Żyj pełnią życia - Norman Vincent Peale - ebook

Żyj pełnią życia ebook

Norman Vincent Peale

4,3

Opis

Pastor N.V. Peale, filozof, myśliciel, mądry kaznodzieja jest wybitnym przedstawicielem klasycznej literatury motywacyjnej. Całe życie poświęcił bliźnim.

Wiedzą zdobytą w praktycznym działaniu, także tą wystudiowaną, zawarł w swojej bogatej twórczości literackiej, w której głównie skupił się na tym jak osiągnąć dobre samopoczucie, witalność, entuzjazm i skuteczność w działaniu.

O ile jego wcześniejsza praca, „Moc pozytywnego myślenia”, wytycza drogę do pozytywnego myślenia o problemach, o tyle ta książka podejmuje próbę pokazania w jaki sposób te pozytywne myśli wcielić w czyn, a poprzez przekonanie o ich skuteczności uzyskiwać od życia, to czego się chce.

Żyj pełnią życia” to kompendium wiedzy o spełnionym życiu.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 386

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (13 ocen)
8
2
2
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
macin13

Nie oderwiesz się od lektury

rewelacja
00

Popularność




Tytuł ory­gi­nal­ny:

STAY ALI­VE ALL YOUR LIFE

Przekład:

Ewa Czer­wińska

Pro­jekt okładki:

Mi­chał Duława

Re­dak­cja Ita Tu­ro­wicz

Ko­rek­ta Zo­sia Ko­zik

Co­py­ri­ght © 1957 by Pren­ti­ce Hall Inc.

© Co­py­ri­ght for the Po­lish edi­tion by Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA War­sza­wa 1996, 2014

Wszel­kie pra­wa, włącznie z pra­wem do re­pro­duk­cji tekstów w całości lub w części, w ja­kiej­kol­wiek for­mie – za­strzeżone.

Wszel­kich in­for­ma­cji udzie­la:

Wy­daw­nic­two Stu­dio EMKA

ul. Królo­wej Al­do­ny 6, 03-928 War­sza­wa

tel./faks 22 628 08 38, 616 00 67

wy­daw­nic­two@stu­dio­em­ka.com.plwww.stu­dio­em­ka.com.pl

ISBN 978-83-64437-58-8

Skład i łama­nie: An­ter Po­li­gra­fia www.an­ter.waw.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

Mo­jej żonie,

Ruth Staf­ford Pe­ale,

w po­dzięko­wa­niu za jej mądre rady,

en­tu­zja­stycz­ne wspar­cie

i nie­ustanną po­moc w pi­sa­niu tej książki

Do Czy­tel­ni­ka

Dro­gi Przy­ja­cie­lu,

Do­ce­niam Two­je za­in­te­re­so­wa­nie tą książką. Zo­stała na­pi­sa­na z myślą o To­bie. Jej ce­lem jest pomóc Ci w doświad­cza­niu bar­dziej sa­tys­fak­cjo­nującego życia. Z przy­jem­nością myślę o tym, że po­przez lek­turę, a tym bar­dziej przez prak­tycz­ne sto­so­wa­nie za­war­tych w niej pro­po­zy­cji, zy­skasz lep­sze sa­mo­po­czu­cie, większą wi­tal­ność i in­ten­syw­niej­sze za­in­te­re­so­wa­nie życiem.

Ten pożądany re­zul­tat osiąga się, sto­sując pew­ne pro­ste for­muły, Nie przy­cho­dzi to całkiem łatwo. Nie ma bo­wiem łatwej dro­gi do szczęśli­we­go życia. Jed­nak cel ten jest możliwy do osiągnięcia.

Wierzę, że Bóg pra­gnie, by prze­pełniały nas ener­gia i en­tu­zjazm, byśmy po­sia­da­li dy­na­micz­ne zdro­wie ciała, umysłu i du­szy. Ob­fi­tujące życie jest z pew­nością Bożym za­mia­rem. Czy­tając Bi­blię, nie możemy dojść do in­ne­go wnio­sku. Z jej kart pro­mie­niu­je życie. Jed­nym z naj­bar­dziej cha­rak­te­ry­stycz­nych stwier­dzeń jest zda­nie Je­zu­sa: Ja przy­szedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w ob­fi­tości (Ewan­ge­lia św. Jana 10,10).

Ni­niej­sza książka zmie­rza da­lej niż moja wcześniej­sza pra­ca Moc po­zy­tyw­ne­go myśle­nia1(The Po­wer of Po­si­ti­ve Thin­king) w pod­kreśla­niu tego, jak osiągnąć do­bre sa­mo­po­czu­cie, wi­tal­ność, en­tu­zjazm i sku­tecz­ność w życiu. Po­przed­nia wy­ty­czała drogę do po­zy­tyw­ne­go myśle­nia o pro­ble­mach. Ta na­to­miast próbuje po­ka­zać, w jaki sposób te po­zy­tyw­ne myśli wpro­wa­dzić w czyn, a po­przez prze­ko­na­nie o ich sku­tecz­ności od­nieść suk­ces w otrzy­my­wa­niu od życia tego, cze­go chcesz.

Przy­kro mi, że nie mogę obie­cać od­po­wie­dzi na wszyst­kie py­ta­nia. Któż bo­wiem może? Jed­nak są tu wy­ty­czo­ne niektóre z dróg do efek­tyw­ne­go życia. Ocenę moją opie­ram na doświad­cze­niach wie­lu lu­dzi, którzy żyją zgod­nie z opi­sa­ny­mi tu za­sa­da­mi i których in­spi­rujące hi­sto­rie tu­taj przy­ta­czam. Szcze­rze ufam, że również Ty po­przez tę książkę na­uczysz się żyć dy­na­micz­nie i szczęśli­wie przez całe swo­je życie.

Pragnę wy­ra­zić uzna­nie i po­dzięko­wa­nie mo­jej córce, Mar­ga­ret Ann Pe­ale, za cenną po­moc se­kre­tarską w przy­go­to­wa­niu ma­nu­skryp­tu. Dziękuję także „Gu­ide­po­sts Ma­ga­zi­ne” z No­we­go Jor­ku za zgodę na prze­druk różnych ar­ty­kułów.

Jak ko­rzy­stać z tej książki, by ułatwić so­bie roz­wiązy­wa­nie pro­blemów

NOTA OD AME­RY­KAŃSKIE­GO WY­DAW­CY

Ta krótka część ułatwi ci ko­rzy­sta­nie z książki, gdy po­trze­bu­jesz po­mo­cy w roz­wiązy­wa­niu niektórych trud­nych pro­blemów twe­go co­dzien­ne­go życia to­wa­rzy­skie­go, za­wo­do­we­go i oso­bi­ste­go. Za­wie­ra ona odnośniki do po­szczególnych roz­działów, w których można zna­leźć bar­dziej szczegółowe wskazówki. Poniżej znaj­dziesz wy­mie­nio­ny sze­reg ta­kich pro­blemów. Każdemu to­wa­rzy­szy krótki ko­men­tarz dr. Pe­ale’a na kon­kret­ny te­mat i od­nie­sie­nie do od­po­wied­niej części książki, gdzie pro­blem jest w całości omówio­ny. Mamy na­dzieję, że ta spe­cjal­na część okaże się użytecz­na ze względu na pro­po­no­wa­ne roz­wiąza­nia niektórych za­wikłanych spraw oraz że łatwo będzie do niej wra­cać, ile­kroć od­czu­jesz po­trzebę po­mo­cy dr. Pe­ale’a.

*

Jak prze­stać się mar­twić o spra­wy, z którymi praw­do­po­dob­nie nic nie mogę zro­bić?

Pod­sta­wową ta­jem­nicę prze­zwy­ciężania zmar­twień sta­no­wi zastąpie­nie stra­chu wiarą jako do­mi­nującą po­stawą umysłową. Na świe­cie ist­nieją dwie siły znacz­nie potężniej­sze niż wszyst­kie inne. Jedną z nich jest strach, a drugą wia­ra; jed­nak wia­ra ma moc większą niż strach…

Patrz roz­dział IV Za­bij troskę i żyj dłużej

Tak często je­stem zmęczo­ny i nie po­tra­fię się zre­lak­so­wać. Czy można coś z tym zro­bić?

Bi­blij­na re­cep­ta na po­sia­da­nie ener­gii wzy­wa do po­le­ga­nia na Bogu… Ta­jem­ni­ca stałego przepływu mocy leży w do­pa­so­wa­niu sie­bie do nada­wa­ne­go przez Boga ryt­mu i tem­pa. Zsyn­chro­ni­zuj swo­je myśle­nie i życie z Bożym, nie­spiesz­nym od­mie­rza­niem cza­su… Zwy­cięstwo nad zmęcze­niem zależy od po­zo­sta­wa­nia w har­mo­nii z na­tu­ral­nym ryt­mem wy­zna­cza­nym przez Boga.

Patrz roz­dział VII Usuń zmęcze­nie – żyj ener­gicz­nie

Za­wsze uważałem, że pokój umysłu jest dobrą cechą. Ostat­nio jed­nak słyszałem, iż usy­pia on je­dy­nie czuj­ność lu­dzi fałszy­wym po­czu­ciem bez­pie­czeństwa. Czy pokój umysłu rze­czy­wiście sta­no­wi coś cen­ne­go, o co war­to za­bie­gać?

Wiel­ka war­tość po­ko­ju umysłu po­le­ga na tym, że pod­no­si siłę in­te­lek­tu­alną. Umysł pra­cu­je wy­daj­nie je­dy­nie wte­dy, gdy jest chłodny i spo­koj­ny – nie roz­gorączko­wa­ny. W gorącym sta­nie umysłu emo­cje kie­rują osądem, co może się oka­zać bar­dzo kosz­tow­ne. Moc po­cho­dzi ze spo­ko­ju…

Patrz roz­dział XII Pokój umysłu – źródłem siły i ener­gii

Dla­cze­go tak często zda­rza mi się mylić?

Czy ist­nie­je jakaś re­cep­ta na to, by nie popełniać tylu błędów?

Uda­ne życie zależy od wy­pra­co­wa­nia mądrości prze­wyższającej skłonność do popełnia­nia pomyłek. Wte­dy mniej rze­czy robi się niewłaści­wie, a więcej do­brze. W dążeniu do po­pra­wy sy­tu­acji bar­dzo ważna jest wie­dza o tym, jak po­dej­mo­wać de­cy­zje. Co­raz licz­niej­sze rze­sze lu­dzi do­wia­dują się, że naj­wyższy pro­cent do­brych de­cy­zji jest osiągany wte­dy, gdy prze­strze­ga się zdro­wych za­sad du­cho­wych.

Patrz roz­dział VIII Ucz się na błędach – i popełniaj ich mniej

W jaki sposób mogę kon­tro­lo­wać swój gniew i nie wy­pusz­czać ste­ru z rąk, kie­dy dzieją się spra­wy, które fru­strują?

Pod­sta­wo­wym fak­tem, prze­ocza­nym przez wie­le osób, jest to, że na tym naj­lep­szym ze światów ist­nieją pew­ni lu­dzie oraz spra­wy, z którymi po pro­stu trze­ba żyć i żaden opór ani po­msto­wa­nie nie do­pro­wa­dzi do ni­cze­go poza wzma­ga­niem fru­stra­cji… Ci­cha i spo­koj­na fi­lo­zo­fia… jest naj­ważniej­sza w eli­mi­no­wa­niu uczuć fru­stra­cji.

Patrz roz­dział III Jak przemóc fru­stra­cje i stać się twórczym

Należę do osób mar­kot­nych. Jak wy­pra­co­wać bar­dziej po­zy­tyw­ne i szczęśliwe spoj­rze­nie na świat?

Umysł może sto­po­wać two­je pra­gnie­nie sta­nia się osobą bar­dziej ra­dosną i har­mo­nijną, prze­ko­nując, że „myśle­nie ni­cze­go tu nie zmie­ni”. Jed­nak myśle­nie może to spra­wić i często spra­wia, jeśli jest wspar­te pra­co­wi­tym wysiłkiem i wy­trwałą prak­tyką.

Patrz roz­dział X Two­je życie może być pełne radości

Jak mogę spo­dzie­wać się do­ko­ny­wa­nia rze­czy, które czuję, że leżą poza mo­imi możliwościa­mi? Może nie je­stem tak spryt­ny czy uta­len­to­wa­ny jak inni lu­dzie?

Za­dzi­wiająca, nie­tknięta siła, jaką no­sisz w so­bie, po­sia­da moc i jakość, której nie po­tra­fisz w pełni pojąć. Nie dopuść za­tem, byś stał się ofiarą nałożonych na sie­bie sa­me­go oso­bi­stych ogra­ni­czeń… Na­wet jeśli two­je zdol­ności, wy­kształce­nie i doświad­cze­nie są słab­sze niż in­nych, to nie­mal każdy brak możesz zre­kom­pen­so­wać dy­na­micz­nym en­tu­zja­zmem.

Patrz roz­dział II En­tu­zjazm może dla cie­bie uczy­nić cuda

W jaki sposób mogę po­ko­nać nudę i to uczu­cie na-pół-życia w od­nie­sie­niu do co­dzien­nej pra­cy?

Wnieś do co­dzien­nej pra­cy ożywie­nie. Wi­tal­ność w two­im życiu może się znacz­nie po­pra­wić dzięki po­szu­ki­wa­niu (i znaj­do­wa­niu) żywej przy­jem­ności we wszyst­kim, co ro­bisz. Prak­ty­kuj lu­bie­nie tego. Dzięki tej po­sta­wie wy­ma­za­na zo­sta­je nuda i za­cie­ra się różnica między pracą a przy­jem­nością…, zy­skasz radość ze swe­go działania, po­nie­waż ożywie­nie sty­mu­lu­je po­czu­cie pod­eks­cy­to­wa­nia.

Patrz roz­dział VI Możesz żyć pełnią życia, jeśli na­prawdę chcesz

Co po­wo­du­je, że cza­sem je­stem tak bar­dzo spięty i co z tym mogę zro­bić?

Napięcie może mieć i często ma głębsze przy­czy­ny niż sama pre­sja i pra­ca. Może na­rosnąć wokół sta­rych i zda­wałoby się daw­no po­grze­ba­nych uczuć, które kie­dyś zra­niły i mogły po­zo­sta­wić uraz. Rzad­ko za­da­je­my so­bie trud powiąza­nia obu faktów, by za­uważyć związek pomiędzy obec­nym napięciem a sta­ry­mi an­ta­go­ni­stycz­ny­mi po­sta­wa­mi… Należy jed­nak zba­dać tę ewen­tu­al­ność.

Patrz roz­dział IX Po co być spiętym? Jak ra­dzić so­bie ze stre­sem

Mogę po­ra­dzić so­bie z załatwia­niem w życiu „drob­nych spraw”, ale zwy­czaj­nie boję się do­tknąć tych wiel­kich. Czy może mi pan pomóc?

Je­stem prze­ko­na­ny, że kie­dy pla­nu­jesz coś wiel­kie­go, myślisz na­prawdę w taki sposób, jaki Bóg za­mie­rzył dla człowie­ka… Wiel­ka wia­ra równa się wiel­kim re­zul­ta­tom. Ogrom­ne ma­rze­nia plus myśle­nie w wiel­kim for­ma­cie, plus wiel­ka wia­ra, plus duży wysiłek – oto me­to­da, w wy­ni­ku której do­ko­ny­wa­ne są wiel­kie rze­czy… i dzięki której po­ko­ny­wa­ne są wiel­kie trud­ności.

Patrz roz­dział V Możesz posiąść moc po­ko­nującą trud­ności

Nie­ustan­nie wątpię w swo­je zdol­ności zdo­by­wa­nia w życiu rze­czy, których na­prawdę pragnę. W jaki sposób mogę zwal­czyć to powątpie­wa­nie o so­bie?

Każda jed­nost­ka for­mułuje własną ocenę sa­mej sie­bie i ten pod­sta­wo­wy wi­ze­ru­nek w dużym stop­niu przy­czy­nia się do tego, kim rze­czy­wiście ta oso­ba się sta­je. Nie możesz zro­bić więcej, niż wie­rzysz, że możesz. Nie możesz być ni­kim więcej, niż wie­rzysz, że je­steś. Praw­dzi­we prze­ko­na­nie po­wo­du­je, że two­ja wia­ra się urze­czy­wistnia. Wia­ra sty­mu­lu­je ist­niejącą w to­bie moc…

Patrz roz­dział I Cu­dow­na moc wia­ry

Chciałbym wie­rzyć w życie po śmier­ci, ale nie po­tra­fię. Czy ist­nie­je jakiś dowód na nieśmier­tel­ność poza tym, cze­go uczy re­li­gia?

Jed­nym z naj­bar­dziej znaczących faktów no­wo­cze­sne­go myśle­nia sta­je się prze­ko­na­nie o tym, że wszechświat ma podłoże du­cho­we. Sta­ra kon­cep­cja ma­te­ria­li­stycz­na za­ni­ka… Współcze­sne ba­da­nia na­uko­we zdają się po­twier­dzać to, co mówi na­sza in­tu­icja i wia­ra. Ostat­nio sławny na­uko­wiec wy­ra­ził swo­je oso­bi­ste prze­ko­na­nie, że teo­ria ist­nie­nia du­szy da się po­twier­dzić na­uko­wo.

Patrz roz­dział XVI Żyj na za­wsze

Czy rze­czy­wiście prawdą jest to, że emo­cje mogą wywoływać cho­robę, a jeśli tak, to co można z tym zro­bić?

Praw­dziwą przy­czyną złego zdro­wia jest cho­ra wola. Po­zwa­lając, by cho­ra wola oraz w sposób nie­unik­nio­ny to­wa­rzyszące jej po­czu­cie winy przysłaniały umysł, po­wo­du­je­my oczy­wiście to, że na­sze siły życio­we są osłabio­ne. Cho­re uczu­cia przy­noszą skut­ki. Ku­racją dla ta­kie­go sta­nu jest zdro­wa, do­bra wola… Można ją osiągnąć po­przez skie­ro­wa­nie się ku po­sta­wie miłości i jej leczącym właściwościom.

Patrz roz­dział XIII Jak cie­szyć się do­brym sa­mo­po­czu­ciem i kwitnącym zdro­wiem

Jak mogę po­zbyć się przygnębiających myśli?

Przyj­rzyj się swo­im myślom, za­pisz je i prze­ana­li­zuj, by do­wie­dzieć się, czy są one twórcze, czy też niszczące… Każdą słabą myśl zastąp przez mocną, każdą ne­ga­tywną przez po­zy­tywną, nie­na­wistną przez pełną miłości, posępną przez wzniosłą… Prze­ko­nasz się, że to dosłownie cu­dow­na for­muła.

Patrz roz­dział XI Podźwi­gnij się z przygnębie­nia i żyj z wi­go­rem

W jaki sposób mogę so­bie po­ra­dzić ze swo­imi pro­ble­ma­mi, jeżeli czuję się tak sa­mot­ny w mie­rze­niu się z nimi – tak sa­mot­ny, że tracę pew­ność, czy po­tra­fię je roz­wiązać?

W Piśmie Świętym znaj­dują się słowa tak pełne mocy, że mogą zmie­nić two­je życie… Jeżeli Bóg z nami, któż prze­ciw­ko nam? (List do Rzy­mian 8,31). Prze­kształć te słowa tak, by od­no­siły się do cie­bie oso­biście… A te­raz przy­wiedź w swo­im umyśle ob­raz Boga mierzącego się z two­imi prze­ciw­nościa­mi. Czy są większe od Boga…?

Patrz roz­dział Pew­ność sie­bie a życio­we do­ko­na­nia

Jak mogę wie­rzyć w życie, czy na­wet w Boga, jeśli tak często dręczy mnie ból?

…Wia­ra sta­je się narzędziem po­zwa­lającym uzy­skać wgląd w pod­sta­wo­we zna­cze­nie cier­pie­nia oraz daje siłę, by je prze­trwać. Po­dob­nie jak ból może zo­stać usu­nięty po­przez wiarę, tak też można go dzięki niej wy­trzy­mać.

Patrz roz­dział XV Życie po­nad bólem i cier­pie­niem

Roz­dział ICu­dow­na moc wia­ry

Każda jed­nost­ka for­mułuje wiosną ocenę sa­mej sie­bie i ten pod­sta­wo­wy wi­ze­ru­nek w dużym stop­niu przy­czy­nia się do tego, kim rze­czy­wiście ta oso­ba się sta­je.

Nie możesz zro­bić więcej, niż wie­rzysz, że możesz. Nie możesz być ni­kim więcej, niż wie­rzysz, że je­steś. Wia­ra sty­mu­lu­je ist­niejącą w to­bie moc. Nie bój się za­ufać wie­rze.

Kiedyś, pod­czas wi­zy­ty w południo­wo-za­chod­nim Tek­sa­sie, gdy przed wykładem jadłem w ho­te­lu obiad z przy­ja­ciółmi, do re­stau­ra­cji wszedł pe­wien człowiek i za­py­tał o mnie.

W trak­cie roz­mo­wy za­sko­czył nas wszyst­kich stwier­dze­niem: – Przy­byłem do tego mia­sta jako włóczęga. – Widząc na­sze zmie­sza­nie, ciągnął: – Na­prawdę mam na myśli włóczęgę, próżnia­ka. – Określe­nie było tak nie­wia­ry­god­ne, zważyw­szy, że oso­bie, która do nas mówiła, nie można było ni­cze­go za­rzu­cić, iż pil­nie wsłucha­liśmy się w jego opo­wieść.

Opo­wia­dał, jak kil­ka lat wcześniej, miesz­kając w Za­chod­niej Wir­gi­nii, zaczął nad­mier­nie pić. Tra­cił jedną po­sadę po dru­giej, każda ko­lej­na była gor­sza od po­przed­niej, aż w końcu sto­czył się na samo dno. Brud­ny i nie­ogo­lo­ny, włóczył się po uli­cach, bez prze­ko­na­nia szu­kając pra­cy, której nie znaj­do­wał. Wresz­cie zo­sta­wiła go zde­spe­ro­wa­na żona. Bez domu, załama­ny i prze­gra­ny, opuścił mia­sto i skie­ro­wał się na zachód bez żad­ne­go celu. Spał w sto­gach sia­na, sto­dołach i w zaułkach ulic. Chodząc od domu do domu żebrał o chleb.

Pew­ne­go dnia jakaś do­bra ko­bie­ta wy­niosła mu coś do je­dze­nia na tyl­ny ga­nek domu i przyglądała się, jak połyka to z wil­czym ape­ty­tem. – Wyglądasz na miłego młode­go człowie­ka – za­uważyła. – Nie po­wi­nie­neś trwać w ta­kim sta­nie. Dam ci coś, co może zmie­nić two­je życie, jeżeli to wy­ko­rzy­stasz.

Weszła do domu i wróciła z książką. – Prze­czy­taj ją – po­wie­działa. – Zrób to, co ta książka mówi, a znów będziesz mógł stać się kimś użytecz­nym.

Nasz rozmówca podążył da­lej na zachód z książką w kie­sze­ni ob­szar­pa­ne­go płasz­cza. Nie mając nic do ro­bo­ty i dys­po­nując mnóstwem cza­su, prze­czy­tał każde jej słowo z tu­zin razy. Często, aby uniknąć zi­mo­we­go chłodu, za­cho­dził do bi­blio­tek i tam ją stu­dio­wał.

Stop­nio­wo pro­ste przesłanie zaczęło prze­ni­kać jego ciem­ne myśli i napełniać świa­do­mość. „Wróć do har­mo­nii z Bo­giem. Zmień swo­je myśli i sposób życia; uwierz i odnoś suk­ces; wia­ra uczy­ni to możli­wym. Uwierz, że możesz, a rze­czy­wiście będziesz mógł”. Taka była myśl prze­wod­nia książki.

W końcu, po­dej­mując prak­tycz­ne wysiłki, na­uczył się mo­dlić – i robił to z wiarą. Szcze­rze próbował pro­po­no­wa­nych du­cho­wych me­tod i roz­poczęła się od­mia­na. Później przy­był do tego tek­sa­skie­go mia­sta, gdyż ktoś obie­cał mu tu­taj pracę.

– Gdy pod­cho­dziłem do owe­go domu, jakaś piękna młoda ko­bie­ta za­mia­tała chod­nik. Czy uwie­rzy­cie, że jest te­raz moją żoną? – za­py­tał z uśmie­chem.

Pra­co­wał przy sze­re­gu drob­nych zajęć, każde następne było lep­sze od po­przed­nie­go. Po­tem po­czuł pra­gnie­nie, by zo­stać księgo­wym, po­nie­waż lubił mieć do czy­nie­nia z licz­ba­mi i miał w tym za­kre­sie pew­ne doświad­cze­nie z czasów, za­nim zaczął pić. Któregoś dnia fir­ma zaj­mująca się ru­ro­ciągami dla pól naf­to­wych zwróciła się do nie­go o do­ko­na­nie wy­ce­ny pew­nych prac. Nig­dy dotąd nie po­dej­mo­wał się tak skom­pli­ko­wa­ne­go za­da­nia, ale mo­dlił się do Boga o pro­wa­dze­nie, pil­nie prze­stu­dio­wał pro­blem i osta­tecz­nie wy­li­czył kosz­ty całkiem dokład­nie. Było to znaczące osiągnięcie, zważyw­szy fakt, że bra­ko­wało mu doświad­cze­nia. Od tej pory szedł naprzód, po­wo­li stając się człowie­kiem suk­ce­su.

Zakończyw­szy swą nie­zwykłą hi­sto­rię, wyciągnął z kie­sze­ni po­pla­mioną i ob­dartą książeczkę, z którą nie roz­sta­wał się w swo­ich wędrówkach, i z czułością położył ją na sto­le, mówiąc:

– Każdy może zro­bić tak, jak ja zro­biłem, a większość nie musi na­wet po­ko­ny­wać tak da­le­kiej dro­gi jak ja. Cała ta­jem­ni­ca tkwi w tym: miej ufność, wierz i prak­ty­kuj.

Doświad­cze­nie tego mężczy­zny do­wo­dzi pra­wa, które w zwięzły sposób wyrażone jest w dy­na­micz­nym i twórczym na­ucza­niu Je­zu­sa Chry­stu­sa. Wszyst­ko jest możliwe dla tego, kto wie­rzy (Ewan­ge­lia św. Mar­ka 9,23)2. Kie­dy ćwi­czysz swój umysł w wie­rze, co­fają się de­fe­ty­stycz­ne ten­den­cje, a wszyst­ko zmie­rza ku prze­su­wa­niu się z ob­sza­ru nie­możliwości w możność.

Po pierw­sze, za­cznij wie­rzyć Bogu nie w sposób aka­de­mic­ki, lecz uf­nie – jak swe­mu prze­wod­ni­ko­wi, i na­prawdę prak­ty­kuj za­sa­dy du­cho­we. Po dru­gie, wierz w sie­bie, w lu­dzi i w samo życie. Miej szcze­re pra­gnie­nie służenia Bogu i ludz­kości, a także prze­stań wątpić, prze­stań myśleć ne­ga­tyw­nie.

Jak zdo­być wiarę? Zwy­czaj­nie za­cznij żyć zgod­nie z za­sa­da­mi wia­ry, módl się żar­li­wie i z po­korą, na­bierz zwy­cza­ju spo­dzie­wa­nia się tego, co naj­lep­sze. Ten ro­dzaj myśle­nia spo­wo­du­je rze­czy­wi­ste odwróce­nie bie­gu twe­go życia, po­nie­waż życie nie­ustan­nie płynie w tę czy inną stronę. Nie­po­wo­dze­nia za­czną się od cie­bie od­da­lać, a prze­ja­wy pomyślności, jak­by przez ma­gne­tycz­ne przy­ciąga­nie, będą się zwra­cać ku to­bie. Dy­na­micz­na i po­zy­tyw­na po­sta­wa sta­no­wi sil­ne, ma­gne­tycz­ne od­działywa­nie, które ze swej na­tu­ry przy­ciąga do­bre re­zul­ta­ty.

To, oczy­wiście, nie ozna­cza, że do­sta­niesz wszyst­ko, cze­go chcesz. Kie­dy jed­nak żyjesz w opar­ciu o wiarę, two­je pra­gnie­nia stop­nio­wo stają się ta­kie, o ja­kie możesz pro­sić w imię Boże. Wszyst­ko, co po­wi­nie­neś mieć, wszyst­ko, co jest dla cie­bie do­bre, zo­sta­nie ci dane. Nie ma gra­nic tego, co Bóg ofia­ro­wu­je tym, którzy sto­sują Jego pra­wa.

Oczy­wiście, przez suk­ces nie ro­zu­miem tego, że mu­sisz stać się bo­ga­ty, sławny czy potężny, po­nie­waż to nie­ko­niecz­nie są osiągnięcia. W rze­czy­wi­stości nie­rzad­ko ta­kie jed­nost­ki jako oso­by przed­sta­wiają żałosny ob­raz klęski. Mówiąc o suk­cesie, mam na myśli rozwój doj­rzałej i kon­struk­tyw­nej oso­bo­wości.

Słynny ar­chi­tekt, Frank Lloyd Wri­ght3, który zo­stał na­zwa­ny jed­nym z naj­bar­dziej twórczych ge­niu­szy wszech czasów, po­wie­dział: „To, w co na­prawdę wie­rzysz, za­wsze następuje. Prze­ko­na­nie o spra­wie po­wo­du­je, że ona się wy­da­rza. Sądzę też, że nic się nie dzie­je, dopóki całko­wi­cie i głęboko w to nie uwie­rzysz”.

Bi­blij­ne pra­wo: Według wia­ry wa­szej niech wam się sta­nie (Ewan­ge­lia św. Ma­te­usza 9,23), wyraża prawdę o tym, że zasięg Bożego błogosławieństwa, ja­kie otrzy­mu­jesz, zależy dokład­nie od stop­nia, w ja­kim wie­rzysz.

Można po­da­wać wie­le przykładów działania tej za­sa­dy. Spójrz­my na ko­bietę, która zwie­rzyła mi się, że przez długie lata de­pre­cjo­no­wała sie­bie jako naj­brzydszą z czte­rech sióstr. Po­zo­stałe trzy sio­stry, uzna­wa­ne za bar­dziej cza­rujące, za­wsze mówiły jej, że jest po­spo­li­ta i nie­atrak­cyj­na, aż w końcu uwie­rzyła w tę nie­prawdę.

Jed­nak pew­ne­go dnia przy­ja­ciółka po­wie­działa do niej:

– Prze­cież ty wca­le nie je­steś nieładna. Spróbuj wy­obra­zić so­bie sie­bie jako miłą i atrak­cyjną osobę, którą je­steś. Urok – ciągnęła – nie bie­rze się z bu­tel­ki. Po­cho­dzi z właści­we­go myśle­nia i pro­mien­ne­go, pełnego radości życia. Po­stanów za­tem, kim chcesz być, a po­tem na­ma­luj taki ob­raz sie­bie. Z całą skrom­nością uwierz w to, że z Bożą po­mocą twój ob­raz sa­mej sie­bie sta­nie się praw­dzi­wy. Przy­ja­ciółka zadała jej py­ta­nie wprost:

– Cze­go tak na­prawdę chcesz od życia? Za­nim zy­skasz jakąkol­wiek szansę otrzy­ma­nia tego, mu­sisz od­po­wie­dzieć bar­dzo kon­kret­nie.

Było to mądre py­ta­nie, po­nie­waż nig­dy nie osiąga się celów, które nie zo­staną naj­pierw wyraźnie sfor­mułowa­ne w umyśle.

– Jeśli mam po­wie­dzieć naj­szcze­rzej – od­parła dru­ga w zakłopo­ta­niu – to chciałabym mieć męża, dzie­ci i do­bry dom. (Wszyst­kie jej sio­stry wyszły za mąż, po­sia­dały własne domy i utwier­dzały ją w prze­ko­na­niu, że jest zbyt brzyd­ka, aby mieć na­dzieję na małżeństwo.)

– Nie czuj się zakłopo­ta­na ta­kim zwy­czaj­nym pra­gnie­niem – od­po­wie­działa koleżanka. – Aby osiągnąć ten war­tościo­wy cel, przy­wołaj umysłowy ob­raz domu, męża i dzie­ci, ja­kich pra­gniesz. Po­tem złóż to życze­nie w ręce Boga, by mógł ci je dać. Jeżeli mieści się to w Jego woli, otrzy­masz. Proś Go, aby roz­wi­jał twoją oso­bo­wość, przy­go­to­wując cię do roli żony i mat­ki. Proś Boga, by uczy­nił cię piękną, cza­rującą i dobrą.

Ko­bie­ta ta rze­czy­wiście stwo­rzyła i utrzy­my­wała swój umysłowy ob­raz, prze­nosząc go z nie­stru­dzoną wy­trwałością w rze­czy­wistość, i w ten sposób jej hi­sto­ria Kop­ciusz­ka stała się prawdą.

Niektórzy lu­dzie skarżą się, że tyl­ko zdol­ne czy uta­len­to­wa­ne oso­by mogą z po­wo­dze­niem wdrażać te twórcze tech­ni­ki. Myśle­nie ta­kie jest jed­nak nie­bez­pieczną formą uspra­wie­dli­wia­nia porażki. Im więcej ktoś ma w swej na­tu­rze za­zdrości, tym bar­dziej kry­tycz­ny się sta­je w sto­sun­ku do tych, którzy coś osiągnęli.

Jeśli sam je­steś kry­tycz­ny i wy­po­wia­dasz ne­ga­tyw­ne opi­nie, to być może two­je porażki są po­wo­do­wa­ne przez nie­uporządko­wa­ny, wypełnio­ny nie­na­wiścią umysł. Oznaką zdro­wia psy­chicz­ne­go jest za­do­wo­le­nie z osiągnięć in­nych i wspólna radość wraz z nimi. Nig­dy nie porównuj sie­bie ani swo­ich do­ko­nań z in­ny­mi, ale prze­pro­wa­dzaj porówna­nia wyłącznie z sa­mym sobą. To zmu­si cię do sięga­nia po co­raz wyższe nor­my i osiągnięcia. Nie spro­wa­dzaj na sie­bie porażki, hołdując za­wziętym czy za­zdro­snym myślom. Myśl uczci­wie, z miłością, na­dzieją i opty­mi­zmem, a sięgniesz w życiu po zwy­cięstwo.

Po­twier­dze­nie tych opi­nii znaj­dzie­my w liście od pew­ne­go człowie­ka, który za­sto­so­wał je w trud­nej sy­tu­acji.

Dro­gi dok­to­rze Pe­ale!

Półtora ty­go­dnia temu byłem kon­tro­le­rem bi­letów i odźwier­nym w pew­nym te­atrze w Bronx. Po­tem jed­nak szef po­wie­dział, że in­te­re­sy idą kiep­sko, i zo­stałem zwol­nio­ny. Mimo to w ser­cu i w du­szy nie od­czu­wałem stra­chu, po­nie­waż wcześniej w mym życiu zagościła wia­ra.

Pie­niądze skończyły mi się po ja­kimś ty­go­dniu, a wciąż nie miałem pra­cy. Udałem się więc do no­wo­jor­skie­go biu­ra za­trud­nie­nia i złożyłem ofertę o go­to­wości do pra­cy w ho­te­lu. Wy­obrażałem so­bie sie­bie, jak otrzy­muję dobrą po­sadę. Następne­go dnia za­dzwo­nił do mnie jakiś mężczy­zna i za­pro­po­no­wał zajęcie za większe pie­niądze, niż miałem po­przed­nio; miałem za­ra­biać 42 do­la­ry ty­go­dnio­wo, pod­czas gdy wcześniej do­sta­wałem tyl­ko 27,56.

Ta­kiej po­sta­wy na­uczyłem się w koście­le Mar­ble Col­le­gia­te, uczęszczając na nie­dziel­ne nabożeństwa. Moje życie po­pra­wiło się i ja sam zmie­niam się na lep­sze. Życie zwra­ca się w kie­run­ku światła i do­bra, a ciem­ność nie­wie­dzy jest z nie­go wy­ma­zy­wa­na. Wiem, jak iść naprzód i jak nie usta­wać w dro­dze. Ko­cham kościół i będę mu po­ma­gał z całych sił, i za­mie­rzam co nie­dzie­la dawać jed­ne­go do­la­ra na tacę.

Ko­cha kościół i pra­gnie ofia­ro­wać coś Bogu. Nic dziw­ne­go. To właśnie kościół na­uczył go naj­większe­go se­kre­tu po­zy­tyw­nej wia­ry, która otwo­rzyła przed nim nowe ho­ry­zon­ty na­dziei. Człowiek ten, po­mi­mo bra­ku wy­kształce­nia i zma­ga­nia się z ubóstwem, nabył wrażliwości na tę elek­try­zującą at­mos­ferę, która po­wsta­je w koście­le, gdy uwal­nia­na jest du­cho­wa moc. Słuchał przesłania o do­cho­dze­niu do har­mo­nii z Bo­giem i ucze­niu się życia zgod­ne­go z wiarą.

Uwie­rzył tej no­wi­nie i wpro­wa­dził ją w życie. Nie uwol­niło go to od trud­ności. Nig­dy zresztą nie padły ta­kie obiet­ni­ce. To przesłanie jed­nak za­pew­niło mu wiedzę i siłę do po­ra­dze­nia so­bie z trud­nościa­mi i opa­no­wa­nia ich. War­tość jego doświad­cze­nia po­twier­dza fakt, że otrzy­maw­szy coś, człowiek ten pra­gnie dzie­lić się z Bo­giem. Sprawę istotną acz de­li­kat­nej ma­te­rii sta­no­wi to, że jeżeli po­szu­ku­je­my war­tości du­cho­wych wyłącznie dla sie­bie sa­mych, umrą one w na­szych rękach. Jeśli jed­nak otrzy­mu­je­my i da­je­my, to ich za­so­by będą wciąż uzu­pełnia­ne.

Wi­działem wprost nie­wia­ry­god­ne prze­mia­ny, ja­kie następowały w lu­dziach pod wpływem du­cho­wej mocy. Ob­ser­wo­wałem, jak wcho­dzi­li do kościoła jako oso­by określo­ne­go po­kro­ju, a wy­cho­dzi­li całko­wi­cie od­mie­nie­ni. W koście­le głosi się twórcze tech­ni­ki życio­we w celu prze­zwy­ciężania porażki, li­kwi­do­wa­nia stra­chu, le­cze­nia smut­ku. W koście­le może ci się przy­da­rzyć coś, co zmie­ni w two­im życiu wszyst­ko na lep­sze. Wykażesz praw­dziwą mądrość, jeżeli za­cho­wasz otwartą po­stawę wo­bec tych możliwości.

Do kościoła Mar­ble Col­le­gia­te co nie­dzie­la przy­by­wają lu­dzie wszel­kich wy­znań i oso­by niewy­znające żad­nej re­li­gii. Są wśród nich młodzi i sta­rzy, ucze­ni i prości, bied­ni i bo­ga­ci, potężni i po­ko­na­ni. Łączą się wszy­scy w najszczęśliw­szy tłum lu­dzi, jaki kie­dy­kol­wiek można zo­ba­czyć, lu­dzi, których życie zo­stało prze­mie­nio­ne. Po­wi­nie­neś usłyszeć, jak śpie­wają. Ich en­tu­zjazm jest zaraźliwy. Ich re­li­gia ra­do­sna, po­nie­waż sta­no­wi dla nich sym­bol zwy­cięstwa nad sa­my­mi sobą oraz nad każdym złem i porażką, jaka po­przed­nio wy­sy­sała radość z ich życia. W sa­mej at­mos­fe­rze pul­su­je dy­na­mizm.

Chciałbym opo­wie­dzieć o jesz­cze in­nym człowie­ku, który – po­dob­nie do na­sze­go woźnego z te­atru w Bronx – od­na­lazł od­po­wiedź. Ten był ban­kie­rem. Pra­wa du­cho­we nie zważają na osobę. Są dostępne dla każdego, kto wie­rzy, prak­ty­ku­je i żyje na po­zio­mie du­cho­wym.

Pew­nej let­niej nie­dzie­li stałem z owym ban­kie­rem przed małym wiej­skim kościółkiem, dokąd obaj przy­szliśmy oddać chwałę Bogu.

– Jakże wspa­niałym miej­scem jest kościół – po­wie­dział Bill. – Gdy­by tyl­ko lu­dzie wie­dzie­li, co mogą do­stać w koście­le, tłoczy­li­by się tu­taj tysiącami. (Może dla­te­go każdej nie­dzie­li do kościołów wle­wają się te­raz ogrom­ne tłumy wier­nych.)

Mówił o czymś, o praw­dzi­wości cze­go prze­ko­nał się na pod­sta­wie własne­go, oso­bi­ste­go doświad­cze­nia, naj­pew­niej­sze­go ze wszyst­kich do­wodów. Kil­ka lat wcześniej był pre­ze­sem ban­ku, jed­nak z po­wo­du wewnętrznych roz­gry­wek zo­stał zwol­nio­ny i w wie­ku pięćdzie­sięciu dwóch lat zna­lazł się bez pra­cy. Pierwszą re­akcją była pa­ni­ka, gdyż miał dwójkę dzie­ci w col­le­ge’u i inne zo­bo­wiąza­nia fi­nan­so­we. Prze­pełniała go nie­na­wiść do lu­dzi od­po­wie­dzial­nych za jego zwol­nie­nie. W końcu pogrążył się w po­nu­rej roz­pa­czy, sądząc, że jest skończo­ny.

W tym właśnie mo­men­cie przy­szedł do kościoła, de­spe­rac­ko szu­kając dro­gi wyjścia. Słyszał coś o pro­stych, dy­na­micz­nych, twórczych za­sa­dach wia­ry. Odbyłem wte­dy roz­mowę z Bil­lem. Chciał wie­dzieć, w jaki sposób wia­ra re­li­gij­na może mu pomóc.

Po­wie­działem:

– Naj­pierw mu­sisz opróżnić swój umysł z całej tej nie­na­wiści. Módl się za tych lu­dzi. Zło przy­czy­nia się do ko­ro­zji du­szy i ta­ra­su­je kanał, po­przez który przepływa du­cho­wa i twórcza siła.

– To trud­ne – od­parł – ale spróbuję.

– Po­tem – po­wie­działem – musi odejść strach. Złóż swo­je pro­ble­my uf­nie w ręce Boga i uwierz, że On cię po­pro­wa­dzi.

Postąpił zgod­nie z tymi wskazówka­mi i wciąż prak­ty­ko­wał nowy sposób myśle­nia, cho­ciaż jego spra­wy przed­sta­wiały się co­raz go­rzej. Sy­tu­acja fi­nan­so­wa stała się tak zła, że był zmu­szo­ny uciec się do zbie­ra­nia jagód, by za­ro­bić na pożywie­nie. Wy­star­czyłoby to w zupełności, by pogrążyć z kre­te­sem większość lu­dzi, i wcześniej z pew­nością jego też by pognębiło, ale te­raz działała w nim nowa wia­ra. Czuł się dziw­nie spo­koj­ny i po­tra­fił do­strzec twórcze war­tości w tym ciężkim doświad­cze­niu.

– Po­przed­nio byliśmy z żoną tak bar­dzo zajęci, że sta­liśmy się dla sie­bie nie­mal obcy. Wspólne zbie­ra­nie jagód po obu stro­nach wy­so­kie­go krza­ka po­mogło nam przyj­rzeć się so­bie na­prawdę. Jej uśmiech, urok jej du­szy, cu­dow­ne rze­czy, ja­kie opo­wia­dała, i lo­jal­ność, z jaką stała u mego boku, pod­bu­do­wy­wały mnie. Na ja­go­do­wym za­go­nie zna­leźliśmy zarówno Boga, jak i sie­bie na­wza­jem – po­wie­dział z czułością.

Obec­nie Bill jest sze­fem ban­ku w małym mia­stecz­ku, ale, co ważniej­sze, stał się ak­tyw­nym człon­kiem swo­je­go kościoła i społecz­ności. Kie­dy lu­dzie zwra­cają się do nie­go z prośbą o radę w in­te­re­sach, wy­cho­dzi poza ich py­ta­nie i prze­ka­zu­je po­moc­ne myśli o tym, jak pogłębiać wiarę i od­no­sić suk­ces. W swój własny, prak­tycz­ny sposób ofia­ro­wu­je lu­dziom prostą, dy­na­miczną, twórczą fi­lo­zo­fię Je­zu­sa Chry­stu­sa.

War­to przy­swoić so­bie jedną myśl, tę oto, że za­wsze możesz osiągnąć wyższy po­ziom w swo­im życiu. Nie­wie­lu lu­dzi zda­je so­bie sprawę z własnych rze­czy­wi­stych możliwości. Wie­lu uważa, że zwy­kli lu­dzie muszą po­zo­stać zwykłymi przez całe życie. Kon­cep­cja ta jest fałszem i oszczer­stwem w sto­sun­ku do na­tu­ry ludz­kiej i Boga, który nas wszyst­kich stwo­rzył. Do głównych zadań du­cho­wej praw­dy należy od­kry­wa­nie i wy­zwa­la­nie nie­zwykłych możliwości u tak zwa­nych zwykłych osób. Oso­biście nie wierzę, by kto­kol­wiek był zwy­czaj­ny. Po­do­ba mi się stwier­dze­nie dr. Ha­rol­da C. Case’a, rek­to­ra Uni­wer­sy­te­tu w Bo­sto­nie: „Du­cha de­mo­kra­cji sta­no­wi prze­ko­na­nie każdego co do swo­jej oso­bi­stej wiel­kości”.

Dla­cze­go porażka wy­da­je się tak wyraźnie do­ty­kać niektórych lu­dzi? Dla­cze­go spra­wy układają się dla nich źle, i to tak często? Cze­mu wciąż doświad­czają se­rii iry­tujących fru­stra­cji, a ich pro­jek­ty i pla­ny tak często za­wodzą? Ana­li­za wy­ka­zu­je, że w większości przy­padków ta nie­zdat­ność jest właściwa oso­bie, a nie oko­licz­nościom. Jeśli spra­wy sta­le się dla cie­bie układają w zły sposób, to może w to­bie kry­je się psy­cho­lo­gia nie­for­tun­ności, która po­win­na być sko­ry­go­wa­na.

Nie trać cza­su na uskarżanie się na wa­run­ki i in­nych lu­dzi. Uczci­wie staw czoła ewen­tu­al­ności, że two­je własne myśle­nie może być niewłaściwe, że twój pro­blem może leżeć w sa­mym to­bie. Nie cho­dzi o to, by bra­ko­wało ci zdol­ności, ale ra­czej o to, iż two­je umysłowe za­pa­try­wa­nie oraz po­dejście mogą być na­zna­czo­ne myślami o porażce i wte­dy w sposób na­tu­ral­ny następuje klęska. Two­je po­sta­wy mogą być także opry­skli­we, kry­tycz­ne i nie­przy­ja­zne w sto­sun­ku do in­nych lu­dzi, co po­wo­du­je, że od­su­wają się od cie­bie bez wni­ka­nia w przy­czy­ny. Brak wewnętrznej oso­bi­stej har­mo­nii w sposób nie­po­strzeżony unie­możli­wia har­mo­nij­ne re­la­cje z in­ny­mi. A prze­cież te re­la­cje są szale­nie ważne dla twe­go pomyślne­go życia.

Należy pod­kreślić po­nad­to, że pod­sta­wo­wym czyn­ni­kiem uda­ne­go życia nie jest to, jak wie­le umiesz ani jak ciężko pra­cu­jesz, cho­ciaż nie można mi­ni­ma­li­zo­wać zna­cze­nia żad­ne­go z tych czyn­ników. Naj­ważniej­sze kry­te­rium sta­no­wi jed­nak to, w co wie­rzysz oraz jak szcze­ra jest two­ja wia­ra. Pra­wo to zo­stało wyrażone przez Wil­lia­ma Ja­me­sa4, jed­ne­go z naj­większych myśli­cie­li w hi­sto­rii Ame­ry­ki: „W każdym pro­jek­cie ważnym czyn­ni­kiem oka­zu­je się two­ja wia­ra. Bez wia­ry nie może być pomyślne­go re­zul­ta­tu. Ona jest fun­da­men­tal­na”.

Pod­czas uro­czy­stości wręcze­nia dy­plomów w pew­nej szko­le śred­niej wzdłuż sce­ny roz­ciągała się sze­ro­ka wstęga głosząca wiel­ki­mi li­te­ra­mi mot­to wy­bra­ne przez klasę: Zwy­ciężają ci, którzy wierzą, że po­tra­fią. Dy­plo­man­ci szkoły śred­niej, którzy wchodzą w świat z taką prawdą wy­rytą w umysłach, z pew­nością do­ko­nają cze­goś kon­struk­tyw­ne­go, o ile nadal będą za­cho­wy­wać tę kon­cepcję. Ja­ki­kol­wiek jest twój cel, możesz go osiągnąć, jeżeli wie­rzysz, że możesz, i trwasz w tym prze­ko­na­niu na­wet wte­dy, gdy wie­rzyć w to jest trud­no.

Praw­da ta za­wie­ra w so­bie taką dy­na­mikę, że na­wet oso­by, po których naj­mniej się tego spo­dzie­wa­my, de­mon­strują jej siłę. Pe­wien po­moc­nik do­zor­cy na dwor­cu ko­le­jo­wym dużego mia­sta wy­ko­ny­wał pracę sprząta­cza. W wie­ku czter­dzie­stu pięciu lat wciąż był tyl­ko sprząta­czem. Zda­wałoby się, że w ta­kim miej­scu nie ma przed człowie­kiem wiel­kiej przyszłości.

Był tam jed­nak pe­wien kon­duk­tor, człowiek wia­ry, który co­dzien­nie prze­mie­rzał stację w dro­dze do i z pra­cy. Po­lu­bił owe­go sprząta­cza i któregoś dnia tak się do nie­go ode­zwał:

– Po­wi­nie­neś mieć lep­sze zajęcie niż to.

– W jaki sposób? – od­parł posępnie mężczy­zna. – Mam żonę, tro­je dzie­ci i starą matkę, a nig­dy nie zdo­byłem żad­ne­go wy­kształce­nia. Poza tym te­raz już nie można się w na­szym kra­ju wybić tak jak kie­dyś. Tam­te cza­sy na za­wsze odeszły. – W ten sposób dawał wy­raz po­nu­rej, ne­ga­tyw­nej fi­lo­zo­fii, z którą tak często ostat­nio się spo­ty­ka­my.

Kon­duk­tor jed­nak pomógł mu uwie­rzyć zarówno w oj­czyznę, jak i w sie­bie, przy­po­mi­nając o wszyst­kim, cze­go Bóg może do­ko­nać z osobą, która pod­da­je się Jego łasce. Roz­ta­czał ob­raz cze­goś lep­sze­go tak długo, aż zaczął on przy­bie­rać kształty w umyśle tego mężczy­zny. To uru­cho­miło dy­na­micz­ne siły sty­mu­lujące wy­da­rze­nia. Pew­ne­go dnia kon­duk­tor po­wie­dział sprząta­czo­wi, że w po­bli­skiej miej­sco­wości jest do na­by­cia punkt sprze­daży ham­bur­gerów. Za­in­spi­ro­wał go, by tam po­je­chał i przyj­rzał się oka­zji.

Kie­dy mężczy­zna przy­był do mia­stecz­ka, do­wie­dział się, że cena baru wy­no­si trzy­sta pięćdzie­siąt do­larów, pod­czas gdy nasz po­ten­cjal­ny właści­ciel miał do za­in­we­sto­wa­nia dwa­dzieścia pięć do­larów gotówki. Te­raz jed­nak po­sia­dał już coś cen­niej­sze­go od pie­niędzy. Umysł jego wypełniały po­zy­tyw­ne myśli. Roz­winął praw­dziwą wiarę, a pod­trzy­my­wa­na wi­zja lep­szej oka­zji uczy­niła jego re­ak­cje dy­na­micz­ny­mi. Z tą świeżą, nową właściwością swe­go umysłu nie chciał przyjąć porażki. Uważnie za­tem i w du­chu mo­dli­twy roz­ważył sy­tu­ację, po czym przed­sta­wił właści­cielowi pro­po­zycję kup­na tego punk­tu bez wpłaty początko­wej, za to zga­dzając się na spłace­nie w ciągu roku kwo­ty pięciu­set do­larów. Nor­mal­nie właści­ciel odtrąciłby nie­cier­pli­wie taką ofertę, jed­nak w po­sta­wie tego człowie­ka było coś, co zro­biło na nim wrażenie, i się zgo­dził. Po­tem człowiek ów uzgod­nił z miej­sco­wym właści­cielem skle­pu spożyw­cze­go i mięsne­go co­dzien­ny za­kup pro­duktów na kre­dyt, z za­strzeżeniem, że będzie on spłaca­ny następne­go ran­ka z przy­chodów po­przed­nie­go dnia.

Star­tując w tak de­spe­rac­ki sposób, ten do­tych­czas le­tar­gicz­ny i zre­zy­gno­wa­ny sprzątacz jął pra­co­wać, a że wie­rzył przy tym równie moc­no, dzi­siaj jest właści­cie­lem bar­dzo sym­pa­tycz­nej re­stau­ra­cji. W kar­cie menu zakładu za­pi­sa­ne są słowa, które kar­mią du­cha jego klientów, pod­czas gdy do­bre je­dze­nie wzmac­nia ich ciała.

Gdy uważasz, żeś po­ko­na­ny, to je­steś;

Jeśli sądzisz, że się nie odważysz, to nie zro­bisz tego; Gdy chcesz wy­grać, lecz myślisz, iż nie umiesz,

To pra­wie pew­ne, że nie zwy­ciężysz.

Bojąc się, że prze­grasz, je­steś zgu­bio­ny;

Bo na tym świe­cie na­prawdę Suk­ces za­czy­na się od two­jej woli;

Wszyst­ko mieści się w sta­nie umysłu.

Zwy­cięstwa w bi­twach nie przy­pa­dają za­wsze Temu naj­sil­niej­sze­mu i naj­szyb­sze­mu;

Wcześniej czy później ten, kto wy­gry­wa,

Oka­zu­je się człowie­kiem, który myśli, że może.

Wszyst­ko mogę w Tym [Chry­stu­sie], który mnie umac­nia (List do Fi­li­pian 4,13) – oto za­pis du­cho­we­go pra­wa, przed­sta­wiającego sy­tu­ację, kie­dy oso­ba wierząca nawiązuje praw­dzi­wy, funk­cjo­nujący na co dzień związek z Bo­giem.

Naj­ważniej­sze jest żywić ufność co do sa­mej wia­ry. Pielęgnuj prze­ko­na­nie, że kie­dy będziesz myślał kon­struk­tyw­nie w ka­te­go­riach wia­ry, z po­wo­dze­niem po­ra­dzisz so­bie z każdą sy­tu­acją, która może stanąć ci na dro­dze. Emer­son5 ostrze­gał, że „żadne do­ko­na­nie, żadna po­moc, żadne prze­szko­le­nie nie może skom­pen­so­wać bra­ku wia­ry”. Nieżyjący już Ju­sti­ce Car­do­zo z Sądu Naj­wyższe­go Stanów Zjed­no­czo­nych po­wie­dział: „Je­steśmy tym, czym wie­rzy­my, że je­steśmy”.

Każda jed­nost­ka for­mułuje własną ocenę sa­mej sie­bie i ten pod­sta­wo­wy wi­ze­ru­nek w dużym stop­niu przy­czy­nia się do tego, kim rze­czy­wiście ta oso­ba się sta­je. Nie możesz zro­bić więcej, niż wie­rzysz, że możesz. Nie możesz być ni­kim więcej niż wie­rzysz, że je­steś. Praw­dzi­wa wia­ra ułatwia urze­czy­wistnienie przed­mio­tu twej wia­ry. Wia­ra sty­mu­lu­je ist­niejącą w to­bie moc. Nie bój się za­ufać wie­rze.

Ro­dzi­ce pew­ne­go szes­na­sto­let­nie­go chłopca za­pi­sa­li go do szkoły przy­go­to­wującej do col­le­ge’u, na którą le­d­wie było ich stać. Pragnęli jed­nak, by syn po­siadł możliwości, którymi oni nie mo­gli się cie­szyć. Chłopak do­ce­niał tę szansę i po­sta­no­wił zasłużyć na nią. Zde­cy­do­wał w ser­cu, że zdobędzie na­grodę za naukę, aby zre­kom­pen­so­wać poświęce­nie ro­dziców. Pra­co­wał pil­nie i zaczął wspi­nać się na za­dzi­wiające po­zio­my wie­dzy, ja­kich wcześniej nig­dy nie zdo­by­wał.

Jego oce­ny wciąż rosły – 80, 85, 90 (na 100 możli­wych). Nig­dy nie do­sta­wał ta­kich stop­ni i, jak to cza­sem bywa z osobą wspi­nającą się, prze­stra­szył się własne­go osiągnięcia. Wte­dy po­ja­wiła się de­struk­cyj­na myśl. „Ten po­ziom na­uki jest dla mnie za wy­so­ki. Wy­czer­pałem swe możliwości. Nie po­tra­fię utrzy­mać tego stan­dar­du”. Zaczął więc wątpić, a wia­ra jego top­niała. Wkrótce umysł za­ak­cep­to­wał brak wia­ry w sie­bie. Wte­dy, po­nie­waż jego zdol­ności już nie pod­le­gały wy­zwa­niu, umysł za­mknął się i zda­wało się, że nie po­tra­fi na­wet za­pa­miętać lek­cji. Jakość pra­cy młodzieńca spadła. Na­uka szła mu kiep­sko i stop­nie się obniżały. Ogarnęło go zniechęce­nie i był gotów zre­zy­gno­wać.

– Jed­nak pew­nej nocy – po­wie­dział – otwo­rzyłem Bi­blię w na­dziei zna­le­zie­nia ja­kiejś zachęty i tra­fiłem na wer­set mówiący: …u Boga wszyst­ko jest możliwe (Ewan­ge­lia św. Ma­te­usza 9,26). To skłoniło mnie do myśle­nia: „Moi ro­dzi­ce wierzą we mnie i przez jakiś czas po­tra­fiłem zdo­by­wać do­bre oce­ny. Sko­ro kie­dyś mogłem to robić, dla­cze­go nie mógłbym do­ko­nać tego po­now­nie. Wierzę, że Bóg mi pomoże”. Na­gle wie­działem, że mogę to zro­bić.

I rze­czy­wiście do­ko­nał tego. Stop­nie zno­wu się po­pra­wiły. Stał się pry­mu­sem. Kie­dy od­zy­skał za­ufa­nie co do wia­ry, jego oso­bo­wość zo­stała ukie­run­ko­wa­na i po­ja­wiła się moc.

W sposób aka­de­mic­ki i teo­re­tycz­nie nie­mal wszy­scy wierzą, że Bóg po­ma­ga lu­dziom, ale sami nie za­wsze szu­kają tej po­mo­cy w kon­kret­nych sy­tu­acjach.

– Co Bóg może zro­bić w tym szczególnym wy­pad­ku? – py­tają nie­pew­nie.

Pozwól, że od­po­wiem py­ta­niem na to py­ta­nie: – Cze­go Bóg nie może uczy­nić?

Tysiące lu­dzi w pełnej szcze­rości udo­wod­niło, że po­przez naszą wiarę Bóg wno­si do kon­kret­nych sy­tu­acji moc i mądrość prze­wyższającą wszel­kie ludz­kie wy­obrażenie.

Kie­dy Bob Ri­chards, mistrz świa­ta w sko­ku o tycz­ce, otrzy­my­wał na­grodę jako spor­to­wiec ama­tor roku, dzien­ni­ka­rze za­py­ta­li go o ta­jem­nicę jego atle­tycz­nych sił.

– Za­wdzięczam swo­je osiągnięcia mocy Pana – od­po­wie­dział. Gdy re­por­te­rzy spor­to­wi nadal go wy­py­ty­wa­li, wyjaśnił: – Och, nie myślcie, że jakaś me­ta­fi­zycz­na siła scho­dzi z wy­so­ka, gdy za­czy­nam ska­kać, i prze­no­si mnie po­nad po­przeczką. Wca­le tak nie jest. Kie­dy mówię o mocy Pana, mam na myśli psy­cho­lo­gicz­ny wpływ, jaki wy­wie­ra On na tych, którzy wni­kają w swe du­sze i tam znaj­dują siłę do do­ko­ny­wa­nia wspa­niałych rze­czy.

Wszyst­kie do­wo­dy na to, że du­cho­wo kon­struk­tyw­ne myśle­nie może wy­zna­czać sto­pień do­ko­nań w na­szym życiu, są tak roz­strzy­gające, iż in­te­li­gent­na oso­ba w żaden sposób nie może zi­gno­ro­wać tego obiek­tyw­ne­go pra­wa życia. Po pierw­sze, uporządkuj swo­je życie pod kątem Bożych praw. Bądź osobą od­daną in­nym. Następnie upew­nij się, że two­je cele są do­bre z punk­tu wi­dze­nia du­cho­we­go. Po­tem myśl w ka­te­go­riach suk­ce­su, wierz w suk­ces, wy­obrażaj so­bie suk­ces, a uru­cho­misz potężną siłę dającego się zre­ali­zo­wać życze­nia. Kie­dy umysłowy ob­raz albo po­sta­wa są wy­star­czająco moc­no pod­trzy­my­wa­ne, fak­tycz­nie wy­dają się kie­ro­wać wa­run­ka­mi i oko­licz­nościa­mi.

Nie je­stem pe­wien, czy po­zy­tyw­ne myśle­nie roz­ciąga się także na dzie­dzinę łowie­nia ryb, ale byłem świad­kiem cze­goś, co mogłoby posłużyć za dowód. Pew­ne­go dnia udałem się na ryby wraz z dwo­ma mężczy­zna­mi i moją córką, je­de­na­sto­let­nią wówczas Eli­za­beth, na wo­dach śródlądo­wych Sea Is­land w sta­nie Geo­r­gia. Nikt poza Eli­za­beth nie mógł nic złowić, a ona złapała dwie ryby.

– Jak to jest, ko­cha­nie? – za­py­tałem. – Na­sze wędki są w wo­dzie tuż koło two­jej i my nie złowi­liśmy nic, a ty masz już dwie piękne sztu­ki.

Po­pa­trzyła na mnie z iskierką w oku.

– Och, ta­tu­siu – wytłuma­czyła, wyciągając z wody następną rybę – ćwiczę po­zy­tyw­ne myśle­nie.

Kor­pus inżynie­ryj­ny ar­mii po­sia­da bar­dzo su­ge­styw­ne mot­to: „To, co jest trud­ne, wy­ko­nu­je­my na­tych­miast – nie­możliwe może zająć trochę więcej cza­su”. Sko­ro ty i Bóg trwa­cie w sil­nym związku, a z Bo­giem wszyst­ko jest możliwe, to można założyć, że Bóg i ty możecie do­ko­nać tego, co nie­możliwe, na­wet jeśli będzie to wy­ma­gało trochę cza­su. Uczyń to wiodącą myślą two­je­go umysłu – Bóg i ty wraz z Nim je­steście nie­po­ko­na­ni. Kie­dy ta myśl na­prawdę obej­mie cie­bie, to rze­czy, które do­tych­czas uważałeś za nie­możliwe, prze­suną się w ob­szar możliwości.

Cho­ciaż ta­kie za­pew­nie­nia mogą się wy­da­wać prze­sad­ne, to jed­nak za­sa­da spraw­dza się, kie­dy wie­rzysz i sto­su­jesz ją, jak to już udo­wod­niły swym przykładem nie­zli­czo­ne oso­by. Kon­ty­nu­uj to przeświad­cze­nie, dopóki nie zaj­mie ono nie­wzru­szo­ne­go miej­sca w twym umyśle. Po­moc­ne jest uni­ka­nie mówie­nia: „Nie wierzę, że mogę to zro­bić”, a w za­mian stwier­dza­nie: „Może nie po­tra­fię zro­bić tego sam, ale jest ze mną Bóg i z Jego mocą mogę tego do­ko­nać”. Po­wta­rzaj to kil­ka­naście razy dzien­nie, aż twój ne­ga­tyw­nie wy­szko­lo­ny umysł za­ak­cep­tu­je po­zy­tyw­ny punkt wi­dze­nia. Pamiętaj za­wsze, że możesz, jeśli myślisz, że możesz, i nie pozwól wątpli­wościom za­blo­ko­wać twe­go umysłu.

Byłem kie­dyś za­pro­szo­ny na lunch w Wa­szyng­to­nie, a po­nie­waż przy­byłem trochę wcześniej, udałem się do przy­jem­ne­go ogro­du sąsia­dującego z ho­te­lem. Ogród ten po­sia­da fon­tannę z bro­dzi­kiem dla ptaków. Kil­ka star­szych pań obok zażywało słońca.

Moją uwagę zwrócił młody wróbel ucze­pio­ny brze­gu zbior­ni­ka. Wszyst­kie inne wróble ze­ska­ki­wały na dół, piły, plu­skały się, a po­tem od­la­ty­wały, ale ten wciąż się wahał. Wte­dy dwie czy trzy z ko­biet po­deszły i za­py­tały: – Co się dzie­je z tym bie­dac­twem? – Któraś się ode­zwała: – Może po­win­nyśmy za­brać go do domu? Coś mu chy­ba do­le­ga.

Jed­nak stojący w po­bliżu mężczy­zna po­wie­dział:

– Zo­staw­cie go. Czy chce­cie znisz­czyć jego pew­ność sie­bie?

– Ale prze­cież – ar­gu­men­to­wały – ptak jest cho­ry.

– Nie, on nie jest cho­ry – po­wie­dział mężczy­zna. – Po pro­stu star­tu­je w życie. Zo­staw­cie go w spo­ko­ju.

Bar­dzo mnie to za­in­te­re­so­wało i przyglądałem się z uwagą. W końcu wróbel ze­brał dość od­wa­gi, by prze­le­cieć jakiś metr. Jego mama i tata pod­ska­ki­wa­li w po­bliżu i zachęcali go, a wszy­scy krew­ni ze­brali się wokoło i do­pin­go­wa­li. Ob­ser­wo­wałem, jak ma­lec uczył się latać, i zdu­mie­wałem się jego du­chem. To była lek­cja poglądowa, jak uczyć się wy­trwałości i pew­ności sie­bie.

Tego wie­czo­ru, dziw­nym zbie­giem oko­licz­ności, zna­lazłem w ga­ze­cie list czy­tel­nicz­ki o droździe, który miał zra­nio­ne skrzydło. „Mimo że jego skrzydło opa­da – pisała au­tor­ka li­stu – drozd sie­dzi na gałęzi wiśni i śpie­wa. Mar­twię się jed­nak o to skrzydło. Co po­win­nam zro­bić?”

Re­dak­tor od­pi­sał: „Proszę zo­sta­wić to skrzydło w spo­ko­ju. Skrzydło droz­da ma struk­turę pajęczy­nową, gęsto utkaną, znacz­nie sil­niejszą od wie­lu ma­te­riałów o wy­so­kiej gęstości. I proszę nie za­po­mi­nać o sta­rym, do­brym dok­to­rze, ja­kim jest mat­ka na­tu­ra. Jeżeli po­wstrzy­ma się pani od sto­so­wa­nia ludz­kich me­tod do tego skrzydła, to ptak bez wie­dzy aka­de­mic­kiej, która by go przytłaczała, będzie miał dość wia­ry, by po­zwo­lić skrzydłu opa­dać aż do cza­su, kie­dy na­tu­ra od­no­wi jego siłę”.

„Drozd – kon­ty­nu­ował re­dak­tor – jest mądrzej­szy niż isto­ty ludz­kie, po­nie­waż nie wiedząc tak wie­le o tru­dach życia, nie zniechęca się. W tym bez wątpie­nia po­ma­ga mu brak ludz­kiej in­te­li­gen­cji”. Od­po­wiedź kończyła się ta­kim prze­ni­kli­wym spo­strzeżeniem: „W przy­pad­ku droz­da kanały nieśmier­tel­nej po­mo­cy nie są blo­ko­wa­ne przez myśle­nie”.

Po­dob­nie praw­dzi­we w od­nie­sie­niu do lu­dzi, jak i ptaków jest to, że napływ Bożej mocy bywa blo­ko­wa­ny przez ne­ga­tyw­ne myśli. Na­sza porażka często wy­ni­ka z bra­ku wy­star­czającej na­iw­ności i pro­sto­dusz­ności, by sto­so­wać moc wia­ry. Może to tłuma­czy, dla­cze­go naj­większy ze wszyst­kich Na­uczy­cie­li pod­kreślał war­tość sta­wa­nia się jak małe dziec­ko. Tyl­ko dzięki ta­kiej dzie­cięcej po­sta­wie je­steśmy zdol­ni żywić nie­za­chwianą wiarę i nie wątpić. To do­praw­dy od­kryw­cza myśl, że przez złe myśle­nie sami blo­ku­je­my kanały nieśmier­tel­nej po­mo­cy. Możesz wie­dzieć tak wie­le na te­mat trud­ności, że twój umysł nie wi­dzi nic poza tymi prze­szko­da­mi. Zbyt duży na­cisk na pro­ble­my może napełnić cię kom­plet­nym de­fe­ty­zmem.

Szef pew­nej fir­my han­dlo­wej opo­wia­dał, jak kie­dyś je­den z jego han­dlowców twier­dził, że w przy­dzie­lo­nym mu re­jo­nie mia­sta w ogóle nie da się robić żad­nych in­te­resów. Funk­cjo­no­wał pe­wien bez­pod­staw­ny mit na ten te­mat i człowiek ten go za­ak­cep­to­wał. W re­zul­ta­cie prze­grał, za­nim co­kol­wiek zaczął. Wy­star­czyło kil­ka nie­po­wo­dzeń, a już wie­dział, że krążące pogłoski są praw­dzi­we i rze­czy­wiście nic się tam nie da sprze­dać.

Fir­ma prze­niosła go poza mia­sto, a na jego te­ry­to­rium wpro­wa­dziła in­ne­go han­dlow­ca, nie in­for­mując go o plot­kach i de­fe­ty­stycz­nych poglądach po­przed­ni­ka. Pierw­sze spra­woz­da­nie no­we­go han­dlow­ca wy­ka­zy­wało większe ob­ro­ty w tym właśnie re­jo­nie niż w ja­kim­kol­wiek in­nym. W rze­czy­wi­stości miał on za­letę dzie­wi­cze­go te­re­nu i dzięki bra­ko­wi de­fe­ty­stycz­nych uprze­dzeń człowiek ten przystąpił do mak­sy­mal­ne­go jego wy­ko­rzy­sta­nia. Nowy han­dlo­wiec odniósł suk­ces, po­nie­waż nie wie­dział, że tu­taj nie po­win­no się udać ro­bie­nie in­te­resów. Wątpli­wość nie miała szan­sy wpłynąć na jego sprze­daż.

Za­sa­da wia­ry i od­no­sze­nia suk­ce­su nie sta­no­wi błysko­tli­we­go i łatwe­go pa­na­ceum. Na pew­no nie pro­po­nuję jej jako me­to­dy zdo­by­wa­nia dóbr ma­te­rial­nych. Trud­no ją też opa­no­wać po mi­strzow­sku. Sta­no­wi ona jed­nak za­dzi­wiającą for­mułą w osiąga­niu celów oraz prze­zwy­ciężaniu porażki.

Lu­dzie, upie­rający się przy porażkach, twierdzą, że te za­sa­dy mogą się spraw­dzać w sy­tu­acjach łatwych, ale nie mają za­sto­so­wa­nia w trud­nych. Przy­po­mnij­my so­bie jed­nak, że Bi­blii, z której zo­stały za­czerp­nięte, nie na­pi­sa­no z myślą o sy­tu­acjach łatwych. Jej na­ucza­nie jest prze­zna­czo­ne do sto­so­wa­nia w naj­trud­niej­szych wa­run­kach.

Przed kil­ku laty spo­tkałem małżeństwo uskarżające się, jak bar­dzo są bied­ni. W cza­sie roz­mo­wy kil­ka razy po­wta­rza­li tę po­nurą uwagę. Mie­li dwie atrak­cyj­ne, młode córki, które pragnęli posłać do col­le­ge’u. Byli ciężko pra­cującymi, pro­sty­mi ludźmi, jed­nak bar­dzo ne­ga­tyw­nie na­sta­wio­ny­mi. Pod­kreślali nie­ustan­nie, jak mało po­sia­dają oraz że z tego po­wo­du ich córki praw­do­po­dob­nie zo­staną po­zba­wio­ne wy­kształce­nia.

– Czy­tałem o pańskiej fi­lo­zo­fii po­zy­tyw­ne­go myśle­nia – po­wie­dział oj­ciec – ale to nie dla nas, tyl­ko dla większych szczęścia­rzy. Proszę mi po­wie­dzieć, jak mogę posłać swo­je dziew­czy­ny do col­le­ge’u za po­mocą po­zy­tyw­ne­go myśle­nia? Moja żona ukończyła col­le­ge. Ja nie, lecz naszą naj­większą am­bicją jest za­pew­nić to na­szym córkom. Tyl­ko jak to zro­bić?

Zacząłem wymyślać ja­kieś spo­so­by uzy­ska­nia dla nich pie­niędzy, lecz oj­ciec szyb­ko od­rzekł:

– Nie chcę od ni­ko­go pie­niędzy. Chcę je za­ro­bić sam.

Po­dzi­wiałem go za tę po­stawę nie­za­leżności i po­wie­działem:

– Za­cznij­my od przy­zna­nia te­raz, że z po­mocą Boga dziewczęta zdobędą wy­kształce­nie w col­le­ge’u. Co­dzien­nie proszę po­wta­rzać to za­pew­nie­nie. Proszę wie­rzyć, że zo­sta­nie panu wska­za­ny sposób, jak urze­czy­wist­nić pańską wiarę.

– Dru­gim kro­kiem – ciągnąłem – będzie na­ma­lo­wa­nie umysłowe­go ob­ra­zu córek otrzy­mujących dy­plo­my. Ob­raz ten proszę uf­nie za­cho­wy­wać w swej świa­do­mości. Proszę to za­ko­do­wać jako pod­sta­wową myśl w pańskim umyśle, umysłach żony i córek. Po­tem proszę ten ob­raz złożyć w ręce Boga i wziąć się do pra­cy. Trze­ba będzie pra­co­wać ciężko, twar­do myśleć i moc­no wie­rzyć. Proszę przy­swoić so­bie za­sadę wia­ry i po­wo­dze­nia. Wie­rzyć i sta­le wy­obrażać so­bie, że ukończe­nie col­le­ge’u stało się już do­ko­na­nym fak­tem w za­pro­jek­to­wa­nym sche­ma­cie spraw.

Chwy­cił się tego pro­jek­tu i zaczął od­cho­dzić od swo­ich de­fe­ty­stycz­nych bied­nych myśli w kie­run­ku wzo­ru twórczych osiągnięć. W końcu nie tyl­ko jego córki ukończyły col­le­ge, ale też sy­tu­acja eko­no­micz­na całej ro­dzi­ny uległa po­pra­wie. Lu­dzie ci sta­li się dy­na­micz­ni i żywot­ni, wnoszą obec­nie praw­dzi­wy wkład do swo­je­go kościoła i społeczeństwa.

Pro­szo­ny o wytłuma­cze­nie tych do­ko­nań, oj­ciec stwier­dza:

– Po pro­stu na­uczyłem się wie­rzyć. Trwałem w wie­rze przez cały czas, na­wet wte­dy gdy wszyst­ko zda­wało się iść jak naj­go­rzej. – Dodał też: – Za­brałem się do pra­cy za­miast mar­no­wać czas i ener­gię na skarżenie się i użala­nie nad sobą.

Dzięki mądrej for­mu­le myśle­nia i działania był te­raz w sta­nie spro­stać trud­nościom i za­miast dać się im po­ko­nać, spra­wił, by posłużyły mu one dla wzmoc­nie­nia jego wia­ry. Wia­ra usta­wiła go w zgod­ności z pra­wem za­si­la­nia i w wy­ni­ku tego otwo­rzyły się nowe, twórcze źródła wspar­cia.

In­nym przykładem twórczej mocy wia­ry jest doświad­cze­nie mego przy­ja­cie­la, dok­to­ra Fran­ka L. Boy­de­na, słyn­ne­go dy­rek­to­ra De­er­field Aca­de­my, jed­nej z naj­lep­szych szkół przy­go­to­wujących do szkoły śred­niej. Kie­dy przed laty dr Boy­den po­ja­wił się w szko­le, jej przyszłość stała pod zna­kiem za­py­ta­nia z po­wo­du nie­wy­star­czających za­sobów fi­nan­so­wych. Obec­nie po­sia­da piękny te­ren szkol­ny, no­wo­cze­sne in­sta­la­cje i wy­po­sażenie oraz naj­lep­szych wykładowców.

Za­py­tałem dr. Boy­de­na, w jaki sposób udało mu się stwo­rzyć taką wspa­niałą szkołę przy tak mało obie­cujących początkach.

– Cóż – od­parł – myślę, że ban­ki w na­szym mieście miały swo­je wątpli­wości. Praw­do­po­dob­nie wie­le razy chcie­li nas skreślić. Jed­nak za każdym ra­zem, gdy po­trze­bo­wałem po­mo­cy, oka­zy­wała się dostępna. Po pro­stu wie­rzyłem cały czas, że przej­dzie­my przez to. – Po­tem dodał: – Wierzę w pra­wo za­si­la­nia. Kie­dy wszyst­ko zda­je się być prze­ciw­ko to­bie, na­wet kie­dy na­dzie­ja słab­nie, napełnij swój umysł wiarą, rób wszyst­ko, co możesz, pra­cuj ciężko, a re­zul­ta­ty po­zo­staw Bogu. Jeżeli szcze­rze po­dej­mu­jesz wysiłek wy­ko­ny­wa­nia Bożej woli, za­działa pra­wo za­si­la­nia i za­spo­koi two­je po­trze­by. Szkoła ta zo­stała wy­bu­do­wa­na zgod­nie z du­cho­wym pra­wem za­si­la­nia.

Oczy­wiście, swoją rolę ode­grała też ofiar­na oso­bo­wość dr. Boy­de­na i jego za­dzi­wiający dar ro­zu­mie­nia chłopców. Nie mniej ważna była również jego go­to­wość do ciężkiej pra­cy i da­wa­nia z sie­bie tego, co naj­lep­sze. Gdy wszyst­kie te wa­run­ki za­ist­nieją, pra­wo za­si­la­nia działa sku­tecz­nie.

Każda ludz­ka isto­ta może ze swo­im życiem zro­bić więcej, niż za­zwy­czaj robi. Aby jed­nak zacząć, trze­ba pragnąć to zro­bić. Dru­gi krok sta­no­wi pod­da­nie sie­bie Bogu i życie w zgo­dzie z Jego wolą. Przyj­mij Boga za swe­go du­cho­we­go prze­wod­ni­ka i part­ne­ra w życiu. Następnie módl się bez prze­rwy i za­wsze pod­trzy­muj wiarę. Upew­nij się, że za­cho­wu­jesz po­zy­tyw­ne ob­ra­zy osiąga­nia w sposób war­tościo­wy i nie­ego­istycz­ny. W końcu spo­dzie­waj się współdziałania wy­da­rzeń, pra­cuj ciężko i myśl twórczo, za­po­mnij o so­bie, za­cho­wuj ser­ce pełne do­brej woli, nie prze­cho­wuj żad­nej ura­zy. Za­wsze też pamiętaj – z Bożą po­mocą możesz, jeśli myślisz, że możesz.

*

W jaki sposób wie­rzyć:

1. Po pro­stu uwierz.

2. W miarę jak ćwi­czysz swój umysł w wie­rze, wszyst­ko za­czy­na się prze­su­wać z ob­szarów nie­możliwości w możność.

3. Nig­dy nie porównuj sie­bie ani swo­ich osiągnięć z in­ny­mi ludźmi, ale do­ko­nuj porównań z sa­mym sobą.

4. Oznaką zdro­wia umysłowe­go jest od­czu­wa­nie za­do­wo­le­nia, kie­dy inni cze­goś do­ko­nują i ra­do­wa­nie się z nimi.

5. Porażka wy­ni­ka często z bra­ku wy­star­czającej pro­sto­ty, by prak­ty­ko­wać moc wia­ry.

6. Uczyń swe życie tym, czym chcesz, by było, dzięki wie­rze w Boga i w sie­bie.

7. Za­cznij żyć zgod­nie z wiarą, módl się żar­li­wie i po­kor­nie, i na­bierz zwy­cza­ju ocze­ki­wa­nia tego, co naj­lep­sze.

8. Uporządkuj swo­je życie w ka­te­go­riach Bożego pra­wa.

9. Upew­nij się, że two­je cele są do­bre z punk­tu wi­dze­nia du­cho­we­go. i0. Myśl, wierz i wy­obrażaj so­bie suk­ces.

11. Trwaj w wie­rze, jak długo żyjesz.

Roz­dział IIEn­tu­zjazm może dla cie­bie uczy­nić cuda

Kie­dy wypędzisz pe­sy­mizm i po­nu­rac­two, a będziesz pielęgno­wał po­stawę opty­mi­zmu i en­tu­zja­zmu, w two­im życiu za­czną po­ja­wiać się za­dzi­wiające re­zul­ta­ty.

Na­wet jeśli two­je zdol­ności, wy­kształce­nie i doświad­cze­nie są słab­sze niż in­nych, to nie­mal każdy brak możesz zre­kom­pen­so­wać dy­na­micz­nym en­tu­zja­zmem.

Czy je­steś osobą en­tu­zja­styczną? Czy z nie­cier­pli­wością ocze­ku­jesz każdego no­we­go dnia? Czy pa­sjo­nu­je cię życie? Jeśli nie, to za wszelką cenę wpro­wadź praw­dzi­wy en­tu­zjazm do swej oso­bo­wości, po­nie­waż en­tu­zjazm może dla cie­bie uczy­nić cuda.

Moja mat­ka należała do naj­bar­dziej en­tu­zja­stycz­nych osób, ja­kie kie­dy­kol­wiek znałem. Za­wsze żyła każdą cząstką swej isto­ty, mimo że przez dużą część życia mu­siała bo­ry­kać się z fi­zycz­ny­mi do­le­gli­wościa­mi. Naj­bar­dziej zwy­czaj­ne wy­da­rze­nia i zajścia po­tra­fiły przej­mo­wać ją do głębi. Po­sia­dała zdol­ność do­strze­ga­nia i doświad­cza­nia ro­man­tycz­ności i radości we wszyst­kim.

Podróżowała po całym świe­cie. Przed wie­lu laty, prze­by­wając w Chi­nach pod­czas re­wo­lu­cji, skarżyła się, że spo­tkała tak mało ban­dytów. Raz, gdy jej par­ty zo­stało prze­rwa­ne przez dzi­ko wyglądających zbirów, zda­wała się na­prawdę roz­cza­ro­wa­na, że nie po­rwa­no jej ani jej to­wa­rzy­szy i że nie spo­wo­do­wa­no ja­kie­goś eks­cy­tującego wy­da­rze­nia na skalę między­na­ro­dową.

Przy­po­mi­nam so­bie coś, co zda­rzyło się pew­nej mgli­stej nocy, kie­dy je­cha­liśmy pro­mem z New Jer­sey do No­we­go Jor­ku. Nie wi­działem nic szczególnie piękne­go czy cie­ka­we­go w tej mgle, ale mama w pod­nie­ce­niu zawołała:

– Nor­man, czyż to nie jest fa­scy­nujące?

– Niby co jest fa­scy­nujące? – za­py­tałem ospa­le.

– No – za­chwy­cała się – ta mgła, światła, ten prom, który właśnie minęliśmy. Po­patrz na ten ta­jem­ni­czy sposób, w jaki jego światła nikną we mgle.

Dokład­nie w tym mo­men­cie dało się słyszeć dźwięk sy­re­ny mgłowej, głęboko gardłowy w szczel­nie otu­lającej bie­li mgły. Zwrot szczel­nie otu­lająca biel to po­wie­dze­nie mo­jej mamy i uważam je za wyjątko­wo ob­ra­zo­we. Jej twarz przy­po­mi­nała ob­li­cze pod­nie­co­ne­go dziec­ka. Aż do tam­tej chwi­li nie miałem żad­nych od­czuć w sto­sun­ku do na­szej prze­pra­wy pro­mem, poza tym że spiesz­no mi było prze­do­stać się przez rzekę. W tym mo­men­cie jed­nak jej ta­jem­ni­czość, ro­man­tycz­ność i fa­scy­na­cja zaczęły prze­ni­kać na­wet do mego ospałego du­cha.

Mama stała przy ba­rier­ce i pa­trzyła na mnie sza­cującym wzro­kiem.