Erotyczny taniec - Wolff Tracy - ebook

Erotyczny taniec ebook

Wolff Tracy

4,0

Opis

Desi od dawna czeka na swoją wielką zawodową szansę. Kiedy szef zleca jej przeprowadzenie dziennikarskiego śledztwa w sprawie słynnego handlarza diamentami, uznaje to za uśmiech losu. Nie podejrzewa, że człowiekiem oskarżanym o przemyt diamentów jest mężczyzna, z którym spędziła najbardziej namiętną noc w życiu i o którym nie może przestać marzyć...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 160

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (20 ocen)
10
3
4
2
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tracy Wolff

Erotyczny taniec

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Był najbardziej urodziwym mężczyzną, jakiego dotąd widziała.

Desi Maddox miała świadomość, że przesadza, zważywszy, że stała w sali wypełnionej pięknymi ludźmi w jeszcze piękniejszych strojach, ale im dłużej wpatrywała się w tego mężczyznę, tym bardziej była przekonana o swojej racji. Był tak zachwycający, że dosłownie ją oślepił i przez długie sekundy niczego więcej nie widziała, nawet błysku klejnotów i blasku wyższych sfer, których w normalnych okolicznościach nie dałoby się ignorować.

Ale te okoliczności były dalekie od normalnych. Bo kiedy on spojrzał jej w oczy ponad morzem ludzi, nogi jej zadrżały. Aż do tej chwili uważała, że to banał, który sprawdza się w babskich filmach i harlequinach. A tymczasem stała pośrodku zatłoczonej sali balowej, serce jej waliło, dłonie zwilgotniały, a nogi naprawdę się trzęsły. Tak reagowała na mężczyznę, którego nie znała i pewnie nie pozna.

Może to i dobrze. Musiała sobie przypomnieć, z jakiego powodu znalazła się wśród śmietanki towarzyskiej San Diego. Szef nie płacił jej za to, by gapiła się na obcych mężczyzn.

Kręcąc głową, siłą woli odwróciła wzrok. Zaczęła rozglądać się dokoła, podziwiała elegancką galę i bardzo eleganckich ludzi. On także – jej oczy mimowolnie wróciły do wysokiego, smagłego i zbyt przystojnego mężczyzny – był elegancki, w smokingu za pięć tysięcy dolarów, z diamentowymi spinkami do mankietów. Nawet nie próbowała się z tymi ludźmi porównywać.

To nie był jej świat, ale kiedy już na to zasłuży ciężką pracą i poświęceniem, szef zleci jej inne zadanie. Coś naprawdę ważnego. W końcu jakie to ma znaczenie, czy żona burmistrza San Diego nosi szpilki Manolo czy Louboutina na swoich wypieszczonych stopach?

To ma zbyt duże znaczenie, pomyślała z goryczą. Zbyt wielu ludzi przywiązuje do tego zbyt dużą wagę. Właśnie dlatego, gdy znów okrążała salę, bacznie przyglądała się mijanym gościom. Nie wiedziała, czy ma być zadowolona czy przerażona, że rozpoznała niemal wszystkie z obecnych tam osób. Ale w końcu na tym polegała jej praca, więc chyba miło, że godziny spędzone nad artykułami i zdjęciami ze starych gazet nie poszły na marne.

W przeciwieństwie do pozostałych uczestników balu nie przyszła tu pić szampana ani licytować na aukcji charytatywnej. Jej zadaniem było obserwowanie, co robią inni, żeby mogła o tym napisać. Jeżeli szczęście jej dopisze – i jeśli będzie miała oczy i uszy otwarte – ktoś powie albo zrobi coś skandalicznego czy wyjątkowo godnego uwagi, a wtedy będzie miała szansę to zrelacjonować zamiast pisać o jedzeniu, winie i o tym, który projektant jest akurat najmodniejszy wśród elit południowej Kalifornii.

Zaś jeśli szczęście jej nie dopisze, będzie zmuszona odnotować, kto z kim się spotyka, kto popełnił modową gafę, kto…

Tak, praca reporterki kroniki towarzyskiej lokalnej gazety jest tak nudna, na jaką wygląda. Desi starała się nie myśleć o tym, że spędziła cztery lata na wydziale dziennikarstwa Columbii, a skończyła w takim miejscu. Ojciec byłby z niej bardzo dumny – gdyby nie został zamordowany pół roku wcześniej na Bliskim Wschodzie.

Kiedy mijał ją kelner z tacą, chwyciła kieliszek z szampanem. Opróżniła go jednym – miała nadzieję eleganckim – haustem. Potem odsunęła od siebie myśl o śmierci ojca. Musi skupić się na pracy. Jej zadaniem jest opisanie tej idiotycznej imprezy.

Żeby dobrze je wykonać, powinna zlać się z tłumem. W sukni z domu towarowego i butach z wyprzedaży zakrawa to na utopię. Ale może przynajmniej spróbować, dopóki szef nie przejrzy na oczy i nie zleci jej czegoś choć trochę ważniejszego. I trochę bardziej interesującego, pomyślała, ledwie hamując ziewnięcie, gdy usłyszała piątą tego wieczoru rozmowę na temat liposukcji.

Odwróciła się, by postawić kieliszek na pustej tacy kolejnego przechodzącego obok kelnera. W tym samym momencie jej oczy znów napotkały spojrzenie tamtych ciemnozielonych oczu. Tym razem mężczyzna znajdował się niespełna dwa metry od niej.

Nie wiedziała, czy uciec, czy się ucieszyć.

Patrzyła osłupiała na tę przystojną twarz i kombinowała, co by tu powiedzieć, żeby nie wyjść na idiotkę. Niestety inteligencja ją zawiodła, jej umysł wypełniały wyłącznie wysokie kości policzkowe nieznajomego, jego czarne opadające na czoło włosy, błyszczące szelmowsko szmaragdowe oczy, zmysłowe wargi, które właśnie czarująco się uśmiechały. Mężczyzna był tak wysoki, że musiała podnieść wzrok, choć w butach na obcasie miała prawie metr osiemdziesiąt wzrostu.

Żaden z przymiotników, które przychodziły jej do głowy, nie oddawał mu sprawiedliwości. Przez moment przeraziła się, że się na niego gapi z otwartymi ustami, co nigdy jej się nie zdarzało. Dyskretnie uniosła rękę. Na szczęście usta miała zamknięte.

Do diabła, kogo oszukuje? Nogi zadrżały pod nią drugi raz tego wieczoru. Nie widziała dotąd takiego mężczyzny ani na żywo, ani na zdjęciach w gazecie. Tymczasem on stał naprzeciwko z kieliszkiem szampana w prawej ręce.

– Wygląda pani na spragnioną – rzekł niskim zmysłowym głosem. A na dodatek z cieniem rozbawienia!

Teraz już nie tylko nogi jej drżały. Drżała także ręka, którą sięgnęła po kieliszek.

Co się z nią dzieje? Poza tym, że libido ją obezwładniło? Lepiej, żeby jej rozum zaczął funkcjonować, bo ten mężczyzna wyraźnie nigdzie się nie wybiera, dopóki nie otrzyma odpowiedzi, nawet jeżeli nie miała pojęcia, co odpowiedzieć na uwagę, że wygląda na spragnioną…

W końcu jednak odzyskała rozum i poczucie humoru.

– Zabawne, właśnie to samo myślałam o panu. – To nie było najbardziej inteligentne, ale na razie musiała się tym zadowolić.

– Doprawdy? – Uśmiechnął się nieco ironicznie. – Ma pani rację. – Uniósł kieliszek do warg i wypił spory łyk.

Patrzyła jak zaczarowana. Jezu! Jak to możliwe, że nawet widok mężczyzny pijącego szampana ją podnieca? Chyba powinna wyjść, póki jeszcze jest w stanie.

Wiedziała jednak, że tego nie zrobi. Częściowo dlatego, że nie była pewna, czy nogi ją posłuchają, a częściowo dlatego… że nie miała ochoty znaleźć się nigdzie indziej niż tu, gdzie stała, uśmiechając się do czarującego mężczyzny, który odpowiadał jej uśmiechem.

– Jestem Nick – oznajmił, gdy wypiła łyk szampana.

– Desi. – Wyciągnęła rękę.

Zamiast ją uścisnąć, trzymał ją lekko, delikatnie przesuwając kciukiem po wnętrzu dłoni.

Dotyk był tak intymny, tak zaskakujący, że przez długie sekundy nie wiedziała, co począć. Cichy głos w jej głowie szepnął, by się odsunęła. Przegrał.

– Ma pani ochotę zatańczyć, Desi? – spytał Nick, zabierając jej kieliszek i odstawiając go na tacę.

Powinna odmówić. Ma tego wieczoru milion rzeczy do zrobienia. Nie powinna dać się porwać na parkiet bogatemu facetowi, któremu pewnie z pamięci wyleciało więcej uwodzicielskich sztuczek, niż ona kiedykolwiek znała. Ale nawet gdy ta myśl wpadła jej do głowy, pozwoliła mu poprowadzić się na środek sali.

Zespół grał właśnie jakąś wolną melodię – nie mogło być inaczej – więc mężczyzna wziął ją w ramiona i zaczął tańczyć. Trzymał ją bliżej, niż to konieczne podczas pierwszego tańca dwojga obcych osób. Jedną rękę położył nisko na jej plecach, z palcami na zaokrągleniu biodra. Drugą trzymał jej dłoń, nie przestając jej głaskać. Przy każdym kroku się o nią ocierał.

Czuła, że robi jej się słabo. Trochę za bardzo uległa jego czarowi. Wiedziała, że to głupie i szalone, lecz po raz pierwszy w życiu wcale się tym nie przejmowała. Nie przejmowała się, że jej dotykał. Nie przejmowała się, że później tego pożałuje. Ani tym, że skończy się to kłopotami w pracy, bo spędzi z Nickiem czas, który powinna poświęcić na wyłapywanie wypowiedzi lokalnych celebrytów. Była kobietą, która żyła dla pracy, która o niczym tak nie marzyła jak o tym, by zostać sławną dziennikarką. Fakt, że ryzykuje z powodu mężczyzny, którego dopiero spotkała, był niedorzeczny.

Nie była taka, nigdy nie chciała taka być. A jednak, zamiast się oddalić, właśnie się do niego zbliżyła. Jej piersi i uda mocniej do niego przywarły. Uległa, zamiast walczyć.

Błysk w oczach Nicka, gdy na nią patrzył z góry, był tak oczywisty jak jego przytulone do niej ciało. Zamiast poczuć się urażona, tylko się podnieciła. Zamiast się przestraszyć, zapragnęła więcej.

Jedna noc z nieznajomym nikomu jeszcze nie zrobiła krzywdy. Ani jeden pocałunek. Tej nocy zamierzała się tego trzymać.

Właśnie dlatego, wziąwszy głęboki oddech, ręką, którą trzymała na karku Nicka, przyciągnęła go do siebie. W końcu ich wargi się spotkały.

Tytuł oryginału: Pursued

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2015

Redaktor serii: Ewa Godycka

Opracowanie redakcyjne: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2015 by Tracy L. Deebs-Elkenaney

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2016

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-2478-9

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.