Kusząca wanilia - Laura Koch - ebook

Kusząca wanilia ebook

Laura Koch

5,0

Opis

Magda jest przebojową kobietą w kwiecie wieku. Choć w pracy odnosi sukcesy, to jej życie prywatne jest dalekie od ideału. Jest gotowa na kolejny krok – małżeństwo i dzieci, los jednak decyduje inaczej. Zdradzona i porzucona przez partnera rzuca się w wir przygodnych znajomości. Mijają godziny, dni, miesiące, zegar biologiczny tyka, a żadne z marzeń Magdy się nie ziszcza aż do momentu pewnej imprezy firmowej, gdy w końcu zatrzymał się czas…

Autorka Zapachu malin bierze pod lupę kolejną osobę z niemieckiej korporacji w Moguncji. Czy przypadkowe spotkanie w hotelu okaże się spełnieniem marzeń Magdy, czy tylko kolejną nauczką od złośliwego losu? Przekonaj się sama i przeczytaj klasyczny romans w nowej, erotycznej odsłonie.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 366

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
fakirek13

Nie oderwiesz się od lektury

Super
00

Popularność




© Copyright by Laura Koch

Korekta: Karolina Klinowska

Skład: Katarzyna Krzan

Projekt okładki: Laura Koch - CANVA

ISBN e-book: 978-83-968838-0-3

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości

bez zgody wydawcy zabronione.

Wydanie I 2023

Rozdział 1

Julian

Klub był zatłoczony, a parkiet do tańca ledwie widoczny w świetle migoczących reflektorów. Miałem wrażenie, że od pulsujących błysków stroboskopu dostanę padaczki. Chyba migające światło nie za dobrze wpływało na mój i tak podły humor. Właściwie sam nie wiedziałem, jak go określić, podły to chyba mało, prędzej – chujowy.

– Natan, wychodzę na zewnątrz, napiję się piwa i ochłonę.

– Poczekaj, pójdę z tobą, tylko weź moje piwo.

Złapałem nasze kufle i wyszyliśmy. Natan wytoczył się na swoim wózku inwalidzkim. Mógłbym mu pomóc, ale wiedziałem, jak go wkurza, kiedy niemal każdy ciągle chce go w czymś wyręczać. Mówił, że właśnie wtedy czuje się kaleką.

Przysiadłem na ławce przed hotelem. Dudnienie muzyki rozchodziło się cichym basem po ulicy. Było jeszcze wcześnie, koło dziesiątej. Noc ciepła, gwiaździsta. Wiatr podwiewał plastikowy worek, wprawiając go w zawiły taniec. Z pobliskiego klombu dało się słyszeć grające świerszcze. Nad miastem błyszczała łuna świateł. Lubiłem Drezno, miało w sobie wielkomiejskie tchnienie. Szkoda, że byłem tu tylko na szkoleniu, zresztą Natan też.

Pogładziłem się po glacy, szorstkie odrastające włosy kłuły mnie w palce. Będę musiał to zgolić – pomyślałem. Zacząłem tracić włosy w wieku trzydziestu lat. Nie miałem takiego szczęścia jak Natan z wciąż bujną grzywą. Podjąłem więc radykalne kroki i zgoliłem całość, nie miałem zamiaru paradować z plackami na głowie, jak jakaś łaciata krowa.

– Właściwie śmiesznie wyszło, jakoś w Moguncji nie było nam po drodze się spotkać. – Natan właśnie parkował wózek przy ławce, na której siedziałem. – A tutaj proszę, choć pracujemy dla różnych firm, to szkolenie mamy to samo, więc łatwiej jest nam się napić piwa pięćset kilometrów dalej.

– O ironio – skwitowałem poetycko. – Co tam u ciebie? Ostatnio zniknąłeś mi z radaru.

– W porządku, dostałem pracę w Langerhardt Engineering. Jest OK, jestem tam już drugi miesiąc. Mój mentor, to równy gość, doświadczony. Może go widziałeś w klubie, jest raczej wielki, wybija się z tłumu.

– Wielki powiadasz? W porównaniu z tobą czy z innymi?

Natan przed wypadkiem był postawny – metr dziewięćdziesiąt, dobrze zbudowany. Laski ciągnęły do niego jak pszczoły do miodu.

– Ja? Wielki? – parsknął lekko. – Proporcje mi się zmieniły już lata temu. Gdy patrzę w lustro, to sam nie wiem, czy się śmiać czy płakać. Klatę i ręce mam jak pieprzony kulturysta, ale nogi chude jak nitki. – Wziął łyk piwa z tym swoim ironicznym uśmieszkiem.

Cieszyło mnie, że miał lekkie podejście do swojej sytuacji. Nie poddawał się. Właściwie zawsze miałem wrażenie, że traktuje wózek jako karę, jakby zasługiwał na to, co go spotkało, i przyjmował ten wyrok losu z podniesioną głową. Sam miałem inną opinię na temat wypadku, który przeżył. Natan nie chciał o tym zdarzeniu rozmawiać, więc nie naciskałem.

– A co u ciebie? Opowiadaj. Może we dwóch coś wskóramy? Powiadasz, że Steffie chce mieć otwarty związek? Nieźle, po dziesięciu latach i zaręczynach teraz otwierać się na świat. – Natan przegarnął włosy, namyślając się krótko. – Według anonimowych sondaży mężczyźni zdradzają kobiety, kiedy przechodzą kryzys wieku średniego, jeśli nie wyszaleli się za młodu. Ponoć wtedy czują się niespełnieni i próbują to nadrobić.

– Skąd ty bierzesz takie informacje? – zaśmiałem się. – Dosłownie jakbym słyszał wycinek z prasy kobiecej, zaraz po artykule „Jak go doprowadzić do ekstazy? Pięć wypróbowanych wskazówek”.

– Strzał w dychę, „Cosmo” mojej siostry, ale chyba trochę prawdy w tym jest.

– Ja już jestem w wieku średnim, a jakoś kryzysu nie widzę.

– Bo miałeś trochę dziewczyn przed Steffie, a ty jesteś jej jedynym, więc może to samo tyczy się kobiet? Właściwie zawsze zastanawiałem się, dlaczego akurat ją wybrałeś. Bez obrazy, ale do tej pory nie umiem z nią rozmawiać.

– Ja ostatnio chyba też.

– To dlaczego chcesz się żenić?

– Natan, gdy poznałem Steffie, wydawało mi się, że to jest właśnie to. Tylko że po jakimś czasie wszystko powszednieje. Może nie spodziewałem się, że nadejdzie to tak szybko. Miałem swoje rozterki po dwóch latach… Ale wiesz co? Jesteśmy ze sobą od dziesięciu lat. To chyba normalne, każdy związek ma różne fazy, zmierza do…

– Do czego niby? Do marazmu? Rozumiem, jak się nie układa, ciężka praca, niezadowolenie z tego, co się osiągnęło. Czasem można się pogubić, odczuwać zmęczenie, ale, facet, wy możecie mieć wszystko! Żadnych obowiązków, właśnie teraz jest czas, żeby szaleć.

– No to szalejemy.

– Myślałem raczej o szaleństwie w parze, a nie z osobami trzecimi.

– Wiem, o czym mówisz, ale Steffie i ja znamy się na wylot. Jest nam zbyt wygodnie. Może ten pomysł z otwartym związkiem wypchnie nas z nudy. Znowu rozbudzi pożądanie, odświeży naszą relację albo… sam już nie wiem. Przyznaję, trochę mnie to zaskoczyło. – Spojrzałem w gwiazdy, jakbym szukał tam odpowiedzi lub przynajmniej potwierdzenia, że jednak nie jestem popierdzielony, bo zgodziłem się na ten pomysł. – Ona faktycznie nie miała nikogo poza mną. Pewnie myśli, że seks to jakeś wielkie szaleństwo. Spróbuje z jednym, drugim i zobaczy, że nie ma się o co zabijać.

– I ty to mówisz z takim spokojem?! Jakiś inny facet będzie obracał twoją laskę, a ty tu siedzisz i pijesz piwo. Kurwa, chyba masz nerwy ze stali. Ile sam już zaliczyłeś? Jak długo trwa ten wasz nowoczesny związek?

– Już drugi miesiąc. I w sumie miałem kilka lasek – odparłem od niechcenia. Zerknąłem na piwo w moich dłoniach, zimna rosa skropliła się na kuflu. – Steffie po prostu musi dojść do tego samego wniosku, co ja, niezależnie od tego, z kim jesteś, związek wygląda podobnie. Po pewnym czasie nie ma szału, wszystko popada w rutynę. Skoro wiemy, że mamy to opracowane, znamy się i w miarę dobrze się z tym czujemy, to chyba najlepiej, gdy będziemy razem – składałem to zdanie z trudem, jakbym dopiero uczył się mówić.

– I naprawdę cię nie rusza, że ona może właśnie w tej chwili jest w łóżku z innym?

– Wolałbym, żebyś nie pobudzał mojej wyobraźni. Jesteśmy ze Steffie parą dobrych przyjaciół, czasem nawet sobie opowiadamy, jak nam poszło. Mówię ci, kupa śmiechu. Oczywiście w tym, co robimy, nie ma żadnych czułości. Partner na jedną noc i do widzenia. Reguły są proste, są fair, chcemy seksu, zabawy i tyle – mówiąc to, chyba sam siebie próbowałem przekonać do tej idei.

Co miałem zrobić, gdy postawiono mnie przed faktem? W wieku trzydziestu siedmiu lat nie chciało mi się kombinować. Byłem zadowolony z tego, co miałem. Dlaczego Steffie nie mogła tego po prostu zalegalizować? Ustaliliśmy datę ślubu na rok do przodu. Jak dla mnie było to zbyteczne, wszystko można zorganizować szybciej. Przecież wiadomo, że nic się między nami nie zmieni.

– To jest popieprzone. – Natan podsumował mój wywód krótko. – A ślepy nie jestem, więc widzę, że jesteś jak tykająca bomba, tylko czekać, aż wybuchniesz. – Odstawił pusty kufel na ławkę.

Wiatr strącił jakieś okruchy z ławki, przymknąłem oczy, ważąc kolejne słowa.

– Masz rację, ale nie chcę, żeby Steffie robiła mi takie numery po ślubie, więc teraz dam jej się wyszaleć. – Zauważyłem, że Natan zbierał się już, by oprotestować moje słowa, więc dodałem: – Natan, chciałbym założyć normalną rodzinę, mieć dzieciaka, nie byłoby dobrze, gdyby wtedy jego mama się puszczała.

– Znajdź inną dziewczynę. Wiem, że jesteście długo razem, ale ty po prostu idziesz po linii najmniejszego oporu. Kurwa, Julian, nie masz stu lat! Przecież możesz jeszcze kogoś poznać! W związku nie ma być wystarczająco dobrze, ma być rewelacyjnie! Rusz swoją dupę ze strefy komfortu i poszukaj czegoś emocjonującego.

– Od kiedy jesteś takim wybitnym psychologiem?

– Po prostu znam cię wystarczająco długo, jesteś leń. Zawsze gdy was widziałem razem, miałem wrażenie, że jesteście razem z przyzwyczajenia.

– Dobra, daruj sobie. Po prostu mamy drobny kryzys. Przynajmniej sami znaleźliśmy terapię albo Steffie ją znalazła, a ja się jej poddałem. Wystarczy. – Pociągnąłem piwo duszkiem do dna. – Dam jej jeszcze miesiąc i kończę tę bzdurę, a dzisiaj muszę się ostudzić. Jakaś łatwa laska mająca ochotę na ostry seks mogłaby mi w tym pomóc. Wracasz ze mną do środka?

– Dobre podejście, Julian! Może okaże się, że to ta jedyna! Człowieku, nie trać czasu! – odparł zadowolony. – Ja już się poturlam do swojego pokoju. Powodzenia w polowaniu i znajdź sobie nową dziewczynę! Posłuchaj kumpla.

– Jasne, najpierw ty zacznij chodzić.

– Skurwiel jesteś.

– A ja myślę, że dobry kolega też chce dla ciebie najlepszego.

– Spierdalaj.

– Ty też. – Podniosłem się z ławki i chwyciłem za drzwi. – To co? Jutro śniadanie o dziesiątej?

– O dziesiątej już wyjeżdżamy, ale zdzwonimy się. Właściwie, to nasze firmy mają przejść fuzję, więc możliwe, że jeszcze przyjdzie nam pracować w jednym biurze.

– To dopiero będą jaja! Będę ci łoił skórę w Unreal codziennie.

– To się okaże, kto komu. Dobra, Julian, nara! Tylko weź kufle.

Cofnąłem się po szklanki, klepnąłem Natana w ramię i poszedłem.

W klubie bez zmian, chyba tylko więcej osób wyległo na parkiet. Odstawiłem szkło do baru, usiadłem na hokerze i wypatrywałem swojej ofiary. Muzyka zwolniła, światła uspokoiły się, moje oczy przyzwyczajały się do półmroku. Wtedy mój wzrok padł na nią.

Zgrabna blondynka. Włosy miała prawie do pasa, długie nogi w szpilkach. Jej ruchy ociekały seksem, rozsyłała głodne spojrzenia na lewo i prawo. Już ja wiedziałem, czego jej trzeba, i właśnie to zamierzałem jej dać. Podszedłem do niej od tyłu. Była niewielka, jej włosy falowały w takt muzyki. Lekko przyciągnąłem ją do siebie, zaczęliśmy kołysać się w rytm piosenki.

Zobaczymy, czy cię rozszyfrowałem – pomyślałem. Położyłem dłoń na jej udzie. Wygięła się, zakładając mi rękę na kark, ocierała się tyłkiem o moje krocze. Powiodłem dłonią wyżej, zachichotała lekko. Wsunąłem palce między jej uda, nachylając się do jej ucha.

– Może masz ochotę na seks? – Postanowiłem nie obwijać w bawełnę.

Magda

Zupełnie nie rozumiałam, co on widział w tej szarej myszy!

– Cholera, Daniel, otwórz oczy! – wymamrotałam do siebie, wychodząc z klubu.

Ehhh, po prostu daruję go sobie, może gustuje w innym typie kobiet. Szkoda, taki fajny facet, dowcipny i do tego zabójczo przystojny! No cóż, ja również wyglądam szałowo, więc i tak znajdę kogoś na tę noc. Jeszcze mi się nie zdarzyło wracać z imprezy samej. Pytanie tylko, jak długo zamierzam ciągnąć tę głupią farsę, bo tego, że to farsa, i to w dodatku marna, nie zamierzam już dłużej ukrywać.

Obracałam w dłoni chłodny kieliszek białego wina. Wciągnęłam haust nocnego powietrza, żeby uspokoić myśli. Rozejrzałam się dookoła. Gwiazdy mrugały na niebie, a światła miasta odbijały się w Łabie, tworząc kolorowe obrazy, jakby malowane akwarelą. Podeszłam do murku i postawiłam kieliszek na jego nierównej, kamienistej powierzchni. Konary platanów delikatnie kołysały się na wietrze, niczym orkiestra wypełniały ciszę nocy delikatnym szumem liści. Powietrze pachniało rzeką, miałam ochotę rozebrać się i popływać w blasku księżyca.

Uwielbiałam ciepłe wieczory, tylko że pragnęłam je z kimś dzielić. Już nie miałam siły tego wszystkiego ukrywać. Śmiać się dwa razy głośniej, żeby pokazać, jak świetnie się bawię. Być zawsze przygotowaną, dopracowaną i zapiętą na ostatni guzik, doskonałą we wszystkim. Bałam się, że jeśli choć na chwilę opuszczę tę fasadę, każdy dojrzy, jak wiele kosztowało mnie rozstanie z Mariuszem. Siedem lat razem, a on zostawił mnie dla sekretarki, skurwiel jeden! Najpierw chciał, żebym była jego najseksowniejszą zdobyczą na świecie, a potem, jak mu się znudziło, bo jak stwierdził „skupiałam się tylko na sobie”, odszedł do tej lafiryndy. Kurwa! To dla niego zmieniłam swój wygląd, żeby stać się obiektem jego szowinistycznych marzeń! Teraz głupio mi było to wszystko zmieniać. Zaraz zaczęłyby się docinki typu: „Pani doskonała już nie taka idealna… A co to się stało, że bez makijażu? Chora jesteś? Gdzie twoja energia, para poszła w gwizdek?”. Już i tak było mi ciężko być samotną za granicą.

Westchnęłam, upijając łyczek wina. Rzeka snuła się jak czarna wstęga na tle nocnego krajobrazu, płynąc spokojnie w kierunku księżyca. Jakby żadne zdarzenia nie były w stanie zmienić jej biegu, podczas gdy u mnie… Jak to się stało, że wszystko poszło tak źle? Na początku flirtowałam z facetami z otoczenia Mariusza. Miałam nadzieję, że wzbudzę w nim zazdrość, że się zreflektuje, ale on już nie zwracał na mnie uwagi. Jakbym przestała istnieć. Przez pierwsze miesiące płakałam, a potem pomyślałam, że może i ja trochę się zabawię. W końcu byłam mu wierna. Wcześniej miałam tylko kilku mężczyzn, dlaczego by się nie dowartościować?

I tak zaczęły się moje romanse… Nic szczególnego, seks i do widzenia. Zazwyczaj nawet nie dochodziłam. Mężczyźni raczej nie wiedzą, jak się zabrać do dopiero co poznanej kobiety, nie zależy im też za bardzo na mojej przyjemności. Każdy dba o siebie i tyle, ale samo zajście zawsze jest ekscytujące. Przynajmniej na obczyźnie nikt krzywo na mnie nie patrzył, gdy co noc zmieniałam facetów. Moje rodzime miasteczko dawno już grzmiałoby w posadach. A przecież to wyłącznie moja sprawa! Tylko że tak naprawdę ja chciałam… spokoju.

Wcześniej miałam nadzieję na ślub… Kiedy to wszystko wzięło w łeb? Mariusz oświadczył, że nie wyobraża sobie mnie w roli matki. Gówno o mnie wiedział po tych siedmiu latach! A teraz bałam się, że sama sobie nie poradzę. Rodzina w Polsce, nikogo tutaj nie miałam, ot kilku znajomych. Czy w ogóle dam sobie radę finansowo? Nie miałam pojęcia, ale mając trzydzieści pięć lat, czułam, że to był ten moment, teraz właśnie potrzebowałam stabilizacji. Byłam gotowa na rodzinę, nowe życie, tylko los zdecydował inaczej!

Rozgniotłam komara na ręce.

– Czas wracać, zanim wyssą ze mnie ostatnią kroplę krwi – szepnęłam pod nosem zirytowana.

Poprawiłam swoją czarną sukienkę z głębokim dekoltem i wróciłam do klubu. Daniel gdzieś zniknął, pewnie z myszowatą Natalią. Jeśli chodziło o znajomych z pracy, to posucha w klubie. To i lepiej – pomyślałam. Weszłam na parkiet, muzyka zwolniła. Rozejrzałam się, żeby zlokalizować potencjalne cele. Nie omieszkałam seksownie przejechać ręką po moich kształtach, aby nie było złudzeń co do moich intencji.

Nie musiałam długo czekać, podszedł do mnie facet, który siedział przy barze. Zauważyłam go chwilę wcześniej. Wyższy ode mnie, mimo że byłam w szpilkach, ale w sumie bez nich wysoka nie jestem. Był łysy, miał ciemną oprawę oczu, mocno zarysowane, kanciaste brwi, namiętne, pełne usta i modny parodniowy zarost. Sexy… Już się nie mogłam doczekać, jak te wargi będą wodzić po moim ciele. Kątem oka dostrzegłam jego ruchy, gdy zmierzał do mnie. Spokojnie, ale zdecydowanie. Podchodząc od tyłu, chwycił mnie pewnie w pasie i przyciągnął do siebie. Jego ręka zawędrowała do moich ud, trochę powyżej brzegu sukienki. Pochylił się do mojego ucha i głębokim głosem powiedział:

– Może masz ochotę na seks?

Uśmiechnęłam się do siebie – bezpośredni, to dobrze, lubiłam zdecydowanych mężczyzn.

– Miałam nadzieję, że spytasz. – Odwróciłam się do niego. Skoro on walił prosto z mostu, to ja też. – U ciebie czy u mnie?

– U ciebie. – Chwycił mnie za dłoń w momencie, gdy zamierzałam go pocałować, by dać mu przedsmak tego, co go czeka. – To jaki numer?

– Dwieście dziewiętnaście. – Uśmiechnęłam się zalotnie.

Powiódł mnie za rękę do windy. Mieliśmy szczęście, bo akurat czekała otwarta. Weszliśmy do środka, on wybrał piętro, dołączyło jeszcze parę osób. I tradycyjnie nastąpił żenujący moment, kiedy nie wiadomo, gdzie patrzeć, o czym rozmawiać, bo przecież się nie znaliśmy. Obydwoje chcieliśmy tylko niezobowiązującego seksu, a nie pogaduch przy kawie. Uśmiechaliśmy się więc głupio, wodząc oczami po ścianach, żeby nie musieć zbyt wiele mówić, nie daj Boże – o sobie, albo jeszcze gorzej – wpatrywać się w partnera.

– Pierwszy raz w Dreźnie? – spytał, przełamując ciszę.

Spojrzałam mu w oczy. Miał naprawdę piękne brązowe tęczówki, do tego długie rzęsy, niejedna dziewczyna by mu pozazdrościła.

– Tak, pierwszy raz. To piękne miasto, chciałabym je kiedyś zwiedzić – odparłam grzecznie.

Drzwi windy rozsunęły się i wyszliśmy na korytarz. Otworzyłam drzwi do pokoju, zaprosiłam go do środka. Znowu stanął za mną, przyciągając do siebie.

– Mam nadzieję, że teraz akurat przeszła ci ochota na zwiedzanie.

Poczułam jego ciepły oddech na karku, gdy rozpinał mi suwak.

– Chyba zostawię to na inną okazję – powiedziałam, puszczając do niego oczko i zsuwając sukienkę. Uśmiechnął się nieznacznie, półgębkiem. Sprawnie pozbył się butów. Pomogłam mu z koszulą, kiedy on zrzucał spodnie. Alkohol lekko szumiał mi w głowie, w sumie fajny wieczorek z tego wyjdzie. Przyciągnął mnie do siebie, przejechał swoim zarostem po mojej szyi i ramionach, aż mi ciarki przeszły. Ależ mi się trafił męski typ, mocno wyrzeźbiony, zarost na klacie. Mrowienie rozeszło się po całym moim ciele. Podeszliśmy do łóżka.

– Może miałbyś ochotę na trochę ostrzejszy seks? – szepnęłam mu do ucha.

Jego członek stał już na baczność w bokserkach, które przesiąkały jego sokiem.

– Czytasz w moich myślach, poczekaj, tylko założę gumkę. – Podszedł do spodni i wyciągnął z nich prezerwatywę.

W tym czasie wdrapałam się na łóżko, stanęłam na czworaka, zakręciłam kusząco swoim tyłkiem.

– Chodź tu do mnie – zamruczałam.

Nie musiałam go zachęcać. Gdy tylko gumka znalazła się na właściwym miejscu, stanął za mną. Nie wchodził na łóżko – będąc na podłodze, znajdował się na dobrej wysokości. Mrucząc, odchylił mi majtki. Poczułam jego zwinne palce wsuwające się między moje wargi. Zaczął mnie delikatnie pocierać, miło z jego strony. Większość facetów zazwyczaj przechodziła od razu do rzeczy. W dodatku przygotował lubrykant, był przewidujący.

Wodził ręką po całej mojej cipce aż do tyłka, wsuwając tam palec. Zaraz poczułam i drugi, jak mnie ugniatał, rozciągając lekko. Wolną ręką chwycił mnie za pośladek. Delikatnie jęknęłam, żeby go zachęcić do dalszej zabawy. Nie spodziewałam się jednak tego, co nastąpiło. Jego członek wszedł w mój tyłek, aż krzyknęłam z zaskoczenia, ale to chyba zachęciło go jeszcze bardziej. Zaczął się miarowo ruszać w przód i w tył. Ściskał mnie mocno za pośladki, a ja miałam wrażenie, że coś mnie rozrywa na pół. Jeszcze nigdy nie uprawiałam seksu w ten sposób. Zawsze mi się wydawało, że to wymaga od kochanków choćby minimalnej znajomości siebie nawzajem! Wspólnego przyzwolenia. Nie wiem, jak można było czuć przyjemność z czegoś tak wielkiego wchodzącego do tyłka!

– Dalej maleńka – klepnął mnie po pośladku – rozluźnij się trochę.

Nie wiedziałam, co robić. Starałam się rozluźnić. Jęczałam, ale raczej z bólu i wysiłku. W co ja się wpakowałam?! Z drugiej strony nie powiedziałam mu, że sobie tego nie życzę. Cholera, ależ był silny. Jego pchnięcia były coraz bardziej zdecydowane, złapał mnie za biodra, teraz już nadziewał raz za razem. Miałam wrażenie, że cały tyłek pali mnie ogniem. Zaczęłam z całej siły zaciskać mięśnie, żeby nie mógł wejść głębiej, to chyba pozwoliło sprowadzić sprawy do prawidłowego stanu, bo nagle poczułam przyjemne mrowienie w podbrzuszu. On jednak nie zwalniał, postawił nogę na łóżku i odchylił majtki mocniej.

– Twój tyłek jest niesamowity, bierzesz mnie już do połowy – wydyszał.

Chwycił mnie za ramię i biodro. Wszedł pewniej, penetrował mnie głęboko, nadając coraz szybsze tępo. Gardło wyschło mi z przerażenia. Słyszałam jego przyspieszony oddech, gdy sapał. Jego ręce trzymały mnie w objęciach jak szczypce, zaciskając się na mej skórze. Rozwierał moje pośladki. Włosy spadły mi na twarz, brakowało mi oddechu. Miałam wrażenie, że to trwa wieczność. Poruszał się już mechanicznie, nagle poczułam szarpnięcie, kiedy szczytował. Tłumione westchnienie wyrwało mu się z ust, gdy doszedł. Skończył, nareszcie, odetchnęłam z ulgą.

Cholera jasna! To wszystko było nie tak! Po raz pierwszy czułam się po prostu źle po seksie, jak gdybym dała się zerżnąć! Wysunął się ze mnie. Usłyszałam, jak ściągał gumkę, kierując się do kosza. Przecież ja chciałam być matką! Co ja wyprawiam! Jak długo jeszcze będę odreagowywać zdradę Mariusza, jakby to cokolwiek miało zmienić? Chciałam posmakować innego, to posmakowałam, ale po dzisiejszym razie serdecznie dziękuję, mam dość! Przysiadłam na piętach, tyłek mnie szczypał, jakby mnie przed chwilą nadziewano na pal.

Julian

To było super, podszedłem do kosza wyrzucić prezerwatywę. Krew krążyła we mnie żywo, oddech jeszcze nie wrócił do normy. Złapałem głęboki wdech, teraz trzeba się było jakoś elegancko pożegnać.

Kiedy się odwróciłem, siedziała na łóżku ze spuszczoną głową. Nasze spojrzenia spotkały się na sekundę. Dojrzałem jej błękitne oczy. Sposób, w jaki siedziała, próbując się okryć. Kurwa, o co chodzi? Czy ona się mnie bała? Zrobiłem coś nie tak?

Przyjrzałem się jej uważnie, próbując pozbierać myśli. Może przegapiłem jakiś sygnał z jej strony? Przecież nie jestem pieprzonym potworem, obydwoje tego chcieliśmy. Nigdy nie brała w dupę? Ja pierdolę, skąd mogłem wiedzieć?! Pewnie trzeba było ją trochę wprowadzić w temat… Ja pieprzę, no skąd miałem wiedzieć?!

Przystanąłem na chwilę, zastanawiając się, co robić. Siedziała na łóżku, nie odzywała się. Przygarnęła kołdrę, unikając mojego spojrzenia. Przecież nie mogłem jej tak zostawić, nie chciałem, żeby miała jakąś traumę przeze mnie. Wyglądała na doświadczoną w różnych technikach… Jaki kwas. Dlaczego akurat zachciało mi się jej tyłka? Pewnie dlatego, że był taki zajebisty. Cholera, kurwa, kurwa mać!

Pogładziłem się po glacy. Dobra… nawarzyłem piwa, czas je wypić. Podejdę do niej jakoś spokojnie, starając się nie naruszać zasad singli, bez całowania i bez okazywania zbytniej czułości. Przecież chcieliśmy tylko seksu, najwidoczniej ona innego niż ja. Dobra, weź się gościu ogarnij i działamy.

Przysiadłem za nią z boku, odgarnąłem jej włosy.

– Hej, w porządku? – Starałem się brzmieć ciepło.

Odruchowo chwyciła się ręką za płatek ucha.

– Pewnie – odpowiedziała, delikatnie się uśmiechając.

A więc tak wyglądała, gdy kłamała. Chyba nawet nie zdawała sobie sprawy, że był to najprostszy odruch do rozszyfrowania.

– Na pewno? – Wodziłem nosem po jej ramieniu tak, żeby czuła ciepło mojego oddechu.

– Tak, wszystko w porządku – odparła.

Nie lubiłem, kiedy kobiety tak się zachowywały. Nie mówiły o swoich pragnieniach, tylko czekały na domyślność z mojej strony. Siedziałem tuż obok, widziałem, że coś nie grało, wystarczyło powiedzieć. Nie byłem pieprzonym jasnowidzem, nie chciałem zgadywać po raz drugi. Może gdyby od razu powiedziała, czego oczekuje, nie byłoby tej sytuacji.

Wodziłem ręką po jej biodrze, nasze spojrzenia na krótko znowu się spotkały. Miała piękne oczy, czego nie było widać w świetle reflektorów. Migdałowy kształt, błękitne jak niebo. Odchyliła głowę, żebym mógł pieścić jej szyję. Wziąłem to za dobrą monetę. Zwinnym ruchem włożyłem rękę do jej majtek. Podciągnąłem ją tak, żeby usiadła tyłem na moich kolanach. Chyba się tego nie spodziewała. Jej ruchy już nie były tak uwodzicielskie jak na początku, były raczej niezdarne. Wsunąłem w nią palce, zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. Była sucha, dosłownie ujma na honorze. Śmiać mi się chciało z mojej głupoty, właściwie nawet o nią nie zadbałem. To obca dziewczyna, ale może gdybyśmy oboje coś z tego doświadczenia mieli, to wieczór miałby ciekawsze zakończenie. Poczułem, jak spięła mięśnie.

– Chcę, żebyś mi powiedziała, jak lubisz – szepnąłem jej do ucha.

Przełknęła ciężko ślinę, aż ścięgna odznaczyły się na jej szyi. Trzymała się mnie za kolana, niepewna, co robić. Delikatnie skinęła głową, dając mi przyzwolenie. Przeciągnąłem palcami po jej wargach, patrząc, jak reaguje. Odnalazłem jej łechtaczkę i zacząłem pocierać ją okrężnymi ruchami.

– Czy tak dobrze? – spytałem, dmuchając lekko w jej kark.

– Tak – sapnęła krótko.

Masowałem jej guzik, aż nabrzmiał pod moim palcem. Przesunąłem rękę wzdłuż jej cipki. Zamruczała, ściągając mięśnie pośladków, zatem zmierzałem w dobrym kierunku. Zanurzyłem w niej palce, ugniatając łechtaczkę nasadą dłoni.

– Czy tak lepiej? – spytałem, liżąc płatek jej ucha za kolczykiem.

– Przyjemnie, ale chyba wolałam to, co robiłeś wcześniej – odparła już bardziej konkretnie, choć wciąż niepewnie.

Uśmiechnąłem się do siebie. O to właśnie chodziło, szybko się uczyła.

– Mów, maleńka, czego chcesz, a to dostaniesz – powiedziałem, wodząc nosem po jej szyi.

Wycofałem rękę. Zacząłem pocierać jej łechtaczkę szybciej, góra–dół, teraz była naprawdę nabrzmiała, wychodziła już znad warg. Moja piękność wygięła się, kładąc głowę na mym ramieniu. Jej oddech był coraz szybszy. Dołączyłem drugą rękę, palcami wchodząc do jej wnętrza. Nagle dystyngowane pomrukiwanie przeszło w niekontrolowane westchnienia, które wydobywały się gdzieś z głębi jej gardła. Miała zamknięte oczy, jej włosy rozsypały się na moim torsie, nogi zaciskały się na moich udach. Wyglądała pięknie w takim uniesieniu, jej krem popłynął mi po palcach.

– Dalej, maleńka, sięgnij po rozkosz. Widzę, jak jesteś blisko.

Jej ręce powędrowały do piersi, spięła wszystkie mięśnie, kiedy wstrzymała oddech i doszła z głośnym westchnieniem. Nie mogłem się napatrzyć na ten widok. Jej wnętrze ociekało sokami, chyba nie widziałem jeszcze tak mokrej cipki. Szkoda, że nie wiedziałem tego wcześniej.

Była piękną kobietą, aż dziw, że nie miała faceta. A może miała? Teraz to nic nie wiadomo. Odgarnąłem jej włosy z twarzy. Przez chwilę kołysałem ją na swoich biodrach, żeby się wyciszyła. Położyłem ją na łóżku. Uśmiechałem się tuż nad jej zadartym nosem zadowolony z siebie. Tak to powinno wyglądać.

– Hej, wróciłaś już. Bo chyba na chwilę odpłynęłaś.

– Może na krótko. – Zasłoniła twarz rękoma.

Rumieniec wypłynął na jej policzki. Naprawdę słodka była w tych prostych reakcjach, kiedy nie grała kokietki.

– Wiesz… – szepnęła, zdejmując ręce z twarzy i wspierając się na łokciach. – Mam pewien pomysł. Właściwie nigdy nie korzystam z dodatkowych usług w hotelach. Nie miałam po co, zresztą dla mnie jednej nie było warto. – Położyła mi rękę na torsie, gdy leżałem wsparty nad jej głową. – Ale teraz, skoro mam towarzysza, może miałbyś ochotę na szampana z kostkami lodu, serwowanego do łóżka? Kto wie, może poczujemy się jak milionerzy?

– A nie jesteś milionerką? – zażartowałem, na co dała mi boksa w klatę.

Przewróciłem się na wznak. W sumie czemu by nie? Może być zabawnie, to chyba nie było pogwałcenie żadnych reguł

. – Bo wyglądasz jak milion baksów – dodałem.

– Tak, zwłaszcza teraz. – Wsparła się na łokciu.

Makijaż jej się rozmazał, wyglądała trochę jak pobita panda z poczochraną sierścią.

– Mnie się podoba – zapewniłem, jak przystało na gentlemana, bo naprawdę wyglądała świetnie Tak jak powinna wyglądać kobieta po seksie. – Szampan. Zamawiaj, ale ja stawiam. Powiedzmy – zawahałem się – że chcę zrekompensować swoją początkową wpadkę.

– To w takim razie biorę najdroższy – uśmiechnęła się z przekąsem.

– A co tam! Nie zawsze mam okazję popijać coś takiego. Bierz, co mają, nie przebieraj w środkach.

Chwyciła za słuchawkę, złożyła zamówienie, potem zniknęła na chwilę w łazience, żeby doprowadzić się do porządku. Jak stwierdziła – nie chciałaby wystraszyć kelnera.

Magda

Nie wiem, jak to się stało, ale facet właśnie zafundował mi najlepszą palcówkę świata. Tym samym trochę zatarł swoje pierwsze wrażenie. W ogóle sposób, w jaki się zachował… stanowczy, a jednocześnie delikatny. Chyba się zorientował, że nie wszystko poszło tak, jak trzeba. Naprawdę miło z jego strony. Przecież mógł się zawinąć i pójść, to nie jego sprawa, jak ja się z tym wszystkim czułam. Dlaczego akurat musi być przyjezdny? Może coś by z tego wyszło? Od dłuższego czasu to chyba pierwszy mężczyzna, którego brałabym pod uwagę!

Podeszłam do lustra. No i nie uciekł, gdy zobaczył mnie taką! Pomadka zjedzona, tusz spłynął, mój makijaż „przydymione oko” przypominał „podbite oko”. Trzeba to zmyć, żeby atmosfera nie siadła. Usunęłam malowidła, przeczesałam włosy. Usłyszałam, że kelner dostarczył zamówienie. Pospiesznie rozplotłam ostatni kołtun i weszłam do pokoju.

Nawet się nie ubrał, paradował w bokserkach. Stanął koło wózka.

– Czy mogę zaproponować pani Champagne Palmes D’or Brut? – zapytał z uśmiechem.

Wyglądał szarmancko z białą ściereczką przewieszoną na przedramieniu. Butelkę pięknie prezentował w moim kierunku. Nie wiedziałam, kim był z zawodu, ale na kelnera pasował jak ulał! Może tylko strój nieodpowiedni.

– Jak najbardziej skuszę się na lampeczkę.

Zerwał złotko i zaczął odkręcać drucik. Miał przyjemny uśmiech, robiły mu się dołeczki w policzkach i zmarszczki przy oczach.

– Widzę, że jest pan doświadczonym kelnerem, więc nie muszę wspominać, że lepiej byłoby nie kierować butelki w stronę lustra.

Podniósł jedną brew.

– Naturalnie, madame, wszelkie szkody na koszt firmy.

Korek zgrabnie wyskoczył z butelki, pochwycony męską dłonią. Mój osobisty kelner nalał szampana do kieliszków, ani kropla nie poszła w dywan. Szkoda by było, to w końcu trzysta euro za butelkę.

– Zechciałaby pani degustować jako pierwsza?

– Oczywiście, służę wyrobionym smakiem i opinią. – Upiłam łyk. Nie znam się na szampanach, więc uśmiechnęłam się jedynie jak gwiazda.

– I jak? Czekam na pani aprobatę. Nie podejrzewam, żeby był skwaśniały. – Puścił do mnie oczko i sam wziął łyk.

– Poddaję się, pojęcia nie mam. Moje podniebienie jest raczej plebejskie – wyjawiłam bez wahania z niegasnącym uśmiechem. – Wiesz, jestem z Polski, to raczej nie jest kraj wina. Powiedzmy sobie szczerze, w najcieplejszym miesiącu roku średnia temperatura to około dziewiętnaście stopni. Rozumiesz, szału nie ma, winogrona wolą cieplejszy klimat, ja osobiście też.

Śmiał się, słuchając mojego uzasadnienia.

– Ja też smakoszem nie jestem, mimo że jestem z winiarskiego kraju. Bo ja wiem, smakuje jak wytrawne wino, tyle że gazowane. Jak dla mnie nawet za bardzo. Do konesera mi daleko, trzeba nam było do tego wziąć truskawki – powiedział, upijając kolejny łyk i lekko się krzywiąc. – Przynajmniej nimi moglibyśmy się naprawdę rozkoszować – dodał.

Usiadłam na brzegu łóżka, on naprzeciwko mnie. Miał rację, truskawek bym nie odmówiła.

– Świetnie mówisz po niemiecku, mój polski jest znacznie gorszy, śmiem nawet twierdzić, że znajomość tego języka jest mi obca. – Pogładził się po głowie. – Dolewki?

– Z miłą chęcią.

Wstał, przyniósł butelkę i postawił ją na szafce obok łóżka.

– Nie jestem pewny, czy lód w czymkolwiek pomaga.

Zaśmiałam się, patrząc jak palcami wyciąga kostki lodu z kieliszka. Było w tym mężczyźnie coś ciepłego, coś, co sprawiało, że w ogóle się nie krępowałam.

– Więc znajomość akurat tego języka jest ci obca, powiadasz – rozważałam jego słowa. – Nie dziwię się, z reguły po polsku mówią tylko Polacy, a jak zapewne wiesz, po pewnym zdarzeniu w trzydziestym dziewiątym roku nasza liczebność znacznie spadła, zatem i popularność języka się zmniejszyła. – Gdy kończyłam wypowiadać to zdanie, wiedziałam już, że poszło źle.

Odstawił lampkę na szafkę i nerwowo potarł głowę. Spuścił wzrok, przestając się uśmiechać.

– Tak, masz rację. Byliśmy niezmiernie efektywni w naszej pracy, jak zawsze zresztą. Chciałbym cofnąć czas i to jakoś naprawić, tylko że nie mogę. Przepraszam. – Poderwał się, rozglądając za swoimi ubraniami.

– Zaczekaj. Nie wiem, dlaczego to powiedziałam. To było głupie. – Starałam się wykaraskać z wpadki. O czym ja myślałam?! To pewnie przez ten szampan. A może przy nim poczułam się zbyt swobodnie? No też znalazłam sobie temat do żartów.

– Nie, w porządku.

– Naprawdę nie chciałam. – Byłam bliska łez. Nie tak miała się potoczyć ta rozmowa. Mieliśmy po prostu miło pogadać. Co też mi strzeliło do głowy, żeby przywołać akurat ten temat?! Nic dziwnego, że ciągle jestem sama. On mi się naprawdę podoba, cholera! Nie namyślając się, podbiegłam do niego i pocałowałam go delikatnie w usta.

Julian

Nie wiedziałem, jak się zachować po komentarzu, który rzuciła. Słyszałem go już tyle razy, że nie powinno to na mnie robić wrażenia, a jednak. Po prostu opinia, że jestem pierdolonym Niemcem, który wymordował pół Europy… Za każdym razem, gdy jadę za granicę, muszę czuć się winny temu, skąd pochodzę. A przecież nie jestem tamtym człowiekiem. Nie wiem, czy kiedyś ludzie to zrozumieją. Miała prawo do tej opinii, wszyscy mają do niej prawo. Nie ma się co rozczulać. Pewnie to był ten tajny znak, że już powinienem się zmywać. I tak zasiedziałem się zbyt długo.

Zacząłem zbierać ubrania. Nie chciałem wyjść na urażonego hrabiego, po prostu mogłaby lepiej ująć, że mam już sobie iść. Odwróciłem się do niej z moimi rzeczami w ręce, żeby powiedzieć, że jest OK, kiedy ona podbiegła i mnie pocałowała, po czym odskoczyła.

Zamurowało mnie na ułamek sekundy. Spojrzałem na nią, ciarki przeszły mi po ciele, a krew we mnie zawrzała. Stałem tak z portkami w dłoni, myśli kłębiły mi się w głowie, a każda z nich była przesiąknięta pragnieniem. Nie mogłem tego powstrzymać, a gdy popatrzyłem w jej błękitne oczy, wypełnione łzami, nie chciałem.

Zmieszała się, odwracając wzrok, przygryzła swoją wydatną wargę. Ależ była piękna bez makijażu. Rzuciłem rzeczy i złapałem ją w pasie, chwyciłem za szyję i pocałowałem. Jej usta uległy moim, kiedy wsunąłem w nie język. Całowała namiętnie, krążąc językiem wokół mojego. Jak na zawołanie zrobiłem się gotowy, mogłaby mnie wykończyć samym pocałunkiem, ale odsunęła się raptownie. Szampan, który trzymała w ręce, wylał się jej na dekolt.

– Przepraszam, to było głupie. – Odstawiła kieliszek.

Już nie słuchałem jej słów, pragnąłem jej, naprawdę chciałem mieć tę kobietę. Zamknąłem jej usta kolejnym pocałunkiem i zarzuciłem ją sobie na biodra. Była niewielka, drobnej budowy, wskoczyła na mnie lekko zdezorientowana. Położyłem ją na łóżku, zacząłem zlizywać szampana z jej dekoltu, teraz nareszcie smakował dobrze – jak wanilia. Wydobyłem jej pierś, była doskonała, jej ciężar idealnie ważył mi w dłoni. Ścisnąłem lekko, zanim przyssałem się do jej różowego sutka. Ona uniosła się lekko, żebym odpiął haftkę. Cholera, dlaczego tam zawsze jest tyle haczyków?

– Ja to zrobię, skocz po gumki – rzuciła.

Zeskoczyłem z niej, chwyciłem spodnie. Gdzie to opakowanie? Wziąłem kolejną gumkę, szybkim ruchem założyłem kondom. Natychmiast wróciłem do niej, była naga. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Włosy jasne jak słoma leżały dokoła niej rozsypane na poduszkach. Długie jak firanka rzęsy okalały jej błękitne oczy. Usta tak miękkie w pocałunku, duże piersi, a może tylko wydawały się takie przy jej drobnej budowie. Były seksowne, kołysały się przy każdym ruchu.

Poderwała się, żeby mnie pocałować. Zanurzyłem się w jej ustach, one również smakowały wanilią, ciepłą, słodką, kuszącą wanilią. Przesunąłem rękę do jej łechtaczki, teraz przynajmniej miałem blade pojęcie o tym, co lubiła, tylko że byłem zbyt pobudzony, żeby dać jej tyle czasu na zabawę. Zacząłem ją drażnić. Przywarła do mnie, pieściła ucho, przygryzając płatek, jej paznokcie wbijały się w me plecy. Szumiało mi w głowie z podniecenia, idealnie trafiała w moje strefy erogenne. Byłem na granicy, a jeszcze w nią nie wszedłem. Zjechała ręką do moich jąder, zaczęła je delikatnie przekładać w dłoni. Wstrzymałem oddech, żeby się nie wydało, jak bardzo to mnie rozpalało.

Położyłem ją ponownie na poduszkach. Wsunąłem palce w jej cipkę, łechtaczka już była bordowa, nabrzmiała, wnętrze ociekało wilgocią, aż przełknąłem ślinę. Jeszcze nigdy nie trafiła mi się taka wilgotna. Walczyłem z chęcią, żeby nie zjechać tam językiem, by ją smakować. Ciekawe, czy tam także poczułbym wanilię? Przecież to obca dziewczyna! – przemknęło mi przez myśl. Musiałem się opamiętać.

Chwyciłem kutasa w rękę i wśliznąłem się w nią. Przymknęła oczy, wzdychając. Odgłos mlaskania przyprawił mnie o dreszcze. Nie mogłem się powstrzymać, oblizałem palce, żeby choć trochę poczuć, jak smakuje. Spojrzała na mnie z niedowierzaniem. Przywarła do moich ust, dopominając się pieszczoty, ulegała mi z każdym oddechem i pchnięciem. Ruszałem się szybko, byłem spragniony. Zacisnęła mięśnie wokół mnie – o, kurwa, była taka ciasna, co za rozkosz. Nie wiem, co ćwiczyła, ale jeśli dawało to takie efekty, to każda kobieta powinna robić to samo. Stęknąłem z wysiłku, powstrzymując się, żeby nie dojść do szybkiego finału. Oplotła nogi na moich biodrach, zachęcając, bym wszedł głębiej.

– O tak! – Odchyliłem głowę. – A teraz pokaż mi, jak się sobą bawisz – wyszeptałem w jej ucho.

Włożyła palce do ust, mała bezwstydnica, a potem zanurzyła je w swojej różowej, rozgrzanej cipce. Myślałem, że dojdę na sam widok. Wyprężała ciało, mając na wpół przymknięte oczy. Chwyciłem ją za nadgarstek, powiodłem rękę nad jej głowę i przycisnąłem do łóżka.

– Drugą ciągle pracuj, maleńka.

Przygryzła wargi, nie przestając pocierać swojej cipki. Poczułem jej kolejny skurcz i następny, szybszy. Podobało jej się to, co robiłem. Lizałem jej piękne piersi, zasysałem sutki, delikatnie skubiąc je zębami. Jęczała z rozkoszy. Wchodziłem w nią raz po raz, bezlitośnie, szybko i natarczywie. Łóżko trzeszczało pod nami, istna orgia.

Wiła się pode mną, jej biodra falowały w rytmie, jaki nadałem. Zaciskała swoją słodką cipkę z taką mocą, aż myślałem, że się w niej złamię. Była blisko, pulsowała na mnie, zatracając oddech. Chwyciłem jej drugą rękę, przygwoździłem ją także do łóżka dosłownie na dwa ruchy. Doszła z krzykiem, aż odgięło jej głowę z rozkoszy. Sam szczytowałem w niej tak raptownie, że zabrakło mi tchu w płucach, wydałem z siebie tylko przeciągły skowyt. Ona trwała w bezruchu, przylegając do mnie każdym calem swego ciała. Zalała nas fala orgazmu. Serce zamarło mi z rozkoszy. Ponownie poczułem jego rytm dopiero po paru chwilach, gdy powoli wracałem do siebie.

Trąciłem ją lekko nosem, otarła się policzkiem o moją twarz, była niesamowicie zmysłowa. Puściłem jej ręce, odnalazłem usta. Rozchyliła je subtelnie dla mnie, całowałem ją delikatnie, przytrzymując twarz. Chłonąłem jej smak, aby zapamiętać go na dłużej. Spojrzałem na jej oczy, jeszcze rozmarzone. Ciepło buchało od jej ciała, rumieńce płonęły na policzkach, karminowe usta, teraz lekko podpuchnięte, zdawały się jeszcze większe.

Poczułem jakiś ciężar w piersi, kiedy tak ją podziwiałem. Serce znowu mi przyspieszyło, przełknąłem ciężko ślinę. Ona jest moja…

Sam nie wiedziałem, skąd ta myśl wzięła się w mej głowie, ale pewne było to, że nie powinno jej tam być. Gładziłem jej policzek kciukiem, kiedy wtulała twarz w moją dłoń. Kolejny pocałunek, potrzebowała pieszczoty, a ja zrobiłbym wszystko, by spełnić jej pragnienia. Tylko z tyłu głowy pojawiła się ta natrętna myśl, że nie mogę, nie powinien…

Wysunąłem się z niej, przysiadając na kolanach. Zdjąłem prezerwatywę, żeby wrócić do rzeczywistości. Uniosła się do mnie, kładąc rękę na moim torsie. Patrzyliśmy sobie w oczy, za długo, ze zbyt wielkim uczuciem. Tak nie zachowują się przygodni kochankowie. Jej chłodne niebieskie oczy, moje ciepłe brązowe. Czas się zatrzymał, zredukował się do nas. Znowu ten uścisk w piersi, serce mi przyspieszyło, pragnienie nie zgasło, płonęło żywym ogniem w moich żyłach. Przytuliła się czołem do mojego, gładziłem jej piękną twarz, tuląc ją do siebie. Trwaliśmy tak w ciszy, kiedy napawałem się tą chwilą bliskości. Musnąłem ją nosem, lekko pocałowałem jej rozgrzane usta. Oderwałem się na chwilę, żeby odłożyć kondom na szafkę. Siedziała wsparta na rękach, wciąż mając mnie między swoimi udami.

– Chodź tu do mnie – szepnąłem, przytulając ją do siebie, zgasiłem światło.

Nie odezwała się, tylko przylgnęła do mojego ciała, a ja pomyślałem, że była idealnie wyrzeźbiona, pasowała do mnie. Zaraz potem błogi sen spłynął na me powieki.

* * *

Obudziłem się, gdy jeszcze było ciemno. Trzymałem ją w ramionach, oplatając, jakbym się bał, że ktoś może mi ją zabrać albo że będę musiał ją opuścić… Tylko że naprawdę musiałem. Z ciężkim sercem wolniutko zsunąłem ją na poduszkę, przysiadłem na brzegu łóżka. Ciężar w piersi dławił mnie na myśl, że się od niej odsuwam, odruchowo roztarłem tors. Spała błogo, jej skóra lśniła jak srebro w świetle księżyca, obfite piersi przygniotła swoim ciężarem. Znowu byłem gotowy, żeby ją wziąć. O tak, miałem ochotę całować jej ciało, pieścić, dać jej dziecko – byłaby idealna…

Kurwa, co mi odwala?! Przecież mam narzeczoną!

Jakby rażony tą myślą wstałem i pozbierałem rzeczy z podłogi. Założyłem gacie, resztą nie zawracałem sobie głowy, żeby przypadkiem jej nie obudzić. Jak przystało na wszelkie reguły singli, które wczoraj złamałem, chociaż do tej jednej się zastosuję i wymknę się niepostrzeżenie. Jeszcze kondom z szafki i ostatni rzut oka… Tak mnie ciągnęło, by znowu ogrzać się w cieple jej ciała. Westchnąłem, kręcąc głową, świadomie odmawiając sobie przyjemności. Wymknąłem się na korytarz i w samych bokserkach pojechałem na swoje piętro.

– Cholera, koniec, tak nie może być. Wracam do Steffie i kończę ten głupi pomysł. Nie obchodzi mnie, że nie wyszalała się za młodu. Teraz jest za późno. Albo bierze to, co ma, albo do widzenia!

Magda

Spałam głęboko, zawsze miałam mocny sen. Niestraszne mi były roboty drogowe na ulicy czy remont u sąsiadów. Gdy zamykałam powieki, to koniec, kaplica. Nic nie słyszałam, przenosiłam się w krainę snów, w słodkie objęcia Morfeusza i nic mnie już nie obchodziło. Właściwie nawet łóżko nie musiało być superwygodne.

Przeciągnęłam się rozkosznie, słońce sączyło się do pokoju przez rozchylone zasłony. Nawet ich wczoraj nie zaciągnęliśmy. Ścisnęłam kołdrę mocniej, wczoraj… dopiero do mnie dotarło, co wczoraj robiłam. Przełknęłam ślinę ze zdenerwowania. Wczoraj czułam się uwielbiona… kochana. Przez ułamek sekundy byłam w stanie zrobić wszystko dla tego mężczyzny. Przygryzłam rożek kołdry. Nigdy tak się nie czułam, to jak jakieś przywiązanie, tylko że pojawiło się chyba za szybko. Najgorzej, że głowa mówiła jedno, a serce co innego.

Pościel pachniała naszą miłością, podobał mi się ten zapach. Leżałam odwrócona do okna. Teraz następował najgorszy moment – poranek. Zapach z ust, katastrofa, pewnie woń potu też nie będzie dla niego miłym odczuciem, nie mówiąc o tym, jak pachniałam na dole. Nawet teraz czułam ten aromat, a jeszcze nie uniosłam kołdry. Dlaczego poranki „po” muszą być takie upokarzające? Może się cichutko wymknę i lekko przemyję, żeby poczuć się bardziej komfortowo? Szlag, paznokieć mi się złamał!

Odwróciłam się bezszelestnie, żeby spojrzeć na niego. Mimowolnie się uśmiechnęłam na wspomnienie, jak było nam dobrze. Najlepszy seks, jaki miałam, a teraz leżę sobie obok takiego przystojniaka. Ta siła, z jaką mnie brał, uczucie, z jakim się kochaliśmy, namiętność. Zacisnęłam uda na samą tylko myśl.

Zerknęłam w jego stronę, ale już go tam nie było.

Poderwałam się i usiadłam na łóżku, rozejrzałam się po pokoju, pusto. Zabrał wszystkie swoje rzeczy, nawet kondom sprzątnął z szafki, porządnicki. Poczułam ukłucie zawodu, a może tęsknoty, przecież ja już sobie w głowie życie z nim układałam.

Objęłam się ramionami… pieprzona oksytocyna. Dlaczego musi się w nas wyzwalać w czasie seksu? Jakoś mężczyźni nie mają tego problemu, tylko MY! Kurewskie uprzywilejowanie. Chemiczne przywiązanie do człowieka! O czym ja w ogóle myślałam? Że po przygodnym seksie facet będzie chciał ze mną zostać? Naiwna! Pewnie takich jak ja ma na pęczki każdej nocy, jego doświadczenie raczej to potwierdza! Może i lepiej, że zniknął, przynajmniej uniknęłam bolesnego poranku z krępującymi bzdetami. Spójrzmy prawdzie w oczy, on pewnie przyjezdny, Bóg wie skąd. Przystojny, płaci trzysta euro za szampana, którego wypija ledwie lampkę. Raczej nie zainteresowałby się na dłużej dziewczyną, która ewidentnie też lubi tylko przygodny seks. Teraz już chyba przegięłam.

Wstałam podminowana z łóżka i poszłam pod prysznic. Spakowałam się, ubrałam, zrobiłam makijaż.

Jak znaleźć faceta, najlepiej koło czterdziestki, który jest wolny i ma ochotę na związek oraz dzieci? Teraz wiedziałam już, gdzie go nie szukać, klub ewidentnie nie był odpowiednim miejscem.

Spojrzałam na zegarek, zostało niewiele czasu. Właściwie szybkie śniadanie, bo autokar odjeżdżał o dziesiątej, musiałam być na czas. Skoczę coś zjeść, a potem wrócę tylko po torby i tyle.

Otworzyłam drzwi, prawie stuknęliśmy się nosami.

Julian

Rano spałem niespokojnie, ciągnęło mnie do niej jak do magnesu. Usiadłem na brzegu łóżka. Prysznic, tak, trzeba wziąć prysznic. Zmyć wspomnienia wczorajszej nocy. Nie chciałem tego, ale wiedziałem, że to konieczność. W co ja się wkopałem?

Zwlokłem się z łóżka i poszedłem do łazienki. Woda spływała po mnie, spłukując zapach jej ciała. Pierwszy raz w życiu tak się czułem, nie chciałem pozbywać się jej z moich wspomnień, a już na pewno jej zapachu z mojego ciała. Wyskoczyłem spod prysznica. Śniadanie. Przecież mogę spotkać ją podczas śniadania!

Natychmiast się ubrałem, wybiegłem z pokoju i poleciałem do niej. Gnałem korytarzami, mimo że ludzie patrzyli się na mnie jak na idiotę, jakby mnie coś gnało. Miałem zapukać do drzwi, kiedy nagle się otworzyły, mało na nią nie wpadłem.

– Cześć – wydukałem zdyszany.

– Cześć – odpowiedziała oszołomiona. – Poranny jogging po korytarzach hotelu? Tego jeszcze nie widziałam. Następnym razem mnie uprzedź, to może dołączę – dodała z uśmiechem.

– Szedłem właśnie na śniadanie, może trochę za szybko. W sumie nie widzę zakazu biegania po korytarzach – wysapałem. – Może miałbyś ochotę zjeść je ze mną?

– Z miłą chęcią, jestem supergłodna, bąbelki wieczorem wyostrzają apetyt.

– No to świetnie!

Zjechaliśmy windą i podeszliśmy do stołu szwedzkiego.

– Gdzie są jajka? – Rozejrzałem się po talerzach.

– A więc jesteś facetem, dla którego poranne jaja to podstawa – zagadnęła.

– Właściwie tak, lubię rano zjeść coś ciepłego, a poza tym muszę uzupełnić zapas protein po wczorajszym. – Uśmiech wypłynął na me usta na samo wspomnienie jej w negliżu, wypinającej się do mnie. – To zdecydownie brzmi jak dobry wybór – dodałem. Spojrzałem na nią, nie mogłem uwierzyć, że się rumieni. – A ty na co masz ochotę?

– Ja na śniadanie zazwyczaj jem owsiankę. – Odgarnęła włosy, delikatny zapach wanilii uniósł się w powietrze. Sięgnęła po miseczkę.

– Naprawdę? Zawsze uważałem, że ta papka wygląda i smakuje jak jedzenie dla dzieci, już raz przeżute.

– Tylko dlatego, że nie wiesz, jak zrobić z tego fajne danie.

– Faktycznie, nie wiem.

Nałożyłem sobie kopę jajecznicy na talerz, parę pomidorów dla koloru. Ona sięgnęła po borówki i miód. Podszedłem do niej.

– Czy mogę?

– Ależ oczywiście.

Wetknąłem dwie borówki w jej owsiankę, a miodem zrobiłem uśmieszek.

– No i powiedz, nie wygląda jak jedzenie dla dzieci?

– Nie żartuj z mojego śniadania – zaśmiała się. Dorzuciła orzechy, maliny, zalała wszystko jogurtem. – A twoje pomidorki to dekoracja czy zdrowy nawyk żywieniowy?

– Chciałem ci zaimponować, że też potrafię urozmaicić sobie posiłek. Po prostu moja baza dekoracyjna jest inna. – Rozejrzałem się po sali. – O, jest wolny stolik przy oknie. Pasuje?

– Pewnie, bierzemy, zawsze lubiłam obserwować nieboraków, którzy zmagają się z codziennością, kiedy ja mogę rozkoszować się ciepłą owsianką i do tego być obsługiwaną. Masz ochotę na kawę?

– Jesteś złośliwa z natury czy tylko ten poranek tak cię nastroił? – Zerknąłem na nią, zmrużyła oczy. – Właściwie nie odpowiadaj, wolę nie wiedzieć. W sumie podzielam twoją opinię, dobrze czuć się bardziej uprzywilejowanym. Daj, wezmę twój talerz, jeśli przyniesiesz kawę.

– Złośliwa? Ja? No raczej się już nie przekonasz – odparowała.

To ewidentnie rozwiązywało sprawę naszej dalszej znajomości. I tak od początku było wiadomo, że ja nie mogę jej kontynuować. Sam nie wiem, na co liczyłem, tylko to dziwne uczucie… Źle mi było z faktem, że już jej nie zobaczę.

– Jaką kawę pijesz? Czarną czy z mleczkiem? O, mają ciasteczka. Wolisz z kremem czy z dżemem? – Nakładała już słodkości na talerzyki przy filiżankach.

Podszedłem do niej, pochyliłem się do jej ucha, żeby choć na chwilę poczuć jej zapach.

– Waniliowe, jak smak twojego ciała – wyszeptałem.

Spojrzała na mnie zaskoczona, zrobiła krok w tył. Dlaczego to powiedziałem?! Kurwa, co się ze mną dzieje?! Właśnie wyszedłem na pieprzonego psychopatę! Odwróciłem wzrok zmieszany.

– Czarna i ciasteczko z kremem, zamówienie przyjęte. - Uśmiechnęła się nerwowo, odgarniając włosy. Oddaliła się pospiesznie w stronę ekspresu.

Postawiłem talerze na stole. Przez moment wątpiłem, czy wróci, ale przyszła i usiadła naprzeciwko, w możliwie najbezpieczniejszej odległości ode mnie.

– Jak spałeś? – spytała niezobowiązująco, mieszając borówki z papką i nie odrywając oczu od miski. Chyba nie zamierzała już mnie prowokować.

– Krótko. Nie śpię dobrze w nowych miejscach, a ty? – odpowiedziałem lekko. Chciałem, żeby ta rozmowa wróciła na beztroski tor.

– Jak zabita, ale ja tak zawsze mam. Niektórzy mówią, że to błogosławieństwo, inni, że przekleństwo. Moja koleżanka na studiach, która kiedyś dobijała się do naszego mieszkania przez pół nocy, bo zapomniała klucza do domu, na pewno twierdzi, że to przekleństwo. – W oczach miała iskierki rozbawienia.

Jadłem jajecznicę i wpatrywałem się w nią. Miała strasznie mocny makijaż, podobała mi się znaczniej bardziej bez niego. W ogóle nie pasował do jej temperamentu. Włożyła seksowną sukienkę. Myślałem, że wczoraj ubrała się tak do klubu, ale to chyba jej codzienny wygląd. Też mi do niej nie pasował. Do tego te sztuczne szponiska. Zazwyczaj takie babki pociągają mnie na jedną noc. Do niej to nie pasowało. Ona wyglądała pięknie bez całej tej tandetnej otoczki. Chyba po prostu alkohol wyparował ze mnie i otworzyłem oczy. Choć była sympatyczna i wesoła, a historia, którą opowiadała, brzmiała dobrze, to zupełnie nie współgrało z wrażeniem, jakie robiła ta dziewczyna, jakby wszystko było przedobrzone.

– Dobre, ja tak śpię tylko w swoim łóżku i gdy się upiję, a i to nie zawsze. Jak owsianka?

– Wyśmienita, może chcesz spróbować? – odparła z przekąsem.

Wstałem, wziąłem krzesło i usiadłem tuż przy niej.

– Dlaczego by nie? Pokaż, co tam wykombinowałaś. – Dostrzegłem jej zaskoczone spojrzenie.

Nie było drugiej łyżeczki, więc zastanawiała się, co zrobić. Zupełnie jakbym był obcym, który nie całował jej ciała zeszłej nocy. Jakby nie wypadało nam używać tej samej łyżeczki. W końcu wpakowała mi porcję do buzi, chciało mi się śmiać.

– Dobre, owocowo słodkie. Nadaje się na deser i jedzenie dla dzieci – komentowałem, przełykając. – Chyba dostałem za mało, poproszę jeszcze.

Uśmiechnęła się, widząc, że się z nią droczę, ale dała mi jeszcze jedną łyżkę. Żułem i żułem.

– Chyba jeszcze nie wyczułem dokładnie całej palety smaków, jakiś cynamon, może…

Zaraz do ust wleciała mi kolejna łyżka.

– Po prostu powiedz, to przygotuję porcję dla ciebie – powiedziała wesoło.

A ja nie chciałem owsianki, tylko tego, żeby mnie karmiła, żebym mógł patrzyć na nią i być blisko przez te ostatnie chwile. Złapałem ją za nogę, położyłem na swoim udzie i pogładziłem jej skórę przez cienki materiał rajstop. Sam nie mogłem uwierzyć w to, co wyprawiałem. Zastygła.

Nawet nie wiem, kiedy się do niej nachyliłem, ujmując za kark, wiodłem ją do swoich ust. Dopiero po chwili resztka rozsądku wydarła się do przodu – jesteś zaręczony, idioto! Zatrzymałem się, nie wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji. Rzuciłem pierwsze, co mi ślina na język przyniosła.

– Masz mocny makijaż. Nie za dużo tego? – I już wiedziałem, że to był zły wybór.

Raptownie się ode mnie odsunęła, zabierając nogę.

– To mój dzienny makijaż – burknęła urażona.

– Chcesz mi powiedzieć, że tak wyglądasz na co dzień?

– Tak, masz z tym jakiś problem?

– Nie, po prostu przyzwyczaiłem się do twojego wyglądu z wczoraj, gdy tego wszystkiego nie było.

– Nie sądziłam, że można tak szybko się do czegoś przyzwyczaić.

Widziałem, że była zdenerwowana. Nie o to mi chodziło. Była ładna, podobała mi się, ale bez tej całej plastikowej otoczki. Była po prostu piękna. Nikt jej nigdy tego nie powiedział?

– Dziękuję za śniadanie, muszę już iść. – Zerwała się z krzesła.

Totalnie spieprzyłem sprawę. Podniosłem się, żeby ją przepuścić.

– W takim razie… miłej podróży – odparłem. – Wiesz, jesteś piękną kobietą bez tego wszystkiego. – Zrobiłem oględny ruch ręką, mający wskazać całokształt. – Chcę, żebyś to wiedziała.

– Jasne! Gwoli ścisłości, wybrałeś mnie wczoraj w klubie, bo właśnie to wszystko miałam. – W złości uniosła brwi. – Cześć!

Odwróciła się i odeszła, stukając obcasami, jakby chciała je wprasować w podłogę.

Teraz to ja się zmieszałem, miała rację. Co ja wyprawiałem, kurwa, przecież jej wygląd to nie moja sprawa. Przesiadłem się z powrotem na swoje miejsce, zjadłem zimną już jajecznicę, napiłem się kawy. I nagle jakbym z pierwszym jej łykiem doznał olśnienia. Przecież nawet nie znam jej imienia! Nic o niej nie wiem! Nie mam jej numeru telefonu, adresu, nic!

Wystartowałem z krzesła jak z procy, podbiegłem do windy, utknęła akurat na piętrze. Skierowałem się na schody, gnałem po dwa naraz, przypadłem do jej pokoju. Drzwi były uchylone, ostrożnie zapukałem. Poprawiłem koszulę, żeby się nie domyśliła, jak tu pędziłem. Wszedłem do środka. Obsługa hotelowa sprzątała już pokój.

– Cholera!

Zbiegłem na dół, chciałem ją złapać przy wyjściu. Stanąłem w głównym hallu i rozejrzałem się: recepcja, bar, restauracja, lobby. Nigdzie nie było już po niej śladu – ani w hotelu, ani na placu przed nim. Rozpłynęła się w powietrzu.

Magda

Nie wiem, co on sobie wyobrażał, dupek, żeby tak komentować mój wygląd! Jakoś wczoraj, gdy mnie pieprzył, to mu makijaż nie przeszkadzał.

Poszłam na górę po swoje rzeczy. Zablokowałam drzwi windy, żebym znowu nie musiała na nią czekać. Pospiesznie chwyciłam walizkę, bo zauważyłam, że pokojówka zmierzała w moim kierunku. Powiedziała, że klucz mogę oddać jej, bo i tak musi posprzątać mój pokój. Tak też zrobiłam, po czym zjechałam na dół, wymeldowałam się i wściekła jak osa wsiadłam do autokaru.

Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, spędziłam ją głównie na rozmyślaniu o nim. Nawet nie wiedziałam, kim jest. A może coś by z tego wyszło? Ostatecznie stwierdził, że mu się podobam. Elokwentny nie był, ale swoją drogą ja zeszłej nocy też nie błysnęłam intelektem. Powiedziałbym, że jesteśmy kwita, jeden do jednego w obrażaniu się. Uśmiechnęłam się. Pewnie to napisałabym mu w wiadomości, gdybyśmy wymienili chociaż numery. Niepotrzebnie się tak uniosłam, ale cóż zrobić? Mam raczej wybuchowy charakter.

Nie mogłam wymazać z pamięci jego orzechowych oczu, nawiedzały mnie przez całą drogę. Łagodne, ciepłe, pałające pożądaniem. Jeszcze oddałam mu swoją owsiankę! Teraz byłam głodna. Kiedy wreszcie dojedziemy na miejsce?

Kilka godzin później byłam w domu. Rzuciłam walizkę w kąt. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na siebie krytycznym okiem. Parsknęłam niepohamowanym śmiechem. Naprawdę trzeba było mi opinii obcego człowieka, żeby to dojrzeć?! Wyglądałam jak lalka. Zerwałam sztuczne rzęsy, wytarłam makijaż chusteczką. Znowu podeszłam do lustra, nawet się nie rozebrałam i nie wysikałam po przyjściu do domu.

Było lepiej. Naprawdę nie jestem brzydka, może nie superpiękność, ale nie miałam sobie nic do zarzucenia. Mam ciemną oprawę oczu, mimo że jestem blondynką. Może mój nos jest dość spory, ale tragedii nie ma.

Zresztą dla kogo tak się pindrzę? Nikt nawet nie docenia, że się staram, a sama chyba wolę siebie właśnie taką. Rozebrałam się i poszłam do łazienki. Przygotowałam kąpiel. Postanowiłam, że po weekendzie wrócę do pracy w nowym wydaniu. Trzeba się przygotować na komentarze – jednak wiem, że dam radę!

Polecane…

Zapach malin

On – zabójczo przystojny miliarder, szef mafii, który nieraz staczał pojedynek, by sięgnąć po swoje. Ona – piękna, młoda kobieta sukcesu… Tego nie znajdziecie w tej książce. Miłość nie jest przecież uczuciem zarezerwowanym tylko dla pięknych i młodych.

Natalia ma trzydzieści siedem lat, a młodzieńcze zauroczenie jest już dawno za nią. Jest żoną, matką, kobietą pracującą. Wydaje się, że niczego jej w życiu nie brakuje. Jednak wrzucona w rzeczywistość innego kraju, czuje się wyobcowana i samotna. Gdy po urlopie macierzyńskim wraca w znajome progi korporacji, jej uporządkowany świat staje na głowie. Błyskotliwy Daniel, który dotychczas pędził beztroski żywot samotnika, porusza w jej sercu dawno zapomnianą strunę namiętności.

Zapach malin to erotyczna opowieść na pograniczu jawy i snu. Zwyczajna codzienność przeplata się w niej z nierzeczywistymi, choć niemal namacalnymi fantazjami. Autorka na stronach powieści plącze losy bohaterów, poddając ich próbom odległości, czasu, nieporozumień i niedopowiedzeń. Tworzy rozbudzającą zmysły historię, idealną na długie, jesienne wieczory.

Spis treści

Rozdział 1

Polecane…

Punkty orientacyjne

Cover