Zespół dziecka maltretowanego – skutki wtórne. Studium przypadku - Katarzyna Nanowska-Ryczko - ebook

Zespół dziecka maltretowanego – skutki wtórne. Studium przypadku ebook

Katarzyna Nanowska-Ryczko

0,0

Opis

Książka Zespół dziecka maltretowanego – skutki wtórne adresowana jest do studentów pedagogiki, psychologii i socjologii, pracowników służb socjalnych oraz osób zawodowo zajmujących się działalnością pomocową. Z pewnością zainteresuje również wszystkich, w których otoczeniu znajduje się osoba uzależniona od narkotyków.

Publikacja dotyczy skutków wtórnych zespołu dziecka maltretowanego. Pokazuje, z jakimi konsekwencjami dla dorosłego człowieka wiąże się bycie ofiarą krzywdzenia w dzieciństwie. Przekazując wiedzę teoretyczną z zakresu zjawiska ZDM, niedostosowania społecznego, uzależnienia od narkotyków i autoagresji, książka przede wszystkim stanowi studium przypadku. Opowiada, bez upiększeń, historię człowieka z jego marzeniami i ograniczeniami.

Można gdybać, nikt nie wie, co byłoby, gdybym miał inną rodzinę, nie mówię, że byłbym lepszym człowiekiem. Los tak chciał. Trzeba to przyjąć, bo przeszłości już nie zmienię. Ale czemu ja?


Katarzyna Nanowska-Ryczko – absolwentka Pedagogiki Resocjalizacyjnej i Podyplomowego Studium Prawa Karnego Wykonawczego na Uniwersytecie Wrocławskim, zawodowy kurator sądowy wykonujący orzeczenia w sprawach karnych, autorka artykułów naukowych podnoszących tematykę samookaleczeń, interwencji kryzysowej w sytuacji samobójstw oraz zachowań autodestrukcyjnych, a także problematyki z obszaru pracy kuratorów sądowych, mediator w sprawach karnych, cywilnych i rodzinnych. Pracowała jako pracownik dydaktyczny Dolnośląskiej Szkoły Wyższej i wychowawca w Pogotowiu Opiekuńczym. Zainteresowania naukowe autorki obejmują pedagogikę resocjalizacyjną oraz komunikację społeczną.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 326

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WSTĘP

 

 

Moje zainteresowanie tematyką zespołu dziecka maltretowanego, a zwłaszcza skutkami wtórnymi doznawanej przez dziecko przemocy, pojawiło się na długo, zanim przystąpiłam do pisania tej pracy.

Podczas praktyki kuratora sądowego wielokrotnie miałam do czynienia z ludźmi dokonującymi samouszkodzeń, uzależnionymi od różnych substancji. Opowiadali o swoich rodzinach i zawsze były to złe rodziny. W ich historiach dominowała przemoc doznana w okresie wczesnego dzieciństwa czy też dorastania. Doświadczali obojętności i deprywacji bardzo ważnych potrzeb, dotyczących bezpieczeństwa, bliskości i poczucia własnej wartości.

Myślą przewodnią tego opracowania jest brak miłości jako przyczyna przejawianych przez młodych ludzi zachowań autodestruktywnych.

Cel pracy to analiza zjawiska zespołu dziecka maltretowanego oraz towarzyszących mu skutków wtórnych, a także charakterystyka takich zagadnień jak niedostosowanie społeczne, uzależnienie od substancji psychoaktywnych i samookaleczenie oraz ukazanie, na podstawie studium przypadku, zależności pomiędzy doznaną przez jednostkę w okresie dzieciństwa oraz dorastania przemocą i zaniedbaniem a skłonnością do autodestrukcji w wieku dorosłym.

Moim zamiarem było przedstawienie omawianego zjawiska na przykładzie człowieka, który doświadczył różnych form przemocy, oraz zwrócenie uwagi na złożoność problemu pomocy takiej osobie. Celowo nie poddałam analizie wypowiedzi badanego w trakcie przeprowadzanego z nim wywiadu, aby zachęcić czytelnika do refleksji i samodzielnej oceny.

W związku z tym, że praca ta jest w pewnym sensie zapisem doświadczeń mojej kilkuletniej współpracy z badanym, na podstawie własnej praktyki oraz konsultacji ze specjalistami zajmującymi się profesjonalnie pomocą osobom dotkniętym problemem uzależnień czy zaburzeń osobowości, a przede wszystkim obserwacji podejmowanych przez badanego działań, jego porażek i sukcesów, zaproponuję możliwości interwencji edukacyjnej oraz terapeutycznej w omawianym przeze mnie przypadku.

ROZDZIAŁ IZESPÓŁ DZIECKA MALTRETOWANEGO

 

 

1.1. WYJAŚNIENIE POJĘCIA ZESPOŁU DZIECKA MALTRETOWANEGO

W okresie przednaukowego zainteresowania tym społecznym zjawiskiem źródłem informacji o złym traktowaniu dzieci były doniesienia lekarzy domowych i chirurgów, a „syndrom maltretowanego dziecka” po raz pierwszy został opisany w literaturze medycznej już w XVII w. Wtedy jeszcze nikt nie przypuszczał, że przyczyną opisywanych obrażeń było złe traktowanie dzieci w rodzinie[1]. W 1960 r. Ambrowe Tardien opublikował medyczno-sądowe studium o 32 dzieciach pobitych na śmierć i ukazał sytuację socjalną, demograficzną, diagnozę lekarską, a także ocenę psychiczną ofiar. W konkluzji nie padła nawet sugestia, że ofiary były maltretowane, mimo iż obrażenia były ewidentne, a zdarzenia miały miejsce w rodzinach[2]. Ćwierć wieku później, w 1888 r., Samuel West, podczas spotkania towarzystwa medycznego w Londynie, przedstawił przypadek pięcioletniego chłopca z niewyjaśnionymi opuchliznami ramion i nóg.

Pojęcie zespołu dziecka maltretowanego zostało sprecyzowane w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej na Sympozjum Amerykańskiej Akademii Pediatrii w Los Angeles w 1961 r. przez Kempa i Caffego, gdzie po raz pierwszy ustalono nazwę The Battered Child Syndrom (BCS) dla określenia stanu klinicznego małego dziecka, które doznało poważnego fizycznego obrażenia, niejednokrotnie będącego przyczyną trwałych uszkodzeń ciała, a nawet śmierci[3].

Jak podaje Mossakowska, zespół dziecka maltretowanego bywa często nierozpoznawalny oraz nieodpowiednio prowadzony przez lekarzy, co może narażać dziecko nie tylko na powikłania, ale także na dalsze ataki agresji ze strony rodziców. Za przyczynę ZDM jednogłośnie uznaje się najczęściej świadomy akt agresji ze strony rodziców oraz innych osób sprawujących opiekę nad dzieckiem. Zjawisko występuje w różnych środowiskach, a w szczególności patologicznych, tzw. marginesu społecznego, prostytutek, alkoholików. Zespół ten może wystąpić w każdym wieku, głównie jednak dotyczy dzieci bezbronnych, poniżej 3. roku życia[4].

Brak jest ogólnych statystyk dotyczących występowania zespołu dziecka maltretowanego. Podaje się, że w 1961 r. w jednym ze szpitali w USA zanotowano 749 takich przypadków, a w 1980 r. Narodowe Centrum Urazów Dziecięcych w Waszyngtonie zarejestrowało 300 tysięcy przypadków tego zespołu.

W Polsce zespół dziecka maltretowanego został zdefiniowany po raz pierwszy na sympozjum naukowym w 1981 r., zorganizowanym przez Sekcję Dziecięcej Chirurgii Urazowej Polskiego Towarzystwa Chirurgów Dziecięcych. Podając za Mossakowską, w wyniku obrad ustalono, co następuje:

• Jedno na tysiąc dzieci leczonych w oddziałach chirurgii dziecięcej ma rozpoznany zespół dziecka maltretowanego.

• Zespół dotyczy częściej dziewczynki niż chłopca, a wiek obejmuje granicę od kilku miesięcy do kilku lat.

• Narzędziem urazów są najczęściej: ręka dorosłej osoby uderzająca dłonią otwartą lub pięścią oraz przedmioty takie jak: pasek, smycz, sznur, palący się papieros.

• W następstwie wyładowania fizycznej agresji osoby dorosłej, częściej matki niż ojca, dalej partnera matki lub partnerki ojca, dochodzi do obrażeń takich jak:

a) wylewy krwawe zewnętrzne, krwotoki wewnętrzne do narządów lub jam ciała: czaszki, opłucnej, jamy brzusznej;

b) złamania kości długich lub kości czaszki.

• Obrażenia te często prowadzą do trwałego kalectwa lub zgonu[5].

• Objawy kliniczne „syndromu dziecka maltretowanego” są bardzo różnorodne:

a) przypadki, w których następstwa urazów są nikłe i w związku z tym jednostka chorobowa nie zostaje prawidłowo zdiagnozowana;

b) przypadki wyraźnego uszkodzenia tkanek miękkich, kośćca i centralnego układu nerwowego, którym towarzyszą: opóźniony rozwój fizyczny, niedożywienie i brak higieny.

• Odrębną grupę przypadków stanowią dzieci, którym podawane są narkotyki lub substancje toksyczne w celu „uspokojenia dziecka”[6].

 

Zespół dziecka maltretowanego (ang. maltreatment child syndrom) to zespół obrażeń fizycznych powstałych u dziecka w wyniku zamierzonego lub niezamierzonego działania osoby dorosłej. Zamiennie stosuje się często określenie „zespół dziecka bitego” lub, od nazwiska człowieka, który po raz pierwszy dokonał klasyfikacji obrażeń zadanych dzieciom przez dorosłych, „zespół Silvermana”. Obecnie stosowane jest także pojęcie „dziecko krzywdzone i zaniedbane” (ang. child abuse and neglect). Występowanie zjawiska wiązane jest zawsze z tzw. urazami nieprzypadkowymi (ang. non-accidental injury), czyli zadawanymi świadomie[7].

W Polsce pojęcie zespołu dziecka maltretowanego praktycznie nie funkcjonuje, gdyż nie jest on objęty podstawową klasyfikacją medyczną. Jedynie w dodatkowej systematyzacji przyczyn urazu symbol E967 określa „znęcanie się nad dzieckiem i innego rodzaju obchodzenie się”. Jak wynika z praktyki, z tej dodatkowej klasyfikacji korzystają przede wszystkim lekarze sądowi. Lekarze rejonowi oraz pediatrzy posługują się skróconym spisem, w którym E967 nie występuje. W związku z taką sytuacją powstałe u dzieci urazy diagnozowane są jako wstrząsy mózgu, krwiaki oczodołów, złamania, urazy głowy, zmiany oparzeniowe itp., a nie jako zespół dziecka maltretowanego.

Zespół dziecka maltretowanego jest objęty procedurą NFZ pod numerem 1386.

W Międzynarodowej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych (ICD-10) zespół objawów wynikających ze stosowania przemocy wobec dziecka umieszczono pod symbolem T74, w tym[8]:

• T74.0 – zaniedbywanie i porzucenie – brak zaspokajania potrzeb dziecka niezbędnych dla jego rozwoju, zarówno w sferze psychicznej, jak i fizycznej, np. potrzeb dotyczących miłości, poczucia bezpieczeństwa, odżywiania, ubierania, kształcenia, opieki medycznej, higieny.

• T74.1 – nadużycie fizyczne– umyślne zadawanie dziecku urazów cielesnych. Obejmuje znęcanie się, okrucieństwo i tortury oraz zadawanie cielesnych kar, np. bicie, szczypanie, oparzenia, potrząsanie, duszenie, topienie.

• T74.2 – nadużycie seksualne– zgodnie z definicją Światowej Organizacji Zdrowia włączanie dziecka w aktywność seksualną, której nie jest ono w stanie w pełni zrozumieć i udzielić na nią świadomej zgody i/lub na którą nie jest przygotowane rozwojowo i nie może zgodzić się w ważny prawnie sposób i/lub która jest niezgodna z normami prawnymi lub obyczajowymi danego społeczeństwa. Celem takiej aktywności jest zaspokojenie potrzeb innej osoby (dorosłej lub innego dziecka), m.in. zmuszanie do kontaktów seksualnych, oglądania czynności seksualnych, filmów o treściach seksualnych, fotografowanie dzieci dla celów pornograficznych.

• T74.3 – nadużycie psychiczne– określane niekiedy jako „przemoc w białych rękawiczkach”, to różnorodne, niewłaściwe zachowania upokarzające i znieważające dziecko, wykształcające poczucie odrzucenia i braku bezpieczeństwa, np. ciągła krytyka, wyzwiska, wyśmiewanie, straszenie odrzuceniem, stawiane nierealistycznych wymagań, brak okazywania pozytywnych uczuć, oschłość emocjonalna, moralizowanie, szantażowanie. Może być wynikiem nadmiernych wymagań w stosunku do dziecka, bez uwzględnienia jego możliwości rozwojowych, projektowania własnych („dorosłych”) potrzeb na dziecko lub jego odrzucenia.

• T74.4 – inne zespoły maltretowania, formy złożone.

• T74.9 – zespół maltretowania nieokreślony[9].

Warto zauważyć, że niewłaściwy sposób klasyfikacji w znacznym stopniu utrudnia organom ścigania możliwość podjęcia działań związanych z ukaraniem sprawcy czynu karalnego, jakim jest znęcanie się nad dzieckiem. Podstawę medycznej diagnozy zespołu dziecka maltretowanego stanowią: wywiad środowiskowy, ocena zachowania dziecka, badania kliniczne, radiologiczne oraz badania dodatkowe (szczególnie w kierunku wykrywania zaburzeń krwi), a także ogólna ocena rozwoju dziecka[10].

Można zatem przyjąć za prof. Bibianą Mossakowską, lekarzem o specjalności chirurgii urazowej dziecięcej, w przeszłości ordynatorem chirurgii dziecięcej Szpitala Bielańskiego w Warszawie, że za maltretowanie dziecka należy uznać każde zamierzone lub niezamierzone działanie osoby dorosłej, społeczeństwa lub państwa, które ujemnie wpływa na zdrowie, rozwój fizyczny i psychospołeczny dziecka. Zgodnie z podaną przez nią klasyfikacją wyróżnia się cztery rodzaje maltretowania dziecka[11]:

1. fizyczne – bicie lub inne rodzaje maltretowania dziecka;

2. psychiczne (emocjonalne) – poniżanie dziecka i niszczenie jego poczucia własnej godności;

3. seksualne – naruszenie intymnej przestrzeni dziecka, dotykanie „o podtekście seksualnym”, nadużycie, gwałt;

4. zaniedbywanie – ignorowanie podstawowych potrzeb dziecka.

Wydaje się, iż tego rodzaju typologia nie spełnia warunku czystości aparatu pojęciowego, trudno bowiem wyobrazić sobie jednostkę maltretowaną fizycznie, która nie czułaby się jednocześnie krzywdzona psychicznie. Wiadomo także, że aktom seksualnego wykorzystywania często towarzyszy przemoc fizyczna. Podany podział ma zatem charakter umowny i wskazuje, że przemoc w określonej formie występuje w większym natężeniu. Warto również zauważyć, że pewne formy przemocy mogą występować w czystej postaci, np. w przypadku emocjonalnego znęcania się rodziców nad dziećmi przy jednoczesnej niechęci do stosowania przemocy fizycznej. Motywacja takiej postawy, zdaniem autorki, bywa pokrętna i wynika z poczucia, że kara fizyczna jest zbyt prymitywną formą dyscyplinowania[12].

Rozpatrując pojęcie zespołu dziecka maltretowanego w aspekcie polskiego prawa karnego, zacząć należy od wyjaśnienia pojęcia „znęcania się”, w słownictwie polskim oznaczającego „zadawanie komuś cierpienia, męczenie, dręczenie, tyranizowanie kogoś”[13].

Profesor Maria Jarosz określa znęcanie się jako postępowanie, którego za takie właśnie nie uznaje się subiektywnie, ale dotyczy ono przypadków ocenianych tak w odczuciu społecznym. Jest to postępowanie określane potocznie jako okrucieństwo dokonywane umyślnie i powodujące u ofiary nasilenie bólu fizycznego lub moralnego. Przestępstwo to popełniane bywa z reguły wobec osób słabszych fizycznie, które nie mogą czy też nie potrafią się bronić. Obejmuje ono zazwyczaj przypadki znęcania się rodziców nad dziećmi[14].

Jerzy Bafia, autor Polskiego prawa karnego, zwracał uwagę na powtarzalność aktów przemocy jako wskaźników znęcania się nad kimś. Zgodnie z jego interpretacją nie stanowi znęcania działanie jednorazowe, krótkotrwałe, będące wyrazem lekkomyślności sprawcy czynu. Jego zdaniem znęcanie się z art. 207 kodeksu karnego (w poprzednio obowiązującym kodeksie karnym art. 184) jest zamachem na zdrowie lub godność innej osoby, ponieważ najczęściej występuje między bliskimi, w szczególności w ramach rodziny[15]. Interpretując wyżej wymieniony artykuł, Jerzy Bafia zwracał szczególną uwagę na agresywność sprawcy, który dopuszcza się aktów przemocy, na jego przewagę fizyczną nad ofiarą, stosowanie przez niego obelg i gróźb, co w rezultacie powoduje zastraszenie. Istotna jest także intencja sprawcy. Nie stanowią, jego zdaniem, „znęcania się” kłótnie rodzinne, nawet z podobnymi aktami przemocy. Znęcanie zachodzi niezależnie od tego, w jaki sposób zachowuje się pokrzywdzony.

W tym miejscu należy przytoczyć art. 207 kodeksu karnego, który stanowi, że[16]:

§ 1. Kto znęca się fizycznie lub psychicznie nad osobą najbliższą lub nad inną osobą pozostającą w stałym lub przemijającym stosunku zależności od sprawcy albo nad małoletnim lub osobą nieporadną ze względu na jej stan psychiczny lub fizyczny, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.

§ 2. Jeżeli czyn określony w § 1 połączony jest ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.

§ 3. Jeżeli następstwem czynu określonego w § 1 lub 2 jest targnięcie się pokrzywdzonego na własne życie, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.

Odpowiedzialność za typ kwalifikowany znęcania się nad osobą określoną w dyspozycji przepisu art. 207 § 1 k.k. (a więc za znęcanie się ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa, przewidziane w art. 207 § 2 k.k.) wymaga umyślności sprawcy, przy czym o ile samo znęcanie się jest intencjonalne (zamiar bezpośredni), o tyle jego podmiotowe warunki wypełnia także godzenie się przez sprawcę z realną możliwością, iż jego zachowanie może mieć charakter szczególnego okrucieństwa (zamiar ewentualny)[17].

Warto zauważyć, że przestępstwa z art. 207 kodeksu karnego to zachowania przestępcze dotyczące nie tylko osób, przeciw którym są wymierzane bezpośrednio, degradacji podlega bowiem cała rodzina, zaburzenia występują w funkcjonowaniu wszystkich jej członków i towarzyszą im niejednokrotnie inne objawy patologii społecznej[18].

Przemoc wobec dziecka, uznawana za jedną z naturalnych i skutecznych metod wychowawczych, spotyka się ze społecznym przyzwoleniem. Omawiane zjawisko w skrajnym przypadku prowadzi do zespołu dziecka maltretowanego, niewielka przemoc może się bowiem nasilić. W złagodzonej formie jest to sporadyczne bicie, różne co do obszaru ciała i zastosowanej siły, szarpanie dziecka, popychanie, używanie przezwisk i krzyku jako wzmocnienia przekazu.

Zaniedbanie dziecka, jako zjawisko związane z przemocą, można nazwać „przemocą wobec wymagań jego rozwoju”. Irena Obuchowska określa ten stan mianem „podporządkowania dziecka niekorzystnym dla niego warunkom”. Jej zdaniem to „wiele różnych niekorzystnych dla dziecka zachowań rodzicielskich, często w warunkach obiektywnie trudnych”[19].

Seksualne wykorzystywanie dziecka to forma krzywdzenia, w której małoletni jest wykorzystywany w celu pobudzenia lub zaspokojenia seksualnego osoby dorosłej lub starszej młodzieży[20]. To szczególnie odrażająca forma przemocy. W świetle definicji M.D. Schechtera i L. Roberge’a zjawisko to zostało określone jako „wciągnięcie zależnego niedojrzałego rozwojowo i niezdolnego do wyrażania pełnej zgody dziecka w aktywność naruszającą społeczne tabu oraz zasady życia rodzinnego”. Seksualne wykorzystywanie dziecka przybiera różne formy i określane jest kilkoma terminami: wykorzystywanie, nadużywanie i molestowanie seksualne. W literaturze przedmiotu funkcjonują takie określenia jak: „czyn lubieżny” czy „akt lubieżny”.

Doświadczanie przemocy fizycznej, nawet tej o bardzo dużym stopniu surowości, nie jest zjawiskiem sporadycznym i dzieci zazwyczaj poddawane są okrutnym praktykom wielokrotnie. Z badań przeprowadzanych w latach siedemdziesiątych wynika, że przypadki złego traktowania ujawniane są częściej w rodzinach o niskim statusie społecznym. Liczne badania wykazały, że im wyższa jest społeczna siła rodziców, a więc wykształcenie, pozycja materialna, status zawodowy, tym mniej potrzebują oni uciekać się do kar w celu obrony autorytetu. Nowsze dane nie potwierdzają tej tezy, wykazują natomiast pewną specyfikę stosowania kar, charakterystyczną dla różnych warstw społecznych. Ogólnie rzecz biorąc, jak podaje Irena Pospiszyl na podstawie badań przeprowadzonych przez McEvoya, R.J. Gellesa i innych (1981), obowiązuje zasada, że w rodzinach o niskim statusie społecznym częściej występuje stosowanie kar fizycznych i zaniedbanie dziecka, natomiast w rodzinach, których status jest wyższy, bardziej powszechne są kary psychiczne oraz, co znamienne, szerszy repertuar stosowanych kar. Badania Gellesa ujawniają również wartą odnotowania zależność, a mianowicie fakt, że wykształcenie, uważane za istotny wskaźnik statusu społecznego, nie odgrywa znaczącej roli w natężeniu stosowania przemocy fizycznej, natomiast rodzaj wykonywanego zawodu oraz wysokość dochodu rodzica mają pewien wpływ na skłonność do takich zachowań. Urzędnicy, osoby na kierowniczych stanowiskach i lepiej zarabiające rzadziej przyznają się do stosowania przemocy wobec dziecka[21].

Według Ireny Pospiszyl przemoc wobec dziecka częściej jest stosowana przez matki, co potwierdzają badania przeprowadzone przez Annę Piekarską w 1991 r., które wskazują przy tym na jeszcze inną właściwość. Matki częściej stosowały łagodniejsze formy przemocy, np. klapsy (84,4 % matek, 78,8 % ojców), ojcowie natomiast częściej przyznawali się do bardziej surowych strategii postępowania z dzieckiem, np. do bicia pasem (41 % matek, 47,5 % ojców). Prawidłowości tych nie potwierdziły badania Gellesa (Gelles 1981), ujawniły natomiast, że bardziej skłonny do przemocy wobec dziecka jest rodzic, który zdecydowanie dominuje w systemie rodzinnym, przy czym tendencja ta zaznaczyła się wyraźniej, kiedy osobą dominującą był ojciec. Te same analizy pokazują, że najrzadziej przemoc występuje w rodzinach, w których pozycja rodziców jest względnie wyrównana.

Z przedstawionych przez Irenę Jundziłł wypowiedzi uczniów starszych klas szkół podstawowych wynika, że starsze dzieci, które już dorastają (13–14 lat), otrzymują kary fizyczne rzadziej niż dzieci młodsze. Te najmłodsze ofiary brutalności rodzicielskiej często zostają kalekami[22].

Podając za Ireną Pospiszyl, z badań przeprowadzonych przez Gil (1970), Kempe (1980), Gellesa (1981) i Piekarską (1991) wynika, że przemocy ze strony rodziców częściej doświadczają chłopcy (66 %) niż dziewczęta (61 %), przy czym chłopcy poddawani są przemocy fizycznej o większym natężeniu, częściej są kopani, bici pięścią, stosuje się wobec nich broń (broń palną, noże). To wszystko sprawia, że stopień zagrożenia tej grupy jest bardzo wysoki.

Pomimo że w skali globalnej chłopcy bardziej narażeni są na przemoc, w miarę dorastania proporcje pomiędzy ryzykiem doświadczenia przemocy przez dziewczęta i chłopców wyraźnie się zmieniają. Nie bez znaczenia jest tutaj forma doświadczanej przemocy: dziewczęta znacznie częściej niż chłopcy narażone są na wykorzystywanie seksualne, częściej też przed przemocą bronią się ucieczką.

Wiek dorastania stanowi dla chłopców naturalną ochronę przed przemocą, dla dziewcząt niestety nie. Chłopcy najczęściej są bici w wieku 3–5 lat, po czym częstotliwość doświadczanej przemocy spada, natomiast dziewczęta przemocy fizycznej doświadczają najczęściej w wieku 12–14 lat, kiedy to też stają się dodatkowo obiektem zainteresowania seksualnego. W przypadku chłopców przedstawiona dynamika zjawiska wynika z pewnością z faktu, że siła fizyczna młodego człowieka staje się porównywalna z siłą rodzica, a tym samym ryzyko tego drugiego wzrasta. Zjawisko to w mniejszym stopniu występuje u dziewcząt, u których siła fizyczna nie jest sprzymierzeńcem w walce z agresorem.

Istniejące dane wskazują, że ojcowie częściej przejawiają takie formy przemocy wobec swoich dorastających dzieci jak: znęcanie się psychiczne, wykorzystywanie seksualne, a także przemoc fizyczna wobec dziewcząt. Badania potwierdzają także powszechne przekonanie o większej metodyczności kar stosowanych przez ojców. Stosowana przez nich przemoc ma zwykle charakter instrumentalny, podczas gdy matki częściej stosują przemoc o charakterze spontaniczno-reaktywnym. W tym przypadku prawdopodobnie mniejszą rolę odgrywa płeć dziecka.

Kolejną prawidłowością stwierdzoną w badaniach (Gelles 1981) i opisaną przez Irenę Pospiszyl jest większa częstotliwość przemocy w rodzinach wielodzietnych. Gelles podaje, że w rodzinach, gdzie jest dwoje dzieci, przemoc wobec dziecka stosowana jest o 50 % częściej niż w rodzinach z jednym dzieckiem. Najwyższy wskaźnik przemocy rejestrowany jest w rodzinach mających 5–7 dzieci, a przy większej liczbie potomstwa spada. Zastanawiając się nad przyczynami takiego stanu rzeczy, badacze wskazują na dwa zasadnicze powody. Po pierwsze, pojawienie się w domu kolejnego dziecka powoduje wzrost stresu sytuacyjnego, czyniąc rodziców bardziej skłonnymi do agresji (Belsky 1980; Kempe 1981). Po drugie, każde następne dziecko zmniejsza emocjonalną wartość, jaką przedstawiają dla rodziców poprzednie dzieci.

Ciekawym zjawiskiem jest to, że najrzadziej przemoc stosuje się w rodzinach mających 8–9 dzieci, w których, jak zdawałoby się, stres związany z wychowaniem mógłby być największy. To zastanawiające zjawisko może wynikać z kilku powodów. Po pierwsze, system organizacji w tak licznej rodzinie musi być niemalże perfekcyjny, tak aby było jak najmniej powodów do spięć, ponieważ wszelkie zakłócenia w tak dużej strukturze powodują relatywnie większą dezorganizację, a w efekcie wyższe koszty. Po drugie, sprawnie funkcjonująca rodzina nie może pozwolić sobie na poważne wewnętrzne spięcia. Możliwe jest również przeciwstawne do tego wyjaśnienie, a mianowicie, że członkowie rodziny, chcąc zapewnić sobie względną stabilność i ład życiowy, dążą do stworzenia specyficznych agend niezależności poprzez zorientowanie się bardziej na otoczenie zewnętrzne, co zmniejsza ryzyko występowania wewnętrznych konfliktów. Możliwe również, że wpływ na omawiane zjawisko może mieć czynnik większych możliwości rozładowywania stresu w licznej rodzinie, kiedy to uwaga jednostki skupiona jest na wielu osobach. Ponadto w bardziej licznej rodzinie jednostka poddana jest lepszemu uspołecznieniu, a także wzrasta szansa pozyskania sojusznika bądź mediatora w konflikcie[23].

W rodzinach z kilkorgiem dzieci, z których jedno może sprawiać więcej kłopotów niż pozostałe, może dochodzić do psychicznego znęcania się nad dzieckiem. W takich przypadkach nie wiadomo do końca, czy dziecko sprawia trudności dlatego, że nie jest kochane przez rodziców tak samo jak rodzeństwo, czy też nie jest akceptowane, ponieważ sprawia wzmożone kłopoty i jest tym samym źródłem pojawiającego się konfliktu. Sytuacja dziecka niekochanego przez matkę i ojca jest ogromnie trudna. Często stawia mu się za wzór „udanego” brata lub siostrę, nieustannie piętnuje się jego niedociągnięcia w codziennym życiu. Czasami mówi mu się wprost, że jest gorsze niż inni, że niczego nie potrafi dobrze zrobić, że jest złośliwe, że „wpędzi rodziców do grobu”. Czasami rodzice są głęboko przekonani, że dziecko sprawia kłopoty, ponieważ ich nie kocha, co usprawiedliwia ich zdaniem oschły stosunek do „wyrodnego” syna czy córki. Tymczasem może być tak, że dziecko ukrywa swoją miłość do rodziców pod maską cynizmu, chroniąc się w ten sposób przed zranieniem, a w rzeczywistości bardzo cierpi z powodu odrzucenia[24].

Kontrowersyjnym zagadnieniem jest omawiane przez Irenę Pospiszyl, poparte wynikami badań (Cootz i Martin 1988) ryzyko doświadczenia przez dziecko przemocy ze strony opiekunów niebędących jego biologicznymi rodzicami. Autorzy badań przytaczają dane, z których wynika, że zarówno przybrane matki (24 %), jak i przybrani ojcowie (22 %) rzadziej stosują przemoc wobec dzieci niż rodzice biologiczni (44 %), przy czym mowa tu o sytuacji, w której dwoje opiekunów nie jest biologicznymi rodzicami dziecka. Podobne rezultaty dotyczące różnic w powszechności stosowania przemocy uzyskano po porównaniu rodzin zastępczych i biologicznych. Okazało się, że w rodzinach zastępczych wskaźnik przemocy wynosił 9 %, podczas gdy w rodzinach biologicznych osiągnął poziom 22 % (Runyan, Gould 1988).

Warto zasygnalizować w tym miejscu zagadnienie dotyczące surowości postępowania z dziećmi rodziców samotnych. Trzeba podkreślić, że nie ma w tym względzie zgodności wśród badaczy. W badaniach wcześniejszych (Elmer 1967; Gil 1970; Garbarnio 1976), prowadzonych w latach siedemdziesiątych, często przypisuje się rodzicom samotnie wychowującym dzieci większą skłonność do agresywnych zachowań wobec nich. Wyniki późniejszych analiz ukazują tendencję odwrotną (Kempe 1981; Gelles 1981). Wiele zależy tu od grupy, w jakiej przeprowadzane są badania, np. w przypadku rodziców rozwiedzionych wzrost ryzyka przemocy wobec dziecka nie występuje częściej niż w rodzinach pełnych. Inaczej wygląda to w przypadku rodziców samotnych, niemających doświadczeń małżeńskich – w takiej sytuacji ryzyko przemocy wobec dziecka wzrasta. Nie jest to jednak prosta zależność, zjawisko wiąże się prawdopodobnie z problemem dzieci niechcianych, który zdaniem familiologów stanowi istotny czynnik wysokiego ryzyka przemocy.

Ogólnie rzecz biorąc, stopień zagrożenia dziecka wychowywanego w rodzinie biologicznej prowadzi do smutnych wniosków, potwierdza się bowiem przekonanie, że dzieci o wiele częściej doświadczają przemocy ze strony najbliższych niż osób obcych[25].

Próby sprecyzowania pojęcia znęcania się nad dzieckiem sprowadzają się do sformułowania ogólnej, powszechnie akceptowanej dyrektywy – zakazu krzywdzenia bezbronnego dziecka. Aby dookreślić znaczenie pojęcia krzywdzenia, warto zwrócić uwagę, że jego desygnat znaczeniowy ewoluował na przestrzeni wieków. Myśliciel i filozof angielski John Locke w swoim traktacie pedagogicznym Myśli o wychowaniu zdecydowanie sprzeciwiał się powszechnemu stosowaniu kary cielesnej wobec dzieci, w odniesieniu do warstw uprzywilejowanych zachęcał do wychowania „miękką ręką” i dla tej grupy społecznej napisał swój traktat. W przypadku wychowania dzieci biedoty proponował „zatrudnienie ich dzieci od trzech lat we wspólnym domu. Miały tam one pracować i otrzymywać tylko chleb i wodę, a w dni zimowe trochę kaszki podgrzanej na piecyku ogrzewającym izbę”. W interpretacji tego myśliciela nie miała być to zadawana dzieciom krzywda, lecz dobrodziejstwo[26].

Ustawę Federalną, ogłoszoną przez Kongres 1974 r. w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, traktującą o prawach dziecka oraz przeciwdziałaniu nadużyciom władzy rodzicielskiej, można uznać za zawierającą jedną z bardziej trafnych definicji określających przemoc fizyczną. Według niniejszego aktu jest nią „zadawanie fizycznych ran, takich jak stłuczenia, poparzenia, pręgi, cięcia, złamania kości i czaszki, które są powodowane kopaniem, uderzeniem pięścią, ugryzieniem, biciem, pchnięciem nożem, okładaniem rzemieniem, wymierzeniem klapsa”[27].

Niektórzy psychologowie twierdzą, że problem krzywdzenia dzieci jest stary jak świat. Tymczasem ochroną dziecka, jego potrzebami i prawami zainteresowano się poważnie dopiero w latach sześćdziesiątych XX w. Z jakimi trudnościami problem krzywdzenia najmłodszych przedzierał się przez świat dorosłych, świadczy historia powstawania organizacji dziecięcych. W 1874 r. w Stanach Zjednoczonych powstało, jako pierwsze na świecie, Towarzystwo Zapobiegania Cierpieniu Dzieci, na terenie Europy Wschodniej tego typu organizacja została utworzona dopiero w 1981 r. Był to założony przez dr Marię Łopatkową Komitet Ochrony Praw Dziecka. Warto dodać, że nie było jeszcze wówczas Konwencji Praw Dziecka, która została przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych pod koniec 1989 r.[28]

Omawiając zespół dziecka maltretowanego, nie można pominąć definicji przemocy. Wydaje się, że najlepiej istotę przemocy oddaje definicja Światowej Organizacji Zdrowia (World Health Organization), która mówi, że „przemoc to celowe użycie siły fizycznej, zagrażające lub rzeczywiste, przeciwko sobie, komuś innemu lub przeciwko grupie lub społeczności, co powoduje lub jest prawdopodobne, że spowoduje zranienie, fizyczne uszkodzenie, śmierć, ból psychologiczny, zaburzenia w rozwoju lub deprywację”[29].

Przez przemoc w rodzinie, zgodnie z ustawą o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie, należy rozumieć „jednorazowe albo powtarzające się umyślne działanie lub zaniechanie naruszające prawa lub dobra osobiste członków rodziny, w szczególności narażające te osoby na niebezpieczeństwo utraty życia, zdrowia, naruszające ich godność, nietykalność cielesną, wolność, w tym seksualną, powodujące szkody na ich zdrowiu fizycznym lub psychicznym, a także wywołujące cierpienia i krzywdy moralne u osób dotkniętych przemocą”[30].

Dziecko, z natury ufne, ma prawo czuć się bezpiecznie wśród bliskich, których obowiązek polega na zabezpieczeniu jego potrzeb, w tym również emocjonalnych, jak poczucie przynależności, miłości i akceptacji. Używanie jakiejkolwiek formy przemocy wobec dziecka jest naruszeniem jego godności i nietykalności. Rodzice są w życiu dziecka najważniejszymi osobami, z którymi łączy je ogromna więź. Każdego typu molestowanie narusza tę więź, co powoduje nieodwracalne straty w osobowości młodego człowieka, wywołuje gniew, chęć odwetu, poczucie, że w jakiś sposób zasłużył sobie na złe traktowanie. Dziecko poddawane ciągłemu poniżaniu słownemu, psychicznemu, fizycznemu czy moralnemu zaczyna zamykać się w sobie, często popada w depresję, żyjąc w przekonaniu, że jest jedynym dzieckiem na świecie, które w całkowitej izolacji doznaje tak dramatycznych przeżyć.

Wydaje się, iż ze względu na narastające w ostatnich latach zjawisko przemocy niezbędna jest profilaktyka obejmująca krzewienie wiedzy o omawianym zjawisku, sposobach rozpoznawania przemocy oraz przeciwdziałaniu jej przejawom.

W sytuacji, kiedy przemoc już wystąpiła, konieczna jest właściwie przeprowadzona interwencja kryzysowa, polegająca na zapewnieniu emocjonalnego wsparcia, poczucia bezpieczeństwa oraz warunków zapewniających zaspokojenie potrzeb małoletniego. W praktyce niejednokrotnie wiąże się to z odebraniem i umieszczeniem dziecka poza rodziną.

Zgodnie z art. 12a ust. 1 Ustawy z dnia 10 czerwca 2010 r. o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw „w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia lub zdrowia dziecka w związku z przemocą w rodzinie pracownik socjalny wykonujący obowiązki służbowe ma prawo odebrać dziecko z rodziny i umieścić je u innej, niezamieszkującej wspólnie osoby najbliższej, w rozumieniu art. 115 § 11 kodeksu karnego, w rodzinie zastępczej lub całodobowej placówce opiekuńczo-wychowawczej”[31].

Decyzję o odebraniu dziecka pracownik socjalny podejmuje w porozumieniu z funkcjonariuszem policji, lekarzem lub pielęgniarką. O dokonanej czynności ma obowiązek niezwłocznie, nie później jednak niż w ciągu 24 godzin, powiadomić sąd opiekuńczy. Odebranie dziecka opiekunom powinno być stosowane w ostateczności, kiedy zagrożone jest dobro małoletniego lub gdy zastosowane przez sąd inne środki okazały się nieskuteczne. Należy pamiętać, że procedura odebrania wiąże się z ogromną traumą dziecka, które zwykle niedostatecznie rozumie swoją sytuację, jest natomiast silnie związane z osobami sprawującymi nad nim pieczę.

Zmiany w polskim prawie świadczą niewątpliwie o dostrzeganiu przez ustawodawcę licznych problemów związanych z nasilającą się przemocą, także wobec najmłodszych. Świadczyć o tym może nowelizacja kodeksu rodzinnego i opiekuńczego, która po art. 96, zgodnie z którym rodzice obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka, dodaje art. 961, mówiący, „że osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych”[32].

 

1.2. PRZYCZYNY ZNĘCANIA SIĘ NAD DZIECKIEM

Należy postawić pytanie, jakie okoliczności towarzyszą znęcaniu się nad dzieckiem i maltretowaniu, do którego dochodzi w rodzinie. Pierwsza opisywana przez Krystynę Marzec-Holkę grupa czynników może tkwić w samych dzieciach bitych: dzieci określane mianem trudnych, np. płaczące, nadpobudliwe itp., dzieci niechciane, z niską wagą po urodzeniu (poniżej 2000 g), dzieci przewlekle chore czy kalekie.

Czynniki i cechy charakteryzujące rodziców maltretujących swoje potomstwo to: niedojrzałość i zbyt młody wiek, doznanie maltretowania we własnym dzieciństwie, karalność rodziców, niski poziom wykształcenia, brak zatrudnienia (bezrobocie), pochodzenie z tzw. „nizin społecznych”, socjopatia czy choroba umysłowa.

Trzecia grupa okoliczności i czynników sytuacyjnych tkwi w rodzinach. Są to: izolacja społeczna rodziny, kłopoty małżeńskie, brak kontaktu z dzieckiem, zbyt duże wymagania stawiane dziecku, związki, w których tylko jedno z rodziców jest rodzicem naturalnym dziecka, częsta zmiana miejsc zamieszkania, rodzina, w której mąż maltretuje żonę (zazwyczaj maltretuje również dziecko). Jedną z przyczyn znęcania się nad dzieckiem mogą być konflikty małżeńskie czy też rozbicie rodziny[33].

Dzieci wychowujące się w rodzinach kumulujących wyżej wymienione czynniki, doznające aktów przemocy ze strony rodziców, wymagają szczególnej opieki, są skazane na liczne problemy zdrowotne i psychologiczne związane z brakiem warunków koniecznych do prawidłowego rozwoju[34].

Spójność związku małżeńskiego zależy od wewnętrznych i zewnętrznych sił. Do sił wewnętrznych zaliczyć należy wzajemną miłość, zadowolenie ze współżycia seksualnego, poczucie odpowiedzialności za współmałżonka i dzieci, wspólną troskę o gospodarstwo domowe, możliwość spełniania marzeń i dążeń z okresu przedmałżeńskiego oraz wzajemną akceptację małżonka i dzieci. Do sił zewnętrznych natomiast należą sankcje religijne zabraniające rozwodów, nacisk opinii publicznej piętnującej ludzi z rozbitych małżeństw, a także nacisk warunków ekonomicznych oraz wymagania związane z opieką nad dzieckiem[35].

Podstawowym kryterium pozwalającym ocenić, czy małżeństwo osiągnęło sukces, jest niewątpliwie subiektywne poczucie szczęścia obojga małżonków, a więc ich przystosowanie, zadowolenie seksualne, emocjonalna równowaga i wzajemna akceptacja. Bierze się też pod uwagę trwałość małżeństwa, brak głębszych konfliktów zaburzających funkcjonowanie rodziny oraz posiadanie dobrze wychowanych dzieci. Naturalnie taki pełny sukces w małżeństwie zdarza się bardzo rzadko i nawet w tych dobrych związkach pojawiają się problemy, jednak jeśli konflikty w rodzinie są umiejętnie rozwiązywane, mogą ją nawet umocnić. O konfliktach możemy mówić wówczas, kiedy dochodzi do starcia odmiennych potrzeb, dążeń, celów i sposobów działania stron konfliktu, czyli w tym wypadku męża i żony, co jest jak najbardziej zrozumiałe ze względu na odmienność psychiczną małżonków, a także na odmienność środowisk rodzinnych, z których pochodzą.

Konflikty są nieuniknione, ale jeśli małżonkowie potrafią prowadzić dialog, wyjaśniać spokojnie swoje uczucia i komunikować potrzeby, problemy mogą być rozwiązywane bez powodowania strat. W przypadku, kiedy nie dochodzi do łagodzenia konfliktów, narasta niezadowolenie i wzmacniają się wzajemne urazy, co w efekcie prowadzi do napięć emocjonalnych, napięcie natomiast stanowi konflikt nierozwiązany i trwały[36]. Narastający konflikt i rosnące wraz z nim napięcie prowadzą nieuchronnie do kryzysu i w efekcie, niejednokrotnie, do rozbicia rodziny, czyli odejścia męża lub żony.

W okresie nasilonych konfliktów zarówno kobieta, jak i mężczyzna przeżywają stany frustracyjne, co spowodowane jest niewątpliwie zawiedzionymi nadziejami, niezrealizowanymi oczekiwaniami. Pojawiają się mechanizmy obronne, jak agresja czy wycofanie, a to odbija się na stosunku rodziców do dzieci. Ojciec, który źle czuje się w związku małżeńskim i chciałby odejść od żony, mści się na dziecku, będącym naturalną przeszkodą w podjęciu tego kroku. Zachowanie dziecka niezgodne z oczekiwaniami i burzące jego spokój wzbudza agresję, wywołuje negatywne emocje i budzi nieuzasadniony gniew. Prowadzić to może do skierowanych przeciwko dziecku zachowań, takich jak krzyk, pretensje, a nawet bicie. Poczucie ewentualnej krzywdy, jaką ojciec wyrządzi dziecku, jeśli odejdzie od rodziny, wzmacnia tylko agresję. Matka chce zatrzymać męża, więc w zachowaniu swojego dziecka upatruje przyczyn zagrażającego rozpadu rodziny i wyładowuje na nim swoje obawy[37]. W rezultacie to dziecko ponosi konsekwencje konfliktu, który tak naprawdę nie powinien go dotyczyć.

Dziecko boi się konfliktów między rodzicami, zatraca bowiem poczucie bezpieczeństwa, obawia się utraty jednego z rodziców. Uczestniczy w kłótniach lub przysłuchuje się im zza ściany i często nie rozumie, co tak naprawdę się dzieje. Słucha, jak rodzice grożą sobie nawzajem, że nie pozwolą na kontakty z dzieckiem drugiemu małżonkowi. Dziecko boi się wówczas utraty rodzica, którego kocha, bo kocha przecież oboje. Okrucieństwo rodziców stawia niekiedy dziecko w sytuacji wyboru jednego z nich, co wywołuje poczucie winy wobec rodzica, którego nie wybierze, a wybrać może tylko jednego. Pojawiające się czasami praktyki przekupstwa w celu „przeciągnięcia dziecka na swoją stronę” budzą w dziecku niepokój i odrazę.

W przypadku, kiedy dochodzi do rozwodu, pojawia się problem kontaktów z dzieckiem rodzica, który odszedł. Funkcjonowanie w nowej, niewątpliwie trudnej sytuacji zależy od kultury i świadomości rodziców, od tego, w jaki sposób dbają o zachowanie więzi z dzieckiem, jak w jego obecności mówią o sobie nawzajem. Należy pamiętać, że dziecko chce mieć oboje rodziców i potrzebuje czuć się kochane.

W wyniku rozbicia rodziny zdarza się, że rodzice porzucają dzieci, oddają na wychowanie krewnym, a w najbardziej drastycznych przypadkach trafiają one do placówek opiekuńczych.

W rodzinach zrekonstruowanych, w których jedno z rodziców nie jest rodzicem biologicznym, istnieje większe ryzyko występowania z jego strony przemocy wobec dziecka. Zdarza się, jeśli jedno z dzieci jest dzieckiem nieślubnym, że dochodzi do aktów znęcania się nad nim; ojczym może używać przemocy wobec nieślubnego dziecka swojej żony tylko dlatego, że ono istnieje. Sytuacja taka nie stanowi oczywiście reguły, należy jedynie wskazać na zwiększone w tym przypadku ryzyko wystąpienia zachowań agresywnych[38].

Niebezpieczeństwo przemocy wzrasta także znacznie w sytuacji występowania w rodzinie zjawiska alkoholizmu. Problem ten dotyczy najczęściej ojca, rzadziej matki, ale zdarzają się rodziny, w których oboje rodzice nadużywają alkoholu. W przypadku uzależnienia męża kobiety przybierają różne postawy. Anna Bolanowska wymienia cztery typy stosunku żony do alkoholizmu współmałżonka:

1. Postawa czynna konstruktywna, kiedy żona podejmuje walkę z nałogiem męża, pomaga mu w zachowaniu równowagi psychicznej, troszczy się o prawidłowe wychowanie dzieci i utrzymanie odpowiedniego poziomu życia.

2. Postawa czynna destruktywna, która polega na całkowitej akceptacji nałogu męża, a żona czynnie uczestniczy w piciu alkoholu i w efekcie pogłębia alkoholizm męża, działa na jego szkodę i zaniedbuje obowiązki wychowawcze w rodzinie.

3. Postawa obronna konstruktywna, postawa pożądana, kiedy matka chroni dzieci przed demoralizującym wpływem ojca, przestaje walczyć z nałogiem męża i odsuwa go od życia rodzinnego, przy czym sama prawidłowo wykonuje swoje opiekuńczo-wychowawcze funkcje (nie znaczy to, że dzieci czują się całkowicie bezpiecznie, boją się, że jakiś kolega zobaczy ojca nietrzeźwego, a jeśli są z ojcem związane uczuciowo, współczują mu, chociaż najczęściej skrywają rzeczywiste uczucia pod maską obojętności, a nawet cynizmu).

4. Postawa obronna destruktywna wyraża się ostrym krytykowaniem męża, lekceważeniem go, wrogim do niego stosunkiem. Matki reprezentujące taką postawę są wobec swoich dzieci albo nadopiekuńcze, albo też poświęcają dzieciom mało czasu, lekceważą ich potrzeby[39].

Sytuacja matek w warunkach nadużywania alkoholu przez męża jest bardzo ciężka. Spada na nie cały ciężar odpowiedzialności za dom i wychowanie dzieci, środki materialne pochłania w znacznej mierze alkohol, co powoduje trudności w zaspokajaniu podstawowych potrzeb rodziny. W przypadku agresywnych zachowań ojca podczas alkoholowego zamroczenia cała rodzina jest narażona na niebezpieczeństwo.

Lekarze twierdzą, że u alkoholików występują zmiany psychiczne, a w ich następstwie znacznie ograniczone zostają, a nawet zanikają hamulce obyczajowe i normy etyczne. Stąd też choroba alkoholowa nie stanowi indywidualnej sprawy jednostki, lecz problem natury społecznej, gdyż prowadzi do wyniszczenia rodziny jako środowiska wychowawczego. W Polsce problem jest poważny, gdyż rozmiary alkoholizmu są zastraszające.

Dodatkowe źródło napięć między małżonkami stanowią trudne warunki materialne i mieszkaniowe, które zwykle towarzyszą alkoholizmowi. Uwaga uzależnionego koncentruje się na zdobyciu środków finansowych na alkohol, dlatego często podejrzewa członków rodziny o ukrywanie pieniędzy, co może prowadzić do sytuacji zagrożenia dziecka.

Niemal u wszystkich dzieci alkoholików stwierdza się zaburzenia nerwicowe, liczne urazy, lęki, trudności w nauce, zaburzenia zachowania. Tyranizowane i nieszczęśliwe w domu, w szkole przeżywają dodatkowe upokorzenia. To dzieciom alkoholików wydaje się bezpłatne obiady, organizuje darmowe podręczniki czy wysyła się je na kolonie, a inni uczniowie wiedzą, dlaczego tak się dzieje. To te dzieci często są niedomyte, chodzą w byle jakich ubraniach, mają nieodrobione lekcje i brudne zeszyty, często zamiast spać w czystym łóżku, kulą się w kącie lub na wycieraczce ze strachu przed pijanym rodzicem.

W rodzinach alkoholików dochodzi często do głębokiej demoralizacji dzieci. Zofia Szymańska podaje przykład dziesięcioletniego Władka, który na pytanie, dlaczego kłamie i kradnie, odpowiedział zdziwiony: „A cóż pani sobie myśli? Pewno, że jak ojciec przychodzi urżnięty i jest nieprzytomny, to mu przeszukuję wszystkie kieszenie i wyciągam wszystko, co się da, czego jeszcze nie przepił, a potem to mu mówię, że mu w knajpie koledzy dogodzili. Czasem się udaje, gdybym tak nie robił, tobyśmy z głodu pomarli”[40] (pomimo że cytat pochodzi z lat pięćdziesiątych XX w., świetnie obrazuje wymuszoną przez okoliczności, występującą również obecnie, postawę dziecka, które musi zadbać o siebie, a czasami również o innych członków rodziny).

U matek alkoholizm łączy się bardzo często z prostytucją. Dzieci są świadkami gorszących scen, są zmuszane do dostarczania alkoholu. W skrajnych przypadkach zmusza się je do czynów nierządnych z „kumplami od kieliszka” swoich rodziców, przyjmujących za seks ze swoim dzieckiem opłatę w pieniądzach na alkohol lub samym alkoholu. Jakiś czas temu dość głośna i komentowana w mediach była sprawa matki alkoholiczki, która za alkohol lub kwoty od 10 do 50 złotych sprzedawała usługi seksualne swoich dwóch synów i córki, przy czym żadne z dzieci nie miało ukończonych dziesięciu lat. Trudno wyobrazić sobie, do jakich zmian w osobowości musiało doprowadzić nadużywanie alkoholu, jak bardzo zabił wyższe uczucia w matce i pozbawił ją człowieczeństwa. Straszne jest to, że cenę za uzależnienie rodziców płacą niczemu winne dzieci. Zdarza się, że uciekają z domu, a motywami, jak wykazują statystyki prowadzone w izbach dziecka, najczęściej są zła atmosfera i brak zainteresowania zdemoralizowanych rodziców problemami przeżywanymi przez ich dziecko. Dzieci w takich rodzinach wcześnie zdobywają doświadczenia seksualne, a po osiągnięciu dojrzałości same uczestniczą w libacjach alkoholowych i ekscesach seksualnych[41].

Rodziny zdemoralizowane są dysfunkcjonalne. Ciągłe kłótnie i awantury, zajmowanie się kradzieżą, traktowanie jej jako stałego źródła utrzymania i wciąganie do tego procederu dzieci – wszystko to prowadzi do ich wykolejenia i w efekcie wychowania w lekceważeniu norm moralnych. Przebywające w złej, przesiąkniętej demoralizacją atmosferze dziecko od najmłodszych lat uczy się kłamstwa, braku poszanowania dla cudzej własności, lekceważenia drugiego człowieka. Dom nie stanowi dla niego oparcia, a środowiskiem wychowawczym staje się ulica. Dziecko przystosowuje się do sytuacji, w której przychodzi mu żyć, nie znaczy to jednak, że nie marzy o normalnym, „ciepłym” domu. Przecież chodzi do szkoły i spotyka rówieśników z rodzin, które prawidłowo funkcjonują, których członkowie nie są od niczego uzależnieni. Wie, że może być inaczej, że nie wszyscy rodzice piją alkohol i nie wszystkie dzieci żyją w ciągłym strachu przed tym, co je czeka po powrocie do domu. Marzą o tym, żeby ojciec przestał pić, matka miała dość siły, żeby się mu sprzeciwić, mają nadzieję, że coś się zmieni, a potem się buntują i pragną taki dom jak najszybciej opuścić.

Niektóre dzieci wychowują matki upośledzone umysłowo, niepełnosprawne. Bardzo często dzieci z takich rodzin wykazują również niski poziom rozwoju intelektualnego, gdyż matki posiadające w tych sferach deficyty po prostu nie potrafią stworzyć korzystnego dla rozwoju potomstwa środowiska wychowawczego. Bywa, że takie kobiety naprawdę kochają swoje dzieci (często każde z nich ma innego ojca), ale upośledzenie uniemożliwia im zrozumienie rzeczywistych potrzeb młodego człowieka oraz pomoc w nauce, a także znacznie utrudnia zdobycie autorytetu[42]. Osobiście zetknęłam się z przypadkiem 24-letniej upośledzonej umysłowo schizofreniczki, matki samotnie wychowującej trójkę dzieci, która sama była wychowanką domu dziecka, ukończyła tylko szkołę podstawową specjalną, co nie dało jej wykształcenia wystarczającego do pomocy w nauce uczęszczającemu do pierwszej klasy szkoły podstawowej synowi. W rodzinie tej rozgrywał się swoisty dramat matki i dziecka. Chłopiec uczył się bardzo słabo (wykonane w poradni psychologiczno-pedagogicznej testy wskazywały na wysoki poziom inteligencji), największe problemy miał z językiem polskim. Często nie odrabiał lekcji, zdarzało się, że ćwiczenia w zeszycie ćwiczeń były wykonywane z błędami. Matka, pomimo chęci, nie była w stanie pomóc synowi, płakała, mówiła, że po prostu nie potrafi. Nie zdając sobie prawdopodobnie sprawy z tego, że krzywdzi dziecko, kazała mu siedzieć godzinami nad książkami (chłopiec, w przeciwieństwie do rodzeństwa, które jeszcze nie chodziło do szkoły, nie mógł oglądać telewizji, cały czas musiał się uczyć), straszyła go, że jeśli nie poprawi ocen, trafi do domu dziecka.

Sytuacja ta pokazuje, jak dużo zła można uczynić dziecku zwyczajnie z powodu braku umiejętności wychowawczych, co w tym konkretnym przypadku spowodowane było zarówno przez upośledzenie i chorobę psychiczną matki, jak i brak wzorców (matka dzieci, zanim trafiła do placówki opiekuńczej, wychowywała się w rodzinie alkoholików – uzależnieni od alkoholu byli rodzice). Doraźnie problem pomocy w nauce Wojtkowi, bo tak ma na imię ten pierwszoklasista, kurator rozwiązał (prowadziłam nadzór w tej rodzinie) poprzez współpracę ze świetlicą środowiskową, do której uczęszczały dzieci i gdzie Wojtek miał prowadzone douczanie oraz wolontariat (dwa razy w tygodniu przez dwie godziny wolontariuszka odrabiała z chłopcem lekcje). Trudno jednak ocenić, czy na dłuższą metę pomoc ta okaże się wystarczająca, wydaje się bowiem, że wsparcie z zewnątrz nie jest w stanie zrekompensować strat, jakie dziecko poniosło w rodzinie.

Dysfunkcjonalna może również stać się rodzina z przewlekle lub nieuleczalnie chorą matką. W rodzinie takiej, zwłaszcza jeśli jest niepełna, dzieci żyją w ciągłym stresie. Wprawdzie mogą wykształcić się u nich pozytywne nawyki opiekuńcze, zaradność, umiejętność organizowania życia i opieki nad młodszym rodzeństwem, ale często obowiązki te przekraczają siły dziecka i pomocą musi służyć odpowiednia instytucja. Najgorszym rozwiązaniem wydaje się umieszczenie dzieci w placówce opiekuńczej. Potrzeba tu raczej stałej pomocy i opieki nad rodziną.

Bardzo trudna jest sytuacja dziecka w rodzinie, w której jedno z rodziców, najczęściej ojciec, odbywa karę pozbawienia wolności. Rodzina taka bywa napiętnowana, naznaczone jest też dziecko. Wstydzi się uczestnictwa w więziennych odwiedzinach, nie chce patrzeć na ojca upokorzonego i bezsilnego. Często ukrywa przed kolegami fakt przebywania rodzica w więzieniu, „zmuszone jest” kłamać. Jeszcze gorzej przedstawia się sytuacja w przypadku umieszczenia w zakładzie zamkniętym matki, wtedy bowiem zdarza się, że dziecko skierowane zostaje do placówki opiekuńczej i traci własny dom. W takiej sytuacji młody człowiek przeważnie ukrywa przed rówieśnikami prawdę, której się wstydzi.

Dziecko chce kochać swoich rodziców i być z nich dumne. Marzy o tym, żeby mieć dobry, spokojny dom, do którego można zaprosić kolegów, a mama przygotuje dla wszystkich kanapki. Zrozumiałe jest, że w sytuacji mocno odbiegającej od ideału stwarza sobie iluzję lepszej rzeczywistości i kłamie często z takim przekonaniem, że samo zaczyna w to wierzyć, a stąd już tylko krok do różnego rodzaju zaburzeń psychicznych.

Kolejną przyczyną występowania zjawiska przemocy wobec dzieci mogą być przeżywane przez rodziców frustracje. Frustracją określa się stany psychiczne wywołane zablokowaniem potrzeb. Niezaspokojone potrzeby i niezrealizowane ludzkie pragnienia powodują stan niezadowolenia i zawiedzionych nadziei. Organizm, broniąc się przed długotrwałym przygnębieniem wywołanym niemożnością zaspokojenia silnej potrzeby, uruchamia takie mechanizmy obronne jak agresja lub wycofanie, przy czym agresja kieruje się na przedmioty niezwiązane z daną zablokowaną potrzebą lub na ludzi z najbliższego otoczenia: na współmałżonka, rodziców, dzieci[43].

Wycofanie polega na zamknięciu się w sobie, odsuwaniu od ludzi i na niechęci do jakichkolwiek z nimi kontaktów. Swoje niezadowolenie z powodu niezrealizowanych pragnień sfrustrowany człowiek pokrywa ucieczką od rzeczywistości w świat fikcji lub odurzenia. Alkohol i narkotyki pozwalają chociaż na chwilę zapomnieć o nieudanym życiu. Człowiek, który wycofuje się ze świata, traci sens życia, staje się obojętny na wszystko, co się wokół niego dzieje. Rodzic taki jest pobłażliwy w stosunku do swoich dzieci, bo tak naprawdę nie skupia się na ich problemach. Nie potrafi o nie zadbać, nie poświęca im czasu, czują się więc przez niego niezauważane. Agresja natomiast, jako wynik frustracji, objawia się ostrym stosunkiem do potomstwa, nadmiernymi wymaganiami i stosowaniem przykrych, niewspółmiernych do winy, niejednokrotnie fizycznych kar.

Sfrustrowani ludzie często mają do otoczenia różne pretensje, podświadomie szukają winnych za niemożność realizacji swoich potrzeb i pragnień. Jeśli komuś nie udało się czegoś osiągnąć, krytykuje tych, którzy mieli więcej niż on szczęścia lub wytrwałości. Czasami rodzice dążą do tego, aby ich dziecko zrealizowało to, co im się nie udało. Dlatego też zmuszają młodego człowieka do pracy ponad jego siły w kierunku, który zupełnie nie jest zgodny z jego marzeniami. Może to prowadzić do psychicznego maltretowania dziecka, czemu niekiedy towarzyszą kary fizyczne[44].

Istotną przyczyną powstawania stanów frustracyjnych są trudne warunki materialne, za które świadomie lub podświadomie rodzice obwiniają dzieci. Mają pretensje, że wciąż niszczą ubrania, czegoś się domagają, trzeba wydawać na nie pieniądze. Niektórzy rodzice mają żal o to, że dzieci ograniczają lub wręcz uniemożliwiają ich kontakty towarzyskie, są przeszkodą w realizowaniu naukowych bądź zawodowych planów. W takiej sytuacji rodzic, najczęściej matka, wypomina dziecku to, że jej przeszkadza, pochłania zbyt wiele czasu, ono zaś czuje się winne jej złych humorów, boi się, że rodzic odejdzie albo nawet umrze.

Niektóre matki rezygnują całkowicie z kariery zawodowej na rzecz opieki nad dzieckiem lub dziećmi, jednak sytuacja taka, chociaż zamierzona, również może wywoływać stan frustracyjny. Niekiedy objawia się on miłością zadręczającą dziecko nadmiarem czułości. Dziecko takie jest niesamodzielne, źle przystosowane do życia poza środowiskiem rodzinnym. Ze strony poświęcającej się matki może pojawić się żądanie wdzięczności, co stanowi ogromne obciążenie psychiczne dla młodego człowieka.

Dziecko