Zapiski spod wezgłowia, czyli notatnik osobisty - Shōnagon Sei - ebook

Zapiski spod wezgłowia, czyli notatnik osobisty ebook

Shōnagon Sei

4,5

Opis

Zuihitsu, czyli „w ślad za pędzelkiem”: notatki gromadzące to, co przyjdzie nam na myśl, co sobie przypomnimy w wolnej chwili, co samo spłynie na papier. Zapiski spod wezgłowia japońskiej damy dworu znanej nam pod przydomkiem Sei Shōnagon (z przełomu X i XI wieku) uważane są za początek tego gatunku w Japonii i jeden z jego najpiękniejszych przykładów. Łączą w sobie wiersze i zabawne historie, które wydarzyły się na dworze cesarskim, wyliczenia rzeczy pięknych i rzeczy nudnych czy irytujących, krótkie listy nazw gór czy równin i melancholijne szkice o tym, jak zachowuje się kochanek doskonały…

Dama Sei Shōnagon była niezwykle wnikliwą obserwatorką życia codziennego. Obdarzona wielkim talentem poetyckim i nie mniejszym temperamentem, na kartkach papieru, które traktowała jak swój dziennik osobisty, nieprzeznaczony do pokazywania ludziom, śmiało opisywała to, co zwróciło jej uwagę, nie powstrzymując się przy tym ani od złośliwości, ani od wzruszenia.

Dzięki jej notatkom poznajemy ludzi zapełniających japoński dwór cesarski właśnie jako ludzi: z ich mniejszymi czy większymi przywarami, w codziennych sytuacjach. To sprawia, że Zapiski spod wezgłowia są nie tylko ciekawą lekturą, ale i fascynującym dokumentem z życia pewnej grupy społecznej, zaś samą Sei Shōnagon zaczynamy traktować jak dobrą znajomą.

Dr Anna Zalewska, Uniwersytet Warszawski

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 313

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (8 ocen)
6
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
FannyBrawne

Dobrze spędzony czas

Bardzo przyjemnie spędzony czas. Czułam się jakbym razem z Sei, chodziła po japońskim dworze.
00

Popularność




Tytuł oryginału: Makura no sōshi

Redakcja: Magdalena Pluta

Projekt okładki: Ewa Majewska

Copyright by Wydawnictwo Akademickie Dialog, 2012

Wydanie elektroniczne

Warszawa 2014

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./faks: 22 620 87 03

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwodialog.pl

ISBN 978-83-63778-47-7

Plik ePub przygotowała firma eLib.pl

al. Szucha 8, 00-582 Warszawa

e-mail: [email protected]

www.eLib.pl

Wprowadzenie

Zapiski spod wezgłowia są jednym z arcydzieł literatury japońskiej, a zarazem pierwszym utworem z gatunku zuihitsu, czyli szkiców. Ich autorką jest dama dworu znana jako Sei Shōnagon (ok. 965–1024). Pochodziła z rodu Kiyowara. Wstąpiła na służbę do cesarzowej Teishi ok. 993 r. i pozostała na dworze aż do jej śmierci w 1000 r. Z bogatego dorobku Sei Shōnagon do naszych czasów zachowały się jedynie Zapiski spod wezgłowia oraz około 40 wierszy.

Zapiski spod wezgłowia są zbiorem krótkich historyjek, szkiców i anegdot przedstawiających życie na cesarskim dworze w latach 997–1000.

Nazwy japońskie zostały podane w międzynarodowej transkrypcji J.C. Hepburna, w formie nieodmiennej (np.: pan Yukinari, z panem Yukinari, o panu Yukinari), z zachowaniem japońskiej kolejności pisania nazwisk i imion, tzn. pierwszy człon jest nazwiskiem, a drugi imieniem (nie dotyczy to przydomków dam dworu, co zostało wyjaśnione w przypisach).

Zasady wymowy wyrazów japońskich:

ch – czytamy jak polskie ć

j – czytamy jak polskie dź

sh – czytamy jak polskie ś

y – czytamy jak polskie j

z – czytamy jak polskie dz

w – czytamy jak niezgłoskotwórcze u 

ō – czytamy jak oo

ū – czytamy jak uu

i – przed innymi samogłoskami czytamy oddzielnie.

Wyrazy chińskie zapisano w transkrypcji pin’yin.

Wiosną najpiękniej jest o świcie...

Wiosną najpiękniej jest o świcie, kiedy zarysy gór jaśnieją i stają się coraz wyraźniejsze, a delikatne, lekko fioletowe chmurki przepływają ponad nimi.

Latem najpiękniejsze są noce. I to nie tylko wtedy, gdy świeci księżyc, ale także noce bezksiężycowe, gdy w ciemnościach migotają świetliki. Podczas deszczowych nocy również panuje niezwykły nastrój.

Jesienią najpiękniejszy jest zmierzch. O zmierzchu wszystko wygląda tak cudownie! Zachodzące słońce opromienia szczyty gór, które zdają się być zupełnie blisko, a wrony powracają do swych gniazd parami, trójkami, czwórkami... Czy to nie piękne? Albo klucze dzikich gęsi – maleńkie punkciki na niebie. Lubię tę chwilę, kiedy słońce całkiem już zajdzie i słychać tylko szum wiatru i brzęczenie owadów.

Zimą najpiękniejsze są ranki. Gdy spadnie śnieg albo mróz okryje ziemię bielą. Ale nawet jeśli nie ma ani śniegu, ani szronu, przyjemnie jest, kiedy służba przynosi węgle i rozpala ogień. Nadchodzi południe. I choć powoli ociepla się, ja nadal czuję chłód. Ogień w palenisku zmienia się w biały popiół, wtedy jest bardzo niemiło.

Miesiące[1]

Bardzo lubię miesiąc pierwszy i trzeci, przełom czwartego i piątego. Miesiąc siódmy, przełom ósmego i dziewiątego, dziesiąty i dwunasty. Właściwie każda pora roku ma swój niepowtarzalny urok.

[1] W Japonii obowiązywała rachuba czasu oparta na kalendarzu lunarno-solarnym, tak więc wymieniane tu miesiące nie pokrywają się ze współczesnym kalendarzem europejskim.

Nowy Rok...

W Nowy Rok niebo rozpogodziło się, a w powietrzu unosiła się tajemnicza mgiełka. Tego dnia wszyscy wyglądali wyjątkowo pięknie i elegancko. Z przyjemnością patrzyłam, jak składają życzenia noworoczne cesarzowi i świętują pierwszy dzień nowego roku.

Bardzo lubię siódmy dzień pierwszego miesiąca, kiedy ludzie zrywają pędy młodych ziół kiełkujących spod topniejącego śniegu[2]. To niezwykłe, jak wszyscy cieszą się na widok młodziutkich roślinek wschodzących niedaleko pałacu, w miejscu, gdzie nikt by się tego nie spodziewał. W tym dniu wszyscy mieszkający poza pałacem przybywają w pięknie przystrojonych powozach na Paradę Białych Koni[3]. Razem z innymi damami pojechałam na ceremonię. Kiedy przejeżdżałyśmy przez bramę pałacu, powóz podskoczył na progu tak, że stuknęłyśmy się głowami. W powstałym zamieszaniu połamały się grzebienie, które powypadały nam z włosów. Bardzo nas to rozbawiło. Przed Urzędem Gwardii Pałacowej Lewej Strony stała duża grupa dworzan, którzy trzymali w rękach łuki i śmiali się głośno. Ich śmiech spłoszył konie. Odsunęłam zasłonę w powozie i rozejrzałam się dookoła. Za ogrodzeniem spostrzegłam dwórki krzątające się tu i tam. Ach, jakże szczęśliwa musi być osoba mogąca tak swobodnie poruszać się po cesarskim pałacu!

Spostrzegłam, że jeden z żołnierzy przechodzących koło mojego powozu ma niedokładnie upudrowaną twarz. Ciemna skóra przebijała spod bieli pudru, tak jakby topniejące płaty śniegu odsłaniały czarną ziemię. Doprawdy, wyglądało to fatalnie.

Nagle konie stanęły dęba, parskając głośno. Przestraszyłam się trochę, więc usiadłam w głębi powozu i już nie widziałam tak dobrze, co się dzieje na zewnątrz.

Ósmego dnia pierwszego miesiąca w pałacu panuje wielkie poruszenie, gdy wszyscy przyjeżdżają, aby podziękować za otrzymane zaszczyty[4], i nawet stukot kół powozów brzmi jakoś inaczej niż zwykle.

Piętnastego dnia pierwszego miesiąca cesarzowi ofiarowano tacę ze świąteczną potrawą mochikayu[5]. Wszystkie księżniczki i damy dworu w pałacu trzymały w ręku pałeczki i co chwila oglądały się za siebie, uważając, aby ktoś nie uderzył ich znienacka taką pałeczką. Gdy tylko któraś została uderzona, wszyscy wybuchali śmiechem. Jedynie osoba uderzona miała bardzo niezadowoloną minę.

Zięć cesarza, który niedawno poślubił księżniczkę, spędził noc z małżonką i rankiem wychodził z pałacu. Jedna nieco zarozumiała dwórka zajrzała przez drzwi i weszła do pokoju. Zaczaiła się z tyłu, czekając na odpowiedni moment. Inne damy zaczęły chichotać, widząc, co się święci. Dwórka uciszyła je gestem. Na szczęście księżniczka nie zauważyła niczego i usiadła, nic nie podejrzewając.

– A ja tutaj coś mam – powiedziała dwórka, podbiegła do księżniczki i uderzyła ją pałeczką w plecy, a wszyscy zgromadzeni wybuchnęli śmiechem. Książę uśmiechnął się czarująco i choć nie wyglądał na zaskoczonego, nieco się zarumienił. To było takie urocze.

Kiedy damy uderzają się nawzajem pałeczkami, mężczyźni czasem przyłączają się do zabawy. Ciekawe tylko po co? Bawi mnie widok uderzonej osoby, która ze złości ma aż łzy w oczach i obsypuje przekleństwami tego, kto ją uderzył. W tym dniu wszyscy w cesarskim pałacu i innych rezydencjach zachowują się dość swawolnie.

W czasie ceremonii Jimoku[6]okolica cesarskiego pałacu wyglądała prześlicznie. Padał marznący śnieg, a urzędnicy czwartej i piątej rangi schodzili się do pałacu, przynosząc podania o awans. Wszyscy oni byli pełni nadziei i młodzieńczego wigoru. Tylko kilku starszych, już siwowłosych dworzan, co rusz prosiło kogoś o protekcję. Dworzanie ci przyszli do apartamentów dam i przechwalali się, jakie to mają zasługi. Siedzące z tyłu młode dwórki zaczęły ich przedrzeźniać, chichocząc przy tym, ale oni chyba tego nie zauważyli.

– Proszę powiedzieć Jego Cesarskiej Mości o moich zasługach. Proszę powiedzieć o tym Jej Wysokości – powtarzali.

Dobrze by było, gdyby taki dworzanin otrzymał awans zgodny z swoim oczekiwaniem, ale zwykle jego wysiłki idą na marne.

Trzeciego dnia trzeciego miesiąca, podczas Festiwalu Lalek[7], słońce pięknie świeciło i czuło się wyjątkowy spokój. Drzewa brzoskwiniowe zaczęły wypuszczać pąki kwiatów, zaś wierzby wyglądały tak ślicznie, że nie sposób opisać tego słowami. Ich liście były jeszcze uwięzione w pąkach niczym jedwabniki w kokonach. Jakie to niezwykłe – kiedy kwiaty i liście całkiem się rozwiną, drzewa nie wyglądają już tak ładnie.

Brat cesarzowej przyszedł z wizytą. Miał na sobie wierzchnią szatę nōshi w kolorze wiśniowym, a pod spodem szatę idashiginu. Usiadł koło dużego wazonu z długimi, pięknie kwitnącymi gałęziami wiśni i opowiadał o czymś. Wokół gałęzi krążyły małe ptaszki i motyle. Zachwycił mnie ten widok.

Uwielbiam Festiwal Kamo[8]. Drzewa pokryte już były młodą zielenią, choć liście nie rozwinęły się jeszcze w pełni. Tego dnia rozpogodzonego nieba nie przesłaniała żadna mgiełka i było rzeczywiście pięknie. Wieczorem trochę się zachmurzyło. Dobiegł mnie z oddali głos kukułki, ale był tak niewyraźny, że nie byłam pewna, czy się nie przesłyszałam. To dziwne uczucie usłyszeć taki tajemniczy, odległy głos.

Zbliżał się dzień festiwalu. Wszyscy krzątali się, składając fioletowe i oliwkowe szaty, zawijając je w papier i chowając do skrzyń[9]. Pięknie barwione suknie mieniły się kolorami. Ujrzałam małą dziewczynkę, która przygotowywała się do wzięcia udziału w procesji. Miała już umyte i uczesane włosy, ale wciąż jeszcze ubrana była w codzienne szaty. Jej ubranie znajdowało się w kompletnym nieładzie, wymięte, z rozdarciem na szwie. Krzątała się wokół, oczekując na rozpoczęcie festiwalu, i pokrzykiwała na służące:

– Zawiążcie rzemyki w ashida[10]! Sprawdźcie, czy buty są wyczyszczone!

To bardzo zabawne, że te dziewczynki, które teraz w takim ferworze przebierają szaty, podczas festiwalu paradują z głębokim namaszczeniem, jak mnisi niosący kadzielnice podczas procesji, a ich matki, ciotki i starsze siostry towarzyszą im, krocząc z równie wielkim dostojeństwem.

[2] Wierzono, że zjedzenie w tym dniu kleiku z siedmioma rodzajami ziół chroni od wszelkich chorób poprzez przeniesienie sił witalnych młodych roślin na jedzące je osoby. Domy też dekorowano ozdobami z ziół.

[3] Parada Białych Koni była wzorowana na podobnej ceremonii chińskiej. Początkowo brały w niej udział konie maści stalowoszarej, stąd tradycyjna nazwa święta Aouma sechie, czyli Parada Błękitnych Koni. Później używano wyłącznie białych koni i nazwę święta zaczęto zapisywać znakiem „biały”, dlatego w tłumaczeniu przyjęto nazwę Parada Białych Koni. Oglądanie przemarszu białych koni, uważanych za posłańców bogów, miało zapewnić ochronę przed chorobami.

[4] W tym dniu nadawano rangi damom dworu.

[5] Tego dnia spożywano specjalną potrawę z masy ryżowej, rodzaj kleiku, co miało zapewnić ochronę przed urokami i chorobami. Wierzono, że kobieta uderzona tego dnia w plecy pałeczką używaną do gotowania kleiku zajdzie niebawem w ciążę i urodzi chłopca.

[6] Była to ceremonia nadawania rang dworskich i stanowisk państwowych. Odbywała się dwa razy w roku.

[7] Hinamatsuri – początkowo było to święto oczyszczenia. W tym dniu sporządzano papierowe lalki, na które przenoszono choroby i nieszczęścia i wrzucano je do wody. Z biegiem czasu znaczenie święta uległo zmianie. Lalki zaczęto wykonywać z trwałych materiałów i przechowywano z roku na rok jako symbol kobiecości i życia małżeńskiego. Obecnie Festiwal Lalek jest świętem dziewczynek.

[8] Odbywał się w połowie czwartego miesiąca.

[9] W okresie Heian istniały ścisłe kanony mody określające kolor i wzór szat odpowiednio do pór roku.

[10] Drewniane klapki na koturnach.

Zupełnie inaczej brzmią słowa...

Zupełnie inaczej brzmią słowa wypowiadane przez mnichów, przez kobiety i przez mężczyzn. Zaś ludzie z niższych klas zawsze mają zbyt wiele do powiedzenia i paplają bez przerwy.

Gdy ukochany syn zostaje mnichem

Bez wątpienia pomyślny to czas, gdy rodzice oddają ukochanego syna na mnicha[11], ale wielu ludzi uważa, że mnich staje się dla świata martwy niczym kawałek drewna, i tak go traktują. Mnisi jedzą wyłącznie postne potrawy i jeśli tylko zasną, są zaraz głośno krytykowani. To normalne, że młodzi mnisi są wszystkiego ciekawi i chcieliby chociaż zerknąć w stronę dam, choć z pewnością uczynią to z wyrazem niechęci na twarzy. I co w tym złego? A ludzie tylko czekają, aż mnich popełni jakiś błąd. W najgorszej sytuacji są egzorcyści[12]. Pielgrzymują oni do takich gór, jak Mitake czy Kumano, narażając się na wielkie trudy. Gdy tylko rozejdzie się wieść, że egzorcyzmy jakiegoś mnicha są wyjątkowo skuteczne, jest on nieustannie dokądś zapraszany. To musi być bardzo uciążliwe! Tacy mnisi ciągle mają do czynienia z ciężko chorymi ludźmi, wypędzają wszelkiego rodzaju demony i złe moce. To straszne! A kiedy kompletnie zmęczeni wreszcie zasypiają, gdy tylko zamkną oczy, już rozlegają się głosy krytyki: „O, ten to by tylko spał!”.

Życie mnicha jest pełne ograniczeń...

Tak myślałam kiedyś. Teraz sądzę, że mnisi mają łatwiejsze życie i jest im całkiem wygodnie.

[11] Zgodnie z tradycją buddyjską wierzono, że kilka pokoleń rodziny człowieka, który osiągnął wyzwolenie, a taką szansę mieli przede wszystkim mnisi, zostanie wyzwolonych i odrodzi się w raju.

[12] Mnisi-asceci zajmowali się wypędzaniem z pacjentów złych duchów, które obwiniano o wywoływanie chorób.

W rezydencji ministra Taira Narimasa[13]

Do rezydencji ministra Narimasa cesarzowa przybyła w palankinie przez bramę wschodnią przebudowaną z tej okazji na bramę yotsuashi[14], zaś damy dworu cesarzowej przyjechały powozami przez bramę północną. Kiedy nasz powóz dojeżdżał do bramy, sądziłyśmy, że w strażnicy nie ma wartowników. Myślałyśmy, że powozy podjadą pod werandę, więc nie troszczyłyśmy się o nasz wygląd po podróży. Wiele dam miało rozczochrane włosy i nawet nie przygładziły ich palcami. Okazało się jednak, że z powodu czyjegoś niedbalstwa brama jest za mała i nasz powóz biryōge[15] nie przejedzie, więc rozłożono maty od bramy do domu, abyśmy mogły wysiąść. Bardzo zirytowała mnie ta sytuacja, ale cóż mogłam zrobić? Obok strażnicy stali dworzanie i służący i wpatrywali się w nas. To było takie nieprzyjemne! Poszłam do cesarzowej i opowiedziałam o tym wszystkim.

– I sądziłaś, że nikt was tutaj nie zobaczy? Doprawdy dziwię się, jak możecie przez cały dzień chodzić takie zaniedbane! – powiedziała cesarzowa.

– Ależ Wasza Wysokość! Oni już przyzwyczaili się do takich widoków i dopiero byliby zaskoczeni, gdybyśmy nagle pokazały się w pełni zadbane. A poza tym, cóż to za dom, gdzie nie można wjechać powozem przez bramę? Muszę wytknąć to panu Narimasa!

Kiedy to mówiłam, przyszedł Narimasa z tuszem i przyborami do pisania dla cesarzowej.

– Proszę to przekazać Jej Wysokości – podał przybory zza parawanu.

– Doprawdy jest pan okropny – zagadnęłam do niego. – Jak może pan mieszkać w rezydencji, w której bramy są za małe?

– Wielkość mojego domu pasuje do mojej wielkości – odparł z uśmiechem Narimasa.

– A ja słyszałam, że są tacy, którzy zaszli wysoko, budując duże bramy[16]!

– Ach, zapewne ma pani na myśli karierę Yu Guo[17]? Ktoś, kto nie był w służbie cesarza i nie musiał zdawać trudnych urzędniczych egzaminów, nie potrafi zrozumieć, jakie to ciężkie zadanie. Ja miałem okazję kroczyć tą drogą i wiem niejedno na ten temat – odparł Narimasa.

– Och, nasza droga też nie była łatwa! Wprawdzie rozłożono maty, ale co chwila któraś z nas wpadała z pluskiem w jakąś dziurę.

– To pewnie dlatego, że padał deszcz. Tak, rzeczywiście, tak mogło być. To ja już pójdę – dodał głośniej Narimasa i wyszedł.

– Co się stało, że Narimasa tak się zdenerwował? – spytała cesarzowa.

– Ach, nic ważnego. To dlatego, że powiedziałam mu, jak nasz powóz nie mógł przejechać – odparłam i opuściłam komnaty cesarzowej.

Razem z młodziutkimi dwórkami, które mieszkały ze mną w pokoju, zasnęłyśmy w najlepsze, zapominając o bożym świecie. Nasz pokój znajdował się we wschodnim skrzydle rezydencji. Nie miałyśmy pojęcia, że w drzwiach z tyłu zachodniej werandy nie ma zamka. Narimasa, który jako właściciel rezydencji dobrze o tym wiedział, teraz przyszedł i otworzył je. Usłyszałam dziwnie schrypnięty głos pytający:

– Czy mogę wejść? Mogę?

I kiedy otworzyłam oczy, zobaczyłam jasno migotające światło za parawanem. Głos oznajmił, że drzwi są rozsunięte na pięć sun[18]. Bardzo mnie to wszystko rozbawiło. Pomyślałam: Inny nie pozwoliłby sobie na tak frywolne zachowanie nawet we śnie, a ten urządza lekkomyślnie schadzkę, gdy cesarzowa osobiście przebywa w rezydencji, i z zaciekawieniem czekałam na rozwój sytuacji. Dziewczęta, które spały obok mnie, obudziły się.

– Spójrzcie tylko! – powiedziałam. – Czegoś takiego jeszcze chyba nie widziałyście – podniosłam głowę, pokazując wzrokiem drzwi i zaśmiałam się.

Jedna z dziewcząt zapytała z wyrzutem w głosie:

– A któż to? Tylko proszę mówić bez wykrętów!

– Najmocniej przepraszam – odezwał się Narimasa – to ja, gospodarz domu. Chciałem porozmawiać z przełożoną dam.

Odezwałam się więc:

– Rozmawialiśmy wprawdzie na temat bram, ale nie przypominam sobie, żebym wspominała coś o drzwiach!

– Właśnie chciałem o tym z panią pomówić – odpowiedział Narimasa. – Mogę wejść? Mogę?

– Ależ to oburzające! Jak tak można? W żadnym wypadku! – wykrzyknęła jedna z dziewcząt, tłumiąc chichot.

– Ach, to tu są dziewczęta. Hm... – Narimasa wycofał się i zamknął za sobą drzwi.

Po jego odejściu śmiałyśmy się do łez. Mężczyzna, który zakrada się do pokoju kobiety, nie powinien nic mówić, tylko wejść szybko. Ktoś, kto pyta: „Czy mogę wejść? Bardzo proszę”, jest po prostu śmieszny!

Następnego dnia odwiedziłam cesarzową i Jej Wysokość zagadnęła:

– Widocznie zrobiłaś na nim wrażenie podczas wczorajszej rozmowy o Yu Guo. Narimasa to taki porządny człowiek, a ty potraktowałaś go tak ostro. Biedaczysko – zaśmiała się.

Kiedyś polecono panu Narimasa, aby dopilnował uszycia strojów dla dziewczynek z orszaku księżniczki[19], a on zapytał: „W jakim kolorze ma być uwaosoi – wierzchnia szata stroju akome?”, co oczywiście bardzo rozśmieszyło dwórki[20]. Innym razem zapytał:

– Na czym przygotować posiłek dla księżniczki? Zwykła taca będzie chyba za duża. Może małom tacę na małym stoliku?

Odparłam z przekąsem:

– O tak, tak będzie łatwiej podawać do stołu dziewczętom ubranym w uwaosoi...

Rozbawiona cesarzowa upomniała mnie potem:

– On może wyraża się jak prowincjusz, ale to bardzo porządny człowiek. Nie drwij tak z niego.

Usługiwałam właśnie cesarzowej, kiedy sługa oznajmił, że Narimasa chce ze mną porozmawiać.

– Pewnie znów powie coś zabawnego – stwierdziła Jej Wysokość. – Idź zobacz, czego chce.

Wyszłam więc do niego.

– Mówiłem mojemu bratu Korenaka, który jest radcą cesarskim średniego stopnia, o naszej rozmowie na temat bram i tak mu się spodobały pani słowa, że poprosił mnie, abym zaaranżował spotkanie z panią, bo chciałby o tym porozmawiać.

Aha, więc to o tym chciał mi powiedzieć wczoraj w nocy – uświadomiłam sobie pomyłkę.

– Jeśli pani pozwoli, to on przyjdzie kiedyś – dodał i poszedł sobie.

Wróciłam do cesarzowej.

– No i co mówił? – spytała Jej Wysokość.

Opowiedziałam o rozmowie i o nocnej pomyłce.

– Tak to już jest, jeśli ktoś nie wysyła sługi z prośbą o posłuchanie. Powinien był powiedzieć, że chce porozmawiać na zewnątrz – zwróciłam się do zgromadzonych dam.

Cesarzowa skomentowała to wydarzenie z właściwym sobie wdziękiem:

– Czasem człowiek dumny myśli, że chwaląc kogoś, sprawia mu przyjemność. Ale czy tak jest rzeczywiście?

[13] Tu cesarzowa przybyła na czas ciąży i porodu. Ze względu na konieczność zachowania rytualnej czystości, w cesarskim pałacu nie mogły przebywać kobiety od czwartego miesiąca ciąży.

[14] Dosł. czworonożna. Rodzaj bramy głównej, która miała podkreślać dostojeństwo osób przez nią wjeżdżających.

[15] Powóz z koszem wyplatanym z włókien palmy betelowej. W okresie Heian używano kilku rodzajów powozów, każdy z nich przysługiwał arystokratom zależnie od ich rangi dworskiej.

[16] Jest to aluzja do chińskiego polityka Ding Guo (110–40 p.n.e.) z czasów zachodniej dynastii Han (200 p.n.e.–9 n.e.). Jego ojciec Yu Gong kazał budować w swych rezydencjach wielkie bramy, marząc, że syn w przyszłości dostąpi zaszczytów i będzie podróżował w towarzystwie licznej świty, co zresztą się stało, gdyż Ding Guo zrobił wielką karierę, służąc na cesarskim dworze. Jednocześnie jest to złośliwy przytyk Sei Shōnagon do niskiej pozycji, jaką zajmował Narimasa w hierarchii dworskiej

[17] Narimasa, który nie był zbyt błyskotliwy, pomylił się i połączył imiona ojca i syna w jedno.

[18] Ok. 15 cm; 1 sun wynosi ok. 3,03 cm.

[19] Ōsako, czteroletnia córka cesarzowej.

[20] W okresie Heian noszono szaty składające się z kilku warstw. Strój akome był codziennym ubraniem małych dziewczynek, zaś uwaosoi dziewczynki wkładały tylko podczas świąt i oficjalnych ceremonii. Pytanie ministra świadczyło więc o jego kompletnej nieznajomości dworskich obyczajów, co w środowisku arystokratów uchodziło wręcz za przejaw głupoty, stąd śmiech dwórek.

Kotka cesarza

Kotka cesarza miała piątą rangę dworską i nazywano ją Myōbu[21]. Była naprawdę urocza i cesarz darzył ją szczególnymi względami. Pewnego razu kotka wyszła na skraj werandy. Dama opiekująca się kotką, zwana Uma no myōbu – Damą od Koni[22], zawołała:

– Nie wolno wychodzić. Wracaj do środka!

Ale kotka nie usłuchała i wygrzewała się w ciepłych promieniach słońca. Opiekunka pogroziła:

– Tu gdzieś kręci się Okinamaru[23]. Okinamaru! Chodź, ugryź Myōbu!

Ten głupi Okinamaru pomyślał chyba, że opiekunka mówi to poważnie, bo przybiegł i rzucił się na kotkę. Myōbu przestraszyła się bardzo i w popłochu uciekła za kotarę. Cesarz przebywał właśnie w jadalni i nieprzyjemnie zaskoczyła go ta sytuacja. Wziął kotkę na ręce i zawołał dworzan. Kiedy przyszedł sekretarz Minamoto Tadataka, Jego Wysokość rozkazał:

– Okinamaru trzeba zesłać na Psią Wyspę[24]. Natychmiast!

Dworzanie z tumultem wybiegli szukać psa.

– A ty już nie będziesz opiekunką Myōbu. Bardzo mnie zawiodłaś! – cesarz złajał Damę od Koni.

Dama ukłoniła się i już nigdy więcej nie pokazała się przed obliczem Jego Wysokości.

Pies został złapany i wyrzucony z miasta. Wszystkie damy były smutne:

– Ach, biedny Okinamaru. Biegał taki dumny. A podczas Festiwalu Lalek wielki sekretarz Prawej Strony udekorował go wieńcem z witek wierzbowych, kwiatami brzoskwini i gałązkami wiśni. Kto by pomyślał, że teraz przyjdzie mu cierpieć taką niedolę!

Jedna z dwórek mówiła:

– Kiedy cesarzowa spożywała posiłek, Okinamaru zawsze nam towarzyszył i siedział razem z nami. Jak ja za nim tęsknię...

Minęły tak trzy, cztery dni.

Około południa usłyszałam straszny skowyt psa. Jak długo ten nieszczęsny pies będzie tak wył? – pomyślałam. Zewsząd zbiegły się psy, jakby chcąc sprawdzić, co się stało. Przybiegły sprzątaczki, wołając:

– Och, to straszne! Dwóch dworzan bije tego psa. Zatłuką go! Pies wrócił z Psiej Wyspy, a oni chcą go ukarać.

To przecież był Okinamaru! Bili go Tadataka i Sanefusa. Byłam wstrząśnięta i wysłałam służące, żeby ich powstrzymały, ale nagle psi skowyt ucichł. Ktoś powiedział:

– Pies nie żyje. Trzeba go zakopać za bramą.

Ogarnęła nas żałość i cały wieczór upłynął w smutku. Inne psy, przestraszone, nie mogły sobie znaleźć miejsca. Nagle jakaś dama zawołała:

– O, czy to nie Okinamaru? Wydawało mi się, że tam go widziałam. Okinamaru, Okinamaru...

Ale pies nie zareagował. Jedni twierdzili, że to był Okinamaru, inni, że to nie on.

–Poślijcie po damę Ukon – rozkazała cesarzowa – ona powinna wiedzieć.

Po chwili przyszła pani Ukon i kiedy Jej Wysokość spytała, czy to był Okinamaru, odpowiedziała:

– Nie wiem, Wasza Wysokość. Był bardzo podobny, ale kiedy go zawołałam po imieniu, pies nie przyszedł. Okinamaru zawsze przybiegał z radością.

– Więc jednak go zabili. Jak mógłby przeżyć, kiedy biło go dwóch silnych mężczyzn? – rozpaczała cesarzowa.

Po zapadnięciu zmroku przygotowano jedzenie dla psa, ale pozostało nietknięte, więc to chyba nie był Okinamaru.

Rankiem, kiedy trzymałam lustro przed cesarzową, która czesała się i robiła makijaż, zauważyłam psa leżącego koło schodów. Powiedziałam sama do siebie: „Biedny Okinamaru. Pobili go na śmierć. To takie smutne. W jakim ciele się teraz narodzi? Jakie cierpienia go czekają?”.

Wtem pies wzdrygnął się gwałtownie, a z oczu zaczęły mu kapać łzy. Byłam zdumiona. A jednak to Okinamaru! Wczoraj ukrył się w ciemnościach nocy. Ucieszyłam się ogromnie. Odłożyłam lustro.

– Wasza Wysokość, to przecież Okinamaru! – krzyknęłam.

Pies przewrócił się na grzbiet i zaczął skomleć. Ucieszona cesarzowa roześmiała się radośnie. Zebrały się wszystkie damy.

– Popatrzcie na to – zawołała cesarzowa.

Cieszyłyśmy się bardzo. Wieści dotarły do cesarza i Jego Wysokość przyszedł do nas.

– To zdumiewające! Kto by pomyślał, że pies potrafi żywić tak głębokie przywiązanie – rzekł cesarz z uśmiechem.

Cesarskie dwórki zebrały się tłumnie, gdy tylko usłyszały nowiny. Zawołałyśmy psa i zajęłyśmy się nim. Miał opuchnięty pysk. Powiedziałam:

– Trzeba przygotować dla niego posiłek.

– No, to nareszcie Okinamaru nam się przedstawił – zażartowała Jej Wysokość.

Tadataka, który dowiedział się o wszystkim, poprosił o audiencję.

– Czy to prawda? Czy mógłbym go zobaczyć? – pytał.

– Niestety to niemożliwe. Po tym wszystkim nie powinien go pan widzieć – odparłam.

– Nie może go pani przez cały czas ukrywać przede mną – powiedział Tadataka. – Wcześniej czy później i tak go zobaczę.

Okinamaru otrzymał cesarskie przebaczenie i został przywrócony do poprzednich łask. Jednak serce mi się krajało na wspomnienie, jak biedaczek trząsł się ze strachu i żałośnie skomlał. Płakałam też, kiedy inne damy opowiadały komuś o tym zdarzeniu.

[21] Tytuł noszony przez damy dworu piątej i wyższych rang.

[22] Ten przydomek wziął się prawdopodobnie stąd, że ojciec lub starszy brat damy służył jako cesarski koniuszy.

[23] Imię psa.

[24] Wyspa na rzece, gdzie znajdowało się schronisko dla psów.

Nowy Rok, Festiwal Lalek...

Podczas Festiwalu Piątego Miesiąca[25]wolę, aby niebo pokrywały chmury przez cały dzień.

Także podczas Festiwalu Tanabata[26] może być pochmurno w ciągu dnia, ale wieczorem powinno się rozpogodzić, żeby było widać gwiazdy i jasno świecący księżyc.

Lubię, gdy w czasie Festiwalu Jesiennego[27] przez całą noc pada deszcz. Wtedy kwiaty i nici mocno nasiąkają rosą, a w powietrzu unosi się zachwycający zapach chryzantem. Rankiem deszcz może ustać, ale niebo powinno być pokryte chmurami i wyglądać tak, jakby wkrótce znów miało zacząć padać...

[25] Święto piątego dnia piątego miesiąca. W tym dniu dekorowano ubrania i domy irysami.

[26] Odbywał się siódmego dnia siódmego miesiąca. Według chińskiej legendy tkaczka i pasterz byli parą zakochanych, których tak pochłonęła miłość, że zaniedbali swoje obowiązki. Za karę zostali przemienieni przez bogów w gwiazdy, tkaczka w Alfę Lutni (Alpha Lyrae), a pasterz w Alfę Orła (Alpha Aquilae) i przez cały rok musieli żyć w oddaleniu przedzieleni Mleczną Drogą. W tę jedyną noc mogli spotykać się na moście utworzonym przez sroki.

[27] W dziewiątym dniu dziewiątego miesiąca. W przeddzień święta na domach wieszano kuliste bukiety kusadama, w tym wypadku z chryzantem, powiązane bawełnianymi nićmi. Na niciach osiadała rosa, którą potem zbierano, gdyż była uważana za eliksir młodości.

Ceremonia nadawania rang dworskich

Ceremonia nadawania rang dworskich jest doprawdy przepiękna. Dworzanie z ciągnącymi się za nimi trenami[28], trzymając w ręce shaku[29], po kolei podchodzą i odwracając się w stronę cesarza, tanecznym gestem składają ceremonialne pokłony.

[28] Pas materiału stanowiący część stroju ceremonialnego. Jego długość była zależna od rangi dworskiej.

[29] Drewniana deseczka, odpowiednik buławy w kulturze europejskiej. Kształt i wielkość shaku świadczyła o randze urzędnika.

Nowa rezydencja cesarza[30]

Wschodnie skrzydło obecnej rezydencji cesarza jest nazywane skrzydłem północnym[31]. W oddali rosną dęby. Kiedy na nie patrzę, wydają mi się niezwykle wysokie i zastanawiam się, ile hiro[32] mogą mierzyć. Pewnego razu wielki generał Prawej Strony Minamoto Narinobu zażartował:

– Gdyby ściąć te dęby u podstawy, można by zrobić z nich drewniany szkielet do wachlarza dla opata Jōchō[33].

Kiedy opat Jōchō został przełożonym świątyni Yamanashidera[34], pojechałam mu złożyć gratulacje. W tym dniu pan Narinobu pełnił służbę gwardzisty. Opat Jōchō miał na nogach ashida na wysokich koturnach, przez co wydawał się jeszcze wyższy. Gdy opat wyszedł, zapytałam generała:

– Dlaczego nie przyniósł pan wachlarza z pni dębów dla opata?

– O, zapamiętała pani? – roześmiał się Narinobu.

[30] Latem 999 roku pałac cesarski doszczętnie spłonął. Zanim go odbudowano, cesarz mieszkał w tymczasowej rezydencji.

[31] W pałacu cesarskim lewa strona budynku była skierowana na północ, dlatego w nowej siedzibie cesarza lewa strona pałacu, mimo iż wychodziła na wschód, także była nazywana północną.

[32] Miara długości; 1 hiro – ok. 2 m.

[33] Był znany z niezwykłego wzrostu.

[34] Świątynia w Nara znana bardziej jako Kōfukuji.

Góry, które lubię najbardziej[35]

Góry, które lubię najbardziej, to: Ogura[36], Mikasa, Konokure, Wasure, Iritachi, Kase, Hieno. Także góra Kasatori ma niezwykły urok, choć niektórzy są innego zdania. Inne góry, które bardzo lubię, to Itsuhata, Nochise, Kasatori, Hirano i Tokono. Kiedyś podczas recytacji poematu Sumikechi[37]cesarz Shōmu[38] miał powiedzieć: „Ach, zupełnie zapomniałem nazwę tej góry”.

A także góra Ibuse i Asakura, o której wiersz mówi: Widząc tych, którzy dawniej byli przyjaciółmi, a dziś są rozdzieleni, z żalu okrywa się chmurami. Góra Ihata. Góra Ōhire. Zawsze przypominam ją sobie, gdy cesarski herold śpiewa o niej pieśń w czasie Festiwalu Górskich Źródeł[39]. Góra Tamuke, Miwano, Otowa, Machikanu, Tamasaka, Miminashi, Suenomatsu, Miyagi, Kazuraki, Minonoo, Hanaso, Kurai, Kubinonaka, Arashi, Sarashina, Obasute, Oshio, Asama, Katatame, Kaeru, Imose. Lubię je wszystkie.

[35] Większości tych gór, jak i innych miejsc wymienianych w dalszych rozdziałach, autorka nigdy nie widziała. Były jej znane jedynie z wierszy, legend i opowiadań.

[36] Znana jako miejsce wyjątkowo piękne jesienią, kiedy liście porastających ją klonów czerwienieją.

[37] Poemat Sumikechi pochodzi z antologii Kokinwakashū – Zbioru pieśni dawnych i dzisiejszych (905 r.).

[38] Panował w latach 724–749.

[39] Odbywał się w trzecim miesiącu w Dniu Konia.

Szczyty górskie

Szczyty, które wydają mi się najbardziej interesujące, to: Tsuruhano, Amida i Iyataka.

Równiny

Moje ulubione równiny to: Taka, Mika, Ashita, Sono[40], Hagi, Awazu, Nashi, Unaigoga, Abe, Shino.

[40] Wymieniana w antologii Kokinwakashū jako miejsce porośnięte krzewami szczodrzeńców.

Targi

Jakże ciekawy jest targ Tatsu. A także targ Tsuba[41]. Choć w Yamato odbywa się wiele targów, ludzie pielgrzymujący do świątyni Hase[42] właśnie tam się zatrzymują. Myślę, że ma to związek z boginią Kannon i dlatego targ ten jest mi szczególnie miły. Targ Ofusa, Shikama, Asuka.

[41] Opisany w Genji monogatari – Opowieści o księciu Genji, napisanej przez Murasaki Shikibu damie dworu współczesnej Sei Shōnagon, odbywał się w mieście Nara.

[42] Świątynia Bogini Miłosierdzia Kannon, słynna dzięki rosnącym tam wiśniom i piwoniom.

Głębiny

Głębina Kashiko[43] – czy to nie dziwne, że kiedy zobaczymy coś, co nas przerazi, przychodzi nam na myśl ta właśnie nazwa? Albo głębina Nariso, która jakby sama ostrzegała „Nie wchodź!”[44]. Czy też głębina Aoiro[45], która zdaje się spowijać ciała cesarskich sekretarzy[46]. A także głębiny Ina, Kakure, Nozoki, Tama...

[43] Znana jako głębina budząca grozę.

[44] Nazwa głębiny kojarzyła się z wyrażeniem oznaczającym „nie wchodź”.

[45] Dosł. ciemnoniebieska, granatowa.

[46] Nosili szaty w kolorze ciemnoniebieskim.

Jak że piękne jest jezioro Biwa...

Jakże piękne jest jezioro Biwa! A z wód słonych najpiękniejsze są: zatoka Yosa, zatoka Kawaguchi i zatoka Ise.

Grobowce cesarskie

Grobowce, które mają najciekawsze nazwy, to: Uguisu[47], Kashiwabara[48] i grobowiec Ame.

[47] Dosł. gajówka.

[48] Dosł. pole dębów, grobowiec cesarza Kanmu (panował w latach 781–806).

Przeprawy promowe

Miejsca przepraw promowych: Shikasuga i Mizuhashi.

Budowle

Najpiękniejsze budynki to: brama Kinoe[49], pałac Nijō i pałac Ichijō. Inne wspaniałe budowle to pałac Somedono, pałac Segai, pałac Mikai i pałac Sugawara. A także pałac Reizei, pałac Wschodni, rezydencja Onono, pałac Kobai, studnia Agata[50], pałac Tōsanjōin i Pałac Północny – Korokujō.

[49] Jedna z dwunastu bram prowadzących do stolicy.

[50] Znajdowała się przy północnej stronie pałacu Ichijō i była znana jako miejsce obrośnięte żółtymi różami i zamieszkiwane przez żaby.

Parawan w północno-wschodnim skrzydle pałacu Seiryō[51]

Na parawanie w północno-wschodnim skrzydle pałacu Seiryō są namalowane Obrazki z Barbarzyńskich Krajów – przedstawiają przerażające postacie Długonogich i Długorękich[52]. Drzwi do komnaty cesarzowej były otwarte. Patrzyłyśmy na parawan i żartowałyśmy z dziwacznego wyglądu namalowanych na nim istot. Zauważyłyśmy, jakie są nieprzyjemne.

Na werandzie stał zielony dzban z chińskiej porcelany, z przelewającymi się przez balustradę pięknie kwitnącymi gałęziami wiśni długimi na pięć shaku[53].

Około południa przyszedł wielki radca dworu najwyższego stopnia Korechika. Miał na sobie szatę nōshi w kolorze wiśniowym, ciemnofioletowe spodnie sashinuki, białą szatę spodnią, a na wierzchu ciemnoróżową szatę idashiginu z adamaszku. Cesarz przebywał w komnacie cesarzowej, więc Korechika usiadł przed wejściem i zdawał raport ze spraw urzędowych. W komnacie, za przepierzeniem, siedziały dwórki. Wszystkie miały na ramionach wiśniowe narzutki karaginu. Zza przepierzenia widać było rękawy ich szat w kolorze wisterii i żółtej róży. Rozległy się kroki sług niosących posiłek dla cesarza. Ktoś powtarzał: „Uwaga, zrobić przejście”. Był piękny, słoneczny, wiosenny dzień. Kiedy przyniesiono wszystkie naczynia, sługa oznajmił:

– Podano do stołu.

Rozsunięto drzwi i cesarz udał się na posiłek. Korechika odprowadził cesarza, a następnie wrócił i usiadł koło wazonu z gałęziami wiśni. Wyrecytował wiersz z Man’yōshu[54]:

Miesiące i dni mijają, a góra Mimuro trwa wiecznie[55].

Wzruszona cesarzowa aż odsunęła parawan i wyszła na próg, słysząc to błogosławieństwo. Także my byłyśmy wzruszone. Pomyślałam, że ta cudowna chwila powinna trwać tysiąc lat.

Wkrótce Jego Wysokość skończył posiłek. Słudzy uprzątnęli naczynia i cesarz wrócił na pokoje cesarzowej. Jego Wysokość kazał mi rozetrzeć tusz. Spojrzałam na promienistą twarz cesarza i omal nie wypuściłam tuszu z ręki olśniona blaskiem jego majestatu. Cesarz rozdał kartki papieru:

– Niech teraz każda z dam napisze wiersz, jaki pierwszy przyjdzie wam do głowy.

– Jaki wiersz mogłabym napisać? – zapytałam pana Korechika.

– Musi pani szybko coś napisać. My mężczyźni nie pomożemy wam – odparł.

– Napiszcie Naniwazu[56] albo cokolwiek innego, co pamiętacie – polecił cesarz.

Nie wiem dlaczego, ale ogarnęła mnie trema i poczułam, jak czerwienieją mi policzki. Jedna dama napisała wiersz o wiośnie, inna o kwiatach, aż przyszła moja kolej. Napisałam znany wiersz, który brzmi: Mijają lata i mija moja młodość, lecz teraz patrzę na piękne kwiaty i nie myślę o troskach, ale zmieniłam trzeci wers i napisałam: ...lecz teraz patrzę na twarz mego pana... Cesarz przeczytał wiersz i powiedział:

– W ten sposób można się dowiedzieć, jakie uczucia skrywa czyjeś serce. Pewnego razu cesarz En’yu[57] polecił swoim dworzanom napisać wiersz. Niektórzy usprawiedliwiali się, że nie potrafią ładnie kaligrafować, ale cesarz uspokoił ich, mówiąc, że nie będzie zwracał uwagi na charakter pisma ani na to, czy wiersz jest stosowny do pory roku, więc nieco zakłopotani napisali wiersze. Wśród dworzan znajdował się obecny szambelan, wtedy jeszcze naczelnik trzeciego stopnia. Napisał wiersz, który brzmi: Tak jak przypływy nieustannie zalewają brzegi morza, tak ja coraz bardziej kocham ciebie, lecz zmienił koniec i napisał: ...tak ja coraz bardziej kocham mojego pana. I ten wiersz został nagrodzony.

Kiedy Jego Wysokość wymówił te słowa, poczułam na ciele kropelki potu. Przyszło mi na myśl, że żadna z młodszych dam nie potrafiła wykorzystać tego poematu i poczułam się szczęśliwa. Tego rodzaju konkursy są ciężką próbą. Zdarza się przecież, że ludzie, którzy zwykle piszą płynnie, są tak stremowani, że popełniają błędy przy pisaniu znaków.

Cesarzowa położyła przed sobą antologię Kokinwakashū. Czytała początek wiersza, a my miałyśmy zgadnąć, jak brzmi jego zakończenie. Choć były to tak znane poematy, że powinnyśmy je recytować o każdej porze dnia i nocy, nie wiedzieć czemu zupełnie nie potrafiłyśmy ich sobie przypomnieć. Pani Saishō potrafiła wyrecytować jedynie dziesięć wierszy, co ledwo kwalifikowało ją na osobę znającą Kokinwakashū. Inne damy znały jeszcze mniej utworów, zaledwie pięć czy sześć.

– Byłoby lepiej przyznać się Jej Wysokości, że nie pamiętacie tych wierszy, niż zgadywać – stwierdziłam.

Jeden wiersz okazał się tak trudny, że nie znalazł się nikt, kto potrafiłby go dokończyć, więc cesarzowa przeczytała zakończenie.

– Ach, to przecież taki znany wiersz! Jak mogłyśmy go zapomnieć? – ubolewałyśmy nad naszą niewiedzą.

Wiele razy przepisywałyśmy poematy z Kokinwakashū, powinnyśmy więc znać je dobrze.

Cesarzowa zaczęła opowiadać:

– Za panowania cesarza Murakami[58] pani Yoshiko, córka wielkiego ministra Lewej Strony Fujiwara Morotada... chyba wszyscy o niej słyszeli? Więc kiedy została księżniczką[59], ojciec udzielał jej takich rad:

– Przede wszystkim naucz się pięknie kaligrafować. W drugim rzędzie powinnaś umieć grać na koto[60] i nauczyć się na pamięć dwudziestu zwojów Kokinwakashū.

Cesarz usłyszał tę historię i kiedyś w dniu postu[61] przyszedł do księżniczki, przynosząc ukradkiem Kokinwakashū. Inaczej niż zazwyczaj usiadł za parawanem, co zdziwiło damę. Cesarz rozwinął zwoje i zaczął pytać:

– W którym roku, którym miesiącu i jaki poeta napisał ten i ten wiersz?

– Ach, więc o to chodzi – zrozumiała księżniczka. I chociaż była to tylko zabawa, obawiała się, że z pośpiechu lub roztargnienia łatwo może popełnić pomyłkę. Cesarz polecił dwórkom dobrze znającym poezję zaznaczać poprawne i błędne odpowiedzi pionkami do gry w go[62].

Och, jakże cudowny to musiał być widok! Naprawdę zazdroszczę każdemu, kto wtedy służył cesarzowi.

– Tak więc – kontynuowała cesarzowa – cesarz zaczął przepytywać księżniczkę. Odpowiadała bez wahania, mówiąc kilka słów o każdym wierszu, aby pokazać, że dobrze je zna. I nie popełniła ani jednej pomyłki. Po jakimś czasie cesarz poczuł się znużony nieskazitelną pamięcią damy Yoshiko i zdecydował, że przerwie sprawdzian, jeśli tylko znajdzie jakiś błąd lub niejasność w jej odpowiedzi. Ale mimo że doszedł do połowy dziesiątego zwoju, wciąż nie mógł złapać jej na błędzie. Wreszcie cesarz stwierdził:

– Nie, to daremny trud. Nie ma co kontynuować.

Zaznaczył miejsce, w którym przerwał, i postanowił uciąć sobie drzemkę. Dama triumfowała. Dużo czasu upłynęło, zanim cesarz się obudził. Kiedy wstał, zdecydował jednak:

– Gra nie może się skończyć bez rozstrzygnięcia. Ale jeśli poczekam do jutra z przepytywaniem Yoshiko z dalszych dziesięciu zwojów, ona wykorzysta ten czas, żeby odświeżyć sobie pamięć. Muszę rozstrzygnąć tę kwestię dzisiaj.

Słudzy przynieśli lampy i cesarz kontynuował egzamin przez całą noc. Mimo iż doszedł do końca antologii, dama nie pomyliła się ani razu!

Przez cały czas, gdy cesarz egzaminował księżniczkę, jej ojciec bardzo się denerwował. Wysłał sługi do świątyni, aby zamówili czytanie sutr w intencji pomyślnego zakończenia sprawdzianu, sam zaś zwrócił się w stronę pałacu i długo się modlił. Cóż za niezwykłe uwielbienie dla poezji!

Cesarz wysłuchał tej historii i dodał:

– Jak to możliwe, że cesarz Murakami był w stanie przeczytać tak wiele poematów? Ja mógłbym przeczytać najwyżej trzy, cztery zwoje. Cóż, czasy się zmieniają. Dawniej nawet ludzie niższego stanu mieli dobry smak artystyczny i gustowali w eleganckich rozrywkach. Czy ta historia mogłaby się wydarzyć dzisiaj?

Służące i dwórki cesarza, które przyszły razem z Jego Wysokością, zaczęły szczebiotać między sobą, a moje frasunki uleciały w dal.

[51] Dosł. Pawilon Orzeźwiającego Chłodu, główna część pałacu cesarskiego.

[52] Mowa o ilustracjach przedstawiających mieszkańców legendarnych krain, którzy charakteryzowali się nietypową budową ciała. Najbardziej popularne były wizerunki Długonogich, których nogi miały osiągać długość 4,5 m i Długorękich, których ręce miały ok. 3,5 m. Często przedstawiano ich razem, tzn. Długoręcy siedzieli na ramionach Długonogich i na przykład wspólnie łowili ryby.

[53] Ok. 1,5 m.

[54] Man’yōshū – Dziesięć tysięcy liści, pierwsza cesarska antologia, ok. 781 roku.

[55] Góra Mimuro była symbolem władzy cesarskiej, tak więc wiersz ten był życzeniem pomyślności dla cesarzowej.

[56] Wiersz z antologii Kokinwakashū, którego uczyły się dzieci podczas nauki pisania.

[57] Panował w latach 969–984.

[58] Panował w latach 946–967.

[59] Tzn. cesarską konkubiną.

[60] Strunowy instrument muzyczny, rodzaj cytry.

[61] Dzień, w którym powstrzymywano się od jedzenia, stosunków seksualnych, aktywności fizycznej i wizyt towarzyskich.

[62] Gra planszowa, rodzaj szachów.

Smutek mnie ogarnia, gdy pomyślę...

Smutek mnie ogarnia, gdy pomyślę o tych kobietach, które spędzają życie w domach, jedynie służąc mężom; o kobietach, które nigdy nie zakosztowały ekscytującego życia na dworze, a myślą, że osiągnęły prawdziwe szczęście. Są one godne pożałowania. Damy te, często dobrze urodzone, nigdy nie miały okazji zobaczyć, jak wygląda świat naprawdę. Chciałabym, aby mogły przyłączyć się do nas, choćby na chwilę, nawet jeśli miałyby służyć jako dwórki, a zrozumiałyby, jakie to wspaniałe.

Nie znoszę mężczyzn, którzy uważają, że kobiety służące na dworze cesarskim są frywolne i fałszywe. Wiem dlaczego tak sądzą. Damy dworu nie spędzają całych dni ukryte za parawanami i wachlarzami, tylko przechadzają się swobodnie i otwarcie spoglądają na każdego, kogo mają okazję spotkać. To prawda, że ich twarze mogą oglądać nie tylko inne dwórki, lecz także Ich Cesarskie Mości, których wspaniałych imion nie śmiem wymienić, wysocy rangą urzędnicy, dworzanie czwartej, piątej i szóstej rangi. Rzeczywiście jest niewiele osób, które nie widziałyby dam dworu. Ale czy naprawdę w obecności tak znamienitych osobistości powinny one skrywać się wstydliwie jak ich krewne z prowincji albo pokojówki i sprzątaczki, czy kobiety niemające znaczenia większego niż dachówka albo kamyk w rzece? A mężczyźni nie spotykają różnych osób? Czy wstydzą się pokazywać tak wielu osobom w pałacu? Każdy, kto służy na dworze, zasługuje na takie samo traktowanie!

Damy, które kiedyś służyły na dworze, a potem wyszły za mąż, nazywane są matronami i otaczane szacunkiem. Powszechne jest mniemanie, że kobieta, która przez lata służby pokazywała wszystkim swoją twarz, zatraciła kobiecy wdzięk. Ale mimo wszystko może być dumna, gdy tytułują ją damą dworu albo zapraszają do pałacu, czy wybierają na cesarskiego herolda podczas Festiwalu Kamo. Taka żona to skarb! Jeśli na przykład wyjdzie za mąż za rządcę prowincjonalnego, a jej córka zostanie wybrana na tancerkę w Gosechi[63], nie musi wstydzić się swoich manier jak prowincjuszka ani pytać innych o przebieg ceremonii. Zna ceremoniał dworski i zachowuje się stosownie do niego.

[63] Przedstawienie taneczne odbywające się w jedenastym miesiącu w ramach shintoistycznej Ceremonii Dziękczynnej za dobre żniwa, w którym brały udział dziewczęta z dobrych domów. Trzy tancerki były córkami arystokratów stołecznych, jedna – córką rządcy prowincjonalnego.

To, co przygnębiające

Pies, który wyje przez cały dzień. Wiklinowe więcierze wiosną[64]. Noszenie szat w kolorze śliwkowym w trzecim i czwartym miesiącu[65]. Sala porodowa, gdy noworodek umrze. Piecyk, w którym nie pali się ogień.

Woźnica powozu, któremu zdechnie wół. Uczony, któremu rodzą się same córki[66].

Dom znajomych, w którym chłodno nas przyjmują, gdy zatrzymamy się tam, jeśli nasz cel podróży znajduje się w niepomyślnym kierunku[67]. A jeśli zdarzy się to podczas zmiany pór roku, jest to szczególnie niemiłe.

List z prowincji, który przychodzi bez dołączonych podarunków[68]. Oczywiście osobie mieszkającej na prowincji też jest przykro, gdy dostanie taki list, ale ona przynajmniej może się pocieszyć wiadomościami o wydarzeniach towarzyskich ze stolicy.

Wysyłam list napisany z wielką starannością i pietyzmem. Czekam niecierpliwie na odpowiedź, wypatrując posłańca. A gdy posłaniec wraca, przynosi z powrotem ten sam list, jeszcze nie otwarty, ale już brudny i wymięty, z rozmazaną pieczęcią. Posłaniec mówi: „Adresata nie było w domu” albo „Prosił przekazać, że obowiązuje go tabu i nie może przyjmować listów”. Ach, jakie to przygnębiające.

Posyłam powóz po kogoś, kto zapowiadał się na ten dzień z wizytą. Wreszcie powóz wraca ze stukotem, służba pośpiesznie wybiega, wołając: „Już przyjechał”. Ale potem słyszę, że słudzy wprowadzają powóz do powozowni, wyprzęgają woły, dyszle powozu opadają na ziemię. Pytam wtedy, co się stało. „Nie było go w domu”, „Dziś nie przyjedzie” – odpowiada woźnica i odprowadza woły do stajni.

Młodzieniec, który zostaje z wielką radością przyjęty do rodziny jako zięć, pewnego dnia przestaje przychodzić do żony, gdyż nawiązał romans z damą wysokiej rangi. Jakie to smutne! Cała rodzina dziewczyny martwi się bardzo: „Ach, kiedy on się znudzi kochanką i wróci do nas?”.

Opiekunka dziecka, która wychodzi z domu, mówiąc, że wkrótce wróci. Niedługo potem dziecko zaczyna płakać. Próbujemy zająć dziecko zabawą i wysyłamy opiekunce wiadomość, żeby wracała szybko. A ona odpowiada: „Dziś wieczór nie mogę przyjść”. To jest okropne.

Jeszcze bardziej musi być przykro młodzieńcowi, który wysyła posłańca, aby mu przyprowadził ukochaną, lecz nadaremno czeka jej przybycia.

Późną nocą dziewczyna oczekuje gościa. Słyszy ukradkowe kroki, więc wysyła służącą, aby otworzyła drzwi, i czeka podekscytowana. Ale służąca anonsuje kogoś, z kim dziewczyna wcale nie chce się spotkać! Ze wszystkich przygnębiających rzeczy ta jest najgorsza.

Pewny siebie egzorcysta przygotowuje się do wypędzenia złego ducha z pacjenta. Wręcza medium różaniec i inne magiczne przedmioty, i zaczyna recytować zaklęcia niezwykle przenikliwym głosem. Pomimo wszelkich prób demon nie okazuje chęci opuszczenia pacjenta, zaś medium nie może nawiązać kontaktu z duchem. Modlący się w pokoju krewni i przyjaciele chorego widzą, że już nie ma nadziei. Egzorcysta kończy czytać zaklęcia.

– Duch się nie objawił – oznajmia medium.

– Możesz już kończyć – odpowiada mnich.

Odbiera różaniec i dodaje:

– Tu już nic nie pomoże.

Ociera ręką czoło, ziewa przy wszystkich, opiera się o filar i zasypia.

Przygnębienie panuje w domu kandydata, który – mimo nadziei – nie otrzyma awansu podczas nadawania rang w czasie Jimoku. Słyszałam niedawno o pewnym człowieku, który miał otrzymać awans. Z tej okazji zgromadziło się u niego wiele osób. Byli to jego dawni wasale, którzy obecnie służyli komuś innemu albo pełnili obowiązki w odległych prowincjach. Wszyscy teraz gorliwie towarzyszyli swemu panu, gdy jechał do świątyni, tłoczyli się przy jego powozie, wyprowadzając go na dziedziniec, hałaśliwie służyli mu podczas posiłków. Ale chociaż minął ostatni dzień nadawania rang, wiadomość o awansie nie nadchodziła, nikt nie pukał do drzwi. „To dziwne”, szeptali zgromadzeni i wytężali słuch, czy aby nie idzie posłaniec z pałacu. Słychać było okrzyki, gdy różni dygnitarze opuszczali pałac. Słudzy wysłani poprzedniego wieczoru po wiadomości wrócili po nocy zziębnięci i zobojętniali, wlokąc się z trudem. Wasale, którzy służyli swemu panu od lat, nie śmieli zapytać, co się stało, ale inni nie byli tak onieśmieleni.

– Powiedz – pytali sługę – jaką posadę otrzymał Jego Ekscelencja?

Sługa wymruczał:

– Ehm, Jego Ekscelencja został rządcą takiej to a takiej prowincji.

Wasale poczuli się zawiedzeni. Liczyli, że ich senior otrzyma wysokie stanowisko. Następnego dnia ci wszyscy, którzy tłoczyli się gromadnie w domu, zaczęli wymykać się chyłkiem pojedynczo, dwójkami. Tylko starzy, wierni słudzy nie odeszli tak szybko. Krążyli wokół domu i z wahaniem liczyli na palcach urzędy, które będą do obsadzenia w przyszłym roku. To wyjątkowo przykra sytuacja.

Wysyłam do przyjaciela list, w którym umieszczam dobrze wyeksponowany wiersz. Jakie to jest przykre, gdy nie otrzymuję wiersza-odpowiedzi[69]. Jeśli chodzi zaś o poematy miłosne, ludzie powinni przynajmniej powiedzieć posłańcowi, że odpowiedzi nie będzie lub coś w tym rodzaju, w przeciwnym razie brak odpowiedzi może stać się przyczyną miłosnego rozczarowania.

Osoba, która mieszka w eleganckiej rezydencji i jest bardzo zajęta różnymi sprawami, otrzymuje list od starszej osoby, która ma staromodne maniery i niewiele zajęć. Taki list jest staroświecki i nudny. Czy to nie smutne?

Potrzebuję wyjątkowo pięknego wachlarza na specjalne okazje i proszę o pomalowanie go artystę, co do którego talentu jestem przekonana. Nadchodzi dzień odbioru i następuje niemiłe rozczarowanie, gdyż wachlarz jest wyjątkowo źle pomalowany. To okropne.

Posłaniec przychodzi z prezentem do domu, w którym urodziło się dziecko albo ktoś wybiera się w podróż. Jak musi mu być przykro, gdy nie otrzyma napiwku. Ludzie zawsze powinni nagradzać posłańca, choćby przyniósł tylko kusadama[70] albo uzuchi[71]. Jeśli posłaniec nie oczekuje nagrody, będzie mu szczególnie miło, kiedy ją dostanie. Z drugiej jednak strony, jeśli oczekuje wysokiego wynagrodzenia, a otrzyma tylko skromny napiwek, będzie rozczarowany.

Mężczyzna, który się żeni i nawet po czterech latach małżeństwa jego dom nie rozbrzmiewa głosem dzieci.

Para staruszków, którzy opiekują się wnukami. Drzemią przez cały dzień, a dzieci, widząc ich w takim stanie, snują się po domu i czują się opuszczone.

Gorąca kąpiel zaraz po przebudzeniu może nie tylko wywołać przygnębienie, ale i wprawić w zły humor.

Uporczywy deszcz w ostatni dzień roku.

Osoba, która wie, że jest dzień postu, ale nie przestrzega go.

Biała szata spodnia w jesiennym ósmym miesiącu[72].

Mamka, która nie ma już mleka.

[64] Używano ich do połowu ryb w rzekach tylko podczas zimy.

[65] Kolor śliwkowy obowiązywał w jedenastym i dwunastym miesiącu.

[66] Wiedza akademicka była przekazywana w obrębie rodu i to tylko w linii męskiej.

[67] Według stosowanych wówczas taoistycznych zasad in-yang przejętych z Chin, istniał podział na szczęśliwe i nieszczęśliwe strony świata. Dzieliły się one na trzy kategorie. Pierwsza obejmowała kierunek północno-wschodni nieszczęśliwy zawsze i dla wszystkich. Drugi rodzaj obejmował kierunki nieszczęśliwe dla człowieka w zależności od płci, wieku i daty urodzenia. Trzeci to strony powszechnie, ale czasowo nieszczęśliwe, co wynikało z obecności w tych stronach bóstw zmieniających miejsce pobytu. Jeśli bóstwo przebywało w jakiejś stronie świata, kierunek ten był „zamknięty” i nie można tam było podróżować. Należało albo przeczekać okres zamknięcia, albo udać się drogą okrężną. Czasem tabu nałożone na jakąś stronę świata trwało dłużej, np. podczas zmian pór roku, w związku z czym okres postoju w miejscu pośrednim mógł trwać od kilku do kilkunastu dni.

[68] Sztuka epistolarna była w tym okresie bardzo rozwinięta. W liście była ważna nie tylko treść, lecz także styl pisma, rodzaj i kolor papieru oraz dołączane obowiązkowo dodatki, np. kwiaty czy gałązki drzew lub drobne przedmioty.

[69] W okresie Heian bardzo często w listach zamieszczano wiersz lub wiersz w ogóle zastępował list. Brak odpowiedzi na taki wiersz-list świadczył o zlekceważeniu nadawcy.

[70] Bukiety kwiatowe w kształcie kuli.

[71] Drewniane klocki o długości ok. 2,5 cm z kolorowymi frędzlami. Była to ozdoba noworoczna chroniąca przed złymi duchami. Wieszano je w domach w Dniu Zająca, tj. czwartego dnia pierwszego miesiąca, stąd nazwa ozdób – Zajęcze Pałeczki.

[72] Białe szaty noszono tylko w miesiącach letnich, zaś miesiąc ósmy był już czasem jesieni.

To, co męczące

To, co męczy mnie najbardziej, to praca w dniu postu. Zawsze przed takim dniem trwają długie przygotowania, a w czasie postu trzeba spędzić wiele czasu w świątyni.

To, czym ludzie pogardzają

Ludzie okazują lekceważenie północnej stronie rezydencji[73], osobom, o których się sądzi, że mają zbyt miły charakter, wiekowym starcom, nierozważnym dziewczętom i murom z gliny.

[73] Północ była uważana za niepomyślną stronę świata, toteż w północnym skrzydle budynku mieściły się zazwyczaj pokoje dla służby.

To, czego nie cierpię

Spieszę się do wyjścia, a goście, którzy mnie odwiedzili, gadają i gadają... Jeśli gość jest osobą, która nie obrazi się za takie traktowanie, można się go pozbyć, mówiąc: „Opowiesz mi o tym innym razem”. Ale jeśli to jakaś znamienita osoba, to choć spieszę się, nie wypada jej tak potraktować.

Gdy włos przyklei się do kamienia do rozcierania tuszu albo ziarno piasku dostanie się pod laskę tuszu, wywołując niemiły zgrzyt.

Ktoś nagle zachorował. Posyłam po egzorcystę. Nie ma go jednak w domu, więc wysyłam posłańca, aby go znalazł. Czekam i czekam nieznośnie długo. Egzorcysta wreszcie przychodzi, więc z ulgą proszę, żeby zaczął zaklęcia. Lecz ten, być może zmęczony niedawnym wypędzaniem zbyt wielu demonów, zaledwie zaczyna recytować modlitwy, a już w jego głosie słychać senność i w końcu egzorcysta zasypia. Och, jak ja tego nie cierpię!

Człowiek, który zachowuje się tak, jakby zjadł wszystkie rozumy, a nie ma nic mądrego do powiedzenia na żaden temat.

Równie mocno nie lubię, gdy starzy ludzie wyciągają dłonie w stronę piecyka, aby się ogrzać. Czy młody człowiek kiedykolwiek zachowałby się w tak nieelegancki sposób? Widziałam kiedyś wyjątkowo nieprzyjemnego staruszka, który podczas rozmowy oparł nogi o brzeg piecyka i pocierał stopą o stopę!

Nie znoszę ludzi o złych manierach, którzy przychodząc w gości, najpierw wachlarzem ścierają pyłek z maty, a zanim usiądą, wygładzają strój myśliwski[74], tak aby siadając, nie pognieść ubrania pod kolanami. Można pomyśleć, że na takie zachowanie pozwalają sobie tylko osoby niższych stanów, ale zdarza się to także ludziom dobrze urodzonym, np. dworzanom w Ministerstwie Ceremonii albo dawnemu gubernatorowi prowincji Suruga.

Nienawidzę pijanych mężczyzn, kiedy przepijają do towarzyszy, gładzą się po brodach, podają współbiesiadnikowi czarkę wina, wykrzykując: „No to jeszcze raz!”, a krople sake ściekają im po brodzie. Trzęsą się, kiwają głowami, gestykulują i każą paziom śpiewać piosenkę: Gdy będę musiał wyjechać na prowincję...

Są ludzie, którzy wszystkim zazdroszczą, skarżą się na swoją dolę, obmawiają innych, chcą wiedzieć o wszystkim i złoszczą się, jak im ktoś czegoś nie powie. Wytykają innym złe wyrażanie się, a zasłyszane historie zaraz rozpowiadają ze szczegółami, jakby wiedzieli wszystko od początku. Och, jak ja tego nie cierpię!

Dziecko, które zaczyna płakać, gdy ktoś opowiada ciekawe nowiny.

Stado wron krążące z głośnym krakaniem. Bardzo tego nie lubię.

Gdy kochanek przychodzi z sekretną wizytą, a pies zaczyna głośno szczekać. Wtedy mam ochotę zabić tego psa.

Kiedy zapraszam potajemnie mężczyznę na noc i chcę zachować jego wizytę w sekrecie, a on zaczyna głośno chrapać w najmniej odpowiedniej chwili.

Mężczyzna, który wychodzi od kochanki i chociaż ma na głowie eboshi[75], wolałby nie być przez nikogo widziany. Jest zdenerwowany, bo wychodząc od damy, ciągle o coś zahacza i uderza nakryciem głowy. To okropne, kiedy odsuwa znad wejścia trzcinową zasłonę iyo, czyniąc przy tym mnóstwo hałasu. Jeszcze gorzej, jeśli nad wejściem wisi mokō[76], bo wtedy robi naprawdę wielki łoskot. Nie znoszę, kiedy ktoś otwiera drzwi z taką nieostrożnością. Zasłony nie będą robić hałasu, jeśli uchyli się je delikatnie przy wchodzeniu czy wychodzeniu z pokoju. To samo dotyczy rozsuwanych drzwi. Jeśli ktoś próbuje rozsunąć je gwałtownie, to jest oczywiste, że będą się zacinać i hałasować. Ale jeśli przytrzyma się je po pchnięciu, nie wydadzą żadnego dźwięku.

Kiedy kładę się do łóżka, już prawie zasypiam i nagle słyszę przeszywający brzęk komara. Niemal czuję powiew jego skrzydełek i na nic zdaje się próba ignorowania jego obecności.

Nie znoszę osób, których powóz skrzypi. Czyżby pasażer nie słyszał tych okropnych dźwięków? Kiedy ja podróżuję czyimś powozem i słyszę takie skrzypienie, to denerwuje mnie nie tylko dźwięk, ale także właściciel powozu.

Jeśli ktoś, słysząc jakąś historię, ciągle się wtrąca, próbując pokazać, że on to wszystko przewidział już wcześniej. Taka osoba jest nie do wytrzymania, tak samo jak ktoś, dziecko czy dorosły, kto próbuje zwrócić na siebie uwagę.

Kiedy słucham historii o dawnych dziejach i nagle ktoś przerywa opowiadanie, żeby wtrącić jakiś szczegół, który przypadkiem zna, chociaż wcale nie jest istotny. Co za okropny zwyczaj!

Nie znoszę, gdy myszy biegają po domu.

Kiedy dzieciom, które przyszły do mnie na chwilkę, bardzo podoba się zabawa z paziami i tak się do tego przyzwyczajają, że zaczynają przychodzić regularnie i z krzykiem rozbiegają się po całej rezydencji. Okropność.

Kiedy przyjdzie do mnie mężczyzna, którego nie mam ochoty spotykać ani w domu, ani w pałacu, udaję, że śpię. Wtedy przychodzi służąca i budzi mnie, a na jej twarzy maluje się oburzenie, jak mogę być takim śpiochem. Nie lubię takich sytuacji.

To okropne, kiedy nowo przyjęty do grupy człowiek wywyższa się i z takim wyrazem twarzy, jakby wszystko wiedział, zaczyna się rządzić.

Gdy kochanek zaczyna wygłaszać komplementy o innej kobiecie. Jeśli związek z tamtą kobietą jest już przeszłością, to te pochwały i tak ranią, zaś jeśli trwa nadal, o ileż jest to boleśniejsze.

Gdy ktoś kichnie i zaczyna wypowiadać zaklęcia odczyniające urok[77]. Takie głośne kichanie w cudzym domu jest wyjątkowo wstrętne.

Pchły są okropne. Kiedy skaczą po ubraniu, mam wrażenie, że się po nim wspinają.

Psy, które długo ujadają. To zły znak.

Nie cierpię ludzi, którzy nie zamykają za sobą drzwi.

[74] Rodzaj stroju męskiego, noszonego także na co dzień.

[75] Czarne, lakowane nakrycie głowy, noszone przez mężczyzn, wiązane pod brodą jedwabną wstążką, z czarnymi ozdobami w kształcie pomponów umocowanymi po bokach. Był to bardzo elegancki element stroju.

[76] Elegancka zasłona ozdobiona jedwabiem lub kawałkami bambusa.

[77] Kichnięcie było uważane za zły omen, dlatego w obawie przed urokiem wypowiadano specjalne formułki magiczne.

Jak ja nie znoszę mężów mamek...

Jak ja nie znoszę mężów mamek! Jeśli dziecko pod opieką mamki jest dziewczynką, to jeszcze nie jest tak źle, gdyż wtedy mężczyzna zachowuje dystans. Ale jeśli jest to chłopiec, mąż mamki zachowuje się, jakby był ojcem dziecka. Nie spuszcza chłopca z oczu i nieustannie wtrąca się do wszystkiego. Do innych sług w domu odnosi się z wyższością i jeśli ktoś złaje dziecko, zaraz donosi o tym swemu panu. Chociaż zachowanie takie jest wielce niestosowne, nikt nie odważy się poskarżyć na niego. Tak więc kroczy on po domu dumny, z wielce zarozumiałą miną, jakby wszystko zależało od niego.

Ludzie, którzy piszą listy nie przestrzegając etykiety

Nie cierpię ludzi, którzy piszą listy bez należytej etykiety. Ich styl pisania i dobór słów odbiega od ogólnie przyjętych zasad. Jednak używanie zbyt grzecznych słów w stosunku do osób o niższej pozycji też jest dziwaczne. To oczywiste, że otrzymanie takiego nieeleganckiego listu jest bardzo nieprzyjemne, ale nawet jeśli dostanie go ktoś inny, także czuję niesmak.

Zazwyczaj większość ludzi nie przestrzega zasad elegancji nie tylko przy pisaniu listów, lecz także podczas rozmowy. Jestem oburzona, gdy słyszę, jak ludzie zwracają się do siebie, używając języka potocznego. Jestem zdegustowana, kiedy ci głupcy używają niewłaściwych form grzecznościowych w stosunku do niewłaściwych osób albo kiedy służący zwraca się do swego pana bez wyrazów szacunku. Za to śmieszy mnie sytuacja, gdy pan zwraca się do sługi słowami: „Czy byłbyś łaskaw zrobić to czy tamto...”, „Czy byłbyś tak miły, aby o tym pamiętać?”. Choć oczywiście słyszałam też, jak ktoś, opisując jakieś zdarzenie służbie, mówił: „Pozwoliłem sobie zrobić to i to...”[78].

Osoba pozbawiona dobrych manier, która próbuje wywrzeć dobre wrażenie, używając wyszukanych słów, tylko się ośmiesza. Taki człowiek myśli pewnie, że eleganckie słowa są dobre na każdą okazję, ale jeśli przesadzi z grzecznością, to wychodzi na głupca.

Kiedy ktoś mówi do młodych książąt lub urzędników wysokiej rangi, zawsze powinien zwracać się do nich, używając ich oficjalnych tytułów, chyba że Ich Wysokości są obecnie. Jestem zawsze nieprzyjemnie zaskoczona, gdy słyszę, jak ludzie używają zaimka „ja” podczas rozmowy w obecności cesarza i cesarzowej[79]. Takie uchybienie etykiecie jest wyjątkowo przykre i nigdy nie rozumiałam, dlaczego ludzie nie mogą tego uniknąć.

Nie znoszę ludzi o pospolitych manierach, którzy nie mają nic szczególnego do przekazania, ale mówią z afektem i pozują na bywalców salonów.

Nie lubię, gdy laska tuszu nie chce się rozetrzeć.

Irytują mnie bardzo damy dworu, które chcą wiedzieć o wszystkim, co się dokoła dzieje.

Jakże niemiło jest, kiedy ktoś, kogo nie lubię, zachowa się w okropny sposób.

Mężczyzna, który jedzie sam powozem na procesję albo paradę. Cóż to za egoista! Nawet jeśli nie jest osobą wysokiej rangi, powinien wziąć ze sobą kilku młodzieńców, którzy także chcieliby obejrzeć ceremonię. Ale nie, on wsiada sam! Przez zasłony w powozie widać zarys jego sylwetki, zaś na jego twarzy maluje się duma. Jakby na świecie nie było nic ważniejszego od oglądania parady.

[78] W języku japońskim istnieje kilka poziomów grzeczności wyrażanych odpowiednimi czasownikami i formami gramatycznymi. W zależności od pozycji rozmówcy należy używać form neutralnych, bardzo grzecznych lub można pozwolić sobie na stosowanie form wyrażających nadrzędną pozycję w stosunku do rozmówcy. W języku polskim nie występują takie formy gramatyczne, które w pełni oddałyby niestosowność mówienia do osoby o wyższej randze słowami neutralnymi lub mało grzecznymi oraz śmieszność używania słów bardzo grzecznych w stosunku do podwładnych.

[79] Etykieta wymagała, żeby w obecności pary cesarskiej nie mówić o sobie w osobie pierwszej, zaś do innych osób zwracać się po imieniu. Jeśli para cesarska była nieobecna, należało się zwracać do innych, używając ich tytułów dworskich.

Kochanek wracający do domu o świcie

To okropne, kiedy kochanek, zbierając się do wyjścia rankiem, szuka po omacku swojego wachlarza i kartek papieru[80]. Powtarza w kółko: „Przecież wieczorem gdzieś je tutaj położyłem”, a że jest zupełnie ciemno, więc co chwila uderza się o coś i mruczy: „Gdzie to może być?”. Wreszcie znajduje to, czego szukał. Papier wsuwa w fałdy ubrania, szeleszcząc przy tym, potem z trzaskiem otwiera wachlarz i zaczyna się wachlować. Teraz jest gotów do wyjścia. Takie zachowanie jest nie tylko nieeleganckie, ale po prostu wstrętne!

Równie irytująca sytuacja jest wtedy, gdy kochanek wychodzący od kochanki pod osłoną nocy pieczołowicie zawiązuje tasiemki od nakrycia głowy. To przecież zupełnie niepotrzebne! Kto zwróci uwagę na to, czy ma zawiązane tasiemki? Albo czy naprawdę musi przed wyjściem wygładzać ubranie? Czy on myśli, że ktoś mógłby go zobaczyć o tej porze i skrytykować za niedbały ubiór?

Dobry kochanek zachowuje się o świcie tak samo czarująco i elegancko jak w każdym innym momencie. Ociąga się z wstawaniem z łóżka. Dama ponagla go: „Pospiesz się, kochany. Już świta. Nikt nie może cię tu zobaczyć”. Mężczyzna wzdycha ciężko, jakby chciał powiedzieć, że wcale nie chce odchodzić i rozstanie sprawia mu ból. Nie wstaje od razu i nie wkłada pospiesznie spodni, tylko przytula ukochaną i szepcze jej do ucha to wszystko, czego nie zdążył jej powiedzieć przez noc. Nawet kiedy jest już ubrany, zwleka z odejściem i udaje, że zawiązuje pas. Rozsuwa drzwi i dwoje kochanków staje razem na progu. On mówi jej, jak straszny wydaje mu się dzień, który ich rozdzieli. Potem powoli znika w oddali. Dama patrzy, jak ukochany odchodzi, i ta chwila będzie dla niej najpiękniejszym wspomnieniem.

Rzeczywiście, gorące uczucie do mężczyzny w dużej mierze zależy od takich wspomnień.

I odwrotnie. Jeśli mężczyzna rankiem wyskakuje z pościeli jak oparzony, niecierpliwie zawiązuje pasek od spodni, naciąga pospiesznie rękawy kolejnych szat: szaty spodniej, stroju myśliwskiego, płaszcza, wpycha za pazuchę wszystkie swoje drobiazgi, biegając przy tym po całym pokoju, wtedy kobieta zaczyna go nienawidzić.

[80] Kolorowy papier, który eleganccy mężczyźni nosili w fałdach ubrania. Służył do zapisywania notatek albo jako chusteczka.

Kiedy moje serce bije mocniej

Gdy widzę wróble karmiące swoje pisklęta.

Kiedy przechodzę obok bawiących się dzieci.

Gdy widzę, że czyjeś eleganckie chińskie zwierciadło jest nieco przymglone.

Kiedy dżentelmen zatrzymuje swój powóz przed bramą i poleca służbie zaanonsować swój przyjazd.

Gdy śpię w pokoju, w którym pali się delikatne, wytworne kadzidło.

Gdy myję włosy, robię makijaż i wkładam szaty przesiąknięte zapachem perfum. Nawet jeśli nie ma nikogo, kto mógłby mnie zobaczyć, sprawia mi to ogromną przyjemność.

Kiedy czekam na wizytę mężczyzny i zaczyna padać deszcz. Słyszę, jak drobne krople uderzają o okiennice w podmuchach wiatru.

T