Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Przypadkowe spotkanie, a może uknuta w szczegółach intryga?
Paweł jest trzydziestokilkuletnim nauczycielem języka angielskiego. Świeżo po rozwodzie nie bardzo umie się odnaleźć w nowej rzeczywistości. Został mu jeszcze miesiąc wakacji, więc postanawia wyjechać do Krakowa.
W pociągu spotyka atrakcyjną blondynkę, która składa mu dziwną propozycję - chce, żeby wysiadł z nią na najbliższej stacji, gdzieś w Polsce. Początkowo nie zgadza się, ale ostatecznie opuszcza razem z nieznajomą pociąg, pchany jakąś niezrozumiałą siłą. Czas pokaże, czy była to słuszna decyzja...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 69
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Czas: 1 godz. 59 min
Lektor: Krzysztof Plewako-Szczerbiński
Potwornie zmęczony dotarł na trzecie piętro i otworzył drzwi. Wciąż obiecywał sobie, że zacznie zdrowo się odżywiać i uprawiać jogging, ale rezultat tych planów był zawsze taki sam – chipsy, piwo i telewizja.
Odruchowo wrzucił do odtwarzacza płytę. Często tak robił – umiłowanie do muzyki, a może zwykły, niekontrolowany rytuał. Dochodziła dwudziesta.
– Pociąg odjeżdża za czterdzieści pięć minut – pomyślał. – Dużo czasu.
Otworzył drzwi łazienki, odkręcił prysznic i poczuł rozkosz, kiedy ciepła woda obmywała ciało. Ostry gitarowy riff miło pieścił uszy. Jeszcze miesiąc urlopu.
Myślał o Ance. Poznali się właśnie w sierpniu. Sięgnął po ręcznik. Owinięty tylko w niego wszedł do sypialni. Wziął torbę i zaczął wyciągać z szafy różne części garderoby. Bez ładu i składu – jakieś spodnie, bluzy, T-shirty. Szybko wrzucał je do torby. Z półki ściągnął butelkę whisky. Tak na wszelki wypadek.
Wytarł głowę i wyciągnął rękę po telefon. Taksówka miała być góra za dziesięć minut. Ciemne jeansy, czarny T-shirt i szara marynarka. Wyjął z odtwarzacza płytę. Spojrzał przez okno i zbiegł po schodach. Wrócił, by upewnić się, czy na pewno zamknął drzwi. Nerwica natręctw, taki przyjaciel od serca, a może wredny pies. Miał to, odkąd pamięta.
Taksówkarz szarmancko otworzył drzwi.
– Nie trzeba – rzucił, siadając na tylnym siedzeniu. – Na Centralny proszę. Wie pan, bardzo mi się spieszy. Od dawna pan jeździ?
– Proszę pana, od prawie ćwierć wieku. Różni tu byli: rozwodnicy, wdowcy, zakonnice i cichodajki. Ile ja, proszę pana, widziałem i słyszałem…
– Zapewne, ale za parę minut mam pociąg do Krakowa.
– Zdążymy – kierowca zrębem koszuli przetarł okulary.
Paweł cieszył się na myśl, że spotka przyjaciół z czasów studenckich.
Podjechali pod Dworzec Centralny.
– Ile?
– Osiemdziesiąt.
– Reszty nie trzeba – powiedział, w pośpiechu wręczając kierowcy stuzłotowy banknot.
Zszedł do tunelu i schodami ruchomymi zjechał na peron. Od dziecka miał słabość do podróżowania koleją. Kupowanie biletu, jedzenie w dworcowych barkach, oczekiwanie, a później szukanie miejsca i mniej lub bardziej ciekawa podróż – to wszystko sprawiało, że jazda pociągiem dostarczała mu niesłabnących wrażeń.
– Czy do Krakowa to z tego peronu? – spytała atrakcyjna, około trzydziestoletnia, smukła blondynka.
– Tak, pociąg powinien być lada moment – odpowiedział.
Kobieta ubrana w jasną, gustowną sukienkę w delikatne błękitne wzory trzymała dość dużą walizkę. Na głowie nosiła podkreślający jej urodę, a jednocześnie tajemniczość, kapelusz.
– Bardzo subtelna – pomyślał.
Pociąg zatrzymał się i kilka osób wysiadło.
– Może pomóc? – zwrócił się do niej.
– Jeśli pan tak uprzejmy. – Zerknęła na niego, a oczy miała duże. Piękne. Błękitne. A głos? Jeden z tych, których dźwięk na zawsze pozostaje w uszach.
Pomógł jej wnieść do pociągu walizkę i zaczął szukać swojego przedziału. Dzięki Bogu! Tylko kobieta z synem. Miejsce trzydzieści osiem.
– Dobry wieczór – przywitał się.
Siedząca w przedziale kobieta powtórzyła jego słowa. Chłopiec wydawał się nieobecny, pozostawał wpatrzony w klawiaturę telefonu.
Wrzucił bagaż na półkę i wyszedł zapalić.
I znów Anka w głowie. Rozwiedli się prawie miesiąc temu. Niby wiedział, że to proces, przez który trzeba było przejść i żyć dalej. Gadanie. Pięć wspólnie przeżytych lat, plany… i nagle cześć. Jakiś facet poznany na wspólnej imprezie, fascynacja i mętne tłumaczenie, że wreszcie będzie mogła rozwinąć skrzydła, że była biedna, stłamszona i niedoceniona. Spakowała rzeczy, wyszła i nie wróciła. Separacja, a potem szybki rozwód. Przez pierwsze tygodnie zapijał rozgoryczenie i żal, ale później się opamiętał. Miał jeszcze cały miesiąc wakacji. Postanowił wyjechać do Krakowa.
Rozmyślania przerwał znajomo brzmiący głos.
– Przepraszam, gdzie znajduje się miejsce 41? – Jakiś smutek i tęsknota w jej głosie.
– Zapraszam. Uchylił drzwi.
– Dziękuję.
Założyła ciemne okulary i usiadła przy oknie. Nie zdradzając jakiejkolwiek ochoty na rozmowę, zsunęła kapelusz i nerwowo zaczęła szukać czegoś w torebce. Wyjęła telefon i wystukała na klawiaturze kilka znaków. Delikatne westchnienie wydobyło się z jej ładnych ust. Wyglądała na bardzo zmęczoną.
Zdjął marynarkę, wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i opuścił przedział. Wszędzie zakaz palenia. Minął kilka osób stojących w korytarzu, wszedł do WC i wypalił kolejno dwa papierosy. Czuł się jak uczniak, który boi się, by nie złapano go na czymś zakazanym. Wracając do przedziału, otworzył na korytarzu okno i zaczerpnął łyk świeżego powietrza. Było już prawie zupełnie ciemno. Spojrzał na zegarek – wpół do dziesiątej. W przedziale chłopiec z naprzeciwka nadal wpatrywał się w ekran telefonu, osiągając kolejne poziomy w jakiejś grze. Miejsce przy oknie było puste.
– Pewnie wysiadła – pomyślał, jednocześnie spoglądając w górę. – Czarna walizka – ucieszył się, chociaż nie miał ku temu żadnych powodów.
Nagle poczuł chęć na małą czarną. Zamknął za sobą drzwi i po kilku minutach dotarł do wagonu restauracyjnego. Większość stolików była zajęta. Mężczyźni w średnim wieku i kilkoro nastolatków. Poprosił o espresso. Szukał wolnego stolika i wtedy zobaczył ją. Ten błękit sukienki. Sączyła czerwone wino, patrząc w okno. Bez zastanowienia podszedł.
– Przepraszam, czy można?
– Oczywiście, proszę bardzo. – Jej oczy wydawały się jeszcze większe. – Podróżujemy w tym samym przedziale, jeśli mnie pamięć nie myli.
– Tak – wymamrotał i z jakiegoś powodu poczuł się zawstydzony, jakby miał przed nią coś do ukrycia. Onieśmielała go tak bardzo, że każde słowo przez niego wypowiedziane wydawało się nie mieć sensu.
– Może jeszcze jedna lampka wina? – zaproponował.
– Z chęcią, panie… – Zmrużyła oczy i zawiesiła głos.
– Pawle.
– Miło mi. – Uśmiechnęła się szeroko. – Karolina. Mówmy sobie po imieniu.
– Mnie również jest miło. Pójdę po wino.
Wrócił z dwiema lampkami. Stawiając je na stoliku, nie bardzo wiedział, od czego zacząć rozmowę.
– No to za spotkanie! – Podniosła kielich i spojrzała mu prosto w oczy.
Czuł się speszony jej pewnością siebie.
– Wiesz, mam dla ciebie pewną propozycję. Uprzedzam, że wyda ci się dziwna. Musisz podjąć decyzję w ciągu najbliższych paru minut.
– Zamieniam się w słuch.
– Dokąd jedziesz?
– Do Krakowa, odwiedzam przyjaciół. Nie byłem tam od kilku lat. Mam zamiar nadrobić zaległości.
– Wysiądź ze mną na najbliższej stacji.
– Słucham?
– Proszę…
– To jakiś żart, prawda?
– Słuchaj… Pawle. Tak, Pawle. Dwa kilometry od dworca moja siostra ma pensjonat.
– No i co z tego? To jakaś niedorzeczność. Przecież prawie się nie znamy.
– Proszę – ściszyła głos.
– Ale… o co mnie prosisz? Przecież to nonsens.
Ruszyła w kierunku przedziału. Pomógł jej wystawić bagaż. Zabrał torbę i nieruchomo stanął w drzwiach.
– Przepraszam cię, ale nie – zadecydował.
– Trudno. Tak czy inaczej dziękuję za towarzystwo.
Odeszła. Powoli opuszczała peron, ciągnąc za sobą walizkę. Miał nadzieję, że może się odwróci. Konduktor dał sygnał do odjazdu. Pociąg ruszył i zaczął stopniowo przyspieszać. W ostatniej chwili wyskoczył na peron. Jak w transie mimowolnie poddał się jej sugestii. Odczuwał niepewność i podniecenie przed tym, co nieznane. Poszedł za nią w kierunku dworca. Budynek był nieco zniszczony. Dwie latarnie oświetlały przydworcowy teren, niewielkie krzewy i drzewa z tryskającą między nimi fontanną.
Wyciągnęła telefon i zamieniła z kimś kilka zdań.
– Cieszę się, że się zdecydowałeś – powiedziała.
Noc była bardzo ciepła. Nie miał pojęcia, gdzie jest, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie?
Usiedli na ławce.
– Zapalisz? – spytał.
– Tak, proszę.
Wzięła do ręki papierosa i przesunęła się w jego stronę. Odrzuciła włosy na bok, po czym zmysłowo poprawiła sukienkę. Świadomość własnej urody dodawała jej pewności siebie. Roztaczała wokół siebie przyjemną woń. Zaciągnęła się i lekko zwilżyła językiem suche wargi.
– Na kogoś czekamy?
– Tak.
W tej samej chwili obok dworca zatrzymała się czarna terenówka. Wysiadła z niej brunetka, mniej więcej trzydziestopięcioletnia. Nosiła szpilki i poruszała się z gracją.
– Witaj, Karolino.
– Cześć, siostra. A gdzie Małgosia?
– Została w pensjonacie. Nie przedstawisz nas?
– Mój przyjaciel, Paweł – moja siostra, Alicja.
– Bardzo mi miło.
– Z tą przyjaźnią to nie przesadzajmy. Znamy się bardzo krótko – odparł nieco speszony.
Alicja zmierzyła go wzrokiem od góry do dołu, po czym, podając mu rękę, powiedziała: – O przyjaźni nie świadczy długość relacji, ale jej intensywność.
– To tym bardziej – odrzekł.
– No nie wiem. Czas pokaże. Relacje czasami dość szybko się zagęszczają.
Nie miał pomysłu na celną ripostę. Czuł się coraz dziwniej, chociaż po ostatnich przejściach w swoim życiu potrzebował zmiany. Tylko, czy aż tak dużej?
– Jedźmy. Obiecałam Małgosi, że będziemy przed jedenastą.
– Pewnie jest pan piekielnie głodny, panie…?
– Po prostu Paweł.
– Musisz być bardzo głodny, Pawle.
– Coś mi odebrało apetyt.
– Nie! Proszę być mężczyzną. Karolina z natury jest spokojna, ale jeśli ktoś jej się oprze, opętuje go i sprawia mu ból. Straszne, prawda?
– Możemy już jechać? Całkiem normalne to wy chyba nie jesteście.
– Może to i lepiej! – Alicja parsknęła śmiechem. – Zapraszam do środka.
Usiadł z tyłu i zatrzasnął drzwi.
– Mogę zapalić?
– Jasne. Ja, co prawda, palę sporadycznie, ale palącego zawsze zrozumiem. Popielniczka jest w drzwiach, proszę tylko uchylić okno.
Siostry