Zawarte na zawsze - Monika Kacprzyk - ebook

Zawarte na zawsze ebook

Monika Kacprzyk

4,0

Opis

Anna przyjeżdża do Warszawy, żeby rozpocząć kolejny rozdział swojego życia. Jej uroda i delikatność powodują, że od razu staje się obiektem zainteresowania wielu mężczyzn. Na swoje nieszczęście wpada również w oko przystojnemu i starszemu od niej o kilka lat Igorowi, którego pożąda wiele dziewczyn. Każda z nich chce zdobyć jego względy. Ania szybko orientuje się, że dla Igora związki z kobietami to tylko przelotne i nic nieznaczące romanse. Nie potrafi mu zaufać i nie jest zainteresowana nawiązaniem z nim bliższej znajomości. Igor okazuje się wyjątkowo uparty, ale nie wie, jaką Anna skrywa przed nim tajemnicę… 

Uczucie, przed którym oboje starają się bronić, wybucha między nimi z gwałtowną siłą i jest dla nich zupełnym zaskoczeniem. Niestety, Ania nie zdaje sobie sprawy, kim tak naprawdę jest Igor. Nie ma pojęcia, że założył się z kolegami o duże pieniądze, iż uwiedzie ją jako pierwszy z nich. 

Czy zrealizuje swój plan? Anna nie wie jeszcze, jak wysoką cenę przyjdzie jej za to uczucie zapłacić.

ZAWROTNA AKCJA, NAMIĘTNE SCENY, SILNE EMOCJE

pozostaną z tobą na długo.

Sprawdź, jak skończy się ta historia!

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 437

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (120 ocen)
65
22
13
13
7
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Wiola_loves_books1

Nie oderwiesz się od lektury

Och Kochani ta książka po prostu wtargnęła w moje serce i w nim zostanie. Autorka zafundowała nam prawdziwe emocjonalne tornado. Fabuła jest tak ciekawa, że nie sposób się od niej oderwać, a dodatkowym atutem jest to że możemy poznac tą historię opowiadaną przez oboje głównych bohaterów. Akcja toczy się odpowiednim tempem wzbudzając w nas ekscytację, niepokój, radość, podniecenie i wszystkie inne możliwe odczucia. Postacie są wykreowane idealnie, co prawda zmiana zachowania Igora wywoływała we mnie taką złość że miałam ochotę go zamordować, jednak jako para uzupełniali się całkowicie. Gdy udało mi się zrozumieć Igora poznając jego obyczaje i tradycję, nie potrafiłam zrozumieć zachowania Ani i tak ze skrajności w skrajność. Mieszanka wybuchowa od miłości, oddania i pożądania do zazdrości, bólu i łez. Ta historia pokazuje że życie nie jest bajką i czasem trzeba wiele przejść by być szczęśliwym. Czy można chcieć od książki czegoś więcej??? Nie sądzę!!! Moim skromnym zdaniem to książka po ...
60
Ewaaa93

Całkiem niezła

Książka, która pewnie wielu się spodoba. Ja jednak mam mocno negatywne odczucia. Główna bohaterka bardzo irytująca, infantylna i glupiutka. Główny bohater to przemocowiec, a mnie dawno nie wkurzyło nic tak, jak opis nocy poślubnej. Pomysł był ok, ale aż się prosi, żeby główna bohaterka otarła łzy i pokazała jakiś charakter..
20
Morawiecka

Nie polecam

To jest tak zła książka, że nawet nie wiem jak ja skomentować. Bohaterka to zakochana, naiwna nie mająca swojego zdania dziewczyna. Jednak to główny bohater przedstawia wszystkie najgorsze cechy mężczyzny, jest tak toksyczny, że ciężko to skomentować. Cała ta relacja nie ma nic wspólnego z miłością. SPOJLER! Mąż ja publicznie zgwałcił a ona mu to wybaczyła. Do tego twierdził, że miał prawo bo jest jego żoną! Dramat! Czytałam wiele książek o tematyce mafijnej ale żadna nie była tak zła.
10
FascynacjaKsiazkami

Nie oderwiesz się od lektury

Historia która zostanie długo wa pamięcią.Polecam
00
Ozyrys2345

Całkiem niezła

Książka dobra, ale jak dla mnie opisuje związek z psychopatą
00

Popularność




Text © copyright by Monika Kacprzyk

Copyright for the Polish Edition © by Monika Kacprzyk, 2021

All rights reserved.

Projekt graficzny okładki:

Paweł Panczakiewicz/PANCZAKIEWICZ ART. DESIGN

Fotografia na okładce: Bianca Salgado/Pexeles

Redakcja: Małgorzata Burakiewicz

Korekta: Ewa Mościcka

Skład: Gracjan Branicki

Konwersja do wersji elektronicznej: Adam Buzek/[email protected]

Dystrybucja: IMKER Krzysztof Bartnik

www.facebook.com/monikakacprzyk.autor

www.instagram.com/monikakacprzyk.autor

www.monikakacprzyk.pl

Wydanie I - elektroniczne

ISBN: 978-83-959333-2-5

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kodowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych w całości lub w części tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.

Spis treści

OD AUTORKI

ROZDZIAŁ 1

ROZDZIAŁ 2

ROZDZIAŁ 3

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 5

ROZDZIAŁ 6

ROZDZIAŁ 7

ROZDZIAŁ 8

ROZDZIAŁ 9

ROZDZIAŁ 10

ROZDZIAŁ 11

ROZDZIAŁ 12

ROZDZIAŁ 13

ROZDZIAŁ 14

ROZDZIAŁ 15

ROZDZIAŁ 16

ROZDZIAŁ 17

ROZDZIAŁ 18

ROZDZIAŁ 19

ROZDZIAŁ 20

ROZDZIAŁ 21

ROZDZIAŁ 22

ROZDZIAŁ 23

ROZDZIAŁ 24

ROZDZIAŁ 25

ROZDZIAŁ 26

ROZDZIAŁ 27

ROZDZIAŁ 28

ROZDZIAŁ 29

ROZDZIAŁ 30

ROZDZIAŁ 31

ROZDZIAŁ 32

ROZDZIAŁ 33

ROZDZIAŁ 34

ROZDZIAŁ 35

ROZDZIAŁ 36

ROZDZIAŁ 37

ROZDZIAŁ 38

ROZDZIAŁ 39

ROZDZIAŁ 40

ROZDZIAŁ 41

ROZDZIAŁ 42

ROZDZIAŁ 43

ROZDZIAŁ 44

ROZDZIAŁ 45

ROZDZIAŁ 46

ROZDZIAŁ 47

ROZDZIAŁ 48

ROZDZIAŁ 49

ROZDZIAŁ 50

ROZDZIAŁ 51

ROZDZIAŁ 52

ROZDZIAŁ 53

ROZDZIAŁ 54

OD AUTORKI

Ta książka powstała tak naprawdę wiele lat temu. W czasach, kiedy o self-publishingu w Polsce mało kto słyszał i nikt nie miał śmiałości prezentować szerokiej publiczności odważnych scen erotycznych drukiem.

Ze spokojem czekała w szufladzie na lepsze czasy i odpowiednią chwilę. Czy przeleżała zbyt długo? Może właśnie teraz jest ten właściwy moment? Kto wie, czas pokaże… W każdym razie ja również musiałam dojrzeć, znaleźć w sobie siłę i rozwinąć kompetencje, które pozwoliłyby mi zająć się całym procesem wydawniczym.

Musiałam też znaleźć odwagę, żeby przełamać schematy i opowiedzieć o tym, że prawdziwa miłość opiera się na prawdziwych wartościach.

Historią Anny i Igora rządzą emocje, które – mam nadzieję – staną się również udziałem czytelników.

Dziękuję serdecznie moim koleżankom: Agnieszce, Annie i Agnieszce za pomoc przy wyborze fragmentów i stylizacji, za kreatywność i pomysłowość przy tworzeniu symboliki okładki i ogromną wiarę w mój sukces. I za to, że zawsze miałyście dla mnie czas. Dziewczyny, swoją energią dopingowałyście mnie w momentach zwątpienia. Dziękuję Wam z całego serca!

Dziękuję wszystkim fachowcom, z którymi współpracowałam przy projekcie tej książki. Dziękuję za wszystkie odpowiedzi na oczywiste pytania, które zadawałam, i okazaną mi pomoc. To dzięki Waszej wiedzy i cierpliwości dla mojej niewiedzy ta książka mogła ujrzeć światło dzienne.

Dziękuję wszystkim moim czytelnikom za zaufanie i okazywane mi wyrazy sympatii. Wasze zaciekawienie losami bohaterów dopingowało mnie do dalszej pracy.

O następnych projektach możecie dowiedzieć się, pozostając ze mną w kontakcie:

https://www.facebook.com/monikakacprzyk.autor

https://www.instagram.com/monikakacprzyk.autor

https://www.monikakacprzyk.pl

Monika Kacprzyk

Mojemu Mężowiza inspiracje, wyrozumiałość i cierpliwość oraz akceptowanie ze spokojem wszystkiego, czego z racji mojej pasji nie robię…

Wszystkie sceny opisane w książce są wyłącznie fikcją literacką. Jakiekolwiek podobieństwo do osób, zdarzeń i miejsc jest niezamierzone i przypadkowe.

12 LIPCA

– Muszę ci coś powiedzieć…

Wiedział, że jeszcze dzisiaj ją skrzywdzi. W imię czego? W imię zasad, tradycji, kultury? Żeby zjednała sobie szacunek? Patrzył na nią z taką rozpaczą, że się przestraszyła.

– Co się stało?

– Chodzi o to… – Boże, jak ma jej to wyznać? Jak wytłumaczyć? Mężczyźni nie rozmawiają z kobietami o takich sprawach, ale ona nie wie przecież, jak to wygląda. Nie jest stąd. Była wychowana w innej kulturze, innych obyczajach. – Chodzi o to, że dzisiejsza noc…

Uśmiechnęła się.

– Chyba przesadzasz.

– Ale musisz wiedzieć, że…

– Cii… – Położyła palec na jego ustach. – Nic nie mów, dobrze? Niech to będzie dla mnie niespodzianka. A teraz idź już, bo przez ciebie się spóźnię. No już! – Zaczęła popychać go w kierunku drzwi.

Popatrzył na nią ze smutkiem. Wiedział, że się nie udało i że nic jej nie powie. Nie potrafi. Jest taka szczęśliwa, taka ufna. Bał się, że ją straci, a przecież tak bardzo jej pragnął. Tyle czasu na nią czekał.

W dniu, kiedy zobaczył ją pierwszy raz, wiedział, że zrobi wszystko, żeby była jego…

DZIEWIĘĆ MIESIĘCY WCZEŚNIEJ

ROZDZIAŁ 1

5 PAŹDZIERNIKA

Uchyliła drzwi i wsunęła głowę, zaglądając dyskretnie do środka. Była zdenerwowana, że spóźniła się na pierwszy wykład z przedmiotu, na którym akurat zależało jej najbardziej. Aula była wypełniona po brzegi, na szczęście w przedostatnim rzędzie spostrzegła puste miejsce. Niestety, w samym środku, ale ponieważ wykładowca pisał coś na tablicy, postanowiła zaryzykować i przejść dyskretnie, żeby jej nie zauważył. Dziewczyny uprzedzały ją wczoraj, że profesor Kamiński bardzo nie lubi spóźnialskich. Weszła na palcach i zaczęła przeciskać się w stronę pustego miejsca. Już miała usiąść, gdy czyjeś ręce złapały ją za biodra.

– Łapy przy sobie! – warknęła, zanim zdążyła w ogóle pomyśleć. Odwróciła gwałtownie głowę. Jej oczy na ułamek sekundy zatopiły się w jego ciemnym jak heban, rozbawionym spojrzeniu, zatrzymując ją nieświadomie w miejscu.

– Wolę cię przytrzymać, na wypadek gdybyś chciała mi usiąść na twarzy – odpowiedział ktoś z obcym akcentem, całkowicie niezrażony tonem jej głosu.

Poczuła, że robi się czerwona jak burak, bo chcąc obserwować wykładowcę, przeciskała się przecież tyłem do siedzących osób, a to oznaczało tylko jedno… Jej tyłek był zdecydowanie nie na tej wysokości, co powinien. Zmieszała się jeszcze bardziej, bo cały czas czuła duże dłonie na swoich biodrach i zastanawiała się, dlaczego facet jej jeszcze nie puścił i nie pozwolił przesunąć się dalej.

– Niepotrzebnie się martwisz. Nie mam takiego zwyczaju. – Zamrugała nieświadomie rzęsami, jakby chciała uwolnić się od jakiejś niewidzialnej siły, która przyciągała jej spojrzenie jak magnes i powodowała, że cały czas głowę miała skierowaną w jego stronę.

Co ja za głupoty wygaduję, skarciła w myślach samą siebie, kiedy odzyskała zdolność logicznego myślenia.

– Szkoda… – westchnął z wyraźnym rozczarowaniem. – Mogłoby się okazać, że to całkiem przyjemne doznanie.

Już miała mu odpowiedzieć, żeby nie robił sobie nadziei, gdy usłyszała skierowane do siebie pytanie.

– Skończyła już pani? Tak, do pani mówię. Jak się pani nazywa? – Ton głosu profesora nie zapowiadał niczego dobrego.

– Anna Jabłońska – odpowiedziała speszona. Nie miała pojęcia, co się za chwilę wydarzy. Obawiała się, że w najlepszym razie zostanie wyrzucona z sali. Spojrzała na jego okrągłą twarz i nieco zbyt tęgą sylwetkę. Sprawiał sympatyczne wrażenie, ale wiedziała, że to tylko pozory. Miał pseudonim „Kosa”, który przecież nie wziął się z niczego. Z daleka nie mogła dostrzec żadnych szczegółów poza grubymi, rzucającymi się w oczy oprawkami jego czarnych okularów. Jej wyobraźnia zaczęła jak zwykle tworzyć historię opartą na pierwszym ulotnym wrażeniu. Czy ma żonę i dzieci? Co robi po pracy? Jakie ma hobby i czy lubi wychodzić ze swoim psem nad ranem? Nie miała pojęcia, czy profesor ma psa, ale uznała, że pasowałby do niego. Na przykład taki duży biszkoptowy labrador o łagodnym spojrzeniu. Kiedyś chciała mieć psa, tak jak wiele innych rzeczy. Jakoś nie wyszło. Dzisiaj już wie, że rodzice zawsze chętnie akceptowali jej zachcianki, po czym ze spokojem czekali, aż jej przejdzie. To dlatego, że nigdy niczego w życiu nie chciała bardzo, tak bardzo, żeby stało się to dla niej palącym pragnieniem. Tych studiów też przecież tak naprawdę nie chciała.

– Proszę. Niech się pani podzieli z nami swoimi uwagami na tematy tak panią zajmujące. Zapraszam do mnie.

Nie miała wyjścia, musiała przełknąć to upokorzenie. Ogarnęła spojrzeniem aulę. Była pełna. Obserwowało ją czujnie i śledziło każdy jej ruch mniej więcej sto dwadzieścia par oczu. Prawie sami faceci z niezdrową ciekawością, czekający na to, co za chwilę powie. A wszystko przez tego cholernego zarozumiałego dupka, który nie dał jej spokojnie usiąść.

Odwróciła się do niego przodem i od razu pożałowała swojej decyzji. Wstał, ale wcale nie zamierzał się przesunąć, żeby zrobić jej miejsce. Musiała znowu otrzeć się o niego całym ciałem. Nie omieszkała posłać mu wściekłego spojrzenia. Był wyższy od niej o głowę, więc oczywiście patrzył na nią z góry, a z jego oczu można było wyczytać, że cała ta wymiana zdań mocno go rozbawiła i wzbudziła ciekawość, jak dalej rozwinie się sytuacja.

W końcu zdołała się przecisnąć do przejścia. Teraz wszyscy mogli jej się dobrze przyjrzeć. Całe szczęście, że ubrała się dzisiaj bardzo starannie. Miała na sobie biały T-shirt z czarnym nadrukiem panoramy Nowego Jorku i króciutką czarną skórzaną marynarkę. Niebieskie rurki opinały jej zgrabne długie nogi, a czarne szpilki na platformie zmuszały do spięcia krągłych pośladków.

Wyglądała naprawdę dobrze, jednak znalezienie się w centrum uwagi i konieczność zaprezentowania się przed całym audytorium odebrały jej pewność siebie.

– Więc o czym pani rozmawiała?

Szła przez aulę i myślała gorączkowo, co odpowiedzieć. Przecież nie powie, że rozmawiała o swoim tyłku. Musi wykrzesać z siebie coś sensownego, żeby nie dać im satysfakcji i nie zrobić z siebie kretynki.

Spojrzała na tablicę. Temat: „Skutki transformacji w Polsce”.

– Rozmawialiśmy o pozytywnych i negatywnych skutkach transformacji w Polsce. – Wszyscy domyślali się, że kłamie, to było oczywiste, ale teraz nie miało dla niej żadnego znaczenia. Starała się, aby jej głos brzmiał pewnie i spokojnie. Wiedziała, że jeśli nie chce się ośmieszyć, musi być wiarygodna.

– Tak? – zapytał profesor z wyraźnym powątpiewaniem.

– Tak. Przeczytałam pana książkę na temat transformacji, panie profesorze. Bardzo ciekawe wnioski i podsumowanie. – Kłamała jak z nut.

Wcale nie przeczytała jego książki. Fakt, kupiła ją, ale tylko dlatego, że była w spisie bieżących lektur. Chciała zaliczyć ten przedmiot już teraz, a nie na piątym roku. Musiała przecież nadrobić stracone dwa semestry. Nie mogła sobie pozwolić na pięć lat studiowania – na ostatnim roku planowała już iść do pracy i musiała mieć jak najmniej zajęć.

– I jakie wnioski najbardziej panią zaciekawiły? – Profesor nie odpuszczał, bo oczywiście on również domyślał się, że kłamie.

– Te, które dotyczyły zmian w mentalności Polaków po transformacji. Zdaje się, że tylko pan poruszył tę kwestię w swojej publikacji. – Było to zdanie, które przeczytała na okładce książki, sprawdzając cenę. Modliła się w duchu, żeby wystarczyło.

– Dobrze już. Proszę siadać i więcej się nie spóźniać – powiedział wykładowca łagodnym głosem, przyjrzawszy się jej wcześniej bardzo dokładnie. Schlebiało mu, że przeczytała jego publikację i w dodatku umiała coś na jej temat powiedzieć. Była na dobrej drodze, żeby zostać jego ulubioną studentką.

Czuła na sobie głupie spojrzenia i pomyślała, że chyba jednak przesadziła z tą chęcią pokazania, jaka z niej ambitna słuchaczka. Wolała jednak to niż kretyńskie szarpanie się z zaliczeniami i udowadnianie, że nie jest idiotką.

Z dwóch godzin wykładu nie dotarło do niej oczywiście nic. Miała dość tego cholernego dnia, pomimo że minęło zaledwie parę godzin, od kiedy wstała z łóżka.

Ten poranek kosztował ją sporo nerwów, więc przerwę między wykładami postanowiła wykorzystać na to, co zawsze ją uspokajało, czyli poranną kawę, której niestety dzisiaj nie zdążyła jeszcze wypić. Zamówiła swoje ulubione latte macchiato i zajęła się obserwowaniem ludzi po drugiej stronie ulicy. Wszyscy pędzili gdzieś w swoją stronę, nie zatrzymując się nawet na chwilę. Nikt nawet nie spojrzał na przechadzające się po skwerze gołębie ani na wróble toczące właśnie wojnę o robaka, dla którego ten dzień najwyraźniej nie był fartowny. Nie przyzwyczaiła się jeszcze do tego, że nie ogląda już cudownych zachodów słońca, a porywisty wiatr od morza nie rozwiewa jej długich włosów. Dlatego, żeby umilić sobie czas, wychodziła codziennie do kawiarni. Popijając ciepłe latte, czytała książki lub obserwowała przez witrynę, co się wokół niej w tym wielkim mieście działo.

Chociaż zaczął się już październik, pogoda była niemalże letnia i bezwietrzna, a w mieście duszno i gorąco. Usiadła pod wielkim parasolem w kawiarnianym ogródku w pobliżu rozłożystego kasztanowca. Gdyby nie opadające z drzew złote liście, uznałaby, że Matka Natura przespała chyba początek jesieni. Zastanawiała się, kto z tych spieszących się ludzi też to zauważa. Może ten starszy pan, który usiadł zmęczony na ławce, a może kobieta z dzieckiem w seledynowym swetrze? Nie, ona raczej nie. Pędziła tak bardzo, że mały chłopczyk ledwie mógł za nią nadążyć.

Zrobiło jej się go szkoda, bo sama nigdy nie lubiła się nigdzie spieszyć. Dlatego właśnie wszędzie się spóźniam, pomyślała. Jej pierwsze wrażenie związane ze stolicą mogła zamknąć w dwóch słowach – pośpiech i beton. Pędzący ludzie, wieżowce sięgające nieba. I chyba właśnie dlatego zdecydowanie nie była to jej miłość od pierwszego wejrzenia. Zastanawiała się, czy to miasto zmienia ludzi i czy za kilka lat też będzie jedną z tych wiecznie spóźnionych kobiet, zajętą swoimi ważnymi sprawami i narzekającą ciągle na brak czasu.

W filiżance widać już było dno, co sugerowało, że czas najwyższy wracać na uczelnię. Jej myśli zaczęły krążyć wokół ostatniego wykładu i przystojnego obcokrajowca, którego nie potraktowała zbyt miło. Była bardzo ciekawa, kim jest. Patrzył jej tak długo w oczy i tak długo ją obejmował, dlatego uznała, że chyba też nie lubi się spieszyć. Zawstydzona swoimi fantazjami zapłaciła czym prędzej rachunek, zostawiając przy okazji niewielki napiwek, i wyszła z kawiarni. Po drodze zatrzymała się, żeby rozkruszyć bułkę dla bijących się wróbli i przechadzających się dostojnie gołębi.

ROZDZIAŁ 2

6 PAŹDZIERNIKA

Mieszkała w Warszawie dopiero od kilku dni i nie znała jeszcze żadnych klimatycznych i fajnych miejsc, gdzie można niedrogo i dobrze zjeść. A przecież to wiedza niezbędna do życia każdemu studentowi. Wybrała więc tę samą co wczoraj niewielką kawiarnię-piekarnię blisko uczelni. Knajpka była wystarczająco przytulna, żeby spędzić w niej kilka spokojnych chwil w przerwie pomiędzy kolejnymi wykładami. Poza tym miała uroczą nazwę Wypieki ze Smakiem, co kojarzyło jej się swojsko i domowo. Kawiarnia o tej porze była niemal pusta. Jedynie przy dużym stoliku nieopodal wejścia siedziała grupka kilku chłopaków i dziewczyn.

Upatrzyła sobie z daleka mały stolik w rogu obok starego wysokiego zegara. Stwierdziła, że będzie to idealne miejsce, aby poczytać thriller psychologiczny, który sobie ostatnio kupiła. Chciała mieć też widok na wchodzących do kawiarni ludzi.

Zawsze lubiła obserwować innych. Na podstawie ich wyglądu i zachowania wymyślała i układała rozmaite historie. Jedne były wesołe, inne smutne, niektóre czasami tragiczne, a wszystkie pogmatwane. Wszystko zależało od tego, jaki miała humor i czy ta osoba wzbudziła jej sympatię, czy niechęć.

Weszła do środka, kierując się prosto do stolika. I dopiero wtedy dostrzegła chłopaka z wykładu. W pierwszym odruchu chciała się odwrócić i wyjść, ale po namyśle stwierdziła, że przecież w ogóle go nie zna i nie ma powodu unikać. Uznała, że nie będzie robić z siebie kretynki i teraz się już nie wycofa.

Ku jej zdziwieniu wstał i zaszedł jej drogę, kiedy mijała ich stolik.

– Chciałbym cię przeprosić. Głupio mi, że tak wczoraj wyszło.

Tak naprawdę dopiero teraz mogła mu się dobrze przyjrzeć. Zdecydowanie nie należał do mężczyzn, z jakimi miała do tej pory do czynienia. Takich facetów jak on oglądała jedynie w kolorowych czasopismach dla kobiet, najczęściej w charakterze modeli reklamujących męską bieliznę albo na przykuwających często jej uwagę billboardach. Wydał jej się nawet zbyt przystojny jak na przeciętnego mężczyznę. I zdecydowanie wyróżniał się na tle innych studentów. Widać było, że jest od nich starszy i lepiej ubrany. Był jakiś taki… Zastanawiała się, jakie słowo najlepiej by go opisało. W każdym razie już na pierwszy rzut oka było widać, że facet ma klasę. Była absolutnie pewna, że dopasowana błękitna koszula z modnie podwiniętymi rękawami skrywała wyrzeźbiony płaski brzuch i szerokie umięśnione ramiona. I do tego miał ciemne włosy, dzięki którym każdy facet zawsze zyskiwał u niej kilka punktów na starcie. Pomyślała, że od jego wpadającego w czerń hipnotyzującego spojrzenia każdej dziewczynie zapewne od razu kręci się w głowie.

– Nie rób sobie wyrzutów. W końcu to nie twoja wina, że się spóźniłam – odpowiedziała, kiedy otrząsnęła się wreszcie i pozbyła natrętnej wizji reklamy bokserek Calvina Kleina z udziałem przystojniaka.

– Możesz mieć z tego powodu nieprzyjemności.

– Jak widzisz, radzę sobie.

– Uważaj na niego. Profesorek lubi młode i ładne dziewczyny. – Popatrzył na nią wymownie.

Nic nie odpowiedziała. Nie mogła się zdecydować, czy bardziej wkurzyło ją to, że sugerował, iż zaliczenie może dostać dzięki swojej urodzie, czy raczej pochlebiło, że on, chodząca doskonałość, nazwał ją ładną.

– Może spotkamy się dzisiaj wieczorem w Soho? – zapytał.

Spojrzała na niego z niedowierzaniem, bo nie była pewna, czy się przypadkiem nie przesłyszała. Wydawało jej się, że po wczorajszym zdarzeniu na wykładzie nie będzie miał ochoty na kontynuowanie znajomości. Była zdziwiona, że proponuje randkę właśnie jej, bo przecież, jak mogła się łatwo domyślić, dziewczyny ustawiają się do niego w kolejce. Jedno wiedziała na pewno – chociaż miała wielką ochotę z nim pójść, musi mu odmówić, bo zbyt dużo słyszała o takich przystojnych facetach. I to niestety dużo złego, a nie dobrego.

– Nie. Raczej nie. Przykro mi, ale nie mam czasu. Może innym razem. Sorry, ale muszę już iść.

Chciała właśnie odejść, gdy poczuła gwałtowne szarpnięcie za ramię, co sprawiło, że ponownie się odwróciła.

– Co jest? Coś ci nie pasuje, mała? – powiedział ktoś z wyraźnie obcym wschodnim akcentem. Muskularny, napakowany blondyn złapał ją za ręce. Jego zwalista sylwetka przytłaczała jej drobną postać.

W oczach miał lekceważący chłód, który zmroził ją i zatrzymał na miejscu. I już wiedziała, że ten chłopak ma w sobie wszystko to, co tak bardzo odpychało ją od niektórych mężczyzn. Na pewno obawiałaby się zostać z nim sam na sam. Gdyby miała mu dzisiaj wymyślić historię życia, byłaby ona z pewnością przepełniona przemocą, obojętnością i naznaczona cierpieniem innych ludzi. I nie zmieniał tego fakt, że chłopak był dobrze i modnie ubrany, co mogło sugerować, że nie jest pierwszym lepszym typem spod ciemnej gwiazdy. Spojrzała w jego niebieskie oczy i poczuła, jak strach paraliżuje jej ciało i odbiera zdolność do jakiejkolwiek szybkiej reakcji.

– Puść mnie, do cholery!

Minęła dłuższa chwila, zanim zaczęła się z nim szamotać, choć miała pełną świadomość, że przy jego sile jej szanse na uwolnienie się są żadne. Była jednak w miejscu publicznym i raczej nie mogła stać się jej żadna krzywda. Tym bardziej nie rozumiała, dlaczego obezwładniało ją irracjonalne poczucie lęku.

– Zostaw ją, Siergiej.

– Co jest? Miałeś już swoje pięć minut. Teraz moja kolej.

Siergiej jeszcze mocniej zacisnął ręce na jej nadgarstkach i przesuwając się kilka metrów do przodu, popchnął ją na ścianę.

– Powiedziałem, zostaw ją!!!

Jego głos był twardy jak skała, a ton nieznoszący sprzeciwu. Cedził każde słowo. Dawno nie słyszała, żeby ktoś mówił z taką stanowczością. Przez chwilę obaj mierzyli się wzrokiem, jak dwa rozjuszone byki, które walczą o terytorium.

– Okej. Nie wiem, o co ci chodzi, ale niech ci będzie tym razem, Igor. – Siergiej puścił ją z wyraźną niechęcią. – Jeszcze z tobą nie skończyłem, mała.

Ta cicha groźba połączona z jego obleśnym spojrzeniem przestraszyła ją do tego stopnia, że na moment odebrało jej mowę.

– Sorry za niego. Siergiej czasami nie potrafi się pohamować. – Widział, jak bardzo jest zszokowana i przerażona zachowaniem jego kumpla.

– Czego ode mnie chcecie? Zostawcie mnie w spokoju! – Odwróciła się na pięcie i wybiegła z kawiarni, nie słuchając, co do niej mówił.

Miała nadzieję, że sobie tylko z niej żartują i że tak naprawdę nikt nie zrobiłby jej krzywdy. Przerażała ją przemoc fizyczna, dlatego bardzo się przestraszyła. Zastanawiała się, czy ci faceci naprawdę mogli być niebezpieczni. Postanowiła unikać ich za wszelką cenę. Myślała, że na studiach największym jej zmartwieniem będzie nadmiar nauki. Nigdy nie przypuszczała, że mogą być nim problemy z kolegami ze studiów.

Spodobała mu się, więc obserwował ją już od trzech dni i właśnie nadarzyła się okazja, żeby ją zaczepić. Jej długie, zgrabne nogi i supertyłek spowodowały, że wtedy na wykładzie nie mógł się pohamować, żeby jej nie dotknąć, i cieszył się, że tak mu się udało z tym pustym miejscem. Miał nadzieję, że będzie mógł obrócić wszystko w żart. Uznał, że fantastyczna z niej laska. Marzył o tym, żeby jak najszybciej zobaczyć ją nago. Zastanawiał się, jaka może być w łóżku, bo nie wygląda na zbyt wyluzowaną. Oczyma wyobraźni dotykał jej pięknych, ciemnych, długich włosów i widział, jak w momencie kiedy sprawia jej rozkosz, mruży te swoje wielkie niebieskie oczy otoczone wachlarzem długich rzęs. Niestety, dała mu kosza.

I to go naprawdę wkurzło. Tak. Zdecydowanie wkurzyło. Nigdy żadna panienka nie odmówiła mu niczego. Dziewczyny zawsze były chętne, wyluzowane, bez zahamowań i potrafiły się bawić, a także okazywać mu swoje uwielbienie. Miał przecież gest, szybki wóz i forsę. A ta mała odmówiła mu głupiej randki. W dodatku stało się to przy kumplach. Tym bardziej chciał ją mieć.

Wybiegł za nią z kawiarni, próbował zatrzymać i uspokoić, ale wyrwała mu się jak jakaś dzikuska i uciekła, nie słuchając kompletnie, co chce jej powiedzieć. Popatrzył jeszcze przez chwilę za jej znikającą sylwetką i już wiedział, co zrobi.

Będzie moja, tylko jeszcze tego nie wie, pomyślał. Na każdą kobietę znajdzie się sposób, każdą da się zaciągnąć do łóżka. Musi tylko jeszcze pozbyć się Siergieja, bo ten idiota ją przestraszył. Polowanie czas zacząć, dziecinko. Uśmiechnął się lubieżnie do swoich myśli.

Wrócił do stolika, gdzie siedziała jego paczka.

– Odpuść jej – zwrócił się bezpośrednio do Siergieja.

– Bo co? – zapytał kumpel lekceważąco.

– Bo ja tak chcę.

– Ha, ha! Chcesz ją dla siebie, co, cwaniaku? Jakoś nie widziałem, żeby była tobą zainteresowana. Spławiła cię jak jakiegoś leszcza.

– Nie twój interes – warknął i spojrzał na Siergieja w sposób, który jednoznacznie wyznaczał granice wpływów.

– Może i nie mój, a może i mój.

– Jaki, kurwa, twój? – Siergiej zaczynał go coraz bardziej irytować.

– Panienka ma się za lepszą i trzeba jej dać nauczkę.

– Nawet o tym nie myśl.

– Widzę, że kroi się grubsza sprawa. Spodobała ci się, ale mnie też, więc za darmo nie będzie. – Siergiej nie odpuszczał.

– Taaaaa…?

– Jak chcesz być pierwszy, to dopóki jej nie przelecisz, za każdy tydzień dwa patole.

– Pojebało cię?

Totalnie zaskoczył go tą debilną propozycją. I nie chodziło o kasę. Chodziło mu o nią. Nie miał ochoty się tak bawić. Nie, jeśli dotyczyło to jej osoby.

– Pierwszy tydzień za free, reszta płatna dwa tysiące z góry. Więc jak? Wchodzisz czy pierwszy mam ją przelecieć?

Najwyraźniej Siergiej nie da się tak łatwo spławić. Wobec tego nie miał wyboru. Nie mógł pozwolić, żeby ktoś oprócz niego się przy niej kręcił. On pierwszy chce się dowiedzieć, jaka jest w łóżku.

– Dobra, ale wątpię, żebyś dostał chociaż złotówkę – odparł kpiąco bardzo pewny swojego zwycięstwa.

– Pożyjemy, zobaczymy. Tylko pamiętaj, czekam nie dłużej niż pół roku. Później jest moja, a ty robisz wypad. – Siergiej palcem wskazującym dotknął jego klatki piersiowej, jakby chciał tym gestem przypieczętować ich niemoralny układ.

– Uwinę się z nią w tydzień, więc możesz sobie marzyć dalej.

– Akurat. Nie bądź taki pewny siebie i daj znać, jak z nią skończysz. Zabawię się z tą małą dziwką po swojemu – dodał i uśmiechnął się obleśnie.