(Od)nowa - Wiktor Zakrzewski - ebook + książka

(Od)nowa ebook

Zakrzewski Wiktor

5,0

Opis

"Od(nowa)" to zbiór opowiadań o tematyce erotycznej. Głównym ich celem jest sprawienie czytelnikowi przyjemności. Autor stara się również zwrócić uwagę poprzez treść swych tekstów na to, że czasami warto spojrzeć na pewne rzeczy z innej perspektywy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 184

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
madziazuziakgmailcom

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa,ciekawa,a jednak kobiety też wiedzą czego chcą, brawo
00

Popularność




Kawa

Tak, od tego zaczynała każdy dzień w znienawidzonej niemal od zawsze pracy. Z jednej strony fajnie, bo w biurze, ciepło, sucho, nie namęczy się fizycznie, ale z drugiej – szef maruda i upierdliwy, nikomu niepotrzebne sprawozdania. Za każdym razem pilne i oczywiście cokolwiek by napisała, będą jakieś uwagi ze strony góry. Była pewna, że zawsze coś się znajdowało do poprawy dla samej zasady. Tylko po to, aby pokazać, kto tu rządzi.

Na dokładkę jeszcze nadeszła jesień. Dni stawały się krótsze, niewiele, ale jednak, a na pewno chłodniejsze. Zaraz będą deszcze, a po nich chlapa i mróz. Nie mogła jakoś pozbyć się tych przygnębiających myśli. Ciężki poranek. Niemal spóźniła się dziś do pracy, bo pozwoliła sobie na aż trzy drzemki. Tak dobrze się spało, a ten barbarzyński budzik wyrwał ją z objęć Morfeusza i – miała nadzieję – jakiegoś amanta w całkowicie bezpardonowy sposób, wyjąc jak strażacka syrena. Nie zapamiętała snu, ale liczyła na to, że we śnie spędzała namiętne chwile z jakimś przystojniakiem gdzieś daleko stąd.

Potrząsnęła lokami, odganiając napływające myśli, i sięgnęła po świeżo zaparzoną kawę. Smak jej ulubionego z rana napoju powinien choć odrobinę ukoić jej ducha i pozwolić przetrwać kolejny dzień w biurze. Po drugim łyku i niemal poparzeniu warg rozluźniła się nieco. Nie była to zasługa napoju, lecz podjętej właśnie pod wpływem chwili decyzji. Nie determinowała ona może całego jej życia, ale ten dzień na pewno. Postanowiła dzisiaj udawać, iż pracuje, a tak naprawdę poświęcić tych kilka godzin na snucie planów dotyczących przyszłorocznego urlopu.

– Tak! Właśnie tak zrobię – mruknęła pod nosem sama do siebie i uśmiech zagościł na jej ustach zbliżających się do parującej filiżanki kawy.

Rozsiadła się wygodnie w fotelu przy swoim biurku. Włączyła komputer i porozkładała papiery, tak aby wyglądało, iż jest zawalona robotą – na wypadek gdyby ktoś zajrzał do jej biura. Oparła się wygodnie. Wyprostowała nogi pod biurkiem i zsunęła pantofle. Poczuła się swobodniej i całkiem miło. Przymknęła powieki i popijając kawę, zaczęła powoli planować wakacje.

Grecja, Chorwacja, Bałkany. Takie destynacje wyszukiwała w internecie, oglądała zdjęcia i foldery. Hiszpania? Teneryfa? Zastanawiała się, ale jakoś nic nie chciało się okazać tym czymś wyjątkowym. Niby ładnie, ciepło, ale brakowało tego czegoś. No właśnie, czego?

Nie potrafiła sobie odpowiedzieć na to pytanie. Wiedziała jednak, że jak znajdzie, to będzie całkowicie pewna, iż o to właśnie chodziło.

Dzień płynął leniwie. W radiu leciała muzyka, ale zupełnie się na niej nie skupiała. Patrzyła w ekran, na przesuwające się kolejno zdjęcia, ekrany, ale to nadal nie było to. Nie miała zamiaru się poddać, gdyż ten niezrozumiały dla niej samej stan niewiedzy zaczął ją irytować. W taki zupełnie pozytywny sposób, gdyż zachęcał do działania, więc szukała dalej.

Po kolejnej godzinie bezowocnych działań zdecydowała się na mały spacer po firmie, aby rozprostować nogi. Wzięła jakieś papiery w dłoń i wyszła z gabinetu. Szła niespiesznie, zastanawiając się nad swoim problemem. Nie zwracała uwagi na otoczenie, do momentu gdy nieoczekiwanie natknęła się na korytarzu na kolegę z firmy. Sympatyczny facet, nawet przystojny – złapała się na tej myśli nieco zaskoczona. Odwzajemniła jego uśmiech i przywitała się przelotnym „cześć”, gdy się mijali. Zanim weszła do biura koleżanki, z którą chciała chwilę poplotkować, obejrzała się za nim. Coś ją podkusiło – chciała na niego spojrzeć, a raczej na jego tyłek. Cholera, całkiem zgrabny.

Zarumieniła się nieco, kiedy spostrzegła, iż on w tym samym czasie robi dokładnie to samo. Jakby to powiedziała teraz młodzież, obcinał ją, podczas gdy ona robiła to samo z nim. Speszona nieco weszła do koleżanki i na wejściu parsknęła śmiechem. Gospodyni podniosła zaskoczony wzrok znad dokumentacji. Nim zdążyła zadać pytanie, usłyszała wesołe: „Nic, nic. Przepraszam”.

Poplotkowały tylko chwilę, gdyż koleżanka była faktycznie zawalona robotą i nie miała czasu na głupoty. Wyszła więc po kilku minutach i skierowała się w stronę swojego gabinetu. Jej myśli jednak, pomimo próby zmiany, uparcie wracały do sytuacji sprzed kwadransa. Nawet nie do sytuacji, ale do kolegi. Uczciwie mówiąc: do konkretnych części jego ciała. Gdy zdała sobie sprawę, iż zaczyna fantazjować o seksie z nim, zrobiło jej się ciepło, ale i przyjemnie zarazem.

Nie była pewna, czy mu się podoba, ale na pewno zwrócił na nią uwagę. Usiadła w swoim fotelu i zaczęła analizować wszystkie sytuacje i zdarzenia, które pamiętała, gdy miała z nim kontakt. Sympatyczny, grzeczny, fajnie się z nim rozmawiało. Przystojny i zadbany. Szukam zalet – pomyślała i po raz kolejny dzisiaj uśmiechnęła się do swoich myśli. Mentalnie wzruszyła ramionami i kontynuowała swoje zajęcie. Może jej się zdawało, ale chyba dosyć często na nią spoglądał. Nie była pewna, gdyż do tej pory nie zwracała na to uwagi, jednak teraz było jej miło. Zaczęła sobie wyobrażać, jak mógłby wyglądać wspólny z nim weekend na plaży na Teneryfie. Wspólne opalanie, pływanie, drinki z palemką i tropikalne noce. Myśli płynęły leniwie, ale przyjemnie. Zdała sobie sprawę, iż fantazjuje na ten temat, a jej dłonie błądzą po udach i właściwie już nieco dalej. Na szczęście nawet gdyby ktoś teraz wszedł niespodziewanie, zasłaniało ją biurko.

Usiadła prosto, poprawiła koszulę i skarciła się w myślach za swoje zachowanie. Uśmiech jednak nie chciał zniknąć z jej warg. Bezwiednie przesunęła językiem po wargach i zdała sobie sprawę, iż jest podniecona. Próbowała się zająć jakąś pracą, żeby odwrócić uwagę od tych myśli, ale nie potrafiła się na niczym skupić. Spojrzała na zegarek. Była prawie czternasta. Czas na lunch. Wsunęła pantofle, wstała, włożyła żakiet i wyszła do pobliskiej knajpki na posiłek. Jak każdego dnia w tygodniu.

Przeglądając menu, stwierdziła z zadowoleniem, iż jej myśli krążą już tylko wokół wyboru czegoś do zjedzenia. Zdecydowała się na sałatkę grecką i wodę z cytryną do popicia. Zanim kelner przyniesie zamówione danie, przejrzy sobie wiadomości w komórce.

Jadła zapatrzona w ekran smartfona. Świat dookoła nie istniał. Zadowolona z lekkiego, a zarazem sycącego posiłku, popijała wodę i cieszyła się jesiennym słońcem, które tego popołudnia ukazywało to, co jesień ma najpiękniejszego do zaoferowania. Mogłaby tak siedzieć jeszcze długo, ale niestety trzeba wracać do biura.

Postanowiła, że jednak trochę popracuje. Zabrała się do opracowywania dokumentacji przetargowej. Nie była to strasznie pilna robota, ale jak zrobi, będzie miała spokój. I tak jej to nie ominie. Okazało się, że musi wykonać kserokopię pewnych papierów. Wiązało się to z koniecznością podejścia do ksera w kantorku, gdyż sprzęt u niej w biurze ostatnio zastrajkował i już od trzech dni fachura przychodzi go naprawić. Zmieliła przekleństwo w ustach na taki stan rzeczy i z kartkami w dłoni ruszyła zrobić ksero.

Zamieniła kilka zdań z kimś po drodze i wchodząc do kantorka, nie patrzyła przed siebie, tylko na rozmówcę, który już się oddalał, zaprzątnięty pracą. Wpadła na coś, a raczej kogoś, i łapiąc równowagę, upuściła trzymane papiery. Kucnęła, aby je pozbierać, wypluwając z siebie niekoniecznie cenzuralne słowa komentujące zaistniałą sytuację. Sięgając po kolejną kartkę leżącą na podłodze, jej dłoń spotkała się z cudzą, męską. Nieco zaskoczona, podniosła wzrok i ujrzała faceta, o którym cały dzisiejszy ranek fantazjowała. Zauważyła, że nie patrzy na nią, a raczej nie na jej twarz, ale wlepia swoje bezczelne gały w jej dekolt. W całym tym zamieszaniu musiał się jej odpiąć guzik od koszuli i dekolt znacznie się powiększył, w stosunku do tego, co było przyjęte za dobry smak w pracy.

W pierwszej chwili dopadły ją złość i irytacja. Taka najzwyklejsza babska furia. Oczywiście typowy facet, świnia, tylko gapi się w cycki – myśli galopowały jej po głowie, ale nie zdążyły znaleźć ujścia w postaci werbalnej, zanim on podniósł wzrok. Spojrzał jej w oczy i wyszeptał „przepraszam”. Nie wiedziała, czy za samo zderzenie, czy za gapienie się na nią, ale jakoś nagle cała złość jej przeszła. Uśmiechnęła się i niemal równie cicho odpowiedziała, że nic się nie stało. Zebrała porozrzucane dokumenty i odebrała, te które zebrał on. Wstali równocześnie. Jego wzrok ponownie uciekł w jej dekolt. Nie zirytowała się, gdyż wcześniej zauważyła iż jego spodnie na wysokości rozporka stają się coraz bardziej opięte.

Nie mogła oderwać od niego oczu, a myśli w jej głowie tak się poplątały, że nie byłaby w stanie wysupłać w tym momencie jednej logicznej.

– Jesteś niesamowicie piękna i kusisz tym pięknym ciałem, nie dziw się więc, że facet tak na twój widok reaguje – usłyszała jak przez ścianę.

Spojrzała mu w roześmiane oczy. Na twarzy mężczyzny nie było widać najmniejszego nawet zmieszania czy zawstydzenia, ale nie dało się nie zauważyć tego zawadiackiego uśmieszku. Zamrugała zaskoczona kilka razy. Chwilę trwało, zanim dotarło do niej, co się dzieje i co słyszy.

Na jej usta powoli wypłynął uśmiech, którego nie powstydziłaby się królowa modliszek. Patrząc wprost na niego, lewą ręką sięgnęła za siebie i zamknęła drzwi. Stali teraz w małym kantorku z kserokopiarką naprzeciw siebie. Oparła dłoń na jego klatce piersiowej i przysunęła się bliżej. Stał nieruchomo, tylko bezczelnie się uśmiechając. Wspięła się lekko na palce, gdyż był wyższy, i ich usta się spotkały. Nie był to delikatny pocałunek – namiętność i podniecenie pochłonęły oboje z wielką mocą. Ciała naparły na siebie, a dłonie błądziły po ciałach, niemal zrywając ubrania. Resztkami opanowania odpinane były guziki koszul. Stanik został zsunięty na dół – jej piersi wyskoczyły ochoczo, jakby od dawna czekały na spotkanie z jego dłońmi, ustami i językiem. Jego spodnie opadły chwilę później, a jej spódniczka powędrowała do góry.

Ciała splotły się w namiętnym tańcu, szybkim i nerwowym. Opierali się o ścianę, drzwi, ksero, starając się nie hałasować zbyt mocno. Pikanterii całej sytuacji dodawał fakt, iż w każdej chwili mógł tu wejść ktokolwiek, chcąc zrobić odbitkę. Każda minuta zdawała się wiecznością. Gdyby pożądanie oraz namiętność, jakie ich ogarnęły, były płomieniem, dawno już spopieliłyby dwa ciała na proch. Dyszący, spełnieni, ale spragnieni, stali jeszcze przez chwilę przytuleni do siebie. Żadne z nich nie chciało, aby ten moment się kończył, ale rozsądek krzyczał, żeby się ogarnąć.

Tak też zrobili. Gdy nie było już widocznych najmniejszych śladów zbrodni – no, może poza rozgrzanymi ciałami i jej nieco rozczochraną fryzurą – wreszcie ich pocałunek był niespieszny, długi i namiętny. Romeo i Julia mogliby się uczyć od nich, jak się należy całować.

Trzeba było wrócić do pracy, ale nic to. Do końca dnia została niecała godzina, a wieczór był już zaplanowany – i nie skończy się zbyt szybko!

Gra

Do weekendu były jeszcze dwa dni, ale nie zapowiadał się on jakoś specjalnie ciekawie. Wręcz przeciwnie, kolejne godziny w towarzystwie butelki wina i jakże lubianego ostatnimi czasy przez wielu Netflixa. Ileż to czasu człowiek marnuje przy tych głupich serialach, zamiast żyć. Tak, tak, jest wymówka na miarę dekady – a co tam, nawet stulecia! – pandemia. Zewsząd się słyszy – „zostań w domu, nie pomagaj wirusowi”.

Przerażające, a zarazem smutne jest to, iż zdaje się, że pasuje to znakomitej większości ludzi. Niby narzekają, ale mają wspaniały powód, aby nie robić nic. Nie mogę dbać o siebie, bo nie wychodzę z domu. Nie mogę ćwiczyć, bo siłownie zamknięte, więc będę obrastać w tłuszcz z czystym sumieniem – pomyślała Kaśka. Nie spotkam się z nikim, bo przecież jest ryzyko zachorowania – i tak dalej. Masakra. Triumfują praca zdalna, czyli żadna tak naprawdę, zakupy w sieci i właśnie platformy streamingowe z ruchomymi obrazkami i gadającymi głowami. Ale dość narzekania. To przecież i tak nic nie zmieni. Trzeba jakoś to przetrwać. Nie zmienia to jednak faktu, iż człowiekowi brakuje kontaktu z innymi ludźmi. Takiego zwyczajnego, twarzą w twarz, a nie przez szybę monitora.

Na takich smutnych rozmyślaniach minął wieczór. Z każdą nową myślą popadała w coraz to bardziej ponury nastrój. Nawet wino nie pomagało wyrwać się z marazmu. Postanowiła w tym układzie podejść do tematu jak do choroby. Jak babcia mawiała, najlepszym lekarstwem jest czas i sen. Położyła się zatem dużo wcześniej niż zwykle, licząc na to, iż wstanie z nową nadzieją i chęcią do życia.

Budzik rano jak zawsze wwiercał się swym jakże irytującym dźwiękiem w uszy, wyrywając człowieka gwałtem z objęć Morfeusza. Z niejakim smutkiem i zawodem skonstatowała, iż wcale nie ma lepszego nastroju niż ubiegłego wieczoru. Plusem jednak był fakt, iż wyspała się jak mało kiedy. Postanowiła wziąć to za dobry omen i wstała z łóżka bez ociągania się, aby dopełnić codziennego rytuału przed wyjściem do pracy.

Pomimo starań i szukania za wszelką cenę dobrych stron nie udawało jej się to. Skrzynka mailowa zawalona jakimiś przypomnieniami o zbliżających się terminach sprawozdań, nowymi zleceniami i sprawami. Chcąc wytrwać w postanowieniu dobrego nastroju, a przynajmniej starania się o takowy, wstała od biurka i poszła przyrządzić sobie aromatyczną kawę.

Czekając na przygotowanie napoju, przeglądała Fejsa. Jak zawsze, nic specjalnie ciekawego. Ogrom reklam i nieistotnych informacji oraz zdjęć różnych ludzi, którzy, zdaje się, nie mają życia poza siedzeniem na takich portalach. Sięgała właśnie po kubek, gdy z zamyślenia wyrwał ją dźwięk oznaczający połączenie przychodzące. Pierwsza myśl, jaka jej przyszła do głowy, to taka, że już ktoś z pracy jej szuka. Zgodnie z planem zanim spojrzała na wyświetlacz aparatu, odsunęła przykre myśli od siebie. Wyświetlało się imię Ola. Automatycznie na jej usta wypełzł uśmiech, gdyż nie spodziewała się telefonu od przyjaciółki o tej porze. Z przyjemnością przesunęła palec w górę po ekranie i przykładając aparat do ucha, wypowiedziała radosne „halo”.

Rozmowa nie trwała długo, ale wprawiła ją w fantastyczny nastrój. Kumpela zadzwoniła, aby zaproponować wieczór przy kartach. Będzie jeszcze kilka osób, ale nie wszyscy grają w karty, a ona szuka kogoś, kto umie i chciałby zagrać wieczorem w brydża. Brakowało czwartego i Olka przypomniała sobie, że kiedyś dużo grywały. Wizja wyrwania się z domu i spotkania z prawdziwymi ludźmi na imprezie, nawet typu domówka, sprawiła, że już nikt ani nic nie zepsuje jej tego dnia.

Właśnie tak było. Pracę tego dnia wykonywała szybko, sprawnie i bez ociągania się. Poranny telefon zaaplikował jej tak dużą porcję energii, że nadgoniła nawet pracę, którą odkładała od dwóch tygodni. Wyszła punktualnie, ale nie czuła się nawet zmęczona. Prosto z biura oczywiście wypad do sklepu po jakąś butelkę, bo nie wypada iść na imprezę z gołą ręką.

Nie zamierzała się stroić w żaden sposób, gdyż główną atrakcją wieczoru będzie gra w karty. Wbiła się zatem w ulubione jeansy, z dziurami na kolanach, luźny T-shirt z grafiką z płyty Fear of the Dark jednej z jej ulubionych kapel, czyli Iron Maiden. Do tego bluza z kapturem i trampki. Totalny luz, ale ważne, że wygodnie. Od obiadu z niecierpliwością zerkała na zegarek. Czas ciągnął się nieubłaganie, zawsze zresztą tak jest, jak się na coś czeka. Wreszcie długa wskazówka przesunęła się na pozycję cyfry 6, a krótka znalazła się pomiędzy szóstką i siódemką. Nie mogąc usiedzieć na miejscu, założyła buty. Butelkę whisky wrzuciła do plecaka i wyszła z domu.

Do Olki było niedaleko. Chętnie zrobi sobie spacer, a poza tym jeśli pójdzie pieszo, spokojnie będzie mogła wypić drinka. Na miejsce dotarła w nieco ponad dwadzieścia minut, więc tylko chwilę przed umówionym czasem. Weszła na górę i serdecznie przywitała się z przyjaciółką. Była pierwsza z gości. Był zatem czas, aby chwilę poplotkować i pomóc przygotować przekąski i inne drobiazgi na miniprzyjęcie.

Chwilę po dziewiętnastej zaczęli schodzić się goście. Najpierw Karol, znajomy Aleksandry z pracy z żoną, potem Marzena, sąsiadka. Następnie Marek i jeszcze kilka osób, ale nie zdołała zapamiętać ich imion. Wszyscy krzątali się po mieszkaniu, rozmawiając ze sobą, pijąc drinki, krusząc chipsami i paluszkami na podłogę.

Część ludzi znała, innych poznawała teraz. Wszyscy byli w miarę sympatyczni. Jak to z ludźmi: z jednymi rozmawiało się fajnie, z innymi rozmowa niespecjalnie się kleiła. Z takiej właśnie kiepsko układającej się konwersacji z pewną parą uratowała ją Ola, ogłaszając wszem wobec, iż czas zasiąść do brydża. Wykorzystując okazję, grzecznie przeprosiła rozmówców i poszła w stronę stołu, mając nadzieję, iż żadne z nich nie zasiądzie do gry. Szczęście jej dopisało, gdyż prócz jej i Olki do stołu zasiadł Karol i pewien przystojniak, którego imienia nie mogła sobie teraz przypomnieć. Reszta gości ustawiła się bliżej lub dalej stołu, aby przyglądać się rozgrywce.

Pierwsze rozdanie wyszło od Oli, jako gospodyni. Niewielką liczbą punktów wygrała rozdająca wraz ze swoim partnerem. Drugie również, ale po zaciętym boju. W trzecim rozdaniu karta się odmieniła i pozwoliła wygrać drugiej parze, i to znaczną przewagą punktów.

Rozgrywka była przerywana kilka razy z powodu konieczności pożegnania się z kolejnymi osobami opuszczającymi imprezę. Jako że gospodyni uczestniczyła w grze, za każdym razem niezbędna była pauza. W okolicach godziny dwudziestej trzeciej pozostali na miejscu tylko siedzący przy stole gracze. Karol się ulotnił, a jego miejsce zajął Kazik. Nie przypominał może młodego Damięckiego, ale patrzenie na niego nie sprawiało przykrości.

Wszyscy, bez wyjątku, popijali przy kartach whisky. W okolicach północy zakończyła się kolejna rozgrywka. Po podsumowaniu wszystkich rozdań okazało się, że jest remis. Wypadałoby rozegrać jeszcze jeden mecz, aby wyłonić zwycięzców. Kasia jednak, rozochocona mocnym alkoholem, zaproponowała, aby zamiast kolejnej partii brydża zagrać w pokera. Ze strony panów niemal od razu padła propozycja, aby w rozbieranego. Kasia natychmiast się zgodziła, ale Olka miała wątpliwości. Po kolejnym drinku jednak dała się przekonać.

Zasady są proste i jasne, ale dla porządku zostały powtórzone. Kto ma najmniejszą liczę punktów, zdejmuje jedną część garderoby. Wszyscy się zgodzili, więc rozpoczęło się tasowanie kart i pierwsze rozdanie. Przegrała gospodyni. Gdy ściągała skarpetki, towarzyszyły temu owacje i oklaski. Przyznać trzeba, że całej trójki pozostałych graczy. Kolejnym przegranym był Kazik – nie wykazał się oryginalnością i również pozbył się skarpetek. Następnie znowu Ola. Zdjęła spodnie. Kolejne rozdanie – i najgorszy wynik osiągnął Radek, ów przystojniak, którego imienia Kasia z początku nie mogła sobie przypomnieć. Wykazał się inwencją i zdjął sweter. Kolejna tura i znów padło na Radka. Zdjął koszulkę. Dziewczyny z przyjemnością zerkały na męską, dobrze umięśnioną klatkę piersiową.

Zaraz jednak podniosły się głosy, że Kasia oszukuje, bo jeszcze ani razu nie przegrała. Uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami, rzucając tylko krótki komentarz, iż gra lepiej niż reszta. Kolejne rozdanie – i padło na Olę. Gdy zdjęła stanik, nadal pozostając w koszulce, z gardeł pozostałych graczy wydobył się jęk zawodu, ale cóż było zrobić. Wszystko zgodnie z zasadami, więc trzeba będzie jeszcze poczekać. Kolejne rozdanie i kolejna porcja alkoholu została rozlana do szklanek. Wreszcie pech dopadł Katarzynę. Nieco podniecona widokiem na wpół rozebranego byłego partnera od brydża, nieco rozochocona alkoholem, zdjęła spodnie, zamiast skarpetek jak reszta. Po wykonaniu zadania usiadła do stołu. Ponownie rozdano karty. Towarzystwo powoli dobierało karty ze stołu. Nikt się nie spieszył, gdyż przegrana kogokolwiek miała zapewnić coraz to ciekawsze widoki pozostałym. Wszyscy zatem celebrowali tę chwilę w mniejszym lub większym stopniu. Przegrała ponownie Kasia i, zgodnie z przewidywaniami, zdjęła skarpetki.

Ogólne podniecenie wśród graczy narastało. Teraz już nie ma innej opcji niż odsłanianie kolejnych partii ciała przez przegrywających. Kolejno Kazik koszulka, Kazik spodnie. Kasia zastosowała tą samą strategię, co koleżanka, i zdjęła stanik pod koszulką. Teraz już będzie tylko ciekawiej. Kolejne rozdanie i padło na Olkę. Dość długo zastanawiała się, co zdjąć. Wielkiego wyboru nie miała, ale ku zaskoczeniu pozostałych zdjęła majtki, pozostając w koszulce. Gdy siedziała, większość swych wdzięków nadal miała okrytych odzieżą. To tylko kwestia czasu, gdy będzie zupełnie naga, jak reszta przypuszczalnie.

Kolejne rozdanie i padło na Kasię. Zdjęła koszulkę, ukazując kształtne piersi, ale nadal pozostając w majtkach. Po kolejnym rozdaniu Radek pozbył się spodni. Teraz każdy z graczy miał jeden element garderoby. Od zbliżającego się rozdania zależało, kto jako pierwszy będzie zupełnie nagi. Spierzchnięte wargi były oblizywane lub zwilżane alkoholem. To rozdanie trwało najdłużej. Każdy z graczy miał nadzieję zobaczyć kogoś innego nago, samu chcąc pozostać jak najdłużej w ubraniu.

Karty zostały rozdane i ujawnione. Przegrał Radek. Z delikatną nutką zawstydzenia wstał i ściągnął gatki, ukazując wszystkim pozostałym graczom to, co w nich ukrywał. Obrócił się dwa razy dokoła, zgodnie z życzeniem reszty graczy, a właściwie pań, i wreszcie usiadł na swoim miejscu. Padło pytanie: „Co teraz, gdy jeden z graczy nie ma już czego zdejmować?”. Ktoś szybko odpowiedział, że ten, który nie ma co zdjąć, wybiera prawdę lub wyzwanie, czyli odpowiada zgodnie z prawdą na pytanie lub wykonuje zadanie. I nie może się wycofać. Wszyscy obecni zgodzili się na takie rozwiązanie, więc ponownie rozdane zostały karty. Tym razem przegrała Ola. Zdjęła koszulkę, ukazując nagie piersi. Z ostatnią częścią garderoby pozostali Kasia i Kazik. Reszta będzie musiała wykonać zadanie lub odpowiedzieć na pytanie.

Kolejne rozdanie i przegrał Radek. Pojawił się problem, kto wymyśla pytanie lub wyzwanie. Szybko jednak wszyscy się zgodzili, iż ten gracz, który ma najwyższą liczbę punktów. Padło na Kazika. Głupawy uśmieszek, jaki pojawił się na jego ustach, powinien przestraszyć Radka. Ten jednak zachował pokerową twarz i w skupieniu oczekiwał na pytanie lub zadanie. Kolega dość długo się zastanawiał i trudno mu się było zdecydować, tym bardziej iż przed nim siedziały dwie ładne kobiety, które skutecznie nie pozwalały się facetowi skupić na czymkolwiek innym niż ich nagie piersi.

Poganiany przez towarzystwo, na odczepnego kazał mu zatańczyć makarenę. Ola szybko odnalazła na YouTubie piosenkę i puściła z telefonu. Przegrany nie miał wyjścia i musiał wykonać zadanie. Wszyscy pokładali się ze śmiechu, gdyż niespecjalnie mu szło, a na dodatek penis majtał się i podskakiwał przezabawnie podczas tych wygibasów. W pewnym momencie Radek nie wytrzymał i sam wybuchnął śmiechem. O dalszym tańcu nie było już mowy, ale nikt tego nie oczekiwał. Gdy wreszcie towarzystwo się wyśmiało, a Ola mogła odłożyć chusteczkę, której używała do ocierania łez wywołanych przez śmiech, przetasowano i ponownie rozdano karty.

Przy dobieraniu kart zdarzały się jeszcze spontaniczne wybuchy śmiechu, więc panowała ogólna wesołość. Trzy razy wzniesiono toast za taniec, wykonanie i oczywiście tancerza. Karty na stole – i tym razem przegrała Ola. Okazję do rewanżu uzyskał tancerz. Popatrzył jej głęboko w oczy i uśmiechnął się łobuzersko. Przepił do koleżanki i rzekł:

– Mam dla ciebie zadanie. Słuchaj uważnie, bo nie będę powtarzał – sparafrazował słynną Michele z ’Allo ’Allo!. – Nie używając rąk, masz rozebrać do końca Kasię.

– No ej! – zawołała dziewczyna. – Tak nie wolno! Nie przegrałam!

– Zgadza się, ale to zadanie dla Oli – odpowiedział Radek.

Kazik z powagą przytaknął i w pełni poparł kolegę.

– No cóż – westchnęła, niby to z oburzeniem.

Gospodyni na raz dopiła drinka i wstała od stołu. Podeszła do koleżanki i chwilę zastanawiała się, jak wykonać zadanie. Najprostszym rozwiązaniem byłoby ściągnąć jej majtki przy użyciu zębów, ale oni zapewne na to liczą. Postanowiła zatem wykazać się inwencją i wykonać zadanie w zupełnie inny sposób. Stanęła za krzesłem, na którym siedziała Kaśka. Położyła dłonie na jej ramionach. Przesunęła je w dół i chwytając za jej łokcie, delikatnie zachęciła ją do wstania. Odsunęła krzesło, aby mieć swobodę ruchu, i powoli obeszła dziewczynę dookoła, delikatnie muskając jej skórę opuszkami palców. Przylgnęła całym ciałem do lewego boku swej towarzyszki. Trzymając dłonie na jej ramieniu osunęła się w dół raz, a potem drugi i trzeci. Niestety bielizna Kasi była dobrze dopasowana do ciała i nawet o milimetr się nie zsunęła w dół. Spróbowała raz jeszcze z drugiej strony, ale z efekt był taki sam. Nie należała do osób, które się szybko poddają, więc szybko obmyśliła nowy plan. Stanęła za koleżanką i położyła dłonie na jej ramionach. Przywarła całym ciałem do jej pleców. Kasia musiała przyznać przed samą sobą, iż ten dotyk nagiego ciała sprawiał jej przyjemność.

Wykonująca zadanie