Furia wikingów. Czas chaosu - Daniel Komorowski - ebook

Furia wikingów. Czas chaosu ebook

Komorowski Daniel

4,5

Opis

Na najważniejszych tronach zasiądą nowi królowie. Czy sprostają sławie wielkich przodków?

Zdrada będzie gonić zdradę i wznieca chaos, w którym najbliżsi będą zadawać sobie wielkie cierpienia i doświadczać nieopisanych katuszy. Synowie Ragnara odkryją swoje prawdziwe oblicza, zaskakując się nawzajem. Na wierzch wypłyną manipulacje i kłamstwa.

Czy heroiczna walka o Hedeby wyrówna rachunki, a zdrajcy zostaną ukarani wedle swych czynów? Czy nie ma już dla nich ratunku?

Kolejny atak na Paryż zrodzi nową, znaczącą siłę na kontynencie, która zachwieje potęgą dotychczasowych mocarstw, a wielka bitwa morska i panowanie nad żywiołem wskażą, z kim nie warto zadzierać w krainach Północy.

Daniel „Dantez” Komorowski – od zawsze zainteresowany średniowieczem, ówczesnymi wojami i bitwami. Najbardziej zafascynowali go wikingowie, dzięki czemu powstała ta książka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 461

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (19 ocen)
14
2
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MilenaLulk

Nie oderwiesz się od lektury

no cóż obstawiałam że Harald wcześnie skończy ale i tam go szkoda Boje się o amire oj boje się scena z atakiem na birke i poświęcenie wikinga za Ivara, świetna,wzruszyła mnie
00

Popularność




 

 

Wydawnictwo REPLIKA poleca także

wcześniejsze książki Daniela Komorowskiego:

 

Furia wikingów

Gniew Północy

Potęga zemsty

 

 

 

Copyright © Daniel Komorowski

Copyright © Wydawnictwo Replika, 2021

 

Wszelkie prawa zastrzeżone

 

 

Redakcja

Lidia Ryś

 

Korekta

Danuta Urbańska

 

Skład i łamanie

Dariusz Nowacki

 

Projekt okładki

Mikołaj Piotrowicz

 

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

Dariusz Nowacki

 

 

Wydanie elektroniczne 2021

 

eISBN 978-83-66989-28-3

 

 

Wydawnictwo Replika

ul. Szarotkowa 134, 60–175 Poznań

[email protected]

www.replika.eu

 

 

 

 

 

 

 

 

– I –

 

Northumbria

 

 

 

– Half−dan! Half−dan! Half−dan! – skandowali głośno wojowie imię swego dowódcy i następcy tronu. Świętowali, hucznie biesiadując, pojmanie Elli, króla Northumbrii, który ukrywał się w podziemiach zamku. Teraz Ella stał z rękoma w górze, przywiązany do jednej z kolumn przy swoim dawnym tronie. Zakrwawiony i wycieńczony, zdawał się balansować na krawędzi życia i śmierci z powodu rany po języku, którego bezceremonialnie pozbawił go Halfdan, aby nie mógł donieść Ivarowi o zdradzie brata. Rana przestała już krwawić, gdyż miejsce uciętego języka przypalono rozgrzanym metalem. Nie dodało to jednak Elli sił, a wycieńczyło go do ostatka.

– Napij się z nami, królu! – ryknął jeden z wojów Halfdana, imieniem Vernigo, podchodząc do kolumny. – No co? Nic nie powiesz?! – zaśmiał się, po czym uniósł rękę z kielichem, z którego pił piwo i wylał Elli na głowę, co bardzo spodobało się pozostałym. Wikingowie, wypełniający salę tronową, zanieśli się śmiechem. Wojowie żartowali z gestu swego kompana i namawiali go, by powtórzył swą czynność. Pastwienie się nad Ellą sprawiało im niewymowną przyjemność. Po zdobyciu zamku długo go szukali, więc chcieli mu teraz dać za swoje. Ośmieszanie króla nie miało więc końca. Wojownik, który wylał na władcę piwo, zachęcony aplauzem pozostałych, odstawił kufel na stół i ściągnął Elli spodnie, na co gawiedź kolejny raz ryknęła śmiechem. Kiedy trochę ucichli, wojownik lekko się pochylił, udając, że czegoś szuka, żartując z małego przyrodzenia Elli.

– Nic tu nie ma! – zaśmiał się, porywając raz jeszcze publikę. Podchmieleni wojownicy, upojeni przeróżnymi trunkami, byli ubawieni do łez. Niektórzy, wznosząc kolejne toasty za Vernigo i jego przedni dowcip, upadali na stoły, zmożeni piwem i winem. Ci, którzy mieli mocniejsze głowy, namawiali do kolejnych niewybrednych żartów i dręczenia bezbronnego władcy.

Tymczasem Halfdan podszedł do swego wuja, stojącego w oddali, przy drzwiach wejściowych. Krewniak nie radował się wcale, wyglądał raczej na strapionego, i to zainteresowało najstarszego syna Ragnara. Halfdan podszedł do niego z dwoma kielichami i dzbanem piwa. Podał wujowi jeden kielich i nalał trunku najpierw jemu, a potem sobie.

– Źle się bawisz, wuju? – zapytał. – Czemu nie świętujesz z innymi?

– To nazywasz świętowaniem? – wzruszył ramionami wuj.

– Co w tym złego? Pojmaliśmy go, Northumbria jest nasza. To chyba powód do radości, nie uważasz? – dopytywał się zdziwiony Halfdan, nie rozumiejąc, o co chodzi rozmówcy.

– Nie mówię o tym, bratanku – odparł Halfdan Starszy, po czym skinieniem głowy wskazał Vernigo, pijącego piwo obok Elli i zbierającego się do dalszego upokarzania jeńca.

– O to ci chodzi. – Dotarło do Halfdana po krótkiej chwili. – Nie rozumiem, co widzisz w tym złego? Długo go szukaliśmy, więc dajmy mu za swoje. Poza tym zabił mego ojca, a twego brata. Zasługuje na wszystko, co najgorsze.

Halfdan Starszy spojrzał na bratanka spode łba, jakby chciał mu coś powiedzieć, lecz w ostatniej chwili coś go powstrzymało.

– Ella zasługuje na śmierć, ale nie na takie traktowanie – powiedział wuj po krótkim namyśle. – Nie widzisz tego? To, co mu robicie, to przesada. Zabił mego brata i za to życzę mu śmierci, ale takie znęcanie się nad bezbronnym uważam za niegodne. Po prostu zabij Ellę i tyle. Takie moje zdanie, bratanku.

– Ellę zabije Ivar, jak tylko tu powróci.

– Czemu tak ci na tym zależy? Co za różnica, który z was go zabije?

– Ivarowi bardziej na tym zależy. Chcę w ten sposób puścić w niepamięć dawne urazy. Taka jest prawda.

– Chcesz pogodzić się z bratem? – dopytywał się wuj, na co Halfdan skinął głową. – Nasz ojciec nie żyje i teraz ja będę królem Danii. Pragnę, by Ivar uznał we mnie władcę. Żeby nie było już nienawiści między nami, bo teraz wszyscy poddani liczą na nas. Musimy żyć w zgodzie, jeśli chcemy, aby nasze królestwo było tak silne, jak za życia ojca.

– Dobrze prawisz, bratanku. Mądre słowa płyną z twoich ust – pochwalił swojego imiennika Halfdan Starszy. Syn Ragnara podziękował i odszedł. – Szkoda tylko, że zdradziłeś tych ludzi, dla których pragniesz być takim dobrym władcą – powiedział wuj pod nosem za odchodzącym tak, żeby nie usłyszał jego słów. – Nie wiem, na czym polegała twoja zdrada, ale jestem jej pewien. Wiem też, że ktoś taki jak ty, nie może zostać królem Danii. Nie możesz być następcą mego brata. Nie tak cię uczył. Przykro mi to stwierdzić, ale nie jesteś godzien zostać jego następcą. Nowym królem może być wyłącznie Ivar. Nikt inny. Kiedy dowie się prawdy o tym, co zrobiłeś, czeka was bratobójcza walka, w której zginiesz. Niestety zasługujesz na to, bo mam wrażenie, że Ragnar zginął wyłącznie z twojej winy… Co z tobą zrobić? – zapytał sam siebie Halfdan Starszy, przyglądając się bratankowi świętującemu z innymi wojami. Targały nim emocje, gdyż nie wiedział, co począć w bezsprzecznie najważniejszej teraz kwestii, dotyczącej królestwa Danii. Były momenty, że żałował tego, co zobaczył w podziemiach, lecz był też czas, kiedy uważał, że bogowie nie na darmo kazali mu się wtedy zjawić w tamtym miejscu. Był pewien, że mieli cel w zesłaniu go do podziemi, nie wiedział jednak, co ma teraz zrobić. Żałował, że nie jest Ragnarem, który zawsze był pewien, co ma czynić.

 

 

 

 

 

 

 

 

– II –

 

Hedeby. W tym samym czasie

 

 

 

Przed Hedeby, w zatoce, widać było łodzie Ivara oraz Finów pod dowództwem Antili, który zgodził się pomóc Hvitserkowi odzyskać królestwo. Dziesiątki jednostek stały spokojnie u brzegu, podczas gdy trzej bracia po powitaniu zaczęli się naradzać. Wokół zgromadzili się co ważniejsi wojownicy, z Eskilem i Herralim na czele. Amira stała tuż przy Ivarze i ze zmartwieniem przyglądała się Hvitserkowi oraz podejrzliwie zerkała na Antilę, który budził w niej niepokój.

– Nie daruję mu tego, co ci zrobił – powiedział stanowczo Ivar, przyglądając się pooranym przez bicz plecom Hvitserka. – Zapłaci za to, masz moje słowo.

– Nie chciałem ci ich pokazywać. Te blizny...

– Blizny nie są oznaką słabości. Wykazałeś się odwagą, o której już na pewno mówią bogowie. Tego możesz być pewien – rzekł Ivar, wypuszczając z rąk podciągniętą koszulę Hvitserka, pozwalając jej opaść i zasłonić plecy brata. Stanął teraz przed nim, po czym obydwaj podeszli do burty i kontynuowali rozmowę. Młodszy z braci zdawał relację z tego, co działo się w Hedeby pod nieobecność Bezkostnego.

– Wiele spodziewałbym się po Eryku, ale nie tego, że zdradzi. Wysłałem, co prawda, łódź z ostrzeżeniem, że Harald nie popłynął z nami do Northumbrii, ale musieli ją przechwycić.

– Daliśmy mu się zaskoczyć. – Hvitserk zaczął z bólem serca tłumaczyć, jak wpadł w ręce Norwegów i gołym okiem było widać, jak bardzo ta opowieść go męczy. Nie lubił przegrywać i porażka dała mu się we znaki. Urażona została jego duma, a to strata, którą można zniwelować tylko w jeden, krwawy sposób. – Wziął nas bez walki.

– Walczyliśmy – wtrącił się Sigurd. – Ty go prawie zabiłeś. Niewiele ci zabrakło. Udałoby ci się, gdybyśmy – Ubbe i ja – nie zostali rozbrojeni.

– Nie poświęciłbym waszego życia.

– Dobrze postąpiłeś i, co ważniejsze, zraniłeś dumę i pewność siebie Eryka.

– O zranionej dumie dowiedziałem się podczas biczowania, lecz straconej pewności siebie u niego nie zauważyłem, bracie – odparł Hvitserk, próbując zrozumieć, co miał na myśli Ivar.

– Chodzi o to, że Eryk będzie teraz wątpił w to, co robi. Zanim zdecyduje się na jakiś krok, będzie się wahał. Jego ludzie na pewno już to w nim dostrzegają. Wiedzą, że Eryk jest słaby. Zobaczyli to w nim wtedy, kiedy według ciebie przegrałeś.

– Nie rozumiem – przyznał się Hvitserk, kręcąc głową.

– Norwegowie widzieli w nim odradzającego się wielkiego wojownika, jakim był przed utratą ręki – powiedział Bezkostny. – Kiedy zaczął znowu walczyć, zaufali mu, lecz kiedy przegrał na ich oczach walkę z tobą, przegrał i ich zaufanie. Tylko czekać, kiedy zaczną się buntować.

– Na pewno zaczną prędzej niż później. Nie zdziwię się, jeśli już zaczynają robić Erykowi problemy – wtrącił się nagle Staekar stojący nieco z tyłu.

– To syn Starkada. Pomógł nam uciec z Hedeby – odezwał się Hvitserk, przedstawiając Dana starszemu bratu.

– Miałem właśnie pytać, jak się wydostaliście z osady – odparł Ivar. – A Staekara znam – dodał Bezkostny, po czym zwrócił się bezpośrednio do niego: – Jestem ci wdzięczy za pomoc mym braciom. Jeśli będziesz czegoś potrzebował, daj znać, jestem twoim dłużnikiem.

– Nie chcę nic w zamian, Ivarze, poza twoją przyjaźnią – powiedział Staekar, kręcąc głową. – Pomóc synom Ragnara to obowiązek i zaszczyt zarazem.

– O moją przyjaźń nie jest łatwo, ale ty ją masz. Twój ojciec zginął, a ty zachowałeś się rozsądnie, bo poczekałeś z zemstą. Lecz teraz mów, co wiesz o ludziach Eryka.

– Niecierpliwili się, odkąd zdobyli Hedeby – zaczął tłumaczyć Dan. – Chcieli walczyć, a nie mieli z kim. Większość naszych wojów popłynęła do Northumbrii i nikt się nie spodziewał ataku. Ci, którzy zostali i stawili opór, zginęli. Nikt potem się nie wychylał, bo Norwegów było zbyt wielu.

– Mam nadzieję, że nie rozładowali gniewu się na Ubbe i że on nadal żyje. Musiał się dostać w ich ręce, skoro nie spotkałeś go na swojej drodze.

– Na pewno żyje. Ubbe to zabezpieczenie Eryka. Wie, że nie zaatakujemy Hedeby w obawie, że go zabije.

– Boję się, że może dać mu się sprowokować, jak ja, i że Eryk ukaże go, jak czynił to ze mną.

– Ubbe jest silny, poradzi sobie.

– Więc jak odzyskamy brata i Hedeby? – zapytał Hvitserk. – Masz jakiś plan?

– Tak się składa, że nawet kilka, bracie. Kilka dość ciekawych – odparł Ivar, uśmiechając się, po czym poklepał go krzepiąco po plecach. – Odzyskamy brata, nasz dom i zemścimy się na Eryku.

– O niczym innym nie marzę – odpowiedział Hvitserk, po czym uściskał starszego brata. – Cieszę się, że wróciłeś.

– Ja też. Za długo mnie tu nie było – przyznał Ivar. – Zanim jednak odzyskamy nasz dom, spróbuję trochę sprowokować Eryka. Jeśli dobrze mi pójdzie, zyskamy nad nim dodatkową przewagę.

 

 

 

 

 

 

 

 

– III –

 

Hedeby. W tym samym czasie

 

 

 

Do wielkiej halli szybkim krokiem wszedł Steinhor i rozejrzał się dookoła, szukając Eryka. Wszędzie siedzieli jego wojowie, lecz po dowódcy nie było ani śladu. Rosły wojownik przeszedł przez całe pomieszczenie do miejsca, gdzie znajdowała się komnata Eryka, którą ten przejął po Ragnarze. Steinhor uderzył kilkakrotnie pięścią w drewniane drzwi, lecz nikt mu nie odpowiedział.

Powtórzył więc mocne pukanie i znowu odpowiedziała mu cisza. Postanowił otworzyć drzwi i po chwili był już w środku. Ujrzał Eryka, leżącego wraz z córką Lagerty, Hildą, na łożu i wpatrującego się w niego teraz pytająco.

– Myślałem, panie, że coś ci się stało – powiedział Steinhor, tłumacząc się – Nie odzywałeś się, a mam ważne wieści.

– Na tyle ważne, że musiałeś nam przerywać? – zapytał poirytowany Eryk. – Jestem zajęty.

– To naprawdę ważne i nie radzę ci, panie, mnie odsyłać. To się może źle skończyć – odparł spokojnie Steinhor, nie chcąc urazić syna Haralda Pięknowłosego.

– Grozisz mi? – zapytał Eryk, podrywając się z łoża wyłożonego futrami i skórami. – Jak śmiesz?!

– Nie grożę, tylko ostrzegam – bronił się rosły, wierny Erykowi wojownik. – Za zatoką widziano statki. To Danowie i jakieś obce, nieznane jednostki. W sumie kilka dziesiątek obsadzonych w pełni łodzi.

– Czemu nie mówisz od razu!? – ryknął Krwawy Topór. – Hvitserk i Sigurd wrócili ze wsparciem?!

– Na to wygląda, lecz to nie wszystko.

– Co jeszcze? Mów! Ile mam czekać?! – krzyczał Eryk, zirytowany opieszałością Steinhora. Miał wrażenie, że druh specjalnie chce go wyprowadzić z równowagi.

– Mówią, że część łodzi należy do Ivara.

– Czyli Bezkostny nareszcie wrócił! – odezwał się Eryk już spokojniej, jakby czekał na tę wieść od dłuższego czasu. Słowa Steinhora jakby ukoiły jego nerwy i Norweg zamyślił się na moment. Kiedy jego myśli wróciły do teraźniejszości, uspokoiły się nerwy. – Zmobilizuj wszystkich ludzi. Niech każdy będzie pod bronią. Podwoić straże. Gotujmy się do wojny! – Po czym wyszedł pośpiesznie z komnaty.

Steinhor został jeszcze przez kilka chwil, żeby przyjrzeć się Hildzie. Omiótł ją spojrzeniem, po czym nieznacznie pokiwał głową z dezaprobatą i zaraz wyszedł, zostawiając otwarte drzwi. Córka Lagerty wahała się przez chwilę, jednak wstała z łoża i podeszła do stołu, na którym leżał nóż. Chwyciła go i ostrożnie podeszła do wyjścia. Wyjrzała delikatnie i nieśmiało, jednak zaraz schowała się z powrotem, zatrzasnęła drzwi za sobą i podparła stołkiem, aby nikt z zewnątrz nie mógł ich otworzyć. Weszła na łoże, przykryła się futrem i z ukrytym nożem wpatrywała się w drzwi, gotowa w każdej chwili zrzucić futro i skoczyć z ostrzem na pierwszego Norwega, który przyjdzie ją skrzywdzić.

Krwawy Topór szedł przez hallę ze Steinhorem. Zatrzymał się przy jednym ze stołów i nalał sobie miodu. Wojownik wyczekiwał rozkazów dowódcy, żeby jak najszybciej zacząć działać. Eryk chwycił kufel, pociągnął kilka łyków i podszedł do tronu znajdującego się na podwyższeniu w szczycie budynku.

– Danowie powrócili! – powiedział do swych ludzi. – Wreszcie wszyscy dostaniemy to, na co czekaliśmy. Już niedługo przelejemy krew Danów, z Ivarem na czele, a wtedy nie tylko skaldowie będą śpiewać o naszych czynach, ale i sami bogowie! – zakrzyknął, pobudzając wojowników. – Wszyscy wiecie, co robić. Planowaliśmy to, odkąd tu przybyliśmy – zaczął mówić spokojniejszym głosem. – Bezkostny niedługo zaatakuje, to tylko kwestia czasu, lecz jesteśmy na to przygotowani. Bracia! – zawołał Krwawy Topór, chcąc jeszcze bardziej przykuć uwagę. – Niedługo zmiażdżymy Danów i wytniemy ich co do jednego! Skol! – Eryk wzniósł kielich, a w sali zawrzało. – Wiesz, co robić – odezwał się Krwawy Topór już ciszej do Steinhora. – Wyślij ludzi. Już czas – dodał, a kiedy wojownik się oddalił, Eryk zaczął świętować przyszłe zwycięstwo.

Po chwili odstawił kufel i zniknął, obierając drogę do komnaty, gdzie spoczywała Hilda. Chciał wejść do środka, lecz drzwi stawiły opór. Szarpał nimi, aż w końcu blokujący je stołek przewrócił się i drzwi się otworzyły.

– Czemu się zamknęłaś?! – zapytał zdenerwowany. – Mówiłem ci, że jesteś tu bezpieczna i nikt już cię nie skrzywdzi – dodał, podchodząc bliżej i siadając obok. – Wiem, że się boisz, ale nie musisz. Już nigdy więcej nie będziesz musiała się bać.

– Bracia wrócili? – zapytała nagle córka Lagerty, nie zwracając uwagi na próby uspokojenia jej.

– Tak, są tu.

– Zabijesz ich?

– Taki mam zamiar – odparł Norweg krótko. – Masz coś przeciwko?

– Jeśli tak, to czy to coś zmieni? – zapytała bez nadziei w głosie.

– Dobrze wiesz, że nie – odparł Eryk, patrząc jej prosto i głęboko w oczy. Ich odcień go hipnotyzował i wojownik zbliżył się do niej. Ich twarze były coraz bliżej siebie, aż Eryk złożył czuły pocałunek na jej ustach. Hildę przeszedł dreszcz, więc Eryk odstąpił. Spojrzał na córkę Lagerty ze smutkiem i współczuciem, po czym z niezrozumiałym dla niej wyrazem twarzy, bez słowa wstał z łoża i odszedł. Kiedy zniknął za drzwiami, zamykając je za sobą, dziewczyna wyjęła spod futra ręce i spojrzała na nóż, po czym spuściła wzrok i zaczęła szlochać.

 

 

 

 

 

 

 

 

– IV –

 

Hedeby. Kilka godzin później

 

 

 

Eryk Krwawy Topór, wezwany na fortyfikacje, wpatrywał się w zbliżającą się pojedynczą łódź z ciemnozieloną banderą, na której widniała podobizna czarnego wilka. Wokół Eryka zgromadziło się wielu wojów. Część z nich trzymała łuki przygotowane do oddania strzału.

– Albo to nie Ivar, albo zmienił banderę – odezwał się Steinhor do Eryka.

– To na pewno on – odparł Eryk. – Tylko on ma tyle odwagi, żeby płynąć tu jedną łodzią na rozmowę ze mną.

– Może zabijmy go od razu i będzie po walce? – zaproponował Steinhor. – Bez Ivara Danowie nie mają szans. Moglibyśmy wysłać im jego głowę, a potem zaatakować całymi siłami. Byliby bezbronni niczym dziecko zaraz po wyjściu z łona matki.

– Chcę pokonać Ivara w prawdziwej walce i chcę, żeby zapamiętano moje imię jako tego, który go pokonał, a nie oszukał niczym tchórz.

– Nie jestem tchórzem – bąknął urażony Steinhor. – Mówię tylko, co byłoby prostsze, panie.

– Planowanie zostaw mnie. – Wzruszył ramionami Krwawy Topór. – Walczymy o moje imię, więc ja zdecyduję, jak pokonamy Ivara – dodał, po czym zszedł, a wojowie otworzyli mu bramę. Eryk wraz ze sporą obstawą wyszedł przed nią i czekał na brzegu, okrążony przez swych ludzi i chroniony ich tarczami, aż łódź Ivara do niego dopłynie.

– Już nie mogłem się ciebie doczekać! – rzucił w kierunku Bezkostnego, kiedy łódź dobiła do brzegu, a Ivar zeskoczył z niej lekko. Jego ludzie zostali na pokładzie. – Zaczynałem się obawiać, że zginąłeś gdzieś na morzu i nie będę mógł cię zabić.

– Nic się zmieniło, Eryku. – Bezkostny machnął ręką. – Nadal nie będziesz mógł mnie zabić.

– A to niby czemu? – dopytywał się Norweg, wciągnięty w pułapkę.

– Nie będziesz w stanie. – Wzruszył ramionami Dan, po czym dodał wyzywająco: – Sam cię wcześniej zabiję.

– Nie byłbym tego taki pewien – odparł Eryk, nie dając się sprowokować. – Mam przewagę, mam wasze fortyfikacje. Jak chcesz mnie pokonać?

– Nie myślałem o tym jeszcze – zażartował Bezkostny. – Wiem jedynie, że nie rzucam słów na wiatr i jeśli mówię, że zginiesz, to tak będzie. Więc może nie marnujmy naszego czasu i od razu złóż broń i się poddaj. Wtedy może twoi ludzie przeżyją i wrócą cali i zdrowi do Norwegii, gdzie czekają na nich żony z dziećmi. Co ty na to?

– Przybywasz tu z taką propozycją? – zaśmiał się Eryk w głos. – Spodziewałem się po tobie czegoś więcej. Gdzie ten żądny krwi Ivar, który nie myśli o niczym innym, jak tylko by zanurzyć swój topór w czyimś ciele lub odrąbać komuś głowę? Czyżby śmierć Ragnara aż tak cię zmieniła?

– Powiedzmy – odparł Ivar, ignorując zaczepkę Norwega. – Lepiej powiedz, co z twoim ojcem? Rozumiem, że taki zdrajca jak ty, musiał zdradzić też i jego. Nigdy nie uwierzę, że ktoś tak honorowy jak Harald Pięknowłosy, przyjaciel mego ojca, zgodziłby się na tak tchórzliwy i haniebny atak na sojusznicze królestwo, które walczyło dla zemsty za swego króla. Harald pewnie był dumny, kiedy jego tchórzliwy syn go zabijał, co?

– Mój ojciec żyje, a tobie radzę lepiej ważyć słowa, bo moi łucznicy nadzieją twoją głowę na swe strzały.

– Na co czekasz? – Bezkostny zapraszająco rozłożył ręce. – No, na co? – dodał, dalej prowokując Eryka. – Bogowie już wiedzą, że nie masz ani krzty honoru i już na ciebie plują z Valhalli za to, jakim tchórzem jesteś. Daj im kolejne powody, żeby nigdy nie wpuścili cię do swego królestwa, gdzie wielcy wojowie, z moim ojcem na czele, świętują razem z nimi przy jednym stole. Chyba że został w tobie choć cień wielkości i załatwimy to we dwójkę. Ja i ty, po jednej broni, bez zbędnego przedłużania. Przeżyje tylko jeden. Masz na tyle odwagi, żeby przyjąć wyzwanie?

Eryk zwlekał z odpowiedzią, a wśród jego wojów dało się usłyszeć lekki pomruk. Jednak Norweg nie dał się sprowokować. Obawiał się walki z Ivarem, gdyż bez prawej ręki miał dużo mniejsze szanse na wygraną. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę, więc wolał nie ryzykować.

– Dobra próba – prychnął, udając obojętność. – Chciałbyś ze mną teraz walczyć, prawda?

– A ty ze mną nie? Mielibyśmy raz na zawsze jasną odpowiedź na pytanie, który z nas jest lepszy – odpowiedział Ivar. – O to przecież chodzi, prawda? O to, że cię upokorzyłem w Wessexie. Chcesz zmyć plamę na honorze. Czy się mylę?

– Nie radzę ci ze mnie kpić, bo zabiję Ubbe. Aż dziw bierze, że nawet o niego nie zapytasz. Może nie zależy ci już na nim?

– Sam sobie odpowiedz – powiedział Bezkostny. – Lepiej, żeby był dobrze traktowany. W innym wypadku potraktuję cię tak samo, jak ty jego.

– Nie składaj gróźb bez pokrycia! – prychnął Eryk.

– Wszystkie moje groźby mają pokrycie – odparł Ivar, po czym zawrócił na pięcie i wsiadł na swoją łódź.

– Przybyłeś na próżno, Danie! Nic tu po tobie! Nie obędzie się bez walki, którą przegrasz, choćbyś nie wiem jakie siły zgromadził. Zaatakujesz, a zabiję Ubbe, więc przegrasz. Nie zaatakujesz, nie odzyskasz Hedeby, a to też przegrana.

– Nie powiedziałbym, że przybyłem na próżno – odezwał się Ivar cicho, jedynie do siebie, zupełnie ignorując ostatnią wypowiedź Eryka. – Mam to, czego chciałem.

– Harald żyje? – zapytał Eskil.

– Tak, i wydaje mi się, że ma się dobrze – przytaknął syn Ragnara. – Trzeba jak najszybciej wysłać łodzie do Norwegii. Popłyniesz jako ich dowódca i uwolnisz Haralda.

– A on przemówi Erykowi do rozumu?

– Nie tyle przemówi, co pozbawi Eryka wielu możliwości. Jak ten zobaczy Haralda po naszej stronie, znajdzie się w potrzasku – wytłumaczył Ivar, nadając misji Eskila ważności. – O ile oczywiście zdążysz go uwolnić i przypłynąć tu z nim z powrotem przed zawiązaniem się walk o Hedeby. Inaczej będzie krwawo i Eryk będzie walczył do ostatniego woja.

– Chyba że jego wojowie się zbuntują.

– Dokładnie tak, przyjacielu.

– Dlatego wyzwałeś go na pojedynek przy jego wojownikach? – zapytał biały wojownik.

– Pokazałem im, że Eryk się boi, a jaki wiking chce walczyć pod tchórzliwym dowódcą? – odparł Bezkostny, po czym dodał: – Poza tym zobaczyłem z bliska fortyfikacje. Eryk ich prawie wcale nie wzmocnił. Nie wiem, jak wyglądają te od wewnątrz, których budowę zleciłem, ale na pewno umacnianie nie było kontynuowane. Stare są nadal takie, jak były. Dodano jedynie niewielkie podwyższenia zasłaniające łuczników. – Ivar przyjrzał się umocnieniom, które w najbliższych dniach będzie musiał zdobyć. – Nie postarał się. Jedynie obstawił fortyfikacje wojami, tak jak Karol zrobił to w Paryżu. Tak jak i jemu, na nic się to zda. Hedeby padnie prędzej, niż mu się wydaje.

 

 

 

 

 

 

 

 

– V –

 

Oslo, Norwegia. W tym samym czasie

 

 

 

Harald Pięknowłosy siedział w ciemnym lochu całkowicie odosobniony. Przykuty do ściany, wycieńczony, sprawiał wrażenie, że śpi. Nagle drzwi do lochu otworzyły się i ktoś wszedł do środka. Król Norwegii nie wysilił się nawet, żeby podnieść głowę. Domyślał się, że jeden z wojów jego syna przyniósł mu jedzenie i wodę, które w najmniejszym stopniu nie syciły jego apetytu ani nie gasiły pragnienia. To, co czuł, nie mogło się równać z najgorszą raną zadaną mieczem czy toporem. Własny syn, dla którego zjednoczył królestwo, którym się opiekował po utracie ręki, któremu pomógł odzyskać wiarę w siebie i siłę, zdradził go i pozbawił tronu. Nie mógł w to uwierzyć. Z nieprzerwanych rozmyślań na temat tego, w którym miejscu popełnił błąd, wyrwały go słowa przybyłej osoby.

– Jak się czujesz, mężu? – zapytała Geva.

– Zastanawiałem się, kiedy tu przyjdziesz – odparł Harald, ciągle nie podnosząc głowy.

– Radujesz się na mój widok? – zapytała, stawiając przed nim kubek wody oraz miskę z suszoną rybą i chlebem.

– Po co te gierki? Masz satysfakcję z tego, że tu jestem, czy o co ci chodzi? – odpowiedział pytaniem Pięknowłosy. – Nastawiłaś Eryka przeciw mnie. Sprawiłaś, że syn zdradził ojca. Jesteś z siebie dumna?

– Nawet na mnie nie spojrzysz?

– Nie jesteś godna, bym na ciebie patrzył – wycedził Harald przez zaciśnięte zęby. Choć powiedział to wszystko opanowanym głosem, czuł, jak wzbiera w nim złość. – Zbytnio mnie zawiodłaś.

– Ostrzegałam cię, że sojusz z Danami doprowadzi do czegoś złego... – zaczęła mówić Geva, lecz Harald podniesionym głosem wszedł jej w słowo:

– …sama jesteś Dunką, na bogów!! – krzyknął rozeźlony, spoglądając w końcu na żonę. – Ty chyba nie rozumiesz tego, co mówisz. Twój ojciec dał mi cię za żonę, żeby zjednoczyć nasze królestwa, a wraz z twoim bratem, a mym przyjacielem, Ragnarem, zacieśnialiśmy ten sojusz. Wszystko przez wiele lat szło lepiej niż dobrze, aż pewnego dnia Dunka, która zapomniała kim jest, zaczęła pałać nienawiścią do swojego ludu. Nie poznaje cię, Gevo. Zmieniłaś się.

– Dobrze wiesz, o co chodzi!

– Nie zasłaniaj się tym, że Eryk stracił rękę! – ryknął Harald po raz kolejny, aż kobieta podskoczyła z przerażenia. – Jesteś żałosna i, jeśli łaska, zostaw mnie w spokoju. Ciemność, brud i samotność są mi milsze niż twoje towarzystwo.

Geva chciała coś odpowiedzieć, lecz stała w miejscu jak wryta. Choć bardzo chciała nie pozostać dłużna Haraldowi, zabrakło jej słów. Po krótkiej chwili odwróciła się i wyszła.

Harald nagle posmutniał. Dotarło do niego, że znowu nie zapytał o dziecko, które Geva nosi w łonie. Myślał o nim, lecz im dłużej przebywał w lochu i im większym pałał gniewem, tym mniej chciał rozmawiać. Nie chciał pokazać Gevie, że mu zależy i wolał milczeć. Walczył ze sobą i ze sprzecznymi uczuciami, jakie go przepełniały. Z jednej strony kochał nienarodzone jeszcze dziecko, a z drugiej starał się, jak mógł, żeby ignorować jego istnienie.

Po niedługim czasie drzwi do lochu znowu się otworzyły, co przerwało jego rozmyślania.

– Zapomniałaś się pożegnać? – zażartował Pięknowłosy, pewny, że wróciła jego żona.

– To ja, ojcze – powiedział młody mężczyzna.

– Haakon... – odezwał się Harald. – Jak się cieszę. Myślałem, że Geva wróciła. Nie widziała cię chyba?

– Nie sądzę, a nawet gdyby, nie zna mnie przecież – odparł jasnowłosy, dwudziestoletni chłopak, wyjmując zza koszuli zawiniątko. – Przyniosłem ci pieczony udziec. Pewnie masz dość ryby, którą ci dają – dodał, podsuwając królowi mięso.

– Nawet nie wiesz jak bardzo – przyznał Harald, od razu biorąc się za udziec. – Dobry z ciebie chłopak. Thora dobrze cię wychowała. Będę musiał jej podziękować, kiedy się stąd wydostanę.

– Matka na razie się ukrywa, jak poleciłeś.

– Nikt o niej nie wie. Jedyna osoba, której o niej powiedziałem, nie żyje – westchnął król i dodał: – Szkoda, że nie poznałeś Ragnara. Polubiłby cię.

– Też żałuję.

– A jak przygotowania? Lękałem się, że coś idzie nie tak. – Pięknowłosy pożerał łapczywie pieczone mięso. – Damy radę dzisiaj czy jest jeszcze zbyt wcześnie?

– Nie było mnie przez kilka dni, bo nie chciałem pokazywać się tu zbyt często. Pracowałem w tym czasie nad tym, żeby wszystko było pewne, a ludzie gotowi – odparł Haakon. – Dzisiejsza noc jest jak najbardziej możliwa. Wystarczy twoje słowo i dam wszystkim znać.

– Masz je.

– Więc bądź gotów, ojcze – powiedział Haakon i odwrócił się od Haralda, żeby wyjść z lochów. Król jednak go zatrzymał.

– Synu, dziękuję ci za pomoc i przepraszam, jeśli nie byłem dla ciebie dobrym ojcem – odezwał się cicho. – Mogłeś, a nawet powinieneś oczekiwać dużo więcej, niż ci dałem.

– Dałeś mi tyle, ile mogłeś. Nie oczekiwałem więcej, bo kiedy dowiedziałem się prawdy, zrozumiałem ją i zaakceptowałem – odpowiedział Haakon. – Nie odtrąciłeś mnie.

– Mogłem dać ci więcej, lecz nie zrobiłem tego z lęku. Są królowie czy jarlowie, którzy mają nieślubne dzieci i nie ukrywają tego. Ja się obawiałem, że może to źle wpłynąć na sojusz z Danią. W końcu zdradziłem Dunkę – dzielił się Harald swoimi przemyśleniami. – Co prawda Ragnar o wszystkim wiedział, lecz zgodził się ze mną, że nie wszyscy mogą to dobrze przyjąć.

– Nie musisz mi się tłumaczyć, ojcze. Nie mam ci niczego za złe. Cieszę się, że cię mam i od kiedy wiem, kim jest mój ojciec, moje życie się zmieniło. To mi wystarcza.

– Jesteś dobrym człowiekiem, i tak całkowicie innym od Eryka – podsumował Pięknowłosy, kręcąc głową. – Obiecuję ci, że już nigdy nie będziesz się musiał ukrywać. Od jutra będziesz znany wszystkim jako mój syn, syn Haralda Pięknowłosego i mój następca – dodał, po czym przywołał Haakona do siebie. – A teraz obejmij mnie i idź czynić, co przygotowałeś.

Nieślubny syn Haralda zrobił, o co ojciec go poprosił. Ukucnął obok niego, obejmując go ze szczerym uczuciem na krótką chwilę, po czym wstał i wyszedł.

– Będziesz ze mnie dumny, ojcze – powiedział jeszcze, znikając za drzwiami.

– Już jestem – odparł Harald, lecz syn już tego nie usłyszał. Zniknął, a uwięzionemu przyszło cierpliwie czekać na jego powrót.

 

 

 

 

 

 

 

 

– VI –

 

Hedeby. Niedługo później

 

 

 

Ciemna noc spowiła Danię. W obozie za zatoką Danowie czekali na tę porę i kiedy tylko się ściemniło, zaczęli przygotowywać łodzie do wypłynięcia. Wszyscy krzątali się po plaży, znosząc na jednostki zapasy żywności i broń. W końcu, kiedy wszystko było gotowe, Ivar pozwolił im wyruszyć.

– Dałbym ci więcej łodzi, ale zwiadowcy Eryka mogą zauważyć ich brak, a tego nie chcę – powiedział Bezkostny do Eskila Białego, wchodzącego na pokład jednego ze statków. – Popłynąłbym tam z wami, ale nie mogę. Nie zostawię znowu braci samych.

– Tu jesteś bardziej potrzebny – odparł Eskil. – Nie przejmuj się nami, poradzimy sobie. Eryk na pewno przywiódł ze sobą do Danii większość swych wojów, w Norwegii zostawiając tylko tylu, ile to konieczne. Za kilka dni Harald będzie wolny.

– Wracajcie jak najszybciej i niech bogowie wam sprzyjają.

– Bogowie są po naszej stronie, Ivarze. Zawsze ci sprzyjali, a my wypełniamy twoje rozkazy – powiedział spokojnie Eskil. – Wrócimy cali i zdrowi, zanim zdążysz pomyśleć o naszym powrocie – dodał, żartując, by w ten sposób rozluźnić nieco atmosferę.

– Oby ich wsparcie nigdy się nie skończyło – powiedział uroczyście Ivar i trzy w pełni obsadzone łodzie pod wodzą Eskila wypłynęły z misją ratunkową do Haralda Pięknowłosego.

– Uda im się? – zapytała Amira Ivara, odprowadzającego łodzie wzrokiem.

– Eskil jest tego więcej niż pewien – odpowiedział. – Sam też wierzę w powodzenie tej misji, jeśli chcesz zapytać.

– Wyglądasz na zmartwionego.

– Kto by się nie martwił, kiedy przyjaciel okazuje się wrogiem, który zajmuje jego dom? – odpowiedział pytaniem Bezkostny. – Myślałem, że wrócę do Danii i wyruszę do Szwecji po Aidana. Teraz muszę jednak walczyć z Erykiem i wiem, że będzie to oznaczało koniec sojuszu z Norwegami, na którym tak zależało mojemu ojcu.

– Harald przecież żyje. Czemu miałby nie chcieć utrzymać dalej pokoju, jak to było za panowania Ragnara? Razem do tego dążyli.

– Eryk zdradził i Haralda, ale to wciąż jego syn – pospieszył Ivar z tłumaczeniem. – Wątpię więc, że nasz sojusz się utrzyma, jeśli zrobię Erykowi to, co zamierzam, a zamierzam go zabić. Nie widzę innej możliwości.

– Harald nie jest głupi, zrozumie to, a wtedy razem wyruszycie po Aidana – powiedziała księżniczka, chcąc pocieszyć swego mężczyznę. – Wspomnisz jeszcze moje słowa.

– Oby to było takie proste, jak mówisz. Martwię się jeszcze, jak Aidan sobie tam radzi – rzekł Ivar, zamyślając się. – Skallagrim nie należy do przyjemnych ludzi. Jeśli skrzywdzi mojego brata, ja skrzywdzę jego, i to dużo gorzej.

– Aidan to dzielny chłopak, w końcu wychowywał go Ragnar.

– Aż dziw bierze, że płynie w nim krew Skallagrima, a nie mego ojca...

 

 

 

 

 

 

 

 

– VII –

 

Sigtuna, Szwecja Wschodnia.W tym samym czasie

 

 

 

– I jak? Dobre? – zapytał Skallagrim Aidana, zwanego tu Egilem, kiedy młodzieniec wyjął z ogniska kawałek mięsa i skosztował. Wbił głęboko zęby i oderwał soczysty kawałek. Obydwaj siedzieli w środku lasu, po wspólnym polowaniu. Nad ogniskiem rozstawiony był metalowy rożen, a na nim obracała się połowa upolowanego jelenia, którego mięso pięknie i apetycznie rumieniło się od ognia.

– W życiu nie jadłem lepszego – odparł młodzian, jeszcze z pełnymi ustami.

– Własnoręcznie upolowane i przyrządzone zawsze smakuje najlepiej – powiedział Skallagrim. – Jak byłem młody, ojciec co jakiś czas zabierał mnie do lasu na polowanie i uczył wszystkiego. Bardzo polubiłem polowania i zawsze chciałem robić to samo z moim synem, ale sam wiesz, jak wyszło. Tyle lat musiałem na to czekać.

– Ważne, że się w końcu udało.

– Tak jest, synu! – zawtórował Egilowi król Wschodniej Szwecji, po czym dodał radośnie: – Pierwsze polowanie za nami, a jeszcze niejedno przed.

Skallagrim wstał i dorzucił drewna do ognia. W niebo wzbiły się iskry i rozświetliły ciemność. Król otrzepał ręce, odciął kawał mięsa i usiadł obok Egila.

– Dobre jak zawsze – powiedział. – Lepiej smakuje z ogniska na polowaniu niż z pałacowego stołu.

– Nigdy dotąd nie polowałem. Podoba mi się.

– Nauczę cię, nadrobimy stracony czas – odparł ochoczo król. – Poza tym, synu... – urwał Skallagrim, gdyż nie mógł znaleźć odpowiednich słów, które zadowalająco wyraziłyby jego myśli. Po chwili jednak kontynuował: – Wiem, co o mnie myślisz i domyślam się, że długo twoje zdanie o mnie nie ulegnie zmianie. Chcę tylko, abyś wiedział, że wszystko co zrobiłem, żeby cię tu sprowadzić, zrobiłem dla ciebie. Tu, w Szwecji, jest twoje miejsce, tutaj będziesz królem po mojej śmierci. Mówiłem różne rzeczy, odkąd cię tu przywiozłem, jednak nie chcę, żebyś przygotowywał się do władania z przymusu. Nie zrozum mnie źle. Nie pozwolę ci wrócić do Danii, jednak pragnę, żebyś zrozumiał, że obowiązek władania królestwem niesie honor i dumę.

– Nie chcesz mnie zmuszać do pozostania tutaj, ale też mnie stąd nie wypuścisz? – podsumował Egil słowa ojca.

– Nie jesteś uwięziony. Jesteś w swoim domu, tu, gdzie powinieneś być. Chcę, żebyś zrozumiał, że takie jest twoje przeznaczenie. Nie przeżyłeś na próżno, kiedy mój medyk skazał cię na śmierć. Bogowie cię oszczędzili i dodali sił, gdyż mieli powód, abyś przeżył i wrócił. To Norny utkały ci tę nić przeznaczenia, nie ja. Ja tylko spełniam ich wolę. Przy okazji zapewniam memu królestwu następcę.

– Nie nadaję się na króla, ojcze. Jestem szkutnikiem, nie władcą – odparł Egil.

– Nie czujesz się władcą, bo nie wychowano cię na władcę – rzekł Skallagrim, wpatrując się w syna. – Ragnar, jak sam powiedziałeś, wychował cię na szkutnika. Tymczasem ja nadrobię stracony czas i uczynię z ciebie władcę, jakim powinieneś być.

– A jaki powinienem być? – zapytał Egil, szczerze ciekawy i coraz bardziej przekonany do słów ojca. – Jakim powinienem być władcą?

– Silnym, bezlitosnym i przebiegłym.

– Czyli takim, jak ty?

– Takim, jak ja, synu – przytaknął Skallagrim. – Wschodnia Szwecja zawsze potrzebowała takiego władcy i zawsze będzie potrzebować. A my go jej zapewnimy.

 

 

Ciąg dalszy w wersji pełnej