych, których widziałaś przed chwilą, na tekstylnej plaży. To miałaś na myśli?

— Dokładnie. Grubasy z mini genitaliami, których wyglądu raczej powinni się wstydzić. Marszczący się staruszkowie. Przeciętnie zbudowane osoby, którym daleko do pięknej aparycji. Atrakcyjni faceci, czy dziewczyny, typu Miss Polonia, w ogóle tu nie przyjeżdżają? — zdziwiłam się.

— Owszem, zdarzają się. Lecz równie rzadko, jak w codziennym życiu, albo na twojej, tekstylnej plaży. To rarytasy, a nie pospolita codzienność szarej i miernej ludzkiej rzeczywistości.

— Daniel sorry, ale gdybym miała paskudne, porozciągane, obwisłe wory i gabaryty, jak babsko przy parawanie, po prawej — szepnęłam, przybliżając wargi do jego ucha — nie zmuszałabym otoczenia, aby na mnie patrzyło.

— Klaudi, tu nikt cię do niczego nie zmusza. Sama gapisz się na nią. Ona się po prostu opala na stojąco, przy swoim grajdole. Gdybyś nie zwróciła na nią mojej uwagi, w ogóle bym prawdopodobnie potwora nie dostrzegł. A przynajmniej, nie zarejestrował w swej świadomości. Nie cierpię tłustych bab, ale nie przeszkadza mi, gdy staną, czy zlegną gdzieś z boku. Byle nie na moim kocu — odparł, śmiejąc się.

— Koszmar, za cholerę bym się nie rozebrała publicznie do golasa wiedząc, że niewiele różnię się od starej, ciężarnej słonicy. Jej cielsko jest po prostu wysoce nieestetyczne. Jedno ogromne, fe. Okropność.

— Zapewniam cię, Rubens i wielu mężczyzn z jego epoki, miałoby inne zdanie, na temat jej otłuszczonej urody.

— Tak, tyle że epoka i poczucie piękna w międzyczasie, diametralnie się zmieniły, a ona niechybnie o tym zapomniała — odparłam.

— Wyglądasz jak współczesna Miss World, a nie chcesz się rozebrać — parsknął z uśmiechem.

— Bo stanik i majtki ściągam z siebie bez oporów wyłącznie przy własnym facecie, względnie przy lekarzu, aby mnie dokładnie zbadał. I wisi mi czy ginekolog jest babą, czy też chłopem. Majtki idą w dół, nogi szeroko na boki i niech sprawdza, czy wszystko jest ze mną w porządku. Normalna sprawa.

— Nigdy nie byłaś całkiem bez ubrania, przy obcych ludziach? — niedowierzał.

— Takie to dziwne? Mówiłam już, jeden jedyny raz, po pijaku, rozebrałam się całkiem do naga i rozkraczona prażyłam w słońcu, w ogrodzie u przyjaciółki. Ale wyłącznie przy niej. Może dla ciebie niewiarygodne, lecz nigdy nie robiłam tego publicznie, przy postronnych gapiach, ani przy rodzinie. I nie zrobię. Po prostu wstydzę się publicznie paradować całkiem na golasa. Tak mam. Nie jestem zawodową striptizerką, ani ekshibicjonistką. Aż tak trudno prostą sprawę pojąć?

— Spokojnie. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo ci przejdzie.

— Co? Wątpię. I prosiłam niedawno, abyś nie wracał więcej do tematu mojego rozbierania się, przy tobie — rzekłam stanowczo.

— Sorry, poprawię się — obiecał. — Ale to chyba ty zaczęłaś…

— Nie ważne. Trzymam cię za słowo, świntuchu.

— OK. Za to ja, mogę się już wreszcie pozbyć majtek, nie przejmując się niczyją obecnością — rzekł, zrzucając koc z ramienia.

Wydawało mi się, iż byłam na ów moment dobrze przygotowana, ale… Nie. Nie zdążyłam niczego powiedzieć, gdy zwracając się frontem do mnie, opuścił nagle kąpielówki do kolan, a później wyszedł z nich płynnie, po czym zmiął swe skromne odzienie w potężnej garści.

„O cholera — jęknęłam w myślach. — Gdzie mam podziać oczy?”

Mimo wcześniejszych zapowiedzi i zapewnień o śmiałości mych spojrzeń, panicznie starałam się zapanować nad totalnie zaskoczonym wzrokiem, który naprawdę wbrew mojej woli, utknął na dobre w jego obnażonym kroczu. Próbowałam go stamtąd wyrwać, ale nie było szans ani siły, która potrafiłaby tego dokonać. W dodatku wydawało mi się, że zaczynam beznadziejnie wytrzeszczać oniemiałe gały. Poczułam, iż me oczy stają się coraz bardziej i bardziej szerokie, a mina nieco głupkowata. Zarejestrowałam, że się czerwienię. Bynajmniej, nie od nadmiaru słońca.

„O boże, reaguję jak kompletna idiotka. Co mam zrobić? On wszystko zauważy. Ale siara” — jęknęłam w duchu.

— Mogę wrzucić gatki, do twojej torby? — zapytał, wyciągając ku mnie dłoń z jedynym ubrankiem, jakie miał przy sobie.

— OK. — bąknęłam, przełykając ślinę.

Poczułam, że z wrażenia, zaschło mi w gardle. Otwierając torbę, aby umieścił w niej ów zbędny, jak uznał, przyodziewek, spostrzegłam niewielką butelkę z wodą mineralną i niezmiernie ucieszyłam się na jej widok. Drżącymi palcami uniosłam do góry półokrągłą zatyczkę i skierowałam wylot do ust, ustawiając się jednocześnie nieco bokiem, do Daniela. Niestety, ponownie zaszedł mnie z przodu i wyciągając dłoń, poprosił:

— Daj łyka. Przy kocu mam wkopany w piach niewielki cooler z puszkami, zasypanymi lodem. Zrewanżuję się potem czymś zimnym do picia — obiecał.

Podałam mu plastikową butelkę. Gdy pił, moje niesforne oczy ponownie powędrowały do obiektu, na którym, zważywszy na przyzwoitość, absolutnie dłużej skupiać się nie powinny. Lecz cóż, pierwszy raz w życiu, na żywo widziałam coś podobnego. W necie, owszem, zdarzyło mi się. Lecz myśląc trzeźwo i zdroworozsądkowo oraz porównując zaskakującą rzecz z tym, na co dotychczas natrafiałam podczas zdobywania prywatnych doświadczeń w „tych” sprawach sądziłam, iż internetowe zakazane obrazki (jakie można pooglądać bezkarnie po kliknięciu w zakładkę: „Mam 18 lat”, a następnie w link kierujący na stronę: „Big Cocks”), pochodzą wyłącznie z wysoce fantazyjnej obróbki samczego organu płciowego, w fotoszopie. Najwyraźniej myliłam się. Naiwnie i w dodatku bardzo. Wyjątkowo dorodny, nie duży, lecz ogromny wręcz, dowód rzeczowy, dyndał właśnie przede mną beztrosko, w promieniach palącego słońca. Był przy tym opalony znacznie bardziej, niż pozostała część jego właściciela. Nieomal czarny, podobnie jak i skórzana saszetka, wyraźnie wypełniona owalnymi kulkami, w rozmiarze co najmniej „L”. Nie pamiętam bym nadruk z klasyfikacją „XL” widziała kiedykolwiek w markecie, na pudełkach, z kurzymi jajami. Lecz tu bardziej adekwatne byłoby chyba, właśnie takowe oznakowanie. W ogóle pomiędzy udami mego ekscentrycznego wujaszka, wszystkiego było ponad miarę. Cholernie nietypowa, wysoce nieprzyzwoita sprawa, przyciągająca zaskoczone oczy. Naprawdę szok. Nie jestem typem kobiety należącej przez całe życie do jednego faceta. Mam własną skalę porównawczą, pochodzącą z sypialnianej praktyki, ale nad wyraz dorodny, samczy ekwipunek wujka, śmiało przekroczył wszelkie wyobrażalne granice norm i przyzwoitości, o ile takowe słowo, w ogóle tutaj pasuje.

Daniel oczywiście pochwycił mój zdumiony wzrok, choć starałam się ukryć szokujące wrażenie, któremu niewątpliwie uległam. Najwyraźniej, czyniłam wszystko nieudolnie.

— Coś taka zaskoczona? — spytał, z uśmiechem na twarzy.

— Wszyscy mężczyźni w naszej rodzinie są aż tak niesamowicie hojnie obdarowani przez naturę? — zapytałam, z odrobiną oszołomienia w głosie.

— A mnie skąd wiedzieć? — rozłożył bezradnie ręce. — Poza tym, idąc śladem genów ze strony mojej mamy, napotkamy wyłącznie kobiety. Mój oficjalny ojciec, a twój dziadek, w tej kwestii, nie odbiega od przeciętnej normy europejskiej. Kiedyś widziałem go pod prysznicem. Faktycznego ojca, poza matką, nikt nawet nie zna. Wyłącznie ona mogłaby się wypowiedzieć w tej sprawie, ale nie pytałem.

— Przestań. Głupio się czuję uświadamiając sobie nagle powód, dla którego babcia, być może rzeczywiście zdradziła kiedyś dziadka, podczas samotnych wakacji, na Zachodzie. Przyznaję, taki samczy oręż robi piorunujące wrażenie, ale i nieźle przeraża, zarazem. Przynajmniej mnie — westchnęłam.

— Sądzisz, że matka poleciała wtedy na rozmiar?

— Odpuść sobie! Tak mi się tylko niepotrzebnie wyrwało. Przepraszam.

— Za co? Bądź realistką. Twoja babcia, kiedyś również była młoda i uprawiała seks. Najwyraźniej, nie tylko z dziadkiem. Inaczej ani mojej siostry, ani mnie, nie było by na tym świecie. Nie sądzisz?

— Zmieńmy temat i ruszmy wreszcie dalej. Nie będę stała i przy ludziach gapiła się na twojego gigantycznego, czarnego węża.

— Spoko. Za moment się przyzwyczaisz i zajmiesz wzrok czymś innym — odparł ze śmiechem.

— Pewnie tak. Ale trzeba mnie było uprzedzić, cholerniku. Nie mieścisz się w żadnej normie. Przeżyłam drobny szok. Nie wiedziałam, że u mężczyzn w ogóle zdarza się coś podobnego.

— Gdybym ci wcześniej powiedział, że zamiast przeciętnego penisa, mam w majtkach ukrytą trąbę, pomyślałabyś zapewne, iż się przechwalam. Albo, że coś jest ze mną nie tak, skoro ci o tym nagle opowiadam i ciągnę na gołą plażę, aby się przy tobie rozebrać.

— Chociaż tuż przed nagłym, bezpardonowym opuszczeniem gaci, trzeba było zasugerować, że za momencik, będzie mocno nietypowo. Przez ciebie, zachowałam się przy ludziach, jak kompletna idiotka. Wstyd mi teraz.

— Nie przejmuj się. Niemal wszyscy tak reagują, na mój widok. Przywykłem. Ale wspominałem przecież, że kiedyś miałem z tym problem.

— Fakt, mówiłeś. Nawet przemknęło mi wtedy przez głowę, że twoim młodzieńczym problemem, mgła być wielkość wacka. Tyle że…

— Spodziewałaś się raczej, że jest maciupki — rzekł z rozbawieniem.

— Na taką ewentualność znacznie lepiej byłam przygotowana, niż na…

— Dorodny problem, odbiegający znacznie w przeciwną stronę?

— Daniel, czy dlatego chętnie rozbierasz się przy ludziach do naga? Nakręca cię coś podobnego? Chcesz wszystkich zaskakiwać? Wzbudzać sensację? Szokować własną, mocno nietypową, jak na Europę, męską anatomią? Podnieca cię podobna zabawa?

— Nie fantazjuj, Klaudi. Zerknij spokojniej i uważniej w dół, po raz kolejny. Chłop nie baba, tego akurat nie ukryje. Widzisz u mnie jakiekolwiek oznaki podniecenia? Masz choć minimalny dowód, na swoją teorię? Sprawdź. Śmiało — rzekł, wyprężając się przede mną, na baczność.