Zamek w Locksley. Locksley Hall - Alfred Lord Tennyson - ebook

Zamek w Locksley. Locksley Hall ebook

Alfred Lord Tennyson

0,0
3,41 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.

W swoim monologu protagonista zaczyna od miłych wspomnień o swojej ukochanej z dzieciństwa, ale wspomnienia te szybko doprowadzają do wybuchu gniewu, gdy opowiada, że przedmiot jego uczuć porzucił go z powodu dezaprobaty rodziców.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 21

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Alfred Tennyson

Zamek w Locksley

Locksley Hall

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej

A dual Polish-English language edition

na język polski przełożył Jan Kasprowicz

Armoryka Sandomierz

Projekt okładki: Juliusz Susak    

Tekst polski wg edycji z roku 1907, tekst angielski zaś wg edycji z roku 1842. Zachowano oryginalną pisownię.

Copyright © 2014 by Wydawnictwo „Armoryka”

Wydawnictwo ARMORYKA

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

tel +48 15 833 21 41

e-mail:[email protected]

http://www.armoryka.pl/

Zamek w Locksley

Bracia, chwilkę mnie zostawcie,

ledwie świt śród niebios smug!

Pozostawcie, a gdy trzeba,

niech zawoła mnie wasz róg.

Tu to miejsce, tu jak dawniej

głos bekasów leci w dal,

Z bagnisk mgły się ciężkie wznoszą,

płynąc ponad Locksley-Hall.

Locksley-Hall, co szczyty swoje

nad piasczysty wznosi ścieg —

Ponad fale oceanu,

co się z hukiem rwą o brzeg.

Noc niejedną z okna tego,

nim spoczynku nadszedł czas,

Spoglądałem tam! na Zachód,

gdzie Orion zwolna gasł.

Noc niejedną na Plejadach

wypoczywał wzrok ten mój,

Lśniących we mgle, jak robaczków

w srebrnej sieci złoty rój.

Nad brzegami jam tu chodził,

karmiąc górną młodość mą

Czarodziejską wiedzy baśnią,

tem, co dawne dni nam ślą.

Kiedy za mną szereg wieków

niby plenny leżał łan;

Gdym się wdzierał w teraźniejszość,

której siew przyszłości dan;

Kiedym wnikał w dni, co idą,

ile starczy ludzki trud,

Zobaczyłem obraz świata

i nowego czasu cud.

Wiosną zięba naodziewa

swoją pierś w czerwieńszy puch

Wiosną główkę w nowy grzebień

stroi czajka, kręcisz-zuch!

Wiosną gołąb rozpościera

bardziej lśniące skrzydła swe,

Wiosną młodzian ku miłości

swą się całą duszą rwie.

Blade wówczas miała lica,

że się starszym wiek jej zdał,

A za każdym moim krokiem

swe promienie wzrok jej słał.

«Kuzyneczko moja Amy!»

rzeknę do niej — «prawdę mów:

Byt mój cały k’tobie zwrócon,

niema kłamstwa śród mych słów».

Skroń i lica jej pobladłe

oblał naraz kolor róż,

Jak to światło, którem widział,

to północnych światło zórz.

Odwróciła się, a pierś jej

od gwałtownych rosła tchnień,

W jej zamglonych oczach naraz

Zabłysł duszy jasny dzień.

Rzekła: «Kryłam swe uczucia,

gdyż twój gniew by na mnie spadł. —

Ty mnie kochasz!» — potem, płacząc:

«ja cię kocham już od lat!»

Miłość wzięła kubek czasu

swą gorącą dłonią wpół,

Każdy moment, jak żwir złoty,

lekko wstrząsan, zeń się suł.

Miłość wzięła harfę życia,

by w ton silny struny sprządz,

Uderzyła w strunę «jaźni»,

tak że pękła, dźwięcznie drżąc,

Z bagnisk ku nam co poranku

słał szelesty swoje krzew,

Pełnią wiosny w moich żyłach

ten szumiący brzmiał mi śpiew.

Śledziliśmy co wieczora

pyszne statki śród fal wód,

Dusza z duszą się zlewała,

gdy całunek wargi splótł.

O ma Amy! już nie moja!

serce ciasne i bez skry!

O