Spowiedź motyla - Janusz Korczak - ebook

Spowiedź motyla ebook

Janusz Korczak

0,0

Opis

Spowiedź motyla” to utwór Janusza Korczaka, polsko-żydowskiego lekarza, pedagoga, pisarza i publicysty, który był prekursorem działań na rzecz praw dziecka.

Bobo Janusza Korczaka, to trzecie opowiadanie będące częścią serii utworów o kolejnych etapach rozwojowoju dziecka: od niemowlęctwa (Bobo), poprzez dzieciństwo (Feralny tydzień) aż po wczesną młodość (Spowiedź motyla). Nie są to jednak wizje beztroskiego dzieciństwa, każdy z tych etapów jest naznaczony trudem, niepokojem, nawet cierpieniem.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 82

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2021

ISBN: 978-83-8226-445-6
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

SPOWIEDŹ MOTYLA

1 kwiecień.

 Widziałem znów Zosię. Kocham ją na nowo. Ta nieszczęśliwa miłość i śmierć Najdroższej Babci uczyniły, że nie wiem, co się ze mną dzieje. Cierpię, ale nie bluźnię.

2 kwiecień.

 Wiktorja stawiała mi pasjans. Wyszło, że Zosia mnie kocha, lecz nie zostanie moją żoną, a ja będę nieszczęśliwy.  Teraz mam już zupełnie inne zamiary. Nauczę się mówić po hiszpańsku, po włosku etc., i będę podróżował. Wiem, że to się 100 razy zmieni.

 Wtorek i środę miałem okropne. Krzyż mnie strasznie bolał i mimo to cierpiałem moralnie: śmierć Babci, nieszczęśliwa miłość trzecioklasisty... Lecz ja nie mogę długo rozpaczać. Śmiało podnoszę czoło, ażeby znów stanąć do walki.  Najlepiej, gdy jestem zajęty, ponieważ nie myślę o niczem, prócz nauki. Może o niej (Z.) zapomnę, ale tymczasem kocham ją, nie mając najmniejszej nadziei posiąść.  Za dwa lata ona będzie dorosłą panną, a ja (w najlepszym razie) piątoklasistą.

12 maj.

 Dawno nie pisałem.  Ach co się ze mną dzieje. Nie wiem, co to znaczy, czy to straszny sen.  Jak ja Ją kocham. Z każdą chwilą miłość moja rośnie. Co czuję, trudno wypowiedzieć, a napisać to już zupełnie niemożliwe.  Widziałem ją w alejach. Ach, jaka była cudna. Łaziłem z początku z Wackiem i powiedziałem mu wszystko. Ach! jak teraz żałuję. Podły jęzor!  Zosiu moja! Ukłoniłem się z daleka, bo etykieta nie pozwala dojść, chociaż mogłem bo się znamy. Zosiu droga! Z jaką rozkoszą przycisnąłbym Cię do mej zbolałej piersi.  Czekam, co dalej będzie. Czy ja się dopiero teraz zapatruję na świat tak, jakim jest rzeczywiście?  Ciągłe zawody! Gdybym wiedział, że Ona mnie choć 1/ 100 część tak kocha, jak ja Ją. Ale nie zdaje mi się. Była zawsze tylko uprzejma, ale nie więcej.  Ach, jaki ja jestem głupi! Cóż to, chcę żeby mi okazała swą miłość. Wszak nie zdradziłem nawet przyjaźni ku niej bo — jestem dobrze wychowany i wiem, czem jest cześć dziewczęcia.  Cierpię!!!

4 czerwiec.

 Mało piszę, bo egzamina.  Przed obiadem się uczę, a po obiedzie chodzę w Aleje.  Niema nadziei, żebyśmy razem wyjechali.  Bardzo się zawiodłem na dzienniku. Myślałem, że wszystkie myśli wyleję na papier, a tymczasem...

30 czerwiec.

 Już po egzaminach. Jestem uczniem czwartej klasy... czwartej klasy. Lecz cóż?.. wszak przy niej jestem tym samym dzieciakiem. Gdy spojrzę w tę czarną przyszłość, to aż mnie strach bierze. Przypuśćmy, że mnie teraz kocha, lecz potem... Za dwa, trzy lata będzie dorosłą panną, a ja...  Albo zapomnę, albo przestanę istnieć dla siebie i oddam się ludzkości.  Albo się rozpiję!!!

6 lipiec.

 Rzadko i mało piszę, bo i cóż mam pisać? Cierpię i tęsknię tak samo.  „Dziś rok“ — słowa te towarzyszą mi ciągle. Budzę się z niemi i z niemi zasypiam. Wiedziałem, że wakacje te będą dla mnie przykre lecz nie przypuszczałem, że tak będę cierpiał. — Co ona robi? czy myśli o mnie? czy mnie kocha?  C-z-y k-o-c-h-a?  Podobno co 7 lat zmienia się cały organizm, sposób myślenia i wszystko. Co przyniosą mi owe 14 lat? Oczekuję z niecierpliwością, badam stan mojej duszy, aby się naocznie przekonać.

9 lipiec.

 Wczoraj po obiedzie byłem u p. Wandy! Powiedziałem, że się kocham, mówiła, że to przeminie, radziła pisać regularnie dziennik, że przyjemnie go czytać po paru latach. Ona pisze dziewięć lat, opisała wszystkie podróże.  Dziś śniła mi się Zosia. Ach, co za rozkoszna noc.  (Uwaga późniejsza: Pamiętam ten sen. Objęła mą szyję, jej ciemne włosy okryły mą twarz. Nie opisałem tego przed dwoma laty, bałem się, aby to nie było profanacją. Istota snu była namiętna, lecz namiętność była jeszcze tak czysta i dziewicza, jak myśli moje. To był sen na przełomie dzieciństwa i młodzieńczości).

11 lipiec.

 Wczoraj byliśmy na zabawie. Po linie chodził Paulo i dziewczę, pewnie włoszka. Jestem tak zdenerwowany, że najmniejsza rzecz tak mnie irytuje, że już nie wiem. Tak mnie się jej żal zrobiło, że płakałem długo. Pewnie spadnie i zabije się albo będzie kaleką.  Z Helą pokłóciłem się tak, że jej nienawidzę, chociaż siostra. Wie o wszystkiem, więc dlaczego nie daje mi pokoju? Prawie chciałem sobie życie odebrać, lecz imię Zofji mnie powstrzymało. Cierpię, cierpię, ale w skrytości, bo to ubliża memu męskiemu charakterowi. Może skargi przyniosłyby mi ulgę, lecz nie, ja chcę cierpieć w skrytości.  Nawet gdy się modlę, myślę o Niej.

25 lipiec.

 Wczoraj byliśmy u nich. Zdawało mi się, że to sen albo marzenie. Tak jestem przyzwyczajony do przyjemnych marzeń, że mi się wydawało, że to jest obrazowe marzenie. Na pożegnanie podała mi rękę, uścisnąłem ją (rękę) i byłbym z chęcią przycisnął do ust. Lecz to uściśnienie z mej strony było szczersze od tysiąca pocałunków, a to: „do widzenia Pani“ dźwięczało jak skarga. Zdaje mi się, że gdym powiedział: „do widzenia Pani“ głos mój zadrżał.  Gdy pomyślę, że już nigdy nie będziemy tak rozmawiali, serce pęka mi z bólu. Te spacery wieczorami przy świetle księżyca — nigdy się to nie wróci! Nigdy!!!  Mama mnie dziś pytała, jakem się bawił. „Tak sobie“ — odpowiedziałem. O ironjo losu!..

8 sierpień.

 Zaprzyjaźniłem się z Frankiem W. To dziwne: mamy jednakowe zapatrywania się na rzeczy, jednakowe chęci i zamiary. Będę zbierał zbiory mineral. i mam zamiar urządzić zielnik.  Zosia wydaje mi się teraz czemś niedostępnem, urojonem, Chciałbym być poetą, literatem, śpiewakiem etc.

9 sierpień.

 Wczoraj z wujem Pawłem byliśmy w Wilanowie. W krótkości opiszę to uczucie, które mną owładnęło na widok królewskiej siedziby. Droga do Wilanowa przez pola jest bardzo przyjemna, lecz niema w niej nic godnego uwagi.  Wjazd do Wilanowa jest — to ogromna brama, wykuta z piaskowca. Dalej idzie kościół, a na dziedzińcu, otacz. kościół jest VIII ołtarzy. Park nie stracił nic na piękności. Cały Wilanów dziwnie jakoś poważnie nastraja. Zdaje się, że wszędzie przechadzają się duchy potężnych królów naszych. Przystąpmy do opisania wnętrza pałacu. Wszystko dziwnie jakoś zimne. Każdy sprzęt zdaje się przypominać lata dawne, minione, piękne lata potęgi i chwały.  Nie chce mi się pisać...

Koniec I kajetu.

26 sierpień.

 Rzadko teraz pisuję, bo nie mam co. W zeszłym roku och co ja bym napisał, ale w tym. Czytałem listy Sienkiewicza z Ameryki. Szczęśliwy. Gdy patrzę lub myślę o podróżnikach, tak im zazdroszczę. Być przyrodnikiem, podróżnikiem i poetą — ileż uczuć mieści się w tych słowach, jak harmonijnie brzmią dla mego ucha. Przyroda — ta największa tajemnica i zagadka — ma niewysłowiony urok. — Badać naturę, być pożytecznym ludziom, przynosić chlubę rodakom — oto szczytny cel życia. Tak żyć albo nie żyć wcale.

14 listopad.

 Nie pisałem tak długo nie dlatego, że nie miałem tematu, lecz że każdą wolną chwilę poświęcam stowarzyszeniu naturalistów-amatorów, które założyliśmy z Frankiem. Dzięki Frankowi została rozbudzona śpiąca iskra miłości dla przyrody. Cóż to za rozkosz obcować z przyrodą. Teraz już wiem, czem będę — będę przyrodnikiem.  W ostatnich dopiero czasach rozbudził się we mnie duch dążności do wyższej idei, piękniejszych pociągów. Mam 14 lat. Stałem się człowiekiem — wiem, myślę. Tak jest: cogito ergo sum.  Ach jak ciężkie było życie genialnych ludzi; ludzi którzy byli niezrozumiani; ludzi, którzy wiek swój rozumem wyprzedzili. Czuję, że jestem natchniony przez Opatrzność do zrobienia czegoś wielkiego, nieśmiertelnego. Jeżeli śmierć nie przetnie pasma mych dni, będę sławny. Będę!?!  Ludzie mnie nie rozumieją. Jedna, jedyna dusza na świecie zrozumiałaby mnie, a choćby nie zrozumiała, toby przynajmniej wysłuchała. Nie mam nikogo. — Dziwnem by się to każdemu wydawało. Mam rodziców, siostry, znajomych. O! nie, ja potrzebuję człowieka, z którymbym mógł porozmawiać, wynurzyć się. Zosia zdaje mi się, zrozumiałaby mnie. Dlaczego tak myślę, nie wiem. Lecz mimowoli serce me drga silniej na myśl o niej. Myśli często się przenoszą ku niej... ku jej osobie... kocham ją...  Nie mówię teraz o niczem poważniejszem z nikim. Zdania te mniej więcej krążą około: wydawałem z łaciny, proszę o kawałek chleba i t. p.

1 styczeń.

 I znów o rok przybliżyliśmy się do grobu. Znów przeszedł rok, a jego zastępca zasiadł na tronie i zaciekawia swą tajemn. Co nowego przyniesie — zapytuje każdy. Czy będzie lepszy od swego poprzednika? Lecz on nie odpowiada, a swem wymownem milczeniem zdaje się mówić: zobaczycie.  Będę pisywał teraz krótko ale codziennie.

Poniedziałek 2 styczeń.

 O 9-ej wstałem. Rozmowa o camera obscura. Nauka. Obiad. Gra w fortecę. „Pamiętnik chłopca“ Amicisa.

3 styczeń.

 „Pam. chł.“ inaczej teraz rozumiem. Pożyczyłem rocznik: „Romans i powieść“. Śliczne nowele. — Sankami na miasto. Była p. Marja i Ciocia.

4 styczeń.

 Czytałem. Za dziesięć dni — szkoła. Po obiedzie posiedzenie przyr.-amat. Czytaliśmy Flammariona o światach zamieszkałych.

14 sierpień.

 Pierwszy dzień sztuby. Mama leży, doktór powiedział, że nic groźnego. Wydawałem z franc. i dostałem 4.

15 styczeń.

 Chciałem zamienić naszą ławkę na ławkę Tomcz., bo nasza wysoka i niewygodna. Na to wszedł inspektor i zostawił nas w kozie. Pedagog! Osioł!  Wydawałem z greka, ale był dzwonek i nic nie postawił.

16 styczeń.

 Sierg. jest chory. Zamiast niego był dyrek, uczniowie b. źle odpowiadali. Było franc. opowiadanie: „Cresus et Solon“ — ściągnąłem z kartki. Mam katar i ból głowy.

17 styczeń.

 Dziś posiedzenie odbyło się u mnie. Stefan czytał o różnicy między człowiekiem i małpą. Był pan Wiktor, zdaje mi się, że się kocha w Heli. Potem byłem u R. — Janka dała mi parę arkuszy listowego papieru z widokami Krakowa i obiecała, że mi przywiezie brelok z trupią czaszką, o którym od 2 lat marzę.

18 styczeń.

 Dziś w szkole nic nadzwycz. nie wypadło. Z fr. ściągniętego opow. dostałem 4 x. — Wieczorem był p. Dol., już oddał swe miejsce moskalom. Mówi, że gdy przyszedł do domu, to się wypłakał, co mu się od 20 lat nie zdarzyło. Pracował 23 lat na kolei, młodość tam w biurze stracił, a teraz ma taką nagrodę.

19 styczeń.

 Z ruskiego dostałem 4, z algebry 2. Do albumu zapisują mi się koledzy. — Poz. sam się prosił, że chce się wpisać. „Zginęli Grecy, zginęli Rzymianie, lecz nasza przyjaźń na zawsze zostanie...“ Taki lizus. Jak mi się wszyscy wpiszą, to jego kartkę wydrę.

20 styczeń.

 Z pieśni o wieszczem Oliegie dostałem 4, z łaciny 3 i z niemca 2. — Br. się do mnie uprzedził. Pobiłem się z Dąb., zdaje mu się, że jest drugim uczniem, to może się rządzić, bydlę takie. Wieczorem uczyłem się lekcji i czytałem „o kawał ziemi“.  W extemporalu po „cum“ napisałem respondit zamiast respondisset. Wściekły jestem.

21 styczeń.

 Przed obiadem pisałem odczyt o spirytyzmie i telepatji. Po obiedzie był Oleś i objaśnił mi drugi sposób robienia zadań z dwiema niewiadomemi. Była p. Chr. której syn skończył przyrodę i medycynę.

22 styczeń.

 Wydawałem z geometrji, postawił podobno 4. Z ext. dostałem 3, a Sz. który słowo w słowo odemnie przepisał dostał 4. Musiałem się ostrzydz, bo Rud. powiedział, że mnie do kozy wsadzi. Chciałbym jutro wydawać z historji — pewnie mnie wyrwie.

19 wrzesień.

 Od stycznia