Minecraft. Próba sił - Davies Suyi - ebook

Minecraft. Próba sił ebook

Davies Suyi

4,8

Opis

Cece ma dziesięć lat i mieszka w Lagos, w Nigerii. Właśnie skończyła szkołę podstawową i niedługo zacznie gimnazjum wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką Therese, z którą godzinami grywa w Minecrafta. Pewnego ranka dziewczynka dowiaduje się jednak, że cała rodzina Therese wyprowadziła się do USA. Nagle, bez pożegnania. Cece jest zdruzgotana.

Próbuje się kontaktować z przyjaciółką, ale z powodu różnicy czasu i problemów z telefonami rozmawiają coraz rzadziej. W końcu kontakt się urywa. W nowej szkole Cece czuje się samotna, bardzo tęskni za Therese. Zaprzyjaźnia się z Joachimem, kolegą z klasy, dzięki któremu szkoła staje się znośniejsza.

Therese tymczasem przysyła jej zaproszenie na prywatny serwer w Minecrafcie, gdzie grupa jej nowych znajomych stworzyła krainę zwaną Przystanią. Żeby trafić do Przystani, Cece musi jednak najpierw przejść trzy próby. To jej jedyna szansa na odzyskanie kontaktu z przyjaciółką i gotowa jest podjąć największe wyzwania.

Przeczytaj inne książki z serii "Minecraft. Najlepsze przygody". Każdą z nich napisał inny autor i w każdej spotkasz zupełnie nowych bohaterów!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 205

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,8 (16 ocen)
13
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
agornik

Nie oderwiesz się od lektury

dobre
00
MirkaKrzys

Dobrze spędzony czas

okeeeeej to jest supeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeer
00
XxMajaxX88xX

Nie oderwiesz się od lektury

mega fajna książka
00

Popularność




Tytuł oryginału: Minecraft. The Haven Trials

Projekt okładki i ilustracje: M.S. Corley

Redaktor prowadzący: Mariola Hajnus

Redakcja: Anna Poinc-Chrabąszcz

Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Lena Marciniak-Cąkała/Słowne Babki, Renata Jaśtak

Copyright © 2021 Mojang AB. All Rights Reserved. Minecraft, the Minecraft logo, the Mojang Studios logo and the Creeper logo are trademarks of the Microsoft group of companies.

This translation published by arrangement with Del Rey, an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC.

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2022

© for the Polish translation by Ewa Ziembińska

ISBN 978-83-287-2361-0

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2022

– fragment –

Przyjaciół spotykanym podczas najniebezpieczniejszych życiowych podróży i lekcji, których udzielają nam po drodze.

Część pierwsza

Nagła przeprowadzka

Rozdział pierwszy

Przeprowadzamy się.

Wiadomość przyszła w nocy, dokładnie o 12.01. Czytając ją teraz na migającym ekranie rodzinnego tabletu, Cecelia zastanawiała się, dlaczego Therese wysłała ją dopiero wtedy, kiedy Cece poszła spać. Cece kochała i uwielbiała swoją najlepszą przyjaciółkę, i wiedziała, że jednego może być pewna: Therese bez wątpienia by jej nie opuściła.

Miała ją jednak przed oczami, tę pojedynczą linijkę tekstu grożącą rozczarowaniem: Przeprowadzamy się.

Cece wyskoczyła z łóżka i pobiegła do sypialni rodziców.

– Przeprowadzają się, przeprowadzają się! – Wpadła do środka.

Była sobota, więc iya i baba jeszcze leżeli w łóżku, nadal w piżamach. Wzdrygnęli się zaskoczeni.

– Ej, ej – powiedział baba, który czasami bywał również nazywany tatą, lecz upierał się, żeby Cece zwracała się do rodziców, używając tradycyjnych określeń z języka joruba. – Co to za krzyki z samego rana?

– I co mówiliśmy o pukaniu przed wejściem? – zapytała Iya, czyli mama.

– Tak, tak, okej, możecie mnie zbesztać później – niecierpliwiła się Cece. – Ale teraz musimy iść.

– Ponieważ? – dopytywał się baba.

– Ponieważ Reesa i jej rodzina się przeprowadzają i nie zdążę się pożegnać, jeśli zaraz nie wyjdziemy!

Musiała ich trochę popędzić, żeby wreszcie uruchomili się jak wolne komputery i zaczęli działać. Zdecydowali, że nie może wyjść sama tak wczesnym rankiem, więc Cece zdołała ich przekonać, żeby jej towarzyszyli. Musiała dosłownie wywlec ich z domu wprost w chłodny poranek, wciąż ubranych w szlafroki. Sama Cece miała na nogach łazienkowe klapki, ale kogo to obchodziło? Therese wyjeżdżała. Cece myślała tylko o tym, żeby zdążyć na miejsce, zanim będzie za późno.

Gemshore Estate, ich osiedle w położonej na wyspach części Lagos, też się dopiero budziło. Ulice były puste, nie licząc pracujących w sobotę zamiataczy. Jedynymi dźwiękami w promieniu wielu kilometrów były szuranie ich mioteł i poranny śpiew ptaków. Rodzice Cece zatrzymali się, żeby przywitać się z jednym z zamiataczy, i z uśmiechem zagadnęli do niego śpiewnym È kàárọ oh! Zamiatacz rzucił Cece słodkie jak ulepek: „Dzień dobry!”, ale Cece nic nie słyszała, zostawiła rodziców w tyle i pędziła do domu Therese.

Państwo Njinga, rodzice Therese, mieszkali zaledwie sześć domów od rodziny Cecelii, ale za zakrętem. Jej rodzice skończyli pogawędkę i dogonili córkę, kiedy skręciła za róg. Zmierzając do domu Njingów, Cece spodziewała się zobaczyć ciężarówki przeprowadzkowe i sporo krzątaniny. Lecz domek jednorodzinny powitał ich mglistą ciszą. Drzwi do garażu były zasunięte, na posesji nie parkował żaden samochód, a wszystkie okna pozamykano.

Nikogo tu nie było.

– Co się dzieje? Gdzie oni są? – Cece odwróciła się do rodziców i spojrzała na nich błagalnie. – Gdzie jest Therese?

– Och, kochanie – powiedziała iya i poklepała córkę po ramieniu. – Chyba się spóźniliśmy.

Kiedy wrócili do domu, Cece usiadła przy stole w jadalni i próbowała zrozumieć, co się właśnie stało. Jak Reesa mogła mi to zrobić?, myślała. Dlaczego jej jedyna na całym świecie przyjaciółka właśnie się wyprowadziła, nic jej o tym nie mówiąc, i nie dała jej szansy się pożegnać?

Podczas gdy baba próbował się dodzwonić do pana Njingi, żeby zapytać o nagłe zniknięcie jego rodziny, iya przygotowała dla Cece jej ulubiony napój: gorącą czekoladę z miodem i piankami. Właściwie był to jej ulubiony napój, kiedy miała mniej więcej pięć lat – najwyraźniej iya nie pamiętała, że jej córka nie jest już małą dziewczynką. Lecz Cece chciała się rozgrzać, więc uznała że gorąca czekolada właściwie nie jest taka zła. Kiedy jednak ją dostała, była zbyt przygnębiona, żeby cokolwiek wypić, więc czekolada stała i stygła.

W poniedziałek miałyśmy razem zacząć naukę w gimnazjum Gemshore. Cece skubała palce, denerwując się na samą myśl. Jak mam iść do nowej szkoły zupełnie sama?

Kiedy mama się krzątała, przygotowując śniadanie, baba skończył rozmowę przez telefon.

– Są już na lotnisku – oznajmił, rozłączając się. – Zaraz wchodzą do samolotu. Powiedział, że przeprowadzają się do miejsca o nazwie Scottsdale. To w USA.

– Dlaczego mnie nie uprzedziła, że to się stanie tak szybko? – zapytała Cece, nie zwracając się do nikogo konkretnie. – Dlaczego czekała aż do wczorajszej nocy?

– Cóż, pan Njinga powiedział, że to była nagła sytuacja i nie mieli dużo czasu na planowanie. Żadne z jego dzieci nie wiedziało, że się tak szybko przeprowadzą – ani Therese, ani jej bracia.

– Ale mimo wszystko…

– Kochanie moje – powiedziała iya. – Wiem, że to okropne stracić najlepszą przyjaciółkę, ale jestem pewna, że powiedziałaby ci, gdyby mogła. Nie przejmuj się, kiedy wylądują, porozmawiasz z nią przez telefon baby.

Cece zjadła resztę śniadania w nietypowej ciszy. W połowie posiłku, złożonego z białego chleba z majonezem i kiełbasą, znów zadzwonił tablet. Iya wzięła go do ręki, włożyła okulary i przyjrzała mu się zmrużonymi oczami.

– To chyba twoja przyjaciółka – powiedziała i oddała iPada Cece.

Przepraszam, że ci nie powiedziałam, brzmiała wiadomość od Therese. Wszystko poszło bardzo… szybko.

Cece odłożyła tablet i skończyła śniadanie. Potem poszła do pokoju wypoczynkowego, jedynego (oprócz salonu) pomieszczenia z telewizorem, gdzie podłączona była również jej konsola. Przyciągnęła sobie worek sako, umościła się w miękkim siedzisku przed telewizorem, uruchomiła sprzęt, nałożyła słuchawki i wzięła do ręki kontroler.

W weekendy po śniadaniu zwykle było sprzątanie, potem praca domowa, później czas „ekranowy” czyli granie albo oglądanie telewizji. Ale sprzątaczka przyszła wcześniej poprzedniego dnia – w święto państwowe – i pomogła Cece poskładać ubrania, poustawiać książki i wrzucić skarpetki do pralki. Jako że właśnie trwał weekend po święcie państwowym, Cece odrobiła pracę domową poprzedniego dnia. Teraz miała wolny czas i mogła z nim zrobić, co tylko chciała.

Lecz dopiero kiedy otoczył ją świat Minecrafta, Cece przypomniała sobie, że skoro Therese wyjechała, nie ma już z kim grać.

Pojawiam się w samym środku parku Srebrzystych Dębów.

Tak razem z Reesą nazwałyśmy tę Strefę. Tak naprawdę nie ma tu ani żadnego srebra, ani dębów. Po prostu wymyśliłyśmy akurat taką nazwę, kiedy nauczyłyśmy się robić pierwsze znaki z desek i patyka. Wetknęłyśmy nasz znak w ziemię, wpisałyśmy litery i przejęłyśmy na własność ten zakątek wielkiego świata Minecrafta.

Mówiąc „w samym środku”, mam na myśli dom, który Reesa i ja zbudowałyśmy przed trzema laty w miejscu, gdzie obecnie znajduje się centrum Srebrzystych Dębów. Przed trzema laty grałam na publicznym serwerze dla mieszkańców osiedla, chowając się przed mobami w maleńkiej drewnianej chatce. Ale zamiast zombi tuż obok pojawiła się jestem_therese, zajrzała do mojej kryjówki i zapytała, czy może się schować razem ze mną.

Powiedziała mi, że istnieją Pokojowe Strefy, gdzie nie ma potworów. Tylko stworzenia takie jak niedźwiedzie polarne i żelazne golemy, które cię nie zaczepiają, jeśli ty nie zaczepisz ich pierwszy. Powiedziała, że ma własną, prywatną Strefę, skonfigurowaną jako Pokojowa, i mnie tam zaprosiła. Później dowiedziałam się, że jej tata płacił za Strefę z tego samego powodu, dla którego ja starałam się nie grać w Minecrafta nigdzie indziej. Żeby uniknąć zapuszczania się w wielki, groźny świat publicznych serwerów w internecie.

Zaprzyjaźniłyśmy się tamtego wieczoru i tak już zostało. Powiedziała mi, że tak naprawdę ma na imię Teresa, ale że jej dziadkowie, którzy pochodzili z Kongo-Brazzaville, wolą ją nazywać Thérèse, na cześć jakiejś francuskiej księżniczki, popularnej w czasach ich młodości. Imię do niej przylgnęło i teraz wszyscy nazywali ją Therese. Ale poprosiła, żebym mówiła do niej zdrobniale – „Reesa”. Tylko najbliższym przyjaciołom pozwalała się tak do siebie zwracać.

Chodzę po domu, który razem zbudowałyśmy. To już nie jest mała kryjówka, tylko dwór, z tyloma pokojami, że nie wiemy, co z nimi począć. Zrobiłyśmy łóżka, książki, półki, dywany, sztandary, płoty, furtki. Mamy niedużą, zbudowaną z kamieni brukowych piwniczkę, gdzie trzymamy większość łupów. W wielkim salonie całą ścianę zajmują okna z barwionego szkła. Zrobiłyśmy kilka obrazów w ramach i porozwieszałyśmy je w domu.

Lecz posiadłość w Srebrzystych Dębach to niejedyny ślad, który odcisnęłyśmy w tym świecie. Wyglądam z balkonu na pierwszym piętrze domu i widzę wszystkie założone przez nas farmy. Pszenica, buraki, kakaowiec, arbuzy, dynie, grzyby, trzcina cukrowa – wszystko to rosło wokół nas. Jest tam nawet zagroda, w której trzymamy owce, kiedy mamy czas się nimi zajmować.

Wystarczy, że spojrzę, a przypominam sobie nawet rzeczy, które zrobiłyśmy dawno temu, lecz których już tu nie ma. Na przykład kiedyś udekorowałyśmy wszystko z okazji nowego roku. Raz zrobiłyśmy jajka i je pochowałyśmy, a potem próbowałyśmy się bawić w polowanie na wielkanocne jaja. Ukryłam swoje wysoko na drzewie i kiedy Therese się domyśliła, próbowała się na nie wspiąć, ale wciąż spadała. Na to wspomnienie nie mogę przestać się śmiać.

Park Srebrzystych Dębów jest naszym rajem. A właściwie był. Bo po raz pierwszy od początku istnienia Srebrzystych Dębów nie wita mnie przyjacielska, radosna paplanina, tylko pustka i cisza. I gdziekolwiek spojrzę, dociera do mnie, że jedna rzecz tutaj może się nie zmienić przez dłuższy czas: jestem_therese jest niedostępna.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz