Bez tchu. Tom 5 - K.A. Figaro - ebook

Bez tchu. Tom 5 ebook

K.A.Figaro

0,0
31,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Pełne emocji, wzruszeń i gorącego seksu zakończenie serii Rozchwiani.

Czy Łucja i Dymitr będą w końcu razem? Czy córeczka połączy ich drogi, czy może Łucja ułoży sobie życie na nowo i znajdzie szczęście u boku innego mężczyzny? Wybuchowa opowieść o wielkiej namiętności i miłości, która jest na końcu historii, a nie jak większość historii miłosnych się nią zaczyna.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 406

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




K.A. Figaro

Bez tchu

Copyright © by K.A. Figaro, MMXX

Wydanie I

Warszawa MMXX

Niniejszy produkt objęty jest ochroną prawa autorskiego. Uzyskany dostęp upoważnia wyłącznie do prywatnego użytku osobę, która wykupiła prawo dostępu. Wydawca informuje, że wszelkie udostępnianie osobom trzecim, nieokreślonym adresatom lub w jakikolwiek inny sposób upowszechnianie, upublicznianie, kopiowanie oraz przetwarzanie w technikach cyfrowych lub podobnych – jest nielegalne i podlega właściwym sankcjom.

Osobom, które wierzą w miłość…

Rozdział 1. Łucja

Od ponad dwóch tygodni czułam się nieustannie kontrolowana przez kamery. Alex upierał się, żeby je zainstalować w moim gabinecie, więc się zgodziłam. Przecież chodziło o moje bezpieczeństwo. Zdecydowaliśmy się na ten krok, ponieważ kilka dni temu ktoś podrzucił mi robaki do kawy i pudełko ze zdechłym szczurem. O wszystko oskarżyłam Dymitra, ale on oświadczył, że nie ma z tym nic wspólnego. Zdeterminowany, by to wyjaśnić, zabrał pakunek i obiecał, że znajdzie sprawcę. Tydzień później okazało się, że na tekturze znaleziono odciski palców czterech różnych osób. Wyniki pokazały, że dwa z nich należą do mnie i Dymitra. Nie dawała mi jednak spokoju myśl, że ktoś jeszcze trzymał paczkę w rękach. Dymitr okazał się dociekliwy, wspomniał, że trzecią osobą może być Igor, ale moim zdaniem to wykluczone.

Nasze relacje z Dymitrem od tamtej pory były chłodne. Nie potrafiłam na nowo mu zaufać, chociaż naprawdę się zmienił, gdy dostrzegł, że Ania to jego kopia. Starałam się wymazywać tamte wydarzenia z pamięci, ale w jej piwnych oczach widziałam Dymitra. Alex dziwnie trzymał jego stronę, co dodatkowo mnie frustrowało. Na dodatek upierał się, żebym porozmawiała z Dymitrem jeszcze przed naszym ślubem. Uważał, że to niedokończona sprawa, którą powinnam ostatecznie zamknąć, żebym mogła być z nim szczęśliwa. Na pewno miał rację, ale nie chciałam, nie umiałam tego zrobić i unikałam Dymitra jak ognia.

Mimo to się starał. Przychodził punktualnie do pracy i nie nagabywał mnie, jednak ja nie wierzyłam, że raptem się zmienił. Co gorsza, jego obecność mnie drażniła. A szczególnie wzrok. Mimo upływu lat palił mnie, a na takie uczucia jako narzeczona innego nie mogłam sobie pozwolić.

***

Święta wielkanocne minęły nie wiadomo kiedy. Bardzo tęskniłam za przyjaciółmi i rodziną mieszkającą w Walencji. Dużo rozmawiałam z Lily, która dodawała mi otuchy i wierzyła, że wszystko się z czasem poukłada. Niekiedy narzekała, że brzuch jej szybko rośnie, a nogi puchną. W ciąży miała bardzo zmienne nastroje, ale Bonito nigdy jej nie skrytykował. Z tego, co mówiła, wynikało, że był dla niej ogromnym wsparciem. Dbał, opiekował się – i kochał. Uważał, że zasłużyła na wszystko, co najlepsze.

Do tej pory zastanawiam się, jak to się stało, że ich ścieżki się splotły. Pamiętam, jak zapukał do naszego domu, a Lily, myśląc, że to Alex, otworzyła zamaszyście drzwi i powitała Bonita uśmiechem numer pięć. Przyszedł, ponieważ dowiedział się, że związałam się z Alexem. Chciał przeprosić za artykuł, który napisał na zlecenie Martinez. Obawiałam się, że na nowo pojawi się w moim życiu, ale okazało się, że Lily i on potrzebowali się nawzajem. Zaproponowała mu wspólne zwiedzanie Walencji. Nie minęło wiele czasu, a zakochali się w sobie do szaleństwa.

Dużo rozmawialiśmy z Alexem o naszej firmie i o przyszłości. Chcieliśmy wrócić do Hiszpanii. Dlatego postanowiłam zapytać Roksanę lub Marcina, którego oboje uważaliśmy za świetnego pracownika, czy któreś z nich mogłoby pomóc w prowadzeniu firmy. Marcin się zgodził.

Wspólnie z Alexem zdecydowaliśmy, że osiądziemy w Walencji. Tam był nasz dom i tam czułam się naprawdę sobą. Przyznam, że nie mogliśmy się doczekać powrotu do tamtego idealnego życia. Tym bardziej że ślub był zaplanowany za niecałe cztery tygodnie. Chcieliśmy się pobrać w maju. Wiele osób odradzało nam tę datę ze względu na brak literki r w nazwie miesiąca, ale nie przywiązywaliśmy wagi do takich przesądów. Krawcowa dzwoniła i kazała się mierzyć w talii, biuście i biodrach. Stresowałam się tym. Całe szczęście, że mama znała się na tych sprawach i z chęcią mi pomagała.

***

Na zewnątrz świeciło cudowne, jeszcze niezbyt gorące słońce. Śnieg się roztopił i był tylko wspomnieniem. W ciągu ostatnich dwóch tygodni drzewa i krzewy obsypały się pąkami kwiatów. Najlepsza pora roku, wiosna.

– Do zobaczenia, kochanie – szepnął mi Alex do ucha i pocałował mnie w policzek, kiedy znaleźliśmy się na korytarzu na pierwszym piętrze.

Odwzajemniłam pocałunek.

– Pa, kochanie.

Poszliśmy do swoich pokoi, a kiedy byłam już blisko, odwróciłam się, aby zobaczyć, jak mój mężczyzna znika u siebie w gabinecie. Nacisnęłam klamkę i z uśmiechem weszłam do środka. Kiedy tylko otworzyłam drzwi, stanęłam jak wryta. Dokumenty, które trzymałam w pancernych szafach, były porozrzucane po całej podłodze. Między nimi leżał laptop ze stłuczonym ekranem.

Poczułam zimny pot na karku.

Weszłam do środka i ukucnęłam, aby wybrać spomiędzy papierów strzępki zdjęcia, na którym byłam z Anią i Alexem. Czułam ból nie do opisania, czułam też narastający gniew. Kiedy uniosłam głowę, zobaczyłam na ścianie napis: DZIWKA. Łzy płynęły mi po policzkach. Otarłam je nadgarstkiem, przygryzając ze wściekłości wargę. Spojrzałam na resztki fotografii, które miałam w dłoniach, i wtedy zauważyłam na podłodze prostokątny kawałek plastiku. Podniosłam go i…

„Wiedziałam, kurwa! Po prostu wiedziałam!” – krzyczałam w duchu.

Prawo jazdy Dymitra. Zerwałam się na równe nogi. W pierwszej chwili chciałam pobiec do niego i go zamordować, ale opanowałam się i uznałam, że najpierw pójdę do Alexa.

Nim weszłam do jego gabinetu, wzięłam głęboki wdech. Nie chciałam robić z siebie ofiary. Musiałam zmierzyć się ze sprawcą tych cholernych wybryków! Przekroczyłam próg gabinetu Alexa i kiedy zobaczyłam ukochanego, wszystko we mnie pękło. Zaczęłam płakać.

– Łucjo, co się stało?

Podbiegł do mnie. Po chwili czułam, jak jego ramiona otulają moje ciało.

– Zrobił to. Znowu to zrobił – łkałam, ściskając w ręce prawo jazdy Dymitra. – Pieprzony świr!

– Kochanie, uspokój się.

– Jak mam się uspokoić, Alex?! Gabinet wygląda jak po przejściu tornada. On zniszczył nawet nasze zdjęcie! – ryknęłam roztrzęsiona.

– Chcesz mi powiedzieć, że ktoś zdemolował twój pokój?

– Nie ktoś, tylko Dymitr – odparłam rozjuszona.

– Poczekaj tutaj. Pójdę po niego i zaraz obejrzymy nagranie z monitoringu, dobrze?

Przytaknęłam. Poczułam jego usta na czole. Puścił mnie i wyszedł. Tarłam ramiona, próbując się uspokoić. Nie minęło nawet pięć minut, kiedy zobaczyłam w drzwiach Alexa z tym gnojem.

– Nic ci się nie stało? – zapytał Dymitr od progu.

Zmierzyłam go gniewnym wzrokiem. Cholera, mimo wszystko miał w sobie to coś, co mnie nadal powalało, chociaż starałam się do tego nie przyznawać! Podwójnie się zeźliłam. Nie tylko na sytuację, ale też na swoje irracjonalne myśli.

– Wal się – burknęłam.

– Łucjo, nie mów tak! – zbeształ mnie Alex.

– Przestań go bronić. Mam dowód – syknęłam, rzucając na stół prawo jazdy Dymitra.

– Wow. Ciekawe. Bądź tak miła i wytłumacz mi, jak niby tylko prawo jazdy znalazło się w twoim gabinecie, a nie cały portfel? Co, dostało nóg i wyszło sobie? – warknął Dymitr. – Wiem, że mnie nienawidzisz, ale to nie ja – mówił, patrząc mi w oczy.

Na chwilę nawet mu uwierzyłam.

– To się okaże.

Przemilczał tę uwagę i zrezygnowany pokręcił głową.

– Uspokójcie się. Łucjo, wiem, że to dla ciebie ogromny stres, ale mamy nagranie. Zaraz się wszystko wyjaśni – powiedział pojednawczo Alex i podszedł do laptopa.

Szukał w nim czegoś i w końcu odpalił program. Kazał nam podejść i kliknął odtwarzanie. Na początku nic się nie działo, więc przewijał dalej. Dopiero kiedy doszedł do około szóstej rano, na ekranie pojawił się nieznaczny ruch. Wszyscy przysunęliśmy głowy, czekając w napięciu na rozwiązanie zagadki.

– Co to, kurwa, jest? – Alex nachylił się nad laptopem. – Tam jest przejście?

– Nie miałem pojęcia – odpowiedział ten dupek.

Regał z dokumentami przesunął się w kadrze, a po sekundzie do gabinetu weszła postać w czarnym dresie. Ogromny głęboki kaptur zasłaniał twarz. Postawą osobnik ten przypominał mężczyznę, więc bez zastanowienia wypaliłam:

– Specjalnie tak się ubrałeś, żeby nie było widać twarzy?

– Łucjo! – upomniał mnie Alex.

Patrzyliśmy zdenerwowani, jak tajemnicza postać niszczyła wszystko w moim gabinecie. Znalazła klucze do szaf pancernych i wyrzuciła dokumenty, potem chwyciła ramkę z biurka, zręcznie wyciągnęła fotografię i zaczęła ją rwać na kawałki. W oczach stanęły mi łzy. Następnie wyjęła spray i napisała na ścianie DZIWKA. Kątem oka spostrzegłam, że mięśnie Alexa się napięły; przysunął się i mnie objął. Kiedy napastnik skończył swoje dzieło, rozejrzał się dookoła, kiwając głową z aprobatą, a potem pomacał się po kieszeniach spodni. Wyciągnął coś i rzucił na podłogę. Właśnie w tej chwili dotarło do mnie, że Dymitr tego nie zrobił. Poczułam, że się rumienię. Patrzyłam nadal w ekran. Nagle postać odwróciła się centralnie do kamery. Cała krew odpłynęła z mojej twarzy. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa.

To niemożliwe. Przecież widzę, kto to jest!

Igor!

Schowałam głowę w dłonie. Poczułam się wykorzystana i do cna zmanipulowana. Kochałam Igora jak brata. Traktowałam go jak przyjaciela, a on próbował mnie zniszczyć. Wszystko wreszcie nabierało sensu, jednak nadal wydawało się nieprawdopodobne.

– Nie wierzę…

– Kochanie? – usłyszałam głos Alexa.

Dymitr szybko podsunął mi krzesło.

– Dlaczego? – wyszeptałam zrezygnowana, osuwając się na nie.

– Nie wiem. Co chcesz teraz zrobić?

– Jak to co? Musimy wezwać policję! – stwierdził stanowczo Dymitr.

– Nie! – Zerwałam się z krzesła. – Muszę z nim porozmawiać.

– Zwariowałaś? Powiedz, że ona żartuje! – krzyknął Dymitr, patrząc to na mnie, to na Alexa.

– To mój przyjaciel. Może ktoś go zmusił?

– No nie! Kur… Czy ty siebie słyszysz? Mnie oskarżyłaś bez mrugnięcia okiem, a jego bronisz? – mówił z wyrzutem.

– Nie przyszło ci do głowy, że reaguję tak, bo mnie zniszczyłeś? Zawsze wszystkim źle życzyłeś. Odkąd pamiętam, nienawidziłeś Igora.

– Bo…

Nie dałam mu dokończyć, zmroziłam go spojrzeniem.

– Musi być jakieś logiczne wytłumaczenie – stwierdziłam kategorycznie. – Może naprawdę ktoś go zmusił.

– Jakie wytłumaczenie? Kto miałby go zmusić? – zapytał Alex.

– On cię nienawidzi, bo go odtrąciłaś. Serio, nie widzisz tego?

– Bzdura. Zawsze byłam z nim szczera.

Miałam wrażenie, że cała się spociłam. Ręce mi się trzęsły i dudniło serce. Kim w takim razie był naprawdę Igor?

– Co ty pleciesz? Łucjo! Jesteś dorosła, a zachowujesz się jak dziecko! Użyj szarych komórek. Mój ojciec zawsze mówił, że jesteś inteligentna, a patrząc teraz na ciebie z boku, dochodzę do wniosku, że coś mu się pomyliło – wypalił Dymitr.

Jego słowa mocno mnie uraziły. Mimo to postanowiłam je zignorować.

Alex postanowił zainterweniować.

– Stary, wyluzuj i przeproś Łucję.

– Nie mam zamiaru przepraszać. Jestem czysty. Mamy czarno na białym, że za wszystkim stoi Igor. A mimo to Łucja wciąż go broni – syczał przez zaciśnięte zęby, mięśnie szczęki mocno mu się napięły. – To chory skurwiel, który nie może się pogodzić z tym, że wybrałaś jego – powiedział, wskazując Alexa.

– To nieprawda! Udowodnię wam.

Ruszyłam do drzwi. Czułam się zdruzgotana i przytłoczona. Za wszelką cenę musiałam teraz pokazać Dymitrowi, że nie miał racji, mówiąc, że Igor to skurwiel. Nie chciałam mu wierzyć. Od zawsze mogłam liczyć na Igora, więc dlaczego postanowił mnie zniszczyć? Co mu takiego zrobiłam?

Rozdział 2. Łucja

Wpadłam do gabinetu Igora jak strzała, wytarłszy po drodze łzy. Przestraszony uniósł głowę i zerwał się z miejsca, zatrzaskując z hukiem laptopa.

– Łucjo, co się stało? – zapytał, a w jego oczach widać było niepokój.

– Powiedz mi, że to nie ty! – krzyknęłam niemal błagalnie.

Igor poprawił koszulę, dłonie schował do kieszeni spodni od garnituru.

– Co nie ja, kochanie? Co się dzieje?

Usłyszałam za sobą ruch, który oznaczał, że Dymitr z Alexem też przyszli.

– Czego tu chcesz? – warknął Igor do brata. – Co jej znowu zrobiłeś? Przyznaj się!

– Nie bądź śmieszny, złamasie. Wszystko już wiemy. U Łucji w gabinecie są kamery. Gra skończona, braciszku – wycedził Dymitr.

Igor raptownie się spiął, a jego twarz nabrała innego wyrazu. Z przymilnego i życzliwego człowieka w jednej sekundzie zmienił się w potwora. Co chwila zaciskał szczęki. On naprawdę to zrobił. Nie mogłam uwierzyć, że jest aż tak fałszywy.

– Dlaczego, Igor?! Dlaczego? Od zawsze uważałam cię za przyjaciela – jęknęłam łamiącym się głosem.

Igor skierował wzrok na mnie, a jego spojrzenie było lodowate, nieobecne, jakby nie należało do niego. Po kręgosłupie przeszły mi ciarki.

– Dlaczego? – powtórzył za mną. W jego głosie było słychać złość. – Naprawdę nie wiesz dlaczego? Zawsze byłem przy tobie, zawsze. Latałem jak wytresowany piesek. Byłem na każde twoje zawołanie. Prosiłem, niemal błagałem, żebyś była ze mną.

– Ale ja zawsze ci mówiłam, żebyś nie robił sobie nadziei. Traktowałam cię jak przyjaciela, sprzymierzeńca, a nie jak partnera czy kochanka. Zawsze byłam z tobą szczera.

Alex stanął zaraz za mną i położył mi dłonie na ramionach. Byłam mu wdzięczna za ten gest.

Jednak Igor nie zamierzał milczeć.

– Przestań pieprzyć! W dupie miałem i nadal mam twoją przyjaźń. Czy ty nie rozumiesz? Kochałem cię jak wariat. Przez te pieprzone pięć lat miałem nadzieję, że kiedy wrócisz, to będziemy razem. Na początku byłaś zapatrzona w tego skurwysyna jak w obrazek. Mimo że cię poniżał, i tak biegałaś na każde jego zawołanie jak suka w rui!

Palce Alexa wbiły się mi w obojczyki, a jego oddech przyspieszył.

– To nieprawda – sprzeciwiłam się nieśmiało.

– Nieprawda? – prychnął i zaśmiał się. – Ty rzeczywiście jesteś głupia. Teraz się zastanawiam, co ja w tobie widziałem przez cały ten czas?!

– Uważaj, co mówisz – wycedził Alex.

– O proszę, pan obrońca się znalazł – drwił. – Chwaliła ci się, jak mój brat zrobił z niej swoją dziwkę?

Niemal zadławiłam się własnym oddechem.

– Zamknij mordę, Igor! – wrzasnął Dymitr, który podszedł bliżej; staliśmy teraz ramię w ramię.

– Nie mówiła! – Zaśmiał się histerycznie. – To ja ci powiem, drogi kolego po fachu. Mógł z nią robić, co chciał. Rżnął ją, gdzie chciał i kiedy chciał, a w przerwach pieprzył też inne laski, ale Łucji to nie przeszkadzało, więc jak będziesz miał ochotę na skok w bok, to śmiało, ona lubi się sobą dzielić.

Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi zaraz z piersi. Czułam się zażenowana i przerażona tym, jak to wyglądało z perspektywy Igora. Czy ja naprawdę byłam taka głupia? Czy tak właśnie odbierali mnie ludzie? Czy naprawdę byłam zwykłą dziwką? Żółć podeszła mi do gardła.

– Ty chory skurwysynu.

Alex odsunął mnie na bok i złapał Igora za marynarkę, a następnie uderzył go w twarz. Ten tylko zaśmiał się jak pomylony.

– Alex, nie warto – wyszeptałam, zginając się wpół. Poczułam smak wymiocin w ustach.

– Łucjo, kochanie. – Ukochany od razu znalazł się przy mnie. – Chodźmy stąd.

– Nie, muszę wszystko wyjaśnić – zaprotestowałam, patrząc w lodowate oczy Igora. – Jeżeli tak o mnie myślisz, to dlaczego udawałeś przyjaciela?

– Szczerze? Bo myślałem, że w końcu dasz nam szansę, że pozwolisz się kochać, ale nie, ty zawsze wolałaś jego – powiedział, spoglądając na Dymitra.

– Bo go kochałam, tak trudno ci to zrozumieć? – syknęłam.

Usłyszałam, jak Dymitr wciąga powietrze, jednak zignorowałam to. Nie mogłam teraz na niego spojrzeć. To przez Dymitra stałam się szmatą i popychadłem. Byłam jego prywatną dziwką, manipulował mną, a ja go, głupia, kochałam.

– Kochałem cię tak samo mocno jak ty jego. Mógłbym przymknąć na to oko i nawet wychować jego dziecko, ale nie, ty musiałaś wyjechać. Napisałaś jakiś głupi list i myślałaś, że to wystarczy?

– Kochałam cię jak przyjaciela, jak brata. Nigdy nie dałam ci jakiegokolwiek znaku, że możemy być razem! Nigdy! Zawsze byłam z tobą szczera.

– Nie dałaś nam nawet szansy – odparł z pogardą. – Zawsze był tylko Dymitr! Dymitr! Dymitr! – Gestykulował i nienawistnie mierzył mnie wzrokiem.

– Igor, ja nie mogłabym być z tobą. Do jasnej cholery, kochałam twojego brata! Nie potrafiłabym związać się z nikim innym w tamtym czasie.

Zaśmiał się.

– Ale temu frajerowi dałaś szansę. – Wskazał na Alexa. – A mnie tylko wykorzystałaś i porzuciłaś jak niechcianą zabawkę. Kiedy przestałem ci być potrzebny, to zwiałaś.

– To nieprawda. Ciągle o tobie myślałam. Brakowało mi ciebie – broniłam się.

– Pierdolenie! Jakbyś tęskniła, to napisałabyś albo zadzwoniła. A ty co?

– Igor, nie mogłam ryzykować, że Dymitr mnie znajdzie. Wiesz doskonale, że chciał mnie zniszczyć.

Próbowałam powstrzymać łzy, kiedy przypomniałam sobie przeszłość. Teraz zrozumiałam, jak bardzo zraniłam Igora swoim zachowaniem. Mogłam definitywnie uciąć znajomość i nie godzić się na przyjaźń.

– Nigdy bym cię nie zdradził – zapewniał.

– Nie mogłam nikomu ufać. Przepraszam – szepnęłam.

– W dupę sobie wsadź swoje „przepraszam”. Jesteś taka sama jak inni! Żałuję tylko, że cię wtedy nie zerżnąłem. – Zaśmiał się histerycznie, a mnie po prostu zatkało.

Reakcja Dymitra była niemal natychmiastowa.

– Zamknij ryj, popaprańcu! – wrzasnął.

– Och! Cudowna Łucja o niczym nie wie, prawda? – szydził Igor.

Spojrzałam na Dymitra i zastanawiałam się, kto tu rozdawał karty, a kto prócz mnie czuł nienawiść i rozczarowanie.

– Zamknij mordę – powtórzył Dymitr.

– O czym on mówi? – zapytałam wściekła, patrząc ostro na Dymitra, lecz ten unikał mojego wzroku. Nagle nasze spojrzenia się spotkały i dostrzegłam w jego oczach ból.

– Łucjo, nie słuchaj tego psychola.

– Dlaczego? Niech zna całą prawdę. Wiesz, czemu cię rzucił? – Uśmiechnął się cynicznie. – Bo myślał, że ze mną sypiasz.

– Niejednokrotnie mi to mówił – odparłam.

– Zabierz stąd Łucję – zwrócił się Dymitr do Alexa, który mocniej ścisnął moje ramię.

– Chcę poznać prawdę! – oznajmiłam. W głębi ducha czułam, że to szerszy temat. Dymitr chciał mnie chronić, a Alex mu w tym pomagał. Tylko dlaczego?

– To nie jest rozmowa na teraz. Alex, proszę, zajmij się Łucją i wezwij policję – powtórzył Dymitr, a Alex kiwnął głową.

– Nie chcę tutaj żadnej policji, ale nie możesz tu zostać. Nie po tym, co sobie powiedzieliśmy, i nie po tym, co zaszło w moim gabinecie – stwierdziłam z żalem.

– Wyrzucasz mnie? – zapytał Igor z ironią.

Zmarszczyłam brwi i zastanawiałam się przez moment, jak pokierować rozmową. Jaką podjąć decyzję? Co powiedziałby na to wszystko Sebastian? Wciągnęłam powietrze i na wydechu zaczęłam mówić.

– Jestem prezesem firmy waszego ojca. I mam pełne prawo cię zwolnić, ale wtedy Sebastian zapewne przekręciłby się w grobie, więc nie uczynię tego. Od jutra masz się tutaj nie pokazywać, a jeśli już, to tylko wtedy, gdy wezwę cię do złożenia raportu. Rozumiesz?

– Nie.

– Zostajesz przeniesiony w trybie natychmiastowym do Kołobrzegu! – warknęłam wściekła. Brzydziłam się go.

Igor zaśmiał się gardłowo.

– Czy ja powiedziałam coś zabawnego? – Próbowałam trzymać nerwy na wodzy. – Nie chcę cię więcej widzieć.

– Wielka szkoda, bo naprawdę fajnie byśmy ze sobą żyli. Muszę ci jeszcze coś zdradzić. Gdy jesteś taka wkurwiona, szybko mi staje.

– Ty psycholu! – wrzasnął Alex i rzucił się na niego.

Uderzał go po twarzy, brzuchu, ciskał na ścianę, a ten nawet się nie bronił. Z ust Igora zaczęła wydobywać się krew, ale nie miałam najmniejszej ochoty powstrzymywać Alexa. Do akcji włączył się Dymitr i rozdzielił mężczyzn.

Alex podszedł i objął mnie w pasie. Pot spływał mu z czoła. Wprost buchała z niego wściekłość.

– Chodźmy stąd – poprosił.

Kiwnęłam głową.

– Zrób mi laskę na odchodne! – zawołał Igor, ale tego już było za wiele.

Nie wytrzymałam, odwróciłam się gwałtownie i z całych sił uderzyłam go w policzek. Głowa odskoczyła mu w bok. Dłoń paliła mnie tak, jakbym dotknęła rozgrzanego palnika.

– Nie masz wstydu! Wynocha stąd!

– Nie bądź śmieszna.

Złapał mnie swoimi ohydnymi dłońmi za ramiona. Alex z Dymitrem doskoczyli do niego i wyrwali mnie z jego uchwytu.

– Wynoś się! – wrzeszczałam rozwścieczona.

On jednak tylko się bezczelnie zaśmiał. Zachowywał się tak, jakby wszystkie te wydarzenia sprawiały mu cholerną radość. Zadrżałam.

– To jeszcze nie wszystko, kochana.

– Grozisz mi? – zdziwiłam się.

– Nie. Ostrzegam.

– Zaraz zmienię zdanie i wylądujesz w pierdlu.

Zamilkł, lecz patrzył tak, jakby chciał mnie zabić.

Razem z Alexem wyszłam z gabinetu Igora, czując się jak parszywa świnia. O wszystko niesłusznie obwiniałam Dymitra, ale nie miałam podstaw, aby mu wierzyć. A może jednak miałam, ale nie potrafiłam tego dostrzec?

Alex objął mnie i wyprowadził z firmy. W jego ramionach odnajdywałam spokój, chociaż dobrze by było porozmawiać teraz z Dymitrem. W pewien sposób czułam się rozdarta.

– Chcę do domu – wyszeptałam roztrzęsiona.

– Wytrzymaj, kochanie, już niedługo – szepnął pocieszająco.

Nie mogłam uwierzyć w to, że byłam taka ślepa. Nawet przez ułamek sekundy pomyślałam, że to przez Igora moje relacje z Dymitrem się pogorszyły. Lecz wtedy przypomniałam sobie Francję oraz jego reakcję na wieść o ciąży i szybko odrzuciłam tę myśl. Igor nie był przecież wszechmogący i nie miał wpływu na to, że widziałam, jak Justyna robiła laskę Dymitrowi.

Rozdział 3. Dymitr

– Ty degeneracie! Wypieprzaj z firmy – wykrzyczałem, kiedy zostałem sam z Igorem, i wskazałem palcem drzwi.

– Nie bądź śmieszny, nie będziesz mi mówił, co mam robić – prychnął.

– Wypierdalaj! – warknąłem.

Igor nic sobie z tego nie robił i śmiał się gardłowo.

– Och, Dymitr, Dymitr, jaki ty jesteś głupi! Słyszałeś? Kochała cię, a ty ją zniszczyłeś. Wyznała ci miłość, a ty ją wyśmiałeś i zabawiałeś się z Justyną. Oskarżyłeś świętą Łucję, że jest karierowiczką i dziwką. Cierpiałeś przez nią te pięć lat, a teraz wróciła do Polski szczęśliwa, z cudowną córeczką i pieprzonym fagasem u boku. Wszystko straciłeś. Wszystko! I nigdy ich nie odzyskasz! Alex ją kocha, a ona jego, do ciebie czuje jedynie wstręt, wiem, bo mi to powiedziała. Jak się teraz czujesz? No powiedz, kochany braciszku? Ze mną miałaby wszystko, co najlepsze, ale nie, ona musiała kochać ciebie. Popaprańca.

– Wiem o wszystkim. – Pragnąłem go udusić.

– Tak? A to ciekawe.

– Jesteś pieprzonym gwałcicielem!

Znów się zaśmiał jak obłąkany.

– Serio?

Podszedłem i złapałem go za fraki, ale ten ani drgnął. Niemal plułem mu w twarz.

– To wszystko przez ciebie. Gdyby cię nie kochała, nie musiałbym robić tych zdjęć. Mówię ci, a jej ciało… mmm, marzenie.

Nie wytrzymałem i dałem mu w pysk. Oddał mi, z całej siły celując w łuk brwiowy. Naparzaliśmy się tak przez chwilę. Rzuciłem go na biurko, po czym zacząłem tłuc pięścią w brzuch. Syczał z bólu, ale i śmiał się w głos. Odepchnął mnie nogą, przez co zachwiałem się i poleciałem do tyłu. Wtedy zaatakował, waląc mnie w klatkę piersiową. Kopał po piszczelach, ale byłem tak wściekły, że nic nie czułem, tylko czystą nienawiść i obrzydzenie.

– Suka! – wydarł się Igor, sprawiając, że znów skoczyła mi adrenalina.

Pchnąłem go na szklany stół, złapałem za koszulkę i kilkakrotnie uderzyłem w brzuch i w szczękę, która była już cała napuchnięta i czerwona od siniaków i krwi.

– Masz stąd spierdalać! – wydyszałem. – I zostawić ją w spokoju. Rozumiesz?!

– Oczywiście – warknął, spluwając krwią na moją koszulę.

Uderzyłem go ostatni raz i ruszyłem do wyjścia.

– Ach, braciszku! – krzyknął zziajany. – Te zdjęcia, które widziałeś, nie były prawdziwe. To znaczy część tak, a część to czysty fotomontaż. Dałeś się zmanipulować jak debil! – Zaśmiał się szyderczo.

Odwróciłem się i spojrzałem na jego napuchniętą twarz pokrytą krwią.

– Co, kurwa? Zabiję cię. Oddaj mi je!

– Żartujesz? Walę sobie kapucynka przy nich!

– Ty świnio – ryknąłem, ponownie ruszając w jego stronę. – Masz stąd zniknąć! I oddać mi zdjęcia! Oskarżę cię o molestowanie!

– Nigdy ich nie dostaniesz.

– Powiem o wszystkim Łucji – zagroziłem.

– Masz rację, powiedz jej, a wtedy znów zacznie o wszystko cię obwiniać, w końcu przez ciebie obmacałem ją całą, każdą jej dziurkę.

– Ty pierdolony psychopato! – wydarłem się, zaciskając pięści. – Upodobniłeś się do matki!

– Wolę mieć matkę psychopatkę niż matkę pijaczkę i gwałcicielkę.

– Zamknij się! – krzyknąłem, a ten znów się zaśmiał.

– Sam nie jesteś lepszy.

– Molestowałeś Łucję!

– Tylko raz braciszku, po balu. Miałem wspólnika, który mi pomógł. Łucja po tym, jak ją odrzuciłeś, była zagubiona jak łania. – Uśmiechnął się, a mnie naszły mdłości. Nie chciałem tego słuchać. – Robiłem wszystko, żeby cię zniszczyć, zniszczyć twoją miłość do niej.

– Dlaczego ją skrzywdziłeś?

– Nie będę się powtarzał. Zraniła mnie. A kiedy wybrała ciebie, definitywnie przegrała. Już wtedy wiedziałem, że powinienem was rozdzielić, i udało mi się to. Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Żałuję tylko, że nie zdechłeś zaraz po wypadku. Od dzieciństwa nie mogę patrzeć na twoją mordę. Zawsze mi wszystko zabierałeś: zabawki, kolegów, zainteresowanie rodziców, a potem kobiety.

– To ty przespałeś się z Igą – odparłem z wyrzutem.

– Iga i tak cię zdradzała. – Wzruszył ramionami.

Czułem, jak krew uderza mi do głowy.

– Ojciec prosił, abym się z tobą dogadał, ale to niemożliwe. Nienawidzę cię. To przez ciebie moja matka wylądowała w psychiatryku! – wydarł się.

– Nic podobnego, imbecylu! Twoja matka wpadła w depresję po tym, jak się dowiedziała, że ojciec ją zdradza na prawo i lewo. Nie interesował się nią. Wtedy zaczęła zamykać się w pokoju i Bóg raczy wiedzieć, co tam robiła! Ty idioto, naprawdę nie pamiętasz, jak zostaliśmy z nią sami, a ona w nocy zeszła zrobić herbatę i podpaliła pół domu?! Gdyby nie ja, kretynie, zdechłbyś uduszony dymem! Jak cię wynosiłem, ledwo oddychałeś.

– A może to ty podłożyłeś ogień?

– Po co miałbym to zrobić?

– By odebrać mi rodziców.

– Nigdy nie chciałem tego zrobić! – wrzeszczałem, czując się coraz gorzej. – Naprawdę nie pamiętasz, jak leżeliśmy pod kroplówką? To były w zasadzie tylko dwa dni, a potem wyjechaliśmy z ojcem na wakacje. Chociaż to nie były wakacje, bo darliśmy koty i dogryzaliśmy niani, a on jak zwykle pracował. Wtedy twoja matka została umieszczona w psychiatryku, bo stwierdzono u niej schizofrenię. Ojciec nie chciał nas narażać, dlatego podjął takie kroki.

Igor usiadł.

– Nieprawda. Matka nie zrobiła tego specjalnie.

– A czy ja mówię, że zrobiła to specjalnie? Nie! Zapomniała wyłączyć gaz.

– A niby skąd ty to wiesz? – warknął, spoglądając na mnie.

Wzruszyłem ramionami.

– Ojciec mówił o tym naszej niani. Podsłuchałem rozmowę.

– Kłamiesz.

Machnąłem ręką.

– A idź w chuj! Nie chcesz, nie wierz, mam to w dupie! Masz się odpierdolić raz na zawsze od Łucji! Powiedziała ci, że zostałeś przeniesiony. Mam nadzieję, że tego pustaka weźmiesz ze sobą, bo jak nie, to Justyna wyleci zaraz po moim powrocie do domu.

– Tyle lat ją pieprzyłeś, a teraz zostawisz na bruku?

– Znalazł się obrońca uciśnionych. Gówno mnie obchodzi, co się z nią stanie. Doskonale wiem, że ta kurwa pomagała ci, kiedy molestowałeś Łucję.

– Skąd… – Zawahał się.

– Z dupy! Myślisz, że ci powiem? Takiego wała! Obiecuję ci, że dokopię się do tych zdjęć i udowodnię Łucji, jakim jesteś bydlakiem.

– Trzeba było dzisiaj to powiedzieć.

– Nie mogłem. Nie uwierzyłaby mi bez dowodów, a ty znów oczerniłbyś mnie w jej oczach. Nie mam zamiaru dawać ci tej satysfakcji.

– I tak nie będzie twoja.

– To się jeszcze okaże.

– Nie masz szans. Za bardzo ją skrzywdziłeś.

– Zmieniam się!

– Jasne – prychnął. – Osoby naszego pokroju się nie zmieniają. Jesteśmy pieprzonymi robotami, a uczucia, którymi darzymy innych, są fałszywe. Tak zostaliśmy wychowani.

– Mów o sobie. Ja się zmienię – powiedziałem twardo.

– Nie uda ci się. Nigdy.

– Jesteś beznadziejny, ale wiesz co? Cieszę się, że Łucja zobaczyła, jaki jesteś naprawdę. Może dzięki temu zbliży się do mnie na nowo.

Igor prychnął i popatrzył z niedowierzaniem.

– Jakiś ty naiwny – rzekł i ruszył w kierunku drzwi.

Gabinet wyglądał jak pobojowisko. Chciałem się napić. Potrzebowałem alkoholu! Wyszedłem z pokoju, skierowałem się do recepcji, gdzie poinformowałem dziewczyny, że trzeba posprzątać u Igora i u Łucji, po czym wyszedłem z biura. Głowę mi rozsadzało – musiałem odreagować. Tylko jak? Wcześniej potrafiłem jedynie się upijać. Odpaliłem auto i ruszyłem z piskiem opon. Zastanawiałem się, dokąd się udać. Ostatecznie wybrałem wizytę u Adama Sikorskiego w Warszawie.

– Co cię do mnie sprowadza, Dymitrze? – zapytał pan Sikorski, kiedy usiadłem w gabinecie.

Byłem cały roztrzęsiony. Nie radziłem sobie z agresją i miałem ochotę rozwalić komuś łeb.

– Jest do kitu – wysapałem.

– Co takiego? Nie rozumiem.

– Jestem kretynem.– Schowałem twarz w dłoniach. – Codziennie dowiaduję się nowych rzeczy. Codziennie nie mogę na siebie patrzeć. Codziennie zastanawiam się, czy mam szansę odzyskać Łucję i Anię. To wszystko mnie strasznie przygniata. Gdy ją widzę, zapiera mi dech w piersiach. Nie chcę i nie potrafię żyć bez niej. Jak mogłem być tak ślepy? – Wstałem i zacząłem chodzić po pokoju.

– Mów jaśniej.

– Dałem sobą manipulować! Uwierzy pan? Byłem pionkiem w rękach kretynów. Stary, a głupi. Zniszczyli nas celowo.

– Nas?

– Łucję i mnie! Mój parszywy brat zrobił wszystko, żebyśmy się rozstali. To przez niego uwierzyłem, że Łucja mnie zdradza. Przez przypadek natknąłem się u Igora na nagie zdjęcia Łucji. Ten kretyn zrobił je bez jej zgody! Rozumie pan? I na dodatek przyznał się, że ją wymacał! To przez tego łajdaka moje życie się popierniczyło! Mam ochotę go rozszarpać! Justynę i siebie! Nienawidzę całego tego gówna, w jakim się znalazłem!

– Musisz zgłosić sprawę na policję. Zrobiłeś to?

– Jeszcze nie, ale zrobię, gdy tylko dotrę do tych pieprzonych zdjęć.

– A jeśli ich nie ma?

Przeraziłem się, ponieważ w ogóle nie przyszło mi to do głowy.

– To nie wiem. Poproszę kogoś, żeby przejrzał laptopa Igora. Potrzebuję pana pomocy, bo myślę tylko o tym, że mam ochotę się upić, aby uśmierzyć ból. Nie chcę nic czuć. Mam dość. Nie piję już od dwóch tygodni. Chcę mieć trzeźwy umysł, aby odpowiednio pokierować sprawą i ani słowem nie wspominać przy Łucji o tych zdjęciach.

– Dlaczego nie chcesz jej powiedzieć?

– Nie zna jej pan. Nie uwierzy mi. Patrzy na mnie ze złością, z nienawiścią i żalem. W sumie jej się nie dziwię. – Chodziłem w kółko po gabinecie. – Koniecznie muszę coś znaleźć na tego frajera, jakieś dowody.

– A jak ich nie znajdziesz, to jej o tym nie powiesz? – dociekał.

– Boję się to zrobić. Nie chcę, by cierpiała, obiecałem sobie, że celowo już nigdy jej nie zranię.

– Ale to nie będzie celowe – uświadamiał mi psycholog.

– Najpierw dowody, potem prawda. – Obstawałem przy swoim.

– Co do niej czujesz? – zapytał.

Przeszedł mnie ciepły prąd. Bez wahania odpowiedziałem:

– Kocham ją. Ona i Ania są dla mnie najważniejsze. Przez tyle lat ich nie chroniłem, teraz będę to robił, bo pragnę jej jak cholera. Tylko że ona ma Alexa i pewnie nigdy już jej nie odzyskam. Ale jest jeszcze Ania, muszę ją poznać i mieć z nią kontakt.

– Może, gdy porozmawiacie i zamkniecie przeszłość, pozbędziesz się swoich demonów i jakoś ułożysz sobie życie bez Łucji.

– Może. Na razie chcę, aby mi pozwoliła widywać się z córką. Zrobiłem krok do przodu, bo oczyściłem się z kilku zarzutów, a co przyszłość przyniesie, to się okaże. Łucja jest jedyną kobietą, którą pokochałem. Pozwoliłem jej odejść… o jeden raz za dużo.

– Przykro mi.

– Mój błąd, dałem sobą manipulować. – Na nowo zacząłem się wściekać.

– Dobrze, że to zauważyłeś.

Usiadłem na kanapie, czując coraz większą potrzebę, żeby się napić.

– Chce mi się piwa, wódki, wszystko jedno czego, byle tylko poczuć się lepiej. Nie mogę się rozluźnić. Co mam zrobić, aby o tym nie myśleć?

– Cały czas będziesz myśleć. Tak działa nałóg.

– Nie jestem nałogowcem! – obruszyłem się. – Mówiłem panu, że miałem psychoterapeutę.

– Dopóki nie zauważysz, że masz problem z piciem, nikt nie będzie w stanie ci pomóc.

Machnąłem zdenerwowany ręką, wstając z miejsca. Nie chciałem go dłużej słuchać.

– Zapisz się na spotkanie grupy AA.

– To mi niepotrzebne – burknąłem ze złością.

– Dobrze, rozumiem.

– Muszę iść. Dziękuję, że mnie pan przyjął bez zapowiedzi.

Sikorski skinął głową, a ja wyszedłem, telepiąc się z nerwów. Zastanawiałem się nad jego słowami. Czy faktycznie powinienem powiedzieć Łucji prawdę o zdjęciach? Z jednej strony, bałem się tego jak cholera. Z drugiej, może dzięki temu Igor wylądowałby tam, gdzie jego miejsce.

Wsiadając do samochodu, usłyszałem brzęczenie telefonu w kieszeni. Wyjąłem go i zdziwiłem się, kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu, że to Alex.

– Halo? – zapytałem zaskoczony.

– Musimy się spotkać.

– Coś z Łucją? Anią?

– Nie. Anię odbierze babcia. Łucja śpi. Mam mało czasu.

– Jestem w Warszawie.

– Cholera – jęknął i się rozłączył.

Poczułem dziwny niepokój, jednak szybko go w sobie zdusiłem i ruszyłem do domu. Przed oczami ciągle miałem burbon, piwo, whisky, drinki. Bałem się, że pragnienie zwycięży, kiedy zamknę się w czterech ścianach, a na laptopie włączę filmiki Sebastiana ze spotkań z moją córką.

Rozdział 4. Dymitr

Po powrocie do domu nie zastałem ani Igora, ani Justyny. W głębi duszy cieszyłem się, że tych dwojga nie było, bo obawiam się, że z Igorem mógłbym ponownie się skonfrontować. Od razu udałem się do swojego pokoju i nalałem koniaku. Aż palił mnie w gardło. Dopiero przy trzeciej lampce poczułem się lepiej. Nie miałem do niczego głowy, rozmowa z doktorkiem w ogóle mi nie pomogła, i tak przegrałem. Sięgnąłem po trunek, chociaż zamierzałem mieć trzeźwy umysł. Czy faktycznie powinienem powiedzieć Łucji o zdjęciach? Czy powinienem zapisać się do grupy Anonimowych Alkoholików? Czy miałem problem z alkoholem?

Usiadłem przed laptopem i włączyłem filmiki Sebastiana. Rozczulając się nad sobą, że tak spieprzyłem swoje życie, zamierzałem po raz kolejny się napić. Nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Zdziwiłem się, widząc po raz drugi imię mojego rywala.

– A ten czego? – warknąłem i odebrałem telefon. – Słucham?

– Wróciłeś?

– Tak.

– Musimy pogadać – mówił z przejęciem, a przynajmniej tak mi się wydawało. – Podaj mi adres, przyjadę do ciebie.

– Ty do mnie? Coś się stało?

– Nie wiem, ty mi to musisz wyjaśnić – odparł sucho. – Prześlij mi swój adres. Zgoda?

– Jak chcesz – odparłem i rozłączyłem się.

Wystukałem adres, wciągnąłem głęboko powietrze, po czym otworzyłem szafę i wyjąłem z niej ciemne dresowe spodnie oraz zwykły podkoszulek. Nienawidziłem swojego ciała po wypadku. A szczególnie blizny, która przypominała mi, jakim byłem pieprzonym durniem. Błyskawicznie się przebrałem, zastanawiając się, po jaką cholerę Alex chce się ze mną spotkać.

Tak na dobrą sprawę nie miałem nic do gościa, oprócz tego, że był fagasem kobiety, którą kochałem, a moje dziecko uważało go za ojca. Nie, no dobra, przesadziłem. Po prostu wkurwiał mnie ten typ, bo zawsze był przy Łucji, dbał o nią, a ja potężnie spierdoliłem swoje i jej życie pięć lat temu. Jednak wrogów należy trzymać blisko siebie.

Z zamyślenia wyrwał mnie klakson samochodu. Podszedłem do domofonu, nacisnąłem przycisk i otworzyłem bramę. Alex zaparkował tuż przed wejściem.

– Cześć – przywitał się, nie wyciągając ręki.

W sumie miałem to w dupie.

– Cześć. Wejdź.

Otworzyłem szerzej drzwi. Zdjął kurtkę i poszliśmy do salonu.

– Piękny dom.

– Ojca. Do rzeczy. Po co przyjechałeś?

– Jest Igor?

– Nie. Całe szczęście, bobym go chyba zabił, nie mogę patrzeć na jego gębę.

– Ja też. Właśnie o nim chcę rozmawiać.

– Nie rozumiem.

– Mogę usiąść?

– Jasne.

Może i powinienem zapytać, czy czegoś się napije, ale darowałem sobie i nalałem tylko jedną porcję whisky. Następnie usiadłem na fotelu, a szklankę postawiłem na stoliku kawowym.

– No więc?

– Wiem, że mnie nie znosisz i masz w dupie, ale nie daje mi spokoju to, co powiedział Igor.

– Nic nowego, że cię nie lubię.

Zignorował to.

– Umówmy się, że ja pomogę tobie, a ty mi coś wyjaśnisz.

– Nie ufam ci.

– Ja tobie zaufałem, kiedy chciałeś się spotkać. Niejednokrotnie namawiałem Łucję, aby z tobą porozmawiała, bo uważam, że nie będzie ze mną do końca szczęśliwa, dopóki nie zamknie rozdziału związanego z twoją osobą.

– A jeśli ja go nie chcę zamknąć? – zapytałem, przełykając ślinę.

– Przykro mi. Niszczyłeś ją. Dzięki mnie się podźwignęła. Myślisz, że z niej zrezygnuję? Mylisz się.

– A myślisz, że ja to zrobię?

– Mam nadzieję, że zrozumiesz, że Łucja i Ania są całym moim światem.

– Moim też. Kocham je! Rozumiesz? Kurewsko kocham, pragnę dać im szczęście i pokazać, że się zmieniłem. Pragnę je chronić. Będę o nie walczył tak długo, jak będzie trzeba.

– Nie wygrasz. Łucja cię nie kocha.

– Skąd ta pewność? – zapytałem ze zdziwieniem, czując, jak krew odpływa mi z głowy.

– Po prostu wiem, daj sobie spokój. Nie wygrasz ze mną. Jestem egoistą i dopóki Łucja mnie kocha, będę przy niej.

– A jak powie, że to mnie kocha? – Zaśmiałem się ironicznie.

– Nie zrobi tego.

– A jeśli jednak?

– To odejdę, ale tylko wtedy, gdy mnie o to poprosi.

Przez chwilę mocniej zabiło mi serce.

– Ale nie liczyłbym na to, niebawem się pobieramy. Przyjechałem, bo mam pewną propozycję dla ciebie.

– A to ciekawe.

– Przejdę do rzeczy. Postaram się przekonać Łucję, żebyś miał widzenia z Anią, jeśli wyjaśnisz mi sprawę z Igorem. O co w tym wszystkim chodzi, Dymitr? O czym Igor miał nie mówić Łucji?

Nagle zrobiło się mi strasznie zimno, poczułem, że moje ciało sztywnieje. Nie sądziłem, że Alex zwróci na to uwagę, ale byłby głupi, gdyby nie zauważył mojej reakcji. Spiąłem się wewnętrznie, lecz starałem się tego nie okazywać. Nie chciałem mu niczego zawdzięczać. Miałem nadzieję, że sam się z tym uporam.

– Bez łaski. Poradzę sobie.

– Proponuję ci rozważyć tę decyzję.

Wstał z fotela bardzo pewny siebie. Widać było, że twardo stąpa po ziemi i naprawdę zależy mu na dobru moich dziewczyn. Najgorsze jednak było to, że nie chciałem się nimi dzielić.

– Nie mam czego rozważać – prychnąłem.

– Spoko. Nie, to nie. Sam się dowiem, co miał na myśli Igor, i obiecuję, że nie wstawię się za tobą u Łucji, nawet jeśli będę wiedział, że jesteś niewinny.

Nie powiem, rozbawiło mnie to.

– Jasne. Już widzę, jak się za mną wstawiasz.

Wzruszył ramionami.

– Sam zdecyduj, co jest dla ciebie najważniejsze. Czy kontakt z Anią, czy żebranie u Łucji o byle gest?

– Jesteś wredny.

– W dupie to mam – odparł sucho. – Pomogę ci, jeśli mi wyjaśnisz zachowanie Igora. Zastanów się. Dzięki za rozmowę – powiedział na odchodne.

Upiłem łyk alkoholu i gorączkowo rozważałem, czy powinienem pójść za ciosem i przyjąć jego propozycję. W końcu pomógł mi z monitoringiem, a gdyby chciał mnie ośmieszyć w oczach Łucji, nie pokazałby nagrania. Co robić?!

„Zgódź się!” – krzyknął mój wewnętrzny głos.

Gość już chwytał za klamkę.

– Poczekaj! – Wstałem i podszedłem do niego. – Zgoda, ale nie wiem, czy to przyjmiesz na trzeźwo.

– Spróbuję.

Skinąłem głową i tym razem zaprowadziłem go do kuchni, pytając, czy na pewno nie chce się napić.

– Nie. Dzięki. Ty też nie pij za często, jeśli chcesz mieć widzenia z Anią. Łucja jest drażliwa na tym punkcie.

Spojrzałem na kufel z piwem i bez wahania wylałem jego zawartość do zlewu. Alex oparł się o wyspę kuchenną i wpatrywał we mnie zaciekawiony.

– Pomożesz mi? – zapytałem niepewnie.

– Tak. Obiecuję. Przekonam Łucję, aby powiedziała Ani, kim jesteś.

– Dobrze.

– A więc? – dopytywał.

– Chcesz znać prawdę?

Skinął głową.

– Dobrze. Usiądziesz?

– Postoję.

– Mój ojciec wyprawiał bal charytatywny, nie pamiętam już dla kogo, bo tyle ich było. Już na tym balu Łucja i ja nie rozmawialiśmy ze sobą. Poza tym towarzyszył jej Bonito.

– Bonito? – zdziwił się Alex.

– Tak. Znasz go?

Przytaknął, ale nie skomentował.

– Później dołączył do nich Igor, a następnie około północy cała trójka się ulotniła. Kiedy impreza dobiegła końca, byłem nawalony jak szpak i nie miałem na nic sił. Poprosiłem wtedy przyjaciela kierowcę, aby zawiózł mnie do Łucji. Ale po drodze zasnąłem. Nazajutrz, kiedy miałem iść do niej, przeprosić ją, spróbować się dogadać, zobaczyłem wychodzącego z jej mieszkania radosnego Igora. Załamałem się. Wtedy zrozumiałem, że od dawna się bzykają. Że z tą całą miłością do mnie to była lipa. Próbowałem o niej zapomnieć, ale nie potrafiłem. W firmie doszły mnie słuchy, że Igor spotyka się z jakąś laską, więc od razu pomyślałem o niej. Ale najgorsze było potem. Któregoś dnia mieliśmy w konferencyjnej spotkanie i brakowało mi pewnych dokumentów, które musiałem wziąć z biurka Igora. Tam natknąłem się na zdjęcia Łucji. Niektóre przedstawiały ich uśmiechniętych na imprezach, a na innych była totalnie naga. Nawet jej mała była sfotografowana.

Alex zesztywniał. Zareagował podobnie do mnie, bo w jego oczach zobaczyłem wściekłość.

– Przeglądałem te zdjęcia jedno po drugim i czułem się upokorzony. Wtedy do gabinetu wszedł Igor i potwierdził, że od dawna sypia z Łucją. Uwierzyłem mu. W końcu widziałem, jak wychodził od niej zadowolony, no i te cholerne zdjęcia. Co z tego, że sam proponowałem jej układ bez zobowiązań, skoro i tak pragnąłem, żeby była tylko moja? – wyjaśniałem, dziwnie trzęsąc się w środku. – Potem Łucja ni stąd, ni zowąd przyszła do mnie i wyznała, że jest w ciąży. No i nie wytrzymałem, pewnie wiesz, co było dalej i mogę ci tego oszczędzić. – Poczułem ucisk w żołądku. – Nie wiem, jak mogłem ją tak źle potraktować. Jestem więcej niż pewien, że wszystko ukartował Igor. – Uderzyłem pięścią w blat. – Dzisiaj mi wyznał, że tylko część zdjęć była prawdziwa, reszta to fotomontaż.

– Ja pierdolę. – Alex napiął mięśnie, widziałem, że był gotów do ataku.

– Schrzaniłem to. Uwierzyłem w pieprzone zdjęcia i nie dałem jej możliwości, żeby się wytłumaczyła. Byłem cholernie zaślepiony, bo nie chciało mi się wierzyć, że taki diament jak ona potrafi pokochać bezinteresownie takiego bydlaka jak ja. Igor pielęgnował we mnie tę nienawiść, choć przez te wszystkie lata nie potrafiłem o niej zapomnieć. Wiem, że to cię nie obchodzi… – Chciałem powiedzieć coś jeszcze, ale mi przerwał.

– Masz rację. Nie obchodzi mnie. Dlaczego nawet jej nie wysłuchałeś? – zapytał z nienawiścią w oczach.

– Bo…

– Bo co?! Korona by ci spadła ze łba? Dlaczego nie pozwoliłeś mu dzisiaj mówić, do cholery?! – wrzasnął. – Już by siedział w pierdlu!

– Dlaczego? Bo nie mam dowodów! – ryknąłem, znowu waląc ręką w blat. – Zresztą widziałeś, jaka Łucja była roztrzęsiona. Nie chciałem jej dokładać bólu i zmartwień. Nie uwierzyłaby mi, że jej własny przyjaciel ją wykorzystał. Muszę znaleźć te przeklęte zdjęcia, to jest najważniejsze.

– Ja pierdolę! – powtórzył Alex i zaczął krążyć po kuchni. – Pomogę ci. Dorwiemy tego skurwiela i wsadzimy za kratki!

– Mało tego. Jego wspólniczką była Justyna, wiem to, bo usłyszałem ich rozmowę. Zaraz po tym zadzwoniłem do ciebie. Pamiętasz?

Skinął głową.

– Zabiję ich!

– To jest nas dwóch.

Krążył w milczeniu.

– Trochę ci nawet współczuję, że przez niego straciłeś Łucję, ale to nic nie zmieni…

– Powiem jej prawdę, jeśli się tylko odważę. Nie chcę w jej oczach widzieć wściekłości i żalu, że przeze mnie znowu ma traumę.

– Ale to nie przez ciebie. Ja pierniczę, co za dwulicowiec! A nam mówił o tobie same najgorsze rzeczy. Niech ja tego bydlaka dorwę, to go zatłukę! – wściekał się, wymachując rękami.

– Czyli mam w tobie sprzymierzeńca?

– Jasne! – odpowiedział, wyciągając rękę. – Dzięki, że mi powiedziałeś. Pomogę ci i wtedy powiemy Łucji prawdę.

– Masz rację, że może nam nie uwierzyć, ale spróbuję dowiedzieć się, co pamięta z tego balu. Zapewne coś jej podał. Gdyby była świadoma…

– Lepiej nie kończ! – ryknął, ruszając do wyjścia. – Pomogę ci, ale nie licz, że zdobędziesz Łucję. Miałeś już swoją szansę. Szkoda jednak, żebyś przez tego psychopatę zaprzepaścił kontakty z córką.

– Nie poddam się – powiedziałem do siebie, słysząc zatrzaskujące się z hukiem drzwi.

Opadłem na stołek barowy, oparłem się o blat i schowałem twarz w dłoniach. Czy dobrze zrobiłem, mówiąc mu o wszystkim? Czy nie wykorzysta tego przeciwko mnie? Znów mnie suszyło, czułem, jak pragnienie narasta z każdą sekundą. Ale kontakt z Anią był dla mnie najważniejszy.

„Nie pij już więcej! Nie pij, debilu!” – mówiłem w myślach, walcząc ze sobą.

Nagle drzwi wejściowe otworzyły się, a w progu stanęła uśmiechnięta Justyna.

„No nie… Jeszcze tej kurwy tu brakowało!” – pomyślałem, zeskakując ze stołka.

– Och, misiaczku, jak cudownie, że jesteś – zaświergotał pustak, ubrany jak zwykle prowokująco.

– Liczę do trzech! Jak stąd nie wyjdziesz, dzwonię na policję! – oznajmiłem, olewając całkowicie jej położenie. Od zawsze była w zmowie z moim braciszkiem, przynajmniej tak mi się wydawało, więc uważałem, że takie szczury należy tępić. Nigdy więcej nie dam się im zmanipulować!

– Co ja ci zrobiłam?!

– Co? Głupia jesteś czy tylko udajesz? – syknąłem, czując, jak dłonie zaciskają mi się w pięści.

– Ale ja nie mam dokąd pójść.

– Gówno mnie to obchodzi! Liczę do trzech.

Wyciągnąłem palce i zacząłem liczyć.

– A moje rzeczy?

– Zajmę się nimi zaraz po twoim wyjściu – odparłem, uśmiechając się w duchu.

Justyna była jednak nieustępliwa, koniecznie chciała wejść na górę. Nie wytrzymałem, chwyciłem za jej śliską bluzkę i wypchnąłem ją na zewnątrz. Upadła, uderzając kolanami o marmur.

– Nie przychodź tu nigdy więcej! Rozumiesz?

– Ale…

– Żadne ale, gdy znajdę zdjęcia Łucji, które zrobiłaś razem z Igorem, obiecuję, że wsadzę cię za kratki!

– Ha, ha, ha! – zaśmiała się histerycznie. – Już ich nie ma!

– Kłamiesz! – ryknąłem, czując, jak grunt usuwa mi się spod nóg.

– Nie!

Podszedłem do niej i złapałem ją za tlenione włosy.

– Gdzie one, kurwa, są?!

– Nie ma ich i nie masz żadnych dowodów na mnie – powiedziała, uśmiechając się prowokacyjnie.

Puściłem kudły, popychając ją na ziemię, następnie ruszyłem do domu i zatrzasnąłem drzwi. Wbiegłem na górę, do pokoju Justyny. Brałem jej rzeczy i po kolei wyrzucałem przez okno. Nie liczyła się dla mnie. Nikt się dla mnie nie liczył prócz Łucji i Ani. Musiałem udowodnić, że chcę ich dobra.

Rozdział 5. Alex

Po wyjściu od Dymitra miałem ochotę się najebać i rozpierdolić pół miasta. Moja Łucja została nafaszerowana jakimś gównem i do tego zgwałcona! Nie pozwolę temu bydlakowi chodzić dłużej po świecie! Żadnego przeniesienia! Ten skurwiel powinien dostać to, na co zasłużył. Czułem, jak krew mi buzuje, gdy wsiadałem do samochodu. Byłem cholernie zły. Nie, byłem wkurwiony! Telefon wibrował mi w kieszeni spodni; doskonale wiedziałem, że to ona do mnie dzwoni. Pierwszy raz miałem ochotę odrzucić od niej połączenie, ale wiem, że by się martwiła, dlatego wciągnąłem powietrze do płuc i odebrałem.

– Skarbie, gdzie jesteś? – zapytała przejęta. – Miałeś jechać tylko po zakupy, a ciebie nie ma i nie ma.

– Aniołku, zaraz będę. Pieprzone kolejki – skłamałem, czując się jak idiota, jak parszywy dwulicowy gnojek. Nigdy nie miałem przed nią tajemnic, aż do teraz.

– Coś się stało?

„Tak, kurwa! Stało się. Zajebię twojego byłego przyjaciela, który miał czelność położyć swoje brudne łapska na tobie, podczas gdy leżałaś naćpana”.

– Nie. Przepraszam, ale muszę kończyć. Policja za mną jedzie.

– Dobrze. Do zobaczenia w domu.

– Już jadę, maleńka – skłamałem, kończąc rozmowę i uderzając głową o zagłówek.

Byłem naprawdę wściekły. Wszystko we mnie chodziło, zastanawiałem się, co powinienem zrobić, żeby odreagować. Ruszyłem spod domu Dymitra, myśląc tylko o mojej Łucji i o Igorze. Ten fiut karmił nas jadem, oczerniał Dymitra, który przez rodzonego brata stracił kobietę swojego życia. Wiedziałem, że ją kochał, ale nie zamierzałem odpuszczać. Ja przecież też kochałem Łucję. Gdyby mi powiedziała, że wybrała Dymitra, natychmiast odsunąłbym się. Ale na moje szczęście go nienawidziła, nawet nie chciała słyszeć o jego kontaktach z Anią. Chciałem mu pomóc, bo miał prawo poznać swoją córkę. Do tego byli podobni jak dwie krople wody. Widać to było na pierwszy rzut oka.

Kiedy podjechałem pod dom, światła paliły się we wszystkich oknach, a serce biło mi tak szybko jak wtedy, kiedy usłyszałem od Dymitra o zdjęciach.

Zaraz oszaleję. Zabiję skurwiela, niech tylko wpadnie w moje ręce. „Dobra, Alex, wdech, wydech, zrób dobrą minę do złej gry. Uśmiechaj się, kochaj, ale nie mów prawdy” – powtarzałem w myślach.

Wyjąłem zakupy z bagażnika i ruszyłem do domu. Łucja wyszła na ganek i już wiedziałem, że zdaje sobie sprawę, że coś się stało. Stała na schodkach w martensach i w ciepłym kremowym swetrze. Włosy splotła w warkocz, który przerzuciła przez ramię. Kurwa, jak ktokolwiek mógł ją skrzywdzić?!

Zacisnąłem pięści, trzymając torby w dłoniach, policzki od środka zagryzłem tak, że poczułem smak krwi.

– Alex, co się dzieje? – zapytała, gdy do niej podszedłem.

– Nie rozumiem.

– Nie udawaj głupiego. Proszę cię.

„Alex, trzymaj gębę na kłódkę” – powtarzałem sobie.

– Kocham cię, mój aniołku.

– Wiem, ja ciebie też, ale ślepa nie jestem.

– Przepraszam cię, ale muszę się napić.

Pocałowałem ją w skroń, a następnie ominąłem, pozostawiając na ganku. Zachowałem się jak idiota, ale nie potrafiłem inaczej. Nie chciałem jej ranić po raz kolejny tego dnia. Zdjąłem buty i zaniosłem zakupy do kuchni. Tamara kręciła się po pomieszczeniu, zerkając na mnie ukradkiem, jakby wyczuła moje napięcie. Uśmiechnęła się lekko, nic nie mówiąc, i szybko ewakuowała się na górę. Kiedy chowałem wędlinę do lodówki, usłyszałem zamykające się drzwi wejściowe. Po chwili do kuchni weszła Łucja. Odwróciłem się i od razu zauważyłem w jej oczach smutek. Ścisnęło mi się serce.

– Ania śpi? – zapytałem.

– Tak. Od dwudziestu minut.

– Przepraszam, że nie zdążyłem dać jej buziaka.

– Czekała na ciebie.

– Wiem.

Podszedłem do niej skruszony. Wpadła w moje ramiona.

– To coś, co cię tak zdenerwowało, jest związane z Igorem?

– Nie rozumiem.

– Alex, jesteś spięty, jakby ktoś wsadził ci patyk w dupę. Co się dzieje?

Uniosła głowę, jej oczy zaświeciły się jak węgliki, jakby miała nadzieję, że coś powiem. Schowałem jej za ucho kosmyk włosów.

– Musimy o czymś porozmawiać, o czymś bardzo istotnym.

– Dobrze. Przeżyłam konfrontację z Igorem, to zniosę też inne rewelacje. Wino czy piwo?

– Drinki?

– Zgoda.

Przygotowaliśmy napoje i przeszliśmy do naszej sypialni. Łucja usiadła w rogu łóżka i położyła stopy na moich kolanach. Zawsze tak siadaliśmy po ciężkim dniu, delektując się swoją obecnością.

– Opowiadaj od początku.

– Na pewno?