Żona dla taty - Reeli Reinaus - ebook

Żona dla taty ebook

Reinaus Reeli

4,4

Opis

Opowiedziane lekko i z przymrużeniem oka przygody taty, który postanowił szukać nowej żony i jego córki Kaisy, która mu szczerze kibicuje. Wspólnie opracowują i zamieszczają ogłoszenie w Internecie… Co z tego wyniknie? Przede wszystkim mnóstwo nieprawdopodobnych historii. Oboje przekonają się, że poszukiwanie miłości nie jest łatwe i wymaga rozwagi oraz cierpliwości, zwłaszcza że dorośli często sami komplikują różne sprawy… Na szczęście tacie pomaga Kaisa, a Kaisie – koleżanka Merit, która bardzo dobrze zna się na miłości. Niektóre jej rady okażą się bezcenne, inne… no cóż, sami sprawdźcie.

 

Nagrody:

Honorowa Lista IBBY (2018)

Nagroda Tartu – Literatura dla Dzieci (2017)

Nagroda Dobrej Książki Dziecięcej (2016)

Książkę poleca: Qlturka.pl

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 142

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (9 ocen)
5
3
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Miroska561

Nie oderwiesz się od lektury

wciągająca
00
dobrywieczorek

Całkiem niezła

zabawna historyjka na jeden, dwa wieczory
00

Popularność




Text copyright © by Reeli Reinaus © ilustracje Marja-Liisa Plats
Original title: Kuidas mu isa endale uue naise sai
© tłumaczenie Anna Michalczuk-Podlecki © for Polish edition by Wydawnictwo Widnokrąg
Skład i łamanie wersji polskiej: Maria Gromek
Redakcja: Marta Kowerko-Urbańczyk, Agnieszka Chmielewska
Redakcja i korekta: Bożena Sigismund, Janusz Sigismund
Opieka produkcyjna: Multiprint Joanna Danieluk
© for Polish edition by Wydawnictwo Widnokrąg Piaseczno 2019 Wydanie I
Cytat z książki „Mały Książę” Antoine’a de Saint Exupéry w tłumaczeniu Jana Szwykowskiego, Wydawnictwo Muza, Warszawa 2003.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-957320-3-4
Wydawnictwo WIDNOKRĄGwww.wydawnictwo-widnokrag.pl
Tłumaczenie i druk książki zostały dofinansowaneprzez Cultural Endowment of Estonia.
Patronat medialny
Konwersja:eLitera s.c.

Nieoczekiwana decyzja

Cześć! Najpierw się wam przedstawię. Jestem Kaisa, mam dwanaście lat i chodzę do szóstej klasy. Mieszkam w Tallinnie, w Estonii. W takim jednym domu. Nie powiem, przy jakiej ulicy, żeby była jakaś tajemnica. Tata i tak już czasem się złości, że nasza Fredzia przyciąga zbyt wiele ciekawskich spojrzeń.

Fredzia to nasz pies, a właściwie suczka – labrador retriever. Jest duża, przyjazna i bardzo kochana. O tym ostatnim sama dobrze wie. Dlatego cały czas próbuje zwrócić uwagę wszystkich, którzy przechodzą obok naszego płotu. A ci z kolei mają ochotę nakarmić ją czymś, co wcale nie jest dla Fredzi najzdrowsze. I często wrzucają do naszego ogrodu papierki po cukierkach i po lodach lub inne śmieci.

Odeszłam trochę od tematu, a chciałam powiedzieć, że mieszkam razem z tatą. To znaczy: mieszkałam. Jeszcze zdarza mi się na chwilę zapomnieć, że nie mieszkamy już tylko we dwoje.

Zdradzę wam jeszcze, że moja mama umarła. Teraz już wiecie. Więcej nie chcę o tym mówić. Nie dlatego, że zaraz będzie mi strasznie smutno. Moja mama zmarła, gdy byłam jeszcze mała i nie pamiętam jej zbyt dobrze. Już się przyzwyczaiłam. To po prostu inna historia.

Tak naprawdę to chcę opowiedzieć o tym, jak mój tata w końcu znalazł sobie nową żonę. Było z tym niemało zachodu; poszukiwania okazały się długie i męczące, zarówno dla taty, jak i dla mnie. To, o czym wam zaraz opowiem, zaczęło się w ubiegłym roku.

Dotąd mój tata był samotnym ojcem. Choć taki zupełnie samotny nie był, bo – odkąd pamiętam – miał wielu przyjaciół. Samotny, ponieważ wychowywał mnie sam, choć na temat tego wychowywania można by się troszkę posprzeczać.

O moim tacie powiem wam jeszcze, że ma na imię Sten, ma trzydzieści siedem lat i jest architektem w dużym biurze. Jeśli więc ktoś chciałby wybudować sobie dom, mój tata narysuje, jak miałby ten dom wyglądać.

W każdym razie było nam całkiem dobrze we dwoje, aż do momentu, w którym rozpoczyna się moja opowieść. Tata zawsze znajdował trochę czasu, by pójść ze mną do kina, do zoo lub pojeździć na rowerze. Lecz pewnego razu tata postanowił zmienić nasze życie i nasze zwyczaje.

Wszystko zaczęło się zeszłej wiosny, na samym początku marca. Któregoś dnia tata zabrał mnie do kina, a potem do księgarni. Mogłam sobie wybrać książkę, jaką tylko chciałam. I jakby tego było mało, na koniec poszliśmy do kawiarni. Chodzenie do kina to nasza tradycja, więc niczego nie podejrzewałam. Ale już w księgarni dopadły mnie wątpliwości, bo przecież tata zwykle trzyma się z daleka od książek, mimo że w dzieciństwie uwielbiał czytać. Do dziś w domu jego rodziców, a moich dziadków, w dawnym pokoju taty półki uginają się od jego ulubionych tytułów. Stoi tam też jego dawne biurko, a na drzwiach szafy wciąż wisi kosz do koszykówki.

Teraz tata bardzo dużo pracuje i już od lat nie ma czasu na czytanie, dlatego unika takich miejsc jak księgarnie i biblioteki. Co prawda, książki można spotkać czasem w supermarketach, ale na szczęście tata nie przestał z tego powodu chodzić na zakupy.

Jednym słowem, jeśli w księgarni nabrałam jakichś podejrzeń, to w kawiarni, gdy tata niemal zmusił mnie, bym zamówiła sobie największy kawałek ciasta, byłam już całkowicie pewna, że coś jest nie tak. Nie zdziwiłaby mnie wtedy jakaś niespodzianka, ale o mało się nie zakrztusiłam, gdy usłyszałam:

– Co byś powiedziała, gdybym się ożenił?

– Ożenił?

Tego naprawdę się nie spodziewałam. Z jakiegoś powodu moją pierwszą myślą było to, że wszystkie weekendy mam zajęte. W najbliższy mieliśmy jechać ze szkolnym kółkiem teatralnym na festiwal, potem były zawody, a jeszcze później moja najlepsza przyjaciółka, Merit, miała urodziny. Oczyma wyobraźni ujrzałam tatę stojącego przed ołtarzem z kobietą w białej sukni, gdy ja w tym samym czasie skaczę na odległość... i zrobiło mi się smutno.

Tata pewnie to dostrzegł i poczuł się chyba zakłopotany.

– Zrozumiem, jeśli się nie zgodzisz... – dodał po chwili.

– Kiedy?

– Co, kiedy?

– Kiedy się żenisz?

Z zawodów mogłabym jeszcze zrezygnować, ale z festiwalu już nie. Nasza nauczycielka prócz choroby nie uznaje żadnych usprawiedliwień i jestem przekonana, że coś takiego jak ślub mojego taty też by jej nie wzruszył.

– Jeszcze nie... Ja tylko... – zmieszał się tata. – Najpierw chciałem się dowiedzieć, co ty w ogóle o tym sądzisz.

– To nie będzie ślubu? – Nagle poczułam ogromną ulgę.

Tata się uśmiechnął.

– Nie, teraz nie.

Przynajmniej miałam pewność, że nie ożeni się za moimi plecami, po kryjomu. Lecz ani razu nie pomyślałam, z kim.

– A z kim ten ślub? Jeśli w końcu będzie?

– Jeszcze nie wiem – przyznał. – Najpierw chciałem o tym z tobą porozmawiać.

– To nie masz jeszcze żadnej narzeczonej?

– Nie. – Tata wyglądał wprost nieszczęśliwie.

– To z kim chciałbyś się ożenić?

Poczułam się trochę zawiedziona. To zupełnie nie było w stylu mojego taty: wyskoczyć z taką wiadomością, a potem dać do zrozumienia, że właściwie sprawa nie jest pewna. Ja już szykowałam się na oglądanie zdjęć przyszłej żony, a tu okazuje się, że jeszcze jej nie znalazł, a nawet nie zaczął szukać.

Tata uśmiechnął się rozbrajająco i westchnął:

– Chyba na świecie są jeszcze jakieś kobiety...

To samo mawiał jego kolega z pracy i najlepszy przyjaciel, Riho.

– Pewnie są – zgodziłam się.

– I nie miałabyś nic przeciwko temu? – zapytał tata z nadzieją.

Spojrzałam na niego. Oczywiście, że nie. Chciałam przecież, żeby był szczęśliwy. Tylko nic więcej nie potrafiłam powiedzieć. Zauważyłam za to, że mój ogromny kawałek tortu był tylko lekko nadgryziony. I że chyba nie miałam już na niego ochoty, bo poczułam dziwny niepokój. Nie strach – raczej oczekiwanie  – tylko oczekiwanie. Wiedziałam, że wkrótce coś się wydarzy i że wiele się w moim życiu zmieni.

A może jednak trochę się bałam? Nie umiałam sobie wyobrazić, że mam mieszkać w jednym domu z obcą kobietą. Lub pogodzić się z tym, że tata nie będzie skupiał na mnie całej swojej uwagi. Albo że zaczniemy spędzać wolny czas inaczej niż dotychczas.

Oczywiście nie mogłam nawet przypuszczać, ile nieznajomych kobiet pojawi się w naszym życiu, i że w którymś momencie naprawdę zacznę uważać, że na świecie kobiet już nie ma.

Przynajmniej tych normalnych.

Pijawki i poszukiwaczki złota

Gdy tylko wróciliśmy do domu, chciałam wiedzieć, czy tata ma już jakieś plany.

– Od czego chcesz zacząć? – zapytałam.

W drodze powrotnej myślałam o nowej żonie dla taty i byłam z tego powodu bardzo podekscytowana. Układałam w myślach długą listę cech, jakie powinna mieć moja przyszła przybrana mama. A więc: dobra, przyjazna, mądra, chętna do pomocy i koniecznie musi lubić psy, skoro miałaby zamieszkać ze mną, tatą i Fredzią. Miałam nawet pomysł, jak mogłaby wyglądać – jak Cate Blanchett w roli elfki Galadrieli w „Hobbicie” i „Władcy pierścieni”. W każdym razie to byłby już jakiś początek.

Jednak ku memu zdumieniu tata nie miał jeszcze żadnego szczególnego planu. To było do niego niepodobne. Moje pytanie potraktował wzruszeniem ramion.

– Chyba zacznę się trochę rozglądać – odparł w końcu z nieco zasępioną miną.

Rozglądać? Moim zdaniem rozglądanie się nie wystarczy, by kobietom szybciej zabiło serce, ale może po prostu się na tym nie znam.

– A wiesz, jaką chciałbyś żonę? – Wydawało mi się, że mój entuzjazm był większy niż taty.

– No, dobrą – bąknął.

Dobrze było wiedzieć, że tata nie chciał sprowadzić do domu złej macochy, wiedźmy jak z filmów albo złośnicy przypominającej niesympatyczną nauczycielkę.

– Dobra żona to dobry wybór – zgodziłam się wspaniałomyślnie.

Na nowo ogarnęło mnie podekscytowanie. Zdałam sobie bowiem sprawę, że tata nie ma najmniejszego pojęcia, jaka miałaby niby być ta jego nowa żona. Poczułam, że muszę wziąć sprawy w swoje ręce. Albo przynajmniej nie mogę spuszczać oka z taty.

– Powinieneś ułożyć listę cech, jakie musi mieć ta kobieta – oznajmiłam tacie. – Powiedz, jak będziesz gotowy, to mi je przeczytasz.

Tata wyglądał na uradowanego. Choć, jak się zaraz okazało, wcale nie z powodu mojej listy.

– Cieszę się, że spodobał ci się ten pomysł – powiedział.

Spodobał? Jak na razie to ja wykazywałam tu więcej zapału. Czułam się prawie tak samo jak wtedy, gdy cztery lata temu postanowiliśmy z tatą wziąć psa: wiedziałam, że już zaraz, za chwileczkę będę mieć wymarzonego szczeniaka, ale nie wiedziałam jeszcze, jakiej rasy ani jaki będzie miał charakter. Od momentu podjęcia decyzji żyłam jak nakręcona aż do pierwszego spotkania z Fredzią. To była dopiero radość!

A było to tak. Pewnego dnia po powrocie z pracy tata oświadczył, że komuś z biura oszczeniła się suczka i jeśli chcemy, możemy wziąć jedno z małych. I gdy trzy tygodnie później wybraliśmy się, by je obejrzeć, od razu poznałam naszą Fredzię. Od pierwszego spojrzenia wiedziałam, że to ona. Fredzia też chyba poczuła coś podobnego. Podeszła do mnie niezdarnie, polizała po ręce, a gdy odchodziliśmy, posmutniała. Powiedziałam jej oczywiście, że jak trochę podrośnie, to po nią przyjdziemy. Nie wiem, czy mnie wtedy zrozumiała, ale dotrzymaliśmy słowa i Fredzia wkrótce z nami zamieszkała.

Teraz czułam się podobnie. Ale byłam też przekonana, że tata w poszukiwaniu swojej przyszłej żony musi być bardziej zdecydowany.

Następnego dnia w szkole podzieliłam się moją wielką nowiną z Merit. Siedzimy razem w ławce od pierwszej klasy i nie mamy przed sobą żadnych tajemnic. Merit zawsze opowiada mi o swoim życiu, a ja jej o swoim. Muszę przyznać, że dotąd nie miałam jej do wyznania nic piorunującego, ponieważ w porównaniu z jej życiem, moje było dotąd nieziemsko nudne.

Merit nie ma taty, tak jak ja nie mam mamy. Lecz na tym kończą się wszelkie podobieństwa. W ciągu ostatnich pięciu lat Merit miała bowiem co najmniej czterech przyszywanych ojców. A to już jest coś! Każdy z nich wprowadzał w życiu Merit i jej mamy niezłe zamieszanie. Bywało różnie – czasem ciekawie i śmiesznie, czasem smutno, lecz zawsze było o czym opowiadać.

Jak tylko Merit zdążyła się oswoić z nowym tatą, jej mama dochodziła do wniosku, że on i ona jednak do siebie nie pasują. Albo wynajdywała w nim jakąś inną wadę, przez którą zrywała całą znajomość. Mnie te wady nie wydawały się aż takie straszne i zaczęłam już podejrzewać, że mama Merit chyba je zmyśla, by mieć o co się pokłócić. Ale nie odważyłam się podzielić z przyjaciółką moimi wątpliwościami. W każdym razie jej mama zawsze tak szybko znajduje nowego kandydata, że jeszcze nigdy nie zdarzyło się, by Merit na lekcjach plastyki nie miała komu narysować kartki na Dzień Ojca. Na mojej kartce tata ma zawsze niebieskie oczy, ciemne włosy, a czasem niegoloną od kilku dni brodę, a na kartce mojej przyjaciółki jej tata raz jest blondynem, innym razem długowłosym szatynem, a kiedy indziej jest całkiem łysy.

– Musi być bardzo ostrożny – rzekła Merit ze znajomością rzeczy, gdy przed dzwonkiem na pierwszą lekcję opowiedziałam jej o planach mojego taty.

– Dlaczego ostrożny?

– Żeby nie trafił na pijawkę albo poszukiwaczkę złota.

Poszukiwaczkę złota? Wiedziałam oczywiście, co znaczą te dwa słowa, choć nie rozumiałam, kogo dokładnie miała na myśli.

– Taką profesjonalną poszukiwaczkę złota? – zrobiło mi się nieswojo.

Merit się uśmiechnęła.

– Uwierz mi, to prawdziwe profesjonalistki. Mój ostatni przybrany tata Tarvo opowiadał, jak jego przyjaciel, szukając narzeczonej, trafiał tylko na poszukiwaczki złota.

– Wszystkie miały ten sam zawód? – Wydawało mi się, że coś tu nie gra, ale nie byłam pewna co.

Rozległ się dzwonek na lekcje i do klasy weszła nauczycielka, musiałam więc przeczekać całą lekcję biologii, główkując, jak zawodowe poszukiwaczki złota mogłyby uprzykrzyć życie mojemu tacie.

Ale na następnej lekcji byłam już o wiele mądrzejsza. Okazało się, że poszukiwaczka złota to również kobieta, która interesuje się tylko tym, ile jej narzeczony ma pieniędzy i tak dalej.

A pijawka to ktoś (bez różnicy, kobieta czy mężczyzna), kto wprowadza się do drugiej osoby i żyje całkiem na jej koszt. Merit znała ten typ, bo jeden z jej przybranych ojców był właśnie taką pijawką. Wszystkie te opowieści brzmiały równie okropnie, było więc jasne – musiałam tatę ostrzec.

– Jest jeszcze coś, o czym powinnam wiedzieć? – na wszelki wypadek zapytałam.

Merit znów się uśmiechnęła. – Oczywiście. Jest wiele różnych kobiet, których twój tata musi się wystrzegać, ale te dwa typy są najgorsze.

Wieczorem przy kolacji powiedziałam tacie, że musi uważać na poszukiwaczki złota i pijawki. Muszę przyznać, że w trakcie mojej opowieści tata coraz szerzej otwierał oczy.

– Gdzieś to usłyszała!? – zapytał. Może mi się wydawało, ale brzmiał jakby był zmartwiony.

– Merit mnie ostrzegła. Powiedziała, że zakochani są ślepi i łatwo dają się wykorzystać. A to oznacza, że zamierzam cię przypilnować.

Tata roześmiał się w głos.

– Ale ja nie zamierzam tracić mojego zdrowego rozsądku – skwitował.

Oczywiście nie uwierzyłam mu ani przez chwilę.

Lista

– Mam wreszcie tę listę – pewnego dnia oznajmił zwycięsko tata.

Odetchnęłam z ulgą. Już od paru dni czułam, że jego pomysł, by znaleźć sobie żonę, nie był do końca przemyślany. Nawet czułam się trochę rozczarowana.

Teraz jednak wszystko wydawało się wracać na właściwe tory.

– Przeczytaj! – odparłam szybko.

Tata spojrzał na mnie z wahaniem.

– Mówisz serio?

– Oczywiście! Sam obiecałeś, że to będzie też moja decyzja – przypomniałam mu. – I jeśli choć trochę nie polubię twojej narzeczonej, to nie zamieszka z nami. Chcę mieć po prostu pewność, że na twojej liście nie ma czegoś, co mi zupełnie nie pasuje. Tak na wszelki wypadek, żebyś od samego początku nie szukał nieodpowiedniej żony.

Tata ze zrozumieniem skinął głową. Moje wyjaśnienia chyba go przekonały.

– Poczekaj! Tylko wydrukuję listę – odrzekł, znikając w swoim pokoju. – Mam ją w komputerze.

Po chwili był z powrotem. Wydawał się onieśmielony. Postanowiłam, że będę surowa – dla jego własnego dobra. I obojętnie, jak straszna by ta lista była, wysłucham jej do końca.

Tata odchrząknął i zaczął czytać:

– Mądra. Wysportowana. Niezależna. Potrafi gotować. Kocha dzieci i zwierzęta. Lubi chodzić do kina i do teatru. Lubi podróżować. Nie boi się pająków, myszy i tym podobnych głupot. Ambitna. Zadbana.

Lista taty nie była taka straszna. Niepotrzebnie się obawiałam. Tak naprawdę była całkiem fajna. Lecz czegoś w niej brakowało... W końcu się zorientowałam.

– Ale jak ona powinna wyglądać? – „Wysportowana” nie mówi przecież wystarczająco dużo o wyglądzie.

Tata spojrzał na mnie jakby z poczuciem winy.

– Piękna – wymamrotał po chwili nieśmiało.

– Jak Galadriela?

– Adela? Jaka Adela?

– Galadriela, królowa elfów. Ta z „Hobbita” i „Władcy pierścieni”.

Tata przytaknął, choć nie byłam przekonana, czy miał pojęcie, o kogo chodzi. Co z tego, że widzieliśmy ostatnio wszystkie te filmy w jeden weekend.

– Albo jak Emma Watson – dodał, jakby próbując trochę wytłumaczyć się ze swej nieznajomości elfów.

Skinęłam na to głową. Zgoda. Nie miałabym nic przeciwko temu, by pani podobna do Emmy Watson robiła mi owsiankę na śniadanie. Cieszyło mnie też, że tata tak dobrze poradził sobie ze swoim zadaniem. To wróżyło dobry początek.

– Pomyślałem, że zacznę poszukiwania na wielu frontach – już po chwili zadziwił mnie tata.

– To znaczy?

– Założę sobie konta jednocześnie na kilku portalach. Tam na pewno kogoś znajdę.

Poza tym pisząc, mogę nieco poznać daną osobę, zanim umówię się na spotkanie – powiedział.

– Naprawdę? Będziesz szukał przez Internet?

Byłam rozczarowana. Nawet bardzo. Chciałam przecież szybko ujrzeć efekty poszukiwań. Kiedy je zobaczę, jeśli tata dopiero zabiera się do pisania maili?

– Na takim portalu moje konto działa cały czas. To tak, jakby poszukiwania trwały nieustannie – tłumaczył. – A teraz, pomyśl sama, ile mam czasu, by chodzić gdzieś po pracy i poznawać nowych ludzi?

Pomyślałam i doszłam do wniosku, że w sumie tata ma sporo racji. Jednak wciąż spodziewałam się czegoś innego.

– Poznawanie ludzi przez Internet jest głupie. – To wiedziałam na pewno.

– Nie jest głupie – sprzeciwił się tata. – Teraz wiele osób tak się poznaje.

– Ale skąd będziesz wiedział, z kim piszesz? To może być zupełnie inna osoba, niż ta, za którą się podaje.

– Tam są też zdjęcia.

– A jakie swoje zdjęcie tam dasz?

– Właśnie chciałem cię poprosić o radę – rzekł i czym prędzej pobiegł po swój laptop. Pokazał mi dwie fotografie.

– Jak uważasz? Na której wyglądam lepiej?

Hmm. Jak to powiedzieć, żeby tacie nie zrobiło się przykro. Niestety, prawda była taka, że żadne z nich kompletnie się nie nadawało.

Jedno z nich było co najmniej sprzed pięciu lat, kiedy tata był szczuplejszy i miał całkiem inaczej obcięte włosy. A na drugim stał na tle nowego, czerwonego kabrioletu wujka Riha i robił przy tym minę, jakby auto należało do niego. I jedno, i drugie mijało się z rzeczywistością.

– To wszystko? – Nie kryłam zawodu.

Tata się zmartwił.

– Nie nadają się? Też się zastanawiałem, czy pierwsze nie jest za stare, a to drugie... Chociaż ten kabriolet bardzo mi się podoba.

– A jeśli ktoś pomyśli, że to twoje auto?

Tata zaśmiał się.

– Przecież nie będą patrzeć na samochód, tylko na mnie. Co za różnica, przy czyim aucie stoję?

– Ale co, jeśli ktoś naprawdę tak pomyśli?