Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Jest ciepły czerwcowy wieczór, gdy ktoś dzwoni do drzwi do willi posła Sławomira Mietka, zlokalizowanej na jednym z zacisznych osiedli Sopotu. Kiedy parlamentarzysta otwiera zamaskowany sprawca oddaje w jego kierunku dwa strzały. Początkowo komisarz Oczko nie ma żadnego punktu zaczepienia, ale gdy wychodzi na jaw, że zabójstwo polityka może mieć związek z innym morderstwem, sprawa nabiera rozpędu.
To cykl opowiadań kryminalno-sensacyjnych, których akcja rozgrywa się na Pomorzu. Polecamy kolejne części o śledztwach komisarza Oczko, również cykl o komisarzu Andrzeju Papaji i cykl o detektywce Róży Wielopolskiej.
Tomasz Wandzel – Autor, który ma na swoim koncie powieści sensacyjne, kryminalne, obyczajowe oraz historyczne. Jest wielokrotnym stypendystą różnych instytucji, wspierających rozwój kultury m.in. Marszałka Województwa Pomorskiego oraz Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Mieszka w Prabutach, które często pojawiają się w jego twórczości. Zawodowo pracuje jako copywriter.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 104
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Tomasz Wandzel
Dwa strzały
Tom 23Komisarz Oczko
LIND & CO
LIND & CO
@lindcopl
e-mail: [email protected]
Tytuł oryginału:
Dwa strzały
Tom 23 Komisarz Oczko
Wszystkie prawa zastrzeżone.
Książka ani jej część nie może być przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody Wydawnictwa Lind&Co Polska sp. z o o.
Wydanie I, 2025
Projekt okładki: Daniel Rusiłowicz
Grafika na okładce: robert_em © Unsplash
Copyright © dla tej edycji:
Wydawnictwo Lind&Co Polska sp. z o o, Gdańsk, 2025
ISBN 978-83-67978-35-4
Opracowanie ebooka Katarzyna RekWaterbear Graphics
Poseł Sławomir Mietek pozornie obojętnym wzrokiem lustrował wnętrze sejmowej Sali Kolumnowej, ale prawda jest taka, że nie mógł wyjść z podziwu nad architektoniczną estetyką tego miejsca. Choć funkcję parlamentarzysty sprawował nieprzerwanie od szesnastu lat, a w Sali Kolumnowej był setki razy, to każda obecność w tym pomieszczeniu o powierzchni prawie sześciuset metrów kwadratowych, wzbudzała w nim zachwyt. Widok szarych pasów śląskiego marmuru i ustawionych na nim dwóch rzędów stiukowych kolumn, od których sala wzięła swą potoczną nazwę, bo oficjalnie nosiła imię Kazimierza Pużaka, większości odwiedzających zapierał dech w piersiach. Podobnie jak pozostała część efektownej posadzki, ozdobiona trzema barwnymi rozetami z marmuru w kolorach czerwieni, zieleni, czerni i złota. Równie pięknie prezentowały się koliste stiukowe dekoracje na suficie, których przewodnim motywem były liście laurowe. Całości dopełniały ogromne kryształowe kandelabry. Jednak dzisiaj te wszystkie odczucia wynikające z wrodzonej wrażliwości Sławomira Mietka ustąpiły zupełnie innemu uczuciu. Oto jako przewodniczący prowadził pierwsze posiedzenie sejmowej komisji śledczej do zbadania nadużyć w spółkach skarbu państwa, do których miało dochodzić, gdy obecna opozycja znajdowała się u władzy.
– Czy do wykazu wezwanych świadków są jakieś uwagi? – zapytał Mietek, prześlizgując się spojrzeniem po twarzach trzech posłanek i siedmiu posłów, tworzących komisję.
– Moim zdaniem na liście zabrakło wielu kluczowych osób, które w majestacie prawa wzbogaciły się na lukratywnych kontraktach z państwowymi spółkami – oznajmiła reprezentująca lewą stronę sceny politycznej posłanka Lidia Kościelna, a następnie nie zważając na obecność kamer, wymieniła kilkanaście nazwisk biznesmenów, kojarzonych z poprzednią ekipą.
– O ile mi wiadomo, firma pana Brzozowskiego od kilkunastu lat współpracuje z państwowym sektorem bankowym, zatem przesłuchiwanie jej prezesa wykracza poza ramy kompetencyjne tej komisji – wtrącił będący obecnie w opozycji poseł Cezary Olszyna – no, chyba że rozszerzymy prześwietlanie powiązań świata biznesu i polityki na okres obejmujący rządów liberałów, którzy bez żadnych skrupułów wyprzedali polski majątek za symboliczne unijne srebrniki?
– Niestety muszę przerwać tę dyskusję, która nie wnosi nic nowego, a jedynie przedłuża nasze posiedzenie – błyskawicznie zareagował Mietek, wiedząc, że każda władza jest jak dobra matka, karmiąca najpierw własne dzieci. Zdawał sobie sprawę, że obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi to przywilej każdego ustroju politycznego, ale ciemny prosty lud nie musiał, a nawet nie powinien o tym wiedzieć. Dlatego nie mógł dopuścić, aby media zaczęły odgrzebywać dawno zakopane przekręty. – Proponuję przejść do głosowania nad listą świadków, a później zajmiemy się ustaleniem harmonogramu przesłuchań.
– W takim razie zgłaszam formalny wniosek, aby uzupełnić listę osób do przesłuchania o nazwiska, które wymieniłam – oświadczyła Kościelna, co dla Sławomira Mietka nie było specjalnym zaskoczeniem. Podobnie jak wynik głosowania, na które wyraził zgodę. Tak jak przypuszczał, za wnioskiem posłanki Kościelnej opowiedziało się jedynie czworo członków, sześcioro było przeciwko, a jeden wstrzymał się od głosu. Dalsze prace komisji przebiegły bez żadnych zakłóceń i dwie godziny później Mietek oficjalnie zakończył pierwsze posiedzenie. Kiedy opuszczał swoją ulubioną salę, podszedł do niego jeden z przysłuchujących się obradom dziennikarzy.
– Panie przewodniczący, mogę zadać kilka pytań?
– Kilka nie, ale trzy tak – zgodził się Mietek. Ta nieco przewrotna odpowiedź była jednym z jego znaków firmowych. Starzy dziennikarze doskonale ją znali i przekazywali młodszym adeptom jak cenną wskazówkę, zaznaczając jednocześnie, że poseł Sławomir Mietek traktuje swoją dewizę bardzo poważnie i zawsze odpowiada wyłącznie na trzy pytania.
– Jaka jest pana opinia o pomyśle, aby stworzyć ustawę, która odpolityczni wszystkie państwowe firmy?
Takiego pytania Mietek mógł się spodziewać. W końcu koncepcja zaproponowana przez jedną z partii tworzących szeroką koalicję, która pozwoliła odsunąć poprzednią ekipę od władzy, była w ostatnich dniach mocno komentowana i eksploatowana medialnie.
– Panie redaktorze, póki co jest to wyłącznie plan, bez żadnych konkretów, a jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach. Dlatego dzisiaj trudno mi ustosunkować się do tego pomysłu.
– A czy uważa pan, że parlamentarzyści powinni odpowiadać za wykroczenia i przestępstwa drogowe tak samo, jak inni obywatele?
– Rozumiem, że ma pan na myśli posła Mamrockiego, który dwa dni temu, mając ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu, spowodował kolizję w centrum Warszawy.
– Między innymi, choć doskonale pan wie, że podobnych przykładów w obecnej kadencji było znacznie więcej.
– No cóż, wszyscy muszą być wobec prawa równi – szczerze odpowiedział Mietek, choć doskonale wiedział, że jest to coś, czego nigdy się nie osiągnie – dlatego należę do zwolenników zniesienia immunitetu.
– A czy to prawda, że pańska siostrzenica została zatrudniona w jednej z sopockich firm, w których skarb państwa ma większościowe udziały?
Tego pytania Mietek się nie spodziewał. Przede wszystkim dlatego, że rozmowy z dobrym znajomym, który obiecał znaleźć jakiś etat dla jego chrześnicy, nie były jeszcze sfinalizowane. Tak więc z czystym sumieniem zaprzeczył.
– Ale jej kandydatura brana jest pod uwagę? – drążył dziennikarz.
– Proszę pana, bardzo chętnie bym odpowiedział, lecz właśnie przekroczył pan granicę trzech pytań – zakomunikował Mietek i bez słowa ruszył do wyjścia. Gdy pięć minut później dotarł do swojego audi, natychmiast zadzwonił do znajomego.
– Witam pana posła, którego mrówka niosła.
Jowialny ton Andrzeja Kowalczyka wskazywał, że mężczyzna jest już po kilku głębszych.
Dobrze, że mamy piątek, bo inaczej jutro kumpel miałby problemy z koncentracją w pracy – pomyślał Mietek, obserwując kolegów wsiadających do swoich wypasionych bryk za kilkaset tysięcy. Jego audica do najnowszych nie należała, ale dzięki temu nie musiał odpowiadać na niewygodne pytania dziennikarzy.
– Andrzej, rozmawiałeś już, z kim trzeba w sprawie etatu dla Kingi?
– No jasne i wszystko jest zapięte na ostatni guzik. Twoja chrześnica może zacząć od następnego poniedziałku – zapewnił Kowalczyk. – Na początek będzie to staż, oczywiście z pensją etatową. Za miesiąc lub dwa znajdzie się jej jakiś etat w dziale marketingu i wszyscy będą zadowoleni.
– Ile osób wie o naszym układzie? – zapytał Mietek, chcąc w ten sposób poznać źródło, z którego korzystał dziennikarz rozmawiający z nim na sejmowym korytarzu.
– Trzy, a dlaczego pytasz?
– Potrafią trzymać gębę na kłódkę?
– Zadajesz Sławuś bardzo trudne pytania – westchnął Kowalczyk. – Mógłbym ci powiedzieć, że ręczę za nich jak za własną matkę, ale znamy się od piaskownicy, więc będę z tobą do bólu szczery. Myślę, że każda z nich przy odpowiedniej motywacji skurwiłaby się bez mrugnięcia okiem.
– Czyli teraz musisz znaleźć tego kreta, który liże dupę Igorowi Niedzielskiemu, i wyjebać go na zbity pysk – konkretnie, brutalnie i jasno polecił Mietek.
– Mówisz o tym dziennikarzu, który trzy dni temu przeprowadzał ze mną wywiad?
– A ilu znasz Igorów Niedzielskich pracujących w telewizji?
– Dobra, zajmę się tym – obiecał Kowalczyk. – A przy okazji, jak ci się mieszka w Sopocie?
– Na razie jeszcze nie miałem kiedy pomieszkać. Gośka dopiero urządza dom, a ja wpadam na dzień lub dwa i z powrotem ruszam do Warszawki – wyznał Mietek, zapinając pas bezpieczeństwa. Gdyby nie fakt, że oferta zakupu willi na jednym z sopockich osiedli była wyjątkowo atrakcyjna, pewnie nadal mieszkaliby z żoną w Konstancinie, skąd w godzinę mógł dotrzeć do sejmu. Jednak przeprowadzka na wybrzeże miała swoje zalety. Przede wszystkim zdecydowały kwestie zdrowotne. Podczas ostatniej wizyty u znajomego lekarza, notabene kolegi z liceum, usłyszał, że powinien zwolnić, jeśli chce dociągnąć do sześćdziesiątki, a on miał dopiero czterdzieści lat. Poza tym dochodziły do niego pogłoski, jakoby jego żona podejrzanie często odwiedzała salon miejscowego fryzjera. Oczywiście to jeszcze o niczym nie świadczyło, tym bardziej że jej gorliwość w wypełnianiu małżeńskich powinności nie osłabła. Jednak mimo wszystko Mietek uznał, że zmiana otoczenia również jej wyjdzie na dobre.
– To może jutro wyskoczymy razem na piwo? – zaproponował Kowalczyk. – Znam takie jedno zajebiste miejsce – dodał i przez kolejne kilkadziesiąt sekund zachwalał uroki klubu, gdzie prócz najlepszych browarów w Sopocie, oczywiście odpowiednio schłodzonych, można było popatrzeć na gorące dziewczyny tańczące na rurze.
– Raczej nie skorzystam, bo przez ostatnie kilka dni spałem po parę godzin dziennie, więc weekend mam zamiar poświęcić na odespanie zaległości – skłamał Mietek, którego nie kręciły atrakcje tak obrazowo opisywane przez kolegę – ale dzięki za zaproszenie – dodał i zakończył rozmowę. Ledwie odstawił smartfon na półkę między siedzeniami, ten zawibrował, a na ekranie wyświetliła się twarz brodatego bruneta z bujną czupryną.
– Jeszcze ten – sapnął Mietek, odbierając połączenie. Nigdy nie darzył Mirosława Kwietnia szczególną sympatią, ale ponieważ tamten był przewodniczącym poselskiego klubu, ich relacje musiały być co najmniej poprawne.
– Nie przeszkadzam?
– Nie, dopiero mam zamiar odjechać z sejmowego parkingu.
– To dobrze, bo chciałem cię zapytać, jak tam posiedzenie komisji. Podobno Kościelna próbowała zaprowadzać własne porządki?
– Próbowała, lecz jej nie wyszło – odpowiedział Mietek, zastanawiając się nad prawdziwym powodem, dla którego Kwiecień postanowił do niego zatelefonować. Wiedział, że pytanie o posiedzenie było jedynie pretekstem.
– To bardzo dobrze. Te lewicowe muchomory myślą, że jak weszli do koalicji, to mogą się szarogęsić. Trzeba im pokazać, gdzie jest ich miejsce w tym łańcuchu pokarmowym, i mam nadzieję, że ty to zrobisz. Przy okazji chciałem …
Czyli przechodzimy do meritum – pomyślał Mietek, słysząc tak dobrze znane trzy słowa, których czasami sam również używał. Chwilę później już wiedział, że prawdziwy powód, dla którego Kwiecień dzwonił, nazywał się Natalia Liszewska, miał dwadzieścia dwa lata i była kochanką brodacza.
– Dziewczyna jest naprawdę zdolna, mądra, inteligentna, a do tego pojętna, więc lepszej kandydatki na asystentkę swojego biura poselskiego nie znajdziesz – zapewniał Kwiecień, eksponując te cechy Liszewskiej, na które sam raczej nie zwracał uwagi. Dla niego liczyło się, że dziewczyna była młoda, piękna i najpewniej dobra w łóżku.
– Mogę dać jej szansę – zgodził się Mietek, wychodząc z założenia, że powiedzenie „Zrób dobrze komuś, a tobie też ktoś zrobi” mogłoby otwierać dekalog politycznych zasad postępowania. – Ale jeśli bardziej od pracy będzie ją interesowało scrollowanie smartfona, to długo w moim biurze miejsca nie zagrzeje – dodał, uświadamiając Kwietniowi, że on naprawdę poszukuje osoby, która zajmie się jego biurem. Odkąd Katarzyna Nowak, wieloletnia asystentka, zrezygnowała z pracy, starał się samodzielnie ogarniać działalność biura. Do tej pory jakoś mu to wychodziło. Jednak gdy objął funkcję przewodniczącego sejmowej komisji śledczej, wszystko uległo zmianie.
– Stary, masz moje słowo, że Natalka będzie zapierdalała jak mróweczka.
– Powiedz, aby zadzwoniła do mnie w poniedziałek, między dziesiątą piętnaście a jedenastą – poinstruował Mietek, analizując w myślach swój poniedziałkowy plan dnia.
I nie musi zapierdalać, wystarczy, że będzie pracować – dodał w myślach i zakończył rozmowę. Chcąc uniknąć kolejnych telefonów, włączył tryb samolotowy i wyjechał z parkingu. Droga do Sopotu zajęła mu nieco ponad cztery godziny, z czego prawie połowę spędził w warszawskich i trójmiejskich korkach. Kiedy wreszcie zaparkował przed niewielką modernistyczną willą w cichym zakątku Sopotu, dochodziła osiemnasta. Dom wybudowany w latach trzydziestych ubiegłego wieku miał prostą formę, co dla Mietka początkowo było pewnym problemem. Osobiście wolał bardziej efektowne budynki, ale zdecydowały względy finansowe. Poprzednim właścicielom tak bardzo zależało na sprzedaży domu, że obniżyli cenę o prawie ćwierć miliona, a takiej okazji zwyczajnie nie można było przepuścić. Wysiadając z samochodu, dostrzegł w jednym z okien postać swojej żony. Małgorzata pomachała do niego, a chwilę później otworzyła mu ciężkie drewniane drzwi.
– Dzwoniłam do ciebie kilka razy – powiedziała z pretensją w głosie, jednak jej pocałunek był długi i namiętny.
– Przepraszam, ale wyłączyłem telefon, bo ciągle ktoś dzwonił – wyjaśnił Mietek, a jego dłoń wsunęła się pod bluzkę małżonki.
– A może wspólna kąpiel? – wyszeptała kobieta, zwinnie wymykając się z objęć męża.
– Bardzo dobry pomysł.
– W takim razie ja biegnę napuścić wody, a ty zajmij się szampanem.
Poseł powiódł roziskrzonym wzrokiem za wbiegającą na piętro żoną, a gdy ta zniknęła mu z oczu, wszedł do kuchni, której okna wychodziły na urządzony za domem ogród. Kiedy wyjął z lodówki zieloną chłodną butelkę, usłyszał dzwonek do drzwi.
– Cholera, kogo tam diabli niosą i to akurat w takim momencie – mruknął, niechętnie opuszczając kuchnię. Podchodząc do drzwi, zastanawiał się, kto za nimi stoi. Z pewnością nie był to nikt ze znajomych, bo tych w Trójmieście miał zaledwie kilku. Poza tym wszyscy oni wiedzieli, że nie lubił niezapowiedzianych wizyt, szczególnie w późne piątkowe popołudnie. Dlatego zawsze umawiali się na spotkanie z kilkudniowym wyprzedzeniem, zazwyczaj gdzieś na mieście. Mógł to być kurier, co zważywszy na zamiłowanie żony do internetowych zakupów miało sens. W końcu wiele razy odbierał paczki nawet o znacznie późniejszej porze. Nie mógł również wykluczyć, że któryś z sąsiadów postanowił złożyć powitalną wizytę. W końcu mieszkali tutaj zaledwie od dwóch tygodni, a na małych osiedlach podobno kultywowano takie zwyczaje. Tak czy inaczej zamierzał jak najszybciej spławić intruza, dokończyć otwieranie szampana i dołączyć do żony, która zapewne czekała już na niego w wannie pełnej pachnącej piany.
Muszę pamiętać, aby zawsze zamykać bramę, wtedy mogą sobie dzwonić domofonem do usranej śmierci – pomyślał, przekręcając klucz w zamku. Drzwi nie miały judasza, więc nie mógł podejrzeć, kto stoi na progu. Dlatego gdy przed drzwiami swojego domu zobaczył człowieka, celującego do niego z pistoletu, stanął jak wryty.
– Co to ma kurwa, zna… – zaczął, lecz nie zdołał dokończyć zdania, ponieważ dwa strzały, z których jeden trafił go w czoło, a drugi w klatkę piersiową, odebrały mu nie tylko mowę, ale również życie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tomasz Wandzel
Chłopiec z Kresów – historia prawdziwa
Hycel
Dom w chmurach
Blanka L – Sława, pieniądze i seks
Kłamstwa i sekrety – historia Róży Wittelsbach
Chwila prawdy – niewiarygodna historia Krystyny Górskiej
Chłopiec, który przeżył Auschwitz – historia prawdziwa
Grzeczna dziewczynka
Żółty długopis
Córka zakonnika
Zwłoki przy molo.
Cykl Komisarz Andrzej Papaj
Dotrzeć do prawdy
, tom 1
Uciec od prawdy
, tom 2.
Cykl Róża Wielopolska
Czyste zło
, tom 1
Święte zło
, tom 2.
Cykl Sopockie tango
Sopockie tango
, tom 1
Ostatnie tango w Sopocie
, tom 2.
Cykl Komisarz Oczko
Pierwsza sprawa
, odcinek 1
Skutek śmiertelny
, odcinek 2
Przerwać milczenie
, odcinek 3
Córka milionera
, odcinek 4
Świąteczny wampir
, odcinek 5
Śmierć na służbie
, odcinek 6
Ostatni samobójca
, odcinek 7
Czas śmierci
, odcinek 8
Śmiertelny turnus
, odcinek 9
W obronie własnej
, odcinek 10
Krwawe party
, odcinek 11
Człowiek z koneksjami
, odcinek 12
Sowica
, odcinek 13
Oko za oko
, odcinek 14
Cukierek albo śmierć
, odcinek 15
Dziwny wypadek
, odcinek 16
Zgon Świętego Mikołaja
, odcinek 17
Kasjerka
, odcinek 18
Zatrute serca
, odcinek 19
Śmierć podcastera
, odcinek 20
Sacrum
, odcinek 21
Ostatni skok
, odcinek 22
Dwa strzały
, odcinek 23
Najwyższa wygrana
, odcinek 24
Dowody winy
, odcinek 25
Martwa panna młoda
, odcinek 26