Bajki i przypowieści - Ignacy Krasicki - darmowy ebook

Bajki i przypowieści ebook

Ignacy Krasicki

4,7
0,00 zł

-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jedne z najdowcipniejszych tekstów w historii polskiej literatury “Bajki i przypowieści” Ignacego Krasickiego są dostępne w Legimi w formie bezpłatnego ebooka, zarówno w formacie epub jak i mobi.

 

Krasicki jest jednym z najważniejszych przedstawicieli polskiego oświecenia. Oprócz brylowania na ówczesnych salonach, pozostawił po sobie dużą ilość dzieł o sporym bogactwie gatunkowym.

 

Jednymi z najchętniej czytanych utworów do dziś są “Bajki i przypowieści”. Po raz pierwszy wydane w 1779 roku stanowią zbiór krótkich, wierszowanych utworów. Nadrzędną cechą bajki jest jej morał. Krasicki doskonale korzystał z tego, aby w humorystyczny sposób piętnować przywary ludzi. Udało mu się z dużą precyzją wskazywać ludzkie wady. Krasicki w mistrzowski sposób w lapidarnej formie potrafi opisać ludzką głupotę, krótkowzroczność czy złe zachowanie. Krytykuje te cechy ludzkiego zachowania, które źle wpływają na dobre społeczne współżycie. Swoje pesymistyczne spojrzenie balansuje zabawną formą.

 

Ponadczasowe i uniwersalne wartości poruszane w bajkach przez Krasickiego sprawiają, że mimo upływu lat są one nadal chętnie czytane. W swoich bajkach przekazuje podstawowe wartości moralne w formie doskonałej zabawy i inteligentnych żartów językowych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 44

Oceny
4,7 (3 oceny)
2
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PrzemoD

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobre. Polecam.
00

Popularność




Ignacy Krasicki

Bajki i przypowieści

Wstęp do bajek i przypowieści

Do dzie­ci1

O wy, co wszyst­kie po­rzu­ciw­szy wzglę­dy,  
Za cac­kiem bie­żyć2 go­to­wi w za­pę­dy,  
Za cac­kiem, któ­re zbyt wy­so­ko le­ci,  
Baj­ki wam nio­sę, po­słu­chaj­cie, dzie­ci.  
Wy, któ­rych tyl­ko nie­sta­tek ży­wio­łem,  
Co się o frasz­ki uga­nia­cie wspo­łem,  
O frasz­ki, któ­rych zysk ma­że i szpe­ci3,  
Baj­ki wam nio­sę, po­słu­chaj­cie, dzie­ci.  
Wy, któ­rzy mar­ne4 przy­braw­szy po­sta­ci,  

[De­dy­ka­cja]

Su­spi­cio­ne si qu­is er­ra­bit sua.  
Et ra­piet ad se, qu­od erit com­mu­ne omnium  
Stul­te nu­da­bit ani­mi con­scien­tiam.  

Wstęp do ba­jek

Był mło­dy, któ­ry ży­cie wstrze­mięź­li­wie pę­dził;  
Był sta­ry, któ­ry ni­g­dy nie ła­jał, nie zrzę­dził;  
Był bo­gacz, któ­ry zbio­rów po­trzeb­nym6 udzie­lał;  
Był au­tor, co się z cu­dzej sła­wy roz­we­se­lał;  
Był cel­nik, któ­ry nie kradł; szewc, któ­ry nie pi­jał;  
Żoł­nierz, co się nie chwa­lił; łotr, co nie roz­bi­jał;  
Był mi­ni­ster rze­tel­ny, o so­bie nie my­ślał;  
Był na ko­niec po­eta, co ni­g­dy nie zmy­ślał.  

Abu­zei i Ta­ir

«Win­szuj, oj­cze – rzekł Ta­ir – w do­brym je­stem sta­nie.  
Ju­trom szwa­gier suł­ta­na i na po­lo­wa­nie  
Z nim wy­jeż­dżam». Rzekł oj­ciec: «Wszyst­ko to od­mien­ne.  
Ła­ska pań­ska, gust ko­biet, po­go­dy je­sien­ne».  
Ja­koż zgadł, pięk­ny pro­jekt wca­le się nie nadał:  

Atłas i ki­taj

Atłas w skle­pie z ki­ta­ju7 żar­to­wał do wo­li;  
Ku­pił atłas pan sę­dzic8, ki­taj pan pod­sto­li9.  
A że trze­ba pie­nię­dzy dać by­ło kup­co­wi,  
Kła­niał się bar­dzo ni­sko atłas ki­ta­jo­wi.  
Gdy przy­szło dług za­pła­cić, a dłuż­nik się wzbra­niał,  

Ba­ran da­ny na ofia­rę

Wi­dząc, że wień­ce kła­dą, że mu ro­gi zło­cą,  
Pysz­nił się tłu­sty ba­ran, sam nie wie­dział o co.  
Aż gdy po­strzegł opraw­cę, a ten po­wróz bie­rze,  
Aby go po­nie­wol­nie10 cią­gnął11 ku ofie­rze,  
Po­znał swój błąd; rad nie­rad wy­peł­nił los sro­gi.  

Bo­gacz i że­brak

Że­brak pa­nu tłu­ste­mu gdy się przy­pa­tro­wał,  
Pła­kał; te­goż wie­czo­ra tłu­sty za­cho­ro­wał:  
Pękł z sa­dła. Dzie­dzic po nim gdy jał­muż­ny sy­pie12.  
Śmiał się że­brak na­za­jutrz i upił na sty­pie

Bry­ła lo­du i krysz­tał

Bry­ła lo­du spło­dzo­na z ka­łu­ży ba­gni­stéj  
Gnie­wa­ła się na krysz­tał, że był prze­źro­czy­sty.  
Mo­dli się więc do słoń­ca. Słoń­ce za­ja­śnia­ło,  
Szkl­ni się bry­ła, ale jej co­raz uby­wa­ło;  
I tak, chcąc los po­lep­szyć nie­wcze­snym kło­po­tem14,  

Bry­tan w ob­ro­ży

Niech się nikt z po­wierz­chow­nej ozdo­by nie sro­ży15.  
Bry­tan z srebr­no-zło­ci­stej pysz­nił się ob­ro­ży.  
Za­zdro­ści­li ko­le­dzy w wie­czór; pa­trzą ra­no,  
Aż bry­ta­na za srebr­ną ob­roż uwią­za­no.  
«Py­szń­że się te­raz, bra­cie!» – do bry­ta­na rze­kli;  

Chart i kot­ka

Chart wi­dząc kot­kę, że mysz ja­dła na śnia­da­nie,  
Wy­ma­wiał jej tak pod­ły gust i po­lo­wa­nie.  
Rze­kła kot­ka, wy­mów­ką wca­le nie zmie­sza­na:  

Chleb i sza­bla

Chleb przy sza­bli gdy le­żał, oręż mu po­wie­dział:  
«Sza­no­wał­byś mnie bar­dziej, gdy­byś o tym wie­dział,  
Jak ja na to pra­cu­ję i w wie­czór, i ra­no,  
Że­by two­ich bez­piecz­nie da­rów uży­wa­no».  
«Wiem ja – chleb od­po­wie­dział – ja­kim słu­żysz kształ­tem16:  

Czło­wiek i suk­nia

Brał się pe­wien do prę­ta chcąc wy­trze­pać suk­nię;  
Ta, wi­dząc się w złym ra­zie17, żwa­wie18 go ofuk­nie:  
«A, ta­każ to jest pa­mięć na usłu­gi – rze­cze –  
Bi­jesz tę, co cię zdo­bi, nie­wdzięcz­ny czło­wie­cze!»  
Rzekł czło­wiek: «Ja nie bi­ję, lecz otrzą­sam z pro­chu.  
Za­ku­rzy­łaś się wczo­raj, dziś trze­pię po tro­chu,  
Wy­bacz, z przy­krych spo­so­bów, kto mu­si, ko­rzy­sta;  

Czło­wiek i wilk

Szedł po­dróż­ny w wil­czu­rze, za­szedł mu wilk dro­gę.  
«Znaj z odzie­ży – rzekł czło­wiek – co je­stem, co mo­gę».  
Wprzód się roz­śmiał, rzekł po­tem człe­ku19 wilk po­nu­ry:  

Czło­wiek i zdro­wie

W jed­ną dro­gą szli ra­zem i czło­wiek, i zdro­wie.  
Na po­cząt­ku biegł czło­wiek; to­wa­rzysz mu po­wie:  
«Nie spiesz się, bo usta­niesz». Biegł jesz­cze tym bar­dziej.  
Wi­dząc zdro­wie, że je­go to­wa­rzy­stwem gar­dzi,  
Szło za nim, ale z wol­na. Przy­szli na pół dro­gi:  
Aż czło­wiek, że z po­cząt­ku nad­we­rę­żył no­gi,  
Ze­lżył20 kro­ku na środ­ku. Za je­go roz­ka­zem  
Przy­bli­ży­ło się zdro­wie i od­tąd szli ra­zem.  
Co­raz czło­wiek usta­wał, ma­jąc w po­go­to­wiu  
Zbli­żył się: «Iść nie mo­gę, pro­wadź mnie» – rzekł zdro­wiu.  

Czło­wiek i zwier­ścia­dła

W zwier­ścia­dło21, co po­więk­sza, wspoj­źrzał22 czło­wiek ma­ły:  
Ucie­szył się nie­zmier­nie, że tak oka­za­ły.  
Mnie­mał już być ol­brzy­mem23; gdy się więc na­sro­żył,  
Ktoś zwier­ścia­dło, co zmniej­sza, przed nie­go po­ło­żył.  
Stłukł oby­dwie24 i od­tąd zwier­ścia­dłom nie wie­rzył.  

Da­rem­na pra­ca

Nie chcąc się Ję­drzej uczyć, zma­zał abe­ca­dło;  
Wi­dząc się szpet­nym26, po­tłukł w ka­wał­ki zwier­ścia­dło27;  
Sły­sząc się złym28, chciał stłu­mić wieść prze­my­sły29 swy­mi:  

Dąb i dy­nia

Kie­dy czas przy­zwo­ity30 do doj­źrze­nia na­stał,  
Py­ta­ła dy­nia dę­ba31