Tajemnica Matyldy - Anna Czerwińska Rydel - ebook + książka

Tajemnica Matyldy ebook

Anna Czerwińska Rydel

4,0
16,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Anna Czerwińska - Rydel - z wykształcenia muzyk i pedagog, jest autorką około 200 radiowych audycji muzycznych i bajek dla dzieci, które prowadziła na antenie Radia Eska - Nord. Przez siedem lat pracowała jako wykładowca w Instytucie Pedagogiki UG. Od wielu lat pracuje z dziećmi i młodzieżą, prowadząc zajęcia muzyczne, pedagogiczne i terapeutyczne. W polu jej zainteresowań znajduje się także psychologia muzyki i muzykoterapią. Uważa, że muzyka pobudza u każdego dziecka sfery intelektualne i emocjonalne. które w takim stopniu nie są rozwijane w żadnej innej dziedzinie. "Tajemnica Matyldy" - wprowadzającą w świat dziecięcych przeżyć opowieść o miłości, potrzebie bliskości i muzyce - to debiut literacki autorki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 47

Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Opra­co­wa­nie pla­stycz­ne

Agniesz­ka Gru­da

© Co­py­ri­ght by Anna Czer­wiń­ska-Ry­del, 2007

© Co­py­ri­ght by Agniesz­ka Gru­da, 2007

© Co­py­ri­ght by Ber­nar­di­num, 2007

Ko­rek­ta

Ewa Ku­nic­ka

Tek­sty pio­se­nek na­pi­sa­ła Ala Ry­del

Wy­daw­nic­two „Ber­nar­di­num” Sp. z o.o.

ul. Bi­sku­pa Do­mi­ni­ka 11, 83-130 Pel­plin

tel. 058 536 17 57, fax 058 536 17 26

e-mail: ber­nar­di­num@ber­nar­di­num.com.pl

www.ber­nar­di­num.com.pl

ISBN 978-83-7823-240-7

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Wiem, że fan­ta­zja jest sil­niej­sza niż wie­dza;

że mit jest bar­dziej prze­ko­ny­wu­ją­cy niż hi­sto­ria;

że ma­rze­nia mają więk­szą wła­dzę niż rze­czy­wi­stość;

że na­dzie­ja za­wsze od­no­si triumf nad do­świad­cze­niem;

że śmiech jest naj­lep­szym le­kar­stwem na smu­tek i tro­ski.

Ro­bert Ful­gham,

Wszyst­kie­go, co na­praw­dę mu­sisz wie­dzieć,

na­uczy­łeś się w dzie­ciń­stwie

Nudny dzień

szyst­ko wska­zy­wa­ło na to, że bę­dzie to ko­lej­ny nud­ny dzień. Ma­tyl­da wsta­ła rano, umy­ła zęby i usia­dła do sto­łu, żeby zjeść jak zwy­kle por­cję płat­ków z mle­kiem. Po­grze­ba­ła tro­chę łyż­ką w mi­secz­ce i za­my­śli­ła się. „Co będę dzi­siaj ro­bić?”.

Dość już mia­ła wszyst­kich pro­gra­mów w te­le­wi­zji, któ­re mo­gła przez cały dzień oglą­dać w swo­im po­ko­ju. Dość już mia­ła na­wet kom­pu­te­ra i gier, któ­re ku­pi­ła jej mama. Była pierw­sza so­bo­ta wrze­śnia, słoń­ce świe­ci­ło ra­do­śnie, a Ma­tyl­da bała się ko­lej­ne­go nud­ne­go dnia. „Żeby tak cho­ciaż Jul­ka przy­szła do mnie. Nie­chby już na­wet z tym swo­im okrop­nym bra­tem…”

Jul­ka była są­siad­ką Ma­tyl­dy i jej naj­bliż­szą ko­le­żan­ką. Wszyst­ko, co ro­bi­ły ra­zem było nie­sa­mo­wi­te. Jul­ka po­tra­fi­ła wy­my­ślać ta­kie rze­czy, że nie moż­na się było nu­dzić. Ma­tyl­da uwiel­bia­ła spę­dzać z nią czas. Tyl­ko ten brat Jul­ki – An­tek… Mały był, cią­gle zło­ścił się, be­czał, no i wszyst­ko psuł.

„Dzi­siaj wy­trzy­ma­ła­bym na­wet z Ant­kiem, by­le­by tyl­ko Jul­ka przy­szła…” – po­my­śla­ła Ma­tyl­da grze­biąc da­lej w mi­secz­ce peł­nej płat­ków. Z Jul­ką był jesz­cze taki pro­blem, że rzad­ko mia­ła czas na za­ba­wę. Była cią­gle za­ję­ta. Cho­dzi­ła na tań­ce, an­giel­ski, ba­sen, za­ję­cia pla­stycz­ne i może coś jesz­cze – Ma­tyl­da nie pa­mię­ta­ła.

– Có­recz­ko! Ty nic nie zja­dłaś! – krzyk­nę­ła mama, wcho­dząc do kuch­ni.

Mama była ślicz­na. Ma­tyl­da była z niej bar­dzo dum­na. Była taka wy­so­ka, szczu­pła, mia­ła dłu­uugie ja­sne wło­sy i tak cud­nie pach­nia­ła…

– Dziec­ko, dla­cze­go ty mi to ro­bisz?! Prze­cież wiesz, że rano spie­szę się do pra­cy! Czy ty na­praw­dę ZA­WSZE mu­sisz ro­bić wszyst­ko, żeby mnie zde­ner­wo­wać? No, jedz już. Bo nie uro­śniesz. Po­sta­ram się dziś wró­cić wcze­śniej. A ty bądź grzecz­na, po­ry­suj tro­chę, po­oglą­daj te­le­wi­zję – tyl­ko nie za dużo! Po­baw się lal­ka­mi… A ja nie­dłu­go będę. No chodź, daj ma­mie bu­ziacz­ka. Pa!

Ma­tyl­da uwiel­bia­ła da­wać ma­mie bu­zia­ki. Czu­ła wte­dy wy­raź­niej ten ślicz­ny za­pach i mo­gła przy­tu­lić się tro­chę do mamy. A to było ta­kie miłe…

Mama po­gła­ska­ła Ma­tyl­dę po gło­wie i po­wie­dzia­ła z re­zy­gna­cją:

– Zno­wu się nie ucze­sa­łaś… Spró­buj coś zro­bić z tymi wło­sa­mi, może za­pnij je spin­ką albo zwiąż. Prze­cież ty przez ten nie­ład na gło­wie ze­psu­jesz so­bie oczy. Oj, có­recz­ko…

Kie­dy za mamą za­mknę­ły się drzwi, Ma­tyl­da wsta­ła po­wo­li od sto­łu, wło­ży­ła mi­secz­kę peł­ną płat­ków z mle­kiem do zle­wu i po­de­szła do lu­stra. Po­pa­trzy­ła kry­tycz­nie na dziew­czyn­kę sto­ją­cą na­prze­ciw­ko, prze­krę­ci­ła gło­wę w jed­ną, a po­tem w dru­gą stro­nę, sta­nę­ła bo­kiem, wzię­ła grze­bień i za­czę­ła cze­sać wło­sy.

– I co ja mam z nimi zro­bić? – po­wie­dzia­ła z pre­ten­sją do dziew­czyn­ki z lu­stra – prze­cież one mnie w ogó­le nie słu­cha­ją.

Rze­czy­wi­ście, wło­sy Ma­tyl­dy były bar­dzo nie­sfor­ne. Nie­za­leż­nie jak bar­dzo dziew­czyn­ka sta­ra­ła się zro­bić z nimi po­rzą­dek, wy­my­ka­ły się spod każ­de­go ru­chu grze­bie­nia i ukła­da­ły każ­dy w swo­ją stro­nę. Oczy­wi­ście wca­le nie w tę stro­nę, w któ­rą chcia­ła­by Ma­tyl­da…

– Chcia­ła­bym być taka pięk­na jak mama… Jej wło­sy są ta­kie de­li­kat­ne i mięk­kie, kie­dy się je do­ty­ka. Albo cho­ciaż jak Jul­ka. Wło­sy Jul­ki oczy­wi­ście nie są tak ślicz­ne jak mamy, są krót­kie i nie mają ta­kie­go zło­ci­ste­go ko­lo­ru. Ale przy­najm­niej się ukła­da­ją. A moje?