Zamiar pełen goryczy. Tom 3. Zagadki kryminalne z Trzydziestej trzeciej ulicy - Summer Prescott - ebook + audiobook

Zamiar pełen goryczy. Tom 3. Zagadki kryminalne z Trzydziestej trzeciej ulicy ebook i audiobook

Summer Prescott

5,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

 

III część cyklu „Zagadki kryminalne z Trzydziestej Trzeciej ulicy”.

 

Droga do morderstwa...

Jest wybrukowana dobrymi chęciami…

 

Zazwyczaj nie jest to dobra wiadomość, gdy senny zakątek jak Dunforth, w stanie New Hampshire, zyskuje międzynarodową uwagę.

 

Kiedy kierowca ciężarówek wygrywa miliony w loterii, nie dziwi nikogo, że zostaje zaplanowany jako pierwszy gość w nowym porannym programie rozmów o nazwie Espresso o ósmej, prowadzonym przez zdyskredytowanego dziennikarza Riley'a Robertsona.

 

Prognozy oglądalności były umiarkowane – aż do momentu, gdy milioner wypija kilka łyków kawy i pada martwy podczas transmisji na żywo.

 

Plotki o tragedii docierają do Palarni na Trzydziestej trzeciej ulicy nieco później i barista Paige Palmer nie może się oprzeć ich słuchaniu. Sprawy przybierają zdecydowanie niebezpieczny obrót, gdy wychodzi na jaw, że torbę z ziarnami kawy sprzedała stacji Margaret Hayward, szefowa Paige…

 

Czy poranna kawa zawierała tylko okrutny zbieg okoliczności, czy też gorzką intencję?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 118

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 3 godz. 6 min

Lektor: Anna Grochowska
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:

An Intention Most Bitter (33rd Street Roastery Cozy Mysteries Book 3)

Copyright © by Summer Prescott

Copyright © for the Polish ebook edition by XAUDIO Sp. z o. o.

Copyright © for Polish translation by Paulina Krogulewska

Projekt okładki: XAUDIO

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw.

ISBN 978-83-8341-109-5

Warszawa 2024

Wydawca:

XAUDIO Sp. z o.o.

e-mail: [email protected]

www.xaudio.pl

PROLOG

Margaret już prawie kończyła swoje krótkie przemówienie na temat charakterystyki ziaren kawy robusta i liberika, gdy pojawił się Michael i wplątał ją w kolejne morderstwo.

Gwałtowne podmuchy wiatru w Nowej Anglii zwiastowały zbliżającą się mroźną zimę. Poprzedniego wieczoru Margaret siedziała w swoim salonie z ręcznikiem zarzuconym na ramiona. Mikstura na jej głowie zaczynała musować. Jej włosy miały sztuczny odcień blond, z wyjątkiem coraz ciemniejszych odrostów.

Próbowała to naprawić, ale kiedy po ciepłym prysznicu spojrzała w lustro, zobaczyła rdzawy odcień. Podobny do tego u grzybów, które porażały liście krzewów kawowca, skazując je śmierć.

– Panno Hayward – powiedział mężczyzna, podchodząc bliżej, niewątpliwie zauważywszy niezadowolenie kobiety z przerwanej sesji treningowej. – Muszę z panią porozmawiać. Prywatnie, najlepiej na komisariacie, jeśli może pani poświęcić mi chwilę.

Szefowa właśnie wychwalała zalety ziaren liberiki i kawy espresso, wobec których – jak powiedziała zebranej przed nią gromadce praktykantów – obowiązują bardzo surowe reguły: „Jeśli klient poprosi o czarną kawę przygotowaną z ziaren liberiki, podajcie mu ją z uśmiechem.”

„Jeśli klient prosi o kawę rozcieńczoną wodą, jak w americano, lub z mlekiem, jak w przypadku flat white, niestety zabraknie nam tego dnia produktów. Choćby nie wiem co.”

– O co chodzi? – zażądała odpowiedzi, spoglądając na policjanta znad swoich drucianych okularów.

Margaret Hayward nigdy nie należała do osób, z którymi można sobie swobodnie żartować. Przerywanie jej podczas treningu było wyjątkowo nietrafną decyzją.

– Zapewniam, że nie jest to coś, o czym chciałaby pani rozmawiać tutaj, w obecności nowych pracowników. – Michael dzielnie stawił czoła rozsierdzonej właścicielce kawiarni i kiwnął głową w kierunku gromadki nowych podwładnych.

– Tylko wezmę moją torebkę – westchnęła wymownie. – Lepiej, żeby to było ważne.

– Tak właśnie jest, panno Hayward. Niestety.

Margaret spojrzała na praktykantów. Jej twarz wyrażała bardzo rzadki dla niej stan. Wyglądała na… zawstydzoną. Wybrała każdego z nowych pracowników, wertując tony zgłoszeń, a jedyną rzeczą, która ich wszystkich łączyła, był pewien brak w ich życiorysach; żadnej wzmianki o tajemnicach, pragnieniu bycia detektywem czy zainteresowaniu prawem.

Ilekroć zauważała w CV, że ktoś zachwala swoją zdolność dedukcji, zamiast doświadczenia w obsłudze klienta, przestawała je czytać i odkładała na bok.

Oznajmiła nowym pracownikom, że chwilowo mają wolne, a szkolenie będzie kontynuowane po jej powrocie. Pospieszyła na górę, do swojego biura, po płaszcz i torebkę. Idąc w kierunku drzwi frontowych, powiedziała Michaelowi, że sama pojedzie na komisariat.

– O co w tym wszystkim chodzi? – spytała, kiedy tylko zamknęły się za nimi drzwi.

– Ktoś zginął – odpowiedział policjant, rzucając podejrzliwe spojrzenie w jej kierunku. – Każdy dziennikarz na Wybrzeżu będzie tu pędził, żeby o tym napisać. Chociaż wiele faktów wciąż jest niejasnych, wydaje się, że w grę może wchodzić worek kawy z waszego lokalu. – Margaret spojrzała na niego spode łba. – Ech, po prostu dojedźmy na miejsce – powiedział mężczyzna. – Zanim to zrobimy, panno Hayward…?

- Tak? – ucięła.

– Podoba mi się to, co zrobiła pani ze swoimi włosami – skomentował, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie. – Czy nie jest to przypadkiem truskawkowy blond?

– Oczywiście – prychnęła zdecydowanie, jakby efekt jej fryzjerskich poczynań był zamierzony.

1

Paige Palmer, filozofka, baristka awansowana na menedżerkę, chciała znaleźć najgłębszą i najciemniejszą dziurę i się w niej schować.

Wręczyła klientowi kawę. Uśmiechnął się, mówiąc szybkie: „dziękuję, proszę zatrzymać resztę”, zanim zebrał się do wyjścia. Wierzyła, w ten mroźny poniedziałkowy poranek, że jak zawsze za ladą, pozory są najważniejsze. Celowo użyła tonu wyższego, niż było to wymagane, i bez namysłu odpowiedziała: „Pan też!”.

Klient przez chwilę patrzył na nią z uniesionymi brwiami. Zachichotał i podniósł rękę na pożegnanie, zostawiając zarumienioną dziewczynę z nadzieją, że podłoga nagle się otworzy i pochłonie ją w całości.

– Nieźle, Paige – mruknęła do siebie. Uszy aż płonęły jej ze wstydu. – „Zatrzymaj resztę. Pan też!”.

Ta niezręczna wymiana zdań, nieszkodliwa i pewnie będąca już dla klienta odległym wspomnieniem, zdenerwowała ją. Jej stan lękowy, który pojawiał się i znikał, sprawiał, że w myślach wyolbrzymiała ten incydent. Po namyśle wybuchnęła jednak śmiechem.

– O rany – wykrzyknęła, kręcąc głową. – To właśnie uczyniły ze mnie lata studiów podyplomowych. Jestem tak cudownie elokwentna.

Znowu się roześmiała. To była prosta wpadka, którą z pewnością popełniali niezliczeni bariści przed nią, więcej niż jeden raz. Jeśli już, to powinna być dumna, że poprawiła humor klientowi, rozśmieszając go.

Całkowicie pogodzona z całą sprawą, ze szczerym uśmiechem na twarzy, Paige rozejrzała się po lokalu. Mogłaby przysiąc, że przy jednym ze stolików siedziało pięcioro stażystów czekających na powrót Margaret. Teraz naliczyła tylko czworo.

Czyjaś dłoń dotknęła jej ramienia, sprawiając, że dziewczyna podskoczyła.

– Ojej, przepraszam. – zdziwiła się Mallory. – Przestraszyłam cię?

Panna Palmer poprawiła niebieski fartuch i zerknęła na drzwi.

– W porządku, tylko przez chwilę byłam myślami gdzie indziej. Nic się nie stało.

– Wyglądałaś na trochę zamyśloną – zauważyła Mallory. – Jakieś wieści od Margaret?

– Nie. – Paige potrząsnęła głową.

Mallory wydawała się czymś martwić. Bawiła się rąbkiem fartucha i przestępowała z nogi na nogę.

– Wszystko ok? – menedżerka zmarszczyła brwi w nadziei, że pod nieobecność szefowej nie będzie musiała wkrótce stawić czoła kolejnemu kryzysowi.

– Och, Paige – wyszeptała dziewczyna, pochylając się i rozglądając dookoła, jakby chciała się upewnić, że nikogo nie ma w zasięgu słuchu. – Niewiele brakowało, żebym zabrała telefon leżący na blacie. Po prostu tam sobie leżał, a klient patrzył gdzie indziej. Nie wiem dlaczego, skoro od lat niczego nie ukradłam, ogarnęła mnie tak silna chęć, by go po prostu podebrać. Powstrzymałam się, Paige. Przejęłam nad sobą kontrolę i odmówiłam sobie nawet ponownego spojrzenia w tamtą stronę. Tak mi wstyd, że w ogóle o tym pomyślałam.

Palmer skinęła głową. Mallory była wprawną cukierniczką i zdiagnozowaną kleptomanką. Została wpisana do policyjnej kartoteki za kradzież w sklepie i od tego momentu zmagała się ze swoim problemem w gabinetach terapeutów i w kościelnym konfesjonale. Paige wiedziała, że jej koleżanka była poczciwą duszą, zdeterminowaną, by nigdy więcej nie kraść. To, że Margaret ją zatrudniła, pomimo jej przeszłości, pokazało wrażliwą stronę „smoczycy”. Większość ludzi nigdy nie miała okazji tego doświadczyć.

– Nie skupiaj się na myślach, tylko na decyzji, którą podjęłaś, Mal. Miałaś okazję ukraść, ale tego nie zrobiłaś. Brawo! – Menedżerka zamierzała uściskać koleżankę. Nie wiedziała, że doprowadzi to Mallory to przełamania „tamy” i potoku łez.

Zobaczyli to klienci.

Zobaczyli to praktykanci.

Wewnętrzny głos Paige podniósł swój paskudny łeb.

Wyglądamy śmiesznie.

Wyglądamy jak nieudacznice.

Wyglądamy…

Ostre stukanie dobiegło zza pleców Paige, zaskakując obie dziewczyny. Mallory się wzdrygnęła. Przeprosiła i stwierdziła ostatecznie, że jest w rozsypce, po czym pobiegła na zaplecze, gdzie były toalety. Paige musiała sama stanąć oko w oko ze źródłem hałasu, które stukało palcami w blat, gdy się zbliżała.

Jego źródłem był klient, którego dziewczyna nazwała „Panem Breve”. Teraz wstał, upomniał ją, tupnął nogą i powiedział, że czekał prawie całą minutę, żeby złożyć zamówienie.

– Mam spotkanie – mruknął. – „U Howella”.

– Tak jest. – Paige szybko zabrała się do pracy, przygotowując jego zwyczajny, choć skomplikowany napój. Była pewna, że smakował mężczyźnie tym słodziej, im bardziej była zdenerwowana podczas jego przygotowywania.

Nie przestawał pukać w blat, kiedy włączała maszynę.

Wciąż stukał w blat, kiedy przygotowywała mleko.

– Ile to jeszcze zajmie? – domagał się odpowiedzi.

Stukał w blat, a ona go ignorowała.

Nie przestawał, podczas gdy dolewała śmietanki.

Przestał dopiero wtedy, gdy się zbliżyła z kubkiem kawy w dłoni. Powiedział, że nie uważa, by jej usługa była warta napiwku.

Paige Palmer była w stanie rozpoznać dręczyciela na milę. Pan Breve zdecydowanie wyglądał na kogoś takiego. Na jego nieszczęście tego ranka cierpliwość dziewczyny była na wyczerpaniu. Poza tym to ona tu rządziła, przynajmniej do czasu powrotu Margaret z posterunku.

– Jest pan tego pewien? – powiedziała wyzywająco, wciąż trzymając kawę klienta w swojej ręce.

– Co to ma być za pytanie? – prychnął. – Nie zostawię napiwku za mniej niż rewelacyjną obsługę.

Sposób, w jaki patrzył na nią z góry, dodał Paige animuszu. Postanowiła zrobić coś, co, jak była pewna, Margaret zaakceptowałaby w tych okolicznościach. Zdopingowana faktem, że mężczyzna wyraźnie uważał ją za coś podrzędnego, panna Palmer upiła łyk z jego kubka, delektując się kawą i oblizując usta z głośnym cmoknięciem.

– No nie wiem, proszę pana – powiedziała, zgromiwszy go spojrzeniem. – Mnie smakuje rewelacyjnie.

I to nie było kłamstwo. To była słodka satysfakcja.

Podczas gdy Pan Breve, w swoim wysłużonym garniturze i zaczesanych do tyłu włosach, wściekły, odgrażał się, że dopilnuje, żeby właścicielka o tym usłyszała, Paige nie mogła powstrzymać się od myśli, że kawa smakowała wyjątkowo słodko i postanowiła cieszyć się każdym jej łykiem.

2

Margaret Hayward wróciła koło południa i zamknęła kawiarnię. Nie chciała nic powiedzieć zdumionym Paige i Mallory.

– Porozmawiamy o tym przy kawie – rzuciła do Paige, ledwo poruszając ustami.

Lokal zamknięto, stażystom zaś kazano przyjść następnego ranka. Margaret skrzywiła się, kiedy wychodzili. Paige była prawie pewna, że wie dlaczego.

Pięcioro kandydatów było tam już wcześniej, zanim odeszła, ale tylko troje pozostało wystarczająco długo, by dostać wolne na resztę dnia. Menedżerka zastanawiała się, czy powinna ich przeprosić za zmarnowany czas. Margaret z pewnością by tego nie zrobiła.

Mallory zaproponowała, że zacznie sprzątać

– Proszę, ja to zrobię, sprzątanie pomaga mi skupić się na czymś innym.

Paige zaś zabrała się do przygotowywania kawy. Jej małe zwycięstwo nad panem Breve z pewnością będzie musiało być przedyskutowane z Margaret. Wszystko będzie zależało od zmiennego nastroju szefowej. Wydawało się mało prawdopodobne, by pan Breve pojawił się teraz i spełnił swoje groźby, przynajmniej dzisiaj.

Właśnie wtedy, gdy Paige myślała, że jest bezpieczna, że nie ma mowy, żeby teraz tutaj wpadł na chwilę...

On właśnie to zrobił.

W końcu – zawsze to robił.

Rohan Chowdhury przyszedł chwilę przed szefową. Niezmiennie wysoki i atrakcyjny, w kaszmirowym swetrze w kolorze kobaltu. Wyglądał absolutnie czarująco, gdy przepraszał Paige za spóźnienie, ponieważ pochłonęło go czytanie wiadomości.

– Dokonano morderstwa – oznajmił, wyraźnie starając się ukryć podniecenie w głosie.

Jego akcent był brytyjski, ale raczej niepodobny do Margaret. Rohan czasami mówił w przejaskrawiony, kolokwialny sposób. Łatwo było sobie wyobrazić, jak mówi, że chce trochę owsianki przed wyjściem z chłopakami do pubu na mecz rugby.

Zauroczona nim Paige Palmer obiecała sobie, że zapyta, czy mogłaby się przyłączyć, jeśli kiedykolwiek powie coś w tym stylu.

Ilekroć on i Margaret zwracali się do siebie, brzmiało to tak, jakby byli dwiema postaciami z kart historii. Londyńczyk i pani na wiejskich włościach, mająca go z nic.

Kiedy się kłócili, brzmiało to jak walka klas.

– Pewnie już usłyszałeś – powiedziała Margaret, patrząc podejrzliwie na Rohana.

– Nawet gorzej… widziałem – odparł.

Paige obserwowała ich oboje, patrząc to na jednego to na drugiego, jakby oglądała mecz tenisowy. Była zdezorientowana tym co się stało i jaki miała w tym udział jej szefowa. Krążyły pogłoski o morderstwie, a fama głosiła, że zostało to wyemitowane na antenie.

Z kawą w dłoni dziewczyna wbiegła po wąskich schodach na balkon.

Tutejsze kanapy i wyściełane krzesła ustawiono w kształcie litery U, zwróconej w stronę ceglanej tylnej ściany. Znajdowały się na niej regały z dziesiątkami książek. Zimą to przytulne miejsce oferowało nawet puszyste koce, pod które można było zanurkować.

Rohan usiadł na sofie obok Paige, popijając swoją flat white. Dziewczyna ogrzewała dłonie swoim kubkiem z cappuccino. Margaret siedziała na swoim ulubionym fotelu naprzeciwko nich, ale myślami była daleko stąd. W pewnym momencie spojrzała w inną stronę. Jej wzrok padł na odpoczywającego airedale’a Majora.

– Trochę za dużo śpi – zadumała się.

Palmer również zerknęła na Majora. Jego sierść, niegdyś olśniewająca barwami pomarańczy i brązu, teraz prezentowała głównie pasma szarości. Dotyczyło to zwłaszcza futra na jego pysku oraz ogromnego puchu tworzącego brodę i wąsy.

Pies otworzył oczy i odwrócił się, by na nich spojrzeć. Jakby wiedział, że ktoś o nim mówi i nie pochwalał tego. Westchnął gderliwie, odwrócił się i położył głowę na łapach.

Margaret westchnęła równie głęboko jak jej ukochany psiak i potrząsnęła głową.

– Czyń honory – poleciła, popijając mocne macchiato, i kiwnęła głową na Rohana..

– Stało się to około 8.17 – zaczął chłopak, wyraźnie hamując podekscytowanie. Niewiele było rzeczy, które lubił bardziej niż podsumowywanie faktów otaczających tajemnicę. – Kręcili nowy talk-show jakieś dziesięć kilometrów stąd.

– Ile to w milach? – Paige zastanawiała się głośno.

– Nie przejmuj się takimi szczegółami, kochanie – powiedziała szefowa, lekceważąco machając ręką. – I, mój chłopcze, nie baw się w szczegóły. – Posłała mu znaczące spojrzenie.

Rohan westchnął.

- W porządku. Był to pierwszy odcinek nowego talk-show pod tytułem „Espresso o osmej”. Pierwsze dziesięć minut było w porządku, a potem wszedł pierwszy gość. Zaczął się trochę dziwnie zachowywać podczas wywiadu. Był trochę zdenerwowany, trochę czerwony na twarzy. W końcu wstał, przeprosił, a potem się przewrócił… i… eee…

– Zmarł – dokończyła nagle panna Hayward. – Stwierdzono zgon na miejscu.

– To okropne. – Paige zmarszczyła brwi.

– Zdecydowanie potworne – zgodziła się kobieta, kiwając głową. – Nie sądzę, żeby zbyt wielu ludziom zależało na programie na tyle, by go włączyć, ale jestem pewna, że więcej niż jeden łajdak nagrał to wszystko w domu. Transmisja nie została jeszcze przerwana reklamami, a klip z tą przerażającą sceną już został przesłany do sieci. Do dziesiątej miał prawie dwieście pięćdziesiąt tysięcy kliknięć.

– Nikt już nie mówi o kliknięciach – zauważył Rohan.

– I najwyraźniej nikt nie prosi o pozwolenie na wtrącanie się – odparowała Angielka, rzucając ostrzegawcze spojrzenie.

– Rohan wspomniał, że niektórzy ludzie uznali to za morderstwo – przerwała mu panna Palmer, zanim pozostała dwójka zaczęła na nowo kłótnię. – Dlaczego? To znaczy skąd wiedzą tak szybko, że nie cierpiał na jakąś przypadłość lub nie mógł się po prostu pochorować?

– Nawet jeśli takie rzeczy są możliwe – odparła Margaret – są mało prawdopodobne. Z tego, co Michael wspomniał na posterunku, wynika, że mężczyzna zaczął odczuwać objawy złego samopoczucia po wypiciu kawy.

– Kawy… – Paige zamrugała, myśląc na głos. – Założę się, że kawa została kupiona u nas, dlatego jesteś w to zamieszana.

– Zgadza się – potwierdziła właścicielka kawiarni, przewracając oczami, jakby to była najbardziej absurdalna rzecz na świecie. – Zamierzają przetestować zarówno torebkę z kawą, jak i napój mężczyzny, ale oczywiście ludzie zaczną szeptać o morderstwie przy pierwszej lepszej okazji.

– Cóż, w gruncie rzeczy – wtrącił Rohan – jest jeszcze jeden gigantyczny powód, dla którego wszyscy podejrzewają, że mogło dojść do zbrodni.

Zanim Margaret zdążyła przejść do obrony, Paige zapytała go, co miał na myśli.

– Ten konkretny mężczyzna, Lazlo Jonas – Rohan wzruszył ramionami – był pierwszym gościem programu. Wygrał prawie pięć milionów dolarów w zdrapce zaledwie tydzień temu.