Wygrałam milion co teraz? - Ines J. - ebook

Wygrałam milion co teraz? ebook

Ines J.

0,0

Opis

Agnieszka Jezierska podchodzi z małej, ale za to przepięknej wsi położonej pod Warszawą. Jej pasją od zawsze było czytanie książek. W wieku 20 lat zdecydowała się na wyjazd do UK i tu właśnie napisała swoją pierwszą książkę. Wyznaje zasadę, że warto mieć marzenia ponieważ czasem wystarczy jeden krok w nieznane, żeby przeżyć przygodę życia i zmienić je na lepsze.

Czy zastanawiałeś się kiedykolwiek co zrobiłbyś z pieniędzmi wygranymi na loterii? Niech zgadnę. Pomyślałeś o nowym aucie, egzotycznej podróży czy może najpierw zwolniłbyś się z pracy na etacie? Ta książka opowiada o tym jak zmieniło się życie prostej dziewczyny pracującej na imigracji której los odmienił się dzięki wygranej w loterii. Zapraszamy Cię do historii, która mogłaby przydarzyć się każdemu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 291

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Wstęp

To pieniądz rządzi światem. Chyba większość społeczeństwa się ze mną zgodzi. Ja to zrozumiałam, gdy zaczęłam żyć na własny rachunek. Jak ludzie postrzegają cię przez pryzmat pieniędzy, majątku, samochodu, a nawet głupiej torebki. Pieniądze dają niezależność, status społeczny, szacunek, ułatwiają życie.

Każdy chce być bogaty, a przynajmniej chce mieć pewną sumę pieniędzy. Ale jak to właściwie jest być bogatym? Skąd bierze się bogactwo? Ja nie miałam o tym żadnego pojęcia do pewnego dnia, kiedy to sama całkiem przypadkowo stałam się bogata.

Zapraszam do lektury, która zabierze was na drugą stronę portfela.

Rozdział 1. Moja praca

Była piąta rano, za oknem lał deszcz, i to taki, że nie widziałam budynków po drugiej stronie ulicy. Szykowałam się do pracy. Ubrałam się, zeszłam cicho schodach do kuchni. Dziś sobota. Moi współlokatorzy mieli wolne, ale nie ja. Musiałam jechać do hotelu. Wypiłam kawę i zjadłam śniadanie. Na szczęście przestało lać, teraz już tylko padało. Czekałam na przystanku na autobus, który spóźniał się już dobre dziesięć minut. Świetnie! Znów spóźnię się do pracy! – pomyślałam. Ta cholerna Monika pewnie tylko czeka, by znowu udzielić mi nagany.

Autobus przyjechał po dwudziestu minutach. Nie! No teraz to się już na pewno spóźnię. Jeszcze znów zaczęło lać. Zastanawiałam się, czy dziś także będę miała dużo pokoi do sprzątania. Ostatnio zaczynałam mieć dość tej syzyfowej pracy. Chyba czas poszukać czegoś lżejszego, praca sprzątaczki w hotelu nie należy do łatwych. A praca w londyńskim hotelu, w którym za szefową ma się Polkę, która uważa się za nie wiadomo kogo, czasami jest naprawdę nie do wytrzymania. I pomyśleć, że jeszcze trzy tygodnie temu sama pracowała jako pokojówka. Ale awans i podwyżka zmieniają ludzi.

Wysiadłam z autobusu, padało tak mocno, że nie mogłam nawet parasolki utrzymać. Hotel znajdował się jakieś dwieście metrów od przystanku, a ja już czułam, że mam mokre buty. Wchodząc do hotelu, miałam całe przemoknięte buty i nogawki spodni aż do kolan. Spojrzałam na zegarek, była 06.12. Jeszcze nie jest tak źle. Szybko przebrałam się w strój do pracy. I nie był to typowy strój pokojówki pracującej w hotelu na Manhattanie w Nowym Jorku. Tylko czarne spodnie i niebieska polówka.

Boże, obym się tylko nie natknęła na tę cholerną Monikę. Niestety minęłyśmy się w drzwiach w toalecie.

– Co ty tutaj robisz! Znów spóźniłaś się do pracy! Co tym razem?

– Sraczka! Wybaczysz mi?

– Zabieraj się do pracy, dziewczyno, od szóstej rano powinnaś być już na pokojach.

– Dobrze już idę. Spokojnie.

Ale ona dziś spokojna – pomyślałam. Zabrałam listę z pokojami do posprzątania z biura. Miałam dziś tylko pięć pokoi i korytarz. I o co tyle krzyku? Przecież to jest robota na trzy godziny. Zabrałam wózek z przyborami do sprzątania oraz ręcznikiem i pojechałam na szóste piętro. Pierwszy pokój był prawie nieruszony. Zero śmieci, nikt się nawet nie wykąpał. Nawet pilot leżał na swoim miejscu. Zmieniłam jedynie pościel na świeżą i wytarłam kurze. Sprawdziłam w łazience, czy wszystko jest na swoim miejscu. Pokój, na który miałam trzydzieści minut, ogarnęłam w niecałe piętnaście. To znaczy tylko jedno: dzięki temu brudasowi, który się nie umył, skończę dziś wcześniej pracę.

Gotowe! Jeden pokój z listy odhaczony. Kolejny pokój okazał się prawie taki sam. Tylko zlew w łazience był brudny. Ktoś rano jedynie umył zęby. Jeśli tak dalej pójdzie, to skończę jeszcze przed dziewiątą rano.

Nagle usłyszałam dźwięk telefonu spod stosów ręczników. Dostałam wiadomość od kumpelki Anki.

Na którym piętrze jesteś?

Odpisałam:

Na 6, pokój 605.

Nie minęło pięć minut i się u mnie pojawiła.

– Cześć, dużo masz dziś pokoi?

– Hej, co ty! Tylko pięć i korytarz, w tym dwa pokoje już sprzątnięte.

– Bardzo brudne? – dopytywała.

– Nie, pewnie skończę około 10.00. A ty?

– Ja tak samo, jakoś dziś spokojnie, mało gości na szczęście.

– Na szczęście albo i nie na szczęście. – Nie podzielałam jej entuzjazmu. – Mało pokoi równa się mało kasy, sama wiesz.

– Wiem, wiem, ale po wczorajszej imprezie nie mam siły do pracy.

– To co, idziemy na lunch o 10.00? – zaproponowałam. – Opowiesz mi przy okazji o tej imprezie.

– Opowiem, opowiem, ale nic ciekawego się nie działo. Było dość nudno. Dobra, lecę, mam jeszcze cztery pokoje. Widzimy się na kantynie, pa!

– Pa!

Posprzątałam już wszystkie pokoje i korytarz. Wróciłam windą na dół do podziemi hotelu. Odstawiłam wózek na swoje miejsce i weszłam do biura, by oddać kartkę z numerami pokoi, które posprzątałam. Oczywiście w biurze siedziała Monika – szefowa wszechczasów.

– Skończyłaś? – zapytała mnie.

– Tak.

– Dość szybko ci poszło. Ciekawe, czy wszystko jest dokładnie posprzątane?

– Zawsze możesz to sprawdzić. W końcu od tego tu jesteś, prawda? – odparłam.

– Akurat to nie należy do moich obowiązków.

W tym momencie do biura weszła Anka.

– Skończyłam – oznajmiła.

Gdy oddawała kartkę do podpisania, Monika oczywiście zadała jej to samo pytanie – czy nie za szybko i czy dokładnie wykonała swoją pracę. Anka odpowiedziała jej z uśmiechem na twarzy, że czyściej nigdy nie było.

Obie wyszłyśmy z biura.

– Ale ona dziś miła – stwierdziła ironicznie Anka.

– To pewnie pogoda tak na nią wpływa.

– Swoją drogą, mogłaby się trochę ruszyć zza tego biurka, dupa jej urosła od czasu, gdy dostała awans.

– Zwariowałaś! Przecież tobig boss, ona dziś już nic nie musi.

– Big boss? Chyba big ass.

– Ha, ha, ha! Cicho bo jeszcze usłyszy. Lepiej opowiadaj, jak tam bawiłaś się na tej imprezie – zmieniłam temat.

– Wiesz, było fajnie, ale jakoś tak nudno. Brak towarzystwa na moim poziomie. Wszyscy sztywni i z kasą.

– A jak Robert? Wiesz, chodzi mi o to, czy się w końcu rozwiedzie z tą swoją żoną.

– Nie rozmawiałam z nim o tym już od dłuższego czasu. Ostatnio, jak wspomniałam o rozwodzie, to się pokłóciliśmy. Mówił, że to wszystko nie jest takie proste. Ja nie chciałam więcej poruszać tego tematu. Dużo czasu spędzamy ostatnio razem. Planujemy wspólne wakacje. A ja naprawdę nie chcę, by między nami było jakieś nieporozumienie. Cieszę się, że poświęca mi dużo czasu. Może w końcu się rozwiedzie. Nie chcę naciskać.

– Ania, sorry, że o to zapytam, ale tobie naprawdę odpowiada takie rozwiązanie? – Nie mogłam w to uwierzyć. – No wiesz, chodzi mi o to, że spotykasz się z żonatym mężczyzną. Może on nigdy od niej nie odejdzie.

– Aga, a co ma mi nie odpowiadać?! On ma kasę i możliwości, a ja jestem zwykłą sprzątaczką. Gdyby nie on, to nie związałabym końca z końcem. Sama wiesz, jaka jest ta praca, i wiesz, ile za nią płacą. Mi to odpowiada, a później się zobaczy, co z tego będzie.

– To jest twoje życie. Oczywiście nie potępiam cię za to. Boję się jedynie, że on cię skrzywdzi.

– Nie martw się! Będzie dobrze. Chodź na lunch, bo nam dziewczyny wszystko zjedzą.

Po lunchu obie przebrałyśmy się i wróciłyśmy do domu. Zaczęłam się zastanawiać nad tym, co dziś powiedziała mi Anka. Może też powinnam znaleźć sobie sponsora? Miała rację, ta praca nie daje nam zarobić, a jakoś superwykształcone też nie jesteśmy. Ale ja tak nie potrafię! Nie zniosłabym myśli, że facet, do którego coś czuję, sypia z inną kobietą, a właściwie to z własną żoną. Kim ja bym była? Kochanką? Zabawką? Utrzymanką? Kurwą? To nie jest dla mnie! Już wolałam sprzątać te pokoje i znosić wredny charakter Moniki. Ale wakacji Ance i tak zazdrościłam.

Prawie całą niedzielę leżałam w łóżku z książką. A wieczór spędziłam przed telewizorem, oglądając niezły film. Czułam się bardzo osłabiona, chyba dlatego, że wczoraj przemokłam. Miałam nadzieję, że jutro poczuję się lepiej. Miałam na szóstą rano do pracy i oczywiście nie mogłam się spóźnić, bo dostałam już trzy nagany. Postanowiłam, że nastawię budzik godzinę wcześniej i pojadę wcześniejszym autobusem. Bałam się, że przez to moje spóźnianie się, kiedyś wywalą mnie z pracy. Wtedy to naprawdę bym musiała sobie znaleźć sponsora.

Kolejny dzień był powtórką z soboty. Chyba nawet jeszcze bardziej padało. A ja nie za dobrze się czułam. Najchętniej w ogóle bym nie szła do pracy, ale byłam w dość trudnej sytuacji z kasą, więc nie miałam wyjścia.

Znów zmokłam i znów spóźniłam się do pracy mimo nastawionego wcześniej budzika. Na szczęście Monika ani nikt inny tego nie zauważyli. Szybko się uwinęłam ze zmianą ubrań i zabrałam się do pracy. Znów szóste piętro i tym razem aż dziesięć pokoi. Przez cały czas, kiedy byłam w pracy, zastanawiałam się, ile zostało mi pieniędzy na koncie.

Dziś poniedziałek. Pierwszy kwietnia. Właściciel mieszkania przyjedzie po pieniądze. A ja nawet nie wiem, czy mam wystarczająco dużo kasy, by mu dziś zapłacić – pomyślałam.

Skończyłam o 13.00. Po wyjściu z hotelu nie byłam w stanie utrzymać parasolki w ręku. Wiał tak silny wiatr, że musiałam ją złożyć, bo wiatr by ją połamał. Do tego padał taki deszcz, że zmokłam po raz kolejny. Nie, teraz to już na bank się przeziębię. Na przystanku stało tyle ludzi, że nie byłam w stanie wcisnąć się pod dach. Weszłam więc do sklepu spożywczego, chciałam przeczekać tam czas oczekiwania na autobus.

Pan, który robił zakupy przy kasie, poprosił o kartę zdrapkę. Uśmiechał się i mówił, że jak wygra, to pojedzie gdzieś, gdzie nie pada deszcz. Pani stojąca tuż za nim też kupiła kartę zdrapkę. Pomyślałam sobie, że może i ja też spróbuję. Wyciągnęłam jednego funta z kieszeni, który był jedynym napiwkiem znalezionym dziś w hotelu, i kupiłam zdrapkę.

W tym samym momencie zauważyłam, że mój autobus jest już na przystanku. Szybko schowałam zdrapkę do portfela i pobiegłam na przystanek. W autobusie był taki ścisk, że nie mogłam oddychać. Czułam jedynie, jak mam mokro w butach, zaczęło mi być naprawdę zimno.

Po powrocie do domu od razu wzięłam gorącą kąpiel. Przebrałam się w dres i owinęłam się w koc. Wzięłam wszystkie leki na przeziębienie, jakie miałam. Boże, obym tylko się nie rozchorowała, muszę chodzić do pracy. Muszę zarabiać kasę, bo nawet nie będzie mnie stać na pokój w Londynie.

Przyszedł właściciel mieszkania. zapłaciłam mu sto dziesięć funtów za pokój. Zostało mi pięćdziesiąt funtów do piątku. Spoko, dam radę. Bywały jeszcze gorsze czasy.

Gdy obudziłam się rano, nie byłam w stanie podnieść głowy z poduszki. Byłam tak słaba i obolała, że nawet nie mogłam wstać do łazienki. Nie ma mowy, dziś nie dam rady iść do pracy. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do hotelu. Zgłosiłam, że jestem chora i nie przyjdę dzisiaj do pracy. Na całe szczęście nie odebrała go Monika, tylko Kate. Odłożyłam telefon i od razu zasnęłam.

Obudziłam się po 10.00. Miałam na telefonie SMS–a od Anki z pytaniem, gdzie jestem. Odpisałam jej, że rozłożyło mnie na całego. Odpisała jedynie, że wpadnie do mnie dziś wieczorem.

Cały dzień spędziłam w łóżku. Ledwo zebrałam się, żeby zrobić sobie śniadanie i herbatę. Nie miałam już nic na przeziębienie, więc napisałam do Anki, aby kupiła mi coś w aptece napotkanej po drodze. Dotarła do mojego mieszkania niedługo później.

– Hej, jak się czujesz? Bo wyglądasz strasznie, jadłaś coś dziś w ogóle? – zapytała z troską.

– Jadłam śniadanie, nie mam za bardzo apetytu.

– Przywiozłam ci lekarstwa, miałam też coś w domu. Kupiłam je w Polsce ostatnim razem, gdy byłam na urlopie. Ale najpierw musisz coś zjeść, bo nie możesz tego brać na pusty żołądek. Masz coś w lodówce?

– Nic, chyba nic.

– Dobra, to ja skoczę po coś ciepłego na wynos, a ty wracaj do łóżka. Ja zaraz wracam.

– Dzięki!

Właśnie w tym momencie dziękowałam Bogu, że mam taką koleżankę. Brakowało mi kogoś, kto w razie mojej niedyspozycji mógłby się mną zaopiekować. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś był dla mnie tak dobry.

Ania była moją najlepszą przyjaciółką. I jedyną, tak właściwie. Poznałyśmy się jakieś trzy lata temu. Obie zaczęłyśmy pracę w hotelu w tym samym czasie. Anka to całkowite przeciwieństwo mnie. To szalona dziewczyna, zawsze uśmiechnięta, zwariowana. Choć nieszczęśliwie zakochana w żonatym mężczyźnie.

Poznała go na portalu internetowym dla bogatych panów, gdzie mogą poznać młodą kobietę do towarzystwa. To miała być tylko zabawa, ale Anka się zakochała. Nie przyznaje się do tego, ale ja to wiem, czuję, że tak jest. Miało być kilka randek, a przerodziło się to w bycie kochanką na pełen etat. Chyba oboje nie są świadomi tego, co się tak naprawdę dzieje. Już dawno stracili nad tym kontrolę. Boję się o nią, nie chciałabym, żeby cierpiała. Bycie tą drugą nie należy do najprzyjemniejszych. Domyślałam się, że nie jest jej łatwo, ale Anka nigdy nie chciała o tym rozmawiać. A ja nie chciałam naciskać na temat tej rozmowy.

– Wróciłam! – zawołała, wpadając do mojego mieszkania. – Mam żarło! Siadaj i zajadaj, ja zrobię herbaty. Strasznie jest dziś na dworze.

– Dzięki.

Wyciągnęłam kebaba i zaczęłam go jeść. Nawet nie czułam jego smaku ani zapachu.

– Jak dziś było w hotelu? – zagaiłam.

– Bardzo mało pracy, wróciłam już o 11.00 do domu. Chyba pogoda nie sprzyja podróżowaniu do Anglii. Więc i hotele są puste.

– Czy Monika czepiała się o coś dzisiaj?

– Nie, za to chodziła cały dzień uśmiechnięta. Chyba manager ją ostro wyruchał, gdzieś w kantorku na ręczniki.

– Może znów dostanie awans w pracy? – zastanawiałam się.

– Ha, ha! Tak, tylko musiałaby tym razem dać dupy komu innemu.

– A jak tam z Robertem? Gdzie jedziecie na te wakacje? – zmieniłam temat.

– Planowaliśmy pojechać do Rzymu, ale Robert mówił coś o Sardynii. Chce poleżeć na plaży.

– Wow, super! A jedziecie sami czy z kimś jeszcze?

– Robert wspominał coś o kilku znajomych, mówił, że przy okazji załatwi jakieś swoje interesy.

– A co on powie swoje żonie?

– Jak to co? To co zawsze. „Kochanie jadę tam do pracy, a nie na wakacje”.

– Ach, ach! I ona w to wierzy?

– Wierzy, a co ma nie wierzyć. Wydaje jego kasę na lewo i prawo, chyba ktoś musi ją zarobić.

– Anka, tobie naprawdę odpowiada taki układ? – Nie mieściło mi się to w głowie.

– Odpowiada. Tak jest dobrze. Uwierz mi, nie chciałabym być jego żoną. Pomyśl: on ma żonę i ją zdradza, mnie też by zdradzał. Wolę być tą drugą, bez zobowiązań. Dzięki niemu mam kasę i mam gdzie mieszkać. Kupuje mi to, co zechcę. Zabiera na wakacje. A ja nie muszę mu prać, sprzątać i gotować.

– Hmm… Właściwie to masz trochę racji. Naprawdę niezły układ… – Zaczynałam ją rozumieć.

– A co będzie dalej, to się zobaczy, nie myślę na razie o tym – ucięła. – Dobra, Aga, bierz te leki i do łóżka, ja spadam. Robert ma dziś przyjechać na noc, więc muszę się jeszcze ogarnąć. Trzymaj się, dziewczyno, zdrowiej. Jesteśmy w kontakcie, pa.

– Dzięki, jesteś kochana! W kontakcie, pa.

Kilka kolejnych dni spędziłam w domu. Pogoda była bez zmian. Pod koniec tygodnia poczułam się lepiej i chciałam wrócić do pracy. Zadzwoniłam więc do hotelu, by poinformować ich, że już ze mną w miarę dobrze i od poniedziałku wracam do pracy. Odebrała na szczęście Kate. Powiedziała, że w poniedziałek będzie chciała, ze mną porozmawiać po pracy. Zdziwiłam się. Ale oczywiście powiedziałam, że tak, rozumiem, nie ma problemu.

W weekend widziałam się na mieście z Anką. Szalała na zakupach, powoli przygotowywała się do wakacji z Robertem. Cała promieniała. Poszłyśmy na kawę do kawiarni. Chciałam ją zapytać, jak atmosfera w pracy i czy coś się zmieniło przez ostatni tydzień.

– Aga, nie wiem, co jest grane, ale zostały zwolnione dwie dziewczyny. Podejrzewam, że to przez to, że jest tak mało pracy.

– Anka, kurwa, zwolnią i mnie! – przestraszyłam się. – Rozmawiałam z Kate przez telefon. Powiedziała, że chce ze mną porozmawiać w poniedziałek po pracy. Na pewno chcą mnie zwolnić.

– Nie chcę nic mówić, ale źle to wygląda.

– Boże, co ja zrobię!? Będę musiała szukać nowej pracy.

– Nie martw się, pomogę ci – zapewniła mnie. – Coś wymyślimy, przeprowadzisz się do mnie, będzie dobrze. Spokojnie, poza tym jeszcze nic nie wiadomo, może to nie o to chodzi.

– Tak, jasne, pewnie szykują mi awans.

– Dziewczyno, nie panikuj! Dowiesz się wszystkiego w poniedziałek. Nie martw się na zapas – uspokajała mnie.

– Dobra, może masz rację. Powiedz lepiej, kiedy jedziecie na te wakacje? I gdzie?

– W środę, w poniedziałek pracuję ostatni dzień przed urlopem. Całe dziesięć dni na Sardynii! Nie mogę się doczekać. Nie możemy się już doczekać, tak właściwie.

– Ale super, zazdroszczę ci.

– Swoją drogą, też byś mogła z nami pojechać. Robert ma naprawdę dużo znajomych, może poznałabyś kogoś. Zastanów się, to jest naprawdę dobry pomysł. Tak właściwie, jak długo jesteś sama?

– Trzy lata miną właśnie w maju. Szybko zleciało.

– No właśnie! I to jest najlepszy moment, by teraz to zmienić. Dziewczyno, pomyśl! Ty, ja, plaża, bogaci faceci, dużo alkoholu, muzyka, imprezy do rana. Będzie bosko!

– Nie wiem, Ania. – Nie byłam przekonana do tego pomysłu. – Nie mam kasy na taki wyjazd, ani odpowiedniej garderoby. Nie wiem, co z pracą. Mogę zaraz jej nie mieć.

– Kochana, dobrze, to ty się zastanów, przemyśl moją propozycję. Ja muszę uciekać do domu. Widzimy się w poniedziałek w pracy. Trzymaj się. Pa!

– Pa, w kontakcie.

Wakacje na Sardynii były dla mnie czymś kompletnie nieosiągalnym. Nie miałam ani kasy, ani wyobraźni na takie wakacje. Po powrocie do domu długo myślałam o tym, co powiedziała mi Anka. Włączyłam laptopa i weszłam na YouTube, by zobaczyć, jak wygląda ta wyspa. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, że jest tam tak pięknie. Nie mogłam oderwać oczu od ekranu. Piękne, bezchmurne niebo. Lazurowa woda i biała plaża. Coś niezwykłego. Nigdy nie byłam na takich wakacjach. I nigdy nie byłam w tak pięknym miejscu. Ale głos rozsądku mówił mi, że nie mogę tam jechać, jeszcze nie teraz.

Odłożyłam komputer i sprawdziłam swoje konto w banku. Tak, teraz już wiem na pewno, że to nie jest dobry moment na myślenie o wakacjach – pomyślałam. Obym przetrwała kolejny miesiąc. Czuję, że będą to bardzo ciężkie cztery tygodnie. Najcięższe, odkąd zaczęłam pracować w tym hotelu.

Zakręciły mi się łzy w oczach. Pomyślałam o wszystkich tych eleganckich i bogatych kobietach, które widziałam w hotelu. Tym, w którym szorowałam kible. Za każdym razem, kiedy sprzątałam takim ludziom pokój, czułam, że oni są z zupełnie innego świata. Ich jedna para butów kosztowała pewnie tyle, co moje całe miesięczne wynagrodzenie. Ich walizki tyle, co moje wynagrodzenie za sześć miesięcy pracy.

Zrobiło mi się naprawdę przykro, czułam się jak nikt. Byłam tylko zwykłą sprzątaczką. Moja samoocena spadła do granic możliwości. Polka w Anglii, która próbowała zarobić pieniądze, by móc choć odrobinę żyć normalnie. Ale najwidoczniej tak już jest na tym świecie. Jedni pieniądze mają, a drudzy nie. Jedni szorują kible w hotelach, a inni w tych hotelach dobrze się bawią. Nigdy wcześniej nie czułam się tak źle sama ze sobą jak dziś.

Rozdział 2. Wakacje

Nadszedł poniedziałek. Nie byłam w stanie myśleć o niczym innym, jak tylko o dzisiejszej rozmowie w pracy. Zaczęłam się już naprawdę denerwować. Miałam złe przeczucia. Czułam, że ta rozmowa będzie dotyczyć mojego zwolnienia. Jadąc do pracy autobusem, byłam już prawie pewna, że to właśnie o to chodzi. Czułam całą sobą, że to jest właśnie to. Gdy stałam przed hotelem wiedziałam, że to mój ostatni dzień pracy. Nie wiem skąd i nie wiem dlaczego, po prostu to wiedziałam.

Kobieca intuicja nigdy mnie nie zawodziła i tym razem wiedziałam, że też mnie nie zawodzi. Pomyślałam tylko: „Skoro mają mnie dziś zwolnić, to może będzie lepiej, jak stanie się to od razu”. Nie chciałam pracować w stresie przez cały dzień i czekać na wyrok. Postanowiłam, że pójdę od razu do biura i porozmawiam z Kate.

Weszłam do hotelu, w korytarzu minęłam dwie recepcjonistki – elegancko ubrane, uczesane, w perfekcyjnych makijażach. Nawet nie odpowiedziały mi na moje „cześć”. Wtedy pomyślałam sobie, że również one miały mnie za zwykłą sprzątaczkę. Pracowałyśmy tyle czasu razem i znałyśmy się z widzenia. Najwidoczniej one nie wiedziały, co to znaczy kultura osobista. Były tylko miłe i uśmiechnięte dla gości hotelowych.

Gdy dotarłam do biura, nie zastałam w nim Kate, tylko Monikę. Powiedziała, że Kate będzie po południu. Nie chciałam jej pytać, czy wie, o czym Kate chce ze mną porozmawiać, bo z pewnością odpowiedziałaby w swoim wrednym stylu. A ja i tak byłam wystarczająco zestresowana. Przebrałam się więc w strój roboczy i wzięłam się do pracy.

Żadnym sposobem nie mogłam skupić się na czynnościach, które wykonywałam. Im bliżej do końca mojego dnia pracy, tym bardziej nie mogłam zapanować nad nerwami. Momentami chciało mi się płakać, gdy zaczynałam myśleć, co będzie dalej. Znowu będę musiała poszukać nowej pracy. Nie wiem, jak szybko ją znajdę. Nie wiem, jak daleko od domu.

Miałam tysiące myśli na minutę. Gdy skończyłam sprzątać kolejny pokój, usiadłam na moment na brzegu wanny w łazience. Spojrzałam w lustro przed sobą. Zobaczyłam w swoim odbiciu duże, przerażone oczy. Powiedziałam do siebie: „Tylko trzymaj się, dziewczyno”. Wzięłam kilka głębokich oddechów i powoli wypuściłam je z płuc. To mi pomogło uspokoić moje szybko bijące ze stresu serce. Ochłonęłam. Spojrzałam na listę z pokojami – został tylko jeden, ostatni. Otworzyłam kolejne drzwi i zaczęłam wnosić sprzęt do sprzątania.

Rozejrzałam się po pokoju z jeszcze większą świadomością, że to mój ostatni dzień w tej pracy. Miałam wrażenie, że wszystko, każdy mebel, na który spojrzałam, każdy sprzęt wzięty do ręki, każdy etap sprzątania mówi mi, że to mój ostatni dzień.W momencie, gdy kończyłam sprzątać ostatni pokój, usłyszałam, jak do drzwi zapukała Anka.

– Cześć, Aga!

– Hej.

– To twój ostatni pokój?

– Tak, to mój ostatni pokój dziś i na zawsze. Kończę go i czekam na wyrok.

– Co ty mówisz?! Dziewczyno, jeszcze nic nie wiadomo, a ty już siejesz panikę.

– Ania, ja to wiem. Ja to po prostu czuję.

– Aga, pamiętaj, cokolwiek się stanie, ja ci pomogę. Pamiętaj o tym, co mówiłam ci ostatnio.

– Dzięki. Czuję, że będę musiała skorzystać z twojej pomocy.

– Dobra, nie denerwuj się już, pomogę ci posprzątać ostatni pokój, a później pójdziemy razem do Kate. Zaczekam na ciebie i pojedziemy razem do domu. Co wolisz: pokój czy łazienkę?

– Pokój.

– Dobra, zabieramy się do roboty.

Po skończonej pracy ani ja, ani Anka nie rozmawiałyśmy. Milcząc, pojechałyśmy windą do podziemi hotelu, gdzie znajdowało się biuro Kate. Anka odstawiła mój wózek z przyborami do sprzątania, a ja poszłam prosto do Kate. Była już w pracy, siedziała za biurkiem, stukając palcami w klawiaturę komputera.

– Cześć, Kate. Chciałaś ze mną porozmawiać, więc jestem.

– Cześć, Aga. Siadaj, proszę, i daj mi chwilkę, muszę wykonać jeden telefon.

Usiadłam na krześle naprzeciwko jej biurka. W tym momencie do środka weszła Monika. Usiadła obok Kate, gdy ta prowadziła rozmowę przez telefon. Spojrzała na mnie z ogromną satysfakcją. Czuła, że jestem zdenerwowana i chyba to ją napawało dumą, karmiła moim strachem swoje babskie ego.

Wiedziałam, że jestem pod ścianą. Pomyślałam tylko, że cokolwiek teraz usłyszę, a usłyszę złą wiadomość, to przyjmę to z godnością, by tej suce nie dać satysfakcji. Monika była ogromnym bodźcem do tego, by się nie rozkleić. Świadomość, że na korytarzu czeka na mnie Anka i mnie wspiera, też dawała mi siłę, by się z tym trudnym momentem zmierzyć. Kate odłożyła telefon. Popatrzyła na mnie bardzo ozięble, bez żadnych oznak ludzkich emocji.

– Agnieszka, chciałam z tobą porozmawiać, ponieważ mam dla ciebie wiadomość. Podsumowałyśmy z zarządem twój ostatni rok pracy. Masz około piętnaście spóźnień do pracy. Pracownicy skarżyli się na twoje złe zachowanie. Ostatni tydzień byłaś chora, ale nie dostarczyłaś zwolnienia lekarskiego. Po konsultacji stwierdziliśmy, że jesteśmy zmuszeni cię zwolnić. Jest nam przykro, ale nie mamy wyboru.

Właśnie w tym momencie wpadł mi do głowy pomysł. Nie było czasu na przemyślenia, czy jest dobry, czy zły. Pomyślałam: „Kłam, dziewczyno, kłam! Odwróć tę sytuację. Nie ty jesteś zwolniona, tylko sama się zwalniasz!”. Uśmiechnęłam się do swoich myśli.

– A mi nie jest przykro. Właściwie to dobrze się składa, Kate, bo ja też chciałam z tobą porozmawiać. Chciałam się zwolnić już tydzień temu, ale biłam się z myślami, czy dobrze robię. Miałam wątpliwości, czy może nie podejmuję zbyt pochopnej decyzji. Miałam sentyment do tego miejsca i do ciebie, Kate, ale – jak widać – niepotrzebnie. Cieszę się, że to koniec naszej współpracy. Nareszcie zacznę nowy rozdział. W końcu będę mogła się rozwijać. Nie ukrywam, że ta praca zaczęła mnie nudzić. Stać mnie na wiele więcej niż tylko dokładne wyszorowanie kibla.

I to był strzał w dziesiątkę! Popatrzyłam na twarz Moniki, jej mina była bezcenna, gdy ze spokojem przyjęłam informację o zwolnieniu, a później opowiedziałam, co o tym wszystkim myślę. Monika nie powiedziała ani jednego słowa, nie była w stanie się odpowietrzyć.

Kate spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale nie dawała po sobie poznać, że moja wypowiedź w jakikolwiek sposób ją zaskoczyła. Powiedziała jedynie, że się cieszy. Choć po twarzy było widać wyraźne zaskoczenie. Podziękowałam raz jeszcze za współpracę, wstałam, podałam Kate rękę i wyszłam z biura z podniesioną głową.

Spojrzałam na Ankę w korytarzu, trzymała w ręku nasze torebki i ubrania na zmianę. Od razu poszłyśmy do toalety się przebrać. Anka nie powiedziała w tym czasie ani słowa, ja też nie. Wyszłyśmy z hotelu i wtedy się rozpłakałam. Moje emocje sięgnęły zenitu. Anka złapała mnie za rękę i odciągnęła jak najdalej od hotelu, by nikt z pracowników nie widział, że płaczę. Na przystanku nie mogłam się uspokoić. Płakałam tak, że nie mogłam wydusić z siebie słowa. Moja jedyna przyjaciółka przytuliła mnie tylko, nie mówiąc nic.

Przyjechał nasz autobus, ale my do niego nie wsiadłyśmy. Musiałam się najpierw wypłakać i uspokoić. Zajęło mi to jakieś piętnaście minut, nim doszłam do siebie. Opowiedziałam Ani całą historię rozmowy w biurze. O tym, jak Monika siedziała zadowolona za biurkiem i patrzyła mnie z ogromną satysfakcją. Jak skłamałam, że mam nową pracę, i że miałam zamiar już wcześniej odejść.

– Musiałam tak powiedzieć, musiałam skłamać, aby tej suce nie dawać satysfakcji – tłumaczyłam się.

– Dobrze zrobiłaś, dziewczyno! Niczym się już nie przejmuj. Jedziemy do ciebie, pakujesz swoje wszystkie rzeczy i przeprowadzasz się do mnie! – zarządziła moja przyjaciółka. – I jedziesz ze mną na wakacje!

– Anka, o czy ty mówisz?! Ja muszę szukać nowej pracy, z czego będę żyć teraz? Nie mogę siedzieć ci na głowie nie wiadomo ile czasu. Muszę się ogarnąć jak najszybciej.

– Aga, proszę cię, choć raz mnie posłuchaj. Nie musisz się martwić o nową pracę. Znajdziemy ci coś po wakacjach. Nie martw się teraz niczym. Przeprowadzisz się do mnie dzisiaj, dzięki temu nie będziesz musiała płacić za pokój w kolejnym tygodniu. Wszystko będzie dobrze, tylko mi zaufaj. – Ania nie poddawała się.

– Dobrze, zdaję się całkowicie na ciebie. Ja nie mam siły nawet myśleć o jutrzejszym dniu.

Pojechałyśmy do mnie spakować wszystkie rzeczy. Nie było tego dużo. Dwie duże walizki i dwa małe kartony. Anka zadzwoniła do swojego kumpla, by przyjechał samochodem i zabrał nas z moimi rzeczami do jej mieszkania. Ja w tym czasie wysłałam wiadomość do właściciela mieszkania, że się wyprowadzam i zostawiam klucze u jednego z lokatorów. Odpisał jedynie: OK.

Dojechaliśmy pod blok Ani. Wysiadłam z auta, rozejrzałam się po ulicy, na której mieszkała. Było bardzo czysto i zielono. Zastanawiałam się, ile musi płacić za pokój w tak dobrej dzielnicy. Wydawało mi się, że mieszkanie z nią w jednym pokoju będzie jej na rękę, bo będziemy płacić po połowie. Wyciągnęłyśmy moje rzeczy z auta i wniosłyśmy je do mieszkania. Po otwarciu drzwi totalnie mnie zatkało. Było to dwupokojowe, pięknie urządzone mieszkanie z balkonem, dużą łazienką, sypialnią i salonem. W pełni wyposażona kuchnia była tylko dla Anki. Mieszkała tam sama.

– Jakim cudem stać cię na takie mieszkanie, dziewczyno?! – zapytałam zszokowana.

– To nie mnie jest stać na takie mieszkanie, tylko Roberta. To jest jego mieszkanie. Mieszkam tu od dwóch miesięcy. Wcześniej je wynajmował, ale skończyła się umowa, więc teraz mieszkam tu ja.

– Płacisz mu za wynajem?

– Tak, ale jedynie w naturze – odparła z rozbrajającą szczerością. – Ja płacę jedynie rachunki. Więc możesz tu ze mną zostać, jak długo tylko chcesz. Mi będzie raźniej. A ty jeden problem masz już z głowy.

– Myślisz, że Robert nie będzie miał nic przeciwko? W końcu to jego mieszkanie. Nie wiem, czy to dobry pomysł. Wiesz, nie chcę stawiać cię w niezręcznej sytuacji. Będzie cię na pewno często odwiedzał, a ja nie chcę wam przeszkadzać.

– Daj spokój, Robert nie będzie miał nic przeciwko. A o nasze spotkania się nie martw, będziemy bardzo cichutko. Ha, ha!

– Wariatka – skwitowałam. – Aniu, dziękuję, że mi pomagasz. Nawet nie masz pojęcia, jak dużo to dla mnie znaczy.

– Nie masz za co dziękować. A teraz przebieraj się, idziemy na obiad i zakupy, bo w środę lecimy na wakacje. Musisz kupić sobie bikini i kilka potrzebnych rzeczy na wyjazd.

– Kobieto! O czym ty mówisz! Jakie wakacje? Ja muszę szukać pracy, a nie opalać goły tyłek na plaży.

– Przez dziesięć dni pracy nie znajdziesz. Za to może to być najlepsze dziesięć dni w twoim życiu – przekonywała mnie Ania. – I proszę cię, już nie dyskutuj ze mną. Pamiętaj, co mi powiedziałaś: że zdajesz się na mnie. Więc proszę cię, chodźmy już, bo umieram z głodu.

– Dobrze, nie będę się już więcej z tobą sprzeczać.

Pojechałyśmy do ogromnego sklepu. Było to Westfield, jedno z największych centrów handlowych, jakie kiedykolwiek w życiu widziałam. Anka odwiedzała je przynajmniej raz w miesiącu, więc znała prawie każdy sklep bardzo dobrze. Najpierw poszłyśmy do strefy restauracyjnej, by coś zjeść. W międzyczasie Anka zadzwoniła do Roberta, by powiedzieć mu, że jadę z nimi na wakacje. Robert nie miał nic przeciwko. Oznajmił, że im więcej pięknych dziewczyn, tym lepiej. Na ostatnią chwilę dokonał zmiany w rezerwacji. Zabukował dla mnie osobny pokój w hotelu.

Po wspólnie zjedzonym obiedzie ruszyłyśmy do sklepów. Ania pomogła mi znaleźć odpowiednie ubrania na taki wyjazd. Jeździła już z Robertem na tego typu wakacje i dobrze wiedziała, co się nosi. Wróciłyśmy do domu obkupione i zadowolone. W domu zaczęło się przymierzanie i pakowanie. Kupiłam sześć sukienek, trzy bikini, cztery pary sandałów, trzy pary spodenek i pięć topów. A to i tak nie było zbyt dużo. Anka powiedziała, że będę śmiało mogła pożyczyć od niej, co tylko zechcę. Dobrze, że nosimy ten sam rozmiar.

Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo. Najpierw zwolnili mnie z pracy, a dwie godziny później byłam już na zakupach i myślałam o wakacjach. Nie chciałam się teraz zamartwiać brakiem pracy i resztką pieniędzy na koncie. Anka mnie zapewniała, że nie muszę się teraz o nic martwić. Więc przestałam się tym przejmować. Jedyne, o czym teraz myślałam to: czy to, co widziałam na filmikach na YouTube, naprawdę zobaczę na własne oczy?

Wieczorem po kąpieli i kolacji usiadłyśmy z lampką białego wina na kanapie.

– Ania, czy mogę cię o coś zapytać? – zaczęłam niepewnie.

– Jasne, pytaj, o co chcesz, śmiało.

– Bo ja czegoś nie rozumiem. Robert pozwolił ci tu mieszkać, nie płacąc czynszu. Daje ci kasę na zakupy. Więc po co ty chodzisz do tej pracy? Po co w ogóle pracujesz w tym cholernym hotelu? Nie rozumiem tego.

– Widzisz, bo to jest tak między nami: Robert jest bogaty, może mieć tak naprawdę każdą pannę. Ale ja nie chcę być od niego zależna. Dziś mieszkam w jego mieszkaniu i mam na sobie drogie gacie kupione za jego kasę. Ale wiem, że kiedyś to wszystko się skończy. Albo ja, albo Robert powiemy dość. I co wtedy? Zostanę bez pracy, bez kasy i bez mieszkania? Nie mogę sobie na to pozwolić – wytłumaczyła mi. – Prawie całą wypłatę z hotelu odkładam na konto oszczędnościowe. A z tego, co dostaję od niego, przeznaczam na codzienne wydatki. Nawet czasami z jego pieniędzy potrafię odłożyć, uwierz mi – kontynuowała. – Aga, mam dwadzieścia dziewięć lat, nie mogę sobie pozwolić na to, by facet zostawił mnie na lodzie. A jeśli zostawi, to przynajmniej będę miała kasę. To zawsze coś. A do pracy to ja nawet lubię chodzić. Zawsze to jakaś rozrywka. Z Robertem spotykamy się czasami trzy razy w tygodniu, a czasami nie widzę go przez trzy tygodnie. Powiedz mi, co tu robić samej przez trzy tygodnie w domu. Chybabym zwariowała. A tak, dzięki temu, że chodzę do pracy, poznałam świetną kumpelę.

– Też się cieszę, że cię poznałam – uśmiechnęłam się. Wiesz, że oprócz ciebie nie mam nikogo, na kim mogłabym polegać. Gdyby nie ty, to nie wiem, co bym dziś zrobiła.

– I vice versa! Nie martw się, będzie dobrze.

Anka włączyła muzykę i zaczęła tańczyć, śpiewać z kieliszkiem wina w ręku. Dała mi znać, abym dołączyła do niej. Wstałam i razem z nią zaczęłam śpiewać i tańczyć. Uśmiechałyśmy się do siebie i wygłupiałyśmy przy tym. Już dawno tak dobrze się nie bawiłam jak dziś. Dopiłyśmy butelkę wina i obie zasnęłyśmy w błyskawicznym tempie.

Następnego dnia rano obudziłam się z ogromnym bólem głowy. Ania już była na nogach i pichciła coś w kuchni. Wstałam i poszłam do niej, by zapytać, czy ma coś na ból głowy. Gdy mnie zobaczyła, zaczęła się głośno śmiać.

– Kochana, musisz częściej pić winko, to główka nie będzie cię tak boleć. Ha, ha.

– Boże, chyba zaraz umrę. Wypiłam wczoraj tylko trzy lampki, a dziś łeb mi zaraz pęknie na pół. Masz coś na ból głowy?

– Nie na ból głowy, tylko na kaca giganta. No pewnie, że mam. Jedna czy dwie tabletki?

– Pięć!

– Nie wygłupiaj się, dziewczyno, masz tu dwie tabletki. Odpocznij chwilkę i jemy śniadanie. Zrobiłam naleśniki z nutellą i owocami – powiedziała Ania, wskazując ręką na pięknie zastawiony stół. – Po jedzeniu pójdziemy na spacer, a wieczorem przyjedzie Robert. Zostanie na noc, bo jutro wcześnie rano jedziemy na lotnisko. Nie mogę się już doczekać!

– Ania, jesteś pewna, że nie będę wam przeszkadzać? – Nadal miałam sporo wątpliwości co do tego wyjazdu.

– Daj już spokój. Robert wie, że będziesz teraz mieszkać ze mną. Wierz mi, on nie ma nic przeciwko. Zresztą poznasz go dzisiaj i sama zobaczysz.

– Nie wiem, jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę.

– Cicho już! Jedz naleśniki.

Po śniadaniu wybrałyśmy się na spacer. Pojechałyśmy jeszcze do kilku sklepów, by dokupić jakieś drobiazgi. Teraz to już na pewno mamy wszystko. Ja kupiłam średnią walizkę, torebkę plażową i dwie pary okularów przeciwsłonecznych. Anka – kolejną parę butów i dwie sukienki na wieczór.

Potem poszłyśmy na obiad do włoskiej restauracji. Po powrocie do domu przepakowałam swoje rzeczy do nowej walizki. Miałam nadzieję, że wszystko spakowałam i nie będę musiała niczego szukać na Sardynii.

Teraz myślałam o spotkaniu z Robertem. Trochę się obawiałam, czy się dogadamy. Jechałam przecież na te wakacje na jego koszt. Pomimo, że się nie znamy. Nie chciałam, żeby pomyślał, że chcę się zabawić za jego kasę.

– Aniu, o której przyjedzie Robert? – zapytałam przyjaciółkę.

– Mówił, że około 18.00 – odparła. – A dlaczego pytasz?

– Pomyślałam, że mogłabym zrobić dla nas wszystkich kolację. Co ty na to?

– Nie musisz, Robert coś przywiezie do zjedzenia.

– Ale ty masz dobrze z tym Robertem! Zaczynam ci zazdrościć.

– Daj spokój, gdybyś tylko chciała, też byś znalazła sobie takiego sponsora.

– Eee… To nie na moją wyobraźnię.

– To znajdź sobie po prostu faceta – zasugerowała Anka. – Mówiłam ci już, Robert ma naprawdę dużo znajomych. Mógłby cię z kimś zapoznać. Sama zobaczysz na Sardynii. Pewnie kogoś tam poznasz. Spodziewam się, że będzie nas tam sporo. Chodź, napijemy się wina, Robert zaraz będzie, to wszystkiego się dowiemy.

– Ja dziś tylko jedną lampkę, nie chcę wstać jutro z bólem głowy.

– Nie pierdol, tylko pij! Musisz się wprawić przed wakacjami, tam nie będziesz pić herbaty, tylko wino i drinki. Chyba nie będziesz się patrzeć, jak wszyscy piją alkohol!

– Chyba nie mam wyjścia – odpowiedziałam zrezygnowana.

– Nie, nie masz!

Ance włączył się dobry humor. Znowu zaczęła tańczyć z kieliszkiem wina w ręku, więc rzuciłam w nią poduszką, która leżała na kanapie. Anka się odwróciła, upiła łyk wina i odstawiła kieliszek. Złapała za poduszkę leżącą na podłodze i zaczęła mnie nią okładać. Ja złapałam za następną i zaczęłyśmy się nawzajem rzucać, śmiejąc się. W międzyczasie podgłośniłam muzykę. Anka zaczęła skakać po mnie na kanapie i obie spadłyśmy na podłogę. Śmiałyśmy się do rozpuku. Zaczęła mnie tak łaskotać, że nie mogłam już wytrzymać ze śmiechu. W końcu obie spróbowałyśmy się podnieść z podłogi, ale śmiech nas sparaliżował.

– Cześć, dziewczyny!

Zamarłam. Leżałam na podłodze i nie mogłam przez chwilę się ruszyć. Czy ja się przesłyszałam?

– Cześć! – odpowiedziała Anka.

– Pukaliśmy, ale chyba nie słyszałyście, bo zabawiałyście się ze sobą. Więc otworzyłem drzwi własnymi kluczami. Nie chcieliśmy wam przeszkadzać – wyjaśnił nieznajomy.

– Aga, poznajcie się. To jest Robert i Natan. Natan jest przyrodnim bratem Roberta – przedstawiła nas sobie Ania.

– Cześć, miło mi was poznać.

– Miło mi, Robert.

– Miło mi, Natan.

– Przywieźliśmy pizzę. Nie wiedziałem, co będziecie jadły, więc wzięliśmy to, co raczej lubią wszyscy.

– Siadajcie, przyniosę talerzyki i kieliszki do wina. Aga, pomożesz mi? – zapytała moja przyjaciółka.

– Jasne!

Obaj mężczyźni wyglądali jak z okładki magazynu „Men”. Robert był wysokim, dobrze zbudowanym facetem. Brunetem o gęstych włosach, brązowych oczach i pełnych ustach, które wyłaniały się z perfekcyjnie zadbanego, kilkudniowego zarostu. Ubrany był w czarne jeansy i białą koszulkę polo. Na ręku miał błyszczący i mieniący się zegarek. Natan był niższy i również dobrze zbudowany. Facet o niebieskich oczach, łysa głowa. Ubrany w granatową koszulę i ciemne jeansy. Nawet odrobinę nie był podobny do Roberta.

W kuchni szeptem zapytałam Ankę, co Natan tu robi. Powiedziała jedynie, że sama nie wie. Może tak wpadł w odwiedziny, od czasu do czasu przyjeżdża z Robertem, gdy ten jest już lekko wstawiony.

Wróciłyśmy do salonu. Rozłożyłam dla każdego po talerzyku. Anka postawiła dwa kieliszki dla chłopaków. Zauważyłam, że Robert i Natan bardzo mi się przyglądają. A ja chyba zaczęłam robić się lekko czerwona na twarzy. Krępowało mnie to ich spojrzenie. Anka usiadła od razu Robertowi na kolanach i zaczęła go całować. Ja usiadłam obok Natana. Wszyscy zaczęliśmy jeść pizzę i pić wino.

– Dziewczynki, spakowane?! – zagaił Robert.

– Spakowane! Dziś z Agą dokupiłyśmy ostatnie drobiazgi – odpowiedziała mu Ania.

– To świetnie! Natan leci z nami na wakacje. Dał się namówić dosłownie w ostatniej chwili.

– Super. Aga, będziesz miała towarzysza!

Uśmiechnęłam się, gdy to usłyszałam. Nie byłam w stanie ukryć tego, że coraz bardziej podobał mi się pomysł z wakacjami. Natan też mi się podobał. Zaczęłam wierzyć, że moje życie, choć na chwilę będzie takie, jak zawsze chciałam.

Po zjedzonej kolacji i wypiciu dwóch butelek wina Anka z Robertem poszli do sypialni. Byli w świetnych nastrojach. Ja zostałam sama z Natanem w salonie. Zaczęłam sprzątać ze stołu po naszej czwórce. Natan próbował mi pomóc, ale poprosiłam go, żeby usiadł sobie na kanapie. Był gościem, nie chciałam go prosić o pomoc. Szybko ogarnęłam kuchnię, wstawiłam naczynia do zmywarki i wyrzuciłam opakowanie po pizzy oraz butelki po winie.

– Natan, może napijesz się kawy lub herbaty? – zapytałam, wchodząc do salonu.

– Nie, dziękuję. Jestem pełny po tej pizzy. Nic już nie wcisnę. Usiądź sobie, może coś obejrzymy? Film?

– Jasne, chętnie. Poszukam coś na Netflixie.

Wzięłam laptopa i odpaliłam aplikację. Zaczęłam szukać jakiegoś odpowiedniego filmu. W tym czasie Natan rozłożył się wygodnie na kanapie i rozpiął trzy pierwsze guziki koszuli, a także podwinął rękawy. Przyjrzałam się jego sylwetce. Wyglądał bosko. Włączyłam jakąś komedię i położyłam laptopa na kawowym stoliku. Natan przesunął się na kanapie, robiąc mi miejsce.

– Zgaś światło, proszę, i chodź, usiądź sobie obok mnie. Nie bój się, ja nie gryzę – rzekł Natan.

– Jasne, tylko jeszcze skoczę do łazienki, zaraz wracam.

Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na brzegu wanny i zaczęłam się zastanawiać, co dalej. Boże, przecież w salonie jest jedno rozkładane łóżko. Mam nadzieję, że on położy się na sofie. Tak dawno nie byłam na żadnej randce, że nawet nie wiem, o czym mam z nim gadać. Nie chciałam wypaść na jakąś nudziarę. Boże, a jak on zapyta mnie o moją pracę? Co ja mu odpowiem? Że właśnie zwolnili mnie z roli sprzątaczki w hotelu?! Boże, jaki wstyd! W salonie siedzi facet moich marzeń, a ja, kurwa, jestem nikim! Przecież on nawet nie wie o istnieniu takich szarych kobiet jak ja. On pewnie co tydzień ma inną kobietę. Nie mam żadnych szans u takiego faceta.

Ktoś zapukał do drzwi.

– Aga, czy wszystko OK? – To Natan.

– Tak, już idę, tylko umyję ząbki.

– Świetnie, to ja włączę film od początku.

Dobra, dam radę. Będę zachowywać się naturalnie. Zawsze możemy zostać tylko przyjaciółmi.

Weszłam do salonu. Na stoliku kawowym i komodzie były zapalone świeczki zapachowe. Natan miał rozpiętą koszulę do połowy. Poczułam, jak uginają mi się kolana. Usiadłam na kanapie obok niego. Totalnie zaniemówiłam. Czułam jedynie straszne napięcie w ciele. Natan pochylił się nad laptopem i włączył film od początku. Usiadł z powrotem wygodnie i przytulił mnie do siebie, uśmiechając się do mnie. Boże, jak on pachnie! Czułam się w tej chwili jak nastolatka na pierwszej randce, z najprzystojniejszym chłopakiem z klasy.

– Długo znasz Anię? – zapytał.

– Znamy się od trzech lat, poznałyśmy się w pracy. Zaczynałyśmy tego samego dnia.

– Czyli też pracujesz w hotelu?

– Już nie. Zwolnili mnie w poniedziałek. Obecnie jestem bez pracy.

– Rozumiem. Masz już jakiś plan, co dalej?

– Właściwie to jeszcze nie – przyznałam szczerze. – Chciałam zacząć szukać czegoś od razu, ale Anka namówiła mnie, bym przed kolejną pracą pojechała z nią i Robertem na wakacje. Długo się wahałam, ale w końcu zgodziłam się. Nie mam nic do stracenia. A ty? – odbiłam piłeczkę. – Czym się zajmujesz na co dzień? Pracujesz z Robertem?

– Tak, prowadzimy razem firmę transportową. I takie tam, nieruchomości. Uwierz mi, same nudy. Robert wspomniał o wyjeździe na Sardynię i zdecydowałem się w ostatniej chwili. Zrobię sobie trochę przerwy od pracy. – Na chwilę zamilkł, po czym rzekł: – Mógłbym cię o coś zapytać?

– Jasne, pytaj, o co chcesz.

– Jesteś sama? Znaczy… czy jesteś singielką?

– Tak, jestem sama, już od jakiegoś czasu. A dlaczego o to pytasz?

– A tak tylko, z czystej ciekawości.

Właśnie w tym momencie poczułam, że Natan przytula mnie do siebie mocniej. To było bardzo miłe. Kompletnie się temu poddałam. Cieszyłam się, że rozmowę o pracy mam za sobą. Bałam się jego reakcji, że może mnie wyśmieje. Ale czułam szacunek. Chyba nawet to go w ogóle nie zdziwiło. Przecież nie wyglądam jak bizneswoman.

I właśnie tak przytuleni do siebie zasnęliśmy na tej kanapie. Około godziny 4.00 rano zadzwonił budzik w sypialni Anki. Słyszałam, jak otwierają się drzwi do jej pokoju, a później do łazienki. Do salonu przyszedł Robert i obudził nas. Gdy się ocknęłam, byłam w szoku, że zasnęłam praktycznie na Natanie. Na dodatek przykryci byliśmy kocem. Zapytałam Natana, czy to on to zrobił, lecz z kuchni usłyszałam odpowiedź Roberta, że to on nas przykrył kocem, gdy wstał w nocy po wodę.

– Cieszę się, gołąbeczki, że się już poznaliście. Wakacje będą dla was przyjemniejsze – powiedział Robert, wchodząc do salonu. – Dobra, ja lecę pod prysznic z Andzią. Kawę macie gotową w kuchni, a śniadanie zjemy na lotnisku.

– Wyspałaś się? Było ci wygodnie? – spytał Natan. – Zasnęłaś pierwsza, nie chciałem cię budzić.

– Tak, przyznaję, że dawno mi się tak dobrze nie spało. Było mi wygodnie, ale troszkę za gorąco.

Gdy Anka z Robertem w końcu zwolnili łazienkę, poszłam wziąć szybki prysznic, a zaraz po mnie Natan. Ubrałam się i zrobiłam lekki makijaż. O godzinie 5.00 wszyscy byliśmy już gotowi do wyjścia. Natan pomógł mi znieść walizkę do samochodu. Ania i Robert pojechali swoim samochodem, a ja z Natanem zaraz za nimi jego autem. Jeszcze nigdy wcześniej nie jechałam tak eleganckim i wygodnym pojazdem.

Boże, lecę na Sardynię z moją najlepszą przyjaciółką i najprzystojniejszym facetem na świecie! – pomyślałam. Czułam, że spełnia się właśnie jedno z moich marzeń. Marzenie, o którym tak naprawdę bałam się głośno mówić, bo myślałam, że nigdy się nie spełni.

Na lotnisko dojechaliśmy w czterdzieści minut. Od razu, gdy tylko przeszliśmy odprawę, poszliśmy do restauracji zjeść w końcu śniadanie. Ja z Anką już umierałyśmy z głodu. Natan zapytał, na co mam ochotę, gdy tylko dotknęłam karty menu. Odpowiedziałam więc, żeby zamówił mi to samo co sobie. Uśmiechnął się i poszedł złożyć zamówienie razem z Robertem.

– Jak się spało, gołąbeczku? Ha, ha! – zaśmiała się Anka.

– Tak, bardzo śmieszne. Po prostu oglądaliśmy razem film i jakoś tak się nam zasnęło.

– Wiem, wiem, Robert poszedł w nocy dla mnie po wodę do kuchni i gdy wrócił, to powiedział, jaki słodki widok zastał w salonie na kanapie. Mówił tylko, że zgasił świece i przykrył was kocykiem.

– Nic nie czułam, padłam znowu po wypiciu tego waszego wina. Na całe szczęście dziś nie obudziłam się na kacu.

– Mówiłam ci, musisz częściej pić.

– Dzięki za radę – odparłam ironicznie. Jak po powrocie nie znajdę pracy, to zacznę pić, i wtedy będziesz miała pijaczkę na głowie.

– Zawsze to jakieś zajęcie. Ha, ha – przekomarzała się ze mną Ania.

– Dzięki.

– Przecież wiesz, że tylko żartuję.

– Wiem, wiem, już troszkę się znamy.

Po chwili do stolika wrócili Natan i Robert z tacami pełnymi jedzenia.

– Proszę bardzo, to dla ciebie. – Natan przysunął bliżej mnie jedną z tac. – Kawa, soczek, kanapeczki z kurczakiem, panini z serem i szynką, jabłuszko, ciasteczko kokosowe.

– Natan, dziękuję, nie za dużo tego? Teraz musisz mi pomóc to wszystko zjeść.

– Pomogę, skoro mnie tak ładnie prosisz.

Siedzieliśmy tak wszyscy razem, jedząc śniadanie. Mieliśmy naprawdę dobry humor pomimo tak wczesnej pory. Po zjedzonym posiłku poszliśmy do hali odlotów. Samolot zaczął przyjmować pasażerów na pokład. Anka wyciągnęła telefon i zrobiła naszej czwórce zdjęcie. Na zdjęciu stał za mną Natan i obejmował mnie w pasie. Wyglądaliśmy razem jak para. Od razu poprosiłam Ankę, by przesłała mi to zdjęcie. Ona się tylko uśmiechnęła.

Cały lot trwał niecałe dwie godziny. Po wyjściu z samolotu poczułam uderzenie ciepłego powietrza. To było dla mnie szokiem. Z zimnej, deszczowej i ciągle zachmurzonej Anglii przyleciałam do kraju, gdzie nawet w nocy temperatura jest wyższa niż w środku lata w Anglii. Dla mnie to było coś niebywałego. Niby wiedziałam o tym, ale doświadczyć tego na własnej skórze to co innego.

Z lotniska pojechaliśmy taksówką do hotelu Romazzino. Gdy z niej wysiadłam, mój świat zwolnił. Czułam, jakbym przeniosła się w czasie. Z szarego, brudnego, zatłoczonego Londynu, do miejsca tak eleganckiego, odmiennego i tak wspaniałego, że nie potrafiłam wyrazić tego słowami. Boże, ja umarłam i jestem w raju – pomyślałam.

Nie chciałam pokazać przy znajomych i przyjaciółce, że to robi na mnie aż takie wrażenie. Po ich minach wnioskowałam, że ten widok nie robi na nich tak piorunującego wrażenia. To nie był ich pierwszy tego typu wyjazd. Byłam pewna, że dla nich to już standard życiowy.

Pamiętam, jak Anka po powrocie z wakacji spędzonych wspólnie z Robertem opowiadała mi o miejscach i hotelach, w których razem spędzali czas. Zawsze słuchałam jej z otwartą buzią, próbując sobie wyobrazić wszystko to, o czym mówiła.

Po wejściu do tego pięknego hotelu przy recepcji przywitała nas młoda, uśmiechnięta, elegancko ubrana kobieta. Przypomniałam sobie o nadętych, z przyklejonym uśmiechem recepcjonistkach z hotelu, w którym pracowałam jeszcze kilka dni temu. Byłam pewna, że jej uśmiech nie jest sztuczny. Jak można udawać uśmiech w takim pięknym miejscu jak to? Robert z Natanem załatwiali nasze zameldowanie w hotelu. Natan poprosił mnie o paszport. Gdy mu podałam, od razu go otworzył i spojrzał na moje okropne zdjęcie.

– Proszę cię, nie patrz na to zdjęcie!

– Spokojnie, sprawdzam jedynie, czy jesteś pełnoletnia.

– Jestem, jestem, już od ponad dwunastu lat. Nie widać tego?

– Nie.

Uśmiechnął się do mnie żartobliwie z błyskiem w oku.

– Proszę, to jest karta do twojego pokoju. A to karta do mojego. 401 i 402.

– To pokoje naprzeciwko siebie.

– Tak, zgadza się. To chyba dobrze, prawda? Zawsze możesz wpaść do sąsiada pożyczyć piankę do golenia.

– Pewnie, a ty zawsze możesz wpaść, gdy skończy ci się krem na zmarszczki.

– Dobrze, będę pamiętał. Dzięki.

Oboje zaczęliśmy się uśmiechać do siebie.

Gdy już wszyscy zameldowaliśmy się w hotelu, każdy poszedł do swojego pokoju. Anka z Robertem mieli razem duży apartament na piątym piętrze. A ja własny, ogromny pokój z dużą łazienką, w której miałam wannę i prysznic. Szlafroczek, kapcie, stos białych, puszystych ręczników kąpielowych. Kilka ręczniczków do twarzy ułożonych bardzo dekoracyjnie na blacie koło zlewu oraz cały zestaw kosmetyków do kąpieli i do ciała. W sypialni ogromne łóżko z baldachimem. Naprzeciwko wielka plazma, szafa i toaletka z lustrem. Duży, dizajnerski, wygodny fotel. Widok z okna wprost na morze i plażę.

Zamarłam, gdy to dostrzegłam. Tak błękitnej wody na własne oczy nigdy nie widziałam. Wyglądała jeszcze lepiej na żywo niż na YouTube. Usiadłam na łóżku i powiedziałam sama do siebie: „Boże, ludzie naprawdę tak żyją, właśnie tak, ludzie korzystają z życia. Boże, nie wierzę, że tu jestem”.

Właśnie w tym momencie dostałam SMS–a od Anki. Brzmiał: Za godzinę przy hotelowym barze. Odpisałam: OK. Dobra, czas zacząć wakacje. Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam wszystko po kolei. Powiesiłam starannie ubrania na wieszakach w szafie. Musiałam się przebrać. Zdecydowałam się na nową sukienkę na cieniutkich ramiączkach w czerwonym kolorze. Poprawiłam sobie makijaż i założyłam biżuterię. Jeszcze tylko mała torebeczka i sandałki.

Wychodząc z pokoju, natknęłam się na Natana, który właśnie chciał zapukać do moich drzwi. Wyglądał zupełnie inaczej niż wczoraj. Jeansowe szorty, biała koszulka polo i białe tenisówki.

– Ale mam wyczucie czasu, co? – powitałam go pytaniem.

– Pięknie wyglądasz – odpowiedział komplementem.

– Ty też, jaka zmiana! Wow.

– W końcu jesteśmy na wakacjach.

Gdy dotarliśmy do hotelowego baru przy basenie, Ania i Robert już sączyli kolorowe drinki.

– O, jesteście! Nareszcie!

– Jesteśmy, jesteśmy!

– To co, spacer? – zaproponowała Ania. – Idziemy się trochę rozejrzeć.

Całą czwórką ruszyliśmy na plażę. Pogoda dopisywała, było bezchmurne niebo. Po dotarciu na plażę znowu zaniemówiłam. Woda była krystalicznie czysta, jej kolor prawie zlewał się z niebem. Miejscami wpadał w zielonkawy odcień. Ania wyciągnęła telefon i poprosiła Roberta, by zrobił nam wspólne zdjęcie. Obydwie zaczęłyśmy przyjmować dziwne pozy, by wyjść na zdjęciu najkorzystniej. Śmiałyśmy się przy tym do rozpuku. Kątem oka obserwowałam Natana, który przyglądał się naszym wygłupom. Uśmiechał się przy tym uroczo.

Nagle Natan wyciągnął swój telefon i poprosił Roberta, by zrobił zdjęcie jemu i mnie. Podszedł i stanął za mną. Objął mnie w pasie, a gdy tylko Robert dał znać, że robi zdjęcie, Natan pochylił się i pocałował mnie w policzek. Ja uśmiechnęłam się bezwarunkowo. To było bardzo miłe. Przez moment poczułam się, jakbyśmy byli parą już od jakiegoś czasu. I Natan też chyba tak się poczuł. Robert poprosił przechodzącego turystę o to, by zrobił naszej czwórce wspólne zdjęcie. Ania podbiegła szybko do nas z Robertem. Ustawiliśmy się wszyscy razem, blisko siebie, uśmiechając się serdecznie.

Wieczorem, przy kolacji, poznałam resztę znajomych Roberta i Natana. Dołączyło do naszych wspólnych wakacji aż osiem osób. Byli to jacyś biznesowi partnerzy Roberta i Natana. Wszyscy przyjechali z kobietami, które wyglądały naprawdę cudownie. Ekstrawaganckie, pięknie ubrane i umalowane. Cieszyłam się, że skończyłam kilkudniowy kurs makijażu. Jednak na coś się przydał. Dzięki temu potrafiłam się pomalować jak profesjonalistka.

Do późnego wieczora siedzieliśmy na tarasie hotelowej restauracji. Piliśmy wino i jedliśmy miejscowe smakołyki. Stół był naprawdę suto zastawiony. W tle leciała miejscowa muzyka. Restauracja była wypełniona gośćmi hotelowymi po brzegi. Nie było ani jednego wolnego stolika. Panowie rozmawiali o nieruchomościach, polityce i planach na wspólne biznesy. Ich partnerki w ogóle im przy tym nie przeszkadzały, rozmawiały między sobą, sącząc kolorowe drinki z parasolkami.

Wspólna kolacja skończyła się po dwunastej w nocy. Czułam już duże zmęczenie. Pożegnaliśmy się wszyscy i umówiliśmy na jutrzejsze całodniowe plażowanie. Natan odprowadził mnie do pokoju. Przy drzwiach zapytał, czy może wejść do mojego apartamentu. Zgodziłam się. Gdy tylko zamknęły się drzwi, objął moją twarz w swoje dłonie. Spojrzał mi głęboko w oczy, a następnie pocałował bardzo czule i namiętnie.

Nie broniłam się, nie chciałam się bronić. Poczułam jedynie ogromny, przeszywający mnie dreszcz. Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i odwzajemniłam pocałunek. Jeszcze namiętniej i jeszcze czulej. Gdy w końcu zrobiliśmy sobie przerwę na oddech, on oparł swoje czoło o moje i powiedział: „Dobranoc”. Wychodząc z pokoju, zatrzymał się chwilkę przy drzwiach, odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się szeroko.

Ja dopiero po chwili wróciłam do rzeczywistości. Uświadomiłam sobie, co się właśnie stało. Chyba zaczęły się pojawiać w moim brzuchu małe motylki. Byłam bardzo szczęśliwa, ale i tak zmęczona, że zasnęłam zaraz, gdy tylko moja głowa z dużym uśmiechem na ustach dotknęła poduszki.

Rano obudziło mnie pukanie do pokoju.

– Aga, śpisz? To ja, Anka. Otwórz, mam sprawę.

Wstałam i otworzyłam drzwi. Anka weszła do pokoju w czerwonym bikini w ręku.

– Aga, proszę, zamień się ze mną na bikini. To czerwone podobało mi się jedynie w sklepie. Przed chwilą je przymierzyłam i jakoś mi nie pasuje.

– No dobra, ale które chcesz w zamian?

– Mogę to turkusowe z czarnymi paseczkami? Proszę, proszę, proszę. Będzie mi pasowało do mojego koronkowego, białego szlafroczka.

– Dobra, ale wiesz, że robię to tylko dla ciebie!

– Kochana jesteś! – Ucałowała mnie w policzek i zmieniła temat: – Opowiadaj, jak tam Natan. Widzę, że się dogadujecie.

– Tak, przyznaję, że bardzo mi się podoba. Wiesz może, czy on ma kogoś?

– Nie, wiem tylko, że jakiś czas temu był z jakąś laską, która zrobiła go na kasę i uciekła.

– Okradła go?!

– Tak, i to na sporą sumkę. Długo dochodził do siebie po tym zdarzeniu, bo był w niej zakochany. Ufał jej, a ona go okłamała.

– A kiedy to było? Dawno?

– Wydaje mi się, że około rok temu. Myślę, że on jest teraz sam. Robert mi mówił, że był w totalnej rozsypce. Wpadł ci w oko, co?

– Przyznaję, jest naprawdę fajny.

– Dobra, kochana, pogadamy na plaży. Widzimy się na śniadaniu. Dzięki, lecę. Pa, pa.

– Pa.

Hmm… Czyli Natan ma złamane serce. Podobnie jak ja. Domyślam się, co może czuć. A może i nie. Nie wiem, jak to jest mieć kupę kasy, nie wiem, jak to jest zostać okradzionym przez osobę, której się ufa bezgranicznie. Domyślam się, że musiało być to trudne doświadczenie.

Na śniadaniu byli wszyscy. Siedzieli przy wspólnym stole i zajadali się rogalikami z dżemem i czekoladą. Natan zapytał, co chcę na śniadanie. Odpowiedź była oczywista: „Bedę jadła to samo co ty”. Uśmiechnął się do mnie i pokiwał głową. Natan zajął się kompletowaniem dla nas posiłku, a ja kawą i sokami. Razem dosiedliśmy się do reszty grupy.

Wszyscy byli jeszcze lekko zaspani, ale w dobrych humorach. Dziewczyny rozmawiały o Instagramie, torebkach, paznokciach i o tym, że fryzjer spierdolił im kolor. To wszystko było dość płytkie. A z drugiej strony pomyślałam, że to wakacje i pewnie każda z nich pracuje ciężko na co dzień, więc nie mają ochoty rozmawiać o poważnych sprawach. Dopiero później Anka powiedziała mi, że te wszystkie dziewczyny, które przyjechały ze znajomymi Roberta i Natana, to utrzymanki. Żadna z nich nie pracuje i część z nich to kochanki. Doznałam lekkiego szoku. Czyli co, wystarczy dawać dupy, by się dobrze ustawić w życiu? One z pewnością myślą o mnie tak samo. Tylko że ja nie jestem kochanką.

Po zjedzonym śniadaniu poszliśmy wszyscy na plażę. Każda z dziewczyn zaprezentowała idealną figurę. W bikini wyglądały jak modelki. Ania zresztą też. Ja czułam się dość naga, bo nigdy nie byłam aż tak rozebrana przy takiej liczbie ludzi. Ale po dwóch lampkach białego włoskiego wina przestało mi to przeszkadzać.

Panowie wybrali się na skutery wodne, a my – dziewczyny – zostałyśmy na leżakach. Kelner co chwilę wymieniał nam puste szkło na pełne. Zaczęłyśmy między sobą rozmawiać o facetach. Prawie każda z tych dziewczyny nie myślała poważnie o związku. Mówiły tylko, że żyje się chwilą, życie jest za krótkie, by się wiązać na całe życie z jednym facetem, rodzić mu dzieci i prać brudne gacie. Jedna z nich, o imieniu Paula, powiedziała, że żony są od sprzątania, gotowania i dzieci, a ona od zabawy. Była naprawdę przekonująca i pewna siebie, gdy to mówiła.

Zaczęłam się zastanawiać, czy one naprawdę chcą tak żyć już zawsze. Może im to wystarczy do szczęścia. Choć wydaje mi się, że żadna z nich nie spotkała jeszcze tej swojej jedynej, prawdziwej miłości. Na pewno zmienią zdanie, gdy się zakochają. One miały po dwadzieścia kilka lat. Były bardzo młode. I łase na kasę.

Zastanawiałam się, skąd się to bierze u kobiet. Ta chciwość na życie, jak z Instagrama. I chyba sama sobie odpowiedziałam na to pytanie. Bo właśnie chyba z Instagrama. Napatrzyły się na te laski, chude jak wykałaczki, z drogimi torebkami w prywatnych samolotach. I chyba, zaczyna im to mieszać realizm z podkręconymi i obrobionymi zdjęciami na Instagramie. Nie chciałam im tego mówić. Każdy ma prawo żyć tak, jak mu się podoba. Ja też wiele błędów popełniłam w życiu.

Panowie wrócili ze skuterów wodnych. Natan biegł w moją stronę cały mokry w samych szortach. Wyglądał obłędnie. Miał perfekcyjnie wyrzeźbione ciało. Podbiegł i mnie przytulił. Był cały mokry i zimny.

– Natan! Jesteś cały mokry, aaa…

– Chodź do wody, jest super.

– Ale teraz?