Miłość to sprawa dla szefa - April Dawson - ebook

Miłość to sprawa dla szefa ebook

April Dawson

1,0
34,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Emma po całonocnym świętowaniu obrony doktoratu najlepszego przyjaciela budzi się rano w łóżku obcego mężczyzny. Czy właśnie spóźniła się pierwszego dnia nowej pracy? Jakby tego było mało, jakiś facet na czerwonym świetle wjeżdża prosto w jej samochód. Gdy wreszcie dociera do biura, stają przed nią dwaj nowi szefowie: po prawej Pan Od Stłuczki, który nie potrafi odróżnić czerwonego światła od zielonego, a po lewej Pan Numerek Na Jedną Noc, którego imienia za nic w świecie nie jest w stanie sobie przypomnieć…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 186

Oceny
1,0 (1 ocena)
0
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Miłość to sprawa dla szefa

Tytuł oryginału: Pick the Boss – Liebe ist Chefsache

Copyright © 2016 bei Bastei Lübbe AG, Köln

Copyright by April Dawson

Copyright © by Virtualo, 2021

Redakcja: Anita Rejch/Słowne Babki

Skład i łamanie: pagegraph.pl

Korekta: Marzena Kłos/Słowne Babki

Projekt okładki: Anna Jędrzejak

Zdjęcie miasta: jonbilous

Zdjęcie mężczyzny: Drobot Dean

Wydanie I

Warszawa 2021

ISBN 978-83-272-4995-1

Książka jest objęta ochroną prawa autorskiego. Wszelkie udostępnianie osobom trzecim, upowszechnianie i upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Virtualo Sp. z o.o.

ul. Marszałkowska 104/122

00-017 Warszawa

www.virtualo.pl

ROZDZIAŁ 1Emma

Nadszedł ten czas. Po latach starań i ciężkiej pracy osiągnęłam swój cel zawodowy. Z dumą spoglądam na scenę, na której pulchna kobieta o śnieżnobiałych włosach i brytyjskim akcencie opowiada o moich sukcesach w branży marketingowej. Otrzymuję nagrodę Lady of the Year, która zazwyczaj przyznawana jest aktorkom, piosenkarkom lub innym sławnym kobietom. Tym bardziej czuję się zaszczycona.

– A teraz proszę o wielkie brawa dla tej najważniejszej kobiety tego wieczoru. Tegorocznej Lady of the Year, czyli Emmy Reed! – mówi kobieta w czarnym spodnium i zaczyna euforycznie bić brawo.

Na mojej twarzy pojawia się promienny uśmiech, który z łatwością mógłby konkurować z uśmiechem modelki z reklamy pasty do zębów. Wstaję w swojej idealnie dopasowanej burgundowej sukni od sławnego projektanta. Ciemne włosy, które zazwyczaj opadają mi na wysokość piersi, są upięte. W reklamie lakieru do włosów ta fryzura przetrwałaby nawet huragan. Wszystko jest idealne: dekoracje, goście i nagroda w postaci szklanej statuetki Afrodyty.

Z wyprostowanymi ramionami i szerokim uśmiechem wchodzę na scenę, z gracją zmierzam do mównicy, która również jest ze szkła. Zanim jednak udaje mi się odezwać, wszyscy goście zaczynają się głośno śmiać.

Ściągam brwi, kompletnie zdezorientowana, aż w końcu doznaję olśnienia i spuszczam wzrok. Przerażona uświadamiam sobie, że nie mam już na sobie wymarzonej sukni wieczorowej, tylko piżamę. Jakby tego było mało, mam jeszcze na sobie różowy szlafrok w różowe kotki i jaskrawożółte kapcie w zajączki. W tym stroju raczej nie udałoby mi się przekonać żadnego z najlepszych projektantów, żeby mianował mnie swoją następną muzą.

Bliska łez odwracam się i próbuję uciec. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie schrzaniła również tego. Trzy stopnie. Do mojej zguby prowadzą zaledwie trzy cholerne stopnie. Potykam się o swoje stopy i upadam na gładko wypolerowany parkiet. Uderzenie zagłusza nawet salwy śmiechu. Wszystko mnie boli. Głowa przybiera kolor przejrzałego pomidora, a włosy przypominają plantację szczypiorku, w którą strzelił piorun. Ta głupia, głupia reklama! Kłamała, fryzura wcale się nie trzyma!

Z Lady of the Year zostaję zdegradowana do Emmy Reed. Nie odniosłam żadnego sukcesu w branży marketingu, jestem po prostu młodą kobietą, która próbuje związać koniec z końcem, pracując w kawiarni. Moja sylwetka nie przypomina też sylwetki twardej bizneswoman, które w filmach są zazwyczaj szczupłe. Mam kilka kilogramów nadwagi. Jestem po prostu Emmą Reed, kobietą z zamiłowaniem do dramatyzowania, niezdarną i uzależnioną od czekolady.

* * *

Wydaję z siebie krótki okrzyk, otwieram oczy i wpatruję się w sufit. Natychmiast czuję ból głowy, który zmusza mnie do ponownego zamknięcia oczu. Śmiech ze snu wciąż odbija się echem w mojej czaszce.

– Co za koszmar! – jęczę i głośno syczę.

Moja głowa boleśnie pulsuje. Zanurzam palce we włosach i próbuję znaleźć przyczynę swojego cierpienia. Niewiele jednak pamiętam i do głowy przychodzi mi tylko jeden sposób: masowanie skroni kolistymi ruchami, żeby wspomóc pamięć.

Fragmenty wspomnień powracają niczym rozwiewająca się mgła. Wczoraj wieczorem wzięłam prysznic, planowałam pójść wcześnie spać i naszykowałam sobie ubranie na dzisiaj.

– O nie – szepczę, gdy kolejne elementy układanki wskakują na swoje miejsce.

Przypominam sobie rozradowanego Aidena, który obronił doktorat i chciał wyjść gdzieś ze mną, żeby świętować. Mimo gwałtownych protestów mój najlepszy przyjaciel owinął mnie sobie wokół palca.

Głośne chrapanie mojego kota wyrywa mnie z zamyślenia, ale nagle uświadamiam sobie, że ja wcale nie mam kota. Jakby w zwolnionym tempie odwracam się i patrzę na zupełnie obcego mężczyznę. Przełykam głośno ślinę, podnoszę kołdrę i widzę swoje kompletnie nagie ciało.

– O Boże – szepczę i z przerażenia zasłaniam usta dłońmi.

Zapraszanie do domu obcych ludzi nie jest w moim stylu.

Jego twarz ma bardzo charakterystyczne rysy, ma wysokie kości policzkowe, jasną cerę i czarne włosy, które sterczą we wszystkie strony. Jest niezwykle atrakcyjny, a widok jego nagiego torsu sprawia, że do ust napływa mi ślina. Nie ma przesadnego sześciopaka, a raczej jędrne mięśnie, które aż krzyczą, żebym ich dotknęła. Nagle wracają wspomnienia z poprzedniego wieczoru i widzę wszystko bardzo wyraźnie.

W tej samej chwili rozlega się dzwonek w pobliskiej szkole podstawowej i zamieram.

– Cholera, spóźnię się! – krzyczę jak opętana i zrzucam kołdrę na podłogę.

Groźne cyfry na zegarku pokazują mi, że jest już ósma.

Właściwie wyobrażałam sobie ten poranek zupełnie inaczej. Planowałam wstać o wpół do szóstej, bez pośpiechu wziąć prysznic, ubrać się, zjeść śniadanie i entuzjastycznie wyruszyć do biura. Dziś jest mój pierwszy dzień w pracy, a ja zamiast być sprawna i wesoła, mam cienie pod oczami, cuchnę alkoholem i czuję, jakby ktoś wbijał mi w mózg tysiąc igieł.

Mimo wszelkich starań wychodzę z mieszkania zabiegana i zdecydowanie spóźniona. Nieznajomy wciąż chrapie w moim łóżku, ale w całym tym pośpiechu nie mam czasu na zajmowanie się – trzeba przyznać – niezwykle seksownym facetem.

Sam sobie pójdzie. Poza tym szybko napisałam mu karteczkę i zostawiłam ją obok ekspresu do kawy. Po odblokowaniu mój jaskrawoczerwony samochód błyska zachęcająco. Szybko otwieram drzwi i wsiadam do niego.

* * *

Bębnię dziko w kierownicę i przeklinam ten poranek. Jestem spóźniona już pięć minut i staram się, jak mogę, aby przebić się przez gęsty nowojorski ruch uliczny, jednak poruszam się w tempie spacerowym. Prycham gniewnie, gdy światła zmieniają się na czerwone, gwałtownie hamuję i głośno klnę.

Może pan Coleman przymknie oko na moje spóźnienie. Podczas rozmowy kwalifikacyjnej wydawał się bardzo przyjazny.

Ale jakiej wymówki mam użyć? „Przepraszam, szefie, wczoraj się upiłam i uprawiałam namiętny seks z nieznajomym”? Takie słowa prawdopodobnie nie zostaną zbyt dobrze przyjęte.

Coleman & Sons jest jedną z najbardziej znanych nowojorskich agencji marketingowych. W przeciwieństwie do konkurencji od dwóch pokoleń jest to firma wyłącznie rodzinna. Z mediów dowiedziałam się, że Coleman senior wkrótce przejdzie na emeryturę i przekaże biznes swoim dwóm synom, Liamowi i Seanowi. Ze smutkiem uświadamiam sobie, że na tę chwilę mam trzech przełożonych. Jakby nie wystarczył mi jeden szef!

Światło zmienia się na zielone. Oddycham z ulgą i wciskam pedał gazu. Nagle nie wiadomo skąd rozlega się głośny huk i mój samochód zaczyna się obracać.

Ogarnięta paniką zaciskam palce na kierownicy. Ze strachu ściska mi się gardło, a puls przyspiesza. Gdy mój ukochany samochód się zatrzymuje, zdyszana i kompletnie oszołomiona wyglądam przez okno. Czarny, niezwykle drogi SUV uderzył we mnie od strony pasażera. Właściwie to powinnam teraz czuć strach. Jednak moje ciało wypełnia tylko jedna emocja: gniew. Szalejąca wściekłość!

Dzisiejszy poranek to najgorszy dzień w historii! Imprezowałam do białego rana, przespałam się z nieznajomym, a potem zaspałam. Do tego wszystkiego jestem spóźniona, mimo makijażu widać po mnie kaca, a jeszcze jakiś idiota nie potrafi odróżnić koloru czerwonego od zielonego.

– Dość tego! – pienię się ze złości i otwieram drzwi samochodu.

Z luksusowego SUV-a wysiada młody człowiek w szarym garniturze i wpatruje się we mnie z przerażeniem.

– O mój Boże! Czy wszystko w porządku? – pyta wyraźnie zdenerwowany, ale mnie nic już nie powstrzyma.

Wybucham niczym wulkan; zamiast lawą pluję przekleństwami. Jak szalona pędzę w jego stronę, staję przed nim i rzucam mu wściekłe spojrzenie.

Cóż, pewnie wygląda to dość zabawnie, bo jest o całą głowę wyższy ode mnie, ma szerokie ramiona i cholernie przystojną twarz. Teraz stoję tu przed tym nieznajomym w świetnie skrojonym garniturze i nagle serce podchodzi mi do gardła. Jego włosy są koloru słomkowy blond i idealnie ułożone, a trzydniowy zarost sprawia, że mężczyzna wygląda niezwykle atrakcyjnie. Mój wzrok zatrzymuje się na górnej części jego ciała, bo nawet przez materiał garnituru widać, że ma wyćwiczoną sylwetkę. Nagle ogarnia mnie chęć przejechania dłonią po jego włosach, żeby sprawdzić, czy są tak miękkie, na jakie wyglądają.

Co? Słucham? Skąd biorą się te myśli w mojej głowie? Przecież ten idiota, choć seksowny, właśnie wjechał w mój samochód.

– Dupku, powiedz mi, czy ty masz wszystkie klepki?! Czy jesteś ślepy, czy po prostu dla jaj przejechałeś na czerwonym świetle?! – krzyczę na niego zachrypniętym głosem.

Świetnie, właściwie to chciałam wyjść na groźną, ale mój głos brzmi jak zniekształcona dziecięca zabawka.

Marszczy czoło i podnosi uspokajająco ręce.

– Proszę posłuchać, bardzo mi przykro – mówi głębokim, seksownym głosem.

Seksownym? Co się ze mną dzieje? Ten dupek we mnie wjechał, a ja uważam go za atrakcyjnego? Chyba dostałam wstrząśnienia mózgu. To na pewno to!

Podchodzi do mnie i przygląda mi się ze zmartwieniem w oczach. Nagle znajduje się tak blisko, że czuję zapach jego perfum. Ta cudowna woń wybija mnie z rytmu. Kusi mnie, żeby zamknąć oczy i nabrać głęboko powietrza.

– Wszystko w porządku? Uderzyła się pani w głowę? Może zadzwonię po pogotowie.

Ogarnia mnie panika. Sprawia, że gwałtownie oddycham.

– Teraz muszę się jeszcze szarpać z jakimś seksownym facetem w garniturze – mruczę pod nosem.

– Słucham?

– Nie mówiłam do pana!

Zdziwiony unosi brew.

– O co chodziło z tym seksownym facetem w garniturze? – Uśmiecha się do mnie krzywo.

Czyżby zawstydzanie mnie sprawiało mu przyjemność?

Co? Jak? O cholera, znowu myślałam na głos! Tylko nie daj nic po sobie poznać. Biorę głęboki oddech i ponownie zwracam się do niego. Jak się okazuje, jest to błąd, bo jego oczy są tak fascynujące, że zatracam się w ich turkusowej głębi. No dalej, Reed, weź się w garść!

– Proszę posłuchać, spóźnię się pierwszego dnia nowej pracy. Może po prostu da mi pan swój numer telefonu i omówimy resztę później.

– Jak sobie pani życzy, ale czy nie powinienem zadzwonić po karetkę? Wygląda pani na wykończoną.

To jest ostatnia kropla, która przepełnia czarę goryczy.

– Nie interesuje mnie pańskie zdanie na mój temat! Proszę wreszcie dać mi ten pieprzony numer telefonu! – syczę przez zaciśnięte zęby.

– No dobrze, dobrze. Skoro tak ładnie mnie pani prosi… – Lekko rozbawiony sięga do marynarki i wyciąga wizytówkę.

Wściekle łapię kartonik, w ogóle na niego nie patrzę i wsiadam do mojego uszkodzonego samochodu.

Podczas jazdy, która na szczęście przebiega bez dalszych komplikacji, nie mogę się pozbyć z głowy atrakcyjnego kierowcy SUV-a. Jego uśmiech był tak czarujący, że na chwilę zapomniałam, że jestem na niego wściekła.

Zapach jego perfum i do tego muskularne ciało, którego zarys mogłam dostrzec pod garniturem, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Najbardziej jednak urzekły mnie jego ciepłe turkusowe oczy.

Kręcę głową z uśmiechem i próbuję się skupić na drodze. Jak do tej pory wszystkie moje kontakty z mężczyznami kończyły się złamanym sercem. Przeważnie moim.

* * *

– Panie Coleman, bardzo przepraszam, że spóźniłam się już pierwszego dnia. Miałam wypadek! – jęczę do szefa i teatralnie naciskam kanalik łzowy.

Wyraz jego twarzy błyskawicznie zmienia się z poirytowanego na zatroskany.

– O mój Boże, panno Reed, nic pani nie jest? Dlaczego nie pojechała pani do szpitala? – Z ulgą stwierdzam, że reaguje dokładnie tak, jak się tego spodziewałam.

– Bo nic mi się nie stało, proszę pana. Mogę pracować. Chciałam tylko osobiście przeprosić za spóźnienie.

Mężczyzna ma śnieżnobiałe włosy, ciepłe niebieskie oczy i szczupłą sylwetkę. Jego ciało może i jest naznaczone wiekiem, ale mój szef wciąż jest pełen życia i cieszy się uznaniem wśród pracowników. Klepie mnie po plecach w ojcowskim geście.

– Dziękuję, moje dziecko. Cieszę się, że nic się pani nie stało. Nawet dobrze się składa, że pofatygowała się pani do mnie, bo chciałbym przedstawić moich dwóch synów. Wkrótce zajmą oni moje miejsce i staną na czele firmy.

Ten troskliwy człowiek przypomina mi trochę mojego zmarłego dziadka. Idziemy korytarzem do dwuskrzydłowych drzwi z matowego szkła. Na ścianie obok wejścia widnieje napis: Liam i Sean. Coleman senior puka do drzwi i wchodzi do biura, a ja podążam za nim.

– Dzień dobry, panowie. Chciałbym przedstawić wam naszą nową asystentkę, Emmę Reed.

Spuszczam wzrok i z przerażeniem stwierdzam, że dolny guzik mojej jedwabnej bluzki jest rozpięty. Szybko go zapinam i unoszę głowę.

Znów mam wrażenie, że ziemia osuwa mi się spod nóg i zaraz zemdleję. Przede mną stoi dwóch wysokich, niezwykle atrakcyjnych mężczyzn, których już wcześniej spotkałam. Podczas gdy jeden z nich ma krótkie blond włosy, szerokie ramiona i opaloną cerę, drugi brat jest jego całkowitym przeciwieństwem. Jasna cera, czarne, dziko zmierzwione włosy i wysoko osadzone kości policzkowe. Właściwie to powinnam być zadowolona, że moi przełożeni są przystojni – ostatecznie uczta dla oka przyda się nawet w pracy. Ja jednak wcale się nie cieszę. Bo po lewej stoi nieznajomy, z którym spędziłam ostatnią noc, a po prawej seksowny dupek, który wjechał dziś rano w bok mojego samochodu. Próbuję się uśmiechnąć, ale kompletnie mi się to nie udaje.

Cóż, będzie wesoło!

ROZDZIAŁ 2Emma

To żart, prawda? Mam wrażenie, że zaraz pojawi się ekipa telewizyjna i wytłumaczy mi, że jestem w ukrytej kamerze. Czekam, ale nic takiego się nie dzieje.

Przełykam nerwowo ślinę. Oczywiście takie rzeczy zawsze przytrafiają się tylko mnie. Z jednym z moich przyszłych szefów się przespałam, a drugiego obraziłam. Patrzę na nich tak, jakby jednocześnie stali przede mną Święty Mikołaj i zajączek wielkanocny. Trzy pary oczu zwrócone są na mnie, a ja próbuję się pozbierać.

– Miło mi panów poznać – mówię piskliwym głosem i wyciągam do nich rękę.

Od razu się uśmiechają. Pan Na Jedną Noc nie zwleka długo i od razu ściska moją dłoń.

– Sean Coleman. Panno Reed, to prawdziwa przyjemność ponownie panią widzieć. Dobrze pani spała? – pyta bezwstydnie i uwodzicielsko się do mnie szczerzy.

To właśnie ten uśmiech stał się moją zgubą ostatniej nocy. Przełykam ślinę, ale czuję suchość w ustach, a język przykleja mi się do podniebienia.

Sean Coleman wyjątkowo na mnie działa i nie potrafię się od tego uwolnić. Charles i Liam patrzą to na mnie, to na Seana, a ja czuję, że jestem na skraju hiperwentylacji.

Z pewnością się czegoś domyślają i mają rację!

– Dzię… dziękuję panu. Tak, bardzo dobrze spałam – jąkam się zawstydzona.

Dlaczego miałabym kłamać? On jest naprawdę wspaniały w łóżku.

Teraz wyciągam dłoń do jego brata.

– Liam Coleman, miło mi panią poznać. Panno Reed, cóż za niespodzianka. Mieliśmy już dzisiaj przyjemność się spotkać.

Na jego twarzy pojawia się krzywy uśmiech, który znowu zbija mnie z pantałyku. Bardzo delikatnie ściska swoją szorstką dłonią moją rękę.

Ponownie przełykam ślinę i czuję, jak oblewam się rumieńcem.

– Eee... Tak, to prawda. Przepraszam za wcześniej. Nie chciałam na pana nakrzyczeć – mówię potulnie.

To będzie prawdopodobnie mój pierwszy i ostatni dzień w pracy. Emmo, pożegnaj się z branżą marketingową!

– Nie ma sprawy. Ostatecznie to była moja wina – odpowiada pojednawczo.

– To wy się już znacie? – pyta teraz Coleman senior.

Jego głos nie wydaje się już przyjazny. Pobrzmiewa w nim irytacja. O tak, panno Reed, game over.

– Tato, dzisiaj rano wjechałem w samochód panny Reed. Mieliśmy mały wypadek.

Patrzę na stojącego obok mnie mężczyznę, który zaciska szczęki i surowo przygląda się swoim synom.

– Wjechałeś w samochód panny Reed? Liamie, gdzie miałeś oczy? Byłeś sam?

Czy on był sam? Co to za pytanie?

– Tak, tato. Byłem sam.

Ponownie się do mnie zwraca.

– Panno Reed. Może pani teraz pójść do panny French, która wszystko wyjaśni. Od dziś jest pani jej asystentką.

Ze spuszczoną głową wychodzę z biura, zamykam za sobą drzwi, opieram się o nie i nabieram głęboko powietrza. Najwyraźniej nadal jestem asystentką w firmie Coleman & Sons. Pytanie tylko, na jak długo.

* * *

Panna French przypomina smukłą, biuściastą i zbyt sztuczną lalkę. Lepszy opis nie przychodzi mi do głowy. Jej jasne włosy sięgają do pasa, cera jest bladoróżowa, a ciało zgrabne. Ma na sobie skąpą sukienkę, która tak naprawdę nie pozostawia zbyt wiele wyobraźni.

A od dziś jestem osobistą niewolnicą tej kobiety. Panna French żuje gumę i od niechcenia objaśnia mi zakres moich obowiązków. Jak, do cholery, udało jej się zostać kierowniczką działu? Wystarczy jedno spojrzenie na duże, jędrne pośladki i zaczynam mieć pewne wyobrażenie na ten temat.

Niestety dla mnie, jestem odpowiedzialna za parzenie kawy, sortowanie poczty, odpowiadanie na listy i ich pisanie. Jak na razie nic nie wskazuje na moją błyskotliwą karierę w branży reklamowej.

– Masz jeszcze jakieś pytania? – zwraca się do mnie Jazabell.

Tak, nie żartuję, ona naprawdę ma tak na imię. Rodzice muszą jej nienawidzić.

– Nie. Nie mam pytań.

Prycha i patrzy na mnie z dezaprobatą. Nie wiem dlaczego.

– Teraz możesz iść do kuchni i zaparzyć świeżą kawę.

Mlaszcze zniesmaczona, po czym znika w swoim prywatnym gabinecie.

* * *

Kompleks biurowy to nowoczesny wieżowiec pokryty czarnym szkłem. W piwnicy znajduje się duża kawiarnia dla pracowników. Na pierwszym piętrze są recepcja i dział prasowy. Na kolejnym urzęduje ochrona. Na dwóch następnych piętrach mieszczą się działy księgowości, prawny i kadr. Ostatnie pięć pięter jest zarezerwowanych dla pracowników, którzy zajmują się bezpośrednią obsługą zamówień klientów.

Cały poranek spędziłam na sortowaniu ulotek, parzeniu kawy i przyjmowaniu zamówień na obiad. W głowie mi szumi, jestem potwornie zmęczona i umieram z głodu. Od czasu naszego niezręcznego spotkania zapoznawczego Liam i Sean nie weszli mi w drogę i jestem za to niezmiernie wdzięczna.

Otwarte biuro jest nowocześnie wyposażone i sprawia wrażenie skromnego i funkcjonalnego. Obok wysokiej jakości komputerów jest tu dużo roślin i abstrakcyjnych dzieł sztuki. Stoją tu głównie czarne i białe meble, ale znalazło się również miejsce na czerwoną kanapę i żółty wazon, które ożywiają pomieszczenie. Panuje swobodna atmosfera. Czuję się tu dobrze, bo jest domowo i przytulnie. Nie tego się spodziewałam po jednej z największych agencji marketingowych w mieście.

Opieram się o blat w biurowej kuchni i czekam, aż w końcu wybije pierwsza, żebym mogła zrobić sobie przerwę na lunch. Punktualnie dzwoni moja komórka.

– Hej, księżniczko – wita mnie rozradowany Aiden.

Mam ochotę wyciągnąć go przez telefon i udusić. W jego głosie nie słychać żadnego kaca.

– Daruj sobie księżniczkę, ty nędzny draniu! – syczę i gwałtownie odpycham się od blatu. – Przez ciebie zaspałam i obudziłam się obok jakiegoś faceta!

Śmieje się.

– Och, daj spokój. Co prawda wmusiłem w ciebie dwa pierwsze drinki, ale resztę wypiłaś z własnej woli i nie narzekałaś.

– To nieprawda!

– Oczywiście, że prawda! Po dziesiątym krzyknęłaś: „Pieprzyć pracę menedżerki działu marketingu, zostanę tancerką!”. A potem zaczęłaś dziko tańczyć. Ależ byłem dumny z mojej dziewczyny!

Uderzam się dłonią w czoło. Jakie to jest cholernie żenujące!

– Poza tym ten facet był seksowny! Szkoda, że nie lubi mężczyzn, bo inaczej na pewno bym go zgarnął.

– Cóż, wcale nie był taki wspaniały – próbuję zmienić temat, ale myśl o Seanie Colemanie całującym każdy centymetr mojego ciała sprawia, że ze wstydu oblewam się rumieńcem.

– Kochanie, znam cię i wiem, kiedy kłamiesz. Przyznaj: był zajebisty w łóżku, prawda?

Oczami wyobraźni widzę jego szeroki uśmiech.

– Okej, on był namiętny, a seks był boski, ale teraz okazało się, że to mój szef – mówię i zaciskam powieki.

Trudno mi znieść fakt, że przespałam się ze swoim przełożonym.

Nie tak wyobrażałam sobie pierwszy dzień pracy. Chciałam sprawić, żeby z wrażenia wszyscy wyskoczyli z butów, i pokazać, że idealnie nadaję się do tej agencji. Ale przy szefach zachowywałam się jak piszcząca mysz na LSD.

– Pan Boski jest twoim szefem? – pyta Aiden z wyraźnym zdumieniem w głosie.

– Tak, Aidenie. Pan Boski jest moim nowym szefem.

Słyszę za sobą jakieś chrząknięcie i podskakuję z przerażenia. Odwracam się tak gwałtownie, jakby użądliła mnie osa. Za mną stoi Sean Coleman w całej swojej glorii i bezczelnie się do mnie szczerzy.

No oczywiście.

ROZDZIAŁ 3 Emma

– Emmo?! Emmo, jesteś tam jeszcze?! – krzyczy niepewnie Aiden.

Sean opiera się o blat kuchenny, krzyżuje ręce na piersi i uważnie mi się przygląda. Jego spojrzenie jest zarówno oceniające, jak i pożądliwe. Widać po nim, że myśli o ostatniej nocy. Gdy stoję oniemiała, uśmiecha się i z rozbawieniem drapie się po brodzie.

– Eee… Aidenie, oddzwonię! – Nie czekam na odpowiedź i kończę połączenie.

– Panie Coleman, dzień dobry – mówię po dłuższej chwili i ponownie przyglądam się mojemu szefowi.

Ma miękkie, ale jednocześnie męskie rysy twarzy. Czarne, nieco dłuższe włosy opadają zawadiacko na czoło i nadają mu zuchwały wygląd. Jego twarz zdobią zakrzywione brwi, pełne usta i ostro zakończony podbródek. Granatowy garnitur w jasnoniebieskie paski jest idealnie dopasowany. Krawat współgra ze strojem. Nie wygląda już jak facet, którego poznałam w barze. Wczoraj całowałam się z półbogiem w dżinsach i skórzanej kurtce. Tutaj w biurze, mimo garnituru, nadal jest zniewalający, więc muszę uważać, żeby się na niego nie gapić.

Przełykam ślinę i natychmiast zaczynam się denerwować, bo przypominam sobie nasz seks. Był nieskrępowany i pełen namiętności. Zazwyczaj wolę dłuższe związki, ale Sean wydobył ze mnie femme fatale, o której istnieniu nawet nie wiedziałam. Wciąż czuję na sobie jego wprawne palce, które zapewniły mi najsilniejszy orgazm w życiu.

„Dotknij mnie tutaj” – mruknął uwodzicielsko i powoli poprowadził moją dłoń do swojego krocza. Z wielką przyjemnością wykonywałam jego polecenia, rozkoszowałam się tym, że mogę go pieścić i słuchać jego podnieconego oddechu.

No dobrze, widziałam go nago, ale nie jest to jedyny powód mojego zdenerwowania. Mam nadzieję i modlę się, żeby nie słyszał mojej rozmowy z Aidenem.

– Czyli Pan Boski – mówi w końcu rozbawiony, a ja zaciskam powieki tak, jakbym dostała migreny.

Cholera jasna!

Zawstydzona wzruszam ramionami. Odpycha się od blatu i nieznacznie się do mnie zbliża. Instynktownie się cofam. On jednak nie zwraca na to uwagi.

– Panie Coleman, proszę posłuchać…

– Seanie.

– Co?

– Mów mi Sean – mruczy, a moje serce zaczyna szybciej bić.

Jego głos jest chrapliwy i ociekający seksem. O tak, seks! – krzyczy moja podświadomość, a ja kręcę głową z irytacją.

Co się ze mną dzieje? Nie jesteśmy w liceum, tylko w biurze. Ta myśl mnie otrzeźwia i wreszcie zaczynam nad sobą panować.

– Nie, nie chcę mówić do pana po imieniu.

– Nie zaproponowałem tego nikomu przed tobą, więc możesz czuć się zaszczycona.

Słucham?

– To nie byłoby w porządku, jest pan moim szefem.

Cofam się, aż wreszcie opieram plecami o zimną ścianę. Sean jest jak pantera, która namierza swoją ofiarę, żeby zaatakować. Moje położenie w ogóle mi się nie podoba.

– Dlaczego nie chcesz mówić do mnie po imieniu? Wczoraj w nocy nie miałaś problemu, żeby je wykrzyczeć, gdy dochodziłaś. – Uśmiecha się bezczelnie.

Moja twarz przybiera kolor czerwonego sygnalizatora. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Podchodzi do mnie, teraz stoi już bardzo blisko i patrzy na mnie swoimi lodowatymi niebieskimi oczami. Moje serce bije jak szalone.

– Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że jest pan moim szefem.

– Emmo, możemy spędzić bardzo miłe chwile mimo faktu, że jestem twoim szefem. Jesteś bardzo seksowna, kiedy udajesz, że mnie nie pragniesz.

Mój puls przyspiesza, ale nie daję się zbić z pantałyku. Nadal próbuję nad sobą panować.

– Ale ja pana nie chcę!