Zagłada Żydów. Studia i Materiały vol. 9 R. 2013 - Dariusz Libionka, Prof. Barbara Engelking - ebook

Zagłada Żydów. Studia i Materiały vol. 9 R. 2013 ebook

Dariusz Libionka, Barbara Engelking, Jan Grabowski, Jacek Leociak, Jakub Petelewicz, Alina Skibińska

0,0
25,61 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Zasadniczą tematyką przewijającą się w zawartości tego numeru są źróda historyczne wykrzystywane w badaniach nad Zagładą. Problematyki tej dotyczą studia o snach (B. Engelking), archiwach histori mówionej (P. Filipkowski) oraz piśmiennnictwie religijnych Żydów (H. Drefus). Kolejne teksty dotyczą powojennych rozliczeń w Polsce (A. Prusin pisze o sądzeniu zbrodniarzy nazistowskich przez Naczelny Trybunał Narodowy, A. Kornbluth o postępowaniach sądowych z tzw. dekretu sierpniowego), Francji (J. Grabowski o rozliczeniach w paryskiej policji) i Niemczech (J. S. Legge analizuje traktowanie zbrodni nazistowskich na przykładzie sprawców zbrodni na amerykańskich żołnierzach w Malmédy).

Z okazji 70. rocznicy powstań w getach i obozach zamieszamy specjalny blok materiałów. Składają się nań opracowanie Icchaka Cukiermana „Antka” na temat ŻOB i zapiski Chajki Klinger członkini Haszomer Hacair w Będzinie, a z drugiej strony zeznania Jürgena Stroopa złożone w lipcu 1951 r. przed sądem wojewódzkim w Warszawie. Tematyki oporu dotyczy w dużej części rozmowa ze zmarłym niedawno Israelem Gutmanem.

W dziale „Warsztaty badawcze“ publikujemy m.in. tekst poświęcony konspiracyjnemu archiwum getta białostockiego i jego twórcom, a także opracowanie na temat kart zgonu z warszawskiego getta jako materiału historycznego.

W dziale „Materiały“ zamieszczamy dziennik Miriam Chaszczewackiej z getta w Radomsku w opracowaniu F. Tycha oraz analizę procesu Wilhelma Trappa, dowódcy 101 batalionu policji porządkowej toczonego w lipcu 1948 r. w Siedlcach dokonaną przez J.-Ch. Szurka.

W dziale „Wydarzenia“ publikujemy esej Ch. R. Browninga poświęcony Raulowi Hilbergowi w zwiazku z publikacją polskiej edycji Zagłady Żydów europejskich.

W numerze znalazły się też polemiki, m.in. wokół ksiażki M. Polit o Chaimie Rumkowskim, oraz omówienia i recenzje najnowszej literatury.

 

 

W numerze stałe działy:

Studia

Rozmowy

Sylwetki

Z warsztatów badawczych

Materiały

Punkty Widzenia

Polemiki

Omówienia, recenzje, przeglądy

Wydarzenia

Curiosa

a w nich między innymi:

  • Opracowanie Icchaka Cukiermana o historii ŻOB
  • Pamiętniki Chajki Klinger
  • Jürgen Stroop przed warszawskim sądem
  • Barbara Engelking o snach w czasie Zagłady
  • Havi Dreyfus o charakterze ortodoksyjnych narracji historycznych
  • Alexander V. Prusin o rozprawach przed Najwyższym Trybunałem Narodowym
  • Jan Grabowski o powojennych rozliczeniach w paryskiej policji
  • Andrew Kornbluth o procesach z dekretu „sierpniowego” BADAWCZYCH
  • Aleksandra Bańkowska i Weronika Romanik o Podziemnym Archiwum Getta Białostockiego
  • Pamiętnik Miriam Chaszczewackiej z Radomska
  • Jerzy Kochanowski o listach polskich Żydów do Hansa Franka
  • Jean-Charles Szurek o procesie Gustava Wilhelma Trappa
  • Tadeusz Bartoś o metafizyce zła
  • Grzegorz Krzywiec o Jędrzeju Giertychu
  • Rozmowa Barbary EngelkingIsraelem Gutmanem

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 1317

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Strona tytułowa

Strona redakcyjna

Publikacja została zrealizowana dzięki wsparciu:

Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego

This publication has been supported by a grant from

the Conference on Jewish Material Claims Against Germany

The Rothschild Foundation Europe

Rada Naukowa:

Michał Głowiński, Israel Gutman, Jan Jagielski, Szymon Rudnicki, Paweł Śpiewak, Nechama Tec, Jerzy Tomaszewski, ks. Romuald Jakub Weksler-Waszkinel, Feliks Tych

Redakcja:

Barbara Engelking (zastępca redaktora naczelnego), Jan Grabowski, Jacek Leociak, Dariusz Libionka (redaktor naczelny), Jakub Petelewicz (sekretarz redakcji), Alina Skibińska

Copyright © by Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów

Warszawa 2013

ISSN 1895-247X

Wersją pierwotną rocznika „Zagłada Żydów. Studia i Materiały” 2013, nr 9 jest wersja drukowana.

Wydawca

Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów

„Zagłada Żydów. Studia i Materiały”

Centrum Badań nad Zagładą Żydów, IFiS PAN

ul. Nowy Świat 72, pok. 120

00-330 Warszawa, POLAND

www.zagladazydow.org

e-mail: [email protected]

Table of contents

Table of contents

From the editor

In Memoriam

Israel Gutman [Barbara Engelking]

Studies

Barbara Engelking, Dreams as a Source for Holocaust Research

Havi Dreyfus,  Studies on the Religious Life of the Jews in Poland during the Holocaust – Principal Sources and Fundamental Issues

Piotr Filipkowski,Post-Holocaust Oral History: Recordings, Archives, Methods of Reading

Alexander V. Prusin,  Poland’s Nuremberg: The Seven Court Cases of the Supreme National Tribunal, 1946-1948

Jan Grabowski,Post-war Police Investigations in France, or an Attempt at Self-Cleansing of the Paris Police Prefecture during 1944-1946

Andrew Kornbluth, „There Are Many Cains Among Us”[Jest wielu Kainów pośród nas]: Polish Justice and the Holocaust, 1944-1956

Jerome S. Legge, Jr.,Resisting a War Crimes Trial: The Malmédy Massacre, the German Churches, and the U.S. Army Counterintelligence Corps

Interviews

Barbara Engelking talks with Israel Gutman

Profiles

Agnieszka Haska,Julian Eliasz Chorążycki (1885-1943)

From research workshops

Aleksandra Bańkowska, Weronika Romanik,The Bialystok Ghetto Underground Archive. The Mersik-Tenenbaum Archive

Marta Janczewska,  Official Medical Documents as a Source for Research of the Fate of  Warsaw Jews 1939-1941

Jacek Partyka,Literary Borderline Forms (Weiss – Reznikoff – Grynberg)

Anniversary materials

First Outline of the History of the Jewish Fighting Organization,[Icchak Cukierman,The Creation and Development of ŻOB,ed. Dariusz Libionka]

Chajka Klinger’s Memoir[ed. Avihu Ronen]

Katarzyna Person,Jürgen Stroop Speaks. The Warsaw Ghetto Liquidator’s Trial before the Provincial Court in Warsaw

Materials

Miriam Chaszczewacka’s Memoir[ed. Feliks Tych]

Jean-Charles Szurek,The Gustav Wilhelm Trapp Trial on July 6,1948

Jerzy Kochanowski,Jewish Letters to Hans Frank (1940): Opposition or a Survival Strategy?

Laurence Weinbaum,An Episode in Dawid Wdowiński’s Biography

Monika Taras,Autobiographical Sources in the Holdings of the Archives of the Jewish Historical Institute, Warsaw

Points of view

Tadeusz Bartoś,Shoah – a New Creation. Metaphysics of Evil

Grzegorz Krzywiec,Clerical Fascism Years Later. Notes on Jędrzej Giertych’s Curriculum Vitae

Polemics

Wokół książki Moniki Polit”My Jewish Soul Fears Not Judgment Day”.

Mordechaj Chaim Rumkowski. Truth and Fiction[Michał Głowiński, Andrea Low, Agnieszka Żółkiewska]

Monika Polit,A Reply to Reviewers

Adam Puławski,Remarks and Reflections on the Educational Publication 

Zrozumieć Holokaust [ToUnderstand the Holocaust]

Robert Szuchta, Piotr Trojański,How to Wrote Textbooks on the Holocaust? 

Notes on the Review of Zrozumieć Holokaust

Reports

Zuzanna Schnepf-Kołacz,The Italian Garden of History. Rome, Ferrara, Milan - New Projects on the Map of Jewish Museums in Italy

Reviews

Marek Kaźmierczak,Auschwitz in the Internet. Presentations of the Holocaust in Popular Culture[Sławomir Buryła]

Encyclopedia of Camps and Ghettos 1933-1945, vol. 2: Ghettos in German-Occupied Eastern Europe[Dariusz Libionka]

Ewa Domańska,Existential History[Małgorzata Wosińska]

Anna Ziębińska-Witek,History in Museums. A Study in Holocaust Presentation[Jacek Leociak]

Joshua M. Greene,Justice at Dachau: The Trials of an American Prosecutor[Jan Borowicz]

Anatol Chari, Timothy Braatz,Undermensch: Mein Uberleben durch Gluck und Privilegien[From Ghetto the Death Camp. Memoir of Privilege and Luck][Jan Borowicz]

Derek Hastings,Catholicism and the Roots of Nazism: Religious Identity and National Socialism[Grzegorz Krzywiec]

Avihu Ronen,Nidona lechaim [Condemned to Life] [Michał Sobelman]

Events

Agnieszka Haska,International Scientific Conference ”To Be A Holocaust Witness” (Warsaw, 22-23 April 2013)

Jerzy Giebułtowski,Let Facts Speak. On the Polish Edition of Raul Hilberg’s The Destruction of the European Jews

Christopher R. Browning,Raul Hilberg

Jerzy Kochanowski,Silent Heroes „Stille Helden”)

Renata Piątkowska,Jewish Museum and Tolerance Center in Moscow

Curiosa

Dariusz Libionka,Remarks on rescuing Jews in the ”vicinity of Treblinka” [review: Edward Kopówka, Father Paweł Rytel-Andrianik, I’ll Give Them a Name for Ages. Poles from around Treblinka Rescuing Jews]

Notes about the authors

Od Redakcji

Podczas finalizowania prac redakcyjnych nad oddawanym do rąk czytelnika tomem dotarła do nas wiadomość o śmierci profesora Israela Gutmana, członka Ha-Szomer ha-Cair, uczestnika powstania w getcie warszawskim, wybitnego historyka, członka Rady Naukowej naszego rocznika. Przyjaciela wielu z nas. Jego odejście jest bolesną i niepowetowaną stratą. Publikujemy fragmenty rozmów z Profesorem przeprowadzonych przez Barbarę Engelking na przełomie 1998 i 1999 r. w Jerozolimie, w których opowiada On o swojej drodze życiowej.

Tematem przewodnim tomu jest problematyka źródeł historycznych do badań nad Zagładą i sposobów ich interpretacji. Do tego zagadnienia powracamy w każdym dziale pisma. W osobnej sekcji związanej z przypadającą w tym roku 70. rocznicą powstań w gettach warszawskim i białostockim, prób oporu w Częstochowie i Będzinie, a wreszcie buntów w obozach zagłady w Treblince i Sobiborze publikujemy trzy ważne świadectwa. Pierwsze z nich to sprawozdanie komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej Icchaka Cukiermana „Antka” na temat tworzenia organizacji bojowej w getcie warszawskim i przebiegu walk, wysłane do Londynu wiosną 1944 r., stanowiące pierwsze całościowe opracowanie dziejów ŻOB, którego znaczenia jako tworzywa dla narracji historycznych nie sposób przecenić. Zapiski Chajki Klinger, członkini kierownictwa Ha-Szomer ha-Cair i ŻOB w Będzinie, mają zupełnie inny charakter. Jest to pisany w ukryciu po wydostaniu się z getta pod koniec 1943 r. osobny, emocjonalny, miejscami skrajnie krytyczny zapis, niepozbawiony drastycznych szczegółów. To pierwsza publikacja polskiego oryginału; izraelskie wydania ocenzurowano jako niepasujące do heroicznej wersji historii. Wstęp, zawierający omówienie całości zapisków Chajki oraz jej tragiczne losy, napisał jej syn Avihu Ronen (publikujemy również recenzję jego wydanej niedawno książki prezentującej to źródło). Kolejnym materiałem nawiązującym do tematyki rocznicowej są zeznania Jurgena Stroopa złożone 19 lipca 1951 r. przed Sądem Wojewódzkim w Warszawie. Przygotowująca edycję stenogramu Katarzyna Person wprowadza w szerszy kontekst toczącego się przeciwko Stroopowi postępowania sądowego i omawia zawartość dokumentacji zebranej na potrzeby procesu. Po raz pierwszy, jako że dokument ten nie był nigdy wcześniej publikowany, zostajemy skonfrontowani z autentycznymi słowami Stroopa przekazanymi bez pośredników, a co za tym idzie – bez nieuniknionych zniekształceń. Jest to dokument wstrząsający, stanowiący uzupełnienie dokumentacji dotyczącej powstania.

W kontekście rocznicy walki Żydów na uwagę zasługują również tekst autorstwa Aleksandry Bańkowskiej i Weroniki Romanik poświęcony konspiracyjnemu archiwum getta białostockiego i Mordechajowi Tenenbaumowi (sekcja „Z warsztatów badawczych”), a także artykuł Agnieszki Haski przedstawiający sylwetkę doktora Juliana Chorążyckiego, jednego z twórców konspiracji w obozie zagłady w Treblince.

Dział „Studia” zawiera sześć artykułów, których autorzy wykorzystują najróżniejsze rodzaje materiałów źródłowych. Barbara Engelking proponuje nowatorskie spojrzenie na sny jako źródło do badań nad Zagładą. Havi Dreyfus odczytuje praktycznie nieznane w Polsce narracje historyczne ortodoksyjnych Żydów dotyczące życia religijnego pod okupacją. Piotr Filipkowski pisze o archiwach historii mówionej, specyfice tych źródeł i sposobach ich interpretacji. Cztery kolejne teksty dotyczą powojennych rozliczeń ze zbrodniami nazistowskimi. Alexander Prusin omawia siedem procesów przeciwko zbrodniarzom nazistowskim (m.in. Rudolfowi Hössowi, Arthurowi Greiserowi, Amonowi Göthowi, Ludwigowi Fischerowi) toczonych przed Najwyższym Trybunałem Narodowym w latach 1946-1948 oraz ich kontekst prawno-historyczny. Artykuł Jana Grabowskiego traktuje o specyfice powojennych rozliczeń w paryskiej policji w związku z uczestnictwem tej formacji w prześladowaniach Żydów. Andrew Kornbluth omawia procedury sądowe stosowane wobec osób oskarżonych o popełnienie zbrodni na Żydach. Na specjalną uwagę zasługuje opracowanie Jerome’a S. Legge’a, zawierające analizę działań podejmowanych przez przedstawicieli niemieckich Kościołów na rzecz zbrodniarzy wojennych osądzonych przez Amerykański Trybunał Wojskowy, dokonaną na podstawie odtajnionych kilkanaście lat temu akt amerykańskiego kontrwywiadu. Pewne analogie z postrzeganiem powojennych rozliczeń kolaborantów w Polsce warte są, jak sądzimy, głębszego namysłu.

W sekcji „Materiały” znajdzie czytelnik dokumenty z procesu Wilhelma Trappa, dowódcy 101 Batalionu Policji Porządkowej, toczącego się w lipcu 1948 r. w Polsce, opracowane przez Jeana-Charles’a Szurka. Zastanawia się on nad przyczynami całkowitego pominięcia w śledztwie i sentencji wyroku mordów Żydów dokonanych przez formację dowodzoną przez Trappa na Lubelszczyźnie. Na uwagę zasługuje również publikowany po raz pierwszy dziennik nastolatki z Radomska Miriam Chaszczewackiej, zamordowanej w Treblince, w opracowaniu Feliksa Tycha, który znał ją osobiście.

Szczególnej uwadze czytelnika polecamy również spór wokół książki Moniki Polit o Chaimie Rumkowskim (sekcja „Polemiki”) oraz esej Christophera R. Browninga poświęcony Raulowi Hilbergowi (dział „Wydarzenia”), którego monumentalne dzieło Zagłada Żydów europejskich ukazuje się właśnie w polskim tłumaczeniu.

Do działu „Curiosa” trafia tym razem niespełniająca kryteriów naukowych publikacja dotycząca zagadnienia pomocy udzielanej Żydom, która odegrała negatywną rolę w kontekście powstawania sejmowej inicjatywy upamiętnienia uczestników buntu w Treblince.

***

W zeszłym roku ubolewaliśmy nad przemilczeniem przez władze państwowe 70. rocznicy rozpoczęcia masowego mordu na Żydach polskich. W tym roku byliśmy świadkami z jednej strony instrumentalizacji i rytualizacji obchodów rocznicowych, z drugiej zaś patriotycznego wzmożenia, aż po nadużycia i manipulacje, by przywołać sprawę publikacji skandalicznego wystąpienia Krzysztofa Jasiewicza na łamach magazynu historycznego „Focus Historia” w numerze poświęconym rocznicy powstania w getcie warszawskim. Jako redakcja pisma naukowego zajmującego się Zagładą nie mogliśmy pozostać w tej sprawie obojętni. Nie zaskoczyła nas pryncypialna reakcja przedstawicieli elit intelektualnych i naukowych, którzy udzielili wsparcia naszym działaniom, zaskoczyła natomiast skala poparcia dla obskurantyzmu, również pod pretekstem obrony wolności nauki. Z przykrością odnotowaliśmy także brak głębszej refleksji ze strony redakcji pisma, które użyczyło Jasiewiczowi miejsca.

Reagowaliśmy również w kwestii popieranej przez prezydenta RP inicjatywy zlokalizowania pomnika Polaków pomagających Żydom naprzeciwko Muzeum Historii Żydów Polskich, licząc na rozpoczęcie publicznej debaty. W tej sprawie ponieśliśmy spektakularną klęskę. Niedługo po zgłoszeniu przez nas zastrzeżeń aleję przed wejściem do muzeum nazwano imieniem Ireny Sendlerowej (wniosek radnych miasta stołecznego Warszawy), a wkrótce pojawił się tam pomnik emisariusza Jana Karskiego (inicjatywa Muzeum Historii Polski), wykorzystywanego – na co zwracaliśmy uwagę we wstępie do poprzedniego numeru – w najnowszej wersji polityki historycznej do gloryfikowania polskich postaw w czasie Zagłady. Podczas odsłonięcia ławeczki Karskiego obecny był prezydent Bronisław Komorowski, który, co musimy odnotować ze smutkiem, niestety nie znalazł czasu, by pojawić się na obchodach rocznic buntów w Treblince i Sobiborze. Powróciła również sprawa budowy pomnika Sprawiedliwych obok Muzeum Historii Żydów Polskich. Skład międzynarodowego komitetu, a także fakt, że jest to obecnie inicjatywa ocalonych, zdaje się ostatecznie przesądzać sprawę. Nie jest to jedyne upamiętnienie Polaków ratujących Żydów – drugi pomnik, z inicjatywy samozwańczego Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów, stanie przy kościele pw. Wszystkich Świętych na placu Grzybowskim, przy poparciu władz miasta i Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Obserwując kolejne inicjatywy i idące z nimi w parze działania podejmowane również na arenie międzynarodowej, można odnieść wrażenie, że ratowanie Żydów było działalnością masową, popieraną, a nawet propagowaną przez Kościół katolicki, Polskie Państwo Podziemne i rząd na uchodźstwie. Mimo iż nasze możliwości w starciu z racjami politycznymi oraz metodą faktów dokonanych są niewielkie, nadal będziemy zgłaszać wątpliwości wobec tego rodzaju działań, oceniać rozmaite inicjatywy pod względem merytorycznym, a przede wszystkim publikować wyniki kolejnych badań, gdyż okupacyjna rzeczywistość była daleko bardziej skomplikowana.

In Memoriam

Israel Gutman [Barbara Engelking]

ISRAEL GUTMAN

(1923-2013)

Którejś wiosny – chyba w roku 2000 – wybraliśmy się z Profesorem na spacer po Warszawie. Pokazywał mi miejsca, z którymi był szczególnie związany. Najpierw poszliśmy na Solec, gdzie się urodził i mieszkał przez pierwsze lata życia. Potem na Marymont, gdzie chodził do szkoły. I wreszcie na Franciszkańską, gdzie rodzina przeprowadziła się kilka lat przed wojną i gdzie zastało ich getto. Profesor opowiadał o rodzicach, dwóch siostrach: tej starszej o osiem lat, która mu matkowała, i tej młodszej o dziewięć lat, którą on – jak mógł – opiekował się w getcie, gdy wszyscy pomarli. O swoim intensywnym życiu w środowisku Ha-Szomer ha-Cair – o przyjaźniach, wielkiej miłości, ślubie w czasie akcji wysiedleńczej, wspólnym życiu w bunkrze w czasie powstania i rozstaniu z żoną w obozie na Majdanku, gdzie ona zginęła, a jego wywieziono do Auschwitz. Długo spacerowaliśmy po Lesznie, gdzie zachowało się jeszcze okno, będące w getcie oknem szpitala, w którym leżała jego Matka chora na tyfus, a on przychodził, żeby przekazać cokolwiek do jedzenia, aż do dnia, gdy Matka umarła. Pod kinem Femina pokłóciliśmy się o życie kulturalne w getcie. Profesor miał szalenie pryncypialne – zgodne z zasadami Ha-Szomer ha-Cair – podejście do przedstawień i koncertów, w ogóle do zabaw w getcie, w którym przecież ludzie umierali z głodu na ulicach. I znowu wróciliśmy na Franciszkańską, pod numerem 30 w czasie powstania przebywał w jednym z bunkrów. Tam został ranny, a po spaleniu domu i wrzuceniu do bunkra gazów wyciągnięto go i wraz ze wszystkimi posłano na Umschlagplatz...

Profesor miał do Warszawy szczególny stosunek – sentyment z lat dzieciństwa i młodości przeplatał się z pamięcią tragedii i dramatów. Z biegiem lat chyba coraz więcej było sentymentu i Profesor chętnie przyjeżdżał do Warszawy, zwłaszcza wiosną. Bardzo lubił smak lodów w mieście swojej młodości i zapach bzów, których w Jerozolimie mu brakowało.

Barbara Engelking

Studia

Barbara Engelking, Sny jako źródło do badań nad Zagładą

Barbara Engelking

Sny jako źródło do badań nad Zagładą

W nocy z 23 na 24 września 1939 r., w czasie oblężenia Warszawy, 33-letniemu Chaimowi Hasenfussowi przyśnił się koszmar. Chaim zanotował: „śniły mi się różne okropności w czasie snu, przerywanego hukiem bomb, granatów i artylerji niemieckiej. Śniło mi się mianowicie, że w Warszawie, cierpiącej na braki aprowizacyjne, sprzedają ludzkie mięso”1. Czy była to wizja głodu w warszawskim getcie, zapowiedź ludożerstwa (którego kilka przypadków tam wystąpiło) lub nawet przeczucie ludobójstwa, czy – jak chcą rozmaite senniki – należy ten sen odczytać po prostu jako prognozę konfliktów w rodzinie, uciech cielesnych albo pogorszenia stanu zdrowia2?

Wprowadzenie

Sny są materiałem historycznym, a historia ich interpretowania jest elementem tradycji kultury. Sny można czytać w różny sposób i na różnych poziomach. Mogą stanowić wskazówkę wyroczni, nakaz od Boga, ostrzeżenie od zmarłych, wyraz wewnętrznych konfliktów czy niezaspokojonych popędów – zależnie od kultury, czasów, wiary, społecznych bądź indywidualnych przekonań. Nie chcę jednak wdawać się tu w rozważania historyczne, antropologiczne czy psychoanalityczne – zamierzam potraktować sny z okresu Holokaustu jak najdosłowniej i spróbować odpowiedzieć na pytanie, co wnoszą one do naszej wiedzy na temat doświadczenia Zagłady. Koncentruję się więc nie na teoriach snów, ich analizie i interpretacjach, ale na samych snach, ich zawartości, wpływie na śniących oraz na konsekwencjach wizji sennych.

Sny mogą stanowić materiał źródłowy do badań dla historyka, antropologa, badacza kultury3. Analizom zostały poddane także sny z okresu Trzeciej Rzeszy.

W latach 1933-1939 Charlotte Beradt, komunizująca Żydówka niemiecka, rozpytywała ludzi o ich sny. Gdy w 1939 r. wyemigrowała do Stanów Zjednoczonych, zabrała ze sobą kolekcję snów. Składa się ona z około 300 anonimowych snów, uzupełnionych krótkimi informacjami Beradt, dotyczącymi autora snu, jego kontekstu etc. Beradt analizuje wątki polityczne, które się w nich pojawiają, by pokazać, w jaki sposób rzeczywistość totalitarna przenika najgłębsze warstwy ludzkiej psychiki, jak strach znajduje odbicie w snach, nie dając odpoczynku od terroru dnia codziennego, jak faszyzm okrada człowieka z najbardziej prywatnej, intymnej sfery, jak kolonizuje i zawłaszcza podświadomość4. Sny stają się instrumentem terroru – wzbudzają niepokój, strach, poczucie winy za popełnione we śnie „przestępstwa”5. W posłowiu do książki Beradt Bruno Bettelheim napisał, że „tyrania okrada człowieka ze snu na długo przed Makbetem i długo po nim”6. A historyk Reinhart Kosselleck w artykule na temat jej książki napisał, że sny „są elementami rzeczywistości historycznej, choć nie są faktami – są świadectwami terroru. Te sny nie odnoszą się tylko do warunków, które sprawiły, że takie właśnie sny stały się możliwe. Jako zjawisko sny są instrumentalizacją terroru. [...] Ukazują wymiar antropologiczny, który wykracza poza ich status źródła pisanego, a bez tego wymiaru nie można zrozumieć efektywności terroru. Terror nie jest po prostu śniony, same sny są częścią terroru; terroru, który przenika człowieka nawet we śnie”7.

Podobnie o wpływie terroru na zawartość snów pisze Irina Paperno w artykule o snach politycznych, stanowiących historyczne świadectwo stalinizmu. Autorka przedstawia studia kilku przypadków, wskazując – jak Beradt – na głębokie przenikanie rzeczywistości totalitarnej do nieświadomości śniącego oraz do treści jego snów. Jak pisze, „sny są głównym medium przenoszącym strach, mogą być używane jako model uczuć podmiotów w królestwie terroru”8. W Polsce przez wiele lat notował swoje sny i część z nich opublikował Henryk Bereza9. Gdybyśmy nic o nim nie wiedzieli, a zapisy snów znaleźli w butelce na brzegu morza, stałyby się one ciekawym materiałem dla historyka. Łatwo byłoby odgadnąć, w jakim środowisku obracał się autor snów, a sen o aroganckiej ekspedientce w sklepie mięsnym10 pomógłby umieścić go w epoce realnego socjalizmu. Pole do popisu mieliby także historycy-plotkarze – w jego snach można znaleźć wiele tropów dotyczących rozmaitych wątków romansowych homo– i heteroseksualnych.

Czy sen może być źródłem do badania takich doświadczeń, czy może być źródłem historycznym? Kosselleck pisał, że „sny, choć nie są materialne, należą do sfery ludzkich wytworów, przy czym będąc snami, nie stanowią realnego odbicia rzeczywistości. Nie znaczy to jednak, iż nie należą do rzeczywistego życia i z tego powodu od czasów Herodota uważano, że są warte uznania za świadectwo historyczne”11. Historycy coraz częściej sięgają zresztą po dokumenty „subiektywne”, osobiste, po relacje i wspomnienia, by opisać przebieg wydarzeń także z perspektywy ofiar12. Jak pisze Jerzy Topolski, źródłem historycznym mogą być przecież nie tylko dokumenty czy przedmioty, lecz „«wszystko», co może być pomocne w konstruowaniu obrazu przeszłości”13.

Sny są źródłem ważnym nie tylko dla historyków, lecz także dla wszystkich, którzy próbują spojrzeć na ludzkie doświadczenie – w tym doświadczenie Zagłady – również w jego wymiarze przeżyć emocjonalnych, zarówno świadomych, jak i tych trudniej dostępnych, głębiej ukrytych. Sny stanowią świadectwo przeżyć i doświadczeń konkretnych osób znajdujących się w pewnym kontekście kulturowym oraz w szczególnym momencie historycznym. I chociaż są dokumentem niemożliwym do zweryfikowania, to przecież są ontologicznie „prawdziwe”, choć wyłaniająca się z nich prawda często ma charakter metaforyczny. Sny mogą mieć także charakter performatywny, a więc mogą stanowić siłę sprawczą w stosunku do rzeczywistości, kiedy powodują konkretne działania. Nie tylko bowiem mają wpływ na emocje i przeżycia śniących, lecz także – szczególnie sny ostrzegawcze i prospektywne – mogą wywoływać określone zachowania, implikować wydarzenia, a zatem tworzyć historię.

Sen jest świadectwem historycznym szczególnego rodzaju: jest to źródło osobiste, „dokument ego”, jak je nazywa Rudi Künzel14. Sny – niekoniecznie wprost – odzwierciedlają uczucia, czyli odpowiedź emocjonalną na przeżywane sytuacje i doświadczenia. Uczucia są jednym z istotnych elementów złożonej mozaiki doświadczenia Zagłady, a jednym ze źródeł ich poznania mogą być właśnie sny. Sny są źródłem niezwykle miękkim, niestabilnym, może najbardziej niejednoznacznym i delikatnym ze wszystkich źródeł osobistych; mówią o rzeczywistości psychicznej, o świecie przeżyć wewnętrznych nie zawsze oczywistym nawet dla śniącego – uchylają drzwi do podświadomości. Sny należą do kategorii przeżyć intymnych, mówienie o nich nie jest łatwe. Wszystkie, które zostały zapamiętane i zapisane, są dowodem zaufania, wyrazem gotowości do dzielenia się bardzo osobistym doświadczeniem – także z nami.

Nie wszystkie sny, które śnimy, są istotne. Czasem podświadomość przekazuje nam bardzo ważne informacje, a czasem zupełnie marginalne. Niektóre sny to, jak je nazywał Freud, po prostu „resztki z dnia”, rodzaj śmieci, które lądują w śmietniku podświadomości. Są to sny nijakie, niemal nie przyciągają naszej uwagi, szybko o nich zapominamy. Te zapamiętane i te zachowane w relacjach z Zagłady to bez wyjątku sny ważne. Na tyle istotne dla ich autorów, że warte nie tylko zapamiętania, ale i zapisania. Sny, które się zachowały, przeszły więc przez dwa ważne filtry: po pierwsze, spośród wielu wyśnionych w czasie Zagłady właśnie one zostały zapamiętane, a więc były w jakiś sposób istotne, uderzające, znaczące. Po drugie, spośród tych zapamiętanych te, a nie inne, zostały zanotowane, warte utrwalenia, przeanalizowania, zachowania.

Trzeba przy tym brać pod uwagę, że zapisany sen sam jest już interpretacją, gdyż jest przekładem z języka snu na język jawy – zawsze niedoskonałym. Niezależnie bowiem od doświadczenia tłumacza niemożliwe okazuje się pokonanie nieadekwatności języków snu i jawy. To, co w doświadczeniu onirycznym logiczne i spójne, naturalne i oczywiste, na jawie wydaje się często dziwaczne lub nierealne.

Oprócz nieuniknionej deformacji ważne jest także, że zapamiętujemy spontanicznie przede wszystkim jawną, „manifestacyjną” zawartość snu, to, co jest widoczne na wierzchu, co można zaakceptować i ujawnić (sobie i innym). Poza tą treścią jawną istnieje ukryta, „latentna”, jak określają to psychologowie, zawartość snu, nieokreślone myśli senne, nieprzeniknione obrazy, które z trudem zapamiętujemy. Do tych niezrozumiałych dla samego śniącego treści można się dostać, wydobyć je z nieświadomości właściwie tylko (jak chce psychoanaliza) przez wolne skojarzenia lub inne formy psychoterapii. Wymaga to wysiłku, który Freud nazywał „pracą snu” (Traumarbeit)15. Jak zobaczymy jednak dalej, niektórzy ze śniących potrafili interpretować własne sny nie gorzej niż zawodowi psychoanalitycy.

Interpretowanie snów ma – oprócz psychologicznej – także długą tradycję historyczną. Nie interesuje mnie tu jednak ani historia tych interpretacji, ani psychologiczna analiza snów: dociekanie, co dany sen znaczy. Interesują mnie jedynie refleksje autorów snów oraz ich własne ewentualne interpretacje. W tym artykule nie zajmuję się teorią marzeń sennych ani fizjologią czy anatomią snu. Przyglądam się snom z Zagłady, zastanawiając się, czy dowiadujemy się z nich czegoś niemożliwego do znalezienia w innych źródłach. Interesują mnie przy tym wyłącznie sny śnione w czasie wojny16, ale zarówno te zapisane wówczas na gorąco, jak i te, które zostały zanotowane po latach, we wspomnieniach czy pamiętnikach. Taka decyzja może się wydawać nieco niekonwencjonalna pod względem metodologicznym, niemniej moim priorytetem jest analiza snów jako źródła historycznego, a więc przede wszystkim snów ważnych. Sny pamiętane przez lata, utrwalone we wspomnieniu ich autorów stanowią istotny element doświadczenia Zagłady. Z mojego punktu widzenia ważna jest jakość i rola snu, nie zaś moment jego zanotowania. Ważne są sny znaczące, zapamiętane, „duże” w odróżnieniu od codziennych, „małych” snów – te, które poruszają i inspirują śniącego. Takie sny, które prowokują do zastanawiania się nad nierozstrzygalnym dylematem: czy odzwierciedlają one to, co śniący już „wie” (choćby w postaci przeczucia), czy też treść snu stanowi źródło nowej wiedzy17. Niektórzy „wiedzą”, a ich sny stanowią dla bliskich „wielką i straszną zagadkę”, jak pisał o snach swojej żony Reuwen Feldszuh. Perła Feldszuh-Richter od dzieciństwa miała sny, które nieraz wprawiały jej otoczenie w zakłopotanie. Jej mąż w dzienniku pisanym w getcie warszawskim, a później w ukryciu notował 22 marca 1943 r.: „nie mogą te sny stanowić ostrzeżenia, ponieważ nie pokazują możliwości ratunku i przychodzą w momencie, kiedy nie można uciec, są w ich formie i treści zalążki paniki i gniewu. [...] Pewnego dnia podczas wojny wstała moja żona, krzycząc, że widziała mnie pod drzewem wiśniowym. Ja potrząsałem wiśniami, które spadały mi na głowę, głowę jej i naszej córeczki, i nie zdążyłem uciec. A wiśnie oznaczają łzy. I prosiła mnie, żebym nie wychodził, bo coś złego mnie spotka. Śmiałem się z tego ostrzeżenia – kobiecej wyobraźni, ale nie wychodziłem cały dzień. Kiedy wyszedłem wieczorem, napotkałem żandarma, któremu się nie ukłoniłem, dostałem za swoje, i ledwo uszedłem śmierci. [...] Ciekawy był jej sen kilka miesięcy przed powstaniem getta, jak cała Warszawa została wepchnięta do jednej długiej kiszki zamkniętej z obu stron i coraz większy smród ogarniał ludzi w środku. Śniło jej się też przed deportacją, kiedy mówili, że zostało Żydom jeszcze 40 dni życia, że wszystkie domy Warszawy oderwały się, wisząc dosłownie na nitce, jakby za chwilę miały runąć, padając i miażdżąc przechodzących Żydów. I zawsze zwiastują jej sny coś złego. Zło nieuniknione, od którego nie ma ucieczki, nie ma możliwości odwrotu, nie można go nawet, choć trochę, umniejszyć”18.

Sny z okresu Zagłady nie są źródłem łatwo dostępnym. W setkach relacji, publikowanych wspomnień i zachowanych dzienników nie ma ich zbyt wiele. Po przeprowadzeniu obszernej kwerendy w archiwach Żydowskiego Instytutu Historycznego oraz Yad Vashem, a także wykorzystując materiały opublikowane, zebrałam próbkę liczącą 144 sny, pochodzące od 66 autorów. 102 spośród nich pochodzą od 24 osób (w tym: 23 od Aby Ariego Weinsteina, 8 – Lutka Orenbacha, 7 – Chai Finkelsztejn, 6 – Racheli Auerbach, po 5 – Janusza Korczaka i Aarona Elstera, po 4 – Feli Fischbein, Cesi Gruft, Mieczysława Pokornego i Brandli Siekierki (w tym 1 jej męża), po 3 – Szajndli Halpern, Małki Krajnowicz, Morrisa Breitbarta i Eugenii Sztiwel (w tym 1 jej męża) oraz po 2 – od Marii Lewi-Kurowskiej, Liliany Lipes, Reni Knoll, Ester Deckier Abramowicz, Rózi Basseches-Wagnerowej, Irene Hauser, Rywki Lipszyc, małżeństwa Malachich, Lejba Rochmana i Miriam Kuperhand. Pozostałe 42 to pojedyncze sny autorów. Nie zajmuję się w tym tekście szczegółową analizą wszystkich zebranych snów, przedstawiam jedynie próbkę dającą wyobrażenie o ich różnorodności i znaczeniu.

Istnieje wiele rozmaitych podziałów i systematyzacji snów, ze względu na ich zawartość, strukturę, rolę, dynamikę etc. W niniejszym szkicu najbardziej adekwatne wydaje mi się chronologiczno-synchroniczne podejście do zebranych snów oraz, w ramach podejścia chronologicznego, ich podział funkcjonalny. Podział ten odzwierciedla rolę, jaką sny odgrywają w odbiorze śniącego. Wiele przedstawianych tu snów ma znaczenie emocjonalne, wyraża uczucia; inne mają charakter motywacyjny, stymulują do podejmowania decyzji i działania; część snów z kolei to sny ostrzegawcze, które mają wzmóc uwagę śniącego i chronić przed nieszczęściem. Inne to sny prospektywne, zapowiadające przyszłe wydarzenia.

Podejście chronologiczne uwzględnia kolejne etapy Zagłady i odmienne sytuacje, w jakich znajdują się śniący. Kryterium podziału chronologicznego stanowi świadomość Zagłady – nieobecna jeszcze w okresie życia w getcie, a powszechna w czasie ukrywania się, kiedy wiedza o eksterminacji jest już oczywista. Ujęcie synchroniczne pozwala uwzględnić sny różnych osób współwystępujące w tym samym czasie. Pojedynczy sen należy do historii indywidualnej, ale większa liczba snów z tej samej epoki historycznej może świadczyć o pewnym rodzaju doświadczenia zbiorowego. Analiza diachroniczna – oparta na snach jednej osoby w dłuższym okresie i biorąca pod uwagę zachodzące w nich zmiany i procesy – wymagałaby informacji biograficznych i użycia narzędzi psychoanalitycznych. Do tego rodzaju analizy z mojego zasobu snów mogłyby się nadawać jedynie 23 sny Aby Ariego Weinsteina, ale brak pogłębionej znajomości kontekstu także w tym wypadku uniemożliwia jej podjęcie.

Sny w getcie

Drugiego lipca 1940 r., jeszcze przed zamknięciem getta, prezes warszawskiego Judenratu Adam Czerniaków zanotował: „śnił mi się w nocy Mayzel, któremu przekazałem Gminę. Co za piękny sen”19. Maurycy Mayzel – poprzedni prezes warszawskiej gminy żydowskiej – we wrześniu 1939 r. wydostał się z falą uciekinierów na wschód; Czerniaków na polecenie prezydenta Starzyńskiego objął jego stanowisko. Półtora roku później, 11 stycznia 1942 r., Halina Szwambaum w liście z getta do nauczycielki Stefanii Liliental, mieszkającej po stronie aryjskiej, zwierzała się: „marzę o trawie, żeby móc się na niej położyć, o jakiejś polanie, o drzewach, o lesie. Kiedyś śniło mi się morze, ale to był przykry sen”20. Pomiędzy tymi dwiema wizjami: przyjemną o uwolnieniu się od ciężaru odpowiedzialności a przykrą o utraconym świecie, rozciąga się getto i jego sny.

Zapewne wielu Żydów w gettach miało sny retrospektywne – sny o przeszłości, skojarzone ze wspomnieniami przyjemnych chwil. W kontekście getta odczuwano je jako nieprzyjemne, uświadamiały bowiem ogrom straty, utraconą wolność, przypominały, że gdzieś za murem nadal istnieje niedostępny, daleki już świat. Podobnie jak Hala śnił Lutek Orenbach, który w getcie w Tomaszowie Mazowieckim tęsknił do swojej ukochanej, Edith Blau, znajdującej się w Minden koło Bielefeld. Zachowało się ponad 100 listów napisanych przez Lutka21, w kilku z nich odnotowane są jego sny, wyrażające m.in. tęsknotę za minionym okresem wspólnego przebywania z Edith i grupą przyjaciół w Bydgoszczy, gdzie się poznali i organizowali teatr amatorski. „Tej nocy śniło mi się, że jestem w Bydgoszczy, gram w naszym teatrzyku. Są wszyscy: Ruth, Nusia, Bronka (tylko Ciebie nie). Ja posyłam Bronkę do domu, żeby mi przyniosła białą koszulę, buty i pasek... Śmiesznie? Po co są takie głupie sny? Żeby sobie przypomnieć, że coś było kiedyś ładnego i że poszło gdzieś tam... jak dym...?” (list z 17 stycznia 1940 r.). Sen retrospektywny, „głupi”, przypominający utraconą przeszłość, wzbudza w jego autorze złość i rozczarowanie.

Oprócz tęsknoty za przeszłością Lutek odczuwa tęsknotę także – a może przede wszystkim – za Edith, a sny zakochanego chłopaka najbliższe są bodaj w całym moim zbiorze snom zwykłym, tym z okresu pokoju, niespenetrowanym przez doświadczenie getta. A może są dowodem tego, że miłość i tęsknota mogą być silniejsze niż strach i terror okupacyjnej codzienności? „Przedwczoraj miałem sen (słyszysz?!) o Tobie, pierwszy raz od długiego czasu. Widziałem Cię w oknie, uśmiechałaś się tak cudownie, tak pięknie jak zawsze. I to jest właśnie sens życia – uśmiech” (6 lutego 1941 r.); „mi się znowu śniłaś niedawno. Byłaś w swoim mieszkaniu, przyszedłem, całowaliśmy się. Boże, co to za cudowny sen był. Czy jeszcze nastąpi taka chwila” (25 marca 1941 r.). Nie nastąpiła: Lutek i Edith nigdy się już nie spotkali. On zginął, nie wiadomo dokładnie jak i kiedy, ona przeżyła wojnę.

Tęsknota i marzenia o miłości mogły także pełnić funkcję ucieczkową – oderwania się od rzeczywistości i zaznania chwili odpoczynku w bliskości ukochanych. Szczęśliwsi byli ci, którzy mogli we śnie uciec od getta i dać duszy odrobinę oddechu w innym świecie. Sny ucieczkowe odgrywały istotną rolę, pozwalały zregenerować siły, przeżyć pozytywne emocje, uwolnić się od koszmaru codzienności. Janusz Korczak w kwietniu 1942 r. zanotował w swoim dzienniku kilka snów z jednej nocy. W jednym z nich śniło mu się, jak pisał: „jadę czy frunę, czy pływam, czy biegnę [...]. Jestem na wsi, ale w dalekim, nieznanym kraju, gdzie nigdy nie byłem. [...] Wchodzę na podwórze – gościnnie mnie wita gospodarz. [...] A potem poprosił: wejdź pan do mojej chaty, zjemy i wypijemy, co Bóg dał. Już mieliśmy usiąść do stołu, już widziałem biały chleb na stole, masło, ser, kiełbasę i dzbanek mleka – kiedy obudziłem się. Byłem zły. – Nawet we śnie nie można spożyć smacznej przedwojennej kolacji”22. Oczywista we śnie umiejętność latania pozwala uciec od strasznej rzeczywistości i wiedzie go do dalekiego, wolnego kraju. W końcu jednak getto dogania Korczaka nawet tam – nie pozwalając mu zaspokoić głodu.

W czerwcu 1942 r. Korczak zanotował kolejne trzy sny z jednej nocy. Bez trudu odnajdujemy w nich refleksy gettowej codzienności: „Jakie nieznośne sny. Wczorajszej nocy Niemcy, ja bez opaski w godzinie niedozwolonej na Pradze. Budzę się”. W drugim śnie Korczak znalazł się w pociągu: „przenoszą mnie do przedziału metr na metr, gdzie jest już kilku Żydów. Dzisiejszej znów nocy zmarli. Zwłoki zmarłych dzieci. Jedno martwe w szafliku. Drugie odarte ze skóry, na pryczy w kostnicy, wyraźnie oddycha”. W trzecim stał „na wywrotnej drabinie wysoko, a ojciec raz wraz pcha do ust babkę, duży kawał, taką z lukrem i z rodzynkami, a to, co się nie mieści w ustach, pokruszone wkłada do kieszeni. Budzę się spocony w chwili najgroźniejszej. Czy śmierć nie jest takim przebudzeniem w momencie [gdy] zdawało się, że już nie ma wyjścia?”23.

Podobnie jak te trzy sny Korczaka z czerwca 1942 r., wiele innych zapisanych w getcie snów jest przenikniętych doświadczeniem codzienności. Przyglądała się własnym snom i szczegółowo notowała ich zawartość, jednocześnie je interpretując, pisarka Rachela Auerbach. Gdy studiowała na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie u prof. Kazimierza Twardowskiego, uczęszczała m.in. na wykłady z psychologii. Jej interpretacje własnych snów to podręcznikowy niemal przykład wspomnianej już freudowskiej „pracy snu” – wydobywania z nieświadomości i niejasnych obrazów tego, co się za nimi kryje, zastanawiania się, o czym chcą nam powiedzieć, a więc nadawania im sensu. „Praca snu” pozwala przejść od nieświadomego do świadomego i wydobyć ze snu utajone znaczenia i niejawne treści. Sny zarówno w swojej warstwie jawnej, której znaczenie jest oczywiste dla śniącego, jak i w warstwie latentnej, której sens musimy dopiero odkryć, odzwierciedlają szczególnie istotne doświadczenia i przeżycia. Rachela Auerbach notuje i interpretuje swoje sny, jakby była najpilniejszą uczennicą Freuda. 4 marca 1941 r. zapisała: „śniły mi się tej nocy dwa sny, które b[ardzo] łatwo zanalizować. W pierwszym śnie szłam ulicą [...] z wysokim panem. W śnie tym jest reminiscencja moich codziennych spacerów [z] [...], odprowadzającą mnie zazwyczaj [do] Tłomackiego 5 i spotkanie z b[yłym] kierownikiem kuchni samowystarczalnej na Zamenhofa. Niespodziewanie serdecznie [...] ucieszył po dłuższem niewidzeniu, odprowadził mnie pod ramię do rogu Karmelickiej i ta odrobina zabytkowej czułości męskiej nie omieszkała wyryć swój ślad w podświadomości mojej. Rezonans siedzącej tam w głębi tęsknoty, głodu, braku ramienia, dwojga ramion męskich”24.

W drugim śnie pojawił się kot, „niesłychanie brudny, sparszywiały, pokryty krwawym strupem, utarzany w kurzu, sadzy i pełen pcheł”, napawający autorkę litością i obrzydzeniem. Uświadomiła sobie, że jest on podobny do jednej z klientek prowadzonej przez nią kuchni ludowej, która „ocieka brudem, wszami, cuchnie. Ruina jej posuwa się naprzód w zastraszającym tempie. [...] Wychudzenie jej doszło do tej maksymalnej granicy [...]. Ponadto porywa, kradnie do jedzenia co się da, żebrze i przejawia jeszcze sporo instynktu samozachowawczego, co razem wzięte nie wyklucza ewentualności, że pewnego dnia znajdą ją martwą na ulicy i zakopią we wspólnym grobie”25. Auerbach kojarzy obrazy senne z przeżyciami dnia w getcie, a asocjacja pomiędzy uczuciami pozwala jej odkryć latentną zawartość snu.

Inne sny zapisane w Dzienniku rok później, w marcu 1942 r., noszą już ślady pierwszych informacji o Zagładzie, których Auerbach, blisko współpracująca z Ringelblumem i podziemnym archiwum getta, była oczywiście świadoma. Rachela notuje w Dzienniku docierające do Warszawy informacje o masowych mordach na prowincji, o okrucieństwie i bezwzględności Niemców. Zapisuje sen, w którym sama tego doświadczyła: „i mnie już dosięgnął ten los. Byłam już złapana, skrępowana powrozem i tak spętaną zaniesiono mnie do jakiegoś ogrodu [...] i złożono przed jamą, w której otworze siedział ogromny pies. [...] straszna męka tego snu polegała jednak przede wszystkim na próbie wymyślenia ratunku. [...] Równocześnie rozważałam gorączkowo, czy można przemówić, porozumieć się jakoś z kobietami swojskimi, które pracowały obok. Szukałam jakichś takich neutralnych słów, by broń Boże nie miały mnie o co denuncjować, a równocześnie [...], by je skłonić do uwolnienia mnie i ukrycia przed pościgiem. Wątpliwości i ten lęk. Była to straszna męka, istny koszmar, zbudziłam się cała w zimnych potach”26. W tym niezwykłym śnie znajdujemy konglomerat uczuć towarzyszących później ukrywającym się Żydom – istnienie jakby poza światem, niemożność porozumienia się z ludźmi, a także z istotami, które ich otaczają, ale nie są wobec nich ludźmi. Brak słów, by prosić o ratowanie własnego życia, lęk przed denuncjacją, przed narażeniem się innemu – męka i koszmar nie do opisania. Rachela Auerbach zaczęła się ukrywać rok później, po wyjściu z getta 9 marca 1943 r., tymczasem we wcześniejszym śnie rozpoznała uczucia, które miały jej towarzyszyć po stronie aryjskiej. Zagłada przenikała do wnętrza duszy, penetrując sny i niszcząc mechanizmy obronne, dokonując wewnętrznego spustoszenia, nawet zanim jeszcze stała się elementem bezpośredniego przeżycia.

Niektóre sny, szczególnie dotyczące śmierci bliskich, mają charakter prognostyczny. Maria Lewi-Kurowska wyjechała z getta warszawskiego w okolice Ostrowi Mazowieckiej, skąd wysyłała paczki żywnościowe do głodującej w Warszawie rodziny. Dzień przed powrotem do domu miała problem z uśnięciem: „jakoś nie mogłam zasnąć. Nad ranem usnęłam. Śniło mi się, że wracam do domu i dowiaduję się, że ojciec umarł. Sen był dziwny i wyraźny. Z największą dokładnością widziałam, jak przechodzę przez wszystkie pokoje, płacząc, bo w ostatnim pokoju siedzi ojciec, jak zwykle przy stole nad książką. Dziwnie blady, a ja mówię do ojca: «Tatusiu, wyśniło mi się, żeś umarł». On nic nie powiedział, tylko kiwnął głową. Obudziłam się nagle, dosłownie chora, z bólem żołądka [...] ten sen mi ciążył. Nie mogłam się z niego otrząsnąć”27. Po powrocie do getta na ulicy przed domem spotkała siostrę, która powiedziała jej: „Tatuś nie żyje”28.

W Stanisławowie prowadziła dziennik Eliszewa Binder. Dziewczyna ta (ur. 1920) zginęła, a zeszyt z notatkami odnaleziono w gruzach getta. W marcu 1942 r., jeszcze przed ostateczną likwidacją getta, zmarł jej dziadek, ojciec matki. Eliszewa z siostrami postanowiły nie mówić jej o tym, by nie przysparzać matce zmartwień. Kilka dni po śmierci dziadka „mama opowiada, że śnił jej się sen, w którym wśród dawno zmarłych widziała swego ojca odzianego w futro. Widząc jej przerażenie, pocieszył ją, że mu wolno”. Autorka dziennika komentuje sen matki: „Jak wytłumaczy ten sen Freud? Nie mam pojęcia, mnie pozostaje tylko podziw dla tajników ludzkiego serca i podświadomości. Jestem pewna, że Mama nieświadomie przeczuwa nieszczęście”29.

Podobnie jak Eliszewa postąpiła już po wyjściu z getta ukrywająca się w okolicach Krosna Fela Fischbein. Brat jej męża, Adolf, został latem 1943 r. wydany przez Polaków i zamordowany przez Niemców. Jego śmierć Fela, utrzymująca kontakty z całą ukrywającą się w okolicach rodziną, zataiła przed bratową, Franką. Gdy odwiedzała ją w Krośnie, ta dopytywała się, co się dzieje z jej mężem, a Fela zapewniała ją, że się ukrywa, że wszystko jest u niego w porządku. Po jednej z wizyt Fela notowała w swoim dzienniku powtarzające się sny Franki: „Dopiero musiałam być przytomna z odegraniem komedii z bratem Adolfem, [o] którego śmierci od roku jeszcze [Franka] nie wie. Ułożyłam bajeczkę po drodze, że żyje, że jest z jednym gdzieś u p. Mietka. [...] Jakoś uwierzyła mnie, od czasu do czasu zadając pytania: «więc jak to było, jak to było, coś mi się nie zgadza, a skoro żyje, więc co on chce ode mnie, że po nocach mi spać nie daje»”30.

Jednym z najbardziej przemawiających do wyobraźni jest sen zapisany w getcie w dzienniku pomiędzy 14 a 17 kwietnia 1941 r. przez Leona Berensona: „Miałem sen, że wypadły mi zęby. Borkusia powiedziałaby, że to «śmierć» w moim najbliższym otoczeniu. 30 lat powtarzała to samo, ale nie pamiętam, czy utrafiła”31. Tym razem nieznana Borkusia utrafiłaby – Berenson zmarł tydzień później, w nocy z 22 na 23 kwietnia.

Sny z okresu wysiedleń

Wiosną 1942 r. Niemcy rozpoczęli likwidację gett na terenie okupowanej Polski. Z kolejnych miast i miasteczek wywożono Żydów do obozów zagłady. Początkowo nie zdawali sobie oni sprawy z tego, co ich czeka, ale stopniowo pogłoski i plotki, a potem już informacje od uciekinierów i naocznych świadków przyczyniły się do rozpowszechnienia wiedzy o nadciągającej Zagładzie. Nawet zanim uświadomiono sobie jej skalę, zanim zrozumiano, że Niemcy rzeczywiście mają zamiar zamordować wszystkich Żydów, przeczucie nadchodzącej katastrofy oraz poczucie tego, że „coś” się szykuje, były powszechne. Zbiorowy strach znajdował odzwierciedlenie w snach nasyconych wizjami wysiedlenia. Irene Hauser, przesiedlona z Wiednia do łódzkiego getta, zanotowała w swoim dzienniku 20 sierpnia 1942 r., w okresie wysiedleń z Łodzi: „Miałam interesujący sen: długi pociąg gotowy do odjazdu, a kierownik pociągu czeka, żebym wsiadła, że dam w ten sposób znak do odjazdu. Jest siódma godzina”32. Rózia Wagnerowa na kilka dni przed akcją likwidacyjną we Lwowie, w której zginęli jej rodzice, miała prognostyczny sen zapowiadający tragedię: „widziałam burzę na morzu, a moi rodzice i siostry pośród szalejących fal, płyną na niewielkiej krze i wyciągają ku mnie, stojącej na brzegu, ręce z błaganiem o ratunek”33.

Innego rodzaju sen związany z dylematami okresu wysiedleń miała Rywka Lipszyc (ur. 1929) z Łodzi, która 2 marca 1944 r. zanotowała w dzienniku: „Jestem jeszcze pod wrażeniem ubiegłej nocy, a raczej snu... Ach, co mi się śniło?!... Było ciemno... Chajusia przyszła i powiedziała, że z powodu uczciwości ona się sama nie tylko stawiła, ale jeszcze podała się na wysiedlenie. I nie tylko ona. Tak samo i inne zrobiły. [...] Och, nie mogę wyrazić tego uczucia, jakie mnie ogarnęło. Ale wiem, że mi się zrobiło ciemno przed oczami. Coś mnie dławiło.

Nie byłam zdolna słowa przemówić. We mnie toczyła się walka, czy i ja mam się zameldować, czy zostać. Musiałam przecież być z Cipką i nie mogłam rozstać się z Surcią. Och, jakie okropne uczucie!. [...] Jestem wciąż pod wrażeniem. I to tak okropnym.”34.

W okresie wysiedlenia niepokojom dnia codziennego towarzyszyły męczące emocjonalnie nocne mary. Fela Fischbein miała „ciężkie sny z przewrażliwienia i strachu”35. I chociaż nie zapisała ich treści, możemy się domyślać, że odbijały się w nich lęk, niepokój i trwoga, towarzyszące poczuciu zagrożenia i nadciągającej Zagładzie. Aleksandra Sołowiejczyk-Guter w okresie oczekiwania na likwidację części wileńskiego getta „dla niepracujących”, w której się znalazła, i gorączkowych starań o „żółty Schein”, umożliwiający przeniesienie się do getta „dla pracujących”, zanotowała: „Sen w tych warunkach nie jest żadnym wypoczynkiem, ale męczącą zmorą”36. Ita Dimant w warszawskim getcie w czasie akcji wysiedleńczej latem 1942 r., zmęczona przeżyciami dnia, nie mogła usnąć. W dzienniku pisanym dwa lata później, na robotach w Niemczech, dokąd wyjechała jako Aryjka, wspomina: „w końcu biorę adalinę na sen. Lecz sen mój jest pełen koszmarnych snów i majaczeń. Widzę twarze kochane wykrzywione bólem i zwierzęcym strachem, jakieś trupie czaszki z pustymi oczodołami, jakiś taniec śmierci wykonują, ktoś mnie goni z rewolwerem w ręku, czołgam się po jakichś strychach, a świst gwizdka policyjnego rozdziera moje uszy – wszyscy schodzić. Znów gwizd zupełnie wyraźny. Zrywam się z łóżka, skaczę na podłogę i... ach, to był tylko sen”37.

Sny w ukryciu

Najwięcej spośród zebranych przeze mnie snów pochodzi z okresu ukrywania się. Być może dlatego, że Żydzi zapisujący swoje przeżycia byli wówczas skoncentrowani na własnych emocjach, a ponadto ci, którzy siedzieli w kryjówkach, nie mogąc wychodzić, mieli czas, nawet zbyt dużo czasu, by opisywać swoje życie wewnętrzne; zapisywali także sny.

W wielu z tych emocjonalnych snów odreagowuje się dramaty z okresu wysiedleń, w snach powraca przeżyta groza. Ukrywający się pozostają w bezustannym napięciu, w konieczności trwałej mobilizacji, są wyczuleni na wszelkie możliwe niebezpieczeństwa, gotowi w każdej chwili do walki lub ucieczki. Dnie, tygodnie, miesiące i lata życia w stresie, w sytuacji, w której praktycznie nie można ani na chwilę odetchnąć, mają oczywiście swój koszt psychologiczny. Noc nie przynosi ulgi, wracają wtedy uczucia odpychane w ciągu dnia, wypierane, by nie pogłębiać rozpaczy, nie demobilizować się i nie tracić sił niezbędnych do wytrwania. Ale emocje i podświadomość rządzą się własnymi prawami, gdy tylko spuścić je z oczu, zaczynają się panoszyć i odgrywać swoje spektakle. Wykorzystują moment nieuwagi, żeby uderzyć z całą siłą i rozpętać widowisko cierpienia, strachu, przerażenia, rozpaczy i udręki.

Po panicznej i niezaplanowanej ucieczce w czasie likwidacji getta w Otwocku Izabela Czajka-Stachowicz szczęśliwie znalazła schronienie w domu kowala w nieodległej wsi. Pierwszej nocy „sen zmienił się w malignę. we śnie bolały żebra, we śnie Łotysze i SS-mani gonili mnie. co chwila wpadałam w blokadę. Budziłam się z krzykiem: – Idą! Idą! – Raz tak głośno krzyknęłam, że aż kowal zwlókł się z łóżka, podszedł do mojej pościeli, obudził mnie, kładąc ciężką rękę na moim czole”38.

Aba Arie Weinstein po ocaleniu z masakry Żydów w Simnie na Litwie znalazł wraz z bratem schronienie u rodziny Matulewiczów we wsi nieopodal rodzinnego miasteczka. Do końca wojny prowadził dziennik, w którym zawarł wiele obserwacji psychologicznych, notował także sny. W sumie zapisał 23 sny – jest to najwięcej snów jednego autora w mojej kolekcji. Większość opisanych snów stanowią jego własne, ale jest także kilka snów brata oraz pani Matulewicz, która lubiła opowiadać swoje sny i domagała się ich interpretowania. W pierwszych dniach ukrywania się, 13 września 1941 r., Aba Arie zanotował: „to była straszna noc. W moim niespokojnym śnie śniłem, że stałem nad własnym grobem”; 15 września: „miałem męczącą noc ze strasznymi snami”, 21 września: „nocą męczą mnie straszliwe koszmary, a w ciągu dnia mój umysł jest pełen dzikich fantazji”39. Dziewięć miesięcy później notuje: „Przez wiele nocy śniłem o członkach naszej rodziny. [...] Ostatniej nocy także śniła mi się rodzina i ta straszna scena – przychodzi policjant i mówi nam, żeby opuścić dom i zebrać się w centrum miasta”40. Po kolejnych dziewięciu miesiącach śmierć bliskich jest nadal żywo obecna w snach Ariego: „Ostatniej nocy śnili mi się rodzice. Pocałowałem matkę i ojca i rozmawiałem z Benjaminem. Pytałem go, dlaczego pozwolił się zabić, dlaczego nie uciekł. Mój biedny brat odpowiedział, że nie mógł uciec i pokazał mi, jak ich gonili do okopów”41. Weinsteinowi wielokrotnie śni się również najmłodszy braciszek Jehudinka, którego śmierć odczuwa szczególnie boleśnie.

Wydaje się, że z upływem dni i miesięcy nocne zmory nie traciły na sile, wręcz przeciwnie – podsycane dziennym strachem w ciemnościach, rządziły się w najlepsze. Mieczysław Pokorny zanotował w listopadzie 1943 r., po ponad roku ukrywania się po stronie aryjskiej: „Noce nasze są jeszcze mniej spokojne niż nasze dnie. Jesteśmy ciągle prześladowani przez koszmarne sny, będące odbiciem naszych przeżyć w getcie lub naszej obecnej sytuacji. Ciągle nam się śnią owe straszne sceny, jakich byliśmy świadkami podczas wysiedlenia Żydów z Warszawy, owe pełne strachu i zgrozy momenty, które pozostaną w naszej pamięci, dopóki żyć będziemy. W snach jesteśmy ciągle ofiarami pościgu szpiclów niemieckich, szantażystów, którzy nas rozpoznali po stronie aryjskiej. Przeżycia te są niekiedy tak naturalne, że człowiek się budzi cały spocony z wrażenia”42.

Kilka miesięcy później zapisał: „z powodu snów prześladowczych ostatnie noce stały się dla mnie utrapieniem. Ciągle we snach moich widzę się prześladowanym i ściganym przez N[iemców] z powodu przebywania w dzielnicy aryjskiej bez przepustki. Koszmary te są niekiedy tak przerażające, że się budzę całkowicie mokry od zimnego potu. Pewnej nocy śniła mi się ulica Niska, gdzie we wszystkich oknach domów, a nawet w otwartych drzwiach sklepów leżały tysiące nagich trupów zamordowanych Żydów, mężczyzn, kobiet i dzieci”43.

W listopadzie 1944 r. ukrywający się w ruinach zburzonej po powstaniu Warszawy Dawid Fogelman zanotował: „w nocy jest mi strasznie, nie ma nocy, żeby mi się nie śniły jakieś krzyki i płacze, płaczę przez sen. Rano wstaję jeszcze bardziej przybity”44.

Jednym z elementów mieszanki emocjonalnej, jaka składa się na cierpienie ukrywających się, był lęk o los najbliższych. Oczywiście wiedzieli już, że większość Żydów, w tym ich bliscy, nie żyje; śmierć niektórych widzieli na własne oczy. O innych wiedzieli ze świadectw pośrednich, ale zawsze pozostawał jeszcze margines dla złudzeń. Może zdołali się ukryć, może wyskoczyli w wagonu, może ktoś im pomógł i nadal żyją? Nadzieja, że ktoś z bliskich żyje, bywała niszczona w niektórych snach, bezlitośnie przynoszących przeczucie śmierci ukochanych. Dwunastoletnia (ur. 1930) Melania Weissenberg prowadząca swój dzienniczek w ukryciu w Dąbrowie Tarnowskiej i zakochana dziewczęcą miłością w starszej przyjaciółce, zanotowała 20 września 1942 r.: „Straszny sen miałam tej nocy. Nie, nie straszny, tylko prawie że pewna jestem, że Bineczce mojej słodkiej, najdroższej, och, coś złego się stało. Bo śniło mi się, że w kuchni siedziała jej mamusia i kazała usmażyć sobie młode kurczątko. Więc Binka złapała je i położyła mu nóż na gardle. Ja stałam tuż przy niej i patrzyłam, co ona robi. Gdy widziałam, że idzie to kurczątko zarżnąć, to się prędko obróciłam, bo nie mogłam patrzyć. Za chwilkę znów się odwróciłam i zobaczyłam, że to kurczę już zarżnięte, stoi spokojnie z poderżniętym gardłem, jak gdyby nic. A nigdzie nie było śladu krwi. Nawet próbowałam je gonić, ale ono tylko troszkę ruszyło się z miejsca i jakoś dziwnie zasnuwało mu się oko powieką. I to był ten sen”45. Przyjaciółka Melanii Sabina Goldberg rzeczywiście już wówczas nie żyła. Wyciągnięta z kryjówki przez polskich policjantów, została kilka dni wcześniej zabita przez niemieckich żandarmów w Dąbrowie Tarnowskiej.

Pola Wawer ukrywała się z rodzicami w miasteczku Świr w pobliżu Wilna. Ze względu na konieczność zdobywania funduszy krążyli kolejno pomiędzy Wilnem a kryjówką. Pewnego razu, gdy czekała w Wilnie u znajomych na możliwość powrotu do rodziców, przyśnił się jej koszmar: „idziemy z ojcem, tak jak to bywało, nocą do mamy [...] przez bagno, które ugina się pod nogami i mlaska przy każdym wyciągnięciu zeń nogi. Ojciec idzie przodem, jak gdyby wyszukiwał pewniejszego gruntu. Bagno staje się coraz głębsze i głębsze. W pewnym momencie ojciec nie może już wyciągnąć nóg z błota i zaczyna stopniowo w nim grzęznąć. Widzę, jak się zanurza w tej mazi, patrząc mi w oczy. «Nie idź tu, Polunia, nie idź!» – ciągle ostrzega. Przerażona, jestem mu posłuszna i pytam, co robić? Może podrę coś z ubrania, rzucę tobie koniec i pociągnę do siebie. A ojciec na to: «Nie, kochana, nie dasz rady. Tak musi być. Tylko nie idź tędy, wracaj, proszę cię». Ojciec na moich oczach pogrąża się coraz głębiej. Widzę, jak mu bagno podchodzi do ust, sięga do nosa. Chcę krzyczeć, ale nie mogę. Dopiero gdy błoto zasłoniło usta i ojciec przestał do mnie mówić, zaczynam przeraźliwie krzyczeć i wtedy ktoś chwyta mnie za ramię. To był właśnie gospodarz”46. Pola z przerażenia krzyczała głośno przez sen, a we wspomnieniach tak go skomentowała: „Nie ma we mnie nic z mistycyzmu i nie przypisuję temu snu roli proroczego przeczucia wydarzeń. Po prostu moja podświadomość tak przetworzyła przepełniające mnie niepokoje i lęki”47. Te niepokoje i lęki okazały się uzasadnione: po kilku dniach dowiedziała się, że ojciec został zabity przez niejakiego Sobolewskiego, który od jakiegoś czasu prześladował rodzinę, chcąc wydać ją Niemcom.

Nie mniej straszny sen miała Guta Szynowłoga-Trokenheim, która wraz z matką ukrywała się w grobowcu na cmentarzu w Chęcinach. Pomagali im dozorca cmentarza Karol Kiciński oraz jego córka, a ukrywający się nieopodal „na powierzchni” kuzyn Izaak Grynbaum sprzedawał ich rzeczy i dostarczał pieniądze. Guta wspomina przeżycia z 28 lutego 1944 r.: „w środku nocy obudził mnie straszny sen. W naszej piwnicy było ciemno. Na podłodze leżał trup, przykryty białym kocem. Widziałam moją matkę i jej siostrę, ubrane na czarno. Krzyczały i opłakiwały zmarłego. Zastanawiałam się, po kim tak lamentują. Kto jeszcze został przy życiu i można go opłakiwać? Znowu usnęłam i zapomniałam o tym śnie”48. Dwa dni później, 1 marca, Izaak Grynbaum poszedł do miasta i już nie wrócił – został nocą zamordowany przez ludzi z oddziału AK49. Zastrzelono go z broni maszynowej, rano mieszkańcy miasteczka znaleźli go nagiego na rynku w Chęcinach.

Sny ostrzegawcze i prognostyczne odgrywały ważną rolę w czasie Zagłady, wykraczały poza status przywidzenia, motywując czasem do aktywności i konkretnego działania. Wiele snów prospektywnych miała Chaja Finkielsztejn; zarówno ona sama, jak i cała rodzina wierzyła w te sny i kierowała się zawartymi w nich wskazówkami. W książce My z Jedwabnego Anna Bi-kont poświęciła snom Chai osobny rozdział50. Sny Chai zapowiedziały pogrom w Radziłowie, wskazywały, do kogo się udać w poszukiwaniu schronienia, przewidywały przebieg wojny (klęskę Niemców pod Stalingradem), obiecywały, że cała rodzina przeżyje wojnę: „Przyśniło mi się, że jesteśmy po wojnie, że jesteśmy w jakimś miejscu, gdzie jest działalność syjonistyczna i Menachem ma tam ważną funkcję i zostaje wybrany na syjonistyczny kongres. Siedzieliśmy z nim w prezydium”51. Cała rodzina przeżyła wojnę; wyjechali do Palestyny.

Małka Krajnowicz przeżyła niezliczone przygody, ukrywając się po stronie aryjskiej w Warszawie. W jednym ze snów zmarła matka wskazała jej, do kogo ma się zwrócić po pomoc. W pewnym okresie mieszkała wraz z innymi ukrywającymi się Żydami. Tu, jak wspomina w relacji: „męczyły mnie sny, [...] śniło mi się, że przyszli żandarmi [...]. Drugim razem śniło mi się, że moi zmarli rodzice mnie jedną nocą wozili na wózeczku”52. Ponieważ Małka musiała zarabiać, spędzała całe dnie na mieście. Nie było jej w mieszkaniu, kiedy 14 grudnia 1943 r. przyszli Niemcy i wszystkich zabrali. Tylko ona się uratowała.

Sen pewnego chłopa uratował z kolei Minę Morer, która po ucieczce z getta i utracie kontaktu z mężem tułała się po lasach w okolicy Jaryczewa. Pewnej nocy ujrzała chatkę pod lasem i poszła w jej kierunku. „Wtedy drzwi się otworzyły, wyszedł jakiś chłop w bieliźnie, ujrzał mnie i powiedział, że mój mąż jest u niego. To był prawdziwy cud, bo chłopu temu śniło się tej nocy, żeby wyszedł na dwór, bo ktoś do niego idzie i oto mnie sprowadził do męża, który od pewnego czasu już u niego się ukrywał”53.

Racjonaliści nie wierzą w sny. Aba Arie Weinstein krytycznie wyrażał się o możliwości śnienia snów predykcyjnych: „Sny są o tym, co się rzeczywiście wydarzyło i nie mogą przewidywać przyszłości. To wiedza oparta na faktach, uczyliśmy się tego na psychologii. To nie tak, jak większość ludzi myśli – że sny dadzą odpowiedź na ich problemy”54. A jednak sny przewidywały przyszłość, także tych, którzy w nie zupełnie nie wierzyli. Niezwykłą historię opisuje w swoich wspomnieniach Maria Szelestowska. Ona sama nie poszła do getta, została po stronie aryjskiej z polskim narzeczonym, zaangażowanym w konspirację. Latem 1942 r. uciekła z getta jej siostra, dla której, oczywiście jako dla Aryjki, Maria znalazła pokój w pobliżu. Pewnego wieczora wiosną 1943 r. siostra przybiegła do Marii przerażona: „Kiedy dziś późnym wieczorem wróciłam do domu – powiedziała, blednąc – w drzwiach mojego pokoju zatrzymała mnie gospodyni. «Muszę z panią pomówić». Zrozumiałam, że kto jej doniósł, że jestem Żydówką i zażąda, żebym natychmiast opuściła jej dom. Okazało się jednak, że nie. Gospodyni zaciągnęła mnie do kuchni i tam, usadowiwszy wygodnie, opowiedziała swój sen. Dostałam ataku śmiechu, śmiałam się jak szalona z radości, że nie stało się nic złego.

«Wiedziałam, że tak zareagujesz – powiedziała siostra – może jednak zechcesz mnie wysłuchać?». Było dla mnie prawdziwą niespodzianką, że ona wierzy w sny. Wyczuła mój nastrój. – Ja nie wierzę w sny i nie rób ze mnie przesądnej, głupiej baby. Moja gospodyni też nią nie jest. A jednak była przerażona. I opowiedziała mi wreszcie ten sen. [...] Gospodyni wchodzi do pokoju mojej siostry i widzi, że wszystko zasnute jest pajęczyną i jeszcze w dodatku widzi olbrzymiego pająka, który jakby kończył snuć swoją sieć. Był to pokój niezamieszkany, przerażająco pusty, mroczny, wiała z niego groza i widać było, że nikt tu już od dawna nie był. Gospodyni obudziła się z krzykiem, a kiedy tylko wróciła siostra, powiedziała jej, co i jak, prosiła, żeby opuściła jej dom, jeśli pracuje w konspiracji, bo ona już straciła męża w obozie i nie chce stracić życia, a to był proroczy sen”55. Podczas gdy siostra opowiadała sen gospodyni, do mieszkania Marii zapukało gestapo. Przyszli po jej narzeczonego, ale ponieważ go nie było, zgarnęli znajdujące się w mieszkaniu kobiety – a była tam wówczas jeszcze jedna Żydówka, która właśnie uciekła z getta. Po kilku miesiącach w więzieniu i po przesłuchaniach w maju 1943 r. kobiety dołączono do transportu Żydów odchodzącego właśnie z Umschlagplatzu. Szczęśliwie wyskoczyły z pociągu...

Wiara w sny odzwierciedla poczucie bezradności i dezorientacji człowieka w świecie rzeczywistym. Ukrywający się Żyd traci kontrolę nad własnym życiem, nie ma wpływu na bieg wydarzeń (w tym przede wszystkim takich, od których zależy jego życie), nie może podejmować żadnych decyzji – jest całkowicie na łasce innych, zależny od ich dobrej woli, pomocy, chciwości czy podłości. Ta bezwzględna zależność od innych i kompletna bezradność jest psychologicznie niemożliwa do zniesienia. Trzeba szukać jakichś sposobów, by przetrwać. Ponadto bezczynność, nieprzydatność, kompletna pustka przemijających dni, nuda mogą stanowić źródło wielkiego cierpienia. Jednym ze sposobów radzenia sobie w takiej sytuacji mogły być fantazje na temat przyszłości, plany i projekty podkreślające poczucie własnej sprawczości i mocy. Także rozwiązywanie problemów dnia codziennego (a było ich niemało), umożliwiające wykazanie minimalnej choćby inicjatywy i przynoszące pozytywny skutek, miało istotne znaczenie dla zachowania poczucia własnego człowieczeństwa. Osoby całkowicie zależne od innych, żyjące w nieustannym poczuciu zagrożenia, niemające niemal żadnego wpływu na to, co się z nimi stanie, mogą poszukiwać także zewnętrznych sposobów radzenia sobie z poczuciem bezradności. Należy do nich częsta w takich sytuacjach wiara w ratunek nadchodzący z zewnątrz i w różnorodne znaki zapowiadające zbliżanie się ocalenia. Stąd wynika tak popularna w okresach niepewności, utraty kontroli nad własnym życiem wiara w sny, horoskopy i przepowiednie. W czasie wojny w ogóle wróżby, seanse spirytystyczne oraz proroctwa (szczególnie te o szybkiej porażce Niemców) cieszyły się sporym powodzeniem.

Wizyty zmarłych

Sny o różnej funkcji: ostrzegawcze, prognostyczne, emocjonalne, wyrażające przeczucia i tęsknotę, wyrzuty sumienia czy nadzieję, że ktoś z bliskich żyje, przybierały rozmaite formy. Zdecydowanie najczęstsza forma snu, w jakiej wyrażają się te różnorodne tematy, to wizyty zmarłych i spotkania z nimi. Ten motyw przekracza proponowany tu podział chronologiczny: pojawia się w całym okresie Zagłady i stanowi najczęstszy wątek snów. Spotkania ze zmarłymi są treścią 70 spośród wszystkich 144 zebranych przeze mnie snów. Żaden inny temat nie powtarza się równie często. W rzeczywistości jednak trudno wyciągnąć z tego jakieś wnioski, oprócz takich, że w czasie Zagłady relacje ze zmarłymi miały istotne znaczenie dla osób pozostałych przy życiu. Być może takie sny jako znaczące zostały częściej od innych zapamiętane i zapisane, być może tęsknota za ukochanymi powodowała ich stałą obecność w podświadomości, która dochodziła do głosu nocami, a być może po prostu ci zmarli opiekowali się swymi bliskimi i próbowali ich chronić.

W snach zmarli udzielają dobrych rad, ostrzegają, informują, pomagają, a czasem chcą się zwyczajnie pożegnać. Malarka Erna Rosenstein uciekła z rodzicami z getta we Lwowie do Warszawy, gdzie mieli nadzieję przeżyć na aryjskich papierach. Przypadkowo poznany w noclegowni człowiek obiecał im załatwić miejsce na wsi. Nie mając specjalnie innych możliwości, Rosensteinowie wraz z przygodnie spotkaną Żydówką zdecydowali się z nim pojechać. Po wyjściu z pociągu, w drodze przez las mężczyzna zamordował najpierw tę dziewczynę, następnie związał Ernę, a jej rodziców także zamordował. Ernie udało się uwolnić z więzów i uciec; trafiła do szpitala, gdzie miała taki sen: „drugiej nocy przyszła do mnie matka. Miała poderżnięte gardło, z rany wypływała krew. Podeszła do łóżka, pożegnała się ze mną”56. Erna uciekła ze szpitala, udało jej się przeżyć po stronie aryjskiej w Warszawie.

Maria Lewi-Kurowska wiosną 1943 r. znajdowała się już po stronie aryjskiej; miała wyciągnąć pozostałe przy życiu siostry, ale w getcie wybuchło powstanie i kontakt z nimi się urwał. Maria szukała wszelkich możliwych sposobów, by je ratować, aż pewnej nocy miała sen: „śniło mi się, że leżę na swoim wyrku w tym naszym malutkim pokoiku, otwierają się drzwi szeroko, wchodzi dziadek, Beniamin Lewi, który zawsze wyglądał jak święty z obrazka, z długą białą brodą i natchnioną twarzą. Wchodzi wyprostowany, wraz z nim cała rodzina z getta. Ustawia ich wszystkich przed sobą i mówi: „Masz, wyciągnąłem ich wszystkich!”57.

Roza Rabczyk straciła rodziców i kolejno ośmioro rodzeństwa w gettach warszawskim i otwockim. Najdłużej udawało jej się chronić najmłodszego, 10-letniego braciszka, uciekli razem do Świdra. Tu zostawiła go u pewnego gospodarza, by pojechać do Warszawy, szukać dla niego miejsca. Gdy wróciła na drugi dzień, stwierdziła: „braciszka już tam nie było. Nie wiem, czy [gospodarz] go wygnał, czy go wydał Niemcom. Mówił, że nie widział, jak wyszedł. Biegałam, szukałam wszędzie z płaczem, chciałam się otruć. Wpadł jak kamień w wodę. Dotychczas nie wiem, co się z nim stało. W nocy przyśniła mi się matka. Powiedziała: «zabrałam go do siebie». Tak to zostałam sama jedna z całej mojej licznej rodziny”58.

Lejb Rochman, ukrywający się w pięcioosobowej grupie na wsi w okolicach Mińska Mazowieckiego, wspomina, że opowiadanie snów było ich porannym obyczajem. Opowiadano sobie „sny przerażające i optymistyczne, sny nic niemówiące i takie, które były pełne znaczeń. Większość snów była tak straszna, że na długo wprawiały nas w drżenie”59. W wielu snach pojawiali się nieżyjący bliscy. Pewnej nocy, jak notuje Rochman, jego szwagierka Cypora zaczęła płakać przez sen. „Obudziłem ją, a ona szeroko otworzyła oczy i powiedziała: «Czemu mnie budzisz? Mama właśnie żegnała się ze mną. Powiedziała: «wyruszam w długą, ciemną drogę» i płakała»”. Żona Rochmana Estera wielokrotnie śniła, że jej „zmarła, stara, krucha babka siedzi w rogu naszej kryjówki, mówiąc: «spokojnie dzieci, spokojnie, siedzę tutaj i pilnuję was»”60.

W wielu snach zmarli przychodzili, by wskazać drogę ratunku. Likwidacja getta w Sarnach rozpoczęła się 28 sierpnia 1942 r. Gitli Szwarcblat trzeciego dnia akcji przyśnił się nieżyjący dziadek: „kazał mi iść do Stepania, gdzie wszystko na mnie czeka”61. Gitla zgodnie z jego wskazówką poszła do miasta, gdzie pomogła jej znajoma Polka – pierwsza z wielu pomagających, dzięki którym – a także dzięki własnej woli przeżycia, wytrwałości, przytomności umysłu i determinacji – przeżyła.

Ester Deckier Abramowicz w czasie wysiedlenia w Równem ukrywała się, a następnie wraz z siostrą Frydą planowały opuścić miasto i szukać szczęścia na aryjskich papierach. W powojennej relacji Ester zapisała, że tej nocy: „przyśnił mi się nieboszczyk ojciec, który powiedział tak: «dzieci, nie idźcie dziś, bo dziś jest rocznica waszej mamy». Mama została zamordowana w tyszebow”62. Estera z siostrą posłuchały rady, a kolejnej nocy, jak zanotowała: „znowu przyśnił mi się nieboszczyk ojciec, który powiedział: «dzieci, pójdziecie stąd na prawo, przejdziecie przez las na wzgórze i zajdziecie do pierwszej chaty». I rzeczywiście poszłyśmy i tak było, jak śniłam. Weszłyśmy do pierwszego gospodarstwa, zobaczyłyśmy, że na ścianie wisi polska Matka Boska”. Zostały tam nakarmione i zaopatrzone na dalszą drogę. Po wielu przejściach (przeżyły jeszcze wysiedlenia w Budzanowie i Trembowli, wędrowały po lasach i polach, walczyły w partyzantce) doczekały wyzwolenia.

Sabina Rachel Kałowska opisuje we wspomnieniach historię swego kuzyna Szmuela Czałczyńskiego, pochodzącego z Włoszczowy. „Kiedy Niemcy przystąpili do likwidacji getta [...] we wrześniu 1942 roku, Szmuel i piętnastu innych młodych Żydów uciekli do lasu. Już wcześniej byli w kontakcie z miejscowym oddziałem Armii Krajowej. Mieli otrzymać broń od polskich partyzantów i zorganizować żydowski oddział zbrojny. Ale na wyznaczone spotkanie w wiosce nie przybyli umówieni partyzanci – ktoś dokonał denuncjacji – natomiast oddział hitlerowców z Włoszczowej przygotował obławę. [...] Zabitych zostało w tej masakrze piętnastu Żydów, ocalał tylko Szmuel. [...] Ranny [...] dotarł z trudem do jakiegoś polskiego zabudowania. Przyjęto go, opatrzono rany, przenocowano i umieszczono u starego Mularczyka, któremu Szmuel płacił za ukrywanie i utrzymanie. Pewnej nocy Szmuel obudził się nagle w trakcie szczególnego snu. We śnie ukazała mu się matka, mówiąc: «Synu, ty tu śpisz, a ciebie chcą zabić». Zbudzony usłyszał, że mówiono o nim, planując wyprowadzenie go do lasu i zabicie tam. Zszedł na dół do gospodarzy, którzy wystraszyli się jego nagłym pojawieniem i powiedział zdecydowanie, że raz już ocalał ze śmierci i drugi raz też się nie da. Jeżeli coś stanie się jemu, oni także zginą – przestraszył ich. Pozostał u nich, przechowali go do końca wojny63.

Innego rodzaju „akcję ratunkową” podjęła zmarła matka Miriam Kuperhand. Miriam (ur. 1926) wraz ze starszym bratem Mojżeszem ukrywała się po ucieczce z getta w Siemiatyczach. Krążyli po okolicy, szukając ratunku. W stodole u chłopa w pobliżu ukrywał się jej ojciec z macochą i pasierbicą. Dotarły do nich fałszywe pogłoski, że Miriam i Mojżesz zostali zabici. Ojciec miał ogromne poczucie winy, popadł w depresję i postanowił się powiesić. „Pewnej nocy, gdy jego żona i pasierbica spały [...], zdjął pasek, przerzucił przez belkę pod dachem, zrobił pętlę i założył sobie na szyję [...]. Ale sen mojej macochy został zakłócony. [...] Duch mojej matki, niech spoczywa w pokoju, przyszedł do niej [...]: «Słuchaj mnie, Rojza» – powiedziała matka – «Szlomo cię teraz potrzebuje. Właśnie się wiesza na krokwi i za minutę będzie za późno. Powiedz mu, że dzieci żyją, że wkrótce do was dołączą i że ja cały czas czuwam nad wami.

Przeżyjecie. Powiedz mu to»”64. Rojza obudziła się, zdążyła uratować męża, a Miriam i Mojżesz dołączyli do nich po kilku dniach. Wszyscy przeżyli wojnę.

Pnina Chaiet Potasznik uciekła wraz z koleżanką w czasie likwidacji getta w Wołożynie. Miesiącami tułały się po wioskach, stale przepędzane. W relacji Pnina wspomina: „Nadeszła zima. Głodne, gołe, zziębnięte postanowiłyśmy popełnić samobójstwo. Utopić się. Marzyłyśmy tylko o jednym, móc raz jedyny jeszcze zjeść do syta”. Zdecydowały się ostatni raz zapukać do jakiejś chaty. „Nietrudno sobie wyobrazić, jak wyglądałyśmy w tym momencie. Żona chłopa i ich pięcioro dzieci spoglądało na nas ze współczuciem. Nie zadawano nam żadnych pytań. Posadzono nas do stołu i nakarmiono”. Zaopiekowano się nimi i zatrzymano na zimę, chociaż w gospodarstwie panowała ogromna bieda. Po dziewięciu miesiącach w miarę bezpiecznego przebywania u gospodarzy Kowalewskich, „pewnej nocy – wspomina Pnina – śniła mi się moja matka. Kazała mi opuścić mieszkanie chłopa, gdyż grozi mi niebezpieczeństwo. Cały dzień byłam pod wrażeniem tego snu. Wreszcie opowiedziałam mój sen gospodyni i że mam zamiar odejść”65. Mimo sprzeciwu gospodarzy dziewczęta postanowiły pójść za radą matki ze snu. Odeszły do lasu, po jakimś czasie przyłączyły się do oddziału partyzanckiego. Wieś Kałdyki niebawem po ich odejściu została ewakuowana przez Niemców.

Czasami zmarli śnili się osobom trzecim i za ich pośrednictwem ratowali swoich bliskich. Doktor Edward Reicher po wyjściu z warszawskiego getta ukrywał się po stronie aryjskiej. Jak większość Żydów w podobnej sytuacji, wielokrotnie musiał błyskawicznie opuszczać mieszkanie i znajdował się na ulicy. Pewnego razu wieczorem, gdy nie miał dokąd pójść, na ulicy Koszykowej uratowała go prostytutka, zapraszając do siebie. Ta przyzwoita kobieta przechowywała go przez kilka tygodni; gdy przyjmowała klientów, lokowała Reichera w wannie. Pewnego dnia obudziła go wcześnie rano: „«Miałam dziwny sen, panie doktorze – powiedziała zdeprymowana. – Śniłam całe swoje życie, ale od tyłu, od dnia dzisiejszego do wczesnej młodości. Zobaczyłam we śnie moją matkę – dobrą, kochaną kobietę. Poszła ze mną do kościoła i tam zobaczyłam tysiące trupich czaszek. Wszystkie się poruszały. Matka wzięła mnie za rękę i powiedziała, że grozi mi niebezpieczeństwo!». Róża spojrzała na mnie uważnie. Była bardzo wstrząśnięta. «Panie doktorze, to jest ostrzeżenie. Niech pan prędko stąd odejdzie. Niech pan opuści moje mieszkanie, zanim stanie się coś złego». Pośpiesznie umyłem się i ogoliłem, podziękowałem serdecznie za gościnę [...] Opuściłem mój azyl. Tego dnia nic złego nie wydarzyło się u Róży, ale w trzy dni później Gestapo wtargnęło w nocy do jej mieszkania. Szukali Żyda”66.

Zmarli ratowali pośrednio i bezpośrednio, wspierali i dawali nadzieję. Mąż Gity Hopfeld został zabity przez Niemców, ona sama uciekła z rodzinnej wsi Sadurki tuż przed wysiedleniem i tułała się z dwojgiem dzieci po okolicy. Przepędzana lub przyjmowana na kilka dni, krążyła po lasach i polach. Zniechęcona i umęczona modliła się do Boga o ratunek. We wspomnieniach zapisała o przeżyciach pewnej nocy: „gdy w końcu usnęłam, we śnie ukazała się moja zmarła matka. Stanęła obok mnie, uśmiechając się i podała mi butelkę ciepłego mleka. «Dos iz far di kinderlech» (to dla dzieci) – powiedziała w jidysz i zniknęła. Obudziłam się i byłam jakoś pocieszona przez ten sen”67. Podobnie pocieszyła Chaninę Malachi jego matka. W prowadzonym w ukryciu wspólnie z żoną dzienniku Chanina zanotował: „Śniło mi się, że przechodząc przez jezdnię, ujrzałem na wzniesieniu postać kobiety w nadzwyczaj uroczystym ubraniu. Dobrze i uważnie jej się przypatrywałem i stwierdziłem, że to moja bł[ogosławionej] p[amięci] matka, wyglądała nadzwyczajnie. Rzuciłem się na nią z płaczem, że jest mi tak źle. Uspokoiła mnie, mówiąc mi te słowa, będzie dobrze – nie ruszaj się z miejsca”68. Chanina przetrwał w tej kryjówce do końca wojny.

Nie wszystkie spotkania ze zmarłymi miały pomocny czy konsolacyjny charakter. Niekiedy te wizyty były źródłem cierpienia: Mordko Breitbart wyskoczył z pociągu do Treblinki i ukrywał się ponad rok w dziurze pod stodołą u Geni Bejenke w Nowej Wsi. Na skrawkach papieru sporządzał notatki. W październiku 1943 r. zanotował: „w nocy tu kiedyś widziałem dziadka i babcię dziadek tak strasznie płakał całą noc widziałem tylko starych ludzi widziałem jak ich prowadzono słyszałem jak strzelano widziałem ich blade twarze widziałem i tatusia stał przed dziadkiem słyszałem jak mówił do niego nieprawdą jest nie spala się ludzi a dziadek tak płakał całą noc tak strasznie się męczyłem”69.