Jagodowa miłość. Tom 4. Zawsze możesz na mnie liczyć - Natalia Sońska - ebook + książka

Jagodowa miłość. Tom 4. Zawsze możesz na mnie liczyć ebook

Sońska Natalia

4,4

Opis

Natalia Sońska powraca z ukochaną serią czytelniczek. Prawdziwe emocje i zapach waniliowego sernika – to musi być „Jagodowa miłość”!

Jagoda w końcu jest szczęśliwa z Tomaszem i jest pewna, że już nic nie zmąci ich spokoju. Młoda i ambitna kobieta reorganizuje pracę „Słodkiej”, stara się zaprowadzić nowe porządki i przede wszystkim wyprowadzić cukiernię na prostą. Angażuje się w pracę jak nigdy dotąd, a ekscytacja towarzyszy jej każdego dnia.
Jagoda czuje, że to właśnie dzięki Tomaszowi spełniła w końcu swoje największe marzenie. Nie wie jednak, że mężczyzna, z którym planuje przyszłość, ukrywa przed nią, że niebawem zostanie ojcem…
Czy drogi Jagody i Tomasza rozejdą się na zawsze? Kto tym razem pragnie ich rozstania?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 312

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (433 oceny)
259
116
45
10
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
polka78

Nie oderwiesz się od lektury

Super ♥️
00
Zosia070805

Nie oderwiesz się od lektury

lubię i nie mogę doczekać 5 tomu
00

Popularność




Copyright © Natalia Sońska-Serafin, 2020

Copyright © by Wydawnictwo Poznańskie Sp. z o.o., 2020

Redaktor prowadząca: Sylwia Smoluch

Redakcja: Marta Buczek

Korekta: Maria Moczko | panbook.pl

Projekt okładki: Anna Damasiewicz

Fotografie na okładce: © Вика Камышникова | stock.adobe.com, © Sergejs Belovs | depositphotos.com

ISBN 978-83-66517-80-6

CZWARTA STRONA

Grupa Wydawnictwa Poznańskiego sp. z o.o.

ul. Fre­dry 8, 61-701 Po­znań

tel.: 61 853-99-10

[email protected]

www.czwartastrona.pl

1.

Słońce wpadało do wnętrza „Słodkiej” przez duże, czyste okna, odbijając się w zawieszonych na przeciwległej ścianie lustrach. Na przykrytych liliowymi obrusami stolikach, w ślicznych, pękatych flakonach, stały świeże kwiaty. Zapach ciasta drożdżowego unosił się wokół witryny, płynąc niemal widoczną smugą w kierunku drzwi. Idealnie udekorowane ciasta pyszniły się w gablotach, a świeże bułeczki ułożone starannie w koszyczkach tylko czekały na schrupanie. Jedynie dzwoneczek nad drzwiami na razie milczał. Było pusto, cicho, wciąż spokojnie. Cukiernia czekała, aż wypełni ją gwar rozmów, brzęk filiżanek, a oszałamiający aromat świeżo mielonej kawy wymiesza się z zapachem wypieków. Jagoda rozejrzała się jeszcze raz po wnętrzu i wziąwszy głęboki wdech, przekręciła klucz w drzwiach wejściowych. Nagle poczuła delikatne łaskotanie za uchem. Uśmiechnęła się pod nosem i przymknęła oczy, a gdy ponownie je otworzyła, ujrzała nad sobą promienną twarz Tomasza. Zaczęła się zastanawiać, jakim cudem tak szybko znalazła się w jego objęciach, zaraz jednak uprzytomniła sobie, że cukiernia po prostu jej się przyśniła.

– Dzień dobry – powiedział Tomasz półgłosem.

– Dzień dobry.

– Co dobrego ci się śniło? Uśmiechałaś się.

– Coś bardzo dobrego.

– Czy miałem w tym swój udział?

– Duży. Śniła mi się „Słodka”.

Tomasz teatralnie spuścił głowę.

– Myślałem, że ja ci się przyśniłem.

– A, o taki udział ci chodziło! – zaśmiała się. – Kochanie, pragnę ci przypomnieć, że „Słodka” wiele ci zawdzięcza. Ja również.

– Inwestowałem w ten biznes nie bez przyczyny…

– Tak? W takim razie dlaczego?

– By wywołać właśnie taki uśmiech na twojej twarzy – powiedział łagodnie, po czym delikatnie musnął jej usta swoimi.

Jagoda pogładziła go czule po policzku.

– Śniadanie gotowe – dodał po chwili. – Wstajemy czy przynieść tutaj?

Zawahała się, przygryzając zalotnie dolną wargę, po czym teatralnie opadła na poduszki i naciągnęła kołdrę na głowę. Tomasz tylko się zaśmiał na ten widok i poszedł do kuchni po kanapki oraz kawę. Była sobota, więc nie musiała tak wcześnie pojawić się w „Słodkiej”. Pragnęła spędzić ten piękny poranek z ukochanym, zresztą obiecała sobie, że będzie poświęcać mu więcej czasu. Odkąd odkupiła cukiernię od Karola, praca pochłonęła ją bez reszty. Niemal całymi dniami przesiadywała w małym biurze byłego właściciela, starając się uporządkować bałagan, który ten po sobie zostawił. Opłacała zaległe faktury, dogadywała się z dostawcami, próbowała przygotować plan marketingowy na nadchodzące miesiące. Szukała środków, by podnieść pensje pracownikom, ale na razie nie była w stanie tego zrobić bez nadszarpnięcia i tak już przekroczonego budżetu. Prawie każdego dnia wracała do domu późnym wieczorem, następnego wychodząc przed świtem. Dlatego też podjęła decyzję o przeprowadzeniu się do Tomasza, mimo że o wiele wygodniej byłoby jej mieszkać jak dawniej, w mieszkaniu nad cukiernią. Tomasz nie naciskał, ale nie krył też swojej radości z tej decyzji – teraz mogli się widywać znacznie częściej. Rozważali przez chwilę scenariusz, w którym to on przeprowadza się do Jagody, uznali jednak zgodnie, że jej mieszkanie będzie łatwiej wynająć niż duży dom. Jagoda co prawda miała pewne opory – w domu Tomasza ciągle czuła obecność jego zmarłej żony, skoro jednak to on wyszedł z propozycją, by u niego zamieszkała, wyglądało na to, że zaczął się godzić z tą stratą. W najbliższy weekend Jagoda miała więc przywieźć ze swojego mieszkania ostatnie kartony i przekazać klucze nowym najemcom. Było jej trochę smutno, że oddaje ukochane mieszkanko w obce ręce, ale uznała, że warto. Rozpoczynała kolejny, bardzo ważny rozdział w swoim życiu. To był naprawdę nowy początek, nowe otwarcie.

– O czym tak myślisz? – zapytał Tomasz, gdy zastygła na dłuższą chwilę z kubkiem kawy przy ustach.

– O nadchodzących zmianach. Czy raczej o tych, które już zaczęły zachodzić – odparła i uśmiechnęła się, odwracając twarz w jego stronę.

– Mówisz o cukierni?

– Nie jestem aż tak monotematyczna – zaśmiała się. – Mówię o moim mieszkaniu, o przeprowadzce…

– Ach, o tych zmianach.

– Myślisz, że teraz już wszystko będzie dobrze? – zapytała, a w jej oczach na chwilę pojawił się cień troski.

– Myślę, że będzie już tylko lepiej – odparł Tomasz, pogładził ją po policzku i znów lekko pocałował.

– Ostatnio za dużo się działo. Mam nadzieję, że los w końcu pozwoli nam trochę odetchnąć. I znowu nie mówię tylko o cukierni – dodała, po czym odstawiła na stolik kubek po kawie i wtuliła się w kochane, ciepłe ciało Tomasza.

Ten nie odpowiedział, tylko objął ją mocniej i przytulił do siebie z całej siły. Słyszała, jak szybko i mocno bije mu serce. W tym rytmie znalazła ukojenie, był on jak uspokajająca melodia, jak najpiękniejsza piosenka o miłości. Że też kiedyś doszli do wniosku, że lepiej im będzie osobno… Nawet myślami nie chciała wracać do tamtych chwil. To był najgorszy czas, kłopoty w pracy, rozwód i przede wszystkim rozłąka z Tomaszem… Oboje pobłądzili i dołożyli sobie trosk zamiast wbrew wszystkiemu pokazać, że ich miłość przetrwa. Teraz, po przejściu tą wyboistą drogą, byli w końcu razem, dla siebie.

– Skarbie? – zaczął niepewnie Tomasz.

– Uhm? – mruknęła tylko w odpowiedzi i jeszcze mocniej się w niego wtuliła.

– Nie myśl, że chcę cię stąd wygonić, najchętniej spędziłbym tak z tobą cały dzień, ale czy nie musisz iść do pracy?

– A która godzina?

– Dochodzi dziewiąta.

– To jeszcze nie muszę – odparła z satysfakcją.

– Strajk?

– Strajk.

– Dobrze – pocałował ją w czubek głowy – ale trochę mi do ciebie nie pasuje.

– Nie marudź. Pomyślałam, że spędzimy razem cały poranek. – W końcu podniosła głowę i spojrzała na niego. – Laura poradzi sobie beze mnie przez dwie czy trzy godziny. Po ostatnim maratonie chyba należy mi się laba?

– Oczywiście, że ci się należy. – Tym razem pocałował ją czule w usta. – Mówiłem ci już, jak bardzo cię kocham? – dodał szeptem.

– Ostatnio dość często – stwierdziła z uśmiechem – i bardzo mi się to podoba. Ja też cię kocham. – Znów się do niego przytuliła.

– Skoro tak… – Tomasz zaczął ją tak łaskotać, że jej śmiech rozszedł się echem po całym parterze.

Do cukierni dotarła dopiero przed południem. Uśmiech na jej twarzy stał się jeszcze bardziej promienny, gdy zobaczyła tłum gości kłębiący się wewnątrz. Od razu poprosiła Laurę o rozgrzewającą herbatę, bo zanim wyszła z domu, słońce schowało się za jesiennym chmurami, przez co chłód przeszywał do kości. Jeszcze raz rozejrzała się radośnie po sali, a potem ruszyła w stronę swojego biura, witając się po drodze z pracownikami.

– Cześć, kochani. Co dziś dobrego? – zapytała, zaglądając do pełnego blach piekarnika.

– Na razie biszkopt czekoladowy. Będzie też tort czekoladowo-wiśniowy – odparł dumnie Stefan, główny cukiernik „Słodkiej”.

– Na zamówienie?

– Tak, na dziś wieczór. Urodziny.

– Szkoda. A nie dałbyś rady upiec drugiego do witrynki?

– Jasne, że dam radę.

Jagoda poklepała kolegę po plecach, po czym dołączyła do Laury, która właśnie parzyła dla niej herbatę.

– Promienna, uśmiechnięta, wypoczęta, spóźniona… – zaczęła wyliczać Laura, kładąc nacisk na ostatnie słowo.

– Zazdrosna? – uśmiechnęła się wymownie Jagoda.

– Ani trochę – odparła ta z przekąsem. – Twoja herbata. Wypijesz tutaj czy zanieść szefowej do biura?

– Hej, a plotki?

– Chcesz opowiedzieć o swoim poranku i powodach, dla których się spóźniłaś?

– Przecież cię uprzedzałam!

– Ale nie powiedziałaś, czemu przyjdziesz później. Chętnie posłucham. – Laura uśmiechnęła się wymownie i szturchnęła ją delikatnie.

– Takie szczegóły to tylko po dwudziestej drugiej.

– A jednak. Zakochani… – westchnęła Laura.

– Ty tak nie przeżywaj, tylko mi powiedz, jak ruch od rana.

– Jak widzisz – skinęła głową w stronę sali – komplet. Powinnaś pomyśleć o wybiciu ściany, by z naszego kantorka zrobić dodatkowe miejsce na stoliki. W lecie jeszcze można nadrobić ogródkiem, za to teraz…

– To nie jest zły pomysł, ale niestety nie na najbliższą przyszłość. Musimy się trochę odkuć finansowo.

– Jak się sprawy mają?

– Nie najgorzej, ale jeszcze za wcześnie, by odetchnąć z ulgą. Nadal trochę pracy przed nami.

– Wszyscy jesteśmy gotowi, by ciężko pracować! – Laura zasalutowała wesoło, po czym posyłając Jagodzie porozumiewawcze spojrzenie, podeszła do pary, która właśnie przekroczyła próg cukierni.

Jagoda obserwowała ją przez chwilę z uśmiechem, w końcu jednak zabrała herbatę i wróciła do swojego niewielkiego biura. Jeszcze nie przyzwyczaiła się do myśli, że teraz to ona tutaj urzęduje, wciąż jej się wydawało, że to zastępstwo, że Karol jest na urlopie. Wiedziała, że oswojenie się z tą myślą będzie wymagało czasu, nie sądziła jednak, że zajmie jej to kilka długich tygodni. Zanim zabrała się do papierkowej roboty, zajrzała jeszcze do kantorka, o którym mówiła Laura, by sprawdzić, jakiej jest wielkości. Nie chciała wprowadzać w wystroju cukierni radykalnych zmian, sama ją w końcu urządzała, ale pomysł Laury ją zaintrygował. W zasadzie i tak przydałoby się odświeżyć wszystkie pomieszczenia, przynajmniej pomalować ściany. A skoro już, to co stało na przeszkodzie, by pójść kilka kroków dalej i na przykład jedną wybić? Uśmiechnęła się pod nosem. Chyba za dużo zmian wprowadziła ostatnio w swoim życiu, pora trochę odsapnąć.

Wróciła do pracy, a gdy uporała się z bieżącymi fakturami, założyła liliowy fartuszek i dołączyła do obsługi sali. Zawsze pragnęła mieć własną cukiernię, teraz to marzenie się spełniło, ale nie zarządzanie „Słodką” dawało jej największą satysfakcję. Tutaj, za ladą, czuła się lepiej niż wśród dokumentów dostawy i faktur. A tak w ogóle to najszczęśliwsza była, gdy mogła zamknąć się w kuchni i piec, wymyślać nowe przepisy, eksperymentować ze smakami i dekorować. Uwielbiała później kosztować swoich wypieków i po raz kolejny odkrywać, że robi to naprawdę dobrze. Dlatego jeszcze przed zamknięciem, gdy sala opustoszała, za kasą została jedna z kelnerek, a kuchnia też była pusta, zabrała się do pichcenia. Nazajutrz – jak co niedzielę – mieli z Tomaszem odwiedzić jego teściów, postanowiła więc przygotować tradycyjny już sernik. Zrobiło jej się ciepło na sercu, gdy przypomniała sobie pierwsze spotkania z Tomaszem. Przychodził tutaj przez kilka miesięcy regularnie co niedzielę i wybierał zawsze ten najdroższy i największy. Pochyliła się nad kartką, na której miała rozpisać wszystkie składniki, zastanawiając się, jaki tym razem upiec. Może tradycyjny śmietankowy, ale z chałwą lub polewą chałwową? A może z makiem? Czy może porzeczkowy, lekko kwaskowaty? Ostatecznie wygrał sernik z białą czekoladą, owocami i musem z mango na wierzchu. Trochę przypominał odchodzące już w niepamięć lato. Jagoda odruchowo zerknęła w okno. Jesień na dobre rozgościła się w zalanym deszczem Lublinie. Na zewnątrz panowały zupełne ciemności, mimo że nie było jeszcze osiemnastej.

Raźno wzięła się do pieczenia; nie chciała znów wracać do domu późnym wieczorem. Kiedy wyjęła pachnące ciasto z pieca, przelała owocowy mus do pojemnika, by udekorować nim sernik już w domu, zapakowała wszystko i pożegnawszy się z kelnerką, wyszła szybkim krokiem z cukierni. O dziwo nawet nie pomyślała, by zajrzeć do mieszkania, które od dłuższego czasu stało puste. Agata już dawno temu przeprowadziła się do Adama. Z nią też Jagoda widywała się rzadziej, stanowczo za rzadko. Czasem bardzo jej brakowało wspólnych śniadań przy owsiance i wieczornych plotek przy winie. Dochodziło nawet do tego, że to Tomasz, który pracował z Agatą, relacjonował Jagodzie, co się u niej dzieje. W tym momencie Jagodę chwyciła nagła tęsknota za siostrą i choć wiedziała, że zobaczą się za tydzień, bo Agata miała jej pomóc w dopakowaniu ostatnich rzeczy i posprzątaniu mieszkania, poczuła, że musi porozmawiać z nią wcześniej. Od razu napisała do niej SMS z propozycją lunchu w poniedziałek, na co ta z radością przystała.

Tomasz po tym, jak zamknął za Jagodą drzwi, stał jeszcze przez dłuższą chwilę w przedsionku, obserwując jej samochód wyjeżdżający z posesji. Wcisnął dłonie w kieszenie spodni od piżamy i uśmiechnął się pod nosem. W końcu miał ją tylko dla siebie. Tak bardzo się cieszył, że zgodziła się do niego wprowadzić. Nie wątpił, że przez pierwszych kilka miesięcy po przejęciu cukierni byłoby jej wygodniej mieszkać we własnym mieszkaniu, tym bardziej więc doceniał ten gest. Sprawy między nimi nareszcie się poukładały. Czy jednak na pewno? Tomasz sposępniał na samą myśl o Paulinie. Wciąż nie powiedział Jagodzie, że ta kobieta, jak ją w myślach określał, prawdopodobnie spodziewa się jego dziecka. Oszukiwał więc teraz sam siebie, bo wcale nie było tak idealnie. Przecież za chwilę ich małe szczęście znowu zostanie zrujnowane, tym razem wyłącznie przez jego głupotę. Przeczesał palcami włosy i wrócił do salonu. Przez moment nie wiedział, co ze sobą zrobić, najchętniej sięgnąłby po drinka, ale była dopiero niespełna jedenasta rano. Zerknął odruchowo na wiszący na ścianie kalendarz. Nikt dotąd nie dzwonił w sprawie wyników badań genetycznych, zaczynało go to coraz bardziej irytować, a jego codzienne telefony do kliniki też nie przyśpieszały procedury. Najgorsze było to udawanie przed Jagodą. Uwielbiał z nią przebywać, kiedy jednak spoglądał w jej przepełnione szczerością oczy, pękało mu serce. Już kilka razy chciał jej wyznać prawdę, już zbierał się w sobie do rozmowy, zawsze jednak tchórzył. Wiedział, że nie jest to sprawa, o której może zapomnieć, którą może zostawić za sobą. Musiał się z nią zmierzyć.

– Co się stało, że dzwonisz do mnie w sobotę o jedenastej rano? – usłyszał w słuchawce zaspany głos Adama.

– Co się stało, że w sobotę o jedenastej jeszcze śpisz? Myślałem, że biegasz.

– Miałem intensywną noc, nie mam siły na bieganie.

– O nic nie pytam.

– Mam wrażenie, że chcesz pogadać.

– Nie będę ci zawracał głowy, myślałem… W zasadzie to nie wiem, o czym myślałem. – Tomasz się zmieszał.

– Przyszły wyniki? – zapytał Adam wprost.

– Jesteś sam? – Wciągnął głośno powietrze.

– Agata jest w łazience, bierze prysznic.

– Wyników jeszcze nie ma.

– Więc o co chodzi?

– A jak myślisz… – Tomasz przewrócił oczami.

Adam czasami był do bólu prostolinijny. Uważał, że skoro Tomasz nie ma jeszcze pewności, że to jego dziecko, nie powinien się w ogóle tą sprawą przejmować. Zdecydowanie nie wiedział, o czym mówi. Nigdy nie był w takiej sytuacji, Tomasz miał pewność, że by go złamała. Ostatnio zresztą stał się bardziej ckliwy, sentymentalny. Cóż, Agata zrobiła swoje, działała na Adama dokładnie tak samo jak jej siostra na Tomasza.

– Stary, jeśli chcesz jej teraz powiedzieć, wiesz, jakie to może mieć konsekwencje. Zdaję sobie sprawę, że ci cholernie trudno, ale jeśli okaże się, że to nie twoje dziecko, tylko sobie niepotrzebnie skomplikujesz życie. Sam nie wiem. Jeszcze jakiś czas temu cię do tego namawiałem, ale teraz… Trzeba to było zrobić od razu, już trochę za bardzo zabrnąłeś.

– I tak będę czuł się podle.

– Z tego, co wiem, Jagoda też się z kimś spotykała po waszym rozstaniu.

Tomasz westchnął ciężko – niby nie był to bezzasadny argument. Albo po prostu na siłę szukał czegoś na swoją obronę. Wymieniwszy z Adamem jeszcze kilka zdań na obojętne tematy, rozłączył się i opadł na fotel. Musiał wziąć się w garść, zamiast się nad sobą użalać, powinien już teraz starać się udowodnić Jagodzie, że bez względu na wszystko jest dla niego najważniejsza na świecie. Pragnął ją rozpieszczać każdego dnia. Kiedy więc wieczorem wróciła do domu, czekał na nią z pyszną kolacją. Co prawda nie był to domowy posiłek, zamówił kilka dań na wynos, bo gotowanie wciąż mu nie wychodziło, ale miał nadzieję, że i tak sprawi jej przyjemność. Mógł ją co prawda zaprosić do restauracji, obstawiał jednak, że po pracy będzie wykończona.

– Co tak pięknie pachnie? – zapytała, gdy pomagał jej zdejmować płaszcz.

– Twój ulubiony makaron z grzybami i kurczakiem.

– Zrobiłeś makaron? – Była wyraźnie zaskoczona.

Tomasz w odpowiedzi popatrzył na nią wymownie.

– Pomyślałem, że będziesz wolała zjeść w domu, by móc po kolacji, przy lampce wina, wyciągnąć nogi na kanapie.

– Czytasz mi w myślach – odparła i dotykając dłońmi jego twarzy, pocałowała go delikatnie. – A ja upiekłam sernik na jutrzejszą wizytę. Bo plany się nie zmieniły, prawda? Idziemy odwiedzić twoich teściów?

– Tak, oczywiście. Małgorzata znowu dziś dzwoniła, by się upewnić, czy na pewno będziemy.

– Powiedz, czy oni… – Jagoda na chwilę zawiesiła głos. – Czy oni nie mają nic przeciwko temu lub nie czują się nieswojo, że ja… że wprowadziłam się do domu ich córki?

Tomasz zamrugał szybko. Co też jej przyszło do głowy? Małgorzata i Tadeusz?! Byli szczęśliwi, że Tomasz w końcu na nowo układa sobie życie, nieraz go o tym zapewniali!

– Kochanie, nie pozwalam ci myśleć w ten sposób. Moi teściowie cię uwielbiają, przecież o tym wiesz. Oni wręcz tego wyczekiwali, nie ma powodu, by uważać, że mają coś przeciwko naszemu związkowi. Jagoda – spojrzał jej głęboko w oczy – w żaden sposób nie zastąpiłaś Ewy. Po jej odejściu podarowałaś mi szczęście. I myślę, że jeśli ona skądś nas teraz obserwuje, jest ci wdzięczna, że pojawiłaś się w moim życiu i że tchniesz je na nowo również w ten dom – zakończył półgłosem.

Jagodzie zaszkliły się oczy. Zarzuciła Tomaszowi ręce na szyję i mocno do niego przylgnęła, on zaś pogładził czule jej plecy. Uwielbiał czuć to drobne ciało w swoich ramionach, dawać jej poczucie bezpieczeństwa, pokazywać, jak wiele dla niego znaczy.

– To co, kolacja? – zapytał chwilę później i lekko odsunął ją od siebie.

Jagoda dyskretnie otarła łzę, po czym pokiwała głową, więc Tomasz wziął ją za rękę i poprowadził do stołu. Zjedli, nie wracając już do tego tematu. Opowiedziała mu za to o pomyśle na powiększenie sali w cukierni, który podsunęła jej Laura.

– Pomogłeś mi kupić „Słodką”, więc wypadałoby, żebyś wyraził swoją opinię, dał zgodę na takie działania.

– Już ci mówiłem, to twoja cukiernia, ja tylko pożyczyłem pieniądze. – Tomasz pogładził jej dłoń. – A co do opinii, to rzeczywiście mogłabyś pomyśleć w najbliższej przyszłości o wyburzeniu tej ściany. Sam ostatnio zastałem tam tłum gości i widziałem parę, która wycofała się z lokalu, bo nie znalazła dla siebie miejsca przy stoliku.

– Wciąż nie mogę w to uwierzyć.

– W to, że „Słodka” należy teraz do ciebie?

– Tak. A jednocześnie to zarządzanie kasą powoli zaczyna mnie nużyć. Niby pomagałam Karolowi w papierkowej robocie, ale teraz widzę, że angażował mnie tylko w maleńki jej ułamek. Może i był lekkoduchem, trochę dziwakiem, za to na rachunkowości znał się jak mało kto.

– Przecież też się na tym znasz. Kończyłaś ekonomię.

– I jak widzisz, nie pracuję w zawodzie. Karola fascynowały tabelki, rachunki, liczby… Dla mnie to męka.

– To może powinnaś zatrudnić kogoś do obsługi biura, a sama zajmiesz się wyłącznie managementem?

– Już to rozważałam, ale niestety nie stać mnie na razie na nowego pracownika. Takie stanowisko to nie płaca minimalna. Poza tym wolałabym najpierw dać podwyżki dotychczasowej ekipie, zasługują na to.

– Musisz też wziąć pod uwagę swoje możliwości i bynajmniej nie chodzi mi o możliwości finansowe. Jak długo jeszcze dasz radę pracować na takich obrotach?

– Mam nadzieję, że wkrótce wyjdziemy na prostą.

– I wtedy wybierzemy się na wakacje do ciepłych krajów, co ty na to?

– Czytasz mi w myślach… – rozmarzyła się Jagoda, po czym już z poważną miną dodała: – A tymczasem zamiast słońca czeka nas paskudna, mokra jesień.

Na zewnątrz znów rozpadał się deszcz, dudniąc głośno o parapety, a chwilę później ciemne niebo przeszyła błyskawica. Jagoda zabrała się z powrotem do jedzenia, Tomasz natomiast ukradkiem na nią spoglądał. Jej obecność go uspokajała. Dopóki nie wracała do niego ta jedna, nieproszona myśl, czuł ciepło na sercu i miał porządek w głowie. Uwielbiał ten stan.

Wieczór spędzili tak, jak zapowiedział. Nalał Jagodzie wina, rozpalił w kominku i posadził ją na sofie, układając jej stopy na swoich kolanach, by je pomasować. Ona zaś z błogim uśmiechem przymknęła oczy. Przez chwilę wsłuchiwali się w trzask palącego się w kominku drewna.

– Kiedy pojedziemy po resztę twoich rzeczy? Wspominałaś, że umówiłaś się już z najemcami? – zapytał po dłuższej chwili ciszy.

– W przyszłą sobotę Agata i Laura mają mi pomóc spakować pozostałe drobiazgi, potem posprzątamy, a wieczorem oddam klucze.

– Czyli mam się nie wtrącać, bo będzie babskie spotkanie?

– Wiesz, to dobry pretekst, by poplotkować. – Jagoda uśmiechnęła się szeroko.

– Rozumiem. Ale gdybyście potrzebowały pomocy, jestem na twoje zawołanie.

– Będę o tym pamiętać.

Jagoda przygryzła dolną wargę i zapatrzyła się w płomienie tańczące za szybą kominka. Blask ognia oświetlał piękną łuną jej zatroskaną twarz. Tomasz zastanawiał się, co mogło jej teraz chodzić po głowie. Gdy cisza się przedłużała, nie wytrzymał:

– A ty nie żałujesz?

– Czego? – Spojrzała na niego gwałtownie.

– Przeprowadzki. Tego, że oddajesz mieszkanie w cudze ręce. No i że zdecydowałaś się zamieszkać tutaj ze mną.

Jagoda odstawiła kieliszek i przysunęła się do niego.

– Nie żałuję i nie żałowałam ani przez sekundę – powiedziała cicho, po czym cmoknęła go w usta.

– Ale?

– Sądzisz, że jest jakieś „ale”?

– Widzę to.

– Nie ma żadnego „ale”. To po prostu coś nowego, coś intrygującego. Ty nie jesteś ciekawy, jak będzie? Wiesz, to początek przygody.

– Pięknej i ekscytującej, nie sądzisz?

– Oczywiście. Po prostu jestem ciekawa przyszłości i trochę… Trochę to do mnie nie dociera. No wiesz, że po tym wszystkim udało nam się poskładać ten związek. I tylko to siedzi mi teraz w głowie. – Pogładziła go po policzku.

– Obiecuję, że już nigdy cię nie zostawię. – Objął ją czule.

Znów zamilkli na dłuższą chwilę.

– No dobrze, trochę jest mi szkoda tamtego mieszkania – powiedziała nagle. – Boję się, że lokatorzy je zdemolują, będą urządzać imprezy i w ogóle.

– Teraz mówisz jak wczesna emerytka – zaśmiał się. – Sądzę, że nie masz się czego obawiać. To para dość rozgarniętych ludzi. Pracujących.

– I studiujących. I jeszcze ten ich kolega do drugiego pokoju.

– Kochanie, wybrałaś najlepszych kandydatów. Pamiętasz tych z dredami?

– Już w progu było czuć od nich zielsko – skrzywiła się.

– A tych studentów informatyki?

– Na czołach mieli wypisane „balanga”…

– No widzisz? Wybrałaś najlepszych, najspokojniejszych lokatorów. Poza tym zastrzegłaś sobie w umowie, że możesz robić niezapowiedziane naloty.

– Aż taką zmorą nie będę… Mam po prostu sentyment do tego mieszkania – westchnęła. – Ciocia może nie grozi mi palcem tam na górze.

– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A jeśli coś ci nie będzie pasowało, wypowiesz najem.

– Tak mówisz?

– Oczywiście! Sprawdzałem tę umowę i na pewno jest tam taki zapis.

– Chodzi mi o to, czy wszystko będzie dobrze. Nie tylko z mieszkaniem. Między nami. Już wszystko będzie dobrze, prawda? – Spojrzała na niego pełnym nadziei wzrokiem.

Tomaszowi głos uwiązł w gardle. Jak obuchem uderzyła go teraz myśl o Paulinie. Znów musiał kłamać? Choć czy to na pewno będzie kłamstwo? Przecież nawet gdyby okazało się, że zostanie ojcem, wszystko może się dobrze poukładać… Czy jednak warto się tak łudzić? Jagoda miała złote serce, ale chyba żadna kobieta na świecie nie przyjęłaby takiej wiadomości z uśmiechem na ustach.

Wziął głęboki wdech i znów ją przytulił, całując jednocześnie jej włosy.

– Wszystko będzie dobrze – zapewnił, nie patrząc jej w oczy.

Tulił ją do siebie, a jego serce przyśpieszało niebezpiecznie, i wcale nie z powodu nieskończonej miłości. Bał się, że uczucie, które ich łączyło, może w najbliższym czasie nie wystarczyć. Czy właśnie teraz powinien jej powiedzieć? Czy to był jeden z tych odpowiednich momentów?

2.

Po obiedzie u teściów Tomasza Jagoda była naładowana dobrą energią. Uwielbiała spędzać czas z Małgorzatą, bardzo dobrze się dogadywały. Ta zresztą ostatecznie rozwiała jej wątpliwości w kwestii przeprowadzki – cały czas podkreślała, że bardzo się z tego z mężem cieszą. Sugerowała nawet, że czekają na kolejny krok. Jagoda zawstydziła się, kiedy usłyszała tę aluzję, starała się w ogóle nie patrzeć w stronę Tomasza. Dla niej było jeszcze za wcześnie na tak poważne deklaracje, na razie po prostu chciała cieszyć się tym, że znów są razem.

– Masz jeszcze jakieś wątpliwości? – zapytał Tomasz, gdy obejmując się, szli w stronę zaparkowanego na podjeździe samochodu.

– Żadnych. – Jagoda uśmiechnęła się. Wsiadła do auta, gdy Tomasz otworzył jej drzwi.

– Może wyskoczymy teraz gdzieś na miasto? – zapytał nagle, wyjeżdżając z podjazdu.

– A okażę się straszna nudziarą, jeśli powiem, że mam ochotę zaszyć się w domu, pod kocem, z kubkiem herbaty i książką?

– Nie, jeśli pod kocem znajdzie się też miejsce dla mnie – odparł wesoło. – A najlepiej tylko dla mnie, bez książki i bez herbaty.

– Chyba masz inną wizję popołudniowego relaksu niż ja…

– Zupełnie inną i zdecydowanie przyjemniejszą – mruknął, po czym przesunął dłonią po jej udzie.

Jagoda spojrzała na niego pełnym miłości wzrokiem. Była teraz naprawdę szczęśliwa. Mimo zmęczenia obowiązkami w cukierni, cieszyła się z tego, co miała. Wizyta u teściów Tomasza tylko utwierdziła ją w przekonaniu, że trafiła na wspaniałych ludzi. Zawstydziła się trochę, gdy pomyślała, że zawsze marzyła o takim kontakcie z własną matką, jaki teraz miała z Małgorzatą. Z rodzicami nie rozmawiała od dawna. Po rozwodzie z Łukaszem może ze dwa razy telefonowała do mamy, ojciec natomiast nie wyrażał chęci rozmowy z córką, za każdym razem odmawiał nawet wymiany kilku zdań. Bardzo ją to bolało, niemniej przez lata zdążyła już przywyknąć do myśli, że z rodzicami nigdy nie będzie mieć dobrego kontaktu. Westchnęła i uśmiechnęła się pod nosem. Jak to się stało, że z całej ich czwórki tylko Anna przejęła charakter rodziców, a ona, Hubert i Agata byli zupełnie inni, jakby z innego domu? Cóż, pewnie dlatego, że tylko Anna została w Kazimierzu. Niby Agata po studiach też na chwilę wróciła w rodzinne strony, ale ona od dziecka miała buntowniczą naturę. Jagoda przypomniała sobie nagle swoje cielęce lata, wspólne włóczęgi, wagary, ale też kłótnie z Agatą, które nieraz kończyły się kilkudniowym milczeniem. Kochała swoją siostrę nad życie i musiała przyznać, że czas, kiedy Agata z nią pomieszkiwała, był jednym z najlepszych okresów w jej dorosłym życiu. Bardzo tęskniła za wspólnie spędzanymi chwilami, ale jednocześnie nie żałowała, że obie podjęły takie, a nie inne decyzje. Każda z nich szła za głosem serca, szukała własnego szczęścia.

Zerknęła ukradkiem na Tomasza – jej szczęście było teraz bardzo zamyślone.

– Ziemia do Krajewskiego. Nad czym tak dumasz? – zapytała raźno.

– A… tak się wyłączyłem na chwilę – odparł zmieszany.

– To zauważyłam. Ale co cię tak wyłączyło?

Tomasz popatrzył na nią przelotnie, po czy podrapał się nerwowo po głowie. Nim odpowiedział, minęło kilkanaście długich sekund. Jagoda zmarszczyła brwi.

– Trochę się martwię tym konkursem w banku. Upłynęło już sporo czasu, a my wciąż tkwimy w zawieszeniu – powiedział w końcu.

– Zarząd nie wytłumaczył, dlaczego tak długo zwlekają z rozstrzygnięciem?

– Nie. A głupio pytać wprost. Mam dziwne przeczucia.

– To znaczy?

– No, że konkurs nie do końca idzie po mojej myśli.

– Najwyżej zostaniesz na tym stanowisku, na którym jesteś. To chyba nie najgorzej?

– No właśnie, nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że w ogóle…

– Nie wolno ci tak nawet myśleć! Niby czemu mieliby całkowicie z ciebie rezygnować? Nie zabija się kury znoszącej złote jajka, a z tego, co wiem, masz najlepsze wyniki.

– Kto ci tak powiedział? – Tomasz zaśmiał się w końcu i spojrzał na Jagodę.

– Nikt nie musiał mi mówić, widzę, jaki jesteś ambitny i pracowity – stwierdziła szybko, nieudolnie maskując zmieszanie. – Poza tym… moja siostra jest twoją prawą ręką, nie zdradza oczywiście szczegółów, ale wiesz, czasem jednak rozmawiamy.

– Prawą ręką, tak się określa?

– Nie powiesz chyba, że ci zupełnie nie pomaga.

– Nie powiem. Faktycznie, mogę zawsze na niej polegać. Nawet ten mój, pożal się Boże, przyjaciel, Adam, nie jest w stanie jej rozproszyć. A on raczej nie pali się do pracy, najchętniej cały dzień spędzałby na przerwie na lunch. Agata trochę go mobilizuje.

– Dobrze słyszeć, że moja siostrzyczka się sprawdza – stwierdziła Jagoda z dumą.

– Stara się. Aż trudno uwierzyć, że popełniła w przeszłości tak poważny błąd.

– Wciąż uważam, że wypłata dla tego klienta zbyt dużej kwoty nie była do końca jej winą.

– Teraz już niczego nikomu nie udowodni. Najważniejsze, że się pozbierała i zawalczyła o swoje.

– A pomyśleć, że chciała wyjechać za granicę do pracy… – westchnęła Jagoda. – Umówiłam się z nią na jutro, mam zamiar trochę poplotkować.

– Gdzie się umówiłyście?

– Na mieście, pójdziemy na drinka.

– Jeśli chciałabyś spotkać się z nią w domu, mogę się ewakuować. Na siłownię albo do Adama.

Jagoda popatrzyła na Tomasza i przygryzła usta w zamyśleniu.

– A mogłabym dać ci znać jutro? Może to rzeczywiście lepszy pomysł niż knajpa na mieście. Wiem, zrobiłam się nudziarą, ale naprawdę swobodniej byłoby nam w domowym zaciszu.

– Nie ma najmniejszego problemu. – Akurat zatrzymali się na światłach, więc Tomasz przyciągnął jej dłoń do swoich ust i czule pocałował.

Jagoda uśmiechnęła się do niego szczerze. Znów poczuła, że zatrzepotało jej serce. Uwielbiała go, tak bardzo się cieszyła, że znów są razem!

W poniedziałkowy wieczór Tomasz, tak jak obiecał, wyciągnął Adama na siłownię, by Jagoda z Agatą mogły swobodnie porozmawiać. Jagoda upiekła ulubione eklery swojej siostry, zrobiła sałatkę, jakieś przekąski i obowiązkowo schłodziła wino. Siedziała jak na szpilkach, co chwilę zerkając na zegar. Sama nie wiedziała, czemu się tak ekscytuje. Może chciała dobrze przyjąć Agatę w swoim, jakby nie patrzeć, nowym domu? Kiedy więc w końcu usłyszała dzwonek do drzwi, aż podskoczyła. Poprawiwszy po raz ostatni świeczki na stoliku kawowym w salonie, poszła otworzyć.

– Cześć, siostrzyczko! – przywitała się radośnie Agata, podając jej od razu butelkę z winem.

– Cześć, Agatko. – Jagoda przytuliła ją mocno. – Jak dobrze cię widzieć!

– Hej, aż tak się stęskniłaś? Zaraz mnie udusisz!

– A ty się nie stęskniłaś?!

– Bardzo się stęskniłam, tym bardziej, że czuję w powietrzu moje ukochane eklerki. – Agata pociągnęła nosem.

– No tak, ty i uczucia wyższe…

– Oj, droczę się z tobą przecież.

– Chodź, trochę nadrobimy zaległości. – Jagoda wskazała Agacie, w którym kierunku iść, po czym odwiesiwszy jej płaszcz, ruszyła za nią.

– No, no, nie wiedziałam, że Tomasz tak mieszka. Przepraszam, że tak mieszkacie. Okazała chata. I nawet nieźle urządzona. Choć widać, że brakuje tu trochę kobiecej ręki.

– Spokojnie, jeszcze się nie oswoiłam z tym, że mieszkam tu na stałe. Na razie mam wrażenie, że to chwilowe.

– To może nie wynajmuj mieszkania, skoro czujesz się niepewnie…

– Jestem pewna! Tylko nie mogę się przyzwyczaić…

– A do czego tu się przyzwyczajać? Wprowadzasz się i mieszkasz. Ja nie miałam z tym większego problemu.

– Tak? A kto lamentował, że nie wie, co zrobić, że to za wcześnie?

– Ale moje wątpliwości dotyczyły samej decyzji, a nie mieszkania w sensie przebywania w mieszkaniu Adama – próbowała tłumaczyć Agata.

Jagoda w odpowiedzi tylko pobłażliwie pokiwała głową i oprowadziła Agatę po wszystkich pokojach. W końcu obie usiadły na kanapie. Nalała wina do kieliszków.

– Wiesz, tu nie do końca chodzi o samo mieszkanie jako przebywanie… – wróciła do tematu.

– Tylko o co?

– Niemal na każdym kroku coś przypomina mi, że mieszkała tu wcześniej ukochana żona Tomasza…

– Przeszkadza ci to?

– N-nie… Raczej nie… Po prostu muszę się oswoić… Poza tym… – zawiesiła głos.

– No co? – dopytała Agata.

– Nie, to głupie.

– No mów.

– Ale nie będziesz się śmiała?

– To zależy, co powiesz.

Jagoda westchnęła ciężko. Jej siostra zawsze była bezpośrednia.

– Czasem mam wrażenie, że ona tu jest, że nas obserwuje… Wiesz, takie dziwne, przeszywające uczucie.

– Nie wiem. – Agata zmarszczyła brwi. – Serio wierzysz w takie rzeczy?

– Do tej pory nie wierzyłam, ale…

– Ale opowiadasz głupoty – skwitowała i upiła łyk wina.

– Cóż, przynajmniej się nie roześmiałaś – odparła zrezygnowana Jagoda i również sięgnęła po kieliszek.

– Co mam ci innego powiedzieć? Uważam, że twoje przeczucia są po prostu… wydumane. Powinnaś się cieszyć życiem i nie rozmyślać. Tomasz na pewno tego nie robi.

– No właśnie nie wiem.

– Ale czego znowu nie wiesz?

– Czy faktycznie nie ma problemu z tym, że zamieszkałam w domu, w którym kiedyś mieszkał z żoną.

– A rozmawiałaś z nim o tym?

– Niby tak…

– I co powiedział?

– Mniej więcej to co ty.

– No widzisz! Więc czemu się zamartwiasz? Mało masz na głowie?

– Może racja… Ale na moim miejscu z pewnością też byś analizowała…

– Hmm, nie sądzę.

– No tak, żadnych uczuć wyższych.

– Nie przesadzaj, Adam nie narzeka.

– Może przy nim się otwierasz.

– Zdecydowanie bardziej niż przed tobą. – Agata wyszczerzyła zęby w uśmiechu, na co Jagoda tylko pokręciła głową, po czym upiła spory łyk wina.

– Dobrze się między wami układa?

– Bardzo dobrze. – Jej siostra tym razem uśmiechnęła się łagodniej.

– Jesteś szczęśliwa?

– Jestem.

– Niczego ci nie brakuje?

– Ciebie i twoich eklerków – stwierdziła, sięgając po ciastko.

– A inne głupoty wybiłaś sobie z głowy?

– Jakie inne głupoty? – Agata zmarszczyła brwi.

– Te, które niedawno spędzały ci sen z powiek.

– Mówisz o Bartku?

Jagoda skinęła głową. Jakiś czas temu Agata spotkała swojego byłego chłopaka. Ich rozstanie nie należało do najłatwiejszych, Bartek bardzo ją skrzywdził, a mimo to nie mogła przestać o nim myśleć. Gdy wpadli na siebie przez przypadek, wyglądał jak cień człowieka, życie ewidentnie go nie oszczędzało. Jagoda uważała, że jej siostra niepotrzebnie po raz kolejny angażuje się w tę znajomość. Bartek był dorosłym człowiekiem, odpowiedzialnym za swoje wybory, i powinien sam stawiać czoło problemom, bez wzbudzania litości w byłej dziewczynie.

– Jagoda… Rozmawiałyśmy o tym, nie mogę przejść do porządku dziennego nad jego sytuacją. Coś nas kiedyś łączyło, a ja, wbrew pozorom, mam uczucia i ludzkie odruchy.

– No właśnie! Coś i kiedyś!

– Naprawdę będziemy o tym teraz rozmawiać?

– Siostrzyczko, troszczę się o ciebie. Nie chcę, żebyś wpakowała się w kłopoty przez tego chłopaka, czy to takie dziwne?

– Jestem dorosła i potrafię o siebie zadbać. To miłe, że się o mnie martwisz, ale przecież wiesz, że ja zawsze postępuję zgodnie z własnym sumieniem, nie czyimś.

– Wiem… – Jagoda westchnęła i posłała siostrze upominające spojrzenie.

– Spokojnie, nie zrobię nic, co mogłoby mi zaszkodzić, o to możesz być spokojna. Wiem, jaki jest Bartek, i nie dam się po raz kolejny zwieść. Ale też nie zostawię go, kiedy widzę, że dzieje się coś złego.

– Taka jesteś sentymentalna?

– A nawet jeśli? To do mnie niepodobne?

– No nie.

– A jednak.

– Może to bardziej ciekawość, co? – Jagoda popatrzyła na siostrę podejrzliwie.

Agata tylko prychnęła, uznając temat za zakończony. Jagoda jeszcze przez chwilę w ciszy obserwowała siostrę, po czym w końcu dała za wygraną. Nie chciała ciągnąć tej rozmowy, widziała, jak bardzo poruszał Agatę ten temat.

Rozmawiały tego wieczora jeszcze bardzo długo. Żartowały, wspominały, Agata wypytywała o cukiernię, o związek. Nawet nie zauważyły, kiedy zrobiło się późno. Dopiero skrzypnięcie drzwi i widok Tomasza zdejmującego w korytarzu kurtkę spowodowały, że obie odruchowo spojrzały na zegar.

– Widzisz, normalnie o tej porze pewnie martwiłabym się, że zaśpimy, spóźnimy się do pracy i będzie chryja. A tak ty pracujesz u siebie, więc możesz sobie wprowadzić elastyczne godziny pracy, a ja mam wyrozumiałego szefa, który na pewno nie wyciągnie konsekwencji, jeśli spóźnię się pół godzinki – stwierdziła Agata, przy czym ostatnią część zdania wypowiedziała bardzo głośno, widząc zbliżającego się do nich Tomasza.

– Chcesz się przekonać? – odparł zaczepnie.

– Czyżbyś próbował mnie delikatnie wyprosić?

– Skąd! – zaśmiał się, po czym nachylił, by pocałować Jagodę. – Jak wieczór?

– Przyjemnie. A wasz? – zapytała Jagoda.

– No, powiedzmy, że jakoś strawiłem towarzystwo mojego przyjaciela.

– Wiesz, że doniosę? – wtrąciła Agata.

– Nie wątpię! – Tomasz wyszczerzył się szelmowsko.

– No nic, to ja już jednak będę się zbierać. Rzeczywiście lepiej nie narażać się rano na gniew pracodawcy. Jeszcze potrąci mi z pensji.

– Wstawię się za tobą – zaproponowała wesoło Jagoda.

– A tak na poważnie – dodał Tomasz – jeśli macie ochotę jeszcze porozmawiać, nie będę przeszkadzał. A ty jutro możesz być w delegacji. – Puścił do Agaty oko.

– Jak to dobrze mieć znajomości! – Agata zaśmiała się w odpowiedzi i wstała z sofy. – Dziękuję, ale idę do domu.

– Widzimy się w sobotę? – upewniła się Jagoda, gdy wstała, by odprowadzić ją do drzwi.

– Jasna sprawa. Będę z samego rana, żebyśmy zdążyły wszystko uprzątnąć.

– Dziękuję. I za dzisiaj też. – Uściskała siostrę na pożegnanie.

– Do usług – zasalutowała Agata żartobliwie.

Kiedy wsiadła w końcu do taksówki, Tomasz podszedł do swojej ukochanej, objął ją ramieniem w talii i przyciągnął do siebie. Pocałowawszy ją delikatnie w czoło, zapytał:

– I jak wieczór z siostrą?

– Brakowało mi takich pogaduszek. Tylko trochę się o nią martwię.

– Skarżyła się na pracę?

– Nie, nawet nie poruszałyśmy tego tematu. Boję się o nią, bo pakuje się w dziwną historię ze swoim byłym. Jakiś czas temu go spotkała i zapragnęła zostać siostrą miłosierdzia.

– To znaczy?

– Chłopak ma problemy, a ona chce mu pomóc.

– Co na to Adam?

Jagoda spojrzała gwałtownie na Tomasza.

– Nie wiem, chyba z nim nie rozmawiała, ale proszę cię, nie mów mu o tym. To sprawa między nimi, nie chciałabym…

– Spokojnie, kochanie, nie będę z nim rozmawiał na ten temat. – Pogładził ją po policzku.

– Nie wiem, czemu, ale jestem pewna, że jemu się to nie spodoba. A jeśli Agata nic mu nie powiedziała, nie chciałabym, by dowiedział się przez pośrednika.

– Naprawdę, nie masz się czego obawiać, nie wtykam nosa w nie swoje sprawy. Jednocześnie, jeśli mogę wyrazić swoje zdanie, to tak, Adamowi może się to nie spodobać. I nie mówię tak dlatego, że go znam, po prostu w mężczyźnie kontakty jego kobiety z byłym wywołują dziką zazdrość.

– Mówisz… – Jagoda powstrzymywała uśmiech.

– Taką mamy naturę.

– Aha… Czyli jeśli będę chciała wywołać twoją zazdrość…

– A po co miałabyś to robić?

– No wiesz, żeby zwrócić na siebie uwagę czy coś… – Jagoda zaczęła zalotnie owijać sobie kosmyk włosów wokół palca.

– Nie musisz uciekać się do takich sztuczek, i tak jesteś całym moim światem. Zresztą moją uwagę możesz zwracać w inny sposób… – mruknął jej do ucha i musnął ustami jej skórę.

Jagoda spojrzała na niego pożądliwym wzrokiem, po czym od razu zaciągnęła do sypialni.

Tomasz starał się skupić na pracy, ale trudno było mu nie myśleć o potencjalnym dziecku i o wynikach badań. Choć Paulina wciąż przebywała na zwolnieniu lekarskim, każdego dnia wchodził do biura z lekkim niepokojem – wydawało mu się, że zaraz ją zobaczy. Wiedział, że jeśli rzeczywiście jest jego ojcem, nie będzie uchylał się od odpowiedzialności, wciąż jednak wypierał tę myśl z głupią nadzieją, że za chwilę to nie będzie już jego zmartwienie.

– Pracujesz? – usłyszał głos Adama, który jak zwykle bez pukania wparował do gabinetu.

– Nie, układam pasjansa – rzucił ponuro.

– O, i jak ci idzie, bo ja przed chwilą kilka razy z rzędu… – Adam zaczął opowiadać z zaangażowaniem, a po chwili zawahał się i przewrócił oczami: – Nie mówisz poważnie…

– Nie, ale widzę, że u ciebie nic się nie zmieniło i nadal masz inne priorytety niż robota.

– Nie bądź sztywniakiem. – Adam machnął ręką. – Lepiej powiedz, czy wybierasz się zaraz na jakiś obiad. Mam ochotę na nasz stek.

Tomasz spojrzał od niechcenia na zegarek, po czym pokiwał powoli głową.

– Świetnie! To co, idziemy?

– Muszę tylko skończyć jedną umowę, niedużo mi zostało. A Agata?

– Zapomniałeś, że wysłałeś ją na spotkanie?

– A, racja.

– Coś rozkojarzony jesteś. Czyżby…

– Nie chcę o tym rozmawiać. – Tomasz zgromił Adama wzrokiem, wiedząc doskonale, jaki temat ten chce poruszyć.

Obaj odruchowo spojrzeli w stronę biurka Pauliny, które od kilku tygodni stało puste. Tomasz westchnął ciężko. Może powinien do niej zatelefonować i zapytać, czy wyniki już przyszły, może ona po prostu nie dawała mu znać? Szybko popukał się w czoło, przecież sam składał wniosek, wyniki przyjdą na jego adres i to z nim klinika będzie się kontaktować. Napotykając pytające spojrzenie Adama, szybko się wyprostował i wbił wzrok w ekran laptopa, ale nie mógł się już zupełnie skupić. Przyjaciel wybił go z rytmu, a w dodatku, chcąc nie chcąc, poruszył najbardziej drażliwy temat, który i tak nie dawał mu spokoju. Tomasz siedział więc przez dłuższą chwilę wpatrzony beznamiętnie w plik, kątem oka obserwując krążącego po pokoju Adama.