Bezpowrotnie utracone dzieciństwo. O książce „Sztuczki” Joanny Lech.

Mateusz Woliński 19.06.2020

Często, czasami zupełnie nieświadomie, bagatelizujemy dziecięce emocje i doświadczenia. Zapominamy o tym, jak ważny jest to okres. Świat jest ogromny. Świat jest przerażający i skomplikowany. A my dopiero uczymy się go rozumieć. Przeżywamy pierwsze razy, świat za każdym rogiem ma nam coś nowego do oferowania. Z perspektywy dorosłego to same możliwości, ale z perspektywy dziecka wielka niewiadoma. Suma tych pierwszych razów, często będzie punktem odniesienia w życiu, doświadczeniem formującym.

Do takiego dziecięcego i nastoletniego świata zabiera nas Joanna Lech w „Sztuczkach”. To zbiór opowiadań, mikropowieści o dorastaniu. Zbiór chwil, emocji, zdarzeń, które zostają w człowieku na zawsze. Tu rozpięty między bieszczadzką wsią a miastem. Między czasem, gdy lepi się bałwana a rzuca pety w śnieg. Czasem najważniejszym, najbardziej intensywnym, ale też najbardziej naiwnym.

Lech zbiera momenty, kolekcjonuje chwile. A każdy z nich opowiada kolejną historię o dorastaniu. Raz są beztroskie, o tym jak wskoczyli na rowery i pędzili ile sił w nogach, ale zaraz kończą się picem piwa i nabijaniem lufki. Więcej, szybciej, bardziej intensywnie, aby zdobyć doświadczenia. Tylko jeszcze nie wiadomo po co. Niewinna zabawa w „Czterech pancernych”, aby poznać pierwsze doświadczenie śmierci.

Bo śmierć wyznacza rytm w „Sztuczkach”. Śmierć kota, śmierć przyjaciela, śmierć babci. Każda z nich przybliża nas do uświadomienie sobie własnej śmiertelności. Bo jeśli dojrzewasz, to w końcu musisz też umrzeć. Nie ma jedno wydarzenia, jedno kroku, który wykonuje się w kierunku dorosłości. To suma małych kroczków, drobnych rozczarowań i kolejnych pierwszych razów, które przybliżają nas do tego.

Ale to nie jest bajka o śmierci. Są też inne pierwsze razy. Pierwsza miłość, bo w końcu postanowiłaś się zakochać. Czy była jak z bajki? Niekoniecznie, bo gdy podszedł do ciebie, akurat wycierałaś kupę spod buta. Jest pierwszy wstyd, czerwone policzki. Pierwsze strach, ale taki prawdziwy, że nie wiesz, co robisz na świecie. Że wszystko jest obce i nie rozumiesz.  

Lech pisze czule, ale nie tkliwie. Trzeba kochać bohaterów i świat w jakim żyją, aby go tak opisać. Poprzez szczegóły, momenty, chwile zbudować relacje, możliwość wymiany doświadczenia. Bo nie liczy się to, czy wydarzyło się to naprawdę. Tylko czy czujemy, że mogło się wydarzyć. I czujemy, że ten świat jest prawdziwy, składa się z obrazów i zapachów. I chcielibyśmy do niego należeć, choć wiemy, że nie jest wieczny.

W „Sztuczkach” jest mnóstwo chwil i obrazów, w których możemy poczuć się znajomo. Lech pisze o sprawach prostych, zdarzeniach przyziemny, ale pisze pięknie. Opowiada przez zapachy chwil, kolory, odgłosy. Buduje świat, który pędzi, bo dorasta. Ale przygląda mu się niespiesznie, wręcz zachłannie, aby jeszcze na moment w nim zostać.

Sprawdźcie czy odnajdziecie kawałek siebie w tej prozie. Mimo, że krótka jest niespieszna, wciąga i otula.

Joanna Lech
"Sztuczki" 

Książkę możecie przeczytać w ramach abonamentu Legimi lub kupić w wersji papierowej 50% taniej.

Kategorie: