Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Niepokojąca, budząca zarówno grozę, jak i pożądanie historia miłosna autorki międzynarodowych bestsellerów J.L. Drake otwiera „Mroczną sagę”.
Emily McPhee próbuje pogodzić się ze śmiercią ojca… Jimmy Lasko jest psychopatą, a Emily – jego największą obsesją… Emily czuje się zagrożona, ale czy jest to prawdziwe niebezpieczeństwo, czy złudne? Seth kocha Emily, lecz obawia się, że z powodu tego uczucia trudno mu będzie ją chronić.
Złapani w sieć intryg, Seth i Emily próbują ustalić, kto i dlaczego ściga kobietę, zanim będzie za późno. Czy warto podjąć ryzyko i zwabić napastnika tym, czego pragnie najmocniej?
Ekscytująca fabuła o starciu miłości ze złem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 281
Stałem bez ruchu, z opuszczonymi rękami. W palcach obracałem cienkie, jeszcze niezapalone cygaro. Wpatrując się w nią, zwolniłem oddech. Przyglądałem się, jak wodzi wzrokiem po stronach książki, i cierpliwie czekałem, aż zdarzy się okazja, by podejść bliżej i wreszcie poczuć jej zapach. Wiedziałem, że ta chwila jest już blisko. Koszulka polo przywierała mi do pleców, krople potu toczyły się po szyi. W skroni czułem dotkliwy ból; zmrużyłem oczy, by go od siebie odsunąć. Moje migreny się nasilały. Gdy podniosła wzrok na ocean, wstrzymałem oddech. Sprawiała wrażenie głęboko zamyślonej, jej pełne wargi rozchyliły się w uśmiechu. Promieniowała spokojem. Powoli opuściłem rękę i wsunąłem aparat do kieszeni szortów.
Fale omywały piasek z kojącym dźwiękiem. Gorący wiatr przyniósł słodki zapach i poruszył kartkami książki. Kostki lodu w szklance powoli topniały, liście przyjemnie szumiały na wietrze. Odchyliłam się na oparcie, wzięłam głęboki oddech i pomyślałam, że niedługo zaczynają się zajęcia. Mój ostatni rok na Uniwersytecie Orange. Skończę anglistykę i będę mogła pracować jako nauczycielka w liceum.
Ze względu na wyjazdy mamy przeważnie mieszkałam w naszym dużym domu przy plaży sama. W zeszłym roku mama spędziła w domu najwyżej miesiąc. Byłam z niej dumna, praca w organizacji Lekarze bez Granic wymagała wielkiego serca. Z drugiej strony, dorastając, wolałabym mieć matkę blisko, a nie na wiecznej służbie dla innych.
Przymknęłam oczy i odpłynęłam w sen na stojącej na werandzie huśtawce.
Z drzemki gwałtownie wyrwało mnie wibrowanie telefonu. Odblokowałam ekran i przeczytałam esemesa od mojej przyjaciółki Erin, która właśnie potwierdzała jutrzejszą jogę. Zdjęłam książkę z kolan i powoli wstałam. Sięgnęłam po zakładkę, wsunęłam ją we właściwe miejsce i odłożyłam książkę na siedzenie. Wzięłam szklankę z wodą, telefon i ruszyłam do kuchni. Dopiero teraz poczułam, że jestem strasznie głodna.
Otworzyłam wielką lodówkę, wyjęłam resztkę sałatki z kurczakiem i butelkę wody i usiadłam przy kuchennym stole. Włączyłam telewizor i znalazłam Przyjaciół. Zawsze uwielbiałam ten serial i łatwo mi było się z nim utożsamić. Sama lubiłam przebywać wśród dobrych znajomych, gotowa byłam się dla nich poświęcać. Traktowałam ich jak rodzinę.
Kiedy program się skończył, pozmywałam i przejrzałam pocztę. Westchnęłam na widok kolejnego mejla z agencji nieruchomości. Mama próbowała mnie nakłonić do sprzedaży domu.
– Emily, nie musisz mieszkać w sześciopokojowym domu, jest dla ciebie o wiele za duży – powiedziała wcześniej tego dnia, gdy rozmawiałyśmy przez telefon.
Wywróciłam oczami.
– Mamo, nie mam zamiaru pozbywać się jedynych wspomnień, jakie mi zostały po tacie.
– Nie powinnaś trzymać domu tylko dlatego, że ci go przypomina.
– Więc co, mam zrobić to samo co ty? Wszystko zostawić? Zacząć nowe życie i nie oglądać się za siebie? – Próbowałam panować nad złością.
Po milczeniu, które zapadło, domyśliłam się, że ją uraziłam.
– Nie dramatyzuj – odpowiedziała w końcu. – Miałam zobowiązania. Gdyby nie to, że twój ojciec zostawił ci dom i ten absurdalny fundusz powierniczy, zmusiłabym cię do innego życia.
Pokręciłam głową. Nadal nie mogła się pogodzić, że to mnie wszystko zapisał. Może wiedział, że jemu pierwszemu coś się stanie. Zrobił to, by mnie chronić przed jej oziębłym sercem.
W domu na plaży zapaliły się światła. Pewnie Travis, mój nowy sąsiad, wrócił z pracy. Był singlem koło trzydziestki i chyba umawiał się z paroma babkami w mieście. Cieszyłam się, kiedy się wprowadził. Dzięki temu mój dom przestał być taki samotny. Państwo Stone, starsze małżeństwo, mieszkali wprawdzie niecały kilometr ode mnie, ale rzadko się pokazywali.
W kuchni unosił się lekki zapach środków czystości. Pewnie była tu dziś Maria, która zajmowała się domem. Na blacie stał szczelnie zamknięty plastikowy pojemnik, a w nim bochenek świeżego domowego chleba i owsiane muffinki. Maria wspaniale piekła i często przynosiła coś pysznego.
Zgasiłam światło i poszłam do salonu. Położyłam się na wielkiej kremowej kanapie, oparłam nogi na stoliku. Odpowiedziałam Erin na esemesa i przeczytałam mejle od wykładowców do studentów. Po jakimś czasie zaczęły mi opadać powieki. Wstałam, pogasiłam światła i zamknęłam drzwi.
Przesuwając dłonią po dębowej poręczy, wchodziłam po schodach, nad którymi wisiała rodzinna galeria zdjęć, gdy nagle zamarłam w pół kroku. Za głównymi drzwiami rozległ się głośny hałas, jakby coś upadło. Powoli odwróciłam się na stopniu, a ten zaskrzypiał pod naciskiem. Podskoczyłam, hałas się powtórzył. Choć paraliżował mnie strach, zmusiłam się do zejścia na dół, gdzie ostrożnie uchyliłam zasłonę. Na werandzie paliło się światło, ale nic nie zobaczyłam.
– Durne szopy – mruknęłam pod nosem i wróciłam na górę, tylko raz obejrzawszy się przez ramię.
Przebrałam się, położyłam do łóżka i naciągnęłam na siebie kołdrę z gęsiego puchu. Wsunęłam pod głowę dwie z sześciu poduszek, które miałam na łóżku, i mocno się w nie wtuliłam. Próbowałam się rozluźnić, ale na próżno; ciarki chodziły mi po plecach. Mieszkanie pod miastem ma swoje zalety, lecz w takich chwilach jak ta człowiek czuje się samotny i odizolowany od reszty świata.
Spojrzałam w otwarte okno. Zwykle uwielbiałam słuchać miarowego bicia fal, ale dziś nie miałam na to ochoty. Zerwałam się, zamknęłam okno, wróciłam do łóżka i próbowałam zasnąć. Pamiętam, że kiedy popatrzyłam na budzik, była czwarta czterdzieści cztery.
Pip, pip, pip.
– Uuuh.
Pip, pip, pip.
– Dobra, dobra, już wstaję – warknęłam i gwałtownie odrzuciłam koc.
Wzięłam ubranie i powlokłam się do łazienki. Miło było się umyć, woda mnie orzeźwiła. Gdy sięgałam po szampon, wydało mi się, że słyszę odgłos zamykanych drzwi. Ostrożnie uchyliłam skraj zasłony prysznicowej.
– Halo! – zawołałam i zamarłam, nasłuchując.
Cisza.
Szybko skończyłam się myć i wycierać, a długie, jasne włosy zwinęłam w niedbały kok. Pospiesznie zeszłam ze schodów; na dole czujnie przystanęłam.
– Serio, Em? – spytałam. – Chyba cię pogięło.
Uśmiechnęłam się do siebie. Bez sensu, że tak krótko spałam. Muszę przestać czytać książki Jamesa Pattersona przed snem, obiecałam sobie. Podeszłam do lodówki.
– Dzień dobry – zza moich pleców rozległ się zachrypnięty głos.
Odwróciłam się na pięcie, omal nie upuszczając na podłogę słoika z dżemem. Przy kuchennym stole siedział Seth Connors.
– Wiesz co? Naprawdę powinnaś zamykać drzwi, każdy może tu do ciebie wejść – odezwał się z ustami pełnymi miodowych kółeczek. – Spojrzał na mnie z uśmiechem. – Nie chciałem cię wystraszyć.
Jasne, że nie chciałeś.
– Idiota.
Seth miał na sobie obcisłą niebieską koszulkę i czarne sportowe szorty, adidasy i okulary przeciwsłoneczne zsunięte na krótkie blond włosy. On zawsze świetnie wyglądał. W różowej koszulce do jogi i czarnych spodenkach poczułam się przy nim jak niechluj. Wstawiłam tosty i zaczęłam kroić owoce.
– Kawa już jest – zagaił Seth, pewnie chcąc mnie wybadać.
– Dzięki.
Wzięłam kubek. W głowie przeglądałam wydarzenia wczorajszego wieczoru. Byłam przekonana, że zamknęłam drzwi, choć zasuwa czasem się zacinała. Musiałam być głęboko zamyślona, bo Seth wstał od stołu i trącił mnie biodrem.
– Hej, w porządku? – spytał.
– Tak. Jestem dziś jakaś zmęczona – skłamałam.
Seth wyciągnął rękę po dzbanek z kawą, który stał za moimi plecami.
Był ode mnie znacznie wyższy, miał dobre metr dziewięćdziesiąt, sięgałam mu ledwie do brody. Miał intensywnie błękitne oczy, tego samego koloru co morze, a ciało jak z magazynu „GQ”. Od dwóch lat pracował w policji w Orange i szalały za nim wszystkie dziewczyny, które znałam, on jednak, nie wiedzieć czemu, nie wykazywał zainteresowania żadną z nich. Skupiał się przede wszystkim na pracy.
– Jedziesz na zajęcia? – spytał, spoglądając na zegarek.
Jedząc tost, skinęłam głową. Seth opłukał po sobie naczynia i oparł się o stół. Przyjęłam tę samą pozę. Nie mogłam się otrząsnąć z niepokoju, w który wprawiły mnie wczorajsze odgłosy.
– To jedziesz czy nie? – powtórzył Seth. – Halo, Em, jesteś tam? – Klepnął mnie po tyłku.
– Co?
– Co się z tobą dzieje?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, zapytał:
– Podrzucić cię? Jeśli tak, to musimy się zbierać.
Potarłam się po pośladku i uśmiechnęłam.
– Jasne, dzięki.
Wzięłam torbę i matę do jogi i ruszyliśmy do wyjścia.
Byłam trochę spóźniona, ale szybko znalazłam Erin, która ćwiczyła w głębi sali. Nie dało się jej przeoczyć – miała brązowe włosy ze złocistym połyskiem i nogi do nieba, a także szeroki uśmiech, który potrafił wyciągnąć mnie z najgorszego nastroju.
– Hej – szepnęłam, zajmując miejsce obok.
– Jak tam Seth? – zagadnęła, z uśmiechem spoglądając na jego samochód.
Seth czekał, aż wejdę na salę. Pomachała mu, a on się uśmiechnął i skinął do niej głową.
– W porządku – mruknęłam, przyjmując pozycję psa z głową w dół.
– Nie rozumiem was – stwierdziła Erin ze śmiechem. – Nie ma najmniejszych wątpliwości, że mu się podobasz. Zawsze czeka, żeby sprawdzić, czy bezpiecznie dotarłaś, i dopiero odjeżdża.
Powoli wypuściłam powietrze.
– On jest gliną. Ma to we krwi.
Erin pokręciła głową.
– Yyyy… hm.
Po jodze postanowiłyśmy iść nad morze, do naszej ulubionej kawiarni Dell’s, zaraz przy autostradzie tuż nad brzegiem w Huntington Beach. Gadałyśmy o szkole i zastanawiałyśmy się, na jakie zapisać się zajęcia. Próbowałam unikać tematu Setha, ale Erin, jak to ona, oczywiście nie odpuszczała.
– No dobra, skoro nie jesteś z Sethem, to czemu on ciągle się wokół ciebie kręci?
Zmieniłam pozycję.
– Przypomnij mi, ile razy wałkowałyśmy ten temat?
Erin wzruszyła ramionami. Nie miała zamiaru się poddać.
– Tylko się przyjaźnimy – wyjaśniłam z westchnieniem.
Rumieniec wystąpił mi na policzki, byłam skrępowana. Nie minęło południe, a już drugi raz skłamałam.
Erin przez chwilę milczała.
– Okej, ale nie zauważyłaś, jak on na ciebie patrzy?
– Nie – stwierdziłam stanowczo i rzuciłam jej znaczące spojrzenie.
Erin wiedziała, że musi dać sobie spokój z tym tematem. Przyjaźniliśmy się z Sethem od dawna i… zawsze coś wisiało w powietrzu, ale Seth nigdy nie zrobił pierwszego kroku. A ja bałam się zakochać. Mama mnie do tego całkowicie zniechęciła. Choć rodzice przez tyle lat trwali w związku, ich małżeństwo było dalekie od doskonałości.
Wypiłyśmy kawę, poszwendałyśmy się trochę po sklepach i posiedziałyśmy na słońcu.
Koło szóstej Erin odwiozła mnie do domu. Wiedziałam, że muszę nastawić pranie, więc postanowiłam od razu się do tego zabrać. Kiedy podeszłam do drzwi, zauważyłam, że książka, którą wczoraj odłożyłam, nie leży już na huśtawce. Nie było też w niej zakładki.
Odstawiłam torbę, rozejrzałam się i wzięłam książkę do ręki.
– Cześć, kocie.
Schyliłam się i podrapałam Penny za uchem. Odkąd Travis się wprowadził, zawarłam bliską przyjaźń z jego trójkolorową kotką. Zwierzak dwa razy otarł mi się o nogi i zjeżył grzbiet. W domu coś upadło. Kotka czmychnęła za róg, a mnie serce podeszło do gardła.
Kiedy zawibrowała komórka, drgnęłam.
– Ożeż w mordę.
To tylko telefon. Telefon, nic więcej. Szybko wsunęłam rękę do torby. Spojrzałam na ekran. Seth.
– No hej – powiedziałam drżącym głosem.
– Co się stało? – spytał szorstko.
– Nic, tylko się przestraszyłam. Właśnie wróciłam i usłyszałam w domu jakiś hałas.
– Nie wchodź tam – zarządził Seth. – Już do ciebie jadę.
– Nie no, Seth, co ty. – Czułam się jak ostatni tchórz. – To na pewno jakaś bzdura.
– Ruszaj podjazdem, oddalaj się od domu – rzucił Seth i się rozłączył.
Rozejrzałam się wokoło. Ciarki chodziły mi po plecach, wcale nie było mi przyjemnie. Postanowiłam zrobić, co kazał. Nigdy nie mówił takim tonem, przynajmniej nie do mnie.
Kilka minut później usłyszałam odgłos silnika. Seth zatrzymał samochód i szybko wysiadł.
– Nic się nie stało? – spytał, kładąc mi ręce na ramionach.
Po mojej minie musiał poznać, że się boję, ale zmusiłam się do uśmiechu.
– Ej, to nic takiego… po prostu coś stuknęło…
Seth podniósł oczy na dom. Podeszłam z nim do wejścia.
– Zaczekaj tu.
Sięgnął za siebie i wyciągnął zza paska dżinsów glocka. Zamarłam. Parę minut później wyłonił się z domu i schował broń.
– Nic nie ma.
Minę miał już spokojniejszą. Skinęłam głową i wypuściłam wstrzymywane powietrze.
Seth badawczo mi się przyglądał.
– No, właź, jest w porządku.
Weszłam za nim do środka. Stanęłam w holu. Głupio mi było, że przesadzam, ale w głębi duszy nadal czułam, że coś jest nie tak. Seth zapalił światła i włączył telewizor. Zerknęłam na schody. Chciałam wziąć prysznic i się przebrać. Seth musiał zauważyć moje wahanie, bo podszedł do mnie i wskazał na schody.
– Wejdę z tobą.
Zsunęłam buty.
– Dzięki.
Wszedł do mojej sypialni, rzucił się na łóżko, ułożył wygodnie i włączył sobie mecz koszykówki.
Ja tymczasem grzebałam w komodzie. No, dalej, coś czystego. W końcu znalazłam czerwoną koszulkę na ramiączkach i dżinsowe szorty. Uff. Złapałam parę innych drobiazgów i ruszyłam do łazienki.
Starałam się spieszyć. Obawiałam się, że Seth się znudzi, chociaż nie dawał tego po sobie poznać. Puściłam wodę i się rozebrałam. Łazienka zaparowała. Weszłam pod prysznic i stanęłam pod strumieniem gorącej wody. Oparłam czoło o zimne płytki i próbowałam ochłonąć. Nie należałam do osób, które panikują z byle powodu, lubiłam też być niezależna. We własnym domu zawsze czułam się bezpiecznie. Nigdy nie miałam powodów do niepokoju, to była spokojna okolica.
Daj spokój, Em, sama się nakręcasz, skarciłam się i zaczęłam się myć. Kiedy skończyłam i wyszłam spod prysznica, usłyszałam kroki.
– Seth? – krzyknęłam.
Nie podobała mi się ta panika w moim głosie.
– Jestem – odpowiedział.
Serio? A przed chwilą co sobie myślałaś?, zganiłam się w duchu.
Zeszliśmy na dół i usiedliśmy na kanapie. Akurat leciał wywiad Conana z Jimem Parsonsem, było dużo śmiechu, więc się rozluźniłam. Po jakimś czasie Seth położył głowę na oparciu, zerknął na zegarek i ściągnął koc z podłokietnika stojącego obok fotela.
– Rozumiem, że zostajesz? – zażartowałam.
Seth odwrócił się do mnie z uśmiechem.
– Śpij, Em.
Próbowałam po sobie nie pokazać, że czuję ulgę.
Obudziłam się przykryta kocem, z głową na poduszce. Z kuchni dochodziły głosy, miałam nadzieję, że to Seth. Tak, na szczęście to był on. Wszedł do pokoju, podał mi kawę i usiadł na stole naprzeciwko mnie.
– Dzięki.
Niepewnie przeczesałam ręką włosy. Miałam nadzieję, że ptasie gniazdo na mojej głowie nie wygląda aż tak strasznie.
Seth starał się ukryć uśmiech, zdradzały go oczy.
– Zaraz zaczynam zmianę. Zostaniesz sama w domu?
– Jasne.
W duszy znowu zganiłam się za przesadzoną reakcję.
Seth nie sprawiał wrażenia przekonanego.
– Dobra. – Zawiesił na chwilę głos i popatrzył mi w oczy. – Będziemy w kontakcie.
Po jego wyjściu włączyłam głośno muzykę, chciałam, by wypełniała cały dom. Posprzątałam, pojechałam na zakupy do supermarketu i zrobiłam gigantyczne pranie. Erin miała się zjawić dopiero za parę godzin, więc gdy skończyłam, przebrałam się w czarne bikini, wzięłam ręcznik i poszłam na plażę koło domu. Trochę połaziłam w wodzie, popływałam, a potem położyłam się na ręczniku. Słońce było cudowne. Przymknęłam oczy i nasłuchiwałam szumu fal.
Nagle na moją twarz padł cień. Gwałtownie otworzyłam oczy. Przede mną stał Seth ze wściekłą miną.
– Masz pojęcie, ile razy do ciebie dzwoniłem? – spytał i wyciągnął rękę, by pomóc mi wstać.
Bez wysiłku podciągnął mnie do góry. Strzepnęłam sobie piach z uda. Nie mogłam wydusić słowa, tak się spięłam na widok jego złości.
– Przepraszam, włączyłam głośno muzykę. A potem chyba zostawiłam telefon w domu.
Zmrużyłam oczy i dopiero teraz zauważyłam, że Seth jest w mundurze.
– Ty nadal w pracy? – spytałam, rozglądając się za radiowozem.
Stał opodal, a partner Setha, Garrett, opierał się o karoserię. Sięgnęłam po klapki, wsunęłam je i obwiązałam się w pasie ręcznikiem. Z uśmiechem podeszłam do Garretta. Seth westchnął ciężko i ruszył za mną.
– Hej, cześć – powiedziałam, obejmując drugiego policjanta.
Garrett partnerował Sethowi od początku jego pracy w policji. Bardzo go lubiłam. Nie był tak wysoki jak Seth, ale i tak sporo wyższy ode mnie. Mieli podobne sylwetki – obaj byli szczupli, lecz umięśnieni. Czekoladowo-karmelowe oczy Garretta idealnie komponowały się z jego brązowymi włosami, niedbale włażącymi mu na uszy. Nadal nie wierzyłam, że nie wyrwała go jeszcze żadna babka.
– Hej, piękna. – Garrett też mnie objął i lekko uniósł do góry.
– Em – rozległ się za mną wkurzony głos Setha.
Zignorowałam go.
– Jak ci mija dzień?
– E, w miarę, w przeciwieństwie do niego. – Garrett wskazał na Setha. – Bo on wpadał w paranoję, jak nie odbierałaś.
– No wiem, przepraszam.
Garrett wzruszył ramionami.
– Dobrze, że nic ci nie jest.
– Słuchajcie, Erin przyjdzie na kolację. Może też byście wpadli, to zrobimy grilla?
Garrett zerknął na Setha, ja też się do niego odwróciłam. Oboje patrzyliśmy z wyczekiwaniem i nadzieją, że nie będzie miał innego wyjścia, jak tylko się zgodzić.
Seth wywrócił oczami.
– Dobra. O szóstej schodzimy ze zmiany.
Mogłabym przysiąc, że na jego ustach igrał ledwie widoczny cień uśmiechu, ale kiedy chciałam się upewnić, już go nie dostrzegłam.
Zadzwonił telefon Garretta, ten przeprosił i odszedł parę kroków.
Seth wziął mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
– Nie zostawiaj już telefonu – powiedział ostro.
Zrobiło mi się głupio.
– Dobra, ale jestem więcej niż pewna, że wczoraj wieczorem niepotrzebnie spanikowałam.
– Nieważne. Ciągle siedzisz tu sama. A gdyby coś ci się stało?
Wskazałam palcem na dom sąsiada.
– Travis jest blisko.
Seth rzucił mi badawcze spojrzenie. Jeszcze się nie przekonał do Travisa. Westchnęłam.
– Już dobra, będę nosić telefon. Dzięki, że zajrzałeś. I że zostałeś na noc.
Seth przez chwilę nie wypuszczał mojej ręki. Patrzył już łagodniej. Zaczął coś mówić, ale Garrett mu przerwał.
– Connors, jedziemy.
Seth nachylił się i szepnął mi do ucha:
– Zabieraj ze sobą telefon.
– Tak jest.
– Do zobaczenia wieczorem – rzucił Garrett, uruchamiając silnik.
Włączyli syrenę i ruszyli.
Miło było przygotowywać grilla. Wyciągnęłam steki i zaczęłam robić sałatkę, gdy przez frontowe drzwi weszła Erin.
– Puk, puk! – zawołała.
– Jestem w kuchni!
– Uu, ekstra wyglądasz! – skomplementowała górę od kostiumu i postrzępione dżinsowe szorty. – Opalałaś się?
– Tak, ale długo nie wytrzymałam. Potwornie gorąco.
Erin podeszła do zamrażarki i nabrała lodu, po czym wyjęła z torby składniki margarity, które ze sobą przyniosła.
– Masz ochotę?
– Tak!
Wskazałam brodą na stojący na blacie blender.
– Czytałaś esemesa, że chłopaki przyjdą?
Oczy jej błysnęły, a uśmiech stał się jeszcze szerszy.
– No, super.
Nastawiłam głośniej muzykę. Kiedy kolacja była gotowa, zrobiłyśmy sobie po drinku i wyszłyśmy na patio. Jeszcze bardziej podkręciłam muzykę i rozpaliłam grill.
Z głośników dudnił Billie Jean Michaela Jacksona. Erin rzuciła mi spojrzenie i zaczęła tańczyć.
– Dalej, Em, nie udawaj, że nie pamiętasz!
W klasie maturalnej wystąpiłyśmy z tą piosenką na szkolnym konkursie talentów. Świetnie nam poszło i wszyscy doskonale się bawili. Erin stanęła teraz przede mną i zaczęła kołysać biodrami. Podskoczyłam do niej i odtańczyłam swój kawałek. Ze śmiechu łzy ciekły nam po twarzach.
– Ej, widzę, że trochę się spóźniliśmy – odezwał się nagle Seth, który stał oparty o framugę drzwi tarasowych, i błysnął swoim uśmiechem, od którego miękły mi kolana.
– Zimne piwo w lodówce, weźcie sobie – zawołałam przez ramię, udając, że nie widzę spojrzenia Erin.
Garrett objął mnie z boku, potem podszedł do Erin, a ja ruszyłam do domu po steki. Seth stał przy otwartej lodówce i wkładał do niej butelki piwa, które właśnie przynieśli. Świetnie wyglądał w ciemnozielonej koszulce i ciemnych szortach.
– No hej – przywitałam go.
Spojrzał na mnie i oparł się o lodówkę.
– Hej.
Jego oczy ukryte były w cieniu daszka czapki.
– Nadal się na mnie wściekasz?
Seth pokręcił głową i upił łyk piwa.
– Nie wściekałem się, tylko martwiłem.
Stojąc do niego tyłem, zaczęłam kroić cebulę i czosnek. Usłyszałam za plecami ruch.
– Myślałaś o tym, żeby ktoś z tobą zamieszkał?
– Że co? – zdziwiłam się. – Nie, raczej nie myślałam.
– Twojej matki nigdy nie ma, ciągle jesteś sama.
Wzruszyłam ramionami.
– To może spytam Joshuę – rzuciłam przez ramię z uśmiechem.
Joshua był naszym wspólnym znajomym, który parę razy próbował się ze mną umówić.
Seth chrząknął.
– Mówiąc „zamieszkać”, niekoniecznie miałem na myśli „sypiać”.
Zaśmiałam się.
– Ale szczerze – zaczęłam, myjąc ręce – to nie byłby taki głupi pomysł. Mogłabym jutro wywiesić ogłoszenie w szkole. Niektórzy jeszcze nie znaleźli mieszkania. Zobaczyłabym, kto się zgłosi.
Seth skinął głową, ale widziałam, że myśli o czymś innym.
– A Erin?
– Ona nie. Planuje niedługo zamieszkać z Aleksem, czują, że to już ten moment. – Alex był świetnym facetem. Byli już z Erin od przeszło dwóch lat i świetnie się dogadywali. – Ale dzięki za pomysł.
Wzięłam tacę i wyszłam na taras.
Garrett podszedł i stuknął mnie biodrem.
– Daj, ja się tym zajmę.
Wyjął mi szczypce z ręki.
– Sos? – spytał z uniesioną brwią.
– Nie.
Próbowałam ukryć uśmiech. Już wiedziałam, co się kroi.
– Sól i pieprz?
– Tak.
– Czosnek?
– Yhy…
– Cebula… – Garrett podniósł palec, żebym mu pozwoliła skończyć – podduszona na maśle?
– Ma się rozumieć.
Garrett z aprobatą skinął głową.
– Znakomicie.
Roześmiałam się. Nie daj Boże, żebym schrzaniła steki! Garrett uwielbiał grillować. Mówiąc szczerze, miał na tym punkcie obsesję. Przyglądałam się, jak wyjmuje z kieszeni buteleczkę i ostrożnie skrapia mięso brązowym sosem.
– Aaa, więc będzie przysmak O’Briana.
Pochyliłam się, by lepiej widzieć.
Garrett miarowo poruszał silikonowym pędzelkiem, co chwilę podnosząc na mnie wzrok.
– Tak, to jeden z moich sekretów.
– Strasznie jesteś tajemniczy.
Kolacja była smaczna, drinki szły jak woda. Włączyłam oświetlenie tarasu. Zaczęliśmy grać w pokera. Oznajmiłam, że daję im fory. Garrett wygrywał, a ja go zapewniałam, że specjalnie daję mu wygrać, bo wiem, że to żadna frajda ciągle przegrywać. Uwielbiałam się z nimi droczyć. Ojciec nauczył mnie wielu pokerowych sztuczek. Kiedy zapraszał kolegów na karty, zawsze siedziałam mu na kolanach i patrzyłam.
Do Erin zadzwonił Alex, który właśnie wyszedł z pracy i miał po nią przyjechać.
– Garrett, możemy cię podrzucić – odezwała się Erin, spoglądając na mnie z ukosa.
Och, przebiegła sztuka.
Po chwili od strony podjazdu rozległ się podwójny odgłos klaksonu. Garrett się do mnie nachylił.
– Dzięki, Em, za zaproszenie, to był superwieczór.
– Cieszę się, że wpadłeś.
Garrett wziął od Erin torbę, pomachali nam i odeszli.
Zaczęłam sprzątać, Seth mi pomagał. Zerknęłam na zegarek. Druga.
– Było całkiem miło. – Ziewnęłam.
– No, bardzo. Dzięki.
Poszedł zamknąć dom. Wzięłam z pralni czystą koszulkę i się przebrałam. Seth włączył telewizor w salonie. Stanęłam w drzwiach kuchni.
– Seth? – zagadnęłam, a on podniósł wzrok i spojrzał na mnie niebieskimi oczami. – Zrobiło się… no, późno. Mógłbyś zostać?
Za nic w świecie nie chciałam dać po sobie poznać, że boję się zostać sama, ale szczerze mówiąc, o wiele lepiej mi się spało, kiedy Seth był w pobliżu.
On podszedł i przesunął dłonią po moim ramieniu.
– Jasne.
Wziął mnie za rękę i zaprowadził na kanapę.
Załaskotało mnie w brzuchu, ale szybko to w sobie zdusiłam. Usadowiliśmy się na pluszowych poduchach, a Seth naciągnął na nas koc i upewnił się, czy jestem dobrze nakryta. Zawsze dbał o innych. Rodzice świetne go wychowali. Odnosił się do ludzi z szacunkiem, był życzliwy i troskliwy. Czułam do niego coraz większą słabość.
Westchnęłam w duchu i starałam się nie myśleć o uczuciach. Znaliśmy się już tak długo, że gdyby coś miało między nami zaistnieć, dawno by się to zdarzyło.
Seth przełączył parę kanałów i zatrzymał się na wiadomościach. Dziennikarz mówił o morderstwie we wschodniej części Los Angeles. Mężczyzna zabił dwie kobiety, które spały w swoich domach. Na ekranie pokazał się funkcjonariusz policji, a Seth mruknął coś pod nosem.
– Znasz go?
– Tak, to Kirk Adams. Z policji w Los Angeles. Równy gość, niedawno się ożenił. Nie wiedziałem, że już wrócił z podróży poślubnej.
– Niezły powrót do domu. – Uniosłam brwi i oglądałam dalej.
Kamery pokazały teraz wynoszone z domu worki z ciałami.
– O nie – jęknęłam i zasłoniłam oczy. – Jak możesz na to patrzeć i nie oszaleć?
– Taka praca. – Seth wzruszył ramionami.
Przełączył na inny kanał i trafił na Kroniki Seinfelda. Zwinęłam się w kłębek i oparłam głowę na jego ramieniu, on zmienił pozycję i mnie objął. Próbowałam nie uruchamiać wyobraźni i nie skupiać się na tym, jak się czuję w jego objęciach. Często byliśmy blisko. Seth przytulał mnie przy byle okazji, ale wiedziałam, że robi to tylko po przyjacielsku. Nigdy nie przekraczał granicy. Zdawałam sobie sprawę, że panuje nad emocjami. Wyłączyłam myśli i starałam się cieszyć chwilą.
Poszukuję czystego, niepalącego, odpowiedzialnego współlokatora. Dom poza kampusem. Niezbędny samochód. Od zaraz.
Patrzyłem, jak podnosi ręce, by przyczepić kartkę do tablicy ogłoszeń. Nad paskiem spodni ukazała się jej gładka skóra. Ciekawe, jaka byłaby w dotyku. Wcisnąłem kciuk w punkt na czole między oczami, by złagodzić ból głowy, od którego aż się krzywiłem. Drugą ręką sięgnąłem do stojącej na siedzeniu pasażera torby, znalazłem to, czego szukałem, otworzyłem buteleczkę i wrzuciłem sobie do ust trzy pastylki. Popiłem łykiem ciepłego rumu z colą. Kiedy znowu spojrzałem w stronę tablicy ogłoszeń, już jej nie było.
– Cholera! – syknąłem i walnąłem pięścią w tablicę rozdzielczą mojej toyoty camry. Wziąłem aparat i obejrzałem cztery zdjęcia, które przed chwilą udało mi się zrobić.
Z niedowierzaniem pokręciłam głową. Nie minęła godzina, odkąd powiesiłam trzy ogłoszenia, a już miałam kilka telefonów. Umówiłam się na wieczór z dwiema poważnie zainteresowanymi osobami.
Pierwsza dziewczyna, która miała się zjawić, zatelefonowała z informacją, że znalazła sobie lokum bliżej pracy, więc dziękuje. Dzwonek do drzwi zadzwonił piętnaście po siódmej. Otworzyłam. W progu stał wysoki, dość przystojny facet. Wyciągnął do mnie rękę, błysnął uśmiechem i powiedział:
– Cześć, jestem Jamie.
– Cześć, zapraszam.
Odsunęłam się, by go przepuścić. Byłam trochę zbita z tropu, bo przez telefon rozmawiałam z kobietą. A przynajmniej tak mi się wydawało.
– Fajny dom. Mogę się rozejrzeć?
Oprowadziłam go, a potem usiedliśmy przy stole w kuchni i opowiedziałam, jak sobie wyobrażam wspólne mieszkanie. Jamie wydawał się pozytywnie nastawiony. Dowiedziałam się, że osobą, która do mnie dzwoniła, była jego siostra, bo to ona początkowo chciała tu zamieszkać, ale dostała inną propozycję, więc pomyślała, że może Jamie skorzysta.
Stuknęły drzwi i do kuchni wszedł Seth. Ujrzawszy mojego towarzysza, zmrużył oczy. Jamie rzucił mi spojrzenie, a ja się uśmiechnęłam. Przywykłam już do tego, że widok munduru budzi konsternację i ludzie zaczynają gwałtownie analizować każdy wykonany wcześniej ruch. Uważałam, że to zabawne.
– Poznaj Jamiego, który być może zostanie moim współlokatorem.
– Miło mi. – Seth skinął głową i lekko się uśmiechnął.
Otworzył sobie piwo, oparł się o blat i patrzył na nas.
Jamie pochylił się na krześle.
– To twój chłopak? – spytał.
– Nie, dobry znajomy.
Zerknęłam na Setha, który mierzył mnie badawczym spojrzeniem.
– A masz chłopaka?
Seth rozpiął pas i głośno odłożył go na blat. Nerwowo zmieniłam pozycję. Czułam gorąco na policzkach.
– Yy… nie.
Jamie trochę się rozluźnił. Uśmiechnął się i wziął ze stołu umowę.
– Dobra, w takim razie wszystko załatwione. Mógłbym się wprowadzić w przyszły wtorek, jeżeli ci to odpowiada.
– Super. Jestem jeszcze umówiona z paroma osobami, więc dam ci znać za parę dni.
Wstałam i odprowadziłam go do wyjścia. Zaczekałam, aż wsiądzie do samochodu i zniknie na końcu długiego podjazdu. Kiedy się odwróciłam, Seth stał w drzwiach kuchni.
– Wygląda na idealnego opiekuna – zażartował.
Wywróciłam oczami.
– Mam prośbę, mógłbyś się zachowywać trochę mniej… onieśmielająco? Bo jak na razie równie dobrze mógłbyś trenować strzelanie do celu na patio.
Stuknęłam go w biodro, żeby wszedł do środka, i nalałam sobie wina.
– Niezły plan, zapamiętam.
Spojrzałam na niego wilkiem. Mina mu złagodniała.
– Em, naprawdę bierzesz pod uwagę, że ten gość mógłby z tobą zamieszkać?
Czułam, że przybieram postawę obronną.
– Nie wiem, może – rzuciłam szorstko.
Rysy Setha stężały.
– A co sądzisz o współlokatorce?
– A co to dla ciebie za różnica?
Pożałowałam tego w tej samej chwili, kiedy to powiedziałam. Wolałam nie znać odpowiedzi.
Na twarzy Setha odmalowało się zdziwienie.
– Po prostu chcę, żeby u ciebie wszystko grało.
– Wszystko gra, wyluzuj. – Westchnęłam. – Nie jesteś moim starszym bratem, Seth. – Odwróciłam się, by wejść do salonu.
Seth wsunął się przede mnie i zastąpił mi drogę.
– Nigdy nie myślałem o tobie jak o młodszej siostrze.
Uff, dobrze to słyszeć.
Przyjrzał mi się z bliska.
– Nie chcę, żebyś tu była sama.
Wsunęłam rękę do kieszeni Setha, który zrobił zdziwioną minę. Wyciągnęłam z niej klucze i doczepiłam do kółeczka swój zapasowy, który wyjęłam z koszyczka na blacie.
– W takim razie już mam współlokatora – stwierdziłam i wyzywająco spojrzałam mu w oczy.
– Ale ja wcale nie miałem na myśli siebie. – Seth okrągłymi oczami patrzył na swoje klucze w mojej dłoni. – Zdawało mi się, że powinna z tobą zamieszkać jakaś dziewczyna.
Minął następny tydzień. Ostatecznie umówiłam na spotkanie w sprawie wspólnego mieszkania aż pięć osób, po czym okroiłam wybór do dwóch dziewczyn lub Jamiego. Seth zaglądał do mnie wieczorami, ale nie poruszył więcej tematu współlokatora. Sobotni poranek nadszedł szybciej, niż się spodziewałam. Erin nie mogła iść na jogę, bo wypadło jej coś w pracy, postanowiłam więc pobiegać. Przebrałam się i wyszłam na plażę. Trochę się porozciągałam, włożyłam słuchawki i ruszyłam truchtem. Nie myślałam o niczym, biegłam jak najdalej przed siebie.
Po dwóch godzinach wróciłam na miejsce, z którego zaczęłam, wyłączyłam muzykę i ciężko dysząc, położyłam się na piasku.
– Hej, sąsiadko – odezwał się Travis, podbiegłszy do mnie w szortach i czapeczce z daszkiem.
Był nieźle zbudowany, tak jak się spodziewałam. Do Setha i Garretta się wprawdzie nie umywał, ale wyglądał nie najgorzej.
Osłoniłam oczy ręką.
– Dzień dobry.
– Wcześnie wstajesz.
– Żeby zdążyć przed upałem.
Travis skinął głową.
– No, serio. – Zawiesił głos, jakby nie wiedział, co jeszcze powiedzieć. – Niedługo zaczynasz szkołę, tak?
– No – westchnęłam.
– Gdybyś czegoś potrzebowała… – Znowu dziwnie zawiesił głos. – Zapisz sobie mój numer i w razie czego śmiało dzwoń. Lub pisz.
Wpisałam jego numer do kontaktów.
– Dzięki, bardzo miło z twojej strony.
– Nie ma sprawy. Będę leciał. Do zobaczenia!
Pomachał mi i odbiegł.
Ruszyłam w stronę domu. Na werandzie stał Seth, pił kawę i mierzył mnie wzrokiem.
– Hej – rzucił i wyszedł mi na spotkanie na schody. – Jak się biegało?
– Dobrze, ale robi się upał.
Podał mi kubek.
– Od kiedy tu jesteś? – spytałam.
Nie odpowiedział, śledził wzrokiem biegnącego w oddali Travisa.
– Co ważnego miał ci do powiedzenia?
Wywróciłam oczami.
– Tylko tyle, że gdybym czegoś potrzebowała, mogę do niego dzwonić.
– Yhm… już to widzę. – Seth się zaśmiał.
– Dopiero się wprowadził, chce być dobrym sąsiadem. Miły jest.
– No. Więc przyjechałem wypróbować nowy klucz.
Podniósł do góry pęk swoich kluczy.
– O nie! – Zakryłam usta ręką.
Sethowi zrzedła mina.
– Muszę zawiadomić Jamiego, że to nieaktualne – zażartowałam i upiłam łyk kawy.
Auć, była gorąca.
Seth uniósł brew i odebrał mi kubek.
– Nieaktualne, bo siedzę ci na karku.
– Chyba nie mam nic przeciwko.
Zerknęłam na jego rozpiętą koszulę i musiałam się odwrócić, żeby mnie nie przyłapał.
Chrzęst opon i odgłos silnika położyły kres wybrykom mojej rozbudzonej wyobraźni. Podjechał czerwony kabriolet, z którego wysiadł ubrany w szorty, koszulkę i czapeczkę Garrett.
– Cześć, piękna. – Błysnął do mnie uśmiechem. – Seth, dostałem esemesa, że jestem dzisiaj wolny.
– Super, dzięki.
Nie wiedząc, o co chodzi, zerknęłam na Setha.
– Garrett pomoże mi przewieźć rzeczy.
– Świetnie.
Ruszyłam do drzwi, by otworzyć dom. Za wszelką cenę starałam się ukryć radość – nie tylko z tego, że zamieszkam z Sethem, lecz również z tego, że nie będę musiała dzielić domu z nikim obcym.
Chłopaki taszczyli pudła, ciężarki i sprzęt do ćwiczeń.
– Gdzie to wstawiać, Em? – spytał Garrett.
– Trzecie drzwi po lewej, tam może sobie urządzić siłownię.
Uwijali się kilka godzin, wnosili i wynosili rzeczy. Proponowałam pomoc, ale świetnie sobie radzili. Cały czas próbowałam nie gapić się na Setha, który pracował w samych szortach.
– Jak tam, ładny widok, McPhee? – zawołał przez ramię Garrett, stawiając pudło na podłodze, i zakręcił tyłkiem. – Czy może zasłaniam? – dodał ze śmiechem.
– Zamknij się. – Prychnęłam, doskonale wiedząc, że zostałam przyłapana na ukradkowych spojrzeniach na spocone mięśnie.
Dostałam esemesa. Pospiesznie ruszyłam do pokoju, zanim Seth wróci i zobaczy pąs na moich policzkach.
Erin: Huntington Beach za dwadzieścia min?
Podniosłam wzrok. Garrett, który właśnie mijał mój pokój, wyszczerzył zęby. Tak, plaża zdecydowanie była wspaniałym miejscem, żeby ochłonąć.
Emily: OK.
Przebrałam się w biały kostium i złocistą tunikę, do tego włożyłam złote buty na koturnie i zrobiłam delikatny makijaż. Wzięłam torebkę i zeszłam na dół. Nie chciałam wchodzić chłopakom w drogę, tylko zajrzeć do kuchni po butelkę wody, ale okazało się, że właśnie zrobili sobie przerwę i siedzą przy piwie. Na mój widok przerwali rozmowę. Odwróciłam się i stwierdziłam, że obaj się na mnie gapią.
– No, no – odezwał się Seth.
– Jak tam przeprowadzka? – spytałam.
– Przeprowadzka dobrze, a ty dokąd się wybierasz? – rzucił Garrett ze znaczącym uśmieszkiem.
A niech cię.
– Na plażę z Erin. Czujcie się zaproszeni.
Seth zmienił pozycję na krześle.
– Tylko we dwie?
Otworzyłam wodę i wzruszyłam ramionami.
– Uhm.
Spojrzeli po sobie.
– Może później was złapiemy – powiedział Seth.
Obróciłam na palcu kółko z kluczami.
– Dobra. To na razie!
Patrzyłem za wychodzącą z kuchni Emily. Czułem dziwne ściskanie w dołku na widok jej długich nóg w złotych butach. Zerknąłem na Garretta. Na jego ustach igrał kpiący uśmieszek.
– Odpieprz się.
Garrett ze śmiechem podniósł ręce.
– Przecież nic nie powiedziałem. – Zawiesił głos. – Czemu z nią nie pójdziesz?
Udałem, że nie słyszę. O niczym nie marzyłem bardziej niż o tym, by spędzić z Emily trochę czasu, no ale najpierw musiałem się wprowadzić. Następnego dnia miałem służbę, a nie znosiłem żyć na walizkach. Rzuciłem Garrettowi robocze rękawice.
– Chodź, rozpakujemy bagażnik.
Godzinę później wszystko było gotowe, a my siedzieliśmy na schodach werandy i popijaliśmy piwo. Zauważyłem, że Garrett sprawdza coś na telefonie.
– Wszystko gra?
– Mama nalega, żebyśmy wpadli na kolację – westchnął.
Garrett miał trudne relacje z rodzicami, a kiedy kilka lat wcześniej jego brat Phillip przyznał się, że jest gejem, stosunki rodzinne stały się jeszcze bardziej napięte. O trzy lata młodszy Phillip był nieplanowanym i niechcianym dzieckiem, lecz w rodzinie O’Brianów aborcja nie wchodziła w grę. Chłopak nigdy nie był tak kochany jak pozostali bracia, a po swoim wyznaniu zaczął żyć w jeszcze większej izolacji.
Wiedziałem, że Garrett gryzie się szykanowaniem młodszego brata, wobec którego zawsze był bardzo opiekuńczy.
– No chodź, wpadniemy tam na dwie godzinki, a wracając, wstąpimy gdzieś po skrzynkę piwa.
Ogromny dom O’Brianów stał na klifie w Laguna i rozciągał się w zasadzie na całą szerokość działki.
Rodzicom Garretta dobrze się powodziło. Ojciec pracował jako inżynier chemik, a matka była dyrektorką jakiejś firmy, która miała coś wspólnego z ołowiem. Nigdy dokładnie nie zapamiętałem co, ale w sumie nie miało to znaczenia, bo Miranda O’Brian wyrobiła sobie taką pozycję, że wszyscy wiedzieli, jaka jest ważna.
Garrett zaparkował i rzucił mi spojrzenie.
– Jesteś pewny, że chcesz zstąpić do tego piekła?
– Wierz mi, Gar, moje nie jest lepsze.
W domu pachniało curry z kurczakiem. Ślinka napłynęła mi do ust. Gosposia, która nas przywitała, oznajmiła, że wszyscy są na tarasie od strony ogrodu.
Pierwszy zauważył nas Joseph, ojciec Garretta.
– W samą porę, chłopcy – rzucił z przekąsem.
– Czy naprawdę świat by się zawalił, gdybyś włożył na siebie coś innego niż T-shirt? – spytała Miranda, wywracając oczami, i chwiejnie ruszyła w naszą stronę.
Matka Garretta odrobinę za dużo piła. Nie miałem wątpliwości, że była już po dobrych pięciu drinkach. Strzepnęła z koszulki Garretta niewidoczny pyłek i wydała paskudny odgłos.
– Mamo, chodzę do pracy w koszuli. Jak nie jestem na służbie, to noszę, co mi się podoba. – Garrett rozejrzał się po tarasie. – A gdzie Philly?
– Phillip – poprawiła go matka i groźnie zmrużyła oczy. – Nie ma powodu, dla którego miałbyś z niego robić jeszcze większą lalę, niż już jest.
– Mamo, błagam, nie zaczynaj.
– Nasz mały psotnik jest w kuchni – syknął starszy brat Garretta, który właśnie ich mijał, choć nie zadał sobie nawet trudu, by się przywitać.
Tag dostał stypendium sportowe i grał w futbol w drużynie Uniwersytetu Południowej Kalifornii. Podobno interesowała się nim drużyna New England Patriots. Odkąd go poznałem, zawsze zachowywał się jak arogancki dupek. Wszystko wskazywało na to, że nie ma za grosz szacunku ani wobec Garretta, ani Phillipa.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki