Erotyczna gra - Maureen Child - ebook

Erotyczna gra ebook

Maureen Child

3,8

Opis

„A zaczęło się cudownie. W wieczór poprzedzający zjazd gier komputerowych poznała przystojnego mężczyznę o łobuzerskim uśmiechu i oczach niebieskich jak bezchmurne letnie niebo. Wypili razem drinka w barze, następnie zjedli kolację, później wybrali się na spacer i w końcu wylądowali w jej pokoju hotelowym. Pierwszy raz w życiu poszła do łóżka z nieznajomym. Nigdy czegoś takiego nie przeżyła...”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 161

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (49 ocen)
19
11
10
9
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maureen Child

Erotyczna gra

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

– Nie ufam jej. – Spoglądając na młodszego brata, Mike Ryan bębnił palcami o blat biurka.

– Powtarzasz to od miesięcy – odparł ze śmiechem Sean – ale nie rozumiem dlaczego. Jenny Marshall jest utalentowana, nie zawala terminów, dogaduje się ze wszystkimi, w dodatku fantastycznie piecze. Może więc zdradzisz, czym ci się naraziła?

Zgrzytając zębami, Mike wyjrzał przez okno. Nawet w południowej Kalifornii zieleń w styczniu wyglądała ponuro. W ogrodzie na tyłach starej wiktoriańskiej rezydencji służącej za biuro Celtic Knot trawa była szara, drzewa bezlistne, rabaty pozbawione kwiatów. Ołowiane chmury kłębiły się na niebie, od strony oceanu wiał zimny wiatr.

Mike wolał patrzeć na te szarości, niż myśleć o Jenny, mimo to stale miał jej obraz przed oczami. Drobna, najwyżej metr sześćdziesiąt wzrostu, doskonale zbudowana – na myśl o jej krągłościach poczuł ucisk w trzewiach – do tego burza jasnych loków, duże niebieskie oczy…

– Po prostu jej nie ufam – mruknął. Brat nie wiedział, że on i Jenny już się znają.

– W porządku. Grunt, że my trzej, ty, ja i Brady, doszliśmy do porozumienia.

– Brady jest w Irlandii.

– Sam powiedz: czy dzisiejsza technika nie jest wspaniała? Pamiętasz tę wideokonferencję, kiedy ustaliliśmy, który z nas robi który hotel?

– No.

– To dobrze, bo Jenny właśnie pracuje nad River Haunt. – Sean utkwił w bracie spojrzenie. – Wpadła na kilka doskonałych pomysłów. Jeżeli zaczniemy wprowadzać zmiany, realizacja się opóźni.

Mike skrzywił się. Nie było sensu wdawać się w dyskusję. Poza tym Sean ma rację: wszystko jest ustalone. Zatrudnieni przez firmę graficy mieli przydzielone zadania, większość siedziała nad grą, która latem pojawi się na rynku. Zatem do pracy nad stroną wizualną hotelu River Haunt została tylko Jenny.

Cóż, jeśli chcą dotrzymać terminów… A takie sprawy Mike traktował poważnie.

Tworzeniem gier komputerowych zajmowali się we trzech – on z bratem i ich przyjaciel Brady – od czasu studiów. Pierwsza była uboga graficznie, za to bogata, jeśli chodzi o akcję. Sprzedawała się znakomicie. Zanim skończyli studia, byli milionerami.

Zainwestowali zysk w firmę Celtic Knot i w ciągu pół roku wypuścili kolejną grę. Bazowali na irlandzkich legendach. Liczba ich fanów stale rosła.

Urządzili biuro w starym wiktoriańskim domu, zatrudnili najlepszych programistów komputerowych oraz artystów pracujących zarówno na płótnie i papierze, jak i na ekranie. Zdobywali nagrody. Niedawno zaś postanowili rozszerzyć działalność i kupili trzy hotele, które chcieli urządzić w oparciu o swoje trzy najbardziej popularne gry. Pierwszy, Fate Castle, znajdował się w Irlandii. Miesiąc temu zakończono w nim remont. Otwarcie planowano na marzec. Drugi, River Haunt, znajdował się w Nevadzie nad rzeką Kolorado. Czekano tam na przyjazd Mike’a.

Tylko że on nie bardzo wyobrażał sobie współpracę z Jenny. Właściwie w ogóle sobie jej nie wyobrażał. Przed bratem nie zamierzał się tłumaczyć; po prostu pójdzie do Jenny i przekona ją, by zrezygnowała z projektu. Podejrzewał, że jej też nie uśmiecha się współpraca z nim. Jeżeli sama poprosi Seana, by wyznaczył kogoś innego na jej miejsce, problem zniknie. On, Mike, da jej podwyżkę albo premię i spokojnie będzie mógł zająć się transformacją River Haunt.

– Wciąż prowadzę rozmowy w sprawie kolekcjonerskich figurek wzorowanych na postaciach z gier.

– Co mówią prawnicy? – spytał Mike.

– Mnóstwo, połowy nie rozumiem.

– A z tej połowy, którą zrozumiałeś, co wynika?

– Że przy wyższej opłacie licencyjnej powinniśmy odnieść spore korzyści.

– Sam nie wiem. Zabawki?

– Nie zabawki. Figurki. Dla kolekcjonerów – uściślił Sean. – Dzwoniłem rano do Brady’ego. On jest za. Na następnej konferencji przedstawimy nie tylko gry, ale też figurki naszych bohaterów. Natomiast ludziom, których nie interesują gry komputerowe, zaoferujemy planszówki.

Mike roześmiał się wesoło.

– Gry planszowe? Żartujesz?

– Trzeba działać wszechstronnie. Na razie szykujemy hotele, w których goście poczują się jak w ulubionej grze. A za jakiś czas zaczniemy organizować własne zjazdy.

– Co takiego?

– Zjazd komiksowy zaczynał skromnie, a teraz to wielkie wydarzenie. Moglibyśmy zorganizować Celtic Knot Con, konwent skupiony wokół naszych gier i produktów. Wyobraź sobie: turnieje z nagrodami, konkursy na najlepszy kostium, konkurs na nowego potwora do nowej gry…

– Pływałeś rano na desce? – przerwał bratu Mike.

– Tak, bo co?

– Zimna woda pewnie zamroziła ci komórki mózgowe.

– Ha, ha.

– Nie sądzisz, że mamy dość na głowie? Ostatnią grę wypuściliśmy w grudniu, latem wyjdzie kolejna część „Fate Castle”, praca nad hotelami…

– Ale o to chodzi! Żeby nie spocząć na laurach. Sukces firmy zależy od fanów. Musimy stale o nich zabiegać. Im bardziej poczują się częścią świata, który my tworzymy, a oni kochają, tym lepiej dla nas.

Mike zadumał się. Sean ma rację. Hotel w Irlandii, choć jeszcze nieotwarty, był zabukowany na pół roku…

– Przy okazji omówimy z Bradym pomysł konwentu.

– O kurczę! – Sean parsknął śmiechem. – Gdzie fotograf? Trzeba uwiecznić tę chwilę.

Mike również się roześmiał.

– Dobra, dobra. Z figurkami też jestem za. Powiedz prawnikom, żeby dogadali się z producentem.

– Już powiedziałem.

– Jesteś bardzo pewny siebie – stwierdził z rozbawieniem starszy z braci. – W innych sprawach też masz rację. Zjazdy, konkursy… Tyle że do Irlandii jest daleko, a hotel w Nevadzie może być za mały, więc na tego typu imprezy najlepiej nada się posiadłość w Wyoming.

– Ponad sześćdziesiąt hektarów lasów, jezior, pól.

– Zatem dobrze się składa, że Wyoming przypadł tobie.

– Prawda? – Sean wyszczerzył zęby.

– Powinieneś się tam wybrać. Zobaczyć, jak to wygląda.

– Na miłość boską, Mike, jest styczeń! W styczniu w Wyoming jest zimno i pada śnieg. – Wzdrygnął się. – Posiadłość w Irlandii kupiliśmy po obejrzeniu jej w sieci…

– Tak, ale…

– Rozmawiałem z agentką od nieruchomości, prosiłem, żeby wszystko filmowała. Budynek wymaga remontu, ale sam teren jest świetny. To najważniejsze, prawda?

– Ale…

– Ty się zajmij swoim hotelem, a mnie zostaw mój. – Sean wstał. – Na razie mam na głowie konwent gier komputerowych, który odbędzie się za miesiąc w Chicago. Oraz stronę graficzną „Lamentu banshee”. Wyoming może poczekać do lata. – Potrząsając głową, ruszył do drzwi. – Surfer i śnieg? Kto to słyszał?

Mike zmarszczył czoło. Brady był szczęśliwy, mieszkając w Irlandii z żoną i nowo narodzonym synem. Sean był szczęśliwy, pływając na desce i planując rozwój firmy. A on? Psiakrew, prace w Nevadzie potrwają przynajmniej pół roku, czyli przyjdzie mu spędzić sporo czasu z Jenny Marshall. Z kobietą, która go okłamała.

Jenny usiadła z kieliszkiem wina i nakazała sobie spokój. Niechętnie przyjmowała rozkazy, nawet te od samej siebie. Podkuliwszy nogi, wyjrzała przez okno na dzieciaki sąsiadów grające w kosza po drugiej stronie ulicy.

Wynajmowała nieduży bliźniak zbudowany w latach czterdziestych. Stał przy wąskiej uliczce kilka przecznic od plaży. Czynsz był wysoki, ale miała blisko do pracy, poza tym mogła uprawiać ogródek, kupować ciastka od harcerek, rozmawiać z sąsiadami…

Upiła łyk i przeniosła spojrzenie na bezlistne gałęzie kołyszące się na wietrze. Powoli zapadał zmierzch, w oknach domów zapalały się światła. Upragniony spokój wciąż nie nadchodził, ale nic dziwnego…

Rozmyślała o nowej grze, którą Celtic Knot wkrótce wypuści, i o projektach do hotelu River Haunt. Kochała swoją pracę i naprawdę była za nią wdzięczna. Niestety jeden z szefów najchętniej by ją z niej wyrzucił.

Utkwiwszy wzrok w kieliszku, starała się zignorować żal, który ściskał ją za gardło. Od kilku miesięcy pracowała w firmie Mike’a Ryana. Ilekroć przebywali w tym samym pokoju, czuła emanującą od niego wrogość. Facet był uparty, bezwzględny, zarozumiały, mimo to na jego widok serce biło jej szybciej.

Oj, głupia! Czy to, co się stało rok temu, niczego jej nie nauczyło? Tamten wieczór w Phoenix był magiczny, ale jak w każdej bajce magia trwała tylko jedną noc. Potem królewicz zamienił się w ogra, a szklane pantofelki w gumowe klapki.

A zaczęło się tak cudownie. W wieczór poprzedzający konwent gier komputerowych poznała przystojnego mężczyznę o łobuzerskim uśmiechu i oczach niebieskich jak bezchmurne letnie niebo. Wypili razem drinka w barze, następnie zjedli kolację, później wybrali się na spacer i w końcu wylądowali w jej pokoju hotelowym. Pierwszy raz w życiu poszła do łóżka z nieznajomym…

Nigdy czegoś takiego nie przeżyła. Dziś wiedziała, że to bez sensu, ale tamtego wieczoru pozwoliła, aby rządziło nią serce, nie rozum. Uległa pożądaniu, namiętności, a rano zrozumiała, jak duży błąd popełniła.

Oparła głowę o fotel, zamknęła oczy i wróciła pamięcią do ranka, kiedy świat się zawalił, do ranka po najwspanialszej nocy jej życia.

Położyła głowę na jego piersi, wsłuchując się w równomierne bicie serca. Przez całą noc się kochali. Teraz wschodzące słońce barwiło niebo na złocisty róż, a ona wcale nie miała ochoty wstawać.

To było zupełnie nie w jej stylu. Nie miewała tego typu przygód, ale niczego nie żałowała. Od pierwszej chwili miała wrażenie, jakby znali się z Mikiem od lat. Nie wiedziała, jak ma na nazwisko, ale czuła, jakby był kimś bardzo bliskim.

– Najchętniej bym nie wstawał, ale muszę zejść wcześniej do sali…

– Ja też. Obiecałam wujowi, że przygotuję mu stoisko.

Wodził ręką po jej plecach, a ją przenikał dreszcz.

– Kim jest twój wuj?

– Hm? – zamruczała, zahipnotyzowana niskim seksownym głosem. – Hank Snyder, ze Synder Arts.

Mike znieruchomiał. Po chwili cofnął rękę i zepchnąwszy z siebie Jenny, usiadł.

– Co się stało? – spytała zdziwiona.

– Hank Snyder? – Wyskoczył z łóżka. Jego oczy błyszczały zimnym metalicznym blaskiem. Kiedy tak stał na tle okna, wyglądał jak nagi anioł zemsty.

Jenny zakryła się kocem. Odgarniając włosy z twarzy, patrzyła na Mike’a nic nierozumiejącym wzrokiem.

– Co się stało? – powtórzyła. – Znasz Hanka?

– Nie wierzę! I jeszcze ta nuta niewinności w twoim głosie… Jesteś naprawdę dobra!

Skonfundowana potrząsnęła głową. Rano, przed wypiciem kilku kaw, ludzie czasem gadają od rzeczy.

– Jaka nuta niewinności?

– Przestań! – warknął i włożył spodnie. – Muszę przyznać, że świetnie się spisałaś.

– O czym ty mówisz? – Zadrżała, jakby w pokoju zrobiło się przeraźliwie zimno. – Nic nie rozumiem.

– No jasne. – Pokiwał głową. – Udało ci się wczoraj mnie nabrać, okej, ale dziś, kiedy wiem, kim jesteś, mogłabyś sobie darować, bo to mnie tylko bardziej złości.

Nie wiedziała, co wzbudziło jego gniew, ale powoli w niej też narastała złość. W jednej chwili się kochali i przytulali, a w następnej się kłócili.

– Możesz mi wyjaśnić, o co chodzi?

– Jednego nie pojmuję. Skąd wczoraj wiedziałaś, że będę w barze? – Ze spokojem, który zadawał kłam furii bijącej z jego oczu, zapinał guziki koszuli.

– Nie wiedziałam. Sama też nie miałam zamiaru tam być; w ostatniej chwili podjęłam decyzję.

– Wuj wszystko pięknie zaplanował.

– Co on ma z tym wspólnego?

Mike parsknął sarkastycznym śmiechem.

– Wszystko, kotku. Nie zgrywaj niewiniątka. Od półtora roku firma Snyder Arts namawia nas, abyśmy do tworzenia gier używali jej programu. – Skierował wzrok na biust Jenny. – Najwyraźniej Hank postanowił użyć innych argumentów.

Kiedy zrozumiała, o co Mike ją oskarża, wyskoczyła z łóżka. Wolała walczyć na stojąco.

– Uważasz, że wuj kazał mi cię uwieść? – Trzymała przed sobą koc, jakby to była tarcza mogąca osłonić ją przed bólem. – I przekonać do jego programu?

– Tak.

Jenny zakręciło się w głowie. Czuła się znieważona i upokorzona. Przed oczami przebiegały jej obrazy z wczorajszego wieczoru i nocy. Widziała Mike’a, który pochyla się nad nią, a potem w nią wchodzi. Widziała siebie, jak zaciska wokół niego uda. Widziała pocałunki, pieszczoty. A potem nagle film się urywał. Stała w zalanym słońcem pokoju i patrzyła na obcego faceta, który znał jej ciało – ale wyłącznie ciało.

– Coś ty za jeden, do cholery? – spytała drżącym głosem.

– Mike Ryan.

Mike Ryan, jeden z właścicieli Celtic Knot. Znała ich gry komputerowe, od lat podziwiała talent ich grafików. Marzyła o tym, by kiedyś u nich pracować. Teraz szansa na to zmalała do zera. Po pierwsze Mike uważa ją za dziwkę i szpiega, po drugie ona nie wyobraża sobie pracy u kogoś, kto wydaje o innych tak krzywdzące opinie.

– Czyli wiesz, kim jestem… – Mike pokiwał głową, jakby potwierdziły się jego podejrzenia.

– Teraz wiem, ale wczoraj… nie wiedziałam. – Jedną ręką ściskała koc, drugą odgarnęła włosy.

– Mam ci wierzyć na słowo, tak?

Zmrużyła oczy.

– Najwyraźniej wystarczą ci własne podejrzenia. Skoro już wiesz, kim jestem i czego się dopuściłam, po co mamy się spierać?

– Wiesz co? Jesteś bardziej przekonująca jako uwodzicielka niż jako niewiniątko.

Jenny wzięła głęboki oddech.

– Ty bezczelny zarozumiały sukinsynu!

Uniósł brwi. W jego oczach pojawił się wyraz rozbawienia.

– Brawo! Twój wybuch gniewu wygląda prawie na autentyczny.

Serce waliło jej jak młotem.

– Boże, ale z ciebie kretyn! Ja nic nie udaję. Zastanów się: to ty zaczepiłeś mnie w barze, nie odwrotnie. I nikt cię na siłę nie ciągnął do łóżka. Z tego, co pamiętam, byłeś całkiem chętny.

– A ty niby nie?

– Dobra, nie muszę tego słuchać! Do widzenia. – Zamaszystym gestem wskazała drzwi.

Mike chwycił czarną marynarkę.

– Idę, idę, spokojna głowa. Nie zostałbym tu, nawet gdybyś mnie błagała.

– Spokojna głowa, nie mam zamiaru.

Prychnął pogardliwie. Doszedłszy do drwi, obejrzał się przez ramię.

– Przekaż wujowi, że jego podstęp się nie udał. Celtic Knot nie nawiąże z nim współpracy bez względu na to, ile ponętnych siostrzenic wrzuci mi do łóżka.

Jenny sięgnęła po kieliszek. Mike zdążył wymknąć się na korytarz, zanim szkło rozbiło się o drzwi.

Wypiła kolejny łyk wina. Nie sądziła, że jeszcze kiedyś spotka Mike’a, ale pół roku później jego brat Sean złożył jej propozycję, której nie potrafiła odrzucić. Uznała, że nie może zmarnować okazji, Mike nie był tego wart. Właściwie przyjmując pracę w Celtic Knot, pokazała mu, że nie zniszczył jej, nie zranił. Oczywiście to nieprawda, ale nie musi o tym wiedzieć. A sama praca była fantastyczną przygodą, która stawała się koszmarem tylko wtedy, gdy mieli z sobą bezpośredni kontakt.

Niestety w ciągu najbliższych miesięcy zanosiło się na częste kontakty. Jenny była zachwycona, że wyznaczono ją do zaprojektowania malowideł na ściany w hotelu River Haunt, lecz przerażała ją myśl o współpracy z Mikiem. Nie zamierzała jednak rezygnować. Wiedziała, że Mike chciałby tego, ale to był jego problem. Ona miała czyste sumienie.

Jeśli ktokolwiek powinien przepraszać, to on. Obraził ją, upokorzył, a potem wyszedł, nie słuchając jej wyjaśnień. Więc dlaczego ona ma ponosić karę?

Pukanie wyrwało ją z zadumy. Otworzyła drzwi. Mike wparował do środka.

– Zapraszam – powiedziała ironie. – Czuj się jak u siebie.

Popatrzył na nią oczami w kolorze lodu.

– Musimy porozmawiać.

Tytuł oryginału: A Baby for the Boss

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2016

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2016 by Maureen Child

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2826-8

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.