Clash - Nicole Williams - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Clash ebook i audiobook

Nicole Williams

4,2

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

35 osób interesuje się tą książką

Opis

Drugi tom historii Lucy i Jude’a

Lucy wpadła po uszy. Jej cały świat nie kręci się już tylko wokół tańca. W myślach dziewczyny wciąż pozostaje obecny jej ukochany.

Jude traktuje ją jak księżniczkę, ale pomimo to związek z nim nie jest łatwy. Chłopak zachowuje się porywczo i zdarza się, że wpada w szał. Na szczęście nie w stosunku do niej, ale to i tak nie zmienia faktu, że z tego powodu często się kłócą.

Jakby tego było mało, w jego pobliżu pojawia się piękna cheerleaderka. Nagle wszystko zaczyna się komplikować. Czy jeżeli Lucy będzie musiała dokonać wyboru, to okaże się on właściwy?

Jednak bez względu na to, co zrobi, jej świat ogarnie chaos. 

Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej osiemnastego roku życia.                                   Opis pochodzi od wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 270

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 4 min

Lektor: Katarzyna Dmoch

Oceny
4,2 (10 ocen)
6
2
1
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
AnitaPietek

Całkiem niezła

Pierwsza część książki mi się podobała, druga połowa jednak mnie zdołowała. Fakt, gdybym zobaczyła to co Lucy to pewnie bym nie uwierzyła w tłumaczenia. Ale skoro ona powiedziała że mu ufa i mi wierzy to powinna się tego trzymac, uważam że chłopak nie zasługiwał na to aby ona go tyle razy porzucała. Jej rozmyślania były z dupy i postępowanie wręcz okrutne. Na miejscu chłopaka bym ją kopnęła w dupę. Jeśli ma być kolejna część z takimi głupimi rozkminkami to raczej nie sięgnę bo nie lubię takiej dramaturgii o schodzenia i rozchodzenia się. Rozumiem, że może być kłótnia i jakiś kryzys no ale nie że podczas rocznego związku 6 razy się rozstają. Ogólnie książka zapowiadała się lepiej niż była faktycznie.
00

Popularność




Tytuł oryginału

Clash

Copyright © 2012 by Nicole Williams

All rights reserved

Copyright © for Polish edition

Wydawnictwo NieZwykłe Zagraniczne

Oświęcim 2024

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Redakcja:

Agnieszka Sajdyk

Korekta:

Alicja Szalska-Radomska

Edyta Giersz

Estera Łowczynowska

Redakcja techniczna:

Michał Swędrowski

Projekt okładki:

Paulina Klimek

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8362-498-3

Rozdział 1

Podobno najciemniej jest tuż przed świtem. Tak mówią. Cóż, można powiedzieć, że przeżyłam pięć lat w ciemności. Wycierpiałam swoje – to był bardzo trudny czas – i oficjalnie skończyłam ze wszystkimi mrocznymi tematami. Byłam gotowa na nadejście świtu i kiedy tańczyłam na scenie, zdałam sobie sprawę, że w końcu tym żyję.

Nie skupiałam się na ludziach, którzy mnie obserwowali. Nie pozwoliłam sobie na to. Gdy przechodziłam do trudnego finału, tańczyłam tylko dla jednego człowieka.

Światła, które mnie oślepiały, presja idealnego występu, która pchała mnie do przodu, i problemy ze strojem, który był o krok od rozerwania – odsunęłam to wszystko na bok, by tańczyć dla swojego ukochanego.

Wzniosłam się w powietrze, wykonując po raz ostatni grand allegro1, a moje pointy wylądowały na parkiecie dokładnie w momencie, gdy muzyka dobiegła końca.

To było to. Chwila, którą kochałam. Półtora oddechu bezruchu i ciszy, zanim dygnęłam, a tłum zaczął klaskać. Dwusekundowe okno na refleksję i rozkoszowanie się krwią, potem i łzami, które przelałam, aby dojść do tego punktu. Dobra robota, Lucy Larson.

Chciałam, aby ta chwila trwała wiecznie, ale przyjęłam ją taką, jaką była. Przebłysk doskonałości, który szybko się rozmył.

Wciągnęłam powietrze, uniosłam ramiona i dygając, podniosłam wzrok. Madame Fontaine nauczyła mnie, gdzie kierować spojrzenie po zakończeniu przedstawienia. Dokładnie tak zrobiłam. Środek widowni. Przednie rzędy. W kącikach moich ust igrał uśmiech.

Nie sposób było go powstrzymać, kiedy Jude Ryder siedział pośrodku w pierwszym rzędzie.

Poderwał się ze swojego miejsca, klaszcząc tak, jakby chciał wypełnić tym odgłosem całe pomieszczenie. Uśmiechał się do mnie w sposób, który sprawił, że mój żołądek się zacisnął. Ludzie zerkali na Jude’a z ciekawością, a kiedy wskoczył na swój fotel i zaczął na cały głos krzyczeć „brawo”, te zaciekawione spojrzenia stały się osądzające.

Nie przejmowałam się tym. Jakiś czas temu nauczyłam się, że bycie z tym gościem oznacza przekraczanie norm. To była cena, którą warto było zapłacić.

Ukłoniłam się jeszcze raz, ponownie napotkałam jego spojrzenie i zrobiłam rzecz nie do pomyślenia. Dzięki Bogu, że nie było tu dziś Madame Fontaine, bo jej wiecznie ciasno upięty kok mógłby coś uszkodzić. Puściłam oczko wprost do mojego mężczyzny, który górował nad tłumem, wiwatując na moją cześć, jakbym właśnie uratowała świat.

Światła zgasły i zanim pospiesznie zeszłam ze sceny, usłyszałam jeszcze jedną rundę pohukiwania i gwizdów wykonanych przez Jude’a. Złamał każdą niepisaną zasadę, dotyczącą tego, jak powinno się okazywać szacunek sztuce. Kochałam to.

Robiliśmy rzeczy całkowicie nieszablonowe i taki też był nasz związek.

– Myślisz, że chociaż raz mogłabyś spróbować nie dać perfekcyjnego występu? Wiesz, żeby reszta z nas nie wychodziła na takich amatorów – wyszeptał do mnie Thomas, tancerz i kolega ze szkoły, kiedy wbiegałam za kurtynę.

– Mogłabym – odszepnęłam, kiedy ostatni tancerz wszedł na scenę. – Ale gdzie w tym zabawa?

Uśmiechając się, rzucił mi butelkę wody. Złapałam ją jedną ręką, pomachałam nią w geście podziękowania i poszłam do szatni, aby się rozciągnąć i przebrać. Miałam dziesięć minut, zanim przedstawienie dobiegnie końca, a z doświadczenia wiedziałam, że Jude będzie pędził za kulisy, żeby mnie znaleźć, jeśli ja nie znajdę go pierwsza. Nie był zbyt cierpliwym człowiekiem, zwłaszcza po występach solowych. Mnie najbardziej podniecało obserwowanie, jak gra w piłkę nożną, a jego – jak tańczę.

Wślizgnęłam się do garderoby, złapałam się za stopę i przyciągnęłam ją do pośladka, aby rozciągnąć mięsień czworogłowy uda, po czym przeskoczyłam w swój róg pomieszczenia i zaczęłam odwiązywać pointę. Elastyczna opaska utrzymująca mój gorset na miejscu, aby występ nie zamienił się w peep show, pękła w momencie, gdy wyciągnęłam szyję do boku. Strój nie mógł wybrać lepszego momentu na „awarię”.

Rozciągając drugą nogę, już pracowałam palcami nad rozwiązaniem drugiej pointy. Wrzuciłam oba buty do torby, a potem wyciągnęłam dżinsy, sweter i buty do jazdy konnej. Był piątkowy wieczór, a ponieważ drużyna Jude’a miała jutro mecz u siebie, oznaczało to, że mieliśmy przed sobą całą noc. Mój chłopak coś zaplanował i kazał mi się ciepło ubrać. Wolałabym dopasować strój odpowiednio do pogody, ale tak naprawdę, gdy byłam z Jude’em, nie obchodziło mnie, co mam na sobie. Właściwie wolałabym nie nosić niczego, ale najnowszy patron cnoty: Jude Ryder, uważał inaczej – do czasu, dopóki „nie poradzi sobie ze swoimi problemami”.

Nigdy tak bardzo nie chciałam, żeby wszystko działo się szybciej.

Naprawdę musiałam się jeszcze trochę porozciągać, ale miałam maksymalnie dwie minuty, nim Jude wpadnie do garderoby. Wykręcając ręce za sobą, manewrowałam przy gorsecie. Gdzie była Eve, nasza garderobiana, kiedy jej potrzebowałam? Ta dziewczyna potrafiła zapinać i rozpinać strój szybciej niż napalony facet swój rozporek, na tylnym siedzeniu sportowego samochodu.

Szukałam nożyczek, żeby uciec z tego atłasowego kaftana bezpieczeństwa, kiedy na moich ramionach spoczęły ciepłe dłonie.

– Czy mogę ci pomóc? – powiedział Thomas, uśmiechając się do mnie, kiedy obejrzałam się przez ramię.

– Jeśli twoja pomoc będzie szybka i precyzyjna, to tak, proszę – odpowiedziałam.

Przybrał szelmowski uśmiech.

– Jeśli chodzi o zdejmowanie odzieży damskiej, szybkość i precyzja są moimi najważniejszymi umiejętnościami.

Szturchnęłam go łokciem, kiedy się zaśmiał.

– Polecam się, panie Napalone Paluszki.

– Tak, proszę pani – powiedział, dramatycznie trzaskając palcami, zanim zabrał się za tył gorsetu.

Thomas miał rację – manewr rozebrania mnie wykonał po mistrzowsku. Jednak nie było nic intymnego w tym, że jeden tancerz pomagał drugiemu ubrać się lub rozebrać, niezależnie od tego, czy był mężczyzną, czy nie. Jeśli tańczysz wystarczająco długo, przyzwyczajasz się, że każdy, kto dzielił z tobą garderobę w promieniu trzech stanów, widział cię prawie nagą. W świecie tańca nie było miejsca na pruderię.

– Prawie – wymamrotał Thomas, przesuwając palcami w kierunku dolnego nitu mojego gorsetu.

Już miałam odpowiedzieć coś dowcipnego, kiedy drzwi garderoby otworzyły się z hukiem.

– Co do cholery? – wrzasnął, a jego twarz płonęła czerwienią.

– Jude – zaczęłam.

– Jesteś trupem – splunął i rzucił się w stronę Thomasa.

Doskoczyłam do Jude’a i przycisnęłam dłonie do jego twardej jak ceglana ściana klatki piersiowej.

– Jude! – Tym razem krzyknęłam. – Zatrzymaj się! – Objęłam go, żeby dać Thomasowi szansę na wycofanie się.

– Jasne, przestanę – odparł Jude, a jego srebrne oczy błyszczały onyksem – kiedy to coś będzie tańczyło po scenie na wózku inwalidzkim.

Nie widziałam tego wściekłego potwora od miesięcy. Zaniemówiłam. Chwilowo. To był rodzaj gniewu, o którym ludzie opowiadali historie.

Jude delikatnie zdjął z siebie moje ramiona. Wyminął mnie i rzucił się na Thomasa, który patrzył szeroko otwartymi oczami, na wpół zdezorientowany, na wpół przerażony, na człowieka-byka, który próbował go unicestwić. Nie dorównywałam swojemu chłopakowi siłą, nawet w jednej dziesiątej, ale posiadałam inne moce, które mogłyby go uczynić moim niewolnikiem. Wybiegłam przed niego, podskoczyłam i owinęłam ręce oraz nogi wokół niego tak mocno, jak tylko się dało.

Natychmiast znieruchomiał, a jego morderczy wzrok przygasł. Bardzo delikatnie.

– Jude – powiedziałam spokojnie, czekając, aż spojrzy na mnie. Zrobił to. – Przestań – powtórzyłam.

Wskazałam na Thomasa.

– Pomagał mi zdjąć kostium. Poprosiłam go o to. Chciałam się pospieszyć i przebrać, żeby być z tobą – podkreśliłam – i jeśli nie chcesz czekać na mnie półtora roku, powinieneś podziękować Thomasowi.

Jude skierował teraz swoje spojrzenie na mnie.

– Dlaczego nie miałaś pomocy, Luce? – zapytał, zaciskając szczękę.

– Bo nie było ciebie – powiedziałam, czując, że stwierdzam oczywistość, ale jeśli oczywistość była tym, czego trzeba było, żeby sprowadzić Jude’a na ziemię, to niech tak będzie.

– Teraz jestem.

Pogładziłam jego policzki.

– Tak, jesteś – powiedziałam, czekając, aż jego oczy całkowicie się rozjaśnią. Jego klatka piersiowa znów zaczęła się unosić i opadać w regularny sposób. – Dzięki za pomoc, Thomasie. – Zerknęłam na chłopaka, który wciąż wpatrywał się w Jude’a, jakby ten znów był bliski ataku z wykorzystaniem broni nuklearnej. – Spotkamy się później?

Thomas okrążył nas, nie odrywając wzroku od Jude’a.

– Jasne, Lucy – powiedział. – Złapiemy się później.

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością.

– Dobranoc.

– Pa, Piotrusiu Panie – zawołał za nim Jude. – Dogonię cię później.

Mój kolega był już za drzwiami garderoby, ale nie było wątpliwości, że słyszał drwiny Jude’a.

Wzdychając, przejechałam dwoma kciukami po jego twarzy.

– Judzie Ryderze, co mam z tobą zrobić? – zapytałam.

Być może było to pytanie, które zadałam, aby skończyć wszystkie inne pytania. W naszym związku nic nie było łatwe. Cóż, nic poza zakochiwaniem się w sobie nawzajem. Wszystko inne było jak próba stoczenia trudnej bitwy. Wiecznie brakowało poczucia, że robimy postępy, ale sama podróż rekompensowała brak przebytych kilometrów.

Jude chwycił mnie za biodra i postawił z powrotem na ziemi. Obrócił mnie, a jego palce uwolniły satynową wstążkę z ostatnich nitów gorsetu. Jego dłonie ledwie musnęły moją skórę, ale to „ledwie” wystarczyło, by wywołać wybuchy gorąca głęboko w moim brzuchu.

– Co mam z tobą zrobić, Luce? – Rzucił się na mnie, kontrolując głos.

– Ponieważ sprawiłeś, że jestem prawie topless, pozwolę ci odpowiedzieć na to pytanie – zasugerowałam, unosząc brew.

Jego oczy nie były wilgotne, jak zwykle, kiedy dzieliliśmy intymne chwile. Kąciki jego ust nie drgnęły w oczekiwaniu. Jude odgrywał przede mną Pana Stanowczego.

– Nie rób tego więcej, Luce – powiedział, a potem złożył wstążkę w dłoniach przed włożeniem jej do kieszeni.

– No co? – zapytałam, wzruszając ramionami. Udawałam, że mnie to nie obchodzi, ale zaczynałam się w środku gotować. Nie lubiłam, gdy ktoś mnie poniżał, zwłaszcza Jude.

– Wiesz co.

Zmarszczyłam czoło.

– Ponieważ najwyraźniej cię rozczarowałam, nie chciałabym zrobić tego ponownie, więc dlaczego mi tego nie przeliterujesz?

Przeklęłam siebie. Jedyne, co mogło wyniknąć ze zwalczania ognia ogniem, to paskudne oparzenia pierwszego stopnia. Jude i ja nie potrzebowaliśmy, żeby nasz związek się jeszcze bardziej komplikował.

Dlaczego więc chciałam otworzyć te drzwi?

Wzięłam spokojny, głęboki oddech. Obserwowałam wysiłek, jakiego wymagało od niego zachowanie spokoju. Robił wszystko, żeby to nie przerodziło się w krzykliwy pojedynek.

Dlaczego ja tak nie postępowałam?

– Nie pozwalaj, by inny mężczyzna, nawet ubrany w obcisły trykot jak wróżka, znowu pomagał ci zdejmować ubranie – powiedział, mrużąc oczy. – Jeśli potrzebujesz pomocy, żeby wydostać się nawet ze skarpet, dzwonisz do mnie, rozumiesz? To moja praca.

Super. Zaborcza, władcza policja wróciła do miasta. Mógł zaprzeczać, ile chciał, ale apodyktyczny ton sugerował, że mi nie ufa. Niektórzy mogli mnie nazywać głupią, ale uważałam, że zaufanie było nie tylko kluczowe dla związku, ale było w zasadzie jego definicją.

– Rozumiesz, Luce? – powtórzył, kiedy milczałam.

Boże, jak ja go kocham. Wiedziałam, że robię to za mocno, by wyszło mi to na dobre. Nie mogłam pozwolić mu mną rządzić.

– Nie, Jude. Nie rozumiem – powiedziałam, bliska wybuchu złości. – Więc może zaczekasz na zewnątrz i pozwolisz, żeby to dotarło do mnie, podczas gdy będę kończyć się rozbierać? Sama – dodałam, zanim zdążył otworzyć usta, by zaprotestować. Bo gdyby coś zaproponował, nie byłabym w stanie odmówić.

Zatrzymał się z niezdecydowaniem wypisanym na twarzy. W końcu skinął głową.

– W porządku – powiedział. – Poczekam na zewnątrz.

– Czy to po to, żeby odstraszać innych facetów, którzy mogliby mi pomóc z kostiumem, czy tylko dlatego, że cierpliwie i z szacunkiem będziesz czekał na swoją dziewczynę? – zapytałam, podchodząc do swojej torby.

Westchnienie Jude’a było tak długie, jakby to była tortura.

– Jedno i drugie – odparł, zanim zamknął za sobą drzwi, a jego głos był nieco głośniejszy od szeptu.

Gdy tylko wyszedł, poczułam to. Wina. Wyrzuty sumienia podążały za potężną dawką żalu.

Wiedziałam, w co się pakuję, kiedy Jude i ja wróciliśmy do siebie na początku pierwszego roku studiów. Weszłam w to dobrowolnie, z otwartymi oczami. I to chętnie. Jude przeszedł przez więcej gównianych sytuacji, niż ktokolwiek powinien, a wraz z tym pojawiły się u niego pewne cechy, które można było sklasyfikować jako ekstremalne.

Ale brałam zło z dobrem. A jeśli chodzi o Jude’a Rydera Jamiesona, istniała nadwyżka dobra, która nie tyle dawała radę wymazać zło, co sprawiała, że był to uczciwy układ. Gdybym miała wskazywać palcem na uszkodzone towary, równie dobrze mogłabym obrócić ten palec w moim kierunku. Daleko mi było do doskonałości.

Na tym polegało piękno bycia razem. I problem.

Miałam tyle samo wyzwalaczy, które działały na mój temperament, i tyle samo duchów z przeszłości, co Jude. Kiedy wybuchał gniewem, ja reagowałam w ten sam sposób. Tak jak to miało miejsce przed chwilą.

Potem, jak zawsze, złość, którą czułam do Jude’a, przenosiła się na mnie. Gdybym poświęciła trochę czasu i spróbowała wejść w trampki Converse w rozmiarze dwanaście, które nosił mój chłopak, co bym powiedziała lub zrobiła, wpadając na jakąś dziewczynę pomagającą mu zdejmować ubrania?

Wtulając się w sweter, zdałam sobie sprawę, że moja reakcja nie różniłaby się tak bardzo od jego. W rzeczywistości moje pazury byłyby już w połowie drogi do ofiary, zanim otworzyłby usta, by wszystko wyjaśnić. Stary Jude, ten z epoki przed Lucy, najpierw skopałby facetowi tyłek, a później zadawał pytania. Nowy Jude, choć wciąż nie ukończył kursu panowania nad gniewem, pozwolił rozładować sytuację słowami, a nie pięściami.

Postęp. Znaczący postęp, który zrobił dla mnie. I jak się mu odpłaciłam?

Krzyczałam na niego i wyrzuciłam go z garderoby.

Zarzucając na siebie resztę ubrań, wepchnęłam kostium do torby. Nie zawracałam sobie głowy rozczesywaniem włosów i wyplataniem ich z koka wywołującego ból głowy. Nie zmyłam trzywarstwowego makijażu pokrywającego moją twarz.

Musiałam się do niego dostać. A nie mogłam dotrzeć do Jude’a wystarczająco szybko.

Otworzyłam drzwi.

Jude stał oparty o przeciwległą ścianę i wyglądał na udręczonego. Emocje widoczne na jego twarzy były dokładnie tymi samymi, w których sama się smażyłam.

Jedna strona jego ust wykrzywiła się, gdy pocierał kark.

Upuściłam torbę i podbiegłam do niego, obejmując go ramionami tak mocno, że czułam każde jego żebro na swojej klatce piersiowej. Objął mnie z taką samą niecierpliwością i może nawet jeszcze większą ulgą.

– Przepraszam – powiedziałam, wdychając zapach chłopaka, który emanował nutą kłopotów, ledwie maskowaną przez niechętną słodycz.

Wsunął moją głowę pod brodę i wypuścił powietrze.

– Ja też przepraszam.

Rozdział 2

– Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć, dokąd jedziemy? – zapytałam, siedząc wciśnięta obok Jude’a na przednim siedzeniu jego starej ciężarówki2 tak, że nasze ciała ocierały się o siebie prawie każdym centymetrem.

Uśmiechnął się, patrząc na ciemną wyboistą drogę, po której podskakiwaliśmy. Gdziekolwiek się wybieraliśmy, wiejski krajobraz sugerował, że nie będzie tam nowoczesnych udogodnień, takich jak ciepła woda i zasięg telefonii komórkowej.

– Bo za bardzo podoba mi się, jak próbujesz to ode mnie wyciągnąć – odpowiedział, zerkając na mnie, a jego oczy błyszczały przewrotną radością.

Moje serce gwałtownie przyspieszyło, a potem się zatrzymało. Miałam wrażenie, że próbuje przed ponownym uruchomieniem wzbić się w powietrze.

– Naprawdę?

Oblizał wargi, a potem wydał dźwięk sugerujący, że się zgadza.

Wbrew wszelkim instynktom wpojonym mi w trakcie kursu na prawo jazdy, odpięłam pasy i przesunęłam się po siedzeniu aż do szyby po stronie pasażera.

– Nadal dobrze się bawisz?

Spojrzał na mnie, a jego twarz wykrzywił grymas niezadowolenia. Wolał mieć mnie przy sobie, więc sięgnął po mnie przez całą długość przedniej kanapy.

– Gdzieś się wybierasz? – zapytał, przysuwając mnie z powrotem. Jednak na tym nie poprzestał. Chwycił moje prawe udo i uniósł je, zmuszając mnie do tego, bym wylądowała na jego kolanach. Ciężarówka nie zwolniła, lecz przyspieszyła, a moje ciało wibrowało nad ciałem Jude’a.

– Chyba już nigdzie – wyszeptałam, splatając palce na jego karku. Czułam pod sobą napięte ciało swojego chłopaka, podczas gdy kierownica uciskała mnie w plecy.

Jude prowadził auto jedną ręką. Patrzył na drogę i zerkał od czasu do czasu na mnie. Reszta jego ciała była skupiona wyłącznie na naszej bliskości.

– Masz cholerną rację – powiedział i wykrzywił się w uśmiechu, który zniknął, kiedy moje wargi zakryły jego.

Odgłos, który wydobył się z klatki piersiowej Jude’a, kiedy moje usta rozchyliły jego, był czymś w rodzaju głębokiego i stłumionego, niskiego jęku. Nie zwracałam zbytniej uwagi na ciężarówkę, ale pomyślałam, że chyba znowu przyspieszyliśmy.

Jude odwzajemnił pocałunek, dopasowując każdy ruch mojego języka i moich ust do swojego. Wolną rękę wsunął pod mój sweter, by przesunąć ją w górę pleców. Jego dłoń była ciepła i trochę szorstka od dni spędzonych na pracy w garażu oraz na boisku.

Ciężarówka wpadła w szczególnie parszywy wybój, a ja mocno uderzyłam swoimi kolanami o jego ciało. Ciepło rozeszło się z obszaru między moimi nogami i tym razem to ja wydałam dźwięk dobiegający gdzieś z głębi. Niebezpieczna rzeczywistość, w której jechaliśmy ciemną, żwirową wiejską drogą z prędkością pięćdziesięciu czy sześćdziesięciu kilometrów na godzinę, nie docierała do mnie, gdy moje ręce opuściły jego szyję, by pociągnąć za rąbek swetra. Jeśli on nie zamierzał tego zrobić, to ja musiałam. Zdjęłam sweter przez głowę i rzuciłam go na siedzenie.

– Luce – powiedział Jude, a jego głos był wystarczająco napięty, by dać mi znać, że robię coś bardzo dobrze. – Ja tu próbuję prowadzić.

Wcześniej zbyt wiele razy hamował, mówiąc metaforycznie, rozwój wydarzeń. Tym razem mu na to nie pozwoliłam.

Przesunęłam wargi do jego ucha i tuż przed tym, nim wzięłam płatek jego ucha do ust, aby delikatnie go possać, wyszeptałam:

– Ja też.

Kolejny dźwięk wydostał się z jego gardła, tym razem tak głośny, że poczułam, jak jego klatka piersiowa zawibrowała tuż przy mojej.

– Do diabła z tym – powiedział bez wahania czy niepewności w głosie. To było tak mocne i zdecydowane, jak jego ciało prężące się pod moim.

Jude jednym ruchem palców rozpiął mój stanik i zsunął go w dół moich ramion, aż wylądował na podłodze obok jego stóp. Jego usta ponownie zakryły moje. Były gorące i nieustępliwe. Nie mogłam oddychać. Nawet nie chciałam, jeśli to oznaczało, że nie będę mogła pocałować go tak, jak on całował mnie w tej chwili. Czułam jego pasję, miłość, a także chęć posiadania. To wszystko potrafiłam odnaleźć w jednym pocałunku i było to dla mnie niewytłumaczalne. Ciało Jude’a wyrażało jego uczucia lepiej niż słowa.

– Potrzebna ci pomoc? – wydyszał między pocałunkami. Jego ręka chwyciła moją i podniosła ją do górnego guzika koszuli chłopaka. – Jeśli nie chcesz dokończyć tego w szpitalu, muszę trzymać jedną rękę na kierownicy. – W jego głosie wyczuwałam napięcie. Wiedziałam, że poczułabym je też w moim, gdybym mogła teraz mówić. – Chcę poczuć cię przy sobie, Luce – powiedział, kiedy moje palce zapomniały, co miały robić.

Pomimo że majstrowałam przy koszuli obiema rękami, uwolnienie pierwszego guzika zajęło mi jeden długi pocałunek. Byłam dziewczyną pełną gracji – z wyjątkiem sytuacji intymnych z Jude’em. Wtedy stawałam się niezdarnym kłębkiem nerwów i plątaniną kończyn. Zdając sobie sprawę, że zanim skończę, przekroczymy granicę stanu, przestałam go całować, żeby móc się skupić. Choć trochę.

Sposób, w jaki na mnie spojrzał, kiedy się odsunęłam, sprawił, że stałam się niemal bezużyteczna.

– Jesteś pewien, że to bezpieczne? – zapytałam, zmuszając się do wzięcia kontrolowanego wdechu. Zanim wróciłam do Jude’a, musiałam zgromadzić tyle tlenu, ile były w stanie pomieścić moje płuca. – W tym momencie mnie to nie obchodzi, ale jestem pewna, że złamaliśmy wszystkie przepisy ruchu drogowego w historii, a ja w pewnym sensie kazałam ci obiecać, że nie będziesz zbaczał z kursu. – Kolejne dwa guziki rozpięte, jeszcze kilka do zrobienia.

Uśmiechnęłam się. Te małe rzeczy mnie uszczęśliwiały.

Gdy nasze spojrzenia się potkały, Jude odwzajemnił ten uśmiech.

– Oczywiście, że jesteś bezpieczna, Luce – obiecał, przenosząc wzrok z powrotem na drogę. – Nigdy nie naraziłbym cię na niebezpieczeństwo. Nigdy nie pozwolę, żeby coś ci się stało – powiedział, jakby to była mantra. – Wiesz to, prawda?

Jude w doskonały sposób potrafił zadać proste pytanie i przekształcić je w temat poważnej rozmowy.

– Oczywiście, że tak – powiedziałam, spoglądając na niego, zanim skupiłam się na następnym guziku. Nie pozwoliłam, by zmiana wątku w rozmowie mnie powstrzymała. – Tylko sprawdzałam. Pierwszy raz w życiu jadę autem z prędkością ponad sześćdziesięciu kilometrów na godzinę, siedząc okrakiem na kierowcy i próbując ściągnąć przy tym ciuchy. Chciałam tylko upewnić się, czy wszystko jest pod kontrolą, nim będziemy kontynuować.

– No myślę, że to pierwszy raz – powiedział, a powaga poprzedniej chwili się ulotniła. – Uznaj, proszę, że operacja jest bezpieczna. Nauczyłem się prowadzić, zanim zacząłem się masturbować, Luce. Potrafię lepiej kontrolować pojazd niż siebie samego.

– Kochanie – powiedziałam, rozpinając ostatni guzik tuż przed wyciągnięciem koszuli z jego spodni – twoje słowa zawsze sprawiają, że mam ochotę mdleć i wić się jednocześnie.

Ściągnęłam z niego koszulę i przycisnęłam piersi do torsu Jude’a. Miękkie części mojego ciała dopasowywały się do twardych fragmentów jego sylwetki. Delikatny pot pokrywał jego klatkę piersiową, mieszając się z moim. Wskaźnik prędkościomierza ponownie poszybował w górę.

– Nie chciałbym cię rozczarować, Luce – powiedział, a jego wolna ręka zacisnęła się mocno na moich plecach.

To był najdalszy punkt, do którego Jude pozwolił nam dojść od zeszłej wiosny, tuż przed ukończeniem szkoły i odkryciem, jak tragicznie splotła się przeszłość naszych rodzin. Moje ciało zapomniało, jak się oddycha. Musiałam sobie przypomnieć, jak to się robi.

– Nigdy tego nie robisz – wyszeptałam z uśmiechem, gdy moje dłonie przesuwały się po wyrzeźbionej płaszczyźnie jego brzucha, po czym zatrzymały się na szwie jego dżinsów. Ten guzik udało mi się uwolnić palcami w czasie, gdy zaskoczony Jude zdążył wziąć zaledwie jeden wdech.

– Luce. – W jego głosie wybrzmiewało ostrzeżenie, ale i zaproszenie.

Zdecydowałam się posłuchać tego drugiego.

Ściskając zamek od dżinsów między kciukiem a palcem wskazującym, rozsunęłam go. Byłam rozdarta pomiędzy chęcią delektowania się tą chwilą a pozwoleniem, by mnie całkowicie pochłonęła. Rozprawiłam się z zamkiem błyskawicznym, po czym zwinęłam materiał spodni i ponownie wsunęłam się na Jude’a, aż poczułam ciepło jego ciała między nogami.

Mój facet jęknął, poruszając się pode mną, przez co głośno westchnęłam.

– Cholera – wymamrotał, gdy jego obie ręce owinęły się ciasno wokół mnie tuż przed tym, nim nacisnął hamulec. Jego ramiona trzymały mnie mocniej niż jakikolwiek pas bezpieczeństwa.

– Myślałam, że sobie z tym poradzisz – powiedziałam, uśmiechając się do niego.

Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała, mocno opierając się na mojej. Odpowiedział na mój uśmieszek własnym grymasem.

– Myliłem się.

A potem jego usta znalazły się na moich, a dłonie objęły moją twarz. Ciało Jude’a napierało na moje, wyginając mi plecy nad kierownicą.

– Tak? – Tyle udało mi się powiedzieć, ale on nie potrzebował więcej. Wiedział, o co prosiłam go od jakiegoś czasu. To było coś, na co nigdy się nie zgodził, aż do dzisiejszej nocy.

Poczułam jego uśmiech na moich ustach, gdy przez kolejną chwilę jego język drażnił mój. Trzymał moją twarz mocno, a jednak czułam w tym pewną łagodność. Odsunął swoje usta i spojrzał mi w oczy.

– Do diabła, tak – odpowiedział, ale jego uśmiech wyrażał oczekiwanie i wewnętrzny konflikt.

Każdy mięsień w moim ciele naprężył się w oczekiwaniu. To było to. Wreszcie. Facet, który spał z większą liczbą dziewczyn, niż chciałam wiedzieć, w końcu pozwolił sobie na przespanie się ze swoją dziewczyną.

– Jesteś pewna? – zapytał. Jego oczy mówiły, że coś rozwali, jeśli zaprzeczę.

– Jestem na tyle pewna, że zaczęłam brać pigułki tydzień po tym, jak wróciliśmy do siebie – powiedziałam, po czym zaczęłam przesuwać się po jego kolanach. Jęknął ponownie, a jego głowa opadła na oparcie siedzenia. – Jesteś pewien? – zapytałam, poruszając się nieco szybciej, aby wpłynąć na jego odpowiedź.

– Luce, jestem na tyle pewien, że poszedłem i się przebadałem, a do tego noszę tę prezerwatywę w tylnej kieszeni od dnia, w którym wróciliśmy do siebie – odpowiedział, pokazując mi swój udręczony uśmiech.

Położyłam dłonie na jego twarzy, przesuwając kciukiem po bliźnie biegnącej wzdłuż policzka. Był wszystkim, czego pragnęłam, i to pod każdym względem, pod jakim dziewczyna może pragnąć faceta. Nareszcie mogłam go mieć w sposób, w jaki jeszcze nie miałam.

– Kocham cię, Jude – powiedziałam. Bo to było wszystko, co zostało do powiedzenia.

– I to czyni mnie najszczęśliwszym draniem na świecie.

Uśmiechnęłam się do niego.

– Chodź tutaj – rzuciłam, trzymając jego twarz i jednocześnie zbliżając swoje usta do jego. – Chcę się dowiedzieć, jak najszczęśliwszy drań na świecie się kocha.

– Tak, proszę pani – odparł, zanim złączył swoje usta z moimi.

Jego ręce właśnie znalazły drogę do guzika moich dżinsów, kiedy oślepił nas zestaw reflektorów, eksplodujących światłem w kierunku samochodu Jude’a.

Jęknęłam, zakrywając oczy jednym przedramieniem, a piersi drugim, gdy kierowca włączył światła ciężarówki.

– Cholera – zaklął Jude, spoglądając mi przez ramię.

Drzwi ciężarówki otworzyły się z hukiem, po czym rozległo się trąbienie i krzyki jakiegoś mężczyzny.

– Spodziewasz się towarzystwa? – Zeszłam z kolan Jude’a i westchnęłam, zakrywając swoje nagie piersi także drugim ramieniem. Uczucie oddzielenia się od tego, co mogło się wydarzyć, było bolesne.

– Nie całkiem – odpowiedział, a następnie sięgnął po sweter. Uniósł go ponad moją głowę i pomógł założyć. Sweter był bardziej szorstki niż pięć minut temu. Jude był wściekły. Było to wyraźnie widać na jego twarzy, ale trzymał emocje w ryzach. Kontrolował bestię, która w nim drzemała.

Właśnie zapinał spodnie, kiedy ktoś rzucił się na drzwi po stronie kierowcy.

– Ryder, człowieku! – wrzasnął przez okno jeden z kolegów Jude’a, lustrując nas od stóp do głów. – Zabawiasz się ze swoją kobietą? – Patrząc na mnie, chłopak zmarszczył brwi. – Ty cholerny szczęściarzu.

Spoglądając w moją stronę, Jude uśmiechnął się znacząco.

– Mówiłem ci.

***

Ogień trzaskał u moich stóp, gwiazdy migotały nade mną, Jude otoczył mnie ramieniem i mocno do siebie przytulał, gdy do moich uszu docierała serenada całej szkolnej drużyny futbolowej bekającej Hey, Jude.

– Nie mogę uwierzyć, że ta wielka noc, którą dla nas zaplanowałeś, obejmowała również ponad pięćdziesięciu piłkarzy – powiedziałam, odchylając głowę do tyłu, by oprzeć ją na piersi Jude’a i patrząc na niego tak, żeby mógł zobaczyć moją minę. Jude nie opuścił mnie, odkąd pojawili się jego koledzy z drużyny, z wyjątkiem jednego razu, kiedy sikał w lesie.

– Przepraszam, kochanie – powiedział, całując zmarszczki na moim czole. – Myślałem, że będziemy mieli kilka godzin dla siebie, zanim pojawią się te zwierzęta.

Kilka godzin? Zadowoliłabym się kwadransem.

Wydawało się, że chór bekających facetów dotarł do finału występu, gdy chwilową ciszę przerwały zbiorowe pierdnięcia. Jęknęłam, zamykając oczy i zaciskając nos.

– Człowieku, to było kiepskie, Ryder – wrzasnął przez ognisko Tony, skrzydłowy Jude’a. – Gdybym próbował odzyskać dziewczynę, nie ma mowy, żebym włożył tyle wysiłku w przekupienie jej współlokatorki, tylko po to, żeby zabrała laskę na jakąś imprezę, na której DJ puściłby jakiś stary, beznadziejny hit, podczas gdy ja wyznaję miłość aż po grób.

Otworzyłam oczy, by spojrzeć na Tony’ego. Kochałam tego faceta – przez większość dni nie dało się go nie kochać. Ale to nie był jeden z tych dni.

– Po prostu podszedłbym do niej i powiedział: „Hej, kochanie. Jak leci?”. Wiesz, coś takiego od niechcenia. – Tony uśmiechnął się do mnie jak diabeł.

– Tony – odezwał się Jude, opierając brodę o moje ramię – kiedy ostatni raz udało ci się namówić jedną ze swoich starych dziewczyn, żeby przyjęła z powrotem twój żałosny tyłek?

Twarz chłopaka wykrzywiła się w zamyśleniu. Wzruszając ramionami, odpowiedział:

– Nigdy.

– Dokładnie – odparł Jude, wskazując na niego środkowym palcem.

Moje ramiona były mocno otulone kocem, w który owinął mnie Jude, więc kiedy opuścił palec, szturchnęłam go.

– Jeszcze jeden ode mnie – szepnęłam złowieszczo.

Jude ponownie pokazał Tony’emu palec, tym razem w imieniu Lucy Larson.

– Chodź, Lucy – odparł Tony, podczas gdy reszta graczy trzęsła się ze śmiechu, a kilku obsypywało go piankami. – Wiesz, myślę, że jesteś zajebista. Jestem po prostu zazdrosny, bo jesteś pięć razy za dobra dla Rydera, i też chcę dołączyć do tej akcji pod hasłem: „pięć razy za dobra dla mnie”.

– Może gdybyś przestał upuszczać piłkę i zaczął wbijać ją w strefę końcową, mógłbyś znaleźć dziewczynę, która raczyłaby obniżyć dla ciebie swoje standardy – powiedziałam, przechylając głowę.

Jude stłumił wybuch śmiechu w koc. Reszta zespołu już nie była taka dyskretna.

Unosząc brwi, Tony podwinął rękaw swojej koszulki i pocałował swój groteskowo duży biceps, po czym zrobił to samo z drugim.

– Przestań się mnie czepiać, Lucy. Jude nas kiedyś przyłapie, jeśli nie przestaniesz zachowywać się w tak oczywisty sposób – powiedział, schylając głowę, kiedy tuż obok niej przeleciała rzucona przez Jude’a prawie pełna butelka napoju energetycznego. – I nie musisz się obawiać jutro o strefę końcową, kochanie. Dam radę.

– Nie będę wstrzymywać oddechu – odparłam. Nie mogłam dłużej powstrzymać śmiechu z powodu teatralnego zachowania Tony’ego. Miałam wrażenie, jakbyśmy oglądali niezłe przedstawienie. Mówiąc jednak poważnie, Tony był piekielnie dobrym skrzydłowym. Razem z Jude’em ustanawiali rekordy, które prawdopodobnie w najbliższym czasie nie zostaną pobite.

– Oto, czego nie rozumiem – powiedział Tony, szturchając faceta obok siebie, najlepszego kopacza drużyny. Myślę, że miał na imię Kurt. A może to był Kirk. Albo Kent. K-coś-tam. – Jeśli chodzi o wygląd, Ryder ma siódemkę, może ósemkę – stwierdził, mrużąc oczy i przyglądając się Jude’owi. Kurt czy Kirk też oceniał, pocierając brodę.

– W takim razie ty masz minus dwa, Tony – mruknęłam, przeklinając bogów, że utknęłam dziś w nocy na przekomarzaniu się z kilkoma chłopakami z drużyny futbolowej.

– Jego osobowość dostaje minus dziesięć – kontynuował Tony, trącając kopacza. – Więc dlaczego przy tych wszystkich nieuczciwych i bezbożnych rzeczach, które ma na koncie, wszystkie dobre dziewczyny ustawiają się w kolejce właśnie przed jego drzwiami?

Jude pochylił się do przodu.

– Mogę ci pokazać dwudziestocentymetrowe wyjaśnienie, Rufello.

Tony i kopiący spojrzeli na niego, potem na siebie, tuż przed tym, jak ich głowy odchyliły się do tyłu i buchnęli śmiechem.

Jude dołączył mniej więcej w połowie.

Ale coś, co powiedział Tony, wymagało wyjaśnienia.

– Jakie to dobre dziewczyny ustawiają się w kolejce przed drzwiami Jude’a? – zapytałam, próbując zachować spokój w głosie.

Śmiech Tony’ego ucichł, a spojrzenie jego ciemnych oczu uciekło w inną stronę, gdy tylko trafiło na mnie. Ciało Jude’a, które mnie oplatało, zesztywniało na tyle, by zasygnalizować, że coś jest nie tak.

– Ty – powiedział Tony, wskazując w moim kierunku. – Jesteś „tą dobrą”, ustawiającą się w kolejce przed jego drzwiami.

Nie, nie kupowałam tego. Widziałam Tony’ego bliskiego łez tej nocy, kiedy jego VIP-owskie trofeum z ostatniej klasy szkoły średniej zostało złamane na pół na jednej z legendarnych imprez w jego domu, i nawet wtedy można było dostrzec uśmiech na jego twarzy. Teraz nie było po nim śladu, co oznaczało, że chłopak starał się coś ukryć.

– Ty – powtórzył, kiedy nie spuszczałam z niego wzroku.

– I Adriana Vix – dodał inny kolega z drużyny Jude’a, siedzący za nami, brzmiąc tak, jakby był szczęśliwy z możliwości umówienia się z samym imieniem.

Teraz moje ciało napięło się i nie pasowało już do sylwetki Jude’a. Kiedy obracałam się na krześle wciśniętym między jego nogi, napotkałam spojrzenie swojego chłopaka.

Jego oczy niczego nie zdradzały. To był najgorszy sposób, w jaki mogliśmy ze sobą być.

– Kim jest Adriana Vix? – zapytałam, a w moim głosie wybrzmiewała doskonała mieszanka niepokoju i wkurzenia.

Ręce Jude’a objęły moją twarz. Patrzył mi prosto w oczy. Trudno mi było oddychać, kiedy tak na mnie patrzył.

– Nikim – odpowiedział, nie zdejmując rąk ani nie odwracając ode mnie wzroku.

– Nikim? – krzyknął facet z tyłu, siadając. – Twoja definicja „nikogo” obejmuje dziewczynę, dla której większość facetów amputowałaby sobie kończyny. Byle z nią być. Raz – kontynuował gracz.

Nie pamiętałam jego imienia, ale wiedziałam, że często spędzał mecze na ławce rezerwowych. I zostanie tam na zawsze, jeśli nie zakopie kultu Adriany Vix tam, gdzie nie dochodzi słońce.

– Matt – ostrzegł go Jude, w końcu puszczając moją twarz, ale tylko po to, by ponownie zamknąć mnie w ramionach. – Zamknij się.

– To Lucy pytała – stwierdził, podnosząc ręce. – Ja tylko odpowiadałem na pytanie.

– Cóż, przestań upiększać – powiedział Jude spokojnym głosem, ale wyczułam, że jego spokój wkrótce się rozwieje. – Właściwie, dlaczego po prostu nie zamilkniesz na resztę nocy?

Matt przystał na to. Wzruszył ramionami i pociągnął łyk piwa. Gdyby nie limit dwóch piw obowiązujący w drużynie w noc poprzedzającą mecz, mogłabym uznać ślinienie się Matta do Adriany Vix za bełkot pijaka. Matt był trzeźwy, co oznaczało, że Adriana była tak seksowna, jak sugerował.

Gdy się odwracałam, by móc oprzeć się plecami o bok zgiętej nogi Jude’a, ponownie napotkałam jego spojrzenie. Tego wieczoru miał na sobie swoją starą szarą czapkę, ale tylko dlatego, że było zimno.

– Czy ona cię lubi? – Punkty dla mnie za zadanie pytania z jak najmniejszą dawką emocji w głosie.

Uniósł ramię.

– Może trochę – skwitował, nie spuszczając ze mnie wzroku.

– Trochę?! – odparł Tony, chórem z garstką innych chłopaków, i uśmiechnął się do nas. – Dzięki Ryderowi męska populacja miasta Syracuse mogła podziwiać jeszcze więcej wdzięków Adriany. Myślałem, że zaraz wyskoczą z tej maleńkiej sukienki, w której pokazała się wczoraj. – Gwizdnął przez zęby, a jego oczy zaszły mgłą. – Ta piękność poluje. A skupiła się na twoim mężczyźnie, kochanie – powiedział, patrząc na mnie z odrobiną litości. Jakbym już domyślnie przegrała grę o Jude’a ze względu na wygląd.

– Powiedz to jeszcze raz, Tony – ostrzegł Jude z zaciśniętymi szczękami – a rzeczą, którą znów rzucę w twój łeb wielkości szpilki, będzie mój but.

– Co? – rzucił Tony. – Mam powiedzieć prawdę o tym, jak napalona Adriana dyszy na twój widok?

– Nie, gówniarzu – wrzasnął Jude. – Lucy nie jest twoim „kochaniem”. Jest moja. Tylko ja mogę ją tak nazywać. A nie jakiś palant z wielką gębą.

No i się pojawił. Rottweiler, broniący terytorium. Zwykle wkurzało mnie, kiedy mówił o mnie, jakbym była czymś, co można mieć na własność. Ale teraz, po usłyszeniu o bogini z „wdziękami do podziwiania”, nie miałam nic przeciwko temu, by oznaczał swoje terytorium.

– Mój błąd – powiedział Tony, wstając i otrzepując spodnie. – Ponieważ nie potrafię trzymać języka za zębami, lepiej położę się do łóżka, zanim dostanę w twarz. – Jego usta uśmiechały się do mnie, ale w oczach wciąż widziałam cień litości. Jakbym miała zostać obalona przez Adrianę Vix. – Zabierajcie wszystkie swoje brzydkie, włochate dupska do łóżek – wrzasnął do ostatnich maruderów, którzy wpatrywali się w ogień z zamkniętymi powiekami. – Jutro mamy trochę tyłków do skopania.

Rozległy się pomruki, gdy większość chłopaków podniosła się i podążyła za Tonym do swoich namiotów lub przeskoczyła przez tylne klapy swoich ciężarówek. Ta noc nie przebiegała tak, jak sobie wyobrażałam.

Jude i ja siedzieliśmy skuleni razem w ciszy przez minutę, oboje wpatrując się w gasnący ogień w oczekiwaniu, by to drugie coś powiedziało jako pierwsze.

– Czy ją lubisz? – wyszeptałam, zanim zdałam sobie sprawę, że o tym pomyślałam.

Westchnienie Jude’a było długie i wyrażało irytację. Po raz pierwszy odczułam ulgę, że jest na mnie zirytowany. Obracając mnie tak, abym była twarzą do niego, ale wciąż wciśnięta między jego nogi, zrównał mnie z tymi ciemniejącymi oczami.

– Nie – odpowiedział. – Nie w sposób, w jaki myśli twój szalony umysł.

Miał okazję tylko przelotnie poznać to „szaleństwo”, w jakie wpadał mój umysł.

– A co z drugą stroną?

Patrzyłam, jak ostatnie cienie płomienia gasną na boku szczęki Jude’a.

– Uważam, że jest w porządku – odpowiedział, unosząc brwi i czekając. Ponieważ znał mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że zbliża się coś więcej.

– W porządku? – powtórzyłam, podnosząc głos. – W porządku w stylu: „wypieprzyłbym ją w dwie sekundy, gdybym był singlem”, czy w porządku, bo jest po prostu przeciętna?

Jude ostrzegał mnie miesiące temu, żebym nie zadawała pytań, na które nie chcę dostać szczerych odpowiedzi. Natychmiast pożałowałam, że nie mogłam cofnąć swojego pytania, a przynajmniej jego części.

– Luce – powiedział, odwijając koc, który mnie oplatał, i chwycił moje ręce, kiedy je wyciągnął spod materiału. – Jesteś moją dziewczyną. Tą dziewczyną. – Na jego twarzy pojawił się cień bólu. – Kiedy patrzę na Adrianę lub jakąkolwiek inną dziewczynę, to jedyne, co widzę, to inną osobę, która nie jest moją dziewczyną. Nie widzę nikogo innego, prócz ciebie, Luce – kontynuował, marszcząc brwi. – Zawsze widziałem tylko ciebie.

Zmartwienie ściskające mój żołądek zaczęło ustępować.

– Więc czy mogłabyś, na miłość boską, przestać zachowywać się, jakbyś była paranoiczką?

Kiedy Jude był w takim stanie, najlepiej było się zatrzymać. Wiedziałam o tym, ale nigdy nie mogłam tego zrobić.

– A ty nie zachowywałeś się jak paranoik w rozmowie z Thomasem wcześniej tego wieczoru?

Usta Jude’a się otworzyły. Zaciskając je, zmarszczył brwi i oparł się o kłodę za sobą. Pomarszczona twarz, zmrużone oczy, zęby pracujące po prawej stronie jego policzka – to był nowy wyraz twarzy Jude’a, który ostatnio coraz częściej się pojawiał. Ten, który pojawiał się w trakcie kontemplacji, ten, nad którym ciężko pracował, by zastąpił jego instynktowną reakcję pełną gniewu.

Czekałam, dając mu tyle czasu, ile potrzebował.

– Luce – powiedział w końcu miękkim głosem – co chcesz, żebym zrobił? – Przerwał, czekając na moją odpowiedź, ale nie byłam pewna, o co pyta, więc milczałam. – Proszę, po prostu mi powiedz – kontynuował. – Powiedz mi, co chcesz, żebym powiedział i zrobił, jeśli chodzi o Adrianę lub jakąkolwiek inną dziewczynę, która patrzy w moją stronę, a zrobię to. Chcesz, żebym wystrzelił im w czoło kulkę śliny? Chcesz, żebym pokazywał im środkowy palec za każdym razem, gdy któraś z nich spojrzy w moją stronę? Masz to. Chcesz, żebym wydłubał sobie oczy, żebym już nigdy nie mógł zobaczyć innej dziewczyny? – Umilkł, krzywiąc się. – Cóż, to byłoby do bani, ale zrobiłbym to. Dla ciebie. – Ponownie obejmując moją twarz dłońmi, pochylił się do przodu. Jego oczy wpatrywały się we mnie z odległości piętnastu centymetrów. – Po prostu mi powiedz, kochanie. Co chcesz, abym zrobił?

Nie mogłam ubrać tego w słowa. Zapytana wprost, nie wiedziałam nawet, czego chcę. Nie wiedziałam, co miałby zrobić lub powiedzieć, kiedy inne dziewczyny się przy nim kręcą. Faceci tacy jak Jude nie mogliby spokojnie przejść nawet przez cmentarz, bo i tak ktoś by ich próbował poderwać. Czego więc od niego chciałam, jeśli chodzi o niekończący się sznur dziewczyn gotowych wskoczyć do jego łóżka przy pierwszej okazji? Czy chciałam, żeby był dupkiem? Cóż, tak. W pewnym sensie. Mój zdrowy rozsądek uznał jednak, że to nie była odpowiedź. Więc co nią było?

To pytanie musiało pozostać na razie bez odpowiedzi, ponieważ miałam coś innego na głowie.

Splatając swoje palce z jego w miejscach, w których ogrzewały moją twarz, przysunęłam się bliżej, aż znikła odległość, która nas dzieliła.

– Chcę, żebyś zabrał mnie do łóżka.

Byłam pewna, że nigdy nie widziałam, żeby zmarszczki na twarzy Jude’a znikały tak szybko.

– W każdej chwili – odpowiedział, biorąc mnie w ramiona, zanim wstał. – W dowolnym miejscu.

Mogłabym się roześmiać, gdybym sobie pozwoliła, ale jedno nazwisko wciąż wisiało między nami. Nie byłam gotowa, aby wcisnąć pauzę w sprawie Adriany Vix.

– Poczekaj, aż zobaczysz, co dla nas przygotowałem – powiedział Jude ciepłym głosem, gdy niósł mnie przez prowizoryczne pole namiotowe do swojej zardzewiałej ciężarówki. Była w takim stanie, że nie można było stwierdzić, czy pierwotnie była czarna, szara, czy może miała jakiś inny odcień. Jude kupił ją za grosze od jakiegoś starego rolnika, a część pieniędzy, które zarobił w warsztacie, wykorzystał na zdobycie potrzebnych części. Wnętrze samochodu było w dobrym stanie, ale na zewnątrz auto wyglądało, jakby wymagało złomowania.

Podobało mi się, że Jude’a nie obchodziło, co myślą inni, poza mną. Podobało mi się, gdy stwierdził, że liczy się wnętrze. Wiedziałam, że kiedy to powiedział, mówił o samochodach, a konkretnie o swojej ciężarówce, ale nadal trochę miękły mi kolana.

Jude minął kilka nowych, podrasowanych monster trucków swoich kolegów z drużyny i zatrzymał się z tyłu swojego auta. Opuścił jedną ręką tylną klapę, a ta otworzyła się ze zgrzytem.

– Twój pokój na noc, panno Larson – powiedział śpiewnym głosem, wskazując na nadmuchiwany materac oraz stertę koców i poduszek wyścielających tył samochodu. Położył nawet na mojej poduszce owiniętą w folię czekoladę, tuż obok jednej białej róży. Domyśliłam się, że tym właśnie zajmował się Jude, kiedy robił sobie superdługą przerwę na siku.

W szkole średniej nauczyłam się, co oznaczają kolory róż i jak można rozszyfrować intencje faceta na podstawie tego, co ci dał. Różowy oznaczał, że chłopak się w tobie podkochiwał, a żółty, że chce być twoim przyjacielem. Nie zliczę, ile porzuconych żółtych róż zdobiło wnętrza koszy na śmieci na szkolnych korytarzach. Czerwony oznaczał, że chłopak jest zakochany, a biały symbolizował czystość.

To znaczy, że jego intencje były czyste.

To znaczy, że dziś wieczorem na tyłach swojej ciężarówki nie chciał robić tych wszystkich rzeczy, które sobie wyobrażałam, że będziemy robić.

Niech diabli wezmą wszystkie białe róże.

Pomimo frustracji i tak mi się to podobało. Gdy tylko pomyślałam, że jestem bliska rozgryzienia Jude’a Rydera, on zostawiał białą różę na mojej poduszce. Na prowizorycznym łóżku, które dzieliliśmy kilka godzin po tym, jak właśnie zgodził się uprawiać ze mną seks praktycznie na kierownicy swojej ciężarówki.

– Potrafisz być całkiem romantyczny, kiedy się na tym skupisz – powiedziałam, patrząc na niego.

– Nie mów nikomu – odparł, sadzając mnie na tylnej klapie, która pode mną skrzypnęła. – To zrujnowałoby moją reputację drania. Poza tym myślisz, że dziewczyny ustawiają się teraz w kolejce… – zasugerował, po czym posłał mi chłopięcy uśmieszek.

Popchnęłam jego klatkę piersiową; ta reakcja wywołała u niego chichot.

Postanowiłam więc dać mu coś, czego się nie spodziewał. Chwytając go za koszulkę termiczną, przyciągnęłam go do siebie.

– Chodź tutaj – wyszeptałam, spuszczając wzrok na jego usta. – Pozwól, że pokażę tym dziewczynom, gdzie jest ich miejsce.

Wargi chłopaka właśnie się rozchylały, żeby mnie pocałować, kiedy moje dotarły do niego jako pierwsze. Jego ręce chwyciły ciało poniżej moich bioder, przesuwając mnie na krawędź tylnej klapy, tak że zostałam do niej przyciśnięta. Pod tym kątem idealnie do siebie pasowaliśmy. To sprawiło, że pocałowałam go mocniej, a moje ręce nie były w stanie dotykać go wystarczająco szybko.

Słyszałam przyspieszone bicie serca Jude’a. Mogłam poczuć, jak każda jego część mnie pragnęła. Widziałam, jak niepewność przyćmiewa oczy chłopaka, kiedy zaciskam nogi wokół jego torsu. Mogłam wyczuć wzbierający w nim konflikt, przypominający mu, że zawsze był ze mną ostrożny, a ja chciałam to zmienić.

Chwytając rąbek jego koszulki, przesunęłam ją wzdłuż pleców, żeby spróbować zdjąć ją przez głowę.

Tylko po to, by zostać zatrzymaną, zanim materiał minął jego klatkę piersiową.

– Tak? – zapytałam ponownie, znając jego odpowiedź.

Nie ustępował.

– Nie – powiedział stanowczo. – Nie w taki sposób.

Jęknęłam tak głośno, że mogłabym obudzić kilku facetów śpiących najbliżej nas.

– To w jaki sposób? Proponuję gorący, namiętny seks przez całą noc.

Jude uśmiechnął się tak szeroko, że blizna na jego policzku się zmarszczyła. Chwycił tylną klapę i pracował nad wyregulowaniem oddechu.

– Brzmi nieźle – powiedział, łapiąc oddech. Mój nie byłby normalny przez co najmniej kolejne dziesięć minut. – Ale tak naprawdę nie przepadam za sytuacją, gdy moja dziewczyna jest zmotywowana do uprawiania ze mną seksu z powodu zazdrości o kogoś innego. Przynajmniej nie po raz pierwszy – dodał, po czym złożył delikatny pocałunek na mojej skroni. – Poza tym jednym razem chętnie przyjmę i zniosę każdy pełen zazdrości i gniewu seks, jaki mi zaserwujesz.

Odepchnęłam go ponownie, zrezygnowana, że ta noc będzie kontynuacją czystego związku. Zrzuciłam buty, by po chwili wskoczyć z powrotem na dmuchany materac.

Jude wciąż się uśmiechał. Zdjął buty i wskoczył do bagażnika. Wcisnął się za mnie, jedną rękę wsunął pode mnie, a drugą wyciągnął nade mną, trzymając białą różę.

Zaśmiał się, wtulając się w moją szyję, podczas gdy ja chwyciłam różę i wyrzuciłam ją z ciężarówki.

1Grand allegro – sekwencja w balecie złożona z długich skoków oraz techniki palcowej, wykonywanej na pointach (przyp. tłum.).

2 W amerykańskich samochodach półciężarowych (np. w pick-upach) nie ma dzielonych siedzeń, lecz jedna wspólna przednia kanapa (przyp. tłum.).